Rhiannon Fukushima - 2022-05-24 19:31:41 |
Dziewczyna chwyciła pewnie łyk w dłoń. Z kosza obok wyciągnęła jedną strzałę, której koniec został starannie zaostrzony. Nałożyła strzałę na cięciwę i wycelowała łuk przed siebie. Przez chwilę wpatrywała się uważnie w jeden punkt, starając się wycelować bronią jak najdokładniej się da. Delikatny wiatr poruszył koronami drzew, oraz kwiatami w pałacowym ogrodzie. Kilka zabłąkany szarych kosmyków naszło jej na oczy, ale ona nawet się tym nie przejmowała. Skupiła się tylko na jednym celu. Jej palce puściły cięciwę, a strzała pomknęła prosto w stronę tarczy na której został zawieszony obraz przedstawiający portret czarnowłosego mężczyznę, który był wyraźnie starszy od niej. Zimne błękitne tęczówki spoglądały na nią z tego obrazu, a jego poważna mina odbierała jakąkolwiek radość. Jedyny blask jaki posiadał to złote nitki w swoim książęcym mundurze. Strzała trafiła idealnie w środek jego twarzy przebijając się przez płótno. -Dziesięć na dziesięć- Powiedział starszy siwy mężczyzna stojący z boku -To twój nowy rekord- Szarowłosa uśmiechnęła się szeroko odgarniając włosy z twarzy. Podeszła do obrazu i teatralnie ukłoniła się -Wasza dziurawość wybaczy- Krótkim szarpnięciem wyciągnęła strzałę z obrazu po czym wróciła na wcześniejszą pozycję. Jeszcze kilka strzał zostało wystrzelone w stronę portretu, który co raz bardziej przypominał durszlak niż faktyczną tkaninę. -Możesz się wyżywać, ale nic to nie zmieni- Usłyszała za swoimi plecami ten zimny głos, który słyszała przez całe swoje życie. Dziewczyna opuściła łuk i odwróciła się w stronę kobiety. Cesarzowa, chociaż lata mijały jej uroda wydawała się nadal olśniewać. Brązowe lśniące loki spięte zostały w elegancki kok, którego warkocz tworzył koronę na szczycie głowy. Długa czerwona suknia z wyszywanymi złotymi nićmi zdobieniami idealnie podkreślała bladość skóry cesarzowej, która była tak pożądana na dworze. Złoty pas spoczywał na jej biodrach zaznaczając idealnie wąską talię -Znalazłaś czas jako cesarzowa czy jako matka?- Zapytała się dziewczyna -Jako twoja matka, ale również jako cesarzowa. To nie rozsądne sprzeciwiać się woli ojcu, nie byłby zadowolony -Ojciec nigdy nie jest zadowolony- Zawsze starała się być najlepsza, wkupić się w łaski ojca czy matki, ale ci nigdy nie byli dostatecznie zadowoleni. Wiele razy chciała wiedzieć co ich uszczęśliwi, a teraz kiedy się dowiedziała, nie była w stanie im tego dać. -To takie niesprawiedliwie -Nie jesteś jak inni, urodzona do bycia szczęśliwą. Należąc do tej rodziny masz obowiązki z których musisz się wywiązać - Chłód, brak współczucia nie tylko w głosie, ale również w oczach bolał bardziej niż jej słowa. -Mówisz zupełnie jak babka- Mruknęła, a widząc zwężające się źrenice matki skłamałaby gdyby powiedziała, że nie poczuła pewnej satysfakcji. Nic tak nie dotykało jej matki jak porównania do teściowej -Kiedy stałaś się tak zgorzkniała. Czy księżniczka Mari, która zachwycała swoją urodą i lekkością gdzieś zniknęła? -Nie jestem już księżniczką tylko cesarzową. Teraz ty jesteś księżniczką i musisz wypełnić swój obowiązek- Od kiedy tylko pamiętała słuchała tylko o swoich obowiązkach. Wszystkie bajki o królewnach które kończyły się zdaniem "żyli długo i szczęśliwie" były zwykłymi bajkami. Prawdziwe życie nijak się miało do tego -Matko- Mari skierowała wzrok na córkę, która stała przed nią. Szare włosy wydawały się być mieszanką jej brązowych loków, oraz białych włosów ojca. Natomiast temperament...był tak podobny jak niegdyś jej własny. Młodej dziewczyny, której wydawało się, że w życiu może mieć wszystko. -Proszę...czuję się więźniem tego miejsca. Dwór, ta cała etykieta i jeszcze to małżeństwo, to udręka -Nie chcę tego słyszeć - Odparła krótko chcąc uciąć rozmowę, ale dziewczyna nie poddawała się. Zrobiła krok w stronę matki -Nie mogę ci tego oszczędzić Rhiannon -Gdybyś tylko zechciała wstawić za mną u ojca- Wiedziała, że matka była ostatnią deską ratunku. Jeżeli w całym pałacu była osoba, której ojciec mógł posłuchać to była właśnie jego żona. -Nigdy o nic go nie błagałam i nie zrobię tego również dla ciebie- Odwróciła się szybko, ale zachowując przy tym pełną grację i odeszła nim dziewczyna zdążyła wyciągnąć w jej stronę dłonie, aby spróbować się chociaż przytulić. -I skończ się lepiej wyżywać i wróć do swojej komnaty aby się przygotować. Wieczorem twój narzeczony przyjeżdża- Dodała a Rhiannon westchnęła ciężko -Więc zostawiasz mnie na pastwę losu- Ledwo zdążyła skończyć mówić, a przy jej boku stanęły dwie damy dworu, które subtelnym gestem pokazały jej, że czas na przygotowania. Przez pałac szła z taką miną jakby szła na stracenie. Nawet widok pięknej granatowej i brokatowej sukni nie poprawił jej humoru -Wasza wysokość się uśmiechnie. Wielu by chciało być na miejscu waszej wysokości- Powiedziała służka mocując się z gorsetem, który założyła Rhiannon -Nie wiedzą czego pragną. Mam spełnić oczekiwania świata, bo jestem to mu winna, tylko ja tak nie uważam. Ludzie czuliby się lepiej gdyby mogli sami o sobie decydować -Proszę uważać z tymi słowami, jeszcze ktoś uzna waszą wysokość za rewolucjonistkę -Rewolucja nie jest taka zła. Świat się zmienia, a koło czasu kręci się nieubłaganie. Pytanie tylko, czy płyniemy z nowymi prądami, czy mamy zamiar trzymać się naszych starych zakurzonych i już nieaktualnych przekonań, aż nasz czas ucieknie na dobre -Cesarz nie byłby rad -Cesarz postanowił walczyć z czasem, a tym samym z ludźmi. Kiedy władca zaczyna walczyć z poddanymi, wówczas należy wypatrywać nadchodzącego końca. Świat w którym liczyła się tylko szlachta już dawno się skończył Na wieczór wszyscy zeszli do sali balowej, która została już przygotowana na dzisiejszy bal. Rhiannon nadal nie zrzuciła z twarzy swojej maski niezadowolenia. Tylko to jej tak naprawdę zostało . Stanęła obok swojej matki, która zajęła miejsce obok męża. Krótka przemowa, a potem przedstawienie gości. Połowy gości nie znała, chociaż nauczyciele usilnie próbowali jej wbić do głowy imiona i nazwiska wszystkich ważnych ludzi w królestwie jak i po za jego granicami. Ich starania spełzły, jednak na niczym. Dlatego też księżniczka kiwała tylko delikatnie głową na znak szacunku. W śród gości pojawił się w końcu on...książę z bajki, który miał być rozwiązaniem wszystkich problemów ich królestwa -Cieszę się księżniczką, że mogę w wreszcie ujrzeć cię w rzeczywistości. Jesteś jeszcze piękniejsza niż na portrecie- Tani i banalny komplement, który w tych murach był słyszany wyjątkowo często. -Ty również książę, w dodatku masz mniej dziurawą twarz niż liczyłam zobaczyć- Wyraźnie poczuła na sobie karcące spojrzenie ojca -Córka chciała powiedzieć, że wyróżniasz się na tle innych- Sytuację uratowała spanikowana Mari, która skupiła uwagę księcia na sobie -Cieszymy się, że możemy ciebie gościć w naszym pałacu, mam nadzieję, że czas spędzony tutaj będzie owocny- Powiedział Makoto po czym odprowadził wzrokiem mężczyznę -Rhiannon nie zapominaj, że jesteś księżniczką i czy tobie się to podoba czy nie wyjdziesz za mąż. Poświęcisz się słusznej sprawie- Dziewczyna zacisnęła usta w wąską linię, czując jak wściekłość wzbierała w jej ciele.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-05-24 21:37:18 |
Na dworze cesarza panowało poruszenie z powodu przybycia narzeczonego księżniczki Rhiannon i chociaż atmosfera wydawała się być jak najbardziej przyjazna to jednak wśród petentów wyczekujących na audiencję u cesarza był minister sportu który w końcu dostał prawo zabrać swój głos, mężczyzna podszedł, przyklęknął by zaraz potem wstać i spojrzeć na wszystkich zgromadzonych a ostatecznie zatrzymać wzrok na samym cesarzu, zmarszczył nieco brwi i zaczął nerwowo drapać się po brodzie. - Wasza wysokość, przykro mi przerywać tę wzniosłą chwilę, jednakże mam złe wieści... Zbliża się Wielki Turniej Czterech Smoków, za niecały tydzień zaczną zjeżdżać się głowy państw ze swoimi zawodnikami, gdyż tym razem to Murivel je organizuje ale... My nie mamy uczestnika. Wszyscy godni reprezentowania Murivel w tym turnieju albo nie żyją albo co gorsza, reprezentują Rewolucję i wystawienie ich może tylko zaszkodzić cesarskiej reputacji! Jest jeszcze Talos, który siedzi w lochach, jednakże na moją propozycję zareagował śmiechem i rzucił słowami, których przytoczyć tutaj nie mogę, oznacza to, że w tym momencie jesteśmy w kropce a niestety pamiętam jak na ostatnim turnieju Murivel odpadło w pierwszej rundzie i ojciec Waszej Wysokości zakomunikował jasno, że następny turniej wygramy... Wytoczył całą sytuację przypominając o tamtej felernej porażce w turnieju i presji jaką ojciec Makoto narzucił na swego syna stawiając dumę kraju na ten jeden turniej, który ma się nie długo odbyć w Murivel, zaś kraj jak na złość nie miał żadnego godnego reprezentanta, który mógłby dotrzymać obietnicy złożonej przez byłego cesarza, co zdawało się tylko pogarszać całą sytuację. - Jeśli mogę się wtrącić... Iblee Drismorr, szlachcianka z Rodu Drismorr, która często bywała w pałacu na przyjęciach jako dusza towarzystwa a także i jedna z bardziej wpływowych osób w swoim rodzie, często przybywała by ogłaszać przyjęcia w swojej posiadłości, gdzie zawsze chętnie zapraszała cesarską parę i także w tym momencie przybyła do pałacu w tym celu, nie mniej jednak słysząc ministra, dziewczyna uśmiechnęła się lekko a gdy cesarz pozwolił jej się wypowiedzieć, zrobiła krok w przód, lekko się ukłoniła po czym posłała radosny uśmiech w stronę Makoto. - W zasadzie to mam kogoś, kto mógłby chętnie rozwiązać problem braku kandydata na Turniej Czterech Smoków jak i dotrzymać słowa, które dał ojciec Waszej Wysokości. Oznajmiła spokojnym tonem po czym przymknęła oczy i uśmiechnęła się promiennie w kierunku samego cesarza, dając jasną wiadomość, że ma rozwiązanie tego problemu. Iblee spokojnie cofnęła się oczekując decyzji Makoto w tej sprawie, zaś sam minister skierował spojrzenie na młodą kobietę. - Kto taki jest na tyle silny by sprostać wyzwaniu pokonania wojowników z innego kraju i zagwarantowanie Murivel pierwszego miejsca w tym turnieju? Zapytał widocznie zaintrygowany śmiałością dziewczyny o jasnych włosach co do jej wypowiedzi, sama Iblee słysząc słowa ministra po prostu skierowała głowę w jego stronę po czym radośnie się uśmiechnęła, tym chciała zakomunikować, że nie powie nić więcej póki sam cesarz nie wyrazi zgody na przedstawienie kandydata nie mniej jednak była pewna swoich słów.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-05-24 21:59:43 |
Rhiannon nie pamiętała już połowy twarzy, które do niej podeszły, aby się przywitać, oraz pochwalić jej wygląd. Kątem oka spoglądała na księcia, który najwyraźniej próbował ją swoim spojrzeniem speszyć na tyle, aby do niego podeszła. Nie miała takiego zamiaru, a jej plany na dzisiejszy wieczór nie uwzględniały żądnych książąt. Jej uwaga została skierowana na zgoła inny temat. Minister sportu, który wyglądał na kogoś, kto był świadkiem wymyślania jeszcze przez pierwotnych ludzi pierwszej dyscypliny wspomniał coś o turnieju. Dziewczyna skierowała wzrok na ojca, którego mina wyraźnie zrzedła. Nie umiał przegrywać, a przyznanie się do porażki przychodziło mu z wyjątkowym trudem. -Nie musisz mi o tym przypominać, ani o tym co obiecał mój ojciec- Odpowiedział cesarz. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że kolejna porażka w turnieju nie wchodziła w grę...nie jeżeli chciał rozwiązać wszystkie państwowe problemy. Wygrana mogłaby pozwolić mu udowodnienie, że monarchia nadal jest silna i mocna. Nim, jednak w głowie cesarza zaczęła malować się chociażby minimalna wizja potencjalnego kandydata, to jeden z jego gości, którego nawet Rhiannon kojarzyła postanowił zdobyć się na odwagę. Makoto skierował na Iblee zaciekawiony wzrok po czym kiwnięciem głowy dał jej znak, aby mówiła dalej -Ja pójdę- Wypaliła nagle -Umiem władać mieczem oraz szpadą -Zamilcz- Powiedział Makoto nie spoglądając nawet na córkę -Przecież sam wiesz, że trenuję...jeżdżę konno, nawet ciebie ostatnio prześcignęłam. Łucznistwo... -Ty masz inne obowiązki, musisz zadbać o swojego narzeczonego -Ale... -Dosyć- Uciął szybko temat, obdarzając córkę karcącym spojrzeniem. -Wybaczcie jej brak taktu. Jest młoda, krew w niej się gotuje- Mari po raz kolejny spróbowała wyratować sytuację. Rhiannon podczas tego balu złamała już kilka dość ważnych zasad protokołu, co w rodzinie tak wysoko postawionej jak ich nie miało prawa się wydarzyć -Gwarantuję, że księżniczka będzie miała zwiększoną ilość zajęć z etykiety- Dodał Makoto i kiwnął lekko głową w stronę ministra, oraz kobiety, w geście przeprosin za nieuprzejmość księżniczki. -Proszę kontynuuj. Któż to jest godzien reprezentować Murivel- Dodał chcąc zepchnąć rozmowę ponownie na właściwe tory. -Czy ja usłyszałem coś o turnieju - Odezwał się książę, który podszedł do Rhiannon i stanął obok niej. Na twarzy dziewczyny pojawił się taki grymas jakby właśnie spotkała na swojej drodze coś wyjątkowo obrzydliwego -Chętnie wezmę w nim udział, aby udowodnić, że jestem ciebie godny -Nie kłopocz się- Odpowiedziała szarowłosa i wygładziła dłońmi brzeg swojej sukni. Nawet na niego nie spojrzała. Dostatecznie się napatrzyła na jego twarz, kiedy celowała do niej z łuku dziś popołudniu. Tyle jej wystarczyło, aby utwierdzić siebie w tym, że ten związek nie miał przyszłości, a ona nawet nie miała ochoty udawać, że się będzie starać. W końcu czy jej zdanie miało jakiekolwiek znaczenie.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-05-24 23:45:57 |
Iblee ze spokojem słuchała kolejnych ciekawych wypowiedzi księżniczki i cesarza w ciszy, najwidoczniej jej propozycja wywołała znacznie ciekawsze poruszenie niż mogłoby się wydawać nie mniej jednak sama dziewczyna doskonale wiedziała co robi, w tym momencie kraj, który tak sobie umiłowała mógł odnieść sukces a sam cesarz dotrzymać słów ojca i ogłosić Murivel zwycięzcą tego turnieju, dlatego w jej głowie powstała idealna okazja, przy czym sama Iblee może mocno zaplusować podczas całego wydarzenia, w końcu jeśli to jej zawodnik wygra, Makoto musiałby przyznać, że dziewczyna miała nie mały udział w tym zwycięstwie. - Wasza Wysokość, jeśli miałabym opisać słowami tego wojownika, obawiam się, że brakłoby mi odpowiednich słów. Opowiem zaś Waszej Wysokości krótką historię, zaś po niej Wasza Cesarska Mość zdecyduje, czy chce tego wojownika za kandydata. Trzy lata temu Zakon Czarnego Kruka zebrał pokaźną armię wspaniałych żołnierzy, wówczas i nad Murivel zapadły czarne chmury czy nie szykuje się wielka wojna między krajami a zakonem, armia skierowała się na północ Akaviru, gotowa by zabić każdego kogo napotka na swej drodze, mogłoby się wydawać, że nadchodzi koniec pewnej ery Akaviru, jednakże... Armia została zatrzymana na pustyni Eklipsy gdzie została całkowicie rozgromiona przez jednego mężczyznę, wojownika o szarych włosach, żółtych oczach w które wzbudzały przerażenie u każdego kto w nie spojrzał. W ciągu jednego dnia większość armii została zmieciona z powierzchni ziemi a pozostali przy życiu uciekli w popłochu nigdy nie wracając do zakonu. W ten sposób mężczyzna powstrzymał całą wojnę samotnie i bez żadnej broni. Owym mężczyzną jest mój kandydat, osobnik o niezmierzonej sile a także niezłomnym charakterze. Opowiedziała młoda kobieta ze spokojem acz pewnością, która budziła grozę, zaś jej ciało podczas tej opowieści mimowolnie zaczęło drżeć, zupełnie tak, jakby pamięć mięśniowa przywróciła jej wspomnienie tamtego dnia z powrotem i zareagowało jak wtedy, nie mniej jednak sama Iblee musiała przyznać, że nie widziała nigdy tamtej walki, nie mniej jednak spotkała mężczyznę w swoim życiu i mogła spokojnie przyznać, że ta historia musiała okazać się prawdą, nie mniej jednak to od samego cesarza musiała paść decyzja czy chce on kogoś takiego jako reprezentanta swego kraju. - Jeśli Wasza Wysokość sobie życzy, mogę przyprowadzić go jutro o poranku do pałacu i wtedy Wasza Cesarska Mość zadecyduje co dalej. Zaproponowała ze spokojem Iblee po czym uśmiechnęła się a gdy Makoto wyraził swoją aprobatę ku temu pomysłowi, dziewczyna ponownie schyliła się na znak gestu pożegnalnego i opuściła powolnym krokiem salę tronową udając się do wyjścia wiedząc już gdzie musi się skierować tego dnia.
************************************************
Na północy od Akaviru.
Iron spokojnie stanął pod jednym z drzew przy strumyku, odłożył wiaderko obok po czym rozłożył spokojnie wędkę, założył przynętę i po upewnieniu się, że ta się trzyma, pochwycił wędkę pewniej i zamachnął się po czym zarzucił ją w głąb strumyka po czym spokojnie wbił wędkę w ziemię i usiadł pod drzewem, zgiął lewe kolano i oparł na nim swój łokieć, w spokoju płynącą z nurtem wodę a jego uśmiechniętą i beztroską twarz co jakiś czas oświetlały snopy światła uwalniające się spod cienia korony drzew, chłopak mimo ostatnich burzliwych wydarzeń wydawał się być spokojny i frywolny. Przymknął delikatnie oczy i w tej pozycji siedział co jakiś czas biorąc lekki wdech świeżego powietrza, jego ciało spoczywało w tej pozycji dłuższy czas a on sam miał wrażenie, że ta spokojna sytuacja trwa wiecznie... - Długo tu już jesteś, Iblee? Zapytał po czym uchylił swoje powieki ukazując swe żółte oczy, po czym skierował wzrok w swoją lewą stronę, gdzie stała nad nim nieco pochylona dziewczyna, która tylko uśmiechała się lekko. - Dopiero co się pojawiłam, przerwałam? Zapytała spokojnym acz nieco radosnym głosem, sam Iron po prostu przymknął oczy by zaraz potem posłać jej radosny uśmiech. - Nie, nieco odpoczywałem, nic nadzwyczajnego. Odrzekł beztrosko ukazując tym samym, że nie miał za złe dziewczynie za pojawienie się jej ot tak znikąd i przerywanie mu jego momentu beztroski. - Cieszę się, jednak... Mam małą sprawuszkę... Widzisz, masz jeszcze dług u mnie, pamiętasz? Wyrzuciła już nieco mniej radośnie, właściwie było jej dość źle, że postanowiła mu przeszkodzić, nie mniej jednak w tym momencie nie miała większego wyboru, niż po prostu przejść do celu swojego przybycia tutaj, sam Iron nie wydawał się być zawiedziony, spokojnie wstał po czym odwrócił się w kierunku błękitnowłosej. - Dobrze, że mi przypomniałaś, nie chcę wyjść na niesłownego a im prędzej spłacę swój dług, tym lżej mi będzie na sercu. Odparł niespeszony, nie mniej jednak po chwili milczenia jego mina stała się nieco zmieszana. - Bardzo się wkopałem, prawda? Zapytał a Iblee jedynie pokiwała głową i zachichotała.
Nieco później:
- ŻE CO?! Zawołała Miyori odpowiadając na słowa Irona, który zaczął nerwowo drapać się po głowie i uśmiechać przepraszająco, kobieta momentalnie skrzyżowała ręce na klatce piersiowej po czym obróciła się bokiem do chłopaka i z grymasem na twarzy po prostu pokręciła głową. - Kilka miesięcy temu zabiłeś Destiny, właśnie budujemy pierwsze miasto Społeczności Cienia! Co Ty sobie myślisz?! Jesteś NAJWAŻNIEJSZYM CZŁONKIEM RADY PROTEKTORÓW! Nie możesz ot tak rzucić tego wszystkiego i wynieść się na inny kontynent! Zwłaszcza na jakiś turniej! IRON! Ty nigdy nie brałeś udziału w jakimś turnieju! W dodatku i tak odkąd nasza społeczność wyszła z wymiaru cienia to dodali restrykcję, żadnych demonów cienia! Miyori krzyczała z oburzenia na chłopaka, który mimo wszystko wydawał się nie być być tym przejęty. - Spokojnie, dam radę bez Vaina, chłopak musi i tak odpocząć a ja załatwię całą sprawę sam. Odrzekł ze spokojem, jednak w głowie Miyori powróciły wspomnienia sprzed kilku lat, wspomnienia gdy Wszechpożeracz został zabity a demony cienia przestały się ich słuchać, byli skazani na siebie podczas gdy wszyscy ich ścigali. Pamiętała jak podczas jednego pościgu Iron by uchronić ją skierował na siebie grupę zabójców pozwalając jej uciec, wrócił po kilku dniach z potwornymi ranami jednak żywy, ta wizja zakuła się w jej pamięci, widok ociekającego krwią Irona, który nie mając innego wyboru musiał podjąć tę nierówną walkę. - Miyori-san... Zapewniam Cię, że taki wojownik jak Iron nie przegra, poza tym budujecie pierwsze miasto, potrzebujecie większej ilości sojuszników niż Akavir i Palansour, Murivel jest do tego świetne a Iron pokaże cesarzowi, że są godnymi sojusznikami, poza tym... Taki tytuł tylko wzmocni waszą pozycję na arenie politycznej i sprawi, że każdy kontynent was pozna, proszę nie miej pretensji do mnie za ten wybór. Dodała Iblee by móc jakkolwiek przekonać Miyori, że ten pomysł mimo wszystko nie jest tragiczny, sam Iron podszedł do brunetki i spokojnie położył jej dłoń na ramieniu. - Miyori i tak chcesz zrobić to wszystko po swojemu, więc będziesz miała okazję a te kilka tygodni niewiele zmieni, wrócę i wspomogę resztę, a przynajmniej spłacę dług u naszej Iblee bez której nie byłoby to możliwe. - Wiem... Po prostu... Ech... Rób jak uważasz... Odparła od niechcenia Miyori zaś szarowłosy posłał jej radosny uśmiech, spokojnie się odsunął po czym odwrócił się i skierował do wyjścia z domu.
******************************
Murivel, dzień później:
Iron spokojnie wraz z Iblee szli ulicami miasta, szarowłosy co rusz spoglądał na budynki czy to na ludzi z niemałym zdumieniem oraz nieukrytą radością, zaś Iblee podłapując jego zdumienie po prostu uśmiechała się, widziała, że Murivel mu się podobało, było niczym malowniczy krajobraz namalowany na płótnie przez wybitnego malarza. - Poczekaj aż zobaczysz pałac. Oznajmiła dziewczyna z dumą w głosie a sam Iron skierował na nią wzrok i poprawił plecak. - Mówisz, że wygląda lepiej od pałacu królowej Rosemary? - Przekonasz się, zaraz będziemy. I faktycznie, na widok pałacu Iron dosłownie oniemiał, wydobył jedynie ciche "wow" z ust po czym za prośba Iblee wkroczył do środka, tam kazano mu zostawić niebezpieczne przedmioty, nie mniej jednak nie miał przy sobie nic nadzwyczajnego a przeszukanie plecaka wykazało jedynie, że wziął ze sobą kilka dodatkowych ubrań oraz paczek papierosów, po czym puszczono ich dalej. W końcu zawędrowali do sali tronowej, gdzie szarowłosy ponownie oniemiał na widok wystroju. - Wasza Wysokość... Oto mój kandydat, Iron Del Fugakushi. Oznajmiła ze spokojem Iblee gestem dłoni wskazując na szarowłosego, który na widok Makoto przyklęknął na jedno kolano i spuścił głowę ukazując odpowiedni szacunek głowie państwa. - Wasza Wysokość, przybyłem na wezwanie Iblee by reprezentować Murivel w zbliżającym się turnieju Czterech Smoków. Oznajmił uroczyście po czym wstał ukazując się w pełni wszystkim zebranym. Iron z początku mógł nie prezentować się nadzwyczajnie, był wysoki, miał 1.80 m wzrostu, był szczupły, nie mniej jednak widać było jego umięśniony tors spod golfa, który miał na sobie chociaż i ten nie wydawał się być jakiś nadzwyczajny. Chłopak był ubrany w owy czarny golf, na którym miał lekką kurtkę, jeansowe spodnie i ciężkie buty, szare włosy miał spięte w kucyk i z pozoru wydawał się nie być kimś nadzwyczajnym.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-05-25 00:35:53 |
-Nie myśl sobie, że twoja obecność na turnieju oraz, kiedy nasz kandydat przybędzie nie będzie oczekiwana- Odezwał się Makoto, kiedy Rhiannon tylko przekroczyła próg jego gabinetu. Za każdym razem, kiedy była wzywana do ojca, czuła się jak małe dziecko, które coś przeskrobało. Makoto był dobrym cesarzem, ale za to kompletnie nie radził sobie z byciem rodzicem. Dworska etykieta, z góry ustalone sztywne zasady, nie pozwalały mu na to, aby chociaż w najmniejszym stopniu docenić swoje dzieci...a już na pewno nie doceniał swojej córki -Po co nam jakiś wojownik...- Mruknęła cicho -Jestem twoją córką, pomyśl co by się wydarzyło gdybym wygrała -Pomyślałem- Odpowiedział -Po pierwsze nie wygrasz, po drugie to nie do przyjęcia, aby księżniczka pałała większą ambicją do szermierki, wyścigach, czy do łucznictwa. Przestań zajmować się głupotami- Makoto wstał z krzesła i spojrzał na córkę. Rhiannon już wiedziała, że to wezwanie do gabinetu nie dotyczyło tylko informacji odnośnie jej obowiązków. Za tym kryło się coś jeszcze -Przypominam ci również, że księżniczce nie wypada mieszać się do polityki, a już tym bardziej podważać kompetencji własnego ojca, oraz cesarza- Dziewczyna momentalnie się wyprostowała i uniosła głowę nieco do góry. Domyślała się, że każde jej słowo zostanie starannie przekazane właśnie jemu. W tym miejscu nie było żadnych tajemnic, nikt nie mógł mieć swoich prywatnych poglądów czy przemyśleń. -Może nikt by tego nie robił, gdybyśmy nie ignorowali beznadziei ludzi, a zamiast tego ważniejszy dla ciebie jest jakiś turniej. To też moje zadanie -Twoim jedynym zadaniem jest doprowadzić do małżeństwa, oraz postaranie się o potomka- Cesarz schował dłonie do tyłu i wpatrywał się w dziewczynę, której drżenie płatków nosa zdradzały jej zdenerwowanie -Więc tym dla ciebie jestem...klaczą rozpłodową? - Ten, jednak nie odpowiedział, tylko wrócił ponownie za biurku, aby skupić się na kolejnych dokumentach, które były ważniejsze niż to co działo się w jego rodzinie -Chciałaś iść znaleźć i zająć się swoim gościem - Dziewczyna nawet nie ukłoniła się, tylko odwróciła się na pięcie i wyszła z gabinetu ojca. Nie miała zamiaru zajmować się jak to jej ojciec ujął "gościem" tak naprawdę to przez cały dzień robiła wszystko, aby tylko uniknąć spotkania z nim. Nie wytrzymałaby kolejnej fali komplementów, tak miernych, że pewnie by musiała się chwilę zastanowić nad tym czy oby na pewno był to komplement. Poszła do swojej komnaty, gdzie przebrała się w swój strój do ćwiczeń oraz swój łuk, i wyszła z pałacu zmierzając prosto do stajni, aby osiodłać konia, i wybrać się na przejażdżkę. Specjalnie stworzony tor przeszkód był dla niej jedną z nielicznych opcji oderwania się od problemów. Kochała jazdę konną połączoną ze strzelaniem do specjalnie zawieszonych tarcz. -Gdzie jest Rhiannon?- Zapytał się Makoto swojej małżonki, kiedy siedzieli w sali tronowej oczekując przybycia zaproszonego gościa. Kobieta wzruszyła tylko lekko ramionami, dając mężczyźnie wyraźny znak, że nie wie gdzie to znowu wywiało ich córkę. -Myślałam, że z nią rozmawiałeś -Bo rozmawiałem, jasno dałem jej do zrozumienia, że oczekujemy jej obecności- Rozmowa została, jednak urwana, bo do sali wszedł rzeczony wojownik, który miał w tym roku doprowadzić Murivel do wygranej. Makoto zlustrował chłopaka spojrzeniem, które nieco zelżało, kiedy ten skłonił się przed nim. Nawet na jego ustach przez chwilę pojawił się nikły uśmiech. -Mam nadzieję, że podróż nie była zbyt męcząca i niewygodna. Cieszymy się, że możemy powitać ciebie w naszym pałacu- Wypowiedział starannie wyuczoną jeszcze za czasów młodości formułkę. -Rozkazałam przygotować ci jedną z komnat. Mam również nadzieję, że zaszczycisz nas swoją obecnością podczas obiadu- Sztuczne uprzejmości, nie były w stanie przysłonić przenikliwego spojrzenia cesarza. Makoto spodziewał się kogoś może wyższego, bardziej umięśnionego, a dostał tak naprawdę zwykłego chłopaka, który na pierwszy rzut oka nie wyróżniał się zbytnio z tłumu. Mimo to miał zamiar dać mu szansę. Uchylał już usta, aby coś jeszcze powiedzieć, kiedy wrota do sali się otworzyły a przez nie wparowała wyraźnie zadowolona Rhiannon. Nie tylko spóźniona, ale również umorusana ziemią i zdyszana. Miała na sobie nadal strój do ćwiczeń, a przez ramię przewieszony łuk. Z wysoko związanego kucyka wydostało się kilka kosmyków włosów, które opadły jej niedbale na twarz. Przeszła przez salę nie zwracając uwagi na innych, którzy chociaż nieco skonsternowani ukłonili się nisko. Nie spojrzała nawet na swoich rodziców, którzy wydawali się chcieć ją zabić spojrzeniem. Przeszła obok chłopaka po czym odwieszając łuk na oparcie jednego z krzeseł usiadła na nim uśmiechając się nieznacznie -Pozwolisz, że przedstawię...księżniczka Rhiannon, nasza córka -Więc to jest ten wojownik...myślałam, że będziesz wyższy- Dziewczyna widocznie postanowiła sobie za punkt honoru robić totalną odwrotność tego o co ktoś ją poprosił, a raczej tego o co prosili ją rodzice. Tylko w ten sposób mogła wyrazić swoje niezadowolenie, chociaż doskonale wiedziała, że spotka się ze ścianą.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-05-25 01:08:17 |
Ku zaskoczeniu Irona, które ten mimo wszystko ukrył, cesarz i cesarzowa przywitali go całkiem ciepło, chociaż zdawał sobie sprawę, że raczej to zasady etykiety im to nakazywały, nie mniej jednak gdzieś w środku czuł lekką ulgę po takim podejściu do niego a sama Iblee po prostu uśmiechnęła się lekko widząc jak szarowłosy mimo wszystko wydaje się być nieco rozluźniony. - Dziękuję za troskę, wbrew pozorom podróż minęła mi całkiem szybko i bez problemowo. Odparł ze spokojem i uśmiechnął się tak jak miał to w swoim zwyczaju, z lekkim przymknięciem oczu i tak jak z wyglądu nie przypominał wielkiego wojownika, tak jego uśmiech, promienny i ciepły, jeszcze bardziej mógł podważać jego kompetencje. Na wieść o przygotowanej komnacie szarowłosy skierował swój wzrok na cesarzową po czym obdarzył ją tym samym uśmiechem co samego cesarza. - Jestem zaszczycony móc mieszkać tutaj na czas turnieju, jak i wielkim zaszczytem będzie móc obcować z Waszą Wysokością przy wspólnym obiedzie. Odparł z opanowaniem, wtem do sali wkroczyła księżniczka, nie mniej jednak nie wyglądała na tak typową księżniczkę jak sobie szarowłosy wyobrażał i chociaż Iblee wspominała, że dziewczyna ma charakterek, to chłopak wyobrażał sobie jej okres buntu zupełnie inaczej, raczej widział obrażoną księżniczkę w sukience, która nerwowo tupie, gdy coś jej nie podpasuje a tutaj, taka niespodzianka. Po tym niezbyt miłym komentarzu od Rhiannon Iblee otwierała już usta by coś powiedzieć. - Iro- - Iblee, spokojnie... Uprzedził ją żółtooki po czym skierował na nią swoje spojrzenie i mimo wszystko uśmiechnął się do niej ciepło, następnie jego wzrok ponownie spoczął na cesarzu i jego żonie, przez moment chłopak milczał by zaraz potem nieco spoważnieć. - Zdaję sobie sprawę, że Wasza Wysokość spodziewał się, że będę wyglądać zupełnie inaczej, wszak domyślam się, iż panienka Iblee opowiedziała o mnie co nieco a to wpływa na wyobraźnię, jeśli więc Wasza Wysokość zapragnie przetestować moje umiejętności, nie mam nic przeciwko, nie ma też znaczenia w którym miejscu lub o której porze. Postawa Irona jak i jego grymas twarzy zmieniły się, można by rzec, że jego urok zaniknął a przed sobą mieli bezwzględnego zabójcę, jego zmrużone i skupione oczy wydawały się szukać ofiary, a sam cesarz mimowolnie mógł odczuć jak jego prawa ręka zaczyna drżeć, nie mniej jednak służba wokół zaczęła się trząść i można było usłyszeć szepty skonfundowanych ludzi nie wiedzących co się z nimi dzieje, nawet sama księżniczka mogła poczuć jak nogi zaczęły się jej trząść chociaż nie do końca wiedziała czym jest to spowodowane. - To nie szata zdobi człowieka i Iron jest tego najlepszym przykładem, jego umiejętności są legendarne. Zarzekła Iblee a drżenia wśród ludzi ustały, sam Iron ponownie zmienił wyraz twarzy na znacznie bardziej przyjazny czego skutkiem było uspokojenie się ludzi w okolicy, mimowolnie chłopak pokazał próbkę swoich zdolności cesarzowi jak i wszystkim wokół, doprowadził ich ciała do strachu, samym spojrzeniem wywołał panikę w ich podświadomości i pokazał jak szybko może ich sparaliżować strach. Po całej rozmowie Iron został skierowany do swojej komnaty, spokojnie wszedł do środka i w pierwszej kolejności odłożył plecak na krzesło, by zaraz potem sprawdzić szafę i półki a także kredensy, zupełnie jakby szukał jakichś bomb czy niespodziewanych gości czyhających na jego życie, dopiero po tym upewnieniu się, szarowłosy otworzył plecak i powoli zaczął rozpakowywać swoje rzeczy i umieszczać je w szafie.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-05-25 10:04:32 |
Księżniczka zacisnęła usta w wąską linię, kiedy jej komentarz spotkał się z odpowiedzią, ale skierowaną jedynie do cesarza. W obecności swoich rodziców zawsze była powietrzem i mało kto zwracał na nią uwagę. Czy było więc dziwnym to, że wolała unikać ich obecności niż spędzać z nimi czas. Dziewczyna naburmuszyła się, po czym szybkim ruchem dłoni odgarnęła pałętające przed jej oczami kosmyki szarych włosów, które wydawały się stanowić idealną mieszanką brązu cesarzowej oraz bieli cesarza, która tak doskonale maskowała upływający czas, oraz fakt, że cesarz każdym kolejnym dniem był coraz starszy. Atmosfera w sali nagle się zmieniła. Rhiannon skierowała swoje miodowe tęczówki w stronę chłopaka. Jego rysy twarzy się wyostrzyły, a w spojrzeniu błysnęło coś, co sprawiło, że ciężka bryła lodu spadła jej na samo dno żołądka. Przedziwny niepokój, oraz strach przed czymś nieokreślonym sparaliżował jej ciało, a dreszcze przebiegły wzdłuż kręgosłupa. To samo dostrzegła u innych zebranych w komnacie, ale również u własnego ojca, co zdumiało ją wyjątkowo. To on zawsze powtarzał, że cesarzowi obcy jest strach, a teraz widziała w jego oczach ten lęk, którego nie widziała przez całe swoje życie. Wszystko, jednak ustało wraz ze zmianą wyrazu twarzy chłopaka. Po niedawnym niepokoju pozostały jedynie ludzkie szepty, oraz kropla potu, która spłynęła po cesarskiej skroni. Dziewczyna zamrugała kilka razy, nie odrywając spojrzenia od chłopaka. -Jestem absolutnie przekonana, że księżniczka nie miała niczego złego na myśli...prawda?- Odezwała się cesarzowa, przerywając to dość niezręczne milczenie. Wychyliła się nieznacznie na swoim tronie, aby spojrzeć w stronę dziewczyny. -Oczywiście, że nie. Wybacz jeżeli ciebie uraziłam- Odezwała się, przywołując tym samym na twarzy uśmiech, który był jednym z tych wymuszonych, przez co mógł wyglądać bardziej na grymas bólu. -Alfredzie- Cesarz klasnął w dłonie, a przed jego tronem pojawił się odpowiedni służący -Zaprowadź, proszę naszego gościa do jego komnaty- Lokaj skłonił się nisko, i ruszył stronę wyjści dając tym samym znak chłopakowi, aby udał się za nim. Księżniczka odprowadziła wzrokiem chłopaka, a kiedy wyszedł z komnaty, ona wstała z krzesła, zabierając ze sobą swój łuk. Również miała zamiar wyjść i jej się to udało, jednak kiedy szła już do swoich komnat, ojcu udało się ją dogonić. Chwycił ją mocno za ramię i odwrócił w swoją stronę. -Mam już dość twoich impertynencji - Rhiannon jeszcze nigdy nie widziała ojca tak wściekłego. Szybko zrozumiała, że właśnie udało się jej przekroczyć cienką granicę cierpliwości cesarza. -Czy ty nie masz żadnej przyzwoitości?, żadnej dumy rodzinnej? Nie dość, że zachowujesz się jak prostaczka w stosunku do księcia, to jeszcze obrażasz naszego gościa. Ta rodzina do której należysz to nie jakiś motłoch, abyś mogła zachowywać się jak... -Należę do niej ojcze...nie wydaje mi się. Nikt mnie nie słucha, nikogo nie obchodzi co ja myślę, czy czego chce. Wszystko jest robione za moimi plecami -I najwyraźniej mamy w tym słuszność, skoro sama nie umiesz zrozumieć swoich obowiązków. Nie masz najmniejszego poczucia odpowiedzialności i dlatego to jest najlepsze rozwiązanie -Ale... - Zaczęła mówić, ale ojciec jak zwykle był szybszy, chcąc uciąć rozmowę -Do czasu, aż zaczniesz się zachowywać jak na księżniczkę przystało żadnych sportów, ani jazdy konnej- Zabolało, a Rhiannon wiedziała, że słowo ojca było w tym pałacu świetością. Nie był to człowiek, który rzucał słowa na wiatr. Również szybko nie odwoła tego. -Ale tu nic innego nie ma do roboty -Jest i to dużo, i może dzięki temu dostrzeżesz swoją powinność. A teraz idź do komnaty i przygotuj się na obiad. Chcę zobaczyć tam prawdziwą i uśmiechniętą księżniczkę. To wszystko- Nie było już miejsca na dyskusje, bo cesarz nigdy nie dyskutował. On był tym, który miał ostatnie zdanie w każdej rozmowie. W miodowych oczach Rhiannon zebrały się łzy, ale szybko wytarła je wierzchem dłoni, nim zdążyły spłynąć po jej policzkach. -Mam nadzieję, że ty również zobaczysz swoje obowiązki- Mruknęła pod nosem, po czym ruszyła w stronę swojej komnaty w której już czekały służki z przygotowaną na obiad sukienką, oraz naturalnie z gorsetem. Sukienka była w kolorze różowym. Długa i prosta bez zbędnych ozdobników. -Wyjść - Mari przerwała sznurowanie gorsetu. Służki momentalnie odsunęły się od szarowłosej i na widok cesarzowej dygnęły po czym wyszły z komnaty. Kobieta miała zaciśniętę usta w wąską linię po czym podeszła do swójej córki i chwyciła za zwisające z gorsetu sznurki, aby skończyć jego wiązanie -Nie rób takiej miny, bo ci się zmarszczki porobią- Odezwała się jako pierwsza Rhiannon a w odpowiedzi otrzymała mocne pociągnięcie sznurków i zacieśniający się gorset -Każdego da się wytresować, każdego da się złamać -Wiesz to z doświadczenia?- Mari odwróciła córkę w swoją stronę i spojrzała prosto w jej oczy. Chwyciła delikatnie jej twarz w swoje dłoni i pogładziła kciukiem jej policzki -Im szybciej zaakceptujesz swoje miejsce i swoje obowiązki tym mniej będzie bolało - Dziewczyna odwróciła głowę w przeciwną stronę uwalniając twarz z dłoni matki. Słyszała to wiele razy, wraz z kilkoma innymi mądrościami matki, które nie malowały życia w radosnych barwach -Jeżeli nie chcesz żyć w złotej klatce, musisz przynajmniej nauczyć się otwierać jej drzwiczki, a nie walić w nie głową- Czy to sumienie się w niej odezwało, czy może przypomniała sobie lata swojej młodości, trudno było to stwierdzić. Rhiannon wiedziała, jednak jedno. Nie była to pomoc, której oczekiwała. -Zachwyć ojca i Eryka, a ugrasz na tym znacznie więcej niż na bezsensownych kłótniach- Powiedziała i pomogła jej ubrać sukienkę i zawiązała ozdobną wstążkę pod jej biustem, która na opadała na jej tył w delikatnej kokardzie. Upięcie włosów zajęło najwięcej czasu. Szare pasama zostały najpierw zaplecione w warkocz, który skręcono w koka w którego powtykano niewielkie spinki z okrągłymi rubinami. Z jego środka wypuszczono jedno luźne pasmo. Jadalnia została przygotowana z wyraźną pieczołowitością. Złota zastawa, kryształowe kieliszki. Wszystko co było w pałacu najlepsze. Ledwo weszła do jadalni, a książe Eryk podszedł do niej i skłonił w jej stronę delikatnie głową. -Wyglądasz czarująco- Powiedział, a na jej ustach pojawił się nikły uśmiech. Mężczyzna wyciągnął w jej stronę dłoń, a ona podała mu swoją odzianą w satynową rękawiczkę. Zajęła mijsce pomiędzy ojcem a swoim przyszłym narzeczonym. Do kielichów nalano niewielką ilość wina, a zaraz potem kelnerzy podali przystawki. Dziewczyna zdążyła już ściągnąć jedną rękawiczkę, aby chwycić z jedną z talerzy z serami -Załóż rękawiczki Rhiannon -Ale to głupie -Rób co mówię- Dziewczyna rzuciła szybkie spojrzenie w stronę matki, ale ta tylko kiwnęła lekko głową, dając jej tym samym znak, że nie ma tutaj pola do dyskusji -Powiedz mi proszę o ile to nie tajemnica- Cesarz zwrócił się w stronę Irona -Czy już wiesz o co będziesz chciał prosić, jeżeli uda ci się wygrać?- Rhiannon, kiedy to usłyszała zmarszczyła brwi i chyba po raz pierwszy nachyliła się w stronę księcia -Prosić?- Zapytała się wyraźnie zaciekawiona, a mężczyzna uśmiechnął się nieznacznie -Zwyciężca turnieju oprócz zaszczytów, nagrody finansowej moze poprosić cesarza o jedną przysługe, a on nie może odmówić- Wyjaśnił, a w oczach księżniczki przez chwilę zapłonęły iskierki. -Nie może odmówić...nawet jeżeli to coś bardzo głupiego?- Dopytała się, a książę kiwnął głową upijając łyk wina -Wiadomo, że w grę nie wchodzą tak głupie prośby jak oddanie władzy, ale tak...można poprosić o wiele dziwnych i głupich rzeczy-
|
Iron Del Fugakushi - 2022-05-25 11:06:16 |
Po całym spotkanie Iblee skierowała się do siebie by powrócić dopiero na umówiony obiad w odpowiednio przygotowanym eleganckim stroju, zasiadła na swoim miejscu, które jej wyznaczono i wyczekiwała reszty osób, chociaż tak naprawdę czekała na jednego z nich, Irona, dziewczyna obawiała się jak chłopak wystąpi i chociaż szarowłosy na razie był nienaganny w swojej elokwencji i etykiecie wobec cesarza to jednak swoim strojem mógł urazić w tym momencie ich wszystkich, dlatego liczyła, że chłopak wziął odpowiednie ciuchy i na takie okoliczności. Iron zjawił się punktualnie w swoim eleganckim stroju, chociaż jego garnitur wyróżniał się znacząco na tle ubrań innych osobników, nie był jakiś nadzwyczajny ani nie miał żadnych dodatków, które miałyby urozmaicić ten strój, ot zwykły ubiór który nosili typowi mieszczanie na eleganckie spotkania. Na widok jadalni chłopak ponownie oniemiał i w ciszy zasiadł do stołu, po czym oczekiwał na posiłek wyprostowany i z pełnią spokoju, chociaż kolejne wymiany zdań między cesarzami a ich córką wywołały u niego lekki uśmiech na twarzy i tylko Iblee w tym momencie mogła się zorientować, że szarowłosy w ten sposób powstrzymuje się od śmiechu. Jednak ostatecznie padło pewne pytanie w jego stronę, chłopak uniósł wzrok ku samemu cesarzowi a na jego twarzy poza lekkim uśmiechem można było dostrzec zmieszanie a nawet i zakłopotanie. - Będąc szczerym... Nawet nie wiedziałem, że jest jakaś nagroda... Odrzekł spokojnym, lecz zakłopotanym tonem i przymrużył oczy po czym uśmiechnął się lekko, lata walk na śmierć i życie nauczyły go jedynie tego, że nagrodą za wygraną walkę jest szansa dalszego istnienia na tej planecie, sama Iblee też najwidoczniej nie zdążyła mu wspomnieć, że ten turniej jednak jest prestiżowym przedsięwzięciem. - I będąc szczerym nie przemyślałem jeszcze tego, co bym chciał. Dodał po chwili ze spokojem po czym wrócił do jedzenia, faktem jednak było to, że w jego głowie pojawiły ciekawe pomysły na to, jak mógłby użyć tego życzenia do poprawienia komfortu swoich towarzyszy, nie mniej jednak zdecydował się w tym momencie jeszcze nie podejmować żadnej decyzji, na wszelki wypadek lepiej byłoby mieć tę opcje w zapasie. - Każ całemu Murivel rzucić się na Ciebie! W jego głowie nagle pojawił się demoniczny głos, sam Iron wydawał się nie wykazywać, że jakkolwiek coś takiego usłyszał, nie mniej jednak wiedział doskonale, że nie było to żadne urojenie a jego życiowy towarzyszy i największy przyjaciel jakiego miał, Vain. - Vain... Nie uważasz, że to zły pomysł? Odparł w głowie, nie mniej jednak przed cesarstwem nie wykazywał się by prowadził jakąkolwiek rozmowę, skierował jedynie swoje żółte tęczówki na cesarza i mimo wszystko ze spokojem i uśmiechem spoglądał na niego. - Jednakże dziękuję za informację o tej nagrodzie, gdy tylko zdecyduję, natychmiastowo dam znać. Dodał. - To moja wina, że Iron nie wiedział, zapomniałam mu wspomnieć o nagrodzie w całym zamieszaniu, jedynie przybył tutaj z przekonaniem, że po całym turnieju Wasza Wysokość byłby skłonny podjąć sojusz z nacją, którą Iron buduje. Dodała Iblee wyjaśniając przy okazji czemu szarowłosy nie wiedział nawet o takiej oczywistej rzeczy jak nagroda, nie mniej jednak przy tłumaczeniu całej tej sytuacji przypadkowo wspomniała o fakcie, że osobnik przed nimi właśnie stawał się założycielem swojego kraju i chciał znaleźć przychylniejszych sojuszników, dla Iblee byłaby to zwycięska sytuacja dla każdego, Makoto dotrzyma obietnicy ojca zaś Iron zyska cennego sprzymierzeńca, jeśli oczywiście cesarz zdecyduje się zgodzić na to i dostrzeże w chłopaku sojusznika.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-05-25 11:37:24 |
Makoto słuchał uważnie wypowiedzi chłopaka. Kiedy ten wspomniał o tym, że nikt nie zdążył go poinformować o nagrodzie, cesarz pokręcił lekko głową, dając jasno znać, że nic się nie stało. -Wokół samego turnieju jest sporo emocji, nic więc dziwnego, że mogło ci to umknąć - Wyjaśnił i odsunął dłonie, aby zrobić przestrzeń dla służby, która właśnie wniosła wazę z zupą. Drismorr postanowiła, jednak szybko uzupełnić wypowiedź chłopaka, a informacja o tworzeniu nowego kraju sprawiła, że wszyscy skierowali na niego spojrzenia. Nawet Rhiannon wydawała się zostać wyrwana z zamyślenia. Wychyliła się nieco znad stołu, aby móc spojrzeć na chłopaka, który jak się okazało, miał dość spore ambicje. -Stworzenie własnego kraju, to nie taka prosta sprawa. Wysoko mierzysz- Nawet cesarzowa wydawała się być pod wrażeniem ambicji tak młodego człowieka. Jedno można było już stwierdzić. Iron zdecydowanie zyskał ich zainteresowanie. Teraz tylko musiał spróbować to utrzymać. -Stworzenie wbrew pozorom nie jest takie trudne, utrzymanie tego...to jest prawdziwe wyzwanie- Wtrącił się Eryk, spoglądając w stronę Makoto, który jedynie kiwnął twierdząco głową -Nie każdy się odnajdzie w roli spoiwa -Czasami trzeba mierzyć wysoko, aby osiągnąć, chociaż połowę swoich celów- Odezwała się, przerywając tym samym chęć do dalszej kontynuacji wypowiedzi księcia. Mężczyzna uśmiechnął się do niej tylko nieznacznie i skinął głową -Czyż nie jest tak, żeby zrealizować swoje zamiary, potrzebna jest przede wszystkim ambicja, a dopiero potem talent, wiedza i na samym końcu szczęście? -Tak, masz słuszność- Powiedział Eryk a Rhiannon uśmiechnęła się delikatnie. -Nie będę ukrywać, że nasze państwo jest w trudnej sytuacji i sojusznicy są teraz nam potrzebni. Wygraj chłopcze, a masz moje słowo, że podamy sobie dłonie jako partnerzy, a może i nawet przyjaciele- Mowił poważnie, a on nie rzucał słów na wiatr. Musiał teraz tylko dostać jasny dowód na to, że sojusz z chłopakiem przyniesie mu korzyść. -Nie rozmawiajmy o polityce przy stole...powiedz lepiej jak ci sie podoba w Murivel?- Zapytała się Mari przerywając ten akt handlowaniem przysług przy obiedzie. Reszta posiłku minęła w spokojnej atmosferze. Rodzina cesarska zadała kilka pytań odnośnie życia Irona, jego przeszłości. Krótko mówiąc były to typowe wymiany uprzejmości, które mieściły się w granicach dworskiego protokołu. Po posiłku Makoto podziękował wszystkim za obecność, po czym ogłosił, że każdy może wrócić do swoich zajęć. Rhiannon miała już plan na resztę tego dnia. W jej głowie zaczął kreślić się plan niemal tak idealny, że bała się powiedzieć go sobie na głos. Kiedy znalazła się w swojej komnacie, szybko pozbyła się niewygodnej sukienki, oraz obciskającego gorsetu. Z dna szafy wyciągnęła zwykłą sięgającą do kostek zwiewną pomarańczową sukienkę na ramiączka. Rozplotła warkocze, rozpuszczając tym samym burzę szarych włosów, które opadły na jej plecy. Rubinowe spinki wylądowały niedbale na toaletce. Wystrzeliła jak strzała z komnaty i zaczęła przekradać się przez pałac. Wiedziała, że o tej godzinie matka spędza czas w bibliotece, a ojciec jak zawsze siedzi za swoim biurkiem nie widząc świata po za kolejnym dokumentami. Chciała dostać się do ogrodu, licząc na to, że dziura w murze, którą zasłaniały krzewy nadal pozostawała w nienaruszonym stanie. Ku jej wyraźnej uldze pałacowy ogrodnik nadal się nie zorientował, że krzak, który od jakiegoś czasu przycinał z takim zamiłowaniem skrywa za sobą klucz do chwilowej wolności księżniczki. Dziewczyna upewniła się tylko, że nikt nie widzi i dała nura między krzaki. Chwilę zajęło jej nim dotarła do wyrwy w murze, ale kiedy tylko przez niego wyszła Murivel otwierało się przed nią w całej swojej okazałości. Miasto jak zwykle było zatłoczone, i chociaż sytuacja w kraju nadal była trudna, to o dziwo rewolucja nie rzutowała jakoś wyjątkowo na turystów, czy codzienność prostych sklepikarzy. Czasami, kiedy miała więcej wolnego wyrywała się z pałacu i przysiadała na pobliskiej fontannie i po prostu obserwowała ludzi. Teraz miała, jednak konkretny cel oraz powód swojej ucieczki. Skręciła w jedną z uliczek, aby dojść do jednego z budynków. Przy drzwiach wisiał szyld, który informował przechodniów, że tutaj znajdowała się krawcowa. Na wystawie stały najnowsze sukienki, które zostały stworzone. Dziewczyna zastukała w drewniane drzwi, a kiedy te się uchyliły usłyszała tylko ciche pisknięcie -O nie- Odezwał się kobiecy głos -Tylko nie znowu, nie dam się w nic wrobić- Powiedziała i chciała zatrzasnąć drzwi przed dziewczyną, ale ta chwyciła je dłońmi utrudniając ich zamknięcie -Oj...weź...proszę. Ten jeden raz- Dziewczyny siłowały się przez chwilę z drzwiami, ale to osoba po drugiej stronie wydawała się być silniejsza -NIE MA TAKIEJ OPCJI- Wykrzyknęła i chciała z impetem zatrzasnąć drzwi, ale coś jej w tym przeszkodziło. Spojrzała w dół, a w szparze pomiędzy drzwiami a framugą dostrzegła stopę odzianą w elegancki bucik. -Ała...- Powiedziała Rhiannon poruszając lekko stopą. Drzwi się uchyliły a szarowłosa uśmiechnęła się w stronę dziewczyny, która była łudząco do niej podobna. Zgadzał się nie tylko ich kształt twarzy, ale również figura, wzrost czy niemal idealny rozstaw oczu. Tylko dwie rzeczy sprawiały, że Rhiannon i tajemnicza dziewczyna nie uchodziły za bliźniaczki. Ta druga miała włosy w kolorze granatu, a przynajmniej tak można było wywnioskować po odroście, który zaczął wypierać szarą barwę. -proszę Rohni- Zrobiła minę smutnego szczeniaczka, a jej prawie wierna kopia westchnęła ciężko i odsunęła się od drzwi wpuszczając ją do środka. -Moje włosy nie wytrzymają kolejnego farbowania. Tamta farba miała być na chwilę, a trzyma się już przeszło miesiąc...napijesz się herbaty?- Szarowłosa kiwnęła głową i opadła na pobliski fotel. Dziewczyna zniknęła na chwilę w innym pomieszczeniu, po czym wróciła z tacą na której stały filiżanki z herbatą. -Mów o co chodzi, ale czuję, że będę tego żałować -Kojarzysz ten wielki turniej?- Zapytała się a Rohni kiwnęła głową -Wezmę w nim udział- Zakomunikowała a jej sobowtór zachłysnął się herbatą. -Już widzę jak twój ojciec się na to zgodzi -A kto powiedział, że będę pytać się o zgodę, z resztą cały czas będę obok- Jej plan wydawał się być idealny. A z pomocą przyjaciółki mogła plan zmienić na rzeczywistość. -Tamten wyskok miał być jednorazowy, ten turniej może długo trwać, do tego czasu się domyślą, że nie jestem tobą. Mogę się uśmiechać, ale będę musiała coś powiedzieć, zorientują się, że ja to nie ty- Rhiannon uśmiechnęła się lekko w stronę dziewczyny -Będziemy się wymieniać miejscami. Kiedy ja będę walczyć o swoją wolność, ty po prostu będziesz wyglądać -Wiesz, że to będzie trudne. To nie jest zamienienie się miejscami na cały dzień. Po za tym...nie wydaje mi się, aby twój udział w turnieju był dobrym pomysłem. To nie jest trening, ani zabawa. To poważna rzecz i może stać się tobie krzywda. Nie, nie chcę brać w tym udziału -Rohni...wygrany może poprosić cesarza o wszystko...no prawie. To jedyna moja szansa na to, aby wywinąć się od małżeństwa -Rozumiem, że nie chcesz i nie dziwię się tobie, ale ten sposób...to szaleństwo. Mogą cię nawet zabić, z resztą...jak chcesz wziąć udział w turnieju skoro wszyscy wiedzą jak wyglądasz? -I tutaj przydadzą się twoje nieocenione umiejętności. Zrobisz mi kostium i maskę. Nikt mnie nie pozna. Dziewczyna z szarymi włosami nie wzbudzi podejrzeń, jeżeli księżniczka będzie obecna podczas turnieju- Wiedziała, że musiała to zrobić, a jeżeli przyjaciółka się nie zgodzi...nie wiele to w tej chwili zmieniało. I tak miała zamiar wziąć udział w turnieju. Nawet jeżeli miałoby to doprowadzić to gorszych konsekwencji niż gniew ojca. Rohni kręciła przez chwilę głową zupełnie tak, jakby ten gest miał dodać jej nieco więcej siły do odmowy, ale znała księżniczkę na tyle długo, że zdawała sobie sprawę z tego, że jej odmowa niczego nie zmieni. -Ehhh...no dobrze - Powiedziała i chwyciła swój szkicownik -To jaki ten strój chcesz
|
Iron Del Fugakushi - 2022-05-25 21:47:50 |
Iron wzbudził nie małe zainteresowanie gdy Iblee postanowiła opowiedzieć o tym jakie ambicje ma szarowłosy, nie mniej jednak on sam nie wydawał się być tym zniechęcony, chociaż cesarzowa jak i sam książę dość szybko oznajmili, że nie jest to dość proste zadanie, nie mniej jednak sama księżniczka wydawała się być nastawiona pozytywnie do jego ambicji a i sam cesarz wydawał się już sam widzieć chłopaka jako swojego sprzymierzeńca, oczywistym warunkiem było zwycięstwo szarowłosego w turnieju, a to mimo wszystko zmotywowało go do dalszego celu. Iron przymknął oczy i uśmiechnął się lekko. - Zdaję sobie sprawę, że nie jest to łatwe zadanie, nie mniej jednak moi poplecznicy liczą, że nam się uda, nawet nie tak dawno postawiliśmy pierwsze budynki. Moja przyjaciółka rokuje, że za kilka miesięcy powstanie nasze pierwsze miasto jeśli utrzymamy tempo i nie będziemy mieli wielkich przeszkód. Wyjaśnił spokojnie, w duchu czuł spokój i był pełen nadziei, że już nie długo jego pobratymcy nie długo będą mogli spać spokojnie nie obawiając się już nikogo i niczego a jego opowieści o tym świadczyły tylko jak ambitnie jego poplecznicy podeszli do zbudowania pierwszego ich miasta. Ostatecznie cesarzowa Mari postanowiła zmienić temat i zapytała chłopaka o jego wrażenia z pobytu tego miasta, chłopak skierował swój wzrok na kobiecie i posłał jej swój ciepły uśmiech. - Będąc szczerym oniemiałem na widok Murivel, jest niesamowite i piękne zarazem, wierzę, że uda mi się sprowadzić architektów stąd by upiększyć miasto, które powstanie, jeśli to nie kłopot, to również po obiedzie chciałbym móc zwiedzić bardziej to miasto. Chłopak był szczery, Murivel zrobiło na nim znaczne wrażenie i nic dziwnego, że w podobny sposób chciał upiększyć swój kraj, nie miał też powodu by tego nie ukrywać i teraz gdy było jeszcze kilka dni do turnieju, chciał poznać lepiej te miejsce i móc spokojnie pozwiedzać, skoro już miał okazję, warto było skorzystać. - Chętnie Cię oprowadzę, zresztą w końcu przybyłeś na moje zaproszenie tutaj. Zadeklarowała Iblee z radosnym uśmiechem, fakt faktem dziewczyna chciała pokazać Ironowi kawałek swojego świata już od dawna a skoro sytuacja się idealnie złożyła, to czemu miałaby teraz nie korzystać z okazji, zwłaszcza, że sam Iron w końcu zachwycił się widokiem tego miejsca. Następnie cała rozmowa zeszła na prostych i dość typowych pytaniach o chłopaka i chociaż tutaj szarowłosy był dość oszczędny w słowach to jednak mogli odkryć, że pochodzi z małej wioski pochodzącej kilka kontynentów stąd i że miał młodszą siostrę a także że lubi wędkarstwo oraz stolarstwo. Po obiedzie chłopak grzecznie przeprosił, udał się do swoich komnat gdzie przebrał się w swoje typowe ciuchy, by zaraz potem wraz z Iblee wyruszyć na miasto, dla niego była to czysta przyjemność i był chętny by poznać typowe życie w tym mieście, fakt, wiedział o rewolucji, słyszał o niej, lecz dla kogoś, kto przybył tutaj by walczyć, nie był to problem.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-05-25 22:34:57 |
-A pomyślałaś chociaż o tym co będzie jak ciebie zdemaskują?- Rohni usilnie starała się przemówić do rozsądku dziewczyny, która wydawała się coraz bardziej napalać na ten pomysł podchodząc do niego zupełnie bezkrytycznie -Najwyżej mnie wydziedziczą, ale przynajmniej nie będę musiała wychodzić za mąż za jakiegoś sztywniaka -A wiesz coś o pracy? o zarabianiu pieniędzy. Riahnnon proszę cię, pomyśl o tym trzeźwo. To samobójstwo. A jeżeli ciebie zdemaskują za tobą pójdę ja -Jeżeli nie chcesz się zgodzić mi pomóc to nie musisz, sama sobie poradzę -Wiesz, że nie o to chodzi. Martwię się o ciebie. Ten plan...czy ty sobie go chociaż raz na głos powiedziałaś?- Rohni widziała w tym wszystkim zbyt wiele luk przez które mógłby wkraść się chaos, który sprawi, że bieg wydarzeń będzie trudny do przewidzenia oraz jeszcze trudniejszy o ile niemożliwy do opanowania. Księżniczka wstała z fotela odkładając pustą już filiżankę na stolik. Podeszła do okna przez które zaczęła obserwować ludzi, którzy spieszyli się każdy w swoją stronę -Nie chodzi tylko o wolność prawda?- Zapytała się dziewczyna, a Rhiannon kiwnęła lekko głową -Muszę coś udowodnić, sama sobie. Chcę zobaczyć czy naprawdę tak jak mówi matka nie zostałam urodzona po to, aby być szczęśliwą. Jeżeli istnieje chociaż nikły cień szansy na to, aby odwrócić mój los to chcę się tego podjąć - Nie była grzeczną księżniczką, o której bez sprzecznie marzyli jej rodzice. Trafiła im się córka, która charakterem wdała się w matkę, z tą różnicą, że jej charakter był dużo twardszy, a jej nie brakowało odwagi do tego, aby sięgnąć po to czego pragnęła -Będziesz startować jako przedstawicielka Murivel? -To miejsce zostało już zajęte...z resztą przez kogoś obcego. Akavir nikogo nie wystawił, przy odrobinie szczęścia uda mi się wkręcić -Wiesz, że to może bardzo szybko upaść, tym bardziej nie jestem pewna czy to dobry wybór. Masz mnóstwo upadłych rodów, które wyginęły. Dlaczego nie podszyjesz się pod ostatnią żyjącą spadkobierczynię? -Myślałam o tym, ale odpada...tylko królestwa- Odpowiedziała -Kto wymyślił te zasady?- Mruknęła Rohin a szarowłosa zaśmiała się cicho -Z tego co wiem i tak były zmieniane, ale można pewnie podziękować naszemu ministrowi. Ten dziad ma naprawdę świetlane pomysły. Tak czy inaczej jest jeszcze jedna sprawa- Powiedziała i wyciągnęła kawałek kartki, który podała przyjaciółce. Było to nic innego jak formularz zgłoszeniowy -Moje pismo znają, twojego nie- Sprawa wyglądała tak, że Rhiannon wydawała się już podjąć decyzję i nic, ani nikt nie był w stanie jej od tego odwieźć. Musiała zaryzykować, chociaż być możę jeszcze nie zdawała sobie sprawy z tego jak bardzo ryzykowała. Księżniczka spędziła u przyjaciółki jeszcze kilka chwil, aby dogadać szczegóły, a kiedy wydawało się, że nie było już nic więcej do dodania pożegnały się ze sobą, a Rhiannon wyszła na ulicę miasta. Spojrzała ponuro w stronę zamku. Tak bardzo nie chciała tam wracać, ale gdyby tak zrobiła w tym mieście nie byłoby miejsce w którym by jej nie znaleźli. Spojrzała na zgłoszenie, które trzymała w dłoni. Starała się zagłuszyć głos rozsądku, który wydawał się coraz bardziej i częściej dochodzić do głosu. Tak to co chciała zrobić było szaleństwem, ale czy miała inny sposób na to, aby ktoś wreszcie jej posłuchał i zaczął liczyć się z jej zdaniem. Obawiała się, że niestety nie. Jeżeli nic nie zrobi dalej będzie tylko uroczą księżniczką, która została wytresowana po to, aby się ładnie uśmiechać. Z tych zamyśleń wyrwał ją z oddali znajomy już głos. Skierowała wzrok w stronę dźwięków, a kiedy ujrzała sylwetkę Irona otworzyła szerzej oczy. -Cholera...- Zaklęła pod nosem. Nie ufała mu i nie wiedziała czy zaraz nie pobiegnie do zamku, aby donieść cesarzowi o tym jak bardzo jego córka jest nieposłuszna. Szczególnie, że podczas obiadu wywnioskować można było jedno. Wkupienie się w łaski cesarza byłoby mu na rękę. W panice zaczęła się rozglądać, za jakąś kryjówką. Szybko, jednak zrozumiała, że jej przyjaciółka zamieszkała w takim miejscu w którym nic nie mogło przysłonić wystawy jej sklepu. Sytuacja była już beznadziejna, a po chwili była już niemal pewna, że została zauważona. Schowała dłoń w której trzymała zgłoszenie za plecy i posłała się w stronę chłopaka delikatny uśmiech -Postanowiłeś rozprostować nogi?- Rzuciła przelotnie siląc się na jak najbardziej naturalny ton głosu. Może pomyśli, że w w tym królestwie panowały zgoła inne zasady i księżniczkom wolno było od tak chodzić między ludźmi.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-05-25 23:03:48 |
Iron oraz Iblee spokojnie szli ulicami miasta rozmawiając o trywialnych sprawach, czasem chłopak zatrzymywał się by przyjrzeć się jakiemuś budynkowi czy po prostu na targowisku dostrzegł coś interesującego i chciał się tej rzeczy przyjrzeć, często spoglądał na zdobienia mebli sprawdzając przy okazji czy byłby w stanie takie zrobić w swoich stolarskich dziełach, Iblee zaś spokojnie i cierpliwie przyglądała się temu, nie spieszyło jej się a jej towarzysz rozmów i jego fascynacja czymś, co było dla niej wręcz podstawowe była niesamowita, nie mniej jednak wiedziała, że chłopak po prostu szuka inspiracji by ożywić miasto, które stawia wraz z innymi a Murivel mimo wszystko miało swoją majestatyczną aurę, która go zafascynowała. Ostatecznie wrócili na szlak ale nie umknął im widok samej księżniczki ubranej dość pospolicie, która stanęła przed nimi jakby czekała na to aż oni dojdą do nich, więc bez skrępowania oboje dodreptali do dziewczyny, która w pierwszej kolejności postanowiła zapytać szarowłosego o jego wypad na miasto. - Tak, uznałem, że skoro mam okazję poznać nieco to miasto, to powinienem z niej skorzystać, poza tym... Cóż, muszę znaleźć dobre miejsce na trening, wolałbym nie ćwiczyć w pałacu. Iron uśmiechnął się do niej w swój typowy sposób, nie wiedzieć czemu ale jego uśmiech mimo wszystko był przyjemny dla ludzi, często wydawał się być beztroski i po prostu pełen radości i życia, sama Iblee nie rzadko na ten widok po prostu uśmiechała się mimowolnie, nawet do końca nie wiedząc czemu. - Swoją drogą Wasza Wysokość... Czy księżniczka nie powinna opuszczać pałacu? Zapytała zaciekawiona po czym położyła dłoń na biodrze w oczekiwaniu na odpowiedź zaś jej uśmiech szybko zmienił się w dość cwany uśmieszek, bo właśnie udało jej się przyłapać księżniczkę na ucieczce z pałacu, nie mniej jednak żółtooki skierował swój wzrok na towarzyszkę i mimo wszystko się zaśmiał. - Iblee... Daj spokój, dziewczyna chyba ma prawo od czasu do czasu wyjść na miasto. Poglądy Irona były dość luźne, w zasadzie nie rozumiał wielu zakazów, które istniały u szlachty i nie umiał sobie wyobrazić życia ciągłego pod jednym dachem, nic więc dziwnego, że dość dobrze rozumiał chęć ucieczki z tamtego miejsca chociażby na chwilę, a dziewczyna była młoda i potrzebowała nieco wolności.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-05-25 23:22:31 |
Wiedziała, że to wszystko szło jakoś zbyt łatwo. Mogła się domyślić, że w końcu natrafi na jakaś przeszkodę. Nie sądziła, jednak, że może być to przeszkoda, której nawet nie wiedziała jak pokonać. Iron był dla niej obcym człowiekiem. Służbę w pałacu znała, tak samo jak różnych ministrów, czy innych arystokratów, którzy przewijali się przez różne pomieszczenia. Znała ich mniej lub bardziej wstydliwe sekrety, umiała to wykorzystać w odpowiedni sposób, aby ugrać coś dla siebie. Teraz była zdana tak naprawdę na szczęście, któremu nie bardzo lubiła powierzać ważne dla niej sprawy. -Taaaak...- Odpowiedziała przeciągle -Ojciec raczej by się nie ucieszył ze zniszczonego pałacu. Dość rozsądne, meble nie zostały przystosowane do treningów...szczególnie wazy...znaczy- Uśmiechnęła się wyraźnie zakłopotana tym co wypłynęło z jej ust. Nie radziła sobie zbyt dobrze w tak stresujących sytuacjach. Można by rzec, że gdyby ktoś chciał z niej coś wyciągnąć, wystarczyłoby postawić ją przed jakimś krępującym wydarzeniem, a ona chcąc powiedzieć jak najmniej, powiedziałaby prawie wszystko. -To znaczy, ładne mamy wazy, stare....tak stare- Miała ochotę podejść do pobliskiej ściany i walnąć z całej siły w nią głową. Zawsze, kiedy znajdowała się po za murami zamku cała jej elokwencja nagle gdzieś znikała. Wszystko dlatego, że i łańcuchy opadały, a ona czuła, że nie musiała się starać, dobierać ostrożnie słów. Właśnie dlatego chciała wygrać ten turniej, aby móc być taką jak teraz. Tą gadatliwą i może nawet trochę dziwną osobą. I już przez chwilę się jej wydawało, że dostatecznie zakręciła, aby nie padło to jedno podstawowe pytanie, którego spodziewała się usłyszeć od początku, kiedy zobaczyła tylko tę dwójkę na horyzoncie -Otóż...- Zaczęła -Jest pewna stara zasada, spisana nie wiadomo gdzie i nie wiadomo przez kogo, ale jest. Księżniczka w każdy poniedziałek...znaczy środę...tak środę może wyjść z pałacu w żółtej sukience?- Jej wysiłek był naprawdę godzien podziwu. Chociaż ta historia nijak nie trzymała się kupy i nie miała najmniejszego sensu, to szarowłosa dalej próbowała w to brnąć. Niestety co zobaczyła po minie Iblee bezskutecznie. Kontrolę, jednak przejął Iron, który ku jej zdziwieniu wykazał zrozumienie. -Proszę was, nie mówcie o tym ojcu- Z jej twarzy zniknęło zakłopotanie, a pojawiła się ulga, że nie musiała dalej wymyślać głupich historyjek, które i tak jej nie wychodziły -I tak zabronił mi już wszystkiego co lubię, a jeszcze dodatkowej godziny etykiety nie zniosę. Proszę...mogę liczyć na waszą dyskrecję?- Chociaż jej wyjście na miasto miało podwójne dno, to Iron miał rację. Miała często dosyć pałacu, oraz przepychu wokół niej. Nie potrzebowała złota, pięknej biżuterii czy drogich i z resztą nie wygodnych sukien.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-05-26 00:30:01 |
Im bardziej słuchali księżniczki, tym bardziej wydawało się, że dziewczyna zaczyna tracić rozum, nie mniej jednak sam szarowłosy tylko skrzyżował ręce na klatce piersiowej i mimo wszystko słuchał z uwagą, był niczym ojciec znający tajemnicę córki i tylko słuchający jej kiepskich wymówek mimo iż znał prawdę, musiał przyznać, że ta rola nawet go po prostu bawiła. - W środę i w żółtej sukience mówisz? Zawtórował gdy dziewczyna opowiedziała o tym "starym prawie" po czym z uśmiechem zlustrował szarowłosą by zaraz potem skierować ponownie swój wzrok na jej przyjemną twarzyczkę, sama Iblee już widziała po jego spojrzeniu, że chłopak miał coś ciekawego do powiedzenia, dlatego jej reakcja była dość prosta, ot cichy chichot. - Dlatego wyszłaś we wtorek i w pomarańczowej sukience? Zapytał jasno odkrywając jej sekret, nie mniej jednak wykazanie chociaż tej minimalnej dozy zrozumienia sprawiło, że Rhiannon się szybko sprzedała co do swoich wypadów na miasto i zaczęła ich błagać by ci jej nie wydali, szybko również zaczęła tłumaczyć czemu musiała po prostu się ulotnić, wszak jej motywy nie były złe, a przynajmniej nie w mniemaniu szarowłosego, jednak jego znajomość z pałacowymi tradycjami ograniczała się tylko do tego, czego się wyuczył będąc w Akavirze i odpowiadając na wezwania królowej, wówczas wszystko było zupełnie inne. - W zasadzie... Zaczęła Iblee przykładając dłoń do brody i unosząc nieco wzrok ku górze, udając że zastanawia spoglądała ukratkiem tylko na reakcję księżniczki i wywoływała malutką presję, co by nieco podsycić całą atmosferę, sam żółtooki patrzył na jej teatrzyk z zaciekawieniem, mimo iż znał odpowiedź. - No nie wiem Iron... Co sądzisz? Zapytała kierując głowę ku swojemu towarzyszowi, sam szarowłosy najpierw spojrzał na Iblee zaraz potem na biedną i udręczoną Rhiannon, która wyczekiwała tylko odpowiedzi, która mogła uratować bądź zrujnować jej życie, chłopak podrapał się w tył głowy po czym podszedł bliżej i poklepał dziewczynę po ramieniu. - Nie przejmuj się, nie wydamy Cię. Odparł i spokojnie przeszedł obok niej idąc dalej i jednocześnie kończąc to małe piekiełko niepewności w którym trzymana była księżniczka, chłopak nie był zły ani też nie wydawał się być jakoś przykuty etykietą i zasadami do pobytu tutaj, skoro miał prawo odpuścić dziewczynie, to zdecydował się z tego prawa skorzystać. - Iron, może pokażemy Ci wzgórza? To byłoby całkiem dobre miejsce na trening. Zaproponowała błękitnowłosa po tym jak zakończyła swój chichot po udanej scence, nie mniej jednak liczba mnoga była malutką sugestią dla Rhiannon, która otrzymała coś na kształt zaproszenia do wspólnego spaceru i oprowadzenia chłopaka po tym miejscu, jakby nie patrzeć i sama księżniczka mogła coś wnieść do jego pobytu, oczywiście jeśli by tego chciała.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-05-26 09:20:30 |
-Emmm...-Dziewczyna zakłopotała się nieznacznie, kiedy wszystkie jej potknięcia zostały bardzo szybko wytknięte. Nie umiała kłamać, jeżeli musiała robić to otwarcie. Zawsze w jej historiach znajdowały się pewne niedociągnięcia, które sprawiały, że misternie snute opowieści traciły na wiarygodności. -taaaaak?-Odpowiedziała, mrużąc przy tym nieznacznie oczy. Jednak nie sama historia była teraz ważna...szczególnie w chwili, kiedy ewidentnie wszystko i tak już legło w gruzach. Chciała mieć pewność, że po powrocie do pałacu nie spotka się z nieprzyjemnościami, które sprawiłyby, że zostałaby już najprawdopodobniej zamknięta w swojej komnacie, i wypuszczano by ją tylko na jakieś oficjalne wydarzenia. Ulga wlała się w jej serce, kiedy chłopak zapewnił ją o tym, że cesarz przynajmniej od nich nie dowie się niczego. Rhiannon uśmiechnęła się delikatnie w jego stronę i kiwnęła głową na znak wdzięczności. Dziewczyna podobnie jak chłopak, chciała już ruszyć, ale w przeciwną stronę, kiedy Iblee, rzuciła dość subtelną, ale jakże prostą w interpretacji propozycję. Księżniczka zatrzymała się i spojrzała najpierw na dziewczynę, a zaraz potem na chłopaka, który zdążył już nieco się oddalić. Księżniczka spojrzała kątem oka w stronę pałacu. Nie powinna znajdować się poza nim tak długo, w końcu ktoś się zorientuje, że jej nie ma, ale czy odpowiednie powitanie gości i oprowadzenie ich po mieście nie powinno należeć do jej obowiązków. Cały czas trzymając rękę z kartką za plecami spojrzała na Iblee i uśmiechnęła się do niej, kiwając głową. -Chyba nic się nie stanie, jak chwilę wam potowarzyszę- Szybko udało się jej zrównać krok z chłopakiem, po czym ruszyli przez miasteczko. Dziewczyna co jakiś czas wskazywała na poszczególne budynki i opowiadała ich mniej lub bardziej skomplikowaną historię. Bądź co bądź jako księżniczka, spędziła naprawdę długie godziny nad mapami Murivel z różnego okresu, nad historycznymi książkami i kronikami, które opisywały historię tego miejsca. -Nasz główny sposób handlu odbywa się drogą morską. Właściwie stąd można bez większych przeszkód dopłynąć do większości sąsiednich królestw, ale i mamy również kilka szlaków lądowych, chociaż nie są one zbyt bezpieczne- Droga do Murivel nie była prosta, oraz wiodła przez liczne lasy, łąki i inne miejsca, w których bez problemu można wpaść w zasadzkę. -No dobrze...- Powiedziała po chwili milczenia, po czym skierowała wzrok na chłopaka -Powiedz mi, bo masz dość nietypowe imię. Nie spotkałam się z nim jeszcze. To twoje prawdziwe imię, czy raczej pseudonim?- Zapytała się wyraźnie zaciekawiona. Spotkała już na swojej drodze ludzi, którzy swoje prawdziwe imiona zastępowali pseudonimami. Było to spowodowane różnymi czynnikami. Jedni po prostu woleli sami nadać sobie nowe imię, a inni musieli ukrywać się pod pseudonimem z różnych powodów, ale głównie nie były to powody zgodne z literą prawa.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-05-26 10:15:30 |
Księżniczka zdecydowała się dołączyć do tej dwójki i towarzyszyć w spacerze gdzie o dziwo dość chętnie pokazywała chłopakowi poszczególne budynki i opowiadała ich historię, co było małym zaskoczeniem, gdyż szarowłosy zakładał jasno, że raczej księżniczka nie przepada za nim, jednak najwidoczniej postawa chłopaka pokazała jej, iż nie jest on typowym słuchającym się wszelkich zasad szlachty i nie trzeba się go obawiać ani od razu nie lubić i chociaż cała rozmowa wydawała się być spokojna i przyjemna to ostatecznie Rhiannon zdecydowała się opowiedzieć o szlakach handlowych jakimi przekazują towary. - Jak uda nam się zbudować sojusz, pokażę wam nasz sposób handlu, jest szybki i ku zaskoczeniu bezpieczny. Odparł ze spokojem i uśmiechem, widać, że miał rozpisane już swoje metody handlu wobec innych państw, najwidoczniej w całej swojej drodze on i jego nacja odkryli swoje metody dzięki którym będą mogli rozpowszechnić handel w szybki i bezpieczny sposób by móc zachęcić sojuszników do prowadzenia wszelkich negocjacji. Najciekawsze pytanie Rhiannon zadała jednak później, postanowiła odkryć czy imię chłopaka jest jego faktycznym imieniem, gdyż mimo wszystko było ono dość niezwykłe i nie było zaskakujące że w końcu kogoś ono zaciekawiło a sama Rhiannon postanowiła przerwać milczenie o tym. - Cóż... Nie jest to pseudonim ale też nie jest to imię, które dostałem po narodzinach. Oznajmił nerwowo drapiąc się w tył głowy i uśmiechając się nieco głupkowato, próbując to wyjaśnić wiedział, że może być to skomplikowane a przynajmniej dla niego. - Po tym jak mój ojciec wygnał mnie z domu, kazał mi porzucić moje imię i nazwisko rodzinne, imię i nazwisko "Iron Del Fugakushi" dostałem po jednej walce i zacząłem go używać, aż w końcu stało się to moim imieniem... Do tego stopnia, że nie pamiętam swojego prawdziwego imienia. Wyjaśnił po chwili starając się jak najmniej mieszać w tej historii, sama Iblee kaszlnęła subtelnie po czym zrównała krok z dziewczyną i chłopakiem. - Pozwolisz Rhiannon, że wyjaśnię? Zaproponowała z uśmiechem. - Na kontynencie Irona była wiara że w Erze Ciemności istniał osobnik o nazwie "Iron Del Fugakushi" który stając w obronie ludzkości sprzeciwił się Bogom i obronił ludzi przed zagładą, następnie nadał swoje imię kolejnego szlachetnemu wojownikowi i tak rozpoczęła się ta tradycja a osoby noszące to imię są uznani za kogoś, kto "zrówna się ze wszystkimi trudnościami". Wyjaśniła spokojnie starając się nakreślić jak o dziwo wielkie znaczenie ma imię, które nosi chłopak a przy okazji Rhiannon odkryła, że szarowłosy został wygnany z własnej rodziny i zmuszony do porzucenia wszystkiego co z nią związane w tym nawet własnego nazwiska co wydawało się być dość okrutne. W końcu dotarli nieco poza miasto na wzgórza, gdzie Iron spokojnie spoglądał z dołu na szczyt, spojrzał na dziewczyny i lekkim uśmiechem obwieścił im, że chce wejść na górę, więc tym spokojnym krokiem zaczęli powoli wdrapywać się na wzgórze, dla chłopaka była to szansa na znalezienie dobrego miejsca do jego treningów.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-05-26 11:47:03 |
Będąc w pałacu, gdzie wszystkie ściany miały uszy, nie zadałaby tego pytania, nawet gdyby byli sami. Każdej jej słowo, działanie...wszystko lądowało na biurku cesarza w postaci raportu. Na oficjalnych wydarzeniach, pytania, które mogłyby, w jakikolwiek sposób przywołać złe wspomnienia, czy sprowadzić nieporozumienia, były zakazane przez protokół. Dziewczyna czasami miała wrażenie, że proste pytanie odnośnie pogody mogło zostać odebrane w zły sposób. Dlatego nie była chętna do prowadzenia rozmów w pałacu. Rzadko kiedy się odzywała, ale również dlatego, że po prostu wśród świty jej ojca czy matki nie widziała nikogo, kto byłby obiecującym kandydatem do rozmowy. Wysłuchała w milczeniu historii chłopaka. Nawet nie wiedziała, co mogłaby powiedzieć. Spodziewała się, że kiedy opowiadał swoją historię, każdy wyskakiwał z typowym banałem, pod tytułem "to musiało być trudne" albo "strasznie ci współczuję" -Dobrze, że sobie radzisz- Odezwała się w końcu i uśmiechnęła się lekko w jego stronę. Podejrzewała, że wielu już dawno by się załamało. Żyć w samotności, bez prawdziwego imienia ani nazwiska, bez rodziny. -Liczę, że podczas turnieju zobaczymy czy imię to powędrowało do odpowiedniej osoby- Odpowiedziała na opowieść Iblee, jednocześnie zdając sobie sprawę z tego, że ona i Iron jeżeli szczęście jej dopisze, staną w końcu przeciwko sobie, a może nawet wcześniej się spotkają na arenie. Wydawało się to wręcz nierzeczywiste. Teraz rozmawiali ze sobą, zupełnie tak jakby byli grupką znajomych, którzy wyszli na spacer, a za kilka dni będą próbować pokonać siebie wzajemnie, a może nawet zabić. Myśl o tym sprawiła, że Rhiannon dopiero teraz zrozumiała, na co tak naprawdę się zdecydowała. Kiedy ten świstek papieru, który trzymała przy sobie, wyląduje na biurku ministra, nie będzie już odwrotu. Razem z Iblee oraz Ironem weszła na wzgórze. Trawa łąki uginała się pod naporem wiatru, a dziewczyna odwróciła się, aby spojrzeć na pałac. Nie często miała okazję, aby widzieć go z takiej perspektywy. -Dziwne...- Powiedziała -Nigdy nie sądziłam, że pomyślę o tym jak mały wydaje się ten pałac- Z tej perspektywy był tylko budynkiem, niczym więcej. W więzienie zmieniał się, kiedy to ona przekraczała jego progi. -Właściwie, dlaczego idziesz tak daleko od miasta?- Zadała kolejne pytanie -Rozumiem, że nie chcesz nikomu zrobić krzywdy, ani niczego zniszczyć, ale czy to nie jest lekka przesada?- Tak naprawdę oprócz tej małej prezentacji w sali tronowej Iron nadal nie odsłonił wszystkich kart, a Makoto uwierzył mu na słowo honoru, że jest naprawdę dość silny, aby móc wygrać. Cesarz naprawdę uwierzył, że Murivel miało w tym roku szansę wygrać, a jeżeli tak się nie stanie...Rhiannon znała go na tyle długo, aby wiedzieć, że spokój i opanowanie nie były jego mocną stroną.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-05-26 21:29:16 |
- Chyba nie miałem innego wyboru. Odparł na jej odpowiedź co do jego historii, wszak chłopak mimo wszystko nie wydawał się być jakoś pokrzywdzony przez los i trudno byłoby uwierzyć, że spotkała go taka przykrość w życiu, nie mniej jednak takie przykrości mogą spotykać różnych ludzi zaś szarowłosy po prostu zniósł dobrze swoje tragedie życiowe, przy okazji ucząc się czerpać radość z drobnych rzeczy. W końcu udali się na wzgórze, spacer Iron spędzał na zwiedzaniu i rozglądaniu się, podziwianiu swoistych widoków, by ostatecznie dotrzeć na szczyt, skąd chłopak mógł w spokoju obejrzeć całe Murivel z góry, chłopak przymrużył oczy i uśmiechnął się spoglądając z góry na to piękne miasto. - Faktycznie wydaje się być malutki stąd. Odpowiedział na komentarz dziewczyny odnośnie pałacu, taki widok mimo wszystko zapierał dech w piersiach, przynajmniej jemu, piękno Murivel go zachwycało a móc otoczyć wzrokiem całe to miasto było niewiarygodnym doświadczeniem, chociaż widywał podobne miasta, w tym było coś niezwykłego, co sprawiało, że nie mógł odlepić wzroku. Ostatecznie Rhiannon postanowiła zapytać o powód, dla którego chłopak postanowił wybrać miejsce aż tak z daleka od miasta i od ludzi, szarowłosy przerwał spoglądanie na ten swoisty krajobraz by skierować swoje żółte oczy na dziewczynę i mimo wszystko uśmiechnąć się po czym po prostu usiąść na trawie. - Pozwolisz, że poza pałacem będę Ci mówić po imieniu? Zauważyłem, że nie robi Ci to kłopotu a mi będzie wygodniej... Otóż Rhiannon... Powiedzmy, że nie chcę podczas mojego treningu przypadkowo kogoś przerazić i wywołać zamieszanie. Wyjaśnił po uzyskaniu zgody na to, że nie musi ciągle używać tych oklepanych fraz, widział też że szarowłosa nie miała z tym kłopotu i nie reagowała gdy ten nie rzucił zwrotu "Wasza Wysokość" wcześniej a po ludzku mówił do niej po imieniu, mimo wszystko Iron był prostym człowiekiem i mając okazję porozmawiania z kimś na równi ze sobą po prostu z tej okazji korzystał. - Cóż... Trening się przyda, w tym roku mnóstwo krajów wystąpi. Dołącza nawet reprezentant Commorragh, od Outsiderów, jestem też ciekawa kogo wystawi Evermore, albo postawią na inkwizycję albo odkopią kogoś z Wylęgarni Larw... No i królowa Rea z Twierdzy Smutku na pewno będzie chciała chociażby z nudów pokazać dlaczego jej kraj nie został podbity przez te setki lat i o dziwo kraje w których została zakończona Wojna Rodów się zadeklarowały co jest już dość dziwne, zwykle po 10 latach wojny nie ma się odpowiednich wojowników... Cesarz Yunmei ze Wschodniej Prowincji może wystawić swojego syna, zaś cesarz Raijun z Zachodniej Prowincji zawsze ma jakąś ciekawą koncepcję na walkę, może pewnie wyciągnie jakiegoś psychola... Iblee myślała na głos nad tym, kim mogą być pozostali kandydaci, szczególnie ci, którzy ją zaciekawili, widać było, że znała politykę innych państw i ich podejścia co do sprawy, dlatego jej głośne przemyślenia mimo wszystko przykuły uwagę szarowłosego, który już na starcie dostał wiadomość, że nie będzie to lekka przeprawa. - Rusha może wystawić kogoś z Dragomirów, to raczej pewne, skoro masz klan wojowników pod ręką to warto z tego skorzystać. Odparł Iron dołączając do przemyśleń. - Zdecydowanie wezmą Ivanova, wygrał poprzedni turniej i będzie chciał obronić tytuł najsilniejszego człowieka na świecie. Ciekawe kogo wystawi Świątynia Bailin, to z nimi przegraliśmy w tamtym roku w pierwszej rundzie i pewnie znów będą chcieli nas wyśmiać na starcie jak los dopisze. Głośne przemyślenia Iblee były ciekawe, dziewczyna mimo pobytu w Murivel świetnie orientowała się w świecie politycznym i korzystała z tego w doskonały sposób. Najwidoczniej wystawianie tak prestiżowych przyjęć przynosiło wysokie korzyści w postaci informacji, które mogły jej pomóc na ten moment a to oznaczało, że błękitnowłosa od dawna była posiadaczką cennej wiedzy o innych krajach i regionach co szło tylko na korzyść samego Murivel.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-05-26 22:15:47 |
Dojście na samą górę zajęło im chwilę czasu, ale kiedy udało to się udało przyszedł czas na chwilę odpoczynku z którego nawet ona chętnie skorzystała Usiadła obok chłopaka i wpatrywała się przez chwilę w miasto pod nimi. Teraz wszystko to co działo się tam w dole, problemy Murivel, pałac to wszystko wydawało się nie mieć żadnego znaczenia -Gdybym to ja mogła decydować mógłbyś mówić mi po imieniu nawet w pałacu- Nie była fanką tych oficjalnych tytułów. W przeciwieństwie do swoich rodziców nie przyznawała sobie boskiego prawa bycia lepszą od innych. Te wszystkie historie o tym, że władza jest dla wybrańców, którzy mogą być niemal równi Bogu były dla niej mocno naciągane. Rzadko kiedy spotykała się z człowiekiem, który miał na tyle odwagi, aby zwrócić się do niej po imieniu. Wszyscy zawsze wychodzili z założenia, że dojdzie do katastrofy, jeżeli nie obdarują ją tymi wszystkimi grzecznościowymi zwrotami. Dlatego przeważnie była księżniczką, chociaż w ogóle tak się nie czuła. Z resztą dostawała w tej kwestii dość sprzeczne sygnały. Z jednej strony ponoć rola księżniczki jest ważna, ale z drugiej nie miała absolutnie do niczego prawa. Była ozdobą, kolejnym bibelotem w pałacu. Rozmowy na temat turnieju ją ciekawiły. Chciała dowiedzieć się więcej niż to co wiedziała już teraz. Nie chciała, aby zaskoczenie wzięło górę nad skupieniem, czy rozsądkiem, chociaż o rozsądku w jej wypadku nie można było nawet wspomnieć. Chciała podjąć się szaleństwa i nawet przez chwilę zaczęła się zastanowić czy naprawdę nie zwariowała. Może to początek jakiejś choroby psychicznej, która kazała jej narażać się w jakimś wyższym wedle niej celu. -Twierdza smutku...- Powtórzyła lekko drżącym głosem. To co usłyszała nie brzmiało jak coś co mogło być typowym turniejem -Podejrzewam, że nie bez powodu tak się nazywają- Nie wiele wiedziała na temat okolicznych królestw. Więcej czasu i wysiłku wkładała w lekcje szermierki, łucznictwa czy innych zajęć sprawnościowych, niż na lekcje geografii. Nie interesowało jej to, bo nie była zainteresowana objęciem tronu, chociaż jej rodzina uważała inaczje. -Nie dziwię się, że ojciec lubi mieć ciebie na różnych pałacowych wydarzeniach- Skierowała się w stronę Iblee. Sporo wiedziała o okolicznej szlachcie, oraz o relacjach z innymi rodami -Kocha swoich szpiegów, i ludzi, którzy mogą przekazać mu jakieś informacje. Chyba kocha ich bardziej niż własną rodzinę- Dodała a na jej ustach pojawił się delikatny aczkolwiek przepełniony kpiną uśmieszek. -Cóż...- Powiedziała wstając z miękkiej trawy -Nie będę wam przeszkadzać, w końcu czym jest pałac bez księżniczki- Nie chciała wracać, ale nie miała w tej chwili wyboru, ale liczyła na to, że to się zmieni. Powrót do zamku ku jej uciesze okazał się bezproblemowy. Wślizgniecie się do komnaty, przebranie się w bardziej oficjalny strój, oraz najważniejsza część tego wszystkiego. Podrzucenie na biurko ministra zgłoszenia. Później to zgłoszenie spocznie na biurku cesarza, który niczego nie świadomy je przyjmie pieczętując cesarską pieczęcią. Niby proste, ale kiedy znajdowała się już u ministra to dłoń jej przez chwilę zadrżała. Jeszcze raz przeanalizowała to czy nie ma innej opcji na wywalczenie dla siebie chociaż odrobiny swobody. Matka jej nie pomoże, odwróci się rozkładając ręce w bezsilności, a ojciec...on był zaślepiony ich rodem, aby zgodzić się na odejście od tradycji. Była skazana na siebie. Decyzja została ostatecznie podjęta, a zgłoszenie spoczęło na niewielkim stosiku innych zgłoszeń. Kolejne dni upływały dość spokojnie o ile nie leniwie, ale nie dla Rhiannon, która napędzana myślą o zbliżającym się turnieju nie mogła usiedzieć w miejscu. Starała się być najlepszą wersją księżniczki, a to nawet docenił Makoto, który w przypływie dobrego nastroju pozwolił jej na godzinę treningu, który wykorzystywała w całości. -Źle...postawa- Powiedział jej nauczyciel i stuknął drewnianym mieczem w jej nogi, aby zwrócić uwagę na błędy -Dobrze...weź opaskę- Polecił, a dziewczyna chwyciła za czarną opaskę, którą od razu zawiązała na oczach. Chwyciła miecz pewniej w dłonie i po przyjęciu pozycji po prostu czekała. Nasłuchiwała chociażby najmniejszego szmeru uginającej się pod ciężarem stopy trawy. Chciała usłyszeć dźwięk obcasa, który trafił akurat na kawałek chodnika. Mogłoby się wydawać, że nawet przestała oddychać, aby nie mącić sobie zmysłów. Jej dłoń drgnęła, a ona odwróciła się krzyżując swój miecz treningowy z mieczem nauczyciela. -Wzrok wojownikowi nie musi być potrzebny- Powiedział podchodząc do kolejnego ataku, który ponownie Rhiannon udaremniła -Słuch bywa lepszy- Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i tym razem to ona zaatakowała. W ostatniej chwili szarowłosa odchyliła się do tyłu, a drewniane ostrze ominęło jej twarz dosłownie o milimetr. Walka trwała dłuższą chwilę, będąc jednocześnie swoistym tańcem. Każdy ruch dziewczyny mogłoby się wydawać, że przepełniała gracja i płynność. Trzymała miecz pewnie w dłoniach, a każdy blok czy atak był przemyślany. Przynajmniej tak było do pewnej chwili, kiedy jej nauczyciel nie wytrącił drewnianego oręża z jej dłoni. I chociaż mogłoby się wydawać, że to już koniec walki, to mężczyzna nie miał zamiaru odpuścić. Zaszarżował na księżniczkę, która bez broni była skazana na wykonywanie uników, ale mimo to sukcesywnie starała się zbliżyć do przeciwnika. Usłyszała świst ostrza koło swojego ucha i wiedziała, że to była jej szansa. Dłonią przejechała od ostrza do rękojeści wyczuwając nadgarstek mężczyzny. Odebranie mu broni było już tylko kwestią czasu, którą dziewczyna wykorzystała. Schyliła się i podcięła mężczyznę, który runął na ziemię, a ona wycelowała w niego ostrzem ściągając zdyszana opaskę z oczu -Nie najgorzej- Mruknął -Ale brakuje ci nadal refleksu -Może i tak, ale to ty leżysz na ziemi- Powiedziała pewna siebie, ale ledwo zdążyła zakończyć to zdanie, a to ona leżała dosłownie rozbrojona -Jakie są zasady? -Rozbrojony przeciwnik nie jest wcale mniej groźny- Wyrecytowała odgarniając szare kosmyki włosów z oczu. -Odpocznij chwilę i zaczniemy łucznictwo- Polecił, a księżniczka wstała z ziemi otrzepując swój strój w którym ćwiczyła. Im bliżej było do turnieju tym trudniej było się jej skupić na czymś innym niż na treningach. Wiedziała, że musiała stać się lepsza, a na to miała wyjątkowo mało czasu. I chociaż wzbudzała tym zainteresowanie nie tylko swoich rodziców, którzy od czasu do czasu dopytywali się dlaczego trenuje więcej niż normalnie, to i jej nauczyciele również to zauważyli.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-05-26 22:52:55 |
Ten wątpliwy w mniemaniu Iblee komplement dziewczyna mimo wszystko skomentowała życzliwym uśmiechem, wbrew wszystkiemu musiała przyznać, że jednak księżniczka miała co do niej sporo racji, w końcu jakby nie patrzeć jej wiedza mogła być użyteczna dla Murivel, szczególnie w tym momencie, sam Iron słysząc określenie "szpieg" jakim została obdarzona jego znajoma po prostu się zaśmiał z tego. Nie mniej jednak ostatecznie Rhiannon postanowiła oznajmić, że jej pora na powrót do zamku nadeszła, więc szarowłosy oraz jego towarzyszka pożegnali się z nią i spokojnie jeszcze przez chwilę podziwiali Murivel z widoku z góry, nie mniej jednak i po czasie Iblee postanowiła opuścić szarowłosego. - Wiem, że wolisz trenować sam, ja muszę przygotować przyjęcie. Oznajmiła i pożegnała się z nim po czym zostawiła go samego sobie, sam chłopak po prostu uśmiechnął się lekko by zaraz potem podnieść się z ziemi i wyprostować swoją prawą rękę rozstawiając ją po swojej prawej stronie, przymknął oczy i mimo wszystko uśmiechnął się. - Vain...
