Kana Nakamura - 2020-11-10 23:18:12

Miasto tętniło życiem. Liczne różnokolorowe bilbordy zachęcały do zakupu kolejnych nikomu nie potrzebnych produktów. Pieniądz musi być w obiegu bez przerwy. Po ulicach chodziły tłumy ludzi, którzy wymijali się nie zwracając na siebie najmniejszej uwagi. Z pobliskich kasyn można było usłyszeć dwojakie dźwięki. Czasami były to okrzyki radości, którym towarzyszył brzdęk moment, a czasami przeklinanie, które musiało oznaczać, iż nieszczęśnik właśnie utracił wszystko co postawił. Nie brakowało tutaj rozrywek. Tak samo nie brakowało różnych mniej lub bardziej bezpiecznych lokali. Ten, do którego trafili mężczyźni zdecydowanie nie należał do takich w których pojawiali się ludzie z wyższych sfer, czy chociażby ci, którzy byli nazywani po prostu kulturalnymi osobami. Chociaż muzyka z głośników nie sączyła się wcale głośno, to skąpo odzianym kobietą wcale nie przeszkadzało w kręceniu się na metalowych rurach, które obejmowały co jakiś czas silnie swoimi nagimi udami. Przy barze kręciło się kilku klientów, którzy potrzebowali napić się czegoś mocniejszego, lub po prostu doładowywali procenty, które zdążyły z nich umknąć podczas oglądania przedstawienia. Jeszcze inni siedzieli na wyłożonych skórą kanapach i dyskutowali o czymś żywiołowo. Nikt na nikogo nie zwracał uwagi, więc był oto idealne miejsce, aby się zaszyć na kilka chwil.
Drzwi baru otworzyły się odrobinę a do środka weszła średniego wzrostu dziewczyna z długimi blond włosami, które zostały mocno związane w kucyk. Na jednym z blond pasm oraz na grzywce można było dostrzec różowe pasemka. Dziewczyna miała na nogach czarne kabaretki, które podkreślały jej zgrabne nogi odziane w niewysokie szpilki. Mini spódniczka, chociaż zasłaniała to co powinna wydawała się być bardzo niepewna. Wystarczało bowiem, aby blondynka się pochyliła czy wykonała inny ryzykowny ruch. Czarna bluzka opinała jej ciało odsłaniając jednocześnie jedno jasne ramie na którym zwisała swobodnie czarna torebka na srebrnym łańcuchu. Omiotła czerwonymi tęczówkami bar a na jej ustach pojawił się lekki uśmiech. Ruszyła powoli przed siebie, a echo jej kroków odbijało się lekko od posadzki. Nie zawieszała na nikim dłużej wzorku...tak mogłoby się wydawać. Zatrzymała się dopiero w momencie, kiedy jej wzrok spoczął na rudowłosym chłopaku na dłoni którego można było dostrzec kilka tatuaży. Uśmiechnęła się więc wdzięcznie w jego stronę i podeszła. Nachyliła się nad jego uchem szepcząc mu coś, a ten uśmiechnął się głupowato i razem zajęli jeden z wolnych stolików. Ciekawa była z nich para, gdyż przez chwilę nic nie mówili tylko wpatrywali się w siebie. Blondynka uśmiechnęła się lekko, ale nim kto co kolwiek zdążył zauważyć w jej dłoni pojawił się nóż sprężynowy, który z impetem został wbity w dłoń mężczyzny. W pubie rozległ się niesamowity krzyk bólu, który zagłuszył cichą muzykę. Panienki przestały wdzięczyć się, a w powietrze zostały oddane dwa strzały, które jak się szybko okazało pochodziły z broni, którą blondynka musiała ukrywać w torebce.
-gdzie jest Reiji?- Zapytała się spokojnie dziewczyna, ale nim ktoś zdążył udzielić jej odpowiedzi jeden z obecnych ludzi sam wyciągnął broń, jednak nie oddał strzału. Kolejny dźwięk wystrzału przerwał ciszę, ale tym razem kule nie uderzyły w sufit. Przeszyły ciało nieszczęśnika, który chciał do niej strzelić.
-Mamy jakieś 3 minuty nim przyjedzie tu policja.- Mruknęła i usiadła spokojnie na jednym ze stolików.
-Tylko mnie nie złapią. Ale za to znajdą kilka trupów- Wydawała się być zdeterminowana i nie miała zamiaru cofnąć się przed niczym.
-Raz, dwa, trzy...na muszce będziesz...- Zaczęła sobie wesoło wyliczać, aż w końcu lufa jej broni została wycelowana w jakiegoś blondyna z częścią różowych włosów.
-Ty- Dziewczyna położyła palec na spuście i wzięła głęboki wdech.
-Może kilku gości wam padnie...chyba, że powiecie gdzie jest Reiji- Ponowiła swoją prośbę.

Kana Nakamura - 2020-11-11 14:11:07

Nie takiego obrotu spraw się dziewczyna spodziewała. Przywykła do zdecydowanie innych zachowań. Kiedy wyciągała broń, czy oddawała chociażby kilka strzałów w powietrze ludzie kryli się zlęknieni pod stołami i błagali, aby nie robiła im krzywdy. Ten jeden jegomość wydawał się nie przejmować tym, iż ktoś celuje do niego bronią. Przywykł do tego, czy była dla niego to codzienność. Czy może życie tak mu dokopało, że było mu już wszystko jedno. Kana potrząsnęła lekko głową i chwyciła broń pewniej w swoją dłoń.
-Zamknij się...- Mruknęła przykładając niebezpiecznie mocniej palec na spust. Dość szybko, jednak wszystko spieprzyło się koncertowo. Wystarczyła tylko chwila jej nieuwagi, a jeden z gości poderwał się z miejsca i po prostu zaszarżował na nią razem ze stolikiem. Dziewczyna zdążyła jedynie otworzyć szerzej oczy i wystawić dłonie przed siebie w celu próby powstrzymania napastnika. Nie zdało się to jednak na dużo. Była dość drobną młodą kobietą,  która pod naporem siły dorosłego i postawnego mężczyzny dość szybko uległa. Poleciała do tyłu lądując tym samym na jednym ze stolików przewracając kilka szklanek, które potoczyły się pod drewnianej powierzchni i wylądowały na ziemi roztrzaskując się na milion kawałeczków. Nie udało się jej, jednak samej podnieść gdyż poczuła jak czyjeś ręce chwytają ją w pasie i unoszą. Zwisała teraz na ramieniu chłopaka jak worek kartofli. Wierzgała się, okładała jego plecy dłońmi.
-Puszczaj mnie...- Mówiła co chwila, jednak jej porywacze wydawali się niechętni do współpracy.
-Jesteście częścią planu? nie przypominam sobie, abym was w nim uwzględniała- Plan był inny, nie obejmował psychola z towarzyszem. A może to ona coś źle przeanalizowała. Niestety w tej chwili była uziemiona. Nie miała broni, wiec nie mogła się nijak bronić. Jedyne co jej pozostało to wierzganie i uderzania raz po raz napastnika swoimi rękoma, co najpewniej nie robiło na nim większego wrażenia.
-PUSZCZAJ MNIE DO CHOLERY!- Krzyknęła i wierzgnęła jeszcze kilka razy. Niestety jedyne co mogła zrobić to obecnie podziwiać widoki, które zostawiała za sobą. A przynajmniej tak było do chwila. Pomiędzy odgłosów żyjącego miasta można było usłyszeć warkot silnika, który zbliżał się w ich stronę. W końcu drogę zajechał im czarny ścigacz a mężczyzna, który ubrany był w czarną skórzaną kurtkę wyciągnął w ich stronę broń i uśmiechnął się lekko
-Postawcie dziewczynę na ziemi- Powiedział spokojnym głosem po czym wypluł spomiędzy warg wykałaczkę na ziemię.

Kana Nakamura - 2020-11-11 20:37:05

Kana została ostatecznie odstawiona dość brutalnie na ziemię. Wylądowała na twardym betonie tyłkiem. Syknęła jedynie cicho i przymknęła jedno oko, dając tym samym wyraz bólu. Czego ona się z resztą spodziewała. Została od samego początku potraktowana jak worek kartofli, to na końcu nie mogło być inaczej. Na szczęście cała sytuacja zakończyła się bez większej ilości ofiar. Blondynka dźwignęła się z ziemi otrzepując się z kurzu, który wzbiła upadając na ziemie. Wpatrywała się przez chwilę w tych ciekawych kompanów, ale ostatecznie odwróciła się i zaczęła podchodzić do chłopaka, który zaczynał powoli chować broń. Wszystko mogło się wydawać rozejść po kościach. A przynajmniej do pewnego momentu. Do uszu dziewczyny dotarły niepochlebne komentarze. Zmarszczyła jedynie lekko brwi a jej ciało zatrzęsło się lekko.
-Nie...olej ich...- Mruknął chłopak chcąc już dodać gazu i odjechać stąd czym prędzej, ale blondynka zdążyła już zeskoczyć ze ścigacza i podbiegła do Dio rzucając się mu tym samym od tyłu na szyję.
-JA CI DAM BEZGUŚCIE!- Krzyczała ciągnąć go w dół, a jej dłonie oplotły jego szyję podduszając lekko.
-ZJEBALIŚCIE NAM AKCJE- Chłopak na motorze oparł głowę o kierownicę nie wierząc sam w to co widzi. Sam, jednak drgnął, kiedy usłyszał wzmiankę o tym, że źle trzyma broń. Jego źrenice się zwęziły a dłonie odziane w czarne skórzane rękawiczki zacisnęły się w pięści.
-COŚ TY POWIEDZIAŁ ŚWIŃSKI CYCU- Sam krzyknął i po raz kolejny wyciągnął broń i oddał kilka strzałów w ziemię. Po czym dźwignął się ze ścigacza i zaczął rozpinać swoją kurtkę ukazując swój okazały tatuaż na lewej ręce.
-Chcesz się bić?- Kana w tym czasie jakimś cudem wgryzła się w ramię Dio niczym wściekły pies i nie miała najmniejszego zamiaru dopuścić tak łatwo. Gdyby jakiś przypadkowy przechodzień ich zobaczył mógłby uznać to wszystko za dość zabawną scenę. Młoda dziewczyna wisiała na szyi jakiegoś chłopaka i wgryzała się jednocześnie w jego ramię wyklinając go od najgorszych. A drugi próbował wyzwać drugiego na walkę.

Kana Nakamura - 2020-11-11 21:12:49

Sytuacja wymykała się bezsprzecznie spod kontroli. Dwójka narwanych młodych ludzi wydawała się nie chcieć odpuść za żadne skarby. Nawet Kana, chociaż razem z chłopakiem wylądowała na ziemi nadal twardo wgryzała się w jego ramię.
-Nie jesteś moim ojcem, aby mnie pouczać- Odparł chłopak i uniósł dłonie na wysokości twarzy dając tym samym jasno do zrozumienia, że nie cofnie się przed niczym. Kana podobnie wgryzała się mocno w skórę chłopaka...a przynajmniej do momentu, aż ta dziwnie stwardniała i zmusiła dziewczynę tym samym do odsunięcia swojej twarzy od jego ciała. Nie miała, jednak najmniejszego zamiaru go puszczać. Dio, jednak wydawał się chcieć rozwiązać ich drobną sprzeczkę w bardziej pokojowy sposób, niż proponował to tajemniczy chłopak gotowy do  rozpoczęcia bitki.
-Zejdź z niego bo zrobię ci w nocy transplantacje czaszki- Odezwał się nagle ktoś obcy, a kiedy wszyscy skierowali wzrok w pobliską ścianę mogli dostrzec chłopaka o białych włosach, który się o nią spokojnie opierał. Miał na sobie biały kitel taki jaki nosili lekarze. Dłonie skrzyżował na klatce piersiowej. Sam nie wyglądał jakby chciał wtrącić się w sprzeczkę, ale Kana posłusznie puściła chłopaka i odsunęła się lekko. Najwyraźniej wizja nocnej transplantacji skutecznie ją zniechęciła do dalszego ataku. To samo zrobił chłopak, który próbował zachęcić do bójki.
-Kim wy właściwie jesteście?- Zapytała się przenosząc wzrok raz na jednego raz na drugiego. Już w barze zaczęła się zastanawiać dlaczego tylko oni nie spanikowali, ale potem nie miała za mocno czasu na to, aby analizować ich zachowanie.
-Życie im zbrzydło. Więc się narażają pewnie- Odparł chłopak zasiadając ponownie na siedzeniu swojego ścigacza. Blondyn westchnął jedynie ciężko kręcąc głową.
-Was nie można zostawić nawet na chwilę samych. Gdyby nie Cleo pewnie by było po was- Odparł blondyn a Kana wyciągnęła słuchawkę z ucha, przez którą najwyraźniej z kimś się jeszcze komunikowała.
-Więc...kim jesteście?- Ponowiła swoje pytanie oczekując najwyraźniej odpowiedzi.

Kana Nakamura - 2020-11-11 22:04:46

Sytuacja faktycznie wydawała się powoli poluźniać, a Kana jak i jej towarzyszysz chociaż wcześniej gotowi do otwartej agresji zeszli z tonu. Chociaż chłopak z tatuażami, po usłyszeniu pyskówki wydawał się na nowo chcieć rozpętać piekło. Tym razem to, jednak blondynka wyciągnęła dłoń i zatrzymała go dając tym samym jasno do zrozumienia, że nie warto na nowo zaczynać burdy. Czy ci tajemniczy mężczyźni byli faktycznie tylko podróżnymi to pozostawało jedynie w ich domyśłach.
-Zmywajmy się- mruknęła i razem ze swoim wytatuowanym towarzyszem wracała na ścigacza, ale po drodze napotkała spojrzenie białowłosego.
-A może by tak?- Zapytał się kierując wzrok na oddalające się sylwetki.
-Nie...mamy komplet- Odparła jasno, ale ten najwyraźniej nie miał zamiaru odpuścić.
-Nawet jeżeli podróżni to interesujący- Między grupką wydawała się rozwinąć jakaś wyjątkowo interesująca dyskusja. Szeptali coś między sobą przerzucając się różnego rodzaju argumentami.
-Nie...nie, nie, i jeszcze raz nie.- Dało się usłyszeć stanowczy głos dziewczyny, która zaczęła dość zamaszyście gestykulować.
-Mamy jeden pokój i kanapę wolną- Odparł chłopak opierając dłoń na kierownicy ścigacza a na dłoni oparł swoją głowę.
-Nie musieli, ale ci pomogli- Odezwał się doktorek i był to ostateczny argument, chociaż mina blondynki wcale nie należała do tych przyjaznych, to ostatecznie westchnęła ciężko i kiwnęła lekko głową. Chociaż wiele osób nazwałoby ją przestępcą, to miała zasady, których się trzymała. A u tej dwójki chciała czy nie miała dług wdzięczności.
-Czekajcie...- Zawołała za nimi i wystąpiła kilka kroków do przodu.
-Mamy lokum w mieście. Jest tam względnie bezpiecznie. Będziecie mogli chwilę odpocząć- Nie wiedziała czy robiła dobrze. W końcu, ten dziwny chłopak, kiedy ją pochwycił mógł odnieść prosto w ręce policji, a jednak tego nie zrobił. Faktycznie dzięki nim udało się jej zbiec z miejsca zbrodni, gdzie już od dawna najpewniej roi się od policji.
-Mieszkamy przy River street 12b- Odparła po czym wskoczyła na ścigacz, a za nią ów chłopak, który wcześniej sam szykował się do bitki i z piskiem opon ruszyli przed siebie.
-To do zobaczenia- Powiedział doktorek, po czym odepchnął się nogą od ściany i zniknął w jednym za zaułków.
Kena i Lace podjechali pod dość ponury budynek. Obydwoje zsiedli ze ścigacza a Kana poprawiła swoje włosy i rozejrzała się dookoła.
-Jak się ściemni pozbądź się tego- Mruknęła a chłopak kiwnął głową, po czym wprowadził ścigacz do równie ponurego garażu. Obydwoje weszli po drewnianych schodach na górę, i weszli do sporych rozmiarów mieszkania, które domagało się wyraźnie remontu.
-Gdzie wy byliście?- Mruknęła czarnowłosa dziewczyna, która siedziała przy drewnianym stole. Wpatrywała się aktualnie w ekran swojego telefonu i coś klikała w nim zawzięcie.
-Małe niezaplanowane przeszkody- Odparła Kana podchodząc do lodówki i uchyliła ją zaglądając do środka tylko po to, aby odkryć ziejącą z jej wnętrza pustkę.
-Kto miał zrobić zakupy?- Zapytała się, ale jak zwykle wszyscy udali, że są niezwykle zajęci swoimi sprawami.
-Możemy mieć gości- Odezwał się Lace, który zległ na starej kanapie i włączył mały telewizor w którym właśnie podawali wiadomości.
-Oby nie...- Odezwała się Kana, która zajęła miejsce przy drewnianym stole. Natomiast białowłosy bez słowa udał się do swojego pokoju zamykając za sobą drzwi.
-Co za goście? ta dwójka którą słyszałam?- Odparła czarnowłosa odrywając na chwilę wzrok od ekranu telefonu.
-Tak...chociaż liczę na to, że nie będą na tyle głupi, aby tutaj przyjść-
-Cicho. Mówią o nas- Przerwał Lace i skierował uwagę wszystkich w stronę prezenterki, która przekazywała najświeższe wiadomości
-Jak wiadomo z relacji świadków, tajemnicza dziewczyna wkroczyła to klubu i zaczęła strzelaninę. Na miejscu zbrodni znaleziono, kilku rannych klientów- Kanna westchnęła cicho i spuściła głowę.
-Czemu więc nie pobiegłaś od razu na zaplecze i nie wróciłaś do Lace?- Zapytała się czarnowłosa powracając uwagą do telefonu.
-Ponieważ ktoś postanowił w przypływie heroizmu mnie uratować- Prychnęła krzyżując dłonie na klatce piersiowej. Nie potrzebowała ratunku. Ba wszystko miała pod kontrolą, a przynajmniej było tak do momentu, aż ta dwójka się nie wtrąciła.

Kana Nakamura - 2020-11-12 16:39:16

Dzień upływał im na siedzeniu. Nie odzywali się do siebie, a w powietrzu można było wyczuć wyraźnie napiętą atmosferę. Nutka złości, dziwnej pretensji unosiła się i przemieszczała po całym mieszkaniu. Dodatkowo Kana co jakiś czas niespokojnie wyglądała przez okno, aby upewnić się, że ich nowo poznani znajomi odpuszczą sobie odwiedziny.
-Mogłoby być ciekawie- Odezwał się białowłosy, kiedy wyszedł ze swojego pokoju spoglądając na blondynkę, która ostatecznie usiadła pod jedną ze ścian i sięgnęła po gazetę przewracając jej strony w poszukiwaniu jakiegoś ciekawego artykułu.
-Świetnie- Prychnęła jedynie a Lace wyłączył telewizor rzucając pilota na drewniany stół.
-Mówiłem, aby wpaść na pełnej kurwie z ogniem  i mieczem i wykurzyć chuja bezpośrednio- Kana drgnęła lekko unosząc wzrok znad gazety. Nawet Cleo chwilowo oderwała wzrok od telefonu omiatając wzrokiem mizerną kuchnię połączoną z salonem.
-Raz tak zrobiliśmy...- Odparła a jej dłonie zacisnęły się na brzegach gazety. Nie dogadywali się ostatnio najlepiej. W  zasadzie od samego początku się nie dogadywali. Mieli różne charaktery, każdy specjalizował się w czymś innym. Jedyne co ich łączyło to cel do którego dążyli. I pewnie gdyby nie świadomość tego, że w pojedynkę nie będą w stanie wiele zadziałać już dawno by każde z nich rozeszło się w swoją stronę.
Kana chciała coś jeszcze powiedzieć, gdyż uchylała usta, ale w tym momencie Cleo wstała z krzesła i nim Yusaku zdążył powiadomić o swojej obecności dziewczyna otworzyła mu drzwi spoglądając nadal w telefon.
-Twój gość- Powiedziała i odwróciła się nie racząc nawet mężczyzny spojrzeniem. Wróciła ponownie do kuchni i na nowo skupiła się na swoim telefonie, który od czasu do czasu wibrował lub wydawał ciche dźwięki, które informowały o przyjściu nowych powiadomień. Kana wstała z ziemi i rzuciła gazetę na oparcie kanapy i podeszła do drzwi spoglądając w stronę mężczyzny. Nie była już ubrana tak wyzywająco jak jeszcze chwilę temu. Kabaretki jak i mini spódniczka ustąpiły miejsca zwykłym starym jeansom. Kusa bluzeczka, która mało co zasłaniała została zamieniona na czarną bluzkę z krótkim rękawem a na ramiona blondynka miała narzuconą jeansową katana. Wysokie obcasy również zniknęły a ich miejsce zajęły zwykłe trampki. Jedyne co pozostało niezmienne to różowe pasemka, które przemykały pomiędzy długimi blond włosami, które nadal były związane w wysoki kucyk.
-Nie sądziłam, że się zdecydujesz...a ten drugi gdzie?- Zapytała się wychylając głowę zza drzwi w poszukiwaniu drugiego chłopaka, którego ku jej wyraźnej uldze nie była w stanie zlokalizować. Ostatecznie odsunęła się na bok dając tym samym mężczyźnie zaproszenie do środka. Kiedy wszedł drzwi zamknęły się za nim. Wszystkie oczy oprócz wzroku Cleo zostały utkwione w nim. Zapanowała dziwna grobowa cisza, której nikt nie chciał, albo nie miał pomysłu jak przerwać.
-Jak mówiłam mamy jedną wolną sypialnię i kanapę na której obecnie rozłożył się Lace, musicie jakoś się dogadać- Zaczęła Kana po czym zbliżyła się do mężczyzny.
-Będziemy na siebie skazani przez jakiś czas. Więc ta dziewczyna z nosem w telefonie to Cleo, ten który chciał dać ci w ryj to Lace, a w białym kitlu to Doktor i to wszystko co musisz wiedzieć- Zaczęła przedstawiać wszystkich pokolei. Cleo uniosła jedynie lekko dłoń w górę i pomachała kilka razy. Lace kiwnął nieznacznie głową w stronę gościa a jedynie chłopak zwany "doktorem" podszedł bliżej z wyciągniętą dłonią oraz przyjaznym uśmiechem. Chociaż wydawał się być rozsądny i najbardziej opanowany to było w jego spojrzeniu coś niepokojącego.
-Każdy sprząta po sobie, jedzenie w lodówce...o ile jakieś tam trafi jest wspólne. Łazienka jest jedna a na jej drzwiach jest rozpiska kto o której godzinie z niej korzysta- Mieli tutaj jasno określone zasady. Nie było w tym niczego dziwnego. Grupka obcych ludzi, którzy nagle musieli zacząć dzielić ze sobą swoje życie powinni mieć zasady, które pomogą utrzymać ich drużynę w całości.
-Z zasad bezpieczeństwa. Nie dotykaj telefonu Cleo, nie wchodź do pokoju Doktora i nie wkurwiaj Lace- Zakończyła swój wywód opadając na krzesło przy stole na którym ułożyła głowę.

Kana Nakamura - 2020-11-12 17:52:48

Oficjalne powitanie, ba może nawet nazbyt oficjalne powitanie sprawiło, iż wszyscy spojrzeli po sobie dość wymownie, ale ostatecznie nikt nie odważył się tego skomentować. Żadne z nich nie było szczytem ogłady, nie dbali zbytnio o dobre maniery, gdyż na ulicy tak jak życie ich nauczyło nie przydawały się zbytnio.
-Mam nadzieję, że nie będziesz sprawiać problemów- Odparła Kana wzruszając lekko ramionami.
-Kolejna zasada bezpieczeństwa...nie próbuj zwracać większej uwagi na jej sarkazm- Odparł Lace i jak gdyby nigdy nic wrócił do oglądania telewizji. Po raz kolejny zapadła niezręczna cisza, która była przerywana przez stukanie palców Cleo w ekran telefonu.
-Powiedziałeś, że jak się nazywasz...- Mruknęła pod nosem i wystukała coś na telefonie, a po chwili otworzyła szerzej oczy ze zdziwienia. Najwyraźniej odkryła coś interesującego, ale mimo to ekspresja jej ciała nie zdradzała tego w żaden sposób.
-Pracuje...a raczej pracował dla korpusu- Nie potrzeba było wcale wiele, aby cała ta grupka nagle poderwała się z miejsca. Nawet do tej pory spokojny Doktor drgnął. Lace sięgnął odruchowo po broń, którą przeważnie nosił przy sobie a Kana chwyciła za najbliższy oręż jaki miała czyli nóż kuchenny, który z resztą wyglądał na dość tępy.
-Jesteś pod przykrywką? tajny agent?- Zapytała się Kana. Cleo mimo wszystko nadal zachowywała spokój grzebiąc coś w telefonie. Wydawała się być zupełnie odcięta od rzeczywistości, która ją otaczała. A może po prostu nie czuła obecnie żądnego zagrożenia.
-Gdyby był tajnym agentem nie zdradziłby nam swoich prawdziwych danych. Rozpisali się na twój temat w sieci- Czarnowłosa położyła telefon na stole i podsunęła do grupki tak, aby każdy mógł podejść i przeczytać artykuł. Z tego co tam było napisane jasno wynikało, iż korpus oświadczył, że jeden z jego pracowników zrezygnował w pracy, aby skupić się na swoim zdrowiu.
-Zasłużony pracownik...bla,bla,bla- Czytała cicho, ale mimo to jej jakoś to nie przekonywało.
-Gdyby chciał nas aresztować już dawno by to zrobił, a nie gadał z nami- Doktor wypowiedział na głos myśl, która krążyła po głowie każdej osobie w tym pomieszczeniu. Nawet Kana brała to pod uwagę. A mimo to pewna doza nieufności nie dawała jej spokoju.
-Znam takich. Zdobędzie nasze zaufanie a potem wystawi- Odezwał się Lace marszcząc przy tym brwi. Znajdowali się w tej chwili w impasie. Nie ważne jaki ruch wykonają i tak będą przegrani. A przynajmniej tak się im wydawało.
-Czemu ja ciebie słucham...od kiedy zapraszanie do domu obcych to dobry pomysł.- Kana westchnęła ciężko i przymknęła oczy zastanawiając się nad tym co zrobić dalej.

Kana Nakamura - 2020-11-12 18:50:39

Broń, która wylądowała na stole stała się w tej chwili poniekąd kartą przetargową, która mogła kupić ich nikłe zaufanie. Kana wymieniła kilka szybkich spojrzeń z Doktorem, Lace'm oraz z Cleo, która nie wydawała się obecnie zainteresowana niczym innym niż swoim telefonem, który spoczywał na stole a ona wpatrywała się w niego niczym gekon w ofiarę.
-Włamanie się do sieci korpusu to był plan ostateczny. W chwili, gdyby wszystkie inne plany zawiodły- Odezwała się Cleo zabierając swój telefon i skupiając ponownie na nim swoją uwagę.
-Znam historię zdolnych hakerów, którzy pomimo ostrzeżeń próbowali się do was włamać. Nie kończyli najlepiej. Więc my wszyscy bardzo byśmy chcieli tego uniknąć- Każdy z przestępców czy to większych czy mniejszych marzył o tym, aby mieć dostęp do danych korpusu. Wówczas taka osoba mogłaby się chyba uznać za niemal niezniszczalną. Kana opuściła nóż odkładając go na stół. Nie mieli w tej chwili tak naprawdę większego wyboru.
-Co ty robisz?- Zapytał się Lace, kiedy zauważył że jedna z nich postanowiła odrzucić swoją broń.
-Nie wygramy z byłym członkiem korpusu tak czy inaczej nie mamy wyboru- Bez względu na decyzję jaką podejmą wszystko mogło skończyć się jednakowo. Mogli podjąć walkę i stracić życie, albo mogli jej nie podjąć i też stracić życie. Nie mniej przy wyborze drugiej opcji pojawiał się cień szansy na to, że mogą się pomylić i nowy mieszkaniec tego domu nie będzie chciał wsadzić ich do więzienia.
-Odłóż broń Lace- Pistolet zadrżał lekko w dłoniach chłopaka, który skupił się na potencjalnym zagrożeniu. Wyglądał w tej chwili jakby walczył sam ze sobą, ale ostatecznie Doktor podszedł do niego i położył dłoń na spluwie opuszczając ją w dół. Lace schował broń do kabury i wstał z kanapy podchodząc do mężczyzny. Spojrzał mu prosto w oczy dając tym samym wyraz swojego niezadowolenia.
-Lace przestań- Powiedziała stanowczym głosem. Nie przypominała teraz już tej dziewczyny, która jeszcze kilka godzin temu wgryzała się w ramię Dio. Lace odwrócił wzrok od Yusaku i swoją złość skierował w stronę Kany. Podszedł do niej w kilku krokach i nachylił się nad nią wpatrując się prosto w jej czerwone oczy. Ona z resztą nie uciekła wzrokiem. Również wpatrywała się w jego podejmując się tego pojedynku na spojrzenia.
-Od kiedy to nagle ty jesteś szefem- Warknął w jej stronę, ale dziewczyna nie zlękła się. Nie cofnęła się nawet o milimetr.
-Od chwili, kiedy ty zjebałeś- Odpowiedziała i zrobiła krok w jego stronę.
-Więc przestań pieprzyć i idź utop ten cholerny ścigacz. Przy okazji sam sobie wsadź głowę w zimną wodę i się ostudź- Lace zacisnął mocno dłonie w pięści, które zadrżały tak samo jak całe jego ciało. Przez chwilę mogło się wydawać, że chłopak nie mógł powstrzymać się przed zrobieniem jakiegoś ruchu, wyprowadzeniu ciosu, ale ostatecznie się odsunął. Wyminął mężczyznę bez słowa trącając go lekko ramieniem i wyszedł z mieszkania trzaskając drzwiami tak mocno, aż odrobina tynku sypnęła się z sufitu.
-Wróci- Odezwał się po chwili milczenia Doktor zajmując samemu jedno wolne miejsce przy stole.

Kana Nakamura - 2020-11-12 20:13:56

Chociaż sytuacja lekko wymknęła się spod kontroli to na szczęście udało się uniknąć jeszcze gorszych incydentów. Ostatecznie każdy wrócił do swoich zajęć. Doktor powrócił do swojego pokoju w którym się zamkną i nie wychodził przez najbliższych kilka godzin. Cleo wraz ze swoim telefonem również zamknęła się u siebie. W salonie pozostała jedynie Kana, która przez jakiś czas siedziała na kanapie i wpatrywała się tępo w telewizor, w którym leciał jakiś durny program, gdzie grupka przygłupich dziewczyn próbowała zdobyć tytuł najpiękniejszej a i jednocześnie najgłupszej. Ile, jednak można oglądać takich odmóżdżaczy. Telewizor więc został wyłączony a blondynka zniknęła na chwilę w jednym z pokoi, aby wrócić z niego z kilkoma pokaźnymi mapami, oraz jednym dziennikiem. Na uszach miała słuchawki z których zaczęła się sączyć cicha muzyka. Mapy oraz inne papiery zostały rozłożone na stole. Były to mapy miasta na których znajdowały się wielkie czerwone kółka, które musiały być oznaczeniami niektórych punktów docelowych. Dziewczyna chwyciła czerwony flamaster i przekreśliła jedno z kół.
-Gdzie ty się do cholery ukrywasz...- Mruczała pod nosem pochylając się nad planami próbując ustalić jaki kolejny krok powinien zostać wykonany. W tym wszystkim straciła zupełnie poczucie czasu, godziny mijały a ona nie dochodziła do absolutnie żadnych sensownych wniosków. Odsunęła krzesło na którym usiadła po czym zaczęła się na nim lekko huśtać do tyłu. Wlepiała tępy wzrok w pobliską ścianę. Była już tym wszystkim zmęczona a brak perspektywy na dalsze działanie nie nastrajało jej optymistycznie. Dźwięki muzyki zostały ostatecznie zagłuszone przez dość głośne pukanie do drzwi. Kana zsunęła słuchawki na szyję i spojrzała w stronę drzwi oczekując na potwierdzenie tego, że się nie przesłyszała. Nie musiała czekać długo, gdyż kolejne pukanie przerwało cisze.
-Cholera...- Powiedziała do siebie wstając z krzesła.
-Nie musisz pukać w chwili, kiedy tu...- Zaczęła mówić i uchyliła drzwi. Przerwała, jednak swój wywód kiedy jej czerwone oczy spotkały się ze spojrzeniem Dio. Wypuściła cicho powietrze z płuc i przymknęła oczy, które zaraz przetarła lekko dłonią.
-Właź- Wpuściła go do środka po czym zamknęła za gościem drzwi upewniając się wcześniej, że nikt za nim nie przyszedł.
-Twój przyjaciel poszedł po coś do jedzenia- Wyjaśniła wracając do stołu z którego zaczęła szybko zbierać plany i składać je, aby ostatecznie odłożyć gdzieś na bok. Podeszła powoli do szafki nad zlewem i uchyliła ją wyciągając z niej szklankę i nastawiła nad kran odkręcając kurek z zimną wodą. W kranie coś najpierw głośno zabulgotało, a potem potężnym strumieniem wyleciała rdzawa woda, która przy okazji ochlapała lekko Kanę. Dziewczyna szybko zakręciła wodę.
-Kurwa...ile razy mam mu mówić, aby naprawił ten pieprzony kran- Oparła się o brzegi szafki i opuściła głowę biorąc kilka głębokich wdechów. Drużyną byli tylko z nazwy, nie spędzali razem czasu. Każdy miał swój świat do którego nikt inny nie miał dostępu. Dało się to wyczuć w powietrzu, które było wyjątkowo gęste.

Kana Nakamura - 2020-11-12 21:01:33

Dziewczyna nie była w nastroju na wyjaśniania, ani innego rodzaju prośby o pomoc. Z resztą sama wyglądała na osobę, która wolałaby sobie prędzej język uciąć niż przyznać się do tego, że nie jest w stanie sobie sama z czymś poradzić. Na szczęście Dio sam wyszedł z inicjatywą pomocy. Odwróciła się w jego stronę i zmierzyła przez chwilę wzrokiem. Mogłoby się wydawać, że na jej ustach nawet przez krótką chwilę zagościł delikatny uśmiech. Ten zniknął, jednak dość szybko wraz z przybyciem kolejnego domownika, który taszczył w rękach siatki z jedzeniem. I chociaż kiszki jej marsza grały od jakiegoś czasu, to na chwile zapomniała o głodzie jak zobaczyła ilość pieniędzy, która nagle pojawiła się w dłoniach chłopaka. Fundusze ich małej pseudo rodziny od samego początku znajomości nie miały się najlepiej. Krótko mówiąc ledwo kiedy starczało im na zakup czegoś sensownego do jedzenia. A co dopiero mowa o innych rzeczach. Przez to planowanie niektórych rzeczy były znacznie utrudnione, a uzbieranie odpowiedniej ilości pieniędzy na sprzęt, który im się przydawał bywało istną katorgą. Chociaż bywały chwile, kiedy rozważali wycieczki do kasyna, to ostatecznie uznawali, że absolutnie nie warto. Z ich szczęściem prędzej stracą niż coś zyskają. Kana ostatecznie otrząsnęła się z tego szoku i wróciła myślami do popsutego kranu.
-Pod zlewem...tam gdzie Lace je wpakował miesiąc temu- Miał ten kran już dawno naprawić, ale za każdym razem wynajdywał zupełnie inną, ale równie durną wymówkę. Ten chłopak chociaż dorosły często zachowywał się gorzej niż dziecko. Chodził własnymi ścieżkami, co blondynka była w stanie znieść, ale w żaden sposób nie umiał się odnaleźć w ich wspólnym mieszkaniu.
-Emmm Yusaku nie chcę być niegrzeczna, ale my nie jadamy razem- Wolała go poinformować o tym fakcie teraz, chociaż i tak było już odrobinę za późno.
-Każdy raczej zaszywa się u siebie- Ten stół nie często widział ich razem. Zasiadali tutaj przeważnie w chwili, kiedy trzeba było coś omówić, a potem każdy i tak wracał do swoich zajęć.
-Oczywiście jeżeli wy chcecie to możecie, ale mówię odnośnie reszty- Morale grupy musiały w ostatnim czasie dość mocno spać. Relacje, które chciał nie chciał musiały się wytworzyć pomiędzy nimi były dziwne. Mieszkali razem, pewnie coś o sobie wiedzieli a mimo wszystko traktowali się jak zupełnie obcych. Chociaż może kiedyś bywało inaczej.

Kana Nakamura - 2020-11-12 22:19:16

Kiedy chłopak ściągnął koszulkę Kana zawiesiła na chwilę na nim wzrok. Trudno było ukryć jej nawet lekkich rumieńców, które wpełzły na jej policzki i zaczęły palić żywym ogniem. Wpatrywała się uważnie jak Dio znika w czeluściach szafki, aby przyjrzeć się usterce, która uniemożliwiała im do tej pory normalnego używania tego dość istotnego przedmiotu w kuchni. Założyła zakłopotana parę kosmyków włosów za ucho, i dopiero głos Yusaku przywołał ją na ziemię. Skierowała na niego wzrok i odchrząknęła cicho.
-Emm...tak, jasne- Brakowało jej ostatnio towarzystwa. Zbyt dużo czasu spędziła sama ze swoimi myślami. Uznała więc, że dla odmiany przyjemnie będzie porozmawiać, albo chociaż posłuchać historii innych ludzi. Wyminęła więc chłopaka, który usilnie próbował naprawić kran i zaczęła wyciągać z szafek talerze oraz szklanki. Ustawiła wszystko na stole i czekała spokojnie, aż Dio ogłosi koniec pracy. I tak się stało w rzeczywistości. Blondynka skierowała wzrok na stary zegar, który ledwo co trzymał się na ścianie. Faktycznie zajęło mu to zaledwie chwilę.
-A ja nie mogłam się nikogo doprosić- Ostatecznie pewnie sama by się za to wzięła, ale ona akurat zupełnie się nie znała na hydraulice.
Cała trójka zasiadła w końcu do kolacji. Kana również nie przywykła do jedzenia tego typu rzeczy. Raczej nikogo nie było tutaj na to stać. Przeważnie inwestowali w kanapki, albo sami próbowali coś ugotować z tego co udawało się im znaleźć w lodówce. Naturalnie przeważnie kończyło się to na stworzeniu kolejnej niejadalnej brei. Słuchała uważnie historii, które były opowiadane. Czasami sama się uśmiechnęła lekko, ale nie wydawała się być chętna do włączenia się w rozmowę. Może po prostu nie bardzo wiedziała jak to zrobić.
-Emmm...- Zaczęła cicho korzystając z chwili w której zapadła cisza. Przełknęła to co miała w ustach i skierowała wzrok na chłopaka.
-Chyba muszę cię przeprosić za to ugryzienie trochę mnie poniosło- Każdy w tym domu od jakiegoś czasu był nerwowy. Wystarczyła jedna chwila, aby ktoś nagle stracił nad sobą panowanie.
-Raczej z natury nie jesteśmy tacy narwani. Trafiliście po prostu na słabszy okres- Na początku wszystko wyglądało inaczej. Sił do działania było pod dostatkiem, wiara w to, że wszystko się im uda napędzała ich do działania. Każdy kolejny dzień, jednak udowadniał im, że obrany przez nich cel nie jest tak łatwy do zrealizowania. A może to oni po prostu błądzili jak dzieci we mgle nie wiedząc co dalej robić i uderzali na oślep licząc, że w coś trafią.

Kana Nakamura - 2020-11-13 16:30:24

Dziewczyna uśmiechnęła się nieznacznie, kiedy jej przeprosiny zostały przyjęte. A przynajmniej tak jej się wydawało. Faktycznie sytuacja, która nastąpiła podczas ich pierwszego spotkania należała do dość komicznych, a Kana zaryzykowała by stwierdzenie, że nawet abstrakcyjnych. Kto w końcu jest gotów pochwycić człowieka, który wparował do baru i rozpoczął strzelaninę. Chociaż było to na swój sposób zabawne, to przypominało jednocześnie dziewczynie jak istotny był to skok. Dużo stracili przez to, że nie wzięli pod uwagę tej przeszkody. Nikt, jednak nie był w stanie tego przewidzieć. Blondynka wróciła do spożywania posiłku. Nie mówiła dużo, a jeżeli już się decydowała na odezwanie się to słowa jakie wypowiadała nie zdradzały zbyt wiele o niej samej czy miejscu w którym się znajdowali, czy przyjaciołach z którymi dzieliła obecnie mieszkanie. Ponownie została, jednak oderwana od posiłku. Pytanie, które padło sprawiło, że dziewczyna przez chwilę się zakłopotała. Zaczęła biegać wzrokiem po pomieszczeniu zatrzymując się od czasu do czasu na różnych przedmiotach udając, że własnie dostrzegła w nich coś interesującego. Niestety nie była w stanie wykpić się od odpowiedzi, gdyż spojrzenie mężczyzn wypalało w niej niemal dziurę.
-Możecie mówić do mnie jak chcecie. Lace nazywa mnie na przykład Blondi- Odparła uśmiechając się przy tym na tyle uprzejmie na ile mogła wierząc, że dobra mina sprawi, że ich ciekawość zostanie zaspokojona. Tak się, jednak nie stało, gdyż nadal czuła na sobie ich spojrzenie. Mogła sobie wmawiać, że ta cała sytuacja była normalna, ale tak nie było. Dlatego też westchnęła ciężko i opuściła lekko głowę.
-Każdy z nas ma pseudonim. Lace nie nazywa się Lace, Cleo to nie Cleo a ja jak pewnie się zorientowaliście nie nazywam się Doktor- Odezwał się białowłosy wychodząc ze swojego pokoju. Biały kitel był pokryty obecnie różnokolorowymi plamami, które musiały pochodzić z jakiś substancji chemicznych oraz innych dziwnych odczynników. Do tego wokół jego osoby unosił się dość silny zapach formaliny i środków dezynfekcyjnych.
-To jest jedna z ważniejszych zasad w tym domu. Nie zdradzamy sobie wzajemnie imion. Tak jest bezpieczniej, gdyby ktoś z nas wpadł w ręce policji- Doktor podszedł do lodówki i uchylił ją wyciągając z niej butelkę mleka i wlał sobie odrobinę do szklanki, którą wyjął wcześniej.
-No...każdy ma pseudonim oprócz naszej Blondi. Chociaż i do tego przezwiska nie ma co się przywiązywać. Tylko Lace tak ją nazywa- Dosiadł się do stołu i popatrzył najpierw na Dio a potem na Yusaku. Upił łyka mleka i mruknął cicho.
-Dziwna z was para. Były pracownik korpusu i ty - chłopak, który raczej nie wygląda jak ktoś kto uparcie przestrzega prawa- Kana skierowała wzrok na Dio a potem na jego towarzysza. Sama to już dość dawno zauważyła, chociaż sama nie była zwolenniczką wpychania nosa w nie swoje sprawy.
-Co was tu właściwie przygnało? Od razu widać, że nie jesteście stąd- Zapytała się zaciekawiona.

Kana Nakamura - 2020-11-13 18:46:41

Dziewczyna zmarszczyła lekko brwi, kiedy Dio tak na poczekaniu wymyślił dla niej przezwisko. I chociaż sama z początku nie bardzo była w stanie zrozumieć ciąg jego rozumowania, to po krótkim wyjaśnieniu oraz czapce, która spoczęła na jej blond włosach wszystko stało się jasne. Nawet ona uśmiechnęła się lekko i odchyliła głowę do tyłu, aby spojrzeć na Dio.
-Pika-pika-pikachu- Powiedziała imitując przy tym głos tego jakże popularnego stworka i przystawiła dłonie do swoich policzków siląc się na to, aby być jak najbardziej uroczą.
-Wy nie jesteście częścią drużyny- Odparła dość swobodnie na stwierdzenie Yusaku. Nie zdała sobie nawet sprawy od razu jak to źle mogło zabrzmieć. Może i nie należała do ufnych osób, ale nie chciała w żaden sposób zabrzmieć źle.
-To znaczy...- Jęknęła cicho próbując jakoś wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji.
-W końcu odejdziecie i pójdziecie w swoją stronę. A my tu zostaniemy- W końcu ile mogą się o sobie dowiedzieć przez kilka dni. Kana chociaż nie była mistrzynią w nawiązywaniu relacji wiedziała, że potrzeba do tego znacznie więcej czasu niż kilka miłych wieczorów przy smacznym jedzeniu. A nawet jeżeli się polubią. Były na tym świecie ważne i ważniejsze.
Ostatecznie temat rozmowy zszedł na przeszłość tych dwoje, a raczej na przeszłość jednego z nich, który jak się okazało dość mocno odczuł na sobie ciężką dłoń sprawiedliwości i to niemal dosłownie. Kana jak i Doktor siedzieli w ciszy słuchają tej historii.
-Z tego więzienia mało kto wychodzi- Odezwała się Cleo, która również najwyraźniej postanowiła wyjść z pokoju zwabiona rozmowami innych. Chociaż w dłoni nadal trzymała swój telefon w którego się wpatrywała.
-Ponoć liczą na to, że więźniowie pozabijają się między sobą. Co się okazuje dość opłacalne. Jak wspomniałeś więzienie utrzymuje się same, a korpus nie musi tonąć w papierach- Dodała zasiadając również przy stole i oderwała na chwilę wzrok od telefonu, aby przyjrzeć się Dio. Nie trwało to, jednak długo, gdyż cicha wibracja telefonu znowu zwróciła jej uwagę.
-Podkopy są ciekawsze- Mruknął Lace, który opierał się o futrynę drzwiach, a w dłoni trzymał sześciopak piwa, który ostatecznie spoczął na stole.
-Fajnie, że dla ciebie siedzenie w więzieniu to zabawa- Dodał zasiadając na kanapie na której wyciągnął się leniwie.
-Załatwione?- Zapytała się Kana a Lace wychylił głowę znad oparcia kanapy i prychnął jedynie.
-Weź sobie lepiej na tych śmiesznych mapkach odznacz kolejny garaż co poszedł z dymem- Odparł i wszyscy jak jeden mąż podbiegli do okna spoglądając gdzieś w dal miasta. Nad budynkami unosił się czarny dym, a z oddali można było usłyszeć już dźwięk syren straży pożarnej.
-Nie...- Mruknęła spuszczając lekko głowę.
-Czemu nie zadzwoniłeś?- Odezwał się doktorek odwracając w stronę chłopaka, który jak gdyby nigdy nic wylegiwał się na kanapie.
-A co byście zrobili. Wbieglibyście w ogień?- W pokoju zapadła dziwna cisza, która była jedynie od czasu do czasu przerywana syrenami.
-Znajdziemy coś innego- Odezwała się w końcu Kana wracając do kuchni. Sięgnęła po butelkę piwa i obróciła ją kilka razy w dłoni. Ugięła lekko nogę w kolanie i zamachnęła się cofając dłoń z butelką do tyłu. Można było usłyszeć cichy syk kapsla, który został otwarty o podeszwę jej buta. Inni również chwycili za swoje butelki, ale każdy miał już inny sposób otwierania ich. Kana podniosła z ziemi kapsel i zasiadła ponownie do stołu obracając zwinnie kapsel między palcami.
-Kończą się nam miejsca- Odezwała się Cleo. Blondynka zmarszczyła lekko brwi i upiła łyk piwa wzdychając cicho.
-Wiem- Odezwała się a Lace po raz kolejny wychylił się znad kanapy spoglądając na nich wszystkich.
-A jest coś czego nie wiesz?- Zapytał się uśmiechając się przy tym złośliwie. Kana w końcu nie wytrzymała i cisnęła w jego stronę szklanką, która przeleciała przez całą długość pokoju. Świsnęła mu koło głowy i rozbiła się o telewizor.
-Nie wiem dlaczego jesteś takim chujem- Odparła i to stwierdzenie lekko rozluźniło atmosferę, która na nowo zgęstniała, gdyż wszyscy zaśmiali się cicho.

Kana Nakamura - 2020-11-13 19:48:26

-Przy nich to codziennie się ekscytuję i nie jestem Cleo- Odparł, chociaż jego ton głosu nie wskazywał na pochwałę tego stanu rzeczy. Kana westchnęła cicho i wstała ze swojego miejsca. Zdjęła czapkę Dio z głowy i oddała ją właścicielowi.
-Ja pójdę już do siebie. Miło się siedziało- Uśmiechnęła się jedynie do wszystkich lekko i odwróciła się idąc prosto do swojego pokoju za drzwiami którego zniknęła. Lace wpatrywał się przez chwilę w jej drzwi i dźwignął się z kanapy wzdychając lekko. Zrobił już kilka kroków w ich stronę, ale Doktor poderwał się z miejsca i chwycił go za ramię zatrzymując tym samym.
-Zostaw- Odezwał się cichym głosem, a Lace zmarszczył lekko brwi. Nawet Cleo oderwała wzrok od ekranu telefonu odkładając go na stół.
-To nam nie pomoże- Odezwał się wyrywając swoje ramię z jego uścisku.
-Ale jej pomaga- Doktor wydawał się być w tej grupie głosem rozsądku, który powstrzymywał wszystkich przed zrobieniem czegoś głupiego. Być może gdyby nie jego opanowanie Kana i Lace już dawno skoczyliby sobie do gardła.
-Poszła na dach- Wyjaśniła w końcu Cleo gościom, którzy mogli jeszcze nie zrozumieć o co w tym wszystkim chodziło
-Przesiaduje tam czasami całe noce- Dodał Lace i ponownie spoczął na kanapie. Chłopak z tatuażami wydawał się być z całej tej grupy najmniej wyrozumiały. Narwany, nie liczący się za mocno z niczyimi uczuciami. Cleo była wycofana, zamknięta w swoim świecie, który był dla niej najbezpieczniejszy. Jedynie Doktor wykazywał jakieś ludzkie odruchy. A mimo to sam nie wyglądał na kogoś, kto wiedział jak to wszystko powinno wyglądać.
-Kiepsko znosi porażki- Dodał zupełnie tak jakby chciał sam sobie wyjaśnić jakoś zaistniałą sytuację.
-Plan był dobry, nie przewidziała jednak was- Odparła Cleo i sama westchnęła cicho opierając łokieć na stole, a głowę położyła na dłoni
-Żaden plan by tego nie przewidział- Najwyraźniej ta dwójka dość mocno pokrzyżowała im plany, ale nikt tego nie powiedział na głos. Pewnie dlatego, że wiedzieli, iż nikt nie zrobił tego specjalnie.
-Czasami tak sobie myślę...- Zaczęła cicho Cleo, ale w połowie zdania nagle urwała.
-Aby odpuścić- Zakończył Lace a w kuchni jak i w salonie po raz kolejny zapadła niezręczna ciężka cisza, która w pewnym momencie wydawała się wwiercać w czaszki wszystkich tu obecnych.

Kana Nakamura - 2020-11-14 22:45:44

Chociaż cała grupa nie wydawała się zbyt przekonana co do tego optymizmu Dio, to nikt również nie miał zamiaru się przeciw stawić. Może było to spowodowane tym, że faktycznie już wiele razy słyszeli podobne rzeczy, a i tak ich historia kończyła się w bardzo podobny sposób.
-Tak przez jej pokój. Okno wychodzi na schody przeciwpożarowe i na samą górę- Odparł doktor odprowadzając go wzorkiem. Tym razem nikt go nie miał najmniejszego zamiaru zatrzymać. Nie był to Lace, który pewnie by nagadał jej i tym samym jeszcze bardziej dokopał nawet nieświadomie. Ostatecznie wszyscy rozeszli się do swoich pokoi skupiając się na swoich zadaniach. Tylko Lace pozostał w salonie korzystając z chwili ciszy. Włączył na nowo telewizor zagłębiając się w coraz to głupszych programach.
Kana siedziała na dachu naprzeciwko jednej ze ścian i rzucała w nią piłką do tenisa, która odbijała się od niej a zaraz potem wracała do właścicielki. Wysoko spięty kucyk zniknął, a luźno puszczone włosy poruszały się lekko na wietrze. Sama wydawała się nad czymś zastanawiać. Dopiero czyjeś kroki, a później ponowne nakładanie czegoś na jej głowę wyrwało ją z zamyśleń. Skierowała wzrok na bok a na jej ustach mimo wszystko pojawił się lekki uśmiech, kiedy dostrzegła Dio.
-Fakt- Powiedziała cicho chwytając ostatecznie piłeczkę w dłoń i obróciła ją kilka razy.
-Gdyby nie ta łuna od ognia- Dodała po chwilce milczenia kierując na chwilę wzrok w stronę, gdzie faktycznie jeszcze przed chwilą unosił się gęsty dym. Nie bardzo wiedziała jak się zachować w obecnej chwili. Nie przywykła do tego, że ktoś tutaj przychodził. Jej znajomi jeszcze nigdy nie zadawali sobie tyle trudu wychodząc z założenia, że samotność była dla niej dobra.
-Wybacz...normalnie jestem trochę większą duszą towarzystwa- Odezwała się w końcu i mimo wszystko z jej gardła wydobył się cichy i lekko stłumiony śmiech.

Kana Nakamura - 2020-11-15 10:59:18

-Pleść lub zaplatać- Odezwała się, kiedy ten zaczął nawijać o swoich włosach. Nie dało się ukryć, że na twarzy Kany pojawił się nawet swego rodzaju grymas niedowierzania.
-Nie chcesz, aby ktoś ci plątał włosy uwierz. Kołtuny to dopiero przekleństwo- Lubiła czasami łapać za słówka. Wyłapywała w zdaniach takie niuanse i doszukiwała się tam możliwości dla siebie.
-Po za tym...- Zaczęła kierując wzrok na chłopaka.
-Czy ty właśnie nawijasz o swoich włosach?- Nigdy nie spotkała się z tym, aby mężczyzna sam z siebie podejmował tego typu rozmowę. Było to dla niej dość dziwne i niespotykana, ale Dio sam najwyraźniej uznał to za dość normalny temat do rozmowy. Najwidoczniej był na tyle otwarty, że każdy temat wydawał się odpowiedni do rozmowy. A może próbował zrobić po prostu wszystko, aby ta rozmowa w pewnym momencie nie umarła. Początki znajomości zawsze były czymś cholernie skomplikowanym. Spotkała się grupka ludzi, każdy inny i trzeba było w rozmowie pogodzić wszystkie osobowości, zainteresowania czy doświadczenia. Blondynka dźwignęła się z ziemi i podeszła do krawędzi dachu stając na nim. Wpatrywała się teraz w dół na oświetlone ulice miasta po których przejeżdżały auta. Z tej perspektywy były tak malutkie, zupełnie niegroźne. Odwróciła się w chwili, kiedy Dio nagle postanowił zdradzić jej decyzję jaką podjął. Spojrzała na niego i zmarszczyła lekko brwi.
-To miłe z twojej strony, ale to nasze bagno i sami musimy jakoś się z niego wydostać- Nie potrzebowała pomocy, która wedle niej najpewniej była wywołana litością. Faktem było, że morale u nich spadły, zapał zaczynał niebezpiecznie gasnąć.
-Wiem, że oni myślą o tym, aby odpuścić słyszę czasami ich rozmowy. Mogą to zrobić w każdej chwili, ja jednak nie mam zamiaru odpuścić. Są tylko dwie możliwe opcje. Albo osiągnę swój cel, albo zginę w drodze do niego- Kana była zmotywowana. Wiedziała, że to nie będzie łatwe, ale nie miała zamiaru odpuścić bez względu na to ile czasu z jej życia by to zabrało.
-A co do tych pisemek- Mruknęła i zeskoczyła z krawędzi ponownie na płaską powierzchnię dachu.
-Jest to jakaś myśl, ale raczej rady pod tytułem "zainwestuj w feromony" nie sprawdzają się- Kanie swego czasu kilka gazetek wpadło w ręce i wszystkie te rady podchodziły do kobiet jak do istot, które są dokładnie takie same. Nie mniej chciała by zobaczyć jak Dio próbuje poderwać jakąś dziewczynę przy pomocy rad jakiegoś sfrustrowanego człowieka, który musiał coś na szybko wykombinować do gazety bo w przeciwnym razie stracił by pracę.
-Jak wpadasz między wrony musisz krakać jak one- Odpowiedziała na wzmiankę o jej stroju. Czy zauważyła komplement możliwe, ale istotniejsze dla niej było w tej chwili wyjaśnienie dlaczego była zmuszona ubrać taki a nie inny strój.
-Nie chciałam od razu zwrócić na siebie uwagi. A raczej w klubie ze striptizem dziewczyna w dżinsach od razu by przykuła wzrok. Z resztą w takich miejscach bardzo często pojawia się selekcja. Jeżeli nie ubierzesz się odpowiednio to ciebie nie wpuszczą. Reiji z tego słynie. Kocha dzielić ludzi na lepszych i gorszych- Zakończyła po czym ponownie usiadła na ziemi i zaczęła odbijać piłkę, którą nadal trzymała w dłoni.

Kana Nakamura - 2020-11-15 14:54:28

-Nie zmienia to nadal faktu, że te gazetki wychodzą z założenia, że każda kobieta lubi rozmawiać o tym samym- Gotowanie, moda, makijaż to były dość krzywdzące stereotypy na temat zainteresowań dziewczyn.
-Weźmy taką Cleo zanudzisz ją na śmierć kiedy zaczniesz gadać o przepisach na kruche ciasteczka- Sama była kobietą, chociaż Lace tak samo jak Doktor dość często jej tego odmawiali. Faktem było, że jej samej daleko do tej rozgadanej lubującej się w pluszakach, kosmetykach i innych dziwnych rzeczach dziewczyny.
-A wystarczy, że poruszysz z nią temat najnowszych nowinek technicznych czy bardziej wydajniejszych technik hakowania- Spędziła z tymi ludźmi dostatecznie dużo czasu, aby dowiedzieć się o nich pewnych rzeczy. Sama stosowała tę sztuczkę na Cleo, kiedy potrzebowała zwrócić na siebie jej uwagę, co normalnie nie należało do zbyt prostych rzeczy. Cleo jak Dio pewnie zdążył zauważyć była dziewczyną, która siedziała w swoim wirtualnym świecie. Czuła się tam jak ryba w wodzie. Nie było chyba zakątka sieci w której ona by się nie pojawiła. A dzięki temu ich drużyna miała dostęp do świeżych informacji, a tym samym pozwalało im to często być o krok przed samą policją.
-Moja rada. Poznaj dziewczynę sam. Niech ona ci powie co lubi- Kana była mimo wszystko zwolenniczką rozmów. nawet tych które mogły trwać długo nim ostatecznie padnie jakaś ciekawa informacja. Nie chciała, jednak też uchodzić tutaj za specjalistkę. Sama tak naprawdę nigdy nie pochylała się nad relacjami damsko-męskimi. Nawet jeżeli ktoś, kiedy spojrzał na nią inaczej niż na zwykłą znajomą, to ona po prostu by tego nie zauważyła. Jak to swego czasu Lace słusznie ją podsumował. Ktoś m\w wyznaniu swoich uczuć musiałby być subtelny niczym armia wkraczająca na terytorium wroga, aby Kana zorientowała się, że coś się dzieje.
-Fakt...- Odezwała się spokojnie, kiedy Dio tak zręcznie wykorzystał jej wcześniejsze słowa przeciwko niej samej.
-Nie zabronię, ale mogę poprosić- Trochę znajdowali się w impasie obecnie. Dio już podjął decyzję, a Kana nie była zbyt chętna do tego, aby od razu przyjmować ich do drużyny. Nie ufała im jeszcze dostatecznie mocno, ale czas miał pokazać kto miał rację, a kto popełnił błąd.
-Chłopak...atfu- Mruknęła i splunęła na ziemię krzywiąc się przy tym lekko. Nie spodziewała się tego typu porównania. Bo w końcu czy ona wyglądała na kogoś, kto na chłopaka szarżował by z bronią i zbierał przeciwko niemu drużynę.
-Reiji to jedna z tych grubych ryb w mieście. Trzęsie jego posadami, czyli krótko mówiąc sprawuje władzę nad czarnym rynkiem. Ma w kieszeni kilku policjantów, których przekupił, oraz samego senatora, który wypełnia jego polecenia. A senator wiadomo, ma znajomości wyżej- Opisała krótko wzdychając cicho.
-Lace, Cleo czy Doktorek...oni wszyscy swego czasu dla niego pracowali. Lace ma znajomości niemal w każdej gałęzi czarnego rynku, dla Cleo nie ma zabezpieczenia nie do złamania a Doktorek mistrz w medycznym fachu. Wszyscy cholernie uzdolnieni i mający cholernie na bakier z prawem. Reiji wykorzystywał ich do swoich celów, a potem oddawał w ręce policji, aby zatuszować swoje szemrane interesy. Naturalnie na przesłuchaniach próbowali obarczyć go winą, ale skorumpowani policjantom zawsze jakoś dziwnym trafem znikały akta i inne dowody- Dość łatwo można było się już zorientować, że ich motyw był prosty. Chodziło tak naprawdę o zemstę o nic więcej.

Kana Nakamura - 2020-11-15 18:18:14

Kana wpatrywała się w plecy chłopaka obserwując jak ten ponownie schodzi po schodach, a później najpewniej przechodzi przez jej pokój, aby wrócić do mieszkania. Sama nie bardzo wiedziała co miałaby o tym wszystkim na chwilę obecną myśleć. Dio chociaż wydawał się jej dość sympatycznym gościem to kompletnie nie przekonywał jej swoim optymizmem. Chociaż może to było właśnie to czego im brakowało od dłuższego czasu. Blondynka posiedziała przez jeszcze chwilę na dachu wpatrując się w zasypiające miasto. Dopiero kiedy i ją dopadło znużenie postanowiła pójść w ślady Dio i wrócić do domu.
W pokoju dziewczyny panował już półmrok, który tworzyła jedna lampka stojąca samotnie na biurku po którym walały się różne kartki i karteczki, jakieś notesy oraz inne skarby w których nikomu nie chciałoby się nawet grzebać. Ściany pokoju niegdyś musiały być pokryte naprawdę ładną tapetą, teraz po niej pozostały jedynie jakieś smętne kawałki, które zwisały ze ścian. Nieopodal drzwi stała niewielka szafa z której wymykało się kilka ubrań. Na środku pokoju stało pojedyncze łóżko na które Kana legła ciężko. Zdjęła z głowy czapkę i przyglądała się jej uważnie z lekkim uśmiechem.
-Co z tobą jest nie tak...- Mruknęła sama do siebie. Nie często spotykało się takie osoby jak Dio nie często również spotykało się byłych pracowników korpusu. Ostatecznie blondynka odłożyła czapkę na stolik nocny obok siebie i wtuliła głowę w poduszkę zasypiając niemal od razu.
Nowy dzień powitał ich chmurami i deszczem, który od czasu do czasu uderzał w szyby mieszkania. Kana drgnęła lekko na łóżku uchylając niechętnie powieki ukazując tym samym swoje czerwone tęczówki. Rozejrzała się po pokoju. Przez chwilę miała dziwne wrażenie, że to wszystko co wczoraj miało miejsce było jakimś wyjątkowo dziwnym snem. W tej chwili przypomniała sobie, jednak o czapce. Skierowała szybko głowę w stronę stolika nocnego a jej powieki otworzyły się szerzej, kiedy odkryła, że ta nadal tam spoczywała.
-JESTEM GŁODNY!- Usłyszała krzyk Lace'a, który jak każdego poranka użalał się nad tym, że nie ma w tym domu nic do jedzenia.
-Zeżarłeś już wczorajszą kolację i resztki które był w lodówce nie mamy...- Rozległo się głuche uderzenie a głos Doktorka nagle ucichły. Kana jedynie przewróciła oczami i westchnęła ciężko dźwigając się z łóżka. Przeciągnęła się leniwie zmierzając w stronę drzwi wyjściowych. Nacisnęła na ich klamkę, a drzwi ustąpiły jej wypuszczając z pokoju. Jej blond włosy sterczały w różne strony lekko potargane a zaspane spojrzenie omiotło kuchnię w której jak gdyby nigdy nic Lace i Doktor okładali się łapami po głowie.
-W TYM DOMU NIE MA NIC DO JEDZENIA- Wykrzykiwał Lace raz po raz
-BO WSZYSTKO WYJADASZ, WYPRUJE Z CIEBIE FLAKI I NIMI CIĘ NAKARMIĘ- Na blondynce jak i na Cleo, która siedziała przy stole z telefonem nie robiło to najmniejszego wrażenia. Widocznie wszyscy już przywykli do takich początków dnia.
-Dzień dobry- Powiedziała zasiadając do stołu i opierając głowę na dłoniach. Odpowiedziała jej, jednak cisza przerywana walką tej dwójki.

Kana Nakamura - 2020-11-15 19:17:26

Zaprowadzenie spokoju w tej grupce jak się okazało nie było wcale takie łatwe. Byli zupełnym przeciwieństwem drużyny do której najpewniej przywykł Yusaku. Lace i Doktorek nie przerywali swoich przepychanek nawet w chwili, kiedy mężczyzna ogłosił, że ma im coś ważnego do powiedzenia. Cleo nadal stukała w ekran telefonu a Kana...kana rozmasowywała sobie jedynie skronie przymykając lekko oczy. Dotarły do niej słowa Yusaku, ale już na dzień dobry została poirytowana tym jak reszta nie przejęła się tym.
-ZAMKNĄĆ SIĘ!- Krzyknęła zrywając się z krzesła tak gwałtownie, że to aż zachwiało się i upadło z impetem na zakurzoną podłogę. Zaciśnięta w pięść dłoń dziewczyny zaczęła lecieć prosto na stół, a kiedy spotkała się z nim ten aż zadrżał w lęku. W pomieszczeniu zrobiło się dość cicho gdyż wszyscy skierowali wzrok na blondynkę, która wzięła głęboki wdech i jak gdyby nigdy nic podniosła krzesło i ponownie na nim usiadła posyłając w stronę Yusaku lekki uśmiech, który miał zachęcić go do zdradzenia im planu, jaki udało się mu wytworzyć.
-Wystarczyło mi powiedzieć...- Zaczął Lace, ale Kana pod stołem kopnęła go prosto w kolano doprowadzając do tego, że chłopak jęknął głośno i przymknął w bólu powieki. Blondynka wróciła spojrzeniem na Yusaku wsłuchując się w dalszą część planu. Wszyscy co jakiś czas kiwali głowami dając jasno do zrozumienia, że pojmują co mają robić.
-Wszystko fajnie pięknie, ale jest jeden...tyci problemik- Odezwał się po raz kolejny Lace odsuwając się odrobinę od stołu w obawie, że Kana na nowo zechciałaby dać mu jasno do zrozumienia, że nikogo nie interesuje to co ma do powiedzenia. Cleo, Doktor oraz Lace skierowali spojrzenia na Kanę która drgnęła lekko. Zaczęła się rozglądać po kuchni zupełnie tak jakby liczyła na to, że znajdzie tutaj jeszcze jedną osobę, która została nazwana tym potencjalnym problemem.
-mam rozumieć, że chodzi o mnie?- Mruknęła wskazując na siebie palcem, a wszyscy jak jeden mąż pokiwali głową.
-A co ze mną nie tak?- Zadała kolejne pytanie. Lace chciał na nowo odpowiedzieć, ale tym razem to Doktor go uprzedził.
-My wszyscy za nasze wyskoki dorobiliśmy się przynajmniej podwójnego dożywocia. To nie będzie napad na jakiś kiepski bar. Nie wystarczy pomachać tylko bronią- Krótko mówiąc każdy tutaj oprócz Kany był doświadczony w tego typu skokach. Łamanie prawa dla nich to chleb powszedni. I Dio mógł połączyć fakty. Kana wczoraj wspominała tylko o tej trójce. Wspomniała, że mają na pieńku z prawem, ale o samej sobie nie powiedziała ani słowa.
-Bezpieczniej Blondi będzie jak zostaniesz w domu- Odezwał się Lace i odchylił się na krześle bujając się lekko na jego nogach. Kana zmarszczyła brwi i spuściła lekko głowę.
-Przecież mówiłam...- Zaczęła, ale tym razem Cleo uniosła dłoń uciszając ją.
-To nie zabawa. Dla ciebie po tej akcji nie będzie już odwrotu- Chociaż była to dziwna grupa, która miała specyficzne relacje to najwyraźniej na swój sposób chcieli zadbać o to z ich punktu widzenia najsłabsze ogniwo.
-Już od dawna nie ma odwrotu- Odpowiedziała i omiotła wzrokiem wszystkich tu zebranych.
-Idę z wami i koniec- Oznajmiła ostatecznie dając jasno do zrozumienia, że nie ugnie się pod nikim.

Kana Nakamura - 2020-11-15 20:06:01

-Cleo- Odparła dziewczyna odrywając na chwilę wzrok od telefonu. Nie lubiła, kiedy ktoś przeinaczał jej imię a najwyraźniej musiało się to dziać dość często.
-I nie do końca zgadłeś- Odparł Lace po czym sam wyciągnął telefon z kieszeni. Otworzył klapkę po czym wykonał gdzieś kilka telefonów rozmawiając z kimś dość zaciekle próbując załatwić jakiś sprzęt, którym udałoby się im ujechać trochę więcej niż jedną przecznicę. Ostatecznie coś chyba udało się ugadać, ponieważ chłopak schował telefon z wyraźnie zadowoloną z siebie miną. Wstał z krzesła i przeciągnął się. Chwycił z wieszaka swoją skórzaną kurtkę, którą szybko narzucił na ramiona.
-Jeden znajomy ma fajny wóz. Odwiedzę go- Odparł wychodząc z mieszkania bez chociażby słowa wyjaśnienia. Kana i Doktor westchnęli cicho wpatrując się w zamknięte drzwi.
-Czy on zawsze musi tak szpanować?- Kana wzruszyła jedynie lekko ramionami. Sama sobie już od dłuższego czasu zadawała to pytanie, ale jak na złość odpowiedzi nie znalazła do tej pory.
-Lace swego czasu handlował niemal wszystkim. Prochy, nielegalne auta, czy sprowadzanie zwierząt z zagranicy. Od czasu, kiedy Reiji go wykiwał stracił większość kontaktów, ale parę wiernych ludzi mu zostało- Wyjaśniła Kana. Chociaż sama nadal nie zapatrywała się zbyt chętnie na ich pomoc, to w pewien sposób była im wdzięczna. W końcu nie musieli tego robić.
-Weszłam na stronę banku. Ich zabezpieczenia niemal nie istnieją. Włamanie się im do sytemu to jak zabranie dziecku lizaka- Odezwała się w końcu po chwili milczenia Cleo. Kana w tym czasie odprowadziła Dio wzrokiem do drzwi, a potem ponownie spojrzała na Yusaku.
-Mam złe przeczucia- Odezwała się cicho i przyłożyła dłoń w okolice swojej przepony czując jak wielka bryła lodu nagle opadła jej na samo dno żołądka. Chyba ona sama zdała sobie dopiero sprawę z tego co mieli własnie zrobić. Nie mniej nie miała najmniejszego zamiaru się wycofać
Lace wrócił po nie całej godzinie a na jego ustach nadal gościł ten sam wnerwiający uśmiech. Kręcił kluczykiem na palcu jednej dłoni, która była odziana w czarne rękawiczki.
-Wyjrzyjcie przez okno- Powiedział, a kiedy faktycznie wszyscy podeszli do okna ich oczom ukazał się błyszczący czerwony samochód wyścigowy. Kana otworzyła szerzej oczy a Doktorek odwrócił się w stronę chłopaka.
-Może i upierdliwa z ciebie gnida, ale jedno ci trzeba przyznać. Nie opierdzielasz się w robocie- Lace wzruszył jedynie ramionami dając tym samym wszystkim jasno do zrozumienia, że on przecież doskonale zdaje sobie sprawę ze swojej wspaniałości i zasiadł na kanapie.
-A Dio? nie powinien już wracać?- Zapytała się Kana zdając sobie sprawę, że brakowało jeszcze jednej osoby.

Kana Nakamura - 2020-11-15 21:52:17

Cleo kiwnęła głową bez większych emocji i poszła do swojego pokoju z którego przyniosła laptopa. Położyła go na stole i zaczęła przeglądać oferty w internecie.
-Z naszym szczęściem wybierze nam stroje z jakiegoś durnego serialu- Mruknął Lace, ale czy w tym wypadku było to istotne. Ważne, aby podczas napadu nikt ich nie rozpoznał. Chociaż tej trójce najpewniej było już wszystko jedno.
-Ja prowadzę- Zakomunikował chłopak i chwycił mocno w dłoń kluczyki od auta po czym razem z Yusaku zszedł na dół. Auto w środku było zadbane i mogłoby się wydawać, że pachnie nowością. Lace widocznie uznał, że jeżeli mają już napadać na jakiś bank to powinni to zrobić z klasą.
-Dobra, a teraz...- Zaczął i dodał trochę więcej gazu ruszając z piskiem opono spod mieszkania.
-Coście za jedni tak naprawdę. Czemu były pracownik korpusu nagle zbacza na taką ścieżkę?- Zapytał się wyraźnie zaintrygowany relacją Yusaku oraz Dio
Polecenie, które otrzymała Kana było dość proste. Dlatego też dziewczyna zgodziła się na to z ochotą kiwając lekko głową. Ubrała swoją jeansową kurtkę i wyszła czym prędzej z mieszkania schodząc po schodach jak najszybciej na sam dół.
-Zaraz...kasyna...- Wystarczyła jej chwila, kiedy podniecenie otrzymanym zadaniem opadło, aby zdała sobie sprawę z tego, że kasyn w mieście jest przecież od cholery. Zajrzenie do nich wszystkich zajmie trochę czasu. Dio z tego co sama zdążyła już wywnioskować nie należał do osób, które chodziły utartymi ścieżkami. Więc jeżeli faktycznie siedział w kasynie z jej szczęściem znajdował się na drugim końcu miasta.
-Szlag...- Przeklęła głośno i chciał czy nie ruszyła przed siebie rozczesując przy okazji palcami swoje włosy, których nawet nie zdążyła jeszcze uładzić. Faktycznie dziewczyna wchodziła do różnych kasyn i rozglądała się za sylwetką Dio. Nie był on szaraczkiem i wtopić się mu w tłum było raczej dość trudno. Niestety szczęście jej nie dopisywało i nigdzie go nie mogła znaleźć.
-Niech ja cię dorwę- Mruczała co jakiś czas sama do siebie, aż w końcu dobiegła do jakiegoś parku w którym postanowiła na chwilę się zatrzymać, aby złapać trochę oddechu. Oparła się o most, który został wybudowany nad pobliskim oczkiem wodnym i zaczęła obserwować pływające na wodzie kaczki. Na chwilę tylko uniosła głowę i dostrzegła go...siedzącego jak gdyby nigdy nic i jedzącego śniadanie. Blondynka zacisnęła usta w wąską linię i ruszyła prosto w jego stronę niczym wściekły byk.
-To ja cię szukam...- Mruknęła i podniosła szyszkę z ziemi i cisnęła nią prosto w niego
-Po całym mieście, biegam po kasynach gdzie muszę uciekać przed rozbieganymi łapami jakiś napaleńców, a ty sobie tutaj siedzisz jak gdyby nigdy nic- Wysapała i oparła się plecami o pobliskie drzewo schylając się lekko w dół. Złapała się za bok w którym coś kuło ją niemiłosiernie.
-Daj mi złapać oddech a nakopie ci do dupy- Dodała siląc się na ostrzegawczy ton. Zadyszka, jednak skutecznie jej to uniemożliwiła.

Kana Nakamura - 2020-11-15 23:53:45

Lace wydawał się być wyraźnie niezadowolony z takiej a nie innej odpowiedzi. Był tym w drużynie, który musiał wszystko wiedzieć. Może było to spowodowane tym, że w przeszłości miał tak wiele wtyków, i ludzi pod sobą. Musiał interesować się życiem innych. W przeciwnym razie nie znalazłby się w tym miejscu w którym był obecnie.
-Nie masz powodów by mi ufać, a jednak wsiadłeś ze mną do jednego auta- Odezwał się a na jego ustach pojawił się złośliwy uśmiech. Dodał odrobinę więcej gazu, po czym gwałtownie skręcił kierownicą skręcając tym samym ostro samochodem prosto w uliczkę, która została wskazana wcześniej przez Yusaku. Trudno było nie oprzeć się myśli, że Lace był człowiekiem, który gdyby został zmuszony wjechałby tym autem do jeziora tylko po to, aby pociągnąć za sobą na dno nielubianą osobę. Bywał narwany i częściej myślał siłą mięśni niż własnym mózgiem. Po dojechaniu pod wskazany adres i wejściu do środka Lace od razu oparł się o ścianę budynku i wsłuchiwał się uważnie w rozmowę tej dwójki. Taka spontaniczna szczerość biednego "uczciwego" sprzedawcy pomagała chłopakowi dopasowywać do siebie kolejne części układanki. Układanki, która zasiewała ziarno niepewności oraz wzbudzała na nowo pytanie, czy tej dwójce można ufać. Zostali, jednak już wciągnięci w to wszystko i Lace jedyne co mógł to poszedł za dwójką mężczyzn do piwnicy, gdzie jego oczom ukazał się istny arsenał broni.
-Niech mnie...- Powiedział cicho rozglądając się dookoła. Nawet on ze swoimi znajomościami nigdy nie zdobył takiej ilości zapasów, a robił co mógł. Nie był to, jednak czas ani miejsce na podziwianie nowych karabinów, które zostały wypolerowane na wysoki połysk. Trzeba było się spinać i tak też robili a przynajmniej do momentu, aż Yusaku nie posunął się do pewnego czyny. Lace odwrócił się i spojrzał jak ten okłada biedaczka łopatą. Coraz to świeże plamy krwi spadały na ziemię, a twarz mężczyzny przestawała przypominać twarzy ludzkiej. Lace nie wyglądał na przejętego tym widokiem. Był przyzwyczajony do przemocy, którą sam najpewniej nie raz i nie dwa stosował.
-Łał czy pracownicy korpusu nie powinni być bardziej...- Urwał na chwilę szukając odpowiedniego słowa
-Dobrzy?- Zakończył ze złośliwym uśmieszkiem po czym wrócił ponownie do pakowania broni do toreb, które po wypełnieniu zasunęli i na rzucili na plecy. Torby spoczęły na tylnym siedzeniu auta, a oni odjechali z piskiem opon wracając do domu
Kana zaczęła wodzić wzrokiem za zawiniątkiem, które było jej przesuwane przed oczami raz po raz. Spojrzała na chłopaka spodełba i chciała już coś powiedzieć, zrobić mu jakieś kazanie, ale głośne burczenie w brzuchu wyprowadziło ją z tego jakże wojowniczego nastroju. No tak nie zdążyła jeszcze nic zjeść, bo nic w domu nie było
-Dawaj to- Mruknęła siląc się na nadal obrażony głos, ale wystarczyło, aby odwinęła tortille i wgryzła się w nią a cały zły nastrój nagle z niej uleciał. Może pod tym względem była stereotypową dziewczyną. Kiedy jest wściekła wystarczy rzucić w nią jedzeniem.
-Polubiłeś człowieka po jednym dniu znajomości?- Odparła w końcu przełykając to co miała w buzi. Było to dla niej dziwnie nie zrozumiałe oraz niespotykane. Przeważnie i ona oraz ta druga osoba potrzebowały więcej czasu, aby stwierdzić, że się lubią.
-Ale ja też ciebie polubiłam. Ten twój irytujący optymizm...- Urwała na chwilę zastanawiając się nad tym jakie zakończenie tej myśli byłoby najlepsze.
-Jest dziwnie pokrzepiający- Pozostawało pytanie czy Dio naprawdę był optymistą, czy tylko na takiego siebie kreował. Może tak naprawdę nie był tak radosny jak siebie przedstawiał. Może wmawiał to ludziom a oni zrobili za niego resztę.
-Fakt...przygotowują się- Dodała i uśmiechnęła się lekko. Nie łudziła się, że ktoś nagle zleci jej nie wiadomo jak ważne zadanie.
-Po zajrzeniu do czwartego kasyna zorientowałam się, że Yusaku chciał mnie się pozbyć- Chociaż na jej ustach jawił się uśmiech to po wypowiedzeniu tych słów na chwile przygasł, a ona sama zrobiła dość dziwny grymas. Czy często tak bywało, że ludzie po prostu dawali jej jakieś głupie zadania, aby nie pałętała się pod nogami.

Kana Nakamura - 2020-11-16 00:53:22

Kana uśmiechnęła się blado. Mimo to doceniała jego chęć pocieszenia jej. Dlatego też postanowiła, że nie ma sensu dłużej zastanawiać się na ile to zadanie, które otrzymała miało na celu pozbycia się jej. Dojadła resztę tortilli czując, że przypływają jej nowe siły. Wstała więc spod drzewa a papierek wyrzuciła do kosza.
-A to już zależy jak ładnie poprosisz- Chociaż sama nigdy nie robiła sobie na głowie warkoczy, to kiedyś miała tę okazje i  nauczyła się je zaplatać. Naturalnie nie mogła się zgodzić od tak bo nie była by wtedy sobą. Kana i Dio ruszyli w końcu prosto do domu. Tym razem na szczęście udało się im nie zboczyć ze żadnej ścieżki, a właśnie o to blondynka się martwiła. Czy jej towarzysz nagle nie wpadnie na jakiś inny pomysł i nie pobiegnie przed siebie w bliżej nieokreślonym kierunku. Cóż może wizja tego, że jego włosy zostaną wreszcie ujarzmione sprawiła, że chłopak musiał ocenić co jest dla niego priorytetem. Tak czy inaczej w domu czekała na nich Cleo, która machnęła jedynie krótko ręką i wróciła do przeglądania sieci. Kana nie zdążyła nawet dobrze przekroczyć progu domu, gdyż nagle nastała ciemność. Blondynka sięgnęła dłońmi do swojej twarzy i zdjęła z niej koszulkę Dio, który już nurkował pod zlewem.
-Jak ty mnie irytujesz...- Mruknęła sama do siebie wchodząc ostatecznie do mieszkania a jego bluzkę położyła na jednym z krzeseł. Za przybyciem reszty ich kompanów nie musieli czekać długo. Do mieszkania wszedł Yusaku oraz obładowany torbami uśmiechnięty od ucha do ucha Lace. Torby z głośnym hukiem spoczęły na podłodze a ich zawartość była wyciągana przez Lace i wciskana w ręce członków ich małego planu. W dłoniach Kany spoczął prosty pistolet, który z resztą nawet jej odpowiadał. Obejrzała go kilka razy z różnych stron i kiwnęła lekko głową.
-Dalej podtrzymujesz...- Urwał, bo dziewczyna położyła z hukiem na stole broń i wbiła w chłopaka wzrok.
-Przestańcie...nie jestem cholernym dzieckiem. Jeżeli wam nie odpowiada moje towarzystwo...- Tym razem to ona urwała, bo poczuła na swoim ramieniu czyjąś dłoń.
-Odpowiada spokojnie- Kana wypuściła ze świstem powietrze z płuc i opadła na pobliskie krzesło. Nie liczyła na to, że ktoś zrozumie jej pobudki, ba nawet od nikogo tego nie wymagała. Jednak jedyne czego chciała to tego, aby każdy był w stanie zaakceptować jej decyzję.
-No dobra...wejdziemy do banku, porobimy zamieszania. Kto zostaje z zakładnikami, a kto idzie do skrytek?- Zaczął nowy temat Lace. Temat, który był dość ważny. Podzielenie grupy i przydzielenie każdemu jednego ważnego zadania.
-Jeżeli ktoś wezwie policje ta przyjedzie ze wsparciem, kiedy tylko dowiedzą się, że napastnicy są uzbrojeni. Na akcje macie jakieś dwadzieścia minut w porywach dwadzieścia pięć- Wyjaśniła Cleo po czym odwróciła laptopa tak, aby każdy mógł widzieć co się na nim znajduje. Był to plan banku do którego właśnie mieli zamiar się włamać
-Tu macie główne wejście i hol. Na środku jest recepcja, a po bokach stoliki dla petentów. Skrytki znajdują się w podziemiach, więc tymi korytarzami dotrzecie do windy. Ta konkretna winda działa na specjalny kod, który zna tylko jedna osoba- Dokończyła po czym przełączyła plan i wskazała na pokaźny pokój, który był gabinetem.
-Prezes banku. To on jest celem. Musi was tam przynajmniej wprowadzić. Potem będzie bezużyteczny- Zakończyła i odchyliła się na krześle uśmiechając się lekko. Cleo jak widać przez cały ten czas nie próżnowała tylko zdobywała informacje o miejscu do którego mają wejść, a znając jego rozkład nie powinno być to tak trudne.

Kana Nakamura - 2020-11-16 10:30:48

Kana słuchała całego planu a z każdym kolejnym słowem mina jej rzedła. Zaczęła sobie zdawać sprawę z tego, że naprawdę zrobią skok na bank. O tyle o ile jakiś czas temu to wszystko wydawało się być jej tylko jakimś żartem, to teraz okazywało się, że naprawdę chcą to zrobić.
-Dobry plan, krótki, prosty w realizacji...co może pójść nie tak- Odezwała się przełykając głośno ślinę. To byłaby pierwsze jej tak poważna akcja. Gdyby jeszcze ktoś jej kilka lat temu powiedział, że będzie uczestniczyć w napadzie na bank, pewnie by taką osobę wyśmiała i odesłała do wariatkowa. Niestety w jej życiu nastały takie, a nie inne czasy do których musiała się dostosować.
-Ja przygotuje apteczkę na wypadek gdyby trzeba było was poskładać- Odezwał się Doktor po chwili milczenia. Jak już pewnie każdy się zorientował on robił tutaj głównie za oprawę medyczną. W tego typu drużynach ktoś kto zna się na medycynie był na wagę złota.
-Jeszcze jedno- Odezwała się i wyciągnęła z torebki kilka małych słuchawek, które położyła na stole.
-Dzięki temu będziemy cały czas w kontakcie. Przy odrobinie szczęścia uda mi się włamać do sieci kamer i będę miała podgląd na cały budynek- Cleo naprawdę podeszła do tej misji na poważnie. Z resztą nie ma co się dziwić. Z tego co Kana wspominała wcześniej każdy z nich miał już doświadczenie w nielegalnych działaniach. Dlatego też nic dziwnego, że każde z nich podeszło do tej sprawy poważnie.
-A stroje są leżą na kanapie- Dodała Cleo wskazując głową w stronę rzeczonej kanapy na której faktycznie spoczywały czerwone kombinezony oraz bandany.
-To jedyne sensowne rzeczy, które mogłam załatwić na tu i teraz- Wzruszyła lekko ramionami po czym wróciła do stukania w klawiaturę laptopa.
-Chodźmy na pizze- Odezwał się Lace rzucając tym samym propozycję lokalu do którego mogliby się udać
-Jesteśmy spłukani...zapomniałeś?- Wspomniała Kana ostudzając lekko zapał chłopaka. Jeżeli ten skok im się uda, życie może się odmienić, ale na razie nadal znajdowali się w tej samej szarej zwykłej rzeczywistości w której nie mieli grosza przy duszy.

Kana Nakamura - 2020-11-16 14:22:31

Finansowo tej dziwnej grupce zdecydowanie się nie układało najlepiej. Na co więc w takim układzie wydawali pieniądze, że często ledwo starczało im na jedzenie, a czasami nawet i na to brakowało. Czyżby Kana tak samo jak i cała reszta trochę przeliczyli się w tym ile cała misja będzie ich kosztować. Kto wie może z początku lepiej im się wiodło. Dlaczego więc nie pomyśleli o tym, aby nie przywłaszczyć sobie odrobiny cudzych pieniędzy. Może byli po prostu zbyt skupieni na celu.
Ostatecznie wszyscy zgodzili się pójść wspólnie na obiad, albo późne śniadanie. Blondynka trochę źle się czuła z faktem, że po raz kolejny ktoś będzie płacił za jej jedzenie, ale nauczona też życiem wiedziała, że w takich chwilach nie ma co wybrzydzać, ani też stawiać czynnego oporu. Nie wiadomo w końcu jak ich przyszłość się potoczy, i kiedy znowu będą mogli pozwolić sobie na zjedzenie czegoś normalnego. Cała grupka zasiadła w pizzeri i każdy zamówił sobie to na co ma ochotę. Rozmowy toczyły się w najlepsze. Jedyna Kana popijała sobie wodę, którą zamówiła i lustrowała Yusaku wzrokiem zastanawiając się nad czymś intensywnie.
-Ile chcecie w zamian?- Zapytała się w końcu, kiedy myśli w jej głowie ułożyły się w jakiś jeden logiczny ciąg.
-Nie uwierzę, że jesteście instytucją charytatywną, która od czasu do czasu postanawia bezinteresownie komuś pomóc- Przeważnie było tak, że jeżeli nie było wiadomo o co chodzi to chodziło o pieniądze. Skok na bank, zwinięcie sporej sumki i oni by nie wyciągnęli po chociaż część tej sumy ręki. Cleo, Lace i Doktor oderwali się od swoich talerzy i spojrzeli najpierw na Yusaku a potem na Dio. Oni sami najwyraźniej w tym amoku wizji niezłego zarobku zapomnieli o tak banalnej i oczywistej rzeczy.
-Fakt sam się z czymś takim nie spotkałem nigdy. Czego chcecie w zamian?- Nie często się zdarzało, aby Lace i Kana się w czymś zgadzali. W tym wypadku udało się i obydwoje najwyraźniej mimo wszystko nie do końca wierzyli w to, że ktoś może być bezinteresowny.
-Tylko nie mówcie, że przestępcy powinni sobie pomagać. Za dużo razy to słyszałam, aby uwierzyć te bajki- Dodała i odchyliła się w tył opierając się o oparcie krzesła na którym siedziała. Nadal im nie ufali tak jak ufali mimo wszystko sobie samym. Były pracownik korpusu i przestępca nadal było dziwnym połączeniem, które nie zostało w żaden sensowny sposób wyjaśniony.

Kana Nakamura - 2020-11-16 15:32:13

Kana jak i reszta towarzystwa nie spodziewała się tak poważnej odpowiedzi. Nawet Lace, który słynął ze swojego talentu do podważania słowo każdego człowieka tym razem po prostu się przymknął. Kana natomiast spuściła jedynie lekko głowę, a blond pasemka opadły jej na twarz przysłaniając tym samym lekkie rumieńce. Doktor spojrzał na nią i westchnął cicho. Krepująca cisza i napięta atmosfera na nowo dała o sobie znać.
-Nie chciała ciebie obrazić- Zaczął spokojnie połykając ostatni kęs pizzy po czym wytarł sobie usta papierową serwetką.
-To wszystko przez...- Urwał, bo Kana szturchnęła go jedynie lekko w bok dając tym samym jasno do zrozumienia, aby nie kontynuował.
-Zamknij się...- Doktor tak jak Kana prosiła przymknął się i odwrócił głowę w stronę okna skupiając się na ludziach, którzy ich mijali.
-Te pieniądze ułatwią nam działanie. Może nawet się nam uda. Co zrobicie jak nasz plan się nam powiedzie?- Zapytał się zaciekawiony, ale nim ktoś zdążył się odezwać Lace już kontynuował dalej swój wywód.
-Ja może wyjadę do innego miasta i tam spróbuję rozkręcić jakiś interes- Teoretycznie już teraz przecież każdy z nich mógł się rozejść w swoją stronę. Ciekawe było to jak jeden wspólny wróg potrafił zjednoczyć ludzi, którzy na pierwszy rzut oka nigdy by sie nie spotkali
-Ja wyjadę za granicę. Otworzę tam własny sklep z częściami komputerowymi- Trudno było sobie wyobrazić to czy zdemoralizowany człowiek był w stanie faktycznie rozpocząć nowe życie. Życie, które nie było związane z przestępstwami.
-Ja otworzę własną klinikię- Spojrzenia ostatecznie spoczęły na blondynce, która uniosła lekko głowę aby spojrzeć na swoich towarzyszy.
-Ja...- Zaczęła cicho
-Oddam się w ręce policji- Zakończyła i mimo wszystko na jej ustach pojawił się lekki uśmiech. Kana wydawała się mieć już bardzo jasno nakreślony scenariusz tego jak cała ta historia się kończy. Tylko dla niej nie było tam szczęśliwego zakończenia.
-No daj spokój...na pewno jest coś co byś chciała zrobić po tym wszystkim- Odezwał się Lace wyraźnie zszokowany postawą Kany. Dziewczyna pokręciła jedynie przecząco głową
-Nie...mam jeden cel do którego dążę i tylko na tym mi zależy- Dokończyła po czym dopiła resztkę wody.

Kana Nakamura - 2020-11-17 13:22:56

Wzmianka o małżeństwie sprawiła, że Kana przewróciła jedynie oczami dając tym samym jasno do zrozumienia, że małżeństwo nie jest raczej jej priorytetem. Ba nawet nigdy o tym nie myślała. Już jako mała dziewczynka nie snuła takich planów nie przyszłość. Nie wyobrażała siebie w białej sukni oraz w welonie. Nie nadawała się do szczęśliwego rodzinnego życia, a opiekunka domowego ogniska z niej byłaby kiepska. Nie kontynuowała więc już dalej rozmowy na temat swoich planów na przyszłość. Wiedziała, że dla każdego przy tym stole ten pomysł był kontrowersyjny. Ale Kana mocno wierzyła w to, że każdy ma swoje życie i każdy może w nim podejmować takie decyzje jakie uważa za słuszne.
Kiedy wszyscy dojedli a rachunek został opłacony przyszedł czas na wzięcie się ostro do pracy. Po powrocie do domu rozpoczęto rozdawanie broni, oraz strojów. Czerwone kombinezony chciał nie chciał były na każdego odrobinę za duże, ale każdy doszukał się w tym jakiś pozytywów. Nic nie będzie im krępować ruchów. Cleo zniosła do kuchni ze swojego pokoju najróżniejsze urządzenia, które miały służyć jej jako pomoc przy hakowaniu niektórych systemów. Kuchnia stała się sterownią całej misji. Doktor zaszył się u siebie w pokoju mówiąc, że idzie sprawdzić zapasy i przygotować ewentualne szwy. Nikt naturalnie nie zakładał, że dojdzie do ostrej strzelaniny, ale Kana jak i reszta jej towarzyszy byli nauczeni tego, że jedyne czego można się spodziewać to niespodziewanego.
-Wszyscy gotowi, każdy zna plan i swoje pozycje?- Zapytał się i spojrzał na każdego z osobna. Lace zaparkował samochód nieopodal domu, aby szybko mogli wejść do środka i jeszcze szybciej odjechać spod domu, co też z resztą uczynili. Kana od razu władowała się na tylne siedzenie i włożyła słuchawkę do ucha.
-Słychać mnie?- Odezwał się głos Cleo u każdego w słuchawce.
-Tak głośno i wyraźnie, jak zwykle- Odparła blondynka. Droga minęła im bez większych przygód. Kana przyglądała się mijanym ludziom i innym autom. Myśl, że ci wszyscy których mijali nawet nie zdawali sobie sprawy z tego kto właśnie na ułamek sekundy przeciął ich drogę, oraz jaki mieli zamiar sprawił, że na jej ustach pojawił się lekki uśmiech. Lubiła być anonimowa.
Bank pod który podjechali nie był jednym z tych okazałych budynków, które pokazywali w filmach akcji. Mimo to Kana czuła jak serce zaczynało jej bić coraz szybciej. Do tej pory takie rzeczy widywała tylko na filmach, ewentualnie w grach ale nigdy nie sądziła, że któregoś dnia sama stanie się bohaterką jednego z takich napadów.
-Dobra, w środku jest dość spokojnie. Nie więcej niż dziesięciu petentów oraz kilku pracowników. Wejdźcie spokojnie. Dio i Lace idźcie od razu za recepcje w prawo i schodami do góry. Na końcu korytarza jest gabinet prezesa- Instrukcje były dość jasne. Kana wzięła głębszy wdech aby opanować lekko drżące ręce. Przez chwilę jej ciało wysłało nawet sygnał do tego, aby zrobić taktyczny odwrót i odpuścić, ale ona już podjęła decyzję. Nie było miejsca na wycofanie się. Wszyscy wyszli z samochodu trzaskając głośno drzwiami i ruszyli w stronę banku. Kana wyciągnęła swoją broń, ale mimo to nie wystrzeliła z niej od razu. Czekała na znak Yusaku. Nie ma co się dziwić blondynka nie wiedziała jak się w takiej sytuacji zachować. Lace, jednak się nie ograniczał. Wyciągnął broń i strzelił w powietrze kilka razy, aby zwrócić na siebie uwagę. To zmusiło i dziewczynę i pewnie Yusaku to wyciągnięcia swojej broni.
-Proszę o uwagę. Pragnę wam wszystkim pogratulować zostania zakładnikami. Tak to napad. Nie radzę, jednak kombinować ani próbować wzywać policji- Lace najwyraźniej czuł się w tej chwili jak ryba w wodzie. Kręcił się po sali wymachując bronią przed twarzami ludzi chcąc ich tym samym jeszcze bardziej nastraszyć.
-Moja koleżanka ma niezłego cela, a jej kolega...cóż jest jeszcze gorszy. Państwo sobie tutaj w spokoju poczekają, a my zrobimy co mamy zrobić i znikamy. Przy odrobinie współpracy każdy dostanie to czego chce- Zakończył swój wywód po czym kiwnął głową w stronę Dio i ruszyli tak jak Cleo im poleciła. Kana stała pewnie na nogach trzymając broń wycelowaną raz w jakąś kobietę, a potem w mężczyznę. Lawirowała tak po korytarzu upewniając się, że nikomu nic głupiego nie przyszło do głowy.
-Lace, Dio uważajcie przed wami trzech strażników. Jak chociaż jeden ucieknie wezwie resztę-Zakomunikowała Cleo sterując już widocznie kamerami na korytarzu.

Kana Nakamura - 2020-11-17 14:39:38

Kana wiedziała jak powinna się zachowywać, co mogła zrobić, a czego nie. Faktem, jednak było, że dość łatwo można było ją wybić z rytmu. Wystarczyło jedno działanie, które dość mocno wykraczało po za z góry założony przez nią plan i traciła skoncentrowanie, co też skutecznie uniemożliwiało jej podejmowanie dalszych działań. Yusaku miał rację. Gdyby nie pozwoliła na odwrócenie uwagi przez Dio teraz nie musieliby napadać na bank. Kątem oka zauważyła jak jakaś kobieta próbuje dostać się do swojej torebki, która leżała nieopodal niej. Blondynka odwróciła się szybko i strzeliła w jej torebkę, która pod wpływem siły lotu pocisku przesunęła się dalej po podłodze. W przeciwieństwie do Yusaku, Kana nie zdzierała sobie strun głosowych. Spojrzała po prostu na kobietę i machnęła w jej stronę bronią przywołując tym samym do siebie. Chwilę jej zajęło nim się podniosła z ziemi i bardzo powoli na ewidentnie drżących nogach podeszła do Kany.
-Siadaj pod kolumną- Poleciła ją i pchnęła w stronę jednej z okazałych kolumn.
-Jeżeli ktoś z was chociażby drgnie ona zginie. Będziecie mieć ją na sumieniu- Zagroziła po czym faktycznie wycelowała bronią prosto w głowę kobiety. Wiedziała jak działała psychologia tłumu. W takich chwilach niezwykle łatwo było wmówić komuś, że to wszystko jego wina, a nikt przecież nie chciałby mieć nikogo na sumieniu.
Strażnicy zaskoczeni nie stawiali większego oporu. Padali jeden po drugim jak muchy.
-Zostawiłbyś też coś dla mnie- Powiedział Lace wyraźnie zawiedziony tym, że Dio sam rozwiązał ich mały problem.
- Prosto i pierwsza w lewo i końcem korytarza- Zdradziła dalszą drogę do gabinetu prezesa, która jak się okazało była już czysta. Drzwi po odstrzeleniu zamka nie stawiały dużego oporu. Otworzyły się z hukiem a oczom chłopaków ukazał się okazały gabinet cały w drewnie wypolerowany na wysoki połysk. Na środku gabinetu stało duże i ciężkie mahoniowe biurko na blacie którego oprócz dokumentów i lampki stała również pozłacana tabliczka z imieniem i nazwiskiem prezesa. Problem był, jednak jeden rzeczonego prezesa nie było nigdzie w gabinecie.
-Ręce do góry i odłóżcie broń- Usłyszeli za swoimi plecami głos, a dźwięk odbezpieczania broni jasno wskazywał na to, że wpadli jak śliwka w kompot.
-Powoli odwrócić się- Drugie polecenie zostało wydane
-System antywirusowy mnie wyrzucił, potrzebuję chwili czasu- Odezwała się Cleo. Teraz wszystko było jasne dlaczego nie ostrzegła ich przed przybyciem gości. Kiedy Dio i Lace się odwrócili mogli dostrzec grupkę uzbrojonych mężczyzn a za nimi stał niewysoki lekko już łysiejący mężczyzna z małym brzuszkiem. To musiał być prezes, którego tak pilnie w tej chwili potrzebowali.
-Jakieś pomysły czy akcja piekło?- Odezwał się Lace gotowy do umknięcia za jakąś osłonę i rozpoczęcia strzelaniny.

Kana Nakamura - 2020-11-17 17:04:15

Lace nie wahał się ani chwili. Tak jak Dio mu kazał szybko uskoczył za niego sprawiając, iż ten chwilowo mógł stać się dla Lace żywą tarczą. Przez chwilę chłopak nasłuchiwał strzałów jakiej kolwiek reakcji strażników, ale zamiast tego usłyszał jak Dio rusza się z miejsca. Skierował więc na niego spojrzenie a to co ujrzał sprawiło, że otworzył szerzej oczy ze zdziwienia. Chłopak postanowił sobie zrobić małe ognisko, które dość skutecznie unieszkodliwiało ich przeciwników.
-Lace...Lace...co się tam do cholery dzieje?- Mówiła, wręcz krzyczała Cleo, która najwyraźniej nadal próbowała pokonać zabezpieczenia.
-Dość trudno mi to wyjaśnić- Odparł cicho, kiedy strażnicy zostali powaleni na ziemię. Wpatrywał się nadal w Dio i dopiero ciche skamlenie prezesa, który coś tam mamrotał o tym, że nie chce ginąć zwróciło jego uwagę.
-Wstawaj, nie mamy całego dnia- Powiedział i podszedł do tej dwójki chwytając mężczyznę za fragment jego starannie wyprasowanego eleganckiego garnituru. Poderwał go do góry zmuszając tym samym do ustania na nogach. Szybkim ruchem ręki obrócił go w stronę korytarza i przystawił koniec lufy karabinu do pleców.
-Układ jest taki. Ty zaprowadzisz nas do skrytek, grzecznie wprowadzisz kod, wejdziemy zabierzemy kilka rzeczy i wychodzimy z twojego banku. Jeżeli spróbujesz nam przeszkodzić. Zawartość twojego ciała wyląduje na ścianie- Po twarzy prezesa spływało kilka kropel potu, trzymał dłonie lekko uniesione w górze. Głos uwiązł mu w gardle, ale zdobył się na wyjąkanie cichej zgody.
-No to idziemy- Zarządził i pchnął zakładnika, który szedł przodem.
W tym czasie Kana i Yusaku o dziwo nie mieli większych problemów. Zakładnicy posłuchali ich próśb i nie odpuścili próby uratowania swoich skór. W końcu lepiej poświęcić trochę pieniędzy niż własne życie.
-Cleo jak sytuacja, gdzie oni są?- Powiedziała cicho Kana do swojej słuchawki.
-Mają prezesa i idą do skrabca- Odparła dziewczyna a w tle można było usłyszeć ciche stukanie w klawiaturę komputera.
-Mam udało mi się ominąć zabezpieczenie i...o kurwa...- Po tym tonie nie można było wywnioskować niczego dobrego. Kana rzuciła jedynie lekko zaniepokojone spojrzenie w stronę Yusaku.
-Przed bankiem stoi kilka radiowozów. Przygotujcie się na odwiedziny.- Nie było to coś co chcieli w tej chwili usłyszeć. Starcie z policją utrudniłoby powrót. Kana rozejrzała się po sali próbując szybko wykombinować jakiś plan. I wymyśliła. Podsunęła się do ściany i po niej doszła do drzwi wejściowych. Stanęła obok nadal trzymając pewnie broń w dłoni
-Wiemy, że tam jesteście. Mamy zakładników. Ilość waszych kroków wykonanych w stronę drzwi odpowiadać będzie ilości trupów jakich tutaj zastaniecie- Powiedziała stanowczym głosem.
-Trzy- Usłyszeli w słuchawkach głos Cleo, a Kana posłała trzy pociski w stronę pobliskiej ściany.
-Ona nie żartuje...- Policjanci najwyraźniej uwierzyli w tę bajeczkę a blondynka posłała lekki, ale jakże przepełniony satysfakcją uśmiech.
-Informuj nas na bieżąco jak ktoś się zbliży, albo co robią- Poleciła Cleo
Dio i Lace razem z prezesem przemieszali korytarze. Po drodze trafili na kilku strażników, który widząc, że prezes jest na celowniku z rozsądku odpuścili chęć walki co umożliwiało im obezwładnienie wroga. Dotarli do windy.
-No prezesiku to ta część historii, gdzie musisz się wykazać- Przypomniał mu Lace, a mężczyzna posłusznie wpisał odpowiedni kod, który otworzył drzwi windy. Kiedy tylko weszli do środka, drzwi zasunęły się za nimi, a winda zaczęła zjeżdżać na sam dół. Skarbiec w przeciwieństwie do tych wielkich banków nie był tak okazały, ale nie brakowało w nim skrytek. Napotkali, jednak kratę, która prezes otworzył przy pomocy odcisku swojego palca kciuka. Udało się wejść, ale to byłoby przecież za łatwe. Prezes momentalnie wyrwał się z muszki i nim ktoś zdążył zareagować dobiegł do wielkiego czerwonego guzika, który nacisnął. W całym banku rozległ się alarm.
-Kurwa...- Wyrwało się Kanie.