Mijały dni dość spokojnie, Iron z rana często chodził na spacery a popołudnia i wieczory spędzał na treningach na wzgórzu zaś do pałacu wracał dość późno, nie mniej jednak zdarzały się dni, gdzie spokojnie przebywał w pałacu i czytał książki lub po prostu oglądał różne obrazy, czym mógł urzec cesarza lub cesarzową popisując się swoją wiedzą o ich autorach. Wraz z mijającymi dniami przybywali goście do pałacu, przedstawiciele państw oraz ich kandydaci, którzy ze spokojem byli kierowani do swoich sal na arenie. Tego dnia Makoto wraz z cesarzową Mari witali Xiao Yunmei'a, cesarza Wschodniej Prowincji, który przybył do ich pałacu by oficjalnie powitać ich przed turniejem, zaś jego syn udał się od razu do swojej sali, tłumacząc się zmęczeniem po podróży. Starszy mężczyzna po wymianie uprzejmościami spokojnie rozglądał się po pałacu, gdy do jego chłodnych oczu nie dotarła znana mu sylwetka. Yunmei podszedł bliżej do szarowłosego, który spokojnie siedział na framudze okna i czytał sobie jedną z książek a gdy spostrzegł, że ktoś doszedł do niego odwrócił się i uśmiechnął do samego cesarza Wschodniej Prowincji. - Iron... Co Ty tutaj robisz? Zapytał chłodno mimo wszystko kryjąc swoje zdumienie na widok tego młodego mężczyzny, szarowłosy odłożył książkę, wstał i ukłonił się przed cesarzem po czym ponownie się wyprostował. - Jestem przedstawicielem Murivel w zbliżającym się Turnieju Czterech Smoków. Oznajmił spokojnie i posłał swój uśmiech, sam cesarz pozostawił tę wypowiedź z kamienną twarzą, jedynie uniósł brew ku górze. - Rozumiem... Oznajmił chowając ręce za plecy by zaraz potem wrócić do sali tronowej, gdzie ponownie zastał Makoto oraz Mari, stanął przed nimi i zmierzył ich swoim chłodnym spojrzeniem. - Pobyt tutaj byłby wspaniałym doświadczeniem, jednakże obawiam się, że muszę skrócić swój pobyt tutaj jak i zrezygnować z udziału w turnieju w tym roku. Proszę uznać to za walkower. Mężczyzna przyznał chłodno, że poddaje ten turniej, następnie po pożegnaniu się spokojnym krokiem w towarzystwie swoich ludzi opuścił pałac by zaraz potem skierować się na arenę i odebrać swojego syna, a nie długo potem opuścili Murivel. Jego zachowanie mogło wydawać się dziwne, nie mniej jednak cesarz Yunmei, który znał szarowłosego i widział jego możliwości doskonale wiedział co robi w tym momencie, chcąc oszczędzić życie swojego syna postanowił porzucić ten turniej z obawy, że Iron dość szybko zakończy żywot jego potomka. Makoto oraz Mari mogli być zdumieni widząc całą tę scenę, kto by pomyślał, że samo spotkanie Irona sprawi, że cesarz wielkiego kraju bez większych wątpliwości porzuci szansę na udowodnienie siły swojej armii, pozostawało jednak pytanie, jak silny mógł być chłopak skoro sama wzmianka o jego udziale zmusiła głowę kraju do podjęcia takiej decyzji.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-05-26 23:27:07 |
Zmieszanie z organizacją turnieju było niebosiężne. Dziewczyna dostała już od matki cały plan różnego rodzaju przyjęć, a i czasami podsuwała jej serwetki z pytaniem czy lepsze będę te w kolorze kości słoniowej czy ecru, chociaż szarowłosa dałaby sobie rękę uciąć, że te kolory nie różniły się sobą absolutnie niczym, ale dla świętego spokoju wskazywała jeden kolor, tylko po to, aby przekonać się, że wybrała źle. Unikała więc jak najczęściej konieczności przebywania w pałacu. Wolała trenować z nauczycielem, a kiedy on był nieobecny nie odpuszczała sobie i sama podejmowała się ćwiczeń. W końcu wiedziała jak to robić. Uczyła się tego od małego. Nie chciała się, jednak przeciążać, dlatego kiedy za każdym razem odczuwała drżenie mięśni uznawała, że był to czas na przerwę. Nie chciała się przemęczyć czy się nadwyrężyć przed samym turniejem. Dlatego wróciła do pałacu, ale kiedy wchodziła po schodach okrytych czerwonym dywanem minęła starszego mężczyznę, którego akurat kojarzyła. Nie była taką ignorantką jak mogłoby się wydawać. Szczególnie w stosunku do innych cesarzy. Zmierzyła się z nim przez chwilę wzrokiem, a potem skłoniła się w jego stronę, aby oddać należyty szacunek. Mimo wszystko wydawało się jej, że jak na cesarza to chciał wyjątkowo szybko wydostać się z tego pałacu, co wzbudziło w niej zaciekawienie. Weszła do sali tronowej w której jak się spodziewała spotkać rodziców. -Minęłam właśnie Xiao, wydawał się dziwnie spięty- Mruknęła w stronę ojca na twarzy którego nadal jeszcze nie zniknęło zdziwienie -Z początku wydawało się wszystko dobrze, ale nagle przyszedł i oznajmił, że w tym roku jego państwo rezygnuje z udziału- Wyjaśnił białowłosy a Rhiannon zmarszczyła brwi -Zawsze to jeden krok bliżej wygranej- Odpowiedziała i wzruszyła lekko ramionami -Jeżeli władca umyka ze strachem w oczach, nie jest to dobry znak- Było to conajmniej zachowanie osobliwe, ale ona nie miała zamiaru zawracać sobie tym głowy -Dzisiaj do zamku przybędzie miejscowa krawcowa, zamówiłam u niej suknię na jeden z balów- Pod jakimś pretekstem jej przyjaciółka musiała dostać się do zamku, aby móc przekazać jej stworzony przez siebie strój. Kiedy, jednak usłyszała to Mari to klasnęła wyraźnie zadowolona w dłonie -Świetnie, założysz ją na zaręczynowym przyjęciu - Powiedziała, a Rhiannon pokręciła głową mając wrażenie, że się przesłyszała -Jakie zaręczynowe przyjęcie?- Liczyła, że może przez zamieszanie z turniejem temat zaręczyn zostanie odsunięty na tor boczny. Jak widać była w błędzie i to dość poważnym. -Naturalnie twoje zaręczyny z księciem Erykiem...zapomniałaś już?- Temat ucichł na tyle, że dziewczyna zaczęła się zastanawiać nad tym czy jej udział w turnieju był konieczny. Były momenty kiedy sądziła, że rodzice chociaż trochę ją zrozumieli i postanowili odpuścić wszelkie naciski na jej małżeństwo. W normalnej sytuacji powiedziałaby co o tym wszystkim myśli. Tupnęła pewnie by nogą i powiedziała, że ona nie chce żadnego ślubu, że woli jeździć konno i naparzać z łuku do wszystkiego co popadnie. Teraz gdyby tak zrobiła, zagwarantowałaby sobie szlaban, który by obejmował zakaz treningów. -Oczywiście- Wypowiedzenie tego słowa wydawało się być piekielnie trudne, ponieważ gardło zacisnęło się tak mocno, że przez chwilę nie była w stanie nawet oddychać. Swoją zgodę przyozdobiła, jednak delikatnym i subtelnym uśmiechem a po skinieniu głową, wyszła z sali tronowej, aby udać się prosto do swojej komnaty. -Musisz wyjść za mąz, taki twój obowiązek- Szła przez korytarz gderając cały czas i naśladując przy tym ton głosu cesarzowej -Jesteś księżniczką, a księżniczki łączą królestwa...a żeby was wszystkich pokręciło- Warknęła i kopnęła w stolik na którym stała ozdobna porcelanowa waza. Ta zachwiała się i z łoskotem rozbiła się na miliony kawałeczków, kiedy spotkała się z podłogą. -Skąd oni tyle tego biorą- Nie byla to pierwsza waza, którą roztrzaskała w tym pałacu. W zasadzie to wyjątkowo sobie je upodobała, głównie dlatego, że kiedy jakąś rozbiła to za kilka godziny na jej miejscu pojawiała się już kolejna. Było to dla niej dość typowe zachowanie, którym się nie peszyła, kiedy była sama. Teraz, jednak kiedy oderwała spojrzenie od wazy dostrzegła na parapecie Irona, który siedział z książką w ręku. -Nic nie słyszałeś, ani nie widziałeś- Powiedziała i zagroziła mu palcem robiąc przy tym jak najbardziej poważną minę, chociaż sama musiała przyznać, że sytuacja była dość zabawna. Uklękła na ziemi, aby móc pozbierać potłuczone kawałki. -Znalazłeś pałacową bibliotekę? czy to twoja książka- Zapytała się wyraźnie zaciekawiona.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-05-26 23:55:07 |
Po tym dość krótkim acz treściwym spotkaniu z cesarzem innego państwa Iron spokojnie wrócił do czytania książki, nie mniej jednak odgłos kroków jak i głos, który dość dobrze znał a zaraz potem rozbicie wazy skutecznie odczepiły go od lektury, chłopak odwrócił zaciekawiony głowę i spojrzał na Rhiannon, która jak gdyby nigdy nic zaczęła mu wygrażać palcem oraz zbierać kawałki szkła, chłopak słysząc jej groźby uśmiechnął się i ponownie podniósł się z parapetu by spokojnie podejść, przyklęknąć na jedno kolano i pomóc dziewczynie w zbieraniu kawałków szkla. - Oczywiście... W końcu to stara... Tak stara waza... Odparł nieco ironicznie naśladując słowa dziewczyny sprzed kilku dni po czym mimo wszystko uśmiechnął się szeroko, natomiast kolejne pytanie o książkę skierowało jego wzrok na pozostawiony przedmiot na parapecie, chłopak przez chwilę patrzył się na niego, wciąż jednak zbierając kawałki szkła, zupełnie jakby dalej mógł je zlokalizować mimo, że jego wzrok był skupiony gdzie indziej. - Moja, wziąłem ją z domu na drogę by zabić czas i... By przypomnieć sobie kilka zdarzeń w niej zawartych. Odparł spokojnie po chwili namysłu i ponownie skierował swój wzrok na Rhiannon by ponownie uśmiechnąć się w jej kierunku, chociaż ten moment zawahania u niego był dość nietypowy, nim odpowiedział dziewczynie, musiał przemyśleć to co chciał powiedzieć co wcześniej, nawet w trakcie rozmowy z cesarzem płynnie odpowiadał z całym szacunkiem i zasadami etykiety, zaś by odpowiedzieć na pytanie o książkę, musiał jednak chwilę się zastanowić, dość niespotykane u niego. - Już jutro rozpoczyna się wielki turniej, chciałem się nieco nastroić przed nim. Wyjaśnił dodatkowo po czym po zebraniu ostatniego kawałka porcelany spokojnie wstał, wziął od dziewczyny jej kawałki porcelany i na spokojnie skierował się w głąb korytarza by móc je wyrzucić w odpowiednie miejsce, na ten krótki moment zostawiając księżniczkę samą ze swoją książką. Nieco później wszyscy znów zasiadli do wspólnego obiadu, nie mogło zabraknąć Iblee, która ostatnimi czasy często gościła w pałacu, nie było to dziwne, jej wiedza oraz fakt, że była osobą odpowiedzialną za Irona była wystarczającymi powodami by cesarz chętnie ją przyjmował i zapraszał w gościnę. - Myślę... Zaczęła spokojnie błękitnowłosa. - Może być to kontrowersyjne Wasza Wysokość, nie mniej jednak, wierzę, że jeśli chcemy w pełni wymazać porażkę tamtego turnieju, Iron powinien podczas pierwszej rundy wykończyć swojego przeciwnika znacznie szybciej i efektywniej niż nasz poprzedni zawodnik poległ... W sensie, trwał dość długo, lecz Iron mógłby wkuć pozostałym w pamięć ten pojedynek, by wymazać poprzedni. Iblee wydawałoby się myślała nad tym pod każdym kątem, by Murivel a tym samym Makoto odzyskali twarz na tym turnieju, sam szarowłosy słysząc to uśmiechnął się pod nosem. - Zrobię, co będę mógł, panienko Iblee, zawsze daję z siebie wszystko, w zasadzie... Ciężej jest mi się ograniczać niż wyzwolić pełnię możliwości. Chociaż przy ograniczeniach narzuconych na turnieju chłopak i tak musiałby trzymać się na wodzy, to nie mniej jednak nie miał zamiaru ot tak oddawać tego pojedynku i chcąc zadowolić wszystkich na trybunach a także i cesarza byłby w stanie użyć pełni swojego potencjału.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-05-27 00:22:33 |
Dziewczyna spojrzała pytającym wzrokiem na chłopaka, kiedy ten zacytował jej słowa sprzed kilku dni. Wydawało się, że nawet ona sama zapomniała już o tamtym przypadkowym spotkaniu, ale fakt, że on pamiętał i potrafił nawet przywołać jej słowa sprawił, że na policzkach pojawiły się delikatne rumieńce -Nie przywykłam do tego, że ktoś mnie słucha- Miała wrażenie, że w pałacowych murach jej słowa odbijały się jedynie echem od ścian, i czasami ktoś zdobył się na odpowiedź. Ludzie jej słuchali, ale nie słyszeli, a to była podstawowa różnica. Brakowało jej tak podstawowych zachowań, które w tej chwili pokazał Iron. Uśmiechnęła się więc ciepło w jego stronę. Chciała czy nie od momentu spotkania w mieście, oraz przy późniejszych kontaktach jej opinia na jego temat uległa dość poważnej zmianie. -Przepraszam cię- Powiedziała unosząc wzrok znad kawałków wazy -Moja niechęć do ciebie nie wynikała z tego, że faktycznie miałam z tobą jakiś problem. To zwykła zazdrość, że ojciec potrafi docenić kogoś obcego, a nie dostrzega własnej córki- Nie musiała mu tego mówić, wedle protokołów i wszelkiej etykiety, mogła sobie pozwolić na różne humory, ale czuła się z tym źle, a i również nie była osobą, która nie potrafiła przyznać się do własnego błędu czy nazwać emocji, które nią kierowały. Pozostało jej mieć nadzieję, że chłopak nie miał jej tego za złe, bo wydawał się być naprawdę miłą osobą, co było dość dziwne biorąc pod uwagę, że miał brać udział w turnieju. -Tak...- Mruknęła, kiedy rozmowa zeszła ponownie na turniej -Wręczyłabym ci chusteczkę na szczęście, ale nie rozróżniam kości słoniowej od ecru...czymkolwiek to jest- Zażartowała po czym wstała z ziemi -Natomiast mogę życzyć tobie powodzenia- Powiedziała wyciągając w jego stronę rękę, dając tym samym jasny sygnał do tego, że on może uścisnąć jej. -Nie daj sobie zrobić krzywdy- Dodała a po chwili, kiedy zdała sobie sprawę z tego co właśnie powiedziała zakłopotała się jeszcze bardziej. Dygnęła przed nim szybko, po czym poszła korytarzem, chcąc czym szybciej zniknąć mu z pola widzenia. -Nie daj sobie zrobić krzywdy, ale się popisałaś Rhiannon- Szepnęła do siebie karcąc się za ten nagły przypływ emocji. Obiad odbył się w typowych godzinach, w tym samym miejscu, a ona ponownie była zobowiązana usiąść obok Eryka w niewygodnej sukience. Ile by dała, aby móc przez cały dzień biegać w stroju do ćwiczeń. Był dużo wygodniejszy niż ciasny gorset, który odbierał możliwość głębokiego oddechu. Rozmowa przez jakiś czas dotyczyła zwykłych głupot, które dla niej nie miały większego znaczenia. Dziewczyna brała akurat łyka wina, kiedy Iblee bez ceremonialnie wspomniała o swoim pomyśle. Szarowłosa zakrztusiła się winem dostając nagłego ataku kaszlu, a tym samym skupiając na sobie uwagę wszystkich przy stole. -Rhiannon- Upomniała ją matka zupełnie tak jakby się kompletnie nie przejęła tym, że jej córka mogła się udusić -Jak wykończyć?- Zapytała się lekko ochrypłym głosem, kiedy odzyskała zdolność mówienia i otarła wierzchem dłoni łzy z kącika oczu. -Czasami, aby zwiększyć swoje szanse trzeba na samym początku wzbudzić strach- Wyjaśnił Eryk, a księżniczka spojrzała najpierw na niego, potem na Irona, Iblee a na samym końcu na cesarza -To ten turniej jest na śmierć i życie?- Zapytała się wyraźnie zszokowana tym. Do tej pory wyobrażała sobie to wszystko zgoła inaczej. -Ale żeś się wpakowała Rhiannon...wpadłaś jak półkoronówka w gówno- To był ten moment w którym plan bardzo dobry, przestał być planem bardzo dobrym. Dotarło do niej, że przyjaciółka miała rację, mogła sobie chociaż raz ten plan powiedzieć na głos.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-05-27 01:05:31 |
Uprzejmość Rhiannon zdawała się być mniej sztuczna w stosunku do Irona, przynajmniej tak chłopak to odczuwał gdy dziewczyna wyciągnęła w jego stronę rękę, którą jej delikatnie uścisnął, mimo wszystko jego uścisk był przyjemny acz mocny. Po tej wymianie uprzejmości jednak Rhiannon postanowiła dość szybko zrobić małą gafę językową, która sprawiła, że dziewczyna momentalnie uciekła z tego miejsca, nie mniej jednak szarowłosy tylko podążał wzrokiem za nią by ostatecznie odejść i spokojnie skierować się w drugą stronę. Przy obiedzie padła propozycja Iblee, gdzie kolejny raz księżniczka wykazała się dość ciekawą reakcją słysząc o tym jak Iron powinien postąpić przy swojej pierwszej walce, nie mniej jednak widząc jej zmartwienie błękitnowłosa jedynie uśmiechnęła się lekko. - Nie, Wasza Wysokość, pojedynek trwa aż do momentu przegranej jednego z wojowników, nie mniej jednak często walki są zacięte już od początku, nikt nie chce przegrać co jest wiadome, dlatego czasem zdarzają się jednak zgony na arenie, na ostatnim turnieju zmarło bodajże 14 wojowników ze wszystkich zgromadzonych. Wyjaśniła spokojnie młoda kobieta, nie mniej jednak czy to było tak w pełni uspokajające? Właśnie mogło dotrzeć, że śmierć na arenie mimo wszystko wydaje się być dość częsta i mimo wszystko nie jest ona do uniknięcia, biorąc pod uwagę, że w poprzednim turnieju wojownicy potrafili dosłownie się zabić, w tym wypadku może być tak samo. - Dlatego mimo wszystko głowy państw muszą zatwierdzać swoje wybory i być gotowi na to, że ich reprezentanci mogą zginąć w trakcie swoich walk... A pro po, mignął mi wychodzący cesarz Wschodniej Prowincji, Yunmei Xiao, coś się stało? Chociaż to pytanie zadała do ogółu, wzrok skierowała na szarowłosego, który czując jej spojrzenie mimowolnie odłożył sztućce i położył dłonie między talerzem by zaraz potem posłać Iblee swój zdezorientowany uśmiech, zupełnie jakby dał się przyłapać na czymś, choć sam nie wiedział do końca na czym. - W sumie nie jestem pewien, spotkał mnie w korytarzu i zapytał co tu robię, gdy powiedziałem mu, że reprezentuję Murivel w tym roku, to dość szybko uciął rozmowę i odszedł w pośpiechu. Wyjaśnił swoją wersję zdarzeń na co Iblee tylko się uśmiechnęła, dość jasnym się stało, że z jakiegoś powodu cesarz słysząc ten niuans postanowił porzucić tegoroczny turniej a i przynajmniej Makoto i Rhiannon mieli już świadomość skąd ta nagła zmiana decyzji u tego mężczyzny. - Rozumiem, szkoda... Turniej Czterech Smoków zdarza się raz na 50 lat, raczej nie spotkamy go na następnym. Odparła za spokojem dziewczyna chwytając delikatnie palcami kieliszek z winem i spokojnie przykładając go do ust. W tym momencie cała zagadka została rozwiana, nie mniej jednak niepokój mógł wzbudzić sam Iron, który ot tak przepłoszył dość solidnego rywala w tym turnieju nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-05-27 09:04:13 |
To, co usłyszała w odpowiedzi Rhiannon było zdecydowanie tym, czego usłyszeć nie chciała. W przeciągu kilku sekund cała krew odpłynęła jej z twarzy, co musiało wyglądać dość niepokojąco, biorąc pod uwagę, że nadal starała się delikatnie uśmiechać, w efekcie czego otrzymała minę, która bardziej wskazywała na to, że za chwilę się rozpłacze. Nie umknęło to uwadze cesarzowej, która obserwowała uważnie reakcję córki. Miała dla niej mało czasu to prawda, ale znała ją na wylot, a jej reakcja sprawiła, że w jej głowie pojawiło się przynajmniej kilka czerwonych flag. Rhiannon bywała nerwowa, ale nigdy aż tak. -Czy mogę odejść od stołu, za chwilę przyjdzie umówiona krawcowa- Wyjąkała po dłuższej chwili, kiedy suchość w gardle, chociaż minimalnie ustała. Makoto skinął tylko lekko głową, a księżniczka wstała z miejsca, wychodząc z jadalni, aby udać się prosto do swojej komnaty. -Jeżeli tak działasz na władców, którzy raczej strachu nie odczuwają, to chętnie zobaczę twoje wyczyny na aranie- Odezwał się cesarz po chwili milczenia -Uważam również, że twoja propozycja jest niezwykle trafna. Pokażmy wszyscy już na początku, że Murivel w tym roku jest wyjątkowo silnym graczem- -COOOOO!- Krzyknęła Rhoni, kiedy dziewczyna opowiedziała jej o tym czego się własnie dowiedziała -Jeszcze nie jest za późno, odpuść. Znajdziemy inny sposób, ale nie taki...to jest samobójstwo. Proszę cię, jesteś księżniczką, nie wojowniczką -Nie jestem pewna czy jestem nawet księżniczką- Mruknęła, podchodząc do łóżka, pod które się wgramoliła. Rhoni przekrzywiła głowę w bok, kiedy to zobaczyła. -Co ty tam robisz, przestań się wydurniać, nie mamy na to czasu- Dziewczyna odłożyła na toaletkę szarowłosej niewielki pakunek. -Co to jest?- Zapytała się, kiedy dostrzegła Rhiannon, z podłużnym zawiniątkiem w dłoniach. Księżniczka usiadła na łóżku i powoli zaczęła rozwijać materiał. W końcu ukazała się błyszcząc klinga miecza, a Rhoni otworzyła szerzej oczy. -Dostałam ten miecz w prezencie, od jednego z nauczycieli...chociaż on był bardziej mistrzem. To pod jego okiem uczyłam się wszystkiego. Ojcu, jednak nie podobało się to ile czasu spędzaliśmy razem, a jeden z jego donosicieli wymyślił sobie, że między nami jest coś więcej. Wyrzucił go szybciej niż zdążyłam zareagować- Miała w swoim życiu sporo ludzi, których straciła, którzy tylko przez fakt, że dostrzegali w niej coś czego nie widział jej ojciec, musieli odejść. To była cena, jaką Rhiannon płaciła za bycie, tym kim była -W dniu, kiedy odszedł znalazłam to w tej komnacie - Schowała podarunek mając nadzieję na to, że przyjdzie kiedyś takie dzień w którym będzie mogła zrobić z prezentu użytek -Wiem, że mogę odpuścić, i owszem boję się, ale strach jest naturalną częścią życia. Nie wycofam się- Była zdeterminowana, była pewna tego co chciala zrobić, chociaż myśl o straceniu życia wcale jej nie napawała radością, to jeżeli była to cena obrania tej drogi, to miała zamiar ją zaakceptować i przyjąć, jeżeli trzeba będzie -Masz to?- Zapytała się, a dziewczyna kiwnęła lekko głową wskazując tym samym na tajemniczy pakunek.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-05-27 10:50:02 |
Makoto wykazał się wyjątkową aprobatą do pomysłu Iblee jak i nie ukrywał zaskoczenia widząc jak Iron działał nawet na innych władców, było to coś intrygującego, z drugiej strony, władcy, którzy znali Irona byli przekonani o jego sile i nie było dziwnym, że ci, którzy wystawili swoich potomków woleli oszczędzić im paskudnej śmierci na arenie. - Zrobię, co będę mógł, Wasza Wysokość. Odparł ze spokojem szarowłosy a po obiedzie udał się na upatrzone przez siebie wzgórze skąd spoglądał na Murivel, ciepło słońce oraz lekki wiaterek, które kołysały jego związanymi włosami dodawały mu spokoju przed jutrzejszym dniem, który wydawał się zbliżać nieubłaganie, mimo wszystko chłopak nie czuł żadnej obawy, wiedział, że skoro podjął się tej walki, nie może się teraz z niej wycofać. - Więc to już jutro... - Dla Ciebie to tylko formalność! Vain w końcu przemówił na głos, dźwięk jego demonicznego głosu jednak wydobywał się dalej z chłopaka, zupełnie jakby szarowłosy był brzuchomówcą, nie mniej jednak ten głos nie był żadną sztuczką ani dowodem na paranoję chłopaka, zdecydowanie była to kreatura żyjąca w środku samego Irona. - Kto wie kogo napotkamy... Odparł Iron z uśmiechem. - Pozostaje mi tylko życzyć Ci powodzenia. - Huh... To mój pierwszy turniej, mam nieludzkie wrażenie, że to tylko pokazówka i nie wiem jak się zachować. - Na arenie będzie Twój przeciwnik, traktuj ich jak prawdziwych wrogów. Odparł Vain, dla którego najwidoczniej cała sprawa była znacznie prostsza i o wiele bardziej wyrazista, nie było to dziwne, w tym duecie Iron był tym odpowiedzialnym za strategię i podejście, zaś Vain za totalną destrukcję, nie mniej jednak obaj szanowali swoje pozycje i sam Iron spędzał swoje treningi na walkach z demonem by móc być równie potężny co jego towarzysz w trakcie walki, a siły nie można było odmówić szarowłosemu.
Nastał dzień turnieju, na trybunach zasiedli ludzie z każdego kraju a bilety zostały wyprzedane co do jednego, transmisje na żywo już zostały uruchomione. Na samym szczycie trybun zasiedli władcy państw, którzy przybyli wraz ze swoimi reprezentantami do Murivel by pokazać siłę swoich wojowników, to oni będą najbardziej skupioną publicznością podczas całego turnieju, będą śledzić każdy ruch swoich wojowników jak i ich przeciwników do samego końca walki. Na arenę wyszli wszyscy wojownicy, którzy ustawiali się w szeregach na samym środku, a tuż przed nimi stanął Heimdall, uznany za najbardziej neutralnego i sprawiedliwego sędziego dostąpił zaszczytu sprawowania sędziowskiej władzy jak i komentowania walk, to on był prezenterem tego turnieju z wyboru rady. Mężczyzna w masce przyłożył swój róg, służący również jako megafon do ust i skierował się do publiczności. - Witajcie w 29 Turnieju Czterech Smoków! Jestem Heimdall i będę odpowiadał za przestrzeganie zasad podczas trwania wszystkich walk! W tym turnieju mamy przyjemność gościć aż 64 państwa, które postanowiły wykazać się siłą swoich wojowników! Na arenie pojawili się ich reprezentanci, gotowi poświęcić życia by spełnić ten cel! Lecz tylko jeden z nich dostąpi zaszczytu posiadania tytułu "Najsilniejszego Człowieka na Świecie"! Rozpoczął emocjonalnie Heimdall wyjaśniając początkowe informacja o samym turnieju. - Lista ograniczeń została wprowadzona! Nie mniej jednak poza nią na tej arenie nie ma żadnych zasad! Każdy wojownik może zastosować dowolną taktykę by unicestwić swojego przeciwnika! Dlatego bez żadnego skrępowania możecie toczyć swoje potyczki, lecz pamiętajcie! Na tej Arenie to moje słowo jest prawem! Jeśli uznam, że przekraczacie ograniczenia lub gracie zbyt nie czysto by nazywać się wojownikami to mam święte prawo was zdyskwalifikować! Heimdall odwrócił się do wojowników by dać im jasno do zrozumienia, że nie okaże im litości jeśli ci nie udowodnią, że ich własne umiejętności będą tutaj reprezentować ich kraje, nie mniej jednak dawało to jasno do zrozumienia, że tylko on sam mógł decydować kto będzie godnym wojownikiem by przejść dalej. Zamaskowany mężczyzna ponownie odwrócił się do publiki. - Za chwilę odsłonimy pierwszą parę wojowników, która zmierzy się ze sobą w pierwszej walce! Po tych słowach wskazał na tablicę wiszącą na jednej ze ścian areny, a dwaj mężczyźni pociągnęli za sznur i zrzucili płachtę. - Pierwszą walkę otwierającą rozpoczną... Iron Del Fugakushi i Ryuu Kuzo! Cóż za niespotykana sytuacja! Przedstawiciel Świątyni Bailin ponownie zmierzy się z przedstawicielem Murivel w pierwszej walce! Czy powtórzy się historia sprzed 50 lat? Czy jednak tym razem Murivel pokaże na co ich stać?! Przekonamy się już za momeeeent! Wołał entuzjastycznie i odchylił się do tyłu w swoisty łuk wołając to, następnie przekazał pozostałym wojownikom z areny by zeszli zostawiając tę dwójkę ze sobą. - Ryuu Kuzo, uczestnik poprzedniego turnieju Czterech Smoków, który zajął zaszczytne drugie miejsce, przedstawiciel Świątyni Bailin z długą, 4000-letnią historią sztuk walki i duma kraju Ognia! Do tej pory zasłynął ze spektakularnych walk i ogromu zwycięstw! A jego jedyna porażka nastąpiła 50 lat temu z obecnym zwycięzcą! Krzyczał przedstawiając pierwszego uczestnika na widok którego tłum zaczął radośnie wiwatować, zaraz potem skierował swoją osobę na szarowłosego. - Iron Del Fugakushi! Chociaż jest debiutantem, jego spojrzenie mrozi krew w żyłach, ten chłopak mimo prostego wyglądu wzbudził respekt u samego cesarza! Czy okaże się godnym przeciwnikiem dla mnicha Świątyni Bailin?! A może podzieli los swojego poprzednika i polegnie na samym starcie?! Przekonamy się o tym! Jednakże! Świątynia Bailin przygotowała dla Ciebie test by sprawdzić czy jesteś godny walki z ich dumą! Jak wiecie sztuki walki są trenowane na różnych przedmiotach, by sprawdzić jak wojownik przyjął swoje nauki! Rozbijane są cegły, butelki, kartki papieru, czy nawet ściany! Dla Irona są przygotowane tradycyjne dachówki! Powiadają, że doświadczony wojownik jest w stanie rozbić ciosem 10 dachówek! Na arenę weszło dwóch mnichów i momentalnie rozstawili ogromny stos przed chłopakiem trzymany jedynie na dwóch cegłach i drewnianej desce. - Dla Ciebie przygotowaliśmy ich 40! Ile będziesz w stanie rozbić by udowodnić, że jesteś godnym przeciwnikiem dla Ryuu Kuzo?! Jak daleko sięga Twój cios?! Zawołał po czym spokojnie się odsunął, szarowłosy spokojnie podszedł do stosu dachówek i przez moment przyglądał się mu ze spokojem i zaciekawieniem. - W sumie nigdy tego nie robiłem... Może to być ciekawe doświadczenie. Oznajmił spokojnie po czym położył dłoń na równo ułożonym stosie i wciąż przyglądał się mu. - Hm... Solidny budulec, przydałyby się takie przy budowie domów... Zastanawia mnie jedno, czy ten mnich nosi to przy sobie na wypadek gdyby ktoś zaatakował go na ulicy, robiłby test zwykłym zbirom? Heh... No dobra... Iron jak trzymał swoją otwartą dłoń na dachówkach, tak spokojnie napiął mięśnie i momentalnie płytki zaczęły pękać, szarowłosy zaczął się zniżać aż do samego kucnięcia a wszystkie 40 płytek zostało roztrzaskane w mgnieniu oka, po tym wszystkim Iron po prostu wyprostował się i stanął na równe nogi. - Zniszczył wszystkie 40 płytek samym naciskiem! To godny przeciwnik! Zawołał Heimdall a lud zaczął mu wiwatować a sam Heimdall uderzył w gong oznaczając, że ich prawdziwy pojedynek właśnie się rozpoczął, Ryuu spokojnie podszedłbliżej, zsunął tunikę z siebie by pokazać swoje mięśnie a także zawiązał mocniej pas po czym skierował swe czarne oczy na Irona. - Powiedz mi chłopcze, znasz się na sztukach walki? Zapytał spokojnym tonem, szarowłosy skierował na niego wzrok, Ryuu był wyższy o głowę od niego, nie mniej jednak dla Irona wydawało się to nie robić różnicy w tym momencie. - Gdy byłem dzieckiem lubiłem oglądać filmy z Brucem Lee a potem nieco czytałem o sztukach walki, w sumie to tyle z mojego doświadczenia o tym... Odpowiedział szczerze, lecz ta prezentacja mogła źle rokować dla samego Makoto, który dzięki akustyce areny, słyszał co chłopak mówił a który powierzył mu tak ważne zadanie jak uratowanie honoru Murivel w tym turnieju, sam Ryuu wydawał się na te słowa nieco zluźnić napięcie na mięśniach. - Gdy już stoczymy ten pojedynek, chętnie pokażę Ci w Świątyni Bailin, jak wyglądają sztuki walki, tak jak poprzednikowi, który do nas dołączył po całym turnieju. Oznajmił spokojnie po czym delikatnie złączył palce u rąk ze sobą by zaraz potem kierować atak na szarowłosego, nie mniej jednak na arenie można było usłyszeć co na kształt smagnięcia, nim ktokolwiek się spostrzegł Iron wbił palce pod żuchwą Ryuu dosłownie pod uchem, ból i dyskomfort sprawiły, że ten wielki i postawny mężczyzna zgiął się w pół a jego ciało zaczęło drżeć. - Nie ruszaj się, albo pożałujesz tego. Oznajmił chłodno i bezwzględnie szarowłosy, nie mniej jednak mnich chwycił go za nadgarstek, którym Iron go trzymał, wtedy szarowłosy momentalnie uderzył nim w ziemię, przewalając tak, by mnich uderzył głową a zaraz potem momentalnie się wyprostował i odwrócił plecami do niego, cała ta sytuacja trwała dosłownie kilka sekund a trzask uderzenia był wyraźny nawet na samym końcu areny. - To chyba należy do Ciebie... Iron rzucił jakiś kawałek materiału, który nagle trzymał w zakrwawionej ręce gdzieś w bok, Heimdall zmrużył oczy po czym momentalnie je otworzył szeroko. - To... Twarz Ryuu Kuzo została zerwana! Iron zerwał mu skórę z twarzy! Do Ryuu podeszło dwóch mnichów by pomóc mu wstać i podali mu ręcznik by mógł zasłonić swoją twarz, nie mniej jednak mnich nie mógł tak łatwo odpuścić. - Ty... Szczeniaku! Iron odwrócił się, zaś Ryuu rzucił w nim zakrwawionym już nieco ręcznikiem, chłopak pochwycił go a Ryuu odwrócił się plecami, oparł ręce na ziemi i wykonał zamaszyste kopnięcie, szarowłosy odskoczył szybko po czym rzucił ręcznik w górę, zrobił dokładnie dwa szybkie kroki w przód by znów zmniejszyć dystans między nimi i wykonał solidne kopnięcie lewą nogą na podnoszącego się mnicha, ciężkie i mocne kopnięcie prosto w głowę wywołało głośny gruchot, słyszalny doskonale na całą areną a następnym odgłosem było uderzenie mnicha o ziemię. Ręcznik opadł idealnie na jego głowę zasłaniając zerwaną skórę z twarzy, Heimdall momentalnie podbiegł do opadłego mnicha i przyłożył mu dłoń do gardła, spojrzał na innych mnichów, którzy weszli na arenę z powagą w oczach pokręcił delikatnie głową po czym podniósł się i przyłożył róg do ust. - Pierwszą walkę wygrywa Iron Del Fugakushi! Władca Kraju Ognia wręcz podniósł się z oburzenia i krzyczał wściekle by jego zawodnik wstał i walczył dalej, lecz bezskutecznie, Iron w ciszy opuszczał arenę.
Ragnar obserwując całą walkę zaczął się głośno śmiać. - Ten dzieciak właśnie ośmieszył 4000 lat historii sztuk walki! Krzyczał podczas dławienia się ze śmiechu.
- Iron jak widzę wciąż w formie... Oznajmił Ivanov i tylko uśmiechnął się lekko pod nosem, czując, że ten turniej będzie o wiele bardziej ekscytujący.
Lei stał w korytarzu przy wejściu do areny, oparty o ścianę z jedną nogą zgiętą i uśmiechający się lekko pod nosem. - Ten turniej to zupełnie inny poziom, zdecydowanie nie będę się tutaj nudził...
Nimue która stała przy swojej matce, Rei, nieopodal samego cesarza Murivel trzymała się barierek i spoglądała na całą walkę, a gdy ogłoszono wynik jej twarz była pełna podziwu i zaskoczenia. - Niesamowite! Wygrał z nim zanim ten zadał mu jakikolwiek cios! Zawołała podekscytowana i nieco przerażona tym co zobaczyła.
Zhou uśmiechnął się szeroko, stał on blisko Rhiannon i sam podziwiał całą walkę, lecz jej wynik sprawił, że chłopak wyszczerzył się w szerokim uśmiechu jeszcze bardziej. - Pierwsza walka i już pierwszy zgon! Zdecydowanie ten turniej będzie ekscytującym wydarzeniem! Wołał wręcz podniecony.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-05-27 14:56:01 |
Przygotowania, jakie poczyniła Rhiannon razem z przyjaciółką wydawały się być dopięte na ostatni guzik. Niedociągnięcia, czy luki w planie, chociaż nadal dostrzegalne, były już tylko czymś, na co nie można było nic poradzić. Już o świcie Rohin stawiła się w komnacie księżniczki, aby móc zamienić się z nią miejscami. Dziewczyna swoje granatowe włosy przefarbowała na szary kolor, upodobniając się tym samym do Rhiannon. Otrzymała również soczewki, które miały przykryć czerwoną barwę jej oczu, czyniąc je miodowo-złotymi. Księżniczka była milcząca, co było raczej rzadkością. -Dotarło do ciebie właśnie, co zamierzasz zrobić?- Odezwała się Rohni, kiedy skończyła ubierać sukienkę. Rhiannon zamknęła oczy i zacisnęła usta w wąską linię. W myślach cały czas biła się z przekonaniem, że mogła coś zrobić lepiej, poświęcić więcej czasu na trening. Przyjaciółka podeszła do niej i objęła delikatnie, gładząc po szarych włosach. -Mogę mieć w końcu na coś wpływ, więc nie odpuszczę - Starała się nie myśleć o tym, z kim mogła się spotkać na arenie. Skupiała się w tej chwili tylko na swoim celu, który był najważniejszy. Nie liczyły się przeszkody, z którymi się spotka po drodze. Chciała wierzyć w to, że je pokona -Jeżeli coś się stanie, jeżeli mnie nie zdemaskują...będziesz musiała zająć moje miejsce- Liczyła się z tym, że walki mogła nie przeżyć, a jeżeli umrze i nikt nie zedrze jej maski z twarzy, nikt nie dowie się, że prawdziwa księżniczka umarła a puste miejsce zajął niemal idealny jej sobowtór. -Nie...- Dziewczyna odsunęła się od księżniczki i spojrzała prosto w jej oczy -Nie mów nawet tak, nie mogę stracić przyjaciółki. Poradzisz sobie, nawet jak nie uda ci się wygrać, to nie będziesz się miała czego wstydzić, ale nie możesz dać się zabić- Księżniczka pokiwała jedynie głową. Chciała dać z siebie wszystko, co mogła, udowodnić, że nie jest tylko głupią księżniczką, która spędzał całe dnie w komnatach na przymierzaniu sukien. Miała zgoła inne ambicje, i chciała, aby świat w końcu to zrozumiał i zaakceptował. Arena przygotowana pod turniej była znacznie większa niż Rhiannon podejrzewała. Sam przepych całego turnieju sprawił, żę serce załomotało jej szybciej. I chociaż z każdą upływającą sekundą strach było coraz większy, a chęć ucieczki zdawała się atrakcyjna, to robiła wszystko, co mogła, aby to zignorować. Wraz z innymi zawodnikami stawiła się na arenie w takim stroju oraz z maską na twarzy. Ukradkiem spojrzała w stronę loży, w której siedziała para cesarska a u ich boku księżniczka. Rhiannon, kiedy dostrzegła, jak jej przyjaciółka się do niej upodobniła, przez chwilę miała wrażenie, że tak naprawdę była w dwóch miejscach jednocześnie. Na pierwszy rzut oka były wręcz nie do rozróżnienia. Szarowłosa uśmiechnęła się lekko, a maska skutecznie skryła owy uśmiech. Zasady turnieju wydawały się proste. Można było je równie dobrze streścić w jednym zdaniu "główną zasadą, to brak zasad" nie była to dla Rhiannon dobra informacja. Mogła się spodziewać wielu brudnych zagrań. Wpadła, jednak między wrony, więc musiała się do tego dostosować. Schodząc z areny rzuciła krótkie spojrzenie w stronę Rohni, a ta kiwnęła delikatnie w jej stronę głową, chcąc dodać tym samym nieco otuchy. Pierwsza zapowiedziana walka, wzbudziła wyraźne zainteresowanie Makoto, który wychylił się nieco ze swojego miejsca, aby dokładnie widzieć Irona, oraz jego poczynania. Rhiannon poszła na jeden z balkonów i zaczęła uważnie obserwować przebieg walki. Chciała poznać taktykę i jednego i drugiego, a ku wyraźnemu zdumieniu widowni, ale nie tylko znaczną przewagę zyskał Iron...dzieciak, który z początku nie był zbyt poważnie traktowany nawet przez cesarza, który obecnie z szeroko otwartymi oczami oglądał ten akt brutalności. Nogi szarowłosej zadrżały, a rozum nadal próbował przekonać jej mięśnie do tego, że to nie jest miejsce dla niej. Pierwsza walka, pierwsza śmierć i pierwsze podniecenie na arenie przetoczyło się niczym grom z jasnego nieba. Rhiannon słyszała wrzaski zachwyconej widowni, a inni zawodnicy z wyraźną ulgą przyjęła to, że tegoroczny turniej będzie tym, w którym będą mogli w pełni pokazać swoje zdolności. Iron zdecydowanie dotrzymał słowa danego cesarzowi. Rozpoczął walkę w pięknym stylu, i w równie pięknym oraz niezwykle szybkim ją zakończył. Nie chciała na niego trafić, ale jeżeli utrzyma się w turnieju, będzie musiała to zrobić. Chyba, że to on odpadnie jako pierwszy. -Następna walka odbędzie się pomiędzy Akavirem a Królestwem Ancaria - Głos sędziego rozbrzmiał w uszach Rhiannon sprawiając jednocześnie, że wielka bryła lodu spadła na samo dno jej żołądka. Nie sądziła, że tak szybko przyjdzie jej stanąć do walki. Liczyła, że będzie miała więcej czasu na poobserwowanie innych uczestników. Wiedziałaby czego mniej więcej mogła się spodziewać. Teraz została rzucona kompletnie na głęboką wodę. Zeskoczyła z balkonu prosto na arenę lądując w przykucu. Spojrzała na drugą stronę areny w miejsce w którym powinien pojawić się jej przeciwnik. Twarz, którą ujrzała była tą, której się nie spodziewała. Przed nią stanął sam książę Eryk. Wiedziała już, że nie mogła go zabić. Gdyby to zrobiła (i o ile byłaby w stanie to zrobić) w Murivel mogłoby rozpętać się istne piekło, gdyby się wydało, że księżniczka podstępem zabiła swojego narzeczonego. Podeszła na środek areny po czym skierowała wzrok na Heimdalla. -Fawkes, debiutanka oraz przedstawicielka Akaviru. Eryk Ancaria, spadkobierca królestwa, kilkukrotnie brał już udział w turnieju i zachodził daleko. Czy teraz sięgnie po wygraną?- Rhiannon wyciągnęła swój miecz robiąc nim kilka młynków w powietrzu. Ugięła nieco kolana, aby zrównoważyć rozłożenie ciężaru. Eryk również przygotował się wyciągając oręż, ale jego postawa dużo już powiedziała dziewczynie. W jej głowie pojawiło się kilka ruchów które mógł wykonać, oraz sposoby na uniknięcie bliskiego spotkania z ostrzem jego miecza. Obydwoje napięci do granic możliwości czekali na dźwięk gongu. W rzeczywistości trwało to sekundy, ale Rhiannon miała wrażenie, że świat nagle zwolnił. Okrzyki tłumów przestały być wyraźnie słyszalne, a cała arena przestała istnieć. Widziała tylko przeciwnika, oraz cel który chciała osiągnąć. Heimdall ledwo zdążył uderzyć w gong, a Eryk już zaszarżował na dziewczynę, chcąc wykonać pierwszy cios. Dziewczyna zrobiła obrót unikając ciosu. Swój miecz trzymała cały czas blisko siebie na wypadek, gdyby swoją stalą musiała odpowiedzieć na stal Eryka. Nie dostała, dużo czasu na odpoczynek, bo ledwo skończyła wykonywać swój ruch, a miecz księcia ponownie kierował się ostrzem w jej bok. Prosta dźwignia sprawiła, że ostrza dwóch mieczy zderzyły się ze sobą. Tępy łoskot metalu zadzwonił jej w uszach oraz rozniósł się po arenie. -Czemu unikasz walki?- Zapytał się Eryk odskakując od swojej przeciwniczki, która uparcie milczała. Nie mogła dać się sprowokować, o dziwo jej celem nie było zakończenie tej walki szybko. Chciała najpierw poznać swojego przeciwnika, oraz trochę go zmęczyć, aby móc w odpowiedniej chwili wymierzyć ten jeden cios, który będzie tym najskuteczniejszym. Książe zaszarżował na nią, a Rhiannon wyskoczyła w górę przeskakując swojego przeciwnika i lądując za jego plecami. Nie zastanawiając się długo kopnęła go z impetem w dół kolanowy sprawiając tym samym, że jego noga ugięła się powodując tym samy chwilową utratę równowagi. Popełniła, jednak pierwszy błąd. Jej przeciwnik był plecami do niej, i nadal trzymał w ręku miecz. Nie widziała jaki ruch chciał zrobić, ale kiedy tylko podeszła, aby zadać kolejny cios, ten odwrócił się i zamachnął się mieczem. Dziewczyna tylko dostrzegł błysk klinki, która spoczęła na jej barku i przesunęła się do obojczyka. Siła uderzenia sprawiła, że odwróciła się. Poczuła ból, a zaraz potem ciepło krwi wypływającej z jej rany. Rohin, która siedziała na widowni i udawała księżniczkę pisnęła cicho zakrywając dłońmi usta. -To tylko draśnięcie...weź się w garść - Szybko zablokowała kolejny cios, który został wymierzony w jej stronę. Musiała przejąć inicjatywę i to ona zaczęła wyprowadzać ataki. Eryk był w dość trudnej sytuacji biorąc pod uwagę, że jego przeciwniczka nie była wysoka, i doskonale radziła sobie ze szybkimi atakami. Klinga jej miecza świstała co chwila koło głowy księcia, który dyszał coraz ciężej. Słyszała to, a kiedy jego miecz leciał prosto na jej głowę, uniosła swoją broń do góry blokując. Nie dała mu, jednak szansy na przeanalizowanie tego co się wydarzyło. Piruetem odskoczyła na bok i wykonała cięcie wzdłuż jego boku. Ostrze miecza weszło w skórę jak w masło, a na klindze zabłysnęła czerwień krwi. W szale bólu przeciwnik chciał wykonać pchnięcie, ale dziewczyna odchyliła się do tyłu unikając tym samym losu durszlaka. Wolną dłonią chwyciła za nadgarstek przeciwnika prostując się tak, że jego dłoń z mieczem znajdowała się zboku jej głowy. Z impetem przyciągnęła go do siebie i z całej siły kopnęła kolanem prosto w jego brzuch. Mężczyzna zakaszlał głośno i zwalił się na ziemię wypuszczając miecz z ręki. Dziewczyna przez chwilę patrzyła na niego ze swego rodzaju współczuciem. Dla niej był to koniec. Został rozbrojony, obdarowany jednym cięciem tak samo jak on obdarował ją. -Koo...- Odezwał się Heimdall chcąc ogłosić tym samym koniec walki, ale nim zdążył skończyć w dłoni Eryka błysnęło ostrze, którym rzucił w stronę dziewczyny. Widownia wstrzymała powietrze obserwując uważnie tor lotu noża, które leciało prosto w serce dziewczyny. -To koniec- Powiedział Makoto wyraźnie pewien tego, że dziewczyna chociaż była tak bliska wygranej to straciła czujność. Otworzył, jednak szerzej oczy kiedy dostrzegł, że Rhiannon, a raczej Fawkes unosił dłoń i chwyciła w ostatniej chwili złapała za rękojeść noża, którego ostrze tylko nieznacznie zaczepiło o jej skórę. Nie zastanawiając się dużo odrzuciła broń w stronę przeciwnika, a ostrze wbiło się w bok jego szyi powodując, że ziemia została zabarwiona jego własną krwią. Na arenę wbiegli medycy, którzy zajęli się Erykiem. Dziewczyna nie zabiła go, ale dość skutecznie wyeliminowała z walki. -Koniec, wygrywa Fawkes- Powiedział unosząc swoje dłonie do góry. Rhiannon zeszła z areny trzymając się za zraniony bark. Mimo tego, że nie wszystko poszło zgodnie z jej planem to była zadowolona.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-05-27 22:43:51 |
Krótko po zabraniu ciała mnicha Heimdall ogłosił kolejną walkę, tym razem na arenę wszedł książę oraz zamaskowana dziewczyna a po uderzeniu w gong walka rozpoczęła się na dobre, każdy z uczestników obserwował ich z uwagą a im dłużej trwał ich pojedynek, tym coraz bardziej skupiali swą uwagę na nich aż ostatecznie dziewczyna wyszła zwycięsko z tego pojedynku a tłum wręcz zawiwatował z powodu tego spektakularnego pojedynku. - Ej dobra, czy tylko mi to wyglądało na pojedynek dwóch szlachciców? Wyrzucił Eredin ot tak po zakończonym pojedynku, sam Iron spojrzał na niego po czym mimo wszystko się uśmiechnął, następnie skierował wzrok na schodzącą z areny dziewczynę i nieco spoważniał. - Mnie ciekawi co innego, królowa Rosemary raczej nie chwaliła się, że również wystawi kogoś, poza tym nie ma jej w loży królów... Zwrócił uwagę, co było dla niego nieco podejrzanym zachowaniem, nie mniej jednak nie miał okazji nad tym dłużej się zastanawiać, gdyż po fali wiwatów Heimdall ponownie stanął na środku areny. - Trzeci pojedynek rozegrają... Hermes Souryu, wysłannik Pasadeny, uczeń Wielkiego Mistrza Lairosa i pogromca smoczej chimery! A jego przeciwnikiem będzie... D. Hoze Kurikuri! Pochodzący z Dettomir Zwany dręczycielem, potomek legendarnych wojowników, pogromca klanu pustej siódemki! Zawodnicy! Na ring! Wezwał z pełnią pasji, a po chwili zielonowłosy wkroczył na arenę, jego kroki pokazywały pełną grację i lekkość a ciało niemalże wydawało się płynąć w powietrzu, z drugiej strony nadszedł jego przeciwnik z szerokim uśmiechem oraz aroganckim wzrokiem, zawodnicy stanęli naprzeciw siebie i zmierzyli się wzrokiem. - D... Legendarni wojownicy godni zrównania się z bogami mieli taki przedrostek... Skomentował Bourmer wyrzucając swoją obserwację. - Smocza chimera, czy to nie to cholerstwo, które pustoszyło krainy? Zapowiada się wyrównana walka. Samael mimo wszystko doceniał starania zielonowłosego i spodziewał się wręcz wyrównanego pojedynku między tą dwójką. Uderzenie w gong ponownie rozpoczęło pojedynek. - Musisz wiedzieć, że nie jestem byle kim, chłopcze, należę do rodu wybranych, mój klan od pokoleń ulepsza swoje DNA tylko po to, by... Co Ty robisz? Hoze przerwał swoją wypowiedź widząc jak zielonowłosy kreśli palcem w powietrzu jakieś szlaczki, które zostawiały po sobie smugę zielonego światła aż nie uformował z tego dziwnego i najpewniej niezrozumiałego, lecz dość prostego do namalowania symbolu, sam chłopak uśmiechnął się i przymknął oczy. - Przepraszam... Wyrzucił z siebie cicho, zaś symbol zaświecił się zielonym światłem, by zaraz z symbolu wydobył się smok powstały z zielonej energii, kreatura była ogromna i wyleciała z ogromną szybkością, pochwycił on Hoze i wraz z nim w pysku wzbił się w powietrze gdzie kołował z zawrotną prędkością aż tworząc pierścień na niebo aż ostatecznie uderzył z całym impetem w ziemię po czym roztrzaskał się a energia która trysnęła z niego wytworzyła fajerwerki, które rozbłysnęły na niebie, Heimdall nie mógł wyjść z podziwu nad tym co się wydarzyło, podszedł do krateru, który powstał w wyniku uderzenia by zobaczyć przysmażonego Hoze, a zaraz potem skierował się na publiczność. - Trzeci pojedynek wygrywa Hermes Souryu! Obwieścił głośno, zaś pozostali oniemieli z wrażenia. - Nie spodziewałem się tutaj spotkać użytkownika sztuki barw... A jednak marzenia się spełniają... Rzucił Tristan krzyżując dłonie na klatce piersiowej.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-05-27 23:14:39 |
Rhiannon zeszła z areny a jej uszom nie umknęły uwagi innych zawodników. Nie miała, jednak zamiaru im odpowiadać, nie w chwili, kiedy Iron był w pobliżu i mógł rozpoznać jej głos. Wygrała, chociaż nie mogła się pogodzić z tym w jak głupi sposób dała się podejść. Najpierw ten atak księcia, a potem ten cholerny nóż. Nie mogła się przełamać, aby zrozumieć, że nawet przeciwnik bez broni był groźny. Kierowały nią szlachetne zasady walki. Powali na ziemię i wybije broń z ręki, więc wygrywa. Ten turniej, jednak rządził się zgoła innymi prawami. Rohni korzystając z drobnego zamieszania w loży ulotniła się na chwilę. Podciągając nieco wyżej suknię zbiegła po schodach, aby dotrzeć do miejsca w którym przebywali uczestnicy, a tym samym również jej przyjaciółka. -Psss...- Syknęła ustawiając się tak, aby nikt jej nie dostrzegł. Przez chwilę prawdziwa Rhiannon nie zwróciła na nią większej uwagi, ale po kolejnym dziwnym odgłosie, który już do niej dotarł, skierowała w jej stronę wzrok. Dostrzegła tylko kilka kosmyków szarych włosów, które znikały za ścianą. Dziewczyna rozejrzała się uważnie dookoła, aby upewnić się, że nikt więcej nie usłyszał tego nawoływania. Najwyraźniej wszyscy byli zaaferowani kolejną zapowiedzianą walką, a to dało jej chwilę na umknięcie z pola widzenia innych. Trzymając się cały czas za krwawiący bark podeszła do brzegu ściany i niby od niechcenia oparła się o nią plecami. -Żyjesz?- Zatroskany głos przyjaciółki był w tej chwili dokładnie tym co chciała usłyszeć. Uśmiechnęła się lekko, ale maska i tak skutecznie to maskowała -Bywało lepiej, ale nie narzekam- Odpowiedziała spokojnie. Jedno draśnięcie na cały pojedynek było niezłym wynikiem. Nie odpadła z turnieju, dalej miała szansę a to już dla niej połowiczny sukces. -To jest chore...ten cały turniej...widziałaś co ten chłopak zrobił? -Nie miał wyboru, Iblee to zaproponowała a ojciec się zgodził. Z resztą, ma swoje ambicje a do ich spełnienia przyda mu się sojusz z Murivel -Czyli co...jest na usługach cesarza?- Zapytała się wyraźnie zaciekawiona a Rhiannon kiwnęła lekko głową -Jak na razie tak myślę...ale trudno powiedzieć co będzie potem -Ale oni zabijają dla zabawy....gdzie tu honor?- Rhiannon wbrew pozorom to rozumiała i o tyle o ile na samym początku informacja o tym, że zawodnicy umierali na arenie było dla niej zaskoczeniem, to po chwili namysłu była w stanie zrozumieć dlaczego -Stawiają tutaj na szali wszystko, nie tylko swoje życie, ale również godność i honor. Czasami lepiej umrzeć niż dać się pokonać. Szczególnie jeżeli w grę wchodzą chociażby całe lata, dekady czy wieki tradycji- Wyjaśniła po czym skrzyżowała ręcę na piersi co nie było takie łatwe bo ból przeszył jej ramię. -O kurwa...- Wyrwało się jej nagle, kiedy dostrzegła wyczyn kolejnego zawodnika. Dziewczyna powiodła wzrokiem za magicznym stworem, który skierował się na swojego przeciwnika. Nie musiała również widzieć miny swojej przyjaciółki, aby wiedzieć, że jest w równie ciężkim szoku. Ta walka była wyjątkowo krótka, ale jakże efektowna oraz efektywna. -Wiesz co to znaczy...przeszedł, więc będziesz z nim walczyć- Rhiannon była tego doskonale świadoma, ale teraz nie chciała nad tym się zastanawiać. Swojego przeciwnika pokonała, chociaż nie sądziła, że tak szybko zostanie wywołana -Wracaj do loży- Zarządziła odpychając się nogą od ściany -Nie możesz być zbyt długo po za nią- W końcu jej matka zauważy, że kogoś brakuje, a takie nagłe znikanie nie zadziała dobrze na jej relację z rodziną. Rhoni mruknęła tylko cicho z ramach zgody, a Rhiannon wróciła bliżej innych uczestników, aby załapać się akurat na obejrzenie sporych rozmiarów kreteru, jaki pozostał po jednym z uczestników. Rozejrzała się uważnie, aby zobaczyć miny pozostałych. Wywnioskowała z nich jedno, chociaż na swój sposób robiło to wrażenie, to miała przedziwne wrażenie, że im więcej brutalności i śmierci, tym bardziej się nakręcali. W tym wszystkim przez jej głowę przebiegła myśl o tym, czy ona również będzie musiała kogoś zabić. Eryk nie był trudnym przeciwnikiem, w zasadzie jego zdolności szermiercze oceniła by na mocne dwa z plusem tak na zachętę. Co więc robił na tym turnieju i jakim cudem udało mu się wcześniej podobno zajść daleko tego nie wiedziała, ale podejrzewała, że niektóre z wyników mogły być ustawiane, chociażby przez różnych władców, którzy tę okazję traktowali również jako idealny moment na kupczenie przysługami, w zamian za pewne przydatne traktaty, umowy czy inne rzeczy.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-05-28 00:14:28 |
- Ta walka była dowodem, że gadanie w trakcie walki to samobójstwo... Rzucił Ivanov, który stał blisko zamaskowanej dziewczyny, nie mniej jednak ten doświadczony wojownik wiedział doskonale co mówi, czasem taki bezsens jak rozmowa potrafiło zniszczyć cały autorytet i doprowadzić do porażki w ułamek sekundy a Hermes udowodnił, że nie ma zamiaru stać i słuchać gdy walka się już rozpoczęła, wolał momentalnie przejść do działania. Heimdall ogłosił chwilę przerwy, by służba mogła nieco zakopać krater wykopany przez zielonowłosego, a ten spokojnie wrócił do reszty zawodników. - Świetny pokaz, Hermesie. Rzucił szarowłosy i posłał chłopakowi ciepły uśmiech na co zielonowłosy odpowiedział tym samym. - Dziękuję... Co prawda... Zwykle używam słabszych technik, ale skoro nadarzyła się okazja... Odparł ze spokojem po czym oddalił się nieco od reszty osobników. - Swoją drogą... Pusta Siódemka też lubiła pogadać... Może Hoze szybciej kończył swój monolog? Kto wie... Zażartował sobie widząc jak pokonany mężczyzna jest znoszony na noszach, zdecydowanie przypomniała mu się konfrontacja z tym dziwnym klanem, nie mniej jednak cała ta sytuacja miała jeden pozytyw, Iron dostrzegł, że każdy tutaj był przygotowany do walki i wykorzystywał każdy moment nieuwagi i zawahania przeciwnika w wyniku czego szybko można było stracić swoje życie. Po tej krótkiej przerwie Heimdall ponownie wyszedł na środek Areny. - Kolejna walka rozpocznie się już za chwilę! A wystąpią w niej... Ironiczny! Były żołnierz światowej armii, określany przez wszystkich jako żołnierz doskonały! Po odbyciu swej służby i obronieniu miasta przed mordem niewinnych cywili powrócił do swojego kraju by przez 7 lat bronić go samotnie przed najeźdźcami podczas 10-letniej wojny rodów! A jego przeciwnikiem będzie... Ganju Mishika z Kraju Fal! Legendarny Sumita! Zdobywca tytułu niepokonanego wojownika i zwycięzca legendarnego turnieju Raitai! Zadeklarował zamaskowany sędzia, Ironiczny na to wezwanie po prostu uśmiechnął się i przeszedł z pozycji siedzącej do pozycji stojącej, schował ręce w kieszenie spodni i zaczął radośnie pogwizdywać. - Życzcie mi powodzenia. Oznajmił tylko idąc z trybun jakby właśnie przechadzał się na spacerek, Ivanov podążał za nim wzrokiem aż ten nie zniknął mu z oczu, po czym mężczyzna odwrócił się znów w kierunku areny i spoglądał z zaciekawieniem aż ci dwaj nie pojawią się na jej środku. - Akurat tę walkę chcę obejrzeć. Zagaił Ivanov. - Hm... Czyżbyś czuł się zagrożony? - Mnóstwo osób porównuje mnie do Ironicznego, mówią, że jest doskonałym kandydatem do zastąpienia mnie i czarnym koniem tego turnieju... Jestem ciekaw jak on podejdzie i jaki jest jego sposób walki. Ivanov najwidoczniej znalazł kogoś, kto zaciekawił go na tym turnieju a skoro tak rosły mężczyzna doświadczony życiem i boleściami wielu walk składa takie rekomendacje to musiało oznaczać jedno, Ironiczny nie mógł być byle kim i musiał imponować swoimi zdolnościami. Walka rozpoczęła się a sumita momentalnie wystartował uderzając otwartymi rękoma o dziwo z zawrotną prędkością, Ironiczny zrobił szybki odskok nie mniej jednak brunet szybko za nim podążył i wykonał szybkie uderzenie z góry, lecz w ostatnim momencie umięśniony mężczyzna zrobił unik, przez co Ganju swój cios wykierował swój cios w ziemię, robiąc w niej sporą wyrwę, co świadczyło tylko o sile sumity, Ironiczny wykorzystał ten moment by natychmiastowo zadać cios z boku, jednak ciało Ganju samowolnie zablokowało ten cios nie zadając poważniejszych obrażeń. - Och? Wyrzucił tylko Ironiczny gdy Ganju ostatecznie uderzył w niego otwartą dłonią i odrzucił go kawałek do tyłu, chłopak podpierał się stopami by zahamować ale sumita ruszył ambitnie za nim by wykonać kolejną serię absurdalnie silnych ciosów, jednak garda mężczyzny wytrzymała je po czym ruszył do kontry zadając czysty cios w jego twarz, sprawiając tym samym, że z nosa sumity trysnęła krew, Ironiczny na tym nie poprzestał, widząc okazję momentalnie zadał solidne kopnięcie w skroń sumity by zaraz potem wykonać mocny cios w brzuch i odepchnąć sumitę od siebie. - Potraktuj to jako rewanż za pierwszy cios. Odparł zadowolony, nie mniej jednak Ganju nie miał zamiaru odpuścić, o dziwo mimo masywnego ciała sumita wykonał wysoki skok i w powietrzu dokonał spektakularnego obrotu wykonując kopnięcie w stronę Ironicznego, ten zasłonił się w ostatniej chwili ale kopnięcie powaliło go z nóg, co Ganju wykorzystał dokonując kolejnego skoku prosto na swojego przeciwnika, Ironiczny szybko się turlając uniknął uderzenia ciałem po czym podniósł się momentalnie by szybko przejść do ofensywy, jednak ciosy skierowane w twarz przyniosły kiepski efekt, gdyż sumita z pełną gracją dokonywał uników aż ostatecznie przybliżył się na tyle by pochwycić swojego przeciwnika za pas. - No cóż... Czas na mój spektakularny ruch. Oznajmił sumita próbując podnieść Ironicznego, jednak mimo że ten nawet się nie zapierał a jedynie pochylony czekał, ani drgnął z ziemi. - C-co? - Głupio wyszło... Odparł Ironiczny z niewinnym uśmieszkiem jedynie, po czym mocnym chlaśnięciem uderzył Ganju w ucho ogłuszając go nieco, następnie pochwycił pukiel swoich włosów i zakręcił nim a następnie wyrwał je, zaraz potem włożył je Ganju do ucha i spokojnie zaczął obracać. - Co on robi? Zapytał Samael z widowni, nigdy nie widział takiego sposobu walki i zastanawiał się co właściwie Ironiczny chce osiągnąć. - Wydaje mi się... Że swoim ciosem przebił błonę uszną i... Próbuje pochwycić błędnik? Iron sam nie był pewien tego co się dzieje w tym momencie, aż ostatecznie nie otworzył szerzej oczu. Ironiczny gdy odpowiednio poobracał swoim puklem włosów, chwycił go mocniej i wyciągnął brutalnie, by zaraz potem złapać Ganju za nadgarstek i niczym piórko podnieść i obrócić wokół jego osi w powietrzu a następnie uderzyć nim o ziemię, zaraz potem mężczyzna schował ręce do kieszeni i spokojnie pogwizdując zaczął się oddalać do wyjścia. Ganju próbował wstać, ale każda kolejna próba kończyła się upadkiem a on wydawał się nie wiedzieć co się dzieje wokół niego. - Los gorszy od śmierci, zniszczył mu błędnik. Skomentował jedynie Ivanov, zaś Heimdall widząc całą sytuację skierował się do publiczności. - Czwartą walkę wygrywa Ironiczny! Zawołał a tłum zaczął wiwatować. - Skurwielstwo w czystym wydaniu! Zawołał Ragnar i wyszczerzył zęby na ten widok, zdecydowanie tego się spodziewał po kimś, kto konkurował z Ivanovem Dragomirem, bezwzględności i okrucieństwa wobec przeciwnika, użycia wszelkiej metody by zmiażdżyć wroga nie patrząc na cenę i nawet zadać mu najgorszy z możliwych losów.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-05-28 11:01:25 |
Rhiannon wróciła do reszty zawodników, którzy już spoglądali w stronę areny, aby obejrzeć kolejną walkę. Ona mogła już stwierdzić dwie rzeczy. Po pierwsze wszyscy starali się zakończyć walkę jak najszybciej było to możliwe, po drugie chcieli to zrobić w jak najbardziej widowiskowy sposób. Nie wiedziała czy te śmierci, które miały tutaj miejsce były spowodowane tym, że niektórzy z zawodników po prostu lubili patrzeć na to ostatnie światło, które gasło w oczach ich ofiar, czy po prostu taka była natura. Im mniej zawodników zostawało, tym większa szansa była na to, że właśnie stanie przeciwko siepaczowi, który za cel obierze sobie zmiecenie jej z powierzchni ziemi. Wtedy umysł przebiegła jej ciekawa myśl. Jak by się ci wszyscy mordercy zachowali gdyby się dowiedzieli, że mogą walczyć z księżniczką Murivel. Czy wówczas jej szanse by wzrosły, czy może nic się nie zmieniło. Na pewno by jej rodzice dostali szału, ale co z innymi krajami, jakby to odebrały. Teraz było już zdecydowanie za późno na takie rozważania, mogła to wziąć pod uwagę dużo wcześniej. Niestety nie była kimś, kto brał pod uwagę skutki długoterminowe. Z jej rozmyślać wyrwał ją dźwięk gongu, który obwieścił kolejną walkę. Skierowała wzrok w stronę areny, aby uważnie przyjrzeć się zawodnikom. Kiedy dostrzegła przeciwnika Ironicznego jej wiedza kazała wyciągnąć wnioski, że jego ataki na pewno będą silne, ale nie szybkie i faktycznie coś zadziało się szybko, ale to była szybka zmiana zdania Rhiannon. Wystarczyły pierwsze sekundy, aby dziewczyna zrozumiała, że gabaryty w wypadku tych wojowników mogą stanowić ich atut, ale nie ograniczenia. Otworzyła szeroko oczy na widok tego co się działo. Uczono jej czegoś innego, walczyła z innymi zasadami. -To nie ma racji bytu- Pomyślała, kiedy dostrzegła jak Sumita wykonuje uniki, oraz wykonuje szybkie ataki. Musiała przyznać, że to co trenowała w pałacowych ogrodach z nauczycielami, było jedynie artystycznym fechtunkiem. Tak naprawdę nigdy nie musiała walczyć, aby ocalić swoje życie. Taka walka zdecydowanie różniła się od zwykłego machania drewnianym mieczem. Dziewczyna tupnęła kilka razy stopą w ziemię. Chciała się upewnić, że to jest normalne podłoże, że wszystkie prawa fizyki jak i grawitacji działają w sposób normalny. Bo tylko to mogło być logicznym wyjaśnieniem tego co właśnie oglądali na arenie. Walka była zażarta, i mogłoby się wydawać, że to Ironiczny znalazł się w paskudnym położeniu. Spojrzała na twarze innych uczestników. Z ich min wywnioskowała, że są podobnego zdania co ona, jednak to co wydarzyło się później sprawiło, że lodowaty dreszcz przebiegł po jej plecach, a potem wywołało falę obrzydzenia. Mężczyzna pokonał swojego przeciwnika, sprawiając jednocześnie, że Rhiannon zrobiło się niedobrze i zaczęła odczuwać przedziwną potrzebę znalezienia na następną walkę nauszniki. Doszły do niej słowa osiłka, którego nazywano Ivanovem. Skierowała na niego spojrzenie a maska ponownie ukryła delikatny uśmiech. Nie rozumiała tego dziwnego systemu wartości. Zawsze wydawało się jej, że zachowanie życia podczas niebezpieczeństwa było najlepszym co mogło się przydarzyć, jednak kiedy zerknęła jak Sumita próbuje się podnieść, zrozumiała co Ivan miał na myśli. Nie był wyłączony już tylko z turnieju, ale również prawdopodobnie z życia. O walkach mógł już zapomnieć, bo brak równowagi będzie go dyskwalifikować już na samym początku, a w codzienność, stanie się zwykłą udręką.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-05-28 12:45:24 |