Kana Nakamura - 2020-11-17 17:52:24

Lace szybko zaczął się wwiercać w skrytkę, chociaż pogananie Dio wcale mu w tym nie pomagało.
-Może sam to zrobisz, a ja będę sobie dzwonić- Powiedział, ale mimo to nie oddał mu sprzętu tylko dalej wiercił dziurę, aż w końcu udało się im dostać do środka skrytki z której wyciągnęli wszystko to co ich interesowało najbardziej i spakowali do jednej torby, którą mieli przy sobie.
-Zasuwajcie na dach...robota skończona- Przekazała posłusznie Cleo, a Kana spojrzała tylko na Yusaku po czym od razu odkleiła się od ściany podchodząc do byłego dowódcy. Nadal miała wyciągnięta broń i celowała w niektórych ludzi, aby upewnić się, że ci nie zdradzą zbyt szybko faktu, że napastnicy zostawili ich samych. Kraty, które pojawiły się również stanowiły pewnego rodzaju trudnienie z którym policja musiała sobie poradzić nim wejdą do środka.
-Gazu...- Powiedziała po czym razem z Yusaku pognała w stronę schodów przeciwpożarowych prowadzących prosto na dach. Tam udało się im spotkać z pozostałą dwójką
-Wszyscy cali?- Zapytała się Kana i spojrzała najpierw na Dio upewniając się, że nic mu nie jest a zaraz potem zaszczyciła uwagą Lace, który trzymał w dłoni torbę. Kiwnął lekko w jej stronę głową. Przez jakiś czas nic się nie działo, i nawet Kana zastanawiała się jakim cudem uciekną z dachu, ale świst śmigieł oraz gwałtowny podmuch wiatru, który zaczął rozwiewać jej włosy uświadomił jej o tym jaki transport ich stąd zabierze. Jako ostatnia gramoliła się na drabinkę i przez chwilę zawisła na niej spoglądając jak pod sobą zostawia bank, oraz wszystkich zdezorientowanych policjantów, którym z resztą widok zaraz przysłonił granat dymny. Blondynka drapała się ostatecznie do śmigłowca, a kiedy była już w środku usiadła na ziemi dysząc ciężko. Przez chwilę panowała cisza, którą przerwał Lace ze swoim lekkim uśmiechem, który odwzajemniła Kana. Te chwile lęku i niepewności teraz przerodziły się w wielką radość a w wypadku Kany chyba nawet  niedowierzaniem, że to wszystko się powiodło.

Kana Nakamura - 2020-11-18 00:04:30

Dobry humor chłopaka prysnął równie szybko co się pojawił. Wystarczył tak naprawdę jeden czynnik. Przekręcenie jego imienia, chociaż imieniem to tak naprawdę nie było.
-Przekręć jeszcze raz moje imię a wsadzę ci pięść do gardła- Odezwał się w stronę Dio. Odważne to były słowa jak na kogoś, kto własnie był świadkiem tego do czego zdolny jest chłopak. Kana pokręciła lekko głową wzdychając ciężko. Wiedziała, że ten chłopak tak naprawdę nigdy się nie zmieni i byle głupota będzie w stanie go zdenerwować. Czasami ta cecha chłopaka była niezwykle przydatna, ale w dużej mierze irytowała i utrudniała innym życie. Sam Lace za to wydawał się kompletnie nie widzieć w tym problemu. Chłopak chwycił za torbę, którą postawił na podłodze i otworzył ją pozwalając tym samym całej drużynie zajrzeć do środka. Lace nie ucieszył się zbytnio, kiedy w środku zobaczył plik jakiś papierów. On sam najchętniej by zgarnął od razu pieniądze i chciał mieć to z głowy. Nie mieli, jednak dostatecznie dużo czasu, aby uważnie przyglądać się temu co udało się im zwinąć ze skrytki. Z resztą otworzyli tak naprawdę tylko jedną.
Ich mała podniebna wyprawa ostatecznie zakończyła się szczęśliwym lądowaniem na pustej polanie, gdzie ku zdziwieniu Kany oraz Lace'a czekała już ekskluzywna limuzyna.
-Coś mi to wszystko śmierdzi- Mruknął cicho do blondynki tak, aby tylko ona to słyszała. Dziewczyna kiwnęła tylko lekko głową zgadzając się z nim. Nie mieli, jednak obecnie zbyt wielkiego wyboru. Mieli cenne papiery i potrzebowali pieniędzy. Zbyt daleko zaszli, aby teraz nagle się wycofać. Dlatego też wsiedli do limuzyny, a kiedy ta ruszyła zapanowała ponownie grobowa cisza, której nikt nie odważył się przerwać. Każdy najwyraźniej pogrążył się w swoich myślach. Kana spojrzała krótko na Dio, kiedy ten oświadczył gdzie jadą. Wszystko to było podejrzane, a jeszcze dziwniej się zrobiło, kiedy okazało się kim był rzeczony kupiec, którego udało się przekonać do zapłaty im za wykonaną robotę. Kana i Lace spojrzeli po sobie. Wiedzieli, że własnie liznęli odrobiny świata mafijnego. Świata od którego raczej woleli trzymać się z dala. Nawet dla nich był to świat zbyt brudny, aby maczać w nim paluchy. Najważniejsze w tym wszystkim były, jednak pieniądze, które w walizce ostatecznie zostały przyniesione. To wystarczyło, aby Kana czy Lace porzucili swoje chęci do zadawania miliona zbędnych pytań. Nie zmieniało to, jednak faktu, że wsłuchiwali się w rozmowę pomiędzy tą dwójką a Lace zdecydowanie próbował zapamiętać wszystkie szczegóły, których z resztą zbyt wiele nie było. Ostatecznie "audiencja" dobiegła końca, a oni zostali puszczeni wolno. Kiedy wyszli z kasyna walizka z pieniędzmi spoczęła w dłoniach dziewczyny, która zaraz przekazała łup Lace'owi.
-Wszystko fajnie, ale jak wrócimy do domu?- Zapytała się Kana zwracając uwagę wszystkich na to, że nie mieli obecnie transportu, a do ich domu pozostało kawałek drogi. Nie będą się przecież tłuc komunikacją miejską w tych kombinezonach oraz z wypchaną po brzegi walizą pieniędzy.
-Coś się na to zaradzi- Odparł Lace rozglądając się dookoła po czym podszedł do jednego samochodu i przy pomocy prostych wytrychów otworzył drzwi, a potem wyłączył alarm i połączył ze sobą jakieś kabelki dzięki którym silnik auta zawarczał cicho.
-Zapraszam- Odparł zajmując od razu miejsce kierowcy. Kana usiadła tym razem z przodu, a Lace położył na jej kolanach walizkę.
Do mieszkania wszedł pierwszy Lace a Cleo oraz Doktor od razu utkwili w nim spojrzenie.
-Gdzie wy się podziewaliście? zerwało nam połączenie Odezwała się. W chwili, kiedy wsiedli do śmigłowca i kiedy oderwali się od ziemi sygnał z ich słuchawek musiał zacząć się kłócić z radiem w śmigłowcu co skutkowało tym, że komunikacja między nimi stała się niemożliwa.
-Gdzie reszta?- Zapytał się Doktor próbując spojrzeć za chłopaka i dostrzec kogo kolwiek jeszcze
-Przykro mi...- Zaczął cicho a twarze Cleo i Doktora nagle spoważniały
-Ale przez jakiś czas nie będziemy jeść już tych paskudnych papek- Dodał odsuwając się od drzwi a przez nie weszła Kana dzierżąc w dłoniach walizkę.
-JESTEŚMY BOGACI!- Wyrwało się jej z gardła, kiedy kładła bagaż na stole. Nie czekając na nic od razu otworzyła ją i ukazała wszystkim zebranym jej zawartość. Cleo i Doktor nachylili się nad nią. Białowłosy chwycił jeden plik banknotów w dłoń i przesunął po nich palcami sprawdzając tym samym nominały.
-Udało się...- Powiedział cicho, a Kana pokiwała lekko głową. Jednak nikt nie mógł spodziewać się tego co wydarzyło się po chwili. Gwałtowny wybuch ekscytacji sprawił, iż wszyscy zaczęli tańczyć z radości w kuchni nucąc przy tym co chwila niczym mantrę zdanie "jesteśmy bogaci" Nawet Lace, który wydawał się być tym poważnym i gardzącym takimi radościami chwycił plik banknotów i zaczął go rozsypywać po kuchni niczym konfetti, a ta dziwna drużyna po prostu tańcowała oraz przytulała się w deszczu banknotów.

Kana Nakamura - 2020-11-18 16:44:14

Euforia po jakimś czasie w końcu opadła, a pieniądze, które zostały rozrzucone na ziemi pozbierane i ponownie schowane do walizki. Drużyna zasiadła przy stole wpatrując się w ich nowy nabytek.
-Co zrobimy dalej?- Zapytał się Doktor. Było to dość istotne pytanie. Jaki mają dalszy plan działania co będą robić jutro czy pojutrze. Kana mruknęła cicho i odchyliła się lekko na krześle. Miała już rozpięty do połowy kombinezon, pod którym jak się okazała miała zwykłą białą bluzkę na ramiączka, która opinała jej ciało. Blond włosy raz po raz muskały jej jasne ramiona. Czerwone oczy również były wlepione w walizkę.
-Najpierw poprawmy sobie jakość życia, potem zadbamy o odpowiednie uzbrojenie- Zdradziła pokrótce to co powinni teraz zrobić. Nie chciała już teraz snuć wielkich planów, bo ich cel wymagał cierpliwości oraz dostatecznie sporej dozy czasu.
-Jak uda się nam go dopaść, to przy okazji uda się rozmnożyć ten majątek- Wówczas każdy odbierze swoją działkę i grupa oficjalnie przestanie istnieć. Każdy rozejdzie się w swoją stronę realizując swój plan na życie. Rozmowę tę przerwał Dio, który wyszedł z łazienki. Kana skierowała na niego wzrok i posłała lekki uśmiech kiwając mu twierdząco głową.
-Tylko uważaj, aby ciebie nie podpalił- Odparł Lace, który najwyraźniej uznał, że to odpowiedni moment na poruszenie tego tematu.
-Jestem ciekaw, kiedy chciałeś nas wtajemniczyć w to, że robisz tak dziwne rzeczy?- Kontynuował a uwaga wszystkich została skupiona na blondynie.
-O...o czym ty mówisz- Mruknęła a Lace uśmiechnął się pod nosem po czym zaczął się bujać na krześle odchylając głowę lekko w tył i spoglądał na sufit.
-O tym, że nasz drogi przyjaciel potrafi sobie podpalić łapę a i przy okazji innych, ciekawe co jeszcze ukrywa- Wiadomym było, że ten fakt nie zostanie przemilczany. Dio mógł się spodziewać tego, że Lace nie przemilczy tego co widział. Nie ufał im najbardziej z tej całej grupki i wykorzysta każdą okazję, aby udowodnić, że ma rację.
-Pomyślmy, uciekł z więzienia, umie te dziwne czary-mary, łazi za nim były pracownik korpusu. Zastanówcie się czy korpus oleje kogoś takiego jak on. Wcześniej czy później sprowadzi nam ich na głowę- Nie sposób było odmówić chłopakowi racji. Jak się okazało Dio nie był pierwszym lepszym uciekinierem.
-Dodatkowo w Battle Arena Prison nie zamykają kieszonkowców- Zakończył swój wywód po czym przestał się bujać na krześle. Nie patrzył na Dio czy na Yusaku. Po prostu siedział i milczał ciekawy tego jak jego argumenty zostaną odparte. Nikt, jednak się nie odezwał. Kana, Cleo czy Doktor siedzieli w milczeniu i tylko od czasu do czasu spoglądali na siebie. Lace miał obecnie sporo racji i nikt nie był w stanie temu zaprzeczyć

Kana Nakamura - 2020-11-19 11:33:25

Nikt się najwyraźniej nie spodziewał tego nagłego wybuchu szczerości ze strony Dio. Nawet sam Lace był przygotowany na inny scenariusz. Sądził, że może wyprowadzi ich z równowagi, a może przynajmniej reszcie drużyny da to coś do myślenia. Tak się, jednak nie stało. Wszyscy wpatrywali się w blondyna, kiedy ten postanowił uchylić rąbek tajemnicy dlaczego siedział w więzieniu. Oni wszyscy jak jeden doskonale wiedzieli, że niektórzy przedstawiciele władzy nie zawsze mają po drodze ze sprawiedliwością. Idealnym przykładem był senator o którym była mowa jakiś czas temu. Człowiek, który powinien dbać o dobro miasta, wolał trzymać z jakąś szumowiną. Kiedy Dio oznajmił, że wychodzi nikt nawet nie próbował go powstrzymać. Chociaż Kana przez chwilę drgnęła i wydawało się, że chciała za nim iść, ale ostatecznie powstrzymała się. Nie wiedziała czy chłopak chciał tego, czy może faktycznie wolał pobyć sam, lub odnaleźć się w lekko innym towarzystwie.
-Może i nie mają tutaj wstępu, ale to nie oznacza, że nie wejdą. Czy nie jest tak, że jeżeli na wolności jest jakby na to nie spojrzeć przestępca i to z takimi umiejętnościami. Wątpię, że korpus się tym nie zainteresuje ostatecznie- Mruknął wzruszając lekko ramionami. Dio był jak widać wyjątkowy. Czy korpus zaryzykuje tym, że chłopak, co to potrafi na zawołanie podpalać samego siebie będzie na wolności.
-Nie mówię, że to co zrobił nie było szlachetne, ale jeżeli wówczas korpus nie chciał go słuchać, to czy teraz nie czekają tylko na jedno jego potknięcie. Z resztą ono już nastąpiło. Ten napad na bank, chociaż świetnie zorganizowany nie zwróci uwagi większej ilości osób?- Lace mówił z sensem i nikt póki co nie zamierzał mu przerywać. Chłopak dźwignął się z krzesła po czym podszedł do Yusaku i spojrzał mu prosto w oczy.
-Jeżeli ty urwałeś się z korpusu i bujasz się z przestępcą, to chyba ta organizacja nie składa się z samych prawych ludzi-
-Lace przestań...- Odezwała się w końcu Kana, ale chłopak nawet nie zwrócił na nią uwagi.
-Czy pracownicy korpusu nie mają robionych badań? czy nie przysięgacie chronić ludzi, a nie zabijać niewinnych. Co takiego zrobiłeś, że tamten mężczyzna musiał zginąć, aby przypadkiem nie wygadał się, że ciebie widział?- Na wierzch wypłynęła kolejna sprawa, o której Yusaku najwyraźniej sam nie miał zamiaru powiedzieć.

Kana Nakamura - 2020-11-22 12:50:54

-Rozumiem to Panie były dowódco. Może i sobie dowodziłeś jakimś tam oddziałem, ale to nie oznacza, że tylko ty się znasz na sposobie pracy różnych służb- Odparł chłopak nie dając najwyraźniej za wygraną. Lace, kiedy chwycił się już jednego argumentu trzymał się go do samego końca. Był po prostu cholernie uparty, oraz może nawet chwilami zbyt ostrożny.
-Nie pomyślałeś, że kiedy złoży mu wizytę to raz, drugi, może nawet trzeci odpuści faktycznie uznając, że wyjechał. Ale jeżeli załóżmy po miesiącu dalej go nie będzie, to się nie zorientuj. I teraz pozwól, że ja ci coś rozrysuję i przedstawię jeden z przebiegów wydarzeń-  Odparł po czym rozsiadł się na kanapie nie tracąc, jednak kontaktu wzrokowego z Yusaku.
-Po jakimś czasie zapobiegawczo pewnie wejdą do tego domu. Zastaną wszystko w nienaruszonym stanie. To ich najpewniej zaciekawi po czym przeszukają dom i w piwnicy oprócz całego magazynu nielegalnej broni znajdą martwego człowieka, którym to jest rzeczony handlarz. Odkryją, że spora część broni została zawinięta. Zainteresują się tym bez sprzecznie. To był handlarz, sprowadzał broń i miał jej pełno w piwnicy. Pewnie wiele osób byłaby chętna, aby go okraść. Myślisz, że nie zabezpieczył się? kamery, sprzęt nagrywający? co kolwiek co by pomogło mu namierzyć ewentualnego złodzieja?- Lace miał sporo racji w swoich przewidywaniach. Trzymało się to tak samo kupy jak słowa Yusaku. Krótko mówiąc wszyscy mogli z tego wywnioskować jedno. Cała ta paczka mogła wpakować się w niezłe gówno.
-Dosyć już tych przewidywań. Co wy jesteście? wróżki- Odezwała się w końcu Kana wyraźnie znużona już tą całą dyskusją.
-Wiedzieliście, że nie będzie łatwo, kiedy zgodziliście się mi pomóc- Odparła spoglądając na wszystkich zebranych w jednym pomieszczeniu.
-W umowę nie wchodziło zadawanie się z byłym pracownikiem korpusu, oraz jego przyjacielem- Chociaż ta wypowiedź mogła wydawać się być na swój sposób nie miła, to w rzeczywistości chłopak nie miał niczego złego na myśli. Faktycznie umowa między nimi była inna i nie obejmowała tej dwójki.
-To fakt- Zgodziła się blondynka.
-Nie mniej jak widać sytuacja się skomplikowała, ale nasza umowa się nie zmieniła. Yusaku- Skierowała się teraz w stronę mężczyzny i tym razem to ona spojrzała mu w oczy.
-Pomogliście nam, więc my pomożemy wam. Jedyne co jestem w stanie zapewnić to miejsce do chwilowego zamieszkania. Wiedz jednak, że w chwili kiedy korpus, światowa armia, czy kto kolwiek inny was namierzy. My umywamy od tego ręce- Nie znali się za dobrze. Nic więc też dziwnego, że decyzja zapadła taka a nie inna. W końcu kto normalny poświęcałby się dla obcych ludzi, szczególnie w chwili kiedy cena za to poświęcenie była zbyt wysoka.
-Wszyscy zginiemy- Odparł Lace rozciągając się na kanapie włączając telewizor. Dyskusja została już zakończona.

Kana Nakamura - 2020-11-22 19:20:51

Nikt nie spodziewał się chyba takiego biegu wydarzeń. Doktor i Cleo popatrzyli na siebie i równocześnie westchnęli cicho. Jedyny Lace wydawał się kompletnie nie przejmować tym wszystkim co działo się dookoła. Na jego twarzy można było nawet dostrzec swego rodzaju satysfakcje, że ostatecznie postawił na swoim. Kana stała w milczeniu wpatrując się w ziemię. Dopiero wzrok Yusaku przywołał ją na ziemię. Drgnęła więc lekko po czym ruszyła z miejsca wchodząc do swojego pokoju.
-Jesteś dupkiem Lace- Odparła Cleo a chłopak wychylił się lekko zza kanapy, aby rzucić dziewczynie pytające spojrzenie. Ta oderwała się od swojej technologi i również spojrzała na niego. Każdy raczej wiedział, że chwila w której Cleo  postanawiała na chwilę wyjść ze swojego wirtualnego świata był wyjątkowa, a za tym szły na pewno określone emocje.
-Wykorzystujesz sytuację w jakiej jesteśmy. Wiesz, że ona nas potrzebuje więc nie stanie przeciwko nam- Kana nie wydawała się mieć mocnego charakteru, nie miała również cech przywódcy, który umiałby opanować to wszystko. A może po prostu to wszystko musiała zakopać głęboko w sobie, aby móc dotrzeć do celu który sobie wyznaczyła. Potrzebowała do tego mniej lub bardziej ogarniętych towarzyszy, a gdyby pozwoliła sobie na ich stracenie równie dobrze sama mogłaby rzucić się z pobliskiego mostu.
-To moja wina, że jest słaba? Zemsta jest przywilejem, który posiadają tylko nieliczni. Nawet tego nie dostała od życia- Lace chciał coś jeszcze powiedzieć, ale w tej chwili Cleo do niego podeszłą i zdzieliła go prosto w twarz. Głośny plask rozniósł się po ścianach domu. Głowa chłopaka odchyliła się lekko w bok a na jego policzku zaczynało powoli kwitnąć zaczerwienienie. Doktor otworzył szerzej oczy chociaż na ustach pojawił się uśmiech satysfakcji oraz swego rodzaju rozczarowania, że nie on był tym, który otrzymał tę przyjemność.
-Właśnie...nawet tego- Odezwała się w końcu dysząc ciężko po czym jak gdyby nigdy nic odwróciła się na pięcie i wróciła do kuchni zbierając swój telefon i laptop po czym poszła do siebie do pokoju trzaskając drzwiami. W pokoju zapadła dziwna i dość niezręczna cisza, którą w końcu przerwał Doktor cichym chrząknięciem.
-Od początku wiedziałem, że jesteś chujem, ale nie sądziłem, że aż tak wielkim- Dodał swoje pięć groszy do inwektyw rzuconych w stronę Lace'a po czym sam zniknął w czeluściach swojego pokoju. A Lace widocznie lekko przeciążony ilością pretensji rzuconych w jego stronę po prostu wyszedł z mieszkania. W tym czasie wróciła Kana dzierżąc w dłoniach czapkę Dio. Nie wydawała się zdziwiona tak nagłym zniknięciem pozostałych z salonu, a to świadczyło z tym, że musiała wszystko słyszeć. Spojrzała na Yusaku i uśmiechnęła się mimo wszystko lekko w jego stronę i wyciągnęła w jego stronę czapkę.
-Wybacz, trochę to trwało bo wrzuciłam ją gdzieś- Uśmiech na jej ustach chociaż niezmiennie tkwił to było w nim coś dziwnie rozpaczliwego. Wydawał się być ostatnią deską ratunku dla niej. Czymś co nie pozwoliłoby się jej odpuścić.

Kana Nakamura - 2020-11-22 20:54:56

Zaczynało się już ściemniać, a po chwili całe miasto rozjaśniało zapalającymi się po kolei lampami ulicznymi, które oświetlały przechodnią chodniki. Każdy szedł w swoją stronę, ludzie mijali się obojętnie nie spoglądając na siebie nawet przez krótki ułamek sekundy. Nikt nie wydawał się nie chcieć nawet wyjść ze swojego świata, aby zatrzymać się i rozejrzeć dookoła. Kiedy Dio tak szedł chodnikami dotarł w końcu do skateparku, który o tej godzinie ział pustkami. W końcu przy tak marnym świetle mało kto chciałby się bawić. Z oddali, jednak można było usłyszeć wyraźnie dźwięk kółek, które kręciły się po betonie. Nie potrzeba było jakoś wyjątkowo wysilać wzroku, aby dostrzec osobę, która była odpowiedzialna za to hałasowanie. Blond rozwiane włosy z różowym pasemkiem rzucały się od razu w oczy. To Kana śmigała na deskorolce wykonując co jakiś czas różne akrobacje. Na uszach miała typowo słuchawki z których najpewniej jak zwykle sączyła się muzyka. Dziewczyna widocznie miała w mieście jeszcze trochę miejsc do których uciekała, kiedy miała dosyć pewnych rzeczy, oraz kiedy potrzebowała wyzbyć się wszystkich złych emocji. Jeżeli Dio postanowił podejść odrobinę bliżej mógł dostrzec na jej dłoniach, nogach kilka zadrapań, które musiały świadczyć o tym, że zdążyła się już kilka razy wyłożyć i zaryć skóra o chropowatą strukturę betonu. Nie wydawała się, jednak tym przejmować.
W końcu zatrzymała się na jednym brzegu rampy i uderzyła stopą na brzeg deski, która posłusznie podskoczyła do góry i wylądowała w jej dłoni. Dyszała ciężko co raczej nie było powodem wysiłku. W końcu jeżeli umiała tyle sztuczek musiała robić to dość regularnie. W końcu czerwone tęczówki spoczęły na chłopaku, którego od razu rozpoznała. Uchyliła przez chwilę usta chcąc może coś do niego powiedzieć. Ciało również drgnęło chcąc wykonać jakiś ruch, ale po raz kolejny zostało powstrzymane przed tym. Zamiast tego po prostu wróciła do jeżdżenia. Nie wiedziała czy chłopak był w nastroju na rozmowy, czy z nią by porozmawiał. Nie chciała się narzucać.

Kana Nakamura - 2020-11-22 22:26:28

Kana przez jakiś czas po prostu jeździła z jednego końca rampy do drugiego. Nie ignorowała obecności chłopaka, nawet czasami kilka razy się do niego uśmiechnęła, chociaż jej samej do śmiechu było daleko. Nie zmieniało to, jednak faktu cała ta sytuacja zaczynała powoli ocierać się o swego rodzaju absurd i blondynka z każdą kolejną sztuczką zdawała sobie z tego sprawę. Ostatecznie wylądowała przy Dio i usiadła obok niego machając również nogami. Zdarte kolana nie wyglądały najlepiej, najpewniej też piekły ją, a pojedyncze i małe stróżki krwi spływały po jej nogach, aby ostatecznie zaschnąć.
-Dość trudno z tobą porozmawiać jak się nie wie jaki temat jest bezpieczny- Zaczęła cicho po czym po prostu przechyliła tułów do tyłu i położyła się układając dłonie na swoim brzuchu. Wpatrywała się w niebo na którym oprócz ciemności nie było nic. Światła latarń skutecznie uniemożliwiały gwiazdom przebicie się przez mrok.
-A jeszcze trudniej ciebie rozgryźć. Na chwilę się unosisz, ale zaraz potem  wyglądasz tak jakby nic się nie stało- Dio był dla niej obecnie zagadką, której nie potrafiła rozwiązać. A przecież spędziła już trochę czasu z dziwnymi ludźmi. Nawet  Lace chociaż bez sprzecznie wkurzający nie był zbyt skomplikowany w obsłudze. Kana już dawno zrozumiała jego osobowość oraz to co nim kierowało, chociaż sama się z tym nie zgadzała.
-Lace...- Zaczęła w końcu po chwili milczenia
-Często dużo mówi, ale rzadko jego słowa zgadzają się z tym co myśli reszta. A już na pewno jego słowa nie znajdują odzwierciedlenia w moich myślach- Kana nie chciała ich oceniać i nie robiła tego. Podchodziła nieufnie, ale mimo to wydawała się chcieć ich poznać, aby upewnić się czy są godni zaufania.
-Nie mam i nie miałam zamiaru oceniać ani ciebie ani Yusaku. Życie różnie się układa i musimy podjąć różne decyzje nie zawsze dobre coś o tym wiem- Odparła po czym spojrzała kątem oka na chłopaka i westchnęła cicho.
-Nie wybrałam sobie takiej ścieżki. W planach miało wyglądać to zupełnie inaczej- Nie wiedziała czemu mu to mówiła. Może po prostu miała potrzebę wygadania się komuś, a może czuła się zobowiązana do zdradzenia kilku szczegółów ze swojego życia.
-Urodziłam się w bidulu, a przynajmniej tak mówię bo pierwsze wspomnienia jakie mam pochodzą właśnie z tego miejsca. Niestety nie miałam szczęścia do adopcji. Co chwila, albo brak środków na utrzymanie dziecka, albo przeprowadzka, albo kolejne dziecko, albo nie spełniałam oczekiwań. Przechodziłam z ręki do ręki, a kiedy myślałam, że już trafiłam na ten jedyny dom...historia zaczynała się od nowa. Ostatecznie zawsze wracałam do tego samego miejsca- Urwała na chwilę, aby wziąć głębszy wdech.
-Wtedy poznałam Ayu. Stałyśmy się nierozłączne niczym siostry. Kiedy dorosłyśmy musiałyśmy  odejść z bidula i  zacząć żyć same. I wiesz co udawało się nam to. Nie było łatwo, ale miałyśmy swój kąt- Na ustach blondynki pojawił się lekki uśmiech a w czerwonych tęczówkach zatańczyło kilka iskierek radości.
-Reiji, jednak upodobał sobie Ayu uznał, że albo będzie jego, albo  nikogo. Którejś nocy włamał się do naszego domu ze swoimi zbirami. Kiedy mu odmówiła, zgwałcił ją a potem  zabił- Zakończyła po czym przeniosła się do pozycji siedzącej i spuściła wzrok spoglądając na swoją deskę, która leżała obok.
-Kolejna osoba odeszła, a ja nie mogłam nic zrobić, po raz kolejny. Znowu zostałam sama bezwartościowa, z uczuciem, że jestem nie warta miłości, za słaba aby to wszystko zakończyć. Postawiłam więc wszystko na jedną kartę. Tamtej nocy spaliłam ruderę w której mieszkałyśmy, a tym samym spaliłam wszystkie mosty za sobą. A Reiji stał się moim celem. Wiedziałam, że aby go dopaść nie mogę mieć żadnych skrupułów. Więc wylądowałam tu gdzie jestem- Zakończyła swój wywód. Pozwoliła, aby na chwile zapanowała cisza przerywana warkotem silników aut.
-Już wiesz dlaczego po tej przygodzie oddam się w ręce policji. Tylko ta wściekłość nadal mnie tu trzyma, nie pozwala odpuścić. Kiedy znajdzie ujście nie zostanie już nic. Wtedy stanę się człowiekiem, który nie będzie miał już zupełnie nic do stracenia- Historia dobiegła końca, a wraz z nią zostało dość jasno wyjaśnione cele dziewczyny.

Kana Nakamura - 2020-11-22 23:35:08

Kana wysłuchała w milczeniu historii chłopaka. Zawsze była to już jakaś nić dialogu, której chyba zabrakło im gdzieś na samym początku.
-Może trochę pociesza- Odparła i mimo wszystko uśmiechnęła się lekko w jego stronę. Nie kłamała ani nie próbowała być zabawna w tej chwili. Fakt, że Dio spędził czas w podobnym miejscu co ona sprawiało, że mimo wszystko poczuła się trochę lepiej.
-Może to głupie, ale naprawdę mi trochę lepiej, kiedy wiem, że chociaż przez jakąś część życia spędziłeś czas w tym samym miejscu co ja. Cleo, Lace czy Doktorek...oni chociaż wiedzą nigdy nie zrozumieją. Wszyscy mają rodziny, ale wybrali inną drogę. Nie rozumiem jak można porzucić rodzinę, coś tak cennego na rzecz czarnych interesów- Ona oraz jej drużyna to były różne światy. Teraz Dio mógł dostrzec jak różne. Dziewczyna pewnie dusiła w sobie przez cały czas to wszystko. Nawet jeżeli opowiadała im jakieś fragmenty ze swojego życia najpewniej nigdy nie spotykała się ze zrozumieniem.
-Wiem, ale trudno zaufać. Tamta trójka została nie raz i nie dwa wystawiona, ostatni raz dość dotkliwie. W moim życiu pełno było słów typu "nic nas nie rozłączy" a zawsze kończyło się tak samo. Ludzie kłamią i stało się to po prostu rzeczą oczywistą- A tym samym każdy  był traktowany jak wróg, który jedyne co chciał zrobić to im zaszkodzić. Nie było to dobre podejście, ale wytworzyli sobie taki system ochronny, który miał sprawić, że nie będą więcej cierpieć.
Kana nie spodziewała się jednak tego, że chłopak tak gwałtownie zareaguje na wieść o tym czego Reiji się dopuszczał. Blondynka obserwowała go z lekkim zdziwieniem, ale mimo to nic nie mówiła. Nauczona już trudnym doświadczeniem nie chciała dopytywać. Mozę Dio, któregoś dnia sam jej powie.
-Traktuje tak wszystkich, kobiety, dzieci, zwierzęta czy swoich podwładnych. Typowy człowiek pijany władzą, któremu wydaje się, że może wszystko- Z tego co Kana mówiła ten człowiek był szumowiną, której do człowieka najwyraźniej było daleko.
-A co ja  mam? na chwilę obecną. Grupkę znajomych, o których wiem nie wiele. Nawet nie znam ich imion, oraz trochę pieniędzy. Ale to wszystko się skończy. Każdy pójdzie w swoją stronę a ja znowu zostanę sama- Pieniądze jej szczęścia nie dadzą. Nie chodziło jej o zysk materialny. Jej celem była tylko  zemsta i nie widziała niczego innego po za nią. W końcu kątem oka dostrzegła jak jego włosy rozplątują się co spowodowało, że zaśmiała się cicho.
-Czyżby zapoznana dama nie miała na tyle zwinnych rączek- Mruknęła złośliwie, ale ostatecznie dźwignęła się z miejsca i uklęknęła za chłopakiem chwytając w dłonie pasma jego włosów, aby zacząć powoli, ale dokładnie i dość mocno splatać je ponownie w mocny warkocz.
-Jesteś w porządku Dio- Powiedziała w końcu po chwili ciszy.

Kana Nakamura - 2020-11-23 22:42:12

Od początku ich znajomości dziewczyna przywykła już do tego, że nie znali jej imienia. Teraz, jednak to się zmieniło. Tak poważne rozmowy wynosiły znajomość na odrobinę inny poziom. Na poziom w którym zaczynało czuć się dziwny dyskomfort w chwili, kiedy rozmówca używał różnych zamienników.
-Emm...Kana...mam na imię Kana- Odparła w końcu i uśmiechnęła się lekko. Kiedy warkocz został finalnie zapleciony dziewczyna chwyciła jeszcze tylko gumkę, którą związała mocno swoje dzieło upewniając się przy tym, że tym razem chłopakowi włosy nie sprawią problemów.
-No...powinno się trzymać- Odparła i ponownie usiadła obok chłopaka. Wzmianka o randce sprawiła, że Kana parsknęła cichym śmiechem, który dość szybko został stłumiony. Przez chwilę sądziła, że to jakiś żart, który Dio wymyślił na szybko, ale kiedy padła oficjalna propozycja dziewczyna momentalnie spoważniała i również spojrzała na chłopaka. Wpatrywała się w jego błękitne oczy przez moment, aby ostatecznie odwrócić wzrok.
-Tym razem? a to były inne razy, kiedy próbowałeś mnie gdzieś zaprosić?- Próbowała obrócić to w żart, chociaż na jej twarzy dało się zauważyć wyraźne zmieszanie. Najwyraźniej po raz pierwszy została postawiona w takiej sytuacji.
-Emm cóż...w sumie możemy gdzieś pójść- Odpowiedziała w końcu. Podniosła się z ziemi i chwyciła pewniej w dłoń deskorolkę na której jeszcze przed chwilą jeździła.
-Ciekawa jestem, jednak jak  sobie poradzisz. Nie zdążyłeś chyba zagłębić się w pisemka dla kobiet?- Umiała być delikatnie złośliwa i wyciągała te karty w idealnym do tego momencie.
-Uprzedzam, jeżeli chcesz mnie zabrać do kasyna to jestem spłukana- Dodała szybko chwytając za kieszenie swoich spodni i wywijając je na lewą stronę. Faktem było, że żadnych pieniędzy tam nie było. Na ziemię upadł zaledwie papierek po starej gumie do żucia. Było to dość zabawne. W domu znajdowała się pełna waliza pieniędzy, a Kana nie pomyślała o tym, aby coś z tego zabrać. Najwyraźniej przeznaczenie tych pieniędzy zostało już z góry jasno określone.

Kana Nakamura - 2020-11-24 00:22:16

Blondynka drgnęła lekko kiedy poczuła ciepły uścisk jego dłoni. Serce załomotało jej mocniej w piersi. Na policzki wszedł delikatny rumieniec, który zwiększył się w chwili, kiedy Dio przysunął się bliżej do niej. Taniec, który został wykonany jak się okazało był dla dziewczyny dość sporym wyzwaniem. Co jakiś czas deptała chłopaka po stopach, gubiła ten niesłyszalny rytm, oraz chwilami stawała się dość trudną partnerką do prowadzenia. Nie trudno było się domyślić, że Kana w swoim życiu raczej nie miała okazji do tańczenia z mężczyzną. Mimo to na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech. Uniosła lekko głowę w górę, aby spojrzeć na chłopaka, który wydawał się wyjątkowo zadowolony z takiego obrotu spraw.
-Kiedy chciał mnie zaprosić-Przemknęła po jej głowie myśl, która dość szybko została rozwiana. Ciało dziewczyny zostało lekko szarpnięte i już szła za Dio w kierunku, który tylko on znał. Przeciskali się przez ludzi, zderzając się czasami z nimi zaburzając tym samym ich światy. Na swój sposób ich wyklinania i groźby były krzepiące. Dziewczyna nie czuła się już tak niewidzialna. Ktoś ją dostrzegał, w jakiś sposób miała realny wpływ na otoczenie. Ich wycieczka zakończyła się pod kinem, gdzie Dio postanowił ufundować im nie tylko bilety, ale jak się potem okazało czyjeś zamówione jedzenie. Nim, jednak sprzedawca czy klienty, który nie zdążył w dłonie pochwycić swojego zamówienia ich dogonili oni już gnali  do sali w której rozsiedli się na fotelach czekając na rozpoczęcie filmu. Blondynka  nie spodziewała się bajki, ale musiała przyznać, że było to na swój sposób oryginalne. Nastawiała się na jakąś komedię romantyczną, albo horror czy inny oklepany gatunek filmowy jaki był przeważnie wybierany. Zerkała co jakiś czas na Dio, który siedział obok niej i wydawał się czerpać nie mniej przyjemności niż małe dziecko, które by oglądało swoją ulubioną bajkę. Po skończonym filmie wyszli z kina, a wtedy Dio oznajmił, że to nie koniec atrakcji. Ponownie ruszyli przed siebie, aż doszli w końcu do bram wesołego miasteczka. Różnokolorowe światełka rozświetlały mroki nocy, głośna i dość specyficzny muzyka sączyła się z głośników, a w powietrzu unosił się zapach popcornu, waty cukrowej oraz prażonych orzeszków. Małe dzieci biegał pod nogami krzycząc rozbawione. Dio również nie miał zamiaru się tylko przyglądać. Dość szybko zlokalizował dla nich odpowiednią rozrywkę jaką były krzywe lustra. Podziwianie swojej sylwetki, która stawała się nienaturalnie gruba i niska, lub odwrotnie wysoka i chuda było dość zabawne. Niedługo po tym pluszowy miś wylądował w jej dłoniach. Prezent, który został wygrany.
-Dziękuję- Powiedziała cicho utkwiwszy spojrzenie w pluszaku. Pewnie miała zabawki, kiedy trafiała do różnych rodziny, ale one wszystkie przepadały w chwili, kiedy wracała do dobrze znanego jej miejsca. W pewien sposób było to dla niej coś nowego. Otrzymać coś co będzie mogło zostać z nią na zawsze i nikt jej tego nie odbierze.
Noc upływała im na zabawie, rozrywki wydawały się nie kończyć, aż w końcu kiedy obydwoje byli już trochę zmęczeni adrenaliną Dio postanowił postawić na coś spokojniejszego. Diabelski młyn, który unosił się wysoko ukazując tym samym panoramę miasta. Siedli więc do jednej z kapsuł i przez chwilę siedzieli w milczeniu, a przynajmniej tak było do momentu, aż młyn ruszył. Wówczas Dio postanowił się odezwać i zapytać się o wrażenia. Kana oderwała wzrok od szyby i od podziwiania budynków, ludzi oraz innych rzeczy, które stawały się nagle tak malutkie i nieistotne.
-Muszę przyznać...- Odezwała się uśmiechając się lekko.
-Umiesz się zabawić i pomysłów ci nie brak- Nie bardzo wiedziała co się mówiło w takich chwilach. Zamachała lekko nogami szurając tym samym podeszwami butów o ziemię po czym spuściła głowę.
-Tak szczerze powiedziawszy to chyba pierwszy tak przyjemny wieczór od jakiegoś czasu- Biorąc pod uwagę jak jej znajomi byli zdystansowani raczej nie spędzali ze sobą zbyt wiele czasu oprócz tych chwil, kiedy musieli razem współpracować.
-Dzięki- Dodała po chwilce milczenia i uniosła lekko głowę spoglądając mu w oczy. Przez chwilę przez głowę przebiegła jej myśl, że może w swoich kalkulacjach popełniła gdzieś błąd. Może porażki wcale nie oznaczały wiecznego nieszczęścia.

Kana Nakamura - 2020-11-24 11:52:30

Każda nawet najmilsza chwila w życiu musi dobiec ostatecznie do końca. Naturalnie w wypadku Dio nie mogło być to normalne zakończenie. Po raz kolejny musieli umykać przed najwyraźniej chętnym jegomościem do wszczęcia jakiejś burdy. Dobrze, że Kana i Dio byli dość szybcy i sprawni więc szybka ewakuacja nie sprawiała im żadnych problemów. Szli spokojnie obok siebie. Blondynka taszczyła w dłoniach misia oraz swoją deskorolkę. Co jakiś czas spoglądała w stronę Dio a przez jej głowę przebiegały różne, czasami niezbyt mądre myśli. Ale chyba mogła sobie w tej sytuacji na to pozwolić
Dotarcie pod ponury blok w którym obecnie mieszkała Kana nie zajęło im wcale dużo czasu. Dziewczyna nawet przez chwilę zdawała się być w lekkim szoku jak szybko ta droga im upłynęła. Zdała sobie również sprawę z tego, że gdyby nie pełen dom innych ludzi mogłaby chłopaka chociaż na chwilę zaprosić, aby jeszcze porozmawiać. Wiedziała jednak, że prywatność u niej w domu to pojęcie względne i bardzo ruchome. Dlatego też musiała zadowolić się tym co już dostała. Chłopak w zanadrzu miał jednak jeszcze jedną niespodziankę. Kana drgnęła lekko kiedy ten zaczął się nad nią nachylać. Przez chwilę spanikowała nie wiedząc jak się zachować. Ostatecznie, kiedy pocałunek spoczął na jej czole blondynka odetchnęła w duchu z ulgą, ale na jej twarzy i tak pojawił się lekki rumieniec.
-Dio...zaczekaj- Odezwała się kiedy ten się odwrócił i zaczął odchodzić. Kana wyciągnęła z kieszeni spodni jakiś stary model telefonu i zaczęła w niego coś wpisywać.
-Masz gdybyś chciał się spotkać, lub po prostu porozmawiać- Powiedziała podając mu telefon na ekranie którego można było dostrzec ciąg liczb. Był to najpewniej jej numer telefonu, a więc i Kana najpewniej nie chciała zrywać z nim kontaktu. Uśmiechnęła się jedynie do chłopaka po czym sama zbliżyła się do niego i wspięła się odrobinę na palce, aby szybko pocałować go w policzek po czym niczym wystraszone zwierzę czmychnęła prosto do budynku. Jak zwykle nikt na nią nie czekał, być może nikt nawet nie zauważył jej nieobecności, ale obecnie nie było to ważne. Blondynka udała się prosto do swojego pokoju, gdzie położyła misia na stoliku nocnym a sama ułożyła się do łóżka przymykając oczy. Sen nie trwał długo, tak naprawdę sama nie wiedziała ile czasu  udało się jej spać, gdyż nagle obudził ją dziwny zapach spalenizny. Nie uchylała oczu. Uznała, że może Lace zabrał się za gotowanie, ale kiedy zaczynało się jej robić dziwnie gorąco drgnęła lekko i uchyliła oczy. Jej pokój pełen był dymu. Poderwała się momentalnie na równe nogi po czym podbiegła do drzwi pokoju otwierając je. Na korytarzu zauważyła już doktora i Cleo, którzy biegali panicznie w różne strony.
-Podpalono nas, musimy szybko spakować...- Urwał bo Kana uniosła rękę przerywając mu.
-Bierzcie broń i hajs. Bierzemy tylko najpotrzebniejsze rzeczy- Zarządziła po czym sama wbiegła ponownie do  swojego pokoju chwytając misia, zdjęcie oraz swój dziennik w którym zapisywała niemal wszystko. Zdjęcie zgięła kilka razy i włożyła do  kieszeni. Wybiegła z pokoju gdzie spotkała się z Cleo i Doktorem, którzy trzymali w dłoniach torbę z bronią oraz walizkę z pieniędzmi. Cała trójka wybiegła z mieszkania schodząc po schodach i kaszląc od gryzącego dymu, który wraz z rozprzestrzenianiem się ognia zaczynał odcinać im dopływ do tlenu. Strach pomyśleć co by było gdyby obudzili się później, albo gdyby w ogóle się nie obudzili.
Cała trójka wyleciała z budynku i zaczerpnęła głębszy wdech. W tym samym momencie pod dom przyszedł Lace, który zmrużył lekko oczy.
-To ostrzeżenie...- Mruknęła Kana. Chociaż mieli dostatecznie dużo przy sobie, aby kupić coś nowego, to niestety w budynku został cały  sprzęt którego nie mogli już uratować.
-Chodźcie bo zaraz gapie się zlecą i przyjedzie straż. Lepiej, aby nie spotkali grupki ludzi z walizką pełną pieniędzy i torbą z bronią- Odezwał się chłopaka a cała reszta mu przytaknęła i czym prędzej ruszyli przed siebie jak gdyby nigdy nic udając, że są normalną grupą.
Ostatecznie trafili do parku, gdzie zajęli jedną z ławek. Blondynka usiadła na walizce uniemożliwiając tym samym ewentualnym złodziejom kradzieży.
-I co teraz?- Zapytała się Cleo po chwili milczenia.
-Mamy dość, aby coś nowego kupić- Odparła i wzruszyła lekko ramionami.
-Cały sprzęt, mapy...wszystko tam zostało- To było coś co faktycznie stwarzało problem. Zakup nowego sprzętu był cholernie drogi i czy starczy im na to wszystko. Trudno było powiedzieć.
- A resztę nocy gdzie prześpimy. Dość głupio byłoby spać w parku z taką ilością gotówki?- Zauważył słusznie, a blondynka wzruszyła jedynie lekko ramionami. Nie miała obecnie żadnego pomysłu. Mieszkania poszukają rano, ale teraz...musieli jakoś przetrwać tę noc.

Kana Nakamura - 2020-11-24 23:03:23

Kana siedziała z grupką na ławce. Lace kręcił się w kółko i każdy próbował wykombinować jakiś mniej lub bardziej sensowny plan działania.
-Jakieś pomysły?- Ponaglił wszystkich chłopak a blondynka uniosła lekko dłoń uciszając go tym samym.
-Przymknij się na chwilę i daj pomyśleć- Odparła zagłębiając się ponownie w snucie tego planu idealnego. Po raz kolejny, jednak zostało jej to przerwane. Dźwięk dzwonka jej telefonu przerwał nocną ciszę oraz zwrócił uwagę pozostałych. Kana sięgnęła do kieszeni i wyjęła komórkę zerkając na ekran. Krótkim wzruszeniem ramion dała do zrozumienia, że nie ma pojęcia kto dzwoni, ale mimo  to odebrała.
-Dio?- Mruknęła cicho, kiedy usłyszała jego głos. Nie zdążyła, jednak powiedzieć nic więcej bo chłopak podał jej jedynie szybko adres pod który mieli się udać.
-Ponoć wie jak nam pomóc i mamy iść na Royal Street 84- Mruknęła dziewczyna chowając telefon. Wstała z ławki i chwyciła w dłoń walizkę po czym spojrzała na Doktorka i Cleo, którzy podobnie jak ona wstała.
-Nie, nie, nie...ledwo się ich pozbyliśmy...- Lace jak zwykle musiał mieć jakieś "ale" tym razem Kana nie miała najmniejszego zamiaru wchodzić z nim w dyskusję.
-Jak tam sobie chcesz. Możesz spać pod mostem- Odparła po czym ruszyła przed siebie prosto w stronę podanego adresu przez chłopaka. Lace ostatecznie powlókł się za nimi, gdyż wizja spania pod mostem nawet dla niego nie było zbyt zachęcająca.
-Musimy skręcić w lewo- Cleo nawigowała całą tę grupkę przy pomocy swojego telefonu, a Doktor wydawał się być wyraźnie zamyślony.
-Czy to nie jest ta dzielnica bogatych? Cleo kręciłaś się tam przecież swego czasu- Zauważył słusznie chłopak a wszyscy spojrzeli na siebie znacząco. Faktycznie Royal Street było przeznaczone dla tych wszystkich grubych ryb, które kąpały się w pieniądzach. Oni wszyscy, oprócz Cleo nigdy nie postawili nawet swojej nogi na tej dzielnicy. Najwyraźniej kiedyś musiał być ten pierwszy raz.
Dotarcie na miejsce trochę im zajęło, gdyż Lace po drodze zmieniał kilka razy zdanie, ale ostatecznie i jego udało się zaciągnąć.
-To chyba tu- Mruknęła wskazując na swój telefon, który jasno dawał do zrozumienia, że dotarli na miejsce.

Kana Nakamura - 2020-11-25 00:36:54

Kana drgnęła lekko, kiedy dostrzegła Dio w towarzystwie jakiejś innej kobiety. Lekkie ukłucie w żołądku zatrzymało ją w miejscu, ale ostatecznie uznała, że to przecież idiotyczne. Dlatego też razem z resztą podeszła do tej dwójki. Kana uśmiechnęła się w stronę dziewczyny a zaraz potem w stronę Dio. W dłoniach nadal oprócz walizki trzymała pluszowego misia. Kultura dziewczyny spowodowała, że wszyscy spojrzeli po sobie pytająco nie bardzo wiedząc jak mieliby się zachować.
-Emmm...cześć- Odezwała się w końcu blondynka i uniosła lekko dłoń w geście powitania. Byli dość nieokrzesani, zdecydowanie brakowało im dobrych manier, ale z drugiej strony nikt nigdy od nich tego nie oczekiwał. Dlatego też uznali, że tego typu zachowania nie będą im zbyt potrzebne.
-"proszę za mną"- Przedrzeźniał kobietę Lace, kiedy cała drużyna ruszyła za nią.
-Nadęta nowobogacka dziunia...- Chłopak najwyraźniej nie mógł powstrzymać się nawet na pięć minut przed ujawnieniem swoich myśli. On nazywał to szczerością, cała reszta zwykłym chamstwem, ale każdy już do tego w pewien sposób przywykł. Kobieta zaprowadziła ich do jednego z apartamentów, który kiedy otworzyły się tylko drzwi okazał się być olbrzymi co ewidentnie zrobiło wrażenie na całej reszcie. Wszyscy weszli do środka rozglądając się uważnie dookoła.
-Zostaniemy tutaj góra kilka dni, aż nie znajdziemy czegoś dla siebie- Zapewniła Kana. Chociaż było to uprzejme ze strony kobiety, to dziwne kłucie w jej żołądku nie chciało odpuścić. Co gorsza wydawało się jej, że z każdą kolejną sekundą stawało się coraz bardziej uciążliwe, a rąbek tajemnicy, który został uchylony przez Yoko wcale w tym nie pomagał.
-Z każdą robi ten numer?- Przebiegło przez jej głowę, ale szybko pozbyła się tej myśli.
-Dziękujemy, to dużo znaczy- Odezwał się w końcu Doktor zasiadając na jednym z krzeseł.
-I tak wszyscy umrzemy- Pocieszył wszystkich Lace, który już władował się na kanapę i włączył telewizor. Nawet nie zauważył, że z małego telewizorka przenieśli się na prawdziwą plazmę.
-Lace jest specyficzny, nie ma sensu się nim przejmować- Odparła Kana i mimo wszystko uśmiechnęła się lekko w ich stronę.

Kana Nakamura - 2020-11-25 02:13:42

Blondynka nie chciała zastanawiać się dłużej nad emocjami, które nagle się w niej pojawiły. Oznajmiła krótko wszystkim, że idzie spać po czym weszła do pierwszego lepszego pokoju. Na szafce położyła misia oraz swój notatnik. Przez chwilę wpatrywała się w pluszaka i westchnęła cicho.
-Weź się ogarnij. Nie możesz dać się ponieść. Skup się...- Mruknęła sama do siebie po czym legła na łóżku. Jednak sen nie przyszedł do niej tak szybko jakby tego chciała. Przez długi czas jeszcze kręciła się w łóżku rozmyślając o innych rzeczach. Ostatecznie zasnęła.
Dzień tej grupki zaczął się wyjątkowo wcześnie. Wszyscy wstali bez większych problemów, a po zjedzeniu szybkiego śniadania padła decyzja o tym, że czas trochę potrenować. Kana związała włosy w wysokiego kucyka i wyszła z całą resztą przed mieszkanie stając na zielonym równo przystrzyżonym trawniku.
-Dobra drużyna, zróbmy kilka okrążeń- Zarządziła i wszyscy faktycznie zaczęli biegać dookoła rozgrzewając się tym samym. Chociaż Lace wydawał się brać te ćwiczenia dość poważnie. Za każdym razem próbował wyprzedzić Kanę, a kiedy tylko miał okazję szturchał ją lekko już odpychał na bok.
-Hej...o  co ci chodzi?- Zapytała się w końcu stając w miejscu. Lace również stanął w miejscu. Stał przez chwilę plecami do niej a na jego twarzy pojawił się kpiący uśmieszek.
-Ty już wiesz o co- Odezwał się odwracając się w jej stronę.
-Wybacz ale nie wiem, więc może mnie oświecisz- Atmosfera zaczęła gęstnieć z każdą kolejną chwilą. Cleo i Doktor spojrzeli tylko na siebie czując wiszącą w powietrzu katastrofę.
-Nowy pluszak? nie za duża jesteś na zabawki?- Kana drgnęła lekko a jej źrenice zwęziły się odrobinę. Czy Lace ich widział, czy był świadkiem ich spotkania. Nie chciała o tym wspominać bo wiedziała z jaką reakcją ze strony chłopaka to się spotka. Dolewanie oliwy do ognia nie było wskazane.
-To nie twoja sprawa Lace- Mruknęła po czym odwróciła się chcąc wrócić do ćwiczeń. Chłopak chwyciła ją mocno za nadgarstek zatrzymując tym samym.
-I tu się mylisz. Marny z ciebie dowódca. Ani silna z ciebie dziewczyna, ani odważna. A mówisz nam co mamy robić.- Lace prowokował i to było ewidentne. Wpatrywał się prosto w czerwone oczy dziewczyny, a ona wpatrywała się w niego.
-Zróbmy to tak jak powinno zostać zrobione...niech wygra silniejszy- Blondynka przewróciła oczami i westchnęła ciężko.
-Lace...to nie ma sensu- Ten, jednak jej nie słuchał i ściągał już z siebie swoją bluzę. Kana chciałaby tego uniknąć, ale wiedziała, że też nie może uciec przed chłopakiem. Została postawiona przed ścianą. Dlatego też sama ściągnęła z siebie swoją bluzę i odrzuciła ją gdzieś na trawnik. Lace i Kana stali naprzeciwko siebie wpatrując się prosto w swoje oczy. Cleo i Doktor obserwowali tę dwójkę gotowi reagować w chwili gdyby sytuacja wymknęła się nagle spod kontroli. Powiał lekki wiatr, a blondynka skuliła się od razu i przymknęła oczy.
-Brrr...zimno, zimno, zimno...- Powtarzała i podbiegła do swojej bluzy i ubrała ją ponownie na siebie próbując się na nowo ogrzać. Lace widocznie nie spodziewał  się tego typu zagrywki, ale mimo to nie ustąpił.
-Przestań się wydurniać, tylko pokaż co potrafisz- Ponaglił dziewczynę, a ta wyprostowała się i odwróciła się w jego stronę.
-Kobiety mają pierwszeństwo- Mruknęła z lekkim uśmiechem, a Lace zaczął po prostu na nią biec. Uniósł swoją pięść i wycelował ją prosto w stronę Kany, jednak ku zdziwieniu wszystkich Lace nie trafił. Jego pięść przeszła obok jej głowy, a dziewczyna po prostu lekko ją odchyliła w bok.
-Zadrżałeś przez chwilę, więc nie byłeś pewien tego. Powiedz mi o co chodzi i z kim tak naprawdę teraz walczysz?- Mówiła spokojnie nie dając się wyprowadzić z równowagi. Widocznie wzięła do serca sobie słowa Yusaku, aby być tą która kontroluje sytuacje.
-Przymknij się- Lace nie zamierzał się wycofać, chociaż fakt, że spudłował wyraźnie jedynie go rozsierdził. Kolejne ciosy były kierowane w stronę dziewczyny, ale ta zgrabnie ich unikała. Co ciekawsze sama ani razu nie zadała ciosu. Nie chciała go skrzywdzić, ani też nie chciała odpowiadać przemocą na przemoc w chwili, kiedy było to nie potrzebne.
-Lace wygrasz jeżeli sobie odpuścisz. Wiem, że zżera cię sumienie, ale to  nie twoja wina- Kana próbowała rozładować całe napięcie, które zbierało się przez ten cały czas. Moment tej walki o przywództwo musiał w końcu nastać i każdy o tym dobrze wiedział. Lace, jednak dalej wyprowadzał ciosy, które Kana unikała pełna spokoju. Ostatecznie schyliła się, kiedy pięść chłopaka śmignęła nad jej głową i obróciła się w miejscu po czym dłonią uderzyła z całej siły w jego splot słoneczny. Lace mógł poczuć jak brakuje mu tchu przez chwilę, a zaraz potem nieznośny ból zaczął rozchodzić się po jego brzuchu. Ostatecznie zsunął się na ziemię kaszląc głośno.
-A teraz mnie posłuchaj uważnie. Nie jesteśmy twoimi wrogami, ja nim nie jestem. Wybaczyć sobie nie jest łatwo i nie namówię cię do tego. Ale jeżeli już musisz ze swoją nienawiścią żyć, to przynajmniej zachowaj ją na odpowiedni moment dla konkretnej osoby. Nie marnuj jej na ludzi, którzy nie są twoim celem, bo to jest zwykła strata czasu i energii- Powiedziała kończąc tym samym swój wywód i mimo wszystko wyciągnęła w stronę chłopaka dłoń, ale ten najwyraźniej uniósł się dumą i ją odrzucił po czym sam dźwignął się z ziemi.
-Co ty tam wiesz jesteś tylko dzieciakiem- Skomentował po czym pobiegł przed siebie wybiegając z posesji.
-Ehhh...wróci jak zawsze- Kana wierzyła w to, że chłopak po tym jak się uspokoi przemyśli to wszystko i ostatecznie dojdzie do odpowiednich wniosków.

Kana Nakamura - 2020-11-25 11:42:55

Cała ta farsa, która miała miejsce została przerwana przez Yoko, która oznajmiła, że wybiera się na zakupy i co ciekawsze zaproponowała wspólne wyjście Kanie. Blondynka skierowała na nią wzrok i kiwnęła lekko głową zgadzając się tym samym. Skoczyła tylko szybko na górę, aby zgarnąć trochę pieniędzy i ponownie była na dole.
-Cleo, Doktor skombinujcie sprzęt, mapy no i jak wrócę to rozejrzymy się za czymś do kupienia dla nas- Zarządziła. Tak też przez chwilę szli zwartą grupą, ale po chwili Cleo tak samo jak Doktor pożegnali się i poszli w drugą stronę. Teraz została sama Yoko i Kana, które po krótkim spacerze doszły do targu na którym były wystawione najróżniejsze produkty. Blondynka również zaczęła kupować, ale przykładała się do tego dużo mniej. Przywykli do śmieciowego żarcia, i  najpewniej gdyby udało się im kupić coś dla siebie po ich domu walałaby się sterta pudełek po pizzy czy innych rzeczach.
-Emm...- Zaczęła cicho, kiedy Yoko postanowiła poruszyć z nią temat Lace'a
-Jest specyficzny, ale to dobry chłopak. Nigdy nas nie zawiódł a on, chociaż to wypiera to wie, że ja go rozumiem- Miała do niego cierpliwość właśnie dlatego, że go rozumiała.
-Cudowne dziecko, cudownych rodziców, które nie spełniło ich oczekiwań. Wiem jak to jest, kiedy człowiek czuje się bezwartościowy- Każdy kto znał krótko Lace'a mógłby uznać, że był po prostu złośliwy z natury. Kana wiedziała, że była to dla niego forma obrony przed światem.

Kana Nakamura - 2020-11-25 22:23:33

-Jeżeli ma jakoś wrócić do społeczeństwa- Odparła, chociaż sama dość mocno w to wątpiła, że ktoś taki jak Lace nagle porzuci swoje życie i zacznie żyć w inny sposób.
-To ktoś musi mu pokazać, że nie każdy jest zły i nie każdy jest wrogiem- Chociaż Kana sama dla siebie nie widziała już przyszłości, to mimo wszystko robiła wszystko, aby inni ją zobaczyli. Czy łatwiej było się jej postawić w skórze innych niż w swojej własnej.
-Wiem, że uchodzimy za nieokrzesanych i rozwrzeszczanych, ale ci ludzie nie są tacy źli jak mogłoby się wydawać. Nawet Lace, który nie jest zbyt miły skrywa w sobie coś naprawdę cennego- Nie liczyła na to, że Yoko zrozumie więź, która ich w jakiś sposób połączyła.
-Cleo jest mistrzynią hakerstwa, Doktor nie ma sobie równych jeżeli chodzi o medycynę, a Lace jest niezłomny i nigdy się nie poddaje. A oprócz tego wszyscy są wierni- Kana dość możliwe, że jako pierwsza dostrzegła w nich coś czego ten świat nie dostrzegał wcześniej. Każdy miał ich za degeneratów, którzy nie są warci zachodu, a Kana podała im dłoń i zaprosiła do współpracy oferując tym samym swoją przyjaźń. 
-Może to głupie, ale dla nich byłabym w stanie oddać swoje życie- Zakończyła swój wywód i uśmiechnęła się lekko. Yoko, jednak postanowiła zmienić temat na pluszaka, którego Kana trzymała w dłoniach w dniu przybycia do jej posiadłości.
-W zasadzie to...- Odparła lekko zakłopotana
-Dostałam go od Dio. Zabrał mnie do kilku miejsc...jak to on określił na "randkę" i sprawił, że na chwilę oderwałam się, a teraz kiedy o tym myślę to  mam wrażenie, że naprawdę oderwałam się od ziemi i poszybowałam gdzieś daleko od problemów- Powiedziała uśmiechając się lekko a na jej policzkach pojawił się delikatny rumieniec.
-Tamtego dnia...- Zaczęła, ale po chwili pokręciła głową urywając tym samym wątek.
-Z resztą nie ważne to nie jest istotne- Dodała po czym wrzuciła do koszyka pudełeczko malin za które zapłaciła posyłając sprzedawcy lekki uśmiech.

Kana Nakamura - 2020-11-26 00:01:57

Kana przez chwilę zawahała się, kiedy z ust Yoko padła prośba o rozwinięcie tego zdania, które już ostatecznie zostało przez blondynkę rozpoczęte. Dziewczyna przez chwilę wahała się a rumieniec na jej twarzy z każdą kolejną chwilą zwiększał się.
-Tamtego dnia miałam wrażenie jakby grawitacja przestała działać- Dokończyła zakładając pasmo blond włosów za ucho. Tamtego dnia czuła się jak nastolatka, która po zajęciach umówiła się z chłopakiem. Chociaż, kiedy ona chodziła do szkoły tak naprawdę nigdy nie umawiała się na randki, to przypuszczała, że na tej pierwszej tak właśnie by się czuła.
-Wiem...to głupie, ale tak było- Odparła i uśmiechnęła się lekko zakłopotana. Natomiast kolejne słowa Yoko dość szybko ten uśmiech zgasiły. Przywołały do Kany myśl o tym, że nie ma się co przywiązywać do tych wspomnień. Jeżeli Dio raczej nie miał w zwyczaju zapraszać dziewczyn na kolejne randki, to czym ona miałaby się różnić od tych tabunów poznanych przez niego kobiet.
-Mam w swoim życiu jasno wyznaczony cel i to na nim muszę się skupić- Odparła wzruszając lekko ramionami po czym jak gdyby nigdy nic wrócić do zakupów. Ostatecznie po zakupieniu  wszystkiego zaczęły wracać do domu, ale wówczas Yoko postanowiła poruszyć jeszcze jeden temat.
-Może i to byłoby rozsądne, ale nie chcę nadużywać ich cierpliwości. Wiem, że nie przepadają za resztą, więc nie chcę ich narażać na zbyt długie ich towarzystwo. Po prostu żyjemy obok siebie, nic więcej- Wyjaśniła krótko i uśmiechnęła się w stronę Yoko po czym podziękowała jej za wspólny wypad i zniknęła za drzwiami tymczasowego mieszkania.
Minęło może kilka godzin, kiedy do apartamentu w którym zamieszkiwał Dio, Yusaku oraz Yoko wpadł zdyszany Doktor razem z Cleo, która uparcie klikała coś w telefonie.
-Kana zniknęła- Oznajmił w chwili, kiedy udało się mu w końcu złapać oddech
-Dostała jakąś wiadomość po czym powiedziała, że musi  coś zrobić i wyszła- Odezwała się Cleo i wyciągnęła telefon, aby pokazać tym samym wiadomość. Najwyraźniej udało się jej włamać na telefon dziewczyny, a wiadomość dość jasno głosiła, że autor ma Lace'a i Kana ma przyjść go  odebrać sama...naturalnie o ile się jej to uda.
-Przecież oni  ją zabiją- Blondynka postanowiła zrobić coś naprawdę głupiego, a jeszcze głupszym było to, że nie powiadomiła o tym nikogo więcej.
Kana w tym czasie biegła przez ulice miasta prosto do wyznaczonego w wiadomości adresu. Dobiegła do opuszczonego magazynu do którego wbiegła bez chwili zastanowienia.
-Lace?...Lace gdzie jesteś?- Krzyknęła rozglądając się uważnie dookoła. Nie musiała, jednak czekać długo. Na jej drodze stanęła grupka młodych chłopaków, którzy w dłoniach dzierżyli metalowe rurki.
-Gdzie Lace?- Zapytała się ponownie a chłopak, który stał na czele tej grupki zaśmiał się głośno.
-Jesteście zbyt upierdliwi dla naszego pracodawcy- Odparł i pstryknął palcami po czym Lace faktycznie został wprowadzony. Inni najwyraźniej postanowili się już z nim odpowiednie zabawić, gdyż był strasznie poobijany. Kana drgnęła lekko zaciskając dłonie w pięść.
-I co zrobisz dziewczynko...przyszłaś sama zupełnie- Kana wiedziała, że pakuje się w zasadzkę, ale chęć uratowania przyjaciela była dla niej na chwilę obecną priorytetem.
-Wypuście go...- Odparła co jak się spodziewała wywołało ogólne rozbawienie.
-Wybacz to nie było w naszej umowie- Odparł chłopak po czym na jego znak całą reszta grupy ruszyła prosto na dziewczynę. Kana chociaż przez jakiś czas opierała się napastnikom to niestety ilość liczebna ostatecznie ją przerosła co skutkowało tym, że cała reszta ją powaliła na ziemi okładając rurkami metalowymi, kopiąc i gnoić w różne inne sposóby. Dziewczyna zasłoniła w ostatnim odruchu dłońmi głowę. Lace próbował się ruszyć, ale dwójka mężczyzn trzymała go na tyle mocno, że nie mógł się ruszyć.
-I co szmato...- Odezwał się chłopak chwytając Kanę z blond włosy i uniósł ją lekko.
-Dziewczynka myśląca, że coś zmieni, że się zemści...takim śmieciom jak ty zemsta nie jest przeznaczona- Odparł i odrzucił ją kawałek dalej.

Kana Nakamura - 2020-11-26 01:07:45

nikt najwyraźniej nie spodziewał się tego, że Dio zareaguje tak szybko. Doktorek i Cleo ledwo zdążyli mrugnąć, a chłopak już zniknął im z pomieszczenia
-Chyba się przejął tym- Odezwał się Doktorek, ale to nie był czas na prowadzenie rozmów pod tytułem komu bardziej zależało na rozwiązaniu tego problemu. Reszta ruszyła za Yusaku wybiegając z domu.
-Namierzyłam jej telefon. Jest w opuszczonym magazynie- Powiedziała w biegu Cleo, która najwyraźniej nie marnowała czasu i również poczyniła kroki, które miały na celu upewnienie się czy ich zguba faktycznie znajduje się w tym konkretnym miejscu.
W środku magazynu nie działo się najlepiej. Liczebność przeciwników była zbyt duża, aby jedna dziewczyna mogła samodzielnie im dać radę. Nic więc też dziwnego, że jej napastnicy traktowali ją jak popychadło oraz worek treningowy.
-I co...już nie jesteś tak odważna...skończysz jak twoja przyjaciółeczka zobaczysz, ale najpierw...popatrz sobie- Powiedział chłopak i ponownie chwycił Kanę z włosy unosząc jej głowę i kierując prosto na leżącego nieopodal chłopaka.
-Nikogo nie uratujesz...znowu będzie tylko patrzeć- Mruknął i pstryknął znowu palcami a jego przydupasy uniosły swoje bronie. Kana szarpnęła się kilka razy próbując się oswobodzić i chociaż to wydawało się niemożliwe nagle rozległ się krzyk, który jak się okazało pochodził z ust napastnika dziewczyny. To Kana jakoś się wyrwała i ugryzła go w rękę dając sobie tym samym odrobinę luzu. Wyrwała przed siebie tak szybko na ile obolałe ciało jej na to pozwoliło. Pałki napastników zaczęły lecieć prosto na ciało Lace'a po czym nastąpił głuchy huk. Pałki trafiły, ale nie w chłopaka. Kana w ostatniej chwili dobiegła do niego i rzuciła się na niego osłaniając sobą a tym samym przyjmując cios na swoje własne plecy.
-Eh...jak ty mnie dziwko irytujesz...podnieście ją- Zarządził, a Kana została poderwana z ziemi na równe nogi. Dwójka mężczyzn ją podtrzymywała w tej chwili.
-Kana!- Rozległ się krzyk Cleo. To Doktorek i Yusaku wraz z tą internetową dziewczyną przybyli  do magazynu.
-Ohhh więcej widzów...cudownie- Odparł chłopak wyciągając zza paska broń, którą wycelował prosto w dziewczynę.
-To sobie popatrzycie jak umiera. Jeden wasz ruch a pociągnę za spust- Trzymał obecnie wszystkich w szachu i był tego świadom. Podszedł do blondynki i uniósł jej głowę, aby spojrzeć jej w czerwone oczy.
-Jesteś beznadziejna...- Powiedział po czym z impetem zadał jej cios w brzuch co spowodowało, że dziewczyna wypluła z ust trochę śliny i krwi, która zdążyła się zebrać z jej ust.

Kana Nakamura - 2020-11-26 13:00:40

Chociaż przeciwnicy z początku wydawali się być pewni siebie, to ta pewność dość szybko zniknęła, kiedy Dio ostatecznie wkroczył do akcji. Jego siła, szybkość ataku dość szybko rozbiła tę szajkę. Niektórzy odważniejsi podejmowali walkę, inni z góry uznali, że nie ma sensu tak się narażać i po prostu uciekali z magazynu niczym szczury z płonącego statku. Na polu walki ostatecznie został tylko szef zbirów, który został pochwycony przez Dio i przybity do ściany. Nie wyglądał, jednak na kogoś kto przejmował się tym wszystkim wręcz przeciwnie. Uśmiech nie schodził mu z twarzy.
-No to dalej...pokaż co jeszcze potrafisz- Odparł pewny siebie. Trudno było powiedzieć czy miał w rękawie jeszcze jakieś sztuczki, czy po prostu nie bał się śmierci. Tak czy inaczej jego godzina jeszcze nie wybiła, chociaż pewnie gdyby nie Yusaku tak by się stało.
-Leć...biegnij do swojej dziewczyny- Mruknął opierając się o ścianę i ocierając z kącika ust stróżkę krwi.
Kana leżała na chłodnej ziemi, która obecnie działała uśmierzająco. Miała kilka zadrapań na policzku, rozcięty łuk brwiowy z którego ciekła mocno krew.
-Co jest między  tą dwójką?- Zapytała się cicho dziewczyna widząc jak szybko Dio podbiegł do Kany oraz jak momentalnie jego zachowanie, czy nawet wyraz twarzy się zmienił.
-Trudno powiedzieć, chociaż jak tak patrzę to...nieeee na pewno nie- Odparł po czym obydwoje również dopadli do blondynki.
-Hej otwórz oczy no już- Powiedział Doktorek i oklepał kilka razy policzki dziewczyny, aby przywrócić ją chociaż w minimalnym stopniu do stanu używalności. Uniósł również lekko jej bluzkę do góry odsłaniając tym samym fragment ciała. Na brzuchu oraz w innych miejscach można było dostrzec pojawiające się siniaki.
-Cleo idź zobacz co z tym dzbanem- Polecił, ale kiedy dziewczyna tylko ruszyła się nad ich głowami rozległ się głos.
-Bardzo ładnie, bardzo ładnie- Był to głos mężczyzny, głęboki i opanowany nikogo, jednak w magazynie oprócz ich nie było. Więc jedyna możliwa opcja to głośniki, które gdzieś tutaj zostały rozstawione.
-To Reiji- Wydusił z siebie Lace, który zaczął powoli podnosić się z ziemi trzymając się za jeden bok.
-Cieszę się, że mnie pamiętasz. Byłem ciekaw czy moje podejrzenia do tego  kto dewastuje moje kluby się potwierdzą. No i jeszcze ten tajemniczy napad na bank...hmmm- Mężczyzna nie wydawał się przejmować tym, że ktoś poluje na jego życie. Czuł się bezkarny i sam wiedział, że odszukanie go nie będzie łatwe.
-Daliście mi nawet więcej niż chciałem. Macie nowych przyjaciół, dość interesujących przyjaciół- Cleo momentalnie poderwała się z miejsca po czym zaczęła biegać po magazynie w poszukiwaniu najpewniej kamer.
-Moja droga spokojnie. Kamery są, ale nie w takiej formie jak myślisz. Spójrzcie na mojego przyjaciela- Polecił mężczyzna, a kiedy to zrobili odkryli, że jedno jego oko świeciło się na czerwono.
-Cyborgi są dość przyjemne w użytkowaniu prawda Cleo?- Dziewczyna najwyraźniej oprócz hakowania umiała dużo dużo więcej. Teraz Dio mógł sobie przypomnieć jak Kana wspomniała, że każdy z nich w jakiś sposób współpracował z Reijim, a co za tym idzie zaopatrzył go najpewniej w najróżniejszego rodzaju sprzęt.
-A twoi ożywieńcy Doktorku sprawdzają się niemal wzorowo. Dziękuję ci też za notatki. Dzięki nim mogę tworzyć ich nieskończoność- To wszystko jak się okazało było pułapką nie tylko na Kanę, ale na ich wszystkich. Reiji wiedział, że jeżeli pojawi się tutaj chociażby jedna osoba to ściągnie zaraz całą resztę i cóż jak widać udało się.
-Dobrze a teraz przejdźmy do konkretów. Powiem wam jak ta wojna się skończy. Nie znajdziecie mnie, ale ja znajdę was i będę zabijał jednego po drugiego.  Dopadnę wszystkich waszych przyjaciół, rodziny, zwierzęta a ich głowy powysyłam was w paczkach świątecznych. Chyba, że odpuścicie wtedy wspaniałomyślnie zaponę o tych niedogodnościach, a wy będziecie mogli wieść ten żywot nędznych robali- Zakończył spokojnie wyraźnie ustatysfakcjonowany takim a nie innym obrotem spraw.
-Pieprz się...- Odezwała się cicho Kana uchylając powoli powieki
-Ah tak pamiętam...ty nie masz nic do stracenia prawda?- Kana fakt uważała, że co by się nie wydarzy nie dotknie jej to, a już na pewno nie powstrzyma przed dalszym działaniem. Coś, jednak musiało się zmienić.
-Taki z ciebie przywódca jak z koziej dupy trąba. W końcu jedna z was zginęła. Cóż jeżeli nadal jesteś przywódcą dopadnięcie całej reszty nie będzie trudne- Nagranie się zakończyło a w magazynie zapadła głucha cisza, która była od czasu do czasu przerywana cichym chichotaniem ich jeńca.
-I po co tutaj przylatywałaś?- Zapytał Lace wpatrując się w Kanę.

Kana Nakamura - 2020-11-26 15:58:33

Kana nie spodziewała się tak nagłej zmiany zdania ze strony Dio i nie tylko ona. Kątem oka dostrzegła zdziwienie na twarzach swoich towarzyszy, ale również Yusaku, który chyba od samego początku nie zakładał, że nagle przyłączą się do tej małej wojny.
-Od razu tam ożywianie...- Odparł Doktor, chociaż Kanie cała ta sytuacja wydała się zabawna. Cleo i Doktorek stali przed Yusaku z lekko spuszczonymi głowami niczym dzieci, które właśnie zbierały reprymendę od rodzica.
-Po złożeniu ich w całość w ciała wysyła się odrobinę impulsu elektrycznego o odpowiednio dużej sile. Dobra wiadomość jest taka, że wystarczy ponowić ten ładunek, albo po prostu uszkodzić ważne dla nich organy, aby unieszkodliwić a zła...- Tutaj urwał i podrapał się nerwowo w tył głowy.
-Są jak puzzle domowej roboty. Po zebraniu odpowiednich części może stworzyć z nich przedziwne hybrydy. Są również na swój sposób myślące, więc w zależności od woli Reiji mógł je wytresować- Dokończyła Cleo a Doktorek uśmiechnął się lekko. Bez sprzecznie był dumny z dzieła swoich rąk, ale to stanowiło dla nich dość dużą przeszkodę. Dodatkowo nie wiedzieli ile Reiji już takich stworów skonstruował. No i ile Doktorek dla niego stworzył.
-A co do cyborgów...toooo...- Cleo również nie była święta. Jak widać ta grupka miała na sumieniu dużo, dużo więcej niż było powiedziane wcześniej. Nie byli szajką zwykłych przestępców. Cleo nie zadowoliła się zwykłym okradaniem, Doktorek nie zatrzymał się przy zwykłej medycynie...a Lace no właśnie, jeszcze nie wiadomo co zrobił Lace.
-To dość zwykłe cyborgi...mające wmontowane różnego rodzaju bronie. No wiecie lasery, piły, małe armatki- Tym razem to Doktor zakończyła za Cleo. Kana słuchała ich, ale nie wyglądała na zdziwioną. Widocznie wiedziała o tym samym od samego początku.
-Tak czy inaczej...- Powiedziała ocierając krew z twarzy.
-Reiji czuje, że pali mu się pod dupą- Blondynka wyglądała na dość zadowoloną z siebie. W sumie powinna. Strach pomyśleć co by było, gdyby nikt się nie zjawił. Nie mniej ona jak i Reiji musieli wiedzieć, że ktoś przyjdzie im na pomoc. W przeciwnym razie przecież zostaliby od razu zabici.
Cleo wyciągnęła z kieszeni pendrive'a po czym zbliżyła się do mężczyzny, który nadal był uwięziony w klatce. Chwilę się szamotali, ale dziewczynie udało się wetknąć pendrive w tył jego szyi, gdzie znajdowało się wejście.
-Tak...wszystko dobrze. Trochę mnie obili, ale to nic- Odparła i uśmiechnęła się lekko w stronę Dio.
-Trzeba będzie ci to zszyć- Powiedział Doktor wskazując na jej łuk brwiowy z którego nadal lała się krew.
-Bla, bla...dosyć tego pieprzenia...po coś tu przylazła za mną?- Powtórzył swoje pytanie, które na początku zostało najwyraźniej zignorowane.
-To chyba oczywiste. Możesz mnie nie lubić, i uważać, że jestem twoim wrogiem, ale ty moim nie jesteś. Mimo wszystko sporo przeżyliśmy i polubiłam was. To normalne dla przyjaciół- Odparła a Lace przez chwilę zwątpił i odchrząknął cicho po czym spojrzał gdzieś w bok wyraźnie zakłopotany tym wyznaniem.

Kana Nakamura - 2020-11-26 16:41:41

-Ale po co opcja autodestrukcji jak coś działa- Odparł Doktorek, jednak mina Yusaku dość szybko dała mu do zrozumienia, że to nie miejsce ani czas na próby wyjaśnienia swoich pobudek, które sprawiły, że nikt nie pomyślał o opcji szybkiego pozbycia się wrogów.
-Nawet gdybyśmy coś takiego umieścili to Reiji by to jakoś wymontował, czy zmodyfikował. Z naszymi notatkami i instrukcjami może zrobić wiele- Ta dwójka zaufała po prostu nieodpowiedniej osobie. Zaufali na tyle, że byli w stanie przekazać mu cały dorobek swojego życia.
-Ehhh...przepraszamy...następnym razem pomyślimy bardziej- Dodała Cleo i sama spuściła lekko głowę. Wszystko to spowodowało, że Kana po prostu parsknęła po chwili tłumionym śmiechem, ale kiedy bok ją zabolał dość szybko śmiać się przestała tylko chwyciła się za niego i schyliła się odrobinę. Pozostał jeszcze Lace, który nie pochwalił się tym co on zmajstrował. Dio postanowił poruszyć ten temat co spowodowało, że i Lace wydał się teraz zakłopotany. Wiedzieli, że to co zrobili było głupie
-Więc...gdyby pominąć sprowadzenie mu kilku czołgów, czy mini wyrzutni rakiet i tak dalej toooo...- Podobnie jak reszta się zawahał i założył ręce za plecy po czym zaczął się bujać na piętach w tył i w przód.
-Lace jest dobry z chemii bardzo dobry. Stworzył więc mu substancję, która sprawia, że oprócz tego, że jego ludzie wpadają w szał niszczenia, to przez chwilę ich skóra twardnieje i stanowi swoisty pancerz- Zakończyła i sama uśmiechnęła się dość zakłopotana.
-No wiem...trochę ich poniosło- Chciała obrócić to jakoś w żart, chociaż z każdym kolejnym sekretem, który wychodził na jaw ich sytuacja stawała się coraz gorsza.

Kana Nakamura - 2020-11-26 17:20:54

Ich dobry humor, który z początku jakimś dziwnym trafem się pojawił nagle opadł, kiedy Yusaku zwrócił ich uwagę na krew, która coraz większymi plamami rozchodziła się po ubraniu Dio. Kana otworzyła szerzej oczy, a kiedy chłopak zaczął osuwać się na ziemię wyrwała z miejsca i podbiegła do niego chwytając w ostatniej chwili bezpiecznie lądując z nim na ziemi. Jeszcze tego brakowało, aby przy upadku jeszcze bardziej się uszkodził.
-Cholera...- Mruknęła cicho sama do siebie.
-Lace wiesz co robić- Powiedziała a chłopak kiwnął głową po czym wybiegł z magazynu znikając im na chwilę z pola widzenia. Doktor również szybko do nich podbiegł i ukucnął przy chłopaku po czym podciągnął jego bluzkę w górę, aby spojrzeć na ranę.
-Nie przeszły na wylot na szczęście, ale trzeba je szybko usunąć- Powiedział po czym nachylił się nad twarzą chłopaka, aby wysłuchać czy nadal oddycha.
-Jest oddech. Kana połóż coś na ranę, aby nie narażać jej na zakażenie i uciśnij dłonią to sprawi, że nie wykrwawi się- Teraz było jasne, że ten Doktorek oprócz tego, że miał jakieś tam swoje skrzywienia znał się również na medycynie co w takiej grupie jak oni było na wagę złota. Ciało Kanny drżało raz po raz nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Musiała się, jednak wziąć w garść. Zgodnie z poleceniem musiała znaleźć coś czym mogłaby zasłonić ranę. W pobliżu nie wdziała niczego takiego, więc zrobiła pierwsze co jej przyszło do głowy. Po prostu ściągnęła z siebie bluzkę odsłaniając tym samym ciało oraz biustonosz, który miała na sobie. W tych lekko przyluźnych ciuchach faktycznie nie wyglądała jak dziewczyna, ale jak się okazało pod spodem miała dość ładnie zbudowane ciało. Blondynka przyłożyła bluzkę do rany chłopaka uciskając tym samym ranę.
-Dio tylko nie umieraj...GDZIE DO CHOLERY TEN LACE?- Krzyknęła w końcu. Ten prowizoryczny opatrunek dość szybko przesiąkał krwią brudząc tym samym jej dłonie, które raz po raz drżały.
-Cleo pobrałaś te dane?- Zapytał się chłopak a dziewczyna kiwnęła głową chowając pendrive'a do kieszeni. W pewnym momencie usłyszeli warkot silnika a przez drewniane drzwi władował się najprawdopodobniej ukradziony przez ich buntownika auto, które zatrzymało zaraz przy Dio.
-Musimy go powoli przenieść i zawieść do domu. Zagospodarowałem tam miejsce i jest sterylne- Grupa przez ten czas nie opierdzielała się tylko na nowo zebrali sprzęt, który umożliwił im ponownie działanie. Lace i Doktor unieśli delikatnie Dio i przenieśli do auta, gdzie władowali na tylne siedzenie. Kana usiadła obok i ułożyła jego głowę na swoich kolanach trzymając nadal ten prowizoryczny opatrunek. Kiedy wszyscy wpakowali się jakoś do wozu ruszyli z piskiem opon gnając prosto pod dom, tam chłopak został od razu przeniesiony do jednego z pokojów, który na razie robił za salę operacyjną a Doktor dał wszystkim jasno do zrozumienia, aby nie wchodzili i mu nie przeszkadzali.
Kana oparła się o ścianę i osunęła się po niej na ziemię dysząc ciężko. Spojrzała na swoje dłonie, które były całe uwalone we krwi.
-Po co wy ich ściągnęliście?- Zapytała się po chwili ciszy, którą przerywało jedynie tykanie zegara.
-Nie mieliście szans. Gdyby nie oni byście tam zginęli najpewniej- Zauważyła słusznie Cleo, która również usiadła na ziemi.

Kana Nakamura - 2020-11-26 18:15:44

Kana wydawała się nie przejmować swoją nagością, miała na głowie ważniejsze sprawy, a przynajmniej tak było do momentu  Yusaku, który zauważył słusznie, że Kana nadal świeciła golizną. To sprowadziło na chwilę blondynkę na ziemię. Zasłoniła się momentalnie dłońmi a na jej twarzy pojawił się lekki rumieniec.
-To był impuls...emmm Cleo mogłabyś mi z pokoju przynieść coś- Poprosiła a dziewczyna kiwnęła głową i wstała z ziemi, aby udać się do pokoju Kany. Blondynka w tym czasie również wstała i podeszła do zlewu w kuchni, aby chociaż troche obmyć swoje dłonie ze zastygłej już krwi.
-Lace ani słowa- Mruknęła cicho a chłopak zagwizdał kilka razy patrząc w sufit.
-Z takim ciałem spokojnie mogłabyś startować na modelkę- Zauważył i mimo wszystko zaśmiał się cicho. Trzeba było ostudzić atmosferę co mu się udało, bo nawet na ustach Kany przez moment pojawił się nikły uśmiech. Cleo ostatecznie wróciła z jakąś bluzą, którą podała dziewczynie a blondynka od razu się w nią ubrała zasłaniając tym samym swoje tuty, których normalnie raczej nikt by nie zobaczył. Yusaku przyniósł jej apteczkę, która od razu została otwarta a znajdujące się jej środki do dezynfekcji, plastry i inne rzeczy poszły w ruch. Każdy jakoś doprowadził się do stanu używalności a po jakiejś godzinie z pokoju wyszedł Doktor, który wycierał dłonie z krwi i odetchnął cicho.
-Przeżyje. Kule nie utkwiły głęboko, więc dość szybko dało się je wyjąć. Stracił trochę krwi, ale nie na tyle dużo, aby trzeba było dokonać transfuzji. Przez jakiś czas musi odpoczywać. Będzie osłabiony, ale z czasem się unormuje- Te słowa zdecydowanie sprawiły, że wszyscy odetchnęli z ulgą a szczególnie Kana, która chyba z całej tej grupki najbardziej się denerwowała.
-Yusaku będę potrzebował informacji o twojej grupie krwi. Na wszelki wypadek- Nie wiadomo czy kiedyś nie przytrafią się im poważniejsze rany, które już będą wymagały dodatkowej krwi.
-Możecie do niego...- Nie dokończył bo blondynka momentalnie poderwała się z miejsca i wbiegła do pokoju nie zważając na nic, ani nikogo. Doktor zamknął jedynie za nią drzwi chociaż na jego twarzy malowało się wyraźne zdziwienie.
-Dziwnie się zachowuje od jakiegoś czasu- Mruknął i sam zasiadł na jednym z krzeseł pozwalając sobie tym samym na odpoczynek. 
-Gdyby nad tym się bardziej zastanowić toooo...- Podchwycił temat Lace, dla którego najwyraźniej zachowanie blondynki również było dość osobliwe.
-Chociaż nie zareagowała tak, kiedy mnie składałeś- Cleo przewróciła jedynie oczami a na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Mimo to nie odezwała się słowem, ale za to skierowała wzrok na Yusaku tak jakby chciała się go o coś spytać.
Kana w tym czasie podeszła do łóżka na którym leżał Dio i popatrzyła na niego.
-Jesteś idiotą- Mruknęła wyciągając w jego stronę dłoń, aby odsunąć z twarzy kilka kosmyków włosów. Wszystko działo się tak szybko, że dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że uratował jej życie. Zrobił coś na co mało kto by się zdecydował. Blondynka usiadła na pobliskim krześle obok łóżka i po prostu tak się wpatrywała zupełnie tak jakby sama chciała mieć pewność, że nic mu już nie grozi oraz, że w razie czego będzie mogła szybko ponownie wezwać Doktora.

Kana Nakamura - 2020-11-26 19:16:44

Kiedy Yusaku podał swoją grupę krwi oraz przy okazji domniemana grupę krwi Dio ten wyciągnął z kieszeni swojego fartucha notatnik i zapisał w nim zdobyte przed chwilą informację
-Czyli nadal jest problem tylko z Kaną- Odparł wzdychając ciężko chowając ponownie notatnik.
-Kana ma grupę AB RH-- Wyjaśniła Cleo a Doktor pokiwał twierdząco głową.
-To bardzo rzadka grupa krwi. Tylko 1% populacji posiada tę grupę. Oczywiście można użyć zamiennika, którym jest AB RH+ ale tę grupę posiada zaledwie 7%- Wyjaśnił krótko problem jaki cały czas nad nimi wisiał. Wynikało z tego to, że większa utrata krwi przez dziewczynę może wiązać się z tragicznymi skutkami. Tak czy inaczej Kana musiała o tym doskonale wiedzieć, a mimo wszystko zdecydowała się na podjęcie działań, które mogą doprowadzić ją do szybkiej śmierci.
-Yusaku...może nie mów przy naszym Doktorku o ciekawych przypadkach, bo ten zechce zrobić mu w nocy transplantacje czaszki- Odezwał się Lace, który mimo wszystko uśmiechnął się lekko. Mogłoby się wydawać, że cała ta sytuacja dała mu dość mocno do myślenia i może w przyszłości nie będzie już tak uciążliwy, chociaż na to raczej marna szansa.
-Zdążyłem zauważyć, że jest dość wyjątkowy. Każdy normalny by od razu dostrzegł, że został postrzelony. A nie stał i prowadził dialog jakby nic się nie wydarzyło- Mimo to chłopak nie chciał zagłębiać się w biologię Dio. Biorąc pod uwagę sytuację w jakiej się znaleźli oraz to, że nie było na to czasu wolał po prostu odpuścić.
-W sumie nieważne. Wolę poczekać na rozwój wydarzeń- Odparła i uśmiechnęła się lekko po czym zagłębiła się ponownie w swoim telefonie.

Kana Nakamura - 2020-11-26 19:58:59

-Biały kruk i dość dużo problem- Mruknął Doktorek. Zdawał sobie sprawę z tego, że gdyby sytuacja była na tyle poważna, że jedyne co by mogło ją uratować to odpowiednia krew...wówczas musiałby niestety rozłożyć ręce. Nawet jeżeli był dość ekscentrycznym doktorkiem to jednak czuł potrzebę ratowania ludzkiego życia i bezsprzeczną porażką by dla niego była chwila, gdyby miał związane ręce i jedyne co by mógł zrobić to obserwować jak ktoś z jego grupy umiera. Rozmowa ostatecznie dobiegła końca, chociaż Yusaku postanowił wspomnieć o czymś jeszcze. Na wzmiankę o tym, że Kana się zauroczyła Lace i Doktor równocześnie wybuchnęli śmiechem zupełnie tak jakby właśnie usłyszeli najlepszy dowcip świata.
-Ona i takie uczucia...przecież to prawie chłop z tą różnicą, że ma cycki. W życiu nie spojrzała na innego chłopaka w inny sposób niż czysto koleżeński- Odpowiedział Lace dławiąc się śmiechem. Dla niego zakochana Kana wydawała się być za bardzo abstrakcyjna do tego stopnia, że była to niezwykle śmieszna wizja. 
-Po za tym przy jej planach na przyszłość zauroczenie raczej nie wchodzi w grę. Dio by jej paczuszki do więzienia musiał wysyłać- Dodał co spowodowało jeszcze większy wybuch śmiechu. Lace opierając się o kanapę dosłownie przewrócił się do tyłu po czym wylądowała na ziemi turlając się dalej.
-Ona sama pewnie nawet nie wie, że mężczyzna i kobieta mogą robić coś innego niż jeżdżenie na desce- Cleo zmarszczyła lekko brwi wyraźnie niezadowolona z tego, że musiała wysłuchiwać tych głupich żartów, które jej osobiście w żaden sposób nie bawiły.
-Jesteście strasznie dziecinni idę do siebie i spróbuję coś zdziałać- Powiedziała i wstała z ziemi zostawiając tę dwójkę, która tarzała się ze śmiechu po ziemi.
Kana, kiedy usłyszała cichy głos Dio drgnęła lekko i skierowała od razu wzrok w jego stronę. Wstała z krzesła i podeszła bliżej, aby spojrzeć na niego i mimo wszystko też uśmiechnęła się w jego stronę.
-Może i było głupie, ale- Powiedziała i wyciągnęła jakieś urządzenie na którym cały czas świecił się czerwony punkcik. Od czasu do czasu przemieszczał się w różne strony a blondynka uśmiechnęła się jedynie szerzej.
-Wiedziałam, że to pułapka, że chciał ściągnąć nas wszystkich gdyby tak nie było zabił by Lace'a od razu bez bawienia się w kotka i myszkę. Wiedziałam też, że to będzie dobra okazja, aby komuś podrzucić nadajnik.- Kana sama najwyraźniej to przemyślała i nie rzuciła się w ogień od tak bezmyślnie.
-Drugi ekran zostawiłam w pokoju Cleo, gdybym ja nie przeżyła, oni dalej mogliby kontynuować to co zaczęliśmy- Nie była tak głupia i lekkomyślna. Oczywiście chciała pomóc przyjacielowi jak to sama określiła, ale chciała przy okazji osiągnąć coś jeszcze.
-Więc, aż tak głupia nie jestem- Dodała i usiadła na skraju łóżka uśmiechając się lekko. Kamień zdecydowanie spadł jej z serca, że ta przygoda skończyła się na szczęście dla nich wszystkich dobrze.
-Niezłego mi stracha napędziłeś- Mruknęła po chwilce milczenia. Sądziła, że strach więcej nie pojawi się w jej życiu, że nie ma powodu do tego, aby się bać. A jednak, pojawiła się jedna osoba o którą naprawdę się martwiła.

Kana Nakamura - 2020-11-26 20:46:11

Blondynka nie mogła ukryć tego, że dość miło się jej zrobiło, kiedy usłyszała, że Dio przejął się nią oraz tym gdzie jest. Być kimś ważnym dla kogoś, kimś dla kogo warto nastawiać głowę to bardzo przyjemne uczucie, którego Kana nie doświadczyła od dość długiego czasu.
-Dzięki- Powiedziała i uśmiechnęła się lekko w jego stronę. Chociaż bała się o niego i uważała, że to co zrobił na swój sposób było głupie, to jednak doceniała to. Położyła swoją rękę na jego i zacisnęła ją delikatnie. Natomiast wspomnienie o drugiej randce sprawiły, że Kana drgnęła lekko i zrobiła dość dziwną minę.
-Hmmm...uważaj Romeo bo dobijemy do tej osławionej trzeciej do której ty podobno nigdy nie dotarłeś. Ba słyszałam, że i z drugą randką to u ciebie trudno- Pamiętała to co jej Yoko powiedziała na wspólnych zakupach. Nie przywiązywała do tego jakiejś wielkiej uwagi bo nie sądziła, że w głowie chłopaka pojawi się chociażby przez chwilę myśl, aby gdzieś ja zabrać.
-W sumie to chyba jestem wyjątkowa skoro mi to proponujesz?- Zaśmiała się cicho i spojrzała mu w oczy. Mimo wszystko chętnie by z nim znów gdzieś poszła. Ostatni wypad wspominała niezwykle dobrze. Oderwała się od codziennych problemów i poczuła się jak nastolatka, która dopiero odkrywała ten świat. Ostatecznie czapka ponownie wylądowała na jej głowie a chłopak oznajmił, że znowu Kana ma ją pilnować. Dziewczyna jedynie kiwnęła lekko głową zgadzając się na to. Na jej twarzy, jednak pojawił się rumieniec kiedy Dio oświadczył, że widział ją prawie nago.
-Nie tylko ty...Lace już musiał to skomentować...Yusaku z resztą też- Odparła z lekkim uśmiechem. Nie spodziewała się, że na jej drodze pojawi się osoba dla której będzie w stanie ściągnąć bluzkę. Dio najwyraźniej nawet nieprzytomny miał w sobie pewien urok.
-Ej gołąbeczki...- Otworzyły się drzwi a przez szparę wcisnął głowę Lace, który wypowiadając te słowa parsknął ponownie śmiechem.
-Kana...doktorek musi ci zszyć tę brew- Dodał i zanosząc się śmiechem odsunął się od drzwi przez które wszedł Doktor i spojrzał na Dio.
-Szybko się obudziłeś...dobrze- Mruknął po czym podszedł do blondynki i chwycił ją za brzeg bluzy ciągnąć tym samym za sobą prosto w stronę jednego z krzeseł. Kana najwyraźniej nie była zbyt chętna do odbycia zabiegu.
-Puszczaj nie dam sobie żadnych igieł wbijać...bo cię ugryzę- Blondynka wydawała się być teraz trochę jak małe dziecko, które próbowało wyrwać się mamie, która prowadziła je na szczepienie.
-Kana uspokój się, bo znowu będę musiał użyć środka zwiotczającego- Zagroził a dziewczyna przez chwilę przestała się wyrywać i zasiadła na krześle.
-Kiedy ostatnio oberwała nożem po nodze też się upierała, że nic jej nie jest. Lace i Cleo musieli ją trzymać a i tak to nic nie dawało. Więc trochę się ją naćpało- Wyjaśnił doktorek przygotowując wszystkie niezbędne rzeczy do przeprowadzenia zabiegu. Przyniósł metalową tackę i postawił na biurku obok Kany a sam zasiadł naprzeciwko.
-No dobra...- Mruknął po czym zaczął powoli odklejać prowizoryczny opatrunek z jej brwi. Nim, jednak zdążył coś zrobić to nagle krzyknął przeraźliwie.
-AUUUU...PUSZCZAJ...NIEDOBRA KANA- Dziewczyna faktycznie ugryzła go w palec i trzymała się go jak pirania a ten machał ręką rozpaczliwie i klepał blondynkę po głowie w nadziei, że ta puści.
-Wybacz...taki odruch- Puściła w końcu i odsunęła się lekko a doktorek mógł w końcu zabrać się za przemywanie rany oraz jej szycie co z resztą też nie było zbyt proste.

Kana Nakamura - 2020-11-26 21:33:21

Dziewczyna nie miała zamiaru odpuszczać, nawet jak igła z nicią już poszły w ruch. Wierciła się i kręciła co jedynie tylko irytowało chłopaka.
-I po co się ciebie cuciło. Byłoby łatwiej...- Mruknął cicho wyraźnie załamany tym, że pod jego skrzydłami była taka niewdzięczna pacjentka, która nie doceniała tego, że ktoś się o nią troszczył.
-JA CI ZARAZ DAM GŁUPIEGO JASIA!- Krzyknęła nagle i chciała poderwać się z miejsca, ale białowłosy skutecznie jej to uniemożliwił.
-Trochę zaufania dziewczyno- Chłopak ostatecznie posunął się o jeden krok do przodu. Po prostu zasiadł blondynce na kolanach i ciężarem swojego ciała uniemożliwił jej dalsze ruchy. Jakby na to nie spojrzeć Kana nie była za wysoka, jej tężyzna fizyczna również nie byłaby w stanie sprostać ciężarowi dorosłego mężczyzny. To pozwoliło Doktorowi dokończyć swoje dzieło, które zostało zwieńczone plastrem.
-No...koniec- Mruknął zdyszany zupełnie tak jakby właśnie przebiegł życiowy maraton.
-Obiecuję...następnym razem każdego będę składać tylko po narkozie. Ty się nie dajesz dotknąć, Lace truje dupę a Cleo nie może oderwać się od telefonu- Chłopak nie miał tutaj łatwego życia, ale mimo wszystko gdzieś tam na jego ustach zamajaczył delikatny uśmiech. Tworzyli dziwną grupę to prawda. Jak Dio i Yusaku wcześniej stwierdzili byli rozwrzeszczani a dyscypliny w nich za grosz. To wszystko tworzyło na swój sposób dziwny urok do którego można było się przyzwyczaić.
Mijały dni, tygodnie Dio dochodził do siebie, a Cleo próbowała rozgryźć to co udało się jej pobrać od tego cyborga. Dość rzadko przez ten cały czas się ją widywało bardzo rzadko. Robiła sobie jedynie krótkie przerwy, aby pójść do kuchni po coś do jedzenia i picia po czym wracała do swojej jaskini, aby dalej grzebać w różnych kodach i plikach. Ostatecznie w końcu wyszła, ale jej mina nie wydawała się zbyt radosna.
-Był bliżej nas niż się nam wydawało- Powiedziała zwracając tym samym uwagę Kany, Doktora i Lace'a którzy siedzieli spokojnie w salonie i grali w jakąś planszówkę.
-Był w tym samym budynku. Obserwował nas przez cały czas. Te głośniki to pic na wodę. Miały utwierdzić nas w tym, że go tam nie ma. Dało mu to nietykalność- Mina blondynki zrzedła i spuściła lekko głowę w dół. To było do przewidzenia, że Reiji nie będzie się chciał wystawić, ale nie sądziła, że dadzą się tak głupio podejść.
-Kurwa mać...- Wstała z ziemi i zaczęła się kręcić w kółko targając raz po raz włosy z tyłu głowy. Blondynce to wszystko zaczęło się składać w logiczną całość. Wiedział, że oni chcą odnaleźć jego kryjówkę, więc nie mógł wydawać rozkazów z niej. Szczególnie w chwili, kiedy wiedział, że Cleo gra przeciwko niemu i by go namierzyła.
-Kurwa, kurwa, kurwa...- Mruczała raz po raz pod nosem próbując wykombinować jakiś sensowniejszy plan działania.
-No dobrze, a ten nadajnik?- Zapytał się Lace przypominając wszystkim o tym, że przecież mieli jeszcze jedną opcję.
-Nanosiłam na mapę wszystkie punkty w jakich ten człowiek się pojawiał, ale w większości to burdele nic godnego uwagi- Odezwała się Kana a Doktor i Lace uśmiechnęli się pod nosem
-Zróbmy napad na burdel. Popytajmy może ktoś udzieli nam odpowiedzi- Lace wydawał się być wyjątkowo przekonany do tego pomysłu. Jednak Kana, która już wiedziała, że to ona będzie musiała się przebierać i odstawiać szopkę wolała dać od razu jasno do zrozumienia, że nie ma sensu się w to bawić.
-Burdele dla niego to nic. Musimy dowiedzieć się, jakie miejsce jest dla niego najcenniejsze i tam uderzyć tak, aby zabolało. Sprowokujemy go, zacznie działać szybko i bezmyślnie. Wychyli się nam- Zakończyła po czym odwróciła się na pięcie i wyszła z mieszkania, aby skierować się prosto w stronę apartamentu gdzie mieszkał Dio, Yusaku i Yoko. Dziewczyna zapukała do ich drzwi, a kiedy ktoś jej otworzył uśmiechnęła się lekko.
-Muszę pomówić z Dio i Yusaku- Powiedziała po czym weszła do środka kierując od razu wzrok na tamtą dwójkę.
-Chcę się skontaktować z Lawrence...tylko on może nam teraz pomóc- Kana nie chciała tego robić, nie chciała pakować się w mafijne potyczki, ale zostali postawieni pod ścianą. Bez żadnych poszlak.

Kana Nakamura - 2020-11-27 16:21:49

Kana lekko się zdziwiła, kiedy usłyszała, że tej dwójki nie ma w domu. Cóż mimo wszystko mieli swoje życie, a blondynka też nie chciała na każdym kroku zawracać im tyłka swoimi problemami. Mimo wszystko ona sama nadal traktowała to jako swój problem, który sama powinna rozwiązać, a nie czekać na to czy ktoś będzie miał czas jej pomóc.
-Nawet o tym nie myśl- Odezwał się Lace, który opierał  się o pobliską ścianę. Widocznie przeczuwał, że Kana wpadła na jakiś pomysł i poleciał zaraz za nią, aby upewnić się czy jego podejrzenia go nie mylą. Dziewczyna westchnęła ciężko i spuściła głowę. Wiedziała, że znowu będzie musiała mu tłumaczyć wszystko punkt po punkcie i przekonywać do tego, że to dobry pomysł. Lace, jednak zrobił coś czego chyba nikt by się nie spodziewał. Podszedł do dziewczyny i położył jej rękę na ramieniu.
-Nawet o tym nie myśl, że puszczę cię tam samą- Powiedział i przez chwilę na jego ustach pojawił się nikły uśmiech. Czyżby po ostatniej wpadce faktycznie dotarło  do niego, że to nie Kana jest jego wrogiem, że nie musi na każdym kroku z nią walczyć i udowadniać co chwila, kto jest lepszy. Blondynka również uśmiechnęła się w jego stronę a w czerwonych tęczówkach zatańczyło kilka wesołych ogników.
-Skąd ta nagła zamiana frontu?- Zapytała się a Lace wzruszył lekko ramionami.
-Nie mamy żadnego innego planu, trop się urwał...po za tym ktoś musi ciebie blondi uratować- Odparł i założył ręce za głowę. Lace nigdy by się nie przyznał otwarcie do tego, że w pewien sposób zaczęło mu zależeć na tej drużynie, ale Kana wiedziała co tak naprawdę chciał powiedzieć co sprawiło, że na jej ustach pojawił się jeszcze szerszy uśmiech.
-No dobrze. Więc jeżeli możesz to zaprowadź nas- Zwróciła się ponownie do Yoko posyłając jej lekki uśmiech. Ta dziewczyna wydawała się być jej dość dziwna, ale Kana przeważnie starała się kierować zasadą nie wchodzenia na siłę do życia drugiej osoby. To Lace był ten ciekawski.

Kana Nakamura - 2020-11-27 17:13:33

Na słowa Yoko tym razem Kana spoważniała i zmarszczyła brwi.
-Posłuchaj mnie ty nadęta...- Zaczął się powoli zbliżać w stronę dziewczyny wytykając ją palcem, ale nim udało mu się coś więcej powiedzieć, czy wykonać chociażby jeden krok do przodu Kana wyciągnęła swoją rękę i zagrodziła mu tym samym dalszą drogę. Lace zatrzymał się nagle i skierował wzrok na blondynkę.
-Cała moja drużyna chce dopaść jedną osobę i w tym celu się chcemy się spotkać z Lawrence. Nie interesują nas wasze powiązania z nim. Lace już tam był i wie o kim mowa- Wyjaśniła spokojnie a na jej ustach mimo wszystko pojawił się delikatny uśmiech.
-Nie mniej jeżeli taki jest warunek, abym tylko ja poszła dobrze. Nie mniej nie łudź, że się po powrocie nie opowiem reszcie o wszystkim- Jeżeli Yoko uważała, że Kana wynik tego spotkania zachowa tylko dla samej siebie to była w grubym błędzie. Nie wymagała od niej zaufania, ba nawet tego nie chciała. Lace drgnął lekko, ale nacisk dłoni Kany tylko się wzmocnił.
-Nie idź tam sama, to głupota- Powiedział Lace, który najwyraźniej naprawdę chciał z nią iść, aby ochraniać tyły, ale blondynka jedynie pokręciła przecząco głową.
-Nic mi nie będzie- Zapewniła go i uśmiechnęła się lekko. Faktem było, że nigdy niczego nie załatwiała sama. Przeważnie miała wsparcie swojej drużyny, ale teraz to miało się zmienić, a dziewczyna nie miała najmniejszego zamiaru ustąpić.
-Chodźmy- Dodała i kiwnęła lekko głową w stronę Yoko. Lace wydawał się być nie przekonany co do tej decyzji, ale ostatecznie odpuścił. Przez chwilę został na korytarzu odprowadzać tę dwójkę wzrokiem, aby ostatecznie wrócić do mieszkania, aby najpewniej reszcie drużyny streścić to co właśnie przed chwila się wydarzyło.
-ŻE CO ZROBIŁA?!- Krzyknęła nagle Cleo, kiedy opowieść chłopaka dobiegła do końca.
-I ty ją tak puściłeś, nie podłożyłeś nawet pluskwy, podsłuchu? czegokolwiek?- Lace pokręcił przecząco głową i wzruszył lekko ramionami.
-Wybacz, ale nie miałem niczego przy sobie. O jej planie dowiedziałem się dopiero na korytarzu- Kana być może zbyt poważnie podeszła do tematu poszukiwań. Nie chciała reszty drużyny narażać na potencjalną krzywdę nim dotrą do swojego celu. Lubiła robić wszystko sama.
-To nie jest dziecko, da sobie radę. Dużo umiała przed naszym spotkaniem, a i my ją czegoś nauczyliśmy. Spokojnie- Odezwał się Doktor, który obecnie zagłębiał się w jakieś medyczne pisemko.

Kana Nakamura - 2020-11-27 18:06:44

Kana szłą posłusznie za Yoko, chociaż w mieszkaniu trwały zażarte dysputy na temat tego, że Lace był po prostu głupi, że Kanę puścił sam w paszczę tak groźnego drapieżnika, to Kana nie wydawała się być w żaden sposób zdenerwowana. Znała swoją wartość, wiedziała czego chciała i nie bała się o tym powiedzieć głośno. Dość trudno powiedzieć czy to Dio ją tak zmienił, czy może ostatnie zajście, które zmusiła ją do tak nagłego odnalezienia w sobie sporych pokładów odwagi. Razem z Yoko doszły do jakiejś restauracji, gdzie zatrzymały się przed drzwiami, a dziewczyna postanowiła udzielić jej ostatnich wskazówek.
-Na tyle życie mi nie zbrzydło, aby pakować nos w sprawy mafijne- Kana może i zbyt wiele nie wiedziała, ale była dość dobrą obserwatorką i szybko wyciągała wnioski łącząc je z innymi zdobytymi informacjami. Oczywistym był fakt, że rzeczony jegomość był częścią mafii, ba najpewniej sam nią kierował. Te przemyślenia, jednak  Kana pozostawiła sama dla siebie wchodząc za Yoko do restauracji, gdzie po krótkiej rozmowie zostały zaprowadzone prosto do Lawrence gdzie odbył się dość ciekawy dialog między tą dwójką. Blondynka, jednak nie wtrąciła się, nie zaprzeczyła. Tak bardzo jej zależało na osiągnięciu sukcesu, że byłaby w stanie odegrać każdą rolę, z resztą nie raz i nie dwa odgrywała. Yoko w końcu postanowiła wyjawić prawdę, a kiedy wskazała na Kanę dłonią, ta odrobinę się zbliżyła.
-Szukamy jednego człowieka- Zaczęła spokojnie. Miała lekko spuszczony wzrok, nie chciała się wpatrywać w Lawrence, aby przypadkiem nie sprawiać wrażenia zbyt pewnej siebie, oraz kogoś kto rzuca mu wyzwanie.
-To niejaki Reiji i tak sobie pomyślałam. Pan pewnie wie dużo o tym mieście, może nawet więcej niż ja. Mamy plan jak go wywabić. Reiji mocno ceni sobie stały przypływ gotówki, jest również posiadaczem wielu lokali w tym mieście. Kilka z nich udało się nam zlokalizować, oraz krótko mówiąc napaść, ale nie zrobiło to na nim większego wrażenia. Jestem niemal pewna, że w mieście ma jakiś lokal, który przynosi mu najwięcej zysku. Uderzenie w niego go poruszy, zdenerwuje i przestanie działać logicznie. Wychyli się a wtedy będziemy mieć okazję, aby go dopaść- Streściła w dość szybki i rzeczowy sposób swój plan. Chociaż z tym człowiekiem nie widziała się ani razu to przez ten cały czas zdążyła zgłębić jego sposób działania, oraz pragnienia, jakimi się w życiu kierował.

Kana Nakamura - 2020-11-27 19:55:07

Kana słuchała dość spokojnie, a przynajmniej do momentu, aż nie zostało przytoczone imię Dio. Blondynka drgnęła lekko a jej źrenice się zwęziły.
-NIE- Powiedziała razem z Yoko i chociaż ta zdążyła już swoje powiedzieć, to Kana nie miała najmniejszego zamiaru dać za wygraną.
-Pomagają nam, ale nie chcę ich mieszać w to wszystko- To był fakt. Chociaż Dio zdeklarował chęć uczestnictwa w ich zadaniu, to Kana nie chciała się na to zgodzić. Nie dlatego, że nie wierzyła w niego, ale nie chciała go narażać.
-W swojej drużynie mam dziewczynę, która nie tylko włamie się niemal do każdego systemu to jeszcze zbudowała Reijiemu cyborgi. Drugi chłopak stworzył mu ożywieńców, a trzeci oprócz sprowadzenia broni, stworzył mu narkotyk tak silnym, że utwardza skórę oraz wzbudza chwilowy szał.- Nie krępowała się przed zdradzeniem szczegółów, oraz odsunięciem tym samym odrobinę Dio i Yusaku od całej sprawy.
-Oni znają ich działanie, oraz dzięki temu będzie nam łatwiej przewidzieć system ochrony jaki zastosuje- Powiedziała spokojnie i mimo wszystko uśmiechnęła się lekko. Ostatecznie udało się jej uzyskać przydatne informacje, które bez sprzecznie sprzyjały ich następnemu krokowi. Nie chciała prosić o nic więcej. Dlatego też jedyne co to lekko się ukłoniła
-Zrobimy co w naszej mocy- Powiedziała po czym jak gdyby nigdy nic odwróciła się  i zaczęła iść w stronę wyjścia. Mimo wszystko coś już wiedziała. Po pierwsze...pomyliła się co do szefa mafii. Lawrence nim nie był co było dość oczywiste i Kana zaczęła sobie sama wypominać to, że wcześniej nie zorientowała. Po drugie mieli w końcu jakiś plan działania. "Audiencja" się zakończyła a Yoko oraz Kana wyszły z restauracji. Blondynka uśmiechała się lekko najwyraźniej zadowolona sama z siebie.
-Dziękuję ci za pomoc- Odparła po czym ruszyła sama w swoją stronę. Przez chwilę jeszcze kręciła się po mieście, aby pozbierać myśli, ale kiedy zaczęła się zmierzchać chciała czy nie musiała wrócić do domu. Ledwo otworzyła drzwi a na szyję rzuciła się jej Cleo, która wydawała się wyjątkowo nad nią stęsknić
-Ile można było czekać za tobą, już się baliśmy, że coś się stało- Powiedziała a Kana jedynie odsunęła ją lekko uśmiechając się w jej stronę. Lace oraz Doktor wyciągali szyję, aby spojrzeć na nią, ale na ich twarzach również malowała się wyraźna ulga.
-No i? czego się dowiedziałaś?- Zapytał się Lace wciągając za rękę blondynkę do mieszkania. Cała trójka wydawała się być niesamowicie ciekawa tego jaki był ich dalszy plan działania.
-Doktor? mówi ci coś nazwa szpital im. Świętego Jormunda?- Zapytała się dziewczyna a Doktor przez chwilę znieruchomiał po czym skierował wzrok na dziewczynę
-Jeden z większych i lepiej wyposażonych szpitali. Jesteś nieźle...- Urwał na chwilę, aby palnąć się dłonią w czoło.
-- Nieźle co?- Ponagliła go Kana
-Nieźle strzeżony no oczywiście. Gdzie takij potwór jak Reiji może podciągnąć swój wizerunek. Ten szpital to szpital dziecięcy- Odparł co sprawiło, że miny pozostałych trochę zrzedły.
-Nie napadnę na szpital pełen dzieci- Mruknął Lace i usiadł na pobliskim krześle. Nie trudno było się z nim nie zgodzić. Poświęcenie małych dzieci w imię ich zemsty to byłoby głupie. Kana, jednak wydawała się nad czymś poważnie zastanawiać.
-Za kilka dni w tym szpitalu ma być spotkanie z ciekawym człowiekiem. Jedyny ciekawy, który trzyma burmistrza w łapie to Reiji- Mruknęła blondynka
-Gdyby włamać się i zmącić między szpitalem komunikację, dzieci by zostały na salach a Reiji by zmierzał do jednej z sal...wtedy byśmy mogli tam go dopaść z dala od dzieci- Powiedział spokojnie doktor krzyżując dłonie na klatce piersiowej.
-Właśnie nikt nie ucierpi. On ucieknie najpewniej, ale poczuje, że depczemy mu po piętach przestanie działać racjonalnie- To było to do czego blondynka chciała dotrzeć.

Kana Nakamura - 2020-11-27 21:14:00

-No i super...powiedzmy o tym Dio i Yusaku- Powiedziała Cleo wyraźnie podekscytowana tym, że w końcu jakiś plan się pojawił. Kana, jednak od razu pokręciła stanowczo głową.
-Nie...cenię Yusaku oraz Dio- Zaczęła spokojnie, a Cleo od razu skrzyżowała dłonie na klatce piersiowej
-Dio chyba trochę bardziej- Mruknęła i zaśmiała się pod nosem, kiedy na policzkach dziewczyny pojawiły się lekkie rumieńce.
-Tak czy inaczej- Kontynuowała dalej nie zważając na to w jak wielkie zawstydzenie wprowadziły ją ostatnio wypowiedziane słowa
-Dio ewidentnie ma jakieś swoje zadanie. Co jeżeli sytuacja sprzed kilku tygodni się powtórzy, ale tym razem nie uda się mu pomóc. Nie chcę go narażać. Dwie osoby straciłam, nikogo więcej nie stracę- Odpowiedziała po czym w pokoju na chwilę zapanowała cisza, która była przerywana tylko cichym tykaniem zegara.
-Chyba nie tylko o to chodzi, ale dobrze niech ci będzie- Cleo nie miała zamiaru kłócić się z Kaną. Uznała, że jak blondynka będzie chciała wyznać im całą prawdę to ostatecznie sama im powie. Z drugiej strony też chciała uszanować to, że Kana nadal wzbraniała się przed własnymi uczuciami. Gdyby ktoś teraz spróbował ją przekonać do tego, że jej działanie było spowodowane tym, że naprawdę troszczyła się o Dio pewnie by zaprzeczała. Musiała to zrozumieć sama.
-To jaki jest plan działania?- Zapytał się Lace przerywając nagle tę wymianę zdań pomiędzy dziewczynami. Kana przez chwilę zamyśliła się unosząc wzrok na sufit zastanawiając się nad tym co powinni teraz zrobić.
-Doktor...ty wślizgniesz się do szpitala i załatwisz nam przepustki. Przypuszczam, że pokój w którym dojdzie do spotkania będzie zamknięty, dlatego potrzebujemy kart magnetycznych oraz fartuchów. Ja i Lace wcielimy się w członków załogi.- Wydawało się, że blondynka miała już ten plan w głowie od chwili, kiedy dowiedziała się gdzie szukać ich celu. A może raczej dopracowywała go w chwili, kiedy dowiedziała się, gdzie mają go szukać.
-Cleo...ty włam się do systemu, dowiedź się gdzie to spotkanie ma się odbyć oraz załatw nam mapę szpitala. W czasie akcji naturalnie przejmij kontrolę nad kamerami. Pewnie będzie obstawa, która nie da nam tak łatwo przejść. Dobrze jak będziemy wiedzieć o tym dużo wcześniej. A i przygotuj nam torby do szybkiej ewakuacji stąd. Możliwe, że Reiji nas namierzy a nie chcę, aby Yoko zdemolował dom, on również nie uderzy w miejsce gdzie nas nie ma- Ciemnowłosa kiwnęła jedynie głową po czym od razu poszła do siebie do pokoju, gdzie zabrała się od razu do działania.
-No a ja?- Zapytał się Lace jako jedyny, który nadal nie dostał żadnego zadania.
-Ty naturalnie idziesz ze mną i doktorem. Załatwisz nam broń i transport- Wyjaśniła Kana a chłopak kiwnął lekko głową dając jasno do zrozumienia, że wszystko zrozumiał. Teraz jedyne co im pozostało to czekać, aż Cleo dostarczy im mapę szpitala, co jak się okazało nie trwało dłużej niż jeden dzień. Już następnego ranka na stole w salonie była rozłożona mapa wszystkich pięter szpitala a cała grupa klęczała przy niej próbują stworzyć jakiś sensowny plan ewakuacji.
-Wiemy jak wejść, a jak wyjdziemy? włączy się dość szybko alarm- Powiedziała Kana spoglądając na mapę
-Dość prosto- Odpowiedział Doktor wskazując na jeden punkt mapy.
-To okno wychodzi idealnie na fontannę przy szpitalu. Z tego co pamiętam jest na tyle głęboka, że się nie połamiemy. A nawet jeżeli tak to Cleo będzie czekała już w karetce, gdzie będzie jej centrum dowodzenia. Lace wcześniej ją uruchomi, a potem pozostanie tylko szybkie odjechanie i po problemie- Kana kiwnęła lekko głową po czym zakreśliła w wielkim czerwonym kółku podjazd karetek.
-No cóż...to chyba mamy to- Plan chociaż w wielu miejscach mógł wziąć w łeb to wydawał się być dość nieźle stworzony.
-Emm...na pewno to dobrze, że Dio i Yusaku nic o tym nie wie? jak tobie się coś stanie to coś czuję, że Dio się wścieknie- Mruknęła Cleo zwracając uwagę wszystkich.
-Nie jestem już dzieckiem. Wiem na co się piszę- Dio wiedział jakie zakończenie w jej wypadku ta historia może mieć. Albo przeżyje i wyląduje za kratkami, albo umrze.

Kana Nakamura - 2020-11-28 15:54:28

Kiedy Dio szedł tak chodnikiem w pewnym momencie mógł poczuć, jak ktoś z impetem uderza w jego klatkę piersiową, aby po chwili się od niej odbić i upaść z cichym jękiem na twardą ziemię
-Uważaj jak leziesz...- Powiedziała zdenerwowana Cleo, której okulary zsunęły się z głowy na sam czubek nosa, a włosy przysłoniły widok na świat. Dopiero w chwili, kiedy je odgarnęła, a okulary ponownie znalazły się na czubku jej głowy uniosła wzrok i mimo wszystko uśmiechnęła się lekko, kiedy zobaczyła na swojej drodze Dio. Zupełnie nie spodziewała się go spotkać, ale z drugiej strony ucieszyła się z tego. I tak miała w planach zrobić coś za co Kana pewnie ją zabije, ale nie było to ważne. Czarnowłosa dźwignęła się z ziemi podnosząc jednocześnie gazetę z ofertami kupna lub wynajmu mieszkań i schowała ją od razu do torebki.
-Cóż...skoro już się spotkaliśmy...co powiesz na lody?- Zapytała się z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Tutaj obok jest fajna kawiarnia- Nie często była okazja na porozmawianie z Cleo. Dziewczyna niezwykle często zamykała się u siebie w pokoju i przesiadywała tam kawał czasu, a jeżeli już wychodziła to i tak nadal miała nos w telefonie. Teraz jej myśli zaprzątały odrobinę inne sprawy. Jeżeli chłopak się zgodził to dziewczyna zaprowadziła go faktycznie do niewielkiej, ale przyjemnej kawiarenki, gdzie sama zamówiła sobie pucharek lodów czekoladowych oraz filiżankę kawy. Dziewczyna chociaż wydawała się być zainteresowana swoim deserem to od czasu do czasu rzucała chłopakowi ciekawskie spojrzenie.
-Co jest między tobą a Kaną?- Zapytała się w końcu po chwili milczenia a jej wzrok spoczął na blondynie. Chciała się wcześniej o to zapytać Yusaku, ale uznała, że chyba najlepiej zaczerpnąć wiedzy u samego źródła.
-Nie zrozum mnie źle, ale od ostatniego waszego spotkania zachowuje się...specyficznie- Nie chciała też zdradzać zbyt wiele uczuć blondynki, bo Cleo chyba jako jedyna póki co dostrzegała, że coś z dziewczyną jest nie tak. Miała nawet jakieś podejrzenia, ale nie chciała wywlekać ich na światło dzienne zbyt szybko

Kana Nakamura - 2020-11-28 18:13:04

Cleo również zauważyła, że od incydentu z postrzeleniem Kana rzadziej wspominała o Dio, skupiając myśli tylko na jednej rzeczy. Przez chwilę się zamyśliła analizując całą tą sytuację, aby po chwili uśmiechnąć się lekko i pokręcić głową do bliżej nieokreślonych myśli.
-No tak...dość dużo to wszystko wyjaśnia- Cleo nie była zwolenniczką wtykania nosa w nie swoje sprawy. W zasadzie nigdy raczej tego nie robiła, ale teraz z jakiejś przyczyny robiła wyjątek.
-Fakt...po tym spotkaniu wydawała się być ożywiona. Dawno w niej nie widziałam takiego zapału- odparł i wzięła łyka kawy. Każdy normalny człowiek uznałby pewnie, że na kawę jest już odrobinę za późno, ale Cleo nie przesypiała raczej zbyt wielu godziny. Częściej siedziała przed ekranem komputera i włamywała się na różne strony, aby być na bieżąco z informacjami. Dio postanowił, jednak zmienić temat i wspomnieć o ich drobnej akcji, którą Kana tak naprawdę nie wiadomo od jakiego czasu już planowała.
-Sam się o niej dowiedzieliśmy dość niedawno. Trop nam się urwał a Kana nagle wystrzeliła z mieszkania i poszła do was, ale nie zastała ani ciebie ani Yusaku więc Yoko jej pomogła. Lace chciał z nią iść w ramach ochrony, ale Yoko się nie zgodziła, więc Kana poszła sama. Jak Lace wrócił do mieszkania to powiedział nam gdzie ona poszła, ale sam nie wiedział wiele więcej- Najwyraźniej blondynka nie była również zwolenniczką zdradzania swojego planu od razu drużynie.
-Nie podobał mi się ten pomysł...Lawrence to kaliber z którym mało kto chce mieć coś do czynienia, ale trudno było się nie zgodzić, że może być naszą ostatnią nadzieją. Na szczęście wróciła cała z tego spotkania już z gotowym planem, który obmyśliła chyba w drodze powrotnej, albo snuła go już od jakiegoś czasu...trudno mi powiedzieć- Cleo chyba po raz pierwszy tak się rozgadała. Przeważnie była dziewczyną, która rzucała krótkie zdania i skupiała się bardziej na swoim telefonie niż na wydarzeniach dookoła. Coś więc musiało ją naprawdę męczyć.
-Jest dość skryta trudno się jej nie dziwić. Trudno było do niej się zbliżyć na początku znajomości. Z resztą sama zarządziła taką zasadę. Nie znamy swoich imion, nie zdradzam sobie sekretów ani przeszłości. Mieliśmy być tylko partnerami, którzy po skończonej robocie rozejdą się w swoją stronę. Niestety okazało się to niemożliwe i w jakiś sposób siebie poznawaliśmy, aż ostatecznie przyzwyczailiśmy się do obecności innych, a potem chyba nawet jakaś przyjaźń się wytworzyła.- Mogło się wydawać, że działanie tej grupy zostało zaplanowane od początku do końca. Nikt, jednak nie przewidział tego, że więzi to nie jest coś co można od tak kontrolować. One po prostu się pojawiają i nic się na to nie poradzi.
-Widzisz, była nas kiedyś piątka. Była jeszcze jedna dziewczyna. Niestety na jednej z misji, którą dowodził Lace ona zginęła. Kana lubiła ją, chyba nawet się zaprzyjaźniły. Chociaż to Lace dowodził, to ona uznała, że to jej wina, że nic nie zrobiła...no, ale to pewnie ciebie nie interesuje- Przerwała nagle uśmiechając się lekko. O ich drużynie i życiu można było gadać godzinami, ale nie był to temat, który Cleo chciała najbardziej poruszyć.
-Wiem, że za to co zrobię Kana będzie wściekła, ale proszę cię nie daj jej zrobić niczego głupiego. Plan, który opracowała chociaż dobry może skończyć się tragicznie. Jej się wydaje, że nie ma już nic do stracenia, ale jest w błędzie- Powiedziała dziewczyna po czym schyliła lekko głowę przed Dio. Naprawdę jej zależało na tym, aby Kanie nic się złego nie stało. Wcześniej ich działania opierały się na zwykłych napadach na bary, gdzie raczej nie było wielu groźnych przeciwników. Teraz wszystko się zmieniło wraz z chwilą, kiedy zbliżali się do swojego celu.
-Ona nie chce, abyś się mieszał bo po ostatniej sytuacji boi się, że wydarzy się coś czego nie da się odwrócić. Jak to  powiedziała "nie straci już nikogo więcej", ale pomóż nam jeżeli nie ze względu na nas to ze względu na nią. Wtedy, kiedy ją osłoniłeś...tylko kolega by nie zdobył się na to- Cleo wierzyła, że Dio w pewien sposób zależało na blondynce, więc czy to nie był dostateczny powód do tego, aby się wmieszać w to wszystko.

Kana Nakamura - 2020-11-28 19:09:39

-Poczekaj...- Powiedziała Cleo i uśmiechnęła się lekko. Cieszyła się, że Dio zgodził się im pomóc. Można powiedzieć, że kamień spadł jej z serca. Nie domagała się również odpowiedzi odnośnie jego relacji z Kaną. To co wiedziała na chwilę obecną w zupełności jej wystarczało, a dalszy przebieg wydarzeń będzie po prostu obserwować i wyciągać kolejne wnioski.
-Pójdziemy tam, oznajmisz radośnie, że czy komuś się to podoba czy nie to się wtrącisz. Kana się wścieknie, powie, że nie ma takiej opcji i nie będzie chciała nawet rozmawiać. Znam ją, jest uparta jak osioł. Musimy zadziałać inaczej- Cleo najwyraźniej nie próżnowała i również postanowiła sama zmodyfikować ten plan. Z torebki wyjęła plan szpitala i położyła go na stole, a obok niego dwie słuchawki z wbudowanym mikrofonem, oraz co ciekawsze dwa fartuchy medyczne.
-Więc plan jest taki...- Zaczęła po czym wtajemniczyła Dio w pomysł na który wpadła Kana wskazując raz po raz na mapę zaznaczając najważniejsze dla nich punkty.
-Reiji pojawi się w tym pokoju...tak wynika z danych szpitala. Więc to tutaj wszyscy ostatecznie wylądują. Jego ludzie szybko zorientują się, że coś jest nie tak...to będą najpewniej cyborgi, które monitorują sieć szpitala i wcześniej czy później dojdą do tego, że ktoś się włamuje. Najpewniej zerwie nam połączenie bo mnie wyrzucą. Wtedy przez kilka minut jesteście zdani na siebie. Ucieczka wiadomo przez okno. Ja podjeżdżam karetką i dajemy nogę- Zakończyła po czym uśmiechnęła się lekko, po czym z torebki wyciągnęła jeszcze dwie karty magnetyczne.
-To wasze przepustki. Poprosiłam doktorka, aby wam je załatwił. Słuchawki są ustawione na inną częstotliwość, więc do ostatniej chwili Kana nie będzie wiedzieć, że ktoś jeszcze po za nimi jest w szpitalu- Cleo najwyraźniej faktycznie wszystko przemyślała co do ostatniego punktu. Zadziwiające było jednak to, że to wszystko miała przy sobie łącznie z planami, przepustkami oraz przebraniami i tak przypadkiem wpadła na Dio.

Kana Nakamura - 2020-11-28 19:56:30

-Właściwie tooo...- Mruknęła Cleo po czym bez ostrzeżenia zabrała chłopakowi czapkę i skazała na czubek daszka.
-Kiedy dałeś ją Kanie na przechowanie, zabrałam ją kiedy Kana zasnęła i wmontowałam w nią nadajnik- Odparła po czym oddała chłopakowi jego własność. Nie zrobiła tego, aby go śledzić czy próbować odkryć gdzie tak znika na całe dnie.
-Wybacz, ale ja nie mam tyle czasu co Kana, aby biegać po całym mieście i ciebie szukać. Tak jest szybciej- Nie wiedziała czy Dio będzie na nią wściekły czy nie, ale nie dbała o to w tej chwili. Najważniejsze, że udało się jej go odszukać i wkręcić w plan, który nie przewidywał jego uczestnictwa.
-I o to chodzi...macie być naszym asem w rękawie, gdyby coś poszło źle- Dobrze jest mieć plan B a Kana w swojej obawie przed tym, że Dio stanie się krzywda najwyraźniej o tym zapominała. Z drugiej strony przez to zaczynało się klarować, dlaczego z początku nie chciała nawiązywać z nikim żadnych znajomości. Przyjaźń, czy miłość wywoływały uczucia, które potrafiły paraliżować, albo wręcz przeciwnie. Sprawiały, że człowiek przestawał działać racjonalnie. Ostatecznie, kiedy wszystko zostało wyjaśnione Cleo i Dio rozstali się. Ciemnowłosa poszła w przeciwnym kierunku. Najpewniej do domu wróci nieco później, aby nie dawać nikomu podstaw do podejrzeń, że ona i Dio byli razem.
Następnego dnia cała grupa wstała niemal o świcie poczynając ostateczne przygotowywania do misji.
-Karetka jest?- Zapytała się blondynka a Lace  pokiwał lekko głową.
-Niedaleko stąd, ukryłem ją i nikt nie powinien jej znaleźć- Odpowiedział, a kiedy wszyscy się przygotowali odpowiednio zeszli po cichu na dół i wymknęli się z mieszkania udając się prosto w stronę miejsca, gdzie schowana była karetka. Ku ich uldze nadal tam stała, a uruchomienie jej to była kwestia czasu. Z tyłu za to przebierała się Kana i Doktor, oraz również Cleo, aby nie wyróżniać się w chwili kiedy będzie siedziała w karetce, i gdyby ktoś nagle do niej wszedł.
-Wystarczy dotrzeć na trzecie piętro i jesteśmy w domu- Powiedziała blondynka dopinając swój fartuch, a w kieszeń włożyła kartę magnetyczna. Do końca drogi każdy z drużyny milczał skupiając się na swoich myślach, aż w końcu dotarli do głównego punktu ich wycieczki. Karetka została zaparkowana na przygotowany dla karetek podejździe, a Kana, Doktorek oraz Lace wyszli z niej rozglądając się uważnie dookoła. Każdy z nich miał ukrytą broń, na wypadek gdyby byli zmuszeni jej użyć. Całą trójka ruszyła przed siebie wchodząc do szpitala, który okazał się być wyjątkowo ładnym i przyjaznym dla dzieci miejscem. Blondynka miała spięte włosy tak,  że ta ukrywały jej uszy a tym samym słuchawkę przez którą co jakiś czas słyszała głos Cleo.
-Uważajcie na policję...sporo jej dzisiaj tutaj. Widocznie burmistrz wyjątkowo mocno sobie jego osobę ceni- Odezwała się a Kana mruknęła jedynie cicho po czym skierowała wzrok na pobliska kamerę, która ruszyła się nieznacznie dając jej tym  samym znak, że Cleo udało się włamać do systemu. Cała grupa ruszyła przed siebie mijając różnych ludzi. Sami również starali się od czasu do czasu wymieniać między sobą krótkie zdania, aby nie wzbudzać niczyich podejrzeń.
-Dio, Yusaku jesteście?- Zapytała się Cleo chcąc się upewnić, że wszystko jest gotowe oraz, że Dio nagle nie zmienił zdania. W tym czasie Kana jak i reszta zmierzała prosto w stronę windy, którą uruchomili przy pomocy swoich kart magnetycznych. Drzwi otworzyły się przed nimi i weszli do  środka, po czym Lace nacisnął odpowiedni numerek piętra.
-Jesteśmy w windzie- Powiedziała Kana, ale odpowiedziała jej jedynie dziwne trzaski.
-Nie odpowiada...- Lace i Doktor spojrzeli po sobie z lekkim niepokojem. Brak kontaktu  z Cleo oznacza brak wieści o tym czy na ich drodze nie będzie żadnej przeszkody.
-Może ta winda zagłusza- Odparł doktor, jednak w chwili, kiedy wysiedli dalej nie było żadnego kontakt z Cleo. Kana przez chwilę westchnęła ciężko. Za późno było na to, aby się wycofać. Dlatego też ruszyli dalej przed siebie kierując się prosto  w stronę rzeczonego pokoju spotkań. Na szczęście nikt nie zainteresował się jakoś mocniej nimi, chociaż strażnicy od czasu do czasu rzucali im zaciekawione spojrzenia.
-Cleo...jesteś?- Po raz kolejny odezwała się Kana, ale znowu nie uzyskała informacji zwrotnej.
-No nic...musimy działać sami- Postanowiła a reszta kiwnęła jedynie głową, po czym wyciągnęli bronie i jak gdyby nigdy nic wpadli do pokoju, który był ich celem, lecz ku im zaskoczeniu nie było go w środku. Za to stanęli twarzą w twarz z wcześniej spotkanym cyborgiem w magazynie, który jakimś cudem się uwolnił. Zanim stało kilku mężczyzny, a on trzymał mocno przy sobie Cleo do skroni której przystawiona była broń. Cała trójka zastygła w bez ruchu, celując nadal broń w przeciwnika.
-Bardzo sprytne, ale sądziliście, że Pan Reiji jest na tyle głupi, aby spotkać się faktycznie w tym miejscu. Wie, że Cleo włamie się do każdego systemu. Więc miejsce spotkania zostało  wpisane dla picu, a wy...wpadliście- Powiedział, a jego ludzie wycelowali broń w nich. Źrenice blondynki zwęziły się. Spodziewała się dziury w całym planie, ale nie takiej. Broń w jej dłoni zadrżała lekko.
-A teraz odłóżcie broń, bo dziewczyna zginie- Odparł.
-A wy jesteście głupi, że o tym nie pomyślałam- Odparła i uśmiechnęła się lekko. W tym samym czasie z karetki na telefon Dio została przesłana wiadomość. "Reiji jest w innym pokoju idźcie na parter"

Kana Nakamura - 2020-11-28 21:46:51

Dłonie Kany lekko zadrżały, a jej palec powoli był zdejmowany ze spustu. Chciała faktycznie unieść ręce ku górze, aby się poddać. Nie miała zamiaru ryzykować życiem Cleo. Nie w chwili, kiedy obiecała sobie, że nikt więcej nie zginie. Nie mogła sobie na to pozwolić. Za jej śladem szedł już Doktor oraz Lace, który najwyraźniej podobnie jak ona przekalkulowali sobie w głowie zyski i straty. Na szczęście złożenie broni zostało w porę zatrzymane. Nagła awaria światła, oraz potem wysokie natężenie prądu, które dotarło do cyborga, oraz mężczyzn, który jak się okazało byli ludźmi sprawiło, że ci padli na ziemię a Cleo od razu podbiegła do swojej grupy. Blondynka chwyciła ja lekko i wrzuciła w stworzony przez nich grupkę. Dość szybko się okazało, kto był prowodyrem tego nagłego zamieszenia. Yusaku nagle wyskoczył przed nimi i jak gdyby nigdy nic oznajmił, że jedna faza planu za nimi. Kana otworzyła szerzej oczy i spojrzała na Cleo, która jedynie uśmiechnęła się do nich przepraszająco.
-ŻE CO!- Krzyknęła nagle, kiedy do jej uszu dotarło, że Dio również tutaj jest. Kana momentalnie wybiegła z sali, a zaraz za nią Cleo i reszta.
-Dorwałam się do ukrytego pliku w którym było napisane, że Reiji tak naprawdę będzie na pierwszym piętrze- Wyjaśniła w biegu, a Kana leciała na złamanie karku do windy, którą chciała uaktywnić swoją kartą magnetyczną. Drogę, jednak zagrodziła im policja, która celowała do nich ze swojej broni.
-Odłóżcie broń i poddajcie się- Powiedział jeden z nich, ale Lace widocznie przekroczył już granice swojej wytrzymałości.
-Od...odpierdolcie się w końcu- Powiedział po czym wystrzelił w stronę policji kilka pocisków, które trafiły w cel, oraz szybko ukrył się za jedną z szafek, które na korytarzu. Za ich przykładem poszła od razu reszta grupy i chociaż strzelanina mogła trwać w nieskończoność, to Kana wyciągnęła z fartucha jakąś metalową kulkę, którą rzuciła na ziemię. Ta poturlała się odrobinę, po czym z jej boków wychyliły się dwie niewielkie dysze z który zaczął wydobywać się gęsty dym.
-Zabrałam z twojego pokoju Lace i trochę ulepszyłam- Wyjaśniła szybko, po czym korzystając z tego, że ich przeciwnicy obecnie nic nie widzieli dopadli do windy do której wsiedli i zaczęli zjeżdżać na sam dół.
Dio radził sobie świetnie...można by powiedzieć, że do pewnego momentu wszystko  szło zgodnie z planem, a przynajmniej do momentu, aż nie wpadł do tego, jednego pokoju w którym znajdował się taki mężczyzna otoczony gromadką dzieci, które od razu skierowały wzrok w stronę chłopaka. Policja, która mu towarzyszyła momentalnie wyciągnęła broń w stronę Dio. Reiji uśmiechnął się jedynie nikle.
-Dzieci...schowajcie się za mną- Powiedział swoim głębokim głosem, a dzieci posłusznie ukryły się za nim, zaś na pierwszy front wyszła policja. W tym samym czasie do Dio dołączyła Kana i reszta. Wszyscy zatrzymali się w miejscu.
-uciekaj stąd...- Powiedziała Kana w stronę Dio stając przed nim wyciągając swoją broń, a za nią poszła cała reszta, która również unieśli swój oręż. Problem był, jednak jeden...dzieci. Ostatnie co byłoby w tej chwili wskazane to rozlew krwi w chwili, kiedy na to patrzą najmłodsi. Nie byli przecież aż tak źli, jak wszyscy mówili.
-To ci sami, którzy napadli mój magazyn- Powiedział wskazując palcem na Kanę oraz resztę. Trudno było nie przyznać, że Reiji doskonale umiał grać przerażonego.
-Teraz pewnie przyszli, aby napaść na ten szpital. Ten jeden z nich handlował narkotykami. Z Burmistrzem próbowałem go namierzyć. Leki by mu się przydały- Powiedział wskazując dłonią na Lace'a
-Poddajcie się...- Powiedział jeden z policjantów a Kana mimo wszystko posłała kilka pocisków w ziemię.
-Nie wiecie kim on jest tak naprawdę- Powiedziała blondynka mrużąc lekko oczy.
-Gdybyście wiedzieli czego się dopuszczał, to by wam oczy zbielały. Oddajcie go nam...chodzi nam tylko o niego- Dziewczyna nie omieszkała wyjawić prawdy na temat człowieka, którego poszukiwali. Nim, jednak zdążyła coś powiedzieć jakieś pole siłowe całą ich grupę odepchnęła do tyłu. Przed nimi stała kobieta której włosy unosiły się lekko w powietrzu, a ona sama uśmiechała się lekko.
-Ktoś chętny do walki?- Zapytała się po czym w stronę Kany poleciało jedno ostrze, które przecięło jej policzek.

Kana Nakamura - 2020-11-29 16:35:57

Reiji nie zareagował na słowa blondyna. Czekał spokojnie i niewzruszenie, aż skończy swój teatrzyk. Nie przejął się nawet dziećmi, które zaczęły pod nosem się podśmiewać. Kana obserwowała uważnie jego reakcję próbując zrozumieć czemu zachowuje się tak spokojnie.
-No tak...dzieci są dla niego tarczą. Zgrywa dobrego wujka. Nie może dać się sprowokować bo się zdradzi. Chce, abyśmy to my zrobili pierwszy krok- Mruknęła w swoich myślach. Jeżeli oni wykonają jakiś ruch od razu staną się tymi złymi. Blondynka musiała przyznać, że było to dość prost, ale niezwykle skuteczne zagranie. Nie zdążyła, jednak przeanalizować niczego więcej, gdyż jakaś dziwna siła w nich uderzyła i odrzuciła w tył. Kana z impetem uderzyła plecami o twardą posadzkę czując jak chyba płuca się jej odkleją. Broń wyleciała jej z ręki i przeleciała przez kawałek korytarza. Lace i Doktor wylądowali dość blisko siebie, a Cleo wyrzuciło na drugi koniec korytarza. Krótko mówiąc zostali rozbici. Wszyscy zaczęli podnosić się powoli z ziemi, aby spojrzeć na to kto był źródłem tego nagłego zamieszania. Przed nimi stała kobieta, która się lekko do nich uśmiechała i najwyraźniej zachęcała do walki. Dio wydawał się być pierwszy chętny, ale Kana do niego podeszła i chwyciła za nadgarstek dając tym samym jasno do zrozumienia, że nie warto.
-Zaczniecie walczyć. Reiji ucieknie i opowie prasie o tym, że grupka bandytów bez sumienia napada na szpital dziecięcy i go dewastuje. Jeżeli podejmiesz się walki zadziała to na naszą niekorzyści- Szepnęła do niego cicho po czym skierowała wzrok na kobietę, która przez chwilę również się na nią spojrzała. Renoma tej grupki i tak była już spalona, ale lepiej było nie dokładać sobie samemu kolejnych złamanych paragrafów.
-Odpuść...- Wiedziała, że jeżeli on bardzo będzie chciał z nią walczyć, to i tak to zrobi. Kana jedyne co mogła to spróbować mu rozrysować sytuację w jakiej się znaleźli.

Kana Nakamura - 2020-11-29 18:16:53

Kana stała w miejscu jak słup soli nie  mogąc się otrząsnąć po tym co właśnie przed chwila usłyszała. Okazało się, że znajdą się w jeszcze większym bagnie niż byli do tej pory. Świat wydawał się jej  na chwilę zatrzymać, była tylko ona i echa słów, które przed chwilą wypowiedział Dio. Nie był zły, nie chciała w żaden  sposób w to uwierzyć.
-Spieprzamy...SŁYSZYSZ!- Krzyczał Lace gotowy do szybkiego odwrotu. Blondynka, jednak nie drgnęła nawet o milimetr. Reszta najpewniej by do niej podeszła, ale walka między Dio a tajemniczą kobietą się rozpoczęła. I chociaż faktycznie dała się powalić, oraz skuć na jej twarzy cały czas jawił się lekki uśmiech.
-Magia?...mało wiecie o tym świecie- Odparła po czym wokół jej nadgarstków po raz kolejny zaczęło się pojawiać pole siłowe, które stopniowo rozszerzało kajdanki, aż w końcu rozsadziło je na kawałeczki. Druga fala wydobyła się z jej ciała odrzucając Dio oraz Yusaku a ona wyprostowała się i westchnęła cicho. Skierowała wzrok na Dio skupiając się na nim, a chłopak mógł poczuć jak jego ciało staje się coraz cięższe, a grawitacja przygniata go do ziemi.
-A teraz wytłumaczę wam coś Magia to coś czego można się nauczyć, coś co nie jest twoje i nigdy nie będzie. Nic nie warte techniki, kuglarskie sztuczki- Mówiła spokojnie, a z każdym jej kolejnym słowem ciało Dio coraz bardziej było obciążane i przygniatane do ziemi.
-Gdyby jeszcze trochę obciążyć twoje ciało, to grawitacja zrobi wszystko za mnie- Odparła i zbliżyła się do Dio jeszcze odrobinę, ale w pewnym momencie coś ją rozproszyło. To po prostu Kana wskoczyła na jej plecy. Lace, Doktor i Cleo otworzyli szeroko oczy ze zdziwienia. Te dwie zaczęły się ze sobą szarpać. Kobieta próbowała zrzucić blondynkę z siebie obijając się wraz z nią o ściany i inne różne meble.
-Do wszystkich...- Mogli.  usłyszeć jak jeden z policjantów już chce wezwać posiłki, ale Lace w ostatniej chwili strzelił w jego radio przerywając tym samym łączność. Policja otworzyła szybko ogień w stronę pozostałej trójki, która stworzyła prowizoryczne osłony z ławek i innych mebli. Strzelanina rozpoczęła się na dobre.
-Złaź ze mnie...- Powiedziała kobieta, chwytając Kanę za jej ręce, ale dziewczyna wydawała się nie poddawać. Wgryzła się w impetem w jej dłoń, a krew trysnęła na boki i prosto do gardła blondynki. W końcu kobieta jedną dłonią machnęła w stronę pokoju w którym znajdował się Reiji z dziećmi nadal otoczony płomieniami. Mężczyzna został otoczony polem siłowym jak gdyby nigdy nic uciekł przez okno wracając najpewniej prosto  do swojej nory. Kobieta drugą kulę stworzyła wokół Kany i uniosła ja lekko w powietrze i spojrzała przez chwilę w równie czerwone oczy blondynki.
-Ciebie...zabiję jako ostatnią...- Powiedziała cicho do niej i cisnęła nią całą siłą w pobliską ścianę. Ciało dziewczyny uderzyło z nią z impetem tworząc małe wgłębienie a ona sama opadła na ziemię. Kobieta rozejrzała się dookoła i uśmiechnęła się lekko.
-Miło się walczyło, ale następnym razem pokaż coś więcej- Odparła po czym tak samo jak Reiji uciekła przez jedno z okien. Grupka została sam na sam z policją, którzy teraz celowali prosto w nich.
-Spieprzamy...- Powiedział Doktor do reszty, która dość chętnie się na to zgodziła. Nie wiedzieli czy Dio i Yusaku zabiorą się razem z nimi. Podbiegli więc do Kany i pomogli jej wstać z ziemi i czym prędzej pobiegli do karetki, która stała na podjeździe i z piskiem opon odjechali.
-Musimy ich zgubić...puszczą się w pogoń za nami- Odezwała się Cleo po chwili milczenia.

Kana Nakamura - 2020-11-29 18:52:56

-Kana...ocknij się...- Mruczał Doktor raz po raz klepiąc dziewczynę po twarzy, aż ta ostatecznie otworzyła oczy. Ból pleców od razu dał się jej we znaki wykrzywiając jej twarz, ale zaczęła rozglądać się po karetce, aby zlokalizować Dio czy Yusaku. Niestety ku jej zaskoczeniu nie znalazła ich.
-Gdzie Dio?- Zapytała się podrywając się z ziemi.
-Chyba zostali w szpitalu- Odparł Lace a Kana momentalnie dźwignęła się z podłogi wychylając głowę przez okienko spoglądając w stronę chłopaka.
-Co...zawracaj, musimy im pomóc...- Powiedziała, ale Doktor i Cleo momentalnie chwycili ją za brzeg fartucha i usadzili na noszach.
-Nie ma takiej opcji...tam dzieje się piekło...nie było to częścią planu- Odparł Doktor a Kana zmarszczyła jedynie brwi po czym skierowała wściekły wzrok na Cleo.
-Właśnie...nie było to częścią planu więc co oni tam do cholery robili?- Zapytała się unosząc się z miejsca i podchodząc niebezpiecznie w stronę czarnowłosej, która wydawało się jakby zapaść w sobie.
-Potrzebowałam jeszcze dwóch osób. Wiedziałam, że wpadniemy w pułapkę. Nie sądziłam, że zechcą ratować mnie- Odparła cicho i spuściła głowę.
-WŁAŚNIE...URATOWALI CI ŻYCIE...a wy ich zostawiliście- Kana czuła się w tej  chwili paskudnie. Nie miała najmniejszego zamiaru ich zostawiać, ale podjęto decyzję za nią. Blondynka ostatecznie wróciła na swoje miejsce i przyłożyła dłonie do głowy. Plan wypalił, Reiji na pewno poczuł zagrożenie, ale za jaką cenę.
-Dio...- Powiedziała cicho sama do siebie.
Karetką przejechali kilka ulic, unikając patrolów policji. Mieszkanie, które wynajęli czekało już na nich gotowe. Było ono dość spore, każdy miał swój pokój w którym znajdowało się podwójne łóżko. Kiedy, jednak wchodzili do  środka nastroje nie były radosne...zupełnie inaczej niż Kana sobie to wyobrażała. Nie łudziła się, że Dio czy Yusaku nadal żyją. A nawet jeżeli to najpewniej zostali już dawno złapani. I chociaż reszta drużyny próbowało ją jakoś pocieszyć, to dziewczyna straciła zapał do działania. Nie chciała nikogo poświęcać. Wytykała sobie, że lepiej by było, aby nigdy Dio czy Yusaku się nie wmieszali w ich sprawy. Byłoby łatwiej.
-Głupio wyszło...- Odezwał się Lace, któregoś wieczora kołysząc się na krześle siedząc przy stole w jadalni.
-Byłem pewien, że pójdą z nami...nie sądziłem, że tam zostaną- Nikt nie spodziewał się takiego rozwoju wydarzeń. Instynkt ucieczki był dość naturalnym odruchem, szczególnie w chwili, kiedy zaczynało się robić naprawdę gorąco.
-Słyszeliście...on by się nie cofnął przed niczym. Może by pozabijał wszystkich...kto wie- Mruknął Lace a cała grupka spuściła jedynie lekko głowę.
-Nie czuję się z tym najlepiej...uciekliśmy...jak Reiji...- Zauważyła słusznie Cleo. Trudno było im samym przed sobą wytłumaczyć co nimi kierowało w czasie decyzji o odwrocie. Przestraszyli się, a może faktycznie nie chcieli mieć jeszcze większych problemów niż teraz mają.
-Kiedy jej powiemy?- Odezwał się Lace po chwili milczenia poważniejąc nagle.
-Jak dojdzie do siebie...- Odparł Doktor urywając nagle temat, a w jadalni zapadła cisza.

Kana Nakamura - 2020-11-29 20:12:32

Kiedy jeden martwy funkcjonariusz wpadł przez okno prosto do mieszkania drużyny. Cleo, Lace oraz Doktor momentalnie wybiegli ze swoich pokoi spotykając się w jednym konkretnym miejscu.
-O kurwa...- Odparł Lace widząc trupa w ich salonie. Cała trójka popatrzyła na siebie, a zdecydowanie bardziej na Cleo, która jedynie kiwnęła głową i momentalnie pobiegła do siebie do pokoju zasiadając do komputera i wprowadzała jakieś dane. Yusaku wpadając do pokoju Kany mógł dość łatwo odkryć, że jej tam po prostu nie było, ale za to Lace oraz Doktor zostali wywleczeni na zewnątrz. Podejrzewali, że wcześniej czy później ktoś ich namierzy. Nie sądzili jednak, że wydarzy się to dużo wcześniej przed tym nim uda się im zmienić lokum. Widocznie za bardzo wierzyli w swoje szanse. Całe szczęście Yusaku był obecnie trochę zajęty walką z przeciwnikiem, ale na twarzach Lace oraz Doktorka pojawiło się jeszcze większe zdziwienie, kiedy do akcji postanowił się wtrącić sam Dio, który od jakiegoś czasu był uznany przez nich albo za martwego, albo za pojmanego. Jak widać dość poważnie się pomylili, a walka ze stworem przebiegłą na tyle sprawnie, aby ta dwójka mogła skupić swoje spojrzenie na nich. Lace i Doktor unieśli ręce do góry Widzieli już do czego Dio był zdolny, a ich umiejętności nie mogły z nim nawet konkurować.
-Wiem, gdzie jest...- Krzyknęła Cleo wybiegając z mieszkania, ale kiedy dostrzegł Yusaku oraz Dio podobnie jak jej towarzysze również uniosła dłonie do góry.
-Kurwa...- Odparła i spuściła lekko głowę. Jej zabezpieczenia były niemal idealne, przez dłuży czas nikt nie był w stanie ich namierzyć. Sama wychodziła z założenia, że musiałoby się wydarzyć coś niesamowicie nieprzewidywalnego, aby ktoś odkrył ich miejsce zamieszkania. A o to było ich niesamowicie nieprzewidywalne wydarzenie. Cała trójka stała po prostu z uniesionymi dłońmi nie odzywając się ani słowem. Po prostu nie wiedzieli co powiedzieć. Cała ta sytuacja to było  jedno wielkie nieporozumienie, które nie powinno mieć miejsca. Każdy był przekonany, że jak padnie hasło do wycofania się to wszyscy to zrobią. Nikt nie wziął pod uwagę tego, że ktoś będzie chciał zgrywa bohatera.
-Mamy przejebane?...prawda?- Mruknął Doktor a Lace kiwnął lekko głową. Wiedzieli, że źle zrobili, ale nie władali żadnymi nadprzyrodzonymi siłami. Byli tylko ludźmi, którzy w walce z dziwnymi cyborgami, mutantami czy innymi nie sprawdzali się najlepiej.

Kana Nakamura - 2020-11-29 21:03:05

Cała trójka nie miała najmniejszego zamiaru się przeciwstawiać. Wiedzieli, że jeżeli podejmą chociażby jakąś próbę walki, to Dio i Yusaku powalą ich w sekundę. Z drugiej strony kierowali się też jedną z zasad o której Dio jak i Yusaku najpewniej nie wiedzieli. Lace oraz Doktor zostali dość szybko znokautowani oraz co dziwniejsze nie stawiali, absolutnie żadnego oporu. Natomiast Cleo posłusznie zawiązała sobie oczy słysząc jedynie dźwięk miażdżonego telefonu. Normalnie najpewniej by się wściekła, ale obecnie nie była w sytuacji w której mogłaby stawiać warunki, czy pokazywać swoją złość. Wolała cierpliwie dać się odprowadzić, i poczekać na rozwój wydarzeń. Ostatecznie cała trójka została zaprowadzona do jakiś podziemi. Doktor oraz Lace odzyskali przytomność spoglądając dość spokojnym wzrokiem na Dio oraz na Yusaku.
-Ona tutaj nie przyjdzie...- Powiedziała spokojnie Cleo siedząc posłusznie w klatce.
-"Już nikogo nie stracę" to jej myśl- Odparła a Doktor i Lace spojrzeli po sobie pytająco. Dopiero po chwili ich oczy otworzyły się szerzej wyraźnie zadając sobie sprawę z tego co Cleo chciała tym samym przekazać.
-Coś w niej pękło...- Mówiła spokojnie dalej wpatrując się w Dio a tym samym ich podziemiem nagle lekko zatrzęsło, jakby gdzieś na powierzchni doszło do poważnej eksplozji.
-"tacy jak ja nie mają prawa znać słów takich jak "odpuścić" czy "wycofać się"- Kontynuowała dalej Cleo nie zważając na to, że kolejne drobne wstrząsy targały ich więzieniem.
-OOOO...więc po to były jej te bomby- Odparł Lace otwierając szerzej oczy.
-Zgadnij jakie kasyna od jakiegoś czasu wspierałeś...chociaż to nie ważne. Pamiętasz co mówiłam. Wydaje się jej, że nie ma nic do stracenia. Teraz naprawdę nie ma- Kolejny drobny wybuch poruszył ziemię. Cleo, Lace oraz Doktor usiedli spokojnie w swoich klatkach przymykając oczy.
-Weszła do paszczy lwa...- Powiedział Doktorek i mimo wszystko na jego ustach pojawił się lekki uśmiech. Kana widocznie postanowiła na własną rękę odszukać Reijiego. Była na tyle zdeterminowana, że nie cofnie się już przed niczym. Czy to to szaleństwo, które powoli się zbliżało w jej stronę, a teoretyczna śmierć Dio, jedynie utwierdziła ją w tym, że nie może cofnąć się przed niczym. Nad ich głowami nagle rozległo się wycie policyjnych syren.
-Albo umrze, albo rozpieprzy ich wszystkich- Odezwał się Lace po chwili milczenia.

Kana Nakamura - 2020-11-29 21:56:05

Cała trójka wysłuchała go w milczeniu. Wszyscy wydawali się po prostu czekać...czekać na niespodziewane. W końcu czyż nie taką zasadą się kierowali. Przed egzekucją warto było poprosić o szklankę wody. Nigdy nie wiadomo co się wydarzy do momentu, aż ją przyniosą.
-Szaleństwo jest szaleństwem...często tylko czeka na okazję, aby wyjść i być bezkarne- Odezwał się doktor. Cała trójka wydawała się doskonale zdawać sprawę z tego co mogło się w tej chwili dziać na górze, ale nikt nie odważył się tego wypowiedzieć na głos. Może gdzieś w głębi duszy liczyli na to, że się mylili, że ich podejrzenia okażą się być nieprawdą.
Kiedy Dio tylko wyszedł na powierzchnię po dymie unoszącym się nad miastem momentalnie mógł zlokalizować miejsce w którym musiało dojść do pewnego zdarzenia. A jeżeli nie to syreny policyjne, oraz wozy wymijające go raz po raz na pewno doprowadziły go do pożądanego celu. Kiedy dotarł na miejsce faktycznie okazało się, że to był jedno  z kasyn do którego dość często chodził. Widocznie nie zdawał sobie sprawy z tego czyją własnością ono było.
-Wpadła w szał...nie kontaktuje z rzeczywistością. Od dłuższego czasu nie odzywała się do nas. No chyba, że czegoś akurat potrzebowała. Bomby, dwa pistolety, kule elektryczną...- Mówiła spokojnie Cleo będąc świadoma tego, że Yusaku wszystko słyszy.
-Dio dołączył do jej listy osób, które musi pomścić...a może szczególnie on- Kontynuowała dalej spuszczając lekko głowę.
-Chciała mu pomoc, straciła przytomność, a my uciekliśmy bez jej wiedzy. Nie zatrzyma się przed niczym. Cywili czy nie...to już nie ważne- Ta trójka z każdą kolejną chwilą zdawali sobie sprawę z tego do czego cała ta sytuacja doprowadziła. Nie liczyli, jednak na to, że Yusaku czy ktoś inny zrozumie ich motywy. Bali się...za każdym razem, kiedy na powierzchni było słuchać wybuchy.
Dio, który dotarł na miejsce dość szybko zlokalizował Kanę, która z rozbiegu wpadła przez szybę jednego z kasyn. W dłoni trzymała dwie beretty. Wylądowała na ziemi cofając dłonie do tyłu po czym strzeliła z broni w dwójkę mężczyzn za nią, powalając tym samym. Blondynka wydawała się nie cofnąć przed niczym, a kilka wybuchów w mieście było najwyraźniej zaplanowane przez nią, aby rozproszyć uwagę władzy. Kana zaczęła biec przed siebie, strzelając do ludzi, którzy stawali jej na drodze. Nie zważała na to czy był to cywili czy też nie. Każdy, kto tylko wyciągnął broń w jej stronę obrywał od razu kulką w łeb. Była na tyle szybka, iż mogło się wydawać, że w jej oczach na chwilę czas zwolnił. Oddała ostatni strzał w stronę mężczyzny, który celował do niej z karabinu maszynowego i wyrwała mu go  oddając serię strzałów dookoła siebie powalając tym samym kilku mężczyzn, ale i w tym musiała się w końcu skończyć amunicja. Jej oczy reagowały, jednak na tyle szybko, aby zauważyć kolejną potencjalna zdobycz. Wybiła się więc w powietrze przy pomocy jakiejś ławki i nastąpiła na dłoń mężczyzny wyrywając mu tym samym broń i posyłając kulkę między oczy. I chociaż miała jedną broń, to nie była miej groźna. Biegła dalej przed siebie, a przynajmniej do momentu, aż na jej drodze nie stanął mężczyzna, który właśnie ładował naboje do rewolweru i usiłował go zamknąć. Nim, jednak mu się to udało blondynka posłała prosto w jego oko kule, oraz przysunęła się do niego wsadzając lufę od broni prosto w pusty oczodół. Dzięki temu stworzyła sobie z jego ciała swoistą tarczę ochronną, ale również idealną pozycję do ostrzeliwania kolejnych wrogów. Ostatecznie go puściła uznając, że już na nic się nie nada. Zabierała broń kolejnym ludziom, zabijając ich jeden po drugim zupełnie tak jakby byli tylko marnymi robakami. Jedna z kul dosięgła jej ramienia, powalając ją na kolana, ale ona wydawała się tym nie przejmować. Przejechała na kolanach kawałek posyłając kilka pocisków w różne strony. Karty, oraz inne przybory do hazardu fruwały w powietrzu, a blondynka dźwignęła się na nogi, chociaż z jej ramienia spływała krew to ta dalej dzielnie biegła przed siebie. Na jej drodze stanął w końcu cyborg, którego wszyscy dobrze znali. W jego stronę, jednak została posłana metalowa kula, która od razu uczepiła się go i przesłała wiązkę elektryczności powalając.
Kana odbiła się od jakiegoś trupa i chwyciła za lampę podlatując na schody i łamiąc tym samym drewnianą barierkę. Oddała jeszcze kilka strzałów powalając paru ludzi i wbiegła na górę. Jej cel był prosty dobiec do jednego pokoju i udało się jej to. W gabinecie, który musiał być gabinetem właściciela wyważyła szybkim kopem drzwi wpadając do środka i oddając w ramię mężczyzny dwa strzały powalając go. Podeszła do niego i przycisnęła nogą jego ranę sprawiając mu tym samym ból.
-Gdzie Reiji...tylko nie pieprz, że nie wiesz- Mruknęła naciskając mocniej na jego ranię a mężczyzna zawył głośno.
-Jestem osobą cierpliwą...ale przez niego zginęło wiele bliskich mi osób...gadaj, albo rozstrzelam ci czaszkę, a jego i tak znajdę...chociażbym miała spalić całe miasto- Kana wydawała się być zdeterminowana i nie miała zamiaru cofnąć się przed niczym. Zostawiła za sobą już tyle trupów. Jeden więcej nie zrobi jej różnicy.
-Nie błagam...mam dzieci...widzisz...to ich zdjęcia na biurku- Powiedział, a raczej wyrzęził mężczyzna do którego Kana obecnie celowała z broni.
-Urocze...ale widzisz...mnie nie wiele to interesuje. Poszukują mnie tak czy tak. Więc chyba jeszcze jeden trup nie zrobi mi różnicy. A ty...jesteś gnidą. Dzieci poczują ulgę, że nie ma już takiego ojca- Powiedziała spokojnie naciskając jeszcze mocniej na jego ranę doprowadzając do jego głośniejszego wycia, po czym odciągnęła spust broni.
-Pytam się ostatni raz...gdzie jest Reiji?- Zapytała się przystawiając lufę prosto do jego czoła.
-To mu nie wróci życia- Odparł mężczyzna i mimo wszystko zdobył się na drżący paniczny śmiech. Źrenice blondynki się zwęziły a dłoń na broni zadrżała. Krew ściekała z jej rany na ziemię kropla po kropli, a ona nadal trzymała się na nogach.
-Fakt...nie zwróci...ale liczę, że ukoi mój żal- Odparła a jej palce niebezpiecznie zbliżył się do spustu gotowa do naciśnięcia w każdej chwili.

Kana Nakamura - 2020-11-30 18:34:33

Blondynka drgnęła lekko, kiedy usłyszała kolejny głos. Momentalnie z szuflady biurka wyciągnęła rewolwer, który jej ofiara widocznie trzymała na czarną godzinę. Blondynka wydawała się poznać to miejsce skoro wiedziała gdzie ten typek trzyma broń. Pozostaje pytanie jak się tutaj wślizgnęła i nikt tego nie zauważył. Kana również widocznie miała kilka asów w rękawie, które obecnie wyciągała jeden po drugim. Skierowała wzrok w stronę z której pochodził głos i to był pierwszy błąd, który popełniła. Mężczyzna, który do tej pory był na jej celowniku momentalnie odtrącił jej dłoń z bronią, a w jego dłoni pojawił się nóż, który został wbity w bok Kany. Dziewczyna zachwiała się lekko a to dało mu dostatecznie dużo czasu, aby dźwignąć się z ziemi i podbiec do okna z którego wyskoczył rozbijając swoim ciałem szybę. Kana skierowała na niego wzrok i zmarszczyła brwi. Momentalnie wyciągnęła nóż ze swojego ciała i w ostatniej chwili cisnęła nim przez dziurę ziejącą w szybie a ostrze idealnie wbiło się w tył głowy mężczyzny, który zaczął lecieć prosto na ziemię. Wpatrywała się w Dio, który jak gdyby nigdy nic stał i po prostu uśmiechał się w jej stronę a nawet jej kącik ust lekko drgnął ku górze. Nie docierało do niej jeszcze to, że on żyje, była skupiona na zadaniu, które sama sobie wyznaczyła.
-Liczyłam, że trochę go pomęczę...cóż- Mruknęła po czym zaraz zasiadła do komputera i zaczęła coś wpisywać do systemu. Z kieszeni spodni wyciągnęła pendrive'a, który był już pokryty krwią pochodzącą z rany na jej boku.
-Wystarczy mi zawartość jego dysku. Zna Reijiego, więc musiał się z nim jakoś kontaktować- Wyjaśniła z lekkim uśmiechem po czym zaczęła przesyłanie danych. W tym samym czasie do gabinetu zostały wrzucone dwa granaty, które potoczyły się po ziemi. Dziewczyna momentalnie wstała z miejsca i podbiegła do nich chwytając jeden z nich i cisnęła nim przez okno.
-Trochę za szybko tu dotarli- Powiedziała spoglądając na zegarek, który znajdował się na jej nadgarstku. Widocznie na całą akcję wyliczyła sobie dokładny czas. Wiedziała, że napływu kolejnych mundurowych nie będzie w stanie odpierać w nieskończoność. Drugi granat został odesłany przez nią prosto w stronę z której wleciał, czyli na korytarz. Kana podbiegła do biurka i skryła się z nim zakrywając uszy czekając na kolejny wybuch, który najpewniej utoruje im chociaż trochę drogę do wyjścia.
-Tak na szybko. Pobieramy dane, i lecimy na dół. Dzień wcześniej podstawiłam auto. Wpadamy do niego i spierdalamy- Wtajemniczyła na szybko Dio w to co miała zamiar dalej zrobić. Kilka kasyn wysadziła w powietrze w tym samym momencie, w jednym stawiła się osobiście, gdzie dokonała dość sporej rzeźni. Było to bez sprzecznie wyzwanie, które rzucała Reijiemu. Pokazała na co ją stać. Kilka policjantów dobiegło do gabinetu i osłaniając się za ścianą zaczęli ich ostrzeliwać.
-Zajmiesz się naszymi gośćmi?- Zapytała się i uśmiechnęła się w stronę Dio. Ona a co jakiś czas spoglądała na ekran komputera sprawdzając ile danych już udało się jej pobrać.

Kana Nakamura - 2020-11-30 19:42:45

Kana mogłoby się wydawać, że spodziewała się wszystkiego, ale nie jednego. Dio, który postanowił nagle po prostu pozbawić ja przytomności na co nie była zupełnie przygotowana. Nie zdążyła się też nawet obronić. Kiedy blondyn dotarł z dziewczyną do jego podziemi cała grupka momentalnie poderwała się z miejsca. Doktor zlustrował dziewczynę, a jego oczy biegły od rany do rany.
-Ty idioto...- Powiedział cicho, a kiedy dziewczyna została wrzucona do klatki podbiegł do niej uchylając lekko prowizoryczny opatrunek, aby zobaczyć jak wyglądały jej obrażenia. Chociaż w ramieniu tkwiła nadal kula to z niego krew wypływała znacznie wolniej. Gorzej wyglądała sprawa z jej bokiem. Chusta, którą Dio przewiązał przez jej pas dość szybko przesiąkła krwią, która również zaczynała wypływać na ziemię.
-Adrenalina uderzyła jej do głowy- Skomentował Lace kucając przy blondynce po czym skierował wściekłe spojrzenie na Yusaku oraz Dio, którzy wydawali się być wyjątkowo zadowoleni z siebie.
-Pozwólcie, że coś wam rozrysuje- Zaczął doktor, po czym oderwał ze swojego kitla spory kawałek materiału po czym odwinął i tak przesiąknięty już opatrunek z jej biodra, po czym przycisnął mocno jej ranę. Kana drgnęła lekko a jej powieki zacisnęły się.
-Tętno u dorosłego człowieka to jakieś siedemdziesiąt uderzeń na minutę u nastolatka osiemdziesiąt pięć. W stresowych sytuacjach tętno się zwiększa. U Kany zwiększa się do około czterystu uderzeń na minutę. Dzięki temu do jej krwiobiegu zostaje wysłana olbrzymia dawka adrenaliny, a co za tym idzie jest w stanie reagować szybciej i sprawniej- To by wyjaśniało czemu dziewczyna nagle zmieniła się nie do poznania, dlaczego nie przejęła się ranami, które jej zadano. Adrenalina trzymała jej organizm w trybie walki, była jak naćpana.
-Swego czasu w tym mieście było sporo takich osób. Władze, jednak uznawały, że są zbyt groźne, gdyby ktoś zechciał ich trenować. Z czasem wiedza o tym zaniknęła, a takim ludziom wmawiano, że to ataki paniki i przepisywano leki, które utrzymywały ich adrenalinę na stabilnym poziomie.- Cleo wstała z ziemi i podeszła bliżej krat, aby spojrzeć na tę dwójkę.
-A co się dzieje, kiedy adrenalina zaczyna gwałtownie opadać?- Zapytała się. Kana pewnie liczyła się z tym, że oberwie, że nie będzie ciekawie, ale liczyła, że wróci do domu a tam Doktor ją poskłada. Jak  widać przeliczyła się.
-Spada tętno, a tym samym przy krwawieniu...cóż- Nie dokończył tylko przyłożył palec do nadgarstka Kany, aby sprawdzić jak wyglądają jej funkcje życiowe.
-Nie przesadzaj...- Odparła cicho dziewczyna i uchyliła powieki. Obraz raz po raz się jej rozmywał i wyostrzał, ale dość szybko zrozumiała gdzie jest i co się dzieje.
-Jeszcze trochę adrenaliny mi wystarczy- Dodała i przeniosła się najpierw do pozycji siedzącej a zaraz potem wstała. Była lekko otumaniona, krew nadal jeszcze trochę wrzała w jej żyłach napędzając nadal jej ciało do działania. Blondynka skierowała wzrok na Dio a zaraz potem na Yusaku i uśmiechnęła się lekko w ich stronę.
-Mimo wszystko...dobrze was widzieć- Chociaż nie było to spotkanie jej marzeń. Gdyby nad tym się miała zastanowić głębiej to wolałaby zobaczyć ich w bardziej przyjemnym miejscu, oraz nie tracąc co chwila krwi.
-Cóż...załatwmy to szybko. Domyślam się o co chodzi, i biorę w pełni na siebie odpowiedzialność- Powiedziała spokojnie. Po raz kolejny za porażkę wzięła odpowiedzialność na siebie.
-Kana nie...to nasza wina- Odparł Lace, ale blondynka uciszyła go  jednym ruchem ręki. Nie była nigdy zwolenniczką odpowiedzialności zbiorowej. Było to bynajmniej nieuczciwe. Chociaż czy uczciwym było to, że dziewczyna chciała wziąć wszystko na siebie.

Kana Nakamura - 2020-11-30 20:48:00

Wszyscy słuchali ich w milczeniu. Kana stała spokojnie, chociaż jej nogi co jakiś czas drżały. Nikt nie odważył się nawet odezwać słowem, a przynajmniej tak było do momentu, aż chłopak nie zakończył swojej historii.
-Wiemy co zrobiliśmy...Kana nawet chciała tam wrócić, ale...- Odezwał się Doktor spoglądając raz na Dio a raz na blondynkę.
-Nie myśl, że jesteśmy z tego dumni, że czujemy się dobrze. Nie jesteśmy, jednak żadnymi wojownikami. Jak słusznie zauważyłeś nie jesteśmy tobą. Masz rację dzieli nas przepaść przestępcza. W tym szpitalu...nie mieliście mnie ratować. Mieliście iść prosto na pierwsze piętro. Plan...- Urwała bo Kana odwróciła głowę i rzuciła jej ostrzegawcze spojrzenie.
-Jebać plany...- Odezwała się po czym skierowała wzrok na Dio. Ona sama nie mogła sobie wybaczyć tego, że w tym szpitalu sprawy potoczyły się w taki a nie inny sposób. Gdyby wtedy okazałaby się być chociaż odrobinę silniejsza mogłaby inaczej tym wszystkim pokierować.
-Masz rację uciekliśmy- Używała liczby mnogiej, chociaż na dobrą sprawę ona sama teoretycznie nie zawiniła w tym wszystkim zbyt wiele. Próbowała robić co mogła, ale okazywało się to za mało., a mimo to dalej próbowała i robiła swoje. Tylko tym razem jak widać postanowiła nie uwzględniać w swoich działaniach nikogo więc, bo nawet jej drużna nie wiedziała o niczym.
-Mogę cię jedynie za to przeprosić, ale rozumiem, że to najpewniej nie wystarcza i nie dziwię się wcale. Na twoim miejscu zrobiłabym dokładnie to samo. Być zdradzonym to żadne fajne uczucie- Ostatnie zdanie wydawała się skierować w stronę Cleo, Doktora i Lace'a, którzy spuścili lekko głowy. Wiedzieli, że źle zrobili, chociaż Kana w przeciwieństwie do Dio nigdy im nie zrobiła żadnego wykładu. Po prostu milczała, długimi dniami milczała skupiając się tylko na jednej rzeczy. Blondynka podeszła do katy i chwyciła jeden z jej prętów w dłoń czując jak nogi uginają się pod ciężarem jej ciała. Rozumiała jego motywację oraz dlaczego postanowił zorganizować to wszystko. Nie miała tak naprawdę absolutnie nic na swoją obronę.
-Rób co uważasz...- Dodała czekając na reakcję chłopaka.

Kana Nakamura - 2020-11-30 21:41:15

Kana cofnęła się odrobinę, kiedy ten tak gwałtownie uderzyła w kraty. Mimo wszystko nie chciała oberwać od niego jeszcze kopniaka. I tak nie czuła się już najlepiej.
-Co robiliśmy i czy  wypieraliśmy tego, akurat nie wiesz. Cleo próbowała ciebie namierzyć jakoś, oraz Yusaku ale na nic się to zdało. Ty ukryłeś sie tutaj, sami powiedzieliście, że nie ma tutaj zasięgu a co robił Yusaku, że nie  mogliśmy go znaleźć tego nie wiemy- Odparł Lace a Kana chwyciła się za bok i dokuśtykała jakoś do jednego brzegu ich małego więzienia i osunęła się po kratach na ziemię siadając. Usta, które przeważnie były jasnoróżowe zaczynały blednąć, podobnie jak ona sama. Adrenalina z każdym kolejnym słowem opadała, a wraz z nią spadała jej siła.
-Jeżeli oddacie mnie Reijiemu...jeżeli tylko się zbliży do mnie zagryzę....zagryzę jak kundla i nie będę potrzebowała do tego żadnej broni. Nawet jeżeli będzie to ostatnia rzecz jaką zrobię w życiu- Nie miała zamiaru wypowiadać się za resztę. Najwyraźniej uznała, że jeżeli oni zechcą odpuścić to im na to pozwoli. W końcu nikt do niczego tutaj nie zmuszał. Oni wszyscy mogli wycofać się w każdym momencie, kiedy tylko uznali, że ich to przerasta. Sytuacja nie była najlepsza, ale Kana wydawała się nie bać, nie chciała też od tak odpuścić. Widziała w tym wszystkim swoisty pozytyw. Ostatecznie dotrą do miejsca docelowego. Cleo podeszła do blondynki i usiadła obok niej, a zaraz za nią poszedł Doktor oraz Lace. Wiedzieli, że obecnie próby ucieczki na nic się nie zdadzą. Z Dio nie mieli zamiaru walczyć, Yusaku również przerastał ich umiejętności.
-Koniec końców...- Odezwała się po chwili milczenia Kana
-Przynajmniej trochę się rozerwałam- Na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech. Najwyraźniej przez ostatnie dni miała sporo do pracy, a zrealizowanie jej pomysłu dało sporo frajdy. Nawet jeżeli ostatecznie skończyła w takim stanie.
-Reiji pewnie szamocze się już ze wściekłości. Najpierw w szpitalu wszystko rozwinęło się na jego niekorzyść, teraz stracił dość sporo udziałów w biznesie. Pewnie już nas szuka- I kiedyś znajdzie. Przestanie działać racjonalnie Kana osiągnęła to co chciała osiągnąć.

Kana Nakamura - 2020-11-30 22:40:47

-Cleo...czy ty nie zostawiłaś tam przypadkiem urządzenia zagłuszającego sygnał?- Zapytał się doktorek a dziewczyna kiwnęła lekko głową. To mogło wyjaśnić dlaczego nie udało się im nikogo namierzyć, ale ostatecznie też nie mieli najmniejszego zamiaru wgłębiać się w to co stanowiło dla nich przeszkodę. Niestety to co wymyślił Dio sprawiło, że cała trójka popatrzyła na siebie.
-Wiesz dobrze, że dla niej to wyrok...wiesz czemu. Nawet jeżeli dożyje do tego...- Powiedział Doktor po czym z całej siły uderzył w kraty. Nie czas był obecnie ich największym wrogiem, a każda kropla krwi, która z ciała Kany uciekała.
-Odpuść...- Mruknęła cicho. Wiedziała, że wcześniej czy później może przyjść taka chwila, że znajdą się w potrzasku. Skierowała swoje czerwone tęczówki w stronę odchodzącego blondyna i uśmiechnęła się lekko.
-Dio...- Odezwała się chcą zwrócić chociaż na chwilę jego uwagę. Nie liczyła, że  się odwróci w jej stronę, czy zechce zaszczycić jednym spojrzeniem.
-Dzięki...- Mimo wszystko była mu wdzięczna, za wszystko co dla niej zrobił chociaż nie musiał. Cała grupa spodziewała się czegoś innego była to dla nich zbyt ciężka kara na którą nie byli w żaden sposób gotowi.
-Lace..uciskaj jej ranę mocno- Polecił doktor po czym sam podbiegł do kraty i chwycił ją.
-Dio...nie uratuje jej- Wpatrywał się w jego plecy. On już wiedział jak ta historia się dla Kany zakończy. Może chłopak nie był świadomy tego jaką właśnie decyzję podjął.
-Nasze decyzje doprowadził do tego, że tak ciebie podziurawili, ale to twoja doprowadzi do tego, że ona umrze. Wiesz czemu?- Chwytał się teraz rozpaczliwie wszystkich możliwych opcji. Obojętne mu było to czy oni zostaną tutaj zamknięci, czy Reiji zostanie złapany. To było mało istotne. Nie chciał tracić kolejnej osoby, nie chciał aby umarła mu na rękach.
-Nawet jeżeli jakimś cudem przeżyje do tego czasu, straci tyle krwi, że nie będę w stanie dostarczyć jej nowej. Ma grupę krwi, którą ma tylko jeden procent populacji. Umrze nam na rękach, a przecież jest taka młoda prawda? mogłaby ułożyć sobie życie, znaleźć bogatego męża. My zrobimy co w naszej mocy, aby ją utrzymać, ale nie uratujemy jej życia, nie tutaj i nie przez tak długi czas- Nie wiedział co miałby jeszcze powiedzieć, czuł presję czasu na karku. Raz po raz spoglądał na dziewczynę, która zaczynała już przymykać oczy  i odpływać.
-Nikt nie zostawił was specjalnie. Byłem pewien, że biegniecie za nami. Nawet przez chwilę nie przebiegło mi przez myśl, aby was tam zostawić, ale kiedy odkryliśmy, że was nie ma było już za późno.- Nie wiedział czy jego wyjaśnienia w jakiś sposób zmienią ich decyzję. Liczył chociaż na to, że Kanę wypuszczą i nie poświęcą jej w imię jakiejś chorej zemsty.
-Kiedy dowiedziała się co zrobiliśmy...nigdy nie widziałem jej tak wściekłej.- Zakończył swój wywód i podszedł do  Kany próbując ją cucić, aby tylko nie zasypiała.
-Dio...z nami zrób co chcesz. To my zawiniliśmy, ale nie skazuj jej...sam powiedziałeś, że straciła przytomność, więc w czym tobie zawiniła? że nie była dostatecznie silna. Gdyby nie ona wtedy zostałbyś pewnie mokrą plamą na ziemi- Faktem było, że gdyby nie nagły skok Kany na przeciwniczkę, ta nie straciłaby kontroli, a tym samym Dio byłby dociskany do ziemi coraz bardziej i bardziej. Jako jedyna mu ruszyła na pomoc, a przynajmniej na taką na jaką było ją stać.

Kana Nakamura - 2020-12-01 00:14:53

Wszyscy wpatrywali się w Dio, serca łomotały im w piersi. Nie wiedzieli czy chłopak zdecyduje się zawrócić, czy faktycznie obdarzał Kanę jakimiś ciepłymi uczuciami. Na szczęście blondyn zawrócił. Cleo, oraz Doktor odetchnęli z wyraźną ulgą, chociaż Dio nie obszedł się z nimi jakoś wyjątkowo dobrze, to żadne z nich nawet nie zaprotestowało i nie próbowało mu przeszkodzić. Blondynka resztkami świadomości  poczuła czyjąś dłoń na swoim policzku. Jej powieki zadrżały lekko i uchyliły się na chwilę ukazując czerwone tęczówki. Spojrzała na Dio, chociaż ten wydawał się być tak odległy, a przecież kucał przy niej. Kana zmusiła swoje ciało do jeszcze jednego wysiłku i uniosła swoją dłoń, którą również przystawiła do jego policzka. Uchylała już usta, aby coś powiedzieć, ale słowa za żadne skarby nie chciały wydostać się z jej ust. Chłopak oddalał się od nich coraz bardziej. Dotyk, który sprawił, że na jej ustach pojawił się lekki uśmiech nie był już tak mocno odczuwalny, a głos był zamknięty za jakąś ścianą, dochodził z oddali a jej trudno było zrozumieć sens wypowiadanych słów. Dłoń dziewczyny zsunęła się łagodnie z jego policzka i opadła na ziemię. Powieki przymknęły się ukrywając czerwień jej spojrzenia. Niezmienny pozostał tylko lekki uśmiech, który wydawał się zastygnąć na jej twarzy. Wtedy wydarzyło się coś czego zupełnie nikt się nie spodziewał. Dziwna poświata, która pojawiła się wokół Dio, a potem wokół Kany...zmiany kolorów włosów, oraz magiczny powrót krwi  do jej ciała, aż ostatecznie całkowite uleczenie. Doktor otworzył szerzej oczy ze zdziwienia. Po raz pierwszy widział coś takiego, a przecież to on uchodził za specjalistę od ratowania życia w tej grupie. Dio odsunął się od blondynki, która nadal miała zamknięte oczy, ale jej oddech się unormował. Kiedy ten tylko wyszedł a pozostała trójka została uwolniona Doktor momentalnie podbiegł do dziewczyny i ukucnął przy niej, aby zbadać jej puls.
-W normie...- Oznajmił a Cleo uśmiechnęła się lekko i sama osunęła się po kratach na ziemię wyraźnie czując ulgę. Lace wpatrywał się jeszcze przez chwilę w plecy Dio oraz Yusaku.
-Hej Dio...- Zawołał za nim zbliżając się do krat.
-Dziękuję- Powiedział w ich stronę. Nawet jemu musiało najwyraźniej zależeć na to, aby Kana przeżyła. Może i był tym zbuntowanym, ale jakieś tam uczucia w sobie miał. Cała grupka została sama i jedyne co pozostało to im czekać, aż Kana odzyska przytomność co ku ich uciesze wydarzyło się dość szybko. Dziewczyna była jak nowo narodzona i tak się czuła.
-A gdzie Dio i Yusaku?- Zapytała się z w końcu rozglądając się po podziemiach w których nadal się znajdowali. Lace, Doktor oraz Cleo wzruszyli po prostu ramionami dając tym samym jasno  do zrozumienia, że nie wiedzą. Do północy mieli sporo czasu, aby powiedzieć blondynce co zaszło, oraz ona opowiedziała im jaką rozwałkę udało się jej zrobić w mieście. Tak jak ta dwójka powiedziała o północy kraty zniknęły, a oni mogli wyjść na wolność.
Kana po rozwałce jaką zrobiła w mieście dość szybko stała się jedną z bardziej poszukiwanych osób w mieście. Nikogo nie obchodziły jej motywy. Zostawiła za sobą sporo trupów wpływowych biznesmenów, bankierów, aż na końcu posłała do piachu paru funkcjonariuszy, którzy ostatecznie zostawili swoje rodziny. Grupa ze względu na bezpieczeństwo, oraz wzmożone patrole policji wiedziała, że muszą podjąć decyzję o chwilowym rozejściu się każdy w swoją stronę. Nie mieli wyboru. Trzymanie się razem mogło zwiększyć szansę na ich pojmanie. Podzielili się po równo pozostałymi pieniędzmi z napadu i każdy rozszedł się w różne strony. Kana całe życie mieszkała w tym jednym mieście, nie znała po za nim żadnego innego miejsca. Nie wiedziała nawet gdzie miałaby iść. Trafiła więc ostatecznie na obrzeża, gdzie natrafiła na jakieś ruiny starego domu i tam spędzała większość swojego czasu od czasu do czasu wracając do  miasta, aby zrobić zapasy i zorientować się w sytuacji jaka tam panowała. Mijały tygodnie bezczynności, nudy która doskwierała dziewczynie. Dlatego też któregoś dnia uznała, że ma dosyć siedzenia na tyłku. Nie porzuciła tak naprawdę nigdy swojego celu do którego dążyła. Obecnie, jednak była osłabiona, nie oznaczało to jednak, że chciała się poddać czy rzucić wszystko. Postanowiła zebrać do kupy wszystko to czego się nauczyła, całą swoją wiedzę. Niektóre pokoje w domu służyły jej za strzelnicę, gdzie ćwiczyła swoją celność, aby nie wyjść z wprawy. Każdy dzień zaczynała od rozgrzewki oraz długiego biegu, a w lesie który miała nieopodal siebie trenowała walkę. Drzewa były idealnymi przeciwnikami, przyjmowały każdy cios, i chociaż często raniły jej dłonie to jednocześnie sprawiały, że te stawały się twardsze. Tego dnia był czas właśnie na walkę wręcz. Blondynka miała na sobie sportowy stanik oraz dresy. Wokół dłoni miała przepasane bandaże, które nosiły na sobie nie tylko ślady brudu, ale również pojedyncze krople krwi, które pochodziły ze zdartych kostek. Drzewo na którym się wyżywała w jednym miejscu było już pozbawione kory, oraz w pniu zaczęło powstawać żłobienie. Możliwe, że jeżeli jeszcze trochę będzie ćwiczyć to ostatecznie własnymi pięściami uda się jej to drzewo powalić. I patrząc na intensywność jej ciosów mogła do tego dążyć.

Kana Nakamura - 2020-12-01 01:09:39

Dziewczyna ćwiczyła i ćwiczyła. Pot zaczął spływać po jej plecach, a oddech z każdą kolejną chwilą stawał się cięższy. Jej myśli krążyły wokół Dio od jakiegoś czasu. Zastanawiała się co się z nim stało, czy nadal jest gdzieś w mieście. Bywała tam na tyle rzadko, że szansa na spotkanie go była nikła. I w pewnym momencie coś ją tknęło. Trudno było jej to nazwać w jakiś sensowny sposób, ale było to coś w rodzaju uczucia, które zmusiło ją do dość szybkiego działania. Chwyciła telefon, który rzuciła nieopodal i zaczęła przeszukiwać kontakty. Ostatecznie znalazła ten jeden poszukiwany numer. Dzięki temu, że Cleo przed misją w szpitalu namierzyła numer Dio, Kana mogła go od niej wyciągnąć. Przez chwilę wpatrywała się w ciąg cyfr, a serce lekko jej załomotało. Nie wiedziała dlaczego dłonie nagle zaczęły jej lekko drżeć. Może było to spowodowane tym, że się przeciążyła. Klikała kilka razy zielono słuchawkę tylko po to, aby po jednym sygnale się rozłączyć.
-No zrób to tchórzu...- Mruknęła sama do siebie mobilizując się tym samym do dalszego działania. Ostatecznie wykonała połączenie. Z łomoczącym sercem czekała, aż ktoś zgłosi się po  drugiej stronie. Nie wiedziała czy ten telefon nadal miał Dio, czy go nie wyrzucił, albo komuś nie oddał, jednak kiedy usłyszała ostatecznie tak dobrze znany jej głos odetchnęła z ulgą.
-Cześć...- Zaczęła po czym od razu skarciła się w myślach, że zaczyna tak banalnie, ale tak naprawdę nie miała zielonego pojęcia jak miałaby rozpocząć z nim rozmowę po tym co się wydarzyło.
-Tak dzwonię, aby się spytać co tam u ciebie- Kontynuowała dalej, aż w końcu w słuchawce usłyszała warkot silnika, chlupot wody, a na samym końcu dźwięk syreny statku. Otworzyła szerzej oczy
-Gdzie wy jesteście?- Nie potrzebowała, jednak wyjaśnień. Już wiedziała. Jej ciało zareagowało momentalnie. Wróciła do domu, po czym do torby spakowała kilka rzeczy. Nie panowała nad tym, serce zaczęło bić szybciej, adrenalina ponownie zaczęła się wydzielać mobilizując jej ciało do działania.
-Zostańcie tam gdzie jesteście...znaczy...oj no wiesz- Motała się sama. Wiedziała, że przecież nagle statek nie zatrzyma się więc musiała sama działać. Po schowaniu rzeczy oraz rozłączeniu się wystrzeliła z domku jak oparzona i zaczęła gnać co sił w stronę miasta, gdyż tylko tam był jedyny port z którego odpływały statki. Dziewczyna przebierała nogami ile sił, ale wiedziała, że na piechotę ich nie dogoni. Zatrzymała się na chodniku rozglądając się uważnie dookoła w poszukiwaniu czegoś co mogłoby pomóc jej dotrzeć na miejsce i udało się. Niedaleko niej na jednym ze ścigaczy siedział młody chłopak, którego blondynka dość szybko zrzuciła z maszyny i z piskiem opon ruszyła przed siebie. Walczyła teraz z czasem, jednocześnie modliła się o to, aby żaden z mijanych radiowozów jej nie dostrzegł. Dotarcie do portu nie zajęło jej dużo czasu, bo korki udawało się omijać jej dość sprawnie, a w chwili kiedy nie przestrzegało się przepisów drogowych szło to jeszcze szybciej. Dziewczyna zsiadła ze ścigacza, a w oddali dostrzegła statek, który jeszcze trochę i pewnie zniknąłby za horyzontem. W pław nie uda się jej go dogonić, ale i na to dość szybko znalazła radę. Przy prowizorycznej plaży znajdowała się wypożyczalnia skuterów wodnych i to był jej klucz do sukcesu. Czym prędzej wskoczyła na jednego z nich po czym zaczęła pruć przez falę, a krople wody co chwila się rozbryzgiwały i lądowały na jej ciele. Plan był dobry a statek, który do pewnego momentu wydawał się być jej mały stawał się coraz większy i większy, aż w końcu zrównała się z nimi. Podpłynęła do jednej z barierek tak blisko na ile tylko była w stanie, po czym stanęła na siedzisku z torbą przepasaną przez ramiona i wykonała długi skok uwieszając się barierki.
-O kurwa...- Wyrwało się jej nagle, kiedy zdała sobie sprawę z tego, że jej nogi ślizgały się po metalowych częściach statku. Mimo to nie poddawała się i z całej siły podciągnęła się wskakując na pokład. Schyliła się w dół dysząc ciężko. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, że chociaż dostała się na statek, to nie pomyślała zupełnie o tym jakby miała wrócić na brzeg.
-Kurwa...do kwadratu...- Mruknęła sama do siebie wpatrując się w oddalające się miasto.

Kana Nakamura - 2020-12-01 12:26:34

Wszyscy dość szybko zainteresowali się Kaną a jej uwaga z oddalającego się skutera dzięki któremu w ogóle jakimś cudem dostała się na pokład statku została przekierowana na marynarzy, którzy podeszli do niej bliżej. Blondynka w pierwszym odruchu uniosła lekko dłonie ku górze, ale ku jej uldze nikt nie był zainteresowany tym, aby ją aresztować. W sumie chyba za wskoczenie na pokład statku nie wsadzali do więzienia, ale kto ich tam wie.
-Emm...no tak...- Mruknęła cicho spuszczając samej głowę. Nie pomyślała o wielu rzeczach. Między innymi o tym, że raczej dziewczyna ścigająca statek i wskakująca na pokład zbudzi dość duże zainteresowanie pasażerów, oraz całej załogi. Tak naprawdę na chwilę obecną nie miała żadnego konkretnego pomysłu. Sądziła nawet, że za chwilę po prostu oznajmią, że muszą zawrócić. Tak się, jednak nie stało bo wśród gapiów dostrzegła znajome twarze a na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Cieszyła się, że ich widziała musiała również sama przed sobą przyznać, że brakowało jej towarzystwa Dio i Yusaku. Chciała do nich podejść, ale drogę zagrodził jej jeden z marynarzy, który oznajmił, że jest pasażerem na gapę i będą musieli ją odstawić na brzeg. Blondynka lekko spanikowała i zaczęła coś tam tłumaczyć, że chciała tylko załatwić jedną sprawę i zaraz sobie pójdzie.
-Jesteśmy na wodzie...jak chcesz sobie pójść?- Zapytał się marynarz wyraźnie wątpić w inteligencję dziewczyny.
-A bo ja wiem...może wpław- Powiedziała krzyżując dłonie na klatce piersiowej. Załodze nie umknęło, jednak uwadze, że Kana uśmiechała się w stronę Dio, a tym samym postanowili swoją uwagę skupić na nich po czym ostatecznie Yusaku oznajmił, że zapłaci za nią.
-Nie trzeba, mam gotówkę- Odparła, ale nim ze swojej torby wygrzebała chociażby najmniejszy plik pieniędzy to Yusaku już wręczył odliczoną sumę gotówki opłacając tym samym jej pobyt na statku. Tłumy gapiów się rozeszły, chociaż Kana zdecydowanie nadal była uważnie obserwowana przez marynarzy. Blondynka podeszła do tej dwójki i położyła sobie dłonie na biodrach. Nie zdążyła się nawet przebrać w nic bardziej oficjalnego, dlatego też nadal miała na sobie sportowy stanik, oraz dresy. Po jej włosach oraz ciele ściekały krople wody, które lądowały na niej podczas tego szaleńczego pościgu.
-Chcieliście tak zniknąć bez pożegnania?- Odezwała się się w końcu uśmiechając się lekko. Może i nie rozstali się w najlepszej atmosferze to dziewczyna byłaby idiotką, gdyby żyła wspomnieniem tylko tamtej chwili. Oprócz tego jednego wydarzenia w jej pamięci zapisało też kilka innych niezwykle pozytywnych i to nimi chciała żyć.

Kana Nakamura - 2020-12-01 14:16:49

-Umawia...raz wyszliśmy na miasto- Mruknęła po czym wzruszyła lekko ramionami. Czy ona traktowała to w ramach randki. Kiedy cofała się wspomnieniami do tamtej chwili to uznała to za po prostu mile spędzony czas. Dio, jednak wiele razy posługiwał się słowem "randka" więc i ona ostatecznie postanowiła odpuścić. Uśmiech z jej twarzy zniknął na chwilę, kiedy usłyszała wzmiankę o chęci wysłania wiadomości.
-Taki odważny, a nie powie dziewczynie prosto w oczy, że wyjeżdża- Może bał się tego, że ona zrobiłaby mu awanturę, wpadłaby w histerię. Jeżeli tak myślał to źle ją ocenił. Widział ją już w wielu sytuacjach i nawet kiedy blondynką targały silne emocje nie załamywała się, nawet nie płakała. Sama nie pamiętała, kiedy ostatnio przytrafiło się jej tak naprawdę rozpaczać. Nie mogła sobie na to pozwolić i nie chciała. Wiedziała, że gdyby jej przeciwnik był świadomy tego, że swoimi działaniami jest w stanie rozchwiać ją emocjonalnie, sama nie wiele by zdziałała.
-To był impuls...po prostu wiedziałam, że coś muszę zrobić, a ciało zareagowało samo. Chociaż wydarzyło się to niedawno to pamiętam to trochę jak przez mgłę- Mruknęła po czym zamilkła na chwilę. Kątem oka spojrzała na torbę, którą miała przy sobie. Wbiegła do domu i od razu ją chwyciła. Otworzyła powoli zamek, aby zajrzeć co znajdowało się w środku. Otworzyła szerzej oczy, kiedy zrozumiała, że szybko spakowała kilka ciuchów, oraz broń. Więc podjęła decyzję tak szybko, że jej świadomość nie zdążyła nawet tego odnotować. Dopiero, kiedy adrenalina opadła a Kana zaczęła bardziej kontaktować zdała sobie z tego sprawę. Zasunęła ponownie torbę i uśmiechnęła się lekko.
-Cóż...chyba po prostu chciałam was jeszcze zobaczyć- Zadziałała szybko i jedyne co się dla niej wtedy liczyło to pozytywny skutek jej działania. Cała reszta nie było już tak istotna.
-To miasto i tak jest dla mnie spalone- Odparła zgodnie z prawdą i ponownie spojrzała na budynki, które zaczynały znikać. Poczuła swego rodzaju nostalgię, ale również niedowierzanie, że naprawdę się wyrwała.
-Dziwne uczucie...przez całe życie nie byłam nigdy dalej niż na przedmieściach Uvitirh- Mruknęła sama do siebie. Wiele razy zastanawiała się co by zrobiła, gdyby tylko mogła odejść z tego miejsca. W którą stronę by poszła. Już za dzieciaka wyobrażała sobie, że wyrusza w wielką podróż, zostawiając wszystko za sobą, a teraz...teraz to się spełniało. Nie dane było jej jednak długo tkwić w tej dziwnej melancholii, gdyż Dio w końcu postanowił powiedzieć o sobie, o swoich planach odrobinę więcej.
-Dość...wysoko mierzycie- Odparła, kiedy chłopak skończył mówić. Każdy wiedział, że Światowa Armia to nie pierwsza lepsza organizacja. Wiele osób częściej wolała się oddać w ich ręce niż próbować walczyć. Blondynka zdawała sobie sprawę z tego, że to było ważne, ale jednocześnie nie mogła się pozbyć myśli, że jest to misja wręcz samobójcza. Chciała się odezwać, ale ktoś jej przerwał. Znała ten głos, a kiedy dostrzegła Yoko mina jej lekko zrzedła. Nie umiała jasno określić swojego stosunku do tej dziewczyny. Wydawała się być sympatyczna, chociaż po tym jak stanowczo powiedziała, że tylko jedna osoba może spotkać się z Lawrence od tamtego czasu blondynce coś w niej nie pasowało. Teraz okazało się, że miała rację.
-Cóż...- Mruknęła drapiąc się nerwowo w tył głowy. Kiedy z wiadomości, gazet, oraz z tego co Cleo, Lace oraz Doktor jest opowiedzieli wynikało, że byłaby gotowa podpalić całe miasto. Sama by w to nie uwierzyła, nie sądziła też, że była do tego zdolna.
-Trochę mnie poniosło, z resztą...i tak nie bardzo pamiętam co tam się działo. Kojarzę urywki, ale z samej akcji jakieś rozmazane kształty- Pewne było jedno...nie pomyślała o konsekwencjach, ani o tym, że sama ostatecznie wyląduje na jakimś wygwizdowie ukrywając się jak mysz pod miotłą. Mimo wszystko podała dziewczynie rękę uśmiechając się w jej stronę lekko. Nie była pewna czy Yoko ma jej za złe zrobienie takiego bałaganu, ale nie próbowała jej jeszcze zabić, a to był już jakiś pozytyw. Kana oparła się o jedną ze ścian statku i słuchała w milczeniu o czym ta trójka rozmawia. Czuła się teraz trochę jakby nagle została wrzucona do jakiegoś dziwnego filmu akcji, tylko sama nie znała swoich kwestii. Wiedziała, że Dio ma w życiu jakiś poważniejszy cel, do tego jednak momentu nie wiedziała jak bardzo, a mimo to nie potrzebowała tej wiedzy, aby wskoczyć na ten cholerny statek. Czy gdyby wiedziała czy zrobiłaby to samo. Im bardziej się nad tym zastanawiała zaczynała do chodzić do jednego wniosku. Zrobiłaby dokładnie to samo.
-To trochę tłumaczy czemu byłaś tak nieufna Yoko- Odparła po chwili milczenia.

Kana Nakamura - 2020-12-01 17:23:35

Dziewczynie, jednak nie było nawet ciężko. Chociaż spodziewała się tego, że przez krótką chwilę dopadnie ją jakiś smutek, a ona zamiast tego odczuwała dziwną ulgę im bardziej oddalali się od miasta, w którym można spokojnie powiedzieć, że zrujnowała sobie życie. Chociaż wybiegała wyobraźnią poza granice miasta, to w rzeczywistości nigdy nie przypuszczała, że coś takiego naprawdę się wydarzy. Blondynka wysłuchała pozostałych próbując jakoś sobie to wszystko poukładać w głowie. Kiwnęła tylko lekko głową, kiedy Dio oznajmił wszystkim, że idzie się wykąpać. Odprowadziła go przez chwilę wzrokiem po czym sama podeszła do barierek.
-W co ty się pakujesz- Usłyszała w swojej głowie głos rozsądku, który usiłował się przedrzeć do jej świadomości. Doskonale wiedziała w co się wpakowała. A mimo tego nie żałowała tego, że wskoczyła na ten cholerny statek. Utkwiła czerwone tęczówki prosto w horyzont za którym jej miasto już dawno zniknęło. Świeża oraz przyjemnie ciepła bryza uderzyła ją delikatnie w twarz a ona przymknęła na chwile oczy. Wiatr poruszył jej włosami z końcówek, których opadły ostatnie krople wody. Zostawiała za sobą wszystko. Brudne uliczki, ludzi którzy nie zwracali na nią uwagi, swoich przyjaciół. Na jej twarzy przez chwilę zagościł delikatny uśmiech.
-Kim jest w zasadzie Sierafim?- Zapytała się po chwili milczenia odwracając się w stronę Yusaku oraz Yoko. Widziała, że Dio nie zareagował na jego imię najlepiej. A przynajmniej nie podskoczył z radości. Chociaż czy powinna była aż tak wnikać w relacje pomiędzy całą tą drużyną. Chociaż Dio mimo wszystko zarządził, że ją zabierze ze sobą do domu to Kana zaczęła się zastanawiać po co. Czy miałaby tam czekać, aż nadejdzie dla niej czas na rejs powrotny, czy w głowie Dio zrodził się jakiś pomysł. Miała dużo pytań na które brakowało jej odpowiedzi, ale uznała, że najlepiej zastosować taktykę Cleo. Poczekać i obserwować rozwój wydarzeń.

Kana Nakamura - 2020-12-01 18:02:41

Kana przez chwilę zamyśliła się. Na podstawie ich słów domyśliła się, że relacja między tą dwójką na pewno będzie dość napięta. Mimo wszystko jedna rzecz nie dawała jej spokoju.
-Rozumiem, że można Dio odebrać jako beztroskiego wesołka- Odparła po chwili milczenia i oparła się plecami o barierki. Spoglądała spokojnie raz na Yoko raz na Yusaku.
-Ale uważać, że nie zachowuje się jak wojownik- Nie znała go zbyt dobrze i sama o tym wiedziała, ale po tym co widziała to ostatnie co by o nim powiedziała.
-Jest przecież odważny, silny i zręczny. Nie ucieka od walki, tylko podejmuje wyzwanie. Jest również inteligentny i pomysłowy. Jakie więc jeszcze powinien mieć cechy?- Owszem pewnie jak każdy miał swoje wady. Była po prostu ciekawa tego o co mogło tak naprawdę chodzić, że Dio w oczach Sierafima był już na starcie zdyskfalifikowany.
-Czy może chodzi tak naprawdę o to, że jest kimś spoza rodu- Może z czasem sama się dowie o co tak naprawdę chodziło. Nie mogła, jednak wyzbyć się dziwnego wrażenia, że ten konflikt wchodziło jeszcze jedno uczucie. Dość silne, aby zrujnować istniejące relacje, ale również te, które miały szansę w przyszłości się rozwinąć.
-A może Sierafim jest po prostu zazdrosny?- Zapytała się w końcu rzucając wymowne spojrzenia Yusaku i Yoko. Z tego co mówili tylko on jedyny postanowił obrać zupełnie inną drogę życiową. Czy dla tych starych rodów nieskazitelność była dość ważną cechą. Może Sierafim tak naprawdę wiedział, że Dio można na swój sposób nazwać wojownikiem. I to mogło uderzać w jego dumę. Bo jakże ktoś spoza ich klanu może okazać się równie dobry. Kana, jednak nie chciała snuć dziwnych teorii. Szczególnie w chwili, że nie znała jeszcze drugiej strony konfliktu.

Kana Nakamura - 2020-12-01 18:34:10

Na wzmiankę o tym, że Yoko znalazła by kupca, który zechciałby kupić Kanę blondynka przez moment zrobiła zdziwioną minę, ale ostatecznie uśmiech wszedł na jej usta.
-Przechodziłam już przez kilka rąk. Nigdzie nie utrzymałam się dłużej niż kilka miesięcy. Jakoś mam chyba tendencję do niespełniania oczekiwań- Nie mówiła o tym jako o czymś smutnym. Owszem było to swego rodzaju zadrą na jej życiorysie. Czymś co czasami dawało się jej we znaki, ale uważała to za rzecz, którą musiała przerobić w swoim życiu. Nabrać dystansu. Na przeszłość nie miało się wpływu ale miało się wpływ na przyszłość. Chociaż ona sama do pewnego momentu była święcie przekonana, że wie jaka przyszłość ją czeka. Okazało się, że los jeszcze coś dla niej przygotował, a ona niczym to ciekawskie dziecko wyjrzała za róg, aby sprawdzić co się za nim kryje i dała się po prostu porwać.
-Mam rozumieć, że mam wybór albo jakoś się wkręcę, albo mnie sprzedacie- Odparła i zaśmiała się cicho. Gdyby na to spojrzeć z tej perspektywy to Yusaku raczej nie dałby jej zbyt wielkiego wyboru. No chyba, że ktoś lubi być czyimś niewolnikiem.
-Nie wiem jeszcze co zrobię. Poczekam na rozwój wydarzeń- Nie chciała zgrywać bohaterki, która bez chwili namysłu rzuciłaby się w ogień, chociaż w pewnych chwilach zmieniała się w taką osobę. Nie była odważna, waleczna. Jeżeli Sierafim nie widział w Dio wojownika to, kiedy spotka Kanę najpewniej będzie musiał zmienić zdanie. Yoko i Yusaku mieli również rację co do tego, że nie ma sensu obecnie zadręczać myśli pytaniami, na które i tak się obecnie nie odszuka odpowiedzi. Stresowanie się bez powodu nie przyniesie nic dobrego, dlatego też blondynka ostatecznie postanowiła odpuścić z zastanawianiem się co tak naprawdę poróżniło tę dwójkę i zgodnie z radą Yusaku miała zamiar się odrobinę zrelaksować, a jako że i tak była już trochę rozebrana to dlaczego by nie zażyć odrobiny promieni słonecznych póki jeszcze były. Kana udała się na jeden z pokładów, gdzie znajdowało się kilka leżaków. Miała szczęście i akurat nikogo nie zastała co skwitowała tylko lekkim uśmiechem. Zajęła jeden leżak, który wydawał się być jej najbardziej odwrócony w stronę słońca i ułożyła się na nim wygodnie. Z torby wyciągnęła swoje słuchawki, które nałożyła na uszy podłączając do telefonu, który obecnie służył jej za odtwarzacz. Przymknęła oczy wystawiając twarz w stronę słońca. Nuciła sobie raz po raz razem z różnymi artystami, którzy wykonywali utwory a na jej ustach jawił się niezmiennie lekki uśmiech. Była to dość przyjemna odskocznia od stresu ostatnich dni, kiedy musiała siedzieć w jakiś ruinach w obawie, że ktoś zaraz do niej wejdzie i ją znajdzie oraz odda w ręce władzy.