Walka chociaż była zadziwiająca, to ostatecznie się zakończyła zwycięstwem mężczyzny, na którego obstawiał Ivanov, sam Ironiczny spokojnie powrócił na trybuny jak gdyby nigdy nic pogwizdując sobie i chociaż część uczestników spoglądało na niego jak na zwyrodnialca, to mimo wszystko sam mężczyzna przybił sobie swobodnie piątkę a Ivanovem. - Easy. Rzucił tylko wracając na swoje miejsce i spokojnie usiadł po turecku na podłożu. - Zastanawia mnie tylko, jakim cudem on Cię nie podniósł? Zapytał Blaise, który do tej pory w ciszy obserwował wszystkie walki, zaś Ironiczny jedynie spojrzał na niego z cwanym uśmieszkiem. - Tajemnica. Heimdall znów wyszedł na arenę. - Następny pojedynek stoczą... Blaise Crane! Ten legendarny wojownik i podróżnik zasłynął z rozbijania wszelkich band na swojej drodze, wojownik nie mający żadnej litości dla swoich przeciwników i nie okazujący współczucia! Jego przeciwnikiem na arenie zaś będzie... George Lawliet! Ten wyjątkowy szermierz z Blackwater zabłysnął już nie raz podczas wielkich pojedynków, jednak czy tym razem dopisze mu los?! Przekonamy się już niebawem! Gong momentalnie dał im sygnał do walki a George w pierwszej kolejności odskoczył by pochwycić w spokoju miecz na plecach i dobyć go, zaraz potem lewą ręką wyciągnął noże, którymi rzucił w stronę przeciwnika, nie mniej jednak Blaise jedynie zrobił unik przechylając się na bok i powracając do swojej pierwotnej pozycji jak gdyby nigdy nic. - Czemu on nie dobył nawet miecza? Zaciekawił się Samael widząc jak Blaise stoi po prostu spokojnie i praktycznie się nie rusza, zaś George zaczyna chodzić wokół niego czekając na dobry moment do ataku, było to dla niego dość dziwne, zważywszy, że obaj byli szermierzami, to jednak powinien się przygotować do walki. - Bo go nie traktuje poważnie, spójrz na tego George'a, na jego strój i sposób poruszania się, to arystokracik, jak ta zamaskowana i jej przeciwnik, w życiu na poważnej walce nie był, pewnie ugrywał jakieś turnieje na drewniane miecze i przylazł tutaj myśląc, że ma jaja i że jego przeciwnicy to ci sami zadufani w sobie arystokraci. Odparł prześmiewczo Ironiczny na co Samael zlinczował go wzrokiem, wszak, że blondyn był również szlachcicem sprawił, że słowa tego mężczyzny wywołały u niego zirytowanie, wszak nie obrażał tylko tego chłopaka ale i jego samego w tym momencie. - Blaise to bezwzględny wojownik, odrzucił nawet zaproszenie do Siedmiu Mistrzów Miecza, pragnie żyć na własnych zasadach i wyciąga miecz tylko wtedy, gdy wie, że zabije. Wyjaśnił Iron spoglądając mimo wszystko wciąż na arenę i obserwując jak George dobiega by wykonać ostre cięcie z góry, nie mniej jednak ostrze uderzyło o ziemię dosłownie kilka centymetrów przed swoim przeciwnikiem, ku zdziwieniu samego atakującego, sam Blaise momentalnie wykonał kopnięcie w nadgarstek chłopaka wyrzucając mu miecz z ręki a następnie zrobił krok w przód i uderzył mocno pięścią odrzucając go w bok i przewracając jednocześnie, zaś zaraz potem Blaise jak gdyby nigdy nic powrócił do swojego pierwotnego położenia. - Nie dosięgnął go? Zapytał zaciekawiony Zhou, który podszedł i oparł się o kamienną barierkę spoglądając z zaciekawieniem na rozwój zdarzeń. - Drewniane miecze do treningów są nieco dłuższe o tych prawdziwych, różnica może wynosić 5-7 centymetrów, nie mniej jednak w trakcie walki to nieporozumienie jest często widoczne, nieumiejętność ocenienia tej różnicy to częsty przypadek amatorów, nasza zamaskowana koleżanka również ledwo sięgała celu, chociaż po gestykulacji ciała wyglądało jakby myślała, że sięga dalej, to typowy błąd osób chwytających za miecz na starcie. Wyjaśnił Eredin z uśmiechem, nie mniej jednak ta walka pokazywała to jako dowód w praktyce i chociaż George sam nie wiedział co się dzieje to najwidoczniej Blaise jasno mu określił, że dostrzegł tę różnicę, dlatego nie okazuje mu nawet odpowiedniego szacunku, nie mniej jednak młody chłopak zaczął biegać wokół niego i wyciągając drugi miecz postanowił zaatakować zza pleców, kiedy ruszył z całą prędkością Blaise odpowiedział nagle tym samym, nim ostrze zostało użyte w ruch, mężczyzna złapał za twarz chłopaka i jednym mocnym ruchem powalił go na ziemię z całym impetem. George nie poddawał się, podniósł się jak tylko mógł, lecz gdy tylko wstał solidne kopnięcie w brzuch zmusiło go do zgięcia się w pół a zaraz potem mocny cios na kark i kolejne kopnięcia w brzuch przewróciły go z powrotem. - On naprawdę liczył, że pozwoli mu ot tak wstać z ziemi? Lepiej byłoby się przeturlać... Blaise spokojnie czekał aż chłopak się podniesie, nie mniej jednak walka wydawała się być już przesądzona, w tym jednak momencie miecz chłopaka, który leżał na ziemi uniósł się sam i zaczął lecieć w kierunku mężczyzny celując w jego plecy, nim jednak dosięgnął celu, Blaise dobył miecza i szybkim ruchem skontrował atak odbijając ostrze chłopaka i wyrzucając w powietrze a sam uniósł swój miecz ku górze, George skorzystał z tej okazji, szybko podniósł się z ziemi i chwytając swój miecz w obie dłonie momentalnie ruszył do ataku, wtedy Blaise odwrócił się i wykonał ostre głębokie cięcie z góry wprost na klatkę piersiową George'a robiąc mu podłużną, skośną ranę na klatce piersiowej, chłopak stanął unieruchomiony zaś następnie padł na ziemię zaś Blaise schował jedynie miecz. - Ten pojedynek wygrywa Blaise Crane! Obwieścił głośno Heimdall.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-05-28 15:43:03 |
Zapowiedź kolejnych uczestników wyjątkowo zainteresowała Rhiannon. Kojarzyła tego szermierza, słyszała o nim kilka dość interesujących historii i była ciekawa czy to oby na pewno prawda. W oglądaniu walki przeszkadzały jej, jednak co chwilowe komentarze osiłków za jej plecami. Serce zaczęło jej bić szybciej, a dłonie machinalnie zacisnęły się w pięści. Walczyła teraz sama ze sobą, aby nie zrobić niczego głupiego...znaczy niczego głupszego niż zgłoszenie się do tego turnieju, z którego dość możliwe, że mogła wyjść jedynie nogami do przodu. Mimo to wzmianka o zadufanych arystokratach sprawiła, że krew w niej się niemal dosłownie zagotowała. Odwróciła się w stronę mężczyzny i zmierzyła przez otwory maski wściekłym spojrzeniem. Ciało zareagowało same, chociaż rozum usilnie próbował wytłumaczyć mięśniom, że to jest bardzo zły pomysł. Szarowłosa podeszła do Ironicznego, a im bliżej była niego na myśl przychodziły jej góry. Kiedy oglądało się je z daleka wydawało się, że zdobycie szczytu nie było wcale takie trudne jak wszyscy mówili. Dopiero u podnóża rozumiało się, że wspinaczka będzie piekielnie trudna. Tak samo Ironiczny malował się w jej oczach. Z bliska był znacznie wyższy od niej, a już na pewno znacznie lepiej zbudowany. Mimo to wściekłość przysłoniła jej rozsądek. -Skończyłeś swoją walkę?- Powiedziała siląc się na obniżenie swojego głos tak, aby przez przypadek nie zdradzić swojej prawdziwej tożsamości -No to zamknij mordę- Czy poczuła się lepiej, kiedy mu to powiedziała, tak, czy o mało co nie zwaliła się na ziemie przez trzęsące się nogi? jak najbardziej. Nie miała zamiaru silić się na uprzejmości, których pewnie by użyła będąc w pałacu. Teraz na chwilę zapomniała o zasadach, których usilnie próbowali jej wpoić, i musiała przyznać, że było to naprawdę przyjemne. Móc powiedzieć to co się chciało, bez tego zastanawiania się czy kogoś nie obraziła. Chciała obrazić więc to zrobiła. Wyminęła mężczyznę, obmyślając już w głowie to jak mogłyby wyglądać jej nauszniki na następną walkę, gdyby przyszło jej walczyć akurat z tym typem. Udała się na balkon z którego mogła obejrzeć walkę, która niestety dla chłopaka nie zakończyła się szczęśliwie. Mimo to radził sobie dość nieźle, jednak nawet ona dostrzegała pewne błędy w jego walce. Brakowało mu chociażby płynności. -Jebani siepacze...- Mruknęła sama do siebie próbując wyzbyć się nagłego przypływu złości. Wiedziała, że mogła przyjść taka chwila w której jej cierpliwość zostanie poddana próbie, nie sądziła tylko, że tak szybko to się stanie, oraz, że ową cierpliwość straci, chociaż czy można było stracić coś czego tak naprawdę nigdy się nie posiadało. Podobnie wyglądała sytuacja z instynktem samozachowawczym, tego również nie miała, bo gdyby była bogatsza o tę jedną cechę, prawdopodobnie nie stałaby tutaj i nie oglądała jej ściągają, zamiatają, bądź zeskrobują innych zawodników z areny.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-05-28 17:01:22 |
Kolejna walka dobiegła końca i kolejna porażka mniej doświadczonego wojownika, nie mniej jednak w tym czasie Nimue spoglądała na cały pojedynek z lekkim zawodem, mimo wszystko zakładała, że każdy pokaże swój potencjał lecz ci silniejsi naigrywali się z tych słabszych a tamci przegrywali przez brak doświadczenia lub zbytnią arogancję. - Huh... Szybko, no nic, może nie spędzę tutaj całego dnia chociaż... Hm? Powiedziała do siebie po czym skierowała wzrok ku dole, by nagle panicznie zacząć się rozglądać. - Kyubey? Gdzie jesteś? Kyubeeey! Brunetka zaczęła wychylać się na różne strony by zaraz potem zacząć się przechadzać od lewej do prawej, widać było, że czymkolwiek ten stworek nie był, bardzo jej zależało na tym, by szybko ponownie znalazł się przy niej, dlatego mimo wszystko dziewczyna momentalnie wystrzeliła w jedną ze stron. - Nie zapomnij swojego miecza, Nimue, mogą Cię wywołać w każdej chwili. Upomniała ją Rea siedząca na swoim tronie, chociaż jej oschłe spojrzenie wydawało się wykazywać zawód to brunetka nie speszyła się, cofnęła się i chwyciła drewnianą katanę by zaraz potem uśmiechnąć się w stronę królowej. - Dziękuję, mamo. Odrzekła tylko i wyruszyła szybko. W tym czasie zamaskowana dziewczyna mogła poczuć jak coś się plącze między jej nogami ocierając się o nie a gdy skierowała swój wzrok w dół mogła dostrzec dość nietypowego kota który czując jej wzrok uniósł głowę, uśmiechnął się lekko i zamiałczał na nią po czym spokojnie usiadł przed nią i patrzył się na nią swoimi różowymi oczami. W oddali mogła nagle dosłyszeć wołanie "kyuubeey" które się powtarzało i z każdą chwilą było coraz głośniejsze. - Kyuubeeey! Przepraszam... Przepraszam... Przepraszam... Kyuuubeeey! Nimue między swoimi krzykami przepychała się między widzami na arenie i starała się ich od razu przeprosić za swoje przepychanki, aż ostatecznie jeden z widzów po prostu chamsko podstawił brunetce nogę, a ta przewróciła się na ziemię upuszczając drewniany miecz tuż pod nogami Rhiannon, brunetka wstała i niczym nie zrażona po prostu ruszyła dalej aż nie dostrzegła swojego małego kompana, pochwyciła go na ręce i przystawiła do swojej twarzy. - Tutaj jesteś! Mówiłam Ci byś się nie oddalał, inaczej bym już Cię nie znalazła, a jakby Cię ktoś porwał? Zaczęła mówić po czym odsunęła się nieco by móc spojrzeć swojemu kotu w oczy, nie mniej jednak po chwili jej wzrok skierował się na zamaskowaną dziewczynę, opuściła ręce i puściła Kyubeya by zaraz potem podrapać się nerwowo w tył głowy. - Przepraszam, jeśli Ci się naprzykrzał, lubi podchodzić do ludzi. Rzuciła nieco nerwowo próbując wysilić się na przepraszający uśmiech.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-05-28 18:51:27 |
Kiedy emocje zaczęły opadać, Rhiannon zaczęła zdawać sobie sprawę z tego co właśnie zrobiła. Czy naprawdę musiała to zrobić, z drugiej strony miała serdecznie dosyć naigrywania się z innych tylko dlatego, że urodzili się w pałacu. Dla niej nie był to żaden powód do tego, aby mogła czuć się lepiej od innych. Nie miała zamiaru podchodzić lekceważąco do swoich przeciwników, bo wedle niej każdy z tutaj zebranych był godzien szacunku. Chciała wygrać, i miała ku temu swoje powody mniej błahe niż po prostu myśl, że cała reszta ludzi jest niczym więcej niż motłochem. Mówiono, że to arystokracja pakowała wszystkich do jednego worka, a wychodziło na to, że przeciętny człowiek nie był wcale lepszy, więc może problem nie leżał w stopniach narodzin, a po prostu w ludziach. Z tych rozmyślań wyrwało ją najpierw miałczenie, a potem poczuła jak coś puchatego i ciepłego zaczęło ocierać się o jej nogi. Spojrzała w dół i otworzyła szerzej oczy, kiedy dostrzegła dość nietypowego kota. -A co ty tu robisz?- Zapytała się wyraźnie zdziwiona, a kot jak gdyby nigdy nic wskoczył na poręcz i zaczął się patrzeć prosto na nią. Dziewczyna wyciągnęła swoją dłoń i pogłaskała kota za uchem uśmiechając się lekko, kiedy usłyszała jego głośne mruczenie. -To nie jest bezpieczne miejsce...wiesz, może ciebie dopadnie ten od zrywania twarzy- Powiedziała siląc się na groźny głos, ale czy kot sobie coś z tego robił...nie, koty były specyficzne. Chodziły własnymi ścieżkami i mogłoby się wydawać, że nie bały się niczego. Naturalnie często wpadały w kłopoty i może dlatego Rhiannon lubiła koty. Dość często przypominały ją. Księżniczkę, która pomimo luksusów żyła po swojemu, i nie koniecznie królewskim oraz wygodnym życiem. Uwaga dziewczyny została odwrócona od kota, kiedy z charakterystycznym łoskotem pod jej nogi upadł drewniany miecz. Dziewczyna skierowała wzrok w tamtą stronę, a kiedy dostrzegła dziewczynę leżącą na ziemi i szyderczo śmiejącego się człowieka zmarszczyła brwi. Podeszła do dziewczyny i pomogła jej wstać -Zamknij mordę, chyba, że mam ci w tym pomóc- Warknęła w stronę widza, który od razu zbladł i odwrócił głowę w drugą stronę -Nic ci się nie stało?- Zapytała się po czym wyciągnęła w jej stronę drewniany miecz który upuściła. Szybko, jednak to kot stał się głównym źródłem zainteresowania, a wtedy jasnym stało się kto był właścicielem owego zwierzęcia. -Nic się nie stało- Odpowiedziała spokojnie -Zawsze namawiałam rodziców na kota, ale uważali, że nie jest dość szlachetny. Więc mamy sporo psów- Fkatem było to, że zawsze chciała mieć kota, lubiła te zwierzęta. Imponowały jej swoją niezależnością, ale niestety tak długo jak mieszkała w pałacu i była pod rozkazami cesarza, to o kocie mogła tylko marzyć.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-05-28 20:28:32 |
Dziewczyna ze spokojem odstawiła kota na poręcz po czym przyjęła swój drewniany miecz w ręce i uśmiechnęła się nieśmiało do zamaskowanej dziewczyny, była to dość nietypowa sytuacja, wszak Rhiannon mogła dostrzec brunetkę na arenie przy przywitaniu wszystkich wojowników, nie mniej jednak dziewczyna ta wydawała się wręcz nie wiedzieć co tu w zasadzie robi. - Nie, nic się nie stało, dzięki... Musiałam znaleźć Kyubeya bo dodaje mi otuchy a muszę przyznać nieco się boję swojego pierwszego pojedynku. Odrzekła nieco skrępowana, mimo wszystko nie było to przyjemne wyznanie a na pewno nie robiło to dobrego wrażenia wśród innych wojowników gdy słyszeli że jakiś inny uczestnik potrzebuje otuchy w postaci małego kotka który w dodatku w zasadzie robi to na co ma ochotę. Temat zszedł w sumie na owego kociaka, brunetka spojrzała w jego kierunku i mimowolnie uśmiechnęła się lekko. - W zasadzie jest mojej mamy, jest jej pupilkiem i uważa, że jest "pocieszny" ale zaprzyjaźniłam się z nim, ma podobnie jak ja, lubi zjeść. Dodała po chwili i mimo wszystko uśmiechnęła się a gong zabrzmiał mówiąc o kolejnej walce, mimo to sama Nimue wydawała się nie być tym aż tak zaciekawiona tym, co było widać nawet w jej spojrzeniu, szczególnie, że w tym momencie i tak nie była jej kolej a jej zainteresowanie względem odnalezionego kota było znacznie większe. - Wiem, że jeszcze się nie skończyło, ale widziałam, że w środku jest stołówka i arena, masz ochotę coś przekąsić? Zaproponowała a gdy zamaskowana dziewczyna o dziwo się zgodziła, Nimue uśmiechnęła się, nie mniej jednak spojrzała za siebie po czym westchnęła cicho. - Tylko, jeśli pozwolisz załatwię jedną sprawę, bo inaczej mama mnie zabije. Oznajmiła by zaraz potem podejść do mężczyzny który chamsko podstawił jej nogę, stanąć przed nim i momentalnie zacząć opieprzać stosując tak ostre słownictwo, jakiego nie powstydziłby się rasowy wściekły poliglota, co było niesłychane i sama Rhiannon mogłaby się nauczyć zaś mężczyzna dosłownie zbladł, następnie Nimue spokojnie powróciła do dziewczyny i uśmiechnęła się lekko po czym chwyciła Kyubeya, objęła rękoma kota a następnie wraz z dziewczyną ruszyły do kantyny, tam mogły zapoznać się z menu, gdzie brunetka zamówiła dwa hamburgery i sporą porcję lasagne dla kota, po złożeniu zamówień, dziewczyny mogły spokojnie odkryć, że zawodnicy jedzą za darmo, a potem spokojnie przysiadły się do stolika. - Jejciu, nie spodziewałam się tylu żądnych krwi w tym turnieju. Zarzuciła odkładając kociaka na ziemię.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-05-28 21:21:34 |
Rhiannon nie spodziewała się, że owy tajemniczy kot tak naprawdę będzie czyjąś własnością, a już zdecydowanie spodziewała się tego, że będzie własnością dziewczyny, która od tak dała sobie podstawić nogę. Dziewczyna skierowała na nią wzrok od razu kiedy tylko podeszła. -Bo jest pocieszny- Odpowiedziała z uśmiechem, chociaż maska skutecznie to zataiła i ponownie pogłoskała kota, który głośno zamruczał. Słysząc nastepne słowa dziewczyny Rhiannon spojrzała na nią i kiwnęła lekko głową -Już sądziłam, że nik tego nie zaproponuje- Była to na swój sposób przyjemna od tego jakże samczego świata, który skupiał się głównie na tym, aby zabaić swojego przeciwnika. A gdzie w tym wszystkim jakże zwykłe i normalne pożywianie się. Trudno powiedzieć, że Rhiannon kupiło od tak zwykłe stwierdzenie dziewczyny, że chętnie coś by zjadła, czy późniejsze okrzyczanie widza. Kórotko mówić, zebrał już dwa opieprzy w przeciągu tak naprawdę kilku chwil. Rhiannon nie mogła wyzbyć się prostego, ale jakże szczerego śmiechu. Cała ta sytuacja była wyjątkowa zabawna, a jeszcze bardziej zabawnym było to, że ttaka niezdara jak owa dziewczyna mimo wszystko umiała walczyć o swoje. Księżniczka nie miała zamiaru wchodzić jej w paradę i po prostu w milczeniu obserwowała to, jak sobie radzi z mężczyzną, który postanowił ją upokorzyć -Mało kto zna takie słownictwo-Rzuciła luźno, zerkając na bladego mężczyznę, który chyba zastanawiał się nad tym co tutaj właśnie się wydarzyło -Ci siepacze, chyba nie jedzą...albo żywią się krwią swoich ofiar...jest to dość prawdopodobne- Powiedziała, kiedy szły do kantyny w której to dziewczyna zamówiła dla nich jakże to zwykły posiłek. Rhiannon przywykła do różnych dziwnych posiłków typu polędwica z miętowym sosem, a tutaj otrzymała proste i zwykłe danie. Mimo to nie wybrzydzała. Po prostu odebrała swojego burgera, który został ułożonym na talerzu w obecności frytek. Dziewczyna popatrzyła na hamburgera. Znała to danie, chociaż bardziej o nim słyszała niż oglądała na własne oczy. Pałacowa kuchnia raczej nie siliła się przygotowywanie tego typu posiłków, ponieważ najpewniej cesarz uznałby to niegodne wysublimowanego podniebienia monarchy. Rhiannon nie bez przyczyny wspominała o tym, że pałac był więzieniem. Odebrano jej to, co dla zwykłego człowieka było typowe. Nie doznała prostych przyjemności czy prostych rozrywek. Nigdy nawet sama nie musiała sprzątać i tak naprawdę tego nie robiła. A przecież były to podstawowe czynności. Szarowłosa spojrzała na dziewczynę, która wzięła się za swoją porcję. Chciała dowiedzieć się jak je się coś takiego, i o dziwo instrukcja była prosta. Maska stanowiła, jednak solidną przeszkodę. Nie mogła jej ściągnąć, dlatego postanowiła odrywać kawałek burgera i kawałek po kawałku wsuwać pod maskę, aby móc się najeść. -Ja również- Odpowiedziała zgodnie z prawdą -Szczerze z prawdą... trochę chyba dałam się ponieść fantazji- Trudno powiedzieć czy to przez wzgląd na to czy jej rozmówczynią była dziewczyną, czy przez wzgląd na to, że wyglądała dość niewinnie, ale Rhianon czuła, że potrzebowała takiej osoby, kogoś z kim mogłaby od tak po prostu porozmawiać, bez udawania.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-05-29 19:14:47 |
Rhiannon dość radośnei zareagowała na propozycję wspólnego jedzenia i razem podreptały do kantyny by ostatecznie usiąść już z zamówionymi posiłkami, z początku brunetka chwyciła swojego burgera i zaczęła spokojnie go jeść, gdy przyuważyła jak jej nowa znajoma przygląda się jej by móc zrozumieć jak się żywić tym typem jedzenia, co wywołało u niej uśmiech na twarzy. - Też kiedyś nie umiałam... W sensie tak jeść... Zarya, moja przyjaciółka i prawa ręka mojej mamy często zabierała mnie na różne festiwale i festyny i tam nauczyła mnie jeść... No i też stosować tak wulgarne słownictwo, chociaż nie celowała w to... Raczej... Czasem ktoś ją irytował i rzucała mięsem jak popadnie, potem kazała mi zapomnieć o tych słowach... Wyjaśniała dość spokojnie, acz mimo wszystko radośnie, najwidoczniej mimo oschłej matki dziewczyna miała o tyle szczęścia, że ktoś taki zajął się zadbaniem o jej normalną stronę świata i nie ograniczał jej aż tak, a najpewniej matka sama zaakceptowała ten wybór by dziewczyna nie czuła się zacofana w normalnym społeczeństwie. - Też mam wrażenie, że trafiłam do nie tej ligi... Niby sama chciałam i prosiłam mamę o to, jednak... Muszę przyznać, że teraz pewność siebie u mnie zgasła, gdy zobaczyłam jak inni walczą, nie są słabi... Zaś ja... Czuję się przy nich dość mała... Najwidoczniej nie tylko Rhiannon miała obawy co do pobytu tutaj, nie mniej jednak brunetka nie wyglądała jakby chciała się wycofać, chociaż nie wyglądała też na pewną swojej decyzji to ostatecznie wciąż tu stała i chciała wyczekać na swój moment walki. - Swoją drogą... Zauważyłam coś ciekawego... W sensie... Podczas pierwszej walki... Ten... Szarowłosy chłopak... Zauważyłaś jego strój? Um... Wygląda... Um... Zwyczajnie... W sensie... Jakby spojrzeć na innych, prezentują stroję, które odsłaniają ich mięśnie, lub noszą je tak by pokazywać blizny... A on... Um... Długie spodnie i golf... Wygląda przy nich zwyczajnie... Zupełnie jakby nie chciał nikogo przestraszyć ani nikomu zaimponować... Chociaż wiesz... To zerwanie twarzy... To spostrzeżenie budziło u niej kontrowersje, nie mniej jednak jakby nie patrzeć strój szarowłosego właściwie ukrywał większość jego ciała i nie odsłaniał jego mięśni, mimo że golf jasno lustrował, że chłopak był umięśniony, to mimo wszystko strój ten był skromny. - Zapomnij... To takie moje głupie przemyślenie... W- w ogóle... Jestem Nimue... Z całej tej sytuacji dziewczyna zapomniała się nawet przedstawić, co od razu poprawiła, gdy zdała sobie z tego sprawę. Na moment czarnowłosa ucichła, gdy Heimdall ogłosił kolejny sparing, skierowała głowę w stronę areny ale gdy dosłyszała, że nie została wezwana spokojnie wróciła do konwersacji, jakby nie patrzeć zamaskowana dziewczyna miała swoją walkę już za sobą, Nimue jeszcze nie i nie chciałaby jej przegapić, to byłby wstyd dla niej i dla jej matki oddać walkower tylko dlatego, że nie usłyszało się wezwania na arenę.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-05-29 19:35:25 |
Dziewczyna wysłuchała opowieści nowej znajomej, która wykazała się zrozumieniem jej zakłopotania, chociaż nie znała prawdziwego powodu. -Hmmm- Mruknęła i zaśmiała się cicho -I z tego co zdążyłam usłyszeć zrobiłaś dokładnie to o co ciebie proszono- Bądź co bądź przed chwilą stworzyła dość interesującą wiązankę, której nie powstydziłby się nie jeden mężczyzna. Nie zdradziła wiele, ale na podstawie tej krótkiej historii szarowłosa wyczuła, że ma do czynienia z kimś jej pokroju. Z tym, że dziewczyna przed nią miała trochę więcej szczęścia i w jej otoczeniu był ktoś, kto pomógł jej wejść w normalny świat. Rhiannon również miała taką osobę, ale rodzice skutecznie utrudniali jej możliwości wyjścia z pałacu. Makoto tak samo jak Mari pieczołowicie uzupełniali jej listę obowiązków i zadań do wykonania. A kiedy brakowało pomysłów na to co mogłaby zrobić, to po prostu dokładali kolejne godziny nudnych jak flaki z olejem zajęć. -Myślę, że może chodzić o jego świadomość swoich zdolności- Powiedziała, kiedy temat zszedł na Irona. Nie dziwiła się kompletnie, że zrobił wrażenie na wszystkich zebranych. Widziała przecież minę własnego ojca, który wyglądał na dość mocno zdziwionego, a wprowadzić go w taki stan nie było łatwe. -Wiesz, ubieramy się tak, aby na starcie wystraszyć przeciwnika, wbrew pozorom może to zwiększyć szanse. Zwykły ludzki czynnik tutaj działa. Robimy też tak, aby uzupełniać pewne braki, bądź zakryć nasze słabe strony. On musi być cholernie pewien swoich możliwości, bo nie musi niczego do tego dokładać- To było tylko jej zdanie, które wyrobiła sobie podczas oglądania tych kilku walk. Nawet ona zaplanowała sobie strój, aby ukryć swoją tożsamość, to też był jakiś sposób działania. -Trochę miałam z nim do czynienia- Powiedziała, ale nim to zrobiła przemyślała dokładnie to na ile może zdradzić prawdę -Natknęliśmy się na siebie w mieście, przyjemnie się z nim rozmawia, nie wywyższa się, chociaż bez wątpienia jest pewien swoich możliwości. Gdybym nie wiedziała, że bierze udział w turnieju, nigdy bym nie posądziłabym go o zdolność do takich widowiskowych czynów- Iron cały czas wzbudzał w niej dysonans poznawczy. Z jednej strony był zwykłym i spokojnym chłopakiem, z drugiej potrafił w przeciągu jednej chwili przejść na dużo bardziej śmiercionośny tryb. Zachowywał pomiędzy tymi dwoma naturami niemal idealną równowagę. -Rhi...- Zaczęła, ale urwała nagle zdając sobie sprawę z tego, że jeszcze chwila i cała jej misternie zaplanowana iluzja by legła w gruzach -Fawkes- Poprawiła się kiwając w stronę dziewczyny głową -Wiesz...- Zaczęła po chwili milczenia, chcąc przerwać niezręczną ciszę -Pozory czasami mogą mylić i może okażesz się dużo silniejsza niż ci się wydaje. Ja nie sądziłam, że uda mi się z tej jednej wyjść w jednym kawałku- Powiedziała przykładając dłoń do rozciętego barku. Krew na jej stroju zdążyła już zbrązowieć, a Rhiannon w całym tym szaleństwie nawet zapomniała o tym, że została ranna. Dopiero teraz kiedy o tym pomyślała poczuła uporczywe rwanie w ramieniu.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-05-31 20:25:53 |
- Wiesz... Ciężko wyprzeć z pamięci takie słownictwo, szczególnie gdy ktoś to powtarza. Odparła Nimue i mimo wszystko się uśmiechnęła, faktem było, że jednak nie umiała zapomnieć słów, których używała jej opiekunka w tamtym momencie a dla Nimue takie słownictwo było również czymś nowym i nawet po wyjaśnieniu co oznaczało dane słowo i dlaczego warto go nie używać to mimo wszystko zostało zapamiętane. - Kurczę... Jeśli to prawda, że jest pewien aż tak swoich zdolności to nawet pod tym względem mój wygląd nie imponuje... Brunetka zdała sobie sprawę, że jej strój, mimo że dla niej codzienny, nie był ani imponujący ani zwyczajny, nie miała jak odstraszyć swojego przeciwnika, szczególnie gdy jednak jak widać ten czynnik ludzki zaczął mieć znaczenie a przynajmniej jej rozmówczyni to znaczenie jej nadała, co wydawało się być dziwne, nie mniej jednak sama Nimue wydawała się być nieco zagubiona w tym wszystkim i próbowała za wszelką cenę odnaleźć jakiś sens w całym tym turnieju oraz zrozumieć czym jest sama walka. - Pro po Twojego wyglądu... Wiesz, że ten rodzaj maski, którą nosisz we Wschodniej i Zachodniej Prowincji jest uznawany za maskę złodzieja lub najemnika? To nigdy nie cieszy się dobrą reputacją... Znaczy... Nie, żebym coś... No wiesz... Żadnego przytyku... Nimue zaczęła się nieco gubić, próbując nie urazić dziewczyny i nie zniechęcić jej do dalszej rozmowy starała się ubierać słowa tak, by nie było w tym żadnej krzywdy lub poprawiała się niezdarnie, co mogło wyglądać komicznie i najpewniej gdyby została postawiona obok swojej oziębłej matki, zamaskowana dziewczyna miałaby całkiem ciekawe zderzenie nieba i ziemi. Na moment dziewczyna ucięła rozmowę słysząc jak Heimdall ogłasza kolejne zwycięstwo i wyczekiwała następnego wezwania na arenę, wówczas chwyciła ponownie swojego burgera i wzięła kolejnego gryza, chcąc nie chcąc wolała się upewniać, że zaraz nie zostanie zwołana niż głupio biec na złamanie karku. - Więc mówisz, że jest miły... Dobrze wiedzieć, że nie wszyscy ci siepacze są skłonni do bezmyślnego mordowania i można z nimi porozmawiać. Chociaż pierwsza walka nie rokowała dobrze o tym chłopaku to mimo wszystko jego reputacja została odratowana przez dziewczynę, która znała go na tyle by móc opisać go jako przyjemnego rozmówcę, który nie ma tendencji do wywyższania się, było to dość budujące. Ostatecznie Fawkes postanowiła podbudować ego brunetki i oznajmiła jej, że dziewczyna może pokazać więcej niż sama się po sobie spodziewa, co sama Nimue skwitowała lekkim, nieco nieśmiałym uśmiechem, było to naprawdę motywujące. Ostatecznie po usłyszeniu wezwania na następną brunetka wstała i skierowała wzrok na arenę. - Moja kolej... Popilnujesz Kyubeya w międzyczasie? Nie chcę by znów się zgubił... Zapytała po czym skierowała się na wyjście na arenę. - Pierwszym wojownikiem będzie pogromczyni zachodnich klanów, zimnokrwista zabójczyni kończąca konflikty, które się nie rozpoczęły, bezwzględna wojowniczka pochodząca z Ośmiu Królestw! Raisa! Wykrzyczał przedstawiając zawodniczkę wchodzącą na arenę, by zaraz potem skierować się na drugą stronę. - Zaś jej przeciwniczką będzie... Ona! Nimue zaczęła wychodzić na arenę spokojnym krokiem. - Odnaleziona w Starożytnym Grobowcu zakopanym głęboko pod ziemią, otoczona od najmłodszych lat powiewem śmierci, jedyna żyjąca przedstawicielka swej wymarłej rasy Wyklętych i adoptowana córka Rei De Muerte, Nimue De Muerte! Wykrzyczał, czym momentalnie wzbudził szok na twarzach ludzi, którzy niemalże natychmiast skierowali swoje oczy ku dziewczynie. - Niemożliwe! Nie ma żadnych realnych dowodów na istnienie Wyklętych! To tylko legenda! Wywrzeszczał wręcz Tristan patrząc na arenę. - Jeżeli to co powiedział Heimdall jest prawdą, to dowód masz właśnie przed sobą, który potwierdza, że to nie tylko legendy... Odparł Iron, który mimo wszystko sam wlepiał swój wzrok w Nimue. W auli gdzie byli władcy Rea podeszła do balkonu i skierowała swój wzrok na arenę będąc ciekawa jak pójdzie walka jej córki, po chwili dołączyła do niej Aiko, któlowa Palansour która jedynie uśmiechnęła się pewnie. - No tak, nie masz dzieci, zastanawiało mnie to, jak wyjątkowa musi być Nimue, że zdecydowałaś się ją zaadoptować, teraz już rozumiem. Rzuciła tylko, zaś różowowłosa królowa Twierdzy Smutku, jedynie skierowała swój chłodny wzrok na nią. - Tutaj nie kończą się jej atuty... Odparła beznamiętnie po czym wróciła wzrokiem na arenę, w tym czasie sama Nimue spoglądała wokół siebie, na widownię, która obserwowała ją w wielkim szoku i zdawała się wypatrywać każdego drobnego ruchu czy gestu, taka sytuacja dla tej nieśmiałej dziewczyny nie była komfortowa. - Naprawdę musiałeś mówić to? Zapytała nieco spanikowana, zaś Heimdall skierował się w jej stronę. - Takie informacje zostały mi przekazane... Swoją drogą, to prawda? Nimue tylko pokiwała głową by zaraz potem złapać drewniany miecz w obie dłonie i skierować go w stronę przeciwnika, trzymała miecz blisko twarzy z drewnianym ostrzem skierowanym już w jej przeciwniczkę, nieco przymrużyła oczy i wyczekiwała tylko sygnału do ataku, zaś Raise pochwyciła za wielki bumerang na swoich plecach i tylko ten sygnał dzielił te dwie dziewczyny od rozpoczęcia walki. Gong uderzył...
|
Rhiannon Fukushima - 2022-05-31 20:46:15 |
Rhiannon uśmiechnęła się lekko na krótką informację odnośnie pochodzenia oraz użyteczności jej maski. Była tego świadoma, chociaż nie sądziła, że ktoś to wyciągnie. -W takim układzie rozsądnym byłoby pilnować swoich kieszeni, albo miecza, który może kiedyś tajemniczo zniknie- Odpowiedziała siląc się na jak najbardziej tajemniczy ton głosu. Było to nawet przyjemne uczucie. Rozmawiać z kimś, kto nie wiedział kim była naprawdę. W tej chwili mogła stać się tak naprawdę kim tylko chciała, stworzyć dla siebie jakąś zupełnie nową rolę, taką która jej by odpowiadała. Zaczęła się przez chwilę zastanawiać nad tym co by zrobiła, gdyby już miała z w tym przebraniu zostać do końca. Czy Fawkes zajęłaby się wojaczką i została naprawdę najemniczką, a może wyjechałaby do innego kraju w którym mogłaby bez obaw ściągnąć maskę i zacząć żyć normalnie. Jakie zasady by przyjęła, czym by w życiu się kierowała. Były to ciekawe pytania nad którymi Rhiannon się nie zastanawiała. Nie brała na poważnie tego, że jej plan może się nie powieść, ale przecież taka opcja istniała. W najlepszym dla niej wypadku ją wydziedziczą w najgorszym zażądają jej głowy. Nawet gdyby rodzice nie chcieli się zgodzić, to nawet cesarz musiałby ugiąć kolana pod namową poddanych i jarzmem przepisów, które z resztą to on sam ustanawiał. Był to śmieszny paradoks...Z zamyślenia wyrwał ją nagle głos dziewczyny, która wróciła do tematu Irona -Powiedziałam, że prywatnie jest miły. Na arenie jak widziałaś to ulega znacznej zmianie- Znała genezę i powód dla którego Iron tak zmasakrował swojego przeciwnika, może dlatego nie umiała go ocenić w negatywny sposób. On również miał cel, a wygranie turnieju mogło ułatwić mu przetarcie pewnych dróg. Musiał chciał czy nie ugiąć kark przed wolą Makoto -Nie zmienia to faktu, że jest to absurd- Powiedziała po chwili milczenia -Pokazywanie siły przez zabijanie. Wydaje mi się, że zabić to każdy głupi potrafi. Coraz mniej jest ludzi z jakimiś zasadami- Podczas jej walki nie miała zamiaru skrzywdzić Eryka, chciała go tylko znokautować, i prawie jej się to udało, ale ten wyskoczył z tym nożem. Zrobiła głupio, mogła go odbić, ale to był odruch. Miała nadzieję, że mężczyzna wyliże się jakoś z tego. Chociaż jednocześnie nie mogła zaprzeczyć temu, że jego śmierć rozwiązałaby na chwilę jej problem. Głos Heimdalla przerwał ich dość miłą rozmowę, a na twarzy Nimue pojawiła się dość specyficzna mina -Pokaż co umiesz- Zachęciła ją odbierając od niej kota, którego pogłaskała po główce -Chodź, zobaczymy jak jej pójdzie- Była ciekawa tego co też zaprezentuje im dziewczyna, która faktycznie na pierwszy rzut oka nie wyglądała na absolutnie żadne zagrożenie. Była dość przeciętna biorąc pod uwagę to liczne zebranie mięśniaków, którzy co chwila tylko popisywali się swoimi umiejętnościami. Podeszła z kotem do barierki i skupiła wzrok na arenie na której pojawia się jedna z uczestniczek. Wrzaski i odgłosy oklasków ustały, kiedy Heimdall zapowiedział Nimue. Ona sama nie wiele z tego rozumiała, ale widząc po reakcjach ludzi zrozumiała, że dziewczyna na pewno aż tak bezbronna jak mogłoby się wydawać nie była.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-05-31 21:18:10 |
Uderzenie gongu rozpoczęło pojedynek, Raisa momentalnie wyciągnęła i rzuciła wielki bumerang w stronę Nimue, zmuszając ją do odskoczenia w bok i oddalenia się a broń dziewczyny powróciła w jej ręce po czym została ponownie rzucona w kierunku Nimue, która kolejny raz zmuszona była zrobić unik, tym samym trzymając się na dystans między nimi. Sama Nimue z początku próbowała robić uniki, lecz ostatecznie między rzutami bumerangów wykonywała szybkie doskoki by ten dystans skrócić, nie mniej jednak jej przeciwniczka szybko i z gracją odskakiwała robiąc kolejne wyrwy w zasięgu swojej przeciwniczki, co nie ułatwiało zadania, szczególnie, że Nimue powoli przybliżała się do ściany przez presję wywołaną przez przeciwniczkę. - No tak, szyszka mi w dziuplę... Zawsze muszę mieć trudnego przeciwnika... Przeklinała pod nosem gdy ostatecznie wskoczyła na ścianę i zaczęła po niej biec, nie mniej jednak bumerang nie cofnął się, zaczął się szybciej obracać i leciał ze sporą prędkością w stronę błękitnookiej, zaś Raisa za spokojem kierowała rękę w stronę którą miała skierować się jej broń, jasnym było, że manipulowała trasą bumerangu. Ostatecznie bumerang trafił Nimue, jednak ta zdołała się osłonić swoim drewnianym mieczem i odepchnąć go od siebie a wielka broń spokojnie zaczęła powracać do swojej właścicielki. - Że jej ten drewniany miecz nie pękł... Skomentował Ironiczny widząc tę sytuację. - Użyła Bokkena zanim bumerang ją dosięgnął i utwardziła miecz by sparować cios, nie mniej jednak po uderzeniu bumerangu bokken się wyłączył, trwało to kilka sekund... Wybaczcie, jestem wrażliwy na te techniki, w zakonie uczono nas stosowania bokkena. Wyjaśnił i naprostował sytuację Zhou, któremu najwidoczniej ten moment nie umknął uwadze. Sama Nimue widząc jak jej broń powróciła do pierwotnego stanu na moment zatrzymała się i ze zdziwieniem obserwowała swój oręż nie mogąc przestać się nadziwić temu, co się właśnie wydarzyło i chociaż nie miała wiele czasu na reakcję to w ostatnim momencie odskoczyła nim bumerang znów uderzył w nią. - Jej bumerang może anulować dowolną technikę... Muszę zobaczyć jak zareaguje na Ostrze Zniszczonego Króla... Pomyślała sobie powoli opadając, po czym jej miecz znów stał się czarny a po chwili smugi czarnej energii otoczyły ostrze sprawiając, że drewniana broń stała się prawdziwą kataną o czarnym ostrzu, w dodatku wokół jej broni zaczęły pojawiać się błękitne wyładowania elektryczne, które otoczyły miecz. Nimue wyczekała moment gdy bumerang znów uderzał, zderzyła swoją katanę z nim by zaraz potem wyładowanie elektryczne uwolniło się w postaci półksiężyca i niczym pocisk odsunęło bumerang lecz błyskawicznie zniknęło, co podkreśliło, że broń Raisy była stworzona do anulowania techniki, nie mniej jednak katana dziewczyny wciąż pozostawała bez zmian, co przykuło jej uwagę. Nimue kolejnym doskokiem zaszarżowała na Raisę, przygotowując zamach mieczem a gdy była dostatecznie blisko wykonała ostre cięcie, nie mniej jednak zabójczyni wyciągnęła zza pleców miecz i zablokowała cios w ostatnim momencie, jednak ostrze szarookiej znów zabłysło elektrycznością i dało jej przewagę by dokończyć cięcie i zmusić Raisę do odskoku, po czym sama wykonała skok w górę by uniknąć uderzenia bumerangu, który leciał prosto na nią za jej plecami. W powietrzu Nimue chwyciła miecz w obie dłonie a elektryczność zmieniła ubarwienie na czarną, tęczówki Nimue w tym czasie zmieniły swój pierwotny kolor na czerwień a ona sama zacisnęła zęby. - Ostrze zniszczonego króla! Wrzasnęła robiąc głęboki zamach w kierunku areny a czarne błyskawice zaczęły wydobywać się z ostrza i w ogromnej ilości uderzać w pole bitwy, co zmusiło Raisę do wyskoku w górę, zabójczyni pochwyciła swoją katanę i wykierowała cięcie na głowę brunetki, która po prostu rozpłynęła się w powietrzu. Nimue pojawiła się za Raisą i zamachnęła się chcąc przeciąć jej talię, w ostatnim momencie uchyliła się przed bumerangiem, który z dołu momentalnie chciał uderzyć w nią, nie mniej jednak opadając na ziemię ponownie się zamachnęła by uderzyć czarnymi błyskawicami, wtedy bumerang Raisy zatrzymał się i kręcił w powietrzu robiąc skutecznie za tarczę, zaraz potem Raisa używając bumerangu jako podbicia wyleciała prosto w Nimue i skierowała ostrze w jej stronę, szybko wbiła się w brzuch dziewczyny i ostatecznie obie uderzyły w ziemię, tłum mógł spostrzec jak ciało Nimue rozpływa się w powietrzu zostawiając tylko niewielki ślad po uderzeniu a Raisa zaczęła nerwowo się rozglądać wokoło wtem miecz rzucony w jej stronę idealnie wbił się w jej głowę przebijając ją na wylot, zabójczyni znieruchomiała, otworzyła tylko szerzej oczy a zaraz potem padła na ziemię, zaś Nimue wyłoniła się z kłębów dymu po uderzeniu błyskawicy i pochwyciła swój miecz, który w jej rękach ponownie stał się drewnianą kataną. - Ósmą już walkę wygrywa... Nimue De Muerte! Oznajmił Heimdall a ludzie zaczęli wiwatować podczas gdy Nimue zaczęła schodzić z areny.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-06-01 16:53:58 |
Dziewczyna obserwowała uważnie przebieg walki i musiała przyznać, że z początku wyglądała na dość wyrównaną, o ile szala zwycięstwa nie przechylała się na korzyść przeciwniczki Nimue, która przez pewien czas miała spory problem z tym, aby wystosować w jej stronę skuteczny atak. Czy to co opowiadała jej dziewczyna było prawdą. Naprawdę nie czuła się na tyle silna, aby móc wygrać chociaż jeden turniej. Księżniczka była, jednak zmuszona dość szybko zmienić swoje zdanie na ten temat, bo Nimue zaczęła prezentować umiejętności, które zdecydowanie do zwykłych nie należały -Czy tylko ja tutaj nie mam żądnych dodatkowych zdolności- Mruknęła w myślach i pogładziła delikatnie kota za uchem, który zamruczał głośno domagając się tym samym pieszczot. Mogła dość szybko zorientować się i spróbować w chociaż minimalnie realistyczny sposób ocenić swoje szanse. Ona, dziewczyna wychowana w pałacach, tak naprawdę nie znająca życia, która od początku trenowała tak naprawdę w dość bezpieczny sposób, znalazła się w turnieju w którym prym wiodą ludzie z nadnaturalnymi zdolnościami -Ale się wjebałaś...- Mruknęła sama do siebie, a widząc to jak Nimue pozbyła się swojej przeciwniczki otworzyła jedynie szerzej oczy. Czuła, że było już za późno aby się wycofać. Cała machina ruszyła, a ona miała jedyne wyjście. Musiała w to brnąć i liczyć na cud, albo przegrać i przełknąć gorzką pigułkę konsekwencji, które na nią nadejdą. Chociaż do niej jeszcze nie do końca dochodziło jak wysoką cenę może zapłacić za ten głupi wyskok samowolki. Widząc jak dziewczyna schodzi zwycięzko z areny wyszła jej na spotkanie wyciągając w jej stronę kota -Trafiłaś nie do tej ligii....hmmmm ciekawe- Powiedziała, ale mimo wszystko zaśmiała się cicho.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-06-01 20:34:05 |
Nimue spokojnie wracała z areny na balkon, nie mniej jednak w drodze stanęła jej Fawkes, która postanowiła złośliwie skomentować jej mniemanie o swojej lidze, po czym zaśmiała się sama Nimue po prostu uśmiechnęła się nieśmiało po czym uciekła wzrokiem gdzieś w ziemię. - Ale nie będziesz uznawać mnie za siepacza? Zapytała mimo wszystko, wszak jej sposób był podobny do metod poprzedników, nie mniej jednak chciała mieć tę pewność, że jej zamaskowana znajoma nie uzna jej teraz jako równie brutalna i okrutna przeciwko swojej rywalce ale z pozytywnym skutkiem. - Jestem pewien, że dostrzegłem jak coś uciekło z jej ciała w trakcie rzucania tych czarnych błyskawic... Skomentował do siebie Iron obserwując jak znoszą martwą zawodniczkę z areny a sam Heimdall postanowił znów zajść na sam środek i przyłożyć róg do ust. - Następna walka! Tym razem swój pojedynek stoczą aż dwaj wojownicy z Zachodniej Prowincji! Z lewej strony Feng Hei!, Wielki Wojownik i jeden z Władców sztuk walki! Jego rywalem będzie... Zhou Weijun! Uznany za reinkarnację założyciela Zakonu Białego Kruka! Chłopak uznany za naturalny talent! Kto wygra ten pojedynek?! Ciężki wieloletni trening czy Chodzący talent?! Za chwilę się przekonamy! - W końcu moja kolej! Zawołał uradowany Zhou i spokojnie zszedł na arenę by stanąć przed swoim przeciwnikiem po czym przyłożył pięść do otwartej dłoni i ukłonił się, sam Feng uczynił to samo, był to gest szacunku jaki oddali sobie obaj wojownicy przed walką. Heimdall skoczył w tył po czym chwycił za młot i z impetem uderzył w gong by zaraz pojedynek się zaczął, Feng momentalnie ustawił się w pozycji chińskiego wojownika zaś sam Zhou jedynie uśmiechnął się by zaraz potem ustawić jedną dłoń poziomo nad czołem otwartą dłonią w stronę Fenga a drugą spokojnie ustawił w okolicach pasa i delikatnie ułożył ją poziomo dłonią skierowana ku ziemi, jego rękawy odsunęły się pokazując solidne kajdany, które były zaczepione na jego nadgarstkach. - Stal blokująca magię, on się sam ogranicza. Zauważył Tristan krzyżując ręce na klatce piersiowej. Feng ruszył wściekle na chłopaka kierując szybkie i brutalne ataki na zielonowłosego, Zhou zdawał się nie robić nic z tego i robił szybkie uniki lub bloki swoimi dłońmi by zaraz potem wracać do swojej pozycji obronnej, mimo wszystko był zmuszany do wycofywania się, co robił z gracją i szybkością a nawet wyskoczył w powietrze by móc dodać kopnięcia do swojej zabójczej kombinacji, czym zaczął przytłaczać swojego przeciwnika i zyskiwać kolosalną przewagę niemalże na starcie tego pojedynku. Sam Zhou mimo wszystko wydawał się być spokojny i mimo wszystko jego ciało gibko unikało każdy możliwy atak lub blokowało cios aż ostatecznie sam Zhou momentalnie odskoczył w bok robiąc nieco dystansu między nimi, co nie zmieniało nastawienia przeciwnika, który postanowił szarżować na niego ponownie, sam Zhou wykorzystał moment i również na niego ruszył stosując uderzenia otwartymi dłońmi w ramach odpowiedzi aż ich walka zaczęła przypominać pojedynek na uderzenia oraz uniki z bliskiego dystansu, co wydawało się być pięknym i szlachetnym pojedynkiem, a Zhou wydawał się dobrze bawić przy tym. Ostatecznie Feng momentalnie pojawił się za chłopakiem by móc uderzyć go od tyłu, nie mniej jednak momentalnie odskoczył gdy fajerwerka wyleciała z ręki Zhou wyleciała fajerwerka która po krótkiej trasie wybuchła robiąc kolorowe światła w okolicy. - Co za tania sztuczka! Zawołał Feng a Zhou tylko złączył otwarte dłonie i przymrużył oczy z niewinnym uśmiechem. - Wybacz... Odparł jedynie by zaraz potem wojownicy znów ruszyli na siebie nie mniej jednak Feng zaczął atakować znacznie szybciej i brutalniej na swojego rywala, co przytłaczało Zhou, który mimo wszystko starał się wyrównać szybkość i poziom ataku, lecz jego ataki i szybkość mimo wszystko nie nadążały za Fengiem, który zasypywał młodego mnicha salwą ciosów. Młody mnich mimo wszystko na swojej twarzy miał swój uśmieszek co jeszcze bardziej irytowała Fenga, który wyleciał w powietrze i złączonymi stopami wykonał atak z góry, sam zielonowłosy nie przejął się zbyt specjalnie, w dość szybkim tempie postanowił zrobić unik, który wyglądał jak ślizg stopami do tyłu a Feng wylądował robiąc pęknięcie w ziemi, sam Zhou skorzystał z tej dobrej okazji wykonując uderzenie otwartą dłonią w jego brzuch i lekkie odepchnięcie wojownika o kilka metrów, by zaraz potem sam Feng momentalnie ruszył nieco pochylony w pełni szału, zaś mnich z pełną gracją minął go i swoją prawą ręką chwycił krąg na jego plecach po czym w pełni swojej gracji wyciągnął jego krąg z kręgosłupa a Feng momentalnie padł na ziemię. - Kolejnym zwycięzcą jest... Zhou Weijun! Ogłosił Heimdall. - Zwycięstwo talentu... Mimo wszystko to było ciekawe zderzenie wojowników. - Czy ja wiem... Dla mnie to wyglądało, jakby ten mniszek się z nim bawił. Wymieniali się spostrzeżeniami inni, zaś sam Zhou spokojnie wrócił na balkon i uśmiechnął się radośnie po czym delikatnie klasnął w dłonie. - W końcu nadeszła moja kolej, to było przyjemne! Zawołał wesoło.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-06-17 12:54:35 |
Księżniczka spojrzała na dziewczynę, która zeszła z areny, a która jeszcze do niedawna zarzekała się, że nie czuje się zbyt dobrze w tym miejscu. Mimo to wydawała się być jak na razie najmilszą osobą która brała udział w turnieju. No może była druga zaraz po Ironie, chociaż jego znała bardziej osobiście, a jak wiadomo takie relacje nie zawsze przekładają się na warunku turniejowe. Kot uwolnił się z objęć Rhiannon i wskoczył prosto do swojej właścicielki, która najwyraźniej zmartwiła się tym, że jej wizerunek mógł ulec zmianie -Cóż...- Mruknęła robiąc teatralną pauzę, aby wprowadzić nieco napięcia do całej sytuacji -Jeżeli nie będziesz się przechwalać jak tamci- Powiedziała i wskazała kciukiem za swoje ramię prosto w grupkę kilku mężczyzn, który najwyraźniej postanowili właśnie trochę podyskutować o tym, który z nich dysponuje mocą o największym rażeniu zniszczenia -To myślę w mojej hierarchii siepaczów możesz spaść dość nisko- Odpowiedziała w końcu po czym zaśmiała się cicho. Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale nim jej usta opuścił chociażby pojedynczy dźwięk, nadeszła zapowiedź kolejnej walki dzisiejszego dnia. Dziewczyna spojrzała w stronę zawodników, którzy jeszcze pozostali i dość szybko zdała sobie sprawę z tego, że będzie to naprawdę trudny i długi dzień. Nie spodziewała się tego, że walki te będą trwać tak długo, chociaż było to dość oczywiste i logiczne. -Chodź zobaczmy jaki to rodzaj śmierci tym razem zobaczymy- Ruszyła w stron barierek, i oparła się ponownie o nie kierując wzrok na arenę. Dość szybko wyklarowało się kto jest czempionem tej walki, a dziewczyna westchnęła cicho -Powiedz mi jak to jest- Zagadnęła do swojej nowej znajomej -Że ci, którzy wyglądają najbardziej niepozornie dają największy wpierdol. On wygląda trochę jak dzieciak, a po tym co widzę to nie chciałabym go spotkać gdzież w ciemnym zaułku- Inna ciekawiąca ją kwestia dotyczyła tego, że ich niewinny wygląd był przemyślany, czy po prostu tak ich obdarzyła natura. Sama wywnioskowała, że niewinny wygląd może stanowić świetny kamuflaż oraz już na starcie sprawić, że przeciwnik uzna, że nie musi się starać. W pewnym momencie Rhiannon skierowała wzrok prosto na cesarską lożę i utkwiła wzrok w przyjaciółce, która najwyraźniej bardziej niż samą walką interesowała się właśnie nią. -Na kogóż tak co chwila zerkasz?- Zapytała się Mari nachylając się nad własną córką, a przynajmniej tak się jej wydawało. Powiodła wzrokiem za spojrzeniem szarowłosej i spojrzała na zamaskowaną dziewczynę. Rhiannon drgnęła niespokojnie, kiedy jej wzrok spotkał się ze wzrokiem matki. Oblała się od razu zimnym potem w obawie przed rozpoznaniem. W końcu mówi się, że matka pozna swoje dziecko bez względu na to jak to by próbowało ją oszukiwać.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-06-17 15:45:27 |
Nimue raczej nie planowała się przechwalać się swoim zwycięstwem więc na słowa swojej zamaskowanej towarzyszki po prostu się uśmiechnęła łapiąc przy okazji Kyubeya w ręce, który momentalnie skoczył na nią by powrócić do swojej towarzyszki. - Mimo wszystko... Nie było lekko. Trafił mi się silny przeciwnik... Chociaż teraz gdy spoglądała na arenę z której znosili ciało jej niedawnej rywalki, gdzieś w środku poczuła ulgę, że ta walka się skończyła, teraz mogła mówić jak prosto i szybko się potoczył ten pojedynek, nie mniej jednak tak nie było, w tym momencie utwierdziła się jednak w swoich przekonaniach, że pojedynki tutaj mogą być proste lub naprawdę ciężkie a kolejna walka to udowodniła. Kiedy wróciły na balkon czempionów, mogły spokojnie obserwować pojedynek między Zhou a Fengiem i chociaż dzieciak wydawał się nie być doświadczony, to jednak wyrównywał swoim poziomem walki do znacznie starszego oponenta a walka wydawała się być i długa i trudna dla niego, nie mniej jednak Nimue nieco przymrużyła oczy spoglądając na niego. - Kajdany blokujące moce i ciągły uśmiech na twarzy mimo iż nie nadąża za nim... O co chodzi? Zapytała się po cichu, bardziej siebie aniżeli kogoś z okolicy. - Bawi się z nim, on tu przyszedł dla zabawy. Odparł Iron krzyżując ręce na klatce piersiowej po czym spokojnie oddalił się nieco, by ostatecznie dopatrzeć jak walka zmierzała ku końcowi a w zasadzie sam Zhou szybko zabił swojego przeciwnika i jak gdyby nigdy nic ukłonił się nisko w stronę władców, którzy oglądali ten pojedynek w osobnej auli a następnie zaczął schodzić z areny. Pytanie które Fawkes zadała do Nimue było dość zaskakujące i sama brunetka skierowała wzrok na nią. - W sumie... Nie wiem... Może to kwestia motywacji? Wielu tutaj mięśniaków po prostu lubi walczyć, inni walczą bo nie mają wyboru, jeszcze inni po prostu lubią zabijać... Nie mniej jednak czasem lepiej mieć niepozorny wygląd bo łatwiej im na element zaskoczenia, ot, gdyby napadł Cię mięśniak, wiesz od razu, że masz wpierdziel, ale gdybyś napadła takiego chuderlaka? Nie pomyślisz, że umie walczyć a on nagle łamie Ci wszystkie kończyny, czasem natura daje ludziom taki wygląd by mogli być niepozorni, wiele owadów, zwierząt a nawet roślin jest tak samo obdarzonych, niepozornością i opanowaniem, tylko po to by móc złapać w pułapkę swoją zbyt pewną siebie ofiarę. Tak przynajmniej mogła to wyjaśnić sama Nimue, tak to nawet widziała i zdawała sobie sprawę, że nie każdy "dzieciak" jest bezbronny, co udowodnił sam Zhou mierząc się z osobą znacznie wyższą stopniem od siebie w świecie sztuk walki i wygrywając w dość płynny sposób. - Sztuki walki nie wymagają też masy mięśni, w nich wykorzystujesz logikę, fizykę i siłę przeciwnika, ciosy Zhou były bardziej obronne niż do ataku a on sam wyczekiwał momentu. Odparł Ironiczny siedząc sobie spokojnie na trybunach i wyjaśniając skąd ta okropna zdolność u takiego chłopaka. - W zasadzie... Widziałem już wystarczająco, pójdę już, muszę odpocząć. Obwieścił Iron odwracając się tyłem do areny. - No... Akurat Ty się namęczyłeś podczas swojej walki. Zaśmiał się Ironiczny, nie mniej jednak szarowłosy nie zareagował na to, kierował się w stronę wyjścia gdy nagle Ivanov zastawił mu drogę, na jego widok szarowłosy uśmiechnął się wesoło, a mężczyzna odpowiedział na to jedynie szerokim acz złowrogim uśmieszkiem. - Mam nadzieję, że spotkamy się w finałach, Iron. Mamy niewyrównane rachunki. Rzucił mężczyzna jasno podkreślając, że musieli się kiedyś już spotkać i zmierzyć ze sobą. - Cóż... Cesarz chce bym wygrał ten turniej, więc nie mam innego wyboru. Odparł mimo wszystko ze spokojem szarowłosy a gdy Heimdall wezwał kolejnych wojowników, w tym Ivanova, Iron wystawił otwartą dłoń i oboje przybili sobie piątkę. - Powodzenia, gigancie.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-06-17 16:54:32 |
Dziewczyna wsłuchiwała się spokojnie w monolog Nimue. Z wieloma rzeczami się zgadzała, chociaż zawsze słyszała, że to ludzie są tym idealnym gatunkiem, i aż dziwnym było, że potrafili wpadać w takie pułapki. Może to właśnie ta ich pewność siebie sprawiała, że coraz rzadziej używali mózgu do analizy faktycznego zagrożenia. -Nie zmienia to faktu, że nawet typowego mięśniaka nie chciałabym spotkać w ciemnym zaułku- Powiedziała i uśmiechnęła się lekko. Oczekiwała na zapowiedź kolejnej walki, tego jednak nie uświadczyła. Zamiast tego dostrzegła jak Makoto wstaje ze swojego ozdobnego krzesła i podchodzi do barierki loży. -Cóż za wspaniałe walki. Tegoroczni zawodnicy są w najwyższych formach. Nie samą walką, jednak człowiek żyje. Nie tylko podtrzymywanie dobrej kondycji fizycznej jest ważne, ale również kondycja psychiczna. Dlatego, po skończonych walkach zapraszam na bal, który odbędzie się w pałacu. Liczę również na obecność wojowników...oczywiście tych, którym udało się przeżyć- Rhiannon, kiedy to usłyszała momentalnie zdębiała i o mało co nie wydała z siebie pisku rozpaczy. W ostatniej chwili zacisnęła usta w wąska linię -Emmm...- Mruknęła cicho -Ja muszę iść- Dodała po czym rzuciła przelotne spojrzenie w stronę przyjaciółki, która pobladła w ułamku sekundy. Prawdziwa księżniczka udała się czym szybciej w stronę wyjścia z areny. Nic nie wiedziała o balu, ojciec nic nie mówił, a i wśród służby nie wędrowały żadne plotki, a ona...musi teraz jak najszybciej dotrzeć do pałacu, aby doprowadzić się do porządku. Rhoni tak długo jak nie będzie się odzywać, to ich plan będzie szedł w dobrą stronę. Na balu byłaby, jednak zmuszona do przeprowadzenia jakiejś rozmowy, zatańczenia, czy co gorsza...poproszona o zagranie na pianinie. Rhiannon wystrzeliła z areny jak oparzona i niemal biegiem udała się w stronę pałacu, który ku jej rozpaczy znajdował się dość daleko -Czemu nie postawili tej areny w ogrodzie, o ile łatwiej by było- Powiedziała sama do siebie. Wpadła do miasta i zaczęła gnać przez jego uliczki starając się omijać ludzi i unikać potencjalnych kolizji z nimi, bądź ulicznymi latarniami. Musiała mieć nadzieję, że Rhoni również uda się wyrwać z areny, aby wrócić do pałacu i dokonać właściwiej wymiany. Dziewczyna w końcu chciała czy nie musiała się zatrzymać. Kolka, która chwyciła ją w bok zaczynała pulsować bólem, który wydawał się rozciągać na całe jej ciało. Zranione ramię zaczynało dawać o sobie znać, a zadyszka...cóż była na tyle skuteczna, aby na chwilę odebrać jej władzę w nogach. -Toooo...może nie był, do końca dobry plan- Wydyszała zginając się w pół.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-06-17 19:01:03 |
Zanim jednak Iron wyszedł zaś Ivanov wkroczył na arenę, sam cesarz postanowił wyjść na balkon i radośnie obwieścić, że po dzisiejszym dniu zaprasza każdego z wojowników na bal w pałacu, każdy z obecnych na arenie spoglądał na Makoto, który idealnie wybrał moment przemowy, gdyż światło słońca idealnie padało na cesarza ukazując jego wielkość i potęgę. - Więc... Dziś jest bal? - Najwidoczniej, trza się będzie dobrze ubrać. Odparł Ironiczny z uśmiechem, zaś szarowłosy tylko westchnął cicho. - No nic... Pora się zbierać, przynajmniej zdążę się ogarnąć. Iron opuścił arenę zaś pozostali spokojnie zaczekali na zakończenie wywodu cesarza by zaraz potem Ivanov nieco przygniatając swoją pięść spokojnie wyszedł na arenę, czas na jego pojedynek. Iron spokojnie opuścił teren areny zakładając swoją kurtkę, chwilę potem idąc w losowym kierunku wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów, wysunął jednego i pochwycił go ustami, by zaraz potem odpalić go spokojnie i zaciągnąć się nim, minęło nieco czasu odkąd palił, w pałacu nie wypadało mu a mimo wszystko chęć powoli narastała, co odbijało się na nim, chociaż w niewielkim stopniu. - Nie cierpię gdy palisz. - Tak, wiem, ale to wyszło przez Ciebie, po tylu latach powinieneś się był przyzwyczaić. Tę dziwną konwersację jednak przerwało mu trzech mnichów, którzy zablokowali drogę szarowłosemu, ten spojrzał na nich ze spokojem, zaś mężczyźni od razu wykazywali chęć do kolejnej walki. - Pożałujesz tego, co zrobiłeś naszemu mistrzowi! Wykrzyknął jeden, zaś młody mężczyzna zmrużył nieco oczy, jego skupiony wzrok wbijał się w nich wywołując mimowolnie strach, który próbowali ukryć przed nim, szarowłosy wyjął papierosa z ust i spokojnie zrobił krok do przodu. - Rozumiem, że to wasz zakon upokorzyłem... Cóż, dam wam radę, odpuśćcie sobie, jeśli chcecie zachować twarz. Wyjaśnił, zaś mnisi tylko przybrali pozycję do ataku, nie mniej jednak presja, która powstała wokół nie pomagała im i ostatecznie postanowili się wyprostować i odejść bez słowa, sam Iron westchnął, przyłożył papierosa do ust i zaciągnąć się nim, gdy w głowie zaczął słyszeć śmiech. - Stracić twarz... Szczególnie po tym co żeś na arenie zrobił! Vain nie mógł powstrzymać się od śmiechu, zaś sam Iron tylko otworzył szerzej oczy. - Kur... Masz rację... No to im pogroziłem... Oby nikt mnie nie brał teraz za jakiegoś rozdzieracza twarzy... Skomentował by ostatecznie iść dalej, aż ostatecznie stanął przed pałacem. - Czas się przygotować na ten bal...
|
Rhiannon Fukushima - 2022-06-17 19:37:06 |
Rhiannon, chociaż jej nogi zaczynały odmawiać posłuszeństwa biegła dalej w stronę pałacu, aby wślizgnąć się niepostrzeżenie przez dziurę w ogrodzeniu. Znała ten pałac lepiej niż własną kieszeń, wiedziała które korytarze były często uczęszczane, a którymi mogła przemknąć się niepostrzeżenie do swojej komnaty. I to się jej udało, chociaż kilka razy o mało co nie wpadła na grupkę służek, które pędziły w stronę sali balowej, aby zakończyć przygotowania. Wpadła do swojej komnaty zamykając za sobą drzwi. -Przyznajesz, że to absolutna paranoja?- Zapytała się Rhoni, która ku uldze księżniczki już czekała na nią siedząc ze skrzyżowanymi dłońmi na klatce piersiowej. Rhiannon ściągnęła maskę z twarzy odsłaniając spoconą i czerwoną twarz. Szare włosy rozsypały się niedbale a parę kosmyków przykleiło się do jej mokrych policzków. -Tak...ale za późno na odwrót- Tonęła w gównie po same uszy, ale próba nagłego wycofania się z tego mogła okazać się być jeszcze gorsza. Rozstawiła cały swój teatrzyk, a teraz jako jedna z aktorek musiała po prostu pchać dalej to przedstawienie, tak aby widownia do ostatnich chwil nie domyśliła się w jakim przekręcie bierze udział. -Ale jesteś uparta. Miałaś szczęście, że trawiłaś na Eryka. Tamci zabiją cię przy pierwszej okazji jaką im dasz -On też próbował mnie zabić- Odpowiedziała zsuwając z siebie górną część stroju i odsłaniając tym samym długą ranę na ramieniu, którą pozostawił miecz jej przeciwnika -Nie wyglądał...- -Nie, ale chciał było widać to w jego oczach. Pewnie ubzdurał sobie, że zyska tym moją przychylność- Jego ostatni ruch był tym, który uznał za najbardziej zabójczy. Nie przewidział, jednak tego, że Rhiannon trenowała łucznictwo znacznie dłużej niż jemu się wydawało. Wyćwiczyła pewne ruchy. -Masz szczęście, że suknia, którą ci przygotowano ma sporo materiału i zakryje to zranienie, chociaż przy bardziej gwałtownych ruchach nie gwarantuję tego -Mogę wejść?- Dziewczyny usłyszały pukanie do drzwi a zaraz potem głos cesarzowej. Rhiannon otworzyła szeroko oczy i momentalnie zrzuciła z siebie resztę stroju, i wpakowała go, wraz z maską i mieczem pod łóżko. Rhoni pokazała, aby również tam się ukryła co dziewczyna posłusznie wykonała. Szarowłosa szarpnęła za szlafrok, który został niedbale przewieszony przez ramę łóżku i narzuciła na siebie sznurując go starannie. Dopadła do toaletki i usiadła sięgając po szczotkę. -Tak...- Odpowiedziała drżącym głosem -Proszę- Z drżącym sercem obserwowała jak klamka od jej drzwi się poruszyła, a kiedy te ustąpiły w nich pojawiła się Mari. Kobieta obdarzyła córkę łagodnym uśmiechem i podeszła do niej. -Chciałam ci powiedzieć, że jestem z ciebie dumna. Zachowywałaś się dzisiaj tak jak księżniczka powinna- Rhiannon uśmiechnęła się niemrawo co nie umknęło uwadze kobiety. -O co chodzi?- Zapytała się, ale nim dziewczyna zebrała chociażby myśli kobieta ponownie odezwała się -Pewnie chodzi ci o Eryka, nie martw się. Medycy mówią, że wyjdzie z tego -Taaak...dokładnie o to mi chodziło- Matka pomogła się przygotować córce do balu, a przedewszystkim wcisnąć w suknię, którą jej przygotowała. Okazała się być to obszerna tiulowa suknia, wykończona błękitnym tiulem z brokatem. Nie wiedziała ile warstw tiulu musiała ubrać, aby uzyskać taki efekt, ale czuła się jak wielka beza, która przewróci się kiedy tylko zrobi krok w ciasnych butach na obcasie. Do tego mocno upięte włosy sztywne od lakieru ciążyły jej na głowie, a diadem, który zwieńczył cały misterny wygląd wydawał się być jej tylko gwoździem do trumny, ale cesarzowa była zachwycona i przekonywała, że właśnie tak powinna wyglądać księżniczka. Rhiannon nie miała zamiaru się wykłócać. Rodzice wydawali się być w łaskawych nastrojach. Nie miała zamiaru tego psuć. -Cieszę się, że mogę was wszystkich gościć w skromnych progach mojego domostwa- Odezwał się Makoto, kiedy wszyscy zaproszeni zebrali się w sali balowej -Bawmy się dzisiejszego wieczora, zapominając o tym, że jutro ponownie niektórzy z was będą musieli stanąć do być może ostatniej walki- Kiedy tylko zaczął przemawiać, orkiestra zaczęła przygrywać kolejnego nudnego jak flaki z olejem walca. Rhiannon była zmęczona, a bal jeszcze nie zaczął się na dobre. Musiała przywitać tylu gości i nasłuchać się miernych komplementów o tym jak to pięknie wygląda, że najchętniej wróciłaby prosto do swojej komnaty. Wiedziała, jednak, że byłaby to najgorsza decyzja w jej życiu. Dlatego też uniosła nieco suknię ku górze, aby nie potknąć się o nadmiar tiulu i warstw sukni, po czym udała się prosto w stronę stołu z przekąskami.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-06-18 21:10:06 |
Przyjęcie zaczęło się od przyjemnej przemowy cesarza i chociaż Iron udawał zainteresowanie, to jednak myślami był w zupełnie innym miejscu, młody mężczyzna wiedział, że władca rzuca tymi wszystkimi uprzejmościami z czystego przymusu i każde słowo było u niego wręcz automatyczne a tylko ubrane w całun zachwytu i radości. Po przemowie, szarowłosy spokojnie powędrował w głąb sali i rozglądał się wśród innych gości zaproszonych. - Tutaj jesteś... Ivanov stanął przed chłopakiem a po jego lewej stronie stała urocza dziewczyna., sam mężczyzna wyszczerzył swoje zęby i skierował wzrok na żółtookiego. - Nie miałem okazji Ci przedstawić mojej córki, to jest Elmerra. Przedstawił a zielonowłosa uśmiechnęła się radośnie i pokiwała mu dłonią, sam Iron spojrzał na nią, była nie wiele niższa od niego, nie mniej jednak chłopak widząc jej uśmiech sam uśmiechnął się ciepło po czym wyciągnął rękę w jej stronę a ona delikatnie uścisnęła jego dłoń. - Miło mi Cię poznać, Elmerro. Oznajmił ciepło. - Wystarczy Elme, mi Ciebie również poznać, tata wiele opowiadał o Tobie, głównie to, jak Cię przekopie, ale też kilka przyjemniejszych słów. Odparła na co sam szarowłosy zaśmiał się opuszczając swoją rękę. - Nie długo po tym, jak się zmierzyliśmy, adoptowałem ją i od tamtej pory jakoś współistniejemy. Wyjaśnił Ivanov tonem, którym nie krył swej dumy od tamtej decyzji, zaś sama Elme lekko trąciła olbrzyma łokciem by zaraz potem zaśmiać się lekko. - Tatuś pomógł mi odnaleźć się w tym świecie, a ja zaś radośnie uzupełniam mu pustkę w życiu! Zawołała wesoło, co nieco zgubiło szarowłosego, który mimiką twarzy jasno to obwieścił, dopiero gdy zielonowłosa poruszała w górę i w dół swoimi uszami kilka razy jasno dając do zrozumienia, że może nie do końca być człowiekiem, chłopak otworzył oczy i uśmiechnął się. - Aaaa... Rozumiem! Huh, muszę przyznać, Ivanov, Twoja córka jest naprawdę urocza. - Owszem! I chciałem byś ją poznał, jakby nie patrzeć, jesteś kimś w moim życiu, kto powinien poznać moją latorośl. Ivanov wydawał się być mimo wszystko powiązany z chłopakiem, mimo że z początku obaj wydawali się być w konflikcie, to jednak ich wspólne spotkanie zbudowało w oczach Ivanova więź, która sprawiła, że szarowłosy nie był mu obojętny, ba, Ivanov widział nawet w Ironie osobę godną zaufania a może i nawet przyjaciela, w końcu z przyjemnością przedstawił mu swoją córeczkę. Po wymienieniu jeszcze kilku zdań i przyznaniu, że rozmowa była całkiem przyjemna ostatecznie Ivanov postanowił wraz z Elme oddalić się w inne miejsce a sam Iron spokojnie skierował się dalej. W końcu młody mężczyzna dotarł do stolika z przekąskami, gdzie spokojnie patrzył na talerze wyszukując czegoś ciekawego do zjedzenia. - Żałuj, że wyszedłeś, przed moją walką, była wyśmienita. Usłyszał nagle za sobą, po czym odwracając się, dostrzegł Samaela, który w dłoni dzierżył kieliszek wina niczym prawdziwy arystokrata, blondyn spokojnie podszedł po czym uniósł nieco głowę i przyłożył kieliszek do ust po czym uchylił go do góry biorąc spokojnie łyka swego trunku by zaraz potem powrócić do pierwotnej pozycji i stanąć przed szarowłosym. - Osobiście uważam, że mój fechtunek jest godny legendarnym Viscontim, ale nie mnie oceniać, dlatego chciałem, byś ją zobaczył, pogromca sławetnego Isaira powinien móc ocenić moje umiejętności. Oznajmił spokojnie nieco przymrużając oczy i ustawiając się bokiem do szarowłosego, a ten mimo wszystko uśmiechnął się lekko po czym oparł się nieco plecami o stół. - Wybacz, następnej walki nie przegapię. A pro po Isaira, nie wiesz może co się stało z Isairem? Wolałbym wiedzieć co się z nim stało po wojnie z Destiny. - Niestety nie, zapadł się pod ziemią i dobrze, nikt w rodzie nie chce go już widzieć i jak wróci, to czeka go egzekucja. Odparł nonszalancko Samael. - Rozumiem... Swoją drogą, z czystej ciekawości... Masz rodzeństwo, Samaelu? To pytanie sprawiło, że Samael na moment zastygł, po czym swój obojętny wzrok skierował na Irona, przymknął na chwilę oczy i wypuścił powietrze z płuc. - Wiem do czego nawiązujesz, Ironie, nawet mnie to nie dziwi, mój krewniak był Twym wrogiem a krewniaczka Twym wsparciem, nie, nie posiadam młodszego rodzeństwa a i powiem Ci też, że Alcadias Visconti, obecna głowa naszego rodu sukcesywnie walczy z prawiem pierwszego a ja popieram jego działania. A teraz proszę o wybaczenie, muszę iść z nim porozmawiać. Blondyn zaczął się spokojnie oddalać odwracając się plecami do szarowłosego, który mimo wszystko przymrużył oczy. - Samaelu... Mężczyzna przystanął i odwrócił głowę w kierunku chłopaka. - Tak? Zapytał spokojnym tonem. - Mógłbyś mnie nie okłamywać? Po tych słowach Samael i Iron patrzyli na siebie chłodno, atmosfera nagle zrobiła się gęsta, gdy wzrok szarowłosego znacznie spoważniał a spojrzenie Samaela potrafiło zmrozić krew w żyłach, sama Rhiannon, która stała nieopodal mogła wyczuć powstałe napięcie, które wydawało się tylko rosnąć. Ostatecznie sam Samael przymknął oczy i spokorniał. - Wybacz, to się więcej nie powtórzy. Oznajmił i odszedł.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-06-18 21:42:50 |
Dziewczyna nie wiedziała ile zaliczyła już walców, z mężczyznami, którym się wydawało, że potrafili tańczyć, a w rzeczywistości szarpali się tak, że dziewczyna przez pewien czas miała wrażenie, że powyrywają jej ramiona ze stawów, co przy kontuzji jednego z ramion nie było ani wskazane, ani przyjemne. Postanowiła więc czym szybciej zająć swoją dłoń czymś, co mogłoby jasno wskazywać na to, że póki co nie ma ochoty już na żadne tańce. Z pobliskiego stolika zgarnęła jeden kielich wypełniony winem i upiła z niego kilka łyków licząc na to, że alkohol chociaż odrobinę przytłumi ból ramienia, które dawało o sobie znać w każdym nawet najprostszym ruchu. To właśnie wtedy usłyszała strzępki dość interesującej rozmowy, która doprowadziła do tego, że Rhiannon miała wrażenie, że nawet piekło by zamarzło. Utkwiła spojrzenie miodowo-złotych tęczówek prosto w Irona i arystokracika, którego dość szybko rozpoznała. Zacisnęła mocniej zęby, a mięsnie na jej żuchwie się uwydatniły. Dosłownie przez ułamek sekundy miała przedziwne wrażenie, że ta dwójka byłaby skłonna rzucić się na siebie tu i teraz, nie zważając na nietakt jakiego by się dopuścili. Na szczęście Iron, jak i jego rozmówca najwyraźniej zdawali sobie sprawę z tego, że sala balowa to nie miejsce na rozpoczynanie walk. Chociaż Rhiannon nie mogła wyzbyć się wrażenia, że nawet gdyby Iron rozpętał jakąś burdę, to Makoto owładnięty chorą ambicją zwycięstwa byłby w stanie mu odpuścić. -Arystokraci bywają wyrachowani. Z pozoru wydają się mówić uprzejmie, a i tak czujesz, że masz ochotę strzelić im prosto w ryj- Powiedziała podchodząc do chłopaka i posłała mu delikatny uśmiech. Kto jak kto, ale Rhiannon miała z nimi sporo do czynienia i nauczyła się jednej, ale niezwykle ważnej rzeczy. Przez ozdobne pomieszczenia i eleganckie stroje niestety niezwykle często przebijała zgnilizna, którą próbowano zamaskować eleganckimi perfumami czy drogocenną biżuterią. -Będąc szczerą nie spodziewałam się ciebie tutaj spotkać. Aż tak zależy ci na przychylności ojca, że będziesz grać w jego teatrzyk?- Kiedy szykowała się na bal zastanawiała się nad tym czy zostanie zauważona nieobecność jednej z uczestniczek, jej alter-ego które stworzyła. Czy Makoto to zauważy i jak to odbierze. Wiedziała, że nie lubił ludzi, którzy go lekceważyli i dzięki tej wiedzy czuła jeszcze większą satysfakcję. -Nie będę również ukrywać, że usłyszałam fragment waszej rozmowy i wydawał się być ciekawy, a przynajmniej na tyle, aby dostrzec, że ciebie poruszył, a to chyba nie jest łatwe, skoro nawet powieka ci nie drgnęła na arenie- Dodała po chwili milczenia i upiła łyk wina ze swojego kielicha.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-06-18 22:17:48 |
Iron był gotów do ataku i w pełni przygotowany do walki, nie mniej jednak i on i Samael odpuścili sobie tę przyjemność i ostatecznie się rozeszli a z tłumu ludzi jak gdyby znikąd pojawiła się Rhiannon, która od razu postanowiła wyrazić swoją opinię na temat arystokracji, którą o dziwo chłopak popierał. - Tak, niestety miałem tę "przyjemność" spotykania się z nimi i poznania ich, zaś Visconti... Cóż... Zaleźli mi za skórę i muszę to niestety przyznać... Szarowłosy wydawał się być pokojowo nastawiony do każdego, nie chełpił się i gdy miał z kimś rozmawiać, był miły dla tej osoby, nawet gdy Ivanov na arenie mu dał jasno do zrozumienia, że planuje go zmiażdżyć, chłopak nie pokazywał po sobie nerwów a przyjął to dość spokojnie i przybił z nim piątkę, do cesarza oraz Rhiannon również podchodził z szacunkiem ale i uprzejmością, która w prywatnych rozmowach z Rhiannon mimo wszystko nie wydawała się być nawet sztuczna, nie mniej jednak w tym przypadku Iron był zupełnie inną osobą, do Samaela trzymał dystans a jego słowa na końcu były wręcz oziębłe. Rhiannon postanowiła jednak szybko zmienić temat i skwitować jego pobyt na tym balu, na co sam Iron dość szybko odpowiedział dość zmieszanym uśmieszkiem po czym nerwowo podrapał się w tył głowy. - Wiesz... Osobiście wolałbym splądrować bibliotekę i poznać jakieś tajemnice o tej rasie "wyklętych", nie ukrywam, że mnie zaciekawiła ich przedstawicielka, ale... Cóż... Kiedy oznajmiałem Miyori, że idę na turniej, była oburzona, że śmiem teraz opuszczać tak ważny moment w budowie miasta i to Iblee nieco ją uspokoiła, że może zdobędziemy sojusznika. Na odchodne powiedziała mi, że jeśli nie załatwię tego sojuszu, to lepiej bym nie pokazywał się jej na oczy. Chociaż zamiary Irona były inne, to jego cel był jasny i chcąc nie chcąc musiał odwalać tę szopkę, mimo iż zdecydowanie wolałby być w innym miejscu i w mniejszym zagęszczeniu ludzi, jednak szarowłosa mogła jasno zrozumieć, że raczej nie miał większego wyboru, gdyż jasno dostał do zrozumienia, że skoro już wymknął się od "swoich" to powinien coś osiągnąć. - Ale szczerze mam nadzieję, że uda mi się pokazać cesarzowi i potem wymknąć, tak, by Twój ojciec miał świadomość, że jestem a następnie porobić coś innego. Jak widać miał już plan i na ten wieczór, by szybko ulotnić się z tej imprezy, by móc nacieszyć się Murivel i spędzić ten czas zupełnie inaczej. Rhiannon jednak postanowiła powrócić do rozmowy z Samaelem i jasno nakreślić, że atmosfera, która powstała, była naprawdę napięta i wyczuwalna, co sam Iron skwitował odwróceniem głowy w bok i pustym spoglądaniem w przestrzeń a jego mina zmieniła się z uśmiechu na skupienie i powagę. - Visconti to wbrew pozorom fascynujący ród, niesamowitym jest w nich to, że w życiu mogą kierować się jednym z dwóch uczuć, które są dla nich najpotężniejsze. Mogą odczuwać Miłość lub Nienawiść, nigdy oba jednocześnie i są one u nich tak silne, że nadają im sens życia, w dodatku ci co odczuwają miłość, nie mogą się nawet wściec, częściej są zmartwieni gdy obiekt ich uczuć jest krzywdzony, zaś ci z nienawiścią często nie umieją troszczyć się o bliskich. Często ukrywają to uczucie ale gdy się w nich obudzi, nie mają już odwrotu. "Poznaj swego wroga" miało tutaj dosłowne znaczenie i sam Iron wydawał się wiedzieć o tym rodzie całkiem sporo, to mimo wszystko trzymał do nich dystans zdając sobie sprawę, że ukrywanie swoich emocji oraz uczuć jest u nich tak silne, że nigdy nie był pewien na kogo tak naprawdę natrafił. - W dodatku Samael wspomniał o pewnym krewniaku, którego szczerze darzę nienawiścią i powiedzmy, że udało mu się rozdrapać mi kilka ran. Motyw przeszłości w której wspomniany Isair napsuł krwi chłopakowi mógł być naprawdę intrygujący, nie mniej jednak sam Iron po tym zdaniu skierował ponownie głowę w kierunku Rhiannon i uśmiechnął się radośnie, tak jak miał w swoim zwyczaju. - A pro po rozdrapywania ran, jak Twoje ramię? Zapytał i nieco przymrużył oczy jasno acz subtelnie dając do zrozumienia dziewczynie, że odkrył coś, czego nie powinien odkrywać.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-06-18 22:46:51 |
Dziewczyna słuchała w milczeniu jak Iron wolałby znajdować się w zupełnie innym miejscu niż przepełniona ludźmi sala. Rhiannon rozejrzała się uważnie po twarzach gości, rozpoznając w nich mniej lub bardziej wpływowych arystokratów -Rozumiem cię doskonale. Też bym wolała być w innym miejscu niż to- Odpowiedziała po czym wróciła spojrzeniem na twarz chłopaka. -Dziwne prawda, niby księżniczka, wychowana w tych murach, przyzwyczajona do przepychu, a mimo to nadal czuję, że to nie moja bajka. Trochę jakbym urodziła się we właściwym ciele, ale w złym miejscu- Często zastanawiała się nad tym dlaczego nie potrafiła odnaleźć się w tej całej etykiecie. Wszystkie zasady, które panowały w pałacu wydawały się być głupie i pozbawione sensu. Nie była posłuszną królewską córką, która z uśmiechem i w milczeniu przyjmie wszystko to co próbowano się jej wpoić. Oczekiwano od niej, że jak ktoś powie, że czarne to tak naprawdę białe, to ona bez chwili zastanowienia w to uwierzy, a tak nie potrafiła. Czy naprawdę na tym miała polegać jej rola księżniczki. Na byciu bezmyślną ozdobą. -W dodatku w takim miejscu jak to, można poczuć się jak w klatce z dzikimi zwierzętami. Niektórzy uważnie obserwują i liczą na chociażby najmniejszy błąd, a jeżeli się przytrafi...cóż nic ich nie powstrzyma od ataku- Była przyzwyczajona do walki. Owszem tę prawdziwą trenowała głównie samotnie, ale walkę emocjonalną czy psychologiczną toczyła w tym pałacu od czasu, kiedy zaczęła nieco więcej rozumieć. -Co do ojca...myślę, że tak mocno uwierzył w twoją wygraną, że nawet gdybyś się nie zjawił to wyjątkowo dla ciebie byłby w stanie znaleźć wytłumaczenie. Nienawidzę tej stronniczości u niego. I jak w tym kraju ma być dobrze, jeżeli nie umie się okazać zrozumienia dla zwykłego człowieka, ot tak bezinteresownie- Za takie poglądy, gdyby wygłosiła je publiczne najpewniej mogłaby już pożegnać się z tym pałacem a i może nawet z życiem. Makoto nie należał do ojców, którzy byli pobłażliwi dla swoich dzieci. Rhiannon wysłuchała również krótkiej historii o faktycznie dość interesującym rodzie. Słyszała co nieco na ich temat, chociaż była bardziej zainteresowana ich zdolnościami walki niż emocjami, tym bardziej, że przedstawiono jej to raczej jako coś na wzór legendy, a nie faktu. -Mówi się, że prawdziwa miłość potrafi uskrzydlić, ale również zepchnąć w gorsze miejsce niż piekło. Ciekawe, że jedno z najbardziej pożądanych zjawisk na tym świecie ma taką dwoistość natur- Nie wiele wiedziała o miłości. Tak naprawdę nigdy nikogo nie kochała, może nie licząc rodziców, ale to był zupełnie inny rodzaj miłości. Nie zaznała tej emocji w stosunku do drugiego zupełnie obcego człowieka. Być może dlatego, że nikogo do siebie nie dopuszczała. Rodzice podsuwali jej wielu kandydatów, ale wszystkich odsyłała z kwitkiem. -Chociaż arystokracja w miłości ma wielkie utrudnienie. Trudno spotkać kogoś prawdziwego, kogoś kto faktycznie jest w stanie pokochać ciebie, a nie przyszłą koronę, którą nałoży się na głowę- Dodała po chwili milczenia i uśmiechnęła się ponuro. Mówiono, że miłość jej matki do ojca była prawdziwa, ale Rhiannon wiedziała jak to wyglądało w rzeczywistości. Mari została cesarzową z obowiązku, a ich związek przetrwał tylko dlatego, że nie było już odwrotu. To nie była miłość, a obowiązek. W końcu Iron postanowił powiedzieć coś co sprawiło, że po plecach dziewczyny przebiegł dreszcz lęku. Spojrzała mu prosto w oczy lekko zmieszana. Przez chwilę wydawało się jej, że wie wszystko, ale czy to było możliwe. Przecież zadbała o to, aby nikt się nie domyślił. Rhoni w jej roli sprawdzała się doskonale, może nawet aż za. Mimo to przez cały czas nawet jej ojciec nie był w stanie się połapać, więc miał to odkryć przypadkowy chłopak, który w dodatku nie znał jej zbyt dobrze. -To tylko kilka nieudanych walców- Powiedziała i uśmiechnęła się, chociaż w tym uśmiechu było coś sztucznego -Owszem, niektórzy partnerzy wyrywają ramiona ze stawów, ale raczej nie jest to na tyle groźne, aby musieć się tym przejmować- Jedyne co mogła w tej chwili zrobić to udawać, że nie wie o czym Iron mówi, chociaż intuicja jej podpowiadała, że odpowiedź na jego pytanie powinno być zupełnie inne. Nie mogła, jednak powiedzieć mu prawdy. Nie znała go na tyle dobrze, w dodatku nie wiedziała gdzie mogła znajdować się jego granica przyzwolenia na jej wyskoki. Ucieczka z pałacu to mały kaliber w porównaniu z tym co teraz robiła.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-06-18 23:28:53 |
- Wbrew pozorom miłość i nienawiść mają wiele znaczeń, niekoniecznie musisz kochać kogoś miłością jako partnera, niekoniecznie musisz nienawidzić tylko jednej osoby, Visconti to udowadniają, przykładowo może być osoba z tego rodu, co kocha swojego przyjaciela, nie, że szuka związku, ale widzi w nim bóstwo swoje i zrobi dla niego wszystko, a może być Visconti nienawidzący danego ustroju w państwie i obsesyjnie odda się by ten ustrój zniszczyć, to szerokie pojęcie u nich, dlatego nigdy nie wiesz kogo spotkasz i dlatego wszystkie gałęzie rodu Visconti spotykają się ekstremalnie rzadko, nie umieją do siebie dotrzeć ani się zrozumieć, bo każde z nich ma swoje uczucie skierowane w inny obiekt, nie mniej jednak mogę Cię zapewnić nawet na swoim przykładzie... Jeśli któreś z nich Cię pokocha lub znienawidzi, to zrobią WSZYSTKO by Cię uszczęśliwić, obronić, lub zniszczyć. Wyjaśnianie tego rodu było czymś ciekawym, sam Iron naprawdę znał temat od podszewki i mógł się wypowiedzieć całkiem nieźle nie mniej jednak ta wiedza mogła zostać pozyskana w dość okrutny sposób i tylko on sam tutaj mógł wiedzieć jak ta wiedza mogła zostać pozyskana. Ostatecznie Iron postanowił nieco ujawnić co odkrył podczas tych kilku dni, a słysząc wypowiedź Rhiannon i próbę obrony przed tymi oskarżeniami, uśmiechnął się jedynie radośnie, lecz tym razem w jego mimice była domieszka złośliwości, co tylko podkreślało, jak był pewien swoich słów. - Wejście na arenę... Jakby wchodziła pewna siebie arystokratka, gotowa do walki i nieco chłodna... Tak samo weszłaś do sali tronowej gdy pierwszy raz się spotkaliśmy, zaś ta druga, fakt, dobrze powtórzone kroki, postawa, ale brak było tej pewności, no i dość milcząca a Ty lubisz skomentować to i owo... Co udowodniłaś opieprzając Ironicznego, po głosie i akcencie byłem już pewien, a teraz mimowolnie przechylasz się gdy rana daje Ci się we znaki. No i jeszcze... "Trochę jakbym urodziła się we właściwym ciele, ale w złym miejscu." Mam wrażenie, że wiem co czujesz i jesteś zdeterminowana by zmienić to miejsce, może nie znamy się długo, ale wierzę, że są osoby, które są zdolne do absurdalnych decyzji by zmienić swój los... Szarowłosy wykazuje dość solidny zmysł obserwacji i dostrzegał takie detale, które z pozoru nie rzucały się w oczy a w praktyce nieco bardziej spostrzegawczy mogli zwrócić na to uwagę, on sam nie mniej jednak nie wydawał się być zbyt zainteresowany by od razu donieść o tym cesarzowi, w końcu Makoto jeszcze nie wiedział o tym. Iron momentalnie przestawił swój sposób mówienia, gdy grupka arystokratów postanowiła przejść obok nich, lub zatrzymać się przy stoliku z przystawkami, jego złośliwość z twarzy zniknęła i zastąpiła to dość miła mimika. - Jeśli Wasza Wysokość czuje się źle przez nadwyrężone ramię przez te tańce, to medyk na arenie dość szybko może je uleczyć. Rzucił szybko wskazówkę a gdy grupa szlachciców zniknęła z pola rażenia, chłopak spokojnie przymrużył oczy by zaraz potem pochwycić jakiś koreczek z jedzeniem i spokojnie zacząć konsumpcję po czym odłożył wykałaczkę na odpowiedni talerzyk i przełknął swoje jedzenie. - W każdym razie jutro rozgrywają się pozostałe walki a za tydzień będzie runda druga, lepiej się opatrz do tego czasu. Mimo wszystko chłopak poklepał ją delikatnie po ramieniu po czym spokojnie skierował się w lewo i poszedł w tłum gości zostawiając dziewczynę w spokoju a jego słowa jawnie mówiły, że raczej nie ma zamiaru jej wydać cesarzowi, czyżby była szansa, że Iron rozumiał Rhiannon i jej potrzebę wydostania się stąd?
|
Rhiannon Fukushima - 2022-06-18 23:59:05 |
Rhiannon otworzyła szerzej oczy, kiedy Iron wymienił dosłownie cała listę jej zachowań, które ją zdradzały. Były to detale, których nie brała pod uwagę, bo przecież nikt o przeciętnych zdolnościach obserwacji tego nie zauważył. Nawet jej rodzice, którzy znają ja całe życie nie byli w stanie powiedzieć, kiedy ich córka zamieniała się miejscami z przyjaciółką. Nagle w pałacu pojawił się chłopak, który po kilku dniach znajomości był w stanie ją rozszyfrować od tak bez przeszkód. Nie odpowiedziała mu tylko zacisnęła usta w wąską linię. Serce zaczęło jej łomotać jak oszalałe. Nogi zaczęły drżeć z obawy przed tym jakie mogą być konsekwencje wiedzy którą Iron zdobył. Ku jej wyraźnemu zdziwieniu chłopak okazał jej zrozumienie. Chociaż potwierdził to co Rhoni powtarzała jej od jakiegoś czasu. To co robiła było kompletnym absurdem, ale Iron w przeciwieństwie do niej nie próbował jej od tego odciągnąć. Nie wydawał się być również zainteresowany poinformowaniem cesarza o tym, że jego córka robi coś czego robić nie powinna. Chociaż gdyby to on o tym doniósł najpewniej zaufanie Makoto do jego osoby jeszcze bardziej by wzrosło. Dziewczyna odprowadziła tylko Irona wzrokiem. Chociaż zachowanie chłopaka ją zdziwiło, to nie zmieniało to faktu, że sytuacja mogła potencjalnie się skomplikować. Jeżeli on był tak dobrym obserwatorem to kto wie czy wśród innych wojowników również takowych nie było. W pewnym momencie poczuła jak ktoś stuka ją delikatnie w ramię, a kiedy odwróciła głowę w tamtą stronę, dostrzegła kolejnego młodego mężczyznę, który najwyraźniej chciał zaprosić ją do tańca. -A daj ty mi święty spokój- Powiedziała obrzucając go mało uprzejmym spojrzeniem po czym również poszła w głąb sali pozostawiając tajemniczego jegomościa z wyraźnie zdziwionym wyrazem twarzy. Cały bal skończyła się mocno po północy, chociaż Rhiannon udało się wyrwać z niego dużo wcześniej. Zwykła symulacja złego samopoczucia wystarczyła, aby uciec jeszcze przed innymi chętnymi do tańca z nią. Na drugi dzień postanowiła udać się do pałacowego ogrodu, gdzie przeważnie trenowała fechtunek. Udało się jej znaleźć bandaż i zadbać o ranę, ale ta pomimo jej starań nadal dawała o sobie znać, i każdy ruch drewnianym mieczem sprawiał jej ból. -ŻARTUJESZ!- Krzyknęła Rhoni, kiedy księżniczka opowiedziała jej o przebiegu wczorajszego balu. -Miałaś nic nie mówić przecież, taka była umowa -No i dobrze mi szło, ale ten musiał zacząć...oooo arystokraci to nie wiedzą nic o prawdziwej walce...bla,bla,bla...wkurzył mnie to wszystko - Odpowiedziała przekładając miecz przez ramię -Jak na arystokratkę, która nie znosi arystokratów, dość często ich bronisz- Rhoni zaśmiała się i zerwała pobliską różę z krzewu po czym powąchała ją -Tu nie chodzi o arystokratów czy nie, chodzi o ludzi. Nie lubię jak ktoś ocenia innych przez pryzmat tego kim są. To, że ktoś urodził się w stajni nie oznacza, że jest koniem -No dobrze dobrze, a ten Iron? jak myślisz pójdzie do cesarza?- Było to pytanie, które chodziło Rhiannon po głowie cały wczorajszy bal, oraz przez resztę nocy. Próbowała w jakiś sposób wejść do jego umysłu, aby móc przewidzieć następny jego krok, oraz to czy może mu zaufać -Nie...- Odpowiedziała w końcu po chwili namysłu -Nie wydaje mi się. Kiedy mi o tym mówił, mam wrażenie, że...- Urwała na chwilę po czym przysiadła na kamiennej ławce obok przyjaciółki -Że co?- Ponagliła ją zniecierpliwiona -Że patrzy na mnie i mnie widzi...mnie, nie księżniczkę. Rozumie jak to określił absurdalne działanie, które ma zmienić los -No pięknie, ale nie zapominaj, że na arenie może już nie być tak poetycki. Może będzie chciał ciebie zabić, albo pozbawić twarzy -Tak samo jak wszyscy inni uczestnicy. Bardziej mnie martwi coś innego. Jeżeli on się domyślił to czy ktoś jeszcze o tym wie- Gdyby tak było, cały plan nagle by się niebywale skomplikował, a inni mogliby się okazać dużo mniej dyskretni niż Iron. Może chętnie by wykorzystali tę wiedzę, aby wkupić się w łaski Makoto, a tym samym przybliżyć siebie do wygranej.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-06-19 00:56:14 |
Bal ostatecznie zakończył się a sam Iron po wymianie krótkich zdań z cesarzem ostatecznie się ulotnił by zaraz potem udać się do pałacowej biblioteki, można spokojnie założyć, że szarowłosy poszukiwał książek na temat wyklętych oraz ich pochodzenia, jednak nawet książka "Koniec Ery Ciemności" nie wspominała o nich wiele, on sam więc dopuścił poszukiwania dopiero o świcie i po dwóch godzinach snu szybko zjawił się na oficjalnym śniadaniu w pałacu, jednak gdy tylko owe śniadanie się zakończyło, mężczyzna udał się na miasto, a konkretnie na wypatrzone przez siebie wzgórze, skąd spoglądał na Murivel pogrążony w myślach. - Jestem ciekaw, co ci wyklęci potrafią, co ta Nimue potrafi... Rzucił od niechcenia. - Się przejmujesz, jak zrobi się groźnie to ją zabijesz i tyle. Głos Vaina pierwszy raz wydobył się z środka Irona i był słyszalny dla niego jak i dla otoczenia, gdyby nie fakt, że chłopak był sam, mógłby zaszokować kilka osób, nie mniej jednak w swojej samotni mógł pozwolić sobie na luźną i swobodną rozmowę ze swoim demonem. - Wolałbym odkryć czym są, może to pomogłoby mi w badaniach... - Iron... - Wiem... Iron wstał z ziemi, na której siedział po czym odwrócił się za siebie i spojrzał w stronę lasku, który był po drodze na wzgórze, a po którym kierowała swe kroki Aiko królowa Palansour, która to na widok szarowłosego po prostu uśmiechnęła się promiennie, by zaraz potem dojść do chłopaka i posłać mu kolejny radosny uśmiech. - Nic Ci nie umknie, co? Zapytała po czym sama usiadła na ziemi obok niego, młody mężczyzna zaś ze spokojem ponownie usiadł i teraz oboje wpatrywali się w miasto. - Dawno nie rozmawialiśmy, twarzą w twarz, królowo Palansour... Skomentował i mimo wszystko uśmiechnął się. - Po prostu Aiko, nie musisz być oficjalny. Odparła ze spokojem po czym skierowała głowę w stronę szarowłosego i delikatnie przymrużyła oczy, minęło w sumie sporo czasu odkąd ta dwójka miała okazję porozmawiać tak po prostu, nawet na tym balu nie mieli okazji się spotkać, co nieco zasmuciło kobietę. - Nie sądziłam, że Cię tu zobaczę, szczególnie jako uczestnika. - Aa... Widzisz, spłacam dług u znajomej a i przy okazji poznaję nowe osoby, okazje do sojuszu, skoro Avalanche zaczyna powstawać. - Avalanche? Tak nazwiecie swoje pierwsze miasto? - Tak...Nasza stolica... Już nie długo... Na twarz chłopaka wstąpił delikatny uśmiech a w rozmarzonych oczach pojawiły się te tańczące ogniki, które wyjawiały jak oczami wyobraźni chłopak już widział swoje pierwsze miasto, sama Aiko widząc to, po prostu uśmiechnęła się cieplej i nieco przechyliła głowę. - Pamiętam jak patrzyłeś tak na naszym pierwszym spotkaniu, gdy wspominałeś o chęci rozwinięcia tej społeczności... A teraz te marzenia się urzeczywistniają... Niesamowite... Rzekła a Iron momentalnie skierował głowę w jej kierunku i posłał jej swój nieco zmieszany uśmiech, nie przywykł do przyjmowania komplementów a słowa Aiko mimo, że były pokrzepiające, wprawiły go nieco w zakłopotanie, mimo wszystko szarowłosy w rozmowach z nią był całkiem otwarty w swoich uczuciach. - Dzięki... Chociaż nie udałoby nam się to tak szybko, gdyby nie zgładzenie... Uch... - Nie rozmawiajmy o tym, Iron... Wiedz, że nie czuję się źle z tym, to moja matka zaczęła tę wojnę i to ona poniosła konsekwencje tego. Poza tym... Cieszę się, że to Ty przeżyłeś... W każdym razie, rozmawiałeś o wyklętych? Szybka zmiana tematu, co wywołało u chłopaka poczucie ulgi, w szczególności gdy Aiko jasno dała mu do zrozumienia, że nie chowa do niego żadnej urazy i mimo wszystko woli jego towarzystwo od swojej matki, co mogło tylko sugerować zepsute relacje między nimi. - Tak... Chciałem odkryć do czego są zdolni, ale w żadnych książkach nie ma nic konkretnego. Wyjaśnił szarowłosy i nieco zrzedła mu mina. - Mam pewną sugestię, ale ona może Ci się nie spodobać. - Słucham... - Według legend to Vandheer Lorde zakończył erę ciemności i zgładził bóstwa wyklętych a ich samych zamknął w grobowcach, może w jego grobowcu będą jakieś rzetelne informacje? Zasugerowała a sam Iron momentalnie zesztywniał, imię, które wypowiedziała Aiko sprawiło, że chłopak przez moment zacisnął zęby a wzrok mu zadrżał na moment. - Vandheer Lorde... Zawtórował po czym Aiko mogła usłyszeć cichy szept chłopaka "nigdy więcej..." który jasno wskazywał, że nie dość, że Iron spotkał się z nim, to wspomnienie tamtejszej walki nie jest do tej pory dla niego miłym przeżyciem, nie mniej jednak po chwili żółtooki ponownie skierował swój wzrok na kobietę, a w oczach zapaliły mu się znów iskry. - Warto to sprawdzić...
|
Rhiannon Fukushima - 2022-06-19 11:34:37 |
-Wiesz...- Zaczęła cicho Rhoni po czym zerknęła na Rhiannon, która siedziała obok niej -Wiem, że chcesz zrobić wszystko sama, bo taka jesteś, ale skoro Iron wie, to może mogłabyś go poprosić o pomoc- Księżniczka drgnęła i spojrzała na przyjaciółkę marszcząc przy tym brwi -Nie ma takiej opcji -Rhiannon lubię cię, ale nawet ty musisz przyznać, że mają trochę racji. Arystokraci nie wiele wiedza o prawdziwej walce na śmierć i życie. Kierujesz się pewnymi zasadami, a na arenie one nie istnieją. On zna dobrze te realia, mógłby ci pomóc- Księżniczka nie mogła zaprzeczyć tym słowom. Rhoni miała sporo racji w tym co mówiła, a co gorsze nawet ona sama do tego doszła. Kiedy widziała walki pozostałych uczestników widziała, że byli znacznie wyżej ze swoimi umiejętnościami niż ona. Zaczęła się nawet zastanawiać nad tym jakie ma realne szanse na kolejną wygraną, tym bardziej, że uczestnicy jej kalibru zaczynali się niebezpiecznie zmniejszać. -Taaa, a niby w czym mógłby mi pomóc - Żachnęła się wyraźnie oburzona -A chociażby w tajemnej sztuce nieumierania na arenie. Rhiannon proszę cię, w razie czego nie chcę utknąć w roli księżniczki do końca życia- O ile łatwiej byłoby, gdyby szarowłosej udało się znaleźć sobowtóra, który chciałby zająć jej miejsce już na zawsze. Wtedy nie musiałaby ryzykować swojego życia tylko po to, aby móc decydować sama o własnym życiu. Po prostu by się wymieniły a ona wyszłaby z pałacu i nie byłoby żadnego problemu. Teraz musiała rozgrywać to tak, aby każdy kogo wciągnęła w ten plan był zadowolony -Ehhhh....no dobrze- Nie łatwo przychodziło jej proszenie o pomoc. Była pod tym kątem na tyle krnąbrna i może odrobinę zbyt pewna siebie, że jeszcze nigdy nie zdarzyło się jej prosić kogoś o pomoc. -Zaczepie go jak tylko się spotkamy- Odpowiedziała, ale Rhoni skrzyżowała dłonie na klatce piersiowej popatrzyła na nią spode łba -No dobrze, po obiedzie go zaczepię- Poprawiła się szybko. Resztę dnia Rhiannon spędziła, albo na treningu, albo na kolejnych nudnych zajęciach, które nie wnosiły do jej życia absolutnie niczego nowego. Z ulgą przyjęła informację, że po kolejnej godzinie etykiety nadejdzie pora na obiad, który upłynął z resztą na porcji kolejnej nudnej i bezwartościowej gadaniny o rzeczach, które miały jedynie zagłuszyć ciszę, która mogłaby zapanować przy stole -Iblee miała rację- Powiedział cesarz kierując wzrok na Irona -Faktycznie znasz się na walce, a twoje pierwsze wystąpienie wręcz wprawiło w osłupienie- Rhiannon przewróciła teatralnie oczami na dźwięk jego słów. Dla ojca liczyła się siła, uważał, że tylko dzięki niej można coś osiągnąć w życiu -Nie tylko to się liczy w walce- Wtrąciła się grzebiąc widelcem w ziemniakach. Makoto puścił, jednak tę uwagę mimo uszu. W końcu była dla niego tylko córką, księżniczką i towarem, który trzeba dobrze sprzedać. -Liczę, że kolejne twoje walki będą równie widowiskowe co pierwsza- Dodał i uśmiechnął się w stronę Irona -Mam nadzieję, że w pałacu niczego ci nie brakuje. Jeżeli coś jest nie tak możesz zgłosić to jednemu z kamerdynerów, a on bezzwłocznie to naprawi- Dodała cesarzowa uprzejmym głosem.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-06-19 18:36:41 |
Po jakże przyjemnej rozmowie z Aiko, Iron ostatecznie powrócił do pałacu, gdyż obiecał cesarzowi dalszy udział w obiedzie, po czym spokojnie stawił się na posiłku, chwilę była cisza którą przerwał sam cesarz, który postanowił pochwalić chłopaka i jego umiejętności walki, które ten zademonstrował, nie mniej jednak Rhiannon szybko skwitowała to swoim komentarzem a sam szarowłosy podniósł wzrok i w pierwszej kolejności posłał dziewczynie uśmiech i dość znaczące spojrzenie, jakby sugerował, że właśnie tego zachowania brakowało dublerce dziewczyny w trakcie oglądania pojedynków na arenie. - Proszę się o to nie martwić, nie mniej jednak poprzeczka będzie tylko rosła a poprzedni zwycięzca, Ivanov już zapowiedział, że chce mnie widzieć w finale, a wątpię by był tak łatwy do pokonania jak mój ostatni przeciwnik. Odparł spokojnie acz pewnie kierując wzrok na cesarza, nie miał wątpliwości co do swoich umiejętności walki i nie wahał się podjąć dalszego ryzyka, pierwszy przeciwnik miał być potężny a ostatecznie skończył martwy na ziemi nie dając rady nawet zadać jednego ciosu, co już dobrze świadczyło o nim samym. - Rhiannon ma też nieco racji, bardziej niż siły użyłem szybkości, wykorzystałem mój odruch bezwarunkowy by skontrować jego atak... I... Nie planowałem mu zrywać twarzy, tak po prostu wyszło... Chciał naprostować tę scenerię gdy w tamtym momencie trzymał twarz swojego oponenta w dłoniach i nieco martwił się, że wyrobi sobie tym złą reputację siepacza. Ostatecznie cesarzowa postanowiła nieco zatroszczyć się o to, czy chłopakowi jest tutaj dobrze, szarowłosy skierował na nią swoje żółte oczy i posłał swój ciepły uśmiech w jej stronę po czym delikatnie kiwnął głową. - Dziękuję za troskę, wszystko jest w porządku i nie mogę narzekać na warunki, nie mniej jednak dzisiaj odbywają się pozostałe pojedynki wstępne i będziemy mieli tydzień przed następnym etapem, chciałbym w tym czasie na moment opuścić Murivel, na 2-3 dni. Mam pewną poszlakę co do pochodzenia tej dziewczyny z Twierdzy Smutku, Nimue, chcę zbadać czy znajdę jakiś trop na temat jej rasy. Chociaż Murivel było piękne sam Iron czuł się nieco jak w złotej klatce, mimo iż miał pełną swobodę, to jednak chcąc nie chcąc musiał pojawiać się w pałacu o określonych porach, by cesarz mógł spokojnie mieć świadomość, że nie wystawi go do wiatru, a ta przygoda mimo wszystko pozwoliłaby mu się na moment odciąć a i przy okazji odkryłby coś nowego, jeśli plotki okażą się prawdą.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-06-20 12:48:19 |
-Przebieg walki jest znany do pierwszego ciosu, potem to już zbiegi losowych wydarzeń- Powiedziała księżniczka zerkając w stronę Irona, który nie wydawał się być dumny z tego od jakiej strony pokazał swoje umiejętności na arenie. Trudno było zaprzeczyć widowiskowości tego czynu. Nie mniej Rhiannon wierzyła mu, że naprawdę nie chciał pokazywać się z tej strony, a raczej nie chciał, aby ludzie zaczęli go kojarzyć z taką brutalnością. -Prosiłem o coś wyjątkowego i to dostałem, nie masz więc powodów do zmartwień. A ty Rhiannon, nie wypowiadaj się na temat spraw o których nie masz zielonego pojęcia- Zagrzmiał surowo cesarz prostując się na krześle. Szarowłosa utkwiła spojrzenie w ojcu. Była ciekawa czy też by tak mówił gdyby dowiedział się, że to ona powaliła Eryka, tego idealnego kandydata na męża -Ale...- Zaczęła, ale Makoto uderzył otwartą dłonią w stół tak mocno, że aż zastawa zabrzęczała -Dosyć- Zakończył stanowczo a Rhiannon nadęła jedynie policzki i spuściła głowę w dół. Czuła jak jej i tak słabe nerwy zaczynają pękać, a od wybuchu dzieliły ją tak naprawdę milimetry. W końcu puściła srebrny widelec, który opadł na porcelanowy talerz z głośnym brzdękiem. -Rhiannon- Odezwała się cesarzowa, ale dziewczyna nie miała zamiaru jej słuchać. Dziewczyna Zerwała się ze swojego miejsca, a krzesło które zostało odsunięte przez jej ciało zachwiało się przez chwilę po czym z łoskotem upadło na marmurową posadzkę. Utkwiła wściekłe spojrzenie w ojcu. Wiele słów w tej chwili cisnęło jej się na usta, ale uznała, że szkoda marnować czas na kolejną sprzeczkę, która nie znajdzie żadnego rozwiązania. Odwróciła się więc na pięcie i wyszła z jadalni trzaskając za sobą drzwiami tak mocno, że aż kryształy żyrandol zadrżał. -Przepraszam za córkę, jest nieco nieokrzesana i zarozumiała. Wydaje się jej, że wie wszystko. Moja żona nieco ją rozpuściła. Ja zamiast zajęć z łucznictwa czy szermierki wolałem zajęcia dyscypliny, ale musiałem ulec- Cesarz silił się na uśmiech, chociaż między jego słowami można były wyczuć wyraźną pretensję w stronę żony. -A co do twojej wyprawy- Wrócił rozmowę na właściwe tory, kiedy jeden z kelnerów postawił krzesło na nogi -To nie widzę przeszkód, mam tylko nadzieję, że nie spóźnisz się, oraz wrócisz w jednym kawałku- Rhiannon gnała przez korytarz nie patrząc nawet na to gdzie chciała dojść. Po prostu szła przed siebie tak jak prowadził ją wyłożony na podłodze czerwony dywan. Zatrzymała się dopiero przy jednym z obrazów, który przedstawiał ich rodzinę przy rozpalonym kominku. -To karykatura, a nie rodzina...- Wycedziła przez zaciśnięte zęby i chwyciła pobliski wazon z kwiatami, którym cisnęła z impetem o obraz. Woda, która znajdowała się w środku rozlała się po obrazie, a farba zaczęła szybko spływać i zmieniać się w wielkie plamy
|
Iron Del Fugakushi - 2022-06-20 18:47:02 |
Chociaż cesarz postanowił uspokoić szarowłosego i jego zmartwienia co do tego, jak będzie odebrany, to mimo wszystko chłopak niezbyt czuł się lepiej, mimo wszystko posłał cesarzowi uśmiech, nie mniej jednak atmosfera zgęstniała gdyż charakter Rhiannon nie pozwalał jej odpuścić tego lekceważenia, jakie okazał jej ojciec i ostatecznie odeszła ignorując wołanie matki a sam Makoto mimo wszystko postanowił przeprosić za jej zachowanie, żółtooki lekko przymknął swoje powieki po czym wypuścił cicho powietrze z płuc. - Mam w zasadzie propozycję... Zaczął spokojnie, po czym odłożył sztućce na talerz i delikatnie położył dłonie na stole, otworzył swoje powieki a wzrok skierował na Makoto. - Może wezmę ją na tę wyprawę ze sobą? Pozna nieco świata i zrozumie, jak mimo wszystko ma tutaj dobrze a ja zadbam o jej bezpieczeństwo. Rzucił w spokoju, mimo wszystko nie chciał by dziewczyna miała swoją chwilę wytchnienia i nieco przygody a on sam chociaż mógł spróbować przekonać jej rodziców by się zgodzili, może faktycznie sama Rhiannon potrzebowała nieco się uwolnić od nich chociażby na te kilka dni, to się okaże. - Ewentualnie mogę z nią porozmawiać, nie mniej jednak myślę, że taka podróż może jej pomóc zrozumieć wiele rzeczy. Dodał po chwili proponując tę alternatywę, chociaż w jego głowie ta alternatywa nie była taka, młody mężczyzna po prostu porozmawia z Rhiannon o tym, czy dziewczyna zdecyduje na tę podróż z nim.
W tym samym czasie...
- Jejku jejku... Rhiannon mogła spostrzec, jak całe otoczenie szarzeje, krople wody na obrazie przestały spływać a ptaki za oknem zatrzymały się w powietrzu, dziewczyna mogła szybko zrozumieć jedno, czas stanął w miejscu a męski głos, pełen spokoju acz pełen satysfakcji i przebiegłości. Gdy dziewczyna się odwróciła, mogła spostrzec dziwnego mężczyznę który uśmiechnął się szczerząc swoje białe zęby, po czym momentalnie zdjął kapelusz i ukłonił się nisko. - Miło mi Cię poznać, Rhiannon, jam jest Masakaki i... Mam dla Ciebie pewną propozycję. Oznajmił będąc wciąż w ukłonie a jego żółte oczy wciąż były skierowane na dziewczynę, następnie Masakaki wyprostował się po czym spokojnie zrobił krok w przód. - Obserwuję Cię od dłuższego czasu i jestem pod wrażeniem Twej brawury i kreatywności, dlatego też... Postanowiłem się ujawnić i porozmawiać z Tobą. Zechciałabyś mnie wysłuchać? Zapytał po czym spokojnie uderzył laską o podłogę i ułożył na niej swoje dłonie wyczekując odpowiedzi w spokoju i nonszalancji.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-06-20 19:17:49 |
Makoto wysłuchał w milczeniu dość nietypową propozycję chłopaka, a przynajmniej na tyle nietypową dla jego wizji na życie Rhiannon -Absolutnie nie zgadzam się- Powiedział stanowczo -Nie mogę jej ulegać we wszystkim - Dodał i upił kilka łyków wina z kryształowego kieliszka. -A może byłoby to jakieś rozwiązanie- Odezwała się w końcu cesarzowa zwracając na siebie uwagę męża, który zmarszczył brwi wyraźnie zdziwionym to co właśnie powiedziała. Kobieta położyła delikatnie dłoń na dłoni męża i zacisnęła ją nieznacznie -Cały czas się kłócicie, im bardziej ty próbujesz ją utrzymać w pałacu tym bardziej się buntuje i jest tylko gorzej. Pozwól jej, zmiana otoczenia dobrze jej zrobi -Jedyna zmiana otoczenia jaką zaakceptuję to do innego pałacu. Jest księżniczką i ma inne obowiązki, których nie pojmuje -Pojmuje, ale robi ci na złość. Jestem pewna, że Iron dobrze się nią zajmie i będzie bezpieczna. Zobaczy trochę świata, może czegoś się nauczy- Makoto westchnął ciężko. Musiał przyznać, że od jakiegoś czasu nie dogadywał się za dobrze z córką. Próbował, robił wszystko aby Rhiannon w końcu zrozumiała pozycję w której się znajdowała, niestety wszelkie jego próby spełzały na niczym, bo dziewczyna i tak robiła wszystko, aby stanąć po przeciwnej stronie barykady. -No dobrze- Odezwał się po chwili milczenia -Nadal jestem zdania, że to zły pomysł. Ale, jeżeli to sprawi, że Rhiannon zacznie się właściwie zachowywać, to jestem w stanie pójść na takie ustępstwo- Mina cesarza wyrażała wyraźne niezadowolenie, nie mniej jego żona najwyraźniej znająca jego konflikt z Rhiannon od podstaw najlepiej wiedziała jakiego tonu użyć, aby cesarz zmiękł. A może nadal na niego działał jej urok, który często wykorzystywała w latach młodzieńczych. Rhiannon wpatrywała się w spływające po obrazie, a raczej po tym co z niego zostało krople wody. Serce łomotało jej jak oszalałe, a ona miała ochotę roznieść ten hol w drobny mak. Miała tyle do powiedzenia ojcu, i nawet gdyby to zrobiła, gdyby mu nawrzucała zarzucając, że jest najgorszym ojcem na świecie usłyszałaby pewnie starą jak świat odpowiedź "nie jestem tylko twoim ojcem, ale również twoim cesarzem" Zawsze używał tej karty, kiedy nie miał żadnych sensownych kontrargumentów. -Ale bagno...- Powiedziała sama do siebie, i wtedy wydarzyło się coś przedziwnego, coś czego jeszcze nigdy nie widziała. Krople wody, które spływały z obrazu zatrzymały się, nawet ta jedna, która dotarła już do brzegu pozłacanej ramy zawisnęła na jej krawędzi i zastygła w bezruchu -Co jest- Dziewczyn nachyliła się nad ową kroplą, lustrując ją uważnie wzrokiem oczekując, że może za chwile spadnie, ale tak się nie stało. Wyciągnęła w jej stronę dłoń, i kiedy szczupłe palce miały już jej dotknąć usłyszała za swoimi plecami głos. Pisnęła cicho wyraźnie zaskoczona i odwróciła się gwałtownie przylegając plecami do obrazu. Przed nią stał tajemniczy mężczyzna, którego dziwne pojawienie przebijał tylko jego dziwny wygląd. -Kim jesteś i jak tu wszedłeś?- Pałac był dobrze strzeżony, bez znajomości kilku uszczerbków w murze nikt nie dałby rady wejść niepostrzeżenie. -Jaką propozycję?- Zapytała się dając mu tym samym wyraźny sygnał do tego, aby mówił dalej. Cała ta sytuacja była dziwna i nie wzbudzała jej zaufania, ciekawość, jednak jak zwykle w takich momentach brała górę.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-06-21 19:50:01 |
Dziwny mężczyzna spostrzegł, że udało mu się uzyskać zainteresowanie swoją osobą u dziewczyny, co skomentował tylko szerokim uśmiechem, by zaraz potem nieco podejść bliżej aż nie stanął obok Rhiannon, wtedy też dziewczyna mogła spostrzec jak ten rozpływa się w powietrzu. - Tutaj! Zawołał a gdy dziewczyna odwróciła się, mogła zobaczyć jak siedzi on na parapecie i macha do niej radośnie. - Widzisz... Mogę się przenieść gdziekolwiek chcę w oka mgnieniu, a i jak spostrzegłaś, strażnicy nie są mi wyzwaniem skoro wszystko jest zamrożone w czasie, ale do rzeczy! Mężczyzna zeskoczył radośnie z parapetu by stanąć znów naprzeciwko Rhiannon i wesoło obracając swoją laską po czym uderzył nią w ziemię i oparł obie dłonie o nią. - Tak jak mówiłem, jestem Masakaki, lecz mego pochodzenia nie doszukuj się, obserwuję Cię od bardzo bardzo bardzo dawna i w końcu zrozumiałem, że nadszedł ten moment bym Ci się ujawnił! Ale me cele nie są złe w żadnym razie! Chcę... Pomóc Ci osiągnąć Twe najskrytsze pragnienia! Oj tak! Masakaki teatralnie rozstawił ręce po czym z uśmiechem zrobił krok wstecz, nie mniej jednak wciąż wzrokiem obserwował dziewczynę i z uśmiechem na twarzy spoglądał na jej reakcje na jego działania, dziwnym było to, że pojawił się znikąd i zaoferował swą pomoc. - Oczywiście wiadomo, że nie możesz brać w ciemno mojej pomocy, mam doskonałe referencje, moja ostatnia klientka pragnęła tylko jednej malutkiej zemsty nim umrze na paskudną chorobę a tu! Nie dość, że dokonała swojej zemsty, to wyleczyła chorobę i za tydzień bierze ślub z księciem i zostaje królową! To jeden z licznych przykładów mych działań! Ale spokojnie! Nie będę ingerować w Twoje życie czy robić coś za Ciebie! Będę tym głosem, który co jakiś czas Ci podpowie co robić, czasem zainicjuję jakąś sytuację, lub na Twą prośbę zareaguję byś... Cóż... Masakaki nieco spochmurniał i nałożył mocniej cylinder na swoje oczy po czym odwrócił głowę gdzieś w bok i spuścił ją nieco. - Byś przeżyła... Bo widzisz... Nad Twym rodem panuje paskudna klątwa, Śmierć upatrzyła Twą matkę za jej młodu i pragnął jej tak mocno... Ach! Wariował z tego uczucia do niej! Ale Mari nie przybyła na jego wołania... Pozwolił jej odejść, ale nigdy nie zapomniał a teraz... Och... Masakaki splótł dłonie po czym skierował głowę ku górze ze smutną miną. - Teraz Mari straciła swój urok lecz Śmierć jest nieugięty ale on nie chce już tylko jej... Chce was wszystkich w tym Ciebie... To straszne co Ci przepowiedziano, Twój brat, Rudolf, popełni samobójstwo za kilka tygodni, co prawda stara się to zmienić ale osoba która może mu pomóc... Och... Tragicznie ją odstraszył od siebie! A Ty moja kochana Rhiannon... Masakaki opuścił głowę i skierował ją na szarowłosą, następnie zdjął cylinder i odwrócił go, po czym włożył rękę do środka, przez moment grzebał w nim aż wyjął jakiś zwój, nałożył ponownie swój cylinder na głowę po czym rozwinął zwój i zaczął czytać po cichu, a jego mina okazywała niesmak i nieco obrzydzenie. - To potworne! Na Bogów... Jak można być tak okrutnie potraktowanym! Komentował czytając po czym zwrócił wzrok na dziewczynę, nieco zwinął zwój i przycisnął do siebie mocniej. - Bez podglądania tylko... Wrócił do cichego czytania, nie mniej jednak jego mina wskazywała, że śmierć Rhiannon wydawała się być tak okrutna, że nie chciał tego w ogóle widzieć, a na sam koniec schował ponownie zwój do cylindra i nałożył go z powrotem na głowę by zaraz potem westchnąć cicho i ponownie skierować głowę na dziewczynę i uśmiechnąć się. - Ale możemy tego uniknąć! Po co masz umierać, skoro możesz zmienić swoje życie? Hę?! Zaś co do ceny mych usług... Spokojnie, nie chcę Twej duszy, w końcu oboje pragniemy Twojego HAPPY ENDU! Że jesteś wyjątkowa to proponuję... Hm... O! Co trzecia dusza zabitej osoby trafia do mnie! Co sądzisz o tym układzie? Zaproponował z radosnym i pełnym nadziei uśmiechem spoglądając swoimi żółtymi oczami pełnymi nadziei i wiary w dziewczynę, teraz wszystko zależało od jej decyzji. - Dodam jeszcze, że jestem świetnym kompanem do rozmów i pogaduszek! Możesz mnie wezwać o każdej porze i przybywam natychmiastowo, w dodatku nie będę rzucać w Twe okna martwymi krukami jak Śmierć a i poplotkować mogę na każdy dowolny temat! Dodał by jeszcze nieco się wypromować w jej oczach.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-06-21 20:52:59 |
Rhiannon, kiedy tajemniczy intruz zbliżył się do niej wcisnęła się jeszcze bardziej w obraz. Przez chwilę można było nawet odnieść wrażenie, że gdyby bardzo tylko tego zapragnęła mogłaby stać się jednością z tą obecnie brązową plamą, która została zamknięta w złotej ramie. Miodowo-złote tęczówki spoczęły na nim, kiedy ten nagle rozpłynął się w powietrzu, pozostawiając po sobie jedynie mgłę, która równie szybko zniknęła Dziewczyna zaczęła rozglądać się uważnie dookoła, aż w końcu na nowo zlokalizowała tajemniczego mężczyznę. -to na pewno tylko sen, zasnęłam gdzieś- Próbowała sobie racjonalnie wytłumaczyć to co się właśnie teraz działo. Nawet kilka razy dość boleśnie uszczypnęła się w wierzch dłoń, chcąc tym samym zmusi siebie do pobudki. Zamknęła oczy na chwilę, ale kiedy je otworzyła, dalej stała w tym samym korytarzu, a całe otoczenie nadal było zamrożone. Słuchała go w milczeniu, analizując absolutnie każde słowo jakie powiedział. Otworzyła, jednak szerzej oczy, kiedy wspomniał o klątwie. Owszem matce kilka razy wymsknęło się coś o nieszczęściach jakie spotykały tę rodzinę. Często wspominała kuzynów ze swojej linii. -Może i rodzina mojej matki nie ma szczęśliwej historii, ale to nie od razu powód, aby aż tak dramatyzować- Mari miała do tego tendencję, szczególnie na starość. Często wspominała coś o tajemniczej "śmierci" jak o faktycznej osobie. Rhiannon pamiętała nawet, że był czas, kiedy próbowała się z nią skontaktować. Seanse spirytystyczne, wróżki i inni szarlatani, którzy próbowali wkupić się w łaskę cesarzowej. Szarowałosa stąpała twardo po ziemi i nie wierzyła w tego typu bzdury -Rudolf- Powtórzyła imię brata, którego nie widziała już kilka miesięcy. Uciekał z pałacu, kiedy tylko miał ku temu sposobność a ona nie dziwiła się mu -Może i uważają, że zwariował, ale nie zrobiłby tego- Znała swojego brata na tyle dobrze, aby wiedzieć, że dość mocno wdał się w matkę. Romantyczny a co za tym szło lubił dramatyzować. Nie dogadywał się również z ojcem, bo jako jedyny syn miał w przyszłości objąć tron, a wizje Rudolfa i Makoto dość mocno się mijały, szczególnie w aspektach rządzenia krajem. Rhiannon pamiętała nawet, że kilka razy poddani próbowali zrobić wszystko, aby syn Makoto objął władzę szybciej. Cesarz, kiedy o tym się dowiedział wpadł w szał. Co gorsza jej historia również najwyraźniej nie malowała się zbyt kolorowo, a przynajmniej wywnioskowała to po przejęciu na twarzy mężczyzny, kiedy czytał słowa na pergaminie. Szarowłosa oczywiście z czystej ciekawości próbowała zerknąć, aby móc przeczytać chociażby niewielki skrawek swojej historii, ale ten szybko zareagował zwijając pergamin i chowając go ponownie do cylindra. -Czy nie wystarczyłoby, abyś mi powiedział jaki czeka mnie koniec. Czy tyle by nie wystarczyło, abym mogła zmienić przyszłość?- Wszystko to wydawało się być jej strasznie naciągane, a rozsądek nakazywał stanowczo odmówić złożonej właśnie propozycji -Inna kwestia jest taka, że raczej marny ze mnie kurier dusz. Nigdy nikogo nie zabiłam, i raczej wątpię, że będę miała ku temu okazję- Widząc dzisiejsze popisy na turnieju musiała dokonać szybkiej kalkulacji, która działa na jej niekorzyść. Cała jej pewność siebie, krnąbrność czy nawet lekki zarozumialec to wszystko musiało spojrzeć prawdzie w oczy. Albo zginie na arenie, albo zginie kiedy ktoś odkryje kim tak naprawdę jest. Podszyła się pod wojownika z innego królestwa, już sam ten fakt może sprawić, że ktoś będzie chciał obmyć swój honor jej krwią.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-06-22 17:30:41 |
Kiedy Rhiannon wspomniała o dramatyzowaniu, Masakaki położył swoje ręce na biodrach i uniósł jedną brew ku górze a jego mina wykazywała dużą dozę niedowierzania po czym on sam spokojnie westchnął i mimo wszystko uśmiechnął się do szarowłosej. - Akurat jeśli chodzi o dramatyzowanie, to Twoja rodzina jest w tym mistrzowska, ja się po prostu dostosowuje, ot, taka moja praca. Odparł spokojnie acz nieco prześmiewczo, po czym następne fale pytań postanowiły go zalać ze strony dziewczyny, wpierw oczywiście padło wyjaśnienie, że jej starszy brat nie mógłby być zdolny do samobójstwa, lecz ten temat tajemniczy osobnik po prostu już przemilczał zaś potem dziewczyna postanowiła mu jasno zasugerować, że mógłby jednak powiedzieć jej, co się z nią stanie. - W zasadzie mógłbym, oczywiście, że tak... No ale potem Twoja dusza zostałaby potępiona bo istota nieludzka wyjawiła Ci ten paskudny sekret... Bla bla bla... Tak mamy niestety wpisane i tak by było a po co Ci wieczne potępienie skoro masz szansę na szczęśliwe życie i nie-życie? Tłumaczył na swój spokój kręcąc tylko radośnie laską i uśmiechając się szeroko. Następnie Rhiannon postanowiła jednak nakreślić, że raczej nie byłaby skłonna do wielkich morderstw i nie pozyska od niej zbyt wielu dusz, na co sam Masakaki po prostu zareagował uśmiechem. - Tak, spodziewam się tego, oczywiście, że mam tego świadomość... Ale słuchaj, moi inni klienci sukcesywnie dostarczają mi masę dusz, a mi bardziej chodzi o uratowanie Twojego życia niż o to czy dostanę coś za Ciebie lub czy się obłowię... Trochę wiary w altruizm. Wyjaśnił chcąc podkreślić, że to nie umowa jest dla niego najważniejsza a po prostu chęć pomocy dziewczynie była tutaj priorytetem. - No, ale widzę, że musisz się jeszcze zastanowić, rozumiem w pełni! W końcu znikąd pojawia się dziwny koleś i oferuje wsparcie duchowe i nie duchowe, zróbmy tak... Z wewnętrznej strony swojego garnituru Masakaki wyjął czarną kartę po czym podał ją dziewczynie. - Weź moją wizytówkę... No dobra, to totalny fałsz, po prostu gdy uznasz, że chcesz znów porozmawiać, po prostu wezwij moje imię na głos lub nawet w myślach, pojawię się w mig! Zawołał po czym radośnie skierował się w stronę okna i zniknął przy nim a całe otoczenie znów wróciło do barw i dynamiki jasno dając do zrozumienia, że istota, którą spotkała szarowłosa już zniknęła stąd, a przynajmniej porzuciła swoją materialną postać zostawiając Rhiannon z dziwną czarną kartą.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-06-22 18:04:56 |
Na stwierdzenie, że dramatyzowanie to ich rodzinny przywar, to chociaż chciała się oburzyć to niestety nie mogła temu nijak zaprzeczyć. Dość często miała wrażenie, że to jej w udziale przypadły te geny, które opierały się bardziej na działaniu niż na rozważaniu potencjalnych scenariuszy, bądź wycofywaniu się, kiedy droga stawała się bardziej wyboista. Idealnym przykładem był cały ten turniej w który się wpakowała, chociaż tak naprawdę żaden z niej wojownik. Mimo to zaakceptowała drogę którą obrała wraz z wszelkimi konsekwencjami swoich decyzji, chociaż kilku z nich wolałaby zdecydowanie uniknąć. Szybko również uzyskała odpowiedź dlaczego zmiana jej losu nie będzie wcale taka prosta jak mogłoby się wydawać. Kompletnie jej nie zdziwiło, że owy tajemniczy byt zaczął nagle zasłaniać się jakimiś zasadami, czy innymi dziwnymi przepisami. -Altruizm...- Powtórzyła mało optymistycznie -Mieszkam w tym pałacu całe życie i spotykałam się z wieloma zachowaniami, ale z altruizmem nie miałam przyjemności się spotkać- W złotej klatce wiara w czystą chęć pomoc drugiej osobie ginęła bardzo często w milczeniu. -Inna kwestia jest tego typu, że to co teraz robisz nie jest do końca altruistyczne, ale definicje może zostawimy na późniejszą pogawędkę- Los coś jej teraz podrzucił, a ona kompletnie nie wiedziała co, a mimo to odebrała od mężczyzny wizytówkę przyglądając się jej uważnie. -Dość...- Mruknęła przyglądając się mackom -Ciekawa...ej czekaj, można do ciebie zadzwonić?- Zapytała się i skierowała wzrok w stronę gdzie jeszcze do niedawna stał mężczyzna. Po nim, jednak nie pozostało nic...nawet tajemniczej mgiełki. Szarowłosa wpatrywała się przez chwilę w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą stał, zastanawiając się nad tym co tutaj właśnie się wydarzyło, a w uszach zabrzmiały jej słowa przyjaciółki, która pytała się jej czy Rhiannon urodziła się z czymś takim jak instynkt samozachowawczy. Z rozmyślań wyrwało ją kapanie wody, która spłynęła z ram obrazu tworząc tym samym sporą kałużę na podłodze. Dziewczyna ruszyła dalej korytarzem spoglądając cały czas prosto w dziwną wizytówkę. -Co z tą rodziną jest nie tak- Mruknęła do siebie, kiedy weszła do swojej komnaty. Wizytówkę rzuciła na biurko na którym spoczywało kilka kopert i listów, które miała zamiar wysłać. Jeden z nich był przeznaczony dla jej brata i przez chwilę zaczęła się zastanawiać nad tym, czy aby nie dopytać się go czy w jego życiu wszystko układa się dobrze. -Nieee...nie zrobiłby tego...- Dziewczyna siadła do biurka i powiodła wzrokiem po treści listu. Jej starszy brat, był jedyną osobą w całym pałacu z którym lubiła spędzać czas. Był inny niż ci wszyscy zarozumiali arystokraci. Miał wizję i ambicje, aby uczynić ją rzeczywistością.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-06-22 20:24:25 |
- Tutaj jesteś, Wasza Wysokość... Oznajmił oficjalnie szarowłosy gdy stanął za dziewczyną, jednak w tym momencie musiał zachować ten poziom zasad i etykiety królewskiej jaki został tu nakazany, nie było to dziwne, utrzymanie dobry relacji z Makoto było dla niego ważne chociażby do czasu aż uzyska wymagany sojusz. - Mam dla Waszej Wysokości małą niespodziankę. Szarowłosy puścił jej oczko i uśmiechnął się wesoło, dając jej do zrozumienia, że to może być coś przyjemniejszego. - Rozmawiałem z cesarzem i cesarzową o moim wypadzie do eksploracji grobowca i uznałem, że Waszej Wysokości przyda się wypad poza miasto, toteż zaproponowałem, czy by księżniczka nie wyruszyła ze mną i oboje się zgodzili na to. Rhiannon dostała jasną wiadomość, że w tym momencie ma przepustkę do wyjścia z Murivel na dłuższy okres czasu i chociaż sama eksploracja nie wydawała się być czymś oszałamiającym, to jednak sam chłopak wydawał się być dość tajemniczy w swoich słowach co mogło sugerować, że wyprawa może być nieco bardziej interesująca. - Teraz tylko pytanie czy Wasza Wysokość pragnie mi towarzyszyć w tej wyprawie? Jakby nie patrzeć, decyzja i tak ostatecznie należała do samej Rhiannon, on mógł tylko załatwić jej przepustkę ale nie chciał podejmować decyzji za nią, to był pozytyw chłopaka, pozostawiał wybór danej osobie i niczego nie wmuszał, wiedział, że nie ma to sensu i jeśli sama księżniczka zapragnie pójść, to pójdzie, on tylko stworzył sposobność. - Wiem, że eksploracja grobów nie jest najprzyjemniejszym zajęciem, z podań historycznych wiem tylko, że Vandheer Lorde był pierwszym władcą ludzi, co w sumie jest dość intrygujące i przyznam, że jestem ciekaw co tam odnajdziemy. Oczywiście poza informacjami, których Iron szuka, taka eksploracja mogłaby być dość przyjemna i dla niego i dla niej bo jednak nie można przewidzieć jakie sekrety mógł zabrać ze sobą do grobu Vandheer Lorde, pierwszy ludzki władca a odkrycie tego mogło być fascynujące. Iron jednak dostrzegł, że dziewczyna wydaje się nieco roztrzęsiona, spojrzał na nią i nieco przechylił głowę. - Wszystko w porządku? Zapytał ze spokojem oraz troską.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-06-23 18:30:13 |
Dziewczyna podskoczyła na krześle, kiedy usłyszała za swoimi plecami męski głos. Szybko w popłochu zgarnęła listy oraz wizytówkę do szuflady i zatrzasnęła ją. Odwróciła się w stronę chłopaka, a kiedy go poznała uśmiechnęła się, chociaż można było w nim dostrzec cień zdenerwowania. Nie wydawało się jej, aby nagła informacja o tym, że niedawno przeprowadziła pogawędkę z tajemniczym jegomościem, który zatrzymywał czas a potem rozmył się w powietrzu wpłynęła dobrze na ocenę jej zdrowia psychicznego. Z resztą nie chciała dzielić się tą informacją. Między nią i Ironem pojawiła się jakaś nić porozumienia, ale była ona na tyle cienka i nowa, że Rhiannon nie ufała mu na tyle, aby zwierzać się mu ze swoich tajemnic -Daj spokój z tą wysokością, aż tak wysoka nie jestem - Zażartowała delikatnie. Tak naprawdę nigdy nie lubiła tego tytułu. W oficjalnych wydarzeniach musiała to zaakceptować, ale kiedy tylko miała okazję to prosiła o to, aby nazywać ją po imieniu. Szarowłosa wstała z krzesła i stanęła naprzeciwko chłopaka i wyciągnęła w jego stronę dłoń -Rhiannon- Przedstawiła się swoim normalnym imieniem. Widocznie uznała, że jest to coś co należało nadrobić we właściwy sposób. Domyślała się, jednak, że Iron nie odwiedził jej komnat z czystej ciekawości i dość szybko przeszedł do konkretów. Dziewczyna zacisnęła tylko usta w wąską linię, a mięśnie na jej żuchwie poruszyły się świadcząc o tym, że dziewczyna właśnie zaciskała zęby. -No tak, więc to jest cena mojej wolności- Mruknęła wyraźnie podirytowana -Wydaje się mu, że raz się ugnie, a ja wtedy z wdzięczności dam się tu zamknąć, o nie nic bardziej mylnego. Mogłam się tego spodziewać, ależ on jest wyrachowany- Dobrze, że w komnacie księżniczki nie znajdowały się żadne wazy, bo najpewniej już dawno były w kawałkach, a może właśnie warto się zastanowić nad tym dlaczego ich nie ma. -Oczywiście, że chętnie wyruszę, ale ojciec niech nie myśli, że jest to układ na który pójdę- Nie mogła przepuścić okazji do wyrwania się z pałacu, tylko dlatego aby zrobić ojcu na złość. Z resztą wiedziała, że by nie zrobiła. Makoto pewnie liczył na to, że Rhiannon odmówi i posłucha w końcu głosu serca, które a pewno jej mówiło jak powinna zachowywać się księżniczka -Tak...-Odparła na zmartwienie chłopaka -Jestem tylko już tym wszystkim nieco zmęczona. Jak nie walka na arenie, to walka w pałacu- Powiedziała i usiadła na łóżku -I powiem ci, że z dwojga złego chyba wolę walkę na arenie- Tam przynajmniej była sobą...no o tyle o ile, ale mogła robić to co chciała pierwszy raz w życiu nikt jej nie ograniczał.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-06-23 21:17:55 |
- Tak... Też nie jestem aż tak wysoki, przynajmniej nie tak, jak sobie Wasza Wysokość tego życzy... Odparł a jego złośliwy ton głosu momentalnie mógł dać się we znaki, jak widać szarowłosy potrafi być nieco dokuczliwy, gdy znajdzie sposobność, szczególnie w momencie gdy ma okazję wypomnieć Rhiannon jej pierwsze słowa na jego temat, mimo wszystko chłopak uśmiechnął się wesoło. - Iron. Również się przedstawił już mniej oficjalnie po czym w końcu przeszedł do konkretów, na które Rhiannon zareagowała dość sporym oburzeniem i snuciem teorii, że jej ojciec chce iść z nią na układ aniżeli zachował się po prostu w porządku dając jej możliwość wyjścia, chociaż... Pewnie było tak jak myśli. Ostatecznie Rhiannon wyraziła swoją aprobatę i chęć wyruszenia, przy czym nie omieszkała wyjaśnić, że nie da się manipulacjom ojca i tak, co było dla niego zrozumiałe, chciała w końcu wydostać się stąd ale nie tracić przy tym swojej wolności i resztek niezależności, to było coś, co on dobrze potrafił pojąć. Zaś na pytanie chłopaka o samopoczucie Rhiannon postanowiła wyjaśnić, że z dwojga złego, wolałaby walczyć na arenie, niż tutaj w pałacu z ojcem. Chłopak uśmiechnął się do niej tylko, nie chciał w tym momencie wyjawiać swoich odczuć, uznał, że mimo wszystko nie może być szczery z każdym, szczególnie, gdy nie wie na czym stoi. - W każdym razie ubierz coś lekkiego i zdolnego do zakrycia ciała... Wycieczka nie będzie przyjemna, a i przygotuj też wodę, ale zapakuj wszystko do plecaka, założysz to gdy dam Ci znać. Wyjaśnił na tyle na ile mógł po czym spokojnie oddalił się z komnaty dziewczyny i skierował się do swojego pokoju, by tam w spokoju móc zapakować do plecaka najpotrzebniejsze rzecz, wolał już sam się przygotować, niż gdyby mieli na niego czekać. - Więc wyruszamy? Hah! Jestem ciekaw co tam znajdziemy poza śmiercią! Zawołał Vain, a sam szarowłosy przymknął na chwilę oczy i nieco spoważniał. - Vandheer Lorde był potężny, Vain, jednak teraz jest inaczej... Pokonaliśmy go raz, jeśli znów tam będzie, to znów go zmiażdżymy. Odrzekł ze spokojem i uchylił powieki ukazując chłód w swoich oczach i tę nieludzką pewność siebie, która od niego emanowała, nigdy nie odczuwał strachu i potrafił zaryzykować, szczególnie, że miał do tego swoją motywację i nie miał zamiaru się cofać w drodze do celu. - Wiem przyjacielu... Będę Ci wsparciem do samego końca... Ale co gorsza, ta dziewczyna pierwsza pozna sekret naszej społeczności, nie stresuje Cię to? Zapytał po ukazaniu swojej satysfakcji z odpowiedzi Irona. - Nie... I tak by ją poznali a mam wrażenie, że jej najłatwiej będzie to przyswoić. Odrzekł i mimo wszystko się uśmiechnął. Po niecałej godzinie Iron już stał w holu z plecakiem i oczekiwał na księżniczkę.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-06-23 22:00:45 |
Dziewczyna na swój sposób lubiła to, że Iron nie czuł potrzeby komentowania wszystkiego co mówi. Czasami brak odpowiedzi utwierdzał bardziej w przekonaniu, że zostało się wysłuchanym, niż cała rzeka słów. Odprowadziła go spojrzeniem w stronę drzwi, a kiedy te zamknęły się za nim, wzięła się od razu za przygotowania, co w jej wypadku nie było takie proste. Jej szafa, chociaż przepełniona ciuchami zawierała głównie dlugie i eleganckie suknie. Na szczęście kiedyś Rhoni stworzyła dla niej strój, w którym miała czuć się zwyczajnie. Dostała więc parę niebieskich jeansów z kilkoma przetarciami, oraz szarą bluzę a długi rękaw, a do tego para adidasów. Dziewczyna jeszcze nigdy nie miała okazji, aby się w to ubrać, więc z tym większą radością zrzuciła z siebie piekielnie niewygodną sukienkę, oraz rozsznurowała gorset czując ulgę, że może w końcu nabrać więcej powietrza w płuca -Jak ja go nienawidzę- Mruknęła sama do siebie obdarzając kawałek materiału, który rzuciła niedbale na łóżko wyjątkowo pogardliwym spojrzeniem. Z dna szafy wygrzebała jakiś stary plecak i miała już wychodzić, aby po drodze wejść jeszcze do pałacowej kuchni po prowiant, kiedy zatrzymała się w połowie drogi. Skierowała wzrok w stronę biurka, a konkretniej jego szuflady w której spoczywała tajemnicza wizytówka. Szarowłosa podeszła do niego i uchyliła szufladę, sięgając ponownie po wizytówkę. Obróciła ją kilka razy w palcach zastanawiając się nad tym czy opłacało się ją brać ze sobą. W ostatecznym rozrachunku doszła do tego, że tak naprawdę nic jej nie szkodziło. Dlatego też wsunęła ją do kieszeni spodni, po czym wyszła z komnaty udając się prosto do pałacowej kuchni z której zabrała kilka butelek wody i nieco suszonego jedzenia. Była gotowa, skierowała więc się w stronę holu, gdzie ciekał już na nią Iron -Chodźmy szybko, nim natrafię na ojca. Gdyby zobaczył mnie w takim wydaniu, pewnie by dostał zawału- Powiedziała i ruszyła w stronę wyjścia z pałacu -Chociaż, pewnie jakoś bym się z tym pogodziła- Dodała a na jej ustach pojawił się delikatny aczkolwiek wyjątkowo złośliwy uśmieszek.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-06-23 22:29:38 |
Kiedy dziewczyna obwieściła, że jest gotowa do drogi, chłopak tylko kiwnął głową i skierowali się w stronę wyjścia z pałacu a gdy go opuścili, spokojnie szli główną ulicą miasta, nie chcieli marnować czasu i dość szybko opuścić Murivel, sam chłopak patrzył się z zaciekawieniem na Rhiannon widząc ją w dość normalnych ciuchach, było to dość... Niezwykłe. - Zanim nasza podróż się rozpocznie... Zaczął i mimo wszystko nieco nieśmiało się uśmiechnął. - Zabrzmi to oficjalnie ale żeby w pełni zrozumieć co się stanie nie długo, to muszę Ci opowiedzieć co nieco o moich towarzyszach i naszym społeczeństwie cienia. Wyjaśnił po czym skierował wzrok przed siebie, wziął wdech powietrza a jego twarz wydawała się być skupiona. - Jesteśmy niewolniczym ludem, który wydostał się od swojego władcy i byliśmy zmuszeni do walki w jego imieniu, dorośli, kobiety, dzieci, nie miało to znaczenia dla niego, wydawał rozkazy a my byliśmy skazani na słuchanie go... Jednak któregoś dnia został zabity a my... Cóż, jak na ironię losu byliśmy bezbronni, jednak po pewnym czasie powstaliśmy z kolan i zaczęliśmy walczyć o swoje prawa, jednak w tym układzie byliśmy ofiarami a nasze dawne ofiary stały się myśliwymi, jednak w końcu odzyskaliśmy swoją moc i ponownie ruszyliśmy do walki, mimo bycia niewolnikami, byliśmy szkoleni na wojowników, zabójców a nawet i zimnych psychopatów, znaliśmy swoje przewagi i możliwości, dzięki nim wydostaliśmy się spod jarzma naszych oprawców i wywalczyliśmy prawo do życia w społeczeństwie a teraz budujemy swój kraj, gdzie będziemy mogli w końcu żyć w spokoju. Tłumaczył podczas ich wędrówki aż w końcu wyszli za miasto, dotarli do lasu prowadzącym na wzgórze i chociaż zdawało się, że zbaczają z drogi, sam Iron zatrzymał się i wyciągnął dłoń przed siebie kierując ją w ziemię. - Mówię Ci o tym, gdyż za chwilę poznasz naszą największą przewagę, Rhiannon. Iron przesunął dłoń po powietrzu a szarowłosa dostrzegła jak czarna smuga roztoczyła się wokół nich po czym rozprzestrzeniała się zmieniając widok miasta i bujny las na mroczne miejsce. Panował tu półmrok a roślinność nie przypominała tej, którą dziewczyna mogła zapamiętać, wszelkie rośliny wydawały się mieć pnącza i nieco kołysać same z siebie, nie czuć tu było powiewu wiatru ale mimo wszystko nie było duszno, można było nawet odczuć lekki chłód. Spokój i cisza były naprzemiennie przerywane przez echowe odgłosy różnych istot gdzieś w oddali. Iron odwrócił się do Rhiannon chwytając ramiączko swojego plecaka i ze spokojem na twarzy jak i powagą oznajmił. - Witaj w Wymiarze Cienia.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-06-23 23:02:17 |
Dziewczyna, kiedy tylko opuściła mury pałacu wydawała się rozpogodzić. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że po za pałacem, czy miastem nie będzie już księżniczką. Dla ludzi w innym mieście czy wsi będzie zwykłą dziewczyną, a jej to nie przeszkadzało. Dla niektórych ambicje dziewczyny mogły być niezrozumiałe. Nawet Rhoni dość często się zastanawiała nad tym o co tak naprawdę Rhiannon chodzi. W końcu nie jedna osoba byłaby gotowa sprzedać nawet duszę, aby żyć w takim luksusie i przepychu w jakim przyszło żyć szarowłosej. Owszem, pewne wygody były fajne, ale cena jaką trzeba było za te drobne przyjemności zapłacić, była zdecydowanie zbyt wysoka jak dla Rhiannon. Była również podekscytowana. Nie znała innego świata niż kilka sklepów w Murivel oraz pałacowe komaty, a była ciekawa. O różnorodności świata uczyła się do tej pory z książek, ale to w pewnym momencie przestało jej wystarczać. Obrazki nie dawały tej samej radości co kilka lat temu, kiedy była małą dziewczynką, i wydawało się jej, że świat po za pałacem, jest równie bajkowy co smoki opisywane w książkach. Kiedy wyszli z miasta ciszę przerwał Iron dzieląc się z nią dość interesującą historie, a raczej zdecydował się opowiedzieć nieco o swoim pochodzeniu. -Psychopatów mówisz...-Powtórzyła. Ze sporym spokojem przyjęła historię jaką przedstawił jej Iron. Nie była to pierwsza tragiczna historia społeczeństwa i pewnie nie ostatnia. Wiele się naczytała o upadłych klanach, czy całych rodach, które przestawały istnieć. Nie wielki odsetek miał to szczęście, że pomimo wielu przeszkód nadal się trzymali -Mam rozumieć, że zrywanie twarzy u was to norma?- Zapytała się, ale po chwili nie mogła się powstrzymać i zaśmiała się cicho -Przepraszam, nie powinno mnie to bawić, a jedak..mam dziwne poczucie humoru wiem- Wzbudzało to kontrowersje, oburzenie i pewnie nawet obrzydzenie i ona sama tak zareagowała na początku. Z czasem musiała przyznać, że był to interesujący sposób na przedstawienie się podczas walki, a Cesarzowi chyba nie do końca chodziło o aż taki pokaz siły, ale stało się więc musiał udawać, że właśnie tego oczekiwał. Dziwnie zrobiło się dopiero później, kiedy Iron zaczął przyzywać jakąś mgłę, która wydawała się otaczać ich oraz krajobraz dookoła zmieniając go wręcz nie do poznania. Dziewczyna przylgnęła do ramienia Irona z cichym piskiem. Bądź co bądź, nie miała jeszcze nigdy do czynienia z takimi rzeczami. Właściwie to wiele ciekawych zjawisk spotkała dopiero na arenie podczas walki. Do pewnego momentu sądziła, że turniej może będzie się opierać tylko na zwykłych pojedynkach pomiędzy zwykłymi ludźmi. -C...czekaj- Wydusiła z siebie, kiedy pierwszy szok, oraz nagłe niekontrolowane zawroty głowy, które zmusiły ją do przysiądnięcia a ziemi minęły -Mój ojciec zgodził się na moją wyprawę do innego wymiaru?- Zapytała się, chociaż pytanie należało do gatunku tych na które nie trzeba było udzielać odpowiedzi. Domyślała się, że Iron przedstawił to jako zwykłą wycieczkę. W przeciwnym razie cesarz a pewno by się na to nie zgodził.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-06-24 00:01:01 |