Kana Nakamura - 2020-12-01 20:18:13

Kana wydawała się wreszcie naprawdę odpocząć. Wystarczyło jedno szybkie spojrzenie na jej twarz, aby dostrzec zrelaksowanie. Od dawna nie miała okazji na relaks. Cały czas była w biegu, zawsze coś się działo. Musiała martwić się o swoje życie oraz życie innych. A po tym jak tak koncertowo się wszystko spieprzyło dodatkowo skupiała się na tym, aby ukrywać swoje ślady najlepiej jak tylko mogła. Miała wiele nocy nieprzespanych podczas których nasłuchiwała kroków wroga. Teraz chociaż na chwilę mogła zwrócić się ku sobie. Oddać się temu co naprawdę lubiła i poczuć się jak zupełnie normalna dziewczyna, która w swojej torbie nie ukrywa broni. Muzyka w jej słuchawkach grała dość głośno, ona co jakiś czas zmieniała ustawienie głowy, aby złapać jak najwięcej słońca, ale nie uchyliła nawet powiek na chwilę. Nie była również świadoma tego, że Dio postanowił do niej dołączyć. Dopiero w chwili, kiedy poczuła na swoim policzku lekkie szturchnięcie, potem kolejne i kolejne westchnęła ciężko i uchyliła oczy spoglądając w bok. Jej wzrok spotkał się ze spojrzeniem błękitnych tęczówek chłopaka. Wpatrywała się w jego uśmiechniętą twarz. Cieszyła się, że żył oraz, że los tak nią pokierował, że jeszcze go spotkała. Od momentu, kiedy się rozeszli w swoje strony często zastanawiała się gdzie jest, były nawet takie momenty w których chciała go odszukać, ale nie była do końca pewna czy po tym wszystkim co się wydarzyło nie było już odwrotu. Dopiero wizja tego, że mogłaby już nigdy więcej go nie zobaczyć pchnęła ją do działania. Zdjęła słuchawki z uszu zsuwając je na swoją szyję wysłuchując tego co Dio chciał jej powiedzieć
-Poszukać swoich...- Mruknęła cicho i spojrzała na chwilę w niebo na chmury, które przemykały nad ich głowami. Przeniosła się do pozycji siedzącej. Najpewniej nie miał pojęcia jak wielkie polowanie na czarownice się zaczęło po ich zniknięciu.
-Niedługo po tym jak wy odeszliście władze, burmistrz i inni wzięli się ostro do roboty. Staliśmy się w tym mieście wrogiem społecznym numer jeden. Przez to ile kasyn wysadziłam oraz ile zostawiłam za sobą trupów wzmagały się patrole a do wyśledzenia nas zatrudnili jednych z lepszych. Dość szybko nas znaleźli. W pośpiechu więc zniszczyliśmy cały sprzęt i wszystkie dowody i uciekliśmy. Nie mogliśmy trzymać się razem bo łatwiej byłoby nas znaleźć. Dlatego każde z nas udało się w różne strony. Nie wiem co dzieje się z resztą. Mieliśmy odnowić kontakt w momencie, aż w mieście zrobi się spokojniej. Potem weszła Światówka a ja zrozumiałam, że tak szybko nie zrobi się spokojniej.- Nakreśliła mu spokojnie to jak obecnie wyglądała sytuacja w ich życiu. Dla własnego bezpieczeństwa musieli na jakiś czas odpuścić próby dorwania Reijiego, któremu najpewniej zwiększono jeszcze ochronę.
-Więc mam obecnie dwie opcje. Mogę pójść z wami, albo wrócić i znowu wylądować w ruinie domu, gdzie wcześniej czy później mnie znajdą. Wybór jest chyba dość oczywisty- Odparła po czym na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
-Po za tym...mówiłeś, że mamy jeszcze drugą i trzecią randkę do odbycia. Jestem ciekawa co wydarzy się po tej trzeciej- Powiedziała i zaśmiała się cicho po czym zsunęła się z leżaka i ukucnęła obok chłopaka i złożyła delikatny pocałunek na jego policzku.
-I chciałam ci też podziękować, że mi pomogłeś- Nie była na niego zła nawet przez chwilę. Tak jak powiedziała w zupełności rozumiała jego motywy i na jego miejscu postąpiła by podobnie.

Kana Nakamura - 2020-12-01 21:09:11

Dziewczyna nie spodziewała się tak nagłej reakcji ze strony Dio. Poczuła jak przylega do niego całym ciałem, a ciepło, które raz odczuła kiedy on chwycił ją za rękę powróciło po raz kolejny. Objęcia, czy chociażby najmniejsze dowody czułości to było coś czego jej brakowało. Miała swoich przyjaciół, ale oni raczej nie byli typem przytulanki. Doktor śmierdział często formaliną, Cleo nawet jeśli się zdobyła na objęcie to i tak była bardziej skupiona na telefonie niż na chwili, a Lace...on nawet by się nie dał dotknąć. Kana oparła głowę o jego ramię a jej dłonie powędrowały na jego plecy. Przymknęła oczy pozwalając, aby ta chwila trwała. Napawała się nią chcąc zapamiętać to uczucie. A on...wydawał się być naprawdę ucieszony, że nic jej nie jest. Uśmiechnęła się lekko na dźwięk tych słów i odsunęli się od siebie. Spojrzała mu w oczy wyciągając dłoń i chwyciła delikatnie w palce kilka kosmyków jego włosów odsuwając tym samym mu z oczu. Blondynka usiadła obok niego a kiedy wspomniał o czapce westchnęła cicho. Nie chciała sama wracać do wydarzeń z tamtego dnia. Wolała zamknąć je w przeszłości i ewentualnie w przyszłości nie popełniać tego samego błędu.
-Cóż...ja sama też nie planowałam stać się poszukiwaną. Ale to jak wyglądało moje życie wcześniej to historia na inną okazję- Odparła z lekkim uśmiechem. Nie chciała mu zdradzać wszystkiego. Bo w końcu sama lubiła poznawać Dio krok po kroczku. Czy gdyby od razu powiedzieli o sobie wszystko czy mieliby tyle zabawy. Szczerze w to wątpiła.
Chłopak postanowił, jednak wyrzucić z siebie trochę ciężaru i opowiedzieć jej co ich skłoniło do sojuszu oraz takiego a nie innego planu działania. Nie przerywała mu słuchając uważnie każdego jego słowa.
-To straszne, że ludziom tak łatwo jest przypiąć etykietkę- A najgorsze w tym wszystkim było to, że raz przyszytej łatki nie da się tak łatwo oderwać. Czasami wydaje się to wręcz niemożliwe. W końcu ludzie zmęczeni walką zaczynali ją akceptować i traktować jako część siebie, chociaż było to kłamstwo. Kana chwyciła Dio delikatnie za dłoń i zacisnęła na niej swoje palce.
-Trudno zmienić świat, ale nie jest to niemożliwe- Odparła cicho. Chciała dać mu trochę wsparcia tak jak on wspierał ją.
-I nie gadasz od rzeczy to bardzo ważne co mówisz- Na swój sposób podnosiło ją to na duchu, że ktoś taki jak Dio będzie próbować zrobić wszystko, aby wszystkim żyło się lepiej. Stawać w obronie słabszych to było coś wartego podziwu, nie każdego było na to stać.
-Przestraszyć...mieszkałam z człowiekiem, który kradł ciała z kostnicy i sobie układał z nich puzzle...nie tak łatwo mnie wystraszyć- Powiedziała i zaśmiała się cicho na samo wspomnienie Doktorka, oraz jego dziwnych i chorych pomysłów na urozmaicenie sobie czasu.
-A cóż może i ja odkryję coś podczas tej wyprawy...- Dodała po chwili milczenia puszczając jego dłoń i wstała z miejsca zerkając przez chwilę na horyzont. Wybrała jakąś drogę, teraz musiała zobaczyć dokąd ją zaprowadzi. Wróciła więc na swój leżak i ponownie ułożyła się na nim wygodnie pozwalając, aby ciepłe promienie słońca znowu otuliły jej ciało. Nie założyła, jednak już słuchawek. Zastanawiała się przez chwilę nad czymś po czym skierowała wzrok na blondyna, który też zaczął się wylegiwać i uśmiechnęła się w jego stronę.
-Gdzie mnie to wszystko doprowadzi- Mruknęła w swoich myślach.

Kana Nakamura - 2020-12-01 23:20:23

Czas zleciał im dość beztrosko co i też sama Kana postanowiła wykorzystać. Chętnie uczestniczyła w rozrywkach jakie Dio jej proponował. Kilka razy nawet dała się namówić na partyjkę kart. Oczywiście przegrała. Nigdy nie miała szczęścia jeżeli chodziło o hazard, a może raczej nie miała gdzie się tego nauczyć. Poker, ruletka to nigdy nie był jej świat. Ostatecznie rejs dobiegł do końca, a tym samym blondynce wydawało się, że czas na odpoczynek również się skończył. Kiedy dostrzegła w oddali zbliżające się miasto w jej oczach pojawiły się wesołe ogniki, a sama Kana wydawała się być niesamowicie podekscytowana tym wszystkim.
-Nie mogę uwierzyć, że zobaczę inne miasto- Powiedziała do Dio i Yoko, kiedy stali przy barierkach. Dla dziewczyny, która nigdy nie wyściubiała nosa poza granice miejsca w którym się urodziła tak długa wyprawa musiała być naprawdę sporym przeżyciem. W końcu Yoko zwróciła jej uwagę na jakąś dziewczynę w tłumie, która machała do nich radośnie. Nie sądziła, że przyjdzie jej poznać znajomą Dio tak szybko, ale może im szybciej tym lepiej. Cała czwórka wyszła na brzeg, co dla blondynki okazało się być dość sporą ulgą. Po dwóch dniach spędzonych na statku, ze świadomością, że jedyny pewny grunt to drewniane deski statku trochę ją w pewnym momencie zaczynała męczyć. Zielonowłosa dziewczyna od razu przecisnęła się przez tłum do nich i uśmiechnęła radośnie co sprawiło, że i na ustach Kany pojawił się lekki uśmiech. Wydawała się być jej dość rozgadana, oraz otwarta ale mimo to nie próbowała ani wejść jej w słowo, czy zwrócić na siebie swoją uwagę.
-Nie syndrom stalkera...tylko...ehhh dobra, kogo ja będę oszukiwać- Mruknęła rozkładając ręce. Doskonale wiedziała jak to wszystko mogło wyglądać. Ostatecznie to zielonowłosa spojrzała na nią tracąc dość szybko zainteresowanie Dio po czym zadała dość konkretne pytanie, którego blondynka się nie spodziewała.
-Emmm...w sumie to...jakby to powiedzieć- Kana wyraźnie się zakłopotała. Jakoś nigdy samej siebie nie nazwała przestępcą. Może dlatego, że do tej pory miała w głowie dość jasny obraz przestępcy. Dio zaczynał jej udowadniać, że się myliła więc czy samą siebie mogła nazwać przestępcą. Na szczęście została uwolniona od konieczności odpowiadania na to pytanie, gdyż dziewczyna zarzuciła jej jedzenie niemowlaków.
-Wiesz...mój jadłospis na szczęście jest prostszy. Pizza, frytki...raczej noworodków tam nie ma- Zażartowała uśmiechając się pogodnie do dziewczyny i podała jej rękę.
-Kana, swego czasu ktoś wołał na mnie Blondi, a ten tutaj czasami nazywa mnie pikachu- Przedstawiła się. Podobało się jej to jak Dio nazywał ją pikachu. Było to znacznie lepsze niż "blondi" którą wymyślił Lace.

Kana Nakamura - 2020-12-01 23:58:37

Kiedy czapka znowu wylądowała na jej głowie uśmiechnęła się lekko co w połączeniu z lekko zaczerwienionymi policzkami tworzyło naprawdę uroczy obraz. Ostatecznie cała grupa po wymienieniu ze sobą uprzejmości ruszyła przed siebie. Kana trzymała się ich dość blisko. Czuła się dość niepewnie, trochę zagubiona. Nie bardzo wiedziała co miało się wydarzyć dalej. Tak naprawdę najlepiej z nich wszystkich znała Dio. W końcu z Yusaku, chociaż ten towarzyszył chłopakowi nie znała się zbyt dobrze, ale może i to się zmieni.
-A ty kiedy mnie poznałeś sądziłeś, że będę w stanie wysadzić w powietrze kilka kasyn i samej zabić tylu ludzi?- Odpowiedziała mu również szeptem. Sama siebie o to nie posądzała a jak się okazało w pewnych chwilach jej osobowość ulegała dość sporej zmianie. Dlatego też w sumie nie zdziwiłaby się, gdyby faktycznie Amber miała okazać się zabójczynią, sprzeczało się to, jednak z tym co Dio jej powiedział. Z jego relacji wynikało, że nie rozumie jakim cudem ta dziewczyna została uznana za tak niebezpieczną i Kana musiała mu przyznać rację. Wygląd zielonookiej nie zdradzał zupełnie niczego. Wręcz przeciwnie...chciało się ją poznać. Wszyscy zatrzymali się jednak w chwili, kiedy Yoko się odezwała a po chwili szeptała coś zaciekle do ucha Amber. Dziewczynie nie umknęło to, że Yoko zerkała na nią w czasie tych konspiracyjnych szeptów, co sprawiło, że Kana poczuła się jeszcze mniej pewnie. W zasadzie nawet nie skupiła się nawet na chwile na tym, aby spróbować sobie wyobrazić przebieg pierwszego spotkania. Dała się ponieść tym upojnym chwilom świętego spokoju podczas których mogła robić to na co miała ochotę. No oczywiście biorąc pod uwagę, że rozległa woda dookoła dość często ograniczała jej plany.
Po szeptach, Amber uznała, że coś na coś poradzi po czym jak gdyby nigdy nic zaprosiła dziewczynę na wspólne zakupy podczas których chciałaby ją bliżej poznać. Dziewczyna spojrzała najpierw na Dio, potem na Yusaku a na samym końcu na Yoko zupełnie tak jakby chciała w ich spojrzeniach dostrzec jakąś radę co do tego czy się zgodzić, czy może uciekać jak najdalej. Doskonale pamiętała jak wyglądało jej pierwsze spotkanie z Lace'm...też chciał ją bliżej poznać ale bardziej od strony umiejętności przez co ona wówczas jako dziewczyna, która raczej nie wiele umiała dostała od niego niezłe lanie.
-Emm...no dobrze- Odezwała się w końcu zdając sobie sprawę z tego, że dość długo milczy, a przecież propozycja nie była wcale nie wiadomo jak skomplikowana.

Kana Nakamura - 2020-12-02 01:05:40

Blondynce trochę ulżyło, kiedy Amber zapewniła ją, że nie ma zamiaru zrobić jej "oficjalnego" powitania. Kana odetchnęła z ulgą i dłonią dotknęła klatki piersiowej w okolicy serca.
-Uffff to dobrze. Ostatni raz, poznawanie się z kimś skończyło się dla mnie prawie złamanym nosem oraz tym, że przez dwa dni plułam krwią- Lace nie ograniczał się wówczas i chociaż wówczas Kana nie bardzo rozumiała dlaczego tak a nie inaczej postąpił to teraz już rozumiała. Chciał jej pokazać, że to co im zaproponowała to nie będzie zabawa. Nie będzie tam miejsca na dziewczyńskie sprawy typu robienie makijażu czy innych rzeczy, chociaż jej nie ciągnęło do tego nigdy. Musiała przygotować się na siniaki, oraz rany a i być może na dużo dużo gorszy los.  Teraz była mu w dziwny sposób wdzięczna. Tamto wydarzenie ją zahartowało na swój sposób.
Dziewczyny ruszyły w przeciwną stronę co Dio i reszta. Kana milczała przez jakiś czas, a przynajmniej do momentu aż to Amber postanowiła zacząć rozmowę. Skierowała na nią czerwone tęczówki a ponowne wspomnienie, że stalkowała Dio na jej ustach pojawił się lekki uśmiech.
-Wiesz...właściwie to nie do końca tak. Po prostu, kiedy odkryłam, że wyjeżdżają...nie wiem trudno to wytłumaczyć. Podjęłam decyzję szybciej niż sobie to uświadomiłam. Zadziałał instynkt, który kazał mi tak zrobić- Wyjaśniła spokojnie. Nie chciała mimo wszystko, aby przylgnęła do niej łatka jakiejś dziwnej psychofanki, czy kogoś w tym stylu.
-A co do mojego doświadczenia...cóż- Wiedziała, że wcześniej czy później będzie musiała pochylić się nad tą kwestią i tak szczerze przeanalizować dotychczasowe swoje osiągnięcia.
-Nie są one jakieś spektakularne, bo wylądowałam w tym bagnie dość niedawno- Odparła spokojnie. Nie widziała powodów, aby ukrywać przed nią prawdę. Tym bardziej, że wcześniej czy później i tak by się domyśliła. Kana już teraz wiedziała, że będzie dość mocno odstawać od umiejętności całej reszty, ale mimo to nie przeszkodziło jej to w podjęciu takiej a nie innej decyzji.
-O smaku gumy balonowej- Lody były czymś czego się nie spodziewała. Ze swoją grupą wcześniej raczej nie często wychodzili na miasto tak na luzie. Przeważnie pochłaniała ich praca i planowanie kolejnego ruchu. Kana szła obok Amber i od czasu do czasu podgryzała gałkę lodów. Rozglądała się uważnie po okolicy próbując stwierdzić czy to miasto różni się czymś od miejsca w którym do tej pory była.
-Jeżeli chodzi o moje umiejętności to...chyba strzelam dość dobrze, umiem podkręcić pocisk...no i jeździć na deskorolce- To były rzeczy, które jako pierwsze przyszły jej do głowy czemu nie wspomniała o bałaganie, jaki zrobiła jakiś czas temu w kasynach...cóż po prostu nie pomyślała o tym. Nie traktowała tego jako jakaś specjalna umiejętność. Chociaż swego czasu Doktor mówił jej zupełnie coś innego. Nie mniej czy to mogło się równać z tym, że Dio potrafił strzelać ogniem, a Yusaku znikąd wyczarowywać kraty.
-Wiem, że Dio nie jest głupi i nigdy tak o nim nie pomyślałam- Nigdy nie przemknęło jej przez myśl, że Dio jest mniej inteligentny a im bardziej go poznawała tym częściej rozumiała, że ma rację. Chociaż może to też wynikać z tego, że Kana raczej nie zarzucała nikomu braku inteligencji na początku znajomości. Starała się pochopnie nie oceniać drugiego  człowieka, czy zarzucać mu wszystkich najgorszych rzeczy. Dlatego chociaż sama podchodziła z początku nieufnie do Yusaku i Dio to w przeciwieństwie do Lace'a nie oskarżała ich o zdolność do jakiej kolwiek zdrady. I tak płynnie przeszły do tematu tamtej feralnej misji. Kana wiedziała, że nie uwolni się od tego tak łatwo, była to jej na swój sposób porażka z którą musiała się zmierzyć.
-To był napad na szpital dziecięcy. Nie chcieliśmy nikogo skrzywdzić, tylko sprawić aby jednemu człowiekowi zaczął palić się grunt pod nogami. Nie chciałam, aby Yusaku czy Dio brali w tym udział...szczególnie, że jakiś czas wcześniej Dio został postrzelony. Jedna dziewczyna z mojej grupy, jednak poprosiła ich o pomoc a Dio ssię zgodził i tak zostali wciągnięci do planu. I chociaż wszystko szło dobrze to potem sprawy się pokomplikowały. Pojawiła się jakaś dziewczyna co to grawitacje czy inne cholerstwo kontrolowała i zaczęła przygniatać Dio...więc rzuciłam się na nią i ugryzłam, ale rzuciła mną o ścianę i straciłam przytomność na chwilę. Reszta drużyny...cóż uznali, że robi się zbyt gorąco zebrali mnie z ziemi i zarządzili odwrót. Nie miało tak, jednak wyjść. Sadzili, że Dio i Yusaku za nimi pójdą a kiedy się zorientowali, że tak nie jest było za późno. Chciałam tam wrócić, tym bardziej, że uratowali życie jednej z nas. Policja, jednak siedziała nam na ogonie przez co traciliśmy cenny czas- Zakończyła swój wywód. To wszystko było  jednym wielkim nieporozumieniem za które mimo wszystko wzięła na siebie odpowiedzialność.
-Kiedy myślałam, że Dio zginął...cóż tamte dni wydają się być niewyraźne...jakby chodziła naćpana. I w sumie trochę byłam. Dowiedziałam się jakie kasyna należą do mężczyzny, którego poszukiwaliśmy i podłożyłam do kilku z nich bomby a  potem do jednego wpadłam i cóż...z tego co podawali w wiadomościach wystrzelałam połowę ludzi oraz spory oddział policji- Nie umiała tego opisać w jakiś sensowniejszy sposób. Jej umysł dość szybko odrzucił te wspomnienia, aby może uchronić dziewczynę przed zobaczeniem siebie jako zwierzęcia, które zamorduje każdego kto stanie jej na drodze. Ostatecznie zakończyła swoje wyjaśnienia. Nie wiedziała czy to w jakiś sposób rozwieje wątpliwości Amber...powiedziała prawdę, tak jak wyglądała cała sytuacja.
-A co do mojej historii...skracając ją. Miałam przyjaciółkę, tą przyjaciółką zainteresował się pewien gnój, którzy trzymał w garści burmistrza oraz przekupił policjantów przez co zapewnił sobie niemal nietykalność prawną. Włamał się do domu zgwałcił ją i zabił. Ot cała historia- Wyjaśniła w telegraficznym skrócie. Mogłaby nad swoim życiem pochylić się bardziej i opowiadać godzinami co, po co i dlaczego. Nie widziała, jednak w tym większego sensu.
-Wiedziałam, że tak tego nie zostawię więc ja, która wcześniej była ukarana jedynie za podpalenie jakiegoś śmietnika odszukałam jego współpracowników, których wystawił i w sumie postanowiliśmy wypowiedzieć wojnę- Zakończyła swoją historię wgryzając się w kawałek wafelka.

Kana Nakamura - 2020-12-02 02:16:47

-Przez ostatni czas zobaczyłam i doświadczyłam dość sporo dziwnych rzeczy...chyba jestem w stanie uwierzyć we wszystko- Powiedziała uśmiechając się lekko. Od momentu, kiedy dowiedziała się, że tworzenie ożywieńców, cyborgów oraz robienie innych dziwnych rzeczy nie jest tylko literacką fikcją wiedziała, że tak naprawdę nie odkryła nawet połowy sekretów tego świata. Też nie miała przecież żadnych podstaw do tego, aby Amber nie wierzyć. Jaki by miała cale w tym, aby ją okłamywać. Dlatego też Kana wysłuchała w milczeniu jej historię, a kiedy dostrzegł, że bursztynowe oczy dziewczyny  się zaszkliły położyła jej lekko dłoń na ramieniu. Przypuszczała, że opowiadanie o tym nie było łatwe, a utwierdziła się w tym w chwili, kiedy historia dobiegła do końca.
-Rozumiem twoją motywację- Odparła po czym dokończyła resztkę swojego loda, a papierek wyrzuciła do pobliskiego kosza. Sama zaczęła się zastanawiać nad tym czy ona byłaby zdolna do tego typu rzeczy. Owszem zabijała, ale nie chroniła wtedy nikogo. Sądziła, że straciła wszystko, że musi postawić wszystko na jedną kartę, aby coś osiągnąć. Targała nią po prostu zwykła i ludzka wściekłość. Mimo wszystko uśmiechnęła się lekko  w stronę Amber i skierowała wzrok na pomnik.
-Ludzie kochają wydawać sądy, oceniać...mało kto, jednak zapyta się o motywację. Niby proste pytanie, które mogłoby zmienić wszystko a niemal nikt tego nie robi. Jest to wygodne. Łatwiej się żyje w czarno-białym świecie. Niestety świat nie jest czarno-biały- Oprócz wielu innych barw posiadał w sobie najróżniejsze odcienie szarości. Czy gdyby ktoś wcześniej pochylił się nad tym chłopakiem i zechciał się zapytać może los potoczyłby się inaczej.
-Reijiemu jest to pewnie na rękę, że światówka weszła do miasta...- Mruknęła cicho sama do siebie zdając sobie sprawę z tego jak trudno byłoby się jej do niego teraz dostać.
-Nie chcę nic obiecywać, bo dość marny ze mnie obrońca sprawiedliwości. Sama często mam problemy z jasnym określeniem gdzie zaczyna się jej granica a gdzie kończy, ale zrobię co w mojej mocy, aby spróbować wam pomóc- Te historie w pewien sposób ją poruszyły. Młody chłopak, w którym zabijano wszystko to co było piękne. Zaszczuto jak zwierzę. Mogła sobie tylko wyobrażać jak się czuł będąc oskarżany za coś na co nie miał żadnego wpływu.
Rozmowa ostatecznie zeszła na odrobinę lżejszy temat, który blondynka przyjęła ze sporą ulgą. Czuła się nadal lekko zagubiona nie bardzo wiedząc co miałaby o tym wszystkim w tej chwili myśleć. Z czasem pewnie zrozumie a cały obraz ułoży się w jedną logiczną całość.
-test?- Powtórzyła i przymknęła jedno oko
-Więc jednak mnie obije...- Przemknęło jej przez myśl, ale ku jej uldze Amber chciała ją po prostu zaciągnąć do sklepu na co przystała dość ochoczo. I tak planowała kupić sobie trochę ciuchów, bo w torbie znajdowała się ich śladowa ilość.

Kana Nakamura - 2020-12-02 02:58:10

-Jest szansa, że w wieku osiemdziesięciu lat będziesz wyglądać młodo, a mi wszystko obwiśnie- Odparła z lekkim uśmiechem na komplement Amber odnośnie jej biustu. Kana sama jakoś nigdy nie traktowała siebie jako typową kobietę. Sukienki były jej obce, a i nie też nie sterczała przed lustrem, aby podziwiać swoje ciało. Tak naprawdę dopiero w tym sklepie miała czas jak i okazję, aby dojść do wniosku, że ma dość ładne wcięcie w talii. Ostatecznie dziewczyny wyszły ze sklepu trzymając w dłoni kilka toreb z ubraniami i wesoło rozmawiały o różnych rzeczach. A przynajmniej tak było do chwili, kiedy to Amber przypomniała sobie o teście. Kana obserwowała jak ta wyciąga zapalniczkę i zapala jej płomień, po czym zdradza na czym jej test ma polegać. Blondynka musiała przyznać, że było to dość ciekawe i pomysłowe, chociaż pierwsza myśl, która przebiegła jej po głowie to myśl sugerująca jaj sromotną porażkę. W końcu utrzymanie płomienia w zapalniczce...czegoś tak kruchego było niewykonalne, jednak druga myśl przyszła jej z pomocą. Kiedy zaczynała swoją drogę też tak myślała. Sądziła, że nigdy nie nauczy się celnie strzelać, że walki nie są dla niej, a podkręcenie pocisku broni to dobry motyw dla kreskówki. Chciała spróbować bo wiedziała, że jeżeli dostatecznie się zaweźmie to jej się to uda. Dlatego też bez słowa odebrała od Amber palącą sie zapalniczkę a z chwilą przejęcia jej serce dziewczyny załomotało szybciej. Obraz lekko się rozmazał a płomień, który do tej pory dość niespokojnie się poruszał w jej oczach zwolnił.
-Dobra...- Odparła spokojnie próbując opanować drżenie swojego ciała, oddech oraz wszystkie inne funkcje, które mogłyby doprowadzić do zagaszenia płomienia. Blondynka zaczęła więc powoli przeciskać się przez tłum ludzi, którzy szli w różne strony. Dość szybko do niej dotarło, że to zadanie zdecydowanie nie należało do tych najłatwiejszych, a otoczenie w którym obecnie się znajdowała nie ułatwiało jej utrzymania płomienia. Większość ludzi wymijało ją, ale zdarzało się, że niektórzy może i nawet specjalnie postanawiali po prostu na nią wpaść i wywrócić. Przykuwała zdecydowanie uwagę przechodniów. Dziwna dziewczyna z papierowymi torbami w jednej dłonie, druga torba już bardziej podróżna przepasana przez ramiona a w drugiej dłoni paląca się zapalniczka. Musiała dość szybko wykombinować jakiś sensowny plan działania, aby jak najbardziej wyeliminować ryzyko. Teraz zdecydowanie przydałby się jej Lace. On lubił tego typu zabawy, sam często również przechwalał się jakie to niesamowite rzeczy potrafi robić z zapalniczkami. Na pewno by na coś wpadł. Teraz, jednak go tutaj nie było i dziewczyna musiała radzić sobie sama. Oderwała na chwilę wzrok od płomienia po czym patrzyła na różnych ludzi wpatrując się w ich twarze. Po mimice można było dojść, kto miał w planach zrobić coś głupiego. Wystarczyło tylko uważnie się przyjrzeć. Błyski w oczach, złośliwe uśmieszki, a i wcześniej mogło zdarzyć się wskazywanie palcami. Kana westchnęła cicho odwracając głowę w bok, aby nie dmuchnąć niechcący na płomień. Postarała się rozluźnić swoje ciało czyli coś zupełnie przeciwnego, niż jej ciało chciało obecnie zrobić. Wiedziała, że była dobra w stresujących sytuacjach. Potrafiła wydobyć olbrzymie pokłady adrenaliny, ale czy to wystarcza jeżeli od jej decyzji zależało by czyjeś życie. Blondynka spojrzała pod stopy po czym zaczęła się przyglądać kwadratowym płytom.
-To będą granice...- Mruknęła sama do siebie. Nikt z obecnych tutaj ludzi nie mógł zbliżyć się do niej bardziej niż do wyznaczonej przez płytę chodnikową granicy. Wyznaczenie dla samej siebie tak zwanej bezpiecznej strefy pomoże jej w opanowaniu emocji. Wstępne założenia już miała, ale pozostawała jeszcze kwestia torby z zakupami, która zdecydowanie jej obecnie za bardzo ciążyła a tym samym ciężar jej ciała był przechylony na jedną stronę. W razie czego łatwiej było ją wywrócić. Musiała zlokalizować bardziej luźne miejsce w którym będzie mogła bez większej obawy przepakować rzeczy. Przez chwilę rozglądała się po okolicy, aż w końcu pod ścianą jednego z budynków znalazła nieco zacienione oraz puste miejsce. Blondynka spojrzała na zegarek, aby sprawdzić, która jest godzina. Sądziła, że opracowanie tego planu działania zajęło jej przynajmniej godziny...ku jej zdziwieniu minęło zaledwie kilka sekund.
-No to do dzieła- Powiedziała sobie w myślach i zaczęła wykonywać powolne, ale dość dokładne kroki. Trzymała się wyznaczonych wcześniej przez siebie granic. Czuła się obecnie trochę jak pionek, który poruszał się po wielkiej szachownicy, a inni ludzie to różne figury, których musiała unikać lub omijać. Była skupiona, ale nie oznaczało to, że mniej czujna. Przyglądała się faktycznie ludziom dość trafnie oceniają, który z nich uznał za zabawne wywrócenie jej. Kiedy ktoś zbliżył  się tylko  do niej ona płynnie go omijała nim ten w ogóle zdążył się zabrać do działania. Jednemu chłopakowi, który chciał wbiec w nią nawet podstawiła nogę doprowadzając do tego, że ten przeleciał kawałek i wylądował na twardym  chodniku.
-Może innym razem...- Powiedziała do niego i mimo wszystko uśmiechnęła się w jego stronę po czym obróciła się w miejscu wykonując tym samym kolejny krok w stronę jeszcze jednego pola, a tym samym wymijając kolejną przeszkodę. Trochę czasu zajęło jej dotarcie do bezpiecznego dla niej miejsca, ale ostatecznie jakoś się jej to udało a płomień chociaż kilka razy niebezpiecznie zadrżał to nie zgasł. Blondynka przykucnęła i postawiła papierową torbę na ziemi oraz zdjęła swoją torbę z ramion. Zakupione ubrania przełożyła do swojej torby starając się rozłożyć wszystkie przedmioty w niej tak, aby ciężar był w torbie równomiernie rozłożony, jednak ponowne przepasanie jej przez ramię nie wchodziło w grę. Wtedy wróciłaby do punktu wyjścia oraz do niestabilnej pozycji, a uwolnienie drugiej ręki było dość kluczowe. Kana odchyliła głowę do tyłu po czym chwyciła zębami brzegi metalowej zapalniczki trzymając ją mocno. Musiała obecnie wszystko robić na wyczucie. Dlatego też dotykiem wyczuła pas od torby i zaczęła go składać. I tutaj przydało się szybciej bijące serce, oraz powoli wydzielająca się adrenalina, której jednak w jej ciele nie może być obecnie za dużo. Zmysły się wyostrzyły odrobinę. Czuła pod palcami lepiej materiał torby, oraz słyszała jej dźwięk. Zaczęła powoli zwijać pasek tak, aby ostatecznie stworzył prowizoryczne szelki. Kiedy jej się to udało dalej trzymając zapalniczkę w zębach wstała powoli z ziemi a torba została powoli narzucona na jej ramiona niczym zwykły plecak. Zapewniła sobie równe obciążenie ciała, przez co stanęła odrobinę pewniej na nogach. Wyciągnęła zapalniczkę z ust po czym ruszyła dalej przed siebie. Rozłożenie zbędnych ciężarów zdecydowanie sprawiło, że stała się sprawniejsza, a jej czas reakcji był odrobinę krótszy. Szła prosto w stronę, którą wskazała jej Amber mówiąc, że tam mieszka Dio. Trochę zajęło jej dotarcie na miejsce, ale kiedy stanęło pod drzwiami na szczęście zrobiło się znowu odrobinę luźniej. Kana zastukała delikatnie w drzwi po czym od razu przysłoniła dłonią płomień, chcąc uchronić go przed ewentualnym podmuchem powietrza.

Kana Nakamura - 2020-12-02 14:46:27

Kana była przekonana, że jak tylko dotrze do domu to będzie bezpieczna. W końcu czy pod drzwiami może wydarzyć się coś złego. Odezwał się tutaj po raz kolejny ten sam problem z którym zmagała się od dawna. Straciła czujność. Tak samo jak podczas pierwszego spotkania z Dio czy wówczas w kasynie. Przekonana, że nic złego się nie wydarzy w ostatniej chwili dostrzegła lecącą na nią wodę i szybko zrobiła unik. Chociaż wydawało się to sprawne, to Kana już wiedziała, że zrobiła to za późno. Skierowała wzrok na mężczyznę, który jedynie przeprosił i w pośpiechu zaczął odchodzić. W blondynce się zagotowało. Zacisnęła usta w wąską linię, zmarszczyła brwi a w czerwonych tęczówkach zapalił się istny ogień wściekłości.
-TO JA ODWALAM JAKIEŚ DZIWNE KUNG-FU AKCJE...PILNUJĘ RÓWNOWAGI, ABY JAKIŚ DZIAD Z WODĄ...- Krzyczała wymachując pięściami za oddalającym się w pośpiechu mężczyźnie.
-Niech ja cię tylko...- Mruknęła sama do siebie po czym westchnęła ciężko odwracając się i stanęła twarzą w twarz z Yusaku, który musiał otrzymać dość interesujące przedstawienie. Kana, jednak wydawała się nie być jakoś tym zawstydzona. Nie należała do zbyt cierpliwych osób, szybko się zniechęcała, kiedy coś jej nie wychodziło. W końcu każdy miał jakieś wady.
-A widziałeś...abym kiedy kolwiek paliła?- Nie była obecnie w nastroju na żarty, czy luźne pogaduszki. Chociaż zirytowała się na tamtego mężczyznę, to najbardziej wściekła była na samą siebie. Poczuła się zbyt pewnie, popełniła znowu błąd przeliczając swoje umiejętności.
-Nie...nie palę- Odparła po chwili milczenia oddając mężczyźnie na chwilę zapalniczkę. Nie powinna się na niego wściekać, czy obarczać w jakiś sposób za swoje niepowodzenia. To nie była w końcu niczyja wina.
-Amber dała mi ją i powiedziała, że przez 24 godziny mam pilnować, aby płomień nie zgasł- Wyjaśniła po czym spojrzała na zegarek na swoim nadgarstku i pokręciła głową.
-Udało mi się to przez piętnaście minut- Zapalniczka została naprawiona, a płomień ponownie się palił. Blondynka odebrała ją po czym podeszła do pobliskiego krzesła i usiadła na nim wpatrując się lekko tańczący płomień.
-Dałam się znowu rozkojarzyć...- Yusaku już kiedyś jej to wypomniał, że zbyt łatwo traci skupienie. Gdyby tak nie było może by zorientowała się szybciej, że chociaż stoi pod drzwiami pozornie bezpiecznego miejsca to nadal znajdowała się na zewnątrz.

Kana Nakamura - 2020-12-02 15:59:39

Yusaku faktycznie zwrócił uwagę dziewczyny swoim stwierdzeniem. Jeżeli on nie został poddany żadnemu testowi to o co w tym wszystkim tak naprawdę chodziło. Nawet, kiedy była jeszcze w Uvirith na wieść o tym, że Yusaku pracował dla korpusu jej zaufanie stało się trochę bardziej ograniczone. Mimo to wiedziała, że bez względu na to jakby się starała i tak nie dojdzie do tego co tak naprawdę siedziała w głowie Amber. Może ze względu na fakt, że Dio przez jej grupę został narażony na śmierć tak naprawdę nie ufała jej.
-Nie wiem...i pewnie się nie dowiemy prawdy sami- Odparła wzruszając ramionami po czym przeniosła sobie krzesło do okna i wyjrzała przez nie spoglądając na ludzi, którzy co jakiś czas mijali dom śpiesząc się w swoją stronę. Nie spodziewała się, jednak tego co tam w pewnym momencie dostrzeże. Otworzyła szerzej oczy i przybliżyła twarz do szyby na której lekką mgiełką odznaczał się jej oddech skraplając się po chwili. Próbowała wcisnąć w szybę głowę najmocniej jak mogła, aby tylko dostrzec to co znajduje się za framugą okna niestety nic więcej nie zobaczyła a to dziwne coś najwyraźniej zniknęło.
-Okłamanie Amber nie wchodzi w grę- Odpowiedziała mężczyźnie po chwili milczenia, kiedy upewniła się, że tajemnicza postać najpewniej zniknęła. Nie chciała zaczynać znajomości od wymyślania kłamstw.
-A nawet jeśli bym powiedziała, że utrzymałam ten płomień to oszukiwałabym głównie samą siebie- A to było chyba jedną z najgorszych rzeczy. W chwili, kiedy człowiek wolał wierzyć w swoje własne kłamstwa, szukać jakiś wymówek, które miałyby usprawiedliwić to dlaczego czemuś nie podołał nie szedł do przodu tylko stał w miejscu, a jak każdy wie stojąc w miejscu można się jednocześnie cofać. W pokoju zapanowała cisza, a przynajmniej tak było do chwili. Dziewczyna usłyszała za swoimi plecami czyiś głos. Drgnęła lekko, mięśnie się napięły gotowe do odskoczenia jednak taktyka zaskoczenia była dość dobra jeżeli chciało się kogoś szybko powalić. Blondynka poczuła jak ktoś kładzie swoje paluchy na jej karku i zaciska go mocno unosząc jej ciało lekko w górę. Nogi straciły oparcie w podłodze i teraz jedyne co była w stanie to machać nimi rozpaczliwie. W końcu i ta możliwość została jej odebrana. Całe jej ciało nagle zaczęło odmawiać jej posłuszeństwa wiotczejąc a ona miała wrażenie jakby dusza powoli wychodziła z jej ciała. Nieprzyjemny chłód ogarnął ją całą a szeroko otwarte oczy wpatrywały się jedynie w stwora, który zaczynał zbliżać się do niej powoli. To było okropne uczucie. Nie móc się ruszyć, ale być jednocześnie świadomym tego, że koniec jest nieunikniony. Co z tego, że adrenalina była rozprowadzana po całym organizmie, jak mięśnie na to nie chciały nawet reagować.
To nie był, jednak jeszcze jej czas. Yusaku dość szybko ruszył jej z pomocą co sprawiło, że istota najwyraźniej wystraszyła się i odpuściła umykając w mrok korytarza. Ciało blondynki legło twardo na podłodze i przez chwilę nadal się nie ruszała wpatrując się szeroko otwartymi oczami w sufit. Mogło wyglądać to dość niepokojąco, ale w końcu ruszyła lekko swoja dłonią, a potem ku jej uldze odzyskała władzę nad ciałem przenosząc się momentalnie do pozycji siedziącej.
-Nie...chyba nic- Odparła po czym spojrzała w bok prosto w korytarz, gdzie to coś zniknęło. Blondynka dźwignęła się na nogi i mimo wszystko zaczęła podchodzić do miejsca gdzie ostatnio widziała stwora. Serce łomotało jej jak oszalałe, mięśnie wydawały się napięte do granic możliwości gotowe na reakcję w odpowiednim momencie.

Kana Nakamura - 2020-12-02 16:55:24

Kana nie bardzo rozumiała o co w tym wszystkim chodziło. Amber dała zapalniczkę, która przywołała to coś, aby ich zabiło? jaki w tym był sens...szczególnie po ich rozmowie, kiedy blondynce wydawało się, że zielonowłosa raczej jej uwierzyła i nie oskarżała o nic złego. Nie było, jednak czasu na dłuższe analizowanie tej sytuacji. Yusaku w pewnym momencie ostrzegł ją przed zbliżającym się zagrożeniem co dało jej szansę na odskoczenie w bok tak samo jak on. Niestety ten nie miał tyle szczęścia co blondynka. Stwór pochwycił jego cień i wydawał się przez to przejmować kontrolę nad jego ciałem.
-cholera...- Przemknęło przez jej myśl. Musiałą dość szybko zadziałać zrobić coś co odwróci jego uwagę. Skierowała wzrok na torbę, którą rzuciła na ziemię wchodząc do mieszkania. Szybko doczołgała się do niej i otworzyła wyciągając z niej swoją broń, która obecnie była jedynym ratunkiem. Odbezpieczyła ją i wycelowała prosto w przeciwnika. Naciskała już powoli na spust gotowa do wystrzały, ale ten nagle się cofnął pod wpływami promieni słonecznych, których najwyraźniej nie lubił. Puścił Yusaku, a Kana podbiegła do niego. Przez chwilę i on sam wydał się być dość zdezorientowany, aby po chwili wyjaśnić dziewczynie swoje przypuszczenia.
-A co jeśli to tylko legenda...- Powiedziała cicho. Miała ulec tylko po to, aby sprawdzić czy legenda jest prawdą. Mimo wszystko po tym co powiedział Yusaku wszystko zaczynało się układać w jedną całość. To był ten prawdziwy test. Dziewczyna spuściła lekko głowę, a włosy zasłoniły jej oczy. Bała się i to było widać po lekko drżących dłoniach. Musiała w końcu sama sobie odpowiedzieć co chciała osiągnąć w tym życiu, czemu robiła te wszystkie rzeczy. Czy chodziło tutaj naprawdę o samą zemstę, a może chciała tak naprawdę pokazać, że nie jest kimś, kto ciągle zawodzi. Jeżeli chciało się wzbić najpierw należało skoczyć w dół. Drgnęła po chwili po czym podeszła do okna i zasłoniła zasłony blokując tym samym dopływ światła do pomieszczenia. Stanęła przed Yusaku i wzięła głęboki wdech próbując opanować swój strach. Położyła na szali swoje życie.
-No to sprawdźmy ile w legendzie jest prawdy- Powiedziała i odwróciła głowę w stronę Yusaku po czym mimo wszystko uśmiechnęła się lekko do niego.

Kana Nakamura - 2020-12-02 17:57:10

Postawiła wszystko na jedną kartę. Czemu tak naprawdę zdobyła się na to? Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że obecnie to ona była najsłabszym ogniwem w tej całej grupie. Skoki adrenaliny, które dodawały jej sprawności, szybkości oraz na swój sposób pozwalały ustać na nogach nawet przy poważnych obrażeniach sprawdzały się w walce z ludźmi, którzy nie mieli do dyspozycji niesamowicie potężnych mocy. Byłaby tylko problemem, kulą u nogi która tylko przeszkadza. Ktoś mógłby powiedzieć, że zrobiła coś bardzo głupiego. Instynkt kazał jej uciekać, odpuścić a mimo to nie uciekła. Co wzbudziło w niej dość sporą satysfakcję. Było w tym wszystkim jeszcze coś, coś bardzo ważnego. Kana zaufała Amber sama siebie przekonała, że nie jest jej wrogiem. Zrobiła to co próbowała przez dłuższy czas wytłumaczyć swojej drużynie, a szczególnie jednej osobie.
Kiedy tylko promienie słońca przestały ranić ciało tej dziwnej istoty momentalnie pojawiła się przy blondynce ponownie chwytając ją w swoje łapska, a blondynka znowu poczuła przenikliwy chłód, oraz utratę kontroli nad swoim ciałem. Wpatrywała się w twarz stwora nadal świadoma tego na co się zdecydowała. Dusza ponownie zaczynała uchodzić z jej ciała, a tajemnicza strzała zbliżyła się do jej czoła, aby z impetem wbić się w nie przebijając czaszkę oraz mózg. Powieki dziewczyny drgnęły rozszerzając się. Czerwone tęczówki zostały utkwione w suficie. Czuła się przez chwile tak jakby umierała. Było to podobne uczucie do wydarzenia z kasyna, kiedy się wykrwawiała. Z tą różnicą, że nie czuła bólu, ani przerażenia. Przymknęła delikatnie oczy, ale potem ponownie je otworzyła. Dusza wróciła na nowo do jej ciała a istota oznajmiła, że okazała się godna. Puściła ją a blondynka ponownie wylądowała na podłodze. Podobnie jak wcześniej przez jakiś czas nie mogła się ruszyć. Kątem oka dostrzegła jak Yusaku uchyla drzwi wpuszczając promienie słońca, które rozpuściły w nicość to dziwne coś. Kana ruszyła delikatnie swoją jedną nogą, a potem drugą aby na nowo uzyskać władzę na ciałem. Kaszlnęła kilka razy dysząc ciężko, ale mimo to nie podniosła się z ziemi. Wpatrywała się w sufit nie bardzo wiedząc na co teraz czekała.
-W sumie...nie czuję jakiejś wyjątkowej różnicy- Powiedziała cicho a na jej ustach pojawił się lekki uśmiech. Faktem było, że nie czuła niczego wyjątkowego, nawet zawrotów głowy czy nudności. Sama nie zauważyła nawet, że spod palców jej dłoni, która spoczywała na ziemi zaczyna powoli wydobywać się najpierw niewielka warstwa lodu, aby ostatecznie zacząć się rozchodzić coraz bardziej po podłodze zamrażając ją i tworząc tym samym istne lodowisko. Poczuła to w chwili, kiedy lód zaczął mrozić ją w tyłek.
-Co jest...- Mruknęła i momentalnie poderwała się z miejsca...może nawet za szybko bo poślizgnęła się i przejechała na tyłku przez pomieszczenie zatrzymując się ostatecznie na pobliskiej ścianie.
-Auć...- Jęknęła czując jak miejsca ciała, które spotkały się najpierw z lodem a potem ze ścianą pulsują bólem.

Kana Nakamura - 2020-12-02 19:37:57

Kiedy Yusaku zaczął się śmiać ona usiłowała jakoś złapać równowagę. Jak się okazało najbardziej optymalna pozycja dla niej na chwilę obecną to na czworaka. Było to wszystko na swój sposób jakoś zabawne. Czego się tak naprawdę spodziewała, że nie zrobi czegoś głupiego na samym początku. Kiedy zaczynała swoją przygodę z deskorolką sytuacja wyglądała dość podobnie. Ledwo na nią stanęła jedną nogą i przejechała spory kawałek drogi, aby zatrzymać się w jakiś krzakach. Ostatecznie i na jej ustach pojawił się lekki uśmiech. Spróbowała bardzo powoli wstać na nogi, które nadal odrobinę się jej rozjeżdżał na skutek czego ciało Kany przechylało się na różne strony.
-Okej...stoję...ufff...- Mruknęła sama do siebie i spojrzała w dół na warstwę lodu. Dość dziwny zbieg okoliczności. Nie należała do osób, które same z siebie potrafiły w łatwy sposób zachować równowagę. Wielu rzeczy po prostu musiała się nauczyć. Uniosła w końcu lekko głowę, kiedy Yusaku zaczął jej tłumaczyć na czym tak naprawdę polega ta cała zabawa z mocą. Było to trochę inaczej niż w tych wszystkich komiksach o super bohaterach, które czasami czytywała. Oni mieli swoje moce na zawołanie, nie musieli się martwić, że nagle znikną. Jednak w komiksach to był wymyślony świat. W rzeczywistości, aby coś dostać należało coś dać. Tak po prostu to działało. Kana nie odpowiedziała mu, ale kiwnęła lekko głową dając tym samym do zrozumienia, że przyjęła to co jej powiedział. Pozostawała tylko jeszcze jedna kwestia. Jak osoba, która po zamrożeniu podłogi nie mogąca utrzymać się na własnych nogach ma to wszystko ogarnąć.
-Odmrozić...łatwo powiedzieć- Mruknęła sama do siebie i tupnęła nogą o lód w nadziei, że to coś pomoże. Jedynie jaki efekt udało się jej uzyskać to utracenie równowagi i ponowne poślizgnięcie się. Znowu wylądowała na ścianie, ale tym razem podparła się dłonią a ściana zaczęła powoli zachodzić szronem.
-Kurwa...- Kana wyprostowała się i rozejrzała się dookoła wzdychając ciężko.
-A nie możemy poczekać, aż samo się roztopi? nie...okej- Wzrok mężczyzny dość jasno jej powiedział, że jeżeli nabałaganiła to teraz musi to posprzątać. No i też trochę prawdy było w tym, że gdyby ktoś nagle wszedł do domu miałby dość niezłą przejażdżkę, która mogła skończyć się o niebo gorzej niż w wypadku blondynki.
-No dobra...wiem czego chcę...- Przymknęła na chwilę oczy skupiając się na chwilę na efekcie jaki chciała osiągnąć. Lodowa tafla pod ich stopami zaczęła cicho trzeszczeć a miejscami pojawiły się pęknięcia, które z każdą kolejną chwilą się zwiększały. Kawałki lodu powoli uniosły się w powietrze i poleciały prosto w stronę dziewczyny oblepiając jej dłonie a po chwili znikały zupełnie tak jakby wchłonęły się w skórę. Szron ze ściany również znikał, aż w końcu całe mieszkanie wróciło do stanu wcześniejszego. Uchyliła lekko powieki rozglądając się dookoła a na jej ustach zagościł wesoły uśmiech.
-Udało się...- Powiedziała radośnie i klasnęła dłonie spomiędzy których wydostało się kilka malutkich płatków śniegu.
-Chyba muszę uważać- Zauważyła słusznie i dla bezpieczeństwa schowała ręce do kieszeni spodni.

Kana Nakamura - 2020-12-03 09:37:04

Kana wiedziała, że przed nią jeszcze sporo nauki oraz pracy. Lżej się jej, jednak zrobiło w chwili kiedy Yusaku postanowił się podzielić swoimi przygodami. Może i dla wielu osób było to na swój sposób dziwne, ale Kanie pomagała świadomość, że jakiś czas temu ktoś znajdował się w podobnej sytuacji niż ona. Dawało jej to wrażenie, że nie była osamotniona w swoich problemach, oraz czuła się w jakiś sposób zrozumiana nie musząc mówić zbyt dużo. Dlatego też posłała lekki ale dość wdzięczny uśmiech w stronę Yusaku po czym wykonała w jego stronę kilka niepewnych kroków. Nie wiedziała czy tylko dłońmi może tworzyć ślizgawki, czy może raczej całym ciałem. Ku jej wyraźnej uldze incydent z lodowiskiem już się nie powtórzył.
-Fakt...chodźmy- Powiedziała zerkając sama za okno widząc jak dzień powoli już dobiegał końca. Amber zapewniała ją, że tutaj są bezpieczni, ale nawet Kana zauważyła, że Dio ma dość naturalny talent do ładowania się w różnego rodzaju problemy. Lepiej byłoby uniknąć ewentualnych późniejszych nieprzyjemności. Ta dwójka wyszła więc z domu idąc obok siebie w milczeniu, chociaż Kana co jakiś czas spoglądała na mężczyznę. Delikatny uśmiech pojawił się na jej twarzy. Ostatecznie wszystko skończyło się dość pozytywnie, może nawet bardziej pozytywnie niż dziewczyna uważała. A jej relacja z Yusaku wydawała się chyba obierać znacznie inne tory niż na samym początku co było dość optymistyczne. Nie chciała mieć w nim wroga nawet jeżeli z początku uważała, że jego związek z korpusem może stwarzać problemy to w tej  chwili było to mało istotne. Spojrzała na niego jak na człowiek, który miał swoje cele i motywacje. Przeszłość...to tylko historia. Dotarli w końcu po dość długich poszukiwaniach dotarli do jednego z parków, gdzie dość szybko doszły ich raczej agresywne wymiany zdań. Jeden z głosów rozpoznała od razu, ale drugi męski znacznie grubszy był jej nieznany. Kana spojrzała na Yusaku wzruszając lekko ramionami po czym ruszyli przed siebie, aby trafić na Dio w towarzystwie jakiegoś innego mężczyzny. Kana otworzyła szerzej oczy zatrzymując się w pewnej dość bezpiecznej odległości.
-Cholera...Yeti istnieje- To było pierwsze skojarzenie jakie przyszło jej do głowy na widok mężczyzny. Wysoki wzrost, dobrze zbudowana sylwetka oraz ta futrzasta czapka, czy rękawy bluzki również zakończone futrem tworzyły dość ciekawy obrazek - obrazek w którym brakowało jedynie jakiś wysokich gór i śniegu po kolana. Rozmowa pomiędzy tą dwójką nie należała zdecydowanie do tych przyjaznych, więc Kana dość szybko wywnioskowała, że chyba za sobą nie przepadają a atmosfera z każdą kolejną chwilą i każdym wypowiedzianym słowem zaczynała niebezpiecznie gęstnieć.
-Sądziłam, że trochę przesadzacie z tymi trudnymi relacjami- Odparła Kana i westchnęła ciężko. Każdemu nawet najlepszym przyjaciołom zdarza się pokłócić, ale w wypadku Dio i Sierafima widać było, że gdyby nie sojusz dość - dość kruchy w wypadku tej dwójki - już dawno rzucili by się sobie do gardeł, aby zmieść przeciwnika z powierzchni ziemi. Czerwonooka wiedziała, że warto wkroczyć i przerwać pomiędzy nimi tę zażartą dyskusję. Nie miała, jednak zielonego pojęcia jak to zrobić. Próbowanie wparować tam z oogniem...chociaż w jej wypadku to z lodem i mieczem nie miało najmniejszego sensu. Domyślała się, że Sierafim może dość szybko wbić ją w ziemię co w jej głowie wytworzyło głupi obraz. Wyobraziła siebie stojącą obok tego wielkoluda, a on po prostu swoją dłonią uderzał ja w głowę niczym główkę gwoździa młotkiem co skutkowało tym, że zapadała się coraz bardziej w ziemi. Na jej ustach pojawiło się swego rodzaju rozbawienie. W końcu zrobiła kilka pierwszych kroków w stronę kłócącej się dwójki i stanęła za wielkoludem, aby stuknąć kilka razy palcem w jego umięśnione ramie, co jak się okazało nie było takie łatwe bo dziewczyna musiała wspiąć się dość mocno na palce, aby w ogóle tam dosięgnąć.
-Przepraszam Pana bardzo- Zaczęła spokojnym i uprzejmym głosem a kiedy Sierafim postanowił się odwrócić mógł ujrzeć niewysoką dziewczynę, która zadzierała głowę do góry, aby chociaż przez chwilę móc spojrzeć na jego twarz i uśmiechała się pogodnie.
-Nie mieliśmy okazji się poznać...Mam na imię Kana- Kontynuowała dalej swoją wypowiedź po czym wyciągnęła w jego stronę swoją małą w porównaniu do jego wielkiej łapy dłoń. Postanowiła zrobić coś dość oczywistego. Przekierowała jego uwagę na siebie odwracając chociażby na tę chwilę od głównej osi jego problemu.

Kana Nakamura - 2020-12-03 16:20:34

Kiedy Kana została tak dość perfidnie zignorowana zmarszczyła brwi i opuściła rękę. Najwyżej Yeti nie był zainteresowany jakimiś nowymi znajomościami. W sumie jakoś jej to nie dziwiło. Po tym co usłyszała od Yoko na temat tego jegomościa mogła od razu wysunąć teorię, że nie łatwo będzie się z nim zaznajomić i przed chwilą dostała tego dowód. Mężczyzna jak gdyby nigdy nic wrócił do wyrzucania Dio wszystkich żali a druga strona konfliktu nie mogła powstrzymać się od skomentowania jego zachowania na co blondynka mimowolnie zareagowała cichym parsknięciem śmiechu, który na szczęście szybko udało się jej powstrzymać. Dio miał talent do zażartowania nawet w kiepskich sytuacjach. Nawet w chwili, kiedy Sierafim pochwycił go za rzecz nie wydawał się być spanikowany, co więcej lekki uśmiech nie schodził mu z twarz. Kana, jednak drgnęła lekko w miejscu gotowa do rozdzielenia w razie czego tej dwójki, ale na szczęście w ostatniej chwili Yusaku się wtrącił przerywając tę wymianę zdań, a i być może za chwilę nawet ciosów.
-Faktycznie jak by ktoś mu nasrał do żwirku- Skomentowała tylko Kana, kiedy olbrzym ostatecznie odpuścił i zaczął odchodzić w swoją stronę. Przez chwilę wpatrywała się w jego plecy zastanawiając się jak z tą dwójką cały sojusz i jakieś przyszłe plany mają rację bytu. Może w chwili zagrożenia potrafią jakoś współpracować o tym najpewniej przekona się trochę później. Kana skierowała wzrok na Dio i posłała mu lekki uśmiech.
-Cóż...boleśnie- Wyjaśniła i zaśmiała się cicho. Faktem było, że nadal czuła skutki swojego upadku na twardy lód. Wówczas nawet zastanawiała się czy czegoś sobie nie złamała, ale najwyraźniej jak była w stanie ustać na nogach to nie było tak źle.
-Ciebie chyba nie można na pięć minut zostawić samego?- Dio faktycznie miał jakiś wrodzony talent do przyciągania problemów.

Kana Nakamura - 2020-12-03 17:11:06

-To musi być miła odmiana, że chociaż ktoś nie chce ciebie zabić- Odparła na wyjaśnienia Dio po czym zaśmiała się cicho. Kana zdążyła już zorientować się, że na tym świecie jest najpewniej cała masa ludzi, która bardzo chętnie złapała by chłopaka i albo samodzielnie ukatrupiła, albo oddała w ręce władz. Dlatego takie jednostki, które pałały do niego sympatią musiały być na wagę złota
-Tyle lat i być nadal fizycznie sprawnym...emeryci muszą im zazdrościć- Wcześniej może i by nie uwierzyła w to, że można się tak zestarzeć i nadal być czynnym zawodowo i to nie w byle jakim zawodzie. Widok Sierafima bez sprzecznie ją do tego przekonał. Jeżeli cały ich ród wyróżniał się tym, że mężczyźni posiadali takie gabaryty to musiało się to przełożyć na ich wytrzymałość.
W końcu Dio zarządził powrót do domu na co i dziewczyna chętnie przytaknęła. To był jej pierwszy dzień w tym mieście a już tyle dziwnych rzeczy ją spotkało. Kiedy tylko weszli do środka blondynka przez chwilę stała w salonie rozglądając się uważnie dookoła, czy oby na pewno udało się jej usunąć cały lód jaki wcześniej stworzyła. Dio nigdzie się nie poślizgnął ani nie wybił zębów, więc chyba się jej udało. Ruszyła ostatecznie za dwójką mężczyzn po schodach na górę zaglądając raz po raz na do różnych pomieszczeń.
-Dość ładnie się dorobiłeś na życiu poza prawem- Odezwała się w końcu, kiedy padła informacja o prywatnej sali treningowej. Blondynce zawsze się wydawało, że raczej przestępcy nie dbali za mocno o to gdzie i jak będą mieszkać bo musieli uciekać. Dio może chciał sobie stworzyć chociażby taką namiastkę domu do którego mógł wrócić w każdej chwili.
-Pewnie ma tam pokój zabaw...kajdanki, pejcze i inne ciekawe rzeczy- Z jednej strony ją to rozbawiło, ale z drugiej nie wiedzieć czemu miała dziwne przypuszczenia, że blondyn byłby w stanie wybudować coś takiego u siebie.
-Kanuś?- Takiego zdrobnienia swojego imienia się nie spodziewała właściwie to tak naprawdę nikt nigdy nie powiedział do niej zdrobniale. Nawet ona sama na to nie wpadła, że można coś takiego zrobić.
-Nim Cleo do nas dołączyła mieszkałam z dwoma chłopakami z czego jednym z nich był Lace...nie możecie być gorszymi współlokatorami niż oni- Lace nie był łatwy do wspólnego życia i Dio oraz Yusaku najpewniej doskonale o tym pamiętali a Doktorek...on był po prostu dziwny co również nie dodawało przyjemności we wspólnym mieszkaniu.
-Po za tym jak to Dio się szczyciłeś widziałeś mnie bez bluzki Yusaku z resztą też i to dwa razy. Więc to chyba już nie będzie wielkim problemem- Kana nie miała jakiś wielkich oporów przed mieszkaniem z innymi chłopakami. Jak Yusaku pamiętał na jego wzmiankę, że blondynka się zauroczyła w Dio - Lace oraz Doktor o mało co nie posikali się ze śmiechu uważając, że Kana chyba sama siebie uważa za chłopa z cyckami. Nic dziwnego, że nie widziała nic złego w mieszkaniu z innymi samcami skoro nawet nie dopuszczała do siebie myśli, że któryś z nich spojrzy na nią inaczej.

Kana Nakamura - 2020-12-03 19:57:55

-Grozisz czy obiecujesz?- Zapytała się przechylając lekko głowę w bok i łapiąc z blondynem kontakt wzrokowy. Kana umiała odpowiedzieć czy wejść z Dio w potyczki słowne. Nie mniej przez chwilę te ich spojrzenie mogły wydać się dość dziwne. Ostatecznie uśmiechnęła się lekko i pokręciła głową rozbawiona. Kana odprowadziła wzrokiem Dio wpatrując się przez chwilę w drzwi od jego pokoju, które powoli zaczęły się zamykać. Uwagę jej, jednak odwrócił Yusaku, który przypomniał o tej nieszczęsnej zapalniczce
-Fakt...- Odparła po czym zleciała na dół chwytając zapalniczkę oraz przy okazji swoją torbę, którą rzuciła w zasadzie zaraz po wejściu do domu po raz pierwszy. Wróciła na górę i pokazała mężczyźnie, że ma zgubę przy sobie.
-Mam...cóż no to dobranoc- Powiedziała i sama skierowała się w stronę drzwi, które prowadził do obecnie jej pokoju. Pomieszczenie chociaż nie należało do największych było większe niż te w których blondynka pomieszkiwała od jakiegoś czasu. Przy lekko wypukłym oknie u podstawy, którego znajdował się niewielki parapet wyłożony poduszkami na których można było usiąść stało spore łóżko przykryte niebieską kołdrą. Obok łóżka znajdowała się prostokątna szafka gdzie znajdowało się miejsce na ubrania oraz na postawienie czegoś na jej blacie. W drugim końcu pokoju stało biurko z fotelem, a w jednym a kątów był postawiony przeszklony stolik wraz z wygodnym fotelem. Na ścianach wisiało kilka obrazów oraz niewielka półka na której były ułożone książki. Podłoga oprócz tego, że drewniana została ozdobiona również miękkim dywanem.
-Masz gust...to ci trzeba przyznać- Powiedziała sama do siebie po czym podeszła do szafki i ustawiła na niej zapalniczkę po czym sama rzuciła się na łóżko chcąc sprawdzić miękkość materaca. Dopiero po chwili przeniosła się do pozycji siedzącej uznając, że warto chociaż trochę rozpakować tych rzeczy, które wzięła ze sobą oraz dokupiła już tutaj na miejscu. Rozsunęła swoja torbę po czym zaczęła wyciągać wszystkie ciuchy, oraz inne przedmioty. To był również czas, aby przyjrzeć się dokładnie ubraniom, które zakupiła. W dużej mierze nie były one wyjątkowe, aż dokopała się w końcu do ładnej zwiewnej sukienki sięgającej odrobinę nad kolano. Blondynka pamiętała jak Amber namawiała ją na zakup jakiejś, nie omieszkają przy tym wspominać co jakiś czas, że Dio lubi takie dziewczyny. Wrzuciła ją do koszyka, kiedy zielonowłosa akurat nie patrzyła, a potem mieszając ją z innymi ubraniami ukryła w torbie.
-nie...nie...co to to nie- Powiedziała sama do siebie składając sukienkę i wepchnęła ją do jednej z szuflad zamykając ją z trzaskiem i zasłoniła samą sobą zupełnie tak jakby się bała, że ta kreacja wyjdzie na jaw. Skierowała wzrok w bok na łóżko na którym leżał pluszowy miś, który otrzymała od Dio. Wpatrywał się w nią swoimi plastikowymi oczami a na pyszczku miał wieczny uśmiech.
-I na co się gapisz...- Podeszła do pluszaka i chwyciła go w dłonie unosząc lekko. Wpatrywała się mu w oczy
-Pełno dziewczyn się za nim na pewno ugania...nie będę jedną z nich- Gdyby ktoś zechciał ją teraz podejrzeć, albo chociażby zacząć podsłuchiwać mógłby uznać, że Kana ma trochę nierówno pod sufitem. Rozmawia z pluszowym misiem wyrzucając mu jakieś dziwne swoje prawdy.
-Co z tego, że dobrze się z nim bawię, że umie mnie rozśmieszyć...i jest tak przyjemnie ciepły...- Pokręciła lekko głową bo w jej głowie ponownie pojawiły się wspomnienia z ich pierwszej randki, kiedy trzymał ją za rękę, oraz potem jak byli na statku a ten postanowił ją tak nagle objąć.
-Zapomnij...- Mruknęła i tupnęła przy tym lekko nogą. Miś został odstawiony na jedną z wiszących półek a dziewczyna dokończyła rozpakowywanie swoich ubrań. Ostatnia rzecz czyli dziennik wylądował na biurku. Dziewczyna w końcu mogła chwilę odpocząć. Usiadła więc na parapecie okna i wpatrywała się w migające światła miasta. Na jej twarzy mimo wszystko był lekki uśmiech. Dość ciekawie jej życie się rozwinęło. Blondynka stuknęła lekko jednym palcem w szybę, a ta zaczynała pokładać się szronem, który tworzył malownicze kształty.

Kana Nakamura - 2020-12-04 17:34:09

Kana zmęczyła się w końcu przekonywaniem samej siebie, że nic do Dio nie czuje oraz, że nigdy nic nie poczuje. Po przebraniu się w piżamę wskoczyła do łóżka i jeszcze przez chwilę wpatrywała się tępo w sufit. I chociaż usilnie próbowała to po jej myślach gdzieś nadal błądziło imię blondyna. W końcu pokręciła stanowczo głową przekręcając się na jeden bok. Kołdrę naciągnęła na głowę i westchnęła cicho po czym przymknęła oczy zasypiając twardym snem.
Następnego dnia dziewczyna obudziła się wyjątkowo wcześnie a cisza, która panowała nadal w domu jasno dała jej do zrozumienia, że nadal wszyscy smacznie śpią. Uchyliła lekko powieki spoglądając w stronę okna, a słońce które wkradło się przez szyby do sypialni oślepiło ja na chwilę. Zasłoniła dłonią oczy przekręcając się na plecy. Dopiero po chwili odsłoniła swoje oczy spoglądając w sufit. Powoli przeniosła się do pozycji siedzącej po czym rozejrzała się po pokoju.
-Więc to nie sen- Szepnęła sama do siebie, a na jej ustach zjawił się delikatny uśmiech. Wstała z łóżka i zebrała kilka potrzebnych rzecz, które przygotowała jeszcze wieczorem po czym udała się do łazienki, aby doprowadzić się do stanu używalności, a kiedy ubrała się wyszła z łazienki po czym po cichutku na palcach zeszła na dół wychodząc z domu. Wczoraj Dio wspomniał o zakupach. Kana chciała więc zrobić je dużo wcześniej. Czuła, że chociaż w taki sposób będzie mogła się im odwdzięczyć. Rynek na szczęście znajdował się niedaleko domu. Zakupiła kilka produktów, które użyje do zrobienia śniadania oraz, które przydadzą się na później.
Po powrocie do domu od razu zabrała się za przygotowywanie śniadania. Nie trzeba było długo czekać, aż w domu rozniósł się dość przyjemny zapach. Jeżeli ktoś zechciał zejść na dół mógł  zobaczyć Kanę stojącą przy patelni i przewracającą właśnie kolejną partię naleśników. Włosy miała spięte w luźny kok spod którego wymykało się kilka kosmyków włosów. Dla wielu dość zaskakującym mogło być to, że ktoś taki jak Kana umie gotować. Wcześniej absolutnie nic na to nie wskazywało.

Kana Nakamura - 2020-12-04 19:03:45

-Doskonale to rozumiem...Lace też lubił sobie pospać, a obudzenie go wcześniej...cóż- Urwała na chwilę po czym zaśmiała się cicho.
-Wiązało się ze znoszeniem jego złego nastroju przez cały dzień- Pozostawało teraz pytanie czy Lace w ogóle wiedział czym był dobry nastrój. Natomiast jeszcze większą zagadką był fakt dlaczego Kana tak długo go znosiła i skąd czerpała cierpliwość do niego. Naturalnie można było wszystko zrzucać na zrozumienie oraz sporą empatię, ale czy u niej miała ona jakaś granicę. Ostatni naleśnik spoczął na talerzu a ten wylądował na stole. Zaraz potem postawiła kilka miseczek w których znajdował się krem czekoladowy, w innym były pokrojone banany i truskawki a jeszcze w innym dżem oraz cukier bądź śmietana. Krótko mówiąc można było stworzyć sobie różne wariacja naleśników. Przed Yusaku spoczęła również szklanka z sokiem ze świeżo wyciskanych pomarańczy. Kana stuknęła w nią lekko palcem a szklanka zaczęła pokrywać się szronem ochładzając sok. Podobnie uczyniła też ze szklanką, która była przeznaczona dla Dio, który ostatecznie zaszczycił ich swoją obecnością. Nie miał, jednak zamiaru siadać od razu do stołu. Kana odprowadziła go wzrokiem do drzwi wyjściowych marszcząc przy tym lekko brwi. Dość szybko się wyjaśniło gdzie blondyn się podział, bo już po chwili wrócił z kilkoma listami w dłoni i zasiadł przy stole.
-Kuzynka...- Mruknęła cicho chwytając zdjęcie w swoje palce i przyjrzała się mu uważniej.
-Doktorek też miał sporo kuzynek...nawet były dość miłe- Dodała a na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Chodziła na tym świecie zdecydowanie zbyt długo, aby wierzyć w tego typu tłumaczenie. Szczególnie w wypadku Dio. Nie wyglądał raczej na takiego, który utrzymywał więzi rodzinne. Mimo to nie miała najmniejszego zamiaru negować tego co przed chwilą powiedział. Oddała mu zdjęcia po czym wróciła do kuchni, aby sprzątnąć bałagan jaki udało się jej przez ten czas zrobić. Spoglądała raz po raz na zegarek, aby ostatecznie przypomnieć sobie o jednej rzeczy. Otworzyła szeroko oczy i wystrzeliła z kuchni jak oparzona i pognała prosto na górę. Mogli usłyszeć dźwięk zamykanych drzwi, ciche kroki Kany, która kręciła się po pokoju, aż ostatecznie wróciła na dół.
-Muszę lecieć...zjem później- Powiedziała w biegu wychodząc z mieszkania. Przypomniała sobie o tym, że miała się przecież spotkać z Amber. W dłoni trzymała zapalniczkę, którą otrzymała dzień wcześniej. Zadania nie udało się jej wypełnić, ale ostatecznie wyszło to na dobre. Blondynka dobiegła do placu gdzie wczoraj rozstała się z zielonowłosą i stanęła pod jedną ze ścian budynków opierając się o nią.

Kana Nakamura - 2020-12-05 15:53:41

Blondynka stała chwilę w miejscu przyglądając się jak płomień zapalniczki co jakiś czas podskakiwał. W głowie zaczęła toczyć swego rodzaju walkę. Z jednej strony niezwykle kuszącym byłoby powiedzenie Amber, że udało się jej utrzymać płomień, ale z drugiej strony wiedziała, że w ten sposób nie tylko pewnie straciłaby jej zaufanie, ale oszukiwała by samą siebie. Wiedziała, że nie czuła by absolutnie żadnej satysfakcji z tego, że udawała taką wspaniałą, której udało się wykonać zadanie. Życie składało się z porażek i należało umieć je przyjąć. Cichy głos, który był kierowany najwyraźniej w stronę blondynki oderwał na chwilę jej wzrok od zapalniczki. Spojrzała w stronę murku na którym siedziała Amber. Kana posłała jej lekki uśmiech i podeszła odrobinę bliżej.
-Bez względu na to czy jest się przestępcą czy nie...dobrze jest mieć jakieś zasady- Kana nie lubiła się spóźniać tak samo jak nie lubiła kiedy ktoś inny się spóźniał. Mimo wszystko ceniła sobie swój czas oraz czas innych. Dodatkowo punktualność to rodzaj oddawanego szacunku w stosunku do drugiej osoby. Nie zdążyła, jednak powiedzieć ani jednego słowa więcej gdyż Amber już znajdowała się przy niej chwytając za ramię. Blondynka lekko zesztywniała, serce załomotało jej kilka razy ze zdenerwowania. Próbowała sobie wytłumaczyć, że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Ostatecznie zdobyła moc, ale musiała poświęcić swoje zdanie.
-Właściwie to...- Zaczęła cicho i spuściła lekko głowę.
-Utrzymałam ten płomień przez jakieś piętnaście minut. Udało się przedrzeć przez tłoczną ulicę- Gdyby dziewczyna była świadkiem tego jak Kana rozplanowała wówczas dojście do domu i jakie dziwne akcje odwalała to najpewniej miałaby niezły ubaw.
-Niestety zdarzyło się to co zwykle...byłam już tak blisko wejścia do domu Dio, że rozproszyłam się...no i nie zauważyłam wody, którą jakiś pan wylewał na ulicę- Adrenalina, która w niej się zbierała bywała przydatna. Mobilizowała jej ciało do zrobienia rzeczy, których normalnie by nie zrobiła. Kana, jednak do tej pory nie nauczyła się jej utrzymywać na tym samym poziomie. W pewnym momencie samoistnie zaczynała opadać, a dziewczyna tym samym coraz bardziej się rozluźniała i przestawała dostrzegać zagrożenie.
-Yusaku zapalił ją ponownie...a potem...- Uniosła lekko głowę po czym spojrzała na Amber
-Chyba wiesz co było potem- Dokończyła i mimo wszystko uśmiechnęła się lekko. Wiedziała, że jej nowa znajoma była świadoma tego jak ta cała historia może się skończyć. Może nawet doskonale wiedziała, że Kana nie poradzi sobie z tym zadaniem tak dobrze jakby mogła. Nie wiedziała co teraz się wydarzy. Może Amber się na nią wścieknie, że nie była w stanie wykonać jej zadania a co za tym idzie pewnie nie poradzi sobie w terenie.
............................................................................................................................................................................

W tym samym czasie

W Uvirith z każdym kolejnym dniem robiło się gorąco. Światówka dość szybko dogadała się z władzami tamtego miasta, a co za tym idzie dla półświatka oznaczało to nie lada kryzys. Zaczęły się łapanki. Przestępcy jeden po drugim byli wyłapywani oraz osadzani do więzień. Krążyły nawet plotki, że niektórzy z nich zostali osadzeni tak naprawdę za niewinność, ale czy ktoś się tym bardziej przejmował. Lace słyszał jedynie jakieś plotki, gdyż sam zwiał z Uvirith w dniu, kiedy usłyszał o wejściu Światowej Armii do miasta. Jego droga zagnała go do San Luis. Było to niewielkie miasteczko ulokowane na stepowym terenie. Nie było to centrum cywilizacji, można by powiedzieć, że w San Luis psy szczekały dupami, ale dla kogoś, kto uciekał przed policją oraz innymi organizacjami, które miały przestrzegać prawa było to miejsce idealne. Tereny te zamieszkiwał gangi, które zajmowały się przemycaniem narkotyków. Od czasu do czasu otwierali ogień w stronę innego gangu. Były to dość krwawe walki w których nie raz i nie dwa cierpieli niewinni cywile. Lace, jednak nie miał najmniejszej ochoty mieszać się w handel narkotykami. Można by rzec, że mu się to znudziło dodatkowo zaczynał by od najniższego szczebla gdzie zarobki były dość marne...o ile w ogóle takowe się pojawiały. Chłopakowi nie powiodło się w życiu za bardzo. Pieniądze, które ich grupa rozdzieliła między sobą zostały mu któregoś dnia skradzione, więc wrócił tak naprawdę do punktu wyjścia w swoim życiu. Na jego szczęście w San Luis funkcjonowały nielegalne podziemne ringi, gdzie dwóch facetów siłą swoich pięści udowadniali kto jest lepszy i silniejszy. Nie osiągał jakiś spektakularnych wyników, ale udało mu się zdobyć grupkę fanów, którzy zawsze chętnie stawiali na niego swoje ciężko zarobione pieniądze.
Tego wieczora również chłopak stanął do walki, a jego przeciwnikiem jak się okazało był dwa razy większy mężczyzna niż on. Chłopak na podstawie analizy umięśnienia swojego przeciwnika dość szybko wywnioskował, że powalenie go będzie niezwykle trudne. O ucieczce nie było, jednak w tej chwili mowy. Z plotek, które do niego dotarły mógł na niej się dość nieźle wzbogacić. Walka w końcu się rozpoczęła na dobre. Lace korzystając z tego, że jest mniejszy a co za tym idzie zwinniejszy zgrabnie unikał ciosów przeciwnika. Chciał go zmęczyć, ale nie mógł robić tego w nieskończoność. Pierwszy cioś z pięści wylądował na jego kości jarzmowej odrzucając chłopaka odrobinę w tył. Lace przez chwilę zobaczył mroczki przed oczami, ale krzyki publiki dość szybko zmobilizowały go  do poderwania się z ziemi. Ciosy latały w różne strony, krew zalewała twarze oraz nagie torsy mężczyzn. Kilka kropel znalazło się nawet na piaszczystym podłożu. Lace jak i jego przeciwnik dyszeli ciężko. Chłopak musiał to zakończyć na tyle szybko na ile mógł. Kątem oka dostrzegł jakąś chustkę, która leżała na drewnianej desce. Chwycił więc ją w dłoń pod pretekstem otarcia krwi z twarzy. Miał, jednak inny cel Chustka została rzucona w stronę przeciwnika lądując na jego twarzy zasłaniając tym samym widok. Lace szybko skorzystał z okazji i zadał silny cios prosto w brzuch przeciwnika, który zgiął się w pół z bólu to dało chłopakowi okazję do kolejnego ciosu. Uderzył kolanem z całej siły w nos mężczyzny słysząc przy tym nieprzyjemny chrzęst łamanego nosa. Przeciwnik odchylił się do tyłu tracąc na chwilę równowagę, a Lace dopadł do jego kolana uderzając pięścią w rzepkę przestawiając ją w drugą stronę, a co za tym idzie uniemożliwić przeciwnikowi ustanie na nogach. Udało mu się wygrać walkę. Ci, którzy postawili na wygraną przez niego walkę krzyczeli z radości, a ci którzy zdali sobie sprawę z tego, że utracili swoje pieniądze rzucali w stronę chłopaka inwektywami. On, jednak tym się zupełnie nie przejął. Wyszedł z ringu podchodząc do bukmachera wyciągając w jego stron dłoń, a on podał mu parę świstków papierów, które były najpewniej jego zapewnieniem, że pieniądze zostaną mu wypłacone. Po tym wszystkim Lace udał się prosto do mizernego baru, gdzie zasiadł na stołku i zamówił sobie tequile.

Kana Nakamura - 2020-12-05 17:56:07

Kana nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Wyobrażała sobie to z lekka inaczej. Przyznała się do popełnienia błędu, więc może liczyła tym samym na jakieś lżejsze traktowanie. Najwyraźniej się niestety pomyliła. Nie udało się jej nawet ruszyć z miejsca, a jej nogi zaczęły pokrywać się grubą warstwą lodu co skutkowało tym, że została przytwierdzona do ziemi. Kompletnie nie wiedziała co się w tej chwili działo. Czy to był jakiś kolejny dziwny test, czy powinna coś zrobić, czy może po prostu pomyliła się w obdarzaniu obcych zaufaniem. Z każdą kolejną chwilą lód pojawiał się na kolejnych partiach jej ciała uniemożliwiając tym samym poruszenie się chociażby na milimetr. Szeroko otwartymi oczami obserwowała Amber, która nagle jakimś cudem utworzyła z lodu włócznię kierując ją prosto w stronę blondynki. Kana zacisnęła jedynie powieki szykując się na to, że to może faktycznie był już jej koniec. Na szczęście ostrze zatrzymało się tuż przed jej twarzą, a Amber po prostu zaczęła się śmiać. Kana uchyliła jedną powiekę odkrywając, że lodowe ostrze po prostu rozpada się na kawałki z resztą podobnie jak jej unieruchomienie.
-No wiesz co...- Odezwała się, kiedy odzyskała władzę nad swoim ciałem. Schyliła się odrobinę przykładając rękę na klatki piersiowej w której serce łomotało jak oszalałe.
-Chcesz, abym na zawał zeszła- Naprawdę się przeraziła tym, że to ostatnia chwila jej życia. Na swój sposób było to osobliwe. Sama się narażała i zaznaczała, że zakończenie swojej historii widzi tylko na dwa sposoby, a mimo to za każdym razem, kiedy jej życie mogło skończyć się tak gwałtownie nie chciała się na to godzić.
-Chyba mi słabo...- Mruknęła opierając się o pobliską latarnię po której zjechała na ziemię siadając na niej. Mimo to słuchała Amber a na jej ustach pojawił się dość blady uśmiech.
-Jasne, że bym go nie zdradziła. Nie jestem taką osobą, ale rozumiem twoje motywacje- Nowym się nie ufa i to była logiczne. Ona sama z początku nie ufała swoim towarzyszom, ale ostatecznie wzajemnie sobie zaufali i zaczęli się lepiej albo gorzej dogadywać.
-Cóż...- Odezwała się po chwili milczenia po czym dźwignęła się z ziemi.
-Moc faktycznie fajna...ale...- Urwała nagle bo nagle wzięło się jej na kichanie. Zaczęła już zasłaniać dłonią usta, aż w końcu potężne kichnięcie wstrząsnęło jej ciałem, a dookoła niej nagle zaczęło pojawiać się kilka płatków śniegu, które opadły łagodnie na ziemię.
-Jeszcze fajnie by było nie zamrażać wszystkiego dookoła przez przypadek- Odparła i mimo wszystko się uśmiechnęła lekko. Na swój sposób było to zabawne, ale poniekąd bała się, że jeżeli nie będzie nad sobą panować to w końcu naprawdę zrobi niechcący komuś krzywdę.
...........................................................................................................................................................................
Kiedy tajemnicza dziewczyna weszła do baru, wszyscy zwrócili nagle w jej stronę swoje spojrzenie. Ostatecznie na szczęście każdy wrócił do swoich zajęć jakim było picie na umór. Po podejściu do baru barman zmierzył ją dość rozbawionym wzrokiem, a kiedy poprosiła o mrożoną herbatę zaśmiał się jedynie głośno.
-A może jeszcze do tego kolorową słomkę i parasolkę?- Odparł po czym chwycił z półki butelkę wódki po czym postawił przed dziewczyną kieliszek do którego nalał trochę alkoholu.
-Tutaj pijemy to...- Wyjaśnił po czym skupił się na obsługiwaniu innych klientów, oraz na czyszczeniu baru, a przynajmniej tak było do momentu, aż dziewczyna postanowiła zapytać się o jednego chłopaka, który pił samotnie.
-On...przylazł tutaj któregoś dnia, skopał tyłki kilku chłopcom po czym zapisał się do naszego klubu walk. Dobrze walczy, ale raczej nie dorobi się na tym. Co uda mu się zebrać to albo przepija, albo traci w inny sposób- Wyjaśnił barman dolewając chłopakowi alkoholu po czym wrócił do dziewczyny.
-To miasteczko to nie miejsce dla ciebie...ktoś skorzysta z okazji i albo potnie ci tę śliczną buźkę, albo okradnie. Lepiej wyjedź stąd jak najszybciej się da- Polecił jej barman. Lace na chwilę przekręcił głowę w stronę dziewczyny i zlustrował jej wygląd. Jego usta wygięły się w lekkim dość kpiącym uśmieszku. Takie młode kobiety nie były codziennością w tym miejscu, szczególnie te, które wydawały się być tak delikatne. Lace nie miał, jednak najmniejszego zamiaru angażować się w jakieś znajomości.

Kana Nakamura - 2020-12-05 19:49:49

Na pytanie dziewczyny barman jedynie roześmiał się jeszcze głośnie, ale ostatecznie faktycznie nalał jej do szklanki wody. Mimo to odszedł od niej śmiejąc się co jakiś czas. Nie mieli widocznie tutaj takich gości, którzy zamiast czegoś mocniejszego życzyli sobie zwykłej wody. Było to na swój sposób śmieszne, a nawet kilku mężczyzn, którzy siedzieli gdzieś w kącie zaśmiali się cicho. Lace mimo to nie zareagował w żaden sposób. Po prostu siedział i pił dalej świętując tym samym swoją wygraną w kolejnej walce. Nie zwracał nawet uwagę na kolejne krople krwi, które spływały po jego twarzy na wypolerowany blat. Pił  w spokoju, a przynajmniej tak było do chwili, aż tajemnicza dziewczyna w końcu postanowiła się do niego odezwać. Chłopak skierował na nią swój wzrok wpatrując się najpierw w  jej twarz, a zaraz potem na jej blok rysunkowy na którym do pewnego momentu coś zawzięcie rysowała.
-A to zależy ile zapłacisz- Odparł spokojnie po czym wskazał palcem na swój pusty kieliszek, któy został dość szybko napełniony prze barmana.
-Przypomniał mi się kawał- Mruknął i przechylił kieliszek, który na nowo został napełniony alkoholem.
-Wchodzi  facet do knajpy, podchodzi do baru i mówi: Barman, proponuję ci zakład. Stawiam 300 zielonych, że naszczam do tamtej szklanki nie rozlewając ani kropli. Barman patrzy, szklanka stoi o dobre trzy metry- Urwał na chwilę wskazując ponownie na swoją szklankę. Wydawał się zdobyć uwagę nie tylko barmana, ale również całej reszty zgrai mężczyzn w barze.
-Więc chcesz mi powiedzieć, że stojąc trzy metry od tej szklanki naszczasz do niej i nic nie rozlejesz. Facet patrzy na barmana poważnie i mówi: a tak na co barman mówi przyjmuję zakład- Urwał na chwilę swoją historię, aby wskazać palcem znowu na kieliszek, który został napełniony i dość szybko opróżniony.
-No i facet mówi: Dobra zaczynam. Wyciągnął swój interes i myśli o szklance. Myśli o swoim kutasie i szklance. Kutas-szklanka, kutas-szklanka no i wziuuuu zaczyna lać- Na twarzy barmana pojawił się lekki uśmiech z resztą jak na twarzach innych mężczyzn, którzy postanowili spędzić czas na opróżnianiu swoich kieliszków.
-Obszczał wszystko dookoła. Leje na bar, na stołki, na podłogę, na telefon nawet na barmana. Naszczał wszędzie z wyjątkiem pieprzonej szklanki. Barman śmieje się jak głupi. Zarobił trzysta zielonych. Siki cieknął mu po twarzy, a on się cieszy jak pojebany. W końcu mówi: Ty pieprzony idioto naszczałeś wszędzie tylko nie do szklanki.  Wisisz mi trzysta zielonych. Mężczyzna przeprasza na jedną chwilę i podchodzi do  grupki mężczyzn grających w bilard po chwili wraca do baru: Proszę panie barman trzysta zielonych- Urwał rozglądając się po barze w którym najwyraźniej każdy z obecnych już zasłuchiwał się w tym co Lace miał do powiedzenia.
-Barman mówi: No i co się tak cieszyć...przerżnąłeś trzysta zielonych. A facet na to: Widzisz tych ludzi?  założyłem się z każdym z nich o  500 zielonych, że naszczam ci na bar, na podłogę, na telefon i na ciebie. A ty nie tylko się nie wkurwisz, ale będziesz piał z radości- Zakończył swój wywód po czym roześmiał się po prostu głośno. Uśmieszek barmana, który do tej pory gościł na jego ustach lekko zrzedł.
-Można się posrać ze śmiechu- Dodał Lace, a wraz za nim w śmiech ruszyli inni mężczyźni. Lace  uniósł kieliszek do ust, aby napić się, ale ten rozleciał się na milion kawałeczków, gdyż barman, który do tej pory go obsługiwał stał za ladą z bronią w dłoni.
-Potwórz to jeszcze raz- Powiedział stanowczo a Lace po prostu uśmiechnął się lekko.
-Za pierwszym razem nie dotarło?- Mruknął dość spokojnie jak na kogoś, kto w tej chwili znajdował się na celowniku..

Kana Nakamura - 2020-12-06 15:24:28

Mogło się wydawać, że do rozpętania awantury było już tylko kilka kroków. Barman, jak i kilku gości tej marnej speluny, którą nazywano barem spoważnieli i utkwili wzrok w chłopaku, który jak gdyby nigdy nic siedział na stołku. Nie dało się, jednak nie zauważyć, że na jego ustach jawił się lekki uśmiech. Czyżby życie było mu niemiłe, a może po prostu się nudzi i uznał, że tak dla zabawy wkurwi wszystkich w pobliżu. Na chwilę tylko skierował wzrok na dziewczynę, która zaczęła szukać w portmonetce pieniędzy. Przez chwilę sądził, że mu się przewidziało. Ona naprawdę była mu gotowa zapłacić, aby robił dla niej za jakiegoś modela, ale i ona po oddanym przez barmana strzale zrozumiała jak źle to wszystko wyglądała. Postanowiła więc zwrócić na siebie uwagę, co się udało. Barman jak i reszta podejrzanych typów zwróciła na nią uwagę a kiedy żart dobiegł końca wszyscy zaśmiali się głośno. Nawet Lace się uśmiechnął lekko rozbawiony. Atmosfera, jednak nie opadała. Chłopak skierował wzrok ponownie na barmana, który ostatecznie odłożył broń i oparł swoje tłuste łapska o blat baru. W dłoni bruneta momentalnie pojawił się nóż, który został z impetem wbity w dłoń barmana, który zawył jedynie z bólu. Na blacie baru momentalnie pojawiła się plama krwi. Lace dźwignął się z miejsca i nachylił się nad barem chwytając barmana za potężne karczysko.
-Coś tam mamrotałeś o pieniądzach, które wydaje...sugerujesz, że mam problemy?- Barman kręcił jedynie przecząco głową próbując odezwać się, ale kiedy tylko uchylił usta Lace z całej siły uderzył jego twarzą w bar. Jak nie trudno się domyślić wzbudziło to wzburzenie w pozostałych gościach baru, którzy od razu poderwali się z miejsca wyciągając pistolety a niektórzy z nich nawet ostre maczety, które byłyby w stanie oddzielić głowę od korpusu jednym pociągnięciem. Chłopak sam szybko sięgnął po swoją broń i odwrócił się szybko strzelając do dwóch mężczyzn powalając ich tym samym. Lace wiedział, że nie miał szans w pojedynkę. Dlatego też postanowił chwycić za mało uczciwą zagrywkę. Doskoczył momentalnie do dziewczyny chwytając ją mocno po czym przystawił jej lufę broni do skroni.
-Jak ktoś z was się ruszy to dziewczyna zginie- Powiedział a mężczyźni faktycznie przez chwilę zwątpili i na chwilę zrezygnowali z pomysłu zrobienia rozróby.
-Hej...przecież my jej nawet nie znamy...- Odezwał się jeden z nich, któremu wóda najwyraźniej nie zjadła ostatniej szarej komórki. Nim, jednak inni zdążyli przytaknąć mogli odkryć, że Lace razem ze swoją potencjalną zakładniczką już wychodzili z lokalu. Chłopak wraz z dziewczyną pognał do pobliskiego motoru, który stał przy barze. Chwilę coś w nim pogrzebał, połączył ze sobą kilka kabelków i odpalił maszynę.
-Wskakuj...i trzymaj nisko głowę- Polecił jej samemu zajmując miejsce za kierownicą. Ruszyli z piskiem opon wzbijając w powietrze tuman kurzu. Grupka  mężczyzn wybiegła za nimi z baru oddając kilka strzałów w nadziei, że chociaż jeden pocisk trafi. Kule świstały im nad głowami, ale na szczęście żadna z nich nie dosięgła swojego celu. Lace gnał przed siebie przez miasteczko oddalając się od tego cholernego baru. Zatrzymał się dopiero w jednej z obskurnych uliczek w której cuchnęło tanim alkoholem oraz sikami pijaków, którzy albo tutaj się zatrzymywali, albo uważali, że to odpowiednie miejsce na przenocowanie.
-Spieprzaj i nie właź na przyszłość tam gdzie nie trzeba- Powiedział sucho odwracając się w stronę dziewczyny. Przyjrzał się jej twarz co wprawiło go w dość spore rozbawienie. Taka ładna i delikatna dziewczyna uznała za dobry pomysł odwiedzenie takiej speluny.

Kana Nakamura - 2020-12-06 16:22:01

Lace miał dość specyficzny sposób bycia. Nic więc też dziwnego, że znacznie lepiej pracowało mu się w samotności. Niestety trafiały się też takie dni, kiedy wbrew jego chęci w życiu pojawiał się mu pasażer na gapę. Każdego starał się, jednak pozbyć na tyle szybko na ile mógł. Nie spodziewał się, jednak zupełnie tego, że dziewczyna będzie  mieć do niego jakieś pretensję. W zasadzie gdyby go tam nie było, nie wiadomo co tamtym starym oblechom przyszło do głowy. Dziewczyna najwyraźniej wydawała się o tym zupełnie nie pomyśleć uznając, że to on wygląda tak źle.
-Przynajmniej nikt mnie nie zgwałci...- Mruknął spokojnie i szedł z motoru przeciągając się leniwie. Teraz musiał czym prędzej znaleźć sobie jakieś miejsce na przespanie tej nocy, a na drugi dzień albo spakuje manatki i wyjedzie z tego miejsca, albo wymyśli inny plan.
-Na podrywanie...w tym mieście kobieta może spełniać jedna z dwóch funkcji. Żony, albo dziwki. Żoną raczej nie jestem zainteresowany a i dziwka pewnie z ciebie nie byłaby najlepsza- Lace nie przebierał w słowach i często mówił to co ślina mu na język przyniosła. Z resztą przecież i tak nie zobaczy tej dziewczyny po raz drugi. Dlatego nie widział  powodów dla którego miałby się przejmować tym, że jej uczucia zostaną w jakiś sposób zranione.
-Trzymaj się i spróbuj nie zginąć- Dodał po czym zaczął już odchodzić w swoją stronę, kiedy jego tajemnicza towarzyszka najwyraźniej nie miała najmniejszego zamiaru odpuścić. Wydawało się, że chciała na nim wymusić wrócenie bo  jakiś blok rysunkowy. Lace zatrzymał się na chwilę w miejscu po czym odwrócił się i znowu podszedł do dziewczyny chwytając jej żuchwę w dłoń unosząc tym samym lekko głowę w górę.
-Patrz mi na usta...nie będę nastawiał karku dla kawałka papieru...kup sobie nowy- Sam uważał, że i tak zrobił już dostatecznie dużo i nie czuł się w żaden sposób zobowiązany do tego, aby jeszcze pomóc dziewczynie.
-Niedaleko stąd jest hotel. Zatrzymaj się tam i nie szlajaj się już nigdzie- Puścił jej twarz po czym odsunął się kawałek dalej od niej. Dał jej kilka dobrych rad i teraz powinni byli rozstać się, aby każdy mógł pójść w swoją stronę.

Kana Nakamura - 2020-12-06 18:10:31

Kiedy dziewczyna próbowała się wybronić i może nawet wmówić mu, że przecież może być gwiazdą porno Lace zmierzył ją wzrokiem od góry do dołu i nie mógł powstrzymać się od lekkiego uśmiechu.
-Nie jesteś...gwiazdy porno mają cycki- Odparł wzruszając lekko ramionami. Chciał już zakończyć to dziwne spotkanie i wrócić do swojego życia oraz rzeczy, które z jego perspektywy były znacznie ważniejsze. Dziewczyna, jednak nie dawała za wygraną i próbowała dalej go zmusić do tego, aby wrócił po ten cholerny blok rysunkowy.
-Powiedziałem już...- Mruknął odwracając się, ale nie dane było mu dokończyć zdanie. Odruchowo zasłonił dłonią oczy, kiedy błysk lampy aparatu na chwilę go oślepił. Przez moment zupełnie nie wiedział co się działo, ale już po chwili dziewczyna postanowiła mu rozrysować co wydarzy się jeżeli po ten blok nie pójdzie.
-A skąd wiesz, że nie jestem pedofilem?- Zapytał się rzucając dziewczynie pytające spojrzenie. Tak naprawdę nie wiedziała o nim zbyt dużo, a ułożyła sobie w głowie jakąś historię. Mimo to sam Lace musiał przyznać, że to była niezła zagrywka. Znał prawdę i wiedział z czym mogła wiązać się plotka o jego rzekomych upodobaniach w małych dzieciach. Część jego kontaktów, które i tak ostatnimi czasy dość mocno się wykruszyły przepadłyby już na dobre, a dla niego oznaczałoby to koniec kariery. Lace zmarszczył tylko brwi wyraźnie niezadowolony z takiego obrotu spraw. Dał się podejść jak małe dziecko.
-Ale ty mnie wkurwiasz...- Mruknął po chwili milczenia po czym podrapał się nerwowo w tył głowy. Nie miał w zwyczaju pomagania innym, ale w tej chwili nie bardzo miał wyjście. Wyciągnął z paska na broń swój pistolet i otworzył jednym szybkim ruchem, aby sprawdzić ile pocisków zostało mu w magazynku.
-I pomyśleć, że krew się poleje przez kawałek papieru...- Nie był z tego faktu zadowolony. Często dawał się ponosić emocjom, ale rozlewanie krwi dla tak durnego powodu było dla niego conajmniej olbrzymią stratą. Sam obecnie marzył tylko o tym, aby wrócić do pokoju, obmyć się i doprowadzić do stanu używalności oraz wyspać. Chciał się też pozbyć zbędnego balastu jakim stała się nagle dziewczyna. Dlatego jego kalkulacja dość szybko pokazała mu, że aby znów był szczęśliwy musiał zgodzić się na jej warunki. Lace wsiadł na motor, którym tutaj przyjechali i odpalił go podobnie jak wcześniej łącząc ze sobą dwa kabelki. Silnik zawył, a on z piskiem opon zawrócił z uliczki i pognał prosto w stronę baru z którego uciekali w popłochu.
Po jakimś czasie, kiedy dziewczyna siedziała już w pokoju mogła usłyszeć jak dźwięk strzałów rozniósł się w powietrzu. Kiedy wyjrzała przez okno widziała pustą ulicę, która była oświetlana słabym światłem latarni. Gdzieś w eterze roznosił się warkot silnika, który zdecydowanie zbliżał się prosto w stronę hotelu. Nie minęła chwila na ulicy pojawił się znany jej motor a na nim Lace, który najwyraźniej uciekał przed kilkoma innymi motorami na których siedzieli ci goście z baru, chociaż byli już w trochę okrojonym składzie. Chłopak od czasu do czasu odwracał się, aby oddać kilka strzałów w stronę przeciwników. Niestety oni również byli uzbrojeni a jeden z pocisków wroga dosięgnął koła motoru Lace'a. Chłopak wpadł nagle w poślizg tracąc panowanie nad kierownicą. Jedyne co mu zostało to szybko ucieczka. Zeskoczył więc z motoru uderzając ciałem o asfalt zasłaniając dłońmi głowę, aby uchronić ją przed ewentualnymi ranami. Motor, który jechał dalej w końcu przewrócił się na ziemię zatrzymując się tym samym. Dość szybko, jednak wypływająca z baku benzyna doprowadziła do tego, że motor eksplodował. Lace skorzystał z chwili zamieszania i ukrył się w jednym z kontenerów.
-Wysadziło go w powietrze...już po nim- Powiedział jeden z mężczyzn zatrzymując swój motor i obserwując jak ogień trawi niedawny pojazd chłopaka. Potrzebna była chwila, aż zagrożenie minie. Dopiero wtedy Lace wygramolił się jakoś z kontenera i oparł się o niego dysząc ciężko. Na jego ramieniu można było dostrzec jedną ranę po postrzale, a na ciele jak i na twarzy znajdowały się kolejne rany oraz świeża porcja krwi. W dłoni, jednak trzymał mocno blok, który najwyraźniej udało się mu pochwycić. Chłopak skierował wzrok ku górze, a kiedy dostrzegł swoją nową znajomą ruszył powoli do przodu przymykając przy tym oczy z bólu. Jakby na to nie patrzeć taki upadek z jadącego motoru na twardą ziemię na pewno nieźle go poturbowało. Lace wszedł do hotelu, a recepcjonistka, kiedy tylko go ujrzała pisnęła cicho.
-Gdzie idz?...- Nie dokończyła bo chłopak skierował na nią swoje spojrzenie szarych tęczówek.
-Wiem gdzie iść...- Po dość szybkim policzeniu okien określenie w jakim pokoju znajdowała się dziewczyna było banalnie proste. Po chwili więc rozległo się głośne pukanie do jej drzwi, a kiedy otworzyła je pierwsze co mogła ujrzeć to wyciągnięty w jej stronę blok rysunkowy. Lace oparł się lekko o framugę drzwi brudząc ją swoja krwią i osunął się po niej na ziemię. Nie wyglądał najlepiej.

Kana Nakamura - 2020-12-06 19:27:51

Lace już wiele razy narażał swoje życie dla najróżniejszych rzeczy. Nigdy, jednak wcześniej nie zdarzyło mu się zrobić czegoś takiego pod presją. Z drugiej strony przecież i tak miał na pieńku z prawem, co to za różnica czy na jego konto wpłynąłby kolejne paragraf za który można go zamknąć. A mimo to zrobił. Może, jednak trochę sumienie go tchnęło, że wmieszał niewinną dziewczynę w głupią walkę. On był do tego przyzwyczajony, ba nawet to lubił. Wszczynać burdy, a potem spokojnie obserwować jak wszystko dookoła płonie. Nim opadł na ziemię poczuł jak dziewczyna chwyta go i siłą wciąga do pokoju na co on się zgodził. Nie miał siły zapierać się czy utwierdzać w tym, że nic mu nie jest. Polecenia były dość krótkie i jasne, a on jak ten skończony idiota po prostu je wypełniał. Ściągnął swoją czarną koszulę na ramiączka odsłaniając tym samym dość szczupłe, ale dobrze zbudowane ciało i położył się na stoliku, które na tę chwilę najwyraźniej robiło za stół operacyjny. Obserwował jak dziewczyna krząta się po pokoju i wyciąga ze swojej torebki różne medyczne narzędzia. Znał je w końcu znajomość z doktorkiem do czegoś zobowiązywała.
-No tak...- Mruknął sam do siebie nie wierząc jednocześnie w swoje szczęście oraz ten przedziwny zbieg okoliczności. Syknął cicho z bólu i zacisnął mocniej powieki, kiedy igła strzykawki przebiła jego skórę. Mięśnie jego ciała spięły się, a on sam walczył z sobą, aby nie poderwać się. Jego nowa znajoma na szczęście dość szybko uporała się z wyjęciem pocisku, oczyszczeniem rany a potem z jej zszyciem. Podobnie również było z jego brwią z której obficie leciała krew.
-Ta nic...- Odparł wstając ze stołu i poruszył lekko ramieniem, które obecnie było dość mocno zabandażowane.
-Mam wrażenie, że przy tobie zachowanie dobrej kondycji może być trudne- W końcu to ona posłała go ponownie do tego baru, chociaż Lace wiedział, że jeżeli tam wróci to sytuacja zrobi się nieciekawa. Z doświadczenia, jednak też wiedział, że niektórym kobietą po prostu nie było sensu tłumaczyć dlaczego ich pomysły są złe. A ta konkretna kobieta wydawała się być uparta i nie odpuściłaby mu nawet na chwilę. Lace zgodnie ze wskazówkami Matsuri udał się do łazienki, gdzie zaczął zmywać z siebie pozostałości świeżej jak i zaschniętej już wcześniej krwi.
-Obrazy pośmiertne też są cenne- Odpowiedział jej. Postawiła mu zdecydowanie za dużo warunków, a on  się na to zgodził. Chociaż pewnie, aby się od niej uwolnić ostatecznie zgodziłby się na zrobienie najgłupszej rzeczy o jaką by ona go poprosiła.
-Ale umowa to umowa...ty kończysz ten swój rysuneczek i dajesz mi święty spokój- Powiedział wychodząc z łazienki po czym chwycił swoją koszulę i ponownie ubrał.