Iron spokojnie stał i patrzył jak Rhiannon zaczęła przyswajać nową informację, wiedział jak to jest za pierwszym razem, człowiek doznaje szoku a jego umysł mógł być w rozsypce na myśl o tym, że istnieje coś więcej, coś co może wykraczać poza ich granice wyobrażeń. - W zasadzie to tylko użyjemy tego wymiaru jako środka transportu. Wyjaśnił ściślej. - Widzisz, ten wymiar jest dość specyficzny, łączy się z naszym, jakby do niego przylegał i przechodząc tędy przemierzamy nasz świat, zmieniamy swoje położenie, jednak w tym wymiarze odległość jest zupełnie inna. Wyjaśnił i spojrzał gdzieś w przestrzeń po czym mimo wszystko uśmiechnął się. - Mamy do przebycia dwa kontynenty a ugadałem tylko 3 dni. W czasie realnym i środkami transportu byśmy byli za dwa tygodnie tam, przechodząc tędy, dotrzemy za kilka godzin, jeśli obierzemy dobrą trasę. Dodał by jeszcze dokładniej wyjaśnić dlaczego ich tutaj przeniósł, teraz nie było dziwnym to, że dotarł z dalekiego Akaviru do Murivel w jeden dzień i miał czas na spakowanie najpotrzebniejszych rzeczy. Gdy Rhiannon nieco się uspokoiła, Iron spokojnie ruszył przed siebie. Widoki tego miejsca były jednocześnie przerażające jak i fascynujące, błękitne kryształy, które wyrastały z ziemi nadawały światła i barw temu dość ciemnemu miejscu, jednak przypominały one swego rodzaju promienie nadziei w tym mrocznym i ponurym świecie. - Dzięki temu, że jesteśmy jedynymi z dostępem do tego wymiaru, możemy bezpiecznie transportować ludzi, towary i wszelkie inne rzeczy, to potężna przewaga na polu gospodarczym i militarnym i to nasz kraj ma do zaoferowania sojusznikom. Trzeba było przyznać, że z tego punktu widzenia Iron ma rację, posiadając własny wymiar w którym mogą się przemieszczać bez problemu, szybko i bez zagrożeń zdawał się być kolosalną przewagą, nic więc dziwnego, że chłopak już na starcie rozmowy z cesarzem wspomniał o tym, że mają świetny sposób transportu. - Nie martw się, ze mną jesteś tu bezpieczna, żadne stworzenie Cię nie tknie. Zapewnił ze spokojem. Podróż po tej dziwnej ścieżce w tym pełnym ciemności miejscu mógł nie być najprzyjemniejszy, nie mniej jednak widoki mimo wszystko zdawały się intrygować. W pewnym momencie Rhiannon mogła zlokalizować ruiny jakiegoś miasta w oddali, kryształy wokół pola wystarczyły by nakreślić budynki, choć można było przyznać że miasto to wydawało się być już samo w sobie dziwnie zbudowane, szarowłosy zatrzymał się na chwilę i skierował w stronę tych ruin. - To "UL", królestwo naszego dawnego władcy, Wszechpożeracza... Mimo iż jest opuszczone i zniszczone, nie każdy może się do niego zbliżyć, to miejsce wciąż zieje jego obecnością... Wyjaśnił na spokojnie, chociaż w jego głosie można było wyczuć nutkę gniewu. - Chociaż o dziwo ma jednego mieszkańca a ja czasem przeczesuje pałac w poszukiwaniu ksiąg Wszechpożeracza, mimo wszystko jego wiedza nam się przyda. Chłopak skierował głowę w stronę Rhiannon i mimo wszystko rozpogodził się, nie chciał on narzucać nikomu swoich prywatnych odczuć co do miejsc, ludzi oraz innych rzeczy, chciał dać prawo innym osobom samemu ocenić, co jest dobre a co złe, nie mniej jednak czasem nie mógł ukryć swojego żalu.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-06-24 09:57:02 |
Dziewczynie chwilę zajęło nim oswoiła się z myślą, że po za światem, który widziała codziennie istniał jeszcze jeden, a jeżeli jeszcze jeden istniał, to kto wie ile było innych wymiarów. Wychodziło na to, że Rhiannon miała wiele do nadgonienia jeżeli chodzi o poznawanie świata. Możliwe, że jeszcze nie zdawała sobie sprawy z tego jak dużo. Nie było, jednak czasu na zastanawianie się nad tym jak życie w pałacu ograniczało perspektywy. Musieli ruszać, na co dziewczyna tylko przytaknęła po czym wstała z ziemi otrzepując swoje spodnie z pyłu. Ruszyła ramię w ramię z chłopakiem, który szedł przed siebie, a Rhiannon zaczęła rozglądać się uważnie dookoła. Wrzechogarniająca czerwień nadawała temu miejscu nie tylko tajemniczości, ale również tej grozy, która sprawiała, że co jakiś czas po plecach Rhiannon przebiegał zimny dreszcz. Miejscowa roślinność stanowczo odbiegała od pałacowych ogrodów przepełnionych kwitnącymi kwiatami. Tutaj wszystkie rośliny przybierały ciemnoszary odcień, wiły się i pięły ku górze, a niektóre rozgałęzienia wydawały się układać w coś na kształt dłoni. Rhiannon przez chwilę przeszło przez myśl, że gdyby te palcowate pnącza nagle opadły a nich, mogłyby stworzyć swoistą klatkę -Nie jest to zbyt...barwne miejsce- Mruknęła, ale przez chwilę się zawahała zastanawiając się nad słowami. Nie chciała w żaden sposób chłopaka urazić, chociaż w zasadzie chyba nie znała człowieka, który byłby w stanie powiedzieć, że to miejsce przypadło mu na tyle do gustu, że chyba wybuduje sobie tutaj dom. -Wiesz, ciekawi mnie jedno- Powiedziała po chwili milczenia -Czemu bierzesz udział w turnieju skoro masz to. Znając ojca to gdyby wiedział jak szybko mógłby w sumie rozwiązywać problemy, zgodziłby się na sojusz bez tego całego cyrku- Znała swojego ojca na tyle dobrze, aby wiedzieć, że to co teraz widziała na pewno było wystarczające, aby przekonać cesarza, ale pewnie nie tylko jego do sojuszu. W końcu doszli do czegoś co kiedyś było chyba miastem. Niektóre budynki, chociaż w ruinie jasno wskazywały na to, że nawet w latach świetności nie były nie wiadomo jak solidne, czy bezpieczne. Nad miastem wznosił się wielki i ciemny pałac, którego ostre niczym szpikulce wieżyczki mogły odstraszyć potencjalnych intruzów. -To żaden władca- Powiedziała w końcu po chwili milczenia. Ciężka aura tego miejsca zaczęła ją wręcz przygniatać -Bycie władcą to coś więcej niż straszny pałac, i ludzie którymi można rządzić. Widocznie w każdym wymiarze znajdzie się jeden cymbał, któremu do nazwania się władcą wystarczy korona, czy inne gówno- Rhiannon w przeciwieństwie do swojego ojca była idealistką. Zależało jej na dobru Murivel i byłaby w stanie zrobić dla tego miasta wiele, ale ojciec, któremu matka przez całe życie wmawiała, że cesarz to rola zesłana przez same bóstwo uwierzył w to tak bardzo, że sądził, iż nic więcej robić nie musi. Bratanie się z narodem nie leżało w sferze jego zainteresowań.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-06-24 12:17:42 |
Chociaż Rhiannon od razu nie wykazała wielkiego zamiłowania do tego miejsca, co postanowiła skomentować, dostrzegła jego pozytywy, dlatego też postanowiła jasno zapytać się, czemu Iron zniżył się do walki na arenie by udowodnić świetność swojego kraju, szarowłosy uśmiechnął się do niej nieco zakłopotany po czym nerwowo podrapał się w tył głowy. - Wybacz me słowa, ale... W zasadzie tydzień temu jeszcze nie wiedziałem o istnieniu Murivel w ogóle... Iblee bardzo nam pomogła zostać niepodległymi a jej ród dostarczył nam ogrom surowców i materiałów do budowy, więc byłem jej winny przysługę, dzień przed przybyciem zjawiła się u mnie i stwierdziła, że chce bym spłacił dług, na co chętnie przystałem... No i tak wyszło. W pierwszej kolejności Iron chciał spłacić swój dług u Iblee, dlatego się tutaj pojawił, zaś sojusz z Murivel był dla niego drugorzędną sprawą, zresztą przy zapoznaniu to Iblee o tym pierwsza napomknęła, tak samo jak to ona wyjawiła, że chłopak i jego towarzysze tworzą właśnie swój kraj, on sam nie wydawał się aż taki chętny by to mówić wprost. - Tak, takie rzeczy nie czynią Cię władcą... Nie mniej jednak... Cóż, ten osobnik miał to gdzieś, chciał po prostu zaspokoić swój apetyt... Odparł spokojnie na słowa Rhiannon o tym, jak nie powinno się być władcą, nie mniej jednak sam Iron doskonale wiedział, że na starcie był tylko pionkiem a dopiero potem, po śmierci swojego dawnego pana, wyniósł się ponad to, nie mniej jednak nie musiał już teraz wyjaśniać Rhiannon wszystkiego. Weszli spokojnie do miasta, a szarowłosy skierował się do jednego z domków, o dziwo nie był on tak zniszczony, zrobiony z jakiegoś czarnego, nieco połyskującego budulca wydawał się być całkiem odrestaurowany i przywrócony do swojej świetności, chłopak spokojnie zapukał lecz cisza dała mu do zrozumienia, że nikogo nie ma w środku. - Teryn pewnie wyszła na polowanie, no nic. Rzucił po czym zdjął plecak i wyjął z niego sporą sakiewkę wypełnioną dość sowicie by zaraz potem postawić ją przed drzwiami i ponownie nałożyć plecak na plecy. - Zostawiam jej przyprawy a czasami i jakieś warzywa, nie wychodzi na powierzchnię więc od czasu do czasu wpadam by jej coś przynieść, ona zaś często plądruje pałac i przynosi książki, które się zachowały, często też po prostu rozmawiamy, jest całkiem miła, ale nienawidzi ludzi i widzi nas jako wrogów już na starcie, chyba jestem jedynym wyjątkiem od tej reguły. Wszak kto chętnie chciałby założyć tutaj swój dom, jeśli nie chciałby się odciąć od innych ludzi? - Chodźmy dalej. Obwieścił i ruszyli spokojnie by w końcu opuścić te zrujnowane miasto.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-06-24 18:02:02 |
Rhiannon zmrużyła oczy, kiedy usłyszała dlaczego, a raczej dla kogo Iron tak naprawdę zgodził się narażać swoje życie. Jasnym stało się to, że wygrana Murivel nie była dla niego wcale priorytetem, a nawet gdyby nie dług pewnie by nawet o takim miejscu na ziemi nie słyszał -To dziwne...- Mruknęła, kiedy chłopak skończył tłumaczyć -Iblee i bez tego jest szanowana na salonach. Ojciec ją ceni i liczy się z jej zdaniem- Z Iblee raczej nie utrzymywała bliskiego kontaktu. Tak naprawdę widywały się głównie a balach i czasami mijały się na korytarzu. Trudno było jej powiedzieć coś więcej o Iblee, ale fakt, że tak jej zależało na tym, aby to Murivel wygrało był ciekawy. -Wiem, pałac spacza wiarę w bezinteresowność i sprawia, że we wszystkim zaczynasz doszukiwać się drugiego dna - Wyjaśniła. Nie chciała, aby Iron pomyślał, że i ona jest typem interesownym, który z dobrej woli nie zrobi niczego dla drugiego człowieka. Po prostu żyjąc w pałacu musiała dostosować się do pewnych zachowań trzymając się starej maksymy "skoro wpadło się między wrony, trzeba krakać jak one" Ku zdziwieniu, ale również poniekąd ciekawości Rhiannon weszli do miasta. Dziewczynę od razu uderzyła dziwna i ciężka atmosfera, która niczym bryła lodu spoczęła na dnie jej żołądka. Nie czuła się w tym miejscu dobrze. Oglądała domy, a raczej to co z nich zostało, do kilku nawet zajrzała stwierdzając, że wielkość pomieszczeń oraz ich ilość mogła być niewystarczająca -To żaden ul- Odezwała się w końcu -W ulach panują inne warunki, zasady no i pszczoły, cóż raczej się nie skarżą na swój byt. To jest jakiś obóz i to nie w dobrym tego słowa znaczeniu- Jak bardzo by się nie starała nie umiała dopatrzeć się tutaj żadnego nawiązania do sławetnego ula. W końcu doszli do jednego z domów, który wyróżniał się na tle innych. Był odnowiony zupełnie tak jakby ktoś nadal o niego dbał i w nim mieszkał. To właśnie tutaj Iron zostawił kilka pakunków z krótkim wyjaśnieniem. Mimo to nie chciała tego komentować. To wszystko było dla niej nadal nowe i cały czas próbowała uzmysłowić sobie jak mało wiedziała o świecie do którego tak bardzo pragnęła się dostać -Nigdy nie była ciekawa tego co znajduje się gdzieś indziej?- Zapytała się wyraźnie zaciekawiona. To miejsce nie należało do zbyt przyjaznych -W sumie dlaczego nie lubi innych ludzi?- Zadała kolejne pytanie, kiedy ruszyła za chłopakiem w dalszą drogą
|
Iron Del Fugakushi - 2022-06-24 19:27:37 |
- Wierzę, że Iblee po prostu chce wesprzeć Twojego ojca, kiedyś opowiadała, że w Murivel czuje się jak w domu i może wszedł w nią jakiś patriotyzm, a może chce udowodnić, że to ona jest godną zaufania, kto wie. Nawet Iron nie znał jej pobudek, które sprawiły, że postanowiła zadziałać w ten sposób, nie mniej jednak, dopóki była pozytywnie nastawiona i wspomagała jego oraz jego ludzi, chłopak w żaden sposób nie chciał jej ani przeszkadzać ani się wtrącać, w końcu nie widział w tym sensu. Rhiannon postanowiła się rozejrzeć w okoli, nie mniej jednak puste budynki, których rozmiar nie powalał nie przekonywały jej co do tego, że to było dobre miejsce dla ludzi. - Ul miał być pozornie pałacem, w zasadzie był niczym gniazdo a tutejsi mieszkańcy niczym pszczoły lub mrówki, ale... Cóż, do tego przejdziemy kiedy indziej, póki co zaufaj mi, że nie chcesz wiedzieć znacznie więcej. Wyjaśnił na spokojnie a gdy już dotarli pod dom Teryn i chłopak zostawił swój pakunek, dziewczyna postanowiła jakoś się dowiedzieć, jakie są powody jej przeniesienia w to miejsce, jakby nie spojrzeć, to miejsce od razu nie zachęcało do długiego pobytu. Iron nieco spoważniał po czym spojrzał znów na drzwi domu Teryn. - Zapytałem jej o to kiedyś, odpowiedziała "widziałam i doświadczyłam już za dużo na powierzchni". Możemy się tylko domyślać, co się stało dalej. Teryn w mniemaniu Irona mogła mieć bardzo podobne doświadczenia z ludźmi co on i to mogło jej wystarczyć by odciąć się od świata zewnętrznego i pozostać w tym smutnym i dość mrocznym miejscu, chociaż i szarowłosy lubił tu przebywać, nie lubił się do tego przyznawać gdyż inni często brali go za dziwnego, nie mniej jednak to miejsce dawało mu swoisty spokój. - W każdym razie, chodźmy dalej. Obwieścił i wrócili na szlak, by dalej przemieszczać się po tej krainie. Dalsza droga była spokojna, oboje szli wyznaczoną przez szarowłosego drogą, po drodze chłopak był dość spokojny i cichy a gdy szarowłosa spostrzegła przepaść pełną błękitnych światełek, która mogłaby się wydawać wyglądała jak kosmos z masą gwiazd, chłopak jedynie ostrzegł ją by uważała, gdyż nikt kto wpadł, nie powrócił już. W końcu dotarli do kamiennej ściany, gdzie trasa się skończyła. - Teraz się przebierzmy w coś lekkiego, co zasłoni nasze ciała odpowiednio, spacer przez pustynię nie zrobi żadnemu z nas dobrze, a niestety musimy powrócić na powierzchnię. Wyjaśnił chłopak i sam z plecaka wyjął płaszcz którym się okrył, nałożył kaptur na głowę i spokojnie owinął lekkim materiałem swoją głowę, zasłaniając usta a zaraz potem, gdy Rhiannon się przebrała, znów smuga zmieniła im otoczenie i dziewczynie ukazała się najprawdziwsza pustynia.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-06-25 16:09:04 |
Rhiannon miała mieszane uczucia co do możliwości patriotyzmu Iblee, szczególnie w chwili kiedy nie mogła się go doszukać nawet u własnego ojca. Mimo to, jak już wcześniej stwierdziła nie znała Iblee na tyle, aby móc ją w jaki kolwiek sposób osądzać -Swoją drogą- Powiedziała po chwili milczenia -Iblee, to dość...ciekawe imię. Trochę jakby ktoś nie zrobił przerwy między spójnikiem i tym co po nim następuje- Może nie była to najmilsza uwaga, ale w końcu nie była w pałacu i nie musiała aż tak uważać na to co mówi. Liczyła też na to, że Iron zrozumie, że jej uwaga nie miała na celu obrazić Iblee -Z resztą mówi to dziewczyna, której imię brzmi jak jakieś pastylki ziołowe na ból gardła. Rodzice mieli tyle imion do wyboru, ojciec chciał dać mi na imię Nalla, ale matka uznała, że zbyt mało szlachetne. Nie wiem co w imieniu Rhiannon jest szlachetne, ale na pewno nie jego brzmienie- Może i była księżniczką, ale to wcale nie oznaczało, że nie miała żadnych kompleksów. Tak naprawdę wcale nie różniła się od zwykłej dziewczyny. Miała zły humor, czasami w kimś się zakochiwała, aby potem dostać bolesnego kosza. Nawet nie dogadywała się z rodzicami, jak to typowa młoda dziewczyna. To ludzie próbowali zrobić z niej księżniczkę tylko dlatego, że na głowie nosiła okrąg ze złota i diamentami. Dalsza droga upłynęła spokojnie...a przynajmniej częściowo. Rhiannon podeszła do przepaści, która urzekła ją swoim pięknem. Chciała nawet już wyciągnąć dłoń przed siebie, aby pochwycić dziwne światełka, na szczęście Iron w ostatniej chwili ją od tego odwlókł, a wizja bycia wciągniętą przez tajemnicze coś bez możliwości powrotu zadziałało skutecznie. -Pustynia...- Skomentowała, kiedy owinęła sobie jeden z szali, który zabrała z szafy -Nie mogłeś powiedzieć od razu, że będziemy przedzierać się przez pustynię- Mruknęła i spojrzała na chłopaka z wyrzutem. Możliwe, że gdyby jeszcze w pałacu jej powiedział, że wylądują na pustyni w innym wymiarze to by mu nie uwierzyła, ale mógłby chociaż wspomnieć coś na ten temat. Tak czy inaczej teraz nie było ani czas ani miejsce a wyrzuty. Stali przed rozciągającą się w nieskończoność pustynią, która jak Rhiannon podejrzewała nie pozwoli im tak szybko czy łatwo się wydostać. -Bardziej doświadczeni przodem- Powiedziała zachęcająć tym samym Irona do ruszenia w dalszą drogę.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-06-25 20:16:01 |
W pewnym momencie Rhiannon postanowiła nieco doczepić się imienia Iblee, które mimo wszystko było dość nietypowe, Iron skierował na nią swoje żółte oczy po czym mimo wszystko uśmiechnął się lekko i zaraz potem obrócił głowę ponownie przed siebie by móc dalej obserwować drogę. - Jeśli dobrze pamiętam, "Iblee" w jej języku oznacza "podróżnik tęskniący za domem", tak byli określani ludzie, którzy opuścili swój kraj lub zostali wygnani albo zmuszeni do odejścia. Wyjaśnił spokojnie. - Nie trudno się domyślić, że to nie jest jej prawdziwe imię. Dodał po chwili a sama szarowłosa postanowiła skomentować własne imię, co nie umknęło jego uwadze. - Kiedyś była znana szlachcianka, Rhiannon D. Arceus. Która zasłynęła z doprowadzenia swojego kraju do poprawy gospodarki i militari. Może właśnie dlatego dziewczyna dostała to imię, a może Mari uznała, że chce jakiekolwiek imię, które kojarzy się ze szlacheckim pochodzeniem? Kto wie, co ich motywowało, nie mniej jednak szarowłosy osobiście uważał, że jest to ładne imię, chociaż nie wiedział czemu, nie powiedział tego dziewczynie. Ostatecznie wrócili na powierzchnię, a mianowicie trafili na pustynię, gdzie szarowłosa już na starcie zrobiła mu wyrzuty że ten nie postanowił poinformować jej wcześniej o tym, dokąd się wybierają. - Wziąłem do serca Twoje słowa o tym, że ściany mają uszy, dlatego też w pałacu wolałem być oszczędny w słowach i w sumie mogłaś zauważyć, że w pałacu mówiłem Ci per Wasza Wysokość. Wyjaśnił dlaczego tak był oszczędny w słowach, nie chciał by Makoto ostatecznie zmienił zdanie, gdyby usłyszał dokąd zabiera jego córkę a księżniczkę Murivel. Po zaproszeniu Rhiannon Iron spokojnie ruszył przed siebie i podróż przez pustynię wydawał się dość spokojny, słońce mocno dawało się we znaki, nie mniej jednak nie było burz piaskowych a czasami zawiał drobny wiaterek, który nieco łagodził ich męki. W pewnym momencie Iron zatrzymał się, przymknął oczy i zaczął wsłuchiwać się w otoczenie, by zaraz potem kucnął i położył dłoń na ziemi, zastygając tak w bezruchu, zupełnie jakby coś sprawdzał. - Zbliża się... Oznajmił po czym wyprostował się i spojrzał na Rhiannon. - Przygotuj się na atak. Rzucił szybko do szarowłosej a nie długo po chwili ziemia wokół nich zaczęła się trząść i z każdą chwilą trzęsienia robiły się intensywniejsze, szarowłosy rozglądał się po okolicy aż ostatecznie jego wzrok spoczął na dziewczynie. - Rhiannon odsuń się! Krzyknął po czym momentalnie skoczył w jej stronę, pochwycił ją i powalił nieco dalej i na szczęście, gdyż od razu po jego reakcji ziemia pękła a z niej wydobyła się ziemna kreatura która wpierw wyginając się zaczęła się rozglądać w około aż nie zlokalizowała swojego dzisiejszego obiadu, czyli tę dwójkę.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-06-25 20:43:07 |
-Nieeee, to raczej nie to. Gdybym miała dostać po kimś imię byłby to ktoś z rodziny- Odpowiedziała i machnęła ręką, odrzucając od razu tę opcję. Jej rodzina kładła duży nacisk na tradycję, a tradycja była taka, że nowe pokolenia dość często dziedziczyły imiona po przodkach z tego samego rodu. Ojciec tłumaczył Rhiannon, że pomagało to zachować czystość co kolwiek to znaczyło. Pustynia po której przyszło im wędrować była dokładnie tym czego spodziewała się Rhiannon, kiedy postawiła pierwszy krok na miękkim i gorącym od palącego słońca piasku. Była piękna i przerażająca jednocześnie. Upał, który od czasu do czasu był łagodzony przez lekkie powiewy wiatru przestał być tak dokuczliwy, ale za to widok wznoszących się w górę ziarenek piasku przenoszonych przez wiatr z jednej wydmy na drugą za każdym razem sprawiał, że dziewczyna wodziła za tymi drobinkami miodowymi tęczówkami. Druga natura tej pustyni, budziła się w chwili kiedy dziewczyna próbowała spojrzeć daleko przed siebie i nie widziała nic tylko bezkresne połacie piasku, które wydawały się ciągnąć w nieskończoność. Zdała sobie sprawę z tego, że chyba naprawdę była pozbawiona instynktu samozachowawczego, skoro bez żadnych wątpliwości zgodziła się na to, aby pójść z tak naprawdę obcym sobie chłopakiem w dość dziwna podróż. Z tych rozmyślań w pewnym momencie wyrwał ją dziwny dźwięk. Rhiannon przystanęła na chwilę, aby wsłuchać się w otoczenie. Przez chwilę słyszała tylko wiatr, i ziarenka piasku, które ocierały się o siebie, ale po chwili ponownie to usłyszała. Zupełnie jakby coś dużego poruszało się pod ziemią -Powiedz, że to twój brzuch- Takie dźwięki i to na środku pustyni nie wróżyły niczego dobrego i dość szybko miała okazję się o tym przekonać. Nim Iron skończył wydawać swoje polecenie skoczył na nią zmuszając tym samym do cofnięcia się co skutkowało upadkiem na gorący piach -Co ty....CO TO JEST!- Krzyknęła nagle, kiedy ziemia na której stała jeszcze przed chwilą zapadła się bez żadnego ostrzeżenia, a z niej wyłonił się olbrzymi krocionóg. Dziewczynie automatycznie zrobiło się niedobrze. Nie przepadała za istotami, które posiadało więcej niż cztery odnóża. Te w normalnej wielkości po prostu tępiła, ale ten tu, wykraczał po za jej możliwości -Powiedz, że masz wielką packę na owady- Zagaiła do chłopaka siląc się na dość słaby żart, który miał rozluźnić atmosferę, a raczej ją samą.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-06-25 21:43:31 |
- Nie mam, ale i tak pewnie niezbyt dużo by dała. Oznajmił kiedy się podnieśli, by momentalnie odepchnąć Rhiannon dalej i samemu odskoczyć gdy bestia ponownie uderzyła i zakopała się w ziemi z powrotem, nie mniej jednak dźwięki trzęsącej się ziemi jasno informowały ich, że stwór postanowił nie odpuszczać jeszcze a sam Iron po prostu nieco ugiął kolana i zmrużył oczy, nasłuchiwał w spokoju tych odgłosów, by ostatecznie wykonać kolejny odskok w bok tuż nim bestia wyłoniła się ponownie z ziemi by zaatakować, w tym momencie stwór zginając się ruszył na Irona, ten dość szybko i zgrabnie uniknął go odskakując i złapał, po czym zapierając się zatrzymał jego trasę nim ten się zakopał, szarowłosy nie poprzestał na tym i zaraz potem wskoczył na grzbiet by w pozycji leżącej wspiąć się po potworze, który zaczął się wierzgać próbując go zrzucić, dotarł do głowy, tam zaparł się nogami i przechodząc do pozycji siedzącej rękoma zaczął zrywać pancerz z głowy bestii, która w przypływie bólu zaczęła się szamotać coraz bardziej. Ostatecznie Iron zgiął nieco palce, by zaraz potem wbić się w miękkie pod pancerzem mięso bestii a zaraz potem wyjąć swoją rękę ze sporym płatem mięsa, zaś sama bestia przestała się ruszać i padła na ziemię, szarowłosy spokojnie zszedł z niej i spojrzał na Rhiannon. - Już po niej. Oznajmił rzucając mięsem gdzieś w bok. - Ale zbierajmy się, zapach krwi i mięsa sprowadzi więcej ciekawych gatunków. W priorytecie chłopaka w tym momencie było bezpieczeństwo dziewczyny, dlatego wolał uniknąć chmar różnorakich zwierząt czy innych stworzeń, które mogłyby chętnie połasić się na nich lub na padlinę, którą właśnie ubił chłopak, tak więc po upewnieniu się, że dziewczynie nic się nie stało, ruszyli dalej. Szli tak przez dłuższą chwilę, aż ostatecznie wśród tych piasków znaleźli wbity w ziemię miecz, szarowłosy podszedł do niego i pochwycił za rękojeść po czym przymrużył oczy. - Stąd Vandheer Lorde wyszedł kiedy powrócił do życia, więc tutaj musi być jego grobowiec. Oznajmił, dając jasne sygnały, że był przy tym momencie jak pierwszy ludzki władca powrócił do żywych. Iron spokojnie wyciągnął miecz z piasku, a ten okazał się być na końcu ostrza zakrzywiony niczym hak, żółtooki podał miecz dziewczynie. - Weź go, nigdy nie wiadomo, co się może zdarzyć w środku. Oznajmił a w jego głosie Rhiannon mogła usłyszeć mimo wszystko czysto ludzką troskę, sam chłopak uśmiechnął się lekko po czym gestem ręki kazał odsunąć się dziewczynie a gdy ta nieco odeszła, mogła dostrzec jak wokół Irona powstała masa białych kul z czarną otoczką, te jak na zawołanie uderzyły w ziemię by ostatecznie ją rozkopać i ukazać sporej wielkości kamienną trumnę, Iron pochwycił wieko by zaraz potem podnieść je i odłożyć na bok po czym przyjrzał się środkowi by odkryć, że trumna jest tylko przejściem do jakiegoś korytarza pod ziemią. - Tak jak myślałem. Wskakujemy. Oznajmił po czym sam wskoczył do środka, by zaraz potem zrobić krok w bok i wyczekiwać dziewczyny a gdy ta wskoczyła, złapał ją i postawił, by nie stała się jej krzywda, wszak było kilka metrów w dół i nie chciał by złapała sobie nogę w tym momencie. W korytarzu do którego trafili było znacznie chłodniej, panujący jednak mrok dał się szybko we znaki, lecz gdy Iron i Rhiannon zrobili tylko krok w przód, pochodnie zaczepione na ścianach samoistnie się zapaliły oświetlając całą drogę wokoło, sam Iron obserwował to ze spokojem by odkryć, że marmurowe mury miały wyryte wszelkie piktogramy, na których najpewniej była przedstawiana historia Vandheer Lorde.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-06-25 22:22:39 |
Kiedy tylko walka się zaczęła, dziewczyna dla własnego bezpieczeństwa cofnęła się jeszcze odrobinę. Wiedziała, że gdyby Makoto dostrzegł na jej ciele chociażby delikatne zadrapanie, to Iron musiałby solidnie się tłumaczyć. Inna sprawa, że nawet nie wiedziałaby jak miałaby sobie poradzić z czymś tak dużym i wijącym się. Dlatego też brudną robotę i w tym wypadku stwierdzenie to wyjątkowo dobrze oddawało stan rzeczywisty, wolała oddać Ironowi, który szybko rozprawił się ze stworem, który z donośnym hukiem opadła na piach wzbijając w powietrze tumany kurzu. Rhiannon dźwignęła się z ziemi otrzepując ubrania z pisaku, który korzystając z okazji przedostał się do miejsc w których zdecydowanie nie powinno go być. -Jej- Powiedziała, kiedy chłopak wyrzucił wyrwany kawał mięcha -Ty chyba naprawdę lubisz odrywać rożne rzeczy- Zakończyła i zaśmiała się cicho, po czym wyciągnęła w dłoń w stronę ramienia chłopaka i strzepnęła z niego drobne kawałki chityny, która przy okazji walki pokruszyła się z tego stwora. Dziewczyna optymistycznie przystała na kontynuowanie podróży. Jej również nie widziało się stanięcie oko w oko z większą ilością tych dziwnych stworów. Nie udało się im, jednak dojść zbyt daleko, gdyż już po kilku minutach natrafili na dziwny samotny miecz, a raczej jego rękojeść, którą zdążył przysypać piach. -Czkaj...powrócił...- Powiedziała, kiedy chłopak wcisnął jej w dłonie dość specyficzny miecz -To broń, czy harpun na wieloryby?- Pierwszy raz widziała tak specyficznie zagięty miecz, że nawet nie była w stanie sobie wyobrazić tego jak miałby działać. Z resztą teraz wydawało się być to najmniejszym zmartwieniem -Skoro raz powrócił to może nadal tam siedzieć, więc może lepiej mu nie przeszkadzać...może robi coś ważnego- Obawiała się tego, że jeżeli Lord był tak potężny, aby powrócić z zaświatów, to szczerze wątpiła, że ten miecz może okazać się pożyteczny. Iron, jednak wydawał się zdeterminowany i otworzył wejście do krypty, a przynajmniej tak sądziła Rhiannon, kiedy po krótkiej chwili walki sama ze sobą ostatecznie zdecydowała się na zejście na dół. -Ciemno tu- Mruknęła, ale kiedy chłopak zrobił jeden krok i stanął na drodze pochodni, te posłusznie zaczęły się zapalać jedna za drugą. Szarowłosa otworzyła szerzej oczy i zacisnęła mocniej dłonie na rękojeści miecza.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-06-25 23:20:28 |
- Nie bardziej jak Ty lubisz pakować się na arenę walk myśląc, że jest to świetny pomysł. Odparł na jej złośliwy komentarz po czym sam się zaśmiał, mimo iż wiedział, że dziewczyna jest księżniczką, to jednak miał też świadomość, że chociaż trochę mógł sobie pozwolić na złośliwe komentarze by nie okazać się jakąś ciapą, która chętnie przyjmie każdą docinkę bez mrugnięcia okiem a i mimo wszystko wypadałoby rozładować napięcie. W końcu dotarli do środka a gdy pochodnie się zapaliły, ruszyli przed siebie, co jakiś czas jednak Iron spoglądał na ryciny na ścianach i próbował je zrozumieć. W pewnym momencie podszedł do jednej ze ścian i delikatnie dotknął jej po czym przyglądał się jej uważnie. - Ta rycina przedstawia jak wioska ludzi broni się przed innymi osobnikami, którzy stosują nie tylko miecze ale i magię, a tu dalej pojawia się mężczyzna w hełmie i z tym mieczem... Vandheer Lorde. Iron spokojnie przechodził przyglądając się każdej z rycin. - Tutaj Vandheer Lorde wybija oprawców i ratuje ludzi, najpewniej walczył z wyklętymi... Dalsze ryciny wraz z drogą przedstawiały całą długą i karkołomną walkę ludzi z wyklętymi, aż dotarli do ciekawej ryciny gdzie ludzie bijący pokłony przed Vandheer Lorde zaczynają posiadać opierzone skrzydła, czym zaczynali przypominać anioły, sam Iron przymrużył nieco oczy. - Wydaje mi się... Vandheer Lorde przekazuje im "Angel"... To zdolność, którą może obudzić każdy człowiek... I tylko człowiek, ale by to się stało musisz wrócić do swoich najgorszych wspomnień i popaść w rozpacz, która Ci wtedy towarzyszyła. Pod ryciną, gdzie Vandheer Lorde z rozłożonymi rękoma emanuje światłem Iron skierował swój wzrok na napis pod spodem, napisany był w dziwnym, niezrozumiałym języku, a przynajmniej dla Rhiannon, gdyż Iron spokojnie przejeżdżał po słowach palcami i coś mówił pod nosem, aż ostatecznie odezwał się. - "Przekujcie waszą rozpacz w broń, która pozwoli wam zwyciężyć nad wszelkimi trudami." Wyjaśnił po czym odwrócił się do Rhiannon. - Obdarował ludzi "Angelem" by mogli zrównać swą moc z wyklętymi, którzy posługiwali się magią i mogli się transformować w coś. Teraz rozumiem jak zatrzymał erę ciemności. Opowiedział swoje spostrzeżenia, po czym ostatecznie na końcu korytarza natrafili na wrota, które się przed nimi otworzyły. W Środku była spora, okrągła komnata, po środku której były wielkie, lecz martwe drzewo z wielkimi rozciągniętymi gałęziami a wokół niego były wszelakie runy a nad drzewem z sufitu tliło się światło, które rozjaśniało ten solidny budulec, sam Iron spoglądał na nie. - Wydaje się być martwe, ale... Emanuje dziwną energią... Skomentował swoje spostrzeżenia, po czym zrobił krok w przód, a wtedy wszelkie runy na ziemi zaświeciły się, wrota od komnaty się zamknęły a z drzewa zaczęła emanować dziwna energia rozświetlając je i wypełniając gałęzie świetlistymi punktami, które emanowały na różne kolory, wokół Irona i Rhiannon zapalił się krąg run a na korze drzewa zapaliło się światło, które przybrało słowa "Rhiannon Fukushima" a wtedy punkty, które wydawały się być gałęziami rozszerzyły się pokazując imiona i nazwiska ich przodków, zaś następnie energia wydobyła się z imienia Rhiannon by pokierować się do jednego z punktów,, który wydostał się z drzewa i opadł przed nie, pokazując imię swojego przodka, wówczas mogli usłyszeć donośny, groźny głos. - Rhiannon Fukushima, udowodnij, że jesteś godna spotkania ze swym władcą poprzez pokazanie, że jesteś silniejsza niż Twój przodek. Oznajmił groźnie głos a następnie światło rozszerzyło się by nagle wybuchnąć, zaś po chwili zaślepienia Rhiannon odkryła, że jest w jakiejś białej komnacie a naprzeciwko niej stoi jakaś postać.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-06-26 00:23:24 |
Dziewczyna poszła za chłopakiem, chociaż trzymała się go dość blisko w obawie, że za chwile wyskoczy na nich kolejny wielki owad, albo jakiś upiór, któremu właśnie zakłócali wieczny spoczynek. -Mam rozumieć, że jak ojciec się spyta gdzie byliśmy to lepiej przemilczeć tę część z innym wymiarem, wielkim krocionogiem i dziwną kryptą?- Gdyby jej ojciec znał prawdę, byłoby to ostatnie jej wyjście na jakie by się zgodził. Znając jego metody zabroniłby jej wychodzić z pałacu, a za nią ciągnął by się sznur dam dworu, oraz jego szpiedzy, którzy by donosili co godzina o tym co robiła. Na samą myśl dziewczyna wzdrygnęła się i skrzywiła. W dodatku wyobraziła sobie kolejne nudne zajęcia z etykiety, których i tak miała więcej niż potrzebowała. W końcu dotarli do miejsca w którym na ścianach została spisana dość interesująca historia. Rhiannon zbliżyła się, aby przyjrzeć się uważnie rycinom. -Skoro mówisz, że każdy może posiąść tę umiejętność, to strach pomyśleć co robili ludzie, aby zagwarantować sobie tragiczne wspomnienia. W sensie wiesz, nie każdy takowymi się może poszczycić- Na przykład ona. Owszem jej życie nie było idealne, i mogła ze spokojem powiedzieć, że była nieszczęśliwa, ale na pewno nie na tyle, aby się w tym jakoś wyjątkowo zatracać. W zasadzie to w porównaniu z wieloma ludźmi, którzy mieli zacznie gorzej, to jej życie było pasmem w miarę szczęśliwych dni. W końcu trafili przed tajemnicze drzwi, ale kiedy dziewczyna chciała już coś powiedzieć o ślepej uliczce, wrota drgnęły i rozchyliły się wpuszczając ich do okrągłej komnaty. Ona chociaż nie znała się na wyczuwaniu energii, również poczuła, że coś tutaj jest nie tak. Nie dało się zlekceważyć tego dziwnego uczucia, które ciążyło jej na barkach zupełnie tak jakby ktoś spuścił na nie kilka cegieł. -Wiesz - Mruknęła cicho -Może to co martwe pozostawmy martwym, nie ma sensu...- Nie dokończyła, bo kiedy tylko Iron zrobił krok do przodu całe pomieszczenie wydawało się zmieniać. Runy układały się w odpowiednie sekwencje oświetlając tym samym pomieszczenie. Dziewczyna chwyciła pewniej miecz w swoje dłonie, chociaż należał do tych nietypowych i tych, których nie wiedziała czy będzie w stanie w ogóle użyć. Chciała się zapytać chłopaka czy wie co się dzieje, ale nim ułożyła słowa w swojej głowie nadeszła odpowiedzieć w postaci tajemniczego i przerażającego głosu -Dlaczego ja...- Mruknęła licząc na to, że głos może jej odpowie, a jak odpowie to da się jakoś przekonać, że przecież nie musi niczego udowadniać. Niestety tak sie nie stało. Zamiast tego jasne światło wystrzeliło w ich stronę, a dziewczyna przysłoniła oczy ręką, a kiedy oślepienie i szok minęły zdobyła się na odwagę, aby ponownie spojrzeć. Znajdowała się już w zdecydowanie innym miejscu niż wcześniej. -Iron...- Powiedziała rozglądając się dookoła za chłopakiem, ale jedyne co znalazła to tajemniczą postać, która zaczęła się formować z ciemnego dymu. Rhiannon przełknęła głośno ślinę nie bardzo rozumiejąc czego właśnie była świadkiem, ale postać w pewnym momencie stawała się coraz bardziej wyrazista. -No to chyba jakieś jaja...- Wyrwało się jej, kiedy rozpoznała w postaci nie tylko jednego z cesarzy przeszłości, ale również tego, który wpisał się na karty historii Murivel jako wspaniały wojownik, oraz ten który doprowadził Murivel niemal do utopijnej rzeczywistości. Wyglądał, jednak dużo mniej żywo. Zapadnięte trupie policzki, oraz wytrzeszczone oczy sprawiały, że dziewczyna raz po raz czuła jak po jej ciele przechodzą dreszcze. -H...hej- Odezwała się nieśmiało jako pierwsza -Nie musimy wcale walczyć...- Nie zdążyła nawet dokończyć bo upiór dobył swojego miecza i bez słowa skoczył w jej stronę. Rhiannon w ostatniej chwili uniosła dziwny miecz, a zgrzyt stali skrzyżowanych mieczy rozniósł się echem po dziwnym pomieszczeniu -To chyba znaczy nie- Mruknęła po czym uwolniła swój miecz i okręciła się, aby znaleźć się za plecami przeciwnika chcąc zadać mu cios prosto w plecy. Upiór i na to znalazł odpowiedź robiąc szybki unik. Jej przeciwnik miał jeden cel, zabić ją. Widziała to w jego zimnych trupich oczach, oraz w atakach, które były wyprowadzane z wielką dokładnością, oraz prosto w miejsca, których uszkodzenia mogą prowadzić do śmierci. -Hej, przecież jesteś upiorem, czemu z tobą walczę, pewnie jak tylko mnie dotkniesz to przenikniesz- Powiedziała pewna swego, ale szybko musiała zweryfikować zdanie na ten temat. Stwór rzucił się na nią machając mieczem tak szybko, że ona ledwo nadążała za tym, aby blokować jego ciosy. W końcu znalazł lukę w jej obronie i wykorzystał to kopiąc ją z całej siły w brzuch. Rhiannon odleciała kawałek dalej i przeturlała się po podłodze. Ból brzucha odebrał jej dech, oraz na chwilę kontrolę nad własnym ciałem. Leżała na ziemi zwijając się z bólu i nasłuchując jedynie kroków upiora, który zbliżał się nieubłaganie w jej stronę. -Weź się kurde w garść- Powiedziała do siebie starając się przezwyciężyć falę bólu -Ćwiczyłaś, dobrze ciebie wyszkolili. więc nie dasz się zabić jakiemuś tam upiorowi- Od czasu kiedy widziała walki uczestników turnieju dość mocno straciła wiarę w swoje zdolności. Do pewnego czasu sądziła, że jest niezła jeżeli chodzi o szermierkę, teraz wiedziała, że przed nią daleka droga, ale aby ją przebyć musiała przeżyć tutaj. Dlatego też przeturlała się, kiedy przeciwnik opuszczał mieć, aby dokonać szybkiej i bolesnej egzekucji. Chwyciła ponownie za rękojeść miecza Lorda. Spojrzała na jego zagięte ostrze, a potem a upiora. -No dawaj- Powiedziała, a na jej ustach pojawił się zbolały uśmiech. Musiała to wygrać, bo nie spieszyło się jej jeszcze na drugi świat. Dalsza część walki była sekwencją uników oraz cięć, które mniej lub bardziej skutecznie dosięgały przeciwnika. Rhiannon miała już na swoim ciele kilka ran, ale mimo to nadal wracała do walki. W końcu brzeg ostrza upiora spoczął na jej ramieniu i kto wie czy by nie dokonało amputacji, gdyby nie szybka reakcja Rhiannon i blok, który sprawił, że ostrze nie weszło zbyt głęboko w jej ramię. Szarowłosa syknęła głośno z bólu, ale jednocześnie widziała w tym swoją szansę, którą chciała wykorzystać. Uwolniła swój miecz, i zamachnęła się tak, że zagięte ostrze weszło w szyję upiora jak w masło. Dziewczyna obserwowała jak ścięgna i mięśnie przerywają się pod wpływem ostrego miecza, i nim się spostrzegła głowa upiora odleciała od reszty ciała, a ona chwyciła za ostrze jego miecza i uwolniła swoje ramię odskakując do tyłu.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-06-26 02:36:45 |
Gdy walka Rhiannon dobiegła końca, światło ponownie się rozeszło szybko otaczając całe pomieszczenie aż ostatecznie dziewczyna wróciła do pierwotnej sali, gdzie było drzewo, Iron momentalnie podszedł do niej by spojrzeć na jej rany. - Rhiannon! Zawołał energicznie patrząc na nią i jej rany, jednak świetlny punkt na środku zaczął lewitować i krążyć wokół szarowłosej aż ostatecznie dosłownie wniknął w nią a ciało dziewczyny momentalnie zostało uleczone z wszelkich ran, następnie energia z drzewa przygasła a runy zaczęły się układać pod stopami Irona. - W tym punkcie widziałem całą walkę... Skoro to test, to teraz moja kolej. Oznajmił a drzewo ponownie zabłysło zaczynając wyświetlać imiona i nazwiska przodków chłopaka, zaś na korze zaczął pojawiać się napis "Akit-" lecz momentalnie się zakręcił i zaczął pisać od nowa "Iron Del Fugakushi" jasno dając do zrozumienia, że jego dawne imię zostało już zapomniane nawet przez same niebiosa. Energia z imienia Irona zaczęła płynąć wzdłuż kory w górę by ostatecznie zatrzymać się na jednej z górnych gałęzi zatrzymując się i rozświetlając imię "Vandheer Qahnaarin" co Iron skomentował mrużąc oczy. - Co?! Zawołał niedowierzając, że nazwisko jego przodka jest niezwykle podobne do nazwiska tego osobnika, jednak nie miał czasu się nad tym długo zastanawiać, gdyż nie długo potem światło przeniosło go do innej komnaty, zaś Rhiannon mogła dostrzec w kuli światła i jego i jego przeciwnika. Qahnaarin stał spokojnie naprzeciwko niego, opierając swój ogromny wręcz młot o ramię i obserwował swojego przeciwnika w skupieni i opanowaniu, Iron sam momentalnie spoważniał i uczynił to samo. - Zastanawiałem się, od której strony mojej rodziny jesteś... Ale już wiem, ten kolor oczu pochodzi tylko od strony mojej matki... Heh... Dobrze wiedzieć... Mówił spokojnie, lecz w jego głosie można było usłyszeć gniew, Iron nieco ugiął kolana i zgiął delikatnie palce przygotowując się do nadchodzącej walki co również robił sam Qahnaarin. - Popełniłeś śmiertelny błąd najeżdżając na nasze ziemię i jeszcze większy stając przede mną. Rzekł jedynie po czym chwycił swój młot w obie ręce i uniósł go, po czym zamachnął się za siebie, niemalże przechodząc do pozycji leżącej, następnie zarówno z dłoni czerwonowłosego jak i z młota zaczęły wydobywać się błyskawice, które otaczały oręż mężczyzny a ten wykonał potężny zamach uderzając w ziemię. Energia wraz z siłą uderzenia rozeszły się wokoło, sprawiając, że wszystko co stanęło jej na drodze zostało niszczone a ogrom pyłu uniósł się ku górze, Qahnaarin spokojnie się rozejrzał, lecz gdy uznał, że jego przeciwnik już nie żyje od fali uderzeniowej, chciał podnieść swój młot, wówczas gdy uniósł go w górę czarne szpony wyłoniły się z dymu zadając ostre cięcie na klatce piersiowej zrywając również górną część tuniki, wówczas gdy pył opadł, Iron ujawnił się blisko mężczyzny a jego prawa ręka była otoczona czarnymi, połyskującymi łuskami, zaś palce przypominały ostre szpony, na końcu których skapywała krew, następnie szarowłosy obrócił się i wykonał mocne kopnięcie, odrzucając nieco swojego przeciwnika. Qahnaarin ustał na równych nogach i mocno się zapierając zatrzymał się w końcu, lewą ręką spokojnie dotknął rany na klatce piersiowej, spojrzał na krew, którą zebrał palcami by następnie skierować palec w stronę szarowłosego i uśmiechnąć się. - Silnyś! Szkoda, że walczysz po niewłaściwej stronie!

Rzekł jedynie, o dziwo, z satysfakcją na twarzy, jednak te słowa nie powstrzymywały Irona, który momentalnie ruszył naprzód by zaatakować ponownie, jednak tutaj Qahnaarin zasłonił się młotem przed demonicznymi szponami Irona a błyskawice zaczęły się pojawiać wokół niego, po czym czerwonowłosy mocnym pchnięciem odepchnął szarowłosego od siebie, a ten zapierając się nieco ugiętymi nogami zatrzymał się kilka metrów dalej i odruchowo zasłonił się rękoma w obronie przed następnym atakiem. - Jest potężny... W dodatku szybko reaguje, nie tylko zasłonił się szybko mimo tej masywności młota to i w ostatniej chwili uniknął mojego cięcia przyjmując je na klatkę piersiową, inaczej rozszarpałbym mu gardło... Iron chciał to szybko zakończyć, jednak jego przeciwnik nie dawał za wygraną. Qahnaarin wyskoczył w stronę Irona zamachując się młotem zaś szarowłosy szybkim odskokiem w górę unika tego ciosu, by zaraz potem przymierzyć się do uderzenia swoimi szponami, lecz czerwonowłosy zasłania się unosząc w oka mgnieniu młot u góry i parując ten cios by zaraz potem odskoczyć w lewo i opuszczając młot, tym samym zmuszając Irona do upadku, lecz chłopak zdołał wylądować na kuckach i w ostatnim momencie odskoczyć w tył, gdy młot uderzał w ziemię, gdzie wylądował. Iron momentalnie odbił się od ziemi, gdy tylko ją poczuł pod stopami, by od razu naskoczyć na Qahnaarina z wyciągniętą ręką, a ten po raz kolejny się zasłonił i używał młota jako tarczy przed następnymi atakami, lewa ręka Irona przekształciła się w demoniczną i teraz szarowłosy atakował obiema cały czas idąc na przód i zmuszając przeciwnika do cofania się, co czerwonowłosy robił broniąc kolejnych, potężnych ciosów żółtookiego, aż ostatecznie dość mocnym uderzeniem odepchnął go od siebie po czym odskoczył w tył, Iron szybko się zahamował i ruszył dalej zaś Qahnaarin zrobił obrót wokół własnej osi i z całą siłą rzucił swym młotem w chłopaka. Iron momentalnie ugiął kolana i zrównał się niemal równolegle z ziemią by uniknąć tego młota, którego dzieliły milimetry od jego twarzy a gdy tylko młot go minął wyprostował się i odbił do ziemi w stronę przeciwnika by przeprowadzić atak, gdy wtem... Wyczuł jak młot leciał za nim, w ostatniej chwili odskoczył w górę unikając potężnego uderzenia. Qahnaarin złapał swój oręż, którego masa zaczęła go ciągnąć w tył, zapierał się nogami aż w końcu utrzymał się na nich, wówczas zrobił okrążenie wokół własnej osi unosząc powoli młot ku górze, Iron w tym czasie już leciał na niego a czerwonowłosy przeprowadził potężny zamach. Uderzenie wywołało potężny filar błyskawic wylatujący z ziemi a fala uderzeniowa rozeszła się z impetem po całej komnacie, robiąc też ogromny krater z miejsca uderzenia. W ostatniej chwili szarowłosy odskoczył w górę a siła fali uderzeniowej niemalże odrzuciła go aż na sam koniec tej ogromnej komnaty i rzuciła nim o ścianę. Szarowłosy opadł na ziemię i momentalnie zasłonił się rękoma mrużąc oczy. - Gdybym nie uniknął tego ciosu... Zmiażdżyłby mnie. Pomyślał patrząc na niego w skupieniu, zdał sobie sprawę z potęgi swojego wroga i nie mógł sobie pozwolić na żaden błąd w tym momencie gdyż jego przeciwnik zdecydowanie to wykorzysta. - Chyba że... Najwyżej będę musiał wytłumaczyć to Rhiannon... Iron ruszył naprzód, tuż na swojego przeciwnika, by zaraz potem wyskoczyć wręcz na niego, zaś Qahnaarin widząc jego postępowanie uśmiechnął się. - Więc Wyzywasz mnie? Dobrze! Zawołał po czym ponownie rzucił swym młotem, który po przeleceniu obok chłopaka zaczął zawracać omijając szarowłosego by momentalnie powrócić do swojego właściciela, siła odrzuciła go w tył a ten przy pierwszej okazji zrobił obrót wokół siebie i przygotowywał się do zamachu. Qahnaarin zamachnął się gdy Iron tuż przy nim, mogłoby się wydawać, że dla nich czas zwolnił. Czerwonowłosy i Szarowłosy spojrzeli sobie w oczy gdy wymierzali swoje ciosy w przeciwnika, był to ułamek sekundy gdy filar błyskawic wydobył się z ziemi a ogromna fala uderzeniowa rozeszła się wokół, kurz uniósł się wokół, jednak coś tu nie grało, młot zatrzymał się w trakcie uderzenia a gdy kurz opadł, ujawnił on prawdziwego potwora...

Prawą ręką Iron zatrzymał młot, blokując go, zaś lewą uderzył on Qahnaarina w brzuch, odrzucając go oraz zostawiając tym ostre ślady cięcia na brzuchu, czerwonowłosy uderzył w ścianę by zaraz potem opamiętać się i momentalnie zasłonić młotem przed ewentualnymi następnymi atakami. - Skoro dajesz z siebie wszystko pozwól, że i ja nie będę się ograniczać. Wypowiedział Iron nieco zmodulowanym przez tę demoniczną maskę głosem. - Jesteś demonem cienia? W takim razie muszę Cię zgładzić! Zawołał mężczyzna by zaraz potem podnieść mocniej gardę gdy dostrzegł, że Iron już uderza swoimi szponami, potężny cios z jego strony mocniej przyciska czerwonowłosego do ściany, by zaraz potem odepchnąć go nieco w tył, szybko odskoczył w bok odsuwając się od ściany, zaś demon podążył za nim, następne ciosy były równie silne co poprzedni i zmuszały Qahnaarina do wycofania się jednak gdy znalazł tylko okazję to uderzył, jednak szarowłosy zasłonił się i tylko nieco odleciał, co jednak nie przeszkadzało mu w szybkim powrocie do sytuacji zaś jego przeciwnik czując jak powierzchnia młota zaczyna już pękać pod napływem ciosów demona, obtoczył błyskawicami młot i ponowił uderzenie, czym znów odrzucił Irona w tył. Qahnaarin zatrzymał się. - Angel... Wypowiedział ze spokojem a na jego prawej łopatce wyrósł szkielet skrzydła zbudowany ze szkarłatnej energii. - Mimo wyglądu, mój Angel nie jest potworny, mógłbym rzec, że nawet ma najpiękniejsze moce wśród innych. Pozwala mi odebrać wszelkie rany i ból, lecząc tym samym, a potem zmieniają to w siłę, którą mnie nasilają. W trakcie, gdy on wyjaśniał właściwości swojej mocy z jego ran wydobywała się czerwona energia sprawiając, że rana zmniejszała się aż ostatecznie cała ta energia wyszła z niego, nie zostawiając żadnego śladu po czym wniknęła w szkarłatne skrzydło, które się następnie rozpadło na odłamki a te wniknęły w Qahnaarin. Obaj ruszyli na siebie z impetem by znów zderzyć się ze swoimi ciosami, tym razem jednak ich uderzenia były wyrównane i żaden nie zdołał zdominować drugiego, następnie Iron zaczął uderzać szponami w młot oraz celując w swojego przeciwnika lecz Qahnaarin albo się zasłaniał albo robił zręczny unik przed jego ciosami szukając okazji na swoistą kontrę a ta nadeszła niebawem, przy dłuższym zamachu Qahnaarin wykonał atak, jednak Iron zgrabnie go wyminął u ruszył na czerwonowłosego po czym zamachnął się jednak w ostatniej chwili jego przeciwnik zasłonił się rękojeścią od młota, ratując swoją szyję od rozerwania ze szponów Iorna. Iron następnie wykonał atak drugą ręką, lecz tutaj czerwonowłosym wyratował się, kopiąc w brzuch demona i odpychając go, jednak Iron szybko wrócił do walki wykonując kolejne ciosy lub parując ataki Qahnaarina. Walczyli ze sobą na równi a żaden nie zdawał odpuszczać drugiemu i tworzyli sowitą presję na sobie. Iron jednak zdawał się zwolnić tempo, co Qahnaarin wykorzystał odskakując w tył i robiąc zamach po czym rzucając młotem, demon zrobił unik w bok po czym po odbiciu się od ziemi ruszył ponownie na czerwonowłosego, to była już trzecia jego próba by w ten sam sposób zbliżyć się i zadać ostateczny cios swojemu przeciwnikowi, specjalnie zwolnił tempo by pozwolić mu na to, jednak czy tym razem mu się powiedzie? Młot zaczął wracać, zmuszając go do odskoku, co ledwo mu się udało tym razem przez wzmocnioną prędkość i siłę lotu, a zaraz potem wykonał trzeci doskok do przeciwnika, zaś w tym czasie Qahnaarin chwycił swój oręż, zatrzymał się po sile odrzutu, obrócił wokół własnej osi unosząc młot zrobił potężny zamach gdy Iron był w jego zasięgu. Iron w ostatniej chwili uniósł zwoje szpony... Błyskawice rozpierzchły się uderzając po skosie w ziemię, jednak żadna nie dosięgła Irona, odłamki młota opadały powoli na ziemię zaś Qahnaarin trzymający już tylko zniszczoną rękojeść zastygł w bezruchu z osłupienia, jego szeroko otwarte oczy i nieco uchylone usta zdawały się ukazywać szok jakiego doznał gdy jego oręż się roztrzaskał, zaś Iron skierował głowę w jego stronę po czym ruszył i wystawiając lewą rękę pozwolił swoim szponom zatopić się w gardle swojego przeciwnika i rozsmakować się w jego krwi. Głowa Qahnaarina padła na ziemię gdy Iron ustał kilka metrów za nim. Nastepnie chłopak wyprostował się a demoniczna postać się skurczyła do rozmiarów ludzkich po czym wniknęła w środek powracając do pierwotnego wyglądu chłopaka, zaś białe światło zaślepiło całą komnatę. Jasne Światło błysnęło obok Rhiannon, a gdy zniknęło ukazał się Iron który zgiął się w przód z bólu i westchnął ciężko, najwidoczniej siła uderzeń które przyjął na siebie zaczęła dawać mu o sobie znać, na szczęście jasne światło z imienia swojego przodka wniknęło w niego, momentalnie go lecząc co tylko skomentował odetchnięciem z ulgą. - Jeśli to jest test by wejść na audiencję u króla, to raczej Vandheer Lorde miał mało petentów. Skomentował to swoim żartem a następnie on i Rhiannon mogli obserwować jak cała energia z drzewa schodzi z niego po czym rozchodzi się po podłodze aż obtacza ścianę za drzewem formując się we wrota, zaś gdy zniknęły, zostawiły po sobie owe wrota w ścianie, które od razu się otworzyły ukazując dalszy korytarz. - Gotowa?
|
Rhiannon Fukushima - 2022-06-26 15:54:36 |
Czuła się paskudnie. Brzuch pulsował jej tępym bólem, a krew ze świeżej rany zalewała jej ramię. Na szczęście ponownie przeniosło ją do Irona, a kiedy usłyszała jego głos uśmiechnęła się lekko -To...to nic, tylko draśnięcie - Jak zawsze robiła dobrą minę do złej gry. Może dlatego, że nie chciała w oczach innych uchodzić za tę, której trzeba zawsze pomagać. Nie wiele było w niej z księżniczki, która z byle powodu omdlewała z nadzieją, że jakiś przystojny książę ja złapie. Na szczęście ten stan nie trwał u niej długo, ponieważ została uleczona. Chociaż przez chwilę wydawało się, że chce się odgonić od natrętnego światełka jak od jakiejś muchy. Nic dziwnego, że ta sala nie wzbudzała jej zaufania. Szczególnie po tym, kiedy musiała walczyć na śmierć i życie. W końcu jednak światełko ją dogoniło i uleczyło -Hej...to nawet przydatne- Powiedziała i skierowała wzrok w stronę drzewa -Sorka- Nie wiedziała czy to miało jakiś sens, ale uznała, że może warto przeprosić za ten akt nieufności. Niestety test nie obejmował tylko jej. Iron również musiał wziąć w tym udział, a kiedy zniknął Rhiannon podeszła do lewitującej kuli w której mogła obejrzeć jego starcie. Otworzyła szerzej oczy kiedy dostrzegła z kim chłopakowi przyszło walczyć. Jego przeciwnik tak naprawdę wydawał się być kupą mięśni, a ten młot -No to już po nim- Mruknęła do siebie zaczynając się zastanawiać nad tym jak bez Irona wydostać się z tego miejsca, i może o tyle o ile wyjście z krypty nie byłoby wymagające, to przejście przez pustynię już tak. Tak naprawdę szansa na to, że udałoby się jej ją przejść była nikła, o ile nie zerowa. Mimo swoich obaw zaczęła śledzić walkę, która przez kawał czasu wydawała się być niesamowicie wyrównana. -Hej ten młot łamie wszelkie prawa fizyki- Powiedziała wyraźnie oburzona zupełnie tak jakby może usiłowała zasugerować jakieś oszustwo. Niestety najwyraźniej jej głos nie miał w tej chwili żadnego znaczenia. Jedyne co mogła zrobić to oglądać przebieg walki i liczyć na to, że Iron wyjdzie z tego w jednym kawałku a jej nie będzie czekać samotna tułaczka po pustyni. I w chwili, kiedy wydawało się, że chłopak przegrywa wydarzyło się coś czego dziewczyna się nie spodziewała. Iron się zmienił a zamiast niego pojawiła się jakaś przerażająca postać. To sprawiło, że szarowłosa otworzyła szeroko oczy i cofnęła się nieznacznie. Spodziewała się absolutnie wszystkiego, ale nie tego. Nie była w stanie nawet tego skomentować w żaden typowy dla siebie sposób, a przecież zawsze miała coś do powiedzenia. Nic więc też dziwnego, że nawet jak Iron wrócił to po prostu wpatrywała się w niego, ale nic nie mówiła. Nie wiedziała co miałaby o tym wszystkim myśleć. Nagle chłopak, który wydaje się normalny...pomijając biegłość w walce i zrywanie twarzy ludziom, okazywał się być zupełnie czymś albo kimś innym. -Nie myśl, że zostawię to bez komentarza, ale jeszcze nie teraz- Powiedziała wyjątkowo poważnym głosem jak na nią. Chciała wiedzieć więcej, ale czuła, że nie było to najlepsze miejsce na prowadzenie pogaduszek, więc ruszyła dalej za chłopakiem, chociaż cały czas wpatrywała się w niego wyraźnie zaciekawionym, ale jednocześnie nieco przerażonym spojrzeniem.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-06-27 14:05:43 |
Iron widział spojrzenie Rhiannon w jego kierunku, wzrok pełen przerażenia na ten widok, który dany jej było zobaczyć, nie było to niczym nowym, wszak nie pierwszy raz ukazywał zwykłym ludziom tę postać i nie pierwszy raz mierzył się z takimi reakcjami, zaś gdy dziewczyna ostatecznie stwierdziła, że wyjaśnią to sobie później, chłopak tylko pokiwał głową i ruszyli dalej. Przeszli przez otwarte wrota by odkryć dość szeroki korytarz, gdzie po bokach były ukazane wielkie posągi różnych person w pozach które miały wyszczególnić ich największe atuty, przeglądając te persony szarowłosy spokojnie przechodzil tym długim korytarzem. - Wygląda to na halę bohaterów... Skomentował spokojnie aż w pewnym momencie stanął przed posągiem swojego niedawnego przeciwnika, zmrużył nieco oczy, by zaraz potem westchnąć cicho a zaraz potem ruszył dalej, zdawał sobie sprawę z tego, że to miejsce będzie wielkie, ale nie spodziewał się, że ten grobowiec będzie zbudowany niczym zamczysko by uczcić pamięć wszystkich poległych w tym miejscu. W końcu stanęli przed kolejnymi wielkimi wrotami, szarowłosy delikatnie położył dłonie na nich i pchnął nieco, jednak te ani drgnęły, chłopak nieco przechył głowę w bok i próbował cokolwiek odkryć, jednak na wrotach nie było żadnych inskrypcji ani żadnych napisów. - Wygląda to na ślepy zaułek... Skomentował jedynie i westchnął cicho, niby przeszli to wszystko a ostatecznie nie mogą dotrzeć do upragnionego celu, nie mniej jednak chłopak spokojnie podwinął rękaw i spojrzał na zegarek na lewej ręce by po chwili uśmiechnąć się lekko i odstawić plecak na ziemię. - Zbliża się noc, w plecaku mam dwa śpiwory, prześpijmy się tutaj i jutro z rana ruszymy do Alexandrii by nieco odpocząć. Zaproponował i mimo wszystko uśmiechnął się w stronę dziewczyny.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-06-27 14:22:46 |
Dziewczyna przez resztę drogi próbowała zrozumieć czego była świadkiem. Nie bała się Irona jako jego, ale to wszystko powoli zaczynało wykraczać po za jej możliwość rozumienia. Jak na jeden dzień spotkała się z tyloma niezwykłymi zjawiskami, że nic dziwnego, że chwilowo zabrakło jej jakiś sensownych komentarzy. Mimo to ruszyła dalej w milczeniu za chłopakiem rozglądając się uważnie po pomieszczeniach do których przechodzili. Niestety w końcu ich droga musiała się skończyć, a owa blokada przyjęła postać masywnych drzwi, które chłopak usiłował otworzyć, ale bez względu na to ile siły w to wkładał, to te ani drgnęły. Sam Iron widocznie postanowił odpuścić próby dostania się do kolejnego pomieszczenia oznajmiając, że ich miejscem nocowania będzie właśnie to. Dziewczyna rozejrzała się dookoła. Nie była do końca przekonana co do tego pomysłu, szczególnie, że przed chwilą musieli stoczyć walki z czymś co stworzyło jakieś magiczne drzewo, chociaż nie była do końca przekonana czy to wszystko sprawka drzewa. Szybko zdała sobie, jednak sprawę z tego, że przenocują albo tutaj, albo gdzieś na pustyni ryzykując, że zaatakują ich inne dziwne piaszczyste stwory. Przystała więc na propozycję chłopaka, i pomogła mu wyciągnąć z plecaka śpiwory biorąc od razu jeden dla siebie i kładąc go na posadzce. -Toooo...- Powiedziała nieśmiało siadając po turecku na śpiworze przyciągając jednocześnie swój plecak z którego po chwili wyciągnęła paczkę żelków, którą wyciągnęła w stronę chłopaka dając mu jasno do zrozumienia, aby się częstował -Powiesz co to było to wielkie, w co się zmieniasz, czy co uwalniasz z siebie, czy....oj no wiesz o co mi chodzi- Nie bardzo wiedziała jak miała sformułować to pytanie. Dlatego, że nie wiedziała z czym miała w tej chwili do czynienia. Pałacowe mury dość dobrze potrafiły odciąć od świata zewnętrznego i pewnie to co każdy normalny człowiek wiedział, znał czy chociażby słyszał, ona nie wiedziała nawet o istnieniu tego. Słyszała chociażby o tym, że po ziemi chodzą ludzie, którzy są silni i szybcy, oraz dysponują nadludzkimi zdolnościami, ale nigdy nie miała z nikim takim do czynienia. Przynajmniej do casu turnieju. To tam tak naprawdę po raz pierwszy spotkała się z różnymi ciekawymi umiejętnościami, które ona określiła by mianem magicznych, chociaż biorąc pod uwagę jej niewiedzę, bardzo by się myliła.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-06-28 14:28:06 |
Iron spokojnie rozłożył swój śpiwór by ostatecznie usiąść na nim a gdy Rhiannon postanowiła poczęstować go żelkami, chłopak spojrzał na torebkę ze słodyczami po czym uśmiechnął się lekko by wziąć jedną żelkę i zjeść, z uśmiechem na ustach, nie mniej jednak dziewczyna postanowiła powrócić do ostatniej sytuacji, gdy on pokazał swoją zupełnie inną formę, szarowłosy spojrzał na nią po czym mimo wszystko uśmiechnął się. - To coś ma imię, wiesz?! Usłyszała oburzony głos, który wydobył się niby z Irona, ale jednak chłopak nie poruszył ustami, sam szarowłosy otworzył szerzej oczy po czym podrapał się nerwowo podrapał się po głowie i uśmiechnął nieco głupio, wiedział, że teraz zdecydowanie będzie musiał wyjaśnić Rhiannon wszytko. - Vain... Pozwolisz? Zapytał spokojnie a gdy odpowiedziała mu cisza wypuścił powietrze z płuc. - To będzie wymagało wyjaśnień, byś pojęła wszystko, otóż... Pamiętasz jak mijaliśmy Ul i rzuciłaś, że to są baraki dla ludzi? Tak więc nie, to nie było miejsce dla ludzi, budynki wzorowane na mieszkaniach ludzkich to były wylęgarnie a Wymiarem Cienia rządzi rasa, zwana demonami cienia, Wszechpożeracz był ich władcą, a raczej zbiorową świadomością, kierowaną głodem wydawał rozkazy swoim podwładnym i bezlitośnie niszczył inne gatunki w Wymiarze Cienia aż ostatecznie zostały same demony, potem skierował się na powierzchnię, gdzie układając się z władcami oraz innymi rasami zyskiwał kolejne pożywienie, aż do czasu gdy ludzie nie zaczęli próbować go tępić. Wówczas zdał sobie sprawę, że nasza rasa nie jest najsilniejsza, ale jesteśmy pomysłowi i kreatywni i zapragnął to wykorzystać, oferował ludziom spełnienie ich życzeń w zamian za wieczną służbę, a by to doszło do skutku, w mrocznym rytuale łączył nas z demonami, by zwiększyć naszą moc, ale i mieć nas w szachu, mógł zabić demony w nas, co przez ten rytuał zabiło by i nas samych, dzięki temu bez problemu prowadził swoistą armię ludzi zaopatrzony w swoje demony na wojny i odnosił sukcesy, do czasu... Gdy zginął demony nie wiedziały co robić i popadały w panikę, sprawiając, że byliśmy znów ofiarami, jednak tym razem ofiarami zemsty, tak jak Ci opowiadałem, bezbronni skazani na śmierć, jednak w pewnym momencie Vainowi udało się obudzić własną świadomość i rozpoczęliśmy plan odzyskania wolności, zebraliśmy ludzi i stworzyliśmy nową świadomość dla demonów, oddaną nam, pomogła tym, którzy nie obudzili świadomości w swych demonach i tak pozyskaliśmy swoją szansę na odbicie się od dna, a nasze demony stały się NASZĄ bronią, NASZYMI towarzyszami i NASZYMI przyjaciółmi. Teraz Rhiannon mogła zrozumieć, jakim cudem dawny władca tej społeczności mógł mieć tylu niewolników a sam Iron był jednym z nich, nie mniej jednak w swoich latach wykorzystał okazję by móc odbić się od dna i zyskać swoją szansę nie tylko na przetrwanie ale i prowadzenie w miarę spokojnego i normalnego życia. - Heh... Powiem Ci szczerze, ten turniej mi odpowiada, wiele osób z wielu nacji, władcy, którzy mają wpływ na wszystko, daje to szanse, że nas dostrzegą i zapragną sojuszu a wtedy... Iron spojrzał gdzieś w dal zaś szarowłosa mogła dostrzec na jego twarzy nie tylko szczęście ale i rozmarzenie, w oczach zapłonęły mu ogniki a on sam wydawał się być w stanie błogości na samą myśl. - Wtedy może zostaniemy zaakceptowani i zniknie większość naszych problemów... Dokończył po czym nieco przymrużył oczy, wydawać by się mogło, że jego pragnienie wychodzi prosto z jego serca, pragnienie by on i jego towarzysze już nigdy nie czuli obaw przed następnym dniem i dostali swoją szansę prowadzenia normalnego życia czy powrotu do swoich domów po latach nieobecności, dla niektórych nie było to znaczące, nie doceniali tego, że mieli spokojne życie i szanse na wszystko a oni pragnęli tego, by móc dostać tę możliwość i sam szarowłosy wykazywał te pragnienie naprawdę silnie.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-06-28 16:57:01 |
Kiedy dziewczyna usłyszała głos wydobywający się znikąd, podskoczyła w miejscu wyraźnie wystraszona tym nagłym i dość niecodziennym zjawiskiem, chociaż powinna była już do tego przywyknąć. W raz z upływającą historią chłopaka, którą Rhiannon wysłuchała w milczeniu wszystko stawało się jasne, albo wręcz przeciwnie. Wszystko jeszcze bardziej się zagmatwało. Demony, pożeracze, jacyś władcy innych wymiarów. To wszystko do pewnego czasu żyło tylko na stronach książek przygodowych dla dzieci, ewentualnie nieco starszej młodzieży. Teraz szarowłosa nagle dowiadywała się, że to wszystko co było fikcją literacką nagle okazuje się prawdą. -Czyli chcesz powiedzieć, że ludzie którym tworzysz teraz nowe miejsce na ziemi, są tacy jak ty?- Zapytała się wskazując na chłopaka. Szybko, jednak zdała sobie sprawę z tego, że to pytanie zostało w dość kiepski sposób sformułowane, a nie chciała urazić chłopaka -To znaczy, też mają swoich demonicznych przyjaciół?- Poprawiła się, a kiedy uzyskała odpowiedź kiwnęła tylko lekko głową i wstała z miejsca. Kompletnie nie wiedziała jak ułożyć w swoim mózgu informacje, którymi została właśnie dosłownie ostrzelana. To wszystko burzyło jej wizję świata, który miała do tej pory, ale czy ją to zniechęciło...wręcz przeciwnie. Była jeszcze bardziej zaciekawiona tym co świat przed nią ukrywał -Rozumiem twoje intencje- Odpowiedziała po chwili ciszy po czym podeszła do jednego z malunków przyglądając się uważniej sytuacji, który przedstawiał -Obawiam się jednak, że to nie będzie takie proste, o ile w ogóle możliwe- Nie była z natury pesymistką o czym świadczył jej udział w turnieju w którym miała nikłe szanse zwycięstwa czy chociażby przeżycia -Pewnie nie wszyscy władcy to zapatrzeni w siebie narcyze, ale ci których ja poznałam taka jest, i część z nich jest teraz w Murivel. Oni mówiąc sojusz będą mieć na myśli użycie ciebie jako karty, którą będą mogli rzucić na stół w ramach negocjacji wojennych. Owszem osnute będzie to uśmiecham i przyjaznymi gestami, ale to nie będą relacje równy z równym- Znała trochę ten gnijący świat arystokracji i władców. Mogła się na ten temat dość długo rozwijać, a i tak pewnie by zabrakło im nocy na wszystkie historie związane z całą zgnilizną pałacowych komnat. -A jeżeli się zmówią przeciwko wam, bo dostrzegą w was zagrożenie dla ich tronów. Wielcy potrafią sobie wmówić absolutnie wszystko- Rhiannon miała już w głowie przynajmniej kilka scenariuszy, które opisywały wypowiadane półszeptem obawy przed nową siłą na scenie politycznej.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-06-28 17:58:59 |
- W zasadzie nie ja je tworzę, wszyscy to robimy, każdy z nas chce w końcu mieć swoje miejsce i jesteśmy zdeterminowani by wspólnie to zbudować. Odparł spokojnie i przymknął oczy by móc wrócić wspomnieniami do swojego miejsca i obejrzeć w myślach jak każdy z jego towarzyszy ciężko pracował by powstały pierwsze budynki w których wszyscy mogli się przespać albo już mogły funkcjonować i mimo, że było trudno, nikt z nich nie narzekał za bardzo, znali swój wspólny cel. Rhiannon przy okazji mogła dostrzec ciekawą cechę Irona, nie tylko nie wywyższał się jak to zdolny z niego wojownik ale nie przypisywał sobie zasług ani nie chełpił się, gdyż nawet teraz potrafił poprawić dziewczynę i wyjaśnić jej, że to nie tylko jego zasługa a każdy z jego towarzyszy pracuje równie ciężko by zbudować to miejsce. - Nie każdy demon cienia posiada swoją świadomość, to tylko niewielki procent wśród tej rasy, dlatego stworzyliśmy Core'a aby każdy mógł znów się bronić, ale tak, prawie wszyscy mają takich zwolenników, taki był plan Wszechpożeracza i mimo, że był on skurwielem, to jednak połączył nas. Wyjaśnił i chociaż się uśmiechnął, to emocje, które nimi targały sprawiały, że ten uśmiech mimo wszystko był nieco wyblakły, jakby nie patrzeć sam był ofiarą, która wywalczyła sobie prawa do ponownego życia i mimo swoich doświadczeń nie mógł pogodzić się z tym, że kiedyś taki potwór istniał. - I tak, zdaje sobie sprawę, że władcy lubią wykorzystywać innych, by nie tracić swoich ludzi albo nie brudzić sobie rąk, nie mniej jednak... Od polityki będzie Miyori, ona lepiej się na tym zna, ja... Chyba bardziej nadaję się na budowniczego. Dodał z uśmiechem, wiedział, że w świecie polityki nie odnajdzie się za dobrze, dlatego też wybrał odpowiednie osoby na to miejsce, on mógł chętnie załatwiać sojusze, ale ich warunki będą negocjowane przez jego popleczników, którzy o wiele lepiej się na tym znają. - Lub by prowadzić swoich w bój! Zawołał Vain zaś Iron po prostu uśmiechnął się nieco po czym spokojnie zgiął jedną nogę w kolanie i oparł o nią łokieć spoglądając na Rhiannon, którą zaciekawiły ryciny na ścianach. - Nieprawdopodobne, a wręcz niebywałe co nie? Przynajmniej już wiesz, dlaczego wybrałem miejsce tak daleko od miasta do treningu, nie trenuję sam, wypuszczam Vaina i w zasadzie walczymy do upadłego, tak najlepiej mi się ćwiczy, ale gdyby ktoś z ludzi go zobaczył... Heh, wybuchła by panika, Vain nie jest zbyt urodziwy... - Piękniś się odezwał! Jak widać demoniczny towarzysz Irona jest dość złośliwym typkiem a przynajmniej również umie dopiec, kiedy ma ku temu okazję, nie mniej był on nierozłączną częścią szarowłosego i sprawiał, że chłopak nie czuł się samotny a także wspierał go w każdej możliwej dziedzinie. Szarowłosy ręką sięgnął do plecaka, by wyjąć wodę, odkręcił ją po czym wziął kilka łyków i odetchnął z ulgą, dzisiejszy dzień był dość męczący, wpierw pustynia a potem jeszcze ta walka, nie chciał się odwodnić a i przy okazji mógł w końcu na chwilę odetchnąć. - Wierzę też, że poznasz Miyori, przybędzie na finał, bo skoro Twój ojciec obiecał sojusz, to ona będzie pomagała mi negocjować warunki tego sojuszu. Dodał po chwili z lekkim uśmiechem. - Czyli Keiko też będzie. Dodał Vain zaś Iron słysząc to imię przymknął oczy, zaś na jego ustach wyjawił się promienny uśmiech, który mógł tylko świadczyć o tym, jak pozytywne myśli tworzyła ta osoba.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-06-30 19:40:28 |
Dziewczyna pojmowała doskonale motywacje chłopaka, i chociaż widziała w tym planie wiele dziur, to nie miała zamiaru dalej ciągnąć tematu. Nie czuła, że jest odpowiednią osobą, która mogłaby Ironowi moralizować. W końcu tak naprawdę ich działanie było podobne. On musiał zaryzykować zaufanie, aby móc coś zyskać, a ona zaryzykowała swoje życie, aby zdobyć upragnioną wolność. Ostatecznie zdała sobie sprawę z tego, że ona tak samo jak Iron dążyli do dość podobnych celów z tą różnicą, że ona nie miała za sobą ludzi, którzy na nią liczyli. Wszystko co robiła, robiła dla siebie, jak kolwiek egoistycznie by to nie brzmiało. -Miejmy nadzieję, że do żadnej wojny nie dojdzie i nie trzeba będzie nikogo nigdzie prowadzić. Chociaż na ile znam tych nienażartych palantów, to zawsze są chętni, aby z bezpiecznego pałacu pokierować jakąś wojenką- Chciała wierzyć w to, że władcy przeważnie wykazywali się rozsądkiem. Gdyby tak było, to świat byłby prawdopodobnie prawdziwą utopią. Niestety rzeczywistość wyglądała inaczej, a to potrafiło przygasić nawet największy płomień nadziei. Również po wyjaśnieniach była faktycznie w stanie zrozumieć dlaczego Iron wybrał samotny trening. Oczyma wyobraźni widziała co mogłoby się zadziać w pałacu, gdybym w jednej z sal pojawił się demon. Cesarz pewnie byłby zachwycony z takiego obrotu spraw, i gadał by cały czas o tym jakie to szczęście spadło na Murivel w tym roku. Służba byłaby pewnie dużo mniej zadowolona. Przeważnie byli to prości ludzie, którzy podobnie jak Rhiannon nie wiedzieli o tej magicznej stronie życia. -Poznam o ile uda mi się przeżyć- Odpowiedziała nawiązując bezpośrednio do turnieju. Trudno było jej to wytłumaczyć, ale czuła swego rodzaju ulgę, że Iron również dowiedział się o jej małej tajemnicy, szczególnie, że jego podejście było inne niż Rohni, która na każdym kroku próbowała namówić ją do rezygnacji. Nie mogła jej winić. Jej przyjaciółka nie była pozytywnie nastawiona do tego, że w razie wypadku utknie w ciele Rhiannon już do końca swojego życia, no i też nie chciała stracić przyjaciółki. Dziewczyna wróciła do śpiworów i usiadła po turecku na tym, który sobie przywłaszczyła. -Pewnie myślisz, że to wariactwo. Księżniczka i taki turniej, czy księżniczka i życie po za murami pałacu, nie przetrwa tam dnia- Nie znała świata i życia, jeżeli jakimś cudem uda się jej zerwać pałacowe łańcuchy, wejdzie w świat niczym dziecko, które będzie musiało uczyć się tak naprawdę wszystkiego od nowa. -Próbowałam się dopasować, ale mi to nie wychodzi. Sztuczne uśmiechy, przesadna kultura, i te rozmowy, które nie wnoszą nic wartościowego do twojego życia. Nie samo bycie księżniczką mnie męczy, ale brak perspektyw na jakikolwiek rozwój- Wszystko co było fajne było tak naprawdę zakazane. Nie mogła rozmawiać o polityce, bo kobiecie nie wypada, nie mogła równać się w walce z mężczyzną, bo kobieta z natury jest słabsza. Granicą jej zainteresowań powinny być buty i halki, a te znajdowały się gdzieś na szarym końcu jej myśli.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-06-30 20:40:09 |
Rhiannon nie pałała optymizmem co do tego czy wybuchnie wojna czy nie, nie mniej jednak sam Iron nie wydawał się denerwować czymś takim, jego podejście było wbrew pozorom proste i on sam nie odczuwał obawy do tego, czy wojna wybuchnie czy też nie. - Jak są nienażarci, to wybuchnie wojna a wtedy... Cóż, pożałują tej decyzji. Odpowiedział ze spokojem, nie był arogancki, lecz pewny siebie w tym momencie, jego doświadczenie oraz doświadczenie jego towarzyszy było spore jeśli chodzi o walkę samą w sobie i szarowłosy nie cofnie się przed niczym a poza tym mieli swoją tajną broń w postaci demonów cienia jak i całego wymiaru, którym mogli bezpiecznie transportować jednostki, wojna szybko by się zakończyła. - Dawno nie szlachtowaliśmy armii... To byłoby zabawne. Vain dodał swoje trzy grosze jasno pokazując entuzjazm jaki miał co do tego typu spraw, to była diametralna różnica między nim a Ironem, szarowłosy nie przepadał za walką a jego demon dosłownie się nią rozkoszował, mimo to oboje byli w stanie koegzystować mimo odmiennych zdań na ten temat. Gdy szarowłosa postanowiła sama przyznać, że to wariactwo, że wzięła udział w turnieju, chłopak spojrzał na nią i mimo wszystko posłał jej dość wesoły uśmiech. - Wiesz co jest fajne w robieniu tego typu rzeczy? W pewnym momencie gdy dotrzesz do odpowiedniej skali swego szaleństwa, to nikt już nie będzie mówić, że robisz szaleństwo a raczej będą mówić "Typowa Rhiannon i jej pomysły." Rzucił i zaśmiał się, tym samym dając do zrozumienia, że on sam już osiągnął taki poziom swoich absurdów, by jego towarzysze mówili już o nim tak, nie mniej jednak sam żółtooki zdawał się tym nie przejmować i nawet obracał to w żart, zresztą jak najpewniej jego znajomi. - Powiem Ci szczerze, jeśli masz okazję, chociażby wyglądała ona głupio, to szaleństwem jest z niej nie skorzystać, jeśli pragniesz tej wolności, zawalcz o nią, masz do tego prawo ale to od Ciebie zależy czy podejmiesz te ryzyko. Wyjaśnił już nieco spokojniej, rozumiał ją, rozumiał jej tok myślenia i widział, że dziewczyna pragnie się wydostać z tego więzienia w każdy możliwy sposób, jednak zamiast wybijać jej to z głowy o dziwo ją motywował, pokazując jej jakie on ma podejście do realizowania swoich marzeń. - Ta! Coś o tym wiemy! Co nie, Iron? Jak to było... "Chce tylko przetrwać wraz z Miyori". A potem "Zapewnię swoim bliskim spokojne życie". A potem "Nasi towarzysze zaznają spokoju". A potem "Dobra! Zbudujemy swój własny kraj!". Vain wręcz ze śmiechem w głosie cytował Irona podkreślając jak rozszerzał swoje priorytety z czasem i jak dążył do ich realizacji, w końcu teraz budują swój własny kraj by mogli w spokoju żyć, co oznacza, że absurdalne cele jakie pochwycił ostatecznie doszły do realizacji. - I Miyori, która przy ostatnich słowach mówiła, że nie damy rady i jesteś szalony... A teraz? Vain zaczął się śmiać, a sam Iron po prostu spuścił głowę i mimo wszystko uśmiechnął się. - Albo jak poszliśmy na pustynię by wyciąć tę armię, co by nasi towarzysze mogli zawalczyć z drugą bez obawy na atak od tyłu, albo jak ruszyliśmy wtedy w piątkę na Vandheer Lorde'a, albo jak uznałeś, że ta wampirza królowa musi zniknąć i poszedłeś w paszczę lwa! O! I moje ulubione! W desperacji wskoczyliśmy w otchłań cienia by zabić naszego wroga którego nie mogliśmy pokonać i jedyne co rzuciłeś to "jakoś to będzie" Kontynuował opowiadanie jak Iron spełniał swoje cele i jakie czasami miał absurdalne pomysły co tylko mogło podkreślać, że miał doświadczenie w tym temacie i nie raz robił głupoty tylko po to by móc dotrzeć do końca swoich celów, czy było to warte? Wielu powie, że nie, jednak nikt nie wiedział ile on sam musiał przejść, by ostatecznie móc podejmować takie decyzje. - Vain... Możesz się przymknąć? Wiem, że możemy tak cały miesiąc opowiadać jakie to ja mam pomysły... - Już już... Jejku, mógłbyś czasem się pochwalić swoim doświadczeniem bitewnym...