Kana Nakamura - 2020-12-07 17:43:30

Lace nigdy nie należał do tych cierpliwych, ale w stosunku do dziewczyny i tak wykazał się wręcz niespotykaną jak na niego cierpliwością. Naturalnie musiał wiele razy zaznaczyć jak to  wszystko jest dla niego głupie nie mając, jednak wyjścia musiał godzić się na wiele dość durnych warunków. A przynajmniej tak było do pewnego momentu, kiedy dziewczyna postanowiła postawić o jedno wymaganie za dużo. Lace westchnął dość ciężko po czym usiadł na jednym z krzeseł przy stoliku, które jeszcze jakiś czas temu robiło za mini stół operacyjny.
-Przeciągasz strunę- Odparł cicho po czym skierował wzrok na dziewczynę. Nie lubił, kiedy ktoś zaczynał wymagać od niego zbyt dużo. Wystarczy, że narażał swoje życie za ten cholerny blok rysunkowy tylko dlatego, że jej było szkoda swoich gryzmołów. Chłopak wyciągnął swoją broń i wycelował lufę prosto w jej ciało.
-Teraz ja zaproponuję ci układ. Skończysz rysować tutaj, a twoja wyobraźnia dopisze kilka szczegółów, albo już nic nigdy nie narysujesz- Był narwany co już Matsuri mogła odkryć dużo wcześniej. Pozostawało, jednak pytanie czy byłby zdolny do zabicia niewinnej dziewczyny, która w sumie dość przypadkowo skomplikowała mu  wieczór. Nawet jeżeli nie wydawał się być, aż takim potworem to na pewno nie zawaha się zrobić innych rzeczy, które będą miały na celu nastraszenie dziewczyny i zmuszenie jej do wykonania jego poleceń. Nie byłyby to, jednak spokojne metody i najpewniej zaraz by mogła się zlecieć obsługa hotelu  co wywołało by kolejną awanturę.
-Decyduj- Chciał mieć to już z głowy. Wywiązał się ze swojej części umowy i nie czuł, że jest jej co kolwiek winny. Umowa obejmowała jedynie dostarczenie bloku oraz skończenie rysunku. Nie mógł zgodzić się na nagłe zmiany warunków.

Kana Nakamura - 2020-12-07 18:34:57

Lace w swojej wyobraźni doprowadził do zupełnie innego wydarzenia niż do tego, które miało miejsce w rzeczywistości. Wyciągnął szybko magazynek, aby sprawdzić ile pocisków mu zostało a ku jego zaskoczeniu magazynek był faktycznie pusty. Był pewien, że nim wpadł do baru wypełnił go nabojami. Skierował ponownie wzrok na Matsuri, która zaczęła wypuszczać z dłoni naboje. Jeden po drugim. Chłopak obserwował jak te upadają na ziemię z głuchym hukiem.
-Aha...tyle mi wystarczy...- Odparł po czym wstał z miejsca i wyminął dziewczynę nie zaważając nawet na to, że ta w jakiś sposób próbowała się przed nim uzewnętrznić. Na chwilę tylko stanął przed nią. Nachylił się lekko nad nią i spojrzał prosto w oczy.
-To wszystko bardzo wzruszające, ale gówno mnie to obchodzi- Na jego ustach pojawił się lekki uśmiech, który najpewniej miał być marną parodią jej przyjaznego uśmiechu. Nie było łatwo do niego dotrzeć, czy wzbudzić potrzebę pomocy. Chociaż w tej chwili wydawało się, że zupełnie nie liczyło się już dla niego to czy dziewczyna mu zrujnuje karierę czy nie.
-Czy na tym świecie nie ma już normalnych ludzi. Jak nie pojawia się jakaś świrnięta blondyna, która jak się wkurwi to wysadza w powietrze połowę miasta, to zlatują się jakieś informatyczne świry budujące cyborgi, oraz chorzy niedoszli lekarze, który budują sobie z trupów nowe organizmy. A i jeszcze trafia się świr co strzela sobie ogniem z łapy oraz ziomek, co umie z dupy wyczarować kraty- Wydarzenia ostatniego czasu dały mu się we znaki. I chyba nawet on zatęsknił za uczciwą robotą zwykłego przestępcy. Bez żadnych eksplozji, fajerwerków czy tajemniczych mocy, które rozwalały wszystko dookoła.
-Nie wiem coś za jedna i to jeszcze bardziej mnie gówno obchodzi, ale nie dam się w to wciągnąć po raz drugi- Wyjaśnił i wyminął dziewczynę chwytając za klamkę drzwi, jednak w pewnym momencie coś go zatrzymało. Była to dla niego okazja do zarobku i to dość prostego.
-Zaczynam się zmieniać w tanią dziwkę...- Mruknął sam do siebie czując jak wzbiera w nim obrzydzenie do tego co chciał zrobić, ale ostatecznie odwrócił się ponownie do dziewczyny i zmierzył ją wzrokiem.
-Mam lepszy pomysł. Chcesz, abym coś dla ciebie zrobił to mi zapłać. Wtedy może się zgodzę- Pieniądze były czymś co obecnie było mu potrzebne do dalszego życia oraz snucia planów na to co będzie robić następnego dnia.

Kana Nakamura - 2020-12-07 19:37:24

Dziewczyna najwyraźniej nie miała zielonego pojęcia o czym on mówił, a kiedy stwierdziła, że wyjęła jego naboje w chwili kiedy go składała do kupy chłopak otworzył szerzej oczy. Krótko mówiąc wygadał się chociaż wcale tego robić nie musiał. Czasami nienawidził siebie za to, że emocje brały nad nim górę. Wówczas gadał co mu ślina na język przyniesie nie zastanawiając się zupełnie nad konsekwencjami. Strach pomyśleć co by było gdyby dziewczyna okazała się być agentem Światowej Armii. Przecież wygadał się w mniej niż trzy sekundy przyznając się tym samym, że zna dziewczynę, która odpowiedzialna była za zamordowanie sporej liczby osób w tym samym czasie. Wydał również Cleo oraz Doktorka. Krótko mówiąc wyłożył siebie idealnie na talerzu.
-Ale ja mam długi jęzor...- Skomentował ostatecznie, ale Matsuri ku jego wyraźnej uldze nie była już zainteresowana dalszą współpracą. Wydało mu się nawet, że wzięła go za wariata. Nic dziwnego. Historie jakie mógłby jej opowiedzieć spokojnie mogłyby trafić na stronice jakiejś ciekawej książki. Ruszył przez otwarte drzwi...ale ledwo udało mu się przekroczyć próg pokoju, kiedy na korytarzu dostrzegł cienie, a zaraz potem głos recepcjonistki.
-Jestem pewna, że to on. W wiadomościach pokazywali jego zdjęcie- Lace przykleił się do framugi drzwi pokazując tym samym dłonią Matsuri, aby była cicho przez chwilę.
-Jeżeli to on to zajmiemy się nim i odstawimy gdzie trzeba- Odparł funkcjonariusz, który szykował już swoją broń oraz kajdanki.
-Kurwa...- Wyrwało mu się nagle po czym bez ostrzeżenia wtoczył się ponownie do pokoju dziewczyny zamykając za sobą cicho drzwi.
-Dobra...- Odezwał się po chwili milczenia dopadając do ziemi, gdzie nadal leżały jego naboje i zaczął je zbierać wkładając ponownie do magazynku.
-I tak muszę stąd spierdalać, więc zrób coś, aby policja mnie nie dopadła.- Powiedział i na czworaka doszedł do okna, aby wyjrzeć przez nie. Przed hotelem stał radiowóz, który wydał się chłopakowi idealnym transportem.
-Zabiorę ciebie gdzie tylko chcesz i dam ci zrobić ten durny rysunek- Widocznie wizja utraty wolności przeraziła go znacznie bardziej niż utrata wpływów, czy dopisania do niego jeszcze jednej łatki. Nic dziwnego. Żaden człowiek nie chce oglądać świata zza kratami. Do drzwi rozległo się głośne walenie pięściami.
-Wiemy, że tam jesteście, wyjdźcie z rękoma za głową- Matsuri widocznie przez fakt, że Lace udał się do jej pokoju również została wplątana w cały ten ambaras.
-Cholera...kamery na korytarzu...- Mruknął sam do siebie. Tak bardzo skupił się na odzyskaniu tego bloku rysunkowego, że zupełnie zapomniał o krokach ostrożności.
-Chodź...- Powiedział i wyciągnął w stronę dziewczyny swoją rękę. Mimo wszystko nie chciał, aby wpadła w ręce policji, która będzie przesłuchiwać ją jak kogoś podejrzanego. Z doświadczenia wiedział, że przedstawicieli władzy nie łatwo było przekonać do swojej niewinności, o ile w ogóle było to możliwe.

Kana Nakamura - 2020-12-07 21:37:40

Lace widział, że dziewczyna się boi nawet przez chwilę zrobiło mu się głupio, że wciągnął ją w to wszystko. Nie mniej nie mógł doszukiwać się tutaj tylko swojej winy. To ona uparła się przy swoim, chociaż nie trudno było się domyśleć, że człowiek który robi taką rozróbę w mieście nie należy do tych prawych, którym co roku wręczają nagrodę obywatela roku. Teraz, jednak nie był to czas na analizowanie tego kto i gdzie popełnił błąd. Lace musiał znikać, a dziewczyna nie mogła zostać podejrzaną. W głowie bruneta już od jakiegoś czasu tworzył się plan dalszego działania. Musiał, jednak czekać aż jego towarzyszka się spakuje. On w tym czasie szybkim ruchem ręki wyrwał z okna żaluzje oraz podniósł je do góry otwierając. Lekki i ciepły wiatr poruszył jego włosami a on już jedną nogę miał za oknem.
-Byłaś kiedyś na ścianie wspinaczkowej?- Zapytał się, kiedy dziewczyna podeszła do niego gotowa do szybkiej ucieczki.
-Zasady te same. Z tą różnią, że tu nie ma zabezpieczenia, idziemy po gzymsie i musimy to zrobić najszybciej jak się da. Z boku budynku są schody przeciwpożarowe i nimi dostaniemy się na dół- Wyjaśnił szybko swój plan po czym wylazł cały przez okno opierając swoje stopy na dość wąskim gzymsie. Przylgnął całym swoim ciałem do ściany próbując zachować równowagę przy pomocy rozłożenia swojego ciężaru ciała. Faktem było, że to co aktualnie robili niczym nie przypominało ściany wspinaczkowej, ale Lace chyba wolał wytworzyć w głowie dziewczyny obraz czegoś w miarę znanego niżby miał jej oznajmić, że po prostu będą balansować nad przepaścią i to niemal dosłownie.
-Spokojnie...przyklej się do ściany całym ciałem. Stawiaj drobne kroczki, ale w miarę często i nie patrz w dół- Gdyby ona się tylko zachwiała Lace odruchowo by ją złapał, a co za tym idzie obydwoje by zlecieli. Z pokoju można było usłyszeć dźwięk wywarzanych drzwi oraz głosy policjantów, którzy zaczęli przeszukiwać pokój. Na ich szczęście nim któryś zdążył wyjrzeć przez okno Lace dochodził już do końca swojego celu i zniknął za rogiem przechodząc przez metalowe barierki schodów. Teraz czekał za Matsuri, a kiedy ta również powoli doszła do końca chwycił ją z całej siły i przyciągnął do siebie wciągając tym samym na schody.
-Świetnie...- Powiedział i poklepał ją po ramieniu po czym nagle wyciągnął z kieszeni spodni bandanę z której zrobił knebel na usta dziewczyny.
-Czas na drugą część- Broń, którą trzymał w dłoni została przystawiona ponownie do jej skroni. Lace trzymał ją mocno po czym zaczął schodzić powoli po schodach, aby ostatecznie stanąć przed budynkiem z którego wybiegli policjanci. Zatrzymali się, jednak widząc, że Matsuri obecnie robiła za zakładnika.
-Jeden ruch a ona zginie- Była to podobna zagrywka jaką zastosował w barze, jednak wówczas to nie policja go ścigała tylko jacyś inni gangsterzy. Może uznał, że niewinna dziewczyna będzie jego przepustką do ucieczki. Chłopak cofnął się odrobinę bliżej drzwi wozu, ale jeden z policjantów postanowił być na tyle głupi, że zrobił krok w jego stronę. Brunet nie zawahał się więc ani chwili tylko nacisnął na spust, a kula pomknęła prosto w głowę mężczyzny przelatując przez jego czaszkę na wylot. Korzystają z chwili dezorientacji otworzył drzwi auta i wepchnął tam Matsuri po czym sam zajął fotel kierowcy. Podobnie jak wcześniej w wypadku motoru tak i tutaj pogrzebał coś w kabelkach, kilka iskier spadło na wycieraczkę, a silnik auta zawarczał złowrogo. Chłopak wrzucił bieg po czym nacisnął całą siłą na gaz ruszając spod hotelu z piskiem opon.
-Wybacz, ale nic innego mi do głowy nie przyszło- Powiedział do dziewczyny spoglądając na nią w lusterku.
-A teraz połóż się i nie wychylaj głowy- Polecił jej po czym szybko skręcił kierownicą kierując auto w jedną z alejek. Odgłosy syren zaczęły rozbrzmiewać niemal na całe miasto a kilka radiowozów ich dogoniło.
-Psia krew...- Przeklną po czym uchylił szybę wyciągając przez nią dłoń z pistoletem i oddał kilka strzałów w stronę wozów. Chciał się tylko napić w spokoju, nie sądził, że to wszystko przerodzi się w ucieczkę przed policją.
-Do wszystkich jednostek...poszukiwany kieruje się na północ- Usłyszeli nagle w policyjnym radiu, a chłopak chwycił za nadajnik i nacisnął przycisk nadawania.
-Dziewczyna ma na sobie ładunki wybuchowe, jeżeli ktoś nas zatrzyma wysadzę ją i siebie, jeżeli ktoś nas dogoni również dziewczynę spotka ten los a jeżeli będziecie strzelać możecie niechcący w bomby trafić- Powiedział po czym zakończył nadawanie i strzelił prosto w radio przerywając tym samym łączność. Wyraźna groźba eksplozji, która mogłaby pochłonąć jeszcze trochę istnień wyraźnie podziałała, gdyż niektóre radiowozy trzymały się na dość bezpiecznej odległości co chłopakowi dało sporo możliwość wymanewrowania ich, aż w końcu po zjechaniu w kolejną uliczkę i kolejną, i kolejną udało się im zgubić pościg. Lace od razu skierował się na drogę wyjazdową miasta i mknęli już pustą droga oddalając się od tego przeklętego miejsca.

Kana Nakamura - 2020-12-07 22:51:23

Ich ucieczka chociaż dość spontaniczna zakończyła się sporym sukcesem z czego sam Lace wydawał  się być zadowolony. Jego mina nie była już tak poważna. Można by powiedzieć, że przez chwilę zabłądził na jego usta lekki uśmiech, który jednak zniknął tak szybko jak się pojawił. Przez chwilę panowała taka cisza, że chłopak zapomniał o tym, że wiezie ze sobą jeszcze jednego pasażera. Matsuri postanowiła mu o tym przypomnieć wtykają głowę pomiędzy przerwę w siedzeniach i zapytać się go o imię.
-Emmm...Lace- Powiedział i zerknął przez chwilę na lusterko, aby przyjrzeć się dziewczynie na tylnym siedzeniu. Tak naprawdę dopiero teraz miał okazję, aby przyjrzeć się jej odrobinie bliżej, co skutkowało tym, że znowu się uśmiechnął pod nosem. Cały czas zachodził w głowę czy dziewczyna była na tyle głupia, czy podchodziła po prostu do świata zbyt lekko. Nie domyśliła się, że wchodząc do dość obskurnego baru raczej nie znajdzie tam niczego więcej oprócz problemów. Mimo to Lace wiedział, że musi ją jakoś z tego bagna wyciągnąć. Poczynił już ku temu kroki wmawiając władzom, że ona jest jego zakładnikiem. Zadziałała tutaj korzyść obopólna. Lace mógł uciec, a Matsuri nie została jego prawą ręką w zbrodni. Na wzmiankę o restauracji, która najpewniej będzie podrzędnym barem chłopak skręcił gwałtownie kierownicą zjeżdżając z szosy. Jechał teraz przez step wzbijając w powietrze tumany  kurzu. Dopiero w chwili, kiedy upewnił się, że znalazł się dostatecznie daleko od szosy zatrzymał auto i zgasił silnik. Nim, jednak zrobił coś więcej pochylił się w stronę siedzenie pasażera i otworzył jedną ze skrytek w której zaczął przerzucać rzeczy. Udało mu się wyciągnąć jeden policyjny pistolet, który rzucił niedbale na kolana dziewczyny.
-Umiesz się tym posługiwać? z resztą nie ważne...miej to po prostu przy sobie- Odparł i wyszedł z pojazdu dając tym samym znać Matsuri, aby zrobiła to samo. Okoliczności końca ich wycieczki były dość interesujące, ale chłopak wydawał się nie być chętny do zdradzenia swojego  planu. Ruszył tylko ponownie w stronę szosy.
-Do knajpy dojdziemy na piechotę, przy odrobinie szczęścia znajdziemy tam inny wóz i zgubimy ślad ewentualnego pościgu- Najwyraźniej chłopak siedział w tym nie od dzisiaj. Musiał mieć na swoim karku wiele tego typu wyskoków skoro w tak stresującej sytuacji był w stanie myśleć w miarę logicznie.
Powrót na szosę, oraz dojście do baru zajęło im trochę czasu, ale ostatecznie weszli do środka. Tak jak Lace przypuszczał nie była to pięciogwiazdkowa restauracja, a  o zatrucie pokarmowe najpewniej nie trudno. Matsuri najpewniej by mu nie odpuściła, gdyby nie zabrał jej na coś do jedzenia. Kobiety, kiedy były głodny jak nikt umiały wiercić dziurę w brzuchu. Para zasiadła przy jednym ze stolików, który kleił się od rozlanych wcześniej na nim napoi oraz Bóg raczy wiedzieć od czego jeszcze. Lace zamówił sobie kawę licząc, że go to rozbudzi oraz hamburgera, który w chwili kiedy wylądował przed  nim nie stwarzał wrażenia jadalnego.
-Dobra...to gdzie jedziemy teraz?- Zapytał się ściszając głos oraz nachylając się w stronę dziewczyny.

Kana Nakamura - 2020-12-07 23:58:19

Chociaż ich sytuacja nadal nie wyglądała najlepiej, a nagły nalot policji był możliwy to dziewczyna wydawało się, że uznała akurat ten moment za dostatecznie odpowiedni, aby opowiedzieć mu fragment ze swojego życia. Lace przewrócił jedynie oczami po czym wrócił do pochłaniania swojego zamówienia.
-Mamusia na pewno będzie dumna jak jej opowiesz o swoich przygodach.- Cała ta sytuacja wydawała się być mu niezwykle komiczna. Studentka medycyny, która napotkała na swojej drodze tego złego gościa. Tak często zaczynało się wiele kryminałów, które raczej były średniej klasy. On, jednak nie wydawał się być jakoś mocno zainteresowany nawiązaniem z nią jakiejś głębszej znajomości. Cel był dość prosty. Odwieść wrzoda tam gdzie chciał, dać jej dokończyć rysunek i wrócić do swojego życia.
-Roserwood znajduje się spory kawałek drogi stąd. Nad ranem pewnie dojedziemy- Oznajmił spoglądając kątem oka na stary i brzydki zegarek wiszący na ścianie.  Sam wolałby leżeć teraz w łóżku i wpatrywać się w sufit niż wlec się po nocy, ale wyboru nie miał już żadnego. Do San Luis nie wróci Uvirith również znajdowało się po za jego zasięgiem, a przynajmniej tak długo jak światówka tam przesiadywała.
-Przy odrobinie szczęścia uda się wjechać do miasta bez zwracania na siebie zbędnej uwagi- Mruknął w końcu wzdychając ciężko. Jemu ostatnio nie udawało się utrzymywać w jednym miejscu zbyt długo. Nic dziwnego po ostatnich akcjach w Uvirith był przestępcą, którego niemal każdy chciał złapać. Dlatego też raczej nigdy nie zostawał na dłużej niż kilka tygodni.
-Ostatnie czym bym się przejmował teraz to tym, że nie znajdziesz miejsca do dokończenia rysunku...właściwie coś u licha robiła w tamtym mieście i co ty masz z tymi rysunkami?- Zadał w końcu te pytania nad którymi zastanawiał się od jakiegoś czasu. Matsuri nie pasowała do tamtego miejsca a mimo to postanowiła je "zwiedzić" no i jeszcze ta jej fascynacja...wręcz obsesyjna rysunkami.

Kana Nakamura - 2020-12-08 00:53:56

Lace nie spodziewał się, że ta dziewczyna może mieć taką historię co więcej, że mówiła o niej dość swobodnie. Sam nie bardzo wiedział co powiedzieć. Nie był dobry w pocieszaniu drugiej osoby, czy w wyrażaniu w jaki kolwiek inny sposób swoich uczuć.
-Koniec, końców jakoś sobie radzisz- Historia dziewczyny nie należała do najszczęśliwszych, ale mimo to szła przed siebie próbując jakoś zawalczyć o lepsze życie. To się na swój sposób ceniło. Nie chciał się za bardzo zagłębiać w ten temat, dlatego też po prostu go urwał dopijając resztę swojej kawy, który wykręciła mu jelita na lewą stronę. Nie wiedział na czym ten ściek, który  nazwali kawą był parzony, ale jeżeli go to nie zabije po drodze to na pewno sprawi, że nie zaśnie przez całą trasę.
-Media pewnie zaraz rozdmuchają tę sprawę o ile już tego nie zrobiły- On tak jak obiecał zawiezie ją prosto do ustalonego miasta, a potem ich drogi się rozejdą, jednak Lace nie mógł zaprzeczyć temu, że to wszystko co się wydarzyło do tego czasu było na swój sposób ciekawe, zabawne i pozwoliło mu rozgrzać kości, które zastały się od przesiadywania w barze.
-Nie traktuj tylko zbyt poważnie tej pracy, bo skończysz jak świrnięty naukowiec, który podpierdala ciała z kostnicy- Lace, chociaż wydawał się nie być przywiązany do swojej wcześniejszej grupy nie mógł sam sobie zaprzeczyć, że często zastanawiał się gdzie ich wszystkich wywiało. Ukrywali się dobrze? czy może ktoś już ich dopadł. Czekał na jeden mały sygnał od któregoś z nich, że żyją i mają się dobrze. Niestety nic takiego się nie wydarzyło.
-No dobra...kończ i zbieramy się- Powiedział i wstał ze swojego miejsca podchodząc do lady chcąc najpewniej zapłacić za zamówienie, a przynajmniej tak mogło się przez chwile wydawać. W pewnym momencie chłopak nagle wyciągnął broń i przystawił go do czoła przerażonej kobiety, która stała za kasą.
-Wyciągaj forsę- Polecił jej a ta drżącymi dłońmi zaczęła klikać coś na kasie, po czym w barze rozległ się dźwięk otwieranej szufladki. Plik pieniędzy został przekazany w dłonie chłopaka, który uśmiechnął się jedynie lekko chowając swój nowy majątek do kieszeni spodni.
-Dziękuję za współpracę...- Odparł po czym wskazał głową w stronę drzwi dając Matsuri tym samym jasno do  zrozumienie, że czas się zbierać. Szczęście ich nie opuszczało, gdyż na podjeździe stał dość ładny kabriolet z automatycznym dachem, który musiał należeć do właściciela. Dostanie się do środka oraz odpalenie go dla bruneta nie było absolutnie żadną przeszkodą, a kiedy silnik był w gotowości po prostu odjechali spod baru gnając ponownie szosą prosto w stronę wyznaczonego przez Matsuri miasta.
Tak jak Lace mówił  dotarcie na miejsce zajęło im całą noc. Zajechali wczesnym rankiem a Lace po przejechaniu tabliczki, która witała ich w Roserwood poczuł jak adrenalina zaczyna mu gwałtownie opadać, a co za tym idzie kofeina również.
-Pobudka księżniczko- Powiedział i szturchnął lekko dziewczynę, aby zakomunikować jej tym samym, że dojechali na miejsce.
-Gdzie teraz?- Nie znał tego miasta, więc potrzebował jasnych wskazówek od dziewczyny gdzie miał się konkretnie kierować.

Kana Nakamura - 2020-12-08 02:10:23

Gdyby jeszcze kilka dni temu, ktoś powiedział mu, że jednego dnia będzie wiódł swoje normalne życie, aby następnego wozić młodą dziewczynę po mieście najpewniej by nie uwierzył. Sądził, że jego życie jest na tyle ułożone...o ile w tym wypadku można mówić o jakimś ułożeniu - że nie wydarzy się nic z czym by sobie nie radził, lub czego by nie był w stanie przewidzieć.  No i się zdziwił. Teraz siedział w kradzionym aucie, z dziewczyną, która się go uczepiła i robił jej za szofera.
-Zabrzmiałaś jakbyś nie chciała się żegnać- Mruknął Lace zatrzymując się na chwilę na czerwonym. Spojrzał na chwilę kątem oka na swoją towarzyszkę podróży i sam przed sobą musiał przyznać, że nie była aż tak irytująca jak mu się wydawało na samym początku.
-Wrócisz do swojego spokojniejszego życia i tak być powinno. W końcu może stać ci się jakaś krzywda- Wiedział, że Matsuri nie była taka słaba jak mogłoby się wydawać, umiała sobie radzić w różnych sytuacjach co już mu udowodniła. Nie zmieniało to, jednak faktu, że na świecie nie było bezpiecznie i w końcu mogłaby trafić na takie zagrożenie, które by ją powaliło. Nie powiedziałby, że się o nią martwił...po prostu nie chciał mieć nikogo na sumieniu.
Ostatecznie po przedarciu się przez wzmożony ruch dojechali pod wieżowiec, który sprawił, że Lace wysiadł na chwilę z auta i spojrzał w górę.
-I ona jest zwykła studentką...- Na takie miejsca nawet on nie był w stanie sobie pozwolić, chociaż z kradzieży czy innych drobnych rozrób może wyżyć. Jego uwagę przykuło, jednak coś jeszcze. Krótka wymiana zdań z sąsiadką, która najwyraźniej sprawiła, że Matsuri się zawstydziła wsiadając szybko do auta i  dając mu mapę na której był zaznaczony ich punkt docelowy. Lace nie chciał się dopytywać o co chodzi. Uznał, że to nie jego sprawa a przynajmniej tak było do momentu, aż dziewczyna w drodze powrotnej z uczelni wracała z koleżankami, które nie mogły powstrzymać się od głośnego komentowania jego wyglądu, auta którym się woził a potem padły podejrzenia, że jest chłopakiem Matsuri, która z resztą nie dość, że nie zaprzeczyła to jeszcze czym prędzej wsiadła do auta, które wbrew temu co mówiły jej koleżanki nie było jego. Ruszył więc z piskiem opon jadąc przed siebie kierując się tym samym do centrum. Kątem oka spoglądał na dziewczynę, która najwyraźniej nadal nie mogła dojść do siebie po tym, że ktoś się nią zainteresował.
-Być w centrum uwagi od czasu do czasu to nic złego- Odezwał się w końcu po chwili milczenia i wyciągnął swoją rękę w jej stronę klepiąc lekko po głowie.
-A jeżeli ci to przeszkadza...to powiedz im o tym- Jemu łatwo przychodziło bycie na świeczniku. Sam często zwracał na siebie uwagę o czym Matsuri z resztą się nie raz i nie dwa przekonała.

Kana Nakamura - 2020-12-08 03:03:39

Lace wysłuchał w ciszy dziewczyny. Trzeba było przyznać, że bywały takie chwile, kiedy chłopak umiał pokazać swoją bardziej ludzką stronę. Chociaż sam próbował stworzyć obraz siebie jako przestępcy i bezwzględnego mordercy, to gdzieś tam tliło się w nim coś dobrego. Kiedy Matsuri nagle sama dotarła do tych wyjątkowych wniosków, które wskazały jej płeć bruneta on zrobił dość dziwną minę.
-Chłopakiem?...cholera tak...to dużo tłumaczy- Próbował  wydobyć z siebie jak najbardziej zdziwiony ton głosu, chociaż tak naprawdę na swój sposób go to rozbawiło. Spędziła z nim tyle czasu nie będąc w ogóle świadoma tego, że ma do czynienia z mężczyzną. Było w tym coś dziwnie niewinnego i uroczego. Zupełne przeciwieństwo jego samego.
-Jeżeli ciebie to pocieszy...to ja nie miałem dziewczyny- Odparł i rzucił szybkie spojrzenie w stronę dziewczyny.
-To znaczy...na stałe...a raczej na poważnie...wiesz o co mi chodzi- Lace był typem chłopaka, który dziewczyny miewał na jedną noc. Potem przeważnie nad ranem znikał wracając do swojego życia zapominając o wcześniejszej swojej wybrance. Tak było po prostu łatwiej. Nie musiał się o nikogo bać, czy ewentualnie ratować z opresji, a gdyby mu się nie udało najpewniej wyrzuty sumienia nie dałyby mu tak łatwo zapomnieć.
-Idę o zakład, że twój przyjaciel nie próbował inicjować twojego porwania. Gdyby tak zrobił też byś spędzała z nim więcej czasu- Zażartował i uśmiechnął się lekko. Jego sposób działania może i należał do  dość brutalnych, ale mimo to dbał o to, żeby Matsuri nie stała się krzywda, oraz aby nikt fałszywie nie osądził jej o  pomoc przestępcy.
Zatrzymali się przed jakimś barem, który mimo wszystko wyglądał znacznie lepiej niż ten w San Luis na co i sam Lace zareagował dość optymistycznie. Mogło to oznaczać, że nie wpadną w żadne większe kłopoty, a przynajmniej miał taką nadzieję chociaż z jego szczęściem oraz z Matsuri by boku to nigdy nic nie wiadomo. Zajęli miejsca przy samym barze zasiadając na wysokich stołkach, a chłopak przez wzgląd na to, że będzie jeszcze dzisiaj prowadzić wyjątkowo nie zamówił nic alkoholowego tylko po prosił o zwykły sok.
-No...więc rysuj- Mruknął, ale jedno pytanie cały czas krążyło mu po głowie...od samego początku.
-Tak z ciekawości...co we mnie zobaczyłaś, że uznałaś, że jestem wart narysowania?- Odważył się w końcu kierując swoje szare tęczówki na twarz dziewczyny.

Kana Nakamura - 2020-12-08 18:06:28

Kiedy Matsuri tak nagle zażądała oddania swojej broni chłopak odwrócił się do niej i spojrzał prosto w jej oczy
-No chyba sobie kurwa żartujesz...- Nigdy nie rozstawał się ze swoją bronią, która była dla niego często ostatnią deską ratunku. Dziewczyna wydawała się być, jednak na tyle zdeterminowana, że nie przyjmowała odmowy. A on ostatecznie posłusznie wyciągnął pistolet i położył na jej wyciągniętej dłoni. Jeżeli czegoś go ta krótka przygoda nauczyła to zdecydowanie tego, że Matusri nie należała do osób z którymi się dyskutowało. Ostatecznie i tak by postawiła na swoim.
Barman, który akurat nalewał zamówienie chłopaka popatrzył najpierw na Matsuri a potem na niego pytająco. Nie dało się ukryć, że tworzyli dość specyficzną parę. Lace już z daleko wydawał się gościem, który ściąga tylko problemy z czego w dużej mierze to on był głównym sprawcą tych problemów. Matsuri natomiast była kompletnym jego przeciwieństwem. Grzeczna, taktowna oraz cicha.
-Nie pytaj to długa historia- Wyjaśnił barmanowi, którego minę najwyraźniej odczytał bezbłędnie. On sam gdyby spotkał taką parę na swojej drodze zastanawiałby się nad tym jaka historia musiała się kryć za ich spotkaniem, oraz co po drodze się wydarzyło, że nie skoczyli sobie przy okazji do gardła. Na szczęście Lace nie  musiał się w tym wypadku zastanawiać. Po prostu miał ważniejsze rzeczy do roboty nie próba zabicia niewinnej dziewczyny. Z resztą chociaż może i pozory na to wskazywały to nie był zwolennikiem mordowania. Robił to tak naprawdę w chwili kiedy musiał. Gdyby jego przeciwnik nie otworzył w jego stronę ognia, lub by wykonał jego polecenia...nie zostawiłby za sobą tyle trupów. W końcu Matsuri po godzinie, chociaż chłopakowi się wydawało, że trwało to znacznie dłużej skończyła swoje dzieło. Odwróciła blok w jego stronę, aby mógł spojrzeć na rysunek, który stworzyła. Lace skierował w tamtą stronę wzrok i przez chwilę milczał. Musiał przyznać, że miała faktycznie talent i dość realistycznie oddała całą jego sylwetkę po czym odpowiedziała mu na pytanie, które zadał dużo wcześniej.
-Szczery...ze szczerością nie ma to nic wspólnego- Mruknął dopijając swój sok. Jego twarz przez chwilę spoważniała a on przez chwilę rozglądał się po barze szukając czegoś na czym mógłby skupić swój wzrok. Ostatecznie uderzył dwa razy dłonią o blat baru, a barman od razu sięgnął po butelkę wódki i wlał ją do kieliszka stawiając przed chłopakiem. Widocznie tyle było z jego trzeźwości. Lace chwycił kieliszek i przechylił go jednym ruchem wlewając do gardła alkohol, który spływając do jego gardła zaczął rozgrzewać ciało. Skrzywił się lekko i otarł dłonią usta.
-Ojciec odszedł nim się urodziłem. Był jedyną miłością życia matki. Załamała się po tym poszła w dragi wyżywając się na wszystkich dookoła, winiąc cały świat za porażkę. A dziwne...przecież miała ułożone życie. Była prawniczką, zarabiała dużo, ale wszystko  zjebała przez swoją słabość- Nie opowiadał o swoim życiu zbyt często. Nie cofał się do przeszłości uważając, że nic ciekawego w niej już nie znajdzie.
-Ostatecznie straciła robotę, stoczyła się na dno ciągnąc mnie za sobą. Kiedy skończyłem siedemnaście lat uciekłem z domu. Obiecałem sobie, że co kolwiek by się nie działo nie będę taki jak ona. Nie odpuszczę nigdy- I nie odpuścił. Nadal tutaj był, chociaż pewnie miał mnóstwo powodów dla których mógłby się poddać to chciał żyć
-Dlatego zawsze wkurwiały mnie wykształcone osoby. Myślą, że zjadły wszystkie rozumy bo przeczytały kilka książek. Ona była taka sama...z banknotem w nosie mnie nie raz i nie dwa pouczała. Nigdy nie wiedziała jakie jest życie, bo znała je tylko z książek. A kiedy wylądowała w tym życiu...nie umiała sobie z tym poradzić- Powiedział i stuknął jeszcze raz w stół baru otrzymując dolewkę alkoholu, który również zniknął w jego gardle.

Kana Nakamura - 2020-12-08 19:36:23

Lace już od jakiegoś czasu liczył się z tym, że cała ich przygoda prowadzi ich do tego jednego konkretnego miejsca. Nie wiedzieć tylko dlaczego miał nadzieję na to, że po drodze wydarzy się coś co nagle pokrzyżuje im plany. Z drugiej, jednak strony nie chciał w żaden sposób narażać na dziewczyny na niebezpieczeństwo. Czy gdyby się dowiedziała, że Armia Światowa bez mrugnięcia okiem by do zaatakowała w chwili, kiedy tylko przeciąłby ich drogę to nadal chciałby z nim spędzać czas w ten dość zwariowany sposób. Lace spojrzał na broń, a zaraz potem na zdjęcie, które spoczęło przed nim, a potem zaczął odprowadzać spojrzeniem Matsuri w stronę do wyjścia. Obecnie bił się z myślami. Nie wiedział co przyniesie jutro, czy będzie w stanie zapewnić jej bezpieczeństwo, ale też nie chciał aby było to ostatnie spotkanie. Przywykł do jej towarzystwa, do ględzenia o głodzie w najmniej odpowiednim do tego momencie.
-Takiej dziewczyny nie spotyka się codziennie- Odezwał się w końcu barman wskazując na odchodzącą Matsuri. Czy on miał coś wspólnego z przestępczością, czy po prostu w pewien sposób urzekła go ta scena trudno powiedzieć. Lace, jednak chwycił w dłoń oraz swoje zdjęcie i wybiegł z za dziewczyną za baru.
-CZEKAJ!- Krzyknął w jej stronę i podbiegł do niej chwytając za ramię i odwracając w swoją stronę.
-Nie znam tego miasta, i nie mam za bardzo gdzie się zatrzymać. Tak pomyślałem, że może przenocuję u ciebie- Wypalił nagle prosto z mostu po czym dłonią wskazał na auto.
-Umiesz prowadzić? jak nie to najwyższy czas się nauczyć- Lace już wypił więc raczej słabo by było gdyby policja ich nagle zatrzymała, a to wbrew pozorom nie było wcale tak niemożliwe jak mogło się wydawać. Brunet uśmiechał się lekko w stronę dziewczyny i czekał na jej reakcję. Czy naprawdę nie chciał się z nią rozstawać, czy może nieznajomość nowego miejsca odrobinę niszczył mu plan działania...trudno powiedzieć.

Kana Nakamura - 2020-12-08 20:55:33

Lace chociaż spodziewał się tego, że Matsuri będzie stawiała znacznie większy opór to ku jego uciesze argument o spożyciu alkoholu przekonała ją na tyle, aby odważyła się wsiąść za kierownicę auta. Brunet trochę pogrzebał jak zwykle w kablach odpalając wóz a sam zajął miejsce pasażera.
-To trochę jak w wesołym miasteczku na autkach. Z tą różnicą, że nie możesz wpierdalać się w inne pojazdy- Wyjaśnił spokojnie po czym pokazał dziewczynie jak obsługuję się skrzynię biegów, oraz pokazał, który pedał do czego służy. Ruszyli w końcu przed siebie, a Lace mimo wszystko zacisnął lekko dłoń na swoim siedzeniu. Matsuri faktycznie nie czuła się najlepiej za kierownicą, i kilka razy prawie udało się jej doprowadzić do wypadku, ale na szczęście jej szybkie reakcje uratowały ich od nieszczęścia.
-Dobrze...a teraz daj mu trochę gazu- Powiedział i uśmiechnął się lekko. Wiedział, że dziewczyna ostatecznie wykona jego polecenie na co nie musiał czekać wcale długo. Auto nagle przyspieszyło, a on czekał tylko na odpowiedni moment.
-No...a teraz hamulec i skręć mocno kierownicę- Polecił jej a kiedy to zrobiła okazało się, że auto nie tylko nie wypadło z trasy to jeszcze idealnie skręciło w tę uliczkę w którą chciała.
-Brawo...pierwszy drift w twoim życiu- Odparł wyraźnie zadowolony i poklepał ją lekko po głowie w ramach aprobaty. Może z dziewczyny jeszcze w przyszłości będą ludzie. Nie dane, jednak było mu się nad tym dłużej zastanawiać, gdyż koguty policyjne dały o sobie znać.
-Dawaj gaz do dechu i spierdalamy- Instynk chłopaka już tak po prostu działał. W chwili, kiedy słyszał syreny uciekał najszybciej jak się tylko da. Matsuri, jednak postanowiła zrobić zupełnie coś innego. Zwolniła a zaraz potem zatrzymała się, aby odbyć dość przyjemną pogawędkę z policjantem. Plecy chłopaka na chwilę oblały się zimnym potem. Bał się, że zaraz stróż prawa rozpozna go i wsadzi do więzienia, ale ku jego uldze uznał, że jeżeli zadaję się z Matsuri to musi być w porządku i puścił ich jedynie z ostrzeżeniem.
-Jak to znowu porachunki gangów?- Odezwał się w końcu Lace, kiedy Matsuri oprowadziła go po całym mieszkaniu. Wiedział, że dziewczyna ma talent do pakowania się w kłopoty, ale nie sądził, żę może mieć jakieś zatargi z innymi gangami.
-Jak wielki jest twój pech?- Zadał kolejne pytanie, które wbrew pozorom dla niego było dość istotne.

Kana Nakamura - 2020-12-09 20:50:04

-Jej...- Mruknął Lace, kiedy Matsuri postanowiła zdradzić mu kilka przypadkowych wydarzeń w jej życiu.
-Po pierwsze. Z takimi doświadczeniami spokojnie mogłabyś zacząć robić w nielegalnych interesach- Ta dziewczyna jako głowa jakiejś grupy przestępców wydawała mu się być na swój sposób zabawna. Pewnie zadawałaby masę głupich pytań, a gdyby przyszło im do handlu narkotykami, albo innymi ciężkimi substancjami uznałaby, że to złe bo szkodzi zdrowiu. Z drugiej, jednak strony cicha woda brzegi rwie. Może gdyby się w to wkręciła okazałoby się, że dziewczyna ma łeb na karku i rozkręciłaby swoją podziemną organizację.
-Po drugie może bezpieczniej by było gdybyś siedziała cały czas w domu i nie wychodziła nigdzie- Chociaż i to mogłoby nie wyjść. Przy jej szczęściu do domu wszedł by zamachowiec, który uznał, że akurat to miejsce jest odpowiednie dla niego na kryjówkę. Lace by się chyba nie zdziwił gdyby taki scenariusz się zrealizował.
-Tak czy inaczej zastanów się nad tym. Życie przestępcy nie jest  wcale takie złe jak się wydaje. Może i fortuna nie zawsze się ciebie trzyma, ale jest ciekawie- Nie było czasu na nudę, a nawet jeżeli to korzystało się z tej chwili najdłużej jak było to tylko możliwe. Chociaż Lace raczej nie był zwolennikiem spokoju. Dość szybko odnajdował sposób na urozmaicenie sobie czasu.
Kiedy Matsuri oznajmiła, że chce się wybrać na zakupy, aby przygotować coś do jedzenia Lace podrapał się zakłopotany w tył głowy. W zasadzie od dawna nie jadał tak wykwintnych dań o jakich ona wspomniała.
-Właściwie to wystarcza mi pizza...ale czemu nie- Z ostatnią swoja grupą jadł dość nieregularnie, a jak się już udało to przeważnie było to niezdrowe żarcie. Dopiero, kiedy napadli na ten bank ich menu odrobinę się odmieniło.
-Pójdę z tobą, jeżeli faktycznie masz takie szczęście o jakim mówisz to przyda ci się ktoś do obrony- Mimo wszystko wolał mieć ja na oku na wypadek, gdyby faktycznie znowu wpakowała się w jakieś konflikty gangów.

Kana Nakamura - 2020-12-09 23:36:15

Lace spojrzał na Matsuri zastanawiając się nad tym czym nadawałaby się do tej roboty. Wizualnie w ogóle nie pasowała na przestępcę, ale z doświadczenia wiedział, że nie warto oceniać książki po okładce.
-Znam dziewczynę, która również nie siedziała w przestępstwach, a jak się wkręciła to wysadziła kilka kasyn w tym samym czasie. Także jak widać jest to coś czego można się nauczyć- Gdyby tak trochę popracować nad nią, nauczyć pewnych rzeczy to kto wie. W przyszłości mogłaby trząść półświatkiem, ale to był temat na inną dyskusję. Teraz ich cel był dość prosty udać się do sklepu, aby  zrobić zakupy. Właściwie dla bruneta było to czymś poniekąd nowym. Nie odwiedzał często sklepów, a jak już to robił to musiał uciekać przed przynajmniej kilkoma radiowozami. Najwyraźniej nie tylko Matsuri dzięki ich znajomości przez chwilę mogła poczuć się częścią innego świata.
Wyszli w końcu na miasto idąc tak przez chwilę w milczeniu. Lace rozglądał się uważnie dookoła trzymając ręce w kieszeniach spodni. Lubił oglądać nowe miejsca, aby móc wiedzieć co gdzie się znajduję. Teraz, musiał znaleźć sobie, jednak jakieś inne lokum. Nie mógł wykorzystywać Matsuri w nieskończoność, chociaż i tak wbił się do niej na krzywy ryj. Nie mniej wizja mieszkania u niej za darmo była dość kusząca.
-Kim jest Yuu?[- Zapytał się Lace, kiedy dziewczyna zrezygnowana chowała telefon. Biorąc pod uwagę, że jej znajomi pewnie byli dość nudni nie przypuszczał, że wydarzyło się coś nadzwyczajnego. Prawdą, jednak był fakt, że brak kontaktu przez kilka dni mógł być niepokojący.
-Możemy do niego zajść jak chcesz. Chyba tak będzie prościej niż wyczekiwać, aż odbierze telefon albo oddzwoni- Brunet miał dość radykalne podejście. Nie marnował nigdy czasu na próby dodzwonienia się do kogoś. Często wolał składać osobiście wizytę bo uzyskiwał tym najbardziej optymalny skutek.
-A jutro...zabiorę ciebie trochę za miasto- Dodał po czym na jego ustach pojawił się przebiegły uśmiech. Miał już określony plan co do następnego dnia. Może i Matsuri nie stanie się od razu jego partnerką w zbrodni, nawet by tego nie chciał, ale chciał aby po ich znajomości dziewczynie zostało coś więcej niż kilka ciekawych wspomnień.

Kana Nakamura - 2020-12-10 00:08:50

Lace wydawał się być gotowy usłyszeć niemal wszystko, jednak w momencie, kiedy padło tak dobrze znane mu imię mężczyzny z którym on jak i reszta jego grupy chciał nie chciał musiała spędzić trochę czasu zatrzymał się w miejscu.
-Z tego co mi wiadomo...to już nie dowodzi...wybrał raczej ciemną stronę mocy- Mruknął a na jego ustach mimo wszystko przez chwilę pojawił się lekki, ale również odrobinę kpiący uśmiech. Jego relacje z Yusaku czy z Dio trudno było zaliczyć do tych chociażby poprawnych. Ani jednego ani drugiego nie akceptował i nie przepadał za nimi.
-Przez jakiś czas nasze drogi się przecięły to było jeszcze w Uvirith- Ruszył dalej przed siebie zaczynając historię tego jak poznał Yusaku
-Ja i jeszcze jedna dziewczyna mieliśmy zrobić skok na jeden bar ze striptizem...chcieliśmy wykurzyć z nory jednego chuja. Tam ich spotkaliśmy a oni przeszkodzili nam w tym napadzie zabierając ze sobą Blondi. Potem trochę głupio  im się zrobiło, że zepsuli nam plany, więc napadliśmy na bank...a potem...potem to już w ogóle wszystko spierdoliło  się koncertowo. Tak czy inaczej do Uvirith wkroczyła Armia Światowa, więc musieliśmy spierdalać. Yusaku raz ze swoim towarzyszem zniknęli  dużo wcześniej i od tamtego czasu nie mam ani z nimi, ani z nikim z grupy kontaktu- On tak samo jak Kana, Doktorek czy Cleo byli tak naprawdę na wygnaniu. Każde z nich najpewniej w jakiś sposób tułało się po świecie próbując unikać nadgorliwej władzy, która chętnie by ich złapała.
-W Uvirith światówka dość mocno przejęła się wysadzeniem w powietrze kilku kasyn i śmiercią tylu osób więc jedyna opcja na przeżycie jaka była to rozdzielenie się. Ciekawe czy  jakoś im się udało, czy może raczej już gryzą ziemię- Zaczął zastanawiać się na głos. Wiedział, że w tym fachu śmierć była nieodłącznym elementem. Nie mniej każdy chciał jej unikać tak długo jak tylko się dało. Niestety ostatecznie i tak ktoś by padł. Nie da się przecież uciekać w nieskończoność i umrzeć ze starości. Ostatecznie zakończył swoją historię zatrzymując się również pod sklepem.
-Ty i te twoje egzaminy...ale niech ci będzie- Zgodził się na jej warunki, bo i tak jak na razie nie mieli  nic ciekawszego do roboty, a przynajmniej on nie miał. Ciekawiło go, jednak to czy Matsuri znowu się nie zawstydzi jak podjadą razem na uczelnię, a jej koleżanki zaczną wychwalać jej gust w doborze chłopaka.

Kana Nakamura - 2020-12-10 01:04:47

-Przestępcą...i to jeszcze jakim. Ten napad na bank to było arcykurwamiastrzostwo. Dopracowany do granic możliwości. Nie pominął niczego, nawet broni których możemy potrzebować. Jedna osoba straciła życie...nie sądziłem, że łopata może być tak potężna bronią- Sam opowiadał o tym jako o czymś niesamowitym, czymś co warto było zapamiętać. To wspomnienie w pewien sposób go nakręcało, Matsuri jednak wydawała się nie podzielać jego optymizmu blednąc z każdym kolejnym jego słowem co  dało mu jasno do zrozumienia, że chyba nie ma sensu opowiadać o reszcie ich przygód, bo tego mogłaby nie wytrzymać. Matsuri, jednak wydawała się mieć już pewien plan, a kiedy oznajmiła brunetowi, że MUSZĄ odszukać Yusaku ten otworzył szerzej oczy.
-Ty słyszałaś co ci powiedziałem czy nie słyszałaś co ci powiedziałem?- Poszukiwanie siebie wzajemnie biorąc pod uwagę jak ich życie się ułożyło dla chłopaka było misją samobójczą na którą nikt normalny by się nie zgodził.
-Policja oraz światówka siedzą mi na ogonie. Jeżeli Armia złapie mnie oraz ciebie to nie będą zadawać pytań jak się spotkaliśmy. Powiem ci więcej...Yusaku pomógł uciec jednemu przestępcy, którego ścigał korpus, a teraz pewnie też Armia Światowa- Chciał jej rozrysować to jak beznadziejna była sytuacja. On sam nie stawi czoła całej armii a ona...cóż nie pomoże mu tylko będzie głównie przeszkadzać. Brunet zaczął kręcić się w miejscu zastanawiając się nad tym jak rozwiązać obecnie ten cały ich problem. Widział, że Matsuri  najwyraźniej dość kiepsko przyjęła wiadomość, że jej przyjaciel przeszedł na drugą stronę barykady. Podszedł więc do niej  i przyciągnął lekko do siebie obejmując. Przypuszczał jak się czuła. Świadomość straty kogoś bliskiego zawsze była trudna, ale czy to był dostateczny argument, aby się narażać.
-Rozumiem cię...- Zaczął cicho i odsunął ją lekko od siebie unosząc jej głowę w górę, aby spojrzała na niego.
-Widmo utraty kogoś bliskiego nas może paraliżować, ale też nie pozwól, aby popychało ciebie do robienia czegoś głupiego. Matsuri nie obraź się, ale spójrz na siebie. Nie umiesz walczyć, strzelać z broni. Jeżeli pójdziesz za mną może dojść do takiej sytuacji, że ciebie nie uratuję. Nie chcę poświęcać niewinnych osób, kogoś kto ma całe życie przed sobą- Chłopak przystawił swoją dłoń do jej policzka i pogładził go opuszkiem kciuka.
-Po za tym...muszę wrócić do Uvirith i zamknąć pewną sprawę- Teoretycznie tam mógłby ruszyć kilka swoich znajomości, aby  dowiedzieć się jak wyglądał dalej los Yusaku i Dio, ale było to ryzykowne...nawet bardzo.

Kana Nakamura - 2020-12-10 21:00:32

-Wiesz...- Zaczął dość zakłopotany drapiąc się w tył głowy. Nie wiedział co miałby jej w tej chwili powiedzieć. Przyznać się do wszystkiego czego dokonał w życiu. Dla niego był to swoisty powód do dumy, ale dla niej...może uciekłaby z krzykiem i tak zakończyłaby się ich znajomość. W końcu Lace ostatecznie do tego dążył. Teraz, jednak jego podejście do Matsuri się zmieniło. Była irytująca, ale na swój sposób ją polubił. Może dlatego, że nie wydawała go, chociaż miała ku temu wiele okazji. A może po prostu w tej jej niewinności było coś czarującego, coś czego on nie znał już od dawna.
-To dość długa historia- Nie kłamał, ale nie widziało mu się opowiadać o napadach i zamachach będąc na środku ulicy czy potem sklepu. I tak do tego czasu powiedział znacznie więcej niż powinien. Nie chciał myśleć co by było gdyby ktoś niepożądany usłyszał o jego wyczynach.
-A to jaką sprawę muszę zamknąć to jest jeszcze dłuższa historia- Przez ten czas zebrało się tego w jego życiu. Na dobrą sprawę ludzi, którym powinien się w odpowiedni sposób "odwdzięczyć" było znacznie więcej niż jeden Reiji. On, jednak na chwilę obecną znajdował się najwyżej w hierarchii. Na szczęście Matsuri wydała się zrozumieć jego niechęć do opowiadania o swoich wyczynach w miejscu publicznym. Dała mu, jednak jasno do zrozumienia, że wrócą do tego tematu, kiedy będą w domu. A on nawet nie miał zamiaru zaprzeczać.
-Może to dobrze, że się dowie o wszystkim- Pomyślał sobie przechodząc z dziewczyną pomiędzy półkami na których znajdowały się różne produkty spożywcze. Zrozumie, że to nie zabawa i nie będzie chciała wyruszać z nim i odpuści sobie odszukanie Yusaku. Na pewno nie miała powodów, aby o niego się martwić. Lace wiedział, że ten facet umie sobie poradzić w terenie. Faktycznie nie był korpusowym pieskiem, który trzymał się zasad. Kiedy trzeba było umiał wyciągnąć z siebie tego złego gościa, który zabije bez mrugnięcia okiem. Ciekawym było również to jak szybko Matsuri odzyskała równowagę oraz spokój. Lace mógłby przysiąść, że jej uśmiech był tym samym niczym nie zmąconym uśmiechem jakim obdarowywała go przed usłyszeniem tych przykrych wieści.
Ostatecznie po zrobieniu wszystkich zakupów wyszli ze sklepu i zmierzali ponownie w stronę domu dziewczyny. Lace taszczył w dłoniach kilka siatek z zakupami. Starał się sobie w głowie ułożyć wersję wydarzeń jakie zechce jej opowiedzieć, ale bez względu na to jak próbował ugrzecznić tę historię i tak ostatecznie kończyło się na tym, że Światówka siedziała mu na ogonie. W końcu oni nie ścigali zwykłych kieszonkowców.

Kana Nakamura - 2020-12-10 23:32:40

Ich droga do domu mijała im raczej spokojnie i mogłoby się wydawać, że po drodze nie natrafią na żadne przeszkody. Lace, jednak był w błędzie. Sam gwałtownie stanął, kiedy przed nimi zatrzymało się auto, które sprawiło, że Matsuri padła na ziemię. Brunet obserwował to zajście, a zaraz potem skierował wzrok na kierowcę, który postanowił im się ukazać. Chłopak dość szybko zorientował się z kim ma do czynienia. Widywał takich bogatych dzieciaków w swoim życiu nie raz i nie dwa i każdy z nich był dokładnie taki sam, irytujący przekonany o własnej wielkości i wspaniałości. Uważał, że on jako ten zły często miał znacznie lepszy kręgosłup moralny niż te bachory, którym już od małego wmawiało się, że wszystko może być ich o ile zapłacą dostatecznie dużo. Chłopak najwyraźniej zapragnął tym razem posiąść Matsuri, która nie była taka chętna do tego i kilkukrotnie mu odmówiła próbując wyminąć nowe auto, którym próbował się popisać. Lace nie miał zamiaru z początku ingerować. Z resztą sądził, że dzieciak się obrazi, popłacze się i odejdzie. Ten, jednak nie miał najmniejszego zamiaru odpuścić tak łatwo. Lace drgnął lekko, kiedy zobaczył jak Matsuri została przez niego złapana. Ostatecznie postawił delikatnie zakupy na ziemi po czym sam podszedł do auta i oparł się o niego wodząc dłonią po świeżym błyszczącym lakierze.
-Ładne to auto...- Mruknął spokojnie a po chwili można było usłyszeć przenikliwy dźwięk zdzierania lakieru. Jak się później okazało to Lace swoim scyzorykiem postanowił na drzwiach zrobić sporej długości rysę.
-Szkoda by było, aby ktoś je zdewastował- Uśmiechnął się lekko w stronę chłopaka po czym ostatecznie podszedł do tej dwójki. Chwycił mocno z a jego dłoń, która trzymała Matsuri i uwolnił jej ramię z jego uścisku stając przed nią. Wpatrywał się teraz prosto w oczy chłopaka nadal trzymając mocno jego nadgarstek.
-Może jestem gangusem, ale przynajmniej nie sram w gacie, kiedy przelewik od ojca nie dochodzi...z resztą to chyba jedyne co przy tobie może dojść- Powiedział po czym bez najmniejszego ostrzeżenia uderzył chłopaka prosto w brzuch, a kiedy ten się schylił chwycił jego głowę i doprawił jeszcze solidnym uderzeniem z kolana prosto w jego nos. Pchnął go lekko rzucając tym samym na maskę jego zabaweczki.
-A teraz spierdalaj...- Ludzie, którzy mijali ich na ulicy co jakiś czas zatrzymywali się, obserwowali całe to zajście. Kilku z nich pokazywało palcami, a ktoś nawet już wyciągał telefon. Lace, jednak wydawał się tym nie przejmować. Dla niego tego typu rozróby były codziennością do których przywykł. Jeżeli policja przyjedzie...cóż będzie musiał znowu uciekać, co najpewniej zrobi.

Kana Nakamura - 2020-12-11 00:24:29

Lace, kiedy tylko  skończył rozmawiać z chłopakiem wrócił do zakupów podnosząc je z ziemi. Wydawał się kompletnie nie zwracać uwagi na to co ten mamrotał przez zalewającą jego twarz krew. Tylko raz się zatrzymał, kiedy w jego stronę poleciały dość konkretne groźby.
-Ona wyjedzie...a ja...cóż mam to po prostu w dupie więc idź już do ojca i popłacz się- Gorszej reputacji niż ma mieć już nie będzie. Niczym nowym dla niego jest uciekanie przed policją i pojawianie się w kolejnych kartotekach. Dlatego też groźby raczej na niego nie działały. Nie miał zbyt wiele do stracenia, bo to na czym mogło mu czy każdemu innemu człowiekowi zależeć stracił dawno temu.
-Bogate dzieciaki takie często są...myślą, że mają forsę to cały świat do nich należy- Lace cenił sobie zyski, lubił mieć pieniądze, ale mimo to wiedział, że szmal nie był zawsze idealną kartą przetargową. Nawet on miał w swoim życiu takie chwile których nie oddałby za żadne pieniądze świata, ale o tym lepiej aby nikt nie wiedział.
W końcu już bez kolejnych przygód udało się im dotrzeć do domu gdzie Matsuri od razu odebrała od niego zakupy odkładając je w kuchni, a potem obdarowała pościelą, którą miał rozłożyć na swoim łóżku. Tak z resztą uczynił idąc do jednego z pokojów, gdzie pościelił łóżko na tyle na ile umiał. Nim, jednak wrócił do dziewczyny odłożył jeszcze broń na jedną z szafek. Nie spodziewał się jakiegoś nagłego ataku, a i też pewnie Matsuri czułaby się lepiej, gdyby po prostu zjadła z chłopakiem, który nie miał pod ręką broni. Wrócił do kuchni i zasiadł przy stole obserwując jak dziewczyna krząta się po kuchni, aby po chwili postawić przed nim talerz z gorącą pizzą, za którą z resztą zabrał się od razu. Ostatni ciepły i wątpliwej jakości posiłek zjadł kilka godzin temu. Głód stawał się już coraz bardziej upierdliwy. Niestety Matsuri nie zapomniała o tym, że miał jej powiedzieć co się wydarzyło w jego życiu, że światówka skierowała na niego swój wzrok.
-Ehhh...- Mruknął cicho i odsunął na chwile talerz od siebie. Nie chciał jej w to wszystko mieszać. Nie chciał, aby się martwiła, ale jej spojrzenie wydawało się być na tyle uparte, że unikanie tematu na nic by się nie zdało.
-Współpracowałem kiedyś z jedną z grubszych ryb w Uvirith. Miał w kieszeni burmistrza, przekupił część policjantów był kryty i każdy kto z nim pracował również. Był to układ idealny. Ja mogłem prowadzić swoje interesy a on zapewnił mi plecy a ja w zamian za to sprowadziłem mu kilka zabawek w tym czołg oraz opracowałem pewną substancję, którą wprowadza się w postaci gazu do organizmu. Skóra wtedy staje się twardsza, adrenalina wydziela się w zwiększonej ilości przez co człowiek chętniej wywołuje rozróby, do tego staje się szybszy i silniejszy- Tak  samo jak Cleo oraz Doktorek tak i Lace dał się złapać na obietnicę dobrego zarobku, oraz swego rodzaju ochrony, która pomogłaby mu dorwać się do fortuny.
-Niestety wystawił mnie i gdybym nie dorwał się do pewnych plików nawet bym nie wiedział, że był gotowy oddać mnie w łapy policji. Zwiałem więc i wróciłem na ulicę, ale dzięki temu chujowi gliny miały dość sporo materiału na mnie. Nie tylko ja dałem się wrobić była jeszcze dwójka. Jedna dziewczyna, która nie włamie się chyba tylko do systemu samego korpusu konstruowała mu cyborgi, oraz szalony doktorek, który z trupów składał sobie nowe organizmy jak to on ja nazywał "ożywieńców"- Historia mogła wydawać się nieprawdopodobna, żywcem wyrwana z jakiejś książki kryminalnej. Tym razem, jednak była to prawda...prawda która mogła ich wszystkich kosztować życie. Chęć zemsty była, jednak zbyt wielka, aby odpuścić.
-Na naszej drodze stanęła jeszcze jedna dziewczyna, która ze światem przestępczym do tej pory miała tyle wspólnego co ja z baletem.  Mimo to  przekonała nas do tego, że musimy gnoja złapać i od tamtego czasu poświęcaliśmy się temu. Potem pojawił się Dio i Yusaku i mogłoby się wydawać, że przez chwilę wszystko miało się ułożyć...aż do napadu na szpital dziecięcy, gdzie Reiji miał się pojawić. Był tam, ale ilośc obstawy jaką miał sprawiła, że nie mieliśmy szans. Blondi oberwała, kiedy chciała pomóc Dio, więc ją zebraliśmy i uciekliśmy. Sądziliśmy, że Dio i Yusaku za nami pójdą, ale oni tam zostali- Urwał na chwilę po czym wziął kilka gryzów pizzy przeżuwając dokładnie. Mówił o tym wszystkim dość spokojnie zupełnie tak, jakby właśnie opisywał panującą za oknem pogodę.
-Sądziliśmy, że zginęli...blondi się wkurwiła jak nigdy. Nie odzywała się do nas przez kilka dni, a potem...wysadziła kilka kasyn w powietrze, oraz posłała do piachu od chuja ludzi, aby tylko zdobyć jeden pendrive, który potem odchodząc zabrał Dio i Yusaku. Ostatecznie do miasta weszła światówka, która pomagała policji na skutek czego szybko nas namierzyli. Zniszczyliśmy w pośpiechu cały sprzęt i wszystko co pomogłoby im do nas dotrzeć i się rozdzieliliśmy- Zakończył ostatecznie swoją historię opierając się o oparcie krzesła.
-Ot cała historia, teraz muszę tam wrócić i dokończyć to co zaczęliśmy- Lace wiedział, że to co chciał zrobić było równoznaczne z samobójstwem, ale miał tylko dwie opcje. Albo wróci do miasta i osiągnie swój cel, albo zginie. Ostatecznie z jego punktu widzenia to drugie zakończenie nie było wcale takie złe.

Kana Nakamura - 2020-12-11 01:00:17

Lace nie spodziewał się tego co zobaczy a już tym bardziej nie spodziewał się tego co przed chwilą usłyszał. Opowiedział dziewczynie swoją historię w nadziei, że ta po prostu ostatecznie odpuści uznając, że jest to zbyt skomplikowany temat, aby mogła w jakiś sposób pomóc. Zamiast tego sprzedała mu informacje, za którą pewnie wiele osób dałoby się pokroić.
-Dziwki to coś co lubi...sam prowadzi kilka burdeli dobrze prosperujących- To co powiedziała Matsuri miało sens...nawet spory, chociaż tylko jeden punkt w tej układance mu się nie zgadzał.
-On rzadko kiedy jest bez obstawy. Nie czuje się pewnie w mieście, które teoretycznie jest jego, a co dopiero mowa w obcym...chyba, że ich po prostu nie dostrzegłaś tak też może być- Ludzie, którzy obstawiali Reijiego byli naprawdę dobrze wyszkoleni. On sam nie raz i nie dwa miał okazję widzieć ich w akcji. Brunet w końcu skierował wzrok na dziewczynę, która wpatrywała się teraz w ziemię. Zacisnął usta w wąska linię i sam wstał z krzesła podchodząc do niej powoli i położył jej ręce na ramionach.
-Nim, jednak przejdziemy dalej teraz ja mam kilka pytań- To wszystko śmierdziało mu już od samego początku, a teraz po tym co zobaczył i usłyszał utwierdził się jedynie w tym, że pod tą niby zwykłą studentką medycyny kryje się coś jeszcze.
-Skąd to wiesz? raczej studentki medycyny nie szlają się po dziwkach, po drugie co to za pluszak...wszędzie z nim łazisz- Lace chciał uzyskać jakieś wyjaśnienia odnośnie tego czego właśnie był świadkiem.

Kana Nakamura - 2020-12-11 01:39:38

Chłopakowi nawet przez ułamek sekundy nie przyszło do głowy, aby jej zrobić krzywdę. Mimo wszystko sam nigdy nie zaliczał się do typu damskiego boksera. Tak naprawdę tylko raz uderzył kobietę w innym celu niż samoobrona. Tą kobietą była Kana, ale wówczas to była inna sytuacja. Lace odsunął się od dziewczyny i zaczął krążyć po mieszkaniu zastanawiając się nad czymś.
-Więc kolejna osoba z dziwnymi zdolnościami...czyli, jednak dałeś się w to znowu wciągnąć- Mruknął sam do siebie w myślach. Po ostatnich wydarzeniach był już zmęczony osobami, które potrafiły robić dziwne rzeczy. Nie chodziło o to, że ich nie akceptował po prostu miał wrażenie, że tego było za dużo. Ostatnio znacznie częściej trafiał na ludzi, którzy potrafili strzelać piorunami z dupy niż na tych, którzy jak każdy normalny człowiek posługiwali się pięściami i bronią.
-Przestań...przecież nic ci nie zrobię. Potrzebowałem tylko odpowiedzi na pytania- Mimo wszystko chłopak wiedział jak skutecznie niektórych można nakłonić do powiedzenia czegoś więcej. Matsuri była niezwykle prosta jeżeli chodziło o to. Naturalnie pewnie mógłby zrobić to w bardziej delikatny  sposób, ale wolał mieć pewność, że dziewczyna go nie okłamie, chociaż i tak historyjka którą opowiedziała wydawała się mu dość mocno naciągana.
-Czyli mam ci uwierzyć i stworzyć plan tylko na podstawie tego, że ty wiesz...to trochę mało- Niestety obecnie Lace nie miał żadnego innego pomysłu. Powrót do Uvirith było faktycznie samobójstwem w najlepszym wypadku, ale tutaj miał dziewczynę, która okazywała się jakąś pieprzoną wyrocznią i miał tylko na podstawie jej słów wykonać swój krok. Brunet ostatecznie poszedł do pokoju, który miał służyć mu dzisiaj do spania, ale jak widać sprawy się trochę skomplikowały. Wrócił  z niego z bronią w dłoni po czym sprawdził ile ma naboi w magazynku.
-To powiedz mi jeszcze tylko jakiej dziwki mam szukać i gdzie ją znajdę?- Lace był gotowy rzucić się w samo serce huraganu, aby tylko osiągnąć swój cel, który wcześniej sobie założył. Nie dbał o to, że może coś mu się stać. W końcu znajdował się już często w gorszych sytuacjach, a jak to on sam mawiał. Kiedyś umrzeć i tak trzeba.

Kana Nakamura - 2020-12-11 11:21:08

Lace był już w połowie drogi do drzwi, kiedy do niego dotarł głos Matsuri. Lace był człowiekiem czynu i prawdą było, że aby dopaść jedną osobę byłby w stanie podpalić całe miasto, aby tylko wywabić szczura z ukrycia. Problem, był jednak taki, że do tej pory to działanie nie sprawdzało się tak jakby tego chciał. Owszem zdarzało się, że udawało się im spotkać, ale ostatecznie Reiji i tak był nadal nieuchwytny. Chłopak wysłuchał w ciszy planu dziewczyny i westchnął cicho.
-Plany mają to do siebie, że lubią się pieprzyć- Ile to już udanych lub mniej udanych planów miał za sobą. Ostatecznie w każdym z nich i tak pojawiał się jakiś element zaskoczenia. Nawet kiedy napadali na bank, a przecież Yusaku pracował dla korpusu i powinien był  przewidzieć niemal wszystko.
-Fakt...pomysł niezły- Dodał po chwili milczenia. Trudno powiedzieć czy Matsuri zatrzymała go teraz bo faktycznie jej pomysł był lepszy, czy może szukała wymówki dla której miałby nadal z nią zostać. W końcu kiedy rzuci się prosto w paszczę lwa to trudno powiedzieć czy wróci. Może się okazać, że będzie to droga tylko w jedną stronę.
-Ale ty nigdzie nie idziesz- Mruknął i wyminął dziewczynę wracając do stołu na którym położył swoją broń. Zasiadł ponownie na krześle i skończył jeść swoją pizzę, która zdążyła już wystygnąć.
-Jak mówiłem nie umiesz walczyć, ani strzelać z broni to nie jest miejsce dla ciebie. Skup się lepiej na egzaminach- Nie chciał podczas zadania martwić się jeszcze o nią i zastanawiać nad tym czy da sobie radę. Wiedział, że to go będzie rozpraszać a co za tym idzie może rzutować na efekt jego działania.
-Będziesz mi tylko ciążyć- Może i były to mocne słowa, ale nie umiał wyjaśnić tego w inny sposób. Matsuri nie była częścią przestępczego świata, ona znajdowała się w zupełnie innej sytuacji niż Kana. Blondynka faktycznie w pewnym momencie nie miała już absolutnie nic do stracenia i było wszystko jedno czy skoczy w przepaść, czy będzie dalej balansować na jej krawędzi. Matsuri miała szansę na to, aby wieść normalne i godne życie. Mogła skończyć studia, dostać dobrze płatną pracę i żyć jak normalny człowiek. Nie  chciał jej tego odbierać bo ona chciała mu z jakiś dziwnych i bliżej mu nieznanych przyczyn pomóc.

Kana Nakamura - 2020-12-11 11:52:12

-Fakt umiałaś- Odparł kiwając lekko głową po czym skierował wzrok na Matsuri po czym chwycił za broń i przystawił lufę do jej czoła.
-Wiesz dlaczego...dlatego, że nie jestem bezwzględny. Gdyby było inaczej leżałabyś w tamtej uliczce z dziurą w głowie, a po twoim aparacie nie byłoby śladu...tak samo jak po mnie- Nigdy nie próbował zaprzeczyć, że fakt iż Matsuri mu się postawiła nie było w jakiś sposób odważne, ale miała po prostu szczęście, że trafiła akurat na niego.
-Co zrobisz jeżeli ktoś przystawi ci broń do głowy ktoś kto nie będzie miał problemu z tym, aby pociągnąć za spust- Lace nie zrobiłby jej krzywdy. Mimo wszystko nie było to w jego stylu, ale na tym świecie kręciło się pełno innych ludzi, którzy nawet przez chwilę nie zastanowią się nad czym czy śmierć niewinnej dziewczyny na coś w ogóle się przyda. Niektórzy zabijali dla samej zasady zabijania, bo dawało im to jakąś dziwną i chorą satysfakcję oraz poczucie władzy.
-Wystarczyło ci lekko położyć dłonie na ramionach, ograniczyć w jakiś sposób przestrzeń, a twoja pewność siebie znikała w mgnieniu oka. W chwili zagrożenia nie możesz sobie na to pozwolić- Odsunął broń od jej głowy i położył ją ponownie na stole. Nie chodziło o to, że w nią nie wierzył, że uważał za słabą. Miała pewne odruchy, które były normalne dla osoby, która nigdy wcześniej nie miała nic wspólnego ze światem przestępczym
-Każdy wykorzysta ten ułamek sekundy strachu i ciebie zabije- To co on chciał zrobić to nie była jakaś przebierana zabawa. 
-Po za tym...bez względu na to czy mam czy nie mam powodu do zabicia kilku osób złamię prawo. Jeżeli policja zobaczy ciebie ze mną to będzie to dla ciebie bilet w jedną stronę. Masz za dużo do stracenia, aby tak stawiać wszystko na jedną kartę- Chciał jej uświadomić, że jeżeli akcja się uda to dość możliwe, że będą musieli  uciekać z miasta. On do tego przywykł dla niej byłoby to coś nowego.

Kana Nakamura - 2020-12-11 23:14:43

Lace zamrugał kilka razy, kiedy Matsuri chyba ewidentnie się na niego obraziła. Czy jej się naprawdę wydawało, że przezwyciężenie jakiś swoich ograniczeń to kwestia kilku godzin. Mimo to wiedział, że jeżeli nie spróbuje chociażby odkryć co tak naprawdę siedzi w dziewczynie i weźmie się za realizację planu bez niej to Matsuri będzie obrażona na niego do końca swojego życia a może i nawet dłużej.
-Kobiety...czemu wy takie uparte...- Mruknął sam do siebie, kiedy Matsuri zniknęła za drzwiami swojego pokoju. Chłopak przez chwilę siedział jeszcze w salonie zastanawiając się nad tym wszystkim co wydarzyło się podczas tego wieczora. Ostatecznie dźwignął się z miejsca i podszedł do drzwi pokoju dziewczyny, aby nacisnąć z impetem na klamkę. Drzwi ustąpiły mu od razu, a on bez ostrzeżenia wszedł do środka. Zmierzył poważnym wzrokiem dziewczynę, która skupiała się na notatkach.
-Po egzaminach przychodzisz od razu do mnie, nie  toleruję spóźnienia- Powiedział krótko i wyszedł z pokoju idąc prosto do swojego. Chciał sprawdzić do czego ta z pozoru drobna dziewczyna się nadawała oraz czy to wszystko brała na poważnie. Był również ciekaw co będzie w stanie poświęcić, aby dojść do wyznaczonego wcześniej celu. Teraz mógł bez problemu stwierdzić, że nie brakowało jej odwagi, ale nie wiedział czy ta odwaga nie graniczyła w pewien sposób z głupotą. Lace leżał przez pewien czas na łóżku zastanawiając się nad tym co przyniesie im następny dzień, ale ostatecznie sam przysnął, aby obudzić się o świcie i wyjść z pokoju.
Atmosfera pomiędzy Matsuri oraz nim panowała dość napięta. Brunet nie odzywał się do niej ani słowa skupiając się na tym co miał w planach zrobić po jej egzaminie.
-Gotowa?- To było jedyne pytanie, które padło z jego ust przed ich wyjściem, a kiedy dziewczyna przytaknęła prosto z mieszkania udali się od razu do auta, które stało na podjeździe. Tradycyjnie Lace zasiadł za kierownicą i odpalając auto znaną sobie metodą ruszył prosto w stronę uczelni dziewczyny. Droga nie zajęła im wcale dużo czasu, bo chłopak wcale nie krępował się w przekraczaniu prędkości. Trudno powiedzieć czy zależało mu bardziej na jej egzaminie czy na ich spotkaniu później. Sama Mattsuri nie mogła odkryć co wytworzyło się w jego głowie i co przygotował dla niej.
-Pamiętaj...po egzaminie wracasz tutaj. Nie wydłużaj drogi, ani nie rozmawiaj z nikim- Polecił jej krótko zatrzymując się pod uczelnią. Nie obdarzył jej jednak nawet krótkim spojrzeniem, a jego usta cały czas wykrzywiał ten sam grymas, który nie mógł zapowiadać niczego dobrego.

Kana Nakamura - 2020-12-12 10:21:28

Lace gdzieś w głębi duszy liczył na to, że Matsuri zrezygnuje i po egzaminie sama wróci do domu nie czekając na niego. Niestety jego nadzieje zostały  dość szybko rozwiane, kiedy dostrzegł ją siedzącą w parku. 
-Czemu jesteś taka uparta...- Mruknął cicho sam do siebie, aby drzwi auta zostały otworzone z impetem przez dziewczynę, która równie agresywnie wsiadła do środka z obrażoną miną. Burknęła jedynie coś tam, że ma zamiar skopać mu tyłek co skutkowało tym, że na ustach chłopaka pojawił się uśmiech rozbawienia. Kompletnie nie umiał wyobrazić sobie tego, jak ta drobna dziewczyna chce go zlać, ale kto wie...może się jeszcze zdziwi. W końcu, kiedy poznał Kanę również nie posądzał jej o pewne rzeczy do których  była w stanie się posunąć. Tylko zasadnicza różnica między Kaną a Matsuri była taka, że Kana mimo wszystko i tak trochę liznęła tego przestępczego świata i była świadoma pewnych rzeczy. Matsuri musiała to  dopiero zrozumieć.
Ruszyli spod parku z piskiem opon jadąc dość szybko przez miasto. Lace chciał mieć to już za sobą. Wiedział, że to co chciał zrobić nie spotkałoby się z aprobatą ani jego znajomych, ani kogokolwiek innego. Wedle niego, był to najlepszy sposób, aby sprawdzić czy ktoś się nadaje do roboty, czy raczej nie. Ostatecznie wyjechali za miasto i jechali jeszcze tak  kawałek, aż chłopak skręcił w końcu gwałtownie kierownicą zjeżdżając z szosy. Jechał prosto w stronę lasu do którego wjechał przedzierając się przez gałęzie znaleźli się na polanie, która znajdowała się w środku lasu. To tam chłopak zaparkował i wyszedł z auta.
-Wyłaź...- Polecił to samo Matsuri a sam ustał na środku polany  oczekując, aż dziewczyna wygramoli się w końcu i podejdzie do niego zgłaszając tym samym gotowość. Chwilę to jej zajęło, ale ostatecznie stali teraz naprzeciwko siebie. Lace trzymał spokojnie ręce w kieszeni a na jego twarzy nie było widać niemal żadnej emocji. Trudno było rozszyfrować co chodziło  mu własnie po głowie.
-Dlaczego tutaj przyjechałaś?- Zapytał się w końcu po chwili milczenia.

Kana Nakamura - 2020-12-12 11:09:04

Lace wysłuchał spokojnie tego co dziewczyna ma mu do powiedzenia a na jego ustach pojawił się lekki uśmiech. Mimo wszystko Matsuri dość szybko poczuła na sobie konsekwencje tego co zrobiła. Chłopak szybko sięgnął po swoją broń, którą jak zawsze nosił przy sobie i bez żadnego ostrzeżenia wystrzelił z niej w stronę Matsuri. Kula została wyrzucona z lufy w powietrze z olbrzymią siłą i gnała prosto w jej stronę. Przez chwilę mogło się wydawać, że Lace faktycznie chciał ją zabić, ale pocisk musnął lekko kosmyki jej włosów przelatując obok głowy, a potem pognała prosto w stronę misia, który spokojnie siedział na dachu samochodu. Nie celował w nią tylko w pluszaka. Wiedział, że jest dla niej drogi i właściwie pierwszym błędem jaki popełniła był taki, że pokazała chłopakowi, że ma go ze sobą. Całe szczęście pocisk również wyminął pluszaka i ostatecznie uderzył w pobliskie drzewo tworząc w korze sporych rozmiarów wgłębienie.
-Pierwsza zasada jest taka, że pierdol zasady. Jeżeli umawiasz się na walkę na pięści nigdy nie przychodź z gołymi rękoma- Lace nie miał najmniejszego zamiaru grać czysto czy być tym nauczycielem, który będzie prawił jej jakieś motywacyjne morały. Bardziej od wyniosłego gadania wolał działanie, które w zależności od tego jaką ktoś podejmie decyzje mogło skończyć się pomyślnie, albo wręcz przeciwnie. Brunet korzystają z chwili nieuwagi dziewczyny zbliżył się i zamachnął się po czym po prostu z całej siły uderzył ją pięścią w żuchwę.
-Druga zasada jest taka...nie przyprowadzaj ze sobą bliskich. Przeciwnik to szybko wyczuje, gdzie jest twoja słabość- Powiedział i po raz kolejny wycelował w misia a na jego ustach pojawił się mimo wszystko lekki uśmiech. W chwili zagrożenia najgorsze co mogło się wydarzyć to odkrycie słabego punktu, pokazania, że można ją w jakiś sposób zranić.
-Dlaczego tutaj przyjechałaś?- Powtórzył swoje pytanie. Najwyraźniej wcześniejsza odpowiedź nie usatysfakcjonowała go na tyle, aby odpuścić. Trudno powiedzieć co tak naprawdę chciał usłyszeć, jaką odpowiedź. On sam również nie raczył jej nakierować na tę właściwą odpowiedź, ale Matsuri mogła już powoli rozumieć o co tutaj chodziło. Lace nie chciał jej po prostu zlać, aby pokazać jak bardzo się nie nadaje. Próbował jej pokazać co ją może czekać, a i przy tym udzielić jej kilka cennych rad, które może kiedyś w terenie się jej przydadzą.

Kana Nakamura - 2020-12-12 21:23:06

Lace, chociaż celował nadal w misia nie tracił czujności. Widział jak dziewczyna postanowiła nagle się obroni co wzbudziło w nim zdziwienie. Mimo to nie stracił równowagi. Momentalnie wyciągnął dłonie przed siebie blokując tym samym cios Matsuri, a ona sama mogła poczuć jak w jedną z jej nóg wbija się jakieś ostrze. Jak się okazało Lace zdążył w tym samym momencie wyciągnąć, nóż który wbił po samą rękojeść w łydkę nogi dziewczyny. On sam odskoczył kawałek dalej po czym wyciągnął ponownie broń w stronę jej misia i uśmiechnął się lekko.
-Właśnie próbuję uczyć- Odparł dość spokojnie. Trzeba było przyznać, że Lace umiał dość łatwo przewidzieć ruch przeciwnika, a co za tym idzie obronić się przed nim.
-Kolejna cenna lekcja. Nie próbuj skracać dystansu do momentu, aż nie upewnisz się, że przeciwnik nie ma już żadnych innych możliwości obrony- Nie oszczędzał Matsuri i od samego początku nie miał zamiaru być dla niej delikatny.
-Co wiesz o nożach?- Zapytał się, ale widząc, że dziewczyna nie za bardzo kwapiła się do udzieleniu mu odpowiedzi westchnął ciężko.
-Noże łatwo ukryć, nie zacinają się oraz nie kończą się w nich naboje. Sprawdzają się idealnie do walki na bliski dystans- Kolejna cenna lekcja została posłana w stronę Matsuri. Lace miał nadzieję, że dziewczyna w końcu odpuści i sama przyzna, że tak naprawdę nie wiele wie o świecie, który ją otacza. Mimo to widział, że ta nie ma zamiaru tak łatwo odpuścić.
-Dlaczego tutaj przyjechałaś?- Jeszcze raz zadał jej to samo pytanie oczekując spokojnie na jej odpowiedź. Liczył na to, że chociaż tym razem udzieli jemu odpowiedzi na tyle dobrej, aby mógl uznać, że się z nią zgadza.

Kana Nakamura - 2020-12-13 02:58:35

Kiedy pociski dosięgnęły jego brzucha nie próbował robić uników, nie był przecież żadnym nad-człowiekiem, który potrafił jak w matrixie nagle w zwolnionym tempie uniknąć zagrożenia. Rwący ból sprawił, że lekko się zachwiał na nogach, a jego koszulka na brzuchu dość szybko przesiąkała krwią. Z kącika ust pociekła stróżka krwi a on wpatrywał się w dziewczynę, która postanowiła najwyraźniej obrazić się na niego za to, że ją zranił. Mimo to nie odzywał się słowem, dał jej się wygadać oraz, aby nadmiar emocji w końcu znalazły ujście.
-Myślisz, że ktoś inny będzie zwracał uwagę na to, że uczyni z ciebie kalekę. Oni zabiją ciebie bez chwili zastanowienia. Jedyne czego możesz być pewna to to, że nic nie będzie pewne.- Lace nie ograniczał się nigdy. Jeżeli coś robił to przeważnie na sto procent. Sam nie chciał doprowadzać do tej sytuacji, ale właściwie to Matsuri go  do tego zmusiła. Nie mógłby zabrać ze sobą kogoś, kto nie dałby sobie sam radę. Musiał się upewnić czy dziewczyna nie będzie dla niego kulą u nogi o którą będzie musiał się na każdym kroku zajmować. 
-I nie zignorowałem tego, że masz broń...- Urwał na chwilę i przymknął powieki w chwili, kiedy kolejna fala bólu rozeszła się po jego ciele.
-Byłem ciekaw czy umiesz zrobić z niej użytek. Samo trzymanie broni w ręku nic nie daje- Owszem wyglądało się wówczas groźniej, może i niektórzy by się przestraszyli i odpuścili, ale w pewnych sytuacjach to nie wystarcza. Zastanawiało go to czy Matsuri będzie w stanie oddać strzał w stronę człowieka, czy raczej będzie unikała tego za wszelką cenę.
-Koniec końców wiem, że zabić może i zabijesz- Mruknął i sam podszedł do pobliskiego drzewa opierając się o nie po czym zsunął się po korze na ziemię. Obraz przed oczami zaczynał mu się rozjeżdżać, ale mimo to walczył z sobą aby nie stracić przytomności. Czy dotknęły go słowa Matsuri...raczej nie. Przywykł do tego, że ludzie go oceniali chociaż tak naprawdę nic o nim nie wiedzieli. Oceniali to co widzieli, ale nigdy nie wejdą do jego głowy i nie dowiedzą się co tak naprawdę myśli.
-Próbowałem się trzymać z daleka...ale pojawiłaś się ty- Mruknął w końcu a na jego ustach pojawił się blady uśmiech. Wolał pracować sam, ale los jakoś tak nim pokierował, że Matsuri pojawiła się w jego życiu.

Kana Nakamura - 2020-12-13 13:42:29

Lace z każdą kolejną sekundą odpływał coraz bardziej. Powieki pomimo jego ciągle upartej walki przymykały się na dłużej. Przy którymś otwarciu ujrzał, jednak nie wyraźna sylwetkę, która siedziała przed nim. Chwilowy, ale intensywny ból pobudził na chwilę jego organizm, a wzrok wyostrzył się na tyle, aby mógł rozpoznać sylwetkę tej osoby. Matsuri najwyraźniej daleko było do bezwzględności. Trudno powiedzieć czy to dobrze, czy raczej nie. Chłopak musiał po prostu mieć nadzieję, że kiedy przyjdzie odpowiednia chwila to dziewczyna nie zawaha się i pośle do piachu kilku ludzi. Świadomość w końcu go opuściła. Głowa chłopaka opadła bezwładnie tak samo jak dłoń, która do tej pory uciskała jego ranę, aby powstrzymać krwawienie. Dziwna pustka zaczęła go pochłaniać, głosy, powiewy wiatru stawały się odległe, aż w końcu nie było już niczego. Dryfował gdzieś w ciemności bez siły na to, aby się z niej wyrwać. W pewnym momencie, jednak coś zaczęło go wyciągać z mroku. Pojedyncze snopy światła przebijały się przez jego świadomość. Wyłapywał jakieś dźwięki, czyiś głos. Powieki chłopaka zadrżały delikatnie, a palce jego dłoni lekko uniosły się. Lace uchylił bardzo powoli powieki, aby odkryć nad swoją głową sufit. Przez chwilę nie wiedział gdzie się znajdował, ale kilka szybkich spojrzeń wystarczało, aby zorientował się, że nie umarł. Skierował wzrok na Matsuri, która nie dość, że była zajęta zszywaniem się to jeszcze nie szczędziła przy tym narzekania.
-Gdybym chciał z ciebie zrobić kalekę to bym to zrobił- Powiedział cicho lekko zachrypniętym głosem. Dał jej tak naprawdę tylko namiastkę tego co mogło ją czekać. Nie chciał zrobić jej krzywdy, która by potem rzutowała na całe jej życie.
-Długo spałem?- Zapytał się po chwili milczenia dźwigając się lekko na poduszkach przenosząc tym samym do pozycji siedzącej. Rwący ból przez chwilę przeszył jego ciało, a on odruchowo chwycił się za zabandażowany brzuch. W jego głowie, jednak dość szybko wykwitła inna myśl. Skierował szare tęczówki na Matsuri przyglądając się jej zagadkowo.
-Jak...- Zaczął cicho nie bardzo wiedząc jak miałby to pytanie ułożyć, aby jej znowu nie obrazić.
-Jak tutaj trafiłem...znaczy jak ci się udało?- Dziewczyna nie wyglądała na taką, która byłaby w stanie sama podnieść bezwładne ciało dorosłego faceta, który był znacznie cięży od niej samej.

Kana Nakamura - 2020-12-13 16:58:57

Kiedy tylko usłyszał ile był nieprzytomny westchnął ciężko. Była to dla niego strata czasu, ale niestety tego co się wydarzyło nie zmieni. Musiał się z tym pogodzić, że zmarnował tyle czasu, chociaż czy było to naprawdę marnotrawstwo. Ostatecznie udało mu się czegoś dowiedzieć. Jednak nijak się to miało do jego zdziwienia, kiedy dziewczyna podała dość zacną sumkę pieniędzy, którą powinien jej oddać. Otworzył szerzej oczy i uniósł się lekko próbując samodzielnie usiąść co jak się okazało nie było wcale takie łatwe.
-ILE!?- Uniósł głos mając nadzieję, że Matsuri za chwilę się roześmieje i powie, że żartowała. Pieniądze, które udało mu się zwinąć z tamtego baru może i by pokryły to dług, ale on sam jednocześnie wróciłby do punktu wyjścia. Znowu nie miałby przy sobie ani grosza. Na szczęście dziewczyna zaśmiała się co rozwiało jego niepokój. Po chwili poczuł jej małą dłoń na swojej klatce piersiowej. Skierował na nią wzrok, a on sam nie bardzo wiedział co miałby myśleć o jej spojrzeniu, czy o tym co zrobiła później. Mimo to posłusznie poddał się jej dotyku i położył się obserwując jak ta drobna dziewczyna wgramoliła się na łóżko, aby zaraz potem usiąść na nim. Czuł jej delikatny ciepły oddech, kiedy zbliżyła swoją twarz do jego. Wpatrywał się w jej oczy. Uniósł powoli swoją dłoń i musnął palcami kosmyki jej włosów, aby ostatecznie przystawić palce do jej policzka
-Dlaczego tak bardzo uparcie chcesz iść tam ze mną? przecież byłoby ci to na rękę. Nasze drogi by się rozeszły. Ty byś wróciła do swojego życia normalnego i spokojnego- Nie był w stanie tego zrozumieć. Co zrobił takiego, że Matsuri nie chciała puścić go samotnie, czemu za wszelką cenę próbowała mu pomóc.
-Aż tak nudzi ci się twoje życie?- Czy po tym jak usłyszała, że Yusaku porzucił swoje życie ona również chciała to zrobić. Lace nie chciał, aby weszła na tę ścieżkę po której on kroczył. Przecież miała dużo do stracenia, miała szansę na to, aby żyć normalnie i godnie, a ona chciała to przekreślić.

Kana Nakamura - 2020-12-13 17:50:39

Lace dość dobrze ją rozumiał. Chodzi po świecie, żyć ale czuć, że nigdzie się nie pasuje. Co z tego, że może z pozoru miała dom, perspektywy na przyszłość jeżeli sama się w tym nie odnajdywała. On sam doskonale pamiętał rozczarowanie wielu ludzi, kiedy dowiedzieli się jak nisko upadła jego matka a wraz z nią on sam. Nie byli, jednak w stanie zrozumieć jednego. On chciał upaść. Nie został w to siłą wciągnięty, tak jak jego nieszczęsna rodzicielka, która nagle się załamała. Wszedł na drogę przestępczą bo tak naprawdę tego chciał i o dziwo odnalazł się w tym naprawdę doskonale. Na tyle, że teraz kompletnie nie wyobrażał sobie innego życia. Przytulny domek z białym płotkiem, gromadka dzieci...nie to nie było nigdy dla niego. Lubił ten zastrzyk adrenaliny, szybkość kiedy musiał uciekać przed stróżami prawa. A nawet fakt, że poszukiwała go światówka na swój sposób sprawiała, że czuł się z tego dumny. Lace przymknął na chwilę oczy, kiedy ich czoła się ze sobą zetknęły. Nie wiedział co w tej chwili miał zrobić. Rozumiał ją, ale też wiedział z czym się może wiązać decyzja jaką chciała podjąć. Będzie zmuszona porzucić wszystko to co znała do tej pory, życie które wiodła wedle ustalonych przez społeczeństwo zasad się zmieni, zasady się zmienią.
-Ehhh...- Westchnął cicho, a jego dłonie mimowolnie powędrowały na biodra Matsuri. Opuszkami kciuków musnął jej skórę, która odsłoniła lekko podwinięta bluzka.
-Znając życie to nawet jak ci kategorycznie zabronię ty i tak poleziesz za mną. Uczepiłaś się jak rzep psiego ogona- Nie była to obelga w jej stronę. Nawet Lace uśmiechnął się lekko kiedy to mówił. Dawno już nie miał do czynienia z tak upartą osobą jak Matsuri. Pierwsza dziewczyn, którą poznał i która również uparcie stała przy swoim to była Kana. Jej też ostatecznie uległ, chociaż ona miała trochę inne metody przekonywania.
-No dobrze...niech będzie- Wydusił w końcu z siebie. Lepiej będzie jak plan działania będzie przewidywać obecność Matsuri, niż ta miałaby się nagle znikąd pojawić i wszystko mogłoby szlag trafić. Mimo to nie czuł się dobrze z tą decyzją. Był teraz w sumie za nią odpowiedzialny i jeżeli coś pójdzie nie tak będzie sobie to wypominać do końca życia. Wolał pracować sam, nie musiał się przejmować tym, że ktoś zginie, czy poniesie konsekwencje jego głupich błędów do których w końcu był skory.
-Obiecaj mi jednak jedno. Nie próbuj zgrywać bohaterki. Ja to ja...mogę trochę ciebie poharatać, ale nic więcej. Ktoś inny nie będzie miał skrupułów a nie chcę, aby coś ci się stało i to z mojej winy- Lace położył dłonie na jej plecach i przysunął do siebie obejmując lekko. Pewnie gdyby Kana czy reszta jego starej drużyny to widziała dokazywań nie byłoby końca. Jak się okazuje nawet on miewał przebłyski uczuć, chociaż w pierwszym kontakcie mogłoby się wydawać, że jest raczej skupiony na samym sobie a cały świat nie bardzo go obchodzi.

Kana Nakamura - 2020-12-13 20:58:18

Lace rozumiał potrzebę sprawdzenia się, odszukania dla siebie roli w której by się w końcu sprawdziło. Nie zmieniało to, jednak faktu, iż był przekonany o tym, że Matsuri w dobie tylu zawodów, czy innych rzeczy do roboty odszukałaby dla siebie miejsce. Niestety nie przekona jej do tego. Często było tak, że musieliśmy sami się sparzyć, aby odkryć, że droga którą wybraliśmy nie jest wcale dobra. Może w chwili, kiedy trafią na przeszkodę, której nie da się od tak przeskoczyć Matsuri zda sobie sprawę z tego, że nie jest to zabawa, czy sposób na fajne spędzenie czasu.
-Fakt...- Odparł, kiedy dziewczyna odsunęła się od niego a on posłał jej lekki uśmiech.
-Lepiej, aby bohaterowaniem zajmowali się zawodowcy- Sam nie uważał się za super macho, ale umiał zrobić wokół siebie trochę szumu, oraz zrobić dość zjawiskowe wejście. Niektórzy przez to nazywali go narwańcem. Może mieli rację, ale co poradzić na to, że on to lubił. Dziewczyna ostatecznie zeszła z niego uwalniając spod ciężaru swojego ciała. Co ciekawsze nie zakłopotała się nawet przez chwilę, że zbliżyła się tak do chłopaka. Przez ten ułamek sekundy była to zupełnie inna Matsuri, niż ta którą w dział w chwili, kiedy jej koleżanki zarzucały jej, że nie wspomniała nic o swoim chłopaku. Nie zalała się rumieńcami. Było to na swój sposób interesujące, jednak nie był to czas na analizowanie. Ostatecznie dostał rozkaz odpoczywania na co sam chętnie przystał. Czuł się zmęczony i potrzebował chwili odpoczynku.
-Nie masz serca...- Mruknął cicho, kiedy dziewczyna postanowiła przypomnieć mu o pieniądzach, której jej wisiał. Znając go pewnie jej odda, ale kiedy to zrobi to już zupełnie inna kwestia.
Poranek nastał dość szybko, a Lace otworzył oczy kiedy tylko poczuł ciepłe promienie słońca na swojej twarzy. Skierował wzrok w stronę kroplówki, która przez noc zdążyła się skończyć. Wyciągnął sobie sam wenflony po czym chwycił z pobliskiej szafki jakiś wacik przystawiając go do zgięcia łokciowego, aby powstrzymać ewentualne krwawienie. Zaczął rozglądać się po pokoju w poszukiwaniu swojej koszulki, którą w chwili kiedy znalazł odkrył, że nie nadawała się raczej do nałożenia po raz drugi. Zaschnięte ślady krwi oraz dziury po kulach mogły wywołać napady paniki u obcych ludzi. Dlatego też chciał czy nie wyszedł z pokoju z nagim torsem, oraz bandażem na brzuchu. Udał się od razu do salonu gdzie usiadł na kanapie wyciągając z kieszeni spodni telefon. Wystukał jakiś numer i przyłożył słuchawkę to ucha oczekując na zgłoszenie się osoby po drugiej stronie.
-przyjedź do Roserwood...dokładny adres ci wyślę...zabierz ze sobą trochę sprzętu, oraz wiesz co- Była to dość krótka rozmowa, ale dość rzeczowa. Lace widocznie nie musiał prowadzić ze swoimi znajomymi długich rozmów, a im wystarczyły krótkie instrukcje, aby bez słowa wykonali jego polecenie. Udało mu się przez ten czas, kiedy kręcił się po ulicy zebrać sporą grupkę mniej lub bardziej wiernych ludzi, ale jedno jest pewne. Każdy z nich na swój sposób był dłużnikiem chłopaka, a każdy...nawet największa szuja i męt tego świata ma dziwną potrzebę spłacania długów.

Kana Nakamura - 2020-12-13 21:37:15

Lace widział jak Matsuri nagle się zakłopotała, kiedy dostrzegła, że przed nią stoi prawie nagi mężczyzna. Było to dla niego na swój sposób dziwne. W końcu wczorajszego wieczora dziewczyna nie miała oporów, aby po prostu na nim usiąść i przełamać pewne bariery, ale też nie miał najmniejszego zamiaru jej tego wytykać. Może u niej wszystko zależało od tego jaki miała aktualnie dzień, a może jej zakłopotanie zostało wywołane tym, że jeszcze do niedawna nad czymś intensywnie główkowała.
-Mogą być i płatki...- Odparł krótko odkładając telefon na stolik na którym z resztą po chwili pojawiły się miski. Lace chociaż lubił dobrze zjeść nie był zbyt wymagający co do posiłków. Ważne, aby po prostu były a jego wredna osobowość wówczas była uśpiona. Sam doskonale pamiętał walki pomiędzy nim a Doktorkiem, czy pozostałymi w chwili, kiedy ich lodówka świeciła pustkami. Na głodniaka po prostu nie był w stanie pracować.
-Do znajomego- Odparł krótko wsadzając sobie do buzi łyżkę wypełnioną płatkami. Było to dość ogólne wyjaśnienie, które jak się spodziewał nie będzie wystarczać dziewczynie. Dlatego też kiedy tylko przełknął kontynuował dalej.
-Swego czasu pracowaliśmy wspólnie. Pomogłem mu w pewnej sprawie, a on miał potrzebę odwdzięczenia się więc co jakiś czas daję mu na to szansę. Przywiezie nam trochę sprzętu. Dodatkowa broń, amunicja oraz coś specjalnego- Lace miał wielu znajomych na których w razie potrzeby mógł liczyć i nigdy nie wahał się przed tym, aby wykorzystać te znajomości.
-Myślę, że kilka dziewczyn doceniłoby to, że chodzę bez koszuli- Odparł i mimo wszystko zaśmiał się cicho. Biorąc pod uwagę reakcję koleżanek Matsuri to gdyby tak roznegliżowany pojawiłby się przed jej uczelnią zwróciłby uwagę paru dziewczyn w których mógłby przebierać.
-Ale fakt przydałoby się coś na zmianę. Ostatnią i w sumie jedyną mi podziurawiłaś- Mruknął i wyciągnął się leniwie na kanapie przymykając na chwilę oczy. Nie wydawał się być jakoś zestresowany tym, że za jakiś czas będzie miał poważny skok do wykonania. Wręcz przeciwnie właśnie teraz próbował...ponownie się zdrzemnąć?

Kana Nakamura - 2020-12-14 20:21:51

Lace uśmiechnął się jedynie pod nosem, kiedy usłyszał, że Matsuri chętnie pozna jego "przyjaciela" Jego znajomi raczej nie należeli do tych uwodzicielskich typów, którzy na początek dobrej znajomości wręczali bukiet kwiatów wyciągnięty z dupy.
-Będziesz miała okazje za godzinę powinien być- Może Matsuri w tym jegomościu, który przybędzie do nich z wizytą odnajdzie swoją prawdziwą miłość. Ta wizja wyjątkowo rozbawiła chłopaka. Może dlatego, że sam nie był jakimś zwolennikiem teorii o "miłości od pierwszego wejrzenia" już dawno przestał żyć bajkami. Szczególnie ktoś taki jak on musiał przestać w nie wierzyć. Życie nauczyło go jednego - nie dla każdego przeznaczone jest "żyli długo i szczęśliwie" on nie umiałby kobiecie dać połowy tego czego by chciała, a co dopiero mowa o jakiejś stabilizacji.
W końcu udało mu się odpłynąć na chwilę, ale nie trwało to długo, bo przez półsen poczuł jak dziewczyna szturcha go brutalnie. Uchylił więc lekko powieki, aby zerknąć na nią z dość oburzoną miną. Lubił korzystać z każdej okazji, aby chociaż chwilę się przespać. Matsuri najwyraźniej miała dla niego zupełnie inne plany.
-Już się zaczyna...- Mruknął, kiedy ta poprosiła go o odrobinę gotówki. Pieniądze, które tak ciężko zarabiał musiał teraz oddać kobiecie, aby ta mogła iść na zakupy. Była to istna ironia losu. On właściwie nie miał problemu z tym, aby paradować po mieście bez koszulki, ale Matsuri nie zgodziłaby się pewnie na taki układ. Z ciężkim sercem sięgnął do kieszeni spodni i wyciągnął z niej stary, miejscami już przetarty portfel. Uchylił lekko jedną z przegródek i spojrzał na niewielki plik banknotów, który tam się znajdował.
-Może i trochę różnisz się od innych dziewczyn, które spotkałem...ale chyba każda z was  ma tę samą cechę. Kochacie wydawać pieniądze, a w chwili kiedy nie są wasze to już w ogóle- Opuszkami palców zaczął przeliczać pieniądze, po czym kilka banknotów wylądowało na dłoni dziewczyny. Lace nie był bogaczem właściwie to daleko mu było do chociażby minimalnej zamożności.
-Tylko nie szalej...mi pieniędzy starcza może na dwa, trzy dni a ty jesteś studentką. A napad na bank w dwie osoby to dość kiepski pomysł- W tej chwili odczuł nagłą tęsknotę za Cleo, która w chwili, kiedy było naprawdę źle włamywała się na konta jakiejś fundacji, albo do pobliskiego słabiej pilnowanego banku i przelewała odrobinę gotówki. Teraz musieli radzić sobie jakoś sami.
-Gdybym nie celował w misia nie strzeliłabyś do mnie- Lace widocznie dość dobrze sobie to zaplanował i co więcej wziął pod uwagę to, że może sam na tym ucierpieć.
-Byłem ciekaw twojej reakcji, kiedy ktoś ci bliski będzie w niebezpieczeństwie. Niektórych paraliżuje taki strach, że nie są w stanie się ruszyć z miejsca. Jedyne co mogą to obserwować- Wyjaśnił po czym dojadł resztkę płatków i na nowo spróbował ułożyć się wygodnie na kanapie. Od czasu do czasu uchylał jednak powieki, w obawie, że Matsuri zaraz wymyśli mu jakieś bojowe zadanie.

Kana Nakamura - 2020-12-14 21:08:44

I stało się to czego chłopak się obawiał. Jego spokojne leżakowanie musiało zostać przerwane przez krótkie polecenie Matsuri. I chociaż z początku wydawał się nie palić do zmywana naczyń, to po chwili kiedy dziewczyna wyszła z mieszkania zebrał się z kanapy i faktycznie zaczął zmywać.
-Lepiej jej nie wkurwiać- Mruknął sam do siebie podczas szorowania kolejnej miski gąbką. Doskonale pamiętał co się wydarzyło, kiedy Kanie czy Cleo odmówił kilka razy. Kobiety jak mało kto potrafiły stworzyć piekło na ziemi, a jemu problemów było dosyć. Nie chciał zaczynać jeszcze wojny z Matsuri, bo w końcu przez wzgląd na to, że była kobieta to on tej wojny by nie wygrał. W relacji z kobietą mógł mieć jedną z dwóch rzeczy. Zachowaną swoją męską dumę, albo święty spokój. Zdecydowanie bardziej cenił sobie święty spokój. Na szczęście na zmywaniu nie zeszło mu długo, a kiedy skończył wrócił ponownie do kanapy, która stała się chyba jego ulubionym meblem w tym domu i zległ na niej wyciągając nogi, a dłonie podłożył pod głowę. Wpatrywał się przez chwilę w sufit, aż znowu przysnął.
Nie wiedział ile czasu minęło, ale obudził go zgrzyt klucza w zamku, a zaraz potem otwierane drzwi. Brunet uchylił leniwie powieki, aby spojrzeć najpierw na sufit, a potem podnieść się powoli i spojrzeć w stronę Matsuri, która wróciła z zakupów. Spojrzał na siatki, a potem ciuchy, które były przez nią rozpakowywane i oczami wyobraźni widział jak jego pieniądze szybko znikają.
-Wystarczyła jedna...- Powiedział wstając z kanapy i przeciągnął się leniwie, ale nagły ból w okolicy brzucha sprawił, że zgiął się lekko i syknął cicho. Podszedł powoli do sterty ubrań, które zaczął przewalać oglądając to co Matsuri mu kupiła. A przynajmniej tak było do chwili, aż w jego dłonie wpadła różowa koszulka.
-Możesz mi powiedzieć, kiedy skojarzyłem ci się z pedałem?- Zapytał się machając dziewczynie przed nosem jej zakupem. Nie wyglądał na typ osoby, która nosiłaby coś w takim kolorze. Lace chciał coś jeszcze powiedzieć, bo uchylał usta, ale w tym samym momencie rozległo się głośne walenie do drzwi.
-W końcu...- Powiedział po czym podszedł do drzwi wejściowych i uchylił je. W nich stał Taki chłopak, który właśnie dopalał resztę papierosa, którego zgasił w pobliskiej doniczce.
-Ile można czekać...- Mruknął, ale czerwonowłosy mruknął jedynie ponuro i władował się do mieszkania nie zwracając uwagi na to czy ktoś go zaprasza czy nie. Rozejrzał się po pomieszczeniu, aż jego spojrzenie spoczęło na Matsuri.
-O stary co ty...w Bonnie i Clyde'a się bawisz?- Na jego ustach wykwitł dość złośliwy uśmiech po czym podszedł do kanapy i rozsiadł się na niej a na ziemię rzucił torbę w której coś zagrzechotało głośno.
-Tak na marginesie Lace...co ty myślisz, że jestem jakimś NPC kupca, który zrespi się kiedy tylko tego będziesz potrzebować? mam swoje życie. Weź się w końcu uwal na dupie i siedź w jednym miejscu, a nie skaczesz z miejsca na miejsce jak pchła po psiej dupie- Lace rzucił jedynie szybkie spojrzenie w stronę Matsuri i wzruszył ramionami dając jej jasno do zrozumienia, że ten typ tak już ma. Widocznie niektórzy znajomi bruneta byli znacznie bardziej zrzędliwi niż on sam.
-Może i mógłbym...ale Matsuri chciała cię poznać- Odparł i wskazał głową na dziewczynę. Nie mógł sobie darować tej drobnej złośliwości. Czerwonowłosy chłopak odwrócił głowę i spojrzał ponownie w stronę dziewczyny mierząc ją wzrokiem od góry do dołu zupełnie tak jakby oceniał czy w ogóle do niego by pasowała.

Kana Nakamura - 2020-12-14 21:55:49

Widocznie tylko Matsuri nie do końca pojęła dowcip o zabawie w Bonnie i Clyde'a próbując zmienić tę wersję na bliższą prawdy co u Lace'a wywołała lekki uśmiech natomiast czerwonowłosy spojrzał na nią raczej jak na osobę o ograniczonej inteligencji, ale nie skomentował tego w żaden sposób. Najwyraźniej żadne słowa nie były w stanie opisać tego co właśnie czuł. Ta, jednak nie miała zamiaru od tak zaprzestać. Próba przedstawienia się skończyła się na tym, że chłopak ponownie odwrócił głowę w jej stronę spoglądając raczej dość obojętnym wzrokiem.
-To...fajnie- Odparł i wrócił spojrzeniem na swoją torbę, którą chwycił w dłonie i otworzył szybkim i zamaszystym ruchem dłoni. Na stół posypały się najróżniejsze bronie, których nie jeden policjant by się nie powstydził w swoim arsenale. Amunicja, pistolety, kilka karabinów, granaty dymne i wybuchowe. Wszystko co mogłoby się im przydać do nadchodzącej akcji.
-Planujesz jakiś bank obrobić?- Zapytał się w końcu uśmiechając się ochoczo.
-Lepiej...jak wszystko się uda może Reiji w końcu wpadnie w moje łapy- Za każdym razem, kiedy tylko o tym wspominał czy myślał na jego ustach pojawiał się prawdziwy uśmiech satysfakcji, a w oczach zaczynał płonąć ogień. I chyba naprawdę zależało mu na dopadnięciu tej jednej osoby. Dla niego oznaczałoby to powrót do interesu. Nie musiałby się już martwić tym, że ktoś go podkabluje. Naturalnie kolejne przestępstwo wpłynie na jego konto, ale to nie było już istotne. Czerwonowłosy chłopak również się uśmiechnął kiwając przy tym z aprobatą głową. Rozmowę, jednak tym razem ponownie przerwała Matsuri, która najwyraźniej próbowała się wbić w tok rozmowy pokazując tym razem co udało się jej kupić dla bruneta. Czerwonowłosy skierował wzrok na różową koszulę po czym jak gdyby nigdy nic parsknął głośnym śmiechem.
-Wybierasz się na paradę równości?- Widocznie nie tylko Lace miał skojarzenia z gejami. Jego znajomy również postanowił mu dokopać. Brunet skierował wzrok na Matsuri i westchnął ciężko. Już teraz wiedział, że odnaleźć się będzie jej ciężko w tym świecie, ale na swój sposób było to zabawne a może i nawet urocze, jak próbowała nawiązać nić porozumienia z gangsterami.
-Dobra...dosyć podśmiechujek...Matsuri to jest Rohan...krótko mówiąc facet, który jeżeli czegoś nie ma to oznacza, że to nie istnieje. Jak widzisz dostarczył nam trochę sprzętów oraz...- Tutaj urwał na chwilę, aby odebrać od czerwonowłosego niewielki inhalator
-Dzieło mojego życia. Gaz o którym ci mówiłem- Jeden inhalator został rzucony w stronę Matsuri. Widocznie Lace wziął pod uwagę to, że w pewnym momencie może zrobić się zbyt gorąco a jak wspomniał wcześniej nie chciał ryzykować tym, że dziewczynie coś się stanie.
-Lace ty...chyba sobie żartujesz ona serio ci pomaga?- Odezwał się chłopak wyraźnie zdziwiony tym, że Lace zgodził się na to, aby jakaś kobieta mu towarzyszyła. Brunet jedynie wzruszył lekko ramionami po czym podrapał się zakłopotany w tył głowy.
-Jest nowa w tym interesie, i może nie wygląda groźnie to, jednak jej nie lekceważ- Mimo wszystko Lace docenił to co Matsuri mu pokazała. Nie mógł dalej brnąć w to, że sobie nie poradzi. Owszem brakowało jej pewnie jeszcze trochę odpowiedniego przeszkolenia, oraz wiedzy, ale da się to nadgonić.

Kana Nakamura - 2020-12-15 15:58:23

Czerwonowłosy wydawał się nie kwapić do rozpoczęcia dialogu z Matsuri, ale kiedy wspomniała o tym jak udało się jej namówić bruneta na zrobienie tego czego chciała nie mógł powstrzymać się od złośliwego uśmieszku.
-Od kiedy Lace z ciebie taka cipa?- Faktem było to, że kolejne słowa Matsuri jedyne co robiły to pogrążały chłopaka. Już się domyślał, że jego reputacja na którą pracował tyle czasu na skutek tego jednego spotkania zacznie drastycznie spadać.
-A mówiłem ci, abyś nie zadawał się z tamtymi pojebańcami bo to źle na ciebie wpłynie. I proszę...pokonała cię gówniara...z aparatem- Dość oczywistym było to, że osoby pokroju Lace'a powinni byli być znacznie bardziej bezwzględni. Najpewniej gdyby tylko chciał to ostatecznie by nie uległ Matsuri, ale faktem było, że ostatnimi czasy zdarzyło mu się złagodnieć, co nawet jego samego martwiło. Brunet zacisnął usta w wąską linię, a jego nozdrza delikatnie zadrżały. Pochwycił jeden pistolet ze stosów broni i przystawił prosto do skroni czerwonowłosego. Nie mówił nic tylko wpatrywał się w chłopaka, a on w bruneta. W końcu po tej ciążącej ciszy Rohan postanowił unieść lekko dłonie do góry a Lace opuścił broń co sprawiło, że czerwonowłosy odetchnął z wyraźną ulgą.
-Dobra, dobra...nie unoś się tak tylko powiedz jaki jest plan- Sytuacja przez chwilę zrobiła się naprawdę niebezpieczna
-Dość prosty...- Powiedział i rzucił pistolet ponownie na stos broni.
-W mieście jest dziwka, którą ceni sobie Reiji. Złożymy jej wizytę- Właściwie ten plan jak widać można było zmieścić w zaledwie kilku punktach. Rohan kiwnął lekko głową po czym zaczął szperać w torbie, aby wyciągnąć ostatecznie kilka butelek z przezroczystym płynem.
-Możemy jeszcze puścić burdel z dymem. Wziąłem glicerynę, więc zmajstrowanie jakiejś bombki to nie problem- Wystarczyło przyjrzeć się uważnie twarzy chłopaka, nagłemu błysku w oczach, aby zrozumieć, że czerwonowłosy musi mieć swoiste ciągoty do wybuchów i wywoływania eksplozji co przy ciekawym temperamencie Lace'a pasowało inaczej. Ta dwójka podczas akcji musiała tworzyć dość ciekawy duet.

Kana Nakamura - 2020-12-15 17:27:12

-Ona serio idzie?- Zapytał się Rohan, kiedy Matsuri zniknęła im z widoku. Lace westchnął ciężko i kiwnął delikatnie głową opierając się o oparcie fotela na którym siedział.
-Wiesz, że się nie nadaje do tej roboty?- Czerwonowłosy widocznie pomimo prób Matsuri dość szybko ocenił, że raczej nie ma szans, aby sobie poradziła w terenie. Podobnie uważał Lace, który chociaż przekonał się co do jej umiejętności, to nadal miał mieszane uczucia co jej pomysłu
-Cały czas gada o gangsterach i innych pierdołach. Tylko to nie jest film akcji, tu nie ma gangsterów. Nie bierze pod uwagę, że jestem po prostu zwykłym przestępcą niczym więcej- Matsuri od jakiegoś czasu mówiła tylko o gangsterce, a Lace przecież miał nie wiele wspólnego z tym światem.
-Do gangsterki trzeba mieć trochę więcej klasy- Rohan roześmiał się głośno a po chwili do niego dołączył sam Lace. Nie znał się na kulturze, a dobre wychowanie mogłoby się wydawać, że nie odegrało w życiu bruneta jakiejś wyjątkowo istotne roli. Nie było mu z resztą do niczego potrzebne. Obracał się w takim towarzystwie, że słowa "proszę" czy "dziękuję" na nie wiele się zdawały, a można by nawet powiedzieć, że wywoływały jedyne co to litościwy uśmiech.
-Pewnie myśli, że przesiadujesz w jakiś spelunach obwieszony złotymi łańcuchami, liczysz hajs, sprawdzasz jakość koksu a za tobą stoją dresiarze jako ochroniarze- Brunet sam często połapywał motyw gangstera, może dlatego, że po prostu ludziom, którzy żyli uczciwie wszystko było jedno. Pewnie gdyby zajmował się seryjnymi morderstwami to inni okrzyknęliby go gangsterem.
-Co się do cholery wydarzyło w Uvirith. Tak dobrze się kryłeś, policja dostawała kurwicy przez to, że nie mogła ciebie złapać, a tutaj nagle któregoś dnia wkracza światówka i jesteś poszukiwany?- Rohan wyciągnął z kieszeni spodni paczkę papierosów, i wyciągnął z niej jednego papierosa, którego włożył między wargi a po chwili tlił się delikatnie uwalniając z żaru wąską linię białego dymu.
-Źle to wszystko rozplanowaliśmy, kilka błędów pojawiło się po drodze, ale ja to naprawię- Był zdeterminowany, miał dosyć czajenia się czekania na jak najbardziej odpowiedni moment. Teraz mieli szansę i Lace chciał z niej skorzystać w stu procentach bez względu na wszystko czy konsekwencje.
-Po tym co tutaj się stanie raczej nie będziesz mógł zostać...gdzie się udasz?- Dość oczywistym było to, że Lace niedługo po zamachu będzie musiał na nowo się zmywać. Chłopak wzruszył lekko ramionami odchylając lekko głowę do tyłu i przymknął powieki.
-Może na północ...jeszcze nie myślałem- Jego ucieczki przeważnie opierały się na gnaniu przed siebie jak najdalej od pościgów policji. Zatrzymywał się dopiero w chwili, kiedy uczucie bycia obserwowanym minie.

Kana Nakamura - 2020-12-15 19:07:27

Chłopacy urwali swoje rozmowy w chwili, kiedy do pokoju wróciła Matsuri z talerzami wypełnionymi jedzeniem. Lace podobnie jak Rohan rzucili się na swoje porcje niczym wygłodniałe wilki zjadając łapczywie całe danie. Oderwali się od talerzy dopiero w chwili, kiedy dziewczyna postanowiła zdradzić im to jak ona widziała cały plan.
-To zależy...- Odparł na stwierdzenie Matsuri, że każdy facet chciałby mieć kobietę dla siebie.
-Jak się dobrze bzyka to czemu by nie wygenerować z tego jeszcze trochę zysku- Chłopak nie wydawał się być typem osoby, która wierzyła w wielką miłość oraz w to, że mężczyzna chciałby trzymać kobietę tylko dla siebie. Punkt widzenia tak naprawdę zależał od punktu siedzenia oraz od tego jak bardzo ktoś był nastawiony na zarobek. Lace mimo to się nie odezwał a nawet pokazał chłopakowi dłonią, aby ten się uciszył i dał kontynuować dziewczynie. Plan Matsuri ostatecznie nie odbiegał jakoś bardzo od tego co planował Lace, ale czerwonowłosy przewrócił oczami i westchnął cicho.
-Albo robisz coś na sto procent albo...- Urwał bo brunet rzucił mu ostrzegawcze spojrzenie. Wiedział, że Rohan był szczery do bólu i nie powstrzymywał się przed tym, aby powiedzieć komuś w oczy kilka prawd. Matsuri, jednak jak już Lace wspomniał wcześniej była nowa w tym świecie dlatego też można powiedzieć, że otrzymywała od niego lekki odpust.
-Dość logiczne, że musimy się do niej pofatygować osobiście. Fakt, że nie jest w burdelu w sumie działa na naszą korzyść...mniej problemów. Nie mniej nikt za nikogo przebierać się nie będzie nie jest to w ogóle potrzebne. Ochroniarza likwidujemy na miejscu. Do niczego nam potrzebny nie będzie, zwijamy dupę związujemy- Lace lubił bardziej efektowne metody działania.
-Zabieramy telefon, wzywamy naszego Romeo a potem się zobaczy- Brunet chwycił w dłoń ponownie broń i zaczął się jej przyglądać uważnie po czym skierował szare tęczówki prosto w stronę Matsuri i wyciągnął w jej stronę broń wyraźnie oddając ją w jej dłonie.
-Jesteś niska, szczupła i poruszasz się cicho. Ja wywabię najpierw ochroniarza a ty wślizgniesz się do mieszkania. Ukryjesz się i poczekasz na odpowiedni moment, a potem go zabijesz- Rohan otworzył szerzej oczy po czym wstał z miejsca i spojrzał na bruneta.
-Zwariowałeś...ona muchy nie skrzywdzi. Prędzej ją zabiją niż ona kogoś- Obawy chłopaka były dość słuszne, ale Lace nie wyglądał na osobę, która miała zamiar zmienić zdanie
-Kiedyś musi się tego nauczyć a lepiej będzie jak stanie się to jak najszybciej- Rzucił ją teraz na głęboką wodę, ale mimo to wierzył, że jej się jej powiedzie.
-Rohan...zbuduj bombę...przyczepimy ją do naszej zakładniczki. Odbierzemy Reijiemu na jakiś czas możliwość ruchu.- Szkoda byłoby nie wykorzystać takiej cudownej ilości gliceryny, którą chłopak przytaszczył ze sobą.
-Jeszcze jedna sprawa...gaz. Matsuri zażyj go tylko w ostateczności. Nie jest to broń a zwykły narkotyk, który nie działa z resztą długo i ma się po nim niezły zjazd. Słabo by było gdyby któreś z nas padło nagle w połowie akcji- Mimo to Lace już nie raz się przekonał o tym, że ta zabawka może uratować życie.
-A Reiji?- Zapytał się słusznie chłopak a Lace westchnął ciężko.
-Nokautujemy go razem z Matsuri i wywozimy. Ty zostajesz z dziewczyną jako nasz gwarant bezpieczeństwa. A potem...bum- Chciał, aby Reiji poczuł ból po stracie kogoś mu bliskiego, nawet jeżeli ta dziewczyna była bliska mu tylko cieleśnie. Nie było to ważne a Lace nie czuł oporów przed posłaniem do piachu niewinnej duszyczki.

Kana Nakamura - 2020-12-15 20:07:58

-Mówiłem...nie skrzywdzi nawet muchy...ja to zrobię- Powiedział Rohan wyrywając Matsuri broń z ręki i uniósł ją do góry niczym jakiś tajemniczy artefakt. Lace pokręcił jednak stanowczo głową.
-Ty go nie zabijesz tylko rozsadzisz na kawałki, po za tym nie uda ci się wślizgnąć cicho do mieszkania. Robisz za dużo zamieszania. To musi być ktoś spokojniejszy, ktoś kto nie da się ponieść emocjom- Wierzył w to, że Matsuri go nie zawiedzie i strach nie weźmie nad nią górę. Jeżeli tak będzie plan "b" który miał w głowie był jeszcze mniej subtelny od tego, który powiedział przed chwilą.
-Słuchałaś czy nie bardzo?- Odparł Rohan, kiedy dziewczyna postanowiła po raz kolejny wyrazić swoją wątpliwość co do skuteczności pomysłu chłopaka. Faktem było, że takie bezsensowne prowokowanie mogłoby skończyć się źle, ale to nie było bezsensowne.
-Włamujemy się, ty zabijasz ochroniarza, zajmujemy się dziewczyną i z jej telefonu prosimy Reijiego o spotkanie. Przyjedzie sam, a kiedy wejdzie do mieszkania spotka swoją dziewczynę związaną na krześle z ładunkiem wybuchowym, martwego ochroniarza i nas. Jeden jego ruch i wszyscy wylatujemy w powietrze. To da czas na unieszkodliwienie go- Powtórzył po raz kolejny plan działania, ale tym razem głośniej i wyraźniej. Matsuri widocznie na tyle przejęła się faktem, że dostała dość poważne zadanie, że nie słuchała
-Przecież nie napiszemy mu wiadomości "hej mamy twoją dziewczynę przyjedź, albo ją wysadzimy" podamy się za nią...pomyśl czasami- Nikt nie miał zamiaru się zdradzić już na samym początku bo wówczas równie dobrze tymi pistoletami, które Rohan przywiózł mogli sami popełnić samobójstwo strzelając sobie w łeb.
- Dwa strzały w kolana i Reiji pada na ziemię bez możliwości ruszenia się. Wtedy go zwijamy, i wywozimy za miasto. Odcięty od telefonu, i innych bajerów nie wezwie nikogo, a nawet jeżeli ktoś zacznie go szukać...powodzenia życzę- Zakończył Lace i wyciągnął się na fotelu kładąc ręce za głowę wyraźnie zadowolony z planu jaki obmyślił.

Kana Nakamura - 2020-12-15 21:08:07

Lace doskonale wiedział, że dla Matsuri zabicie człowieka może być czymś niesamowicie trudnym. On sam pamiętał pierwszy raz, kiedy świadomie pozbawił kogoś życia. To wspomnienie już na zawsze z nim pozostanie, ale z każdym kolejnym razem było już łatwiej, bo każda śmierć tak naprawdę wyglądała w ten sam sposób. Było to coś do czego można było się przyzwyczaić. To była z resztą decyzja Matsuri. Chciała zobaczyć czy pasuje do tego świata. Niektóre sprawy faktycznie dawało się załatwić w miarę bezkrwawo, oraz bez zbędnych ofiar. Czasami, jednak dobro misji wymagało tego, aby kogoś poświęcić. Była to cena do której należało się przyzwyczaić i Lace nie miał zamiaru okłamywać jej, że jest inaczej.
-To raczej było dość oczywiste- Mruknął Rohan. Z każdym kolejnym słowem Matsuri czerwonowłosy jedynie upewniał się w tym, że branie jaj na tego typu akcje nie było dobrym pomysłem. Lace również miał co do tego pewne opory, ale ona uparła się, że chce brać w tym udział. Brunet skierował na nią swój wzrok, a kiedy dostrzegł najpierw zamyśloną minę, a potem usłyszał jej pytanie drgnął lekko i od razu zabrał jej inhalator.
-Jest to narkotyk...nie cudowny lek, który pomoże pokonać ci twoje granice. Owszem będziesz w stanie, ale kac moralny będzie jeszcze większy. Będziesz miała siebie za potwora, bo to..- Urwał na chwilę po czym uniósł lekko inhalator z gazem do góry
-Uwalnia z nas wszystko to co jest w nas najgorsze. Jakby to...hmmmm- Nie bardzo wiedział jakby miał Matsuri to wyjaśnić w dość sensowny sposób. Mimo to wiedział, że musiał jej to rozrysować.
-Każdy z nas ma w sobie potwora, tylko większość ludzi woli trzymać go na krótkiej smyczy nie dając zbyt dużej wolności w obawie przed tym do czego są zdolni. Dziewczyna, która wysadziła te kasyna i posłała do piachu mnóstwo ludzi...nie uwierzysz, ale to raczej spokojna osoba, która lubi jeździć na deskorolce, słuchać muzyki, i pospać sobie dłużej. A kiedy spuściła stwora ze smyczy wysadziła niemal część miasta- Doskonale pamiętał jak Kana była nakręcona tym wszystkim. Później w wiadomościach mówili o potworze, który zabijał wszystkich bez względu na to czy była to szumowina czy policjant, który miał rodzinę do której chciał wrócić.
-Dlatego to jest na wyjątkowe sytuacje, abyś mogła uratować swoje życie, albo uciec. Po za tym to dość mocno uzależnia- Zakończył swój wywód oddając jej inhalator. Wiedział, że nie powstrzyma Matsuri, ale w głębi serca liczył na to, że dziewczyna zrozumie co chciał jej przekazać i nie zażyje tego cholerstwa tylko po to, aby na ten krótki moment przekroczyć granice.
-Ty masz w ogóle jakieś doświadczenie w tym interesie? jakiekolwiek...nawet najmniejsze?- Zapytał się ostatecznie Rohan. Już od początku było wiadomo, że ich współpraca nie będzie prosta, nie mniej Lace wiedział, że w dwójkę mogliby sobie nie poradzić.

Kana Nakamura - 2020-12-16 22:12:44

-Chociaż tyle dobrze- Powiedział spokojnie Rohan podchodząc do Matsuri i usiadł obok niej po czym przybliżył odrobinę bliżej swoją twarz do jej. Lace drgnął lekko, ale mimo to nie spróbował chłopaka odsunąć od dziewczyny. Poniekąd był ciekawy tego co wydarzy się dalej.
-W końcu dzięki temu możemy mieć pewność, że nie uciekniesz...jak szczur do swojej nory- Mruknał cicho po czym ostatecznie odsunął się od Matsuri uśmiechając się głupio. Lace dawał dziewczynie dość spory kredyt zaufania. Wtedy w lesie byli tylko w dwójkę a brunet nie chciał tak naprawdę zrobić jej żadnej krzywdy. Dlatego taka sytuacja mogła nie wzbudzić w niej instynktu ucieczki. Pozostawało, jednak pytanie jak będzie sytuacja wyglądała w chwili, kiedy dziewczyna znajdzie się w prawdziwym zagrożeniu, w samym środku ognia wydarzeń. Czy odwaga jej nie zawiedzie.
-Daj spokój...da sobie radę, ja w to wierzę- Odezwał się w końcu i posłał w stronę dziewczyny lekki uśmiech, a nawet mrugnął do niej zalotnie. Naprawdę chciał w Matsuri pokładać wiarę, że nie jest tylko zwykłą studentką medycyny. W końcu każdy z nas jest w stanie się bronić.
-Najszybciej jak się da, ale jutro czeka nas ciężka praca. Szczególnie dla ciebie Matsuri. Rohan rozprostuje kości, a ty Matsuri dowiesz się kilku rzeczy, dlatego nie siedźmy dzisiaj długo- Odparł spokojnie i uśmiechnął się tajemniczo. Widocznie miał już w głowie plan jak wprowadzić dziewczynę jeszcze bardziej w ten przestępczy świat.

Kana Nakamura - 2020-12-16 23:46:03

Rohan i Lace popatrzyli jak Matsuri spogląda  na telefon, a zaraz potem wstaje, aby udać się do innego pomieszczenia. Lace westchnął ciężko i rozłożył się wygodnie na fotelu.
-Dałeś się omotać jak dziecko. Jakiś czas temu dziewczyna jej pokroju zostałby przez ciebie odesłana jak najszybciej- Odezwał się w końcu czerwonowłosy chłopak, a Lace zacisnął mocniej powieki, które przymknął na chwilę. Wiedział co zrobił by jeszcze jakiś czas temu. Nie mógł się również nie zgodzić z tym, że stał się ostatnio zbyt miękki. Czy to znajomość z tamtą grupą tak go zmieniła, czy może raczej Matsuri miała w sobie to coś co zmuszało go do tego, aby obchodził się z nią trochę jak z jajkiem.
-Da sobie...- Rohan przerwał mu nagle głośnym warknięciem, które zdradzało wyraźnie jego niezadowolenie. Matsuri dość mocno odbiegała od wizji idealnego przestępczy, właściwie było jej do tej wizji niesamowicie daleko.
-Przyjrzałeś się jej. To ładna, grzeczna dziewczyna z pluszakiem. Co ona może zrobić...Lace nawet jeżeli jest tak jak mówisz, że ma przebłyski jakiś zapędów przestępczych...zobaczysz zawiedzie przy pierwszej lepszej okazji- Rohan miał trochę racji w tym co mówił. Matsuri w żaden sposób nie wyglądała na ten typ dziewczyny, która lubiła życie na krawędzi. Lace również był tego świadomy i chciał jej za wczasu wybić z głowy pomysł mieszania się do jego zemsty, ale dziewczyna była uparta i nie odpuszczała tak łatwo. Brunet uchylał już usta, aby coś powiedzieć, ale w tym samym czasie Matsuri wróciła do pokoju oznajmiając im, że idzie spotkać się z przyjacielem. Lace nie miał zamiaru jej zatrzymywać. W końcu być może to będzie dla niej ostatnia okazja  na normalne spotkanie i normalne przejście się po mieście, bez obawy o złapanie przez policję.
-Widzisz...o tym mówię- Odezwał się Rohan, kiedy dziewczyna wyszła z mieszkania.
-Gdyby ciebie wsadzili do więzienia ona byłaby tą, która wysyłałaby tobie paczki, a gdybyś uciekł i stanął w jej drzwiach najpewniej uznałaby, że da ci ciepłej zupy i masz zaraz wracać do mamara. Lace ona nie pasuje do tego świata- Rohan nie mówił niczego odkrywczego, nic czego Lace sam wcześniej by nie widział. Miał w tej chwili, jednak związane ręce. Matsuri udzieliła mu pewnych informacji, które mu się przydadzą. Oczywiście mógł ją wystawić do wiatru, ale jak to sam uznawał...każdy ma dziwną potrzebę spłacania długu
-Wiem...ale co mam zrobić? próbowałem ją zniechęcić uwierz mi, ale mi nie uwierzy...musi sama na własnej skórze  się przekonać jak to wygląda. Może wtedy odpuści- Wiedział, że ta misja na którą się udadzą w pewien sposób zmieni życie Matsuri, a co za tym idzie może uzna, że to nie jest jej świat i skupi się w sumie na tym co jej najlepiej wychodziło.
-Zobaczmy chociaż co to za "przyjaciel" wiem, że jej ufasz...ale ja nie- Lace wiedział, że czerwonowłosy nie pokładał w dziewczynie wielkiej wiary ani zaufania. Nic dziwnego, że pewnie pomyślał o tym, że ta chce ich wydać pierwszym lepszym organom ścigania.
-Ehhh...i tak nie mam nic ciekawszego do roboty...- Powiedział po czym wstał z fotela i podszedł do sterty ubrań, którą zakupiła mu Matsuri i ubrał jakąś czarną koszulkę zasłaniając tym samym bandaż, który okalał jego brzuch.
Dwójka chłopaków wyszła z domu niedługo bo po dziewczynie zamykając drzwi zapasowym kluczem i udali się jej tropem utrzymując od niej odpowiednia odległość. Lace trzymał ręce w kieszeni i wydawał się nie być za bardzo zainteresowany śledzeniem dziewczyny. Rohan natomiast wydawał się być odmiennego zdania. Wpatrywał się w sylwetkę dziewczyny niczym sęp w kawał mięsa.

Kana Nakamura - 2020-12-17 01:13:12

Dwójka chłopaków śledziła Matsuri, aż ostatecznie wylądowali w jakimś parku. Lace oraz Rohan zajęli miejsce za pobliskim drzewem i po prostu przyglądali się tej przepełnionej idylią scenie, ba nawet po drodze gdzieś jakiś zabłąkany królik się trafił.
-Normalnie prawdziwa księżniczka się tobie trafiła- Powiedział cicho Rohan nie mogąc się powstrzymać od złośliwego uśmiech. Lace jedynie szturchnął go lekko w bok dając tym samym jasno do zrozumienia, aby przymknął jadaczkę. Brunet wydawał się bardziej niż królikiem być zainteresowany chłopakiem, który towarzyszył Matsuri. Obserwował go z lekko przymrużonymi oczami śledząc każdy nawet najmniejszy ruch niczym gekon, który wyczekiwał tylko na to, aż mucha zbliży się do niego dostatecznie blisko, aby mógł sięgnąć po nią swoim językiem.
-Lace daj spokój...ta panienka nie należy do twojego świata i nigdy należeć nie będzie- Było w tym trochę racji.  Lace i Matsuri przedstawiali sobą zupełnie odmienne światy. Może pewne doświadczenia ich ze sobą łączyły, ale to było nadal za mało. Brunet westchnął jedynie ciężko po czym odwrócił wzrok od tej parki i oparł się leniwie o pień drzewa.
-Wiem...tylko jakoś tak...- Czasami zastanawiał się nad tym jakie by to było uczucie, gdyby miał zacząć nagle wieść normalne życie. Wiedział, że to nie było dla niego i najpewniej ostatecznie zatęskniłby za adrenaliną, która towarzyszyła mu przez całe życie, ale i tak ta myśl nie dawała mu spokoju. Czy odnalazłby się w roli tego "normalnego" czy pasowałoby mu poranne wstawanie, aby iść do sklepu po mleko. Niestety to było po za jego zasięgiem.
-Co tylko...Lace ta laska jest po za twoim zasięgiem czy tego chcesz czynie. Jej nie kręcą przestępcy, nie zaimponujesz jej zdolnością włamania się do sejfu to nie twoja liga. Skup się chłopie, albo ten statek zacznie tonąć- Czerwonowłosy położył dłonie na ramionach bruneta a on skierował na niego spojrzenie i kiwnął lekko głową w jego stronę. Na ustach chłopaka przez chwilę zagościł delikatny uśmiech. Rohan westchnął ciężko i wyciągnął jeden pistolet, który wyciągnął w stronę chłopaka.
-Wiem co ci poprawi nastrój- Powiedział i mrugnął do niego wesoło po czym Lace ruszył za znajomym, który prowadził go w bliżej nieokreślone miejsce.
Lace i Rohan do domu Matsuri wrócili późną nocą wchodząc cicho na palcach, zamykając za sobą delikatnie drzwi. W swoich zabawach na mieście stracili trochę poczucie czasu, a zegar który wisiał na pobliskiej ścianie wskazywał drugą w nocy.
-Mieliśmy iść wcześniej spać- Powiedział Lace  wchodząc do kuchni i chwytając za szklankę do której wlał odrobinę zimnej wody, której się od razu napił
-Przynajmniej się zabawiliśmy, a i zrobiłeś to co chciałeś zrobić- Na kuchenny blat wylądował plik banknotów, które najpewniej nie pochodziły z pobliskiego bankomatu. Lace i Rohan najpewniej przez ten czas bawili się w to co umieli najlepiej, czyli okradanie sklepów oraz uciekanie przed stróżami prawa. Każdy miał swoje rozrywki.

Kana Nakamura - 2020-12-17 02:40:13

Lace i Rohan siedzieli jeszcze przez chwilę rozmawiając o czymś zaciekle, aż ostatecznie obydwoje zgodnie uznali, że najwyższy czas zebrać się do spania. Lace udał się do pokoju, który służył mu jako tymczasowe lokum a Rohan zległ na kanapie w salonie zajmując tym samym najwyraźniej to terytorium dla siebie. Lace przez jeszcze jakiś czas leżał na łóżku wpatrując się w sufit. Zastanawiał się nad tym co miało się niedługo wydarzyć. Przez moment nawet przebiegło mu przez myśl, aby może odpuścić, rzucić to wszystko i wyjechać gdzieś daleko, za granicę może i zacząć siać ferment w innym mieście. Zacząć z czystą kartą, bez wrogów. Jednak świadomość bycia tak blisko osiągnięcia swojego celu uniemożliwiała mu to. Nigdy nie był tak blisko końca jak teraz, wiec nie  mógł się wycofać.
Nad ranem do pokoju Matsuri bez pukania wszedł Lace otwierając z impetem drzwi. Nie był on typem delikatnego chłopaka, który budził delikatnie.
-Za pięć minut w salonie...ogarnij się i ubierz- Polecił jej po czym jak gdyby nigdy nic wyszedł. Chłopak widocznie wydawał się być nakręcony. Żył myślą, że już niedługo dorwie Reijiego w swoje łapy a co za tym idzie zamknie w swoim życiu pewien rozdział, który był mu istną drzazgą w oku
-Nie wygięło cię za bardzo na tej kanapie?- Zapytał się chłopak wchodząc do salonu. Rohan był już na nogach i pakował kilka broni do torby w której wcześniej przywiózł im zaopatrzenie.
-Mogła być wygodniejsza, ale nie narzekam. Lepsze to niż spanie na krześle- Mruknął i przerzucił torbę przez ramię. Chłopaki czekali w salonie. Lace co jakiś czas zerkał na zegarek odliczając czas, który dziewczynie pozostał na stawienie się w salonie. Na szczęście Matsuri wyrobiła się, a kiedy ledwo zatrzymała się w salonie Lace dał znak do wyjścia. I tak cała trójka zeszła na sam dół bloku, gdzie stało zaparkowane kolejne sportowe auto, które brunet najwyraźniej musiał wczorajszej nocy zawinąć.
-Ładujcie się i ruszamy- Oznajmił, a kiedy cała wycieczka załadowała się do auta chłopak ruszył z piskiem opon. Jechali dość długo, skręcając w różne uliczki, a z każdą kolejną odwiedzoną przez nich dzielnicą robiło się coraz bardziej ponuro i niebezpiecznie. Ostatecznie zatrzymali się przed jakimś opuszczonym magazynem, a kiedy weszli do środka Rohan na pobliski stolik wysypał bronie i podał Matsuri jeden z pistoletów. Lace w tym czasie podszedł do pilota, który leżał gdzieś na jednym z kartonowych pudełek i nacisnął na zielony guzik. Można było usłyszeć szczęk łańcuchów i silniki jakiejś maszynerii. Z sufitu zaczynały opuszczać się ludzkie ciała, które zostały wbite na haki. Było to dwóch starszych mężczyzn oraz jedna starowinka.
-Jako, że tak przeraża ciebie wizja zabicia kogoś...uznałem, że dobrze będzie poćwiczyć- Powiedział spokojnie po czym uśmiechnął się lekko wyraźnie zadowolony sam z siebie.
-Ale główny twój cel znajduje się tam- Wskazał palcem na tarczę, która znajdowała się przy przeciwnej ścianie magazynu.
-Masz w nią trafić...nie omijając ciał- Wiedział, że to nie było łatwe zadanie, ale nie niewykonalne. Rohan uśmiechnął się jedynie lekko.
-To będzie ciekawe...- Mruknął i oparł się o ścianę bawiąc się pistoletem, który trzymał w dłoni.

Kana Nakamura - 2020-12-18 01:37:49

Matsuri brunetowi już z samego początku wydawała się dość dziwna. Zazwyczaj wygadana i chętna do podejmowania rozmów tym razem była cicha i spokojna. Lace obserwował spokojnie jak dziewczyna bez najmniejszych problemów podejmuje się zadania, jakie przed nią postawił. Zupełnie nie spodziewał się tego typu reakcji. Może i nie znał jej zbyt długo, ale spędził z nią dostateczną ilość czasu, aby wiedzieć, że Matsuri aż tak bez emocji by nie podeszła do tego zadania. Zmrużył jedynie lekko oczy i skrzyżował dłonie na klatce piersiowej obserwując jak ciała jedno po drugim są wzbogacane o kolejne otwory. Rohan również wydawał się być zaskoczony tym nagłym obrotem spraw. Rzucił brunetowi pytające spojrzenie w Lace wzruszył lekko ramionami odbierając od dziewczyny broń.
-Coś ty taka cicha dzisiaj?- Odezwał się w końcu po chwili milczenia. Coś tutaj wyraźnie było nie tak ale ani on ani Lace nie byli w stanie dojść do tego co im nie pasowało. Niby dziewczyna ta sama, a jej zachowanie zmieniło się diametralnie. Lace załadował broń nabojami i ponownie podał dziewczynie.
-Mówiłem...głównym celem jest tarcza ani razu nie trafiłaś- Lace wcale nie żartował, nie chodziło mu też o rozstrzelanie trupów, chociaż mimo wszystko chciał zobaczyć czy dziewczyna zdobędzie się na to. Widział jak Matsuri najwyraźniej sama nie wiedziała jak miałaby dosięgnąć celu bez podchodzenia bliżej tarczy.
-Podkręć pocisk- Rzucił drobną podpowiedź, która właściwie nie mówiła tak naprawdę zbyt wiele.
-Co byś zrobiła gdybyś nie wiedziała, że kule latają w linii prostej. Pozwól, aby pokierował tobą instynkt- Dodał po czym sam chwycił za broń i przez chwilę skupił wzrok na tarczy, która wisiała nietknięta. Dłoń z bronią była nadal swobodnie opuszczona, aż ostatecznie szybko ją uniósł pod skosem i wystrzelił. Kula wystrzeliła z lufy i pomknęła prosto w stronę starowinki, która już jakiś czas temu zakończyła swój żywot. Mogłoby się wydawać, że podobnie jak kule Matsuri tak i ta trafi w głowę trupa, ale ona wyminęła jej głowę po czym ostatecznie trafiła w środek tarczy. Jak widać było to jak najbardziej wykonalne.

Kana Nakamura - 2020-12-18 02:09:13

Lace oraz Rohan obserwowali jak Matsuri postanowiła wykonać to zadanie w odrobinę inny sposób niż Lace jej proponował. Właściwie to kazał jej trafić w tarczę nie mówił, że musi zrobić to koniecznie przy pomocy broni palnej.
-Nieźle całkiem nieźle...- Mruknął spokojnie po czym jak gdyby nigdy nic stanął przed dziewczyną i chwycił jej twarz unosząc głowę do góry. Wpatrywał się teraz prosto w nią i zmarszczył brwi.
-A teraz sobie porozmawiamy- Nie dało się nie wyczuć tego, że Matsuri była inna, że się zmieniła. Nie była to ta sama osobą którą znał Lace, czy którą w salonie próbował zdołować Rohan. Wyglądała jak ona, ale Lace miał dziwne wrażenie, że rozmawiał z zupełnie obcą mu osobą.
-Matsuri ma bardzo ładne brązowe oczy z których bije ciepło a teraz są czerwone i patrzenie w nie napawa pewnym obrzydzeniem, więc...o co tu chodzi?- Lace nie był głupi. Miał okazję przyjrzeć się dziewczynie dość dokładnie w końcu spędzili ze sobą sporo czasu sam często łapał się na myślach, że dziewczyna jest dość atrakcyjną osobą, a teraz...nie czuł tego samego co wcześniej czuł, kiedy ją widział.
-O zachowaniu nie wspomnę. Dziewczyna kręci jęzorem na lewo i prawo...generalnie dużo mówi. To co teraz widzę nie jest tą Matsuri którą widzieliśmy w parku- Śledzenie jej jak widać przyniosło swego rodzaju efekty. Jej zachowanie odbiegało od tej beztroski, którą dziewczyna nawet w dość trudnych sytuacjach sobą przedstawiała. Ta dwójka chociaż wydawała się być dość narwana i może nawet lekkomyślna chwilami to nie byli ślepi i mieli dar obserwacji co w końcu w ich fachu musiało być dość istotne.
-Niby widzę jej ciało, ale nie mam jej tutaj- Dodał Lace i stuknął lekko palcem w czoło dziewczyny a zaraz potem w okolice gdzie biło jej serce. Brunet odsunął się kawałek dalej po czym jak gdyby nigdy nic wrócił na swoje miejsce zaplatając znowu dłonie na klatce piersiowej. Nie miał zamiaru jej atakować. Wiedział, że byłoby to głupie posunięcie w chwili, kiedy nie znał prawdy.
-Czemu nie możesz znaleźć sobie normalnych znajomych?- Zapytał się czerwonowłosy a Lace wzruszył jedynie lekko ramionami. Nie wiedział czemu ludzie "wyjątkowi" lubili się go uczepiać.
-Widocznie ludzi popierdoliło już do reszty- Odparł po czym skierował wzrok na dziewczynę oczekując na jej wyjaśnienia...o ile w ogóle raczy je im udzielić.

Kana Nakamura - 2020-12-18 02:53:07

Kiedy dziewczyna ostatecznie postanowiła się odezwać brwi bruneta zostały jeszcze mocniej ściągnięte. Było tak jak przypuszczał. Matsuri nie była wcale taką zwykłą dziewczyną za jaką się uważała a całe to gadanie tego czegoś...kogoś co w niej siedziało wywoływało tylko u Lace'a irytację.
-Tak...są mi potrzebne- Odparł w końcu po chwili milczenia. Rohan skierował na niego swoje spojrzenie, po czym chwycił go za ramię i potrząsnął lekko.
-Co ty mówisz...ona jest  lepsza. Matsuri pewnie by zawaliła sprawę, uciekła, albo by ją wmurowało w ziemię. Ta wersja jest pewniejsza- Rohan widocznie nie był w stanie zrozumieć tego jakie uczucia obecnie targały chłopakiem. On sam nie był w stanie do końca tego zrozumieć, ale nie miał zamiaru godzić się na taki rozwój wydarzeń. Nie mniej słowa czerwonowłosego go poruszyły. Zacisnął jedynie pięści po czym zamachnął się z całej siły uderzając chłopaka w szczękę. Rohan odleciał kawałek po czym wylądował twardo na ziemi.
-Mówiłem ci już...da sobie radę i ja w nią wierzę- Mruknął po czym skierował wzrok na Matsuri chociaż nią obecnie nie była.
-Ona nie potrzebuje ochroniarza, pomocy...czy ciebie a szczególnie ciebie. Nie będę się godzić na to, aby jakaś dziwka opętywała jej ciało czy co ty tam z nią robisz- Lace czuł w tej chwili dziwną niewysłowioną złość. Normalnie przecież sam by się ucieszył, że w ich szeregach znalazła się dość kompetentna osoba, a mimo to wolał Matsuri jaką on znał, chociaż nie była zbyt silna, czy szybka. Miała opory przed pewnymi działaniami, ale właśnie to go ujęło.
-O stary...- Wydusił Rohan podnosząc się z ziemi i masując sobie szczękę w miejscu gdzie spotkała się z pięścią chłopaka.
-Nie mów, że się w niej zakochałeś...- Stwierdzenie to wyraźnie czerwonowłosego rozbawiło, ale sam Lace nie wydawał się być tak rozbawiony tym stwierdzeniem. Sam nie znał się na uczuciach i często wielu z nich nie umiał poprawnie nazwać, ale faktem było, że Matsuri na swój sposób była mu bliska. Polubił tę chaotyczną dziewczynę, która potrafiła w skuteczny sposób go zatrzymać.
-Nie obchodzi mnie kim jesteś, ani co masz do powiedzenia czy co sobie myślisz. Dla mnie możesz równie dobrze nie istnieć. Więc niech Matsuri wróci- Mruknął opierając się o jedną ze skrzynek. Umawiał się z Matsuri nie z jakąś dziwnym jej alterego, chociaż sam nie wiedział jak miałby to nazwać. Czy ona miałą rozdwojenie jaźni, czy wiedziała od początku o tym co się z nią działo.

Kana Nakamura - 2020-12-18 12:49:10

Rohan wydawał się być kompletnie nie zadowolony z tego, że Lace postanowił przywrócić do nich starą Matsuri. Rzucił jedynie spojrzenie pełno złości, a potem spojrzał na dziewczynę, która najwyraźniej nie była do końca świadoma tego co właśnie się wydarzyło. Otwierał już usta, aby ją oświecić, ale Lace pchnął go lekko w bok dając tym samym jasno do zrozumienia, aby siedział cicho.
-Bardziej martwe nie będą, po za tym musiałaś się dowiedzieć jak strzela się do ludzi- Czemu Lace nie chciał uświadomić dziewczyny o tym co się wydarzyło...trudno powiedzieć. Może nie chciał, aby ona zaczęła się obawiać samej siebie, bać się każdej chwili swojego życia, że nagle stracie się kontrolę nad sobą i zrobi coś głupiego i nie będzie się tego pamiętać. Brunet mimo wszystko uśmiechnął się lekko w stronę dziewczyny i podszedł do niej wyciągając w jej stronę rękę
-Chodź...wracamy do domu...koniec na dzisiaj- Nie chciał już dłużej jej męczyć tym bardziej, że tak naprawdę od samego początku jej z nimi nie było. Po pierwsze musiałby powtarzać wszystko jeszcze raz, po drugie wiedział, że teraz kiedy ona wróciła do nich to najpewniej jej celność odrobinę się zmniejszyła.
-Co...przecież ona...- Próbował coś wydukać czerwonowłosy, ale ponownie Lace mu przerwał
-Widziałeś...trafiła w tarczę, koniec treningu na dzisiaj- Oznajmił. Kiedy dziewczyna dźwignęła się z ziemi chłopaki zajęli się pakowaniem sprzętu ponownie do torby po czym ruszyli w stronę samochodu.
-Ciała niech tam wiszą...ktoś je w końcu znajdzie, ale nie powiążą tego z nami- Lace oczami wyobraźni widział już te przepełnione dramatyzmem nagłówki gazet. Nie ukrywał, że na swój sposób nawet mu się to podobało, jednak przez fakt, że nikt nie zorientuje się, że to on  stoi za tym nie umiał się tym cieszyć tak samo jak niektórymi swoimi przestępstwami. Lubił być w centrum uwagi.
W końcu dojechali do domu. Lace i Rohan w zasadzie nie odzywali się do siebie, a pomiędzy nimi można było wyczuć wyraźnie napiętą atmosferę, która gęstniała z każdą kolejną chwilą. Lace po przyjeździe do domu, faktycznie poszedł do łazienki się umyć, chociaż sam nie widział i nie czuł takiej potrzeby, a kiedy to zrobił i wyszedł z łazienki spotkał na korytarzu Rohana, który opierał się o ścianę.
-Wszystko zaszło dalej niż myśleliśmy. A mówiłem ci od samego początku. Zostaw drania, wyjedziemy gdzieś daleko i ułożymy sobie życie na nowo a zadanie się z tą dziewczyną to czyste szaleństwo było, ale mimo to zostałem bo jestem twoim przyjacielem- Lace milczał słuchając tego co chłopak miał mu do powiedzenia. Najwyraźniej ich relacje były tak naprawdę bardziej zażyłe niż mogłoby się wydawać na samym początku. Nie mniej faktem było, że dogadywali się między sobą naprawdę dobrze. Znali się od lat, wykonali wspólnie wielu przestępstw.
-A ta dziewczyna....ehhh ona jest po prostu głupia i przez nią kiedyś zginiemy. Albo nie da sobie rady i nas wystrzelają jak kaczki, albo znowu coś ją opęta i pozabija nas w nocy. Lece zostawmy tę gówniarę wyjedźmy z miasta. Olej się na tę zemstę bo ona nie jest potrzebna. Wrócimy jakoś do obiegu jak nie tu to w innym miejscu-
-Dlaczego akurat teraz? kiedy wszystko się układa, kiedy jestem bliżej celu niż kiedykolwiek. Ona jest nam potrzebna- Rozmowa nie należała do najłatwiejszych, ale Lace wiedział, że ostatecznie będą musieli przez nią przebrnąć.
-Tobie jest potrzebna...zakochałeś się w niej, zależy ci tylko na niej...- Urwał bo Lace zrobił w jego stronę kilka kroków.
-Wcale mi na niej nie zależy. Gadam różne głupoty, godzę się na jej szalone pomysły bo jest mi potrzebna. Wie jak dorwać Reijiego i to wszystko. Kiedy to wszystko się skończy spakujemy manatki i wyjedziemy daleko nie oglądając się za siebie...czy o to ci chodziło?- Brunet wydawał się być lekko poddenerwowany. Sam przed sobą nie chciał przyznać, że Matsuri faktycznie w jego życiu zajmowała ważniejsze miejsce już jemu samemu mogło się wydawać. Nie chciał, jednak tego pokazać przed innymi...chociaż jak widać nawet Rohan domyślił się co się dzieje.
-Tak...teraz rozumiem- Mruknął po czym odbił się od ściany i udał się w stronę salonu.

Kana Nakamura - 2020-12-19 17:39:24

Dla bruneta rozmowa z przyjacielem nie należała do tych łatwych. Ostatnio sporo osób zwracało mu uwagę na to jak wyjątkowa jest Matsuri, a on  chociaż usilnie starał się przed tym bronić nie mógł zaprzeczyć, że trochę racji w tym było. Polubił ją...nawet jak znacznie częściej wyprowadzała go z równowagi, to naprawdę ją lubił. Lace westchnął ciężko po czym odprowadził przyjaciela wzrokiem i pokręcił lekko głową. Rzadko kiedy było dla niego coś ważniejszego niż interesy, a teraz...sam nie był do końca pewien czy cała ta zemsta jest warta ceny, którą będzie musiał zapłacić. W końcu i on sam ruszył z miejsca i chciał udać się do swojego pokoju, ale na chwilę zatrzymał się przed drzwiami Matsuri. Wpatrywał się w nie z zamyślonym spojrzeniem, aż w końcu zapukał cicho, po czym wszedł do środka. Rozejrzał się uważnie po pokoju, aby ostatecznie zlokalizować dziewczynę i uśmiechnąć się lekko w jej stronę
-Hej...- Mruknął krótko karcąc się sam w głowie, że zaczął tę rozmowy w tak banalny sposób. Równie dobrze mógłby zapytać się jej jak podoba jej się obecna pogoda. Dlatego też postanowił zreflektować się szybko i podszedł do dziewczyny stając za jej plecami
-Co rysujesz?- Zapytał się po czym zerknął na fragment szkicownika dla którego jeszcze jakiś czas temu narażał swoje życie. Czy zrobiłby to po raz drugi? Matsuri najpewniej znalazłaby jakiś sposób, aby go do tego ostatecznie zmusić. I chociaż wówczas go to irytowało nie mógł ukryć, że była to ciekawa przygoda. Taka ucieczka przed stróżami prawa jeszcze nigdy mu się nie przytrafiła, nigdy wcześniej też nikogo nie porywał...nawet na niby.

Kana Nakamura - 2020-12-20 14:44:18

Chociaż z początku zachowanie Matsuri go zdziwiło, to dość szybko się wyjaśniło co je wywołało. Lace otworzył szeroko oczy, kiedy dziewczyna odważyła się pokazać mu "dzieło" nad którym pracowała. Wielu rzeczy nie chciałby oglądać, ale to co stworzyła dziewczyna sprawiło, że ten rysunek wylądował u niego na pierwszym miejscu listy.
-Ja pierdole...- Powiedział spuszczając lekko głowę. To była jak na razie najmądrzejsza rzecz jaka przyszła mu do głowy. W końcu nie każdy miał okazję zobaczyć swoją podobiznę w miłosnym uścisku z innym facetem. Brunet wzdrygnął się lekko na samo wyobrażenie sobie, że taka scena mogłaby kiedyś zaistnieć w rzeczywistości. Skierował wyraźnie wściekły wzrok na dziewczynę, która próbowała coś tam wydukać i zmierzała już w stronę wyjścia.
-Nie tak szybko...- Warknął po czym staną przy drzwiach uniemożliwiając dziewczynie ucieczkę. Nie miał najmniejszego zamiaru tego tak zostawić. Tu już nie chodziło tylko o jego wizerunek, ale o wizerunek Rohana a ten gdyby się dowiedział, że coś takiego w ogóle powstało najpewniej by się nie powstrzymywał.
-Skąd do cholery wziął się ten pomysł na to coś?- Zapytał się po chwili milczenia. Chciał najpierw się dowiedzieć czemu Matsuri w swojej głowie wytworzyła tak abstrakcyjną wizję. Wrzeszczeć będzie na nią dopiero później.

Kana Nakamura - 2020-12-21 15:16:32

Chłopak nie krył zdziwienia na twarzy, kiedy Matsuri zaczęła wyjaśniać swoje motywacje, które spowodowały stworzenie tego wątpliwej jakości (a przynajmniej dla Lace'a) dzieła. To wszystko było jednym wielkim nieporozumieniem, które zostało jeszcze przypieczętowane zapiskami w notatniku dziewczyny. Lace widząc to pismo oraz to co skrywały kartki jej dzienniczka westchnął ciężko spuszczając głowę.
-A to dziwka...- Mruknął sam do siebie. Wiedział, że z tą drugą osobowością Matsuri będą same problemy, ale nie sądził, że aż takie
-Po pierwsze...- Zaczął cicho starając się zachować nerwy na wodzy chociaż w jego głowie wręcz się gotowało i z trudem powstrzymywał się przed tym, aby nie dopaść dziewczyny i ją  po prostu zatłuc. Jej przewaga polegała na tym, że właśnie była kobietą i chociaż na treningu Lace raczej się nie ograniczał tak w życiu prywatnym do kobiet szacunek nadal miał. A przynajmniej do tych, które tego szacunku mogłyby od niego oczekiwać
-Nie ufaj wszystkim zapiskom w notatniku kiedyś ci to wyjaśnię- Wiedział, że powiedzenie Matsuri wcześniej czy później prawdy nastąpi. Chciał, jednak wybrać do tego znacznie bardziej odpowiedni moment i spróbować to przekazać bez nerwów, które towarzyszyły mu w chwili obecnej. Musiał też zastanowić się nad tym jak to zrobić, jakiś słów użyć. Przecież czy jak powie jej, że od czasu do czasu bliżej nieznana mu istota przejmuje nad jej ciałem i umysłem władzę to czy mu uwierzy. Brzmiało to przynajmniej dziwnie.
-Po drugie między mną a nim nic nie ma...przyjaźń i ewentualne interesy to wszystko- Lace pewnie nawet gdyby był homoseksualny to by w życiu nie spojrzał na Rohana a nawet gdyby jakieś śmieszne zrządzenie losu by w ich życiu zadziałało to po kilku godzinach związku wzajemnie by się pozabijali. To był ten typ znajomości gdzie najbezpieczniej było za trzymać się na samej przyjaźni
-A co do ciebie...- Dodał i westchnął ciężko po czym podszedł do łóżka i usiadł na nim, chociaż bardziej trafnym było tutaj stwierdzenie, że prawie się położył. Oparł się o poduszki, ale nogi nadal miał na ziemi. Wpatrywał się przez chwilę swoimi szarymi tęczówkami w sufit i szukał w głowie jakiś słów, które najlepiej oddałyby jego uczucia i myśli co nie było takie łatwe. Lace nie przywykł do uzewnętrzniania się. Rzadko kiedy też tak naprawdę mu na kimś zależało
-To nie tak, że ciebie nie widzę jesteś bardzo ładną młodą dziewczyną...ba kobietą, która do tego jest bystra i cholernie inteligentna- Zastukał kilka razy stopą o podłogę robiąc przy tym lekka pauzę w wypowiedzi.
-Ale nie jesteś moją ligą Matsuri. Ja jestem na samym dnie, a ty pniesz się w górę. Nigdy tak naprawdę nie spotkamy się na tym samym poziomie, ja zawsze będę o kilka kroków z tobą. Nie chcę ci po prostu robić żadnych nadziei, bo rozczarowanie może być potem bolesne- Przymknął na chwilę oczy po czym wziął głębszy wdech
-A nie oglądam się za żadną inną bo...może nie było na to czasu, a może nie trafiła się taka na której bym dłużej zatrzymał wzrok- Lace chociaż przestępca miał też trochę większe wymagania. Mu nie wystarczało, że dziewczyna będzie po prostu ładna. Mimo wszystko cenił sobie wnętrze i osobowość.

Kana Nakamura - 2020-12-21 16:28:41

Kiedy poczuł delikatną i ciepłą dłoń dziewczyny na swoim ramieniu przez chwilę na jego ustach zabłąkał się delikatny uśmiech. Brunet chwycił jej rękę i przeniósł na swoją klatkę piersiową zaciskając na jej dłoni swoją. Uchylił  na chwilę powieki, aby spojrzeć na ich splecione dłonie. Ręka Matsuri w porównaniu z jego wielką łapą wydawała się być taka malutka i drobna. Było w tym coś na swój sposób uroczego. Chłopak przeniósł się do pozycji siedzącej i spojrzał prosto w oczy Matsuri. Jego szare tęczówki zadrżały lekko a on sam wydawał się przybliżyć odrobinę do niej. Co też mu zrodziło się w głowie, czy panował nad tym jak jego ciało zareagowało trudno powiedzieć bo wszystko to prysło jak bańka mydlana, kiedy padło oświadczenie, że dziewczyna znalazła już kupca na ten rysunek
-ŻE CO KURWA?!- Wyrwało mu się. Możliwe, że było to coś co właśnie w tej chwili przelało czarę goryczy i ostatecznie złość chłopaka ujrzała światło dzienne.
-Po moim trupie...nie ma takiej opcji...oddawaj ten rysunek- Powiedział stanowczo i wyciągnął swoją dłoń w stronę dziewczyny domagając się wyraźnie oddania jej drobnego arcydzieła. Ostatnie czego chciał to tego, aby jego podobizna i to jeszcze uchwycona w takiej formie trafiła do zupełnie obcej mu osoby.
-To ja chciałem się ulitować i powiedzieć, że jak nie dasz rady to nie musisz nikogo zabijać a ty mi takie świństwa za plecami robisz...- Lace widocznie przyszedł tutaj w bardzo określonym celu, który zszedł na tor boczny w chwili, kiedy chłopak zobaczył co to też dziewczyna postanowiła stworzyć
-Ty byś chciała, aby załóżmy twoje nagie zdjęcia gdzieś krążyły po świecie?- Lace jakby na to nie spojrzeć swoją dumę miał i całe szczęście jego znajomość sztuki opierała się na dość prostych zasadach. Nagość w niej jest spoko...pod warunkiem, że to nie on jest modelem
-Po za tym to nie tylko kwestia mojej reputacji, ale też Rohana...nie uważasz, że warto poinformować o takich rzeczach? albo chociaż się zapytać o zdanie?- Jeszcze trochę i Lace zacznie jej wytykać, że to co chciała zrobić było nielegalne i w zasadzie to on mógłby ją pozwać do sądu. Na szczęście brunet wolał inną metodę przekonywania do swoich racji, metodę która często się sprawdzała.

Kana Nakamura - 2020-12-21 17:42:21

Chłopak wysłuchał w ciszy komplementów Matsuri, chociaż przeczuwał, że większość z nich została użyta tylko po to, aby przekonać go do zmiany zdania. Obserwowała jak dziewczyna chwyta jego dłoń, a potem przesuwa po niej swoją dłonią zaznaczając jego...żyły. Nie sprzeciwiał się też, kiedy dziewczyna uniosła jego bluzkę odsłaniając szczupły brzuch. Drgnął lekko w chwil, kiedy jej szczupłe palce spotkały się z jego skórą. Wpatrywał się prosto w jej oczy i słuchał tych wszystkich prób przekonania go do swojej racji. Ostateczny argument padł, jednak na samym końcu. Brunet obserwował jak dziewczyna wstaje i podchodzi do jednej z szafek z której wyciągnęła jakiś album. Przez chwilę przewracała zawzięcie strony, aż ostatecznie wyciągnęła jedno zdjęcie, które wylądowało w dłoniach chłopaka. Lace spuścił lekko głowę i spojrzał na obraz, który przedstawiała fotografia. Ze zdziwienia otworzył jedynie szerzej oczy po czym skierował wzrok na Matsuri a potem zaraz na zdjęcie.
-Nie wiedziałem, że masz tak duże cycki- Skomentował w końcu a na jego twarzy mimo wszystko pojawił się lekki uśmieszek. Może i nie rozglądał się za dziewczynami nie należał też do typa podrywacza, ale był dość typowym facetem. Wystarczyło pokazać mu kawałek zgrabnego ciała a on już szedł jak kuń za marchewką.
-Serio tobie się podobam? sądziłem, że preferujesz takich gości jak ten z parku- Mruknął i dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, że właśnie wygadał się co do tego, że ją śledził. Przygryzł lekko wargi i przymknął oczy. W głowie próbował znaleźć jakieś dobre wytłumaczenie na to, że ją śledził, ale takowe nie chciało za żadne skarby przyjść
Dobrze...zgadzam się, ale pod jednym warunkiem...Niech Rohan się zgodzi- Gdyby obraz przedstawiał tylko jego to mógłby podjąć decyzję, ale na rysunku nie był sam i uważał za uczciwe, że ta druga strona też się o tym dowie.

Kana Nakamura - 2020-12-21 20:36:08

Lace nie spodziewał się, że Matsuri ostatecznie odważy się podejść do Rohana, aby faktycznie zapytać się go o prawa do rysunku. Brunet obserwował jak dziewczyna bierze torebkę i wychodzi z pokoju. Zaciekawiony ruszył za nią i oparł się o ścianę salonu obserwując zaciekawiony ciąg dalszy wydarzeń. Rohan w tym czasie jak zwykle leżał rozwalony na kanapie i przeglądał coś w telefonie. Nie uraczył Matsuri nawet krótkim przelotnym spojrzeniem, a przynajmniej tak było do momentu w którym dziewczyna otwarcie zaczęła gadać o pieniądzach czerwonowłosy drgnął lekko i uniósł spojrzenie znad telefonu
-Rysunek?- Powtórzył po czym odchylił głowę w tył spoglądając na bruneta, który mimo wszystko wydawał się mieć z tego wszystkiego dość spory ubaw.
-Matsuri narysowała nas jak się ruchamy- Wyjaśnił Lace a Rohan skierował wzrok na dziewczynę po czym westchnął ciężko, chociaż w jego czerwonych oczach można było dostrzec wyraźnie błysk. Chłopak był łasy na pieniądze i tam gdzie się pojawiały on chętnie w to wchodził.
-A co chcesz z nim zrobić, że próbujesz kupić ode mnie prawa do niego?- Zapytał się zaciekawiony co Lace przypieczętował cichym śmiechem
-Chce sprzedać jakiejś swojej przyjaciółce- Wyjaśnił po czym podszedł do nich bliżej rzucając kątem oka na stół, gdzie stały do połowy opróżnione już butelki gliceryny. Najwyraźniej Rohan się nie opierdzielał tylko wziął się do roboty. To oznaczało, że niedługo nadejdzie dzień w którym i on będzie musiał się wziąć do pracy
-500 oraz warunek, że ta twoja przyjaciółka nie upubliczni go nigdzie. Wiesz dzieło do użytku własnego. To moje wymogi jak się zgodzisz jesteśmy ugadani- Lace otworzył odrobinę szerzej oczy. Wiedział, że Rohan lubił pieniądze, ale nie sądził, że tak łatwo da się sprzedać
-Sprzedajna z ciebie dziwka- Skomentował Lace a czerwonowłosy parsknął złośliwym śmiechem
-I mówi to chłoptaś, który dał się zaszantażować dziewczynie a na układzie z nią nie zyskał właściwie nic. Może i jestem sprzedajną dziwką, ale dziwką co ma pieniądze przynajmniej- Było w tym trochę racji, ale Lace mimo wszystko jakąś tam minimalną godność posiadał chociaż kiedy tak teraz się nad tym zastanowił to na tym układzie z Matsuri znowu nie wyszedł zbyt dobrze. Owszem dostał fajne zdjęcie, ale dzięki niemu raczej nie kupi niczego w sklepie...chociaż może gdyby trafił na jakiegoś sprzedawcę zboczeńca
-A tobie? co zaoferowała?- Brunet wiedział, że to pytanie ostatecznie padnie co spowodowało, że spuścił lekko głowę i westchnął ciężko.
-Zdjęcie...- Odpowiedział krótko a na reakcję Rohana nie trzeba było wcale długo czekać. Chłopak zaniósł się głośnym śmiechem tarzając się po kanapie w lewo i w prawo trzymając się za brzuch
-Kurwa...pewnie naklejkę z autem z gumy balonowej...stary nie jest ci przeznaczone dobić fortuny. Sądziłem, że to facet powinien ruchać laski...póki co to ona rucha ciebie- Lace po prostu nie umiał jej za bardzo odmówić może chciał po prostu, aby była zadowolona i szczęśliwa. Przekładał swoje własne samopoczucie nad jej szczęście, czy było to coś złego być może z perspektywy innych osób tak, ale on mimo wszystko cieszy się, kiedy widział zadowoloną Matsuri.

Kana Nakamura - 2020-12-22 16:32:45

Lace jak na przestępce wyjątkowo często pozwalał na to, aby ktoś skakał mu po głowie. Tyle o ile w wypadku Matsuri było to zrozumiałe bo była kobietą, a brunet najwyraźniej miał do nich słabość, to w wypadku Rohana trudno było doszukać się jakiegoś logicznego argumentu, który mógłby wyjaśnić czemu chłopak pozwalał robić z siebie obiekt żartów. Może nie chciał wywoływać kłótni z przyjacielem w chwili, kiedy był mu potrzebny do zrealizowania planu, a może tak naprawdę nie chciał przy dziewczynie wywoływać większych konfliktów, które ona jako kobieta musiałaby potem łagodzić
-To sobie przynajmniej zwalisz...- Odparł czerwonowłosy z uśmiechem na ustach, a kiedy pojawiła się wzmianka o pieniądzach zmarszczył lekko brwi po czym skierował wzrok na bruneta. Przyglądał mu się przez chwilę badawczo przechylając głowę w bok
-Ty masz chociaż to 500 ayenów?- Rohan słynął z tego, że potrafił zadawać niezwykle celne pytania takie jak to. Fortuna chłopaka się tak naprawdę nie trzymała zbyt długo. Jego plany i działania w dużej mierze kończyły się sukcesem, ale niestety łupy z tych planów przeważnie znikały w tajemniczych okolicznościach. Tak samo było teraz. Lace nie miał przy sobie takiej sumy co skwitował jedynie lekkim pokręceniem głowy.
-Czekaj, czekaj ty napadłeś na bank z tą grupką świrów...musieliście mieć z tego jakiś hajs...gdzie on jest?- Dość logicznym było to, że jeżeli napada się na bank to w celu zabrania trochę gotówki, a co za tym idzie Lace powinien być dość nieźle nadziany a tutaj jak się okazuje ledwo był w stanie zapłacić za co kolwiek
-Jakby to...hmmm to nie twój interes- Nie chciał, aby wyszło na jaw, że był na tyle głupi aby pozwolić sobie ukraść walizkę pieniędzy. Niestety takie były fakty, ale po co dawać chłopakowi jeszcze więcej powodów do śmiechu.
Kiedy Matsuri oznajmiła, że nie ma przy sobie takiej gotówki jaką Rohan sobie wyśpiewał - Lace wstał z kanapy i wystrzelił za nią zatrzymując ją już po za mieszkaniem na korytarzu
-Matsuri...- Powiedział i chwycił ją lekko za ramię odwracając w swoją stronę
-Dzięki- Naprawdę docenił to, że w jakiś sposób spróbowała się za nim stawić. Chłopak przez chwilę wpatrywał się w jej oczy, a jego ciało wykonały drobny ruch zupełnie tak jakby chciał coś zrobić, ale dość szybko się powstrzymał
-Emmm jutro zaczniemy nasz plan- Poinformował ją krótko po czym położył jej dłoń na głowie i pogładził delikatnie jej włosy uśmiechają się do niej.

Kana Nakamura - 2020-12-22 18:18:48

Reiji siedział w swoim salonie w willi na obrzeżach Uvirith. Ogień trzaskał przyjaźnie w okazałym kominku obitym drewnem. Mężczyzna w swojej dłoni dzierżył kryształowy kieliszek wypełniony do połowy czerwonym winem, a między palcami drugiej tlił się subtelnie papieros, którym od czasu do czasu się zaciągał. Był zadowolony. Ostatnie dni, wejście Światowej Armii do miasta było dla niego niczym najlepszy prezent gwiazdkowy. Coś na co czekał od bardzo dawna. O grupce dzieciaków, którzy próbowali go dopaść słuch zaginął. Być może ze strachu uciekli, a może już dawno skończyli swój nędzny żywot na tym łez padole. A nawet jeżeli nadal gdzieś żyli i kryli się po kanałach jak szczury jego interesy rozkwitały. Światowa Armia dość chętnie wysłuchała jego historii, którą delikatnie ubarwił a do tego po wejściu we współpracę zapewnił sobie całkowitą nietykalność w tym mieście. To on miał władzę w tym cholernym mieście, pociągał sprawnie za sznurki do tego stopnia, że nawet Burmistrz, który w swoim programie wyborczym obiecywał swoją niezależność podskakiwał wesoło na jeden jego rozkaz. A ludzie...niektórzy może sobie tam krzyczeli coś o równości, ale ich głos był dość szybko uciszany. Z tych rozmyślań oraz rozkoszowaniem się nad własną wielkością oraz geniuszem wyrwał go dźwięk telefonu, który szybko odebrał w chwili, kiedy zobaczył kto dzwoni.
-Niedługo będę...- Odpowiedział spokojnie, chociaż dość chłodno. Nie mniej seks był tym co wielu kusiło, i nawet Reiji sam nie raz i nie dwa zaznaczał, że była to jego najpoważniejsza wada. Nie umiał wzgardzić ładnymi, młodymi kobietami.
-Szefie to zły pomysł...w San Louis były potężne strzelaniny, nie jest bezpiecznie...może pojedziemy z...- Mężczyzna, który był ochroniarzem Reijiego szedł szybko za nim próbując dorównać mu kroku, ale ten uciszył go jedynie szybkim ruchem dłoni
-To jedyna okazja przy której mogę odpocząć. Jest zaufana...nie zdradziłaby mnie- Odparł spokojnie i wyszedł przed willę wsiadając do swojego eleganckiego i drogiego czarnego wozu, który miał przyciemniane szyby. Przekręcił szybko kluczyk w stacyjce i ruszyła z podjazdu jadąc prosto na spotkanie ze swoją ulubienicą.
Droga zajęła mu niecałą godzinę. Autostrada oraz dobrze znane mu skróty skutecznie skracały drogę. Nim wyszedł z auta ze skrytki po stronie pasażera wyciągnął sporego rozmiaru kwadratowe pudełko obite granatowym aksamitem.
-Moja droga...dobrze cię widzieć- Powiedział spokojnie po czym na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Sam podszedł do Cassie po czym pogładził ją delikatnie po policzku
-Tak pomyślałem, że może ci to pasować- Dodał i wyciągnął w jej stronę pudełeczko, a kiedy kobieta ja otworzyła jej oczom mógł ukazać się piękny naszyjnik wysadzany najpewniej prawdziwymi diamentami. Reiji chociaż nie pałał do niej tak naprawdę żadną miłością czy innym wyższym uczuciem potrafił się odwdzięczyć za mile spędzony czas
-Przedstawisz mnie swojej przyjaciółce?- Zapytał się kierując wzrok na Matsuri i wodził nim od dołu jej sukienki, po sam czubek głowy. Na chwilę tylko zawiesił wzrok na jej biuście, ustach...czy oczach.

Kana Nakamura - 2020-12-23 22:37:18

Reiji poszedł za Cassie posłusznie niczym owieczka za swoim pasterzem. Nie przeczuwał zagrożenia, ba...nawet przez chwilę nie pomyślał o tym, że ta dziewczyna mogłaby go wystawić. W końcu za każdym razem, kiedy tutaj przyjeżdżał wręczał jej różnego rodzaju prezenty. Zapewniał wikt i opierunek. Wedle jego filozofii nie było ludzi, których nie można było kupić. Każdy miał jakąś cenę, a biżuteria, dom czy wejściówki do drogich i modnych miejsc to nie była wysoka cena za odrobinę przyjemności. Mężczyzna spojrzał na Matsuri, która siedziała na łóżku. Zmrużył lekko oczy i przechylił głowę w bok oceniając wygląd dziewczyny. Była trochę nieśmiała, bardzo młoda być może nie doświadczona ale mu to w zupełności nie przeszkadzało.
-To miłe, że mogłem się przyczynić do wyedukowania kolejnej młodej osoby- Powiedział spokojnie uśmiechając się lekko. Przez chwile w swoich wspomnieniach próbował znaleźć chociażby najmniejszą wzmiankę o tym, że Cassie pomaga jakiejś studentce, ale ta najwyraźniej nie chciała go wtajemniczać...może to nawet lepiej. W końcu nigdy nie dał jej odgórnie wytycznych na co ma przeznaczać prezenty od niego. Reiji powiódł wzrokiem za Cassie, która podeszła do łóżka oraz samej Matsuri rozpoczynając dość niewinną, ale przepełnioną namiętnością zabawę. Mężczyzna drgnął lekko, kiedy został przywołany do tej dwójki. Jedną dłonią chwycił za krawat i poluzował go, aby ostatecznie rozwiązać staranny supeł. Zmierzając w stronę pań rozpiął kilka guzików swojej śnieżnobiałej koszuli po czym usiadł między Matsuri, a Cassie. Poddawał się im zupełnie. W tej jednej chwili nie był tym bezwzględnym gangsterem, który był w stanie zabić drugą osobę bez mrugnięcia  okiem. I to był jego błąd. Zaufał kobietom, które to wykorzystały. Kątem oka dostrzegł błysk igły, otworzył szerzej oczy, ale nim zdążył zareagować strzykawka spoczęła w jego szyi, a do ciała został zaaplikowany jakiś płyn.
-Wy...dziwki...za...zapłacicie mi za to...znajdą was i zajebią- Wydusił, ale nic więcej nie był w stanie już powiedzieć. Oczy zaczęły się kleić, obraz rozmazywać, a ciało zwiotczało...potem nastała już tylko ciemność przez którą nic nie było w stanie się przedostać
..................................................................................................
Kiedy Matsuri ostatecznie zostawiła bruneta na korytarzu ten uśmiechnął się jedynie lekko po czym wrócił do mieszkania, gdzie czekał na niego już Rohan
-Jeżeli będziesz się tak ociągać, i przyglądać jej jak figurze w muzeum, to ktoś zgarnie ci ją sprzed nosa. A jak nie chcesz niczego poważnego, to chociaż weź ją zalicz- Rohan do tego typu spraw podchodził raczej dość na luzie. Seks był seksem i miał na celu jedynie uprzyjemnić mu czas wolny. Lace, jednak wiedział, że z Matsuri to może nie być takie łatwe. Ona nie była taka łatwa, a może po prostu nie chciał tak o niej myśleć. Czy ona poczułaby się urażona, gdyby Lace zaciągnął ją do łóżka, czy ona była w stanie rozłączyć seks od deklaracji wiecznej miłości i wierności.
-To nie takie łątwe- Mruknął i usiadł na fotelu wyciągając nogi przed siebie. Rohan westchnął jedynie ciężko po czym wstał z kanapy i zniknął na chwile w kuchni. Do uszu chłopaka doszedł dźwięk otwierania i zamykania drzwiczek zamrażalki, a zaraz potem czerwonowłosy wrócił z dwoma butelkami dobrze zmrożonej wódki oraz kieliszkami.
-Nie...ostatnio, kiedy razem chlaliśmy przez tydzień dochodziłem do siebie...nie- Lace nie był abstynentem, rzadko kiedy również odmawiał, ale przez te wszystkie lata nauczył się z kim warto pić, a kto jest za mocnym zawodnikiem
-A daj spokój...Matsuri sobie wychodzi i się świetnie bawi, więc my też możemy. Po za tym skoro jutro mamy zacząć działać z naszym planem to tym bardziej trzeba przechylić kilka kieliszków za pomyślność- Powiedział z chytrym uśmiechem otwierając już pierwszą butelkę i rozlewając przezroczysty płyn do kieliszków. Lace chwycił swój i pokręcił lekko głową. Rohan zawsze miał gadane i umiał nakłonić do wielu rzeczy. A może to on miał tak naprawdę chujową silną wolę.
-No to za jutrzejszy sukces- Powiedział unosząc lekko kieliszek w górę po czym przystawił do ust przechylając. Zimna ciecz zaczęła spływać po jego gardle rozgrzewając ciało. Chłopak wzdrygnął się lekko, ale ostatecznie mlasnął głośno wyraźnie zadowolony. Jak, jednak dobrze wiadomo nigdy nie było tak, że kończyło się na jednym kieliszku. Impreza w domu Matsuri rozkręcała się z każdą kolejną chwilą, oraz każdym kolejnym przechylonym kieliszkiem. Muzyka z głośników, zaczynała grać coraz głośniej, a Lace z Rohanem od czasu do czasu podskakiwali do niej
-Kum...Kumplu mój...weź ubierz tę różową bluzeczkę którą...ten...ta...Matsuri kupiła- Odezwał się w końcu czerwonowłosy spogladając mętnym wzrokiem na bruneta. Lace uniósł lekko wzrok znad kieliszka i zmarszczył brwi
-Zapomnij...- Wydyszał po czym czknął cicho zakrywając przy tym usta.
-Odpalę ci 100 ayenów- I tutaj skąpa dusza chłopaka już zaczęła się zastanawiać nad tym czy ten układ był opłacalny. Lace mruknął cicho i skierował wzrok na sufit, który obecnie odrobinę wirował
-200 ayenów a do tego ubierzesz coś z szafy Matsuri- Lace nie miał najmniejszego zamiaru samemu wyglądać jak debil dlatego też układ musiał być uczciwy na co Rohan właściwie przystał dość chętnie. I taki o to sposobem chłopacy zaczęli się przebierać. Lace ubrał różową koszulkę, a Rohan z szafy ich przyjaciółki wyciągnął jakąś sukienkę, która sięgała mu odrobinę za kolana, które najpewniej w porównaniu z kolanami Matsuri nie były zbyt zgrabne.
-O stary...wyglądasz...- Wydusił chłopak i zatoczył się lekko a jego przyjaciel zapozował najbardziej uroczo jak tylko umiał co wywołało salwę śmiechu.
-Wiesz jak jest przewiewnie...dość miło- Lace otworzył szerzej oczy słysząc to co czerwonowłosy właśnie postanowił mu zdradzić
-Czy ty nie masz gaci pod spodem?- Rohan kiwnął głową, i chwyta już za brzeg sukienki, ale Lace w ostatniej chwili go powstrzymał
-Nie...nie...wierzę na słowo- Impreza jak widać była świetna a przynajmniej do momentu, aż Matsuri zadzwoniła. Lace w panice podbiegł do telefonu, który zostawił na stoliku w salonie i szybko odebrał. W słuchawce dziewczyna mogła usłyszeć głośną muzykę.
-Co...cze...- Starał się coś wymamrotać, ale język w tej chwili odmawiał mu posłuszeństwa. Adres miejsca do którego mieli się udać dość szybko przyszedł a brunet spojrzał na Rohana, który nadal podziwiał swoje kształty.
-Matsuri chce się spotkać...jest jeden problem nie pokieruję ty też nie- Mogli iść na piechotę, ale to zajęłoby im dość dużo czasu. Dlatego postawili na dość oczywiste rozwiązanie. Po wyjściu, a raczej po wyczołganiu się z mieszkania złapali taksówkę, która ich zawiozła do wyznaczonego celu. Taksówkarz co jakiś czas spoglądał na bruneta i Rohana jak na jakąś dziwną parę. Lace w różowej koszulce a Rohan w sukience do tego nastukani w trzy dupy. Mimo to udało się im szczęśliwie dojechać na miejsce i po opłaceniu przejzadu zapukali do drzwi okazałego domu.
-Ty...co Matsuri robi w takim domu?- Zapytał się Rohan opierając głowę o ramię bruneta a on po prostu wzruszył ramionami.

Kana Nakamura - 2020-12-24 00:42:31

Chłopacy wydawali się być w dość wesołych nastrojach bo kiedy drzwi zostały im otworzone uśmiechnęli  się głupio i pomachali do dziewczyny, która w nich stała po czym wtoczyli się do środka rozglądając się po pomieszczeniu.  Dopiero po chwili ich spojrzenia spoczęły na Matsuri. Lace zamrugał kilka razy widząc ją w takiej kreacji. Otwierał już nawet usta, aby coś powiedzieć, ale ostatecznie nie był w stanie wypowiedzieć ani słowa. Może to i nawet lepiej. Gdyby udało mu się coś wyartykułować jego wypowiedź byłaby jednym wielkim bełkotem.
-MATSURI...- Krzyknął Rohan, kiedy dostrzegł dziewczynę po czym podszedł do niej kładąc jej ręcę na ramionach i uśmiechał się głupio
-Moja droga może namalujesz mnie jak swoje francuski- Czerwonowłosy widocznie chciał zabłysnąć swoją elokwencją, ale w tym stanie ducha brzmiało to bardziej idiotycznie. Nic więc też dziwnego, że nawet Lace zaśmiał się cicho
-Sobie wyszłaś poszłaś to się nam nudziło- Odparł Lace na zarzuty Matsuri. Czy ona myślała, że będą grzecznie siedzieć i czekać, aż ich zaszczyci ponownie swoją obecnością, albo zechce ich informować o swoich planach.
-Jeżeli tobie to pomoże to stanowczo odmawiałem- Chłopakowi do posiadania silnej woli najwyraźniej brakowało tylko silnej woli. A może poniekąd faktycznie czuł się dość dziwnie ze świadomością, że Matsuri nic mu nie mówi, tylko wychodzi na jakieś spotkania. Być może to zazdrość się w nim odzywała a wyobraźnia, która podsyłała mu różne obrazy tego co i z kim Matsuri może wyprawiać nie pomagała w opanowaniu tego poczucia żałości.
-Całe dwie sekundy...to rekord!- Krzyknął Rohan zupełnie tak jakby faktycznie w życiu bruneta było to wielkie osiągnięcie. Strach pomyśleć co działo się w chwili, kiedy chłopak nie próbował odmawiać. Ostatecznie tej dwójce zostały pokazane drzwi do których ochoczo podeszli, jednak kiedy Lace je uchylił mina jak i dobry nastrój dość szybko prysł. Chłopak stał w  miejscu jak wmurowany i wpatrywał się w ciało leżące na łóżku.
-Gdzie jest łazienka?- Zapytał się, a kiedy owe pomieszczenie zostało mu pokazane od razu udał się do niej. Wpadł jak wściekły nie zamknął nawet za sobą drzwi. Z impetem odkręcił zimną wodę w kranie i włożył głowę pod strugę pozwalając, aby krople wody pomogły mu otrzeźwieć. Wiedział, że nie osiągnie spektakularnego efektu, ale otrzeźwiał na tyle, aby trochę bardziej zacząć kontaktować a świat nie wirował już tak. Potem za jego przykładem poszedł Rohan i dwójka chłopaków z mokrymi głowami wrócili do pokoju.
-Żyje?- Zapytał się Lace a czerwonowłosy podszedł do mężczyzny, aby sprawdzić czy ma puls. Kiwnął lekko twierdząco głową a brunet oparł się o framugę drzwi przecierając dłonią oczy, które nadal były zalewane przez krople wody, które spływały z jego włosów.
-Co robimy?- Lace przez chwilę milczał próbował sobie to wszystko jakoś poukładać. Skierował na chwilę wzrok na Matsuri. Czy powinien był jej podziękować. Z realnego punktu widzenia zrobiła coś cholernie głupiego ale z drugiej...
-Chyba oczywiste...wywieziemy za miasto, wiesz do tej chatki ty go przypilnujesz a ja...cóż wyjadę poszukać reszty jak to ty ładnie określasz tych moich cymbałów- Wyjaśnił po czym ściągnął z siebie różową koszulkę i rzucił w stronę Rohana
-Weź go zaknebluj- Wolał uniknąć sytuacji w której Reiji by się ocknął i zaczął krzyczeć. To mogłoby zwrócić niepotrzebną uwagę. Brunet w końcu odwrócił się w stronę dziewczyn po czym spojrzał na Matsuri
-To było głupie...ściągać go tutaj kiedy byłaś sama z nią- Nie chodziło o to, że nie wierzył w dziewczynę, że sobie poradzi.  Po prostu gdyby coś poszło nie tak to kto wie czy sama byłaby w stanie jakoś się wyplątać z kłopotów
-Obiecywałaś, że nie będziesz zgrywać bohaterki. Gdyby coś ci się stało...- Szczególnie w takich okolicznościach, kiedy on bawił się w najlepsze byłoby to coś czego sam by sobie nigdy nie wybaczył

Kana Nakamura - 2020-12-24 21:44:53

-Czasami ofiary są nieuniknione- Odparł brunet wsadzając sobie ręce do kieszeni. Z każdą kolejną chwilą wściekłość w nim wzrastała. Nie  tylko dlatego, że Matsuri nic im nie powiedziała, bo najwyraźniej uznała ich za na tyle niegodnych, aby poinformować o tym co chce zrobić, ale też dlatego, że naraziła samą siebie
-To nie...- Zaczął coś dalej mówić, ale Cassie weszła mu w słowo próbując tym samym zwrócić jego uwagę na to jak dziewczyna była ubrana. Dostrzegł to już od samego wejścia nie mniej, jakoś nie było mu teraz po drodze ze słowami, które mogłyby wychwalić jej wygląd
-Ona zawsze wygląda cudownie...ale to nie jest miejsce dla niej- Skrzydełka nosa bruneta zadrgały delikatnie o on wziął głęboki wdech, aby nie wybuchnąć nagle. Spojrzał Matsuri w oczy, a przynajmniej próbował, gdyż przez jej spuszczoną głowę nie było to takie łatwe. Wiedział, że powinien był być jej wdzięczny za to, może powinien był poklepać po głowie i pochwalić, ale teraz jedyne co czuł to lęk...lęk przed tym co by było gdyby jej plan się nie powiódł.
-Cholera...Matsuri...- Odezwał się w końcu i podszedł do dziewczyny. Położył dłoń na jej karku i uniósł jej głowę do góry, aby ta mogła na niego spojrzeć. Wpatrywał się przez chwilę w jej oczy po czym przybliżył twarz do jej a ich usta złączyły się na chwilę. Rohan aż oderwał się od oględzin Reijiego otwierając szeroko usta ze zdziwienia. Nikt chyba nie spodziewał się takiego obrotu spraw a Lace...wydawał się rozkoszować tą chwilą, która niestety chociaż tak krótka musiała się skończyć
-Świetnie sobie poradziłaś, ale to nie jest twoja przyszłość a przy mnie innej nie znajdziesz. Ja i Rohan znajdziemy transport i zawieziemy tego gnoja a ty...wróć do domu najkrótszą trasą i...- Urwał na chwilę po czym odsunął się od dziewczyny
-Zapomnij o mnie, o tym wszystkim co się wydarzyło uznaj to za zły sen nic więcej. Ucz się, skończ szkołę, znajdź chłopaka z dobrego domu a potem ożeń się z nim. Ułóż sobie życie- Rohan w tym czasie wyszedł z mieszkania a po chwili można było usłyszeć krótki alarm przeciwwłamaniowy co najpewniej sugerowało, że czerwonowłosemu udało się włamać do auta i podprowadzić pod dom.
-Mamy kilka minut Lace nim właściciel zgłosi kradzież i nim gliny tutaj przyjadą- Powiedział Rohan wchodząc ponownie do mieszkania i zmierzając w stronę sypialni gdzie nadal leżały obezwładniony Reiji.

Kana Nakamura - 2020-12-24 22:58:24

Lace nieźle się zdziwił, kiedy nagle się okazało, że twarz dziewczyny do której wydawało mu się, że się  zbliżał nagle zniknęła. Dość szybko, jednak połączył ze sobą kropki i zdał sobie sprawę z tego kto za tym stał. Rohan zatrzymał się w połowie drogi, kiedy Cassie zagrodziła mu drogę
-A mówiłem ci, że zadawanie się z tą gówniarą sprowadzi nam na głowy same problemy- Mruknął po czym wyraźnie zrezygnowany usiadł na jednym z krzeseł, które stały przy ścianie
-Ty to zawsze musisz coś zjebać...a mogło być tak pięknie- Czerwonowłosy od jakiegoś czasu miał dziwne wrażenie, że brał udział w jakiejś głupiej komedii, która była pełna dziwnych zwrotów akcji, które miały bawić przeciętnego widza, ale nie głównych bohaterów. Dziewczyny postanowiły przejąć teraz władzę i zacząć dyktować swoje warunki. W końcu bądź co bądź miały do tego jak najbardziej prawo, ale Lace już raz to przerobił. Spojrzał na Matsuri której w oczach płonęła determinacja. W normalnych okolicznościach by się zgodził, machnął na to ręką i by zabrał ją ze sobą wszędzie, ale sytuacja nie była normalna. Nawet jeżeli mieliby się rozdzielić to jemu byłoby łatwiej ze świadomością, że ona żyje i ma się dobrze.
-Nie...- Powiedział spokojnie po czym chwycił jej dłoń i odsunął od swojej klatki piersiowej po czym skierował wzrok na Cassie, która wydawała się dość pewna swego
-Chcecie go to bierzcie...są ludzie, którzy są bezcenni a za życie Matsuri nie zapłacę absolutnie żadnej ceny. Teraz sobie poradziła, ale nie zawsze tak będzie. Mi to obojętne czy mnie rozstrzelają, wsadzą do więzienia czy wysadzą w powietrze.  Nie mam do stracenia absolutnie nic, ale ona...ma zbyt dużo i nie chcę, aby rezygnowała z tego z powodu jakiejś zachcianki, która nie jest zabawą- Rohan po raz drugi otworzył szeroko usta, po czym pacnął się otwartą dłonią w czoło.
-Czyli plan "b" nie mogłeś tak od razu?- Rohan chociaż czuł straszną stratę czasu poczuł też jednocześnie swoistą ulgę. Matsuri była dla niego kulą u nogi, która jedyne co to głównie zawadzała więc z dość sporą ulgą przyjął informację, że ich drogi się rozejdą
-Nie mogę Matsuri...przykro mi- Powiedział po czym ją wyminął i zaczął zmierzać w stronę wyjścia gdzie czekał już samochód, który miał ich zawieść właściwie nie wiadomo do końca gdzie. Na pewno do pobliskiego sklepu w którym Rohan i on będą mogli zwinąć kilka normalnych ubrań.

Kana Nakamura - 2020-12-25 00:43:38

Lace szykował się już na kolejną potyczkę słowną, ale zamiast tego Matsuri po raz pierwszy mu uległa. W normalnych okolicznościach nawet by się z tego cieszył, że w końcu udało mu się z nią wygrać, ale teraz...sam nie był tego do końca pewien. Powiódł wzrokiem za dziewczyną po czym westchnął ciężko. Liczył na to, że ich pożegnanie będzie wyglądać trochę inaczej. Nie planował z nią rozmawiać po prostu liczył na to, że któregoś dnia zniknie i nigdy więcej nie wróci. To byłoby podobne do niego. Więc może warto byłoby w końcu wrócić do tych zwyczajów. Brunet podszedł do swojego przyjaciela i faktycznie zaczęli ogarniać cielsko Reijiego, dla którego mieli zaplanowany cały szereg niesamowitych rozrywek. Cassie najwyraźniej, jednak nie miała najmniejszego zamiaru od tak zostawić w spokoju tej sprawy i spróbowała przemówić do sumienia chłopaka.
-Nie słuchaj tego...Mamy przecież plan, a potem wrócimy do swojego życia. Przecież chciałeś tego, chciałeś wrócić do obiegu, zacząć żyć jak dawniej- Mruknął Rohan przerzucając sobie z drobną pomocą bruneta Reijiego przez ramię. Lace kiwnął tylko lekko głową. To była prawda. Chciał wrócić do swojego życia, do rzeczywistości w której żył nim zadał się z niewłaściwymi osobami, ale zdawał sobie sprawę z jednej rzeczy.
-Obawiam się jednak, że nic nie wróci do normy- Światówka pewnie tylko czekała na to, aż on wpadnie w jej łapy, i tak długo jak ta organizacja istniała tak długo Lace nie będzie w stanie wrócić do miasta, które mimo wszystko było jego domem. Interesy będą musiały poczekać. Został zdegradowany do roli nędznego przestępcy i złodzieja, chociaż Lace uparcie próbował sobie wmówić, że jest inaczej. Rohan i Lace zaczęli zmierzać w stronę wyjścia, ale brunet ostatecznie się zatrzymał na chwilę.
-I co mam zrobić...zabrać ją, narażać na zbędne niebezpieczeństwo. Mam sporo krwi na rękach w tym też krew bliskich mi ludzi nie chcę, aby ona do nich dołączyła. Wiesz, że nie zagwarantuje jej bezpieczeństwa a wtedy jedyna osoba, którą będę mógł winić za to to ja sam. Możesz powiedzieć, że to egoistyczne, ale nie chcę siebie na to skazywać na takie cierpienie.- Kompletnie nie wiedział jaką decyzję miałby w tej chwili podjąć. Faktem było to, że nie ochroni Matsuri, nie w każdej sytuacji, ale też nie chciał, aby sama wyruszała w podróż. W pojedynkę miała dość niskie szanse na sukces. Nawet on to wiedział, chociaż sam stronił od ludzi. Ostatecznie brunet wyciągnął telefon z kieszeni i rzucił w stronę Cassie. Kiedy dziewczyna spojrzała na ekran mogła dostrzec, że nawigacja była ustawiona pokazując tym samym miejsce do którego najpewniej ta dwójka się uda
-Ma godzinę...jak się spóźni to czekać nie będę- Może było to wariactwo, ale ostatecznie Lace podjął kolejną decyzję, która pewnie w oczach Rohana była głupia
-Pojebało cię...zobaczysz ten statek zatonie- Lace wzruszył jedynie lekko ramionami po czym wyminął go zmierzając w stronę auta
-On już zatonął- Odpowiedział wsiadając do środka a Rohan ich pasażera załadował na tylne siedzenie. Lace robił za kierowcę i chociaż procenty nadal wrzały mu w żyłach to była na tyle trzeźwy, aby dojechać na miejsce bez spowodowania żadnego wypadku a przynajmniej miał taką nadzieję. Ruszyli spod domu z piskiem opon, aby dotrzeć do wyznaczonego miejsca.
-Czemu się zgodziłeś?- Zapytał się Rohan, ale Lace jedynie przymrużył oczy i zacisnął dłonie na kierownicy dając tym samym jasno do zrozumienia, że to nie czas, ani miejsce na rozmowy a może raczej, że on nie ma ochoty odpowiadać na jego durne pytania. Nim, jednak objęli właściwy kurs weszli na szybko do mieszkania Matsuri, aby zgarnąć broń, którą tam zostawili oraz aby się przebrać w bardziej męskie ubrania.
Wyjazd za miasto nie zajął im wiele czasu a po dotarciu do rzeczonej chatki w lesie wyładowali Reijiego i wtaszczyli go do chatki, gdzie usadzili na jednym z krzeseł i związali sznurem. Lace usiadł przy jednej ze ścian i wpatrywał się przez okno a Rohan obserwował uważnie Reijiego
-Ostatecznie...znowu ciebie wyruchała- Mruknął czerwonowłosy, ale chęć do rozmów czy żartów mu przeszła w chwili, kiedy obok jego głowy przeleciał nóż sprężynowy, który wbił się w drewnianą ścianę
-Dobra, dobra...ale z ciebie drażliwa księżniczka się zrobiła- Mruknął cicho po czym wyszedł przed domek, aby zapalić sobie papierosa i odetchnąć "świeżym" powietrzem.

Kana Nakamura - 2020-12-25 21:00:25

Godzina minęła szybko, ale pomimo tego Lace wydawał się nie być skory do wyjazdu. Nawet, kiedy Rohan informował go, że już dawno minął wyznaczony przez niego czas on uparcie twierdził, że trzeba dać dziewczynie jeszcze chwilę. Czerwonowłosy przez jakiś czas godził się na to i odpuszczał, ale w chwili, kiedy minęła prawie druga godzina wróciła do domku i spojrzał na bruneta, który nadal siedział przy jednej ze ścian.
-Skoro zakochałeś się w niej...to dlaczego dałeś jej odejść?- Przewał w końcu tę długą ciszę, która panowała między nimi. Lace drgnął delikatnie i uniósł głowę spoglądając na przyjaciela. Wiedział, że Rohan mu w żaden sposób nie pomoże w tej chwili, ale w jego pobliżu nie było żadnej lepszej osoby której mógłby  się wygadać
-Właśnie dlatego musiałem dać jej odejść. Wcześniej jej los był mi obojętny, ale teraz...- Sądził, że taka decyzja sprawi, że poczuje się lepiej, że rzuci wszystko i będzie w stanie wyjechać z tego cholernego miasta w poszukiwaniu jakiejś lepszej przyszłości. A mimo Matsuri go w pewien sposób usidliła sprawiając, że odejście nie było tak proste jak mu się jeszcze jakiś czas temu wydawało.
-Lace, Lace...cholera pamiętaj musisz iść do przodu i polegać na sobie. Jedź przed siebie, tak jak prowadzi ciebie droga. Dokonaj tego co masz dokonać i nie oglądaj się za siebie. Niech to wspomnienie ciebie napędza, ale niech nie będzie czymś czego rozpaczliwie będziesz się chwytać. Sam wiesz jak jest w tym zawodzie. Nie ma tu miejsca na czułości, czy miłość.- Lace nie mógł się nie zgodzić ze swoim przyjacielem. W końcu cytował jego własne słowa, które wypowiedział dość dawno temu. Brunet wziął głęboki wdech po czym wstał z ziemi i otrzepał spodni z kurzu.
-Daj mi swój telefon- Powiedział po czym wyciągnął do czerwonowłosego dłoń na której spoczęła komórka z której brunet wykonał jakieś połączenie...
-Lace? co się...- Odezwał się dziewczęcy głos, ale nim ta dokończyła mówić Lace jej przerwał w połowie zdania.
-Co byś zrobiła gdybym ci powiedział, że obok mnie jest dość specjalny gość?- Zapytał się a tajemniczość jego głosu najwyraźniej zainteresowała rozmówczynię
-Lace nie mów, że...nie- Brunet kiwnął lekko głową, ale po chwili zdał sobie sprawę z tego, że jego rozmówczyni przecież go nie widzi dlatego też mruknął twierdząco.
-Cholera...wiesz głupia sprawa jakby...jestem na innym kontynencie...tak jakby- Lace drgnął lekko. Domyślał się, że Kana nie dałaby się tak łatwo złapać, ale nie sądził, że wywiało ją aż tak daleko
-hmmm...chyba nawet wiem z kim. Na szczęście i o tym pomyślałem. Mój przyjaciel zajmie się naszym znajomym a ja zwołam Cleo i Doktorka i przyjedziemy do ciebie...co jak to musimy przypłynąć...to gdzie ty...dobrze rozumiem- Powiedział Lace po czym rozłączył się i spojrzał w stronę Rohana, który mimo wszystko uśmiechał się do niego lekko. Lace wykonał jeszcze dwa telefony, które były najpewniej skierowane do Cleo i Doktorka po czym ostatecznie zakończył połązenia.
-To gdzie teraz?- Zapytał się zaciekawiony a Lace odrzucił mu jego telefon po czym podszedł do torby i wyciągnął z niej trochę broni, którą zaraz potem załadował do auta
-Przez wielką wodę- Odparł opierając się o bagażnik auta. Spojrzał na Rohana, który chociaż dość często grał mu na nerwach i sprawiał, że miał ochotę go zamordować, ale i tak przyjemnie było go spotkać po tak długim czasie.
-No to co...nasze drogi się rozchodzą obecnie...zajmij się dobrze naszym gościem- Powiedział Lace i podszedł do chłopaka z wyciągniętą ręką na pożegnanie
-Wiesz, że na mnie można polegać. Zwołam kilku chłopaków i będzie dobrze. I odezwij się czasami do starego kumpla- Kiedy pożegnali się ze sobą Lace wsiadł do auta po czym odpalił silnik i ruszył przez las, aby niedługo po tym wjechać na jezdnię i skierować się prosto w stronę Uvirith miasta do którego nie spodziewał się, że ostatecznie wróci. Wiedział również, że musiał zachować wszelką ostrożność przy wjeżdżaniu do miasta, co jak się okazało nie było wcale takie trudne. Światowa Armia być może odpuściła sobie poszukiwanie ich co umożliwiło chłopakowi zarezerwowanie sobie kiepskiej jakości pokój w hotelu, ale to w zupełności wystarczało, aby zakupić bilety na rej oraz poczekać za Cleo i Doktorem, którzy zjawili się z resztą kilka dni później.  Cała trójka spotkała się przy porcie oczekując na wejście na statek
-Nie spodziewałem się, że się jeszcze spotkamy- Powiedział doktorek i mimo wszystko uśmiechnął się lekko. Na swój sposób cieszył się z tego, że znowu spotkał Cleo czy bruneta oraz, że spotka znowu Kanę. Polubił tych świrów.
-Jak ci się udało dopaść tego drania?- Zapytała się Cleo odrywając na chwilę wzrok od telefonu. Jak widać przez ten czas nie zmieniło się absolutnie nic wśród tej trójki. Pozostawało pytanie czy Kana jakoś się zmieniła.
-Właściwie to długa historia i nie działałem sam- Lace nie miał zamiaru pomijać zasług Matsuri, ale też nie chciał o niej od razu wspominać. Wolał aby pewne rany najpierw się zagoiły. Cała trójka wsiadła na pokład statku po czym zaczęli płynąć przez wzburzone wody
.................................................................................
Kana od chwili otrzymania telefonu zachowywała się dość osobliwie. Co jakiś czas znikała z mieszkania mówiąc, że ma coś do załatwienia. W tym czasie za pieniądze, które jej zostały z napadu wynajęła swoim przyjaciołom pokój w hotelu. Nie wspominała nikomu o tym, że ktoś do niej przyjedzie. Nie chciała ryzykować ewentualnymi spięciami pomiędzy Yosuke czy Dio. Jej jakoś wybaczyli, ale czy pozostałej trójce odpuszczą tego nie wiedziała i nie chciała ryzykować ewentualnymi wojnami. Tym bardziej, że Lace pewnie nie zmienił się jakoś wyjątkowo i nadal był tym samym irytującym typem co zwykle. A mimo to cieszyła się, że ich ponownie spotka.  Informację o ich przybyciu dostała na następny dzień koło południa. Dlatego też zapewniła Yusaku oraz Dio obiad, którego samego nie zjadła bo wymigując się tym, że ma coś ważnego na mieście do zrobienia wystrzeliła z mieszkania i pobiegła prosto w stronę portu wypatrując statku, który już był lekko widoczny na horyzoncie. Blondynka podskoczyła kilka razy w miejscu i klasnęła radośnie w dłonie a kiedy statek przybił do portu i pasażerowie zaczęli wychodzić ona poczęła szukać swoich przyjaciół, których dość szybko zlokalizowała. Lace, Doktorek oraz Cleo stali blisko siebie z torbami w dłoniach, aż w pewnym momencie Kana do nich podbiegła i rzuciła się na szyję przewracając tym samym na ziemię.
-JAK JA SIĘ CIESZĘ, ŻE WAS WIDZĘ...KOPE LAT- Mówiła głośno i radośnie. Cleo odwzajemniła jej uścisk, ale Doktorek jak i Lace za wszelką cenę próbowali się wyrwać z jej objęć. Cóż nigdy nie byli typami przytulanek
-Puść mnie wariatko...- Krzyczał raz po raz Lace aż w końcu udało mu się oswobodzić z jej uścisku. Kana najwyraźniej sama zdała sobie sprawę z tego, że chyba zbyt radośnie na nich zareagowała i odsunęła się od tej trójki dając im trochę przestrzeni.