|
Rhiannon Fukushima - 2022-06-30 21:05:45 |
W temacie szaleństwa Rhiannon miała wrażenie, że Iron zawarł dokładnie to co sądziła o niej Rohni, która była powierniczką tych pomysłów, oraz również często była wplątywana w owe plany. Dla niej fakt, że szarowłosej nie brakowało pomysłów, było na swój sposób na porządku dziennym. Owszem często wyrażała swoje obawy, była jak to Rhiannon lubiła często wspominać, jej głosem rozsądku, którego się nie dorobiła. Głosem, który mogła spokojnie ignorować za każdym razem, kiedy powtarzała, że coś jest fatalnym pomysłem. Często miała rację, ale dziewczyna chciała popełniać błędy. Poznać smak porażki, przyjąć na siebie konsekwencje swoich działań, bo właśnie w ten sposób chciała się uczyć życia i świata. Wychowanie w ciepłych komnatach pałacowych i za strzeżonymi murami odbierało jej to, co było w życiu chyba najcenniejsze. Odnośnie szaleństwa, Rhiannon również wiedziała, że pomimo swojej nieufności, pewnie przystanie na warunki dziwnego jegomościa, którego spotkała jeszcze w pałacu. Mało przemyślana decyzja? możliwe, ale była to jej decyzja. W końcu Vain postanowił również dołożyć kilka swoich zdań odnośnie szaleństwa, które najwyraźniej Iron również potrafił przejawiać. Dziewczynę szczególnie rozbawiła wzmianka o tym, że w chwili zagrożenia jedyne na co się zdobył to na stwierdzenie, że "jakoś to będzie" -Dokładnie to samo powiedziałam Rhoni, kiedy próbowała wymienić wady mojego pomysłu, i w zasadzie nadal jestem tego zdania, że jakoś to będzie- Mogła zrezygnować, ale gdyby to zrobiła miałaby żal do siebie do końca życia. Jedyne co mogła już teraz zrobić to obserwować rozwój wydarzeń i dostosować się do nich. -Może chodźmy już spać- Zaproponowała po chwili milczenia. Czuła się już zmęczona tą wyprawą, w końcu nigdy nie była jeszcze tak daleko od domu i nigdy nie przeżyła tyle w przeciągu tak krótkiego czasu. Dlatego też wsunęła się w śpiwór po czym przymknęła oczy. Zasnęła dość szybko, chociaż nie był to tak spokojny i głęboki sen. Zdarzało się, że rozbudzała się, kiedy usłyszała tylko jakiś bliżej nieokreślony dźwięk, ale za każdym razem udawało się jej ponownie przysnąć.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-06-30 21:43:41 |
- Wóz albo przewóz, Rhiannon, wszystko się okaże... Ale... Nie myśl, że Ci odpuszczę jeśli się spotkamy na arenie. Wyrzucił ze śmiechem szarowłosy dając dziewczynie jasny przekaz, że nie będzie miała łatwo w pojedynku z nim, on sam nie ma zamiaru odpuścić jej nawet w walce na arenie, jego cele były jasne i nie planował ich zmieniać niezależnie od tego czy polubi Rhiannon czy nie. Ostatecznie dziewczyna zaproponowała by poszli spać a żółtooki postanowił na to przystać i spokojnie wsunął się pod śpiwór, jednak dłuższą chwilę zajęło mu zaśnięcie aż w końcu udało mu się i chłopak spokojnie usnął. Iron obudził się dość wcześnie, zanim Rhiannon wstała, chłopak już zdążył wyjść na powierzchnię i wrócić z upolowanym zwierzakiem, nie długo potem też przyniósł nieco chrustu i w bezpiecznym miejscu rozpalił małe ognisko na którym upiekł jedzenie. Gdy Rhiannon się ocknęła, mogła poczuć zapach pieczonego mięsa który zaprowadził ją do chłopaka, ten widząc ją uśmiechnął się lekko po czym nieco odsunął kij na którym było nabite mięso od ognia i skierował go w stronę dziewczyny. - Wiem, że nie są to pałacowe standardy, nie mniej jednak przyprawiłem nieco i wydaje się być nawet smaczne. Odparł spokojnie, lecz nieco radośnie i chociaż faktycznie chłopak zrobił ten posiłek na prowizorycznie zrobionym stanowisku gotowania, to przyprawy świetnie wpasowały się w smak mięsa, wyszczególniając go. Następnie sam szarowłosy wyjął butelki z wodą i podał jedną dziewczynie, by się nawodniła a potem spokojnie usiedli przy ogniu i mogli w spokoju zjeść. Chłopak zdawał się wstać wcześnie jednak od początku kipiał energią i zdawał się już na starcie zapewnić i sobie i swojej towarzyszce jakieś sowite śniadanie, przynajmniej na miarę możliwości. - Zjemy i spróbuję otworzyć tamte wrota, jak się nie uda, to będziemy musieli wracać. Wyjaśnił swój plan dnia spokojnie biorąc gryz mięsa, najwidoczniej nie miał zamiaru tak łatwo odpuścić i mimo wszystko chciał spróbować wszelkich sił by móc przedostać się do dalszych komnat nie zważając na okoliczności, jego determinacja mogła być godna podziwu w tym zakresie. Po zjedzeniu szarowłosy spokojnie wrócił przed komnatę, jego prawa ręka znów przybrała czarne połyskujące łuski a on sam zadał solidny cios we wrota, które wydawały się ani drgnąć mimo naporu chłopaka, ten nieco zmrużył ocz po czym nieco ugiął kolana, zacisnął mocniej pięść i uderzał ponownie. - Uparte te wrota. Skomentował Vain. - Nie po to przechodziliśmy tę próbę, by teraz się poddać... Rzucił Iron po czym znówu ubrał cały demoniczny pancerz i zaczął uderzać, jak mogłoby się wydawać, coraz wścieklej.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-06-30 22:07:10 |
Chociaż jakość oraz wygoda snu nie była najwyższa, to kiedy dziewczyna się przebudziła była nawet wypoczęta. Przez dłuższą chwilę, jednak nie otwierała oczu, ani nie poruszała się. Wsłuchiwała się uważnie w dźwięki otoczenia. Drgnęła dopiero w momencie, kiedy usłyszała charakterystyczny trzask ogniska, a zaraz potem poczuła przyjemny zapach pieczonego mięsa. Uchyliła powieki i wygramoliła się ze śpiwora, aby rozejrzeć się po pomieszczeniu w którym spędzili noc. Przy jednej ze ścian dostrzegła Irona, który najwyraźniej nie marnował czasu na spanie. -Dzień Dobry- Powitała go próbując przygładzić potargane włosy. Przysiadła się do ogniska wyciągając dłonie przed siebie chcąc się nieco rozgrzać. Krypta nie należała do najcieplejszych miejsc, a i kilka razy nawet wybudzały ją chłodne podmuchy, które sprawiały, że marzła. Chłopak wyciągnął w jej stronę patyk na którym było wetkniętych kilka kawałków mięsa. Nie obyło się bez próby tłumaczenia, że nie jest to standard do którego przywykła Rhiannon. -Daj spokój- Mruknęła, biorąc od niego kawałek mięsa -To, że nie żywię się takimi rzeczami codziennie, nie oznacza, że oczekuje, aby ktoś taszczył ze sobą całe suto zastawione stoły- Rhinnon umiała dostosować się do panujących warunków. Nie była typem grymaszącej księżniczki, która spodziewała się, że gdzie nie pójdzie tam wszyscy będą spełniać jej życzenia i padać do nóg. Inna kwestia była taka, że kiszki zaczęły jej grać marsza, i byłaby w stanie zjeść w tej chwili absolutnie wszystko. Zaczęła więc palcami odrywać kawałki mięsa i pakować je sobie do ust. Widać było, że jej smakowało, bo porcja która przypadła jej w udziale zniknęła niemal natychmiastowo. Przyjęła również od Irona butelkę wody i upiła kilka łyków, aby przepłukać nieco gardło i się nawodnić. Szarowłosy najwyraźniej nie miał zamiaru dzisiaj próżnować. Głównym jego celem było dostanie się przez zamknięte wrota do kolejnych części krypty, i robił to w wyjątkowo mało delikatny sposób. Rhiannon siedziała dalej przy ognisku obserwując spokojnie jego zmagania, a przynajmniej do pewnego momentu spokojnie, bo w końcu dostrzegła sypiący się tynk z sufitu. -Mam nadzieję, że ten tragiczny koniec to nie śmierć pod gruzami, co Masakaki?- Powiedziała półszeptem licząc na to, że tajemniczy mężczyzna zgodnie z obietnicą się objawi -Nie miałbyś jakiejś rady na to?- Zapytała się po chwili namysłu i wskazała głową na zamknięte wrota, które Iron usilnie próbował sforsować.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-06-30 22:51:58 |
Iron nieco poprzestał swojej agresji, widząc jak pył powoli opada z sufitu, zaś Rhiannon w tym czasie postanowiła wezwać swojego tajemniczego towarzysza... Masakaki wyłonił się z jakiegoś zakrętu niemalże po wezwaniu, nie mniej jednak ten blady osobnik nie rozpoczął wejścia przywitania Rhiannon a zamiast tego dziewczyna mogła dostrzec w jego dłoni telefon komórkowy przystawiony do ucha i najwidoczniej prowadził on konwersację. - Więc nie długo urodzi Ci się syn? To wspaniale! Jestem taki dumny! Ojejuśku! Oczywiście, że przybędę na jego narodziny! Nie... Nie mogę zostać jego ojcem chrzestnym, wiesz o tym doskonale, ale bez obaw! Będę dbać o waszą rodzinę jak do tej pory! Nie martw się też, mam przeczucie, że dziecko będzie zdrowe jak ryba! Och... Wybacz mi, ale muszę kończyć, mam ważną potencjalną klientkę! Do zobaczenia! Entuzjazm i radość Masakakiego były dość nietypowe dla innych, nawet informując o klientce ten mężczyzna mówił to radośnie a zaraz potem rozłączył się i schował telefon do kieszeni, by zaraz potem zdjąć cylinder i sięgnąć z niego po zwój, podobny do tego na którym czytał on co się stanie z Rhiannon. Masakaki zaczął czytać zwój po czym nieco zwężył usta w wąską linię. - Dziecko umrze na białaczkę... Hm... Pożyczysz mi te pióro, Rhiannon-chan? Zapytał by zaraz potem bez otrzymania odpowiedzi sięgnąć do zaczepionego na bluzce dziewczyny pióra, skąd ono się wzięło? To była już zagadka dla szarowłosej, następnie Masakaki jak gdyby nigdy nic zaczął coś nerwowo przekreślać na zwoju aż ostatecznie spojrzał na niego i z satysfakcją schował zwój ponownie do cylindra. - No i odbębnione... Wybacz, akurat miałem rozmowę z innym klientem, ach... Chłopak miał tak zniszczone życie od startu... Biedaczysko... Na szczęście wyszedł na swoje i teraz buduje swoją rodzinę i co najważniejsze bez żadnego kredytu! A wcześniej miał tyle dłuuugóóów... No nie ważne, w czym mogę pomóc Ci dzisiaj? Zarzucił przy okazji opowiadając o swoim innym kliencie z którym chwilę temu rozmawiał a gdy szarowłosa przedstawiła mu nieco sytuację, ten spojrzał z uwagą łapiąc się ręką za brodę i uśmiechnął się. - O raju... Wiesz, że lubię oglądać tego chłopaka? W sensie nie jest moim klientem ale jest fascynujący, tyle razy Śmierć chciał go zdobyć a ten nigdy nie dał się złapać... Wkurzał go niemiłosiernie, ale to taki typ, zresztą... Pewnie jakby dać mu chwilę to by znalazł rozwiązanie, no ale dobra, przyjrzyjmy się tym wrotom sprzed 3000 lat... Masakaki jak gdyby nigdy nic podszedł do wrót, po czym nieco się schylił w przód, schował ręce za plecy i z zainteresowaniem zaczął przeglądać ryciny na nich, co jakiś czas schylając głowę w bok zupełnie jakby to miało poprawić komfort czytania, jednak po chwili uśmiechnął się szeroko i w podskokach wrócił do Rhiannon. - No dobra, mam rozwiązanie! Słuchaj, kojarzysz takie strony internetowe, gdzie by się zalogować to musisz udowodnić, że nie jesteś robotem? Um... Wiesz co to jest internet, prawda? No nic... Ta brama działa bardzo podobnie tylko nie masz udowodnić, że nie jesteś robotem a musisz udowodnić, że jesteś człowiekiem! Ale jak to zrobić? Nie ma tu wprawdzie żadnego przycisku. Masakaki teatralnie wzruszył ramionami przymykając oczy i kręcąc głową by zaraz potem skierować swój wzrok na Rhiannon i uśmiechnąć się radośnie. - Gdyby tylko w ludziach płynęło coś, co może być przeświadczeniem, że są ludźmi... Gdyby tylko tym czymś nasmarować wrota... No nic! Zrobiłem ile mogłem! Wierzę, że pomogłem! A teraz muszę znikać, mam zaraz bal na którym moja klientka będzie rozkochiwać bogatego jegomościa! Pamiętaj, oferta wciąż aktualna! Do zobaczenia! Masakaki spokojnie kręcąc laską w ręce zaczął odchodzić w zaułek z którego się pojawił aż ostatecznie zniknął za rogiem zostawiając dziewczynę ze swoją radą, nie mniej jednak postanowił jej przypomnieć, że wciąż może podpisać z nim kontrakt, nie było to dziwne, warto by pamiętała o tym, szczególnie, gdy będzie znów szukała pomocy. - Musi być jakieś rozwiązanie, by te wrota się otworzyły... Zagaił Iron spoglądając na ryciny, nie umiał ich rozczytać, nie mniej jednak szukał w nich swoistego rozwiązania.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-06-30 23:17:44 |
Misakaki pojawił się, kiedy tylko dziewczyna skończyła mówić. Tak jak wcześniej pojawił się dosłownie znikąd, wychodząc jak gdyby nigdy nic zza jednego z zakrętów. Dziewczyna przez chwilę odniosła wrażenie, że ten nawet nie był do końca świadom gdzie się znajduje, chociaż Rhiannon podejrzewała, że dla kogoś kto ani czas ani przestrzeń nie mają znaczenia, to i pobyt w krypcie nie sprawi, że się przejmie. Natomiast dziewczyna była świadkiem dość interesującej rozmowy po zakończeniu której miała kilka pytań. Ostatecznie, jednak uznała, że nie ma chyba sensu wtrącanie się w nie swoje sprawy. Otwierała już usta, aby powiedzieć, że przecież nie ma przy sobie żadnego pióra, ale nim zdążyła chociażby wyartykułować jedno słowo, Misakaki sięgnął do jej bluzy z której zdjął jedno pióro i użył go do naskrobania czegoś na jakimś zwoju. -Dziwny z ciebie, ktoś, coś...istota?- Nie była do końca pewna czym on był. Duchem? demonem, jakimś dziwnym rodzajem anioła. Biorąc pod uwagę to czego była do tej pory świadkiem, opcji mogło być naprawdę dużo. Nie mogła, jednak kompletnie zignorować faktu, że i jej tajemniczy towarzysz zdawał się kojarzyć Irona, a jego opis jak to śmierć uganiała się za nim tylko po to, aby ostatecznie przegrać sprawiła, że dziewczyna uśmiechnęła się lekko. Była to dość abstrakcyjna i na swój sposób zabawna historia, jednocześnie dawało to jasny sygnał, że śmierć nie jest nie pokonana. Jeżeli nie może sobie poradzić z jedną osobą, która cały czas znajduje sposób, aby nie oddać się w jej łapy. -Hmmm...jak będziesz miły to mogę załatwić jego autograf- Zażartowała, chociaż na wzmiankę o tym, że Iron sam pewnie znalazłby rozwiązanie tego ich drobnego problemu, dziewczyna podchodziła dość sceptycznie. Nie chodziło o to, że wątpiła w jego inteligencję, czy błyskotliwość, ale widząc, że najpierw sięgnął po siłowe rozwiązanie nie była pewna czy gdyby rozum zawiódł ponownie by nie próbował sforsować drzwi siłą, a to biorąc pod uwagę, że sufit zaczął sypać się im na głowę, mogło zakończyć się w bardzo zły sposób. Dlatego uznała, że w tej sytuacji może przydać się jej nowy znajomy. Była to też okazja do sprawdzenia, czy mówił prawdę, i jego usługi naprawdę będą warte tego co Rhiannon będzie musiała robić. Musiała przyznać, że wczorajsza rozmowa z Ironem przybliżyła ją do podjęcia decyzji, ale mimo wszystko nie chciała wykazywać się, aż tak wielkim szaleństwem, aby kupować kota w worku. Misakaki wykonał, jednak swoje zadanie pozostawiając ją z podpowiedzią, która była dość prosta do zrozumienia. Szarowłosa wstała ze swojego miejsca i podeszła do chłopaka, który próbował wczytać się w ryciny, ale najwyraźniej nie wychodziło mu to najlepiej. Dziewczyna również zaczęła wodzić po nich wzrokiem. Nie umiała ich rozczytać. Wszystko wydawało się być bełkotem, a może nawet jakimś obcym językiem, którego ona nie rozumiała. Obrazki również nie były tak oczywiste jak mogłoby się wydawać, ale postanowiła odegrać tę błyskotliwą. -Chyba wiem o co chodzi- Powiedziała, po czym wróciła do śpiwora przy którym położyła owy dość specyficzny miecz, do wyglądu którego nadal nie mogła przywyknąć. Dzierżąc go w dłoni podeszła do wrót, i bez ostrzeżenia czy chwili namysłu przeciągnęła dłonią po ostrzu. Krótki, ale za to piekący ból przeszył jej dłoń, a na ziemię spadło kilka kropel krwi. -Lepiej dla niego, aby to podziałało- Mruknęła w swoich myślach po czym przystawiła zranioną dłoń do wrót i przeciągnęła nią pozostawiając czerwoną smugę krwi. Odsunęła się nieco i po prostu wpatrywała się we wrota mając nadzieję, że da to jakiś efekt, w przeciwnym razie będzie musiała się tłumaczyć z tego co właśnie zrobiła, a to nie byłoby już takie proste.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-07-07 01:02:19 |
Ku zdziwieniu Irona, szarowłosa postanowiła podejść i zacząć jak on badać tę bramę, aż ostatecznie stwierdziła, że wie, jak ją otworzyć, by zaraz potem jak gdyby nigdy nic podciąć sobie dłoń i krwią nasmarować wrota i... Nic się nie stało, szarowłosy spojrzał na nią nieco podejrzliwie. - Chyba nie wypaliło. Skomentował obserwując Rhiannon, gdy nagle ziemia zaczęła drżeć a wrota zaczęły się uchylać ku zdziwieniu szarowłosego, musiał przyznać, nie spodziewał się tego, szczególnie z takim opóźnieniem, jednakże plan szarowłosej zadziałał i teraz mieli otwartą drogę dalej. Ruszyli więc a gdy przekroczyli linię wrót, pochodnie znów się zapaliły rozjaśniając całe miejsce. Z początku wydawał się być to kolejny korytarz, jednak był znacznie szerszy a przy ścianach były ustawione w linii kamienne sarkofagi które najwidoczniej reprezentowały poległych. Iron podszedł spokojnie do jednego z nich i oparł dłoń o wieko, delikatnie starł kurz, który pokrywał je by zobaczyć jakieś inskrypcje w nieznanym mu języku, przez moment przyglądał się im próbując je odczytać jednakże bezskutecznie. - Prawdopodobnie wyryto na nich imiona poległych, szkoda, że nie możemy tego odczytać, moglibyśmy zidentyfikować dawnych bohaterów. Chociaż nie jest żadnym poszukiwaczem tajemnic, to jednak był zaintrygowany tym miejscem, mogli odkryć dosłownie kolebkę swoich przodków i całej ludzkości, mieli tak idealną okazję, jednakże nie mieli podejścia by tego dokonać w tym momencie, co dla niego samego było marnotrawieniem, nie mniej jednak przybył tutaj by odkryć jakie są różnice między ludźmi a wyklętymi i to był jego główny cel, dlatego też wraz z Rhiannon ruszyli dalej przed siebie aż napotkali kolejne wrota, jednak tym razem nie miały one żadnych run a na ziemi przed nimi była tylko niewielka szczelina. Iron przyłożył dłoń do brody i przez moment przyglądał się temu w zamyśleniu aż ostatecznie uśmiechnął się. - Rhiannon, pożyczę miecz. Oznajmił po czym pochwycił oręż i wbił go w szczelinę a wrota otworzyły się, by ukazać kolejną komnatę, wyglądającą niczym mroczna sala królewska, gdzie na schodach znajdował się tron, zaś na nim siedział on oparty spokojnie o swoją pięść spoglądał na nich, pochodnie rozjaśniły miejsce ukazując cała salę i jego oblicze a Iron momentalnie zgiął kolana, stanął przed Rhiannon i nieco pochylając się w przód zgiął nieco palce, jego wzrok skupiony i pełen gniewu wbijał się w tego osobnika. - Vandheer Lorde! Zawołał tylko wściekle zaś mężczyzna na tronie jedynie się zaśmiał po czym wyprostował się nieco i zaczął bić powolne brawa. - Udało wam się dotrzeć aż tutaj, moje gratulacje. Oznajmił z wyraźną satysfakcją po czym wstał i teraz na stojąco przyglądał się tej dwójce, szczególną uwagę skupił na szarowłosym. - Piękne... Twoja postawa, Twoje spojrzenie i... Twój brak strachu, odczułeś niepokój, jednak nie boisz się, Twoją pierwszą myślą było ochronienie tej dziewczyny, bez żadnych wątpliwości, tak jak podczas naszej ostatniej walki, choćbyś stracił rękę, nogę, wciąż byś atakował by obronić innych, pamiętam. Vandheer Lorde jasno podkreślił, że ta dwójka się spotkała i toczyli ze sobą dość potężną walkę, którą mężczyzna w zbroi o bladym odsłaniającej tors oraz ciele chętnie wspominał, nie mniej jednak szarowłosy nie był skory do wspominek, co wskazywała jego postawa jasno pokazując gotowość do walki, Vandheer Lorde wyciągnął rękę przed siebie a miecz wbity w szczelinę wyskoczył z niej po czym kręcąc się wleciał do komnaty i dotarł wprost w dłonie swojego właściciela, wrota zamknęły się gdy Vandheer Lorde pochwycił swój miecz i opuścił rękę. - Więc powróciłeś! Zawołał jedynie Iron wyczekując tylko śmielszego ruchu od gospodarza. - Kto powiedział, że zginąłem? Wszak zniszczyliście tylko mą powłokę, lecz mój duch jest nieśmiertelny. Oznajmił powoli schodząc ze schodów i kierując się w ich stronę, szarowłosy odruchowo zasłonił ręką Rhiannon, jasno dając mu do zrozumienia, że nie pozwoli mu podejść do niej, nie ważne co się stanie priorytetem była ochrona księżniczki niezależnie od tego co ma się wydarzyć, jeśli przyjdzie mu walczyć, będzie walczyć do samego końca. Vandheer Lorde stanął dwa metry przed Ironem. - Lecz... Mężczyzna w zbroi uniósł miecz ku górze i zamachnął się, szarowłosy odruchowo zasłonił się ręką, jednak ku jego zdziwieniu ostrze przeniknęło przez niego nie wyrządzając mu żadnych szkód. - Niefortunnie miną kolejne wieki, nim moje ciało się odtworzy, może milenia skoro rozerwaliście moje ciało i pochłonęliście jako energię, nie jestem zdolny do pełnego powrotu. Wyjaśnił z wyraźnym rozczarowaniem w głosie, by następnie podejść do Rhiannon i wbić miecz w ziemię tuż przed nią. - Jednakże, gdybyście nie byli ludźmi, mógłbym z wami walczyć, moja dusza, zapieczętowana w tym miejscu nie pozwala mi zaatakować człowieka, lecz pozostałych... Mogę zmiażdżyć, jak mi się żywnie podoba. Dodał w gwoli ścisłości po czym spokojnie schował ręce za plecy by zaraz potem nieco się oddalić i spoglądać na swoją komnatę, Iron wyprostował się, rozumiejąc, że w tym momencie są w pełni bezpieczni a ich przeciwnik nie może a prawdopodobnie nawet i nie chce walczyć z nimi. - Więc... Czegóż szukacie w tym zapomnianym przez bóstwa miejscu? Zapytał kierując głowę w stronę Irona, jednakże zaraz potem skierował ją w stronę Rhiannon i wydawał się przyglądać jej z zaciekawieniem.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-07-07 18:55:54 |
Rhiannon przyglądała się uważnie śladom krwi, które zostawiła na wrotach. Spodziewała się natychmiastowej reakcji, a kiedy ta nie nadchodziła, chciała już w myślach przekląć jej cholernego pomocnika. Nim, jednak udało się jej chociażby ułożyć pierwszą myśl, podłoga pod ich stopami zadrżała złowrogo sprawiając, że szarowłosa cofnęła się w obawie, że za chwile pod nimi otworzy się krater do którego wlecą. Na szczęście to nie krater, a drzwi, które jeszcze chwilę temu były zamknięte zaczęły się powoli otwierać, aby w końcu pozwolić im pójść dalej. Dziewczyna spojrzała na Irona i uśmiechnęła się lekko do niego wzruszając przy tym nieznacznie ramionami. Ruszyła spokojnie za chłopakiem, chociaż nie mogła odmówić sobie swego rodzaju dumy. Po wejściu do kolejnego pomieszczenia, które oświetliło światło pochodni okazało się być niczym innym jak wielką zbiorą kryptą. Dziewczyna podeszła do jednej z trumien i przetarła dłonią inskrypcje, które były zapisane na wiekach trumien. Nie rozumiała tego języka, wiec nie umiała odczytać tego co zostało wyryte -To trochę przykre- Powiedziała kierując wzrok na chłopaka -Leżą tu sami, zapomniani- Nie wiedziała dlaczego, ale wizja spoczęcia w ciemnym sarkofagu, bez nikogo kto by chociaż raz wspomniał jej imię w luźnej rozmowie wydawała się być wyjątkowo okrutna. Jej uwaga została, jednak odwrócona przez Irona, który poprosił o miecz, który trzymała w dłoni. Podała mu oręż obserwując uważnie to co robił. Po wsunięcia miecza w wyrwę odsłoniła się kolejna sala, która nie była już kolejną kryptą jak Rhiannon z początku zakładała. W owej komnacie ktoś się znajdował i najwyraźniej na nich czekał, a po gwałtownej reakcji Irona, który od razu postanowiła stanąć w pozycji gotowości i osłonięcie jej sprawiło, że jej serce zabiło szybciej, a mięśnie odruchowo się napięły dając tym samym znak do gotowości do ucieczki. Nie odzywała się, chociaż nie umknęło jej uwadze spojrzenie mężczyzny. Ona również wpatrywała się w jego oczy nie mogąc odwrócić wzroku, chociaż bardzo chciała to uczynić. Miała przedziwne wrażenie, że Lord wnikał w jej duszę odkrywając tajemnice o istnieniu których nawet ona nie wiedziała. -Ja...- Chciała się odezwać, ale czuła, że nie miała nic do powiedzenia tak naprawdę. Przyszła tutaj, bo chciała wyrwać się z pałacu i szła za Ironem, natomiast była ciekawa co on chciał osiągnąć i czego tak naprawdę tutaj poszukiwał.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-07-08 10:27:27 |
Vandheer Lorde w końcu oderwał swój wzrok od dziewczyny i ponownie skierował go na Irona, widząc, że Rhiannon nie da mu żadnej sensownej odpowiedzi, zrozumiał, że to on prowadził tę dziwną ekspedycję do tego miejsca, sam szarowłosy przez moment spoglądał na niego spokojnie po czym nieco spuścił głowę i przymknął oczy po czym spokojnie wypuścił powietrze z płuc. - Rozumiem, że naprawdę Cię to ciekawi... Widmo w hełmie patrzyło na niego bezwzględnie a on sam miał wrażenie, że ciekawość jego dawnego przeciwnika jest w tym momencie tak nienasycona, że czuł niemalże presję, jaka wydawała się wisieć w powietrzu, jakby nie patrzeć nie byli tu po to, by ograbić ten starożytny grobowiec i tylko szarowłosy wiedział, po co tu tak naprawdę przybył. - Pragnę poznać wyklętych, rasa ta zaciekawiła mnie i chciałbym się im bliżej przyjrzeć jeśli istnieje taka możliwość, w księgach było opisane, że toczyłeś z nimi bój. Iron uniósł głowę i skierował swój wzrok wprost na Vandheer Lorde, jego oczy były pełne skupienia i niepohamowanej pewności siebie, co wzbudziło ciekawość dawnego króla, który rozłożył teatralnie dłonie i zrobił krok w tył. - Hah! Intrygujące pragnienie! Jednakże... Dlaczegóż to chcesz poznać naszych najeźdźców? Morderców i dręczycieli którzy przybyli znikąd by przejąć nasz świat? Zapytał wyniośle jasno określając jak wtedy wyglądała sytuacja w tych dawnych i już zapomnianych czasach, sam szarowłosy jedynie kiwnął głową na potwierdzenie, ciekawym jednak był fakt, że mimo wszystko nie wydał Nimue i jej pochodzenia, najwidoczniej nie chciał tworzyć tej dziewczynie dodatkowych problemów, co było dość miłe, wszak mogli się spotkać w następnych walkach a jednak chłopak nie traktował tego spotkania jako okazji by pozbyć się niewygodnego przeciwnika na arenie. - Rozumiem, że muszę wyjaśnić swoje powody? Zapytał spokojnie a gdy Vandheer Lorde jedynie opuścił ręce i znów wyczekiwał, było jasne, że nie mógł on więcej zwlekać z odpowiedzią. Iron mimo wszystko uśmiechnął się po czym nieco rozłożył ręce. - Widzisz, buduję własne królestwo, na czele będzie stać rada protektorów, jednak tylko do czasu gdy nasza księżniczka nie będzie gotowa objąć władzy, wtedy stanie się królową a my jedynie będziemy wspierać ją w jej panowaniu i pomagać podejmować dobre decyzje. Problem w tym, że księżniczka Keiko jest demonem cienia zmienionym na kształt i podobieństwo człowieka, na czym polega więc cały sęk? Istnieje szansa, że rozpadnie się z powodu niezgodności DNA i by to naprawić szukamy odpowiedniego genu, który może ją ustabilizować, więc jeśli istnieje prawdopodobieństwo, że wyklęci posiadają gen, który pozwoli być jej DNA tak elastycznym by móc przyjąć dowolną formę, to chcę go odkryć. I tutaj wszystko stało się jasne, trzeba było przyznać, że Iron miał sporą odwagę by ruszyć ku nieznanemu by chociaż znaleźć ten jeden promyk nadziei, by wspomóc swoją księżniczkę oraz swoich towarzyszy, nie mniej jednak wydawało się być to dość intrygujące, jak ich lud doprowadził do przekształcenia potwora w rozumną istotę i to na tyle by postawić tę istotę na czele swojego królestwa, co nie umknęło Vandheel Lorde. - Zastanawia mnie jednak czemu chcecie zmienić radę, na władzę u jednej osoby. Zapytał wręcz zaintrygowany. - Nie muszę Ci tego wyjaśniać... Jednak mamy swoje powody... W każdym razie, odkryję tutaj coś przydatnego? Iron przeszedł do konkretów nie mając już cierpliwości na odpowiadanie na kolejne pytania Vandheer Lorde, sam władca spojrzał na niego po czym mimo wszystko zaczął się śmiać o dziwo, podobała mu się bezpośredniość jego dawnego przeciwnika, następnie zaś uniósł rękę przed siebie a wrota za nimi otworzyły się momentalnie ukazując poprzednią salę z sarkofagami po czym wieko jednego z nich momentalnie wyleciało ku górze i opadło na ziemię obok. - Wyklęci wyglądają niczym ludzie jednak to pozorny wygląd, mogli przekształcać się w swoje prawdziwe formy więc może w ich genach znajdziesz to, czego szukasz, weź sobie więc ją. Oznajmił po czym opuścił rękę, odwrócił się do nich plecami i skierował swe kroki z powrotem na tron jak gdyby nigdy nic, sam Iron spokojnie podszedł do otwartego sarkofagu by wraz z Rhiannon mogli dostrzec kobietę spoczywającą w nim, co wywołało u chłopaka nie mały szok. - Ona... - Była wyklętą i już nie żyje, nie wstanie Ci z martwych. Wyjaśnił na prędce Vandheer Lorde jasno określając, że w sarkofagach nie spoczywają dawni ludzie a jego dawni przeciwnicy i sama komnata tak naprawdę była jego osobistą salą z trofeami.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-07-12 20:20:32 |
Dziewczyna stała za chłopakiem wpatrując się to raz w jego plecy, a raz w to coś z czym rozmawiali. Nie była do końca w stanie określić czym był. Duchem? zjawą? jakąś dziwną energią, która była skazana na pobyt tutaj. To wszystko było na tyle skomplikowane, że odebrało jej poniekąd głos. Wiedziała, że pewnie kiedy będzie po wszystkim to zasypie Irona pytaniami, teraz nie chciała udowadniać swojej niewiedzy, chociaż biorąc pod uwagę jak Lord stracił nią zainteresowanie, to najprawdopodobniej wyczuł to, że ona jest jedynie dodatkiem do całej tej wyprawy. Mimo to zaciekawiło ją to co mówił Iron. Najwyraźniej mieli dość dobrze wszystko zaplanowane i przemyślanie. Nie mniej Rhiannon z każdą kolejną sekundą dostrzegała co może się wydarzyć jeżeli coś nie pójdzie po ich myśli. Widziała również co się może wydarzyć jak ktoś dowie się kto stoi na czele tworzonej się nowej siły na scenie politycznej. Czy miała ona jednak siłę przebicia? Wiedziała, że Iron nie zrezygnuje ze swojej ambicji i nie dziwiła mu się. Każdy potrzebował miejsca dla siebie. Bardziej martwiła się o świat. Nie każdy to zrozumie, nie każdy uszanuje. Nie chciała kolejnej wojny na tle rasowym. Na szczęście nawet sam Lord wydawał się rozumieć cele Irona, i jednym ruchem dłoni sprawił, że jeden z sarkofagów się otworzył, a kamienna płyta opadła z hukiem na podłogę. Ona jak i szarowłosy podeszli powoli do sarkofagu, a Rhiannon nachyliła się nad grobowcem po czym otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia -Jak to możliwe, że tak dobrze się zachowała?- Zapytała się, ale jednocześnie nie mogła odmówić jej wyjątkowej urody. -Ale jest piękna- Mruknęła po chwili milczenia i mimo wszystko uśmiechnęła się lekko pod nosem. Przez chwilę miała ochotę wyciągnąć dłoń i dotknąć jej białych włosów, ale ostatecznie się powstrzymała uznając, że mogło to być okazaniem braku szacunku dla zmarłych.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-07-14 18:14:40 |
Jak widać nie tylko Iron ale i Rhiannon również była nieco zaskoczona stanem zachowania się owej kobiety, nie było to dość naturalne nie mniej jednak on sam mimo wszystko uśmiechnął się by zaraz potem skierować wzrok na Rhiannon. - Jakim cudem się zachowała tak dobrze... Jakim cudem Nimue dotrwała do naszych czasów? Jakim cudem tysiąclecia pod ziemią nie straciła jakichś cech z powodu ewolucji? Co jadła? Wiele rzeczy jest niesamowitych i niezrozumiałych, nie mniej jednak takie smaczki są pięknem tego świata i czasem nie ma potrzeby się nad tym zastanawiać... Po prostu podziwiajmy te cuda. Odparł spokojnie by zaraz potem nieco się odsunąć, położyć swój plecak na ziemi i otworzyć go, przez moment grzebał w nim aż wyjął pojemnik z którego wysunął trzy strzykawki a następnie zaczął spokojnie nabijać na nie igły. - Nie mam zamiaru zabierać jej ciała, wezmę tylko jej krew i nieco włosów do badań. Wyjaśnił by zaraz potem spokojnie odsunąć i wyprostować jej rękę a zaraz potem nieco wyszukać jej żyły i spokojnie wbijać igłę, obserwował jak szkarłatna ciecz zaczyna wpływać do środka, o dziwo nie wydawała się być zepsuta przez ząb czasu, co było na jego korzyść. - Sądząc po tym, że trafiła do tej sali trofeów oraz jej ubiorze czy ozdobach, musiała być kimś ważnym, może była królową wyklętych? Zarzucił temat w trakcie pobierania próbek, które ostatecznie ponownie zamknął w pojemniku a ten zakorkował szczelnie. - Powinno to utrzymać świeżość do końca turnieju, ostatecznie przeniosę to w wolnym czasie do mojego laboratorium. Wiem, że to bezczeszczenie zwłok, jednak wychodzę z założenia, że jeśli umarli mogą wesprzeć żywych, to powinniśmy z tego skorzystać. Dodał po chwili po czym skierował swoje żółte oczy na kobietę w sarkofagu. Nie był dumny ze swego czynu, jednak czuł, że dla swojego ludu i przyszłej królowej nie mógł postąpić inaczej i mimo, że można by tutaj mówić o jawnym bezczeszczeniu ciała, to jednak dla niego była to niepowtarzalna szansa. Ostatecznie Iron poprawił pozycję tej kobiety przywracając ją do pierwotnego stanu po czym spokojnie pochwycił wieko sarkofagu i powoli nałożył z powrotem na trumnę znów zamykając w środku wyklętą, uznał że chociaż tyle mógł dla niej zrobić, przywrócić jej spokój wiecznego spoczywania. - Cóż... To za nami, mam pewną propozycję... Widzisz zostały nam dwa dni, jeśli Ci się nie spieszy, to niedaleko jest Alexandria. Wymiarem cienia przejdziemy w pół godziny i mogłabyś tam być sobą i robić co chcesz do końca naszej przygody. Zaproponował kierując się na dziewczynę i uśmiechnął się do niej, najwidoczniej całą tę okrutną przygodę postanowił jej wynagrodzić w dość specyficzny ale i przyjemny sposób dając Rhiannon chociaż te dwa dni wolności od nakazów, zakazów i wszelkich zasad panujących na dworze, mogłaby nieco się rozluźnić i poczuć jak zwykły człowiek.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-07-14 18:52:58 |
Dziewczyna obserwowała uważnie to co robił Iron. Widziała również jego minę, która pomimo tego, że wyrażała skupienie, przedstawiała również swoiste zakłopotanie tym co właśnie musiał zrobić. Najwyraźniej chłopak miał swoje zasady i szacunek do zmarłych. Rhiannon była uczona podobnych rzeczy. Na szczęście pałacowe życie nie było aż tak zepsute jak szarowłosa twierdziła. I chociaż gdyby ktoś z dworu zobaczył co Iron właśnie wyprawia rozpętała by się spora awantura. Rhiannon podchodziła do tego zgoła inaczej. Oczywiście, że są granice których nie powinno się przekraczać, od tak dla własnej satysfakcji. Czasami, jednak cel uświęca środki. W końcu Iron nie robił tego dla jakiś dziwnych i chorych eksperymentów niczym doktor Frankenstein. Robił to dla większego dobra, dla idei, oraz dla ludzi w których wierzył i którym chciał dać lepsze jutro. Dlatego dziewczyna nie odzywała się tylko przyglądała się temu jak chłopak starannie pobiera krew, bierze inne potrzebne mu próbki, a potem układa ciało kobiety w takiej pozycji w jakiej je zastali. Chłopakowi udało się zdobyć to co chciał i przez głowę dziewczyny przebiegła myśl, że teraz pewnie będą musieli już wracać. Wtedy Iron wyszedł z propozycją, która od razu rozwiała wszelkie wątpliwości. Mimo to Rhiannon nie dała nic po sobie poznać. Wręcz zmusiła się do stworzenia takiego wyrazu, który jasno wskazywał na to, że ten plan nie jest tym co chciała usłyszeć -Wiesz- Mruknęła cicho -To miło, ale chyba wolałabym wrócić do pałacu. Chyba stęskniłam się za gorsetem, która zgniatał mi płuca każdego dnia- Kiedy skończyła nie mogła powstrzymać się od śmiechu, który wypełnił salę. -Żartuje, jestem na tak na absolutnie każdą propozycję, która sprawi, że będę omijać pałac szerokim łukiem- Sprostowała. Była w sumie ciekawa Aleksandrii. Przez całe swoje życie nie była dalej niż przy granicach Murivel, i była w niej zwykła ciekawość świata, której do tego momentu nie mogła nawet zrealizować, bo w końcu ojciec nie puściłby jej nigdzie samej bez obstawy, a straż pałacowa była dość mocno przewrażliwiona. Czasami zwykłe kichnięcie sprawiało, że dostawali jakiejś obsesji i uważali, że była to próba zamachu.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-07-14 19:52:35 |
Słysząc pierwsze słowa Rhiannon o tym, jak stęskniła się za pałacem, Iron otworzył szerzej oczy i spoglądał na nią ze sporym zdumieniem jednak gdy tylko skończyła swoją wypowiedź, momentalnie zaczęła się śmiać czym rozwiała jego wszelkie wątpliwości, że Rhiannon raczej postanowiła zażartować z niego, on sam po chwili zaczął się śmiać z całej sytuacji, musiał przyznać, że dał się nabrać na to. - W porządku, to wydostańmy się stąd. Oznajmił i spokojnie skąd przyszli, tam wracali, kierowali się z powrotem korytarzami aż ostatecznie stanęli pod dziurą od wieka, którym wskoczyli do środka, nieco piasku już się zebrało nasypało w małą stertę na korytarzu ale nie to było problemem, problemem był brak wszelkiej drabiny która by pomogła im się wydostać nie mniej jednak i tutaj szarowłosy postanowił zaskoczyć dziewczynę, delikatnie pochwycił ją i wziął na ręce po czym ugiął kolana i wykonując wysoki skok wyleciał na zewnątrz by zaraz potem ustać na ciepłym piasku, spokojnie postawił ją na ziemi i po oddaleniu się nieco stamtąd ponownie dostali się do świata cienia, obrali odpowiedni kierunek i spokojnie zaczęli iść. - Co prawda Skaza i jego syn Eredin są w Murivel obecnie, ale to i lepiej, nikt nie będzie kojarzył kim jesteś i będziesz mogła cieszyć się pełną swobodą. Rzucił spokojnie i mimo wszystko uśmiechnął się chcąc tym samym dać Rhiannon zapewnienie, że nikt nie będzie jej rozpoznawał i dziewczyna nie będzie czuła wszelkiego skrępowania. - Co prawda wielu ludzi ma złą opinię o Skazie, tłumacząc, że jest on zbrodniarzem, który siłą doszedł do władzy, nie mniej jednak osobiście go lubię, dobrze rozwinął swój kraj i zatrzymał koszmarną ekspansję Światowej Armii a także uratował wiele miast przed wojną i wiele ras przed upadkiem. W dodatku przyjął wielu moich towarzyszy i zapewnił im opiekę i bezpieczeństwo. Jakby się przyjrzeć jego historii to jest on dość porządną osobą. Opowiadał nieco historii i swoich przemyśleń, opowiadał też nieco historii o całym kraju jak i samym założycielu i historii miasta, w tym Rhiannon mogła odkryć, że Alexandria mimo bycia pustynnym krajem, była bogatym oraz pełnym życia krajem i mimo, że niewolnictwo jest tam legalne to jednak niewolnicy są dość dobrze traktowani, Rhiannon mogła usłyszeć coś też o dziwnych Tigranach oraz niechęci Skazy do elfów, co mogło być dość niezwykłe, jednak po ostatnich wydarzeniach nie musiało być to aż tak niezwykłe. W końcu dotarli i powrócili do powierzchni a Rhiannon okazało się spore miasto tętniące życiem i mimo upałów sama kraina wydawała się być piękna a wszelakie stworzenia, których dziewczyna mogła nie widzieć na oczy, służące za wierzchowców dodawały klimatu. Iron spokojnie nałożył płaszcz z kapturem na siebie i narzucił kaptur na głowę kryjąc swoje włosy i chroniąc się przed słońcem, a może jeszcze przed kimś innym? Tak właśnie Rhiannon poznała Alexandrię - Chodź, pójdziemy zabukować hotel. Oznajmił i spokojnie zaszli do hotelu "U Kociej Matki" gdzie weszli a w budynku przy biurku stała kocia kobieta ubrana w różową, przewiewną i długą suknię, która widząc nowych klientów skłoniła się delikatnie obejmując swoje dłonie po czym uśmiechnęła się. - Witam u Kociej Matki, jestem Shira, właścicielka hotelu. Oznajmiła kocica po czym szarowłosy zdjął kaptur, ukazując swoje oblicze, na widok którego Shira uśmiechnęła się a jej oczy zabłysły. - Iron... Jak miło mi Cię znów powitać, przygotować pokoje dla Ciebie i... Siostry? Zapytała co zaskoczyła szarowłosego który odruchowo skierował głowę w stronę Rhiannon by zaraz potem ponownie powrócić do właścicielki hotelu. - Jesteście nader podobni a pamiętam, że wspominałeś o posiadaniu młodszej siostry. Wyjaśniła czym wywołała uśmiech na jego twarzy, szarowłosu położył dłoń na ramieniu Rhiannon po czym radośnie spojrzał na Shirę. - Tak... Poproszę dwa pokoje, dla mnie i mojej siostrzyczki. Rzucił a Shira jedynie kiwnęła głową, wyjęła spod lady dwa klucze po czym gestem dłoni pokazała, by szli za nią, udali się na górne piętra by zaraz potem kobieta pokazała chłopakowi jego pokój po czym zaprowadziła Rhiannon przed drzwi jej pokoju, spokojnie je otworzyła po czym spojrzała na szarowłosą. - Daj znać, jeśli będziesz czegoś potrzebować. Shira ukłoniła się i spokojnie wróciła na dół.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-07-14 20:35:19 |
Rhiannon z ulgą przyjęła to, że chłopak nie obraził się na nią za ten niewinny, chociaż trochę głupi żart. Nie było chyba rzeczy na tym świecie, która by sprawiła, że dziewczyna nagle zatęskniłaby za pałacem. W byle norze było lepiej, niż w pełnych przepychu pomieszczeniach. Oczywiście to nie było tak, że nie była w stanie docenić uroków pałacowych komnat, czy chociażby ogrodów. Chodziło tutaj o cenę, którą musiała zapłacić, aby móc na to patrzeć. I gdyby była to jej decyzja pewnie nie narzekała, ale niestety tak nie było. Dzień w dzień płaciła cenę na którą się nie zgadzała i dlatego chciała coś z tym zrobić. Ruszyła spokojnie za chłopakiem w milczeniu. Droga powrotna jak to zwykle bywało była już dużo prostsza, tym bardziej, że wiedzieli gdzie mieli iść. Kiedy mijali tajemnicze drzewo, które wcześniej wystawiło ich na próbę, Rhiannon zaczęła się zastanawiać czy aby wyjść również będą musieli coś udowodnić. Na szczęście obyło się bez kolejnych walk. Przez wyrwę w suficie przedostał się piach, który zaczął tworzyć całkiem zgrabny zawał. Pewnie gdyby zostali tutaj dłużej ta droga wyjścia zostałaby całkowicie wyłączona z użytku, nie to było jednak teraz problemem. Dziewczyna podeszła pod wyrwę i spojrzałą ku górze. Nie było opcji, aby dali radę tam wejść bez żadnej pomocy. -No to chyba mamy kłopot- Powiedziała, ale nim zdążyła rozwinąć swoją myśl, poczuła jak chłopak chwyta ją delikatnie za biodra, a zaraz potem bierze na ręce. Oplotła swoje dłonie wokół jego szyi -Co ty...- Nie zdążyła dokończyć, bo Iron odbił się od ziemi i obydwoje wylecieli z dziury. Dziewczyna pisnęła tylko cicho i wtuliła twarz w jego ramię. Nie była na to przygotowana, nie odrywała nawet głowy w chwili, kiedy wyraźnie czuła, że ponownie znajdowali się na powierzchni. -Proszę cię- Mruknęła, kiedy ją puściłą -Następnym razem uprzedzaj mnie o swoich planach, chyba, że chcesz aby na zawał zeszłą- Biorąc pod uwagę to, jak łatwo było ją wystraszyć, to aż dziw brał, że miała w sobie na tyle odwagi, aby zgłosić się do turnieju, którego najpewniej nie przeżyje. Najwyraźniej desperacja sprawiała, że ludzie podejmowali przeróżne decyzje. Ona jak i Iron zaczęli przemierzać pustynię, a chłopak w między czasie opowiedział jej nieco o Skazie, jego synu, oraz o tym jak świat na nich patrzy. -Władza jest tworem, który lubi krew i przemoc. Bardzo rzadko zdarza się, że dochodzi się do niej bez przemocy- Nawet ci władcy, którzy głosili uwielbienie dla pokoju i tak mieli na rękach krew, albo inne podłe czyny, a tym samym stawali się hipokrytami. Ona miała dużo czasu, aby napatrzeć się na to jak władza wygląda. Owszem była osobą, która takowej władzy miała nigdy nie otrzymać, tym bardziej mogła ją lepiej poznać, jako bierny obserwator. Rhiannon zatrzymała się w miejscu, kiedy padło jedno słowo -Elfy...- Mruknęła i pokręciła kilka razy głową, aby upewnić się, że piach nie naleciał jej do uszu -Przecież to bajki, mity...- O Elfach czytała jedynie w książkach przygodowych, a teraz dowiadywała się, że taka rasa istniała naprawdę. Dowiadywała się coraz więcej, a to wzmagało w niej ekscytację. Nic więc też dziwnego, że w pewnym momencie zaczęła nawet poganiać Irona. Chciała zobaczyć Aleksandrię, która jak się okazało nie była do końca tym co sobie wyobrażała, ale nie mogła odmówić jej pewnego uroku. Szarowłosa rozglądała się uważnie, dookoła. Od czasu do czasu jej wzrok spoczął na jakimś nietypowym handlarzu, bądź po prostu turyście, albo mieszkańcu. -U kociej matki, skąd pomysł na- Zaczęła mówić, kiedy weszli do hotelu, ale kiedy dostrzegła kto stoi w recepcji z jej ust wydostało się tylko "aaa" Przyglądała się istocie z wyraźnym zaciekawieniem, bowiem po raz pierwszy widziała coś takiego. Chciała się zapytać kim była, jak to jest być człekotem, ale uznałą, że takie pytania mogłyby zostać uznane za niegrzeczne. Postawiła więc po prostu na delikatny uśmiech, który przerodził się w wyraźne zdziwienie, kiedy nagle ze znajomej awansowała na siostrę Irona. Czy naprawdę byli aż tak podobni do siebie. Owszem mieli szare włosy i nawet dość podobne tęczówki, ale oprócz tego dość mocno się różnili. Nie skomentowała tego jedna uznając, że może chłopak dostanie jakąś zniżką rodzinną czy coś takiego. -Dziękuję- Powiedziała kiedy kobieta otworzyła jej drzwi do pokoju wspominając, że jak będzie czegoś potrzebować to może poprosić. Rhiannon weszła do pokoju, który był wyjątkowo zwykły. Pomieszczenie było niewielkie, szare ściany wyraźnie domagały się kolejnego malowania, gdyż miejscami można było dostrzec ciemniejsze plamy od kurzu. Na środku przy ścianie stało pojedyncze łóżko pościelone i okryte kocem. Jedyne okno w pokoju wychodziło na gwarną i zatłoczoną ulicę -No totalnie nie wierzę- Mruknęła sama do siebie i uśmiechnęła się. Wiedziała, że jak wróci i opowie o tym wszystkim Rhoni to jej nie uwierzy, nawet ona sama sobie nie wierzyła, że była tutaj. Z dala od domu, od nudnych obowiązków, które nie sprawiały jej absolutnie żadnej radości. Od ojca, który domagał się tego, aby oddała mu swoje myśli, decyzje, i całe swoje życie.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-07-14 21:13:21 |
- Dalej twierdzisz, że to bajki i mity widząc Tigrankę? Zapytał Iron, który opierał się o framugę drzwi ze skrzyżowanymi rękoma na klatce piersiowej i swoim uśmiechem na twarzy, nie miał już na sobie płaszcza a i z golfem się pożegnał, który został zastąpiony prostą, czerwoną koszulką na krótkim rękawku, dopiero teraz Rhiannon mogła dostrzec jego ręce a właściwie ogrom blizn na nich, które sięgały aż do nadgarstków, ślady po mieczach, zadrapaniach czy nawet ugryzieniach pokazywały tylko jak wiele walk musiał stoczyć i ile pamiątek po tych walkach zostało wyrytych na jego ciele, chociaż dopiero miała ona wgląd na tak naprawdę wierzchołek góry lodowej. Sam Iron posłał jej swój radosny uśmiech by ostatecznie skierować swoje żółte oczy na dziewczynę. - Tak naprawdę możesz zostawić rzeczy i możemy ruszać na miasto, bez obaw, nikt Cię nie okradnie tutaj. To bezpieczna dzielnica, poza tym Shira jest członkinią gildii kupieckiej co zapewnia jej ochronę, poza tym jest szanowaną Tigranką i nikt nie odważy się wparować do jej przybytku by zrobić zamieszanie. Wyjaśnił jej na spokojnie dając też zapewnienie by nie martwiła się o swój bagaż, co dało też do zrozumienia, że mimo wszystko przebywał tutaj na tyle często, aby poznać już gospodarza tego hotelu i móc opowiedzieć o nim co nieco a i przy okazji zapoznać Rhiannon z tutejszymi organizacjami, które miały swoją sławę. - Shira też prosiła, byś wpisała się do księgi gości, stoi przy schodach na piedestale. W jej kulturze złym wychowaniem byłoby gdyby poprosiła Cię o to przy pierwszej rozmowie, nie mniej jednak chce byś się wpisała. Dodał po chwili i spokojnie ruszyli a gdy Rhiannon wpisała się a potem zeszli na dół, minęli w spokoju biurko przy którym Shira ponownie stała. - Iron, skoro już tu jesteś... Zaczęła kocica zatrzymując chłopaka, ten uśmiechnął się w jej kierunku. - Tak? - W centrum na targu znów są błękitne róże, pomyślałam, że chcesz wiedzieć. Shira nieco przechyliła głowę w bok i uśmiechnęła się w stronę chłopaka a ten zamrugał kilka razy by ostatecznie uśmiechnąć się promiennie w jej kierunku. - Dzięki za informację. Odparł spokojnie po czym skierowali się do drzwi, Iron spokojnie je otworzył po czym wyszli na zewnątrz. - Tak więc Rhiannon... Przez następne dwa dni możesz robić co tylko zapragniesz. Oznajmił jej i uśmiechnął się po czym skierował się w jej stronę. - Oczywiście w granicy rozsądku, ja za Ciebie mogę świecić oczami "siostrzyczko" ale jak wpakujesz się do więzienia to już tylko Twój ojciec może Cię wyciągnąć, więc postaraj się nie łamać tutejszych praw. Dodał po chwili nieco naigrywając się z tego, jak zostali do siebie porównani, nie mniej jednak poza tym oczywistym przekazem chłopak jawnie jej oznajmił, że nie zamierza jej ograniczać i pozwoli jej poczuć się wolną przez ten czas a tym samym pozwoli jej odpocząć od pałacowego życia.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-07-15 16:25:32 |
Dziewczyna drgnęła, kiedy usłyszała za swoimi plecami głos. Odwróciła się od okna i skierowała wzrok w stronę drzwi o futrynę których opierał się Iron. Jej uwadze nie umknęły blizny, które pod golfem były zamaskowane. Powiodła po nich wzrokiem, a jej mina na chwilę zrzedła. Takie ślady nie zostawały po kilku walach, czy innych mniej przyjemnych wydarzeniach. Wyglądało to trochę tak, jakby Iron od zawsze robił tylko jedno, walczył. -No wybacz- Mruknęła odganiając od siebie ponure myśli -Nie każdy jest takim obieżyświatem jak ty- Odpowiedziała, chociaż nie miała na myśli niczego złego. Chociaż sama potrafiła zaskoczyć się swoją niewiedzą, to jednak miała dla siebie usprawiedliwienie. Raczej jej rodzina nie należała do tych, którzy chętnie opuszczają mury bezpiecznego zamku, a dorwać się do książki, która by nie była tylko kolejnym nudnym romansem, było równie trudne, co wymóc na pałacowym kucharzu, aby chociaż raz zrobił coś co jedzą zwykli ludzie. Na propozycję wyjścia przytaknęła ochoczo. Była ciekawa tego miejsca, oraz ludzi którzy tutaj przebywali. Czuła się komfortowo z myślą, że nikt jej tutaj nie znał. Nie musiała przemykać alejkami, czy stosować jakieś głupie przebrania. Mogła od tak po prostu sobie wyjść i zdecydować gdzie chciała pójść. Kiwnęła tylko lekko głową, kiedy Iron oznajmił, że właścicielka tego miejsca chciałaby, aby Rhiannon wpisała się do księgi gości. Dziewczyna nie widziała powodu dla którego miała by tego nie zrobić, chociaż kiedy już się nachylała nad księgą i chwyciła długopis w palce zawiesiła się na chwilę zastanawiając się nad tym co miałaby tak naprawdę napisać. Zdobyła się więc na absolutny banał, który przyszedł jej do głowy. Napisała po prostu "dziękuję za miły pobyt" po czym podpisała się samym imieniem, chociaż mało co brakowało i z rozpędu zapisałaby również swoje nazwisko, a tego raczej wolała uniknąć. W końcu udało się im wyjść na zatłoczoną ulicę, a Iron powiedział, że Rhiannon tak naprawdę jest wolna i chociaż kompletnie tego się nie spodziewała to poczuła jak wielka bryła lodu spada jej na samo dno żołądka. Starała się tego po sobie nie dać poznać, ale i tak nagła bladość, która weszła na jej twarz pewnie wszystko zdradzała. Nie sądziła, że odczuje taki paraliż i nagłe przerażenie na myśl o tym, że naprawdę mogła robić co chciała. Nikt jej nie będzie kontrolować, ani mówić, że czegoś robić a nie może. Nagle zdała sobie sprawę z tego, że chociaż pragnęła wolności to tak naprawdę nawet nie wiedziała czym ona jest. Całe życie to ktoś inny za nią decydował, w pałacu to ona była centrum wokół którego wszystko się kręciło, ona była ważna, a teraz czuła się zupełnie jak to ziarenko piasku z pustyni po której jeszcze nie tak dawno szli. -O co chodzi z tymi błękitnymi różami?- Zapytała się szybko chcąc zmienić temat w nadziei, że Iron nie zacznie zadawać jej niewygodnych pytań. W końcu zdążyła już chyba pokazać się z tej bardziej pewnej siebie strony. Nie chciała przyznawać się do tego, że po prostu się wystraszyła.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-07-15 21:46:43 |
- Uwierz mi, że gdyby nie kilka wydarzeń w moim życiu, to do tej pory siedziałbym pewnie w rodzinnej wiosce. Odparł spokojnie, czym zapewnił ją, że jego podróże tak naprawdę powstały w wyniku kilku zdarzeń, chociaż sądząc po jego minie, nie wydawał się być aż tak bardzo rozczarowany takim obrotem spraw, ale sam Iron w zasadzie wydawał się być osobnikiem, który jak dostaje cytryny, to robi z nich pyszną lemoniadę, jego pogodna natura była wręcz odwrotnością tego, jaki stawał się podczas walki, nikt nawet nie podejrzewałby go o to, że byłby w stanie podjąć jakieś większe wyzwania a jednak. Nie umknęło jego uwadze dziwne zachowanie Rhiannon na wieść o byciu wolną nie mniej jednak nie zareagował jakoś szczególnie, chociaż nagłe wspomnienie o tej felernej błękitnej róży tylko podkreślało zestresowanie u dziewczyny, która usilnie pragnęła ukryć to. - W zasadzie... Zamiast szukać na siłę możemy iść na spacer... Chętnie się przejdę po Alexandrii ot tak a jeśli coś by Ci się spodobało, to zatrzymamy się tam i tyle. Chciał tym dać jej nieco luzu w ten subtelny sposób pomóc jej przełamać pierwsze lody, pozwolić jej się rozluźnić i jasno określić, że nie musi robić nic na siłę, tylko tak mógł zapewnić jej nieco spokoju i pozwolić jej powoli się zaadaptować do tej nowej, niezwykłej sytuacji. Tak więc Iron i Rhiannon spokojnie ruszyli na swój mały spacer po mieście by dziewczyna mogła zapoznać tutejszą okolicę, sama Rhiannon mogła już zobaczyć więcej przedstawicieli tej kociej rasy, którą reprezentowała Shira i chociaż ich umarszczenie różniło się znacznie bardziej, było ciemniejsze lub nieco bardziej rudawe. Szarowłosa mogła również natrafić na kobiety elfiego pochodzenia, które mimo wszystko wyróżniały się swoją smukłą sylwetką i spiczastymi uszami, nieco bardziej jaskrawymi sukniami i co najważniejsze, obręczami żelaznymi na szyi, których nie sposób było ukryć. - Niewolnictwo jest legalne w tym kraju, a że elfy często wytaczały Alexandrii wojnę, są szczególnie narażone na zostanie niewolnikami tutaj, stąd te obręcze. Chociaż elfi osobnicy nie wydawali się być skrępowani niczym poza tymi obręczami, szli spokojnie i nie wydawali się być nawet zastraszeni czy źle traktowani, nie mniej jednak sam fakt, że było to tu popularne mogło źle wpłynąć na wizję tego kraju u Rhiannon, nie mniej jednak taka była wendetta Skazy.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-07-15 22:17:42 |
Nie umknęło uwadze dziewczyny to, że Iron nie odpowiedział na jej pytanie. Było to dość dziwne, bo do tej pory raczej nie miał z tym problemów i nawet chętnie tłumaczył jej pewne niezrozumiałe przez nią kwestie. Teraz po prostu udał, że tego nie słyszał. Czy nie chciał odpowiedzieć, albo uznał, że to nie jej problem, tego Rhiannon nie wiedziała, ale jednocześnie też nie chciała ciągnąć go za język. W końcu tak naprawdę się nie znali, i ani ona, ani on nie musieli się sobie zwierzać. Dlatego też nie dopytywała się dalej, chociaż ciekawość zaczęła się w niej się kotłować i podkręcać do tego, aby jednak dopytać się o tajemnicze niebieskie róże. Czy chodziło o faktyczny kwiat? możliwe, bo przecież gdyby to była jakaś dziwna organizacja to co by robili na targu, ale z drugiej strony jeżeli to kwiat, to jakie może mieć znaczenie dla Irona, a może chodziło o osobę. W głowie Rhiannon tworzyło się mnóstwo możliwych scenariuszy, które odkrywały by tajemnicę kryjącą się za "błękitną różą" Iron, jednak przerwał jej ciąg myślowy i wyszedł z propozycją spaceru, na co dziewczyna się zgodziła. Nie czuła się zbyt pewnie w tym miejscu, a na pewno nie na tyle pewnie, aby móc samej zwiedzać różne zakamarki Aleksandrii. Ruszyli więc powoli do przodu, a Rhiannon dostała okazję poznania niezwykłości tego miejsca, zaczynając od samych mieszkańców. Oprócz kolejnych przedstawicieli dość ciekawej kociej rasy, widziała elfy, których istnienie jeszcze nie tak dawno temu podważała. Posmutniała, jednak kiedy usłyszała jak podchodziło się do niewolnictwa w tym kraju. -Czego kolwiek by nie robiły i jak, to niewolnictwo...- Nie wiedziała jak miałaby się wysłowić na ten temat. Nie chciała jednocześnie produkować się w temacie obcego miejsca, o którym nie wiedziała tak naprawdę nic. Nie mniej niewolnictwo było jedno, bez względu na na to czy było się dobrze czy źle traktowanym. Było to dla Rhiannon ograniczenie jednego z podstawowych praw w które chciała wierzyć. -Dlaczego tych wszystkich istot nie widywałam nigdy w Murivel. Znaczy wiem, że teraz może nie przyciąga, szczególnie kiedy trwa rewolucja, ale nie spotkałam się tam z niechęcią ludzi do innych. Najwyżej jest niechęć cesarza do jego własnych poddanych- Wiele razy wymykała się z pałacu, i chociaż nie były to długie wycieczki, to ani razu nie spotkała żadnego elfa, czy kota, a może byłą to jej wina. Może była tak zajęta swoimi sprawami i swoją własną osobą, że nie znalazła już czasu na to, aby rozejrzeć się dookoła. W końcu Rhiannon dostrzegła jedno stoisko, które ją najwyraźniej zaciekawiło. Kiedy podeszli bliżej okazało się, że nie było to coś co mogłoby się wydawać, że przyciągnie uwagę księżniczki. Na stoisku zostały wyłożone najróżniejsze szmaciane lalki. Rhiannon jako księżniczka pewnie mogła mieć najróżniejsze oraz najdroższe zabawki, a jednak kiedy oglądała laleczki w jej oczach pojawił się błysk. -Jakoś zawsze podobały mi się proste rzeczy, może dlatego...- Urwała na chwilę biorąc jedną lalkę z długimi czarnymi włosami, które lekko poruszyły się na wietrze -Może dlatego, że były takim przeciwieństwem całego świata, który ja znam. Pamiętam, że mój brat, na moje piąte urodziny podarował mi właśnie taką lalkę. Miernie prezentowała się wśród drogich i dostojnych zabawek, ale była moją ulubioną. Spędzała ze mną każdy czas, byłą jedną z pierwszych przyjaciółek, ale ojciec uznał, że to nie jest zabawka dla mnie- Szarowłosa odłożyła lalkę ponownie na stoisko i skierowała wzrok w stronę Irona po czym posłała mu lekki uśmiech, chociaż było widać, że to wspomnienie nadal ją wyjątkowo bolało -Z resztą, chyba pomyślał, że to będzie dobry sposób, abym dorosła...cóż, chyba nie wyszło tak jak chciał- Nie miała tak trudnego życia jak Iron, może i nie musiała całe życie walczyć, ale miała swoje demony, które ścigały ją niezmiennie od dnia, kiedy w jej pamięci zapisało się pierwsze wspomnienie. Nie było to dla niej łatwe, ale mimo to nie pozwoliła się złamać i szła dalej, chcąc osiągnąć to co dla innych mogło być niemożliwe.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-07-15 23:19:49 |
- Niewolnictwo jest okrutne, jednak Skaza uznał to za odpowiednią karę dla elfów. Chociaż Iron nie popierał tego rozwiązania, to jednak mimo wszystko w tym kraju musiał zaakceptować taką decyzję i zrozumieć tok myślenia Skazy, każdy władca był okrutny na swój sposób i każdy miał swoje demony, Skaza również je posiadał, dlatego też w wyniku swojej furii postanowił ograniczyć wolność i prawa tych stworzeń w ramach swoistej kary. O dziwo Rhiannon postanowiła zapytać, czemu nie widywała takich stworzeń w Murivel, sam Iron słysząc jej przemyślenia na ten temat nieco się zakłopotał i przez moment spoglądał w inne miejsce udając, że nagle jakaś chmura na niebie go mocno zainteresowała. - Mogłem Ci to wyjaśnić po drodze w sumie... Zaczął nieco niepewnie po czym spojrzał na nią i uśmiechnął się z zakłopotaniem. - Widzisz Rhiannon... Podczas naszej podróży wymiarem cienia... Te 6 godzin do grobowca Vandheer Lorde oraz te pół godziny tutaj... Jakby Ci to ująć... Pokonaliśmy w zasadzie trzy kontynenty. Wyjaśnił i mimo wszystko uśmiechnął się oznajmiając jaki dystans pokonali w tak krótkim czasie, to mogło się zgadzać z faktem, że na lekcjach geografii Rhiannon mogła szybko odkryć, że na kontynencie, gdzie było jej ukochane Murivel nie było żadnej pustyni. Iron przystanął i skierował palec gdzieś w prawą stronę. - W tamtym kierunku jest Murivel, statkiem dopłyniesz w tydzień. Jak zapewne wiesz, kontynent Aleksandrii nazywany jest "Bramą". Gdybyś skierowała się w lewo, miałabyś kontynent "Nowy Świat" a za nim kontynent Akavirski. I właśnie kontynent Akavirski i pozostałe kontynenty za nim są zamieszkałe w większości przez inne rasy oraz stworzenia, zaś nasze obecne położenie, czyli "Brama" jest kontynentem przejściowym, w skrócie, by dostać się na inne kontynenty z Nowego Świata do terenów zamieszkałych w większości przez ludzi musisz przedostać się tutaj i stąd masz pierwszy statek na kontynenty ludzkie. Skaza prowadząc swoją ekspansję rozegrał to wyśmienicie, bo tak naprawdę przejął władzę nad całym kontynentem a ludność go kocha, dzięki czemu mógł zrobić bramy graniczne zwane "Bramą Niebios" i "Bramą Piekieł" przez co wszelkie towary oraz ludzie dostają się tutaj i zawsze coś zostawią, co utrzymuje wysoką gospodarkę Alexandrii a poza tym... Cóż, większość tych istot woli zatrzymać się najdalej kontynent za Alexandrią, niestety nie mają dobrej opinii na temat ludzi. Iron mimo wszystko wolał jej wyszczególnić, skąd powstała taka rozbieżność i dlaczego takie istoty są rzadko spotykane w kraju Rhiannon, szczególnie, że jakby nie patrzeć sam miał do czynienia z tymi istotami i rozumiał ich podejście do dalszych podróży. - Nie wiem czy Cię to pocieszy, ale niektóre istoty, może nie takie o jakich byś marzyła ale są... Chyba dla głupiego przykładu mogę wspomnieć, że jedna z Twoich dam dworu jest wampirzycą, ale na pocieszenie, na ostatnim balu mogłaś spotkać elfkę. Przybrana córka Ivanova jest elfką a przynajmniej w połowie. Może nie było to pocieszające, ale teraz Rhiannon mogła zdać sobie sprawę, że istoty, które były zdolne do kamuflażu i adaptacji do ich świata zaś nieświadomość i ignorancja ludzka była dla nich idealnym czynnikiem by móc wychodzić swobodnie na żer. Ostatecznie i Iron i Rhiannon ruszyli dalej a dziewczyna w końcu zatrzymała się przy jednym ze stoisk i wpatrywała na szmaciane lalki, sam chłopak obserwował jej reakcję i słuchał jej wypowiedzi na temat jej pozytywnych odczuć co do swojej zabawki podobnej do tej, którą teraz trzymała w dłoniach. - Gdy byłem dzieckiem, miałem drewniany miecz, który był moją ulubioną zabawką, z przyjaciółmi często wychodziliśmy na łąkę i bawiliśmy się w rycerzy i paladynów. Sam miał swoje ulubione zabawki za dziecka, mimo iż jego dzieciństwo nie trwało długo to jednak wywołało przyjemne wspomnienia. - Rodzice często myślą, że wiedzą co jest dla nas najlepsze, może z perspektywy Twojego taty, który nie zna innego życia takie rozwiązanie jest najlepsze, może gdzieś czuje że się myli ale nie ma innego punktu widzenia by zmienić swoje postępowanie, nikt tego nie wie. Dodał spokojnie, nie chciał bronić Makoto ale może też Rhiannon powinna wiedzieć, że podejście jej ojca do niej było takie gdyż on sam nie miał innej szansy na poznanie innego życia, dlatego kierował Rhiannon swoją ścieżką najlepiej jak umiał, podczas gdy ona pragnie zupełnie innego życia. Gdy Rhiannon ostatecznie stwierdziła, że idzie dalej, Iron został nieco w tyle obserwując jej plecy, by potem nieco zmrużyć oczy a następnie skierował swój wzrok na stragan ze szmacianymi lalkami i mimowolnie uśmiechnął się. Nie długo potem chłopak dorównał kroku dziewczynie i spokojnie oparł swoją lewą rękę o prawe ramię dziewczyny a przed jej oczami ukazała się szmaciana lalka, którą tak uważnie oglądała, żółtooki uśmiechnął się i spojrzał na nią wyczekując jej reakcji na ten drobny prezent.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-07-15 23:51:50 |
Wyjaśnienie odnośnie tego dlaczego dość trudno było spotkać inne istoty w świecie, który ona znała było nie tylko obszerne, ale jednocześnie sprawiło, że w końcu zdała sobie sprawę z tego jak daleko od domu była. Te wszystkie skróty, którymi poprowadził ją Iron sprawiły, że kompletnie straciła poczucie odległości. Przejście z punktu A do punktu B zajęło im może zaledwie kilka godzin, a i sama Rhiannon nie była do końca pewna czy to było na pewno sześć godzin. Wydawało się jej, że przeszli tę trasę znacznie szybciej. Nic więc też dziwnego, że przez cały ten czas wydawało się jej, że znajduje się niedaleko granic Murivel, a może to jej podświadomość, która była świadoma jej lęków, starała się utrzymać ją w przekonaniu, że nie jest daleko od murów pałacu w których się wychowała. -No tak- Mruknęła, kiedy chłopak opowiedział na jakiej zasadzie Skaza zdobył uznanie w Aleksandrii i co stanowi jej podwaliny funkcjonowania -Miejsca przejściowe przeważnie mają dużo korzyści- Nie mogła zaprzeczyć temu, że ten ruch był wyjątkowo skuteczny i przemyślany. Gospodarka kwitła, bo handel cały czas się kręcił. Kupcy i handlarze musieli jakoś podróżować, a i turyści się pewnie trafiali, bo jeden rodzinę odwiedza, a drugi jedzie w interesach. Wszystko to wydawało się być samonapędzającą się dobrze skonstruowaną machiną. I chociaż Rhiannon faktycznie była ciekawa świata, to na wzmiankę o tym, że na pałacu grasuje wampir pobladła i otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia. Owszem na samym pałacu nie trafiały się żadne przypadki wypicia krwi, a i nie słyszała o żadnych takich przypadkach w mieście, chyba, że jej ojciec skutecznie to maskował, albo sam uznał, że jest to sprawa, która go nie dotyczy -Czekaj...- Powiedziała starając sobie przypomnieć ową półelfką -Taka dość głośna dziewczyna, zielone włosy, tak kojarzę, ale wydawała się być sympatyczna- Rhiannon z balów tak naprawdę mało kogo pamiętała. Bardzo często w jej oczach goście zlewali się w jeden wielki ulep bez wyrazu. Tylko ci, którzy wyjątkowo wyróżniali się zapadali jej w pamięć. Może dlatego, że miała dosyć pałacowej nijakości i doceniała zróżnicowane charaktery. -On...mu przez myśl nie przejdzie, że się myli. Jest przekonany, że sam Bóg powołał go do życia i przekazał tak ważną rolę. Wedle niego ktoś taki mylić się nie może- Nigdy nie usłyszała od ojca słowa "przepraszam" nie umiał tego robić, bo był narcyzem, który nie dostrzegał swoich własnych błędów -Ten człowiek potrafi zabić wszystko. Każdą radość, każdy uśmiech, każdą ambicje, która nie jest zgodna z jego własną- Miałą dość chłodne mniemanie odnośnie własnego ojca. Nie była w stanie nawet powiedzieć czy kochała swoich rodziców. Pamiętała takie uczucie kiedy była małą dziewczynką, ale z upływem lat wygasało, aż w końcu zmieniło się w coś w rodzaju przyzwyczajenia. Mimo to nie chciała dalej zagłębiać się w te historie. Tak jak Iron miał pewne swoje tajemnice, tak i ona nie chciała odkrywać wszystkich swoich słabości, a było ich sporo. Ruszyła więc dalej przed siebie, ale nie zaszła zbyt daleko, bo poczuła jak ktoś kładzie jej rękę na ramieniu, a zaraz potem przed jej oczami pojawiła się owa laleczka, którą przed chwilą oglądała. Skierowałą wzrok na chłopaka, który uśmiechał się do niej łagodnie. Spojrzała ponownie na zabawkę i chwyciła ją w swoje dłonie przyglądając się oczom zrobionym ze zwykłych czarnych guzików. Nie była to piękna lalka, ale dla Rhiannon właśnie w tej chwili nabrała wyjątkowej urody. Odwróciła się w stronę Irona po czym wspięła się nieco na palce i złożyła krótki, ale delikatny pocałunek na jego policzku. -Dziękuję- Powiedziała odsuwając się od niego i założyła za ucho kilka kosmyków włosów. Doceniała takie proste gesty, bo były szczere, nie wymuszone żadnym protokołem, czy zobowiązaniami. Dlatego dla Eryka była dość oziębła. Wiedziała, że on nie interesuje się nią, tylko zależało mu na jej nazwisku i korzyściach jakie może może uzyskać po przez małżeństwo.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-07-18 18:13:19 |
- Tak, ta głośna ale sympatyczna dziewczyna o zielonych włosach, jakbyś się przyjrzała jej to byś zobaczyła spiczaste uszy i nieco bardziej smukłą sylwetkę, chociaż pewnie to nie umyka oczom a po prostu uważa się, że człowiek taki jest, w końcu ciężko uwierzyć w bajki. Odparł i mimo wszystko się uśmiechnął na wzmiankę o tej dziewczynie oraz opinii Rhiannon na jej temat, w gruncie rzeczy tamta zielonowłosa osobniczka również jemu przypadła do gustu i musiał przyznać, że szło ją polubić już na starcie, ot taki pozytywny charakterek. - Osobiście cieszę się, że Ivanov ją adoptował... Wydaje się przy niej złagodnieć a ona czuje się swobodnie przy tacie i mam wrażenie, że oboje potrzebowali siebie nawzajem... Wybacz, po prostu... Pamiętam jak Ivanov był ziejącym nienawiścią furiatem a teraz zdaje się być znacznie przyjemniejszym typem... Pamiętał tamten dzień, gdy Ivanov wyzwał go do walki, pamiętał jak była ona zacięta a jego przeciwnik brutalny, tamtego dnia Iron jednak prawie zabił Ivanova jednak w ostateczności podjął decyzję, żeby oszczędzić go i pozwolić mu żyć, teraz po kilku latach dostrzegł, że była to dobra decyzja, pozwolenie mu przeżyć i dalej funkcjonować sprawiło, że los tego mężczyzny potoczył się w lepszym kierunku i zmienił go. I chociaż sam Ivanov pragnął zemsty na Ironie za tamtą walkę, co jasno ogłosił na turnieju, to jednak nie miał problemu by porozmawiać z nim jak człowiek z człowiekiem czy przedstawić mu swoją córkę. Ostatecznie Rhiannon i Iron wymienili się poglądami na temat ojca szarowlosej, co tylko podbiło wrażenie chłopaka, że cesarz żyje w poglądach jakie zostały wbite mu do głowy najpewniej od kołyski i teraz wykazuje te poglądy na wszystko wokół, tak chłopak zdecydował się jednak nieco poprawić humor swojej towarzyszce drobnym prezentem, za co ona wynagrodziła go lekkim pocałunkiem w policzek. Szarowłosy przymrużył nieco oczy po czym dotknął pocałowanego policzka i uśmiechnął się ciepło do dziewczyny. - To drobiazg. Chociaż faktycznie nie było to nic wielkiego, pozwoliło Rhiannon chociaż na chwilę zapomnieć o problemach i wywołać ten delikatny uśmiech na twarzy, co mimo wszystko pocieszyło samego chłopaka, wiedział teraz, że dziewczyna mimo wszystko nie jest tak typową księżniczką i że przy okazji docenia takie drobne gesty a i też mógł spostrzec w niej nieco wrażliwości. - Więc... Dokąd teraz? Chciał dać jej w pełni wybór, chciał by to ona nacieszyła się tymi dniami wolności i na pewno nie chciał jej dać żadnego ograniczenia, w tym momencie Rhiannon mogła korzystać ze swojego życia do woli a Iron jedynie chciał jej w tym potowarzyszyć, dlatego uznał, że jeśli to ona wybierze całą trasę podróży, będzie to najbardziej uczciwe.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-09-21 11:29:15 |
Dziewczyna nie chciała już dłużej rozwodzić się nad tym, kim był jej ojciec, a raczej jak ona go widziała. Będzie miała na to jeszcze mnóstwo czasu w najbliższej przyszłości. Teraz po raz pierwszy miała czas naprawdę tylko dla siebie. Musiała więc sięgnąć do głębi siebie, aby zastanowić się nad tym, co zawsze chciała zrobić, ale będąc w pałacu, nie mogła sobie na to pozwolić. Odpowiedź przyszła szybciej niż się spodziewała. Zaklaskała kilka razy w dłonie i podskoczyła w miejscu. -Chodźmy coś zjeść- Powiedziała, zdając sobie jednocześnie sprawę z tego, że tak naprawdę była już głodna. -Najlepiej coś niezdrowego, tłustego, coś, czym się można ubrudzić- Iron spędzając czas w pałacu, musiał zauważyć, że wszystkie posiłki były starannie dobierane, oraz porcjowane w taki sposób, aby bez problemu zmieściły się do ust. W dodatku kobiety zawsze spożywały posiłek w rękawiczkach, co z perspektywy Rhiannon było kompletnym absurdem. W pałacu panowało wiele dziwnych zwyczajów, których sensu nikt nie potrafił jej wytłumaczyć. Pewnie dlatego, że nawet sam cesarz nie wiedział, dlaczego należało zachować się tak, a nie inaczej, ale jednocześnie oczekiwał ślepego wręcz posłuszeństwa. To była jego własna utopia. Królestwo, w którym nikt nie pyta, nikt nie myśli, tylko stosuje się do zarządzonych przez niego praw. -A potem, możemy iść...czekaj jak to się nazywało- Mruknęła sama do siebie i przystawiła palec do ust i uniosła wzrok ku górze, wyraźnie zastanawiając się nad tym jednym słowem, które jej umknęło. -Automaty? chyba tak to się nazywało. Podobno gra się na tym, a ja nigdy nie miałam okazji- Wiele ją ominęło, i chciała teraz spróbować chociaż trochę nadrobić ten stracony czas. -To mój plan, a co potem to pomyślę na bieżąco- Nie znała również zbyt dobrze tego miejsca, i nie wiedziała, co można by tutaj robić. Liczyła więc, że gdzieś po drodze natrafią na jakieś miejsce, do którego będzie chciała wybitnie wejść. Nie chciała niczego planować, chciała, aby jej potrzeby, przyszły do niej spontanicznie. -A i...- Urwała na chwilę, po czym spojrzała na chłopaka uśmiechając się delikatnie -Dziękuję- Powiedziała krótko. Była mu szalenie wdzięczna za to wszystko zrobił. Przecież tak naprawdę nawet nie musiał się nią przejmować. Miał swoje cele, które chciał osiągnąć, a mimo wszystko znalazł czas, aby sprawić jej trochę radości. Było to zachowanie, o które w dzisiejszych czasach było cholernie trudno, przez co było piekielnie cenne. Chociaż ludzkość zdawała się nie zdawać sobie z tego sprawy. Rhiannon ruszyła przed siebie rozglądając się po zatłoczonej uliczce. Co jakiś czas obserwowała szyldy niektórych kanjpek, które wydawały się wręcz hipnotyzoqwać potencjalną klientelę -Oooo!- Krzyknęła nagle wskazując na jedną z nich -Te naleśniki z mięsem w środku, wyglądają fajnie - Pałacowe posiłki przewidywały zbilansowane żywienie, a mówiąc zbilansowane miało się na myśli to, że nie było tam miejsca na nic obciekające tłuszczem.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-09-21 18:02:02 |
Iron ze spokojem spoglądał na Rhiannon która zdawała się myśleć nad tym co dalej mieliby robić, chłopak wydawał się być spokojny a może nawet nieco rozbawiony spoglądaniem na to, w jego mniemaniu przypominało to bardziej czekanie aż młodsza siostrzyczka zdecyduje się dokąd teraz się udadzą i nawet wizja zabrania ją na plac zabaw wydawała się być dość możliwą, nie mniej jednak domyślał się, że dziewczyna w pierwszej kolejności poszuka zupełnie innego pomysłu i o dziwo nie pomylił się, gdyż Rhiannon radośnie obwieściła mu, że wpierw idą coś zjeść a potem chciałaby spróbować się na automatach, szarowłosy patrzył na nią na początku nieco zaskoczony tym, co dziewczyna chce zjeść, chociaż nie było to dziwne, że jego towarzyszka woli coś odmiennego, to opis tego, co chciałaby spróbować był zaskakujący. - W porządku. Odparł z lekkim uśmiechem a na dalsze pomysły i plany zareagował jedynie uśmiechem i kiwnięciem aż do momentu gdy bursztynooka postanowiła z uśmiechem mu podziękować, Iron spojrzał na nią po czym po prostu przymknął swoje oczy i lekko pokręcił głowę. - Nie dziękuj. Ciesz się swoim wolnym dniem. Odparł po prostu i tak ruszyli a ich droga została przerwana dopiero gdy na ich drodze pojawiła się mała restauracja z tutejszym fast foodem, gdzie Rhiannon obwieściła, że chce spróbować naleśnika z mięsem, Iron przez moment stał i patrzył na obrazki by ostatecznie do niego dotarło co dziewczyna miała na myśli. - Mówisz o tortilli? Zapytał po czym jak gdyby nigdy nic weszli do środka, Iron podszedł do lady i spokojnie poczekał aż sprzedawca zwróci na nich swoją uwagę. - Moja siostra chciałaby wielką tortillę z baraniną, inaczej pożre te miasto. Oznajmił z uśmiechem wskazując na drobną Rhiannon, która ewidentnie nie wygląda na osobę zdolną do pożarcia całego miasta, nie mniej jednak mężczyzna za ladą uśmiechnął się i po zapłaceniu ruszył do swojej pracy, Iron zaś spokojnie wyszedł przed budynek, wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i spokojnie wyjął jednego po czym włożył do ust i odpalił, zaczął delektować się smakiem papierosa i delikatnie opierając się o ścianę uniósł nieco głowę ku górze. - Nawet ładnie to wygląda, braciszek i siostrzyczka wspólnie na mieście. Zaśmiał się Vain w głowie Irona. - Ta... Któregoś dnia muszę Misako tak wyciągnąć na miasto, być dobrym starszym bratem... Odparł i mimo wszystko uśmiechnął się lekko, chociaż nie zbudował dobrych relacji z siostrą, miał pojęcie, że ona go kochała i wyczekiwała jego przybycia, nie mniej jednak w środowisku chłopaka wciąż coś się dzieje i dlatego nie mógł ot tak jej odwiedzić, nie mniej jednak na razie jego rola starszego brata nie wychodziła mu źle, więc może któregoś dnia mu się uda być dobrym starszym bratem dla swojej realnej siostry. - Tak swoją drogą, nie masz wrażenia, że mamuśka Rhiannon... Wiesz, lubi Cię? Mam na myśli... Hehe. Insynuacje Vaina sprawiły, że Iron zakaszlnął kilka razy w wyniku szoku, by zaraz potem skierować swoje żółte przed siebie. - Raczej wątpię. Odrzekł po chwili i spojrzał za siebie, patrząc czy Rhiannon grzecznie czeka na swoje jedzenie.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-09-21 18:40:30 |