Nastia Fidorova - 2020-12-26 20:50:20

Wieś Rudnyj 2 grudnia



Wieś Rudnyj było miejscem zapomnianym przez wszystkie bóstwa wyzwane przez najróżniejszych ludzi na tym świecie. Wieś ta, która znajdowała się na obrzeżach jednego z lasów była tak mała, iż nikomu nie chciało się nawet nanosić jej na mapę. W końcu, kto chciałby tutaj przyjechać, a szkoda. Rudnyj było miejscem w którym można było na chwilę odetchnąć od męczącego tempa życia. Wieś ta bowiem wydawała się zatrzymać w miejscu. Domu zbudowane z drewna oraz pokryte strzechą miały chronić mieszkańców przed złowrogością pogody. W środku każdego domu znajdowało się palenisko, które zastępowało cywilizowanym ludziom dobrze znane kuchenki, a niektóre materace nadal były wypychane sianem. Mieszkańcy tego odludnego miejsca rzadko kiedy wyruszali po za granice wsi. W końcu najbliższe miasto to przynajmniej dwa dni drogi konno. Aut, czy innych zdobyczy cywilizacji tutejsi ludzie nie posiadali. Nie były im one potrzebne do życia. Elektryczności czy bieżącej wody również nigdy nie doświadczyli. Woda była czerpana ze studni, która znajdowała się kawałek drogi za wioską, a elektryczność zastępowały świeczki oraz lampy naftowe. Z czego więc żyli ci ludzie...to proste. Uprawiali rolę, zabierali kurom jajka oraz zabijali trzodę, która rozmnożyła się w nadmiarze i pozyskiwali w ten sposób mięso. Najgorsze były, jednak zimy. Śnieżne, zimne oraz złowrogie. Nim ten lodowaty czas nastawał wszyscy mieszkańcy łączyli wspólnie siły, aby zebrać odpowiednią ilość zasobów, które mogłyby pozwolić im przeżyć ten zimny czas. Dlatego też kiedy tylko pierwszy płatek śniegu spadł z nieba każdy mieszkaniec miał w swej piwnicy sporą górkę ziemniaków, oraz odrobinę suszonego mięsiwa w spiżarni. Alkohol, który  w niektórych domach był pędzony pod drewnianymi deskami podłóg pomagał rozgrzewać się w chwili, kiedy ogień nie wystarczał do rozgrzania się.
Właśnie w takim miejscu urodziła się oraz później wychowywała się dziewczyna, której nadano imię Nastia. Była jedynym dzieckiem rodzinny Fiodorov, ale nie była tak upragnionym przez ojca synem. Mimo to dziewczyna zawładnęła jego sercem. Bardziej od nauk matki, które opierały się na haftowaniu kolejnej serwety na stół interesowała się tajnikami polowania, bądź pędzeniu wybornego bimbru, z którego jej ojciec zasłynął w całej wsi. Równie dobrze radziła sobie w jeździe konnej oczywiście w męskim siodle a i nawet gruba warstwa śniegu nie powstrzymywała jej przed tym, aby wynajdywać w pobliskim lesie wysokich drzew na które kochała się wspinać. Latem kochała kąpać się w leśnych jeziorach, a jesienią uganiała się za dziką zwierzyną, która szukała miejsca na przezimowanie. Zajmowała się wszystkim tym czym nie powinna zajmować się przyszła gospodyni domowa. Może dlatego, że dziewczyna nigdy nie była zainteresowana znalezieniem sobie męża, czym spędzała sen z powiek matce. W końcu, aby tak mała wieść mogła przetrwać niezbędne były nowe dzieci, które z czasem mogłyby zatroszczyć się o przyszłość tego miejsca. I chociaż było kilku oblubieńców, to Nastia dość szybko ich spławiała.
-Nastia...NASTIA niewdzięczna dziewucho...odłóż tę bałałajkę i idź po wodę do studni- Odezwała się jej matka spoglądając na dziewczynę, która siedziała spokojnie w kącie i przygrywała wesoło na instrumencie. Nastia była ładną młoda kobietą o jasnej cerze oraz długich kruczoczarnych włosach, które często splatała w warkocz przez który przechodziła czerwona wstążka. Sam warkocz był przez nią dobrze pielęgnowany i sięgał jej do połowy pośladków.
-Jesteś taka sama jak ojciec...beztroska, ale wody to nie ma komu zagrzać- Powiedziała kobieta poprawiając na swojej lnianej sukience biały fartuch. Nastia westchnęła ciężko po czym dźwignęła się z miejsca odkładając bałałajkę w kąt.  Kompletnie nie miała ochoty wychodzić w taką śnieżycę na dwór, ale nie chciała się przeciwstawiać matce. Dlatego też narzuciła na siebie grubą wełnianą chustę, która miała ją ogrzać i chwyciła w dłonie drewniane wiadro, w którym miała znaleźć się woda. Uchylając drzwi dziewczyna wzdrygnęła się lekko. Pomimo tego, iż miała na sobie lnianą koszulę, oraz długą sięgającą do kostek barwną suknie a na to wszystko narzuconą rzeczoną chustę - odczuwała nadal zimno, które przyniosła tegoroczna zima. Dobrze, że ścieżka prowadząca do studni za wsią była wydeptana przez innych mieszkańców. Nastia udała się więc nią i w końcu dotarła do studni. Zaczepiła hak o obręcz wiadra i spuściła je prosto w dół, aż usłyszała cichy plusk.

Nastia Fidorova - 2020-12-26 22:29:25

Nastia wpatrywała się w głąb studni obserwując uważnie jak kręgi na wodzie na skutek wrzucenia wiadra do środka z każdą kolejną sekundą robią się coraz mniejsze i mniejsze. Na jej różowawych usteczkach jawił się lekki uśmiech, a na bladych policzkach mróz namalował śliczne rumieńce. Dziewczyna raz po raz chuchała w swoje drobne dłonie, aby rozgrzać chociaż odrobine skostniałe palce. To właśnie wtedy przez spadające płatki śniegu dostrzegła najpierw niewyraźne zarysy jakiś postaci. Od początku wydawało się jej to dziwne. W końcu z tego co wiedziała to każdy mieszkanie obecnie znajdował się w wiosce. Nikt nie planował wypraw do lasu bo i też nie było ku temu żadnego powodu. Zimą oprócz gałęzi, które były zagrzebane w grubej warstwie śniegu nie można było odszukać niczego innego. Dziewczyna, jednak nie miała zamiaru nad tym zastanawiać się dłużej...a przynajmniej tak było do pewnego momentu. Grupka chłopów z widłami wyszła z chat i zagrodziła drogę przybyszom.
-Kimże jesteśta? nie znamy was skąd przybywata?- Zapytał się jeden chłop o blond czuprynie wpatrując się prosto w tajemniczych przybyszów. Nastia oparła się o drewnianą ścianę jednego z budynków i z dość bezpiecznej odległości obserwowała całe to zajście.
-Myśmy straż ochotnicza- Odezwał się z dumą drugi chłop odziany  w ciepłą kufajkę oraz z futrzastą czapą na głowie, którą najpewniej sam swego czasu upolował w lesie
-Musita się wyle...wygli...wyglomi...powiedzta kim jesteśta- Odezwał się ponownie blondyn mierząc do tajemniczej dziewczyny w bandażach ze swoich wideł. Dziewczyna przełożyła swój długi warkocz przez swoje ramię i mimo wszystko uśmiechnęła się lekko w stronę tajemniczych przybyszy. Była niezwykle ciekawa tego w jaki sposób  odpowiedzą na te wszystkie pytania, które zostały zadane ze swego rodzaju trudem. Z resztą nie tylko ona była ciekawa tajemniczych przybyszów. Pobliskie dzieci, również zleciały się z wioski i zaczęły się im przyglądać oraz wesoło wskazywać palcami. Niektóre matki zdążyły wybiec z chat, aby zabrać swoje lataroście i skarcić je, że nieznajomi mogą rzucić na nie urok. Chociaż w ich wiosce nikt nigdy  magią się nie posługiwał to wiara w nią była mimo wszystko dość rozpowszechniona. A to czarownica skwasiła mleko u krów, albo przeklęła jakiś but miejscowego pijaka.

Nastia Fidorova - 2020-12-26 23:59:07

Najwyraźniej fakt, że w towarzystwie tej dość interesującej grupy znajdował się jakiś dziedzic sprawił, że chłopi na moment się zakłopotali nie bardzo wiedzą przez chwilę co zrobić
-A skund mamy wiedzieć, żeś dziedzic hmmm?- Odezwał się jeden z chłopów nie dając najwyraźniej wiary temu, że ich wioskę odwiedziła tak ważna persona
-I czemuś żeś nie w swym pałacu?- Zapytał się mężczyzna w kufajce. Widocznie dostanie się do tej wioski nie było takie łatwe jak mogłoby się wydawać  i nawet zmniejszająca się śnieżyca wcale w tym nie pomagała a przynajmniej tak mogło się wydawać do pewnego momentu. Nastia  w końcu drgnęła lekko po czym ruszyła spod jednej z chat prosto w stronę nieznajomych o raz samozwańczej ochrony wioskowej. Dziewczyna skierowała spojrzenie najpierw na białowłosego chłopaka a zaraz potem na Emili oraz tego, który przedstawił się jak Aleister.
-Nie mogą mieć złych zamiarów. Wszach czy nie godzi się odmawiać potrzebującym schronienia i jadła. Przeszli w taką zamieć na pewno kawał drogi. Należy im się ciepły nocleg i gorąca strawa- Odparła spokojnie po czym posłała delikatny uśmiech w stronę przybyszów. Dziewczyna nadal dzierżyła w dłoniach pełne wiadro lodowatej wody.
-Ale to obcy...- Powiedział jeden z chłopów, ale Nastia wzruszyła po prostu lekko ramionami. Ona sama nie widziała w tym większego problemu. Zabłądzili, a w taką pogodę niebezpiecznie było iść
-Ale się zgubili. Jak ruszą dalej zamarzną i ich ciała będziemy znajdować w lesie. Z resztą jeżeli to naprawdę dziedzic to lepiej, aby nie umarł- Nastia sama nie była pewna co do tego, czy przedstawienie baiłowsłosego było prawdą. Mimo to wolała nie ryzykować. Chłopi najwyraźniej również, bo jedyne co to mruknęli coś o tym, aby nie sprawali problemów po czym każdy poszedł w swoją stronę. Dziewczyna spojrzała na przybyszów i uśmiechnęła się w ich stronę
-Gospody tutaj nie ma, ale  możecie zatrzymać się w moim domu- Odparła w ich stronę po czym ruszyła powoli przed siebie starając się trzymać ubitej ścieżki przez mieszkańców.
Dom do którego doszli nie wydawał się być wcale większy od tych, które mijali, ale tak samo jak inne był zrobiony z drewnianych belek oraz pokryty strzechą. Po wejściu do środka od razu uderzyło ich przyjemne ciepło bijące od paleniska w którym trzaskał przyjaźnie ogień.
-Na bogów Nastia gdzieś ty była...kim oni są?- W izbie pojawiła się nagle kobieta, która miała długie słomkowe włosy również zaplecione w warkocz, który dodatkowo został związany w ciasny kok.
-Potrzebują chwili wytchnienia, ciepłego noclegu..zamarzliby w taką pogodę- Odparła dziewczyna ściągając z głowy chustę oraz uwalniając tym samym swój długi czarny warkocz.
-Biada nam...czym ich nakarmimy?- Pani tego domu wydawała się nie być najszczęśliwsza, ale z piwnicy wystawił głowę zaciekawiony starszy mężczyzna, którego siwe wąsy sięgały do obojczyków po czym uśmiechnął się lekko
-Nie godzi się nie przyjąć przybyszów i to w taką pogodę. Aleksandrina daj im strawy...Nastia dorzuć do palenistkaZarządził po czym na chwilę zniknął ponownie pod podłogą, aby ostatecznie wyjść z kilkoma drewnianymi kieliszkami oraz butelczyną jakiegoś płynu.
-Domowej roboty bimber...rozgrzeje was-  Powiedziała Nastia dorzucając do palenistka. Alkohol  został rozlany do kieliszków i podany każdemu domownikowi z osobna w tym też przybyszom
-No to za spotkanie i aby się wiodło- Uniósł mężczyzna swój kieliszek wygłaszając tym samym toast a zaraz potem przechylił kieliszek wypijając jego zawartość. Podobnie z resztą uczyniła Nastia jak i jej matka. Zaraz po tym przed ich gośćmi zostały postawione  drewniane miski do których została nalana najprawdziwsza solianka.

Nastia Fidorova - 2020-12-27 01:13:47

Pytanie o mapę na chwilę oderwało domowników od ich codziennych oraz typowych zajęć. Nastia przestała na chwilę dokładać drewna do paleniska a jej matka odstawiła żeliwną pokrywkę garnka na miejsce. Wąsaty ojciec, który wydawał się najlepiej bawić i nie szczędzić sobie oraz gościom bimbru oderwał na chwilę wzrok od butelczyny.
-Wioski na mapie nie ma...och to oczywiste- Powiedział spokojnie, ale nie wydawał się zbyt chętnym do ciągnięcia tego tematu. Dlatego też dziewczyna, która do tej pory raczej nie odzywała się zbyt często odsunęła się od paleniska i przysiadła się do tej grupki
-Noc dziwnego. Wioska ta liczy zaledwie trzydziestu luda a może i nawet trochę mniej. Nie mamy złota, czy innych bogactw. Jedyne to co ziemia nam da. Nie jesteśmy dla nikogo atrakcyjni- Czym taka wiocha jak ich mogłaby zasłynąć w świecie. Nie mieli bogactw, daleko im byli do tego za czym współczesny człowiek dążył.
-I tak życie toczy się tutaj od dziada pradziada. Bez wojen, bez okupacji...nikogo nie obchodzimy-Odparł wąsaty mężczyzna po czym hojnie polał wszystkim kolejną kolejkę tego jakże zacnego trunku. Nim, jednak ktoś zdążył wypić kolejny toast drzwi od chaty się otworzyły i do izby weszło kilka kobiet i mężczyzn. Niektórzy trzymali w dłoniach deski pełne wędlin. A inni mieli w dłoniach różnego rodzaju instrumenty.
-- Żeśmy usłyszeli, że mata gości. Uznaliśma, że wspomożemy was- Odezwała się kobieta w podeszłym wieku wręczając na dłonie gospodyni domowej tacę z wędlinami. Na stole u tej skromnej rodziny w pewnym momencie nawet zagościł pieczony świniak. W izbie również pojawił się taki mężczyzna, który wydawał się adorować biedną Nastię, która usilnie za każdym razem, kiedy ten tylko próbował do niej zagadać odwracała od niego wzrok prosto w stronę białowłosego.
-Nastia spójrz jakiego świniaka Ivanuszka upolował- Raz po raz można było usłyszeć wypowiedzi niektórych przybyłych kobiet. Widocznie wszyscy uznali, że to odpowiedni moment na to, aby spróbować zeswatać Nastię, ale dziewczyna najwyraźniej  nie  była zainteresowana potencjalnym kandydatem.
-Ivanuszka...zaśpiewaj nam- Zarządziła jedna z kobiet, która najpewniej była matką rzeczonego mężczyzny. Ten bez chwili zastanowienia pochwyciła za bałałajkę, która stała samotnie w kącie po czym zaczął przygrywać rzewną melodię.
-Oj, czyj to kin' stojit', szczosyva hryvon'ka
Spodobalas' meni, spodobalas' meni
Taja divczynon'ka.
Spodobalas' meni, spodobalas' meni
Taja divczynon'ka
-
-Nie dręcz duszy już...zagrajcie coś skocznego- Krzyknęła w końcu jedna z kobiet i faktycznie orkiestra, która przybyła wraz z resztą gości zaczęła wygrywać znacznie bardziej radosne melodie na co i sama Nastia zareagowała bardziej ochoczo wystukując rytm nogą pod stołem. Ukradkiem przysunęła się do przybyszów i ponownie zerknęła na każdego z nich osobna
-Naprawdę jesteś dziedzicem?- Zapytała się zerkając na białowłosego. Dziewczyna miała dobre serce i bez względu na wszystko przyjęłaby obcych pod dach. W końcu nie chciałaby nikogo skazać na śmierć. Nastia skierowała wzrok na pary, które utworzyły się i poczęły tańczyć na dość małej przestrzeni, ale najwyraźniej  nikomu to nie przeszkadzało.

Nastia Fidorova - 2020-12-27 13:53:43

Nastia wydawała się być zainteresowana przybyszami. Sama należała do typu ludzi, którzy zawsze byli ciekawi tego co było za zakrętem, ale nigdy tego nie zrobiła. Powodów było wiele. Nie wiedziała gdzie miałaby pójść w którą stronę się udać, aby dojść do jakiegoś sensownego miejsca. Dodatkowo samotna podróż dla dziewczyny, która lubiła towarzystwo innych ludzi była przerażającą wizją. Dziewczyna skierowała wzrok na białowłosego chłopaka, który postanowił odpowiedzieć na jej pytanie w dość nietypowy sposób. Nastia otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia, ale po chwili na jej ustach pojawił się lekki i łagodny uśmiech.
-Kiedy ostatnio sprawdzałam to nie miałam ochoty na ludzkie mózgi...więc raczej nie- Odparła po czym zaśmiała się cicho. Po czym ich goście postanowili uchylić trochę więcej rąbka tajemnicy i opowiedzieć o tym jak to się wydarzyło, że taka osobistość jak książę trafił do takiego miejsca zapomnianego przez Boga
-Zawsze sądziłam, że tron obejmuje się prawem dziedziczenia- Przynajmniej tak zawsze było we wszystkich bajkach jakie opowiadała jej matka kiedy Nastia była małą dziewczynką. Dziewczyna chwyciła jeden z kieliszków, który został napełniony alkoholem i przechyliła go szybko wypijając jego zawartość. Nawet mimika twarzy jej się nie zmieniła co skutkowało tym, że gdyby nikt nie wiedział, że ojciec dziewczyny wyciągnął swój specjał to można by pomyśleć, że napiła się po prostu zwykłej wody.
-Chodźta co tak siedzita...zabawa jest, trzeba korzystać bo nie wiadomo co świt przyniesie- Odezwało się kilka młodych dziewczyn, które przyszły na tę biesiadę razem ze swoimi rodzinami. Kilka z nich podeszło do Aleistera i poderwało go ciągnąć za sobą na środek izby, która nagle stała się parkietem. Nawet Emily trafił się chętny mężczyzna, który podszedł do niej wyciągając w jej stronę dłoń. Nie wydawał się być odstraszony jej wyglądem...ba można powiedzieć, że od początku nikt nie zwrócił na to jakiejś specjalnej uwagi. Na ustach brunetki wykwitł lekki uśmiech a ona sama przechyliła lekko głowę w bok
-To dobrzy ludzie...może nie jesteśmy zbyt inteligentni, a z kulturą u nas ciężko, ale staramy się cieszyć tym co mamy, chociaż mamy nie dużo- Powiedziała po czym skierowała wzrok w stronę chłopaka i sama wstała z miejsca wyciągając w jego stronę rękę
-Mają rację...nie wiadomo co przyniesie jutro oraz kiedy będziecie mieć okazję na zabawę...więc warto skorzystać z chwili- Powiedziała po mrugnęła lekko w stronę chłopaka. Chciała go wciągnąć do tej spontanicznej zabawy.

Nastia Fidorova - 2020-12-27 15:34:39

-Po czynach ich poznacie- Powiedziała Nastia, kiedy chłopak skończył tłumaczyć jej na czym polegało owo dziwne prawo dziedziczenia. Odbiegało to dość mocno od wizji prawa w królestwach, które ona wchłonęła razem z opowieściami matki, ale miała też na uwadze, że świat mógł dość mocno różnić się od tego co opisywały baśnie.
-Jest to dość rozsądne rozwiązanie. W końcu jeżeli na czymś ci zależy musisz to udowodnić. Każdy może mówić dużo, ale to zrobienie wymaga najwięcej wysiłku- Chociaż i ona sama dostrzegała w tym prawie pewną lukę. Nie każdy człowiek kierował się heroicznymi pobudkami. Niektórzy byli tak owładnięci chęcią władzy, że zrobili by wszystko, aby tylko po nią sięgnąć. Nawet byliby w stanie dowieść swojej wartości. Tego, jednak już nie powiedziała. Nie był to czas, ani moment na tak poważne rozmowy na których ona z resztą tak naprawdę nawet się nie znała.
Dziewczyna zacisnęła delikatnie dłoń białowłosego i posłała mu wesoły uśmiech po czym zaciągnęła na parkiet zaczynając wirować w rytm muzyki. Jej długi warkocz w który została wpleciona czerwona wstążka podrywał się w powietrze za każdym razem jak dziewczyna postanawiała wykonać obrót wokół własnej osi. Co jakiś czas śmiała się wesoło, a w jej oczach odbijały się płomienie świec postawionych na stole. Była radosna, beztroska.  Nie znała okrucieństw tego świata. Chociaż była już dorosłą kobietą, to mogłoby się wydawać, że jej umysł był niczym niezmącony...zupełnie tak jak małego dziecka. Partner Emily wydawał się być wyjątkowo odważny. Chwycił zabandażowaną dłoń dziewczyny a drugą rękę położył na jej biodrze przysuwając odrobinę do siebie. Nim ruszyli z miejsca mężczyzna zaczął wystukiwać nogą rytm i kiwnął w stronę dziewczyny lekko głową
-Raz, dwa, trzy- Zaczął odliczać po czym tanecznym krokiem wmieszali się w innych tańczących. Aleisterowi w udziela przyszła młoda dziewczyna ze słomkowymi włosami, które zostały zaplecione w dwa długie warkocze puszczone luźno przez jej ramiona. Nastia w końcu podeszła do swojego dość nietypowego towarzysza tańca i chwyciła jego dłonie ciągnąć bardziej w głąb rozbawionego towarzystwa i bez żadnego ostrzeżenia po prostu zaczęła się wraz z nim kręcić wokół własnej osi. Wpatrywała się w niego z wesołym uśmiechem, tło zaczynało się rozmazywać, a kręcenie w głowie dość szybko dało o sobie znać co skutkowało tym, że dziewczyna zmieniła kierunek obrotów. Wszyscy bawili się w najlepsze i tylko jeden chłopak, który wcześniej był nazywany Ivanem stał przy ścianie ze skrzyżowanymi rękoma obserwując Nastię oraz jej  towarzysza. Usta miał zaciśniętą w wąską linię co najprawdopodobniej świadczyło o tym, że nie był do końca zadowolony z takiego obrotu spraw
-Hej...wasza wysokości- Powiedział głośno a orkiestra na chwilę umilkła. Mężczyzna podszedł bliżej do pary, która jeszcze przed chwilą bawiła się w najlepsze po czym teatralnie ukłonił się przed chłopakiem
-Uczą w tych pałacach jazdy konnej?- Zapytał się a Nastia jedynie przewróciła oczami
-Przestań...to nie czas- Mruknęła i podeszła do niego dotykając dłonią jego klatki piersiowej i próbując odsunąć od chłopaka, ale Ivan jedynie chwycił delikatnie jej nadgarstki i odsunął dziewczynę na bok nie zwracając uwagi na jej próby załagodzenia systuacji.

Nastia Fidorova - 2020-12-27 17:15:36

Nastia westchnęła cicho słysząc wymianę zdań pomiędzy mężczyznami. Ona doskonale wiedziała czemu miał służyć cały ten wyścig. Ivan chciał jej zaimponować, pokazać że jest najlepszy. Nie mogła mieć mu tego za złe, ale robił to niezwykle niewłaściwy sposób. Szczególnie w chwili kiedy wiedział, że ona nie była zainteresowana poszukiwaniem sobie męża. Chociaż matka dziewczyny była innego zdania. Nastia już dawno powinna znaleźć sobie odpowiedniego kandydata oraz zająć się prowadzeniem własnego domostwa i wydaniem na świat potomka, który w przyszłości mógłby zatroszczyć się o dalszy żywot ich wioski.
-Dobrze...jutro o świcie w centrum wioski- Powiedział Ivan po czym wyminął chłopaka i wyszedł z chaty. Zabawa ostatecznie się zakończyła, gdyż inni uznali, że należy dać uczestnikom wyścigu odpocząć i nabrać sił, aby szanse były równe. Po posprzątaniu izby przyszedł czas na to, aby znaleźć ich gościom jakieś miejsce do spania.
-Będziecie spać na zapiecku. Nie jest to wysoki standard, ale będzie ciepło- Powiedziała kobieta wskazując im wnękę za piecem po czym przyniosła im kilka ciepłych kołder oraz kocy. Wszyscy domownicy poszli spać, aby wstać razem z pianiem koguta, który oznajmiał nie tylko początek nowego dnia, ale również początek wyścigu. Najwyraźniej było to spore wydarzenie, gdyż cała wioska zeszła się do centrum gdzie Ivan dosiadł już swojego wierzchowca i oczekiwał na przybycie rywala. Niektórzy pokusili się o zakłady wyścigów. Większość osób stawiała na Ivana w końcu solidarność obowiązywała, ale niektórzy wyłamywali się uważając, że książę musi być na pewno znacznie lepiej przygotowany.
-Adriej...widziałeś Nastię? gdzie ta niewdzięczna dziewucha znowu zniknęła- Matka dziewczyny wydawała się być wyraźnie zaniepokojona tym, że straciła córkę z oczu. Nic dziwnego, dziewczyna była dość nieprzewidywalna a jej matka uważała, że tylko pilnując jej dzień i noc będzie w stanie przygotować ją do roli przeznaczonej kobiecie. Nie było to, jednak łatwe, a jej obawa spowodowana nagłym zniknięciem dziecka jak się okazało nie była tak bezpodstawna. Dziewczyna w końcu się odnalazła, ale jak się okazało sama wolała wziąć udział w wyścigu niż mu się przyglądać.
-Nastia...co ty?- Odezwał się Ivan, kiedy dziewczyna zajmowała jedno wolne miejsce pomiędzy nim a księciem.
-Stanie i czekanie, aż któryś z was wróci jest nudne- Na jej ustach przez chwilę przebiegł dość złośliwy uśmieszek. Dość oczywistym stało się to, że z premedytacją chce wziąć udział w wyścigu. Ivan nie będzie już musiał się popisywać, bo ona ani tego nie zobaczy ani nie doceni. Co gorsza musiał się postarać, aby z nią nie przegrać
-NASTIA...Adriej ty pijaku spójrz co robi twoja  córka...Nastia jak tylko ruszysz się z miejsca to ci włosy z głowy powyrywam. Ani mi się waż- Matka dziewczyny próbowała do niej dotrzeć, ba nawet zaczynała podchodzić powoli. Ona, jednak nie uraczyła rodzicielki nawet drobnym spojrzeniem. Wiedziała, że musiała to zrobić i nikt ani nic jej nie powstrzyma. Była po prostu uparta
-Mam nadzieję, że nie będzie to dla ciebie ujmą, że przegrasz z dziewczyną- Słowa te skierowała w stronę Farayiego uśmiechając się złośliwie. To, że chciała udaremnić Ivanowi próbę popisania się przed nią, wcale nie oznaczała, że księciu da fory.

Nastia Fidorova - 2020-12-27 18:47:43

-O proszę jaki wygadany- Odpowiedziała chłopakowi po czym skierowała wzrok na drogę po której miał się toczyć wyścig. Nachyliła się tylko jeszcze nad uchem swoje wierzchowca i coś zaczęła mu do niego szeptać, klepiąc go delikatnie w bok masywnej szyi. Nie miała najmniejszego zamiaru się zbłaźnić. Chciała pokazać co umiała, a może i tym samym udowodnić wszystkim nieszczęśliwym adoratorom, że nie potrzebuje wcale żadnego silnego ramienia do tego, aby jakoś dać sobie radę w tym życiu.
-Co ty wyczyniasz...Adriej zrób coś- Matka dziewczyny o mało co i pewnie za chwilę zeszłaby na zawał a jej mąż...cóż wydawał się być już pogrążony w zabawie, która rozkręciła się w małej grupce ludzi. Nie mniej nim mteczka Nastii zdążyła wymyślić jakiś plan, który miałby powstrzymać jej dziecko przed tą głupią decyzją sygnał do startu rozbrzmiał a brunetka ścisnęła mocno boki konia przesuwając biodra lekko do przodu dając mu tym samym znak, że najwyższy czas ruszać. Koń zarżał głośno po czym zerwał się z miejsca i ruszył za pozostałą dwójką. Na szarym końcu wystartował Ivan.
-PĘDŹ NASTIA POKAŻ CO UMIESZ!- Wykrzyczał za nią ojciec unosząc w górę napełniony kieliszek, ale w chwili kiedy napotkał wzrok swojej żony dość szybko zmienił ton wypowiedzi
-To znaczy...zasłużyłaś na karę...czy coś- Tak naprawdę był dumny z córki i pozwalał jej na znacznie więcej niż matka. Może dlatego, że on od zawsze chciał mieć syna i w Nastii był w stanie doszukać się takowych cech.
-Dawaj Borys...szybciej- Powiedziała i sama machnęła mocniej lejcami, aby ponaglić konia. Mimo to nie trzymała wodzy zbyt mocno. Dała koniu poczucie swobody, ale co jakiś czas naciskała na jego bok swoimi łydkami, aby nie tracić tym samym kontaktu ze zwierzęciem. Skutkowało to tym, że koń faktycznie dawał z siebie dość dużo. Można powiedzieć, że dzięki temu siedziała Farayiemu na  ogonie
-Hej...książę jak wygram to co dostanę?- Krzyknęła w jego stronę uśmiechając się lekko. Nie miała najmniejszego zamiaru mu ułatwiać tego zadania. Ivan również radził sobie dość dobrze. Udawało mu się czasami doganiać brunetkę, ale Nastia w pewnym momencie zmusiła swojego konia do lekkiego skrętu, i na chwilę zablokowała Ivana co skutkowało tym, że jego koń stanął dęba i zatrzymał się na chwilę. Dzięki temu dziewczyna ostatecznie zrównała się z białowłosym i spojrzała na niego kątem oka. Mroźne powietrze bez przerwy uderzało ją w twarz a na bladych policzkach zaczęły pojawiać się rumieńce. Włosy, które do tej pory były ciasnym warkoczem zaczynały powoli się rozplątywać, a raczej czerwona wstążka, które je trzymała zaczynała się poluźniać, aż w końcu wstążka puściła i wyleciała z jej włosów wzbijając się w powietrze. Włosy dziewczyny rozsypały się ukazując się w pełnej okazałości oraz długości.
-Szybciej Borsy!- Krzyknęła ponaglając konia a ten parsknął głośno i przyspieszył co sprawiło, że Nastia przez chwilę wyszła na prowadzenie. Trasa ich wyścigu powoli już się kończyła, wioska zaczynała wyłaniać się pomiędzy gałęziami drzew. Można powiedzieć, że Nastia była już pewna swej wygranej i to właśnie sprawiło, że dość szybko straciła to prowadzenie. W ostatniej chwili dostrzegła gałąź drzewa, która rosła dość nisko. Brunetka momentalnie puściła lejce i przechyliła się do tyłu kładąc się i unikając tym samym najpewniej bolesnego zderzenia, ale manewr ten kosztował ją również utratę prędkości a jej przeciwnik mógł z tego bez problemu skorzystać. Mimo to Nastia nie poddawała się tylko ścigała się do samego końca do momentu dotarcia za bramę wioski jako druga. Okrzyki radości i wiwaty oraz oklaski rozległy się. Cóż nie wygrała, ale i tak skończyła z lepszym miejscem  niż Ivan, który dobiegł jako ostatni.
-HA...BRAWO...TO MOJA KREW!- Krzyczał rozradowany ojciec dziewczyny. Nastia zsiadła z konia i podeszła do chłopaka i schyliła przed nim lekko głowę
-Gratuluję wygranej- Wyścig był uczciwy, więc uczciwie chciała oddać chłopakowi zwycięstwo, które mu się z resztą należało. Dziewczyna przez chwilę spojrzała w jego czerwone tęczówki a delikatny wiatr poruszył jej włosami, a parę kosmyków naszło jej na twarz. Chwila ta nie trwała długo bo z tłumu można było usłyszeć krzyki matki dziewczyny
-NASTIA...Ty niewdzięczna dziewucho...coś sobie myślała...i twoje włosy...- Powiedziała ściągając z siebie fartuch narzucając go na głowę dziewczyny jako prowizoryczną chustę ukrywając tym samym jej włosy.

Nastia Fidorova - 2020-12-27 20:38:25

Nastia podała chłopakowi rękę i uścisnęła ją. To mimo wszystko był dobry wyścig. A i sama Nastia porażkę przyjęła z uśmiechem. Wszystkich w wiosce zdążyła już wiele razy prześcignąć, dlatego też zupełnie nowy przeciwnik, którego nie znała był dla niej idealną okazją, aby sprawdzić swoje umiejętności, które były jak widać niezłe, ale powinna była jeszcze trochę poćwiczyć. Chociaż kto wie czy w ogóle kiedykolwiek dorówna chłopakowi. W końcu on to miał we krwi.
-Oh nie wątpię, ale była niesamowita nie w tym w czym powinna- Odparła kończąc chować ostatnie niesforne kosmyki córki pod tę prowizoryczną chustę.
-Aleksandrina odpuść jej...no dzieciaki zasłużyłyście na kieliszeczek...rozgrzeje was- Powiedział mężczyzna podchodząc do nich i wręczając po kieliszku bimbru. Najwyraźniej normą było tutaj rozpoczynanie dnia o wlania w siebie pewnej dawki alkoholu. Z drugiej strony co mieszkańcy tego miejsca mogli robić innego. Od rana do wieczora pracowali, więc to była jedna z nielicznych rozrywek na jakie mogli sobie pozwolić
-Nastia...ty już idź do izby przygotujemy śniadanie...no już- Mina dziewczyny trochę zrzedła po czym sama spuściła odrobinę głowę. Może oczekiwała od  matki chociaż odrobinę ciepłych słów, delikatnej pochwały, albo chociaż poklepania po głowie. Najwyraźniej Nastia była spełnieniem marzeń jej ojca, ale matki nie umiała w żaden sposób zadowolić. Dziewczyna ruszyła powoli w stronę chaty, ale w pewnym momencie ktoś ją zatrzymał. Była to dziewczyna w bandażach, która wyciągnęła w jej stronę wstążkę, którą zgubiła podczas tej szaleńczej jazdy. Uniosła lekko głowę ukazując swoje fioletowe oczy i odebrała swoją własność uśmiechając się mimo wszystko delikatnie.
-Ummm...dziękuję- Odparła kiwając lekko głową po czym razem ze swoją rodzicielką udałą się do domu, gdzie faktycznie zaczęła przygotowywać razem z nią śniadanie. Przy rozstawianiu misek mruknęła coś cicho, po czym się zawahała. Otwierała już usta, ale ostatecznie je zamknęła.
-No mówże jak już zwróciłaś moją uwagę- Odparła kobieta nakładając do miski zacną porcję owsianki.
-Myślisz, że może...mogłabym zabrać się z nimi gdyby wyjeżdżali?- Kobieta stojąca przy palenisku wyprostowała się nagle po czym spojrzała na dziewczynę.
-A gdzie ty byś chciała wyjechać? i czemu mieliby chcieć zabrać taką dziewczynę jak ty- Kobieta była surowa i chociaż kochała swoją córkę, to nie była w stanie za mocno kazać jej tej miłości. Nastia przez te wszystkie lata zdążyła już do tego przywyknąć, chociaż brak tej matczynej miłości często dawał się jej we znaki
-No może...za granice wioski, zobaczyć trochę świata- Była ciekawa tego co jest za tym zakrętem. Od zawsze jedyne co znała to to miejsce. O miastach czy innych wsiach dowiadywała się z opowieści tych, którzy wyjeżdżali tam w interesach, ale od jakiegoś czasu sama chciała to zobaczyć na własne oczy.
-Nie bądź niemądra będziesz im tylko kulą u nogi, po za tym on to dziedzic a ty prosta dziewucha. Z resztą nie poradzisz sobie w świecie. Nic o nim nie wiesz, niewiele umiesz...nawet męża nie umiesz sobie znaleźć, chociaż ten jest ci wystawiany jak na talerzu. Tutaj masz swoje miejsce i przyszłość...przestań w końcu żyć jakimiś niemądrymi pomysłami i skup się lepiej na tym, aby Ivan zechciał na ciebie po tym wszystkim jeszcze spojrzeć- Odparła dostawiając kolejne naczynia na stole.
-A teraz przydaj się do czegoś i idź nakarmić i napoić te biedne zwierzęta. Przynieś zimnej wody z rzeki- Temat dla kobiety był już raczej zamknięty. Sama sobie nie wyobrażała swojej córki gdzieś w wielkim świecie. W jej oczach dziewczyna była zbyt naiwna i niewinna, aby pozwolić jej przekroczyć chociażby granicę ich wioski. A może to ona po prostu wiedziała co dla niej będzie najlepsze...szkoda tylko, że kierowała się swoimi własnymi potrzebami. Nastia nie chciała, jednak kolejnych kłótni, których w ich domu i tak było dość dużo. Zaplotła sobie ponownie warkocz po czym narzuciła na siebie cieplejszą chustę i posłusznie wyszła z chaty, aby udać się do stajni z której zabrała wiadro po czym swoje kroki skierowała nad rzekę, która przepływała nieopodal ich wsi.
-Bla, bla, bla nie poradzisz sobie...musisz znaleźć sobie męża...- Mruknęła po czym chwyciła trochę śniegu w dłonie i ulepiła z niego zgrabną śnieżkę, którą rzuciła gdzieś przed siebie.
-Nie jestem klaczą na sprzedaż...po za tym Ivan on jest taki...poważny- Dodała tworząc kolejną śnieżkę, która podzieliła los swojej poprzedniczki, ale tym razem zatrzymała się na pobliskim drzewie.

Nastia Fidorova - 2020-12-27 21:59:18

Nastia zamilkła i stanęła w miejscu zapadając się odrobinę w śnieżnej zaspie na której akurat nastała. Nie spodziewała się oberwać śnieżką, nie tutaj. Nic więc też dziwnego, że fioletowe oczy dziewczyny zaczęły błądzić po lesie w poszukiwaniu sprawcy tego wydarzenia. Nikogo, jednak nie dostrzegła a przynajmniej do pewnej chwili. Dziewczyna skierowała wzrok ku górze na jedną z pobliskich gałęzi dostrzegając tam ową tajemniczą dziewczynę. Posłała jej lekki uśmiech, ale ostatecznie i tak westchnęła cicho.
-Nie chodzi o to, że chcę jej zrobić na złość ale przecież mogłaby odpuścić sobie nikogo by to nie zabiło. Co za problem powiedzieć, że nie jestem gotowa do małżeństwa a i być może nigdy nie będę...wszelkich zażaleń nie przyjmujemy dziękuję- Dziewczynie najwyraźniej brakowało kogoś komu mogłaby wyrzucić z siebie wszystko to co w niej siedziało od dość dawna. Matka nie chciała jej słuchać, ojciec chociaż był jej bliski nie miał takiej mocy, która mogłaby sprawić, że jego żona nagle by odpuściła. Z resztą bez względu na to jak bardzo by nie widział w dziewczynie swojego upragnionego syna prawda była taka, że nim nie była. W ich małym społeczeństwie zasady oraz hierarchia była dość jasno określona i każdy się tego trzymał. W końcu to był klucz do zbudowania dobrego i szczęśliwego społeczeństwa.
-Nie chcę się po prostu w tym wieku pakować w coś takiego...po za tym ja go nawet nie znam, chociaż nie muszę aby wiedzieć, że do mnie nie pasuje.- Ciągnęła dalej swój monolog kopiąc przy tym raz po raz śnieg, który wzbijał się w powietrze i opadał na jej kruczoczarne włosy.
-Ona mówi, że to dla mojego dobra, ale to chodzi o moje życie. Przecież to co dobre dla niej nie musi być dobre dla mnie- Dziewczyna podskoczyła lekko zrywając przy tym jedną gałąź z drzewa oraz osypując na siebie śnieg. Po chwili zaczęła machać tą gałęzią w powietrzu zupełnie tak jakby chciała pokonać niewidzialnych przeciwników
-Po za tym...ojciec chce widzieć we mnie syna, którego nigdy nie miał, matka idealną kobietę i opiekunkę ogniska domowego...a inni chcieliby, abym skończył....z tym- Tutaj wskazała na siebie po czym odrzuciła gałąź i chwyciła za wiadro, które rzuciła gdzieś niedaleko.
-A ja...czy to źle, że to co wystarcza moim rodzicom nie wystarcza mi?- Chociaż Nastia była otaczana przez ludzi to czuła się samotna. Próbowała odnajdywać się w roli, które nie były dla niej, tak samo jak ta wieś. Nastia chciała od życia czegoś więcej, znacznie więcej niż to co mogło zaoferować jej życie tutaj.
-A odejść...co jeżeli i tam nie znajdę dla siebie miejsca co wtedy, jeżeli nie znajdę tego czego szukam. Czy to nie będzie gorsze...- Miała w głowie lekki mętlik. Wiedziała, że aby coś zmienić musiała przestać tylko żyć marzeniami i wykonać w końcu swój ruch, ale czy w takiej chwili nie zabraknie jej nagle odwagi.
-Przepraszam...nie chcę ciebie zanudzać- I tak powiedziała dużo więcej niż jakiej kolwiek osobie przez całe swoje życie.
-Nie powinnaś być na śniadaniu? dobrze jest zjeść coś ciepłego, aby mieć siłę na resztę dnia- Postanowiła zmienić ostatecznie temat na coś bardziej neutralnego, a i może nawet przyjemniejszego. W końcu czy Emily chciała tego wysłuchiwać. Chociaż nie było to nawet użalanie się nad sobą. Po prostu dziewczyna musiała komuś się wygadać, aby któregoś dnia nie pęc.

Nastia Fidorova - 2020-12-27 22:57:04

Nastia posłusznie wykonała polecenia dziewczyny. Odwróciła wiadro na którym przysiadła wsłuchując się w historię, którą Emily zaczęła jej opowiadać. W oczach Nastii można było dostrzec nie małe zafascynowanie opowieścią. Może i nie była już małym dzieckiem, ale nadal lubiła bajki, baśnie i legendy. Zimowe wieczory, kiedy była jeszcze mała a matka chcąc ją utulić do snu snuła je często długimi godzinami. Były to najlepsze wspomnienia jakie dziewczyna miała w pamięci. Czasy, kiedy nikt niczego od niej nie wymagał, pozwalali być jej tym kim chciała a matka...patrzyła na nią łagodniej z ciepłem, którego teraz jej brakowało.
-Tylko czy każdego czeka ostatecznie szczęśliwe zakończenie, czy na końcu swojej historii znajdę wzmiankę o "żyła długo i szczęśliwie"- Nie uważała siebie za osobę lękliwą, która poddawała się strachu. W końcu gdyby tak było nie nauczyłaby się jazdy konnej. Chociaż owszem bała się upadku z grzbietu wierzchowca i ten wiele razy przychodził. Mimo to się podnosiła i próbowała dalej. Na ustach Nastii pojawił się delikatny uśmiech a w fioletowych oczach zabłysnęło kilka wesołych iskierek.
-Emily...- Zatrzymała ją, kiedy zaczęła odchodzić.
-Dziękuje- Dokończyła, kiedy ta się odwróciła. Nastia nie potrzebowała nie wiadomo jakich moralizatorskich mów, zapewnień, że da sobie radę. Potrzebowała odrobiny odwagi, która pomogłaby jej zrobić ten pierwszy krok, który był w jej życiu potrzebny. Dzięki tej historii takowa odwaga się pojawiła. A i może przybycie tej trójki do wioski nie było wcale przypadkowe, z resztą Nastia nie wierzyła w przypadki. Coś zawsze działo się po coś.
Dziewczyna do domu wróciła niedługo po Emily do której posłała wesoły uśmiech po czym zasiadła do stołu razem z całą resztą, aby zająć się jedzeniem.
-Zrobiłaś o co prosiłam- Odezwała się kobieta a dziewczyna kiwnęła jedynie lekko głową dając tym samym jasno do zrozumienia, że spełniła jej prośbę. Chociaż ciągnęło ją za granice wioski to  była dość posłusznym dzieckiem. Wykonywała prośby rodziców, jak i chętnie pomagała innym mieszkańcom ich wioski.
-Kiedy macie zamiar wyruszyć?- Burknął mężczyzna siedzący w kącie izby odpalając swoją drewnianą fajkę do której wcześniej napchał tytoniu.
-I gdzie zmierzacie?- Dodał po chwili. Sama Nastia w tej chwili właściwie zdała sobie sprawę z tego, że nie wiedzieli gdzie ta grupka chciała dotrzeć, że przez przypadek zabłądziła do ich wsi.

Nastia Fidorova - 2020-12-28 00:00:44

Czarnowłosa uniosła głowę znad miski na wzmiankę o treningu. Skierowała wzrok najpierw na księcia, potem na Aleistera a na samym końcu na Emily. Wiedziała, że chłopak chciał się wykazać, ale nie sądziła, że całą ta sprawa była aż tak poważna, że wymagała treningu.
-Trening? bezpieczny? to coś ci grozi?- Słowa te skierowała prosto w stronę białowłosego. Był dość cichą osobą. Nastia przez chwilę odniosła wrażenie, że jest nieśmiały, ale potem odrzuciła tę myśl. Był nieobecny, zamyślony a wszystko do tego stopnia, że dziewczyna dość często łapała się na myślach, że chciałaby dowiedzieć się co też roi się mu w głowie. Oderwała, jednak swoje spojrzenie od czerwonych tęczówek chłopaka, bo jej ojciec po raz kolejny chrząknął znacząco.
-Jest dziedzicem...pewnie wielu czyha tylko na okazję. Powinnyśta na zbójów uważać...wielu ich ostatnio się kręci po tych lasach.- Nastia nie mogła nie przyznać racji ojcu. Ktoś tak wysoko postawiony ja Faray musiał mieć jednocześnie wielu wrogów, którym tak naprawdę pewnie nie zawinił nic...oprócz tego, że urodził się tym kim się urodził. Było to smutne co spowodowało, że dziewczyna spuściła lekko głowę. Mieć wrogów, kogoś kto chce zabić przez wzgląd na tytuł i nie móc od tego uciec.
-Dość trudno chyba w takiej sytuacji rozróżnić kto jest przyjacielem, a kto chce zysku. Brzmi jak idealna droga do paranoi- Odezwała się po chwili milczenia i mimo wszystko posłała lekki uśmiech w stronę chłopaka.
-Musiałeś wykazać się sporą odwagą...wyjść z pałacu, miejsca w którym pewnie byliby w stanie wytrzeć tobie nos nimbyś kichnął.- Świat był różny i nawet ona o tym wiedziała.
-Nastia...dosyć już tego. Chodź...pomożesz  mi spakować im trochę jedzenia na podróż- Powiedziała kobieta a dziewczyna otrząsnęła się ze swoich przemyśleń wstając od stołu. On i jej matka zaczęły krzątać się po izbie kuchennej szykując podróżnym różne przysmaki na drogę. Czarnowłosa kilka razy schodziła do piwnicy, aby przynieść z niej kilka bochenków chleba, czy odrobinę suszonego mięsa. Ostatecznie na stole przed nimi wylądowało dość sporo zapasów, w tym też nie zabrakło butelczyny domowej roboty bimbru. Nastia natomiast od siebie położyła na stole trochę ziół.
-Tak na wszelki wypadek. To zioło jest w stanie zmniejszyć krwawienie. Myślę, że w krytycznych sytuacjach może się przydać- Wyjaśniła z lekkim uśmiechem. Wychodziło na to, że dziewczyna nie była tak nieogarnięta jak jej matka utrzymywała. W końcu znała się na ziołach, a to nie była wiedza, którą zdobywało się w przeciągu kilku dni.

Nastia Fidorova - 2020-12-28 00:52:17

-Młodo uczycie sie walczyć...- Odezwał się mężczyzny, który do tej pory wysłuchiwał tej dość interesującej historii. Pewnie gdyby czas nie działał na ich niekorzyść chętnie wysłuchałby reszty, ale niestety tak nie było.
-Zupełnie jak Nastieńka...kiedy mała dziesięć lat wystrugałem jej taki mały dziecięcy łuk. Od tamtego czasu kocha galopować przez las i naparzać z łuku do wszystkiego co popadnie. Jak tylko robi się cieplej wszystkie drzewa są nafaszerowane jej strzałami.- Głośny śmiech nagle rozległ się w izbie. Dziewczyna mogła okazać się być pełna dziwnych talentów, o które nikt by jej nie posądził.
-Młodej dziewczynie nie przystoi broń miotająca. Z resztą na co jej to. Polowaniem i tak zajmują się mężczyźni a i nikt na nas nie  napada- Żal było patrzeć jak młody płomień, który tlił się w sercu dziewczyny był tak brutalnie gaszony przez jej własną matkę, która w swojej głowie stworzyła sobie obraz idealnej córki i do niego chciała dążyć.
Czas pożegnania, jednak nastał a brzdęk monet, które spoczęły na stoliku zwrócił uwagę domowników.
-Weźcie to...nam i tak nie potrzeba bo umiem zadbać sami o siebie a wy w podróży przyda się wam-  Nie oczekiwali zapłaty za ten spontaniczny akt dobroci. Ostatecznie wszyscy wyszli przed dom, gdzie obserwowali jak ci przybysze zaczynali ruszać w swoją stronę. Nawet kilku innych ludzi powychodziło z swoich chat, aby pomachać im radośnie i życzyć szczęśliwej drogi. Nastia korzystając z okazji, że nikt nie zwracał na nią uwagi cichutko wróciła do chaty i na paluszkach poszła do swojej izby. Spod łóżka wyciągnęła plecak, który załadowany był jedzeniem, świeżą wodą i innymi rzeczami, które mogłyby się jej przydać. Najwyraźniej dziewczyna czekała tylko na odpowiednią chwilę, chwyciła swój łuk, który stał przy łóżku razem z kołczanem ze strzałami i wzięła głęboki wdech. Serce łomotało jej w piersi jak oszalałe, nogi drżały i ledwo utrzymywały jej ciężar ciała. Z jednej strony czuła ekscytację, ale z drugiej strach ją sparaliżował uniemożliwiając przez chwilę możliwość ruszenia się z miejsca.
-Rusz się...- Powiedziała sama sobie w myślach po czym wykonała kilka kroków do przodu, aby dojść do kuchni. Szybkim i sprawnym ruchem wyciągnęła ze swoich włosów czerwoną wstążkę. Czarne włosy rozpuściły się opadając łagodnie na jej plecy. Dziewczyna spojrzała na wstęgę i zacisnęła ją delikatnie w swojej dłoni.
-Przepraszam, ale muszę to zrobić...- Wstążka spoczęła na stole a Nastia wymknęła się oknem, które prowadziło za chatę. Nim, jednak ruszyła przed siebie zajrzała jeszcze na chwilę do stajni, gdzie stał jej ulubiony wierzchowiec.
-Opiekuj się wszystkimi Borys...- Powiedziała cicho i przystawiła czoło do głowy konia przymykając na chwilę oczy.
-Nastia!...Adriej Nastia uciekła...- Usłyszała głos swojej matki, który zaczął nawoływać męża oraz innych mieszkańców do poszukiwania dziewczyny. To była odpowiednia chwila. Przeskoczyła szybko przez drewniany płot, który otaczał wioskę i wbiegła w las starając się mieć cały czas obok siebie drogę, którą ruszyła ta trójka. W końcu pomiędzy zaroślami dostrzegła ich i uśmiechnęła się lekko sama do siebie. Wdrapała się na jedno z drzew po czym ściągnęła z ramienia łuk i nałożyła strzałę na cięciwę. Chwilę wpatrywała się w cel po czym puściła strzałę, która przecięła powietrze i wylądowała idealnie pod nogami Faraya.
-Tak sobie pomyślałam...może przyda się wam jakaś kula u nogi?- Zapytała się z uśmiechem po czym usiadła na gałęzi machając wesoło nogami.

Nastia Fidorova - 2020-12-28 01:43:18

Dziewczyna z wesołym uśmiechem obserwowała jaki nagły popłoch wywołała w drużynie białowłosego. Na szczęście nie postanowili potraktować jej jak wroga co Nastia przyjęła z dość sporą ulgą. Brała pod uwagę to, że ten mały żarcik wywoła w nich nagłą rządzę krwi, ale w sumie gdyby nie zaryzykowała to by nie miała teraz zabawy. Skierowała na chwilę swój wzrok w stronę Emily i mrugnęła w jej stronę. Najwyraźniej historia, którą jej opowiedziała trafiła tam gdzie trafić powinna i ostatecznie dała dziewczynie odwagę na to, aby przekroczyć próg własnego domu. Serce nadal jej łomotało, ale strach, który odczuwała jeszcze kilka minut temu ustępował miejsca ekscytacji, radości oraz dumy z samej siebie.
-Mogę- Odpowiedziała spokojnie na pytanie chłopaka po czym zeskoczyła z gałęzi lądując na ziemi. Zapomniała, jednak że ubity śnieg, który tworzył ścieżkę do zbyt pewnych podłoży nie należał. Skutkowało to między innymi tym, że poślizgnęła się i przewróciła do tyłu wpadając prosto w jedną ze śnieżnych zasp. Jej tułów wraz z głową zniknął na chwilę pod białym puchem, aż w końcu wygrzebała się z tych drobnych opresji. Na jej czubku głowy nadal spoczywała kupka śniegu, ale nie to było przedmiotem jej zainteresowania. Wpatrywała się w czerwone oczy chłopaka, który obserwował ją intensywnie. Na bladych policzkach wykwitł delikatny rumieniec. Chociaż może było to spowodowane chłodem, który panował.
-Emmm...gapisz się tak jakbyś chciał mi duszę prześwietlić- Powiedziała po czym zaśmiała się cicho i podrapała się nerwowo w tył głowy strzepując tym samym zalegający na jej głowie śnieg. Ostatecznie chłopak podjął decyzję, która sprawiła, że dziewczyna na jakiś czas zdobyła nowych znajomych. Przeniosła więc swoje fioletowe tęczówki prosto w stronę czerwonych oczu chłopaka i tak wpatrywali się w siebie przez chwilę. Dopiero po chwili dotarło do niej to, że takie gapienie się może być odrobinę krepujące dlatego też zamrugała kilka razy powiekami i podała chłopakowi swoją dłoń pozwalając tym samym podnieść się z zaspy śnieżnej, która już trochę ochłodziła jej ciało.
-Dzięki...- Powiedziała krótko, ale mimo to nie puszczała dłoni chłopaka
-Ehm...tak proponuję ruszać. Nie jesteśmy zbyt daleko od wioski, a jak matka mnie znajdzie to zabije...znaczy tak czy inaczej zabije, ale wolałabym odwlec ten moment...i kilka innych też- Puściła w końcu dłoń Farayiego i odsunęła się zawieszając sobie ponownie na ramię swój łuk po czym zaczęła iść przed siebie. Nie bardzo wiedziała gdzie ją ta nagła decyzja zabierze, ale nie mogła się już tego doczekać.

Nastia Fidorova - 2020-12-28 23:34:54

Nastia ruszyła zaraz za swoimi nowymi towarzyszami podróży dowiadując się przy okazji kilku ciekawostek na temat miejsca do którego się udają. Na wzmiankę o możliwej konfrontacji z ludźmi, którzy byli wysoko urodzeni dziewczyna zaczęła tworzyć w głowie wizję tego jak by ona wypadła. Najpewniej złamała by wszystkie zasady na samym wstępie nie otwierając jeszcze nawet ust, a potem...byłaby już kompletna katastrowa. Nie wykluczała również, że wraz z jej szczęściem ucierpiało by kilka drogi waz, luster...albo innych rzeczy którzy bogaci ludzie trzymają w domach. Dlatego też znacznie bardziej optymistycznie zareagowała na wieść, że u Aleistera w domu trzeba będzie posprzątać.
-Mogę się tym zająć- Wystrzeliła nagle podskakując tym samym odrobinę w górę. Nie była do końca pewna czy naprawdę nie będzie dla nich tą sławną kulą u nogi o której ostatnio dość często słyszała. Nie znała się zbyt dobrze na walce...tyle o ile czasami okładała się kijami z innymi, strzelała z łuku, czy siłowała się na rękę. Jednak domyślała się, że umiejętnościami była bardzo daleko za nimi i nie będzie w stanie nadgonić tego w kilka dni. Dalece jej było do znajomości dobrych manier. Pewnie nawet wypowiadać nie umiała się poprawie, a o jej wyglądzie który w żaden sposób nie był szlachecki lepiej nie wspominać.
-Właściwie to...- Odezwała się cicho, kiedy temat rozmowy niespodziewanie zaczął schodzić na szukanie sobie drugi połówek, oraz poniekąd na dzieci
-Mówi się, że miłość przychodzi wtedy, kiedy najbardziej jej nie chcemy i o niej nie myślimy. Kiedy poszukujemy zbyt gorliwie ucieka jak najbardziej płochliwa istota- Skierowała swój wzrok na Aleistera i uśmiechnęła się wesoło. Jej sposób myślenia o życiu był dość niewinny i może nawet odrobinę naiwny. Ewidentnie były to efekty tego, że przez całe życie mieszkała w tej wsi nie znając życia. Karmiona tylko bajkami dla dzieci, które w końcu zawsze znajdują szczęśliwe zakończenia.
-Tak czy inaczej...możemy nie mówić o potencjalnych małżeństwach i potomstwie...mam słabe doświadczenie w tym temacie- W końcu jeszcze dosłownie przed chwila słyszała o tym, że musi wziąć ślub bo tak. I to jeszcze wyjść za człowieka do którego absolutnie nic nie czuła a kto wie czy w ogóle by kiedyś poczuła. Może i była prostą dziewczyną, ale ona nie umiała tak dla zasady. Chociaż od czasu do czasu myślami szła w stronę Ivana, który pewnie napinał swoje mięśnie w bezsilnej złości co spowodowało, że na jej ustach pojawił się lekki uśmieszek. Może matce nie chciała zrobić na złość, ale jej potencjalny narzeczony to już lekko inny temat. Czarnowłosa w końcu wyprzedziła ich trochę i jak się okazało zaczęła po prostu podskakiwać co jakiś czas.
-Chwilami jesteście strasznie poważni- Mruknęła w końcu, kiedy cisza która była do tej pory przerywana jej podskokami zaczęła jej doskwierać. Odwróciła na chwilę głowę w stronę tej trójki po czym jej wzrok spoczął na księciu, który jak zwykle miał głowę w chmurach.
-Czasu na myślenie będziesz mieć jeszcze mnóstwo...- Zwróciła się w jego stronę. Nie chodziło jej o to, że myślenie było czymś złym. Czasami, jednak warto było przestać analizować wszystko dookoła i podnieść głowę i rozejrzeć się dookoła.
-Poważni będziecie całą wieczność w grobach- Dodała i uśmiechnęła się lekko. Kiedy dziewczyna nie była w wiosce i nie musiała spełniać oczekiwań swojej matki zmieniała się w zupełnie inną trochę bardziej dziecinną wersję siebie, ale było w tym coś uroczego. W jej spojrzeniu, które raz po raz padało na różne drzewa i krzaki a w tych fioletowych oczętach malował się zachwyt zupełnie tak, jakby widziała to po raz pierwszy w życiu.
-Tam w trawie w lesie, świerszcz na skrzypkach gra
i żabki kumkają.
Już słonko świeci do nas z wysoka
i promienieje w krąg
- Zanuciła sobie radośnie. Nastia nie była typem śpiewaczki, ba do ideału do którego pewnie przywykł Faraya było jej daleko. Mimo to radość jaką jej to sprawiała była chyba jednym z prawdziwszych uczuć jakich mogli doświadczyć.

Nastia Fidorova - 2020-12-29 00:42:45

Rozmowy, śpiewy dziewczyny, które miały umilić im drogę wydawały  się być idealnym rozwiązaniem, aby nie tylko przerywać ciszę, ale również aby nawiązać z nimi więź. Nastia bądź co bądź była obca. Znali się zaledwie jeden dzień, dlatego też chciała pokazać, że jest przyjazną osobą...cóż przynajmniej tak było do momentu dojścia do rozdroża, gdzie Aleister postanowił podjąć decyzję w którą stronę iść. Czarnowłosa też chciała ruszyć za nim, ale głos Farayiego ją powstrzymał. Stanęła w miejscu i skierowała wzrok na psa, który szedł spokojnie za czerwonowłosym. Nie zarejestrowała nawet chwili, kiedy ten dobył miecza a pies został pozbawiony życia. Nastia odwróciła się momentalnie plecami do tej sceny i przylgnęła do białowłosego przymykając na chwilę oczy. Nie spodziewała się, że tak niedaleko od jej miejsca zamieszkania może natrafić na takie cuda
-Ale jak...ożywił...przecież to niemożliwe...- Wydusiła cicho z siebie odsuwając się od księcia, kiedy ten postanowił podzielić się z resztą swoją dedukcją.
-Mówicie tak, aby mnie nastraszyć!- Chciała, aby tak było. Naprawdę miała nadzieję, że nagle cała trójka się rozśmieje i powie, że to po prostu żart, ale dla żartu nie byliby w stanie zabić niewinnego psa.
-Nie da się ożywiać zmarłych...prawda?- Spojrzała najpierw na Emily, potem na Aleistera, aby ostatecznie skupić się na chłopaku. Niestety nikt nie pośpieszył, aby utwierdzić ją w tym, że faktycznie ktoś kto umarł jest chowany do grobu i tam już zostaje na wieki. Brunetka przełknęła głośno ślinę zerkając z przerażeniem w stronę drogi, która prowadziła do wioski. Ona sama całym sercem była za pomysłem czerwonowłosego, aby ominąć tamto miejsce szerokim łukiem, ale Faray miał już zupełnie inny pomysł. Ruszył w stronę tajemniczej wioski a Nastia otworzyła szerzej oczy.
-Co...to szaleństwo- Powiedziała krótko, ale najwyraźniej była przegłosowana. Serce załomotało jej szybciej, a nogi zaczęły drżeć.
-Możesz przecież jeszcze zawrócić...wrócić do swojego nudnego życia- Cichy głosik w jej głowie szepnął jej, ale zrobiła mu na przekór. Postawiła krok do przodu a zaraz potem kolejny po czym zaczęła iść za księciem prosto do ich nowego punktu podróży. Była przerażona i tego nie była w stanie ukryć, ale mimo to zdusiła swój lęk. Zrównała krok z chłopakiem i przekręciła lekko głowę w jego stronę. Była ciekawa tego czy też się teraz bał, czy może było to dla niego czymś normalnym.
-Nie daj mi uciec...- Powiedziała cicho sama do siebie zaciskając dłoń na swoim łuku.

Nastia Fidorova - 2020-12-29 01:38:14

Dziewczyna nie była w stanie zrozumieć dlaczego postanowiła zignorować głos rozsądku, który nakazywał jej zawrócić. Może dlatego, że słuchała go zbyt często. Wiele razy, kiedy była już na granicy podjęcia decyzji o wyjściu z wioski, ten głosik wyciągał asa z rękawa sprawiając, że Nastia rezygnowała. Tym razem chciała, aby było inaczej, aby nic jej nie mogło powstrzymać. Mimo to lęk ogarniał jej ciało, a nogi czekały tylko na właściwy impuls, aby zacząć kierować jej ciało w przeciwną stronę. Na szczęście dostanie się do wioski obyło się bez większych przeszkód, a gęste krzaki stały się chwilowo ich jedyną osłoną. Brunetka odchyliła jedną gałąź, aby przyjrzeć się dokładniej mieszkańcom tego miejsca, a może raczej to co z nich zostało.
-To nie jest normalne...- Powiedziała cicho sama do siebie obserwując jak jakaś kobieta porusza się w niezgrabny sposób po placu. Wyglądali niczym wyjęci z najgłębszych i najczarniejszych koszmarów, które czasami nawiedzały ją podczas burzowych nocy. Ale wówczas zawsze się budziła odkrywając, że leży bezpiecznie w swoim łóżku. Więc może teraz również tak się stanie. Nastia skierowała swoją dłoń na przedramię i ścisnęła lekko swoją skórę, szczypiąc się i sprawiając, że delikatne fale bólu docierały do jej mózgu. Niestety sen nie chciał się skończyć, a ona nadal wpatrywała się w chodzące trupy.
-Co...- Drgnęła lekko, kiedy do jej uszu doszedł pomysł chłopaka. Skierowała na niego swoje fioletowe oczy i wpatrywała się tak licząc na to, że ten nie mówił poważnie, ale jego mina wskazywała na zupełnie coś innego.
-Ja nawet do zwierząt nie strzelałam...- Polowaniem zawsze zajmowali się u nich mężczyźni, a ona kiedy wyjeżdżała potrenować nie było potrzeby, aby odbierała życie niewinnym istotom. Jej przeciwnikami zawsze były tylko drzewa. O czym Faray z resztą postanowił jej przypomnieć.
-Jak drzewa...drzewa nie chciały mnie zabić- Mruknęła biorąc głęboki wdech. Nie sądziła, że ta wyprawa będzie aż tak emocjonująca. W jej wyobrażeniach wyglądało to zupełnie inaczej, a teraz...zrozumiała, że się pomyliła. Mimo to nie miała zamiaru zmieniać raz podjętej decyzji. Wyjęła jedną strzałę, którą nałożyła na cięciwę po czym wypuściła powietrze z płuc. Nim, jednak zdążyła wypuścić chociażby jedną strzałę jej uwaga została odwrócona przez Emily, która w swoich dłoniach tworzyła błyskawice, które jedna po drugiej unieszkodliwiały przeciwników.
-Kim...oni są...- Była tego ciekawa, ale nie był to czas na namyślanie, gdyż kątem oka dostrzegła, jak kilku tych tajemniczych ożywieńców zmierza w jej stronę. Naciągnęła więc cięciwę i przez chwilę wpatrywała się w jednego przeciwnika.
-To są drzewa, to są drzewa...są zupełnie tak jak drzewa...strzała leci i się wbija- Mówiła do siebie raz po raz, a dłoń która dzierżyła łuk zaczęła delikatnie drżeć.
-Żebym tylko nie spudłowała...- Dodała i puściła placami cięciwę. Lotka strzały musnęła delikatnie jej policzek i poleciała prosto w stronę jednego z żywych trupów wbijając się mu centralnie w czoło. Zaraz po tej strzale zaczęły lecieć kolejne, a sama Nastia wyszła z krzaków, aby mieć lepszy widok oraz celność. Przemieszczała się po placu, starając się mimo wszystko trzymać stwory na jak największy dystans. Nie chciała nawet myśleć o tym co by było gdyby, któryś z nich ją złapał. Adrenalina zaczęła wypierać strach, co dodawało jej odrobinę więcej odwagi. Na chwilę zaprzestała ostrzał, aby spojrzeć na resztę, która dzielnie walczyła i to był błąd. Poczuła jak ktoś...a raczej coś łapie ją w swoje zimne obślizgłe łapy. Jeden z nich musiał wyjść z chaty a ona nawet tego nie zauważyła. Poczuła jak jej stopy  odrywają się od ziemi a uścisk zaciskał się coraz mocniej i mocniej chcąc najwyraźniej zmiażdżyć jej kości, które zaczynały niebezpiecznie trzeszczeć. Dziewczyna machała rozpaczliwie nogami w powietrzu próbując wzrokiem odszukać czegoś co pomogłoby się jej uwolnić z tej dość kiepskiej sytuacji. W końcu to dostrzegła. Bale drewna, które stały nieopodal jednego domu były przywiązane cienkim sznurkiem. Nastia na tyle na ile mogła chwyciła swoją broń pewniej i nałożyła strzałę na cięciwę. Nie był to łatwy wyczyn, ale jego efekt był dość skuteczny. Strzała pomknęła w stronę bali wbijając się w sznur przecinając go tym samym. Kłody drewna potoczyły się po ziemi powalając przy okazji jeszcze kilku przeciwników. Chwilowa dezorientacja przeciwnika pozwoliła jej na szybkie oswobodzenie się. Upadła na ziemię po czym na czworaka szybko zeszła z drogi balom, które wpadły na trupa, który ją jeszcze przed chwilą trzymał.

Nastia Fidorova - 2020-12-29 03:51:18

Przeciwnicy padali jeden po drugim, a strzały Nastii z każdym kolejnym powalonym trupem wydawały się trafiać celniej oraz skuteczniej. Widocznie prawdą było stwierdzenie, że najciężej było zacząć...potem jakoś już to szło. Nie miała z resztą też już wielkiego wyboru w chwili, kiedy cała ta rzeź się rozpoczęła. Nawet gdyby podjęła decyzję o ucieczce musiałaby pozbyć się przeciwników, którzy stali jej na drodze, a tych wydawało się przybywać. Dostrzegła, jak Faray będąc świadkiem najwyraźniej niefortunnego zdarzenia postanowił dołączyć do niej, aby w razie takiej potrzeby osłaniać. Skierowała na chwile na niego swoje fioletowe tęczówki i uśmiechnęła się. Czuła, że jej nie zostawi i w razie potrzeby pomoże co dodało jej odrobinę odwagi. W końcu właśnie to było głównym powodem dla którego wcześniej nie zdecydowała się wyruszyć. Samotność...potrafiła onieśmielić nie jednego odważnego. Strach przed tymi godzinami w milczeniu, spędzanie czasu tylko ze swoimi własnymi myślami w wyobrażeniach Nastii było czymś przerażającym.
Walka zaczynała dobiegać do końca, aż w końcu ostatni przeciwnik dzięki strzale dziewczyny został powalony na ziemię. Wszyscy mogli odetchnąć z ulgą...a chyba najbardziej odetchnęła dziewczyna, której drżenie nóg znowu dało o sobie znać. W głowie się jej kręciło i miała wrażenie, że za chwilę upadnie na ziemię tak się jednak nie stało, gdyż poczuła jak ktoś chwyta jej dłoń w swoją. Skierowała wzrok na księcia, który padł przed nią na kolana przepraszając i prosząc o wybaczenie. Nastia otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia a na jej policzkach pojawił się lekki rumieniec. Nie spodziewała się tego typu zachowań, ba nie była do nich przyzwyczajona bo nikt nigdy nie wykonał w jej stronę takiego gestu. Nawet nie bardzo wiedziała co miałaby odpowiedzieć, a może rzucić mu pod nogi białą chustkę...gdyby tylko ją jeszcze posiadała.
-Emmm...spokojnie...nic się nie stało...znaczy...mogło być gorzej prawda- Nie miała zamiaru ich zostawiać, czy mieć im tego za złe. Teraz wiedziała już na co powinna mniej więcej się szykować. Jak widać te umiejętności, które zdobyła a które wedle jej matki były bezużyteczne takimi nie były.
-Po za tym...jak widać naparzanie z łuku w co popadnie się opłaciło- Zacytowała swojego ojca i zaśmiała się cicho. Emocje, jednak nie miały okazji się wyciszyć, gdyż wokół nich znikąd nagle pojawiła się mgła. Drużyna zbiła się w ciasną grupkę a Nastia szybko nałożyła ponownie strzałę na cięciwę celując w...tak naprawdę w powietrze. Śmiech, który do ich uszu dochodził wydawać się być wszechobecny co skutecznie dziewczynie utrudniało odszukanie właściwego celu, ale i na niego nie musieli czekać długo. Tajemnicza dziewczyna o liliowych włosach, która w dość szybkiej ocenie Nastii była ładną młodą dziewczyną stanęła przed nimi a po jej słowach oraz czynach czarnowłosa musiała dość szybko zmienić o niej zdanie. Może i była ładna, ale charakter miała akurat paskudny. Drgnęła lekko, kiedy białowłosy wystrzelił w jej stronę, próbując dosięgnąć ciosami, co mu się udawało.
-UWAŻAJ!- Wyrwało się jej nagle, kiedy dostrzegła ostrze lecące w jego stronę. Otworzyła szerzej oczy a jej ciało zadrżało chcąc ruszyć się z miejsca, aby coś zrobić. Na szczęście Aleister czuwał i w ostatniej chwili odbił ostrze a Nastia odetchnęła z ulgą. Obserwowała jak ciało Harumi topi się, aby ostatecznie zniknąć im z oczu a to oznaczało chyba ostateczny koniec walki. Sama uchylała już usta, aby zadać kilka pytań, ale czerwonowłosy uprzedził ją informując, że odpowie na wszystko, ale w bezpieczniejszym miejscu z czym i ona musiała się zgodzić. Na pewno znajdą jeszcze czas na rozmowy. Tak więc po zebraniu strzał, które nie było wcale tak trudno znaleźć cała drużyna szybko opuściła tę przeklętą wioskę wracając ponownie na szlak. Nastia trzymała się trochę z tyłu a jej pogodny jeszcze nie tak dawno nastrój wydawał się odrobinę przygasnąć. Miała lekko spuszczoną głowę i wpatrywała się w ziemię pod swoimi stopami. Nie wiedziała co miałaby o tym wszystkim myśleć. Nie minęło wcale dużo czasu od opuszczenia wioski a już natrafili na coś takiego. Najwyraźniej świat był bliżej niż jej się wydawało i to ten niebezpieczny. Strach pomyśleć  co by było gdyby wybór Harumi padł na jej wioskę, albo gdyby te trupy do nich dotarły. Nie mieliby wówczas żadnych szans.
-Czy są bezpieczni...- Odezwał się ponownie cichy głosik w jej głowie, ale dalsze rozmyślania zostały przerwane przez Emily, która postanowiła ją zagadać. Uniosła więc lekko głowę i spojrzała w stronę zabandażowanej dziewczyny i posłała jej wesoły, aczkolwiek dość blady uśmiech. Nadal nie opanowała swoich emocji i taka rozmowa najpewniej  bardzo się przyda. Brunetka skierowała wzrok na plecy białowłosego i mruknęła cicho zastanawiając się nad czymś.
-Kiedy powiedzieliście, że chce coś udowodnić oraz, że jest dziedzicem...cóż sądziłam, że chodzi o odwiedziny kogoś ważnego i zaszczycenie go swoją obecnością na jakimś balu. Nie posądzałabym go nigdy o taką odwagę, ani troskę. W końcu nie musiał tego robić. Nikt mu za to nie podziękuję, a mimo to zrobił to, aby zapewnić potencjalnym podróżnikom bezpieczeństwo. Myślę, że jest to cenna cecha. Dbanie o innych w chwili, kiedy nie przyniesie nam to żadnych materialnych korzyści- Powiedziała zakładając kilka kosmyków włosów za ucho i uśmiechnęła się. Ona również dostała pewną lekcję. Nie należy oceniać ludzi po pierwszym wrażeniu, czy po szczątkowych informacjach.
-Powiedz mi...co to za czary, których ty używasz...no wiesz- Dziewczyna wystawiła teatralnie dłonie przed siebie i pomachała palcami w powietrzu próbując jakoś naśladować Emily ale wyszła jej bardziej jakaś nędzna parodia.
-Te błyskawice- Była ciekawa tego jak ona to dokonała. Przez całe życie wszyscy jej mówili, że nikt nie jest w stanie zapanować nad siłami natury, a tutaj jak się okazuje nie było to do końca prawdą.

Nastia Fidorova - 2020-12-29 12:03:21

Nagłe oderwanie się stóp dziewczyny od podłoża sprawiło, że ta pisnęła cicho z przerażenia. W końcu noszenie się nad ziemią wedle niej było zarezerwowane dla ptaków...nie dla zwykłych ludzi. Mimo to po chwili zaśmiała się wesoło. Najwyraźniej nie wiele jej potrzeba było, aby poprawić dziewczynie nastrój. Dość szybko umiała odrzucić od siebie dręczące ją myśli czy wspomnienia i skupić się na tym co przeżywała obecnie.
-To niesamowite...- Powiedziała z wyraźną ekscytacją w głosie, kiedy opadła łagodnie na ziemię. Chociaż Emily od samego początku wydawała się być jej wyjątkowa to tak naprawdę dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego jak bardzo wyjątkowa była.
-W sumie...dobrze, że w wiosce się nie zdradziliście..."Czarowniki w wiosce, chować bydło bo mleko krowom skwaszo"- Zacytowała wracając do tego specyficznego akcentu i zaśmiała się cicho. Dość ciekawym było to, że Nastia w przeciwieństwie do innych nie posługiwała się tą specyficzną gwarą, jej rodzice dość często również wypowiadali się normalnie co mogło wzbudzać w głowie dość sporo pytań. Między innymi takie czy oby na pewno rodzina dziewczyny grzecznie siedziała przez całe pokolenia w wiosce. W końcu ich miłą rozmowę przerwał Aleister, który słusznie zauważył, że zmrok zaczynał zapadać a wędrować po ciemku było dość niebezpiecznie. Wszyscy mu chętnie przytaknęli, a kiedy znaleźli polanę, którą wskazywała mapa. Rozpoczęło się przygotowywanie prowizorycznego obozu. Dziewczyna wzięła na siebie zbudowanie ogniska i w tym celu udała się do lasu chcąc znaleźć trochę odpowiednich gałązek, które byłaby w stanie wykorzystać. Zebrała dość spory stosik gałęzi i miała już wracać, kiedy usłyszała nagli dźwięk łamanych gałązek. Zatrzymała się w miejscu wsłuchując się przez chwilę w panującą dookoła ciszę. Bardzo powoli odwróciła się za siebie, aby rozejrzeć się po lesie, który zaczynał powoli okalać mrok. Wówczas kątem oka wydawało się jej, że dostrzegła jakieś małe błękitne światełko, które unosiło się odrobinę nad ziemią, jednak kiedy odwróciła głowę w tamtą stronę niczego takiego nie było.
-Ponosi cię wyobraźnia Nastia...to pewnie przez stres- Mruknęła sama do siebie po czym ostatecznie odwróciła się i wróciła na polanę gdzie pozostała część drużyny czekała na jej powrót. Znalazła mniej więcej środek ich prowizorycznego obozu po czym zaczęła układać gałązki.
-No...to zobaczymy czy ten staroć się jeszcze nada- Wyciągnęła ze swojego plecaka dość stare oraz najwyraźniej ręcznej roboty krzesiwo wraz z kawałkiem lnianej szmatki, która miała posłużyć jej jako podpałka. Ustawiła krzesiwo nad materiałem i potarła je kilka razy wyrzucając w stronę szmatki kilka iskier po czym szybko podsunęła ją w stronę ogniska a żar dość szybko rozprzestrzenił się, aby ostatecznie zmienić się w płomień.
-Więc, jednak nadal działa- Odparła wyraźnie zadowolona sama z siebie i uśmiechnęła się w stronę pozostałych.

Nastia Fidorova - 2020-12-30 02:46:01

Po rozpaleniu ogniska Nastia zaczęła wyciągać ze swojego plecaka odrobinę jedzenia oraz zajęła jedno z wolnych miejscu przy ognisku. Wpatrywała się przez chwilę w płomienie pozwalając, aby te na chwilę ją zahipnotyzowały. Odcięła się zupełnie od wszystkiego tego co ją otaczało. Na tę jedną krótką chwilę była tylko ona i płomień, który przez chwilę mógłby wydawać się, że nawet odrobinę skierował się w jej stronę. Głos czerwonogłowego, jednak wyrwał ją z tego transu. Nastia skierowała na niego swoje fioletowe oczy i uśmiechnęła się delikatnie.
-W sumie...ja mogę gotować- Odparła po czym odgryzła kawałek chleba, który dzierżyła obecnie w swojej dłoni. Widziała jak reszta na nią patrzyła. Jej matka dość skutecznie jej zrobiła antyreklamę, ale tylko czarnowłosa wiedziała jaka jest prawda.
-Musiałam coś zrobić, aby każdy uznał mnie za nieodpowiednią partię na żonę. Umiem gotować...nie jest to wcale takie trudne- Dziewczyna wydawała się być dość przebiegła. Specjalnie zrobiła z siebie kogoś o małych talentach tylko po to, aby odstraszyć od siebie sępy, które się zleciały. Jedynym jej utrapieniem był Ivan, którego nie mogła spławić żadnymi znanymi jej metodami. Czy czuła się źle z tym, że robiła z siebie tak naprawdę kompletne beztalencie...cóż na początku, ale później zrozumiała, że robiła to dla samej siebie, dla własnej wolności a dla niej była w stanie zapłacić niemal każdą cenę.
-Czas spać- Nawet ona zarządziła w pewnym momencie zerkając na niebo, aby sprawdzić w którym miejscu znajdował się księżyc. Spodziewała się tego, że będą musieli wstać skoro świt dlatego też wolała się wyspać, aby nie przysypiać po drodze. Niestety tej nocy najwyraźniej nie było dane jej się wyspać tak jak sądziła. Trudno było jej stwierdzić ile godzin minęło od jej zaśnięcia, ale coś sprawiło, że obudziła się w środku nocy, kiedy księżyc znajdował się nad nią i oświetlał swoją łuną. Drgnęła lekko i uchyliła powieki, aby rozejrzeć się po osobach śpiących niedaleko niej. Przeniosła się więc do pozycji siedzącej po czym skierowała wzrok w stronę lasu a tam przez chwilę znowu dostrzegła ów tajemnicze niebieskie płomyki. Otworzyła szerzej swoje oczy, które zaraz przetarła mocno, a kiedy odsunęła piąstki od oczu odkryła, że ów płomyk znowu zniknął. Tym razem, jednak dziewczyna postanowiła zgłębić tę tajemnicę bardziej. Ku jej zaskoczeniu nie czuła lęku ani niepokoju. Wstała więc cicho tak aby nie budzić nikogo z ziemi i udała się prosto do lasu rozglądając się uważnie za tajemniczym światełkiem. Przez dłuższą chwilę otaczał ją jedynie mrok nocy, ale świetlik znowu się jej ukazał a dziewczyna podeszła do niego i ukucnęła w bezpiecznej odległości przyglądając się temu czemuś
-Cześć...czym jesteś?- Zapytała się wyraźnie zaciekawiona, ale płomyk jedynie zaiskrzył lekko co dało dziewczynie do zrozumienia, że ten najwyraźniej jej nie odpowie...a przynajmniej nie ludzkim głosem
-Chcesz abym za tobą poszła?- Zadała  kolejne pytanie, a kiedy skończyła mówić jak na rozkaz pojawiło się więcej płomyków, które najwyraźniej wskazywały jej jakąś drogę. Czarnowłosa zmarszczyła na chwilę brwi nie bardzo wiedząc co miałaby w tej chwili zrobić
-To znaczy za wami...- Poprawiła się a płomyki lekko zadrżały. Czarnowłosa skierowała wzrok w stronę z której przyszła. Zastanawiała się czy oby na pewno nikt się nie obudził i nie będzie iść za nią. Skierowała swój wzrok znowu na płomyki po czym wstała z kucków i zaczęła stawiać kroki do przodu idąc za nimi a te z każdym jej krokiem znikały, aby pojawiać się w zupełnie innym miejscu.
Szła tak przez chwilę odsuwając od siebie gałęzie drzew, a płomyki nadal ją prowadziły w dziwne i tajemnicze miejsce. Gąszcz drzew zaczął się w końcu przejaśniać, a Nastia wyszła na niewielką polanę w centrum której znajdował się wodospad, oraz niewielki zbiornik wody. Jeden ze świetlików spoczął na środku wody a dziewczyna skierowała na niego swoje fioletowe tęczówki.
-Nie wejdę...nie umiem pływać...- Mruknęła, ale płomyk wydawał się być nieugięty, aż w końcu zszedł pod wodę, aby rozjaśnić głębiny swoim blaskiem. Dziewczyna w końcu się przemogła wykonując kroki w stronę wody. Nim, jednak do niej weszła ściągnęła swoje buty, ale kiedy tylko dotknęła stopą wody odkryła, że ta nie zapadała się w niej tylko zatrzymała się na jej powierzchni niczym na pewnym gruncie. Czarnowłosa postawiła drugą stopę i uśmiechnęła się lekko sama do siebie nie wierząc w to co właśnie się działo. Wystarczyła, jednak chwila w której stanęła na środku jeziorka a blask księżyca odbił się w lustrze wody. Dziewczyna uniosła lekko głowę w górę spoglądając na księżyc, który zaczął odbijać się w jej oczach. Rosa z liści zaczynała wbrew fizyce unosić się powoli do góry, tak samo się działo zresztą z pojedynczymi kroplami z jeziorka, które wzbijały się w powietrze odbijając od siebie blask księżyca stając się na chwile piękniejsze od najdroższych diamentów, jakie mógł widzieć człowiek.

Nastia Fidorova - 2020-12-30 03:39:34

Dziewczyna wydawała się być w jakimś dziwnym transie, który mogłoby się wydawać, że miał już swój początek przy ognisku. Teraz, jednak mógł rozwinąć się na dobre. Włosy dziewczyny lekko unosiły się na wietrze, który zerwał się w lesie poruszając gałęziami drzew a ona wpatrywała się w niebo, zupełnie tak jakby czerpała z niego jakąś dziwną energię. Unoszące się krople wody powoli zbliżały się do niej, aby zacząć okrążać ciało dziewczyny...a przynajmniej tak było do pewnego momentu. Wystarczyła dosłownie chwila w której Emily dotknęła stopą ziemi, aby krople opadły ponownie do zbiornika wodnego. Nastia skierowała na chwilę na nią swój wzrok. Oczy chociaż nadal zachowały swój fioletowy kolor wydawały się nadal odbijać gwiazdy w które się dziewczyna przed chwilą wpatrywała a źrenice, które normalnie powinny być czarne nagle zmieniły kolor na błękitny. Dziewczyna nie odpowiedziała na zadane jej pytanie, a tajemnicza siła która przed chwilą oddziaływała na jej ciało po prostu przestała działać co skutkowało tym, że Nastia wpadła cała do wody. Zaczęła rozpaczliwie machać rękoma nad powierzchnią wody. Pomimo wody, która nagle zalewała jej płuca wzięła się w garść i zaczęła przebierać nogami, aby jakoś wynurzyć się co  ledwo, ale jej się powiodło. Dopłynęła do pobliskiej skały, której się uchwyciła mocno niczym ostatniej deski ratunku i zakaszlała cicho, wypluwając resztkę wody.
-Co się...- Mruknęła cicho rozglądając się uważnie dookoła, aż w końcu jej spojrzenie spoczęło na tajemniczej dziewczynie. Dreszcze przebiegł po całym jej ciele po czym otworzyła szeroko oczy...
-Czym...kim jesteś?- Zapytała się cicho szczękając zębami. Woda nie należała wcale do najcieplejszych a sama Nastia była dość mocno zdezorientowana jeżeli chodziło o miejsce w którym obecnie się znalazła. Dziewczyna wdrapała się na kamień na którym się skuliła.
-Umarłam?- Wygląd Emily przywodził dziewczynie na myśl kostuchę, która mogłaby przyjść po jej duszę, która opuściła ciała na skutek utonięcia, ale nadal nie odpowiadało to na jej pytanie jakim cudem nagle znalazła się w tak dziwnym miejscu jak to.
-Jeżeli chcesz mojej duszy to nie oddam...chcę wrócić do swojego ciała- Nastia nie była gotowa na to, aby odchodzić z tej ziemi. Była za młoda i chciała jeszcze tyle w tym życiu zrobić.

Nastia Fidorova - 2020-12-31 01:41:19

Nastia wydawała się być przerażona, ale również zdeterminowana i gotowa do walki o swoje życie. Co było dość interesujące. Pewnie znaczna część osób pokornie by zaakceptowała fakt, że ich żywot na tych łez padole się skończył i poszliby razem ze śmiercią do zaświatów. Dziewczyna chciała obronić się przed tym rękoma i nogami. Za bardzo kochała to życie, aby od tak przestać się go trzymać. Mimo to warunek postawiony, przez ów jeszcze tajemniczą postać był dość zastanawiający
-Niska to cena za powrót do ciała...- Mruknęła cicho. Opowieści, które zasłyszała jeszcze w wiosce głównie kręciły się wokół jakiś tajemniczych przyrzeczeń, cyrografów czy innych podejrzanych spraw z którym żaden śmiertelnik nie chciałby mieć nic wspólnego, ale jak widać nie każda legenda musi zawierać w  sobie ziarno prawdy. Czarnowłosa zgramoliła się z kamienia wchodząc ponownie do wody, ale tym razem postanowiła wyczuć stopą grunt, aby przypadkiem znowu nie musieć walczyć o życie jak kolwiek by to nie było - w obecnej sytuacji w której jak myślała, że się znalazła - głupie. Wyszła powoli na brzeg, i wycisnęła z włosów resztkę wody po czym faktycznie jak gdyby nigdy nic zaczęła odtańcowywać jakiś taniec i szło jej to dość nieźle. Może i śpiewaczką nie była najlepszą, ale wyczucie rytmu posiadała. Ba nawet sama nie wydawała się być zażenowana całą tą sytuacją a na jej ustach jawił się delikatny uśmiech. Dopiero głośny śmiech Emily sprawił, że Nastia oprzytomniała i zatrzymała się w miejscu mrugając kilka razy.
-EMILY!- Wyrwało się nagle z jej gardła. Kompletnie nie spodziewała się tego, że dziewczyna pod bandażami skrywała tak specyficzny wygląd. Obstawiała, że może w przeszłości miała jakiś poważny wypadek i od tamtego czasu wolała się ukrywać, aby samej nie patrzeć na obrażenia swojego ciała.
-Ty widzisz coś...i czy tam masz oczy?- Zapytała się zbliżając się do dziewczyny chcąc się przyjrzeć jej bliżej. Musiało być to na swój sposób śmieszne ponieważ ciekawość Nastii była obecnie ponad jej wyczucie czyjejś granicy prywatności.
-Niesamowite- Znowu wróciła ta sama ciekawa dziewczyna, która wydawała się być zupełnie nieświadoma tego co wydarzyło się przed chwilą. Dopiero pytanie Emily oderwało ją od analizowania jej niezwykłych oczu...a może raczej ich braku tego jeszcze nie udało się jej ustalić.
-Ale, że co...a to...zdarza mi się czasami lunatykować od małego tak miałam. Rodzice znajdowali mnie często w dość różnych dziwnych miejscach. Chociaż sama po raz pierwszy obudziłam się w wodzie. Wybacz, jeżeli ciebie przestraszyłam- Odparła i uśmiechnęła się lekko zakłopotana. Nie spodziewała się tego, że coś takiego przydarzy się jej akurat teraz, ale z drugiej strony mogła  to przewidzieć, że wcześniej czy później ktoś by ją przyłapał.
-Emmm...wiesz jak wrócić do obozu?- Nastia rozejrzała się uważnie po okolicy, aby spróbować sobie co kolwiek przypomnieć...niestety czarna dziura w jej głowie skutecznie przysłoniła wszystkie możliwe wspomnienia sprzed jeszcze kilku chwil.

Nastia Fidorova - 2020-12-31 02:15:45

Widziała przez chwilę tę zaciekawioną minę dziewczyny, kiedy oznajmiła, że nie ma zielonego pojęcia jakim cudem udało się jej dostać do tego miejsca. To sprawiło, że i sama Nastia wysiliła odrobinę bardziej swoją pamięć. Skierowała odrobinę głowę ku górze mrużąc przy tym oczy i mruknęła cicho.
-Kiedy tak myślę to...nie...to był tylko sen- To nie była przecież taka pierwsza sytuacja w jej życiu, więc czemu miałaby się doszukiwać jakiś dziwnych znaczeń w tym wydarzeniu. Chociaż pewnie gdyby była świadoma tego co robiła przed chwilą najpewniej popatrzyłaby na to z odrobinę innej perspektywy. Nie chciała sobie, jednak tym zadręczać umysłu. Szkoda było marnować czasu na zadawanie sobie pytań na które najpewniej nigdy nie znajdzie odpowiedzi.
W końcu ku wyraźnej uciesze Nastii ruszyły z tej polany, aby ponownie wejść w las. Cieszyła się, że ktoś za nią poszedł. Gdyby ocknęła się sama w jeziorku, albo co gorsza w jeszcze głębszym lesie kto wie czy udałoby się jej wrócić ponownie do obozu. Sama nie miała najgorszego rozeznania w terenie, ale pod warunkiem, że pamiętała drogę którą zmierzała do konkretnego miejsca. Na szczęście jak się niedługo po tym okazało nie odeszła wcale tak daleko jak się jej wydawało. Po krótkiej chwili dostrzegła gasnące już powoli płomienie ogniska oraz Aleistera, który wstał, aby stać na czatach. Widocznie na poważnie brał tę rolę, gdyż wystarczył jeden dźwięk łamanej gałązki, aby ten poderwał się i chciał dobyć miecza. Całe szczęście nie był porywczy i nim przystępował do ataku wolał chwilę poczekać co w tym wypadku skutkowało tym, że głowa Nastii nadal pewnie przylegała do jej szyi.
-Przepraszam...powinnam była wam powiedzieć, ale nie sądziłam, że to się wydarzy tak szybko- Wyjaśniła uśmiechając się przepraszająco do chłopaka. Domyślała się, że musiał się wystraszyć, kiedy po przebudzeniu się odkrył, że dwójki z ich drużyny brakuje i nie wiadomo co się z nimi stało.
-Dzięki Sun...- Urwała na chwilę widząc jak bandaże ponownie okalają ciało dziewczyny. Wszystko to nadal wydawało się być jej nierealne, ale jednocześnie wzbudzało swego rodzaju podziw oraz fascynację.
-To znaczy Emily- Poprawiła się uśmiechając się w stronę dziewczyny po czym sama wróciła na miejsce gdzie do niedawna spała i momentalnie pogrążyła się we śnie.
Obudziła się bladym świtem, gdyż poranny chłód dawał się jej we znaki. Uchyliła powieki i spojrzała w rozpogodzone niebo, które zapowiadało kolejny słoneczny dzień. Ku jej uldze reszta nocy obyła się już bez niespodziewanych wycieczek. Wstała więc powoli ze swojego miejsca, aby przez przypadkiem nie obudzić pozostałych zbyt wcześnie i przeciągnęła się leniwie. Wtedy właśnie coś przykuło jej wzrok. Była to dalsza część polany na którą zaczęły padać pierwsze promienie słońca oświetlając ją. Rosa, pajęczyny oraz trawa mieniła się w tym blasku zupełnie tak, jakby ktoś posypał ją drobnymi diamencikami. Dziewczyna otworzyła odrobinę szerzej oczy i odeszła kawałek dalej od obozu, aby móc swobodnie podziwiać ten cud natury.
-Ale cudnie- Szepnęła sama do siebie z lekkim uśmiechem.

Nastia Fidorova - 2020-12-31 03:11:22

Nastia umiała się zachwycić oraz docenić tego typu widoki. Chociaż biorąc pod uwagę miejsce w jakim przyszło jej się urodzić, oraz później mieszkać przez resztę życia mogło wskazywać na to, że takie widoki nie powinny być jej obce. I faktycznie nie były. Mimo to za każdym razem robiło na niej to dokładnie takie samo wrażenie. Widziała w tym wszystkim swego rodzaju doskonałość. Nawet w tych pajęczynach, które były plecione przez pająki, za którymi osobiście nie przepadała. Drgnęła, jednak lekko kiedy do jej uszu dotarły słowa Aleistera i odwróciła się w jego stronę, aby uśmiechnąć się i lekko kiwnąć głową. Dostrzegła również,  że Faray też się przebudził, aby zaraz potem udać się pod jedno z drzew z książką w dłoni. Czarnowłosa powiodła za nim wzrokiem uśmiechając się lekko po czym powoli i cicho podeszła, aby usiąść obok niego opierając się plecami o pień drzewa. Zerknęła na książkę, którą czytał próbując dojrzeć to co skrywały strony.
-Coś ciekawego?- Zapytała się w końcu zaciekawiona. U nich w wiosce książki były raczej rzadkością.. Niektórzy nawet nie umieli czytać ani pisać. A ci, którzy posiadali takową wiedzę...cóż po prostu nigdy nie mieli czasu na to, aby zagłębiać się w lekturze. Dziewczyna podkuliła pod siebie nogi opierając głowę na kolanach. Czarne włosy zsunęły się z jej pleców na bok po czym ich końcówki zaczęły poruszać się łagodnie na delikatnych podmuchach wiatru. Nastia zastanawiała się czy Faray był typem samotnika, chociaż ta wizja do niego nie pasowała. Gdyby tak było nie wyruszył by z Aleisterem i Emily, chociaż może tak jak ona obawiał się samotności, która byłaby jedyną towarzyszką w jego podróży.
-Strasznie trudno ciebie rozgryźć- Odezwała się w końcu po chwili milczenia
-Jesteś grzeczny, ale zachowawczy. Nie mówisz wiele, jesteś nieobecny a mimo to sama łapie się na tym, że chciałabym poznać twoje myśli- Niektórych ludzi niezwykle łatwo było zdemaskować. Nie tylko przez to, że mówili znacznie więcej niż ich książę, ale styl bycia był bardziej wyrazisty. Faray na swój sposób tego wyrazu był pozbawiony, ale nie oznaczało to wcale, że był przez to mniej fascynujący.
-Poczytasz na głos?- W jej głosie można było wyczuć wyraźną nutkę prośby. Zawsze miała słabość do czytania na głos. Pewnie dlatego, iż kojarzyło się jej to z dzieciństwem, i historiami opowiadanymi przez jej matkę. Chwilami brakowało jej tego poczucia bezpieczeństwa, które wówczas odczuwała.

Nastia Fidorova - 2020-12-31 14:16:00

Nastia wysłuchała w ciszy dość smutną historię jednej z sióstr Faraya, ale kiedy ten tylko wspomniał o jakiejś "niedoskonałości" czarnowłosa zmrużyła oczy wyraźnie lekko zirytowana tym doborem słów.
-To nie jest niedoskonałość...- Odezwała się kierując wzrok najpierw na białowłosego a zaraz potem na Aleistera
-Myślę, że w odniesieniu do ludzi nie można mówić o doskonałości. Wszyscy się czymś wyróżniamy w dużej mierze naturalnie nie są to nasze wybory. Jeden ma krótszą nóżkę, inny rączkę a jeszcze trzeci urodził się ślepy czy głuchy, ale to nie jest ani nic złego, ani żadna niedoskonałość.- W jej wiosce dość często rodziły się dzieci, które czy to swoim wyglądem, czy predyspozycjami odstawały od innych, ale mimo to wyrastały później na normalnych ludzi, którzy tak samo jak reszta wioski robili wszystko, aby mieszkańcom żyło się dobrze i bezpiecznie.
-Przecież to nie nasze mankamenty świadczą o nas- Zakończyła swój wywód krzyżując dłonie  na klatce piersiowej. Nastia jak na osobę, która mieszkała cały czas w jednym miejscu i nie wiele wiedziała wydawała się być naprawdę tolerancyjna. Może była to swego rodzaju dojrzałość i wrodzona wiedza, którą Nastia posiadała a może najnormalniej w świecie były dobrym człowiekiem, który umiał spojrzeć na drugą osobę po ludzku. Chociaż wygląd Emily ją na początku przeraził, ale tutaj można wrócić znowu do tematu niedoskonałości ludzi.
-Z resztą moja babcia często mi powtarzała "Nastia ideały są do osiągania, ale nie do osiągnięcia"- Dodała i unosząc lekko jeden palec w górę siląc się przy tym na dość poważny ton, co raczej nie bardzo jej wychodziło. Mimo wszystko nie trudno było się przekonać, że te słowa musiały odbić na niej swego rodzaju piętno skoro tak dobrze je zapamiętała.
W końcu książę zaczął czytać fragment książki a Nastia przysunęła się bliżej niego, aby móc również wodzić wzrokiem za tekstem. Zupełnie tak jak małe dziecko, które przysuwało się do rodzica by móc lepiej widzieć obrazki w książce. Wsłuchiwała się w miękki i łagodny głos chłopaka pozwalając sobie na chwilową ucieczkę w fantazję. Przymknęła oczy i zaczęła sobie wyobrażać każdą z opisanych scen. Niestety i to musiało się w końcu skończyć. Kiedy chłopak skończy czytać dziewczyna otworzyła oczy i spojrzała w stronę Emily, która się obudziła. Brunetka posłała jej wesoły uśmiech i pomachała radośnie dłonią. Wydawało się, że wspomnienie wczorajszej nocy zostało przez Nastie już zapomniane a raczej zaliczone do dość dziwnego wypadku oraz snu.
Drużyna na wieść, że śniadanie gotowe posłusznie wstali i podeszli do czerwonowłosego, aby zasiąść przy resztkach ogniska i zająć się jedzeniem.
-Tak sobie myślę...- Zaczęła spokojnie i skierowała znowu wzrok na księcia. Najwyraźniej ją zaintrygował a ona naprawdę chciała dowiedzieć się co siedziało w jego głowie.
-Może dobrze ci się rozmawia z siostrą, bo nie musisz używać do tego słów. Znaczy...wbrew pozorom gestami można często przekazać znacznie więcej informacji niż potokiem słów, które często nie mają w sobie absolutnie niczego wartościowego- Wróciła znowu na chwilę do tematu rozmowności księcia. Nie miała mu tego za złe, nie miała też zamiaru zmieniać chłopaka. Po prostu była ciekawa
-Znaczy...jeżeli próbuję wchodzić w zbyt prywatne sprawy to powiedz...jestem ciekawska i często wpycham nos w nie swoje spraw- Wyjaśniła i zaśmiała się cicho. Rodzice często jej powtarzali, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła, ale ona nie umiała inaczej. Jeżeli coś ją zaciekawiło to drążyła temat tak długo, aż doszła do sedna sprawy.

Nastia Fidorova - 2020-12-31 15:39:33

Dziewczyna obserwowała uważnie księcia a w jej oczach przez chwilę może nawet pojawi się nadzieja, że ten zechce trochę bardziej rozwinąć temat, który ona poruszyła. Niestety i tym razem nie miała okazji usłyszeć z ust chłopaka większej ilości słów niż do tej pory. Nastia spuściła lekko głowę wyraźnie zawiedziona, ale po chwili uniosła ją  i mimo wszystko uśmiechnęła się wesoło. Cóż najwyraźniej świat postanowił wystawić jej cierpliwość na próbę stawiając na jej drodze kogoś dość odmiennego od niej samej. Sama dziewczyna uznała to nawet za dość ciekawe wyzwanie, którego najwyraźniej postanowiła się podjąć. Wierzyła, że może książę w końcu chociaż odrobinę bardziej się otworzy. Urwała więc ostatecznie temat jego relacji z siostrą i skupiła się na śniadaniu. Przez chwilę panowała cisza, którą to nagle postanowił przerwać Aleister kierując w jej stronę dość bezpośrednie pytanie. Dziewczyna uniosła głowę, aby spojrzeć na czerwonookiego.
-Prawdą jest, że mieszkam tam od urodzenia- Zaczęła spokojnie mówić. Nie widziała powodów dla których miałaby zatajać przed nimi jakieś informacje. W końcu jeżeli byli drużyną powinni być ze sobą szczerzy.
-Ale inne pokolenia mojej rodziny już nie. Taką osobą była chociażby moja babcia a matka ojca, która będąc niewiele młodsza niż ja wyruszyła z wioski na własną przygodę.- Wyjaśniła po czym przełknęła kilka warzyw i odstawiła talerz na bok, aby wstać i podejść do swojego plecaka w którym przez chwilę czegoś szukała. W końcu wyciągnęła z niej zawiniątko, które było owinięte czarnym aksamitem. Po powrocie na miejsce zaczęła powoli odsuwać rogi materiału, aby ukazać innym stary zniszczony dziennik, który był obity skórą.
-Kiedy umierała dała mi ten dziennik, który opisuje wszystko to co osiągnęła. Stąd wiem jakie zioła są dobre, aby powstrzymać krwawienie, albo jak zrobić napar, który jest w stanie spowolnić działanie niektórych trucizn. Rodzice, jednak uznali, że to zbyt niebezpieczna wiedza...szczególnie tam. Dlatego zabronili mi się nią chwalić, a jakie kolwiek przejawy inności...matka dusiła w zarodku- Wyjaśniła i westchnęła ciężko. Rozumiała, że było to dla jej dobra, ale wszystko to sprawiało, że ona sama się dusiła i męczyła we własnym ciele i umyśle. Być może ta biedna kobiecina nawet nie była w stanie zrozumieć jak wielką krzywdę wyrządzała swojej córce
-Dzienników było znacznie więcej, ale niektóre z nich przepadły albo zostały zniszczone przez innych, którzy widzieli w nich zagrożenie...ciekawe co w nich musiało być- Skończyła i odłożyła dziennik obok siebie.

Nastia Fidorova - 2020-12-31 16:40:24

Dziewczyna nie miała wiele do ukrycia, tak naprawdę nic nie miała. Nie krępowała się w mówieniu o swoich myślach, odczuciach czy przeszłości. Ba nawet robiła to chętnie co skutkowało właśnie tym, że pomiędzy nimi nie było żadnych niedomówień. A jeżeli o czymś nie powiedziała...to najpewniej tylko dlatego, że sama o tym nie wiedziała.
-Cóż...- Odparła cicho, kiedy Aleister tak bezpośrednio uznał, że mogłaby pomóc księciu w otwarciu się na świat. Nastia skierowała fioletowe oczy na chłopaka, którego mina nadal wskazywała na to, że błądził gdzieś swoimi myślami.
-Nie jest to pewnie łatwe jeżeli wam się to nie udało, ale nie ma rzeczy nie możliwych- Powiedziała po czym wstała z miejsca i chwyciła dziennik przyciskając go do klatki piersiowej po czym zaczęła iść w stronę swojego plecaka
-Wystarczy odrobina wiary, chęci oraz cierpliwości...no i może szczypta pomysłowości- W końcu Nastia już doprowadziła do tego, że Faray wypowiedział więcej słów niż zrobiłby to normalnie. Nawet jeżeli nie były to jego słowa, to dla Nastii było to naprawdę ważne.
Dziewczyna zaczęła pakować swoje rzeczy do plecaka zastanawiając się  nad tym co powiedziała przed chwilą. Czemu zawsze była tak pewna siebie, wręcz była niepoprawną optymistką. Przecież to był główny zarzut jej matki w stosunku do niej. Zbyt mocno wierzyła, że świat można zmienić, że życie jest czymś co można zmienić. Jej się wydawało, że życie jest z góry określone i nie zawsze mamy możliwość, aby na nie wpłynąć a Nastia...mogłoby się wydawać, że ze swoim uporem byłaby w stanie zdobyć niezdobywalny szczyt, albo udowodnić istnienie jednorożców.
-Tylko jak ja to zrobię...- Szepnęła sama do siebie wzdychając cicho po czym wyprostowała się i zarzuciła na ramię łuk a zaraz potem plecak. Była gotowa do dalszego wymarszu, co też nastąpiło dość szybko. Szkoda było marnować czas na siedzenie w końcu przygoda czekała.
-Co by nie było- Odezwała się spoglądając na Emily
-Na pewno sobie z tym poradzimy. Faray jest odważny, Aleister bystry a ty Emily niezwykle utalentowana a do tego masz gadane...a ja...cóż...- Urwała na chwilkę zastanawiając się nad tym jakby ubrała w słowa sens swojego istnienie w tej drużynie
-Dbam o dobry nastrój- Dokończyła i uśmiechnęła się wesoło wskakując przy okazji na jakiś przewalony pień i przeszła po nim zgrabnie balansując ciałem, aby zachować równowagę. Może i nie była to jakaś wielka rola, ale dziewczyna wydawała się podchodzić do tego niezwykle poważnie i nie skarżyła się, że być może tak niewielki wpływ miała w tej drużynie, ale w końcu każdy powinien był robić to co umiał najlepiej i Nastia właśnie tego się obecnie chciała trzymać.