Możliwe, że zachcianki Rhiannon mogły być dziwne dla przeciętnego człowieka, dla którego życie na wolności było codziennym trudem. Ona teraz doświadczała czegoś niemal egzotycznego, czegoś o czym często tylko słyszała, albo czytywała w książkach, które udawało się jej przemycać do pałacu. Kiedy Iron upewnił się, że dobrze zrozumiał jej zawiłe tłumaczenie odnośnie zachcianek kulinarnych, ta kiwnęła jedynie głową. Weszła zaraz za nim do restauracji, a do jej nozdrzy doszedł intensywny zapach pieczonego mięsa, różnego rodzaju sosów, Oprócz tego wyczuła wyraźny zapach tłuszczu. Przez moment dosłownie zakręciło się jej w głowie od tych zapachów. Zapachy, które ją zawsze otaczały były subtelne, często ledwo wyczuwalne, a teraz została nimi zaatakowana z dosłownie każdej strony, a do tego ich intensywność jej nie oszczędzała. W dodatku wystrój tego miejsca w niczym nie przypominał bogatych pałacowych sal jadalnych. Proste stoliki nie posiadały nawet obrusów, za to miały dozowniki na papierowe serwetki, co od razu zaciekawiało Rhiannon, bo musiała wyciągnąć kilka z nich -Służba pewnie by się ucieszyła z czegoś takiego, nie musieliby prać tych serwetek z których korzystamy po każdym posiłku, a ja nie musiałabym się uczyć setek odcieni bieli- Dziewczyna wydawała się teraz obserwować świat z ciekawością, które przypisywano często małym dzieciom, które dopiero co nauczyły się chodzić. Wszystko ją fascynowało i podchodziła do każdego plakatu, który został oprawiony w ramkę i zawieszony na ścianie. Odwróciła od nich wzrok dopiero w chwili, kiedy Iron wspomniał coś o tym, że będzie gotowa pożreć miasto jak nie dostanie czegoś do jedzenia. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko po czym kłapnęła zębami, co i tak przy jej aparycji mogło przywodzić na myśl głodnego kota, niż faktycznego drapieżnika, który byłby w stanie dokonać rzezi na całym mieście. Dziewczyna odprowadziła wzrokiem chłopaka, który skierował się na zewnątrz, aby spokojnie zapalić. Ona czas oczekiwania wykorzystała na dalsze podziwianie lokalu, co z resztą nie umknęło sprzedawcy, który od czasu do czasu zerkał na nią -Ty nie tutejsza prawda?- Zapytał się, odwracając dziewczynę od oglądania dziwnej czerwonej plamy na suficie. Przez chwilę się zdziwiła, a nawet nie wiedziała jak się zachować. Rzadko kiedy ktoś odzywał się do niej tak bezpośrednio. Obyło się nawet bez głupich pokłonów, które zawsze ją krępowały. Pokiwała więc jedynie lekko głową, po czym wskazała palcem na sufit -Jakim cudem to coś tam się znalazło?- Zapytała się wyraźnie zaciekawiona. Sprzedawca powiódł wzrokiem za jej palcem po czym zmarszczył brwi. -Nie wiem, ludzie są pomysłowi, znajdą sposób, aby wysmarować sufit sosem, ale to nie tylko u mnie, to jest istna plaga- Dziewczyna zastanowiła się przez chwilę nad tym, kto miały w tym cel, aby smarować sosem sufit. Wydało się być to jeszcze bardziej dziwne, niż jedzenie posiłków w rękawiczkach -Sos łagodny, ostry, mieszany?- Kolejne pytanie, które chociaż pewnie proste sprawiło, że Rhiannon powiodła wzrokiem w stronę Irona -Może łągodny?- Spojrzała na różne tubki z sosem, które stały na ladzie, a sprzedawca chwycił za jedną, polewając obficie jej zamówienie. Po chwili było już gotowe, zawinięte w papierek i folię aluminiową. Odebrała zawiniątko i podziękowała po czym wyszła z restauracji stając obok Irona -To co- Mruknęła -Czas na próbę- Odwinęła tortillię, a raczej naleśnika z mięsem, jak to ona nazwała -Dziwnie tak trzymać coś bez rękawiczek- Ciepło gorącego placka i mięsa grzało jej palce, co musiała przyznać, że było nawet przyjemnym uczuciem. Przez chwilę oglądała tortillę z różnych stron zupełnie tak jakby byłą w muzeum i oglądała jakiś eksponat, który przywoływał jakieś głębokie przemyślenia. Dopiero po dłuższej chwili wgryzła się, a kiedy odsunęła placka od siebie Iron mógł zobaczyć, że trochę sosu zostało jej na nosie. Rhiannon przeżuwała to co ma, a kiedy przełknęła niemal pisnęła -Jakie to dobre- Powiedziała po czym wzięła kolejnego gryza -Po tych pałacowych kolacyjkach zawsze jestem głodna i muszę przemykać się do kuchni, a potem i tak słyszę, że nie wolno mi za dużo jeść bo i tak już jestem za gruba-
|
Iron Del Fugakushi - 2022-09-22 07:24:14 |
Iron spokojnie odczekał aż Rhiannon wyjdzie z restauracji ze swoją nową zdobyczą, ku jego zaskoczeniu Rhiannon była pełna entuzjazmu i podekscytowania, co w jego mniemaniu było dość przesadzone, nie mniej jednak ten widok sprawił mu na twarzy uśmiech, chłopak zgasił końcówkę papierosa o metalowy kosz obok budynku i wyrzucił do niego peta, by zaraz potem skierować się w stronę Rhiannon. - Jestem ciekaw ile dasz radę zjeść. Zarzucił spokojnie, wszak lekkie i odpowiednio zbilansowane dania w pałacu nie mogły się równać z taką bombą, zresztą było to częstym przypadkiem, gdzie szlachcic próbując pierwszy raz fast fooda dość szybko miał dosyć i w tym wypadku szarowłosy był ciekaw gdzie są granice Rhiannon. Na pierwszy pisk podekscytowania chłopak tylko przymknął oczy, nieco czuł się jakby był z małym dzieckiem i pierwszy raz pozwolił mu zjeść coś takiego, było w tym mnóstwo uroku, który owładnął szarowłosym na tę chwilę. Tuż po pierwszej recenzji, dziewczyna postanowiła opowiedzieć swoją historię z podjadaniem w pałacu i jego konsekwencjami, gdy tylko usłyszał o przytykach do wagi Rhiannon przewrócił oczami i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. - Jakbym już to gdzieś słyszał... Zarzucił nagle Vain na głos a sam Iron beznamiętnie pokiwał głową. - Ta... Znajome słowa... Dodał bez większego wzruszenia po czym jego mina momentalnie ukazała rozbawienie. - A tak na poważnie to wyglądasz dobrze, nie masz co tracić. Oznajmił jej ciepło po czym delikatnie wyciągnął rękę w jej stronę i starł palcem kapkę sosu na czubku jej nosa po czym spokojnie oblizał ten palec czyszcząc tym samym go z owego sosu. - To co? Ruszamy szukać automatów? I zobaczymy ile zdołasz zjeść tego cuda. Zaproponował i spokojnie schował dłonie w kieszenie spodni po czym ruszyli w stronę ulicy by powrócić na szlak.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-09-22 14:13:38 |
Rhiannon faktycznie nie wyglądała na taką, która mogłaby dużo pochłonąć. Nawet wizja tego, że byłaby typowym obżartuchem była dość dziwna, zahaczająca niemal o prawdziwą fantastykę. -Cóż, jeżeli nie dojem to od czego mam ciebie- Powiedziała i uśmiechnęła się lekko w jego stronę. Pomimo tego, że w pałacu jedzenia było pod dostatkiem, to ona nie lubiła go marnować. Zawsze starała się zjeść wszystko, nawet jeżeli nie bardzo to lubiła. W końcu zdawała sobie sprawę z tego, że nie wszyscy mogli codziennie pozwalać sobie na suto zastawione stoły. Była to rzeczywistość, o której wolałaby nie myśleć, ale nie mogła jej w żaden sposób zignorować. Często pozwalała na to, aby za plecami rodziców z pałacowej kuchni wyszło trochę jedzenia i zostało dostarczone do tych najbiedniejszych. Niestety nie było łatwe i nie można było robić tego w nieskończoność. Kiedy Iron ją skomplementował stwierdzając, że jej figura jest wystarczająca uśmiechnęła się lekko. Nigdy nie stosowała katorżniczych diet jak jej matka, która uznała, że uroda może być jedyną bronią w pałacu. Rhiannon była przekonana, że w życiu liczyło się dużo więcej. -Chodźmy- Powiedziała po czym ruszyła przed siebie. Przypuszczenia Irona co do pojemności jej żołądka dość szybko się sprawiły. Doszła może do połowy, kiedy mruknęła, że już nie może i oddała resztę chłopakowi. -Ale było dobre. Ile bym dała, aby w pałacu coś takiego podawali- Koreczki, wymyślne sztuki mięs nie były w stanie jej usatysfakcjonować. Z resztą jadła to przez całe swoje życie. W końcu każdemu może się znudzić. W końcu doszli do pobliskiego salonu gier. O ile Rhiannon poczuła się zagubiona w tamtej kanjpce o tyle teraz niemal ją zamurowało. Rozglądała się uważnie po najróżniejszych różnokolorowych automatach na ekranikach których wyświetlały się pixelowe obrazy przedstawiające różne krajobrazy. -Nie sądziłam, że tego jest aż tyle- Mruknęła rozglądając się dookoła. Czuła jak ogrom wyboru nieco zaczął ją przygniatać. Do tej pory przeważnie była ograniczana, często ktoś podejmował za nią decyzję, bo przecież nie powinna sobie zawracać głowy bzdurami. Naturalnie te podejmowane decyzje rzadko kiedy były zgodne z jej życzeniami. A teraz mogła sama zdecydować. Ruszyła więc też przez szereg automatów podchodząc od czasu do czasu do kilku z nich, aby uważniej przyjrzeć się wyświetlanej scenerii. -Oooo to wygląda fajnie- Powiedziała wskazują na jeden automat, który akurat wyświetlał pikselowego dinozaura. Jak się okazało była to dość prosta gierka, która polegała głównie na skakaniu dinozaurem w celu uniknięcia przeszkód. I chociaż nie było to trudne, to szybko można było zobaczyć, że Rhiannon brakuje w tym wprawy. Często wciskała przycisk odpowiadający za skok zbyt wcześniej lub zbyt późno, a kiedy tylko przegrywała marszczyła nos w wyraźnym niezadowoleniu. -I tak serio ludzie potrafią tutaj spędzić cały dzień?- Zapytała się zaciekawiona
|
Iron Del Fugakushi - 2022-09-22 16:11:04 |
Tak jak Iron przewidział Rhiannon dość szybko odpuściła i przekazała swoją część chłopakowi, jakby nie patrzeć takie tłuste rzeczy niezbyt przechodzą przez szlacheckie żołądki, nie mniej jednak był pełen podziwu, że aż tyle udało jej się pochłonąć na raz, przechwycił od niej tortillę i spojrzał na nią po czym uśmiechnął się lekko. - Kiedyś... Rozpoczął. - Byłem w podobnej restauracji, gdzie odbywał się konkurs na zjedzenie tortilli z najostrzejszym sosem szefa, nie było to dziwne a chłopakowi niezbyt szła ta walka, do lokalu weszła pewna kobieta, dystyngowana, chłodna, piękna, na pierwszy rzut oka zastanawiałem się czy nie zgubiła się, sama wydawała się być nieco zagubiona, zamówiła tę samą tortillę i w ciszy zjadła całą w chwilę ku zdziwieniu wszystkich, dostała zdjęcie w ramce na ścianie lokalu a następnie zamówiła takiego drugiego na wynos i wyszła, to była... Po prostu zaskakująca sytuacja. Odparł spokojnie biorąc pierwszego gryza swego placka, mogła ta sytuacja wydawać się dość typowa ale jego samego ona zaskoczyła ta dystyngowana kobieta, która ot tak weszła i pokonała rekord w jedzeniu ostrej potrawy jakby nie była niczym wielkim, co po prostu było dość niesamowite w jego mniemaniu. Ostatecznie dotarli do jakiegoś salonu gier gdzie Iron towarzyszył Rhiannon w poszukiwaniu tej jednej gry która przypadnie jej do gustu, aż w końcu znalazła jedną i dosiadła do niej, chłopak wrzucił jej monetę i zaczęła grać, ale dość szybko się okazało, że Rhiannon nie jest zbyt ogarnięta w tym. W końcu Rhiannon postanowiła zapytać go o to czy naprawdę takie salony są popularne, chłopak rozejrzał się wokoło i widząc kilkoro ludzi w środku grających w różne gry przytaknął. - Chyba tak, inaczej by nie było to takie duże i wypełnione automatami miejsce. Odparł na podstawie swoich przypuszczeń, co mogło jasno dać do zrozumienia że on sam nie był w takim miejscu ani nie grywał w gry zupełnie jak bursztynooka, co mogło nie być aż tak zaskakujące, nie mniej jednak nie był w staniej jej pomóc w opanowaniu takich gier, gdyż najpewniej nigdy sam w nie nie grał. Chłopak sam zaczął się rozglądać aż znalazł grę "walnij kreta", która go zaciekawiła, po wrzuceniu pieniążka chwycił za młotek i zaczął spokojnie przyglądać się jak wypchane stworki wyłaniają się z dziury by zaraz potem uderzać w nie, było to dość precyzyjne a on sam wykazywał się całkiem niezłym refleksem. - To było nawet... Przyjemne. Zarzucił i uśmiechnął się po czym dojadł swoją tortillę i spokojnie wrócił do Rhiannon.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-09-22 16:35:00 |
Powiedzenie, że Rhiannon sobie nie radziła z automatami to prawie jak milczenie. Była absolutnie tragiczna w tej grze, która prawdopodobnie była dedykowana specjalnie dla dzieciaków. Mimo to ona sama nie wydawała się być tym zawiedziona, chociaż nie trudno było zauważyć, że kolejne porażki nieco ją irytują. Szybko zdała sobie sprawę z tego, że do tego typu rozrywek trzeba mieć pewną wprawę, którą można było zdobyć z czasem. Nie wiedziała czego mogła się spodziewać, chociaż przypuszczała, że rekordu to raczej nie pobije. W końcu, kiedy straciła ostatnie z żyć, a automat zaprezentował jej wielki napis "Game over" skierowała wzrok w stronę Irona, który również znalazł sobie coś do roboty. Przez chwilę obserwowała jak celnie ubijał krety wychylające się z różnych dziur. Czasami było to pojedyncze zwierzątka, a czasami wychylało się ich kilka na raz. Uśmiechnęła się lekko pod nosem na ten widok. Pomyślała, że było to nawet zabawne. Jeszcze jakiś czas temu, kiedy poznała go po raz pierwszy uważała, że jest zupełnie inny. Uważała go za zwykłego siepacza, który traktuje turniej jak idealną okazję do porozrywania kilku przeciwników. Z czasem zmieniała swoje zdanie na jego temat, a teraz zachowywali się tak jakby nigdy nie było żadnego turnieju...jakby nie byli swoimi potencjalnymi przeciwnikami. Myśl ta przyszła nagle i bez żądnego ostrzeżenia sprowadziła do jej głowy masę różnych myśli. Co się wydarzy kiedy będą musieli stanąć naprzeciwko siebie. Czy to doświadczenie nie utrudni im walki. -Za bardzo się z nim spoufalasz- Pomyślała, ale szybko odrzuciła tę myśl. Chciała wierzyć w to, że Iron nie wykorzysta tych chwil w potencjalnej walce. Uśmiechnęła się do niego lekko, kiedy do niej powrócił -No dobrze- Mruknęła cicho -A ty co robisz w wolnych chwilach?- Nie chciała, aby ten dzień był ustawiony tylko pod nią. Może chciała mu pokazać, że liczy się z tym, że miałby ochotę porobić coś zgoła innego niż ona sobie wymyśliła -Oczywiście oprócz morderczych treningów- Dodała po chwili i zaśmiała się cicho. Nie wiedzieć dlaczego, ale kiedy przyglądała się na arenie uczestnikom, odnosiła wrażenie, że niektórzy za jedyne swoje hobby mają ciężki trening i udręczanie swojego ciała.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-09-22 17:56:51 |
Wzrok Irona skupiał się na kretach, jego żółte oczy podążały za celami a ręka nie odstępowała uderzając wręcz mimowolnie w wypchane stworzenia, pod koniec nabił on prawie wszystkie punkty, gdyż ostatniego kreta mimowolnie pominął i ostatecznie powrócił do Rhiannon która posłała mu lekki uśmiech, on sam odwzajemnił się tym samym. Jego towarzyszka postanowiła jednak zadbać o to by ten dzień był również przyjemny i dla niego, chłopak przez moment patrzył na nią po czym uśmiechnął się. - Cóż... W wolnych chwilach lubię poznawać księżniczki, proponować im spontaniczne wyjście z pałacu, wywozić do innych krajów i sprzedawać kocim handlarzom ludzi, którzy udają właścicieli hotelów. Odrzekł ze spokojem po czym uśmiechnął się wyszczerzając zęby jasno jej sygnalizując, że dziewczyna jest w idealnej sytuacji do porwania a co jeśli Iron zaaranżował wszystko i faktycznie jest porywaczem a Rhiannon nawet nie da rady w tym momencie skontaktować się z kimkolwiek w tym momencie. Z tych przemyśleń mógł ją obudzić śmiech chłopaka, który po prostu jak gdyby nigdy nic postanowił sobie zażartować z całej sytuacji. - A tak na poważnie... Lubię stolarkę, chętnie robię coś z drewna, uwielbiam też wędkarstwo, gotowanie i czytanie. Odrzekł spokojniej już, chociaż nie było wiele tych hobby, Iron oddawał się im bez reszty, potrafił spędzić masę czasu na obróbce drewna czy gotowaniu, pochłaniało go to i oddawał się temu bez reszty, zaś wędkarstwo traktował jako odpoczynek w swoim środowisku i chętnie spędzał wolne chwile siedząc nad rzeczką z wędką, zresztą sama Iblee złapała go tam podczas werbunku na turniej. - Nie mniej jednak nie mamy na to ani czasu ani miejsca, więc nie widzę problemu byśmy działali po Twojemu, nie mniej jednak... Gdy ten turniej się skończy to może kiedyś mnie odwiedzisz, upiekę Ci ciasto z brzoskwiniami. Odparł o dziwo z nutką dumy w głosie, było to niewiarygodne gdyż sam szarowłosy nie chełpił się swoją siłą ani zwycięstwami, jednak zmieniało się to gdy mówił o swoich umiejętnościach kulinarnych czy stolarce, szarowłosy wydawał się być dumny ze swoich umiejętności, które w zasadzie były czysto pospolite ale jego samego napawały małą dumą. - W każdym razie, gdy już się nagramy, widziałem że zaszła trupa artystów ulicznych, widziałaś kiedyś połykaczy ognia? Ewentualnie korzystają z magii do swoich sztuk, chciałabyś zobaczyć? Zaproponował wskazując kolorowy plakat na jednej ze ścian, może nie była to jakaś wielka rozrywka ale sama Rhiannon miałaby okazję zobaczyć jak ludzie posługują się swoimi mocami by tylko zadowolić publikę, on sam był nieco ciekawy ich przedstawienia ale chciał by księżniczka wyraziła swoje zdanie.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-09-22 18:25:26 |
Rhiannon otworzyła szerzej oczy, kiedy usłyszała o dość interesującym hobby Irona, i chociaż szybko okazało się to żartem -Wiesz, nie wydaje się być to taką złą perspektywą, chociaż pewnie zależy od księżniczki- Co prawda Rhiannon może i by nie stawiała aż takiego oporu jeżeli chodzi o porwanie. W dość przewrotny i dziwny sposób byłaby pewnie zadowolona. W końcu głównym jej celem była ucieczka z pałacu. Czy droga do osiągnięcia tego celu była istotna, raczej nie bardzo. Kiedy, jednak Iron postanowił odpowiedzieć poważnie na jej pytanie. -Mnie do kuchni chyba lepiej nie dopuszczać- Powiedziała i uśmiechnęła się lekko. Nic nigdy tak naprawdę nie gotowała, ba nigdy sobie sama nawet kanapki nie zrobiła. Bo, kiedy tylko próbowała sama coś zrobi, od razu zlatywały się tłumy służek, które przeżywały to, że chciała coś sama zrobić. Chwilami miała wrażenie, żę tego typu wydarzenie było podciągane niczym kryzys narodowy. -Jeżeli uda mi się przeżyć, to chętnie- Powiedziała z uśmiechem, chociaż to wyznanie mogło brzmieć dość ponuro. Mogła zgrywać pewną siebie i twardzielkę jednocześnie, ale była świadoma tego, że jej przyszłość w tym turnieju mogła malować się w czarnych barwach. Liczyła się ze swoim przedwczesnym zgonem i nawet poniekąd się z tym pogodziła. Uznała, że lepiej zginąć podczas walki o swoje marzenia, niż umrzeć nie próbując nawet tych marzeń spełnić. -Połykaczy ognia tak, ale zawsze byli w pałacu i z pozycji księżniczki. Nigdy nie brałam w tym udziału jako przeciętna dziewczyna, i chętnie to zobaczę-
|
Iron Del Fugakushi - 2022-09-22 18:53:03 |
- Może lepiej byś nie wiedziała co się dzieje z porwanymi dziewczętami... Odrzucił gdy ujrzał entuzjazm Rhiannon na myśl o zostaniu porwaną, szarowłosy wolał jednak by do tego porwania nie doszło, sam fakt, że gdyby cesarz pytał o to gdzie byli i co robili to nie może wspomnieć ani słowem o wypadzie na miasto a tym bardziej o kulinarnych doświadczeniach samej Rhiannon, to gdyby jeszcze została porwana szarowłosy raczej nie wyjaśniłby jej ojcu tego, a raczej by nieco przedłużył wypad o czas na uratowanie samej Rhiannon. - Myślę, że raczej przeżyjesz ten turniej, ale jeśli byś chciała nieco pomocy w treningu to możemy coś wykombinować... Z tym że w fechtunku nie jestem zbyt dobry, prędzej Iblee mogłaby Cię wesprzeć, wiem, że włada mieczem. Zaproponował jej pomoc, chociażby w wykorzystywaniu okazji czy w przetrwaniu w walce mógł ją wesprzeć, ale w opanowaniu sztuki mieczem musiała już znaleźć kogoś innego i tutaj mógł zaproponować ich wspólną znajomą, która najwidoczniej poza ploteczkami oraz drobnemu szpiegowaniu umiała coś więcej. - Myślę, że ich pokazy mogą być przyjemne a wieczorami zapalają lampiony na głównej ulicy, przez co cała ulica wydaje się być wręcz magiczna. Dodał pamiętając swoje poprzednie wyprawy do Alexandrii oraz swoje doświadczenia z tego miejsca. - Ale z rana będziemy musieli wyruszyć z powrotem do Murivel, więc nie możemy siedzieć do późna, w każdym razie, do wieczora mamy jeszcze trochę czasu więc... Iron obleciał wzrokiem cały salon gier aż jego oczom ukazała się platforma z dwoma kijami na których końcach są napompowane obciążenia mające imitować broń, szarowłosy wskazał palcem na nie po czym uśmiechnął się nieco w stronę swojej towarzyszki. - Chcesz się spróbować? Zapytał i oboje skierowali się tam, stanęli na platformie i po wrzuceniu monety i pochwyceniu broni platforma nieco się uniosła, zostawiając ich na belce z której jedno musiało zrzucić drugiego za pomocą swojego oręża, zasady wydawały się wręcz proste i zostało już tylko zacząć. - Gotowa? Zapytał z uśmiechem na twarzy.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-09-22 19:52:39 |
-Iblee i fechtunek?- Zapytała się wyraźnie zdziwiona. Co prawda to cesarz znacznie częściej obracał się w jej towarzystwie, a kiedy miała okazje się z nią spotkać, było to przeważnie podczas oficjalnych wydarzeń na których księżniczce nie wypadało poruszać tematów szermierki, czy innych rzeczy, które na cesarskim dworze z góry były przypisywane do mężczyzn. Faktem było to, że Rhiannon kojarzyła Iblee głównie przez pryzmat plotek, a teraz się dowiadywała, że dziewczyna ma zgoła inne talenty -Cóż- Mruknęła cicho, kiedy Iron złożył swoją propozycję -Teraz powinnam unieść się właściwą dla mnie dumą i powiedzieć, że nie potrzebuję niczyjej pomocy- Była to cecha arystokratów, którą niestety posiadała. Była dumną osobą, i proszenie o pomoc, czy o co kolwiek innego przychodziło jej z trudem. Dla niej duma i upartość stanowiły główną walutę, która pozwalała wytrwać na cesarskim dworze. Gdyby tego nie posiadała już dawno by odpuściła i przestałaby wytaczać kolejne armaty na walkę z ojcem. -Aczkolwiek obiecałam pewnej osobie, że nie dam się poszatkować i porozmawiam z tobą odnośnie dania mi pewnych instrukcji- Trzeba było przyznać, że w dość dyplomatyczny sposób przyznała się do tego, że faktycznie potrzebowała pewnego wsparcia -Więc chętnie skorzystam z twojej propozycji- Nie lubiła przyznawać się do swoich słabości, z resztą kto lubił. Niestety żyjąc w pałacu człowiek znacznie wyraźniej widział te słabości, nie było to trudne, kiedy dookoła roiło się od ludzi, którzy byli w stanie wysławiać rodzinę cesarską tylko po to, aby wkupić się w ich łaski. Nawet jeżeli owe komplementy nie były zgodne z prawdą. Z jednej strony próbowano jej wmówić, że jest idealna, bo przecież narodziny w takiej rodzinie to już osiągnięcie życia, ale z drugiej tak naprawdę o owy ideał nawet się nie otarła. -No tak- Mruknęła, kiedy jej zapał na myśl o wieczorze został ostudzony informacją o powrocie -Gorset bez księżniczki jest tylko kawałkiem szmatki- Bardzo chciała tutaj zostać, nawet na zawsze, ale nie o sam powrót do pałacowych murów chodziło. Mieli przed sobą kolejną część turnieju, a tak się składało, że obydwoje mieli ambicje, które mogły się spełnić dzięki wygranej. Chłopak postanowił w końcu zmienić temat, kierując jej uwagę w stronę jednej z gier. Równoważnia była jej dobrze znała. Pamiętała te długie godziny przez które uczyła się najpierw łapania równowagi, a potem łapania równowagi, kiedy ktoś ją zaatakował. Tak obitego tyłka nie miała nigdy w życiu, ale mimo to po każdym upadku zawsze wstawała i próbowała ponownie -Czemu nie, tylko nie zasmuć się zbytnio jak zlecisz- Powiedziała odchodząc od automatu. Naturalnie nie mówiła tego na poważnie. W końcu chodziło tak naprawdę o zwykłą zabawę, ale również o zdrowe zawodnictwo. Ustawiła się więc na swojej pozycji po czym chwyciła bezpieczną broń, która nie mogła nikomu zrobić krzywdy. Kiedy tylko platforma się uniosła pozostawiając ich na belce, ugięła nieco nogi w kolanach, chociaż plecy nadal miała w idealnie prostej linii. Wpatrywała się prosto w oczy chłopaka, chcąc spróbować z nich wyczytać jaki będzie jego następny ruch. Kiwnęła lekko głową na jego pytanie czy jest gotowa, po czym bez żadnego ostrzeżenia w trzech dość szybkich krokach zbliżyła się do niego celując prosto w jego nogi licząc na to, że nieco go podetnie, co sprawi, że Iron odsłoni się na kolejny atak.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-09-23 18:26:43 |
- Tak... Diva opowiadała mi, że Iblee w fechtunku nie ma sobie równych a także, że pozory arystokratki lubiącej zbierać wszelkie informacje i ploteczki to jej wygodna przykrywka i w życiu nie uwierzę, czym się tak naprawdę Iblee zajmuje. Odparł Iron na zaskoczenie Rhiannon, chociaż początkowo sam uważał Iblee za plotkarę oraz delikatną arystokratkę to jednak ktoś wyprowadził go z tego błędu i jasno mu określił, że ich towarzyszka tak naprawdę jest zupełnie inną, a może nawet ciekawszą osobą niż ktokolwiek mógł przypuszczać. - Z ciekawości zapytałem ją po drodze do Murivel o to czemu sama nie wystąpi, odpowiedziała mi, że nie ma nastroju na zabawę z mieczem. Dodał po chwili jasno wyjaśniając jak taniej wymówki użyła sama Iblee by unikać pokazowej walki na arenie, chociaż szarowłosy gdzieś pod skórą czuł, że w tym kryło się coś więcej ale nie miał możliwości by wyciągnąć jakieś dodatkowe informacje od niej samej, co jasno podkreślało jak Iblee tworzyła pozory i strategicznie podchodziła do każdej ze swoich decyzji. Rhiannon po krótszej dyskusji zadecydowała, że chce podjąć ten trening z Ironem, by chociaż zwiększyć sobie szansę na przetrwanie tego turnieju i chociaż żółtooki podkreślił, że nie umie zbyt dobrze władać mieczem to na pewno może nieco wesprzeć dziewczynę w jej celu nawet mimo tego, że są swoimi rywalami. - Rozumiem takie obietnice, dlatego tym chętniej pomogę Ci w dotrzymaniu Twojej, ale... Sama musisz wykombinować sposób na to, by znaleźć okazję na ten trening. Odrzekł z uśmiechem, bądź co bądź na to nie miał wielkiego wpływu, mógł wyciągnąć Rhiannon na czas wolny poza miasto ale tylko przy pomocy matki dziewczyny, zaś w takiej sytuacji nie miał wielkiej mocy i w tym przypadku Rhiannon została sama i musi znaleźć sposób by się wydostać z pałacu na trening lub przekonać rodziców by się zgodzili. Ostatecznie i Iron i Rhiannon zdecydowali się na pojedynek na platformie, gdy dziewczyna podjęła swoją pierwszą próbę na atak, Iron momentalnie skierował swój oręż w dół by szybko ją zablokować, cofnął nieco swoją nogę do tyłu i nieco ugiął kolana, by zaraz potem odpowiedzieć kontrą delikatnie odpychając księżniczkę do tyłu lekkim uderzeniem w brzuch, nie chciał tego kończyć od razu a po prostu dać do zrozumienia Rhiannon, że nie pójdzie jej tak łatwo jak myślała. - Tylko się nie zasmuć jak zlecisz. Odparł z lekką złośliwością po swoim ataku i uśmiechnął się.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-09-23 19:46:12 |
Rhiannon szybko dostrzegła ruchy chłopaka, co skutkowało tym, że postawił swój oręż w poprzek, osłaniając swój brzuch, a nawet lekko się odchyliła do tyłu, kiedy jego broń przesunęła się po gładkiej powierzchni jej broni. W oczach dziewczyny zabłysnęły iskry. Cieszyła się z tej formy rozrywki. W końcu była ona jej najbliższa. -Pffff- Prychnęła jedynie dając znać o swoich odczuciach odnośnie jego ripoście -Widać, że o szermierce nie wiele wiesz- Powiedziała z uśmiechem na ustach. Dopiero po chwili dostrzegła, że wokół ich stanowiska zebrała się grupka gapiów, którzy byli wyraźnie zaciekawieni tym, kto też wygra tę potyczkę. Musiała szybko więc wymyślić coś, co mogłoby jej pozwolić wygrać. Długie bronie miały to do siebie, że wyjątkowo łatwo było je złapać. W końcu o to poniekąd chodziło, aby rozbroić przeciwnika, albo w najlepszym wypadku uniemożliwić mu dalszy atak. Dlatego też, kiedy Iron postanowił zadać cios, ona chwyciła jego broń, po czym zamachnęła się swoją licząc na to, że przez uderzenie w bok straci on równowagę i zleci prosto na ziemię. -Zjadłam zęby na szermierce....no prawie- Mruknęła prosto w jego twarz, kiedy stali dość blisko siebie. Nie spodziewała się, jednak, że ten atak jaki przeprowadziła będzie skuteczny. Odskoczyła więc nieco do tyłu, nadal utrzymując niezachwianą równowagę. Wpatrywała się prosto w chłopaka zastanawiając się nad tym co mogłaby zrobić, aby móc go powalić. Czy to co przyszło jej do głowy robiła często, absolutnie nie, czy chciała zrobić to teraz. Oczywiście, że tak. Chociaż było to wyjątkowo głupie, to dziewczyna podskoczyła w miejscu, i zrobiła fikołka w miejscu, po czym odbiła się na jednej ręce od belki, aby przelecieć nad chłopakiem, i wylądować tuż za nim. Pech chciał, że to lądowanie nie było do końca tak płynnej jak tego chciała. Zachwiała się przez moment co wywołało u zebranych ludzi głośne westchnięcie. W końcu, jednak udało się jej zapanować nad dygotaniem własnego ciała, chociaż nie było to łatwe -Cóż, nieco inaczej to planowałam- Mruknęła wzruszając lekko ramionami.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-09-23 20:17:12 |
Iron nie drgnął nawet, gdy Rhiannon postanowiła go uderzyć w bok, cios był czysty wręcz nie mniej jednak nie wyprowadził on szarowłosego z równowagi, jak zakładała Rhiannon, Iron wciąż był niewzruszony i ze spokojnym uśmiechem obserwował następne ruchy swojej rywalki, która ewidentnie próbowała jasno pokazać mu swoje zdolności by wygrać tę potyczkę, on sam mimo wszystko na chwilkę przymknął oczy i gdy ta wykonała skok by pojawić się za niego, chłopak opuścił broń i odwrócił się do tyłu by znów stanąć naprzeciw niej. - Zaś ja zjadłem zęby na takich wojownikach jak Ty. Odparł i o dziwo uśmiechnął się wesoło lekko przymykając oczy, następnie otworzył je po czym wskazał palcem na ziemię, sugerując jej jasno by spojrzała w dół. - Spróbuj do swoich planów i taktyk dołożyć przemyślenie co może zrobić Twój przeciwnik, nie zakładaj, że będzie biernie stać i czekać. Oznajmił jedynie, a Rhiannon mogła dopatrzeć się, nie stała równo, była nieco pochylona w górę a podłoże na którym stała... Było końcówką broni Irona, chłopak momentalnie uniósł swój oręż jednocześnie wytrącając Rhiannon z równowagi zaś następnie pochwycił broń w obie ręce i płynnym ciosem odepchnął ją do tyłu. Nie było już platformy za Rhiannon, więc siłą rzeczy dziewczyna spadła na ziemię, sam Iron zeskoczył i odłożył swój oręż po czym nieco pochylił się w przód i wyciągnął rękę w jej stronę by pomóc jej wstać. - Wybacz... Może następnym razem się uda. Oznajmił spokojnie po czym pomógł jej wstać i rozejrzał się wokoło, spostrzegł tylko jak ludzie rozchodzą się, gdy dostrzegli zakończenie tej walki oraz komentowali coś pod nosem, następnie spojrzał na samą Rhiannon. - Muszę przyznać... Dziwne te rozrywki, ale nawet fajne. Rzucił, pierwszy raz był w salonie gier nie mniej jednak nie mógł narzekać, było to całkiem przyjemne doświadczenie i nie widział problemu w takich wypadach, szczególnie że jak na coś co robił pierwszy raz, bawił się dobrze i nie mógł narzekać, chociaż wiedział, że większość maszyn tutaj nie jest czymś, co on jakoś szczególnie sobie umiłuje, to niektóre go zaciekawiły, chociażby te, które wymagały fizycznej interakcji, czegoś na co on sam miał wpływ i mógł to rozegrać, nie mniej jednak niej jest to nic dziwnego, dla człowieka jakim on był. - W sumie... Chciałbym pójść w jedno miejsce i załatwić małą sprawę, jeśli to nie kłopot. Mieli jeszcze sporo czasu przed pokazami, a Iron mógłby chociaż domknąć już resztę swoich spraw, oczywiście jeśli Rhiannon nie miałaby nic przeciwko, zresztą ostatecznie nic się nie stanie jak postanowi poczekać tutaj na jego powrót.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-09-24 12:38:06 |
Ciąg dalszych wydarzeń rozwinął się, nim Rhiannon zdążyła nawet zareagować. Nie miała nawet czasu na to, aby szybko przeanalizować swoje położenie, a już leżała jak długa na ziemi. -Auć- Jęknęła cicho czując, że chyba trochę obiła sobie plecy. Otworzyła oczy i spojrzała na Irona, który stał nad nią uśmiechając się łagodnie i wyciągając dłoń, którą chwyciła wstając z ziemi. Z jednej strony spodziewała się tego, że Iron może ją z łatwością pokonać, nie wzięła jednak pod uwagę z jak wielką łatwością. Sądziła, że ta i walka potrwa znacznie dłużej, a on nawet tak naprawdę się nie zmęczył -Oooo wierz mi, że kiedyś zgłoszę się po rewanż- Powiedziała i uśmiechnęła się lekko. Nie lubiła przegrywać, w końcu kto lubił, ale na szczęście potrafiła to robić i nie zachowywała się jak typowa księżniczka, która uważała, że wszystko musiało iść zgodnie z jej planem. -Fakt, nie rozumiem jak ludzie mogą spędzać tutaj aż tyle czasu, ale niektóre z tych gier są nawet fajne- Chociaż ona raczej pozostanie zwolenniczką zgoła innych rozrywek, niż tępe wpatrywanie się w ekran i pikselową postać na nim. -Jasne nie widzę problemu- Powiedziała, kiedy chłopak wspomniał o swoich sprawach. W końcu nie miał obowiązku dotrzymywać jej cały czas towarzystwa, a nawet jeśli tak uważał, to przecież nie musiał jej specjalnie zabawiać pozostawiając w tyle swoje sprawy. -W zasadzie- Mruknęła po chwili milczenia -Widziałam tutaj księgarnie i chciałabym do niej zajrzeć na chwilę- Chociaż nie wyglądała to lubiła czytać. Lubowała się w najróżniejszych historiach, a pałacowa biblioteka, chociaż olbrzymia została przez nią już spenetrowana od góry do dołu. Niektóre książki znała na pamięć. Z resztą będąc w innym miejscu może natknie się na tytuły, których nie było w Murivel.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-09-24 13:15:09 |
- W to nie wątpię ale może przygotuj się do tego rewanżu. Odparł spokojnie po czym jak gdyby nigdy nic wrócili do swojej rozmowy, fakt, że Rhiannon mimo wszystko zaakceptowała swoją porażkę dość łatwo był dość przyjemny, żadnych okrutnych wyzwisk czy przysiąg na 7 pokoleń wstecz o zemście a przyjacielska groźba rewanżu była czymś przyjemnym. Szarowłosa zgodziła się by oboje na chwilę zajęli się swoimi sprawami i sama wspomniała o pobliskiej księgarni zaś Iron pokiwał nieco głową i uśmiechnął się. - Więc zróbmy tak... Załatwię swoje sprawy, po czym wpadnę do księgarni po Ciebie, może znajdę też jakąś książkę dla siebie. Zaproponował po czym po dobiciu targu wyszli i chłopak odprowadził spokojnie Rhiannon pod księgarnie po czym spokojnie oddalił się w swoją stronę. Szarowłosy wkroczył na targ w centrum miasta, rozglądając się spokojnie przechodził między straganami, aż ostatecznie zatrzymał się przy jednym ze straganów z kwiatami, w oczy od razu wpadł mu bukiet niebieskich róż, przez moment przyglądał się im po czym z uśmiechem poprosił o niego, by zaraz potem spokojnie ze swoimi kwiatami oddalił się i zniknął w smudze ciemności. Pojawił się znacznie później w... Akavirze, na cmentarzu Akavirskim zaszedł do jednego z nagrobków przy którym położył delikatnie bukiet i usiadł na moment na ławeczce przed nim. - Wiem, że powinienem pojawić się wcześniej... Ale... Miałem nieco zajęć... Wybacz... Zaczął nieco zestresowany z lekko przygaszonym uśmiechem by zaraz potem nieco unieść swój wzrok i spojrzeć na nagrobek. - Ta mała rywalizacja z Rhiannon przypomniała mi jak kiedyś toczyliśmy swoje spory o wszystko... To było zabawne, Diva.... "Diva Del Fugakushi" było wyryte na nagrobku. Iron uśmiechnął się nieco weselej po czym mimo wszystko po prostu wpatrywał się na grób swojej zmarłej żony, sytuacja z Rhiannon przypomniała mu o tym, jak niegdyś radośnie spędzał z nią czas i sam poczuł potrzebę odwiedzenia jej.
*****************************************************
W tym czasie w Murivel:
Rohni mogła pochwalić się ostatnio niesamowitym pechem, gdy przechadzała się po mieście, poczuła jak ktoś idzie za nią, mogła dopatrzeć się trzech mężczyzn, którzy pospiesznym krokiem szli za nią udając, że wyszli sobie na miasto w celach towarzyskich, nie mniej jednak gdy dziewczyna dotarła do mniej zatłoczonej uliczki, mężczyźni przyspieszyli kroki i pochwycili ją by zaraz potem siłą przepchnąć ją do jakiejś bocznej uliczki, gdzie mocno ją chwycili i wykręcili jej rękę do tyłu. - Widzieliśmy, że zadajesz się z księżniczką... Rzucił jeden i zaśmiał się, jasnym mogło być to, że byli członkami rewolucji i szukali sposobu na cesarza a co byłoby lepsze niż pochwycenie jego własnej latorośli? - Więc może nam nieco pomożesz? Odparł drugi przyciskając ją mocniej do płotu, jasno dając do zrozumienia, co zaraz się stanie, jeśli dziewczyna postanowi odmówić im współpracy. Mężczyźni śmiali się nieco, w końcu taka okazja była wręcz dla nich idealna, jeśli Rohni się zgodzi na współpracę, pochwycą Rhiannon i będą mogli zaszantażować Makoto, jeśli nie, to chłopaki chociaż się zabawią przed zabiciem biednej dziewczyny, nie mniej jednak... - Według Savoir-vivre kobietę wypada prosić w inny sposób o pomoc. Usłyszeli głos chłopaka, momentalnie cała trójka odwróciła się, by ujrzeć Zhou, który stał w uliczce z lekkim uśmiechem i przyglądał się całej sytuacji. - Nic Ci do tego, mały kurwiu! Krzyknął jeden z mężczyzn. - Uważaj, to jeden z tych wojowników z areny. Rzucił ostrzegawczo drugi, puszczając jednocześnie Rohni.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-09-24 14:32:04 |
Dziewczyna przytaknęła na pomysł chłopaka, po czym ruszyli w stronę księgarni, gdzie też się w końcu rozdzielili. Z jednej strony była ciekawa tego co też takiego Iron ma ważnego do zrobienia, ale chciała uszanować jego prywatność dlatego też z grzeczności nie dopytywała się o szczegóły. Pomachała mu wesoło na pożegnanie po czym weszła do księgarni, aby zatopić się w ogromnej ilości książek na najróżniejsze tematy. W tym samym czasie życie w Murivel toczyło się swoim rytmem. Co prawda Makoto od czasu wyjazdu córki wydawał się być wyjątkowo niespokojny, co często wpływało na podejmowane przez niego decyzje. Tylko Rhoni, która faktycznie przyjaźniła się z księżniczką zaczęła się o nią niepokoić. Zniknęła z dnia na dzień, nie skontaktowała się z nią w żaden sposób. Próbowała nawet dopytać się kilku znajomych, którzy pracowali w pałacu czy nie widzieli gdzieś Rhiannon, ale wszyscy zgodnie odpowiadali, że od jakiegoś czasu nie widywali jej. Co prawda nie sądziła, że coś się jej stało, bo w końcu pałacowe mury były cholernie dobrze strzeżone, to zastanawiała się nad tym co mógł zrobić Makoto, bo był przecież nieobliczalny. A i jeszcze pojawiała się kwestia ich drobnego oszustwa. Co jeżeli Rhiannon została zdemaskowana, zadziałoby się to szybciej niż obydwie się spodziewały. Nie mogła, jednak zaprzątać sobie tym zbyt długo głowy. Miała swoją pracę i obowiązki na których musiała się skupić. Tego dnia postanowiła wyjść na miasto i zrobić kilka drobnych zakupów. Szybko, jednak zorientowała się, że od jakiegoś czasu ktoś jeszcze jej towarzyszył. Kątem oka dostrzegała tych samych mężczyzn, którzy dziwnym trafem pojawiali się tam gdzie ona, i zawsze zatrzymywali się w pewnej odległości. Uznała, że koniec tych zakupów i chciała czym prędzej wrócić do domu. Dlatego też poszła w jedną z alejek starając się iść jak najszybciej. Nie udało się jej, jednak zajść za daleko. Poczuła jak silne ręce chwytają ją za ramiona i spychają w bok do jednej ze ślepych uliczek. Kiedy tylko próbowała krzyknąć, jeden z napastników przystawił jej dłoń do ust, uniemożliwiając wydanie chociażby jednego odgłosu. Ich żądanie było proste, ale dziewczyna nawet nie myślała o tym, aby im pomagać -Nie wiem gdzie ona jest, nie widziałyśmy się od dłuższego czasu. A nawet gdybym ją nadal spotykała i tak bym wam nie pomogła- Nie była fanką monarchii, która panowała w Murivel, ale również nie była fanką niektórych sposobów rewolucjonistów, którzy próbowali dopiąć swego. Wiedziała, że odmowa może przynieść tragiczne konsekwencje, ale przecież nie mogła zdradzić swojej przyjaciółki, która jej ufała. Na szczęście pomoc nadeszła szybko, ale była wyjątkowo nieoczekiwana. Skierowała wzrok w stronę chłopaka, który postanowił wtrącić się w ich "rozmowę" Kojarzyła go, był jednym z uczestników turnieju. Do mężczyzn również musiało to w końcu dotrzeć, bo jeden z nich co ją trzymał, poluźnił swój uścisk, a potem całkowicie ją puścił. Dziewczyna odsunęła się nieco do tyłu, wciskając się tym samym w ceglaną ścianę, która uniemożliwiała jej ucieczkę.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-09-25 18:39:01 |
Po około godzinie, gdy w księgarni Rhiannon próbowała pochwycić jakąś książkę z górnej półki, dostrzegła jak męska dłoń pochwyca jej upragniony przedmiot po czym obniża się by jej podać, od razu mogła dostrzec szarowłosego, który jedynie uśmiechnął się ciepło w jej stronę. - Wybacz, trochę się zasiedziałem. Rzekł z nieco przepraszającym tomem po czym odsunął się krok w tył by zaraz potem sama Rhiannon mogła dostrzec, że chłopak miał w swojej drugiej dłoni już jakąś wybraną książkę, najwidoczniej w poszukiwaniu jej w księgarni dostrzegł ją i postanowił zakupić. - Mam nadzieję, że się nie nudziłaś. Dodał po chwili. Następnie sam skierował się do kasy by zaraz potem zakupić swoją książkę i zaraz potem czekając na Rhiannon przed księgarnią zapalił sobie kolejnego papierosa, spoglądał w dal, widząc powoli zachodzące słońce domyślał się, co będzie dalej w ich planie i mimo wszystko ucieszył się, w sumie musiał przyznać, że czas spędzony z księżniczką był naprawdę przyjemny i mimo iż zdecydowanie nastawiał się na marudną i rozkapryszoną księżniczkę rodem z wysokich rodów a tymczasem Rhiannon na poważnie w jego mniemaniu była wręcz doskonałą towarzyszką na takie wypady i nie marudziła a ekscytowała się tym, co ją otacza wokoło, co mile go zaskoczyło. - "Sztuka Wojny" jakbyśmy naprawdę tego potrzebowali." Skomentował Vain trzymaną przez Irona książkę. - Twórca omawia w filozoficzny sposób podejście do walki, poza tym może nauczy mnie czegoś nowego. Odparł Iron spoglądając z papierosem w ustach na okładkę książki, mimo, że nie planował toczyć już żadnych wojen, gdzieś z tyłu głowy zawsze pozostawało mu doskonalenie się i bycie przygotowanym na każdą ewentualność, nie było w tym nic dziwnego, po tym co przeszedł nie mógł ufać, że wszyscy go pokochają i już nigdy nie będzie mieć wrogów, cały czas wolał mieć się na baczności i nie odpuszczać.
*****************************************************
- Chuj z tym, na arenie może się popisać ale z naszą trójką sobie nie poradzi. Rzucił mężczyzna, który trzymał Rohni, po czym ją puścił i obrócił się w kierunku Zhou, pozostali dwaj wyjęli noże a sam ich przywódca wyciąga miecz po czym ruszył w kierunku młodzieńca, sam Zhou wydawał się stać niewzruszony i ze swoim lekkim uśmiechem czekał aż napastnik podejdzie jeszcze bliżej aż... Nie wiadomo co się stało, przy zamachu mężczyzna dosłowne legł na ziemię, zupełnie jakby się przewrócił, poza Zhou również była inna, jego lewa ręka była nieco odchylona w tył a prawa uformowana w pięść była skierowana w dół, nogi nieco ugięte, pewnie utrzymujące podstawę jego ciała. Po upadku mężczyzny Zhou jak gdyby nigdy nic się wyprostował i uśmiechnął nieco przechylając głowę na bok. - Pewien filozof i biolog opisał w swojej książce, że nasze mózgi mają 0.5 sekundowe opóźnienie w przesyłaniu informacji, teoretycznie więc jeśli jestem wystarczająco szybki, mogę uderzyć zanim to zarejestrujecie. Zarzucił i zrobił krok w przód, pozostali dwaj drgnęli widząc jak Zhou nadchodzi i zrobili krok w tył. - Jeśli planujecie mnie zaatakować, to musicie się uspokoić, podjęcie ataku w nerwach nic wam nie da. Zarzucił Zhou, a jedne z mężczyzn momentalnie rzucił się na niego z noże, zielonowłosy cicho westchnął ze zrezygnowaniem, po czym otwartą dłonią uderzył w nadgarstek mężczyzny, wytrącając mu broń z ręki, następnie drugą ręką uderzył w jego podbródek, nokautując go, trzeci ruszył, i próbował wściekle atakować Zhou, ale ten jedynie odchylał się aż w pewnym momencie wyminął go gdy mężczyzna robił zamach, szybkim ruchem chwycił za mały palec u jego ręki i wykręcając go, zmusił mężczyznę do obrania konkretnego kierunku by zaraz potem uderzył on głową w ścianę i padł na ziemię. - No i mamy ich z głowy... Rzucił Zhou wypuszczając powietrze z płuc, by zaraz potem skierować się i podejść nieco bliżej Rohni. - Wszystko w porządku? Nic Ci nie zrobili?
|
Rhiannon Fukushima - 2022-09-26 17:12:48 |
Dziewczyna kilka razy faktycznie podskakiwała, aby dosięgnąć książkę w czerwonej oprawie. Próbowała nawet z kilkoma wyższymi osobami nawiązać kontakt wzrokowy, tak aby poczuły się do chociaż minimalnej pomocy, niestety takowej nie uzyskała -Jacy uprzyjemi- Mruknęła sama do siebie, ale wtedy dostrzegła, że czyjaś dłoń sięga dokładnie po tę samą książkę, którą ona chciała wziąć -Ej...- Powiedziała z wyraźnym wyrzutem, ale kiedy dostrzegła kto postanowił jej pomóc, uśmiechnęła się lekko. -Nic się nie stało- Tak naprawdę to w pewnym momencie straciła poczucie czasu i nie wiedziała ile czasu spędziła w tej księgarni. Co prawda nie udało się jej znaleźć żadnego tytułu, który byłby ją w stanie zafascynować na tyle, aby zakupiła tę książkę, to jednak znalazła sporo pozycji, których na próżno było poszukiwać w pałacowej bibliotece. -Nie jestem kimś, kogo trzeba zabawiać, nauczyłam się spędzać czas sama ze sobą- Wbrew pozorom dziewczyna spędzała dużo czasu sama, chociaż nie było to do końca zgodne z etykietą, to nie wyobrażała sobie tego, aby krok w krok szły za nią nadęte damy dworu, który zainteresowania były płytsze niż kałuże po deszczowym dniu. Wyszli w końcu z księgarni, a dziewczynie nie umknął tytuł, który zakupił Iron -Podobno dobry władca nigdy nie powinien dążyć do wojny, ale zawsze powinien być na nią gotowy- Powiedziała i uśmiechnęła się lekko w jego stronę. W idealnym świecie nikt wojen by nie toczył. Niestety świat idealny nie był, i prawdopodobnie nigdy nie będzie. Ludzkość nawet jeżeli nie mogła się przygotować na wszystko, to przynajmniej powinna być świadoma wielu zagrożeń. ................................................................................... W tym czasie Rohni, która była dosłownie o cal od prawdziwego niebezpieczeństwa obserwowała jak chłopak szybko poradził sobie ze swoimi przeciwnikami. Nawet ona, która na temat walki nie miała zielonego pojęcia, musiała przyznać jedno. Chłopak swoim wyglądem mógł zbijać wrogów z tropu. Każdy przeważnie oczekiwałby postawnego i umięśnionego mężczyznę, zamiast tego spotykał niewysokiego chłopaka, który na pierwszy rzut oka wydawał się być jeszcze dzieckiem. Dziewczyna poniekąd liczyła, że może uda się jej wymknąć niepostrzeżenie, jednak nim zdążyła się chociaż ruszyć, już było po walce, a chłopak zbliżył się do niej przelewając na nią całą swoją uwagę. Odchrząknęła cicho, a po chwili uśmiechnęła się delikatnie -Tak dziękuję- Odpowiedziała krótko. Czuła, że nie powinna była rozmawiać z uczestnikami turnieju. Nie w chwili, kiedy on i księżniczka uknuły razem intrygę za którą mogą przypłacić własnymi głowami i to najpewniej w najlepszym wypadku. Gdyby Makoto się dowiedział o tym, że jego córka zamiast uczyć się etykiety, wymachuje mieczem na arenie, a jej przyjaciółka na ten czas wdziewa cesarskie suknie, które swoją ceną przewyższały zarobki części tego miasta, wpadłby w szał. -Nastroje w mieście są niespokojne. Rewolucjoniści szukają każdego sposobu, aby przedrzeć się do pałacu. Niestety sporo tych metod są barbarzyńskie i z prawdziwą rewolucją nie mają nic wspólnego- Uważała, że coś musiało się w królestwie zmienić, aby ludzie byli zadowoleni, ale metoda jaką obrano była tą, która wywoła tylko jeszcze większy zamęt -Ludzie zamiast poszukać w cesarstwie sprzymierzeńców, wolą zniechęcić do siebie całą rodzinę cesarską- Dodała po chwili milczenia, a potem poprawiła włosy, a raczej perukę, którą była zmuszona nosić od czasu udawania księżniczki. Plan ten wymagał przez nią zafarbowania włosów, a nie mogła przecież tak paradować po mieście -Cóż, dziękuję jeszcze raz za pomoc, będę już iść- Powiedziała i zrobiła kilka kroków do przodu licząc na to, że chłopak nie będzie robić jej większych problemów i pozwoli przejść.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-09-27 14:13:20 |
Na słowa Rhiannon Iron uśmiechnął się lekko po czym ponownie skierował swój wzrok na okładkę książki, wydawał się być przez chwilę w swoistej konsternacji po czym ostatecznie uśmiechnął się nieco. - Nigdy nie chciałem być władcą, dwa razy odrzuciłem tę propozycję w swoim życiu, wiem, że się do tego nie nadaję, nie mniej jednak wiem też, że wiele osób pokłada we mnie nadzieję, że ich obronię w razie ataku lub wojny, dlatego staram się zrobić wszystko by byli na taką ewentualność gotowi... Pozostaje mi tylko nadzieja, że w razie czego, będą znów gotów. Słowa Rhiannon wybudziły w nim ciekawe przemyślenia i ukazały jego jedną cechę, mimo że nie chciał być władcą, odczuwa odpowiedzialność za ludzi, którzy kiedyś w niego uwierzyli i poszli za nim, czuł, że pragnie ich ochronić i zapewnić spokojne życie a to pragnienie w tym momencie odbijało się w jego oczach i tak jak podczas prezentacji Iron wywołał swoim spojrzeniem przerażenie u ludzi, tak teraz Rhiannon patrząc w jego żółte tęczówki mogła odczuć spokój, troskę i poczucie bezpieczeństwa, mogło być to nienaturalne dla kogoś z zewnątrz, kto nie znał szarowłosego, w końcu jak samym spojrzeniem można wywołać tyle emocji? A może w ten sposób sam Iron uzewnętrzniał swoje uczucia, do tej pory ciężko to wyjaśnić, jednak jedno mogło być pewne, nie kłamał co do swoich celów i pragnień. Szarowłosy w końcu nieco przymknął oczy i się uśmiechnął delikatnie nieco spuszczając głowę. - Wybacz, ciągle o tym gadam jak nakręcona pozytywka a Ty pewnie masz dość słuchania tego typu rzeczy. Zdawał sobie sprawę, że Rhiannon pewnie od ojca słyszała masę podobnych rzeczy, jak to trzeba dbać o lud i nie można ich zostawić a Iron może nieco nieświadomie cały czas wtórował to, mimo iż nie chciał urazić Rhiannon. Nie mniej jednak w tym momencie, kiedy jego ludzie budują własne miasto i zaczynają żyć swoim własnym życiem w jego umyśle często pojawiały się te myśli, szczególnie teraz, gdy był daleko od swoich towarzyszy, to gdzieś z tyłu głowy ciągle pojawiały się zmartwienia czy są bezpieczni. - W każdym razie, robi się późno, więc powoli możemy zbierać się na pokaz. Zmienił temat proponując ich wcześniej omówioną trasę, chciał jakoś zrekompensować ten drobny niesmak po swoich wcześniejszych wypowiedziach.
**********************************
Zhou dość szybko odczuł niechęć dziewczyny do jego osoby, mimo, że nie wydawał się mieć do niej żadnych negatywnych intencji, nie mniej jednak sama Rohni wyjaśniła mu nieco o tym jak teraz wygląda podejście rewolucjonistów do polowania na cesarską głowę, sam pokaz tych ludzi dał mu wiele do myślenia. - Może to desperacja... Może to fanatyzm... W każdym razie, daleko im do celu z tego co widzę... Chłopak rozejrzał się po leżących nieprzytomnych mężczyznach po czym mimo wszystko westchnął cicho a sama Rohni podziękowała mu ponownie i zadeklarowała że będzie się zbierać, wzrok młodego mnicha skierował się na nią. - Jeśli miałabyś ochotę, dla Twojego bezpieczeństwa mogę Cię odprowadzić. Mimo iż dziewczyna nie wydawała się skora do jego towarzystwa, to sam wolał to zaproponować, dzięki temu mógł chociaż w jakimś stopniu zachować się jak na mężczyznę przystało i zapewnić jej bezpieczeństwo podczas drogi do domu, jednak nie miał zamiaru naciskać na nią, jeśli by odmówiła, zrozumiałby to w pełni.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-09-27 15:16:42 |
Dziewczyna słuchała uważnie chłopaka. Można by powiedzieć, że jego poglądy były drastycznie różne od poglądów jej ojca. Chociaż musiała przyznać jedno. Gdzieś pewnie spotkaliby się w intencji ochrony najbliższych. Podejrzewała jednak, że metody Irona i Makoto byłyby zupełnie inne, z resztą idealnie było widać do czego doprowadzały metody Makoto. -Nieprawda- Przerwała mu, kiedy zaczął się tłumaczyć -To, że jestem zmęczona księżniczkowatymi sprawami wcale nie oznacza, że niczym się nie interesuje, poza naparzaniem mieczem wszystkiego co się rusza- Nie chciała, aby Iron pomyślał, że odcięła się od swoich obowiązków , czy zupełnie obojętny jest jej los ludzi, którymi rządził jej ojciec -Nie mam siły przebicia. Mój głos, nawet najbardziej rozsądny zawsze zostanie zagłuszony przez tabun doradców, którym wydaje się, że najlepszą obroną jest atak- Powiedziała po czym ruszyła razem z chłopakiem prosto w stronę pokazu -A nawet gdybym chciała, to kiedy tylko zaczynam temat bardziej polityczny od razu słyszę..."Księżniczka nie powinna zawracać sobie głowy polityką"- Zacytowała modulując przy tym głos swojego ojca. Dopiero teraz można było dostrzec pewne podobieństwo. Chociaż ona i cesarz mieli zupełnie inną barwę tęczówek, to w oczach można było dostrzec swego rodzaju zaciętość. Nic więc też dziwnego, że się nie dogadywali. Spotkały się dwa osły, które zaciekle broniły własnych poglądów. -Z resztą, protokół już o to zadbał, aby kobieta w pałacu była tylko słabą kobietą w gorsecie, która mdleje przy pierwszej lepszej okazji- W pałacu nie wiele miała swojego, nie podejmowała tak naprawdę żadnych decyzji. Była przedmiotem, który należało dobrze sprzedać, czasami tylko bywała córką, ale to w chwili kiedy ojcu albo matce o tym się przypomniało -Dlatego lubię ciebie słuchać, bo skoro mi o tym mówisz, to wierzę w to, że traktujesz mnie jak równą sobie, a nie jako zasznurowaną w ciasny gorset damę. I to jest fajne, móc porozmawiać z kimś o wszystkim, bez krępacji, bez obaw, że zostanie się źle odebranym- Brakowało jej zwykłej rozmowy, bez pilnowania słów, bez zastanawiania się czy spojrzenie w bok nie urazi rozmówcę. .................................................................................. Rhoni spojrzała na chłopaka, a zaraz potem na znokautowanych mężczyzn. Czy zadawanie się z kimś z turnieju w chwili, kiedy była wciągnięta w plan, który może się sypnąć w każdej chwili było rozważne? prawdopodobnie nie, ale Rohni dogadała się z Rhiannon, musiała mieć w sobie coś co zbliżyło ją do księżniczki -Tak w zasadzie, to czemu nie- Powiedziała po chwili milczenia i uśmiechnęła się lekko w stronę chłopaka. Przeszła nad nieprzytomnym napastnikiem i podeszła do niego bliżej -Jeżeli oni wpadli na tak durny pomysł, to możliwe, że może być więcej takich osób- Przyznała, z resztą też od dłuższego czasu nie miała okazji, aby z kimś porozmawiać. Ostatnio czas uciekał jej na udawaniu księżniczki, i obserwowaniu zmagań tej prawdziwej na arenie. Nie była to jej ulubiona rozrywka, ale chciała po prostu pomóc przyjaciółce - Widziałam cię na arenie- Powiedziała po chwili milczenia, kiedy ruszyli w końcu w drogę. Czy to zdanie miało rozpoczynać jakoś dialog, możliwe. Po prostu nie miała pomysłu na rozmowę, z czego chyba sama sobie zdała sprawę -Wybacz, nie jestem najlepszym rozmówcą. Więcej czasu spędzam z tkaninami, niż z ludźmi. A najczęściej słyszany dźwięk to ten maszyny do szycia. Więc nie jestem pewna, jak zaczynać rozmowy- Wyjaśniła i uśmiechnęła się wyraźnie zakłopotana swoją nieporadnością.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-09-27 17:03:24 |
Ku swojemu zdziwieniu Iron źle odczytał myśli i uczucia Rhiannon, która szybko go poprawiła dość jasno określając, że chętnie o tym rozmawia, zaś w następnych swoich słowach jasno wykazała niechęć do tego jak jest traktowana w pałacu, czuła się niczym ozdoba lub towar na handel, nic więc dziwnego, że chciała stamtąd nawiać, czuła się traktowana gorzej niż niewolnik i traciła poczucie własnej wartości, na szczęście sama Mari miała dość mocną psychikę i silne ego, co pozwoliło jej przetrwać w tym środowisku. - Kiedyś rozumiałem czemu mężczyźni mają mieć władzę i decydować o wszystkim... W zasadzie wychowywałem się w takim środowisku, ale później... Heh... Zdałem sobie sprawę, że jest inaczej, że płeć nie ma tak wielkiego znaczenia a to, jak podchodzisz do wszystkiego i co posiadasz tu. Iron wskazał na głowę i uśmiechnął się, chociaż żył jako dziecko w podobnym ustroju, to czas na wygnaniu i nieliczne przygody zmieniły jego światopogląd o 180 stopni, jasno mu uświadamiając, że jest inaczej, niż go uczono, dużo plusów było w tym, że był młody i jego umysł nie był zamknięty na nowe rzeczy i mógł przyjąć do wiadomości, że świat jest zupełnie inny, niż mu wmawiano. - W domu ojciec zawsze miał najważniejsze zdanie, moja matka była raczej osobą, która pocieszała nas gdy coś się złego stało, jednak przy najważniejszych decyzjach tylko on miał głos, jednak podczas moich podróży, które miałem wraz z Miyori, dość szybko zdałem sobie sprawę, że nie tylko mężczyzna powinien mieć głos, bo Miyori jasno mi pokazała, że w wielu kwestiach jest mądrzejsza ode mnie i bardziej rozgarnięta w sprawach o których ja nie mam pojęcia. Iron docenił towarzystwo swojej przyjaciółki a po latach nie wyobrażał sobie tego, że miałaby usunąć się w cień a on miałby podejmować najważniejsze decyzje, nawet teraz, gdy chłopak był w Murivel, wiedział, że jego przyjaciółka robi kawał dobrej roboty zajmując się wszystkimi sprawami. - Raz w życiu musisz zobaczyć, jak nasz nieustraszony wojownik chowa się za losową osobą lub momentalnie cichnie, gdy Miyori patrzy na niego gniewnie! To dopiero widok! Wtrącił się Vain nagle, pokazując jakie to sytuacje mogą się zdarzać podczas dyskusji Iron'a z Miyori, oraz tego jak ta druga mogła dość łatwo go zdominować i szybko uciszyć by wyrazić swoje zdanie i chociaż sam Iron najpewniej humorystycznie reagował na jej spojrzenia, to mimo wszystko szanował ją i brał pod uwagę jej zdanie. - Tak... Czasem bywa straszna... Ale poza nią w Avalanche jest wiele kobiet, które zajmują stanowisko w radzie i biorą czynny udział we wszystkich spotkaniach. Naprostował, by nie wyszło, że tylko jedna kobieta jest faworyowana przez Iron'a. Ostatecznie oboje dotarli na miejsce pokazu, który zaraz się rozpocznie...
*********************************************
Zhou nie spodziewał się tego, że dziewczyna jednak się zgodzi na jego propozycję, nie mniej jednak chętnie wyruszył wraz z dziewczyną, która mimo wszystko wolała poczuć się bezpieczniej podczas powrotu do domu, sama mimo wszystko też zagadała w trakcie drogi na temat jego uczestnictwa na arenie. - A tak... W zasadzie to pierwszy raz w życiu opuściłem zakon i muszę przyznać, że jest to dla mnie ekscytujące doświadczenie... Chociaż muszę przyznać, że trochę czuję się zagubiony w nowym miejscu i z tyloma ludźmi, nie mniej jednak, zawsze warto spróbować coś nowego. Odrzekł Zhou dość płynnie i przy tym przyznał się, że pierwszy raz był w innym miejscu, nie mniej jednak mimo wypowiedzianych obaw na jego twarzy zawsze gościł ten delikatny, pełen dziecięcej radości uśmiech, który ujawniał jego ekscytację. - Więc jesteś szwaczką? Musi być to przyjemne i satysfakcjonujące zajęcie, stworzyć coś, co uszczęśliwi człowieka, dopracować i doprowadzić do perfekcji... Mimo, że Rohni nie była dobra w komunikacji, to Zhou wydawał się dość sprawnie nadrabiać te braki zadając wiele pytań czy po ludzku okazywać zainteresowanie jej zawodem, chcąc poznać jej zdanie i dowiedzieć się więcej od niej o tym samym. - Och... Gdzie moje maniery... Mam na imię Zhou. (Zu) Dodał po chwili nerwowo drapiąc się w tył głowy.
*********************************************
W tym czasie na innym kontynencie, w jednej z mniejszych wiosek przy małej rzeczce: Misako spokojnie siedziała sobie przy rodzinnym stole, ze słuchawkami na uszach, czekając na obiad rodzinny oglądała coś na telefonie w swoistej ciszy, skupieniu i dziwnym podekscytowaniu w oczach, co nie umknęło jej ojcu który co jakiś czas zerkał na nią z zaciekawieniem co takiego jego córka ogląda. - Tato... Zaczęła zsuwając słuchawki na szyję. - Tak, Misako? - Wiesz, kim był Ryuu Kuzo? Zapytała zaciekawiona a mężczyzna uśmiechnął się. - Tak, jest mnichem ze świątyni Bailin, jest też jednym z najlepszych wojowników jakich spotkał ten świat, a skąd to zainteresowanie? Dociekał zainteresowany co też jego córka wymyśliła. - A bo właśnie oglądam, jak został zabity w dwóch ciosach i zastanawiałam się, czy był w ogóle groźny. Odrzekła nieco wzruszając ramionami, co wzbudziło nie małe zaszokowanie na twarzy mężczyzny, który przez moment patrzył na swoją córkę, zupełnie, jakby widział ducha, ta cisza sprawiła, że z kuchni wyłoniła się Isolde która z ciekawości podeszła do nich i oparła dłoń o krzesło na którym siedział Akito, ojciec dziewczyny. - Ciekawe, kto był na tyle silny, by tego dokonać. Zagaiła a wtedy Misako odwróciła ekran telefonu by pozwolić im zobaczyć całą potyczkę na arenie. - Mój brat. Odrzekła, zaś Akito oraz Isolde spoglądali na ekran, gdzie Iron w pierwszej rundzie pokonał słynnego wojownika bez większego wysiłku, na ten widok Isolde nieco zmrużyła swoje żółte oczy i uśmiechnęła się lekko. - Widać, że sobie radzi... Zarzuciła a Akito jedynie pokiwał głową. - Ano, reprezentuje Murivel w Turnieju Czterech Smoków i już na starcie zadziwił całą widownię, jako jedyny nie odniósł żadnej rany w walce i zakończył ją tak szybko. Dodała Misako, na co sam Akito tylko zmrużył oczy i wstał od stołu, schował ręce do kieszeni i podszedł do okna przez które spoglądał w niebo, na moment jakby go odcięło od świata, by niedługo później odwrócił się i spojrzał na swoją żonę oraz córkę, jego twarz okazywała powagę lecz w oczach mężczyzna miał rozpacz. - W zasadzie nie przygotowuj mi posiłku, Isolde... Muszę coś załatwić... Pilnego. Wrócę za kilka dni. Rzekł jedynie, chwycił kurtkę, która była na wieszaku i ku zdziwieniu kobiet wyszedł z domu po czym skierował się w stronę drugiej wioski, gdzie była stacja kolejowa.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-09-27 17:31:58 |
Rhiannon i Iron w końcu doszli do miejsca w którym miało odbyć się przedstawienie. Na ulicach już płonęły latarnie obwieszone kolorowymi proporczykami, które powiewały delikatnie na wietrze. Zebrała się spora grupka ludzi, którzy wyraźnie zniecierpliwieni czekali na przybycie głównych gwiazd pokazu. Ci nie kazali na siebie długo czekać. Minęło może kilka chwili, a z ustawionych nieopodal głośników rozbrzmiała wesoła muzyczka. Była ona o tyle niespodziewana dla Rhiannon, że podskoczyła nawet nieznacznie w miejscu wyraźnie wystraszona tym nagłym hałasem, do którego szybko przywykła. Skierowała wzrok w stronę uliczki, która została starannie odgrodzona tak, aby żaden przypadkowy przechodzień nie wlazł pomiędzy nogi artystów i nie doprowadził do tragedii. W pierwszej kolejności wyszła dwójka klaunów, ubranych w zdecydowanie za duże i kolorowe kostiumy. Na ich twarzach pokrytych białą farbą wymalowano różne grymasy. Skakali, przepychali się, a czasami nawet jeden drugiemu podstawił nogę, aby ten w widowiskowym fikołku przewrócił się na ziemię w akompaniamencie śmiechów rozbawionej publiki. -Wiesz...- Zaczęła, pochylając się w stronę chłopaka, próbując przekrzyczeć gwar -Matka opowiadała mi kiedyś, że chciała uciec z domu i dołączyć do właśnie takiej grupy artystów. Marzyło się jej chodzenie po linie- Powiedziała po czym zaklaskała w dłonie, kiedy pierwsi z występujących już poszli. Teraz gdy o tym myślała, wydawało się być to dość niedorzeczne. Jej matka, idealna cesarzowa kiedyś była równie niechętna życiu pałacowemu co ona. Tylko widocznie gdzieś zabrakło jej siły, aby przebić się przez to. Zaraz za klaunami przeszedł ilouzjonista, który dzięki swojemu kapeluszowi był wyczarować najdziwniejsze rzeczy. Zaczął dość klasycznie, wyciągając z niego bukiet kolorowych kwiatów, które po kilku drobnych gestach zamieniły się w żywe ptaki, które rozleciały się nad głowami widowni. Występujących było wielu. Człowiek guma, zaklinacze węży, tresowane psy, a nawet kobieta z brodą, co sprawiło, że Rhiannon otworzyła nieco szerzej oczy ze zdziwienia. Dopiero kiedy zapadł już zmrok, a ulice pogrążyły się w ciemności, wyszedł ostatni artysta za sprawą którego wszyscy tutaj przyszli. Połykacze ognia zawsze byli efektowni, i tym razem było podobnie. Chociaż Rhiannon musiała przyznać, że zupełnie inaczej oglądało się tego typu występy zza pleców jakiegoś obcego człowieka, a inaczej z poziomu tronu. Dziewczyna wyglądała na wyjątkowo zaaferowaną tym wszystkim, bo sowicie oklaskiwała każdego z występujących. Niestety wszystko co dobre musi się w końcu skończyć. Tym samym i występ dobiegł również końca, a po ostatnich ukłonach, i oklaskach wszyscy zaczęli się rozchodzić do domów. Ona wiedziała co to oznacza. Koniec tego dnia, pójście spać, oraz powrót ponownie do więzienia. Jutro ponownie dobrowolnie pozwoli się zamknąć w złotej klatce. -Życie powinno być już zawsze takie- Odezwała się po chwili milczenia, kiedy zaczęli zmierzać w stronę motelu w którym się zatrzymali -Dla każdego- Było to przedziwne zjawisko. Wszyscy niby byli tacy sami, bo mądrzy ludzie próbowali to wszystkim wpoić, ale i tak prowadziło się diametralnie inne życie. .................................................... -Coś kiedyś słyszałam, że w zakonie nie ma raczej aż tylu rozrywek co w mieście. Nie dziwię ci się, ale spokojnie. Mieszkam tu całe życie, a czasami i mnie przytacza ten gwar- Murivel był jej domem od zawsze. Tutaj wychowywała się, tutaj pogrzebała swoich rodziców i tutaj też jak widać pracowała. A mimo to chwilami miała dosyć tego miasta. Czasami nawet uważała, że nic w nim nie mogło pójść tak jak powinno. -Ale Murivel nie jest wcale wielką aglomeracją, są większe miasta, zdecydowanie większe. To jest bardziej miasteczkiem- Wyjaśniła i uśmiechnęła się lekko w stronę chłopaka. Rozumiała to, że ktoś kto nie miał do czynienia z takim tłumem ludzi może czuć się zagubiony. Jednocześnie logicznym było dla niej to, że teraz chłopak chciał chociaż trochę nadgonić to co stracił. Z resztą to zachowanie wydawało się być jej dziwnie znajome. -Tak- Przytaknęła -Lubię to robić, dobierać materiały i kolory pod osobę. Uważam, że dzięki temu mogę wydobyć z konkretnej osoby to co najlepsze, albo zakryć to czego pokazywać by się nie chciało. I nie mówię o wyglądzie. Ubiór to odzwierciedlenie nas samych- Podchodziła do swojej pracy nieco jak do żywej istoty. Może dlatego była w tym co robiła tak dobra, a zamówienia leciały jej z nieba tonami. -Chociaż teraz większość moich zleceń jest dla księżniczki. To jest spore wyzwanie. Każdy strój musi być wykonany idealnie, ale jednocześnie każdy musi być lepszy od poprzedniego- Powiedziała, a w jej głosie można było bez problemu wyczuć pewną dozę sentymentu. -Rhoni- Odpowiedziała chłopakowi, kiedy ten się jej przedstawił.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-09-27 18:34:29 |
W końcu rozpoczęły się występy i sama Rhiannon była nimi zafascynowana, sam Iron raczej był stonowany nie mniej jednak swoim uśmiechem ukazywał uznanie artystom, którzy starali się wykonywać swoje występy jak najlepiej i on sam w sobie to doceniał. - Czasami marzymy o czymś, co jest poza naszym zasięgiem, ale zaskakujące, że księżniczka nie mogła zostać akrobatką... Odparł szarowłosy i zaśmiał się, najwidoczniej dla osób, które uważają się za bogów są jednak pewne granice, których nie mogą przekroczyć, nie mogą być nikim innym i muszą pozostawać na swoich pozycjach niezależnie co się stanie, to było dość przykre, z drugiej strony... Taki był urok władzy. Występy się skończyły a to oznaczało okrutny powrót do hostelu i powrót nad ranem do domu, nie mniej jednak podczas powrotu, Rhiannon mogła spostrzec jak na ulicach już lampiony się zapaliły mieniąc się subtelnymi acz różnorakimi kolorami, nadając ulicy zupełnie nowego odcienia. - Powinno. Zawtórował szarowłosy za nią po czym skierował na nią swój wzrok. - Nie mniej jednak, dzięki temu, że takie nie jest możemy odkrywać na ile nas stać w trudnych sytuacjach, pokazujemy też, jacy naprawdę jesteśmy. Dodał po chwili i uśmiechnął się delikatnie przymykając oczy, mimo wszystko nie narzekał na to, chociaż życie im obojgu dało w kość w różnych aspektach, to pokazali, że są silniejsi niż wydawało się komukolwiek innemu, potrafili przetrwać i nie dali się złamać a to było już coś. Po powrocie do motelu, oboje rozeszli się do swoich pokoi, Iron zdążył jeszcze życzyć życzyć Rhiannon spokojnej nocy zanim się całkowicie rozstali. - I jak się bawiłaś? Nagle mogła usłyszeć ten głos, Masakaki leżał sobie spokojnie na łóżku, podpierając głowę, dłonią i ze swoim szerokim uśmiechem spoglądał na księżniczkę, czekając na jej odpowiedź. Masakaki wstał z łóżka i spokojnie podszedł chowając dłonie wraz z laską za plecami. - Nawet nie musisz odpowiadać, jesteś cała rozpromieniona. Dodał po chwili podekscytowany.
***************************************************
- Wbrew wszystkiemu mamy co robić, po prostu... Są to odmienne rozrywki. Odparł spokojnie Zhou, który mimo wszystko cieszył się, że znalazł się w tym a nie innym miejscu. - Domyślam się, że są większe miasta, ale to... I tak mnie fascynuje. Odparł na jej przytykę do tego, że Murivel jest miasteczkiem, ale mimo wszystko był podekscytowany tym miejscem i chciał poznać je znacznie lepiej. Rohni postanowiła pochwalić się swoją pracą, chłopak słuchał jej z zaciekawieniem i musiał przyznać, że podobało mu się z jakim zaangażowaniem Rohni opowiadała o swoim zawodzie, sam Zhou co jakiś czas zerkał na nią i uśmiechał się. - To fascynujące! W sensie Twoja praca jest naprawdę ciekawa, w dodatku... Jest bardzo podobna do moich metod walki, tak samo jak Ty muszę wycenić osobę i dostosować styl walki do niej. Rzucił luźno swoje przemyślenie i wyciągnął ręce przed siebie by na nie spojrzeć z uśmiechem, po czym skierował wzrok na Rohni. - Może przyjdę z mistrzem Zhinem, by kupić jakiś strój, nie wiem czy wygram ale warto mieć jakąś pamiątkę po całym turnieju. Dodał po chwili z uśmiechem.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-09-27 19:56:24 |
-Dobranoc- Odpowiedziała chłopaku i uśmiechnęła się ciepło w jego stronę. Przez chwilę jeszcze wpatrywała się w jego plecy, nim ten zniknął za jednym z zakrętów korytarza. Dopiero wtedy wsadziła klucz do zamka i przekręciła go. Cichy chrzęst obwieścił otwarte drzwi, które po chwili uchyliła delikatnie wślizgując się do pokoju. Liczyła na kąpiel oraz sen. Musiała przyznać, że dzień był pełen atrakcji i zaczęła czuć już zmęczenie. Tylko czy pomimo tego będzie w stanie zasnąć. Senność dość szybko jej przeszła, kiedy na swoim łóżku zobaczyła tajemniczą postać, która wcześniej objawiła się jej w pałacu, potem posłużyła drobną podpowiedzią, a teraz jak gdyby nigdy nic siedziała w jej pokoju. Nic, jednak teraz nie było w stanie popsuć jej humoru. Spędziła jeden z najwspanialszych dni w całym swoim życiu. -Nawet nie wiesz jak bardzo dobrze się bawiłam- Powiedziała i wyminęła go po czym podeszła do pobliskiego okna, aby wyjrzeć na jarzącą się od świateł latarni uliczkę. -Najpierw nie bardzo umiałam się odnaleźć, ale potem...- Urwała po czym skierowała wzrok na Masakakiego -Wiesz, że ani razu nie usłyszałam słowa "księżniczka" czy zwrotu "wasza wysokość" Wszyscy mówili mi na "ty" dziwne, ale satysfakcjonujące- Czasami będąc w pałacu można było zapomnieć o swoim prawdziwym imieniu. Ogrom tytułów jakimi była nazywana nie przewidywały jej własnego imienia, które było przecież jej najbliższe -I Iron, mogłam w końcu z kimś porozmawiać normalnie...aaaa właśnie- Krzyknęła nagle, i wyciągnęła szmacianą laleczkę, którą kupił jej na jednym ze straganów -Zobacz co mi kupił- Wiedziała już, że ta szmacianka chociaż swoją urodą nie powalała, będzie teraz jej towarzyszką, ale również powierniczką różnych sekretów. Nie wiedziała dlaczego mu to wszystko mówiła, chociaż nie miało to większego ładu ani składu ze względu na emocje, ale chciała się tym z kimś podzielić. Rhoni była daleko, ale jej na pewno również opowie wszystko to czego doświadczyłą .............................................................
Dziewczyna zarumieniła się lekko, kiedy usłyszała, że jej praca jest na pewno fascynująca. Oddawała temu całe swoje serce, i było to jej życiem, które chciała wieść jak najdłużej się tylko da -Cóż...- Powiedziała zakładając kosmyk peruki za ucho -Myślę, że nie jest to tak fascynujące jak walka na arenie, ale każdy ma swoją drogę- Dla wielu przeciętnych ludzi to co robiła było pewnie nudne. Bo w końcu jak można godzinami ślęczeć nad wzornikami, wycinkami, czy zszywaniem poszczególnych części materiałów. Ona, jednak to lubiła i nie wyobrażała sobie życia bez tego. Domyślała się pewnie, że dla wielu uczestników turnieju walka byłą właśnie taką rzeczą bez której nie widzieliby sensu życia. Ta myśl sprawiła, że przez chwilę zrobiło się jej głupio. Faktycznie na początku wszystkich uczestników uważała za bezmyślnych siepaczy, którzy swoją brutalnością będą chcieli udowodnić swój nadmiar testosteronu. Zhou po tej krótkiej wymianie zdań wydał się być jej nawet miły, oczywiście pomijając zapędy do brutalności -Serdecznie zapraszam. Na pewno wymyślę coś ładnego, ale jednocześnie niekrępującego ruchów. Myślę, że na drodze wojownika wygoda jest dość ważna- Co prawda nie znała się zbytnio na tym, ale przecież na naukę nigdy nie było za późno. -No, to tutaj- Powiedziała, kiedy stanęli pod ładnym drewnianym domkiem z dachem ze strzechy -A może...- Zaczęła nieśmiało -Wejdziesz na chwilę. I tak miałam robić kolację, a dla dwóch osób bardziej się opłaci, oprócz tego zrobiłam sok malinowy- Chciała się jakoś odwdzięczyć za pomoc, ale jednocześnie zrekompensować fakt, że kiedy tylko go dostrzegła miała potrzebę szybkiej ucieczki. Powinna przestać zdecydowanie tak szybko oceniać ludzi.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-09-28 17:38:39 |
Masakaki ze spokojem i uwagą słuchał Rhiannon oraz jej o dziwo pozytywnych relacji, zwykle owa istota raczej słuchała marudzenia księżniczki a tu taka niespodzianka, nic więc dziwnego, że mężczyzna jedynie przytakiwał i patrzył na Rhiannon z radosnym uśmiechem na twarzy wraz ze swoimi wyszczerzonymi zębami, nawet nie drgnął kiedy szarowłosa podstawiła mu pod nos jakąś szmaciankę. - Cóż... Jest piękna! W sensie, nie wyglądowo, gdyż wyglądem jest przeciętna ale jej znaczenie dla Ciebie jest piękne! Odparł rozochocony po czym nieco kiwnął głową. - Widać, że to życie Ci odpowiada, a wystarczyła moja drobna podpowiedź by ten czas nie został zmarnowany w jakiejś obskurnej krypcie... Może jednak skusisz się na mój mały kontrakt? Masakaki jak zwykle w swoim nawyku zapragnął przypomnieć Rhiannon o kontrakcie oraz jego dożywotnim wsparciu dla dziewczyny, cóż, zawsze musiał szukać okazji ku temu, by przekonać dziewczynę, że jego osoba przyda się jej i warto by podpisać owy kontrakt. - No a poza tym... Jako Twój najlepszy przyjaciel powinienem Ci przekazać, że w zasadzie dzień się nie skończył... Wiesz... Po co marnować ten czas skoro nocą Alexandria jest równie piękna jak za dnia a wyspać możesz się w pałacu, przy czym raczej rodzice nie powinni mieć zarzutów do tego, w końcu księżniczka wraca z dłuuugieeej i ciężkiej wyprawy i zasługuje na odpoczynek... Zasugerował Masakaki po czym uśmiechnął się szeroko do księżniczki a następnie ukłonił się nisko. - W każdym razie... Pamiętaj o mnie i do zobaczenia! Zawołał by zaraz potem wyprostować się i wyjść drzwiami, oczywiście gdy tylko wyszedł, wszelki ślad po nim zaginął.