Nastia Fidorova - 2021-01-01 15:41:00

Kiedy książę postanowił naprostować lekko jej punkt widzenia dziewczyna uśmiechnęła się w jego stronę delikatnie. Nie chciała umniejszać swojej roli. To było normalne, że w każdej drużynie czy społeczeństwie ludzie mieli jasno określone role oraz zadania, które za tymi rolami szły. Jedne były bardziej wymagające inne mniej, ale nawet te z pozoru banalne czynności sprawiały, że społeczeństwo nadal się trzymało.
-Wiem...- Odparła spokojnie z lekkim uśmiechem
-Kiedy przychodzi wiosna i rośliny zaczynają kiełkować, a potem wydawać plony zawsze jest kilka osób, które siadają w pobliżu pola z gałązką i odstraszają różne ptactwo. Ktoś by powiedział, że jest to mało znaczące zadanie a już na pewno nie wymaga nie wiadomo jakich zdolności, ale jest bardzo ważne- Nie chciała, aby ktoś z nich pomyślał, że dziewczyna sama siebie nie umie docenić. Wesołość, niepoprawny optymizm były po prostu jej głównymi cechami i nie musiała nawet jakoś specjalnie się starać, aby wykrzesać z siebie chociaż trochę wiary.
-Gdyby nie oni ptactwo by wydziobywało nasze rośliny a co za tym idzie pozbawiły by nas pożywienia. Wiem, że mała rola nie oznacza, że mniej się znaczy- Zakończyła swój wywód z uśmiechem na ustach po czym zerwała jakąś gałązkę, która rosła przy drodze i jak gdyby nigdy nic zaczęła nią wymachiwać na różne strony zupełnie tak jakby miała miecz i chciała pokonać właśnie niewidzialnych wrogów na swojej drodze. Trzeba było przyznać, że pomysłowości oraz wyobraźni jej nigdy nie brakowało. Nic więc też dziwnego, że jej matka za  każdym razem kiedy traciła córkę z oczu zaczynała się o nią martwić. Trudno było przewidzieć zachowanie Nastii i może właśnie to było jej cechą specjalną
-Ha...gińcie pokrzywy!- Krzyknęła uderzając gałęzią w swój cel sprawiając, iż kilka pokrzyw się połamało. Czarnowłosa dostrzegła, jednak iż przez swoją zabawę zaczęła zostawać dość mocno w tyle. Odrzuciła więc swój gałęziany oręż i dobiegła do oddalającej się grupki.
-Tak, pewnie masz rację...a co do łucznictwa...nie jest to nic trudnego skoro mieszka się na wsi, gdzie w zasadzie trudno o ciekawe zajęcia. Robiłam wszystko, aby tylko umilić sobie czas oraz dni, które wyglądały dokładnie tak samo- Odparła wzruszając lekko ramionami. Na tym świecie było pewnie pełno innych ludzi, którzy posługiwaliby się łukiem lepiej niż ona. Wiedziała co zrobić, aby trafić w cale, ale do perfekcji było jej jeszcze daleko.

Nastia Fidorova - 2021-01-01 17:59:17

-Robienie dramatów na całe królestwa to chyba obowiązek księżniczki- Odparła i zaśmiała się cicho. Czasami, kiedy spoglądała na Faraya sama zastanawiała się nad tym czy oraz jak by się odnalazła w rzeczywistości w której on się wychował. I często dochodziła do wniosku, że kompletnie by się nie nadawała na stanowisko księżniczki, a nawet jeżeli już by urodziła się w jakimś pałacu to najpewniej przez swój specyficzny styl bycia zostałaby szybko wydziedziczona. Sama też nie mogła wyzbyć się wrażenia, że ci urodzeni w wielkich pałacach, ci którym rzekomo jest przeznaczone być na samym szczycie muszą być jednocześnie niezwykle samotni, ale i może nawet na swój sposób nieszczęśliwi. W końcu od urodzenia mieli to czego pragnęli inni. Bogactwo, władzę, popularność i wiele innych rzeczy. Takim osobom trudno było pewnie znaleźć w swoim życiu cel, do którego chcieliby dążyć...a nawet jeżeli takowy mieli to czy ich etykieta im na to pozwalała.
-Twoja matka musi być ciekawą osobą skoro jesteś w stanie posądzić ją o przywoływanie demonów- Mruknęła i zaśmiała się cicho. Nie dostała, jednak okazji aby powiedzieć coś więcej  gdyż Emily postanowiła dołączyć do jej małej zabawy. Czarnowłosa uniosła swój patyk broniąc się tym samym przed bronią dziewczyny po czym posłała jej zadziorny uśmieszek. Walka rozpoczęła się na dobre. Nastia z dość wiadomych przyczyn nie miała tyle samo wprawy w operowaniu taką bronią co chociażby Emily, której wychodziło to znacznie lepiej, gdyż wszelkie próby obrony Nastii ostatecznie były przez nią rozgramiane. Nie mniej dziewczyna nie miała najmniejszego zamiaru od tak oddać walki. To nie było po prostu w jej stylu po za tym to była tylko zabawa, która ostatecznie skończyła się tym, że patyk Emily wylądował na głowie  Nastii
-Auć...- Syknęła dziewczyna łapiąc się automatycznie za czubek głowy po czym zaczęła go rozmasowywać. Mimo to zaśmiała się cicho podnosząc z ziemi swój patyk.
-Cóż...wygrałaś, ale kiedyś się odegram zobaczysz- Nastia na pewno nie miała zamiaru zostawić tego pojedynku od tak z wygraną na koncie Emily.

Nastia Fidorova - 2021-01-01 23:43:09

Dziewczyna nie zniechęcała się porażką. W końcu były one obowiązkowym punktem w drodze do wyćwiczenia nowych umiejętności. Gdyby po pierwszym upadku z konia zrezygnowała nigdy nie nauczyłaby się jeździć. Nie można było jej odmówić upartości w dążeniu do celu, który sobie wyznaczyła. Nie mniej pomysł, który przewidywał jej trening sprawił, że drgnęła lekko i przechyliła głowę w bok. Nie spodziewała się tego, że oni zechcą wziąć ją pod uwagę w treningach. Tym bardziej w chwili, że wielu rzeczy musiałaby się uczyć od podstaw. Pomysł z treningiem był, jednak dobry. Sama Nastia nie wiedziała w jakiej sytuacji się jeszcze znajdą. Co jeżeli Harumi stanie im na drodze ponownie, ale tym razem pokonanie jej nie będzie już takie proste jak ostatnim razem. Umiała dobrze strzelać z łuku, ale i ta umiejętność nie w każdej sytuacji się sprawdzi. W końcu czasami walka wymagała bezpośredniego kontaktu a akurat w tej tematyce Nastia była dość uboga w wiedzę. 
-Tylko mam nadzieję, że mnie nie sponiewieracie zbyt mocno- Chociaż i tak wiedziała, że będzie musiała się już przygotować mentalnie na potencjalne siniaki, obicia i innego rodzaju urazy. Dzięki temu wiedziała już co zrobi od razu po przybyciu do miasta. Wyciągnie dziennik babci i przygotuje okłady, które powinny uśmierzać ból, ale również przyspieszyć gojenie się ran.
Drużyna ruszyła znowu przed siebie i szła już w milczeniu. Czasami tylko Nastia przerywała ciszę swoim podśpiewywaniem, albo ponownymi kompletnie losowymi zachwytami nad tym co mijali, albo po prostu wymyślała różnego rodzaju zabawy. Zaproponowała im nawet dość prostą grę, która polegała na tym, że jedna osoba obierała sobie za cel jakiś przedmiot, roślinę, osobę a inni na podstawie dość prostych pytań na które można było odpowiedzieć tylko tak lub nie musieli zgadnąć co to było. Gra została, jednak nagle przerwana przez głos księcia, który zwrócił ich uwagę na gospodę, która właśnie się wyłoniła zza wzgórza. Ruszyli więc w jej stronę, a kiedy tylko przekroczyli jej próg i oczom dziewczyny ukazała się elfka nie mogła się powstrzymać.
-ALE ŁADNA...- Wyrwało się jej nagle z gardła i nie patrząc na nic podbiegła do niej, aby przyjrzeć się uważnie. Naturalnie jej wzrok spoczął na szpiczastych uszach, które wywołały u niej największy szok ale i podziw.
-A wmawiano mi, że to tylko legendy...niech jeszcze wróżki okażą się prawdziwe to będę mogła spokojnie umierać- Mruknęła opadając na pobliskie krzesło. Każdy kolejny dzień tej podróży sprawiał, że Nastia przekonywała się o tym ile straciła na tym, że zwlekała z podjęciem decyzji o wyruszeniu. Szybko wyciągnęła z plecaka dziennik odziedziczony po babci po czym zaczęła wertować strony.
-Jest tu o elfach wzmianka, ale każdy uważał, że to jedynie wymysły starej wariatki- Dodała i pokazała im krótki zapisek o elfach oraz dość prosty rysunek, który musiał przedstawiać jednego z nich.

Nastia Fidorova - 2021-01-02 00:55:21

Istniało pewne ryzyko, że entuzjazm Nastii w pewnym momencie będzie tak olbrzymi, że jej serce nie wytrzyma takiego nadmiaru ekscytacji i w końcu dojdzie do nieszczęścia w postaci zawału. Już teraz na bladych policzkach dziewczyny pojawiały się rumieńce, które jasno świadczyły o tym, że krążenie w jej ciele uległo znacznemu przyspieszeniu. Na pytanie elfki czarnowłosa pokiwała energicznie głową sprawiając tym samym, że kilka jej kosmyków włosów przyczepiło się do twarzy
-Mieszkałam w wiosce, potem spotkałam ich i poszłam za nimi. Szliśmy prosto, potem skręcaliśmy w lewo i w prawo...spaliśmy na polanie no i teraz jesteśmy tu- Mówiąc to dziewczyna machała dość zamaszyście rękoma i usilnie próbowała nakreślić przy ich pomocy kierunku świata, ale jedyne do czego to doprowadziło to do tego, że splotła ze sobą dłonie w dość dziwny sposób.
-To znaczy...tak nie stąd- Poprawiła się, kiedy dotarło do niej, że jej wyjaśnienia nie wyjaśniły najwyraźniej absolutnie nic. Nie mniej nie można się jej dziwić. Dziewczyna właśnie odkryła, że istoty, które do tej pory były jedynie żywe w bajkach i legendach istniały naprawdę. A jej babcia nie była starą wariatką. Dlatego też nic dziwnego, że nie mogła stracić takiej okazji jaką była rozmowa z dziewczyną. Nastia pogrążyła się w niej całkowicie i mogłoby się wydawać, że absolutnie nic ani nikt jej nie oderwie od tego, ale kiedy usłyszała słowo "ork" drgnęła lekko i skierowała wzrok na pozostałą trójkę.
-Ork?- Zapytała się a w jej oczach na nowo zabłysnęła ta niewypowiedziana radość. Szybko dosiadła się do stolika z uśmiechem na ustach.
-Ona jest elfką...- Powiedziała chyba najbardziej oczywistą rzecz, ale dalej nie mogła w to wszystko uwierzyć.
-Ciekawego masz wujka- Odezwała się ponownie kierując swój wzrok w stronę księcia i uśmiechnęła się do niego wesoło. Raczej nie każdy mógłby się pochwalić tak specyficznym oraz interesującym członkiem rodziny.
-Mój wujek to zwykły alkoholik, który od rana do wieczora łoi bimber i ucieka przed swoją żoną, która usiłuje go zagonić do roboty. No i jeszcze liczy na to, że zbałamuci jakąś młódkę, chociaż jego wiek sprawia, że mógłby być bardziej tych młodych dziadkiem a nie kochankiem. Z resztą...zgaduje, że gdyby tylko któraś się zgodziła a on wziąłby się do roboty to umarłby po upłynięciu kilku minut...chociaż jak tak myślę on byłby zadowolony. Często mówił, że dla niego to najlepsza śmierć- Zakończyła swoją historię, która dla wielu ludzi, którzy mogłaby być nie tylko niepoprawna, ale również godząca w dobre imię osoby, której dotyczyła. Nastia, jednak wydawała się nie być w żaden sposób zażenowana tym. Uważała to po prostu za śmieszną anegdotę.

Nastia Fidorova - 2021-01-02 01:58:51

Dziewczyna wysłuchała opowieści chłopaka o swoim wujku, oraz tego, że jego ojciec bywa zazdrosny o relację swojej żony z Aleisterem. Nastia przeniosła wzrok na czerwonowłosego i przyglądała się mu z dość poważną miną zupełnie tak jakby właśnie analizowała poważny problem
-Nie dziwię się- Odparła w końcu po chwili milczenia
-Aleister to przystojny mężczyzna jestem pewna, że mógłby zdobyć wiele kobiecych serc. Wystarczy spojrzeć ile dziewczyn u mnie we wsi chciało z tobą zatańczyć.- Rzuciła nagle swoje przemyślenie. Nie zwróciła kompletnie uwagi na to, że mogłaby chłopaka tym zawstydzić. Dziewczyna miała to do siebie, że bardzo często mówiła to co myślała. Była szczera, chwilami można by powiedzieć, że nawet aż do bólu szczera. Strach pomyśleć co by mogła powiedzieć, gdyby obawy Aleistera się potwierdziły i ktoś z arystokracji zechciałby się z nimi spotkać. Nastia naturalnie brała pod uwagę scenariusz taki, że ona zostanie w domu, ale w jej wyobrażeniach takie spotkanie nigdy nie kończyło się dobrze.
-Zazdrość w odpowiedniej ilości to niezwykle cenne uczucie. Jest świadectwem tego, że druga osoba nadal jest dla nas cenna a to już dość spory komplement- Sama nie wiele wiedziała o miłości, bo nigdy nie miała okazji jej poczuć, ale zawsze kiedy wyobrażała sobie to uczucie to pojawiało się w towarzystwie tego nieprzyjemnego ukłucia w żołądku...właśnie zazdrości. Jedno bez drugiego nie było w stanie funkcjonować. Przy zniknięciu zazdrości zaczyna umierać miłość, a przy umieraniu miłości zaczyna ginąć zazdrość.
W końcu jedzenie zostało podane do stołu a czarnowłosa od razu rzuciła się na swój talerz. Widocznie była już głodna od jakiegoś czasu, ale mimo to nie wspomniała o tym ani słowem. Może nie chciała się narzucać, albo nie chciała po prostu wyjść na zrzędę.
-Wspomniałeś Aleister o pewnej księżniczce co mieszkała w Murivel...czemu "mieszkała" już nie mieszka? i skąd ją znasz?- Poruszyła ponownie temat rzeczonej księżniczki. Życie czerwonowłosego jak się jakiś czas temu okazało było dużo bardziej interesujące niż mogło się z początku wydawać.  A Nastia jak to ona...lubi drążyć temat i wsadzać nos w nie swoje sprawy. Chociaż istniało ryzyko, że ta ciekawość któregoś dnia sprowadzi jej na głowę naprawdę spore problemy.

Nastia Fidorova - 2021-01-02 02:56:43

Nastia dość szybko dostała po nosie za swoją ciekawość. Jak się okazało temat, który poruszyła była dla chłopaka dość drażliwy. Sama dziewczyna spuściła lekko głowę, kiedy ten dał jej do zrozumienia, że po prostu nie chce zdradzać więcej szczegółów jego znajomości z tajemniczą dziewczyną.
-Emmm...przepraszam, nie chciałam poruszać czułej struny- Zawsze kiedy słyszała o jakiś historiach z góry zakładała, że kończą się dobrze. Prawda, jak widać okazała się być zgoła inna. Nie zawsze na końcu drogi można znaleźć szczęście...chociaż kto wie. Dziewczyna wróciła do swojego posiłku karcąc się w głowie raz po raz za to, że zawsze musi wiedzieć wszystko a raczej chciałaby wiedzieć wszystko. Jej rozmyślanie zostało, jednak przerwane przez męski głos, a kiedy uniosła głowę znad talerza dostrzegła mężczyznę z długimi włosami, który bez większych krępacji się do nich przysiadł z pytaniem o czym Aleister nie chce rozmawiać. Jak się szybko okazało był to jakiś znajomy czerwonowłosego...a przynajmniej tak Nastia wywnioskowała po tym, że Aleister znał jego imię.
-Dziewczyna-zombie...13 dywizja...korpus?- Jej wioska była na tyle dobrze odcięta od świata zewnętrznego, że nikt, ale to nikt nie interesował się nią. Ba nikt nie wiedział nawet o istnieniu takiego miejsca, co zapewniło im życie w spokoju. Dlatego też nic dziwnego, że takie pojęcie jak "korpus" czy jakaś tajemnicza "13 dywizja" dla czarnowłosej było czymś nowym. Chociaż musiała przyznać, że brzmiało to na swój sposób wyniośle.
-Nie jestem żadną dziewczyną-zombie...mam na imię Nastia- Przedstawiła się ostatecznie. Wolała uniknąć ksywy "dziewczyna-zombie" za bardzo lubiła swoje imię, aby pozwolić komuś innemu wymyślać dla niej alternatywy.

Nastia Fidorova - 2021-01-02 15:23:25

-A moim skromnym zdaniem, to jest samobójstwo...ale nie wtrącam się przynajmniej ktoś na tym planie zyska- Usłyszał Aleister głos obok siebie, a kiedy odwrócił głowę w stronę z którego ów głos pochodził mógł dostrzec takiego chłopaka, który wpatrywał się w niego swoimi białymi tęczówkami, które wydawało się, że otaczała delikatna poświata. Chłopak spotkał się już z tym tworem...przed laty, ale ich spotkanie raczej nie należało do tych przyjemnych. W końcu spokojnie można było powiedzieć, że ten tu potrafił być prawdziwym wrzodem na tyłku, którego w żaden sposób nie dało się usunąć. W końcu jak zabić coś co i tak już nie żyje, po za tym nie jest tak naprawdę nawet materialny i być może nigdy nie był.
-Aleister Kirishiki...dobrze pamiętam? każdego, ale to każdego spodziewałem się spotkać tutaj, ale na pewno nie ciebie- Mruknął po czym zasiadł sobie na jednym z wolnych krzeseł i zaczął się na nim spokojnie bujać. Śmierć przez te laty nic się nie zmienił...ba może stał się jeszcze bardziej zarozumiały niż ostatnio. W końcu wygrał ich małą wojnę. Jego cel umarł i trafił prosto w jego łapy. Chłopak powiódł wzrokiem po wszystkich obecnych i uśmiechnął się lekko sam do siebie.
-Proszę, proszę tyle cennych duszyczek. Faray książe, Emily, Mizuki...i ta tutaj- Nastia rozglądała się obecnie po gospodzie w której się znajdowali. Chciałaby jakoś włączyć się do rozmowy, przytaknąć na ich plan. Prawda była, jednak była taka, że podczas tej rozmowy padło tyle słów do których nie była w stanie dopasować żadnego znanego jej przedmiotu. Z resztą nadal jej pytania o korpus czy 13 dywizję pozostały bez żadnej odpowiedzi. Uznała więc, że może to była jakaś ważna tajemnica, której nie można zdradzać
-Hmmm...ciekawe...bardzo ciekawe- Mruknął już bardziej sam do siebie po czym odwrócił wzrok od Nastii, aby ponownie skierować go w stronę Aleistera
-Emily plan jest dobry...trudny w wykonaniu, ale dobry- Chłopak najwyraźniej postanowił wkręcić się trochę w rozmowę, w końcu skoro już podsłuchał dostatecznie dużo i go to w jakiś sposób zainteresowało. Ostatnimi czasy zaczynało się mu już nudzić. W końcu ile można było zajmować się cały czas tym samym czyli zabieraniem dusz i odtransportowywaniem ich na drugą stronę. Było to upierdliwe, a i też nie wszyscy chcieli współpracować a on nie mógł sobie pozwolić na żadne opóźnienia. Strach pomyśleć co by było gdyby coraz więcej osób byłoby w stanie oszukać śmierć. Przeludnienie byłoby gwarantowane.

Nastia Fidorova - 2021-01-02 19:43:13

Czarnowłosa wydawała się uparcie ignorować dodatkowego gościa, który pojawił się przy ich stoliku, chociaż sama nie była w stanie powstrzymać się przed tym, aby od czasu do czasu nie skierować na niego wzrok i przyjrzeć się uważniej. Nie wiedzieć czemu, ale za każdym razem kiedy patrzyła prosto na niego przeszywał ją dziwny chłód, który brał się tak naprawdę znikąd. Przez chwilę nawet usiłowała znaleźć może jakieś uchylone lub nieszczelne okno, ale takowego nie znalazła.
-Odbija ci Nastia...weź się w garść- Powiedziała sama do siebie przymykając na chwilę oczy, ale wówczas jej uwagę odwróciła Emily.  Spojrzała więc na nią i uśmiechnęła się lekko.
-Wiem...tylko mam złe przeczucia- To zdanie chociaż dość krótkie i tajemnicze wydawało się być nacechowane dość sporą ilością obawy, która nie była przecież podobna do tej dziewczyny. Przez ten krótki czas najpewniej zdążyła już zbudować wokół siebie takowe przekonanie, że bez względu na to co by się wydarzyło ona nie straci swojego ducha...a jednak coś, a może ktoś w dziwny sposób obniżył odrobinę jej morale. Ostatecznie, jednak dziewczyna pokręciła głową i uśmiechnęła się na co śmierć zmarszczył brwi.
-Zawzięta z niej dziewucha...chociaż wieśniara- Mruknął i zaśmiał się cicho a Nastia zadrżała lekko, ale mimo to powstrzymywała się przed tym, aby nagle nie wybuchnąć. Cóż dziwnym by było to, gdyby nagle zaczęła wydzierać się na powietrze...w końcu nadal uważała, że to wytwór jej wyobraźni. Drużyna w końcu dokończyła swoje jedzenie i wszyscy udali się do pokoi...wszyscy oprócz jednej osoby. Aleister oznajmił, że musi się przewietrzyć. Nikt się nie sprzeciwiał temu. W końcu każdy potrzebuje chwili samotności a Nastia przyjęła to nawet z ulgą, gdyż dostrzegła, że ich nowy towarzysz oddalał się razem z czerwonowłosym.
-Muszę się napić...- Powiedziała, kiedy tylko z Emily przekroczyła próg pokoju. Rzuciła plecak na łóżko po czym zaczęła w nim grzebać, aby wyciągnąć butelczynę ojcowskiego bimbru, którego nie mogła nie zabrać. Odkorkowała butelkę i od razu przechyliła ją wypijając z gwinta dość spory łyk. Alkohol zaczął rozpalać jej ciało, a ona w końcu odsunęła butelkę od ust po czym zakasłała głośno.
-Chyba tak naprawdę dopiero schodzą ze mnie emocje po ostatnim- Wyjaśniła widząc minę Emily. Co miałaby jej powiedzieć, że widuje czasami rzeczy, które nie istnieją. Uzna ją za wariatkę, powie innym i na tym skończy się jej przygoda. W końcu kto chciałby mieć przy sobie kogoś takiego jak ona...obłąkanego.
W tym samym czasie śmierć szedł grzecznie za Aleisterem, aż w końcu wyszli z gospody. Chłopak na chwilę zniknął, aby pozostawić na moment Aleistera samego i dopiero po chwili zmaterializował się na pobliskiej gałęzi drzewa
-Murivel...masz jaja trzeba ci to przyznać i widzę, że dalej bawisz się królestwa...kompletnie nie uczysz się na błędach- Mruknął spokojnie i zaśmiał się cicho. Dla śmierci była to zabawa. Dręczenie biednej duszy czerwonowłosego było najciekawszym co mogło mu się przytrafić w ostatnim czasie.
-Cóż...ostatecznie wygrałem tak jak mówiłem- Dodał wzruszając lekko ramionami. Czy on wiedział o tym, że historia biednej księżniczki potoczy się w tak nieszczęsny sposób...być może

Nastia Fidorova - 2021-01-02 20:40:37

Chłopak słuchał dość spokojnie tego co Aleister miał mu do powiedzenia. Ani przez chwilę jego mimika się nie zmieniła. Ludzie mogli sobie gadać co chcieli, a i tak jaj to słusznie zauważył czerwonowłosy to właśnie śmierć będzie na samym szczycie. Mniej jego słowa odnośnie tejże księżniczki faktycznie dość go zainteresowały
-Biedna Mari...nie dość, że za życia  niezrozumiana, opuszczona...to nawet po śmierci nie ma ani jednej osoby, która by ją wspomniała dobrze. Chociaż ludzie w Murivel przez jakiś czas ją uwielbiali. Próbowała wpływać na cesarza prawda...ale ostatecznie stała się tym czym jest nawet po śmierci. Figurą...pięknie i misternie wyrzeźbioną. Zachwyca, ale nadal to tylko figura- Powiedział spokojne po czym zeskoczył z gałęzi i popatrzył na chłopaka z lekkim uśmiechem.
-A na co mi wasze dusze...ludzie, którzy trzymają się kurczowo życia nie mający odwagi zajrzeć za kotarę są kompletnie bezużyteczni- On wiedział, że nawet i na takie osoby w końcu przyjdzie czas, ale sam nie czuł jakiejś wielkiej potrzeby, aby sprawdzać ile są w stanie zrobić, aby utrzymać się tej ziemi na której żyli. Chociaż Aleister jak widać był w stanie poświęcić naprawdę wiele
-Hmmm...przykre...miłość jej życia się na nią wypięła...ciekawe jakby się z tym czuła- Powiedział po czym machnął ręką, a przed chłopakiem pojawiło się lustro w którym pojawiło się odbicie samej Mari, która odziana była w długą białą koszulę nocną. Jej brązowe kręcone włosy były rozpuszczone i okalały jej ciało. Uśmiechała się lekko i łagodnie, ale jej spojrzenie było puste, bez absolutnie żadnego wyrazu. Śmierć najwyraźniej postanowił pokazać mu los jaki ją spotkał. Faktycznie stała się swoistą figurą w królestwie śmierci
-Jak za życia samotna tak i po śmierci...nikt nie chciał jej pochować z jej mężem...oddzielona od wszystkich i wszystkiego- Chłopak pstryknął palcami a lustro nagle rozbiło się w drobny mak na skutek czego obraz Mari również zniknął.
-Zabiłeś ją i dobrze byłoby się do tego przyznać. Twoje decyzje do tego doprowadziły, ja nie musiałem nic robić i nic nie zrobiłem. Po prostu zacząłem obserwować, a ty wykonałeś za mnie całą robotę- Dręczenie chłopaka najwyraźniej było czymś co temu tworowi sprawiało wyjątkową radość.
-Myślisz, że Aleister da sobie radę...to znaczy...martwię się o niego trochę- Odezwała się w końcu Nastia kierując wzrok w stronę Emily. Czarnowłosa chociaż usilnie chciała wyprzeć ten obraz, który widziała ze swojej świadomości to niepokój nadal w niej siedział. Było to nawet widoczne gołym okiem. Co jakiś czas stukała, albo ręką w stolik, albo nogą w podłogę wyraźnie próbując się powstrzymać przed tym, aby nie wystrzelić za chłopakiem. Nie mniej, jednak obawa przed tym, że zostanie uznana za wariatkę w takich chwilach jak ta była znacznie większa.

Nastia Fidorova - 2021-01-02 21:41:56

Śmierć zaśmiała się jedynie głośno na słowa czerwonowłosego
-Możesz sobie zgrywać bohatera, gadać co chcesz ale każdy, ale to każdy ostatecznie trafi do mnie. Ty czy ta twoja królowa...wszyscy. Tak działa świat. Każdy spotyka przeszkodę, której nie jest w stanie pokonać- Czuł się dość pewnie. W końcu najwyraźniej nie musiał wcale przykładać się do tego, aby ktoś umarł. A może i nawet historia z Mari sprawiła, że sam zrozumiał tego, że czasami gra nie jest warta świeczki. W wypadku niektórych wolał cierpliwie poczekać niż nadwyrężać karku dla paru nędznych i wedle jego oceny nic nie wartych duszyczek.
-O ty ją rozumiałeś...tak twoje działania szczególnie to pokazywały. Pomoc Muiri, doprowadzenie jej o pałacu...tak to wszystko było podyktowane tylko dobrem Mari prawda- Tłumaczenie chłopaka było dla śmierci wręcz komiczne. Próba wybielenia swoich czynów, a może raczej próba pokazania tego, że nie zrobiło się absolutnie niczego złego.
-Masz rację...jej przyszłość nie malowała się kolorowo. Ostatecznie wylądowałaby w moich rękach. Z tą różnicą, że ludzie by wspominali ją dobrze. Jej pamięć byłaby zachowana a tak...biedna leży w grobie którego nie odwiedza nikt. Nikt nie pamięta jej imienia...no prawie nikt- Ta dziewczyna nie zasłużyła na takie życie a może raczej nie życie. Być może właśnie to sprawiało, że Mari nadal był oddzielona nawet po śmierci od wszystkich swoich bliskich, bo u nikogo nie zapisała się na tyle dobrze, aby ktoś chciał ją wspominać otwarcie.
-A co do Harumi...może minimalnie mógłbym pomóc, ale nie za darmo...- Urwał nagle bo strzała spoczęła pod jego stopami a kiedy Aleister jak i sama śmierć spojrzeli w stronę z której została wystrzelona mogli dostrzec Nastię, która wychylała się zza okna ze swoim łukiem. Chłopak cofnął się odrobinę, aby uniknąć strzały i otworzył szeroko oczy. Możliwe, że pierwszy raz spotkał kogoś, kto postanowił tak jawnie go zaatakować. Ludzie przeważnie się go bali, a ta dziewczyna...
-Głupia wieśniara...- Mruknął sam do siebie po czym wsadził ręce do kieszeni spodni
-Wrócimy do tej rozmowy, ale może później- Mruknął i po raz kolejny skierował wzrok na Nastię, która również zmierzyła go wzrokiem. Nie zwracała nawet uwagi na to, że być może Emily chciała ją odwlec od jej pomysłu. Po prostu musiała coś zrobić...nie ważne co. Śmierć ostatecznie rozpłynęła się w powietrzu zostawiając czerwonowłosego samego ze sobą.

Nastia Fidorova - 2021-01-02 22:22:28

Nastia dość szybko zrobiła kalkulację wszystkich zysków oraz strat. Wiedziała, jednak że coś musiała zrobić. Nie chodziło o to, że nie wierzyła w Aleistera, ale o to, że w końcu będąc obarczany poczuciem winy każdy by uległ. Musiała więc wejść pomiędzy tę dyskusję. Może nawet wbrew chłopakowi, ale jak widać udało się jej osiągnąć swój cel. Niestety wiedziała najpewniej, że straci tym samym zaufanie Emily. Nastia uniosła dłonie do góry, kiedy dziewczyna pochwyciła jej ramiona. Łuk opadł na ziemię a ona sama przylgnęła do ściany wpatrując się w zabandażowaną twarz Emily
-Ja przecież nie w niego...- Wydukała cicho. Wiedziała jak jej sytuacja obecnie wyglądała. Tak czy inaczej w oczach Emily była świruską, która próbowała zasadzić się na życie czerwonowłosego...tylko to nie była prawda
-Nie trafiłam w niego..sama wiesz, że gdybym chciała to bym trafiła- Co miała jej powiedzieć, że celowała w jakieś widomo, które widziała. Gdyby przyznała się do tego to Emily tak jak stała od razu by poinformowała innych, że w ich drużynie znajduje się wariatka, która w chwili kiedy tylko miałą ku temu okazję celowała do każdego z łuku
-Wiesz przecież nie zrobiłabym wam krzywdy...miałam ku temu już wiele okazji- Nastia próbowała jakoś się wytłumaczyć z tej sytuacji, ale wiedziała, że bez powiedzenia prawdy nie uda się jej tego
-Ktoś przy nim jeszcze był...chłopak...mówił dziwne rzeczy...nie mogłam...musiałam coś zrobić- Powiedziała nagle i przymknęła oczy oczekując na ewentualne konsekwencje swojego zachowania. Nawet jeżeli był to tylko wymysł jej wyobraźni, to wolała powiedzieć prawdę licząc na to, że Emily wykaże się odrobiną litości
-Czasami widuje dziwne rzeczy, których nie ma...powinnam mówić o tym od razu, ale...przepraszam- Kontynuowała dalej licząc na to, że to chociaż w minimalnym stopniu uratuje jej sytuację.

Nastia Fidorova - 2021-01-02 23:05:59

Nastia zadrżała lekko, kiedy dłoń Emily spoczęła obok jej głowy. Nie spodziewała się, aż takiego obrotu spraw. Nie sądziła, że Emily postanowi wytoczyć przeciwko niej tak ciężkie działa...chociaż domyślała się, że to był dopiero przedsmak wszystkich talentów dziewczyny. Czarnowłosa zacisnęła mocniej powieki i odwróciła głowę w przeciwną stronę
-Ale co tamtej nocy...nie wiem o czym mówisz...nie pamiętam. Wiem, że obudziłam się w wodzie- Nastia prawie krzyczała a jej głos co jakiś czas się załamywał zupełnie tak jakby dziewczyna była bliska płaczu. Cały czas miała wątpliwości czy powiedzieć prawdę, ale obecnie ryzykowała tym, że jej ciało albo zamarznie, albo zostanie potraktowane piorunem.
-NIE WIEM...CZASAMI WIDZĘ DZIWNE RZECZY, KTÓRYCH NIE MA...CHYBA!- Krzyknęła ostatecznie wciskając się coraz bardziej w ścianę. Nie wiedziała czy Emily jej uwierzy, ale dziewczyna nie była w stanie jej wyjaśnić bardziej tego zjawiska bo sama tego nie rozumiała
-Często biorę to za wytwór wyobraźni, ale musiałam coś zrobić...nie wiem co mu mówił, ale czułam, że to nie prowadzi do niczego dobrego...musiałam coś zrobić- Powiedziała tak naprawdę wszystko to co wiedziała. Jedyne co jej pozostało to wiara w to, że Emily uwierzy w jej wyjaśnienia. W końcu biorąc pod uwagę, że Nastia była raczej oddzielona od świata nie musiała rozumieć tego co się z nią działo. Jednocześnie wyjaśniałoby to dlaczego matce dziewczyny tak bardzo zależało na tym, aby była normalną osobą...chociaż jak widać sama czarnowłosa do normalnych osób nie należała
-Pamiętam, kiedy byłam małym dzieckiem niedługo po śmierci babci widziałam w lesie pewien błękitny świetlik, który zaprowadził mnie do jaskini nieopodal...ale reszta to tylko jakieś mgliste wspomnienie...uznałam więc, że to sen- Chciała, aby Emily jej za wszelką cenę uwierzyła. W końcu skoro elfy chodzą po tej ziemi, to może i jej dziwne wizje, które może i były rzeczywistością nie były tylko wytworem jej wyobraźni.

Nastia Fidorova - 2021-01-03 01:28:05

Kiedy Emily się od niej odsunęła dziewczyna odetchnęła z ulgą. Najwyraźniej uwierzyła w jej wersję wydarzeń, ale jednocześnie postanowiła również opowiedzieć historię ze swojej perspektywy co spowodowało, że Nastia otworzyła szerzej oczy ze zdziwienia. Nie spodziewała się kompletnie tego co usłyszała, ba sama nie była świadoma tego, że jest w stanie coś takiego zrobić
-Daj spokój...ludzie nie chodzą po wodzie, może była to iluzja...złudzenie wywołane padającym światłem- Nastia próbowała znaleźć na zaistniałą sytuację jak najbardziej logiczne wytłumaczenia, ale widząc minę dziewczyny zdała sobie sprawę z tego, że ta chyba najwyraźniej była pewna tego co widziała tamtej nocy. Nie było jej jednak dane dłużej nad tym się zastanowić bo kiedy tylko zabandażowana dziewczyna wspomniała o tym, że trzeba będzie wspomnieć o tym albo Aleisterowi albo księciu Nastia poderwała się z miejsca i prawie podbiegła do niej po czym uklękła przed nią chwytając ją za dłonie
-Emily proszę...uznają mnie za wariatkę...nie będę w stanie im wytłumaczyć pochodzenia tych dziwnych rzeczy. Jeżeli to nie jest lunatykowanie to co- Nie bała się tego, że będzie odrzucona przez te dziwne przypadki, ale może zostać przez nich odrzucona przez to, że kompletnie nie umiała nad tym panować. Owszem teraz, kiedy strzelała była świadoma i wiedziała kogo chciała trafić, ale co będzie jeżeli taka sytuacja się powtórzy w chwili, kiedy pamięć znowu ją zawiedzie. Nie chciała by nikomu zrobić krzywdy. Emily, jednak wydawała się być nieugięta co spowodowało, że Nastia spuściła lekko głowę. Milczała tak przez chwilę klęcząc w miejscu i zastanawiała się nad tym co mogłaby dalej zrobić, ale niestety nic rozsądnego nie przyszło jej do głowy
-Pójdę się przejść...- Powiedziała krótko wstają z podłogi po czym skierowała swoje kroki prosto w stronę drzwi po czym wyszła z pokoju. Szła korytarzem zastanawiając się nad tym co też właśnie przed chwilą miało miejsce. Chciała na nowo uwierzyć, że to wszystko było zbiegiem okoliczność...aż w pewnym momencie uderzyła w czyjeś plecy i odbiła się od nich lekko. Zachwiała się niebezpiecznie, ale jakoś odzyskała równowagę po czym spojrzała przed siebie. Wpadła na księcia, który najwyraźniej również postanowił skorzystać z chwili spokoju i wyjść z pokoju. Posłała mu lekki uśmiech i chciała go już wyminąć. W końcu ich relacje nie należały do jakiś wyjątkowo zażyłych, ale dziwny ucisk w żołądku ją zatrzymał. Nie chciała być sama dlatego też odwróciła głowę w stronę białowłosego i spojrzała mu przez chwilę w oczy
-Masz ochotę się przejść?- Zapytała się proponując tym samym wspólny spacer. Kto wie może była to jedna z niewielu okazji podczas których będzie mogła zbliżyć się odrobinę do księcia.

Nastia Fidorova - 2021-01-03 02:30:19

Dziewczyna wiedziała, że za towarzysza swojego spaceru, oraz kogoś, kto miałby rozgonić na chwilę jej samotność wybrała być może najmniej odpowiednią do tego osobę. Faray, chociaż bez sprzecznie pełen swoich zalet, oraz wielu cnót nie należał do duszy towarzystwa. Nie wydawał się być również kimś, kto chciałby z nią spędzić czas, a jednak się zgodził co dziewczyna skwitowała krótkim uśmiechem oraz lekkim kiwnięciem głowy. Ruszyli przed siebie i tak jak czarnowłosa przypuszczała zapanowała cisza, która mimo to nie przeszkadzała jej tak bardzo jak sądziła. Na swój sposób pomagało jej to, że obok niej szedł ktoś. Wystarczyła zwykła obecność drugiej osoby, aby jej nastrój odrobinę się poprawił. Chociaż zdecydowanie nie była obecnie tą samą Nastią, którą była jeszcze jakiś czas temu. Niby się uśmiechała, od czasu do czasu wskazywała w różne miejsca, aby zwrócić uwagę księcia na uroki natury...było w tym, jednak coś niezwykle smutnego, czegoś co zupełnie do niej nie pasowało.
-Tak masz rację. Zawsze przyjemniej się wędruje, kiedy świeci słońce- Przytaknęła mu po czym sama ucięła rozmowę. Chociaż nie podróżowała z nimi długo...właściwie była w ich towarzystwie tyle co nic to byłaby w stanie zaryzykować stwierdzenie, że przez ten krótki czas Aleister oraz Emily powiedzieli o sobie więcej niż Faray przez cały ten czas. Było to na swój sposób deprymujące bo Nastia naprawdę chciała go poznać, ale z drugiej strony on nie wydawał się być człowiekiem, który chciał być poznawany. Więc czy powinna była ciągnąć go za język...przecież już próbowała a i tak ostatecznie kończyło się na tym samym. Odpowiadał krótkimi zdaniami, które nie były najpewniej nawet pełną odpowiedzią.
-Czemu tak zamykasz się na niektórych ludzi?- Odezwała się w końcu rozpoczynając nowy temat. Była tego ciekawa. Przecież chłopak był młody, miał na pewno tyle ciekawych historii do opowiedzenia, tyle cech którymi mógłby się podzielić z innymi.
-Wychodzisz z założenia, że oni nie chcą ciebie poznać, czy ty nie chcesz dać poznać siebie. Wiem, że się tego uczepiłam, ale...to trochę smutne- Nie bardzo wiedziała jak miała to lepiej w słowa ubrać
-Czy trzeba stać się kimś wyjątkowym, aby wejść do twojego świata?- Ona sama nigdy by o sobie nie powiedziała, że jest wyjątkowa, ale nie lubiła po prostu murów, które przed nią ktoś inny stawiał. Sama należała do ludzi, którzy chcieli tyle zaoferować, opowiedzieć niemal o wszystkim podzielić się po prostu samą sobą.

Nastia Fidorova - 2021-01-03 03:50:08

-Ale jest mnóstwo osób na tym świecie takich jak Sunako- Odezwała się w końcu zatrzymując się na chwilę. Czy ktoś taki jak ona byłaby w stanie zrozumieć wycofanie chłopaka najpewniej tak. Nie zmieniało to faktu, że dziewczyna miała wrażenie, że to wszystko w jakąś kompletną skrajność szło. Nie chciała go zmieniać, nie oczekiwała od niego, że nagle stanie się uśmiechniętą i towarzyską wersją samego siebie.
-Osób, które chcą chcą poznać właśnie ciebie a nie księcia. Jesteś interesujący bez względu na to czy masz tytuł czy nie...- Urwała w pewnym momencie bo sama czuła, że powoli zaczynała wpadać w ten swój sławetny słowotok podczas, którego była w stanie mówić i mówić i mówić i nie dać nikomu innemu dojść do słowa. Chociaż w wypadku księcia nie musiałaby się o to martwić. Dziwne poczucie winy, jednak zaczęło ją dręczyć, szczególnie po ostatnich jego słowach o tym, że Sunako nie naciska na niego. Czy Nastia naciskała, była po prostu ciekawa, i naprawdę chciała do niego jakoś dotrzeć, poznać lepiej zobaczyć rozbawiony uśmiech chociaż na chwilę. Może wtedy byłoby jej odrobinę łatwiej
-To ja przepraszam...- Odezwała się w końcu przekładając kosmyk włosów przez ramię po czym zaczęła się nim bawić przemieszczając kosmyki włosów pomiędzy swoimi szczupłymi palcami.
-Często mi to wypominała matka, że naciskam, że jestem zbyt upierdliwa. Powinnam być pokorna, cicha, grzeczna...zamiast tego gdzie nie wpadłam robiłam zamęt. Cud, że znalazł się ktoś, kto w ogóle uznał, że jestem dobrą partią na żonę a i nawet to zawaliłam.- Miała ten talent do przewracania ludziom życia do góry nogami. Nie raz słyszała, że była niczym tornado, które kiedy tylko napotkało na swojej drodze to musiało zmieść to z powierzchni ziemi. Chociaż sama Nastia nie była złym człowiekiem to te słowa dość mocno utkwiły w jej pamięci.
-Może to ze mną po prostu jest coś nie tak- Dodała po chwili milczenia i spuściła lekko głowę w dół wpatrując się w drogę po której szli. Nie chciała, aby to zabrzmiało tak tragicznie. W końcu między innymi po to wyruszyła w drogę, aby spróbować odkryć czy to faktycznie jest z nią jakiś problem, czy może po prostu trafiła na ludzi, którzy w żaden sposób nie próbowali jej nawet zrozumieć. Nie chciała, jednak tym wszystkim obarczać księcia dlatego też uniosła głowę odrzucając pasmo włosów ponownie na plecy i uśmiechnęła się do niego wesoło.
-Zagrajmy w grę- W jej oczach pojawiło się kilka wesołych, ale też dość złośliwych ogników. Dość ciekawe było to jak dziewczyna szybko potrafiła przywołać do siebie radość. Niektórym mogło wydawać się to dziwne, ba mogliby nawet powiedzieć, że jest niestabilna emocjonalnie, ale była to cenna umiejętność.
-Zagrajmy w pytania. Każde z nas zada drugiemu pytanie na które trzeba odpowiedzieć krótko. Każdy wtedy będzie zadowolony. Ty nie będziesz czuł się osaczony a ja ciebie trochę poznam- Jak widać dziewczyna potrafiła znaleźć rozwiązania z różnych sytuacjach. Zarządziła, że to ona zacznie po czym zaczęła się rozglądać po okolicy myśląc nad tym czego chciałaby się o nim dowiedzieć w pierwszej kolejności
-Jaka jest twoja ulubiona pora roku?- Zapytała się zerkając na chłopaka i wyczekując jego odpowiedzi.

Nastia Fidorova - 2021-01-03 04:34:12

Nastia ucieszyła się, że chłopak dość szybko podjął próbę gry, którą wymyśliła tak w zasadzie trochę na szybko. Mimo to jak się okazało był to niemal strzał w dziesiątkę, bo odpowiedzi chłopak udzielił dość szybko i widocznie czuł się znacznie bardziej komfortowo z tym, że nikt nie ciągnął go za język, aby uzasadnił swoją wypowiedź. I nawet Nastia nie chciała tego zrobić. Była w stanie zrozumieć dlaczego akurat tę porę roku wybrał. Wiosna była śliczna, wszystko wracało do życia i dawało nadzieję na lepszy początek. Nie dane było jej jednak dłużej nad tym się zastanawiać bo tym razem piłeczka została odbita w jej stronę co sprawiło, że przez moment się zamyśliła. Może i gra była banalna, ale zdała sobie teraz sprawę z tego, że wymienienie chociażby jednej ulubionej rzeczy nie było łatwe. Sama miała ich wiele i każdą z nich mogłaby postawić na pierwszym miejscu.
-Cóż...lubię kaszę z sosem- Powiedziała w końcu uśmiechając się lekko. Nie było to żadne wykwintne danie, którego najpewniej sama nie miała nigdy okazji skosztować,  ale też w tej prostocie znajdował się pewien urok. Nawet w chwili, kiedy miała doświadczenie z tak prostymi potrawami umiała wyróżnić wśród nich swoją ulubioną i nawet się tego nie wstydziła, chociaż w oczach wielu bardziej światowych ludzi byłby to idealny powód do naśmiewania się.
-Chociaż śniadanie Aleistera też było niezłe- Dodała szybko. Musiała czerwonowłosemu przyznać, że jak na mężczyznę to wiedział coś tam o gotowaniu. Chociaż tak naprawdę nie mogła się doczekać tego jego popisowego dania, którym się jakiś temu przechwlała
-Hmmm...ulubiony kolor?- Zadała kolejne, może odrobinę banalne pytanie, ale naprawdę ją to interesowało. Sama miała dość rozległą paletę kolorów, które darzyła szczególnym umiłowaniem nawet przewijały się w niej pewne odcienie czerni oraz szarości. Po jej wcześniejszych wątpliwościach i rozterkach nie było już nawet śladu. Być może tak jak u każdego innego człowieka tak samo i u Nastii pojawiały się czasami chwile, kiedy wspomnienia, przykre słowa które usłyszała w przeszłości doganiały ją i usiłowały za wszelką cenę zgasić jej zapał do swoich decyzji. Ona mimo wszystko nie dawała się tak łatwo. Wiedziała, że to tylko przeszłość, która czasami bolała, ale miała tak naprawdę dwa wyjścia. Mogła się w niej zatracić i użalać się nad sobą, ale mogła również wyciągnąć z niej jakieś wnioski i iść dalej przed siebie.

Nastia Fidorova - 2021-01-03 15:15:57

Kiedy padło pytania o ulubiony kwiat dziewczyna zakłopotała się na moment. Wiedziała co odpowie, ale jej wybór nie był wcale typowy dla innych kobiet. Wiele z nich najpewniej wybrałaby róże, tulipany, lilie albo inne rodzaje cudownych kwiatów. Ona, jednak pod tym względem się wyróżniała. Spuściła lekko głowę i przymknęła oczy. Mogłaby zmyślić odpowiedź, oczywiście, że tak ale czy ona sama od początku nie starała się trzymać zasady, że szczerość jest niezwykle ważna
-Emm...bardzo lubię mlecze- Wydusiła w końcu z siebie po czym uniosła lekko głowę, aby spojrzeć na księcia i na jego reakcję.
-Pamiętam, że kiedy byłam mała poprosiłam mamę, abyśmy zasadziły trochę mleczy w ogródku. Uznałam, że wyglądałby pięknie a ona stwierdziła, że nie będzie chwastów hodować pod domem- Opowiedziała krótką historyjkę związaną z tymże kwiatem. Właściwie od tamtego czasu nikomu nie mówiła o tym jakie kwiaty lubi, bo sądziła, że spotka się z podobną reakcją.
-Mają piękne delikatne żółte płatki, są też silne wyrosną niemal na każdym gruncie. A oprócz tego mogą działać leczniczo- Nie wiedzieć czemu czuła potrzebę wytłumaczenia się ze swojego wyboru.
W końcu para dotarła do lasu, gdzie książę zaczął wykazywać wyraźne zainteresowanie naturą. Sama Nastia przystawała od czasu do czasu  obok niego, aby starać się skierować wzrok tam gdzie on. Czasami jej się to udawało i faktycznie miała okazję zobaczyć rzeczy na które do tej pory nie zwracała uwagi. Chociaż przy pajęczynie się zawahała i w przeciwieństwie do księcia nie miała zamiaru podchodzić zbyt blisko. Doceniała pająki, były pożyteczne nie zmieniało to, jednak faktu, że ich wygląd odrobinę ją przerażał, ale nie do tego stopnia, aby chcieć zabić każdego jednego, które spotkałaby na swojej drodze. W końcu Faray zwrócił jej uwagę...chociaż najwyraźniej trochę nieświadomie na motylka, który przysiadł na pobliskim drzewie. Dziewczyna skierowała na stworzenie swoje fioletowe oczy i obserwowała jak poruszał delikatnie skrzydełkami ukazując tym samym raz po raz wnętrze swoich skrzydeł, które były błękitne
-Jest przepiękny- Powiedziała po czym skierowała wzrok na chłopaka, który najwyraźniej się zakłopotał co sprawiło, że Nastia zmarszczyła lekko brwi. Uważała, że posiada ogromną wiedzę i nie powinien być to powód do wstydu...chyba, że ktoś mu kiedyś tak powiedział.
-Masz dar...naprawdę- Nastia przysiadła sobie na jednym z obalonych drzew wyciągając nogi przed siebie. Czy chciała go podnieść na duchu...nie mówiła po prostu to co myślała i to czego była świadkiem
-Nie wystarczy tylko patrzeć, aby widzieć...często trzeba też wiedzieć na co się patrzy. A to, że wiesz oznacza, że darzysz naprawdę wielkim szacunkiem wszystko. Nie tylko ludzi, a to jest rzadko spotykane i niezwykle cenne- Nie uważała, że jego hobby i zainteresowania były głupie. Ba gdyby ona miała taką możliwość również by chciała poznać świat, który ją otaczał.
-Lubię patrzeć na ciebie, jak obserwujesz świat z takim zafascynowaniem. Widać w twoich oczach ten podziw dla piękna natury, ale również zrozumienia- Dodała a na jej policzkach mimo wszystko pojawił się delikatny rumieniec, a ona założyła zakłopotana kosmyk włosów za ucho.

Nastia Fidorova - 2021-01-03 17:01:54

Dziewczyna wysłuchała chłopaka, który postanowił przyznać się jej do tego, że nie przywykł do pochwał odnośnie jego zainteresowania. Dla niej było to czymś normalnym. W końcu dobrze jest wiedzieć coś o świecie w którym się żyło. Między innymi dlatego czarnowłosa zdobyła się na to, aby wyruszyć z nimi w tę najpewniej długą i trudną podróż.
-Oh...na miłość boską...- Przerwała mu nagle i przewróciła oczami. Mogła się tylko domyślać dlaczego chłopak uważał, że to czym się interesował mogło nie być godne księcia i automatycznie stało się to swego rodzaju wadą.
-Faray...to, że jesteś księciem nie oznacza, że nie jesteś człowiekiem. A myślę, że ludzki książę jest dużo bardziej atrakcyjny niż książę, który umie ładnie się ukłonić i ładnie uśmiechnąć- Wiedziała, że pewnie nie przekona go od razu do swoich racji. Pewnie zmienić jego nastawienie przez lekcje, które musiał odbierać w pałacu było zadaniem cholernie trudnym, ale Nastia mimo wszystko chciała się tego podjąć. Gdyby to ona miała być księżniczką oraz potencjalną jego narzeczoną zdecydowanie doceniłaby, że nie jest taki jak ona sobie wyobrażała następców tronów. Zarozumiałych, nie mających do powiedzenia absolutnie nic ciekawego, a jak już coś mówili to przeważnie tyczyło się to świata który znali, a cała reszta było nieistotna.
-Masz prawo do swoich zainteresowań. Po za tym...jesteś księciem możesz się olać na to kto co uważa...albo ewentualnie wtrącić do lochu- Dodała już bardziej żartobliwie po czym przechyliła się lekko w stronę chłopaka i szturchnęła go ramieniem popychając delikatnie. Mogłoby się wydawać, że Nastii łatwo było mówić, ale przecież jej również często podcinano skrzydła i robiła to jej własna matka. Kobieta, która powinna stać za swoja córką murem...ona wolała wiecznie krytykować. Dziewczyna mimo wszystko nie miała zamiaru zrezygnować tak naprawdę z samej siebie tylko dlatego, że komuś się to nie podobało.
-Jesteś jaki jesteś i powinieneś być z tego dumny- Nie było na tym świecie ideałów i nigdy ich nie będzie. Ale warto zaakceptować nawet swoje wady, które w pewnych sytuacjach okazują się być zaletami. Chociażby upór Nastii. Dla wielu był paskudną cechą, która jedynie utrudniała wszystkim życie. W tej chwili ten upór sprawił, że pomiędzy nią a chłopakiem nawiązała się jakaś cienka i dość wątła nić porozumienia, ale zawsze był to już jakiś początek.
-Hmmm...- Mruknęła cicho, kiedy chłopak zechciał wrócić do gry, którą Nastia wymyśliła. Cieszyła się, że ten pomysł mu się spodoba i chyba sam zaangażował się w zabawę.
-Co cię uspokaja?- Zapytała się w końcu po chwili milczenia kierując wzrok na chłopaka.

Nastia Fidorova - 2021-01-03 18:46:31

Sama dziewczyna zakłopotała się lekko, kiedy usłyszała, że śpiew jest tym co go uspokaja, ale i najwyraźniej sprawia mu największą przyjemność. Przypomniała sobie chwilę, kiedy tak beztrosko zaczęła sobie podśpiewywać bez żadnych większych umiejętności wokalnych. Czy więc tym drobnym gestem wtedy całkiem nieświadomie sprawiła mu frajdę. Jeżeli tak to było to dość miłe uczucie a Nastia po prostu uśmiechnęła się lekko. Kolejne pytanie, które padło sprawiło, że dziewczyna musiała się dłużej zastanowić. Miała dużo rzeczy, które lubiła wręcz kochała robić, ale nie brakowało również tych których robienia wolała uniknąć.
-Myślę, że...- Urwała nagle bo głos Aleistera wkradł się w to ich jakby na to nie patrzeć dość prywatne spotkanie. Czarnowłosa skierowała wzrok na chłopaka, który dosiadł się do nich po czym posłała mu lekki uśmiech. Nie mniej wspomnienie tego co widziała dzisiaj powróciło do niej niczym bumerang. Przypomniała sobie również słowa Emily, która uznała, że trzeba będzie tę dwójkę wtajemniczyć w to co działo się z Nastią. Nawet uchylała już usta, ale ostatecznie doszła do wniosku, że nie chce psuć tak przyjemnej chwili. Jeszcze zdąży powiedzieć im, że jest świrnięta i widzi dziwne rzeczy. Póki co chciała po prostu cieszyć się tą chwilą spokoju.
-Cóż...- Zaczęła spokojnie wstając ze swojego miejsca po czym przeciągnęła się leniwie spoglądając w niebo, którego barwa faktycznie zaczynała informować o tym, że dzień powoli się kończy.
-Przy dobry towarzystwie czas zawsze szybko biegnie- Spojrzała na białowłosego i posłała mu lekki uśmiech. Nie uważała tego spotkania za stratę czasu. Było jej naprawdę miło, że udało się jej spędzić trochę czasu z księciem, oraz w końcu dowiedzieć się o nim odrobinę więcej. Cała trójka zgodnie stwierdziła, że jest to już najwyższy czas, aby wrócić do gospody, aby wypocząć przed dalszą podróżą. Tak też ruszyli przez las, aby dość szybko dojść do głównego szlaku, którym doszli już bezpośrednio do gospody.
-Emmm...Faray- Zatrzymała go przed drzwiami jego sypialni nim zniknął za nimi.
-Dziękuję naprawdę dobrze się bawiłam- Nie kłamała mówiła w tej chwili najprawdziwszą prawdę. Chociaż sama mogłoby się wydawać, że była zwolenniczką bardziej ekstremalnych rozrywek, to umiała również docenić coś tak prostego jak spacer.
-Może kiedyś to powtórzymy i dowiesz się czego nie lubię robić- Dodała i mrugnęła do niego zadziornie po czym odwróciła się i zaczęła iść korytarzem prosto do swojego pokoju.
-Długo masz zamiar mnie ignorować? wiem, że mnie widzisz- Powiedział chłopak opierając się o ścianę obok której dziewczyna przeszła dość obojętnie. Kątem oka zerknęła na niego, ale ostatecznie uniosła tylko wyżej głowę dając mu jasno do zrozumienia, że nie ma ochoty prowadzić żadnych dialogów.
-Dość nieźle strzelasz jak na wieśniaczkę. Czymś im zaimponowała, że postanowili zabrać ciebie ze sobą...taki ciężar?- Śmierć najwyraźniej nie miał najmniejszego zamiaru być miły nawet dla Nastii, ale ta nie miała zamiaru słuchać jego paplaniny.
-Wybacz, ale nie przywykłam do rozmowy z halucynacjami- Odparła po czym weszła do pokoju zamykając chłopakowi drzwi przed nosem. Ten, jednak jedynie zaśmiał się cicho po czym zniknął i pojawił się w pokoju dziewczyn.
-Czemu mieliby wziąć cię za wariatkę...już tyle rzeczy widziałaś...czemu to miałoby ich zdziwić?- Chłopak widocznie nie bardzo był w stanie zrozumieć pokrętnego myślenia dziewczyny. Skoro odkryła, że istnieją elfy, orki oraz inne cuda na tym świecie, czemu więc widzenie różnych rzeczy miałoby być czymś innym. Nastia, jednak nie odpowiedziała  już tylko położyła się na łóżku chcąc najwyraźniej pójść spać.

Nastia Fidorova - 2021-01-04 02:28:56

Nastia wpatrywała się przez chwilę w sufit usiłując za wszelką cenę zignorować obecność jej towarzysza, który uznał, że dobrym pomysłem będzie rozsiądziecie się na pobliskim fotelu. Rozmyślała o tym co się dzisiaj wydarzyło. O tych pierwszych krokach, które ona wykonała w stronę białowłosego, a on odwdzięczył się tym samym. Było to naprawdę miłe doświadczenie, które sprawiało, że w ciele dziewczyny pojawiło się ciepło rozchodzące się po całym ciele. Ułożyła się wygodniej na łóżku czując miękkość materaca, oraz chwyciła kołdrę, którą się przykryła. Na ułamek sekundy przed zaśnięciem zerknęła tylko kątem oka na chłopaka, który wpatrywał się w nią z lekkim uśmiechem, ale po chwili zniknął pod przymykającymi się jej powiekami.
Obudziła się stojąc pośrodku pola. Dookoła niej rozciągała się gęsta mgła. Zupełnie tak jakby ktoś rozlał mleko, które delikatnie unosiło się nad ziemią. Czuła nieprzyjemny chłód, który przenikał jej ciało do kości. W gołe stopy dziewczyny wbijały się raz po raz malutkie igiełki szronu, aby po chwili roztopić się. Ubrana jedynie w białą lekką koszulę nocną zaczęła się rozglądać dookoła. Fioletowe oczy próbowały przebić mgłę, która wydawała się ją oblepiać. Wyraźnie poszukiwała miejsca w którym mogłaby się schronić.
-Nastia...chodź do mnie dziecko- Usłyszała nagle wyłaniający się z mgły głos. Znała go, aż za dobrze. Dziewczyna zaczęła się kręcić wokół własnej osi, próbując ustalić miejsce z którego ów głos dochodził. Niestety we mgle nie była w stanie ustalić skąd głos mógł pochodzić
-Babciu?- Powiedziała cicho i ruszyła przed siebie stąpając ostrożnie po zamarzniętej ziemi czując jak w stopach powoli zanika czucie. Szła przed siebie powoli, aż w pewnym momencie poczuła jak jej warkocz opleciony znowu czerwoną wstążką zaplątuje się w coś uniemożliwiając jej tym samym dalszą drogę. Zaczęła się szamotać, machać rękoma w powietrzu przerażona, a kiedy udało się jej uwolnić z pułapki odkryła, że na jej drodze znikąd wzięło się drzewo. Olbrzymia i dorodna jabłoń. Mgły nagle się rozstąpiły, słońce zza chmur oświetliło drzewo, a kwiaty na gałęziach nagle wystrzeliły rozkwitając pełnią swojego piękna. Cudowny słodki zapach otulił jej ciało, a promienie słońca ogrzały zmarznięte stopy.
-Nastia...- Usłyszała po raz kolejny swoje imię, więc na nowo udała się za głosem czując jak serce łomocze jej w piersi. Tęskniła za swoją ukochaną babcią i chciałaby ją zobaczyć, a kiedy miała wrażenie, że była niedaleko nagle dziwnym trafem znalazła się w gęstym lesie. Nie wiedzieć dlaczego, ale czuła, że musi biec. Więc ruszyła z miejsca i biegła przez leśną ściółkę słysząc jak suche patyki raz po raz pękają pod naporem jej ciała. Nie bała się, wręcz przeciwnie. Czuła spokój, oraz radość taką jakiej jeszcze nigdy nie czuła. Pomiędzy drzewami, jednak zamajaczyło jej coś więc pobiegła w tamtą stronę, aby ujrzeć...strzałę, która wisiała w powietrzu. Nastia przyglądała się jej uważnie, a ta powoli ruszyła z miejsca i zaczęła się obracać w kółko i w kółko coraz szybciej i szybciej, aż w końcu...zatrzymała się.
Dziewczyna drgnęła lekko uchylając powieki. Wpatrywała się w sufit, wiec nadal znajdowała się w pokoju. To był tylko sen..dość nietypowy sen. Czarnowłosa skierowała wzrok w stronę okna przez które bił blask księżyca. Więc przespała resztę dnia. Wstała powoli z łóżka po czym podeszła do plecaka z którego wyciągnęła dziennik babci, oraz niewielki węgielek. Na jednej z wolnych stron zaczęła szkicować to co widziała w swoim śnie.
-Zdecydowanie wariujesz...- Powiedziała sama do siebie oglądając uważnie to co narysowała. Kompletnie nie rozumiała tego co jej się właśnie śniło. Niby to wszystko miała wrażenie, że tworzyło jakąś logiczną całość, ale za grosz nie mogła się dogrzebać do tego sensu. Odłożyła więc dziennik na stolik po czym ubrawszy swoje buty wyszła cicho z pokoju. Wiedziała, że wszyscy raczej już śpią to chyba nie będzie dużym problemem jak zrobi sobie coś do picia. Mimo to zamiast iść prosto na dół skierowała swoje kroki w stronę pokoju gdzie spał Aleister oraz książę. Uchyliła cichutko drzwi wsuwając głowę pomiędzy szparę. Jej wzrok spoczął na śpiących chłopaka a ona uśmiechnęła się sama do siebie po czym na paluszkach podeszła do łóżka białowłosego i ukucnęła przynim.
-Faray...hej...obudź się...- Szepnęła cicho szturchając go delikatnie w ramię.

Nastia Fidorova - 2021-01-05 19:01:21

Dziewczyna drgnęła delikatnie, kiedy ostrze sztyletu błysnęło w mroku pokoju. Uniosła lekko głowę do góry a ostrze zatrzymało się tuż przed jej szyją. Miała szeroko otwarte oczy w których malowało się wyraźne przerażenie. Nie spodziewała się takiej reakcji, a już tym bardziej nie sądziła, że ktoś może chcieć zasnąć z bronią prawie, że w dłoni. Szybka kalkulacja, jednak sprawiła, iż Nastia doszła do wniosku, że było to na swój sposób rozsądne. W końcu nie wiadomo kto by chciał się zakraść do pokoju księcia w chwili, kiedy człowiek był tak naprawdę najbardziej bezbronny czyli podczas snu.
-Trudno byłoby wytłumaczyć właścicielom to zajście gdybyś się nie zatrzymał- Wyszeptała cicho przykładając dłoń do gardła przy którym przed chwilą znajdowało się ostrze. Dodatkowo możliwe, że trup w jednym z pokoi nie wpłynąłby zbyt dobrze na reklamę tego miejsca co już zdecydowanie nie spodobałoby się właścicielom. Całe więc szczęście, że Faray oprócz dość lekkiego snu posiadał również refleks, który sprawił, że Nastia nie leżała na ziemi zalewając się swoją własną krwią. Posłała więc chłopakowi delikatny uśmiech, ale ten dość szybko jednak znikł z jej twarzy
-Mam złe...chociaż nie...dość dziwne sny i boję się, że znowu gdzieś powędruje i tak sobie pomyślałam...- Naprawdę martwiła się o to gdzie by ją tym razem nogi poniosły gdyby jej lunatykowanie ponownie by się powtórzyło. Wówczas wszystko skończyło dla niej szczęśliwie, ale następnym razem mogłaby wylądować w dużo gorszym miejscu niż sadzawka z wodą.
-Może miałbyś ochotę na coś ciepłego do picia i mógłby przypilnować, abym nie zaczęła chodzić we śnie- Wypowiedziana na głos prośba wydawała się jej jeszcze głupsza niż w chwili, kiedy ten pomysł przyszedł jej do głowy. Czuła się trochę niczym mała dziewczynka, która przyznawała się, że bała się ciemności. I trochę tak było. Nie wiedziała czy, kiedy ciemność nadejdzie ona następnego dnia obudzi się w swoim łóżku, albo czy w ogóle się obudzi. W domu było to łatwe. Ojciec miał dość lekki sen i często nawet ciche skrzypienie podłogi było go w stanie obudzić na skutek czego często udawało się ją dogonić i zaprowadzić ponownie do łóżka. Teraz nie mogła być niczego pewna.
-Wiem to głupie...nie powinnam była cię budzić z takimi głupotami- Dodała cicho po czym podrapała się zakłopotana w tył głowy. Faray miał na pewno na głowie dużo ważniejsze sprawy niż pilnowanie jakiejś tam obcej dziewczyny, którą przecież ledwie co znał. Z resztą powinien być wypoczęty, a on mu w tym przeszkadzała. Aleister pewnie by nie poparł tego typu zachowania.

Nastia Fidorova - 2021-01-05 21:06:43

Chociaż chciała się już wycofać i uznać, że jej problemy nie są tak ważne, aby zawracać nimi głowy innych ludzi to Faray zaproponował, aby zeszli na dół na co dziewczyna zareagowała z lekkim uśmiechem po czym obydwoje zeszli po drewnianych schodach, aby spocząć przy palenisku w którym przyjemnie trzaskał ogień. Czarnowłosa przez chwilę popatrzyła na obecnych gości gospody. Nie wyglądali na kogoś, kogo chciałaby spotkać w ciemnym lesie, ale na chwilę obecną nie wydawali się być skorzy do jakichkolwiek bijatyk co sprawiło, że dziewczynie trochę ulżyło. Gwoździem do trumny byłoby to gdyby przez swoje problemy ściągnęła na głowę księcia kłopoty. Aleister na pewno by jej to nie raz i nie dwa wytknął, chociaż może nie byłoby tak źle. W końcu nie znała ich zbyt dobrze i też nie chciała wyciągać pochopnych wniosków.
Wiedziała, jednak że nie będą siedzieć tak w milczeniu wpatrując się w tańczące w palenisku płomienie oraz popijać gorące mleko. Mimo to drgnęła lekko, kiedy głos chłopaka do niej dotarł po czym skierowała na niego swoje fioletowe oczy.  Bała się tego wyznania, nie chciała zostać odtrącona, albo co gorsza wrócić do domu. Niestety tłumienie w sobie tego wszystkiego i udawanie, że nic się nie działo mogło naprawdę zaszkodzić jej psychice a do tego dopuścić nie chciała. Westchnęła więc cicho przekładając sobie włosy przez ramię po czym zaczęła przeczesywać je swoimi palcami.
-Cóż...te sny jak i lunatykowanie zaczęło się gdzieś jak zaczęłam osiemnaście lat...chyba tak- Zaczęła spokojnie po czym opowiedziała chłopakowi cały swój dzisiejszy sen. Opisała jak obudziła się na jakiejś zamarzniętej polanie, potem o tajemniczej jabłoni, oraz strzale która kręciła się w powietrzy.
-A raz po raz słyszałam głos babci...to była ona wołała mnie, ale nie mogłam zlokalizować miejsca z którego dochodził głos- Powiedziała urywając na chwilę, gdyż elfka przyniosła im gorące mleko. Dziewczyna odebrała od niej kufel i spojrzała przez chwilę do jego środka obserwując jak mleko lekko kołysze się obijając się o brzegi naczynia. Upiła łyk czując jak ciepłe mleko zaczyna powoli rozgrzewać oraz rozluźniać jej ciało.
-Czasami też...wydaje mi się, że widzę rzeczy których nie ma- Dodała po chwili milczenia odstawiając kufel na kamienną podłogę.
-Wiem, to dziwne...może zaczynam wariować po prostu...- Śmierć usiadł niedaleko na pobliskim krześle i oparł się o jego oparcie uśmiechając się złośliwie
-Oh litości...ty dalej o tym samym...dziewczyno, dowiedziałaś się, że elfy i wróżki istnieją...jak chcesz mogę opowiedzieć ci o większej ilości dziwnych istot, ale tak to  ty zwariowałaś- Chłopak widocznie miał już dosyć tej paplaniny o wariactwie.
-Czemu nie zaufasz swojej intuicji- Dodał a czarnowłosa kątem oka spojrzała na niego po czym zacisnęła usta w wąską linię.
-zamknij się...- Wycedziła przez zęby.

Nastia Fidorova - 2021-01-06 02:50:07

Dziewczyna drgnęła delikatnie, kiedy chłopak ją przeprosił i dość szybko zamknął się w sobie. W tej chwili Nastia dostała jednocześnie próbkę tego jak łatwo było go spłoszyć czy wprowadzić w zakłopotanie.
-To nie do ciebie było...znaczy...- Próbowała jakoś z tego wybrnąć, wytłumaczyć w jakiś dość rozsądny sposób co widziała oraz dlaczego tak gwałtownie zareagowała. Dlatego też uznała, że najlepiej będzie po prostu zwrócić się bezpośrednio to osoby, która od jakiegoś czasu powodowała w tej drużynie dość spore zamieszanie.
-pokażesz się?- Odezwała się kierując fioletowe tęczówki w stronę krzesła na którym jeszcze do niedawna siedział, ale tym razem nie była w stanie go zlokalizować. Wstała więc na chwilę z miejsca, aby rozejrzeć się uważnie po gospodzie. Jej wzrok spoczywał na różnego rodzaju zakazanych gębach, które były pokryte licznymi bliznami, ale tej jednej mordy, której wyjątkowo teraz potrzebowała nie była w stanie znaleźć.
-No oczywiście...wszystko przeciwko mnie...- Mruknęła sama do siebie po czym ponownie usiadła krzyżując dłonie na klatce piersiowej.
-Teraz to już zdecydowanie ma ciebie za wariatkę...- Spojrzała na chłopaka spodziewając się tego, że dostrzeże w nim swego rodzaju przerażenie, a  może zacznie się z niej śmiać. Była mu wdzięczna za wcześniejsze słowa, które na swój sposób dodały jej otuchy, ale teraz miała wrażenie, że dawała mu idealny przykład tego, że faktycznie coś z nią było nie tak.
-Idealny przykład wariatki, która do niczego się nie nadaje...- Przerwała w końcu ciszę lekko rozdrażniona po czym dorzuciła do paleniska kilka drewienek, aby obserwować jak te powoli się spalały w ogniu. Ile razy ona to już usłyszała w swoim życiu. Jak widać nawet w tak pozytywnej osobie jaką była Nastia słowa potrafiły siedzieć głębiej niż nie jedna drzazga. Naturalnie starała się to ignorować i nie wracać wspomnieniami do krzywdzących słów, ale najwyraźniej życie takie było. Czasami pomimo naszej wolny przykre wspomnienia i tak wracały. Czasami, ale to tylko czasami miała wrażenie, że to wszystko co słyszała to była prawda. W końcu każdy z nas czasami daje się przycisnąć demonom.

Nastia Fidorova - 2021-01-06 16:45:37

Dziewczyna najwyraźniej przez te wszystkie lata mieszkania w wiosce przywykła już do odrobinę innej reakcji na jej dziwne wymysły. Już bowiem jako mała dziewczynka posiadała bujną wyobraźnie i miała talent do snuć nieprawdopodobnych historii. Za życia jej babcia zawsze powtarzała, że umiejętność patrzenia jest niezwykłym darem. Wówczas Nastia nie rozumiała tego przesłania, ale z wiekiem oraz z doświadczeniami, które wzbogacały jej życie zrozumiała o co w tym wszystkim chodziło. Nastia też przyjęła teorię o swoim potencjalnym wariactwie, gdyż była to jedyna dość rozsądna odpowiedź na jej wszelkie pytania. I chociaż była rozsądna nie oznaczało to wcale, że była prawdziwa. Po słowach chłopaka dziewczyna zamyśliła się nad tym co jej powiedział. Do spokoju było jej tak naprawdę daleko. Starała się po prostu tego nie okazywać oraz tego, że poniekąd to wszystko zaczynało ją przerażać. Wiedziała, że ta podróż była jej przeznaczona, nie umiała wyjaśnić tego przeczucia ani skąd się wzięło, wiedziała tylko, że gdzieś dojdzie...ale nawet ona nie była w stanie przeczuć tego jaką drogę obierze jej życie. Upiła łyk mleka po czym skierowała wzrok na dłoń księcia, która spoczęła na jej ramieniu i uśmiechnęła się delikatni, aby ostatecznie zaśmiać się cicho.
-Często byłam panikarą- Powiedziała zakładając za ucho pasmo włosów. Dziewczyna wydawała się być na swój sposób pełna sprzeczności. Z jednej strony kiedy wymagała tego sytuacja odnajdywała w sobie odwagę, ale bywały chwile, kiedy strach ją paraliżował i blokował działania. Jej optymizmu mógłby jej pozazdrościć niejeden człowiek, ale mimo to wątpliwości krążyły często nad nią niczym sępy. Tyle różnych i przeciwnych cech jak i emocji, które tworzyły jedną całość. Nastia była spójna. Wydawała się ufać i jednemu i drugiemu zdając sobie sprawę z tego jak potrzebne są takie skrajności.
-Tak...myślę, że widzi ale nie jestem tego pewna- Wówczas zareagowała dość spontanicznie, może nawet bezmyślnie wystrzeliła strzałę. Pokierowała się swoją intuicją, która dawała jej jasne sygnały, że musiała coś zrobić, zareagować w jakikolwiek sposób bez względu na konsekwencje jakie będzie musiała ponieść za to.
-Emmm...- Mruknęła cicho, kiedy Faray zapytał się o to jak wyglądała ta zjawa, którą widuje ona ale również Aleister, a Emily chyba wyczuwa, ale nie jest w stanie dostrzec go swoim wzrokiem. Dziewczyna uniosła głowę do góry wpatrując się w drewniane belki, które podtrzymywały sufit, tworzący tym samym podłogę drugiego piętra tego przybytku.
-Ma...czerwoną koszulkę bez rękawów, lekko zasznurowaną w okolicy klatki piersiowej. Białe włosy, których końcówki chyba są jasnoczerwone. Szczupła twarz...może nawet trochę wychudzona, oraz żółtawe oczy- Zaczęła opisywać spokojnie widziadło, które czasami się jej ukazywało. Próbowała przypomnieć sobie jak najwięcej detali a nie było to takie łatwe. Dziewczyna za każdym razem bardziej skupiała się na tym, aby nie ufać swoim oczom.
-Ma tatuaż na ramieniu...jakby oko a dookoła niego chyba jakieś linie...nie wiem nie widziałam dokładnie- Nie był to profesjonalny rysopis, ale dość trudno było jej opisywać coś co jak jeszcze jakiś czas temu sądziła, że nie istnieje. Upiła kolejny łyk ciepłego mleka, który przez ten czas zdążyło się już odrobinę ochłodzić.
-Jak się pojawia zawsze odczuwam chłód oraz dziwny niepokój. Patrzy się w taki sposób jakby chciał złamać twoją wolę życia- Dodała po chwili milczenia kierując spojrzenie na chłopaka. Nie spodziewała się tego, że on będzie w stanie powiedzieć jej czym była ta dziwna zjawa, ale być może posiadał znacznie większą wiedzę niż ona. W końcu znał ten świat lepiej, przeczytał więcej książek i więcej widział.

Nastia Fidorova - 2021-01-06 19:06:53

Dziewczynie ulżyło odrobinę w chwili, kiedy usłyszała, że nie tylko ona ma tendencje do panikowania. Można powiedzieć, że nawet ucieszyła się z tego co usłyszała. Oznaczało to, że dowiedziała się jakiejś kolejnej ciekawostki, a nawet nie musieli grać w grę, którą Nastia wymyśliła w lesie podczas ich krótkiego spaceru. Bała się tej rozmowy, ale ostatecznie naprawdę poczuła jak jakiś dziwny ciężar spada jej z ramion. Do tej pory dusiła to w sobie, a teraz mogła się komuś wygadać i wbrew jej obawom ta osoba jej nie wyśmiała. Nawet chłopak zadeklarował swoją jak i pomoc drużyny.
-Faray...- Zaczęła spokojnie kierując na niego spojrzenie po czym wyciągnęła swoją dłoń na ręku chłopaka zwracając tym samym jego uwagę na sobie. Posłała mu delikatny uśmiech. W fioletowych tęczówkach dziewczyny delikatnie zaczęły odbijać się płomienie ogniska, które utworzyły piękne iskierki mrugające raz po raz w stronę białowłosego.
-Dzięki...wiem, że to normalne dla ciebie, ale uwierz mi...nie każdy byłby w stanie zdobyć się na takie zrozumienie- Nastia rzadko spotykała się ze zrozumieniem ze strony drugiej osoby. Nawet jej ojciec, chociaż ją akceptował i często przyklaskiwał jej dziwnym i często niebezpiecznym pomysłom, tak naprawdę nie był w stanie zrozumieć tego co działo się czasami w jej głowie czy nawet w duszy. Faray chciał zrozumieć, i to zrozumienie jej ofiarował a ona była po prostu za to wdzięczna. Wpatrywała się mu przez chwilę w czerwone tęczówki, aby po chwili odchrząknąć cicho i zabrać swoją dłoń, która spoczęła na jej kolanach. Zakłopotała się lekko tym, że zainicjowała taką bliskość z nim, ale była po prostu sobą. Często robiła to na co miała po prostu ochotę i co uważała, że powinna była zrobić w danej chwili.
-A to nie będzie dziwne, jak Emily wróci i zastanie ciebie pilnującego mnie. Znaczy ja się tam nie znam, ale czy w tych pałacowych kodeksach tak wypada, aby mężczyzna...znaczy...no wiesz o co mi chodzi- Jej tok myślenia chociaż dość pokrętny, zaczął ją prowadzić w dość dziwne strony. Na tyle dziwne, że nie była w stanie w tej chwili dość jasno wytłumaczyć chłopakowi tego w jakie stronę jej myśli zabłądziły. Na bladych policzkach dziewczyny zaczęły kwitnąć rumieńce, a ona wodziła wzrokiem po różnych przedmiotach znajdujących się w gospodzie, tylko nie spoglądała w stronę księcia.
-Ale palnęłaś...nie ma co...- Skarciła się sama siebie w myślach. Skierowała głowę w dół spoglądając na swoje dłonie, które splotła ze sobą, a potem zaczęła nerwowo przebierać palcami.
-To znaczy...czy to nie wbrew jakimś zasadom, aby kobieta i mężczyzna w jednym pokoju...- Chciała wybrnąć z tej sytuacji, ale z każdym kolejnym jej słowem odkrywała, że pogrążała się tak naprawdę coraz bardziej i bardziej.
-Dobra...kończ waść wstydu oszczędź- Powiedziała cicho a włosy zakryły jej twarzy ukrywając rumieńce oraz wyraźne zakłopotania.

Nastia Fidorova - 2021-01-07 15:17:19

Kiedy Faray zaczął się podśmiewywać twarz dziewczyny poczerwieniała jeszcze bardziej co tworzyło dość ciekawy i zabawny kontrast do jej bladych niemal białych dłoni, które teraz były splecione ze sobą i z każdą kolejną chwilę zaciskały się coraz mocniej i mocniej. Głupio jej było, że nie dość, że jej myśli gnały przed siebie i to nie zawsze w odpowiednim kierunku, to nie miała w sobie tej mocy, aby powstrzymać napływający potok słów przed wydostaniem się z jej ust
-Z...Znaczy nawet nie o to chodziło- Powiedziała niemal szeptem opierając się o oparcie krzesła zapadając się prawie w sobie. Miała w tej chwili ochotę zniknąć stąd. Modliła się w duchu, aby nagle peleryny niewidki zaczęły istnieć, a jedna akurat by została przywiana przez okno dzięki wiatrowi i spadłaby akurat na nią.
-Chodzi o to...- Urwała w końcu zdając sobie sprawę z tego, że dalej robiła to samo. Powinna była zostawić już ten temat, bo jeżeli będzie próbowała dalej się tłumaczyć i wyjaśnić swoje pokrętne myślenie to będzie tak naprawdę tylko gorzej. Przymknęła delikatnie powieki wypuszczając z ust powietrze z cichym świstem. Starała się opanować kolejne napływy uczucia wstydu, który powodował wypieki na jej policzkach i z czasem zaczęło się jej to udawać. Z twarzy rumieńce powoli schodziły a policzki przybierały swoją normalną bladą niemal białą barwę. Uniosła więc lekko głowę do góry zakładając pasmo włosów za ucho, ale nie odważyła się jeszcze spojrzeć na chłopaka.
-Emmm...no to...co...idziemy- Wydusiła z siebie dopijając resztkę mleka a kufel postawiła na blacie baru w drodze do schodów, które prowadziły na piętro gdzie znajdowały się pokoje. Ta krótka trasa minęła im niemal w całkowitym milczeniu. Dziewczyna czasami tylko coś tam mruczała pod nosem, aby zagaić jakoś, ale sama wydawała się być nadal na tyle zakłopotana, aby nie być w stanie utrzymać rozmowy dłużej. Nawet z ulgą przyjęła fakt, że znajdowali się już pod drzwiami jej i Emily pokoju, a kiedy weszli do niego Nastia prawie podbiegła do łóżka i wskoczyła pod kołdrę przykrywając się nią niemal cała.
-Głupia, głupia, głupia...- Powtarzała sobie raz po raz w myślach, karcąc się za to co odstawiła przed chwilą.

Nastia Fidorova - 2021-01-09 00:35:06

Nastia wyjrzała przez chwilę znad kołdry, aby spojrzeć na księcia, który zajmował właśnie miejsce na jednym z krzeseł. Pomimo nadal tlącego się w niej wstydu nie była w stanie nie uśmiechnąć się do niego delikatnie. Był pierwszą osobą od dłuższego czasu, która okazała jej naprawdę olbrzymią ilość zrozumienia, co więcej chciał jej pomóc w tym dość niespotykanym problemie. Większość osób okrzyknęłoby ją wariatką, po czym odeszliby w swoją stronę nie chcąc mieć z nią nic wspólnego. Tak z resztą niezwykle często się zdarzało. Z tego też powodu rodzice zakazali jej opowiadać o tym co jej się śniło, oraz o tych tajemniczych przewidzeniach. Chcieli ją po prostu chronić, więc stworzyli swego rodzaju kopułę ochronną, licząc na to, że to wystarczy, aby ich córka mogła wieść normalne życie tak jak każda dziewczyna w jej wieku. Niestety jak widać ich starania nie wystarczały. Nastia nie mogła dłużej przeciwstawiać się swojemu instynktowi, który nakazywał jej opuścić wioskę i pójść przed siebie...po prostu. Nigdy nie zastanawiała się nad tym gdzie by doszła podczas swojej podróży, znając ją nie zaopatrzyłaby się nawet w mapę, która mogłaby jej powiedzieć gdzie się obecnie znajdowała.
-Dobranoc...- Powiedziała cicho w stronę chłopaka po czym przekręciła się na bok okrywając szczelniej kołdrą. Przez chwilę wpatrywała się jeszcze w drewnianą ścianę, nieregularne sęki oraz pęknięcia, które po niej wędrowały. Nie myślała o niczym konkretnym, przestała się chociaż na chwilę zadręczać myślami, które uparcie próbowały odszukać odpowiedzi co do jej stabilności psychicznej. Była to spora ulga, która ostatecznie spowodowała, że czarnowłosa przymknęła oczy zasypiając głębokim i kamiennym snem. Przez resztę  nocy nie śniło się jej już absolutnie nic. Jakby obecność księcia sprawiła, że sny te  złe jak i te dobre bały się zbliżyć do Nastii a to skutkowało tym, że obudziła się rano wypoczęta i pełna sił. Dźwignęła się powoli z łóżka, a jej fioletowe tęczówki od razu dostrzegły białowłosego, który nadal dzielnie siedział na krześle. Posłała mu lekki uśmiech przeciągając się leniwie.
Nie dostała, jednak dużo czasu na rozbudzenie się, gdyż szybko musiała zejść na dół, gdzie całą drużyna zjadła śniadanie, a zaraz po tym Aleister zarządził dalszy ciąg podróży na co i sama Nastia chętnie przystała. Było jej tutaj dobrze, ale powoli zaczynało się jej nudzić. Nie mogła się doczekać, aż zobaczy to słane Murivel
-Więc, jednak upór w tobie nadal duży...ciekawe jak pałac się zmienił przez ten czas- Powiedział chłopak pojawiając się nagle obok czerwonowłosego. Nastia stanęła przez chwilę w miejscu wpatrując się w ów przybysza,  ale mimo  to nie odezwała się słowem tylko ruszyła delej. Śmierć odwrócił się na chwilę w stonę czarnowłosej i posłała jej złośliwy uśmieszek.
-Aleister jak myślisz, kto szybciej z tej drużyny padnie? ja stawiam na nią- Odezwał się ponownie wskazując na Nastię, która jedyne co to zmarszczyła lekko brwi. Zacisnęła dłoń na swoim łuku, ale nie chciała ponownie z niego strzelać. Wystarczy, że ostatnim razem została uznana za terrorystkę, a tego zdecydowanie  nie potrzebowała.

Nastia Fidorova - 2021-01-15 01:06:07

Nastia wydawała się być znacznie cichsza niż normalnie. Od czasu do czasu wpatrywała się w jeden konkretny punkt, a i nie raz jej rysy twarzy wyostrzały się zupełnie tak, jakby coś ją denerwowało. Mimo to nie odezwała się. Szła po prostu grzecznie przed siebie za resztą drużyny. A przynajmniej tak było do pewnego momentu, kiedy to Aleister postanowił opowiedzieć dość interesującą historię.
-A więc królowe mają takie moce, aby mieć prawo uznać kto jest godny życia a kto nie- Zatrzymała się w pewnym momencie w miejscu wpatrując się w plecy czerwonowłosego. Płatki nosa czarnowłosej zadrżały niebezpiecznie a ona sama uniosła wysoko głowę. Nie była w stanie pojąć tego co właśnie przed chwilą usłyszała. Sama szanowała życie chwilami może nawet aż za bardzo.
-Może jestem tylko głupią dziewczyną, ale czy ktoś kto nie szanuje życia...jednego z najpiękniejszych darów jaki można otrzymać zasługuje na szacunek- Była świadoma tego, że właśnie na głos miała odwagę krytykować matkę księcia, czy była świadoma tego, że być może za to spotka ją jakaś kara...również możliwe. Nie miała, jednak najmniejszego zamiaru zmieniać swoich poglądów tylko po to, aby komuś się przypodobać. Była szczera, mówiła to co myślała i była wierna sama sobie.
-Uszanowałeś jej decyzję- Mruknęła cicho bardziej sama do siebie kręcąc przy tym lekko głową po czym ruszyła dalej przed siebie wyprzedzając ich wszystkich. Zatrzymała się tylko na ułamek sekundy, aby odwrócić delikatnie głowę w stronę chłopaka.
-Postawa godna podziwu- Była prostą dziewczyną, i dworskie intrygi były dla niej zupełnie zbyteczną rzeczą. Życie wedle niej i tak samo w sobie było skomplikowane, na co więc komplikować je jeszcze bardziej. Śmierć oparł się o pobliskie drzewo i słuchał tego dość interesującego monologu. Na jego ustach wykwitł jedynie szeroki uśmiech, który był wyraźnie efektem rozbawienia, którego nie miał najmniejszego zamiaru kryć.
-Może i zginie pierwsza, ale ma dziewczyna gadane. Szkoda tylko, że można stracić głowę jak nie dorośnie się do pewnych spraw. Chyba sam się o tym najlepiej przekonałeś- Nastia nie znała świata i sama to często powtarzała. I chociaż ani pozostali ani ona sama nie chciała uwierzyć w to, że może być trzecim kołem u wozu to książę zdecydował się zabrać ze sobą mentalne dziecko, które musiało włożyć rękę do paleniska, aby upewnić się, że ogień jest niebezpieczny
Reszta drogi chociaż nadal przebiegała w ciszy nie była już tak napięta jak wcześniej, Nawet chwilowy zły nastrój Nastii musiał ustąpić w chwili, kiedy weszli do miasta. W oczy od razu uderzyła ją piękna gamma barw, ludzie którzy szli w różnych kierunkach, doskonale wiedząc w którą z dróg mieli skręcić i nie potrzebowali do tego żadnych kierunkowskazów. Nic dziwnego, że czarnowłosa nie mogła się w końcu powstrzymać i biegiem wyrwała przed siebie chcąc za jednym zamachem zobaczyć jak najwięcej się da. Dla jej nowych znajomych musiała być to dość ciekawa przebieżka, gdyż jak się szybko okazało Nastia biegała dość szybko zgrabnie omijając różne przeszkody, aby ostatecznie zniknąć im z zasięgu wzroku. Jak się, jednak szybko okazało dziewczyna nie była w stanie nie zwrócić na siebie uwagi. Nie świadomie dość często znajdowała się w centrum uwagi. W tym wypadku do uszu pozostałej trójki mogły dojść przerażone głosy przechodniów
-Dziecko zejdź...zrobisz sobie krzywdę- Mogli usłyszeć głos kobiety, która wpatrywała się prosto w stronę wysokiego i okazałego buku, który rósł w centrum miasta. Na jednej z gałęzi stała Nastia trzymając się gałęzi. Obserwowała z nie małym zafascynowaniem ludzi, którzy wpatrywali się w nią i raz po raz pukali się po głowie. Jeżeli ktoś z jej drużyny zechciał zmusić ją do zejścia...cóż skończyło się to na tym, że dziewczyna weszła po prostu jeszcze wyżej, aż w końcu dosięgnęła samej korony drzewa i wychyliła się nad liście i gałęzie. Oczom dziewczyny ukazał się piękny pałac, który został wybudowany ze śnieżnobiałego kamienia. Starannie umyte okna odbijały każdą nawet najmniejszą wiązkę światła, a ich ilość mogłaby przytłoczyć niejedną osobę.
-Rany...- Mruknęła sama do siebie, ale jej zachwyt  został przerwany przez wyraźne nawoływanie jej osoby. Nie był to odpowiedni czas ani miejsce na samotne wycieczki, dlatego też ostatecznie powoli zeszła z drzewa, aby stanąć twarzą w twarz ze swoją drużyną do której uśmiechnęła się po prostu niewinnie. Może i nadłożyli trochę drogi, ale Nastia nie żałowała tych widoków, które udało się jej zobaczyć. Po dotarciu do domu Aleistera dziewczyna dość szybko zrozumiała, że chyba nikt tutaj nie mieszkał od dość dawna. Wzrok od razu przykuły liczne oraz gęste pajęczyny pod sufitem, a na nich siedziały tłuste  pająki wyczekując na kolejną ofiarę. Oczami wyobraźni widziała już ile zajmie im sprzątanie. Nim, jednak ktoś postanowił się za to zabrać, należało wybrać pokoje. Ona sama przez to, że zwlekała z wejściem po schodach nie miała zbyt wielkiego wyboru. Jej wybór padł na pokój, który znajdował się na jednym z końców korytarza. Uchyliwszy drzwi pierwsze co rzuciło się w jej oczy to okno z którego można było dostrzec pałac. Nastia podeszła do łóżka, które stało na środku pokoju. Podobnie jak reszta mebli okryte było folią, której brzegi chwyciła w dłoń i poderwała ją, odsłaniając tym samym mebel. Jej białe palce spoczęły na miękkiej pościeli a na twarzy czarnowłosej zakwitł delikatny uśmiech. Rzuciła więc plecak na łóżko i wyciągnęła z niego biały fartuszek, który przewiązała sobie wokół pasa. Włosy dość szybko związała w ciasny warkocz, aby nie przeszkadzały jej w pracy i wzięła się za porządki.

Nastia Fidorova - 2021-01-17 13:13:23

-Oczywiście, każdy popełnia błędy- Odezwała się w końcu Nastia stojąc u szczytu schodów, z brudną szmatką w dłoni. Jej fartuch, który ubrała specjalnie na tę okazję już dawno przestał być biały a i na jej bladych policzkach można było dostrzec kilku smug, które pozostawił kurz. Dziewczyna najwyraźniej naprawdę wczuła się w sprzątanie i dotarła do zakamarków domu o których nawet sam Aleister nie miał pojęcia.
-Przeszłości nie da się zmienić, tak samo jak złych decyzji z tamtego okresu.- Nie chciała żyć w złych relacjach z czerwonowłosym. Nie była nawet na niego zła, bo przecież po takim czasie błędu raczej już nie da się naprawić. Tylko jedna rzecz uderzyła ją na tyle mocno, że nie była w stanie przejść obok tego obojętnie. Czarnowłosa podeszła do drewnianego stołu w jadalni po czym zaczęła czyścić jego powierzchnię.
-Ale nie mów o tym jakby to było coś prostego i nic nie znaczącego. Bo nie stawia ciebie to w zbyt dobrym świetle jako przyjaciela- Skąd miała mieć pewność, że chłopak był godny zaufania. Jeżeli raz jak to on powiedział "uszanował" decyzję królowej i pozwolił na to, aby ktoś mu bliski zginął, to czy ta sytuacja nie może się powtórzyć. Nie chciała się kłócić i nie dążyła do tego. Mówiła po prostu to co myślała. Oderwała się na chwilę od czyszczenia stołu i spojrzała najpierw na Aleistera a potem na księcia i mimo wszystko posłała im delikatny uśmiech po czym podeszła do zlewu i otrzepała szmatkę z kurzu, pajęczyn i innych zanieczyszczeń.
-Musiało minąć kilka lat od czasu nim, ktoś tutaj sprzątał- Odezwała się w końcu po chwili milczenia ściągając z kanapy folię. Chciała zmienić też temat. Wiedziała, że był on na tyle drażliwy, że w każdej chwili mógłby doprowadzić do tragedii z jej udziałem, a tego wolałaby uniknąć. Otrzepała obicie kanapy i zasiadła na niej odpoczywając chwilę.
-Myślałam, że ugotujesz nam swoje słynne danie?- Nie ukrywała, że trochę się na to nakręciła. Była ciekawa talentów kulinarnych chłopaka i bardzo chętnie by je poznała.

Nastia Fidorova - 2021-01-17 21:18:02

Nastia nie oceniała nikogo i nie chciała tego robić. Nie uważała, że zajmowała pozycję, która mogłaby jej pozwalać na dokonanie takowej oceny. Nie chciała też tego robić w chwili, kiedy nie znała szczegółów całej historii a o nie nie miała najmniejszego zamiaru się dopytywać. Widziała, że mina czerwonowłosego ulegała niewielkiej zmianie za każdym razem, kiedy ktoś próbował wyciągnąć z niego więcej na temat wydarzeń z jego życia. Sama Nastia uznała, że nie chcę przysparzać mu więcej zmartwień i po prostu odpuści. W końcu jeżeli chłopak poczuje taką potrzebę, albo będzie gotowy to sam im powie całą prawdę.
Na szczęście temat zszedł na znacznie bardziej neutralny temat. Nastia drgnęła lekko a jej oczy zabłyszczały, kiedy tylko usłyszała, że dostanie szansę zwiedzenia tego miasta. Chociaż oczywiście sama sobie już zrobiła drobną przebieżkę, to nie ukrywała, że chciałaby poznać wszystkie zakamarki tego miejsca, przyjrzeć się uważnie ludziom, poznać ich zwyczaje. Dla czarnowłosej wszystko było czymś zupełnie nowym. Jakby odkryła nowy świat i właściwie trochę tak było. Życie w wiosce potrafiło niezwykle zamknąć na wszystko to co znajdowało się po za jej granicami. Gdyby nie dziennik jej babki dziewczyna żyłaby od wiosny do wiosny nie będąc świadoma nawet tego, że świat jest dużo, dużo większy niż jej się do tej pory wydawało.
-Chciałabym zobaczyć ten pałac z bliska...musi być wtedy ogromny, że ludzie się w nim nie gubią to aż dziwne- Znając jej zdolności gdyby weszła raz do tego budynku to przy większym szczęściu udałoby się jej znaleźć wyjście po kilku tygodniach. Naturalnie zawsze mogłaby się zirytować i wyjść przez okno, które było najpewniej strasznie drogie, i nigdy nie udałoby się jej zapłacić za szkody, które wyrządziła. Myśli, jednak o wielkim pałacu rozwiał Faray, który szybko zasunął zasłony, a zaraz potem Emily postanowiła zrobić im małą prezentację tego co dzieje się z jej ciałem, kiedy to było wystawiane na działanie promieni słonecznych. Nastia skrzywiła się lekko a po jej ciele przebiegł dreszcz obrzydzenia. Krew oraz tryskająca ropa nie były czymś na co przyjemnie się patrzy.
-Hmmm- Mruknęła cicho, kiedy zapadła chwila milczenia.
-Pamiętam, że niektórzy w wiosce mieli obsesje na punkcie czosnku- Zaczęła mówić spokojnie jakąś kolejną historię, która z początku wydawała się nie mieć absolutnie nic wspólnego z tym czego byli świadkiem przed chwilą.
-Można powiedzieć, że jedli sam czosnek i dodawali czosnek do wszystkiego i czosnkiem przyozdabiali ściany domów. Mawiali, że to chroni ich przed krwiopijcami, które wychodzą w nocy na żer bo w dzień promienie słońca przynoszą im zgubę. Jakąś wzmiankę o tym znalazłam nawet w dzienniku babci, ale brakowało kilka stron...jakby ktoś je wyrwał- Zakończyła swoją historię po czym skierowała wzrok na Emily a zaraz potem na Aleisteraz i księcia. Dziennik jej babci jak się okazuje we właściwych rękach mógł być faktycznie dość dobrą skarbnicą wiedzy.

Nastia Fidorova - 2021-01-17 22:49:35

Nastia sama nie mogła powstrzymać się od lekkiego uśmiechu. Nawet ją bawiło to jak potrafiła tak nagle przypomnieć sobie jakieś historie, których nie była w stanie zachować dla samej siebie. Jak widać przeważnie musiała podzielić się tym z wszystkimi bliskimi osobami.
-To dobrze...chociaż gdyby mój ojciec ciebie zobaczył...byłabyś jego potwierdzeniem, że cebula czyni cuda. Kiedy ktoś w wiosce złamał nogę uznał, że okład z cebuli mu pomoże- Jak nie trudno się domyślić i sama Nastia była ofiarą cebulowego terroru i musiała jeść cebule bez względu na to czy miała na to ochotę czy nie. Ostatecznie cała ta kuracja sprawiła, że dziewczyna nie przepadała za cebulą w dużych ilościach.
-No, ale to historia już na inną okazję- Dodała i zaśmiała się cicho. Nie trudno było się domyślić, że Nastia musiała posiadać w zanadrzu dość spory arsenał różnych może chwilami śmiesznych, ale przede wszystkich żenujących dla przeciętnego człowieka historii.
Kiedy, jednak pojawiła się szansa na wcześniejsze wyjście z domu dziewczyna momentalnie odsunęła wszystkie cebulowe opowieści na bok i zdjęła z siebie fartuch, który to rzuciła na pobliskie krzesła i jako pierwsza stała przy drzwiach przeskakując z nogi na nogę i klaszcząc lekko w dłonie. Po zobaczeniu tej namiastki miasta nic dziwnego, że czarnowłosa wolałaby wyjść z domu niż kisić się w nim. A kiedy wyszli szła kawałek przed nimi, zaglądając czasami przez różne wystawy sklepów, albo zatrzymywała się przy bardziej interesujących ludziach. Nawet tak prosta rzecz jak fontanna skupiła jej uwagę i sprawiła, że musiała zbliżyć się do jej brzegu aby włożyć rękę do wody, która jak się okazało do najcieplejszych nie należała.
-Hmmm...- Zatrzymała się na chwilę, kiedy dotarły do niej słowa Aleistera
-Ty nie idziesz z nami...no wiesz pozwiedzać chociażby stare kąty?- Zapytała się zaciekawiona. Ona najpewniej gdyby wróciła do starego miejsca zamieszkania chciałaby rozejrzeć się po okolicy, aby sprawdzić co się zmieniło pod jej nieobecności. Nie miała, jednak też zamiaru namawiać chłopaka na siłę, aby wybrał się z nimi. Może chociaż tak jak mówił wydarzenia z jego przeszłości nie grały w jego życiu takiej roli to ulice tego miasta mogłyby obudzić niektóre wspomnienia.
-Może tam?- Powiedziała i wskazała na jeden szyld knajpki, która co dziwne znajdowała się znacznie bardziej na uboczu niż wszystkie pozostałe restauracje, które omijali. Było to dziwne bo jako jedyna nie była w oczy szyldem, oraz przed wejściem nie stały żądne rozpiski menu. Ot zwykłe proste i dość skromne miejsce.

Nastia Fidorova - 2021-01-18 00:20:21

Dziewczyna nie naciskała na chłopaka, chociaż sama przed sobą musiała się przyznać, że była ciekawa jakie to punktu za cel obrał sobie Aleister. Mimo wielkiej ciekawości miała zamiar uszanować jego prywatność i kiwnąć lekko głową dając tym samym znak, że rozumie.
-W sumie...mamy z księciem pewną grę do dokończenia- Na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech po czym puściła oczko w stronę białowłosego. Może i Faray nie mówił zbyt dużo, ale lubiła spędzać czas w jego towarzystwie. Może właśnie to, że był spokojny i opanowany sprawiało, że nawet Nastia przy nim zaczynała odpoczywać. Na swój sposób się wyciszała, chociaż w jej wypadku mogłoby się wydawać to wręcz niemożliwe.
-Jeżeli się zatruje...spakowałam z domu kilka rzeczy, które na to pomogą- Mogło w pewnym momencie stać się dość fascynującą kwestią to co skrywał plecak dziewczyny. Wiedzieli, że chowała w nim dziennik babci, ale z każdym kolejnym słowem okazywało się, że w jego kieszonkach można było znaleźć poukrywane zioła, może specyfiki a może jeszcze inne dziwne rzeczy. Musiała się przygotowywać na podróż już spory kawał czasu, pozostaje jednak nadal pytanie...ile potencjalnych przeszkód wzięła pod uwagę. Teraz, jednak nie był to czas na tego typu rozmyślania. Cała trójka postanowiła zapełnić swoje brzuchy i jak zwykle to Nastia miała z tym wielki problem.
-Chcecie mi powiedzieć, że mogę sobie wybrać co chcę i oni to zrobią?- Wszystko to było dla niej niezwykle fascynujące. Nic więc też dziwnego, że raz po raz dopytywała się o różne potrawy a osoba, która przyjmowała zamówienia raz po raz była zmuszana do opisywania szczegółowo dań. I chociaż z początku było dość miło to nawet kelner zaczął się irytować i dając dziewczynie do zrozumienia, że oprócz niej są też inni goście.
-No dobrze, dobrze...to ja po proszę...hmmm...golonkę- Powiedziała a jej oczy otworzyły się szerzej, kiedy przed nią na talerzy wylądował spory kawałek mięsiwa do którego z chęcią się z resztą zabrała i objadła wszystko do kości. Aż dziwnym było to, że taka drobna dziewczyna jak ona była w stanie zjeść taki pokaźny kawałek mięsa. Z drugiej strony musiała się na mięsiwie wychować, więc zjedzenie dla niej takiej porcji nie było żądnym wyczynem.
-Ale było dobre...- Mruknęła i poklepała się lekko po swoim brzuchu. Nie dane było, jej jednak odpocząć, bo po zapłaceniu rachunku przyszedł czas na ich rozdzielenie się. A raczej na odejście Aleistera. Nastia pomachała mu jedynie lekko po czym skierowała wzrok na białowłosego.
-To...gdzie chcesz iść?- Zapytała się cicho. Chociaż energia ją rozrywała i sama najchętniej by już gnała przed siebie to chciała mu pokazać, że liczy się z jego zdaniem i chętnie też pójdzie tam gdzie on będzie chciał coś zobaczyć.

Iron Del Fugakushi - 2021-03-29 11:50:02

Generalnie Dio odszedł szukać swojej nowej drużyny a Faray nie chciał działać według instrukcji Aleistera i uciekł z Sunako w poszukiwaniu przygód więc tak te fillerowe historię się zakończyły.
Ps: zabrałem swoje postacie. Przez przypadek połączyłem wątki.

www.wladcy-moch-ikariam.pun.pl www.shaolin-silkroad.pun.pl www.pokeland.pun.pl www.l2fenix.pun.pl www.dzieciaczkowo.pun.pl