****************************************
- Osobiście uważam, że nie ma nudnych zajęć, tylko podejście do nich jest różnorakie i jeśli ktoś uzna, że dane zajęcie jest nudne, to nie będzie czerpać z niego satysfakcji. Odparł Zhou na jej stwierdzenie, że walka na arenie jest bardziej fascynująca, jego podejście było zupełnie inne, praca Rohni go zaciekawiła i nie ukrywał tego, a gdyby miał przyrównywać jej zawód do swojej walki na arenie, postawiłby je na równi i najchętniej by spróbował sam coś uszyć by to potwierdzić. Rohni dość pozytywnie zaprosiła go na zakupy, by przygotować mu strój który byłby znacznie wygodniejszy do walki, na co sam mnich odparł tylko uśmiechem. - Przyda mi się taki, ale... Zaczął spokojnie po czym przez moment wydawał się być nieco zakłopotany, jednak ostatecznie uśmiechnął się nieco i skierował swój wzrok na dziewczynę. - Tak w gwoli ścisłości to jestem mnichem... Dokładniej adeptem... Po prostu mój zakon szkoli w sztukach walki a cesarz Raijun bardzo chciał kogoś z naszego zakonu na turniej, jako "dodatkowe zabezpieczenie"... Doprecyzował nieco zakłopotany i zaczął trochę nerwowo drapać się po głowie, był świadom, że ludzie na arenie są postrzegani jako wojownicy a nawet i żądni krwi psychopaci, nie mniej jednak samemu Zhou daleko było do tego, jego zakon miał w idei pomaganie ludziom i wspieranie ich, walka była tylko elementem samoobrony a on po prostu wykazywał w niej talent, co w jego mniemaniu i tak nie nadawało mu tytułu wojownika. - W sumie... Chętnie wpadnę na chwilę. Odpowiedział na jej zaproszenie i uśmiechnął się, chociaż jego zakon nie preferował przyjmowania nagród za pomoc, to Zhou dał się przekonać przez sok malinowy, gdyż te owoce, były jego ulubionymi.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-10-01 11:10:08 |
Trudno było dziewczynie ukryć swoje szczęście. Bo naprawdę była szczęśliwa. Chyba po raz pierwszy od niepamiętnych czasów Wcześniej wiele razy wyobrażała sobie jak mogłoby wyglądać życie poza murami pałacu. I o dziwo to życie było jej zdecydowanie dużo bardziej bliższe niż bogactwo pałacowych komnat, których i tak z resztą nie zwiedziła wszystkich. Faktem było to, że żyjąc cały czas w pałacu nie poznała wszystkich jego zakamarków. Podejrzewała, że nawet jej własny ojciec nie był we wszystkich pokojach. Nie było to dziwne, bo wedle wszelkich zapisków pałac miał tysiąc czterysta czterdzieści jeden komnat, z czego używało się nieco ponad 45. Dla niej było to marnowanie przestrzeni. Rhiannon popatrzyła na Misakakiego, który bez większych oporów nazwał się jej przyjacielem. Trudno było jej potwierdzić tę narracje ale nie miała zamiaru w tej chwili się sprzeczać. Miała na to zdecydowanie zbyt dobry nastrój, w dodatku Misakaki zasiał w jej głowie pewną myśl. Nie chciała, aby ten dzień jeszcze się kończył, a jeżeli mogła jakoś odwlec moment powrotu do pałacu, to dlaczego miałaby tego nie zrobić. Zacisnęła usta w wąską linię zastanawiając się nad słowami chłopaka. -Co złego się może stać- Mruknęła sama do siebie. Nikt tutaj nie wiedział, że była księżniczką, więc jaki interes ktoś miałby w tym, aby ją skrzywdzić. Dlatego też szybko podjęła decyzję. Wyszła ze swojego pokoju, po czym po cichu zeszła na dół do recepcji i nie mogąc uwierzyć w swoje szczęście, ponieważ za ladą recepcji nie było nikogo, przemknęła szybko do drzwi wyjściowych i wyszła uliczkę, która za dnia była zatłoczona, teraz wydawała się być dziwnie pusta. Rozejrzała się kilka razy w lewo i w prawo, po czym ruszyła ciemną uliczką przed siebie. ....................................................................................... Rhoni uśmiechnęła się w stronę chłopaka, po czym otworzyła drzwi swojego domu zapraszając go do środka. W pierwszej kolejności wszedł do części sklepowej, w której znajdowały się najróżniejsze stroje założone na manekinach. Niektóre ubrania były wyjątkowo bogato zdobione i uszyte z różnobarwnych materiałów. Inne z kolei, były bardziej skromne i tradycyjne. -To część sklepowa, za tamtymi drzwiami jest mój warsztat, a piętro to część mieszkalna- Poinformowała krótko ruszając w stronę drewnianych schodów prowadzących na piętro. Część mieszkalna nie była duża. Po przekroczeniu ostatniego stopnia wchodziło się od razu do części kuchenno-jadalnianej połączonej z salonem, który stanowiła kanapa, oraz kilka foteli ustawionych prze stoliku kawowym. Oprócz tego były tutaj tylko jedne drzwi, które najpewniej musiały prowadzić do sypialni dziewczyny. -No dobrze- Powiedziała dziewczyna odkładając na blat kuchenny torby z zakupami, po czym chwyciła za fartuch, który ubrała aby nie ubrudzić swoich ciuchów. W pierwszej kolejności sięgnęła do szafki i wyciągnęła z niej dwie szklanki, do których nalała malinowego soku prosto z lodówki. -Masz na coś konkretnego ochotę. Mogę zaproponować ci makaron na ostro, ryż z potrawką, albo pizze- Chciała dać mu do wyboru to co chciałby zjeść. Nie było to dla niej żadnym problemem, aby ugotować coś pod "specjalne" życzenie swojego gościa.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-10-01 13:37:51 |
Po dotarciu do swojego pokoju, Iron spokojnie usiadł na łóżku, przez moment spoglądał w ścianę by ostatecznie podnieść się i podejść do swojego plecaka, spokojnie wyjął z niego pojemnik w którym przechowywał probówki z tkankami genetycznymi tamtej kobiety, delikatnie otworzył pojemnik i wyjął jedną z probówek, przeniósł się spokojnym krokiem z łóżka na framugę okna, gdzie usiadł, cały czas jednak spoglądając ze skupieniem na ową probówkę, przy świetle księżyca zastygł w tej pozycji, utkwiwszy swoje żółte oczy w tym małym szklanym pojemniku. - To nie czas na wyrzuty sumienia, przyjacielu, wziąłeś tylko tyle ile potrzebowałeś, jeśli to pomoże Keiko, to nikt Ci nie będzie miał tego za złe. Vain najwidoczniej wiedział jakie myśli nim targały, chciał uspokoić jego sumienie, pozwolić mu się wyciszyć i dać mu to zapewnienie, że dobrze uczynił, na jego słowa Iron nieznacznie się uśmiechnął po czym delikatnie przymknął swoje oczy. - Wiem, po prostu... Nie wydaje Ci się to ciekawe? Kiedyś to te nacje walczyły o swoje życia a mimo to ich czas przeminął, my odkopaliśmy ich przeszłość by zbudować na niej swoją przyszłość... Kiedyś i my przeminiemy. - Taka kolej rzeczy, najważniejsze jest to, co zostawimy po sobie, zaś Ty chcesz zostawić spokojny i bezpieczny kraj. Teoretycznie robisz to samo co oni, ale może Ty nie zostaniesz zapomniany. Odparł Vain na przemyślenia Irona zaś szarowłosy jedynie uchylił swoje powieki i skierował głowę w stronę okna, spoglądając w skupieniu na ulice miasta, niebo i sam księżyc. - Nie obchodzi mnie to, czy zostanę zapamiętany, nie interesuje mnie też tytuł pierwszego bohatera Avalanche, zdecydowanie wolę jednak być ostatnim potworem Ula. -Dlatego nie możesz się załamać, nie teraz. - I nie mam zamiaru, nie poddałem się wcześniej i nie zamierzam teraz. Dam naszym towarzyszom spokojną przyszłość. - I Keiko. - Tak... I Keiko... Zapewnię jej spokojną i cudowną przyszłość, by mogła rządzić krajem, który nie będzie musiał walczyć o rację bytu. Odparł spokojnie i mimo wszystko uśmiechnął się, wtem jego wzrok dostrzegł dość znaną mu postać przemykającą ulicami miasta w nocy. - Nie sądziłem, że ma jeszcze siły, niesamowita dziewczyna. Odparł śledząc wzrokiem Rhiannon, nie mniej jednak tym razem postanowił dać jej wolną rękę, ufał, że nie wpakuje się w nic strasznego a nawet jeśli, to przebywał z nią na tyle długo by móc wyczuć jej energię i gdyby tylko zadrżała, dając sygnał, że jest zagrożona, natychmiast by ruszył, ale póki co wolał dać jej się wyszumieć, uznając, że i ona zasługuje na nieco swobody, bez jego ciągłej opieki. - Rzadko komplementujesz jakąś kobietę... Nie daj się zaślepić na arenie, gdy staniesz przed nią. Ostrzegł jedynie Vain.
***********************************************************************
Zhou spokojnie wszedł do środka i rozejrzał się dookoła, jego oczom ukazywały się wszelkie stroje czy materiały przyszykowane lub porozwieszane przy ścianach, chłopak mimowolnie zaczął się obracać wokół własnej osi i rozglądać dokładniej lecz sama Rohni po szybkim objaśnieniu skierowała się na górę, więc sam Zhou podążył za nią, by jego oczom ukazało się dość małe mieszkanko, jednak jemu samemu to nie przeszkadzało, chłopak z uśmiechem rozglądał się a wręcz podziwiał je idąc z dziewczyną do części jadalnej. - W porównaniu do mojej komnaty w klasztorze to jest całkiem spora przestrzeń. Skomentował w pewnym momencie i uśmiechnął się, osobiście nigdy nie przeszkadzało mu to, jakie miał warunki, nie mniej jednak lubił zobaczyć jak inni ludzie sobie radzą i nigdy nie wykazywał przy tym zawiści ani zazdrości, była to czysta ciekawość. - Pozwolisz, że usiądę? Zapytał wskazując na krzesło przy stole a gdy dziewczyna mu pozwoliła, spokojnie usiadł i oparł dłonie na stole, następnie sama Rohni zaczęła wymieniać mu opcje posiłku jakie miała na ten moment, Zhou wysłuchiwał w spokoju wszystkich propozycji nim zabrał głos. - Co to "pizze"? Zapytał i spojrzał na nią dość jednoznacznym, pytającym spojrzeniem, jasno wskazując na to, że w jego stronach takie danie raczej się nie pojawiało w menu i chłopak najzwyczajniej w świecie nie miał pojęcia czym ono jest.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-10-01 14:53:31 |
Rhiannon chociaż lubiła towarzystwo Irona, uznała, że teraz woli zostać przez chwilę sama. W końcu prawdziwej samotności nigdy nie zaznała. Zawsze ktoś szedł za nią, niczym cień śledząc absolutnie każdy krok jaki wykonywała. Było to męczące i wyjątkowo mało komfortowe, a ona nie umiała się przez całe swoje życie do tego przyzwyczaić. Z resztą myślała, że może Iron będzie chciał odpocząć. W końcu dla niego ta wyprawa musiała być dużo bardziej męcząca niż dla niej. Po krótkim spacerze dotarła do jednego z pobliskich parków, w którym roślinność krzyczała swoimi barwami. Wydało się być to dziwne, bo Aleksandria wpasowywała się idealnie w pustynny krajobraz na tyle, że ostatnie o czym by pomyślała to inna roślinność niż kaktusy. Najwyraźniej, jednak owy ogród był utrzymywany w sztuczny sposób. Weszła więc do niego podziwiając najróżniejsze kwiaty, który zdecydowanie nigdy nie spotkała w Murivel, ba nie widziała ich nigdy w żadnym innym atlasie. Czy były magiczne, czy nie to jedynie mogła się domyślać. Dotarła w końcu do niewielkiej fontanny po czym stanęła na jej krawędzi, aby spojrzeć w lekko falującą wodę. Dopiero teraz mogła w zniekształconym odbiciu dostrzec jak dziwnie wyglądała w zwykłych ubraniach. Nosiła je tak rzadko, że już zdążyła zapomnieć jak wygodnie było w zwykłych spodniach i bluzie, bez ściskającego gorsetu. Do tego materiał długiej sukni nie plątał się jej pod nogami. -Będę musiała to wszystko opowiedzieć Rudolfowi- Powiedziała i uśmiechnęła się lekko. Wiedziała, że w bracie miała ostoję i zrozumienie. Mogła powierzyć mu każdy nawet najbardziej szalony pomysł, a on nigdy jej nie powiedział, że to głupota, aby tego nie robiła. Oczywiście często próbował sprowadzać ją na ziemię, ale nauczył się już tego, że zakazywanie czego kolwiek Rhiannon tylko jeszcze bardziej ją zachęci. Jednak jej myśli szybko odpłynęły od brata, a pognały ponownie w stronę Irona. Znowu ten niepokój pojawił się w jej umyśle. Co się wydarzy, jeżeli staną naprzeciwko siebie na arenie, czy będą w stanie walczyć, czy wygrana nie zniweczy tej nici porozumienia jaka pomiędzy nimi się pojawiła -Nie, nie myśl o tym- Powiedziała sama do siebie i pokręciła lekko głową chcąc odegnać natrętne myśli. Nie mogła, jednak oszukiwać sama siebie. Chciała, aby Ironowi się udało, bo miał naprawdę szlachetne zamiary i wydać było, że dla niego naprawdę ta wygrana wiele oznacza, ale ona też miała swoje plany i ambicje. Wcześniej obawa przed przegraną teraz zamieniła się w obawę przed wygraną. Co się wtedy wydarzy co się zmieni, jak się zachowa -Przecież nie wycofasz się...- Mruknęła do siebie i usiadła na brzegu fontanny .......................................................................
Rhoni zaczęła wypakowywać z papierowych toreb różne składniki, przestała jednak to robić, kiedy jej gość zadał pytanie, które przez chwilę ją zdziwiło. Mogła przypuszczać, że w jego klasztorze raczej nie stosuje się wyszukanej kuchni. Pamiętała jak Rhiannon, kiedy zaczynała swoje treningi starała się jeść dość skromnie. Podkreślała, że pomoże to zachować równowagę pomiędzy jej umysłem a ciałem. Ona była prostą dziewczyną i nie bardzo rozumiała, jak po zjedzeniu miski ryżu można mieć siłę do czego kolwiek, ale nie musiała rozumieć. Byłą przecież tylko szwaczką -To taki okrągły placek na wierzchu którego kładzie się różne rzeczy jak ser, szynkę, paprykę, grzyby i wiele innych, a potem zapieka się w piecu- Wyjaśniła i uśmiechnęła się łagodnie. Nie chciała, aby chłopak poczuł się źle przez to, że nie wiedział o czymś co dla normalnych ludzi jest oczywiste. Rohni trochę do tego przywykła. Księżniczka, chociaż nie przeczyła, że była inteligentną osobą, również nie wiele wiedziała o świecie zewnętrznym. Kiedy się spotkały po raz pierwszy też musiała tłumaczyć Rhiannon rzeczy z pozoru proste i oczywiste, jak takie, że normalny człowiek musi stać w kolejce i poczekać na swoją kolej.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-10-12 15:03:09 |
Świat wydawał się zwariować istatnimi czasy, pomijając już wszelkie niebezpieczne zjawiska które zdawały się mieć co chwila miejsce, to jednak zaskakujące było to, że teraz on chodził sobie po obcym kraju z księżniczką z zupełnie innego świata, dla samego Irona wbrew wszystkiemu było to dość nowe doznanie i mimo wszystko bawiła go cała ta ironia, po córce cesarza oczekiwał czegoś innego, myślał, że będzie dyskutował z pustą skorupą oblaną wszelkimi zasadami etykiety i odpowiednimi manierami a jednak sama Rhiannon zaskoczyła go swoją postawą i charakternością, wydawała się być znacznie ciekawsza niż pozostali w pałacu i w dodatku niebywale nieprzewidywalna, a jej chęć podróżowania wraz z nim by odciąć się od pałacu i bez trwogi ruszyć z nim tak naprawdę na drugi koniec tej planety a mimo to nie okazać oznak strachu przed nowymi rzeczami. Sam Iron spoglądał jej trasę przez chwilę po czym jak gdyby nigdy nic wrócił do spoglądania na swoją fiolkę, by zaraz potem odłożyć ją obok i wyjąć podręczny notes z kieszeni po czym zajął się zapisywaniem swoich wspomnień na nim, opisując dość szczegółowo cały dzień, jaki spędził z tą dziewczyną. Teraz gdy tak siedział w spokoju i ciszy, zapisując bez pośpiechu swoje myśli naszła go refleksja jak to się zmieniło jego życie w tak krótkim czasie, do niedawna nie mógł sobie pozwolić na takie chwile, nie miał często nawet godziny dla siebie i w tamtych czasach zapisywał wszystko na szybko, nerwowo i bez jakiegokolwiek ładu, po czym starał się to poprawić, jednak w tym momencie te czasy zanikały, świadomość, że mógł bez większego skrępowania przemieścić się do innego kraju, wynająć pokój w motelu i bez problemu spędzić swój dzień na robieniu co tylko zapragnął i nie musiał się martwić, że ktoś czyha na jego życie. Iron po spisaniu wszystkiego zszedł z okna, spokojnie pochwycił probówkę i schował ją ponownie do plecaka, by zaraz potem schować do niego swój dziennik i położył się na plecach na łóżku, przez dłuższą chwilę spoglądał na sufit chowając swoje dłonie za głową aż w końcu zamknął oczy i oddał się objęciom morfeusza.
**************************************
Rohni dość szybko ale i delikatnie objaśniła chłopakowi czym jest owy posiłek, zielonowłosy spoglądał na nią z zaciekawieniem, następnie uśmiechnął się wesoło. - Brzmi ciekawie, spróbujmy tej "pizze". Odparł podekscytowany a następnie przez moment spoglądał na Rohni by nieco później podnieść się z siedzenia, delikatnie dosunął krzesło pod stół i podszedł do dziewczyny po czym stanął obok niej, przez chwilę przyglądał się jej czynnością po czym spokojnie skierował na nią wzrok. - Mogę Ci pomóc? Przy okazji może się nauczę jak to się robi, wtedy mógłbym w klasztorze zrobić ją dla innych. Zhou był nieco odcięty od rzeczywistości przez spędzenie całego swojego życia w dość skromnym klasztorze przy małej wiosce, nie mniej jednak jego serce dążyło do odkrywania nowych rzeczy i chociaż najpewniej jego znajomi z zakonu mogli znać coś takiego jak pizza, on sam nie miał o tym pojęcia i chciał zaskoczyć swoich rówieśników nowo nabytą wiedzą i umiejętnością, jego chęci były wręcz widoczne a jego postawa dość przyjazna. Kiedy dziewczyna wyraziła swoją zgodę na jego pomoc, Zhou wraz z jej wskazówkami zaczął podawać czy kroić warzywa by przygotować je do zrobienia posiłku, podczas tej czynności, obsunęły się jego rękawy a Rohni mogły ukazać się jego kajdany, te same, jakie były widoczne podczas walki na arenie, co mogło wskazywać na to, że chłopak nie rozstawał się z nimi nawet poza walką.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-10-12 16:05:56 |
Rhiannon długo włóczyła się po ulicach, które pustoszały coraz bardziej, aż w końcu nie było na nich już żywej duszy. Tylko ona się przechadzała i zerkała na wystawy różnych sklepów. Korzystała z ostatnich godzin swojej wolności, bo zegar na głównym placu wskazywał, że niebawem wstanie słońce. Wiedziała, że musiała wrócić, aby przespać się chociaż godzinę, bo litości ze strony rodziców raczej nie zazna, chociaż Misakaki wydawał się być zgoła innego zdania. Wróciła więc zapamiętaną przez siebie trasą prosto pod drzwi motelu, po czym udała się w stronę swojego pokoju. W końcu kiedy emocje nieco opadły poczuła prawdziwe znużenie. Szybko się więc wykąpała, po czym wyciągnęła z plecaka krótkie spodenki i białą bluzkę. Strój ten robił jej za piżamę, co było dziwne bo w pałacu spała przeważnie w starannie przygotowanych koszulach nocnych, w które z resztą zawsze się przez sen wplątywała. Teraz wszystko wskazywało na to, że uda się jej przespać całą noc, bez zabawy w odgrywanie w którą część materiału zaplątała się jej stopa. Legła jak długa na łóżku i przez chwilę wpatrywała się w sufit, wspominając wszystko to co ją dzisiaj spotkało. W końcu, jednak i ona zasnęła, chociaż faktycznie dzielnie przez jakiś czas próbowała odgonić od siebie sen. .............................................................................................................
-Pizzy- Poprawiła go ostrożnie -To się odmienia- Przez krótką chwilę zapanowała cisza, ale Rohni przerwała ją klaszcząc lekko w dłonie wyrażając tym samym swoją gotowość do działania. Z różnych szafek zaczęła wyciągać miski, deski do krojenia, ostre noże, oraz szklanki czy wagi, aby móc odmierzyć odpowiednią ilość składników. Chciała już zabierać się do pracy, kiedy chłopak zaoferował swoją pomoc. Zgodziła się bez chwili namysłu. -Zacznijmy od pokrojenia kilku składników- Powiedziała podsuwając w jego stronę metalową tarkę, oraz blok sera -Zetrzyj go do tej miseczki, a ja pokroję szynkę- Wolała przygotować sobie składniki dużo wcześniej, bo potem nie marnowało się czasu na dodatkowe krojenie. Dzięki temu wedle niej wszystko szło dużo sprawniej. Przez chwilę milczała, obserwując uważnie ostrze noża nie chcąc sobie zrobić krzywdy podczas krojenia. Nie mogła, jednak się powstrzymać, aby spojrzeć w stronę chłopaka chcąc skontrolować czy robi wszystko dobrze. Na widok kajdanek zatrzymała się, a na jej twarzy przebiegł cień zmartwienia -Wygodnie ci w tych kajdankach?- Zapytała się wskazując brodą na jego nadgarstki.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-10-12 16:35:50 |
Rohni postanowiła dość szybko skomentować dziwaczną część odzienia chłopaka dość troskliwym pytaniem, sam Zhou trąc ser i słysząc jej troskę na moment znieruchomiał po czym uśmiechnął się nieznacznie. - Nie, w zasadzie ani trochę nie są wygodne i czuję, że krępują mi ruchy podczas walki. Odparł swobodnie i mimo wszystko radośnie, by zaraz potem nieco unieść delikatnie rękę by nadgarstek mieć na wysokości oczu, przez moment spoglądał na tę stalową obręcz i nieco przymrużył oczy. - Nie mniej jednak... Słyszałaś kiedyś o tym, że jak posiadasz broń, to masz ochotę jej użyć? W sensie... Gdy masz pod ręką pistolet, w przypadku pierwszego zagrożenia chcesz użyć go, nawet jeśli zagrożenie okazuje się tylko ulotnym złudzeniem, odruchowo możesz za niego chwycić i być gotowa, to pierwsza reakcja, chęć samoobrony, jednak niewłaściwe pociągnięcie jest równie złe w konsekwencjach jak zostanie zaatakowanym. Rozpoczął swój monolog wyjaśniający po czym skierował swój wzrok na samą Rohni. - Mam tak samo... Może ciężko to zrozumieć, ale... Przerwał kierując wzrok ponownie na swoje kajdany, nastała cisza, chłopak wydawał się spoglądać na swoje obręcze z nostalgią oraz swoistym smutkiem, który ukrywał pod smutnym uśmiechem, wydawało by się, że uciekł myślami w zupełnie inne miejsce, jakby chciał przywrócić pewne wspomnienia do swojej głowy. - Powiedzmy, że po ich zdjęciu mam dostęp do broni, przed której użyciem nie mogę się oprzeć. Dodał przerywając tę chwilę ciszy po czym opuścił ręce i ponownie pochwycił tarkę by zaraz potem wrócić do tarcia sera, wiedział doskonale, że nie jest idealny i niektóre pokusy były dla niego zbyt silne, mimo to chcąc zachować samokontrolę i nie pozwolić swoim pragnieniom wyjść na światło dzienne. - Poza tym chcę się przekonać jak daleko zajdę opierając się na własnych umiejętnościach. Dodał z uśmiechem podając dziewczynie miskę ze startym serem, następnie wziął kolejne składniki i zaczął je starannie kroić.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-11-02 15:57:37 |
Chociaż wydarzenia w pałacu często są zajmujące i pełne poruszeń od strony cesarza i jego rodziny, to jednak zdarzają się i te mniejsze przygody, które nie mniej jednak zdają się być ciekawe... Marisol pełni w pałacu najmniej znaczącą rolę, pracując jako zwykła służka wykonuje szereg obowiązków, których nie chce robić nikt, nie mniej jednak jej 12-godzinna praca w tym miejscu wbrew pozorom nie jest taka nudna i zdarzają się fascynujące momenty w niej...
Kilka dni przed turniejem:
Marisol jako jedna z nielicznych służek ma dostęp do komnaty księżniczki w celu posprzątania i doprowadzenia go do ładu, czasem jest to proste zajęcie, czasem jednak musi nieźle się napracować by doprowadzić do porządku całą komnatę nim księżniczka wróci, ten dzień również taki był, po nieprzyjemnej sprzeczce ze swym ojcem Rhiannon dała tego dnia upust złości i zrobiła całkiem spory sajgon w swojej komnacie, samej Marisol nie przeszkadzało to, nie mniej jednak musiała się spieszyć a przy tym zachować swoistą perfekcję, dlatego mimo wszystko podjęła się pracy zaraz po dotarciu do komnaty. Marisol była znana wśród służby jako jedna z najbardziej ambitnych i wesołych osób, do swojej pracy podchodziła zawsze z uśmiechem, nawet gdy nikt nie patrzył, to swoje czynności wykonywała z satysfakcją i radością, tak było i teraz gdy zajmowała się komnatą księżniczki. Gdy już kończyła jedna spinka z biurka spadła i niefortunnie wleciała pod łóżko, dziewczyna szybko skierowała się w tym kierunku i przeszła do pozycji leżącej, włożyła rękę pod łóżko i zaczęła macać dłonią podłogę w celu odnalezienia zguby, aż w pewnym momencie poczuła coś innego w swoich dłoniach. Momentalnie wyciągnęła spod łóżka... Miecz, wstała i przez moment trzymając go w dłoniach przyglądała mu się z zaciekawieniem, zastanawiając się, skąd ta broń się tu wzięła, gdy nagle... - Marisol! Zawołał Kamerdyner i nadzorca pałacowych służek, który wszedł do komnaty bez żadnego ostrzeżenia, nie mniej jednak zastał dziewczynę stojącą przy łóżku, jej dłonie były przed nią delikatnie splecione, okazując tym, że nie trzyma w nich nic. - Spiesz się, zaraz księżniczka kończy swoje nauki i najpewniej będzie chciała od razu iść do swoich komnat! Oznajmił ponaglając dziewczynę, która tylko uśmiechnęła się wesoło po czym kiwnęła głową. - Już tutaj kończę, proszę dać mi chwilę. Oznajmiła delikatnie a mężczyzna kiwnął głową i opuścił komnatę zamykając drzwi za sobą, nie mógł spostrzec miecza, gdyż Marisol schowała go za plecami ustawiając go w pozycji stojącej i opierając go ostrzem o swoje plecy, by nie uszkodzić pościeli, było to ryzykowne, jeden ruch zakończyłby się dla niej tragedią, nie mniej jednak upiekło jej się, gdyby jej przełożony zobaczył ją z mieczem w ręku w komnacie księżniczki... Nie chciałaby wiedzieć, co by jej za to zrobili... Marisol odsunęła się by miecz spokojnie mógł opaść na pościel, zaraz potem ponownie wzięła go w ręce. - Całe szczęście, że mam dobry słuch... Uff... Swoją drogą... Delikatnie przejechała palcami po ostrzu. - Jest całkowicie tępy... Jeśli miałby służyć do samoobrony powinien być oddany do ostrzenia... Hm... Marisol spokojnie wsunęła miecz pod łóżko gdzie było jego miejsce po czym dokończyła swoją pracę, nawet odnalazła tę nieszczęsną spinkę i odłożyła ją na miejsce, nie mniej jednak nie był to koniec jej zadań w tej komnacie... Następnego dnia Marisol korzystając z okazji, że znów sprząta w komnacie wyjęła miecz spod łóżka, usiadła na łóżku i po wyjęciu ostrzałki z środkowej kieszeni fartucha zaczęła go ostrzyć, spokojnymi, lecz energicznymi ruchami, aż ostatecznie przywróciła ostrzu dawny blask. - Może to nie kamień szlifierski ale... Dałam radę. Oznajmiła dumna z siebie po czym ponownie schowała miecz do swojej kryjówki i po wysprzątaniu resztek po swojej pracy opuściła komnatę zostawiając za sobą pytanie po co księżniczce jest miecz.
Dzień przybycia Iron'a do pałacu:
Był to dzień jak każdy inny, szczególnie dla niej, zajmowała się tutaj czyszczeniem dekoracji z kurzu, który miał tendencję do zbierania się w takich miejscach, ale dla niej samej takie czyszczenie było istną przyjemnością, nie przejmowała się niczym wokół niej a nikt nie przejmował się nią, dopóki wykonywała swoją pracę należycie i właściwie, w danym momencie słyszała z sali tronowej jedynie strzępki rozmów, ale nie zwracała na nie szczególnej uwagi, zajmowała się czyszczeniem pomnika w spokoju, nie zwróciła nawet uwagi, na Iblee, która oprowadzała Iron'a po pałacu, nie mniej jednak... Iron przechodząc obok dziewczyny nagle zatrzymał się w miejscu, zamarł niczym słup soli po czym odwrócił głowę w kierunku klęczącej dziewczyny, przez moment wpatrywał się w nią i pociągnął kilka razy nosem, aż ostatecznie sama Marisol, która przywykła do tego, że nikt jej nie widzi skierowała głowę w jego stronę, po czym podniosła się i plecąc dłonie przed sobą stanęła naprzeciw niemu. - Czy mogę w czymś pomóc, Panie? Zapytała delikatnie nie ukrywając swojego lekkiego zdziwienia na twarzy, zaś sam Iron przez moment patrzył na nią z lekkim niedowierzaniem po czym mimo wszystko uśmiechnął się do niej. - Nie... Masz ładny uśmiech. Oznajmił jej a dziewczyna zawstydziła się, wbiła wzrok w ziemię i uśmiechnęła się wesoło. - Dziękuję. Iron ostatecznie znów poszedł za Iblee, jednak był to moment w którym oboje zrozumieli jedną rzecz, szarowłosy miał świadomość kim była ta blada i niepozorna dziewczyna, jednak nigdy nie zdradził tego sekretu nikomu ze służby.
Nieco później:
Marisol zamiatała podłogę w głównej sali, od której rozchodziły się drzwi do każdego miejsca w tym pałacu, również i do samego ogrodu, gdzie jak spostrzegła, kieruje się Rhiannon, z początku dziewczyna zwróciła swoją uwagę na księżniczkę, nie mniej jednak szybko wzrokiem wróciła do podłogi, uśmiechając się jedynie pod nosem, Rhiannon nie spostrzegła jej, nikt jej nie dostrzegał tak naprawdę, to było jej największą zaletą, bycie służką pozwalało jej po prostu w spokoju pracować nie mając wielkich obaw względem innych, w końcu nikt nie stał nad jej głową. - Ciekawe czy po prostu idzie się przewietrzyć, czy... Zawitała myśl w jej głowie, wiedziała o przejściu za krzewem, jednakże widząc kto z tego przejścia korzysta nigdy nie wydała nikomu, że jest dziura w murze, ot taki mały wspólny sekret, który nikomu nie robi krzywdy, jakby ktoś się dowiedział to ona nie musiała się przyznawać, że wiedziała a póki Rhiannon mogła przez to poczuć się lepiej, to czemu by jej to psuć? - I wtedy mówię temu baronowi "Panie! Wasza hojność mnie zauroczyła" ależ się napuszył jak paw. Usłyszała nagle i skierowała swoją głowę w tamten kierunek, spostrzegła damy dworu kierujące się w stronę ogrodu, gdzie księżniczka dosłownie przeciska się przez mur. Nie była to jej sprawa, najwyżej przyłapią Rhiannon ale... Marisol odłożyła miotłę i szybkim krokiem skierowała się do dam dworu, którym zagrodziła dosłownie drogę, delikatnie splotła dłonie przed sobą i uśmiechnęła się. - Przepraszam, że zakłócam spokój, wyznaczono mnie, bym przygotowała kreację na wieczór dla księżniczki Rhiannon, jednak kompletnie nie mam pomysłu, co by nadawało się na wieczorną kolację, czy mogłabym prosić o pomoc? Zapytała delikatnie spuszczając wzrok i okazując swe uniżenie a damy dworu spojrzały na nią nieco pogardliwie. - Pff... To raczej oczywiste, że byle służka nie ma żadnego gustu, no dobrze, myślę, że możemy poświęcić chwilę by pomóc Ci w tym. Oznajmiła ozięble jedna z kobiet, na co Marisol po prostu się uśmiechnęła. - Bardzo dziękuję. Odparła jedynie i spokojnie z damami dworu zaczęły kierować się do komnat księżniczki by wybrać odpowiednią kreację, tego dnia Marisol uratowała księżniczkę przed wpadką, ale wszystko ma swoją cenę... Resztę dnia Marisol spędziła na słuchaniu ostrych dyskusji oraz kłótni dam dworu na temat tego, jaka suknia będzie pasowała do wieczornej kolacji, nawet jej nadzorca widząc te żarliwe dyskusje uciekł w popłochu zostawiając ją samą, był to koszmarny acz satysfakcjonujący wieczór.
Kilka dni później, dzień przed turniejem:
Rhiannon zbiła kolejny wazon, nie mniej jednak była ona dość uprzejma i oszczędzała pracy służkom, zbierając rozbite elementy, tym razem jednak pomagał jej w tym Iron, który przy okazji rozmawiał sobie z nią, ot zwykła przyjemna dyskusja a i sama dwójka wydawała się ze sobą nawet dogadywać, sama Marisol obserwowała z bezpiecznej odległości ich rozmowę a zaraz potem jak rozchodzą się w dobrych nastrojach i chociaż Rhiannon sama odeszła dalej, to Iron wrócił na parapet i ponownie usiadł wczytując się w lekturę, sama służka bez skrępowania podeszła po czym postawiła na piedestale nowy wazon, co przykuło uwagę szarowłosego, który skierował na nią swój wzrok. - Więc to Ty podmieniasz wazony? Zapytał zaciekawiony, a Marisol uśmiechnęła się jedynie do niego po czym splotła dłonie ze sobą. - W zasadzie to odkąd nasz nadzorca zrozumiał, że księżniczka ma tendencję do rozbijania wazonów, od czasu do czasu wyznacza konkratną osobę, by chodziła za nią i dokładała nowe naczynia na miejsce poprzednich, okazjonalnie sama się zgłaszam, bo... Jest po prostu zabawnie. A i często robimy zakłady o to, który wazon danego dnia zostanie rozbity. Wyjaśniła mimo wszystko przy czym dodała od siebie tę drobną ciekawostkę, na którą Iron zareagował uśmiechem na twarzy. - Ale czy te wazony nie są przypadkiem średniowiecznymi ozdobami? Dopytał zaciekawiony zaś sama Marisol podniosła jeden pominięty przez nich kawałek ozdoby i uśmiechnęła się do szarowłosego. - Cóż... Kiedyś pewnie były...
Dzień po pierwszej rundzie turnieju:
W Murivel są dwie osoby, które znają mały, mroczny sekret Marisol, z czego jedną z nich stał się sam Iron, dziewczyna nie wiedzieć czemu, była przekonana, że szarowłosy odkrył jej tożsamość jednak nie stwarzał jej z tym żadnego problemu, nie mniej jednak bycie wampirem wśród ludzi było dla dziewczyny dość niekomfortowe, mimo iż jej ciało było nader wyjątkowe, nawet wśród przedstawicieli jej gatunku, to musiała spożywać krew od czasu do czasu, ona sama ustaliła, że dwa tygodnie to najbezpieczniejszy czas, gdzie wytrzyma bez spożywania ludzkiego wina i gdy co jakiś czas zniknie na chwilę z oczu innym to nic się nie stanie, dlatego odpowiednio się przygotowała do tego. Niefortunnie nadszedł ten okres i Marisol zmuszona była skierować się do pałacowej piwnicy, gdzie przechowywała swój zapas juchy, przy winiarni, gdzie na półkach były przygotowane wykwintne trunki dla szlachty dziewczyna za cegłami schowała butelkę w której przechowywała swój życiodajny napój, tam również się skierowała i gdy upewniła się, że nikogo nie ma, spokojnie uchyliła cegły by wydobyć swoją butelkę, następnie zasłoniła cegłami swoją kryjówkę i trzymając w dłoniach butelkę zaszła do innej strony piwnicy, gdzie miała swój mały azyl, tam również znajdował się kąt na brudne ubrania zdawane do przeprania. Dziewczyna wyjęła z półki jeden kieliszek i spokojnie usiadła przy stoliku, gdzie położyła swój asortyment, grzecznie odkorkowała butelkę a aromat krwi pobudził jej nozdrza i rozgrzał jej organizm, oczy, które zwykle posiadały różowawy lub karmazynowy odcień tym razem przybrały barwę szkarłatu a ciało zaczęło się desperacko domagać krwi. Jednak wbrew instynktom Marisol nie zaczęła opróżniać łapczywie zawartości z butelki, wstrzymując swój popęd nalała do kieliszka od wina płyn i spokojnie odłożyła butelkę zakorkowując ją z powrotem, by następnie pochwycić kieliszek w dłoń i przez chwilę kręcić nim delikatnie patrząc jak zawartość wiruje, nie mniej jednak instynkt zaczynał brać górę i dziewczyna przyłożyła kieliszek do ust by zaraz potem zacząć pić zawartość. Pod wpływem spożycia, organizm Marisol zaczął się uspokajać, oczy zaczęły powracać do swej normalnej barwy a ciało dziewczyny zaczęła ogarniać błogość, po odłożeniu kieliszka na stół dziewczyna na moment oparła o niego ręce i głowę, delikatnie przymrużyła oczy pozwalając błogości otoczyć całe jej ciało, zgaszone pragnienie pozwoliło jej na chwilę oddać się beztroskości i znużeniu. W oddali jednak swoimi oczami dostrzegła kosz na pranie, w którym leżały wszelakie ubrania w tym... Sukienka Rhiannon z ostatniego balu. Z początku Marisol nieszczególnie zwracała uwagę na ten strój, nie mniej jednak z czasem gdy jej organizm wracał do normalności a zmysły znów się wyostrzyły, dopatrzyła wówczas, że na stroju były... Drobne plamki krwi na niej, dziewczyna podeszła bliżej i pochwyciła strój w swoje dłonie, przez moment wpatrywała się w nie by ostatecznie połączyć fakty miecza w komnacie oraz walki Fawkes na arenie oraz jej ran odniesionych, zmartwiła się nieco, gdyby ktoś doszedł do podobnych wniosków co ona, Rhiannon musiałaby się gęsto tłumaczyć... Marisol niewiele myśląc odłożyła sukienkę, by szybko dopaść do stołu, powróciła do winiarni i schowała swoją butelkę w kryjówce a kieliszek dokładnie wyczyściła i odstawiła na miejsce, zaraz potem wskoczyła do pralni z sukienką księżniczki i dorwała się do niej. Spędziła nieco czasu na wyczyszczenie plamy krwi i pozbycie się jej całkowicie, dzięki czemu nikt nie wpadnie w żadne podejrzenie, że Rhiannon mogłaby mieć powiązanie z turniejem. Następnego dnia, Marisol wypraną sukienkę odstawiła do szafy w komnacie Rhiannon, zupełnie jak gdyby nic się nie stało...
|
Rhiannon Fukushima - 2022-11-03 10:26:24 |
Dla Rohni świat walki, turniejów był obcy. Całym jej światem były maszyny do szycia, jedwabie, kolorowe nitki. Jednocześnie naprawdę chciała zrozumieć, chociaż po części co Rhiannon widzi w narażaniu swojego życia na niebezpieczeństwo. Znała podstawowe jej motywy. Chciała wygrać, aby się uwolnić, ale przecież nie mogło tylko o to chodzić. Możliwości ucieczek z pałacu było wiele, a mimo to wybrała tę jedną z najgorszych i najtrudniejszych. Musiało w tej decyzji być coś więcej. Nie mniej pytała się o to kilka razy Rhiannon, ale nawet ona nie umiała jej, a to odpowiedzieć. A może raczej nie chciała. W przeciwieństwie do mętnych wyjaśnień księżniczki, tłumaczenie Zohu miało dużo więcej sensu i racji bytu -Chęć samoobrony jest naturalną reakcją- Powiedziała, po czym wsypała pokrojoną szynkę do jednej z misek -Z naszego punktu widzenia poczucie zagrożenia może być błahe, ale z punktu widzenia innej osoby już nie- Każdy czuł sie przyparty do muru w zupełnie innych sytuacjach. Niektórzy czuli sie zagrożeni, kiedy przebywali w tłumie, nie mniej musiała przyznać chłopakowi rację. -Chociaż faktycznie lepiej, aby nie mieć dostępu do broni zawsze. Mogą wyniknąć z tego dziwne sytuacje- Przytaknęła. Zrobienie ciasta, i ułożenie na nim składników było juz tylko formalnością, która zajęła im najmniej czasu. Dziewczyna nastawiła piekarnik na odpowiednią temperaturę, po czym wsunęła blachę z pizzą -No to teraz tylko chwilę poczekać- Odparła i otarła z czoła kilka kropel potu pozostawiając na nim białą smuge mąki -No dobrze, a zdradzisz mi, jaką to bronią dysponujesz, czy jest to tajemnica?- Zapytała się z czystej ciekawości, ale nie tylko. W końcu taka informacja mogłaby pomóc Rhiannon w potencjalnej walce.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-11-03 15:31:38 |
Dzień w którym Iron i Rhiannon wyruszyli na wyprawę:
Chociaż dzień rozpoczął się jak każdy inny to dość szybko zmienił on swój kierunek a sprawy wydawały się przybrać ciekawy obrót i już od rana służba plotkowała o tym jak księżniczka Rhiannon wyrusza na wyprawę wraz z Murivelskim czempionem w obecnym turnieju i chociaż nadzorca od razu starał się uciszyć służbę oraz oznajmić ile mają pracy to mimo wszystko plotki rozchodziły się nader szybko po całym pałacu, sama Marisol wydawała się być bierna temu, uznając, że nie jest to jej sprawa, zdecydowała się wciąż podejmować swoich zadań na dzień dzisiejszy. - Mówię Ci, Marisol, w tym czai się coś więcej. Oznajmiła Vittoria która wraz z naszą bohaterką dzisiaj pomagała na kuchni, sama Marisol przy krojeniu cebuli słuchała swojej rozmówczyni i mimo wszystko uśmiechała się. - Ewidentnie ta dwójka ma się ku sobie! Rzuciła ponownie Vittoria podając pokrojoną paprykę, Marisol spokojnie wrzuciła do miski pokrojoną cebulę po czym skierowała swój wzrok na blondynkę i uśmiechnęła się do niej ciepło. - Nawet jeśli... To coś w tym złego? Zapytała w końcu z ciekawością a sama Vittoria jedynie skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. - No wiesz! Co jeśli dojdzie do mezaliansu?! Ten facet to rzeźnik! Zwykły chłoptaś co sieka ludzi na arenie! To nie przystoi księżniczce! Rzuciła oburzona blondynka, nadając tej rozmowie znacznie poważniejszy ton, sama Marisol wzruszyła lekko ramionami. - Czy ja wiem... Jeśli dobrze kojarzę to zakłada własny kraj, więc nie może być ot tak siepaczem... Poza tym... Skoro zakłada kraj, to będzie kimś na wzór szlachty, czyż nie? Więc chyba mezalians nie wchodzi w grę. Odrzekła delikatnie, jak miała w swoim zwyczaju a sama Vittoria westchnęła ciężko na jej słowa. - Dobrze powiedziane, Marisol. Rzuciła nagle Erica która podeszła do dziewczyn i spokojnie przystanęła a blondynka jedynie spojrzała na nią z lekkim oburzeniem. - Ty też? Nie rozumiecie tego w ogóle! Księżniczka Rhiannon jest zaręczona z księciem ERYKIEM! Wiecie co się stanie, gdy odkryją taki romans?! Vittoria nie dawała za wygraną, chciała za wszelką cenę podkreślić powagę całej sytuacji. - Będziesz miała swoją szansę, by zdobyć księcia dla siebie? Wypaliła Marisol i przyłożyła dłoń do ust by zakryć chichot, który mimowolnie wydostał się z jej ust a Erica jedynie przytaknęła zgodnie i również nieco zachichotała, czym wywołały ponowne oburzenie na twarzy blondynki, która jedynie odwróciła głowę gdzieś w bok. - Pff... Co wy myślicie, że jestem jak Azula, która tylko czeka na powrót księcia Rudolfa by skakać obok niego w nadziei, że ten ją wybierze za żonę? Nawet nasze szlachetne pochodzenie nie daje nam wielkiej przewagi biorąc pod uwagę fakt, że jesteśmy tylko służkami. Rzuciła obrażona jasno podkreślając, że nie szuka tutaj żadnej przygody ani nie liczy na oczarowanie księcia swoją osobą, sama brunetka przytaknęła jedynie z aprobatą potwierdzając, że zgadza się z jej słowami a Marisol ponownie się tylko uśmiechnęła. Reszta prac w kuchni przebiegła w spokoju, chociaż od czasu do czasu dziewczęta znów zaczynały ploteczki za sprawą Vittorii to mimo wszystko przygotowały cały posiłek na czas i równie sprawnie go podały. Nieco później wszystkie rozeszły się do swoich obowiązków lecz Marisol miała w planach coś dodatkowego. Dziewczyna udała się do ogrodu, gdzie przebywał akurat mężczyzna odpowiadający za stan roślin, akurat przycinał jeden z krzewów przy murze, dla Marisol była to wręcz doskonała okazja. Dziewczyna bez większego ociągania podeszła bliżej. - Przepraszam... Zaczęła delikatnie i z pewną dozą nieśmiałości, mężczyzna wstał z pozycji kucającej, odwrócił się i delikatnie uniósł kapelusz w geście przywitania. - Coś się stało? Zapytał a Marisol lekko pokiwała głową. - Bo widzi pan... Cesarz zapragnął by te krzewy przy murze były nieco większe i by nie przycinać ich aż tak mocno, tylko by utrzymać ich kształt. Przebywając tutaj Marisol szybko się zorientowała, że słowo cesarza jest prawem a ludzie boją się go i nie mieliby odwagi zapytać o to, czy to co powiedział było prawdą, po prostu uznawali często, że tak było, wiedziała też, że gdyby wspomniała, że księżniczka sobie tego życzy, byłoby to dość podejrzane, więc obrała bezpieczniejszą drogę, jednocześnie pilnując by nie wzbudzić podejrzeń podkreśliła, że każdy krzew ma być większy chociaż odrobinę. Mężczyzna popatrzył się na nią przez chwilę po czym odwrócił się i kucnął by wrócić do swojej czynności. - Rozumiem... Skoro Jego Wysokość sobie tego życzy, tak też będzie. Oznajmił jedynie a Marisol ukłoniła się lekko. - Dziękuję. Oznajmiła odchodząc i uśmiechnęła się, pierwsza część jej planu zakończyła się sukcesem, jednak pozostała część nie pójdzie już tak łatwo... Nie mniej jednak postanowiła podjąć się tej nierównej walki. Reszta dnia w pałacu upłynęła spokojnie, po wyruszeniu Rhiannon można było dostrzec, że zrobiła się znacznie ciszej w tym miejscu, nie mniej jednak jej brak tutaj był dla Marisol na rękę, pozostało jej jedynie doczekać do końca zmiany aż w końcu pod wieczór nadszedł ten czas. - No... Czas do domu dziewczęta. Nadzorca oznajmił im koniec ich pracy na dzisiaj a wszystkie służki zaczęły rozchodzić się do domu, wszystkie oprócz jednej... - Um... Ja muszę... Chwilę jeszcze zostać, muszę dokończyć pranie w piwnicy... Zaczęła nieśmiało Marisol i uśmiechnęła się przepraszająco, mężczyzna spojrzał na nią po czym westchnął cicho. - To Ci się nie zdarza... No dobrze, ale pospiesz się, nikt Ci nie zapłaci za dodatkowe siedzenie tutaj, pamiętaj. Oznajmił samemu zbierając się do domu, zaś nasza bohaterka jedynie uśmiechnęła się i kiwnęła głową po czym pospiesznym krokiem ruszyła w stronę piwnicy, gdzie spokojnie usiadła przy stoliku i wpatrując się w zegar wyczekiwała późnej pory, dopiero wtedy zgarnęła z jednej z szafek kilka przedmiotów i schowała je do swojej kieszeni fartucha po czym udała się do ogrodu, gdzie od razu skierowała się do tego konkretnego krzewu, przeszła za niego i przecisnęła się przez dziurę na drugą stronę, tak jak myślała, żywopłot po drugiej stronie świetnie spełniał swoją funkcję, teraz pozostała jej rola do odegrania. Dziewczyna po wyjściu do ogrodu upewniła się, że wszyscy już śpią a teraz może przejść do działania. Z kieszeni fartucha wyjęła młotek i dłutko, które przystawiła do krawędzi dziury i delikatnymi ruchami zaczęła uderzać w nie młotkiem. - Nie możemy pozwolić, by ostatnia sytuacja się powtórzyła... Zmniejszymy nieco ryzyko przyciskania się przez tę dziurę, delikatnie... Tylko nieco ją poszerzyć by księżniczka mogła znacznie sprawniej przez nią przechodzić... Mimo energicznych ruchów oraz sprawności, Marisol nieco zajęło to zadanie, nie mniej jednak po końcu była zadowolona z siebie, nieznacznie poszerzyła dziurę, jednak ułatwiła tym samym zadanie Rhiannon w jej ucieczkach, a przekonanie ogrodnika by nie przycinał zbyt tych krzewów miało dać pewność, że ta dziura nie zostanie odkryta przez nikogo innego. Po tym skończonej pracy służka szybkim i energicznym krokiem skierowała się w stronę miasta, pominęła nawet przebranie się, wolała ulotnić się z zasięgu pałacu tak szybko jak tylko mogła, co by nie kusić losu.
Dzień przed powrotem Rhiannon i Iron'a:
Mimo iż nie było ich tylko dwa dni, służba została postawiona na równe nogi od rana by przygotować wszystko do ich powrotu, tym samym Marisol dostała zadanie by przygotować komnatę księżniczki, co w zasadzie było proste, skoro samej Rhiannon nie było w komnacie, nie było też bałaganu, więc całe zadanie dziewczyny polegało na poprawieniu łóżka i starciu kurzy, proste i szybkie zadanie, które sprawiło jej dość dużo przyjemności, nie mniej jednak i tutaj Marisol przygotowała małą niespodziankę dla księżniczki. Po pościeleniu łóżka dziewczyna wyjęła z kieszeni fartucha dwa karmelowe cukierki, które delikatnie wsunęła pod poduszkę. - Mam nadzieję, że znajdzie je, taki mały prezent na osłodę. Powiedziała cicho sama do siebie po czym spokojnie opuściła komnatę uśmiechając się jedynie pod nosem, może nie był to wielki gest ale wierzyła, że Rhiannon się z niego ucieszy. Prace porządkowe zajęły jej resztę dnia i ostatecznie zgodnie z rozkładem dnia Marisol pod wieczór opuszczała pałac. - Czekaj! Zawołała kucharka, zatrzymując dziewczynę, nasza blada bohaterka odwróciła się do niej i uśmiechnęła się. - Tak? Coś się stało? Zapytała delikatnie a kobieta podeszła z pakunkiem do niej. - Proszę, weź to. Nigdy nic nie jesz a spędzasz tu po 12 godzin, zostało dużo z cesarskiego obiadu, więc zapakowałam Ci. Twoja zmiana się kończy i masz kilka dni wolnego, więc wypocznij. Kobieta puściła oczko do dziewczyny a ta jedynie uśmiechnęła się do niej radośnie. - Jejku... Ja... To naprawdę... Dziękuję... Zaczęła się mieszać biorąc pakunek nie mniej jednak radość, która pojawiła się na jej twarzy była nie do opisania, wraz z pakunkiem opuściła kuchnię a następnie pałac i spokojnie wyszła na ulice miasta, tam skierowała się do swojego obecnego domu, gdzie pomieszkiwała. Po wejściu do środka spokojnie zdjęła buty, zawiesiła płaszcz po czym spokojnym krokiem skierowała się do salonu. - O! Jest i moja ulubiona wompierka! Zawołała z kanapy Michelle która to siedziała wygodnie przy lekturze a na stoliku obok stała świeca oraz butelka z winem i kieliszek do połowy napełniony tym trunkiem, Marisol uśmiechnęła się i spokojnie podeszła. - Też miło Cię widzieć, Michelle. Kucharka dała mi obiad do domu, chcesz? Zapytała spokojnie. - Cesarski posiłek? Chętnie. A właśnie, znalazłam na targu kilka zepsutych zabawek i kupiłam Ci je byś miała co robić. Odrzekła i przymrużyła oczy, zaś oczy Marisol zabłysły, nikomu w pałacu nie mówiła o swoim hobby, jednak w wolnym czasie dziewczyna lubiła naprawiać zepsute zabawki, które potem albo rozdawała dzieciom w okolicy albo oddawała do domu dziecka jako prezent, sprawiało jej to satysfakcję i mimo, że była to monotonna praca, to uszczęśliwiało ją to. - To bardzo miłe z Twojej strony. Oznajmiła odkładając pakunek na stolik obok kanapy, następnie pokierowała swoje kroki do łazienki gdzie odłożyła swój mundurek do prania by zaraz potem wrócić do salonu i usiąść na kanapie obok swojej towarzyszki. - Podziwiam Cię, inni psioczą na Twoją robotę a Ty zawsze wracasz uśmiechnięta, ostatnie służki uciekły z płaczem. Zarzuciła odrywając się od książki. - Cóż... Zaczęła Marisol uśmiechając się i mrużąc nieco swoje karmazynowe oczy. - Mam swoje rozrywki w pałacu...
|
Iron Del Fugakushi - 2022-12-10 12:44:58 |
Iron wstał nad ranem i skierował się pod prysznic, po wyjściu z niego ubrał się w swoje normalne ciuchy a następnie spokojnym krokiem wyszedł przed budynek by spokojnie zapalić, była to chwila po której spokojnie powrócił na górę wyczekując aż Rhiannon opuści swój pokój. - Dobrze się spało? Zapytał i uśmiechnął się gdy dziewczyna wyszła, zaś potem spokojnie zeszli na dół, lecz nie po to by szybko wyjść, wpierw skierowali się do jadalni, małego acz pełnego uroku miejsca, gdzie zasiedli do stołu a ich gospodyni przyniosła im śniadanie, nic wyszukanego, usmażone jajka oraz boczek, spokojnie więc zaczęli jeść swoje śniadanie. - Um... Zarzucił nagle przeżuwając swój posiłek po czym połknął to co miał w ustach i skierował wzrok na swoją towarzyszkę. - Nie zapomnij o zapytanie Iblee o naukę walki. Przypomniał jej wczorajszą rozmowę, póki sam pamiętał wolał przypomnieć dziewczynie, wiedząc, że wczorajsze wydarzenia mogły w pełni ją pochłonąć i sama księżniczka mogła zapomnieć o tej rozmowie, nie mniej jednak nie miał zamiaru jej sabotować, chciał jej pomóc i wbrew wszystkiemu postanowił chociaż w taki sposób mógł to zrobić. Po zjedzeniu śniadania oboje ruszyli w stronę głównej bramy, skąd przyszli, aby znów się skierować do wymiaru cienia, nie mniej jednak Iron nie otworzył od razu przejścia do tego wymiaru, zamiast tego zdawał się wyczekiwać na coś. Po chwili wszystko się wyjaśniło, gdy nagle pojawiła się drobna czarna mgła przed nimi a z niej wyszła czarnowłosa kobieta, która od razu skierowała swój wzrok na szarowłosego. - Rhiannon, poznaj Miyorri, moją przyjaciółkę. Oznajmił spokojnie a kobieta skierowała na księżniczkę swój wzrok po czym lekko się ukłoniła a zaraz potem ponownie spojrzała na szarowłosego, skrzyżowała dłonie na klatce piersiowej a jej mina nieco zrzedła. - Więc to tak? "Idę na turniej, dla dobra naszego kraju, a po prostu sobie randkujesz z księżniczką... Zarzuciła mu, co wprawiło żółtookiego w małe zakłopotanie. - Nie, czekaj... To nie tak... Ja... - Dobra, nie tłumacz się, przynajmniej już wiemy, kto będzie budować stadion w Vestroyi. Przerwała mu jasno określając jego rolę w całej sytuacji, na co sam chłopak spuścił głowę i westchnął cicho, a sama Miyorri wydawała się całkiem dobrze bawić w tej całej sytuacji, następnie jednak Iron nieco spoważniał by zaraz potem zdjąć plecak, postawić go na ziemi i spokojnie wyjąć z niego ostatnio zdobyte probówki, które przekazał kobiecie a ta schowała je do swojej torby. - Zbadaj to proszę pod kątem stabilności z DNA Keiko oraz czy by to ustabilizowało jej strukturę genetyczną. Zarzucił a czarnowłosa pokiwała głową po czym trzymając jedną probówkę przed oczami skierowała swój wzrok na niego. - Keiko ma 1% szans na rozpad genetyczny, nie sądzisz, że to i tak dość mało by modyfikować jej strukturę? Zapytała a Iron pokręcił głową, jego wzrok spoważniał a po ciele samej Rhiannon mógł przejść zimny dreszcz. - O 1% za dużo... Oznajmił chłodno a Miyorri pokiwała głową. - Masz rację... W każdym razie, przybędę na finał tego turnieju, ktoś musi prowadzić negocjacje sojuszu, a Ty... Miyorri skierowała dłoń w jego stronę, przyciskając palec wskazujący do jego klatki piersiowej. - Randkuj sobie z kim chcesz, działaj jak uznasz za zabawne, a nawet traktuj sobie ten wypad jak zasłużone wakacje, ale masz ten sojusz załatwić za wszelką cenę, zrozumiano? Musimy umocnić naszą polityczną scenę by zaistnieć. Rhiannon mogła odczuć to jako swoisty rozkaz, Miyorri wydawała się być w tym momencie tą dominującą i jasno ustalającą zasady, mimo iż Iron wydawał się być tym, który sprawuje władzę to ta czarnowłoa jasno zarzucała mu swoje zdanie i widać było, że nie tolerowała sprzeciwu. - Spokojnie, załatwię to, nie musisz się obawiać. - Dobrze. Więc wracam do Avalanche, miło było Cię poznać Rhiannon, wierzę, że zobaczymy się na finałach. Oznajmiła Miyorri po czym zniknęła w kłębie czarnych smug, sam Iron uśmiechnął się w stronę szarowłosej. - Cóż... I tak wolę ją taką, niż gdy była na wszystko obojętna i nie okazywała żadnych emocji. Oznajmił po czym otworzył przejście i ruszyli z powrotem do Murivel.
*************************************************************
Rohni zaciekawiło, jaką to bronią dysponuje sam Zhou, który mimo wszystko na jej pytanie zarzucił radosny uśmiech. - Wybacz, nie chcę o tym mówić na ten moment... To nie tak, że jest to jakaś tajemnica po prostu... Zhou na chwilę zamilkł, w jego głowie pojawiły się pewne wspomnienia, które wywołały nagły przypływ smutku, a w jego oczach dziewczyna mogła dostrzec nawet zbierające się łzy, nie mniej jednak chłopak wziął kilka głębokich wdechów, by zaraz potem wstać i ukłonić się. - Przepraszam Cię. Muszę już iść... Oznajmił nagle po czym zaczął pospiesznie kierować się do wyjścia. - Um... Naprawdę przepraszam... Przybędę nie długo w poszukiwaniu nowego stroju... Zhou dosłownie uciekł pospiesznie, pod wpływem zgromadzonych emocji nie chciał się rozkleić przed nowo poznaną osobą, nie mniej jednak dał jasno do zrozumienia, że jego tajna broń wywołuje u niego nie małe poruszenie. Z tą obietnicą chłopak zniknął z jej mieszkania i chociaż żałował, że nie spróbował tej "pizzy" to serce mu podpowiadało by nie zostawać tam dłużej, przynajmniej w tym momencie, wierzył, że nie zniechęcił swojej nowej znajomej do dalszej znajomości, nie mniej jednak jego nietaktowne wyjście mogło zostać źle odebrane.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-12-10 14:15:27 |
Księżniczka długo spacerowała po mieście, chcąc nacieszyć się ostatnimi godzinami wolności jakie jej pozostały. Wiedziała, że niedługo ponownie będzie musiała uważać na swoje słowa, pilnować spojrzenia, czy chociażby najmniejszego gestu, który mógłby zostać źle odebrany. W dodatku w pałacu jej mała tajemnica zdawała się być jeszcze bardziej uciążliwa. Czuła, że się dusiła, bo doskonale zdawała sobie sprawę z tego jaki konsekwencje będzie mogła ponieść jeżeli wszystko się wyda. W dodatku okłamywała wszystkich dookoła, w tym własnych rodziców. Można było jej wiele zarzucić, ale nigdy tego, że kłamała, nie umiała tego robić i to była cecha, która była dla dziewczyny, która obracała się wokół arystokracji wielką wadą, która mogła doprowadzić do jej zguby. Spacer, który miał pomóc jej oczyścić umysł sprawił, że zaczęła zamartwiać się o scenariusze, które nawet jeszcze się nie wydarzyły. Dlatego postanowiła wrócić do swojego pokoju, aby położyć się spać. W końcu wszystko co dobre musiało się kiedyś skończyć. Nowy poranek zastał ją szybko i niespodziewanie. Nakryła poduszką twarz, kiedy promienie słońca przedarły się przez zamknięte oczy. Nie miała ochoty wstawać i wracać do domu. Mogłaby dzisiejszy dzień spędzić w łóżku. W końcu, jednak się podniosła, i poszła się umyć, po czym przebrała się po raz ostatni w normalne ciuchy i wyszła z pokoju. O mało co przy wyjściu nie wpadła na Irona, który czekał pod jej drzwiami. -Jak chciałeś wejść wystarczyło zapukać- Powiedziała z lekkim uśmiechem -Zadziwiająco dobrze- Owszem przywykła do dużego łoża z miękkim materacem, ale to łóżko chociaż małe w żaden sposób nie wypadało gorzej na tle drogich łóżek z pozłacanymi ramami. Przy śniadaniu Iron przypomniał jej o ich rozmowie odnośnie Iblee, a dziewczyna uniosła wzrok znad kubka z gorącą herbatą. -Uważaj- Mruknęła -Bo mnie tak wytrenuje, że jeszcze ciebie pokonam i co wtedy będzie- Zażartowała. Doceniała to, że chłopak mimo wszystko na swój sposób próbował jej pomóc. Było to uczciwe zachowanie, nie chciał jej podcinać skrzydeł, a przecież mógł to zrobić przez co ułatwić sobie wygraną. Był honorowy i Rhiannon to doceniała. Śniadanie szybko im minęło, a po spakowaniu swoich rzeczy ruszyli w drogę powrotną. Nie mniej, zrobili chwilowy przystanek, co zdziwiło dziewczynę. -Na co my...- Nie dokończyła, bo odpowiedź na jej pytanie pojawiła się szybciej. Z dziwnej mgły wyłoniła się ciemnowłosa kobieta, która kiedy tylko dowiedziała się kim Rhiannon jest, postanowiła oddać jej należyty szacunek, co wprawiło księżniczkę w zakłopotanie -Nie, nie musisz...naprawdę- Nigdy nie lubiła tego jak ktoś się jej kłaniał, a jeżeli nie miała obok ojca, który zaraz zrobiłby jej godzinny wykład, dlaczego inni mają niemal czyścić swoimi włosami podłogę przed nią, to chętnie rezygnowała z tego przywileju. -Miło mi cię poznać, jestem Rhiannon- Przedstawiła się i wyciągnęła w jej stronę rękę chcąc się z nią przywitać normalnie, omijając wszelkie głupie zasady. Księżniczka zmieszała się, jeszcze bardziej kiedy usłyszała coś o randkowaniu. Od razu wyciągnęła dłonie przed siebie, próbując jakoś wytłumaczyć całe to zajście -Nie, my nie...znaczy to, to nie to- Sama plątała się w tym co chciała powiedzieć. Nie była to żadna randka, a zwykła przyjacielska przysługa. Na szczęście temat szybko zszedł no nieco inne tory, a mianowicie na próbkę, którą zebrał Iron. Dziewczyna przyjęła to z wyraźną ulgą, która prysnęła dość szybko, kiedy usłyszała jak ważny jest sojusz, który Iron ma osiągnąć, a droga którą do niego dojdzie jest już mało istotna. Chwila zwątpienia przemknęła jej po głowie. Czy chłopak był dla niej taki miły, bo w ten sposób próbował wdać się w łaski cesarza. Może liczył, że bez względu na wygraną czy przegraną, ona wstawi się za nim. Chciała odrzucić od siebie te myśli, ale w świecie polityki niczego nie można być pewnym. -Tak, na pewno się spotkamy- Przytaknęła jej z uśmiechem -"Chociaż raczej nie osobiście"- Dodała w swoich myślach, po czym obserwowała jak kobieta znika równie szybko co się pojawiła -Cóż...ma raczej dość dominacyjny charakter- Skwitowała wrażenie, jakie Miyorri zrobiła. W sumie coś w tym mogło być. Matka zawsze jej powtarzała, że za każdym mężczyzną, który odnosi sukcesy stoi silna kobieta. Może w wypadku Irona właśnie tak to wyglądało. Chłopak otworzył portal, po czym zaczęli wracać niemal identyczną drogą do Murivel. Rhiannon miała wrażenie, że powrót zajął im dużo mniej czasu, niż wtedy, kiedy dopiero co ruszyli. Może po prostu tak bardzo nie chciała wracać, że czas postanowił zrobić jej psikusa i przyspieszyć. Tak czy inaczej stali teraz w tym samym miejscu z którego wyruszyli. Dziewczyna patrzyła na pałac, który w słońcu wydawał się niemal mienić, na jej ustach jednak nie pojawił się uśmiech, nie przejawiała też naturalnej radości z powrotu do domu. -Musimy wejść jeszcze do mojej przyjaciółki. Rodzice na pewno czekają, a jak zobaczą mnie w tym- Wskazała tu na swoje spodnie i bluzę -To dostaną zawału. Niech myślą, że nawet poza pałacem nie przestałam być księżniczką- Nie chciała ryzykować tym, że jej ojciec i matka zaczną dywagować nad tym jak to księżniczce nie wypada wyglądać jak pospolita dziewucha, a i Iron pewnie by oberwał rykoszetem, więc skoro mogła to wolała tego uniknąć. Ruszyła w stronę miasta, a tam bez problemu odnalazła mieszkanie Rohni. Zapukała w drewniane drzwi modląc się o to, aby ta była w domu. -Coś ty sobie myślała- Usłyszała oburzony głos przyjaciółki, kiedy ta otworzyła drzwi -Znikasz bez słowa, martwiłam się, że... - Urwała, kiedy dostrzegła obok dziewczyny Irona -Cóż...widocznie bez potrzeby- Mruknęła i uśmiechnęła się lekko -Potrzebuję twojej pomocy. Masz jakąś sukienkę, która by pasowała księżniczce, która wyruszyła w podróż- Wybieranie stroju nie trwało długo. Ostatecznie padło na różową długą sukienkę, która na gorsecie miała doszytych kilka wstążek, a spód spódnicy został wykończony delikatną falbanką. Rhiannon w końcu ponownie zaczęła przypominać księżniczkę, którą była. W pałacu wydarzyło się dokładnie to czego spodziewała się Rhainnon. Ledo udało się im wejść, a oznajmiono im, że rodzina cesarska czego w sali wieczorowej na swoją córkę. -Dobrze cię widzieć, mam nadzieję, że wycieczka była udana- Odezwała się Mari, która siedziała na jednym z foteli i wczytywała się w jakąś książkę. Gdyby tylko wiedziała co przeżyła Rhiannon, prawdopodobnie by zemdlała, ale dziewczyna jedynie taktownie się uśmiechnęła i powiedziała, że była udana -Mam nadzieję, że teraz będę mógł liczyć na twoją współpracę- Odezwał się w końcu Makoto, a Rhiannon zmarszczyła brwi -Oczywiście, o ile mogę liczyć na to samo z twojej strony- Dziewczyna nie była w pałacu nawet dziesięciu minut, a już udało się jej zagęścić atmosferę -Jak zawsze wyszczekana- Usłyszała czyiś męski głos, i aż zesztywniała. Powiodła wzrokiem w kąt jednego pokoju, a na jej twarzy od razu zagościł wesoły uśmiech. W kącie, opierając się ramieniem o ścianę stał taki mężczyzna. -Rudolf- Powiedziała i podbiegła do niego rzucając mu się na szyję -Kiedy wróciłeś? - Zapytała się zaciekawiona -Niedługo po tym jak wyruszyłaś- Odpowiedział z uśmiechem.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-12-10 15:33:19 |
Powrót wydawał się Ironowi minąć szybko, chociaż i tak nie była to jego najszybsza metoda, to nie mniej jednak uznał, że dość sprawnie im to minęło, a gdy dotarli na miejsce, księżniczka postanowiła doszlifować swój plan i skierowała się wraz z Ironem do miejscowej szwaczki, gdzie na początku już sama Rhiannon zaczęła dostawać opieprz za jej nagłe wybycie, nie mniej jednak jej znajoma dość szybko się uciszyła, gdy spostrzegła szarowłosego, który na jej widok uśmiechnął się jedynie i przyłożył palce do brody w geście zamyślenia. - A zastanawiałem się jakim cudem Rhiannon była w dwóch miejscach jednocześnie podczas turnieju, teraz wiem, że to klasyczna podmianka rodem z "Księcia i Żebraka" Odparł po czym wyciągnął dłoń w stronę bliźniaczki księżniczki. - Jestem Iron, miło mi Cię poznać. Przywitał się ciepłym tonem a potem wraz z Rhiannon wszedł do środka i spokojnie czekał aż księżniczka się przebierze, następnie pożegnał się grzecznie z Rohni i skierowali swoje kroki do pałacu, gdzie już zaczynało się robić gęsto, co można było wyczuć wręcz od wejścia. Szedł za księżniczką, spokojnym, acz pewnym krokiem, po drodze poprawiając rękawy swojego golfa, by wyglądać jak najbardziej porządnie, chciał tym samym pokazać, że ich mała wyprawa odbyła się bez żadnych komplikacji a gdy dotarli do sali wieczornej, Mari od wejścia przywitała swoją córkę a zaraz po niej również i ojciec się odezwał, nie mniej jednak po tym delikatnym zagęszczeniu atmosfery w pomieszczeniu mogli dopatrzeć się nowej osoby, Iron kątem oczu obserwował go od początku, nie mniej jednak nie dawał po sobie tego poznać. - Wasza Wysokość, zgodnie z obietnicą sprowadzam z powrotem księżniczkę, całą i zdrową. Oznajmił przyklękając na jedno kolano i delikatnie kładąc dłoń na klatce piersiowej, okazując też swój wyraz szacunku względem cesarza, cieszył się, że mógł to powiedzieć, mimo walki, którą Rhiannon musiała odbyć, magia ją uleczyła, jednak i tu chłopak był przygotowany, miał cały zestaw leczniczy w plecaku na wszelki wypadek, ale obyło się bez tego i mógł dotrzymać obietnicy złożonej cesarzowi. Następnie wstał po czym spokojnie podszedł bliżej Rudofla, ukłonił się przed nim zgodnie z tradycją i przykazami. - Miło mi poznać, książę Rudolfie. Jestem Iron Del Fugakushi, tegoroczny reprezentant Murivel w Turnieju Czterem Smoków. Oznajmił spokojnym tonem prostując się, w głowie jedynie okazywał satysfakcję, że Rhiannon w pierwszej kolejności rzuciła jego imię, wszak Iblee opowiadała mu o rodzinie królewskiej, nie mniej jednak pamięć Irona nie sięga daleko w wyniku czego chłopak miał tendencję do zapominania o wielu rzeczach, jednak i tutaj los mu po prostu sprzyjał.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-12-11 18:57:36 |
Rudolf skierował wzrok na Irona, który przedstawił się. Na twarzy księcia pojawił się delikatny uśmiech, po czym skinął w jego stronę głową -Ach tak, ojciec w liście wspominał o tobie. Jak kto określił, jesteś najlepszą szansą na wygraną dla Murivel- -Jest naprawdę utalentowany, silny i do tego szybki- Powiedziała Rhiannon, która miała okazję oglądać Irona w walce, i to nawet z dość bliska. Rudolf spojrzał na swoją siostrę i przymróżył na chwilę oczy, ale zaraz jego twarz się nieco rozjaśniła, a on skierował wzrok ponownie na Irona -Mojej siostrze nie jest łatwo zaimponować, więc nawet jeżeli ona to potwierdza pozostaje mi jedynie liczyć na twoje rychłe zwycięstwo - Rudolf ewidentnie dużo płynniej niż Rhiannon poruszał się po zawiłej sztuce dobrego zachowania szlachty. Nic dziwnego był starszy od siostry, na skutek czego jak nikt wiedział, że w tym pałacu nie można było ściągnąć maski w nieodpowiednim momencie. A mimo to q jego głosie nie było słychać tej wyższości z jaką wypowiadał się cesarz czy nawet jego małżonka. -Właśnie mi doniesiono, że księżniczka wróciła- Do sali wszedł nie kto inny jak przyszły narzeczony, a później małżonek Rhiannon. Dziewczyna na jego widok skrzywiła się w wyrazie obrzydzenia, oraz zawiedzenia -Szlag- Mruknęła cicho, a Rudolf spojrzał na nią. Mogła wykończyć tego księcia, kiedy miała tylko ku temu okazję, Mogła rozwiązać swój problem raz na zawsze, a zamiast tego znowu musiała się z nim męczyć -No- Powiedział Makoto i klasnął w dłonie -Skoro wszyscy są w komplecie, zapraszam dzisiaj na wystawną kolację z okazji powrotu księżniczki- Rhiannon została wrzucona w codzienność szybciej niż się tego spodziewała. Liczyła, że pozwolą się jej chociaż rozpakować i może przespać z godzinkę. -Wasza wysokość wybaczy, ale jest coś co muszę zrobić- Powiedział Eryk, a kiedy Makoto kiwnął głową dając mu zgodę, podszedł do Rhiannon wpatrując się prosto w jej oczy. Chwycił jedną jej dłoń i ucałował jej grzbiet. Dziewczyna poczuła jak po jej ciele przechodź dreszcze zażenowania i obrzydzenia. Chęć obcięcia tej dłoni nagle urosła do niebywałych rozmiarów. Najgorsza scena tego dramatu, miała jednak dopiero nadejść -Jesteś piękną kobietą i cieszę się, że nasze drogi się spotkały. Uszczęśliwiasz mnie, i ja również chciałbym ciebie uszczęśliwić- Mężczyzna wyciągnął z kieszeni starannie wyprasowanych spodni, niewielkie czerwone pudełeczko, i ukląkł na jedno kolano. Otworzył wieko pudełka, a oczom dziewczyny ukazał się złoty pierścionek z wysadzany diamentami, a w jego centrum znajdował się wielki oszlifowany rubin. -Czy zostaniesz moją żoną i królową?- Dziewczyna otworzyła szeroko oczy, a nogi omal nie ugięły się pod jej ciężarem. Zaczęła wodzić wzrokiem po sali. Spoglądała na rodziców, brata który wydawał się być równie oszołomiony co ona. Ostatecznie spojrzała na Irona błagalnym wzrokiem. Wiedziała, że nic nie mógł w tej chwili zrobić, że teraz nie będzie w stanie jej uchronić. Jego siła w tym pałacu na chwilę obecną była niczym -Rhiannon- Usłyszała głos matki, który ją ponaglał do udzielenia odpowiedzi -Ja...- Odezwała się w końcu, chociaż czuła jak bardzo suche zrobiły się jej usta -Ja...wybacz, na pewno mógłbyś mi dać diamenty, złoto i piękne suknie, oraz wystawne życie. Ale to nadal nie będzie to co mnie uszczęśliwia. Tego nie będziesz w stanie mi dać- Twarz księcia z uśmiechu nagle zmieniła się w wyraźny szok -Co? ale jak to, niczego ci nie brakuje, jesteś piękna -Dziękuję- Odpowiedziała na nagły przypływ komplemntów -Ale co jeszcze- Eryk zamarł, tak samo jak wydawało się stanąć nagle powietrze. Twarz Makoto najpierw zbladła, a zaraz potem przybrała barwę dojrzałego pomidora. Mari zasłoniła dłonią usta, wpatrując się w córkę i licząc na to, że to tylko jeden z jej głupich dowcipów. Rudolf z kolei uśmiechnął się lekko pod nosem. -Widzisz, nic o mnie nie wiesz, nie znamy się. Mówisz o uszczęśliwianiu mnie, ale to nigdy się nie wydarzy, bo nie wiesz jak mnie uszczęśliwić - Powiedziała po czym skłoniła się elegancko i wyszła z sali, zamykając za sobą drzwi. Dopiero kiedy te trzasnęły puściła się biegiem prosto do swojej pokoju. W tym samym czasie rodzina cesarska stała jak przyklejona do podłogi, i próbowali zrozumieć co właśnie się wydarzyło -To na pewno tylko zmęczenie, mogła też trochę spanikować. Spokojnie, pójdę z nią porozmawiać- Przerwała niezręczną ciszę Mari, i ruszyła śladem swojej córki. Była wściekła, bo ona również miała już dosyć wyskoków swojej córki, która najwyraźniej nie znała swojego miejsca na tym świecie. Makoto i książę udali się do gabinetu cesarza, gdzie pewnie cesarz będzie próbować załagodzić sprawę. Rudolf został z Ironem -Nie wierze, że uważali, że to się uda. Zaskoczenie Rhiannon jest jeszcze gorsze, niż robienie czegoś na siłę- Powiedział i pokręcił głową, po czym podszedł do chłopaka -Słyszałem, że chcesz założyć własny kraj, i próbujesz nawiązać sojusz z Murivel. Sojusze nie są złe, o ile chce się je nawiązać z właściwymi osobami, a mój ojciec...cóż do takich osób się nie zalicza. Nie sprawdza się w roli ojca, ale również w roli cesarza - Rudolf nie miał problemu z otwartym krytykowaniem polityki swojego ojca, z resztą większość ich sprzeczek dotyczyła właśnie tego W tym samym czasie Rhiannon już dotarła do swojej komnaty, i cisnęła plecak gdzieś w kąt. Wściekłość ją roznosiła. Chwyciła pozytywkę, która leżała na jednym ze stolików i cisnęła nią prosto w lustro toaletki, które rozleciało się na milion drobnych kawałków -Rhiannon- Usłyszała głos matki, która stała w drzwiach i obserwowała ten nagły wybuch złości -Zaczynam cię mieć już naprawdę po dziurki w nosie. Okryłaś hańbą księcia i przy okazji nas. Strach pomyśleć co się może wydarzyć, jak ojciec jakoś tego nie odkręci. Dlaczego ty jesteś taka samolubna? - Spodziewała się wszystkiego, najgorszych epitetów, nawet tego, że nie jest tą córeczką którą miała być, ale to przekroczyło jej wyobrażenie -Ja jestem samolubna?- Powtórzyła z wyraźnym niedowierzaniem, patrząc prosto w oczy matki -Od zawsze jedyne co robisz to chodzisz i mówisz co mam robić, albo czego nie robić. Mam wyjść za mąż bo ty tak chcesz, a czy chociaż raz zapytałaś się czego ja chce. A jak próbuje coś powiedzieć, to mnie nawet nie słuchasz- Zaczęła mówić to czego nie mogła powiedzieć przez całe lata, a raczej nie umiała tego ubrać w słowa -Koniecznie mam być taka jak ty, ale nie będę i nie chce -Zachowujesz się jak dziecko Rhiannon. To tylko małżeństwo, a nie koniec świata- Mari rozumiała rozterki córki, ale jednocześnie był to przykry obowiązek, który każda kobieta z ich rodziny musiała wypełnić. Rhiannon nadal, jednak nie została wysłuchana. -Skoro ja jestem dzieckiem, to ty...ty jesteś potworem. Już wolę zginąć niż kiedykolwiek stać się tobą- I tu dziewczyna wyczerpała resztki cierpliwości matki. Mari podeszła do niej szybkim krokiem i uderzyła ją otwartą dłonią w policzek. Dziewczyna otworzyła szerzej oczy, a zaraz potem przystawił dłoń do pulsującego policzka, który zaczynał czerwienieć -Czy chcesz czy nie, jesteś księżniczką- Powiedziała przez zaciśnięte usta -I masz zachowywać się należycie. Bo to Rudolf tutaj przejmie władzę, a ciebie zawsze będzie można odesłać do klasztoru- Powiedziała kobieta po czym odwróciła się na pięcie i wyszła z komnaty zatrzaskując za sobą drzwi. Rhiannon stała przez chwile w bezruchu, a łzy napłynęły jej do oczu. Szybko otarła je wierzchem dłoni. -Masakaki, pokaż się- Powiedziała w powietrze. Może to co chciała zrobić było głupie, ale teraz nie dbała już o nic. Musiała postawić wszystko na jedną kartę.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-12-11 20:13:47 |
Iron w ciszy i spokoju słuchał słów Rudolfa a także chwalącej go Rhiannon, której najwidoczniej zaimponował swoimi umiejętnościami walki, co nie umknęło księciu, który słysząc jej słowa postanowił jedynie życzyć powodzenia chłopakowi w dalszych zwycięstwach zaś sam szarowłosy uśmiechnął. - Dziękuję, dam z siebie wszystko by to zwycięstwo osiągnąć. Podziękował spokojnie i liczył, że na tym się skończy całe to spotkanie, chciał nawet już oznajmić, że chętnie wyruszy potrenować by zniknąć z tego miejsca, nie mniej jednak do sali wieczornej wparował Eryk, który od razu powędrował do swojej wybranki i obsypując ją komplementami momentalnie się oświadczył, jednak... Rhiannon dość zmieszanie zaczęła szukać wszelkich wymówek, sam Iron spoglądał na to z nieco otwartymi oczami. - Czy zawsze w naszej obecności jakiś typ musi się oświadczać a kobieta go odrzucać? Iron, co to ma być? Skomentował w głowie Irona Vain przypominając mu jedną, podobną sytuację, sam szarowłosy spoglądał na dalszy rozwój w spokoju, aż ostatecznie cesarz powędrował za Erykiem a cesarzowa za Rhiannon zostawiając Rudolfa i żółtookiego samych w sali, brunet postanowił nie próżnować i dość szybko wyraził swoją dezaprobatę do tego jak rodzice chcieli postąpić z własną córką, Iron spoglądał na niego a sam Rudolf mógł poczuć jak chłopak prześwietla go wzrokiem od stóp do głowy, nikt wcześniej mógł tego nie zauważyć, jednak teraz teraz Rudolf mógł odczuć na własnej skórze wzrok Irona. W jego spojrzeniu było coś intrygującego, gdy Iron patrzył Rudolfowi w oczy, książę mógł dostrzec chęć poszukiwania i zrozumienia go, zupełnie jakby szarowłosy chciał w pełni stanąć w sytuacji Rudolfa, utożsamić się z nim i szukał w jego oczach niczym w zwierciadle duszy odpowiedzi na wszelkie pytania, które mogły tlić się w jego głowie. Trwało to kilka sekund, lecz mogły one wystarczyć by brunet mógł zrozumieć przyjazne intencje szarowłosego. - W zasadzie już mamy terytorium dla naszego kraju, teraz budujemy pierwsze dwa miasta. Niefortunnie by zapewnić sobie spokój potrzebujemy sojuszników, nie, że boimy się wojen... Po prostu nie chcemy już więcej niepotrzebnego przelewu krwi. Odpowiedział w końcu i uśmiechnął się do bruneta delikatnie. - Sojusz z właściwymi ludźmi... Każdy ma swoją opinię, to oczywiste. Niestety ja jestem tu zbyt krótko by mieć jeszcze swoją własną na ten temat, przyznam Ci się też szczerze, że nie myślałem jeszcze nad tym... W sensie, nie zrozum mnie źle, może jestem bezmyślnym siepaczem w Twoich oczach ale uwierz, że w tym mieście kilka rzeczy zajęły moje myśli. Postanowił szczerze wyznać, że nie oceniał jeszcze samego Makoto czy Mari pod względem czy są dobrymi władcami, nie chciał też o tym myśleć za szybko, nie mniej jednak wrażenie, że Rudolf chce go wciągnąć w swoją polityczną grę sprawiło, że sam Iron wolał wyłączyć te myśli, czuł, że powoli traci tę możliwość zachowania neutralności. - Poza tym, w pierwszej kolejności spłacam dług zaciągnięty u rodu Drismorr, tudzież u samej Iblee, która znacząca przyczyniła się do tego, by marzenie moich towarzyszy o własnym, spokojnym kraju mogło się ziścić. Dodał po chwili wyjaśniając w pełni swoje pobudki, które skierowały go do Murivel, tłumaczył też to Rhiannon, gdyby nie Iblee to nawet by nie wiedział o istnieniu takiego kraju jak Murivel. Rhiannon po burzliwej dyskusji z matką postanowiła zwrócić się do siły wyższej w tym przypadku do Masakakiego. - Za Tobą. Usłyszała już dobrze znany głos, a gdy się odwróciła, spostrzegła tego bladego osobnika, który wręcz zgrzytał zębami z oburzenia. - Jak ona śmie Cię tak traktować?! Wyrzucił wściekle, teatralnie wręcz rzucając laską o ziemię w geście gniewu. - Gdyby chociaż mnie widziała, to bym z nią sobie porozmawiał, to nie do pomyślenia?! "Nie bądź samolubna" i kto to mówi?! Zemścijmy się Rhiannon! Wyrzucił kierując swoje oczy na dziewczynę, czy udawał oburzenie czy może faktycznie był wściekły na Mari, chciał wspomóc Rhiannon, dać jej to, czego dziewczyna pragnęła.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-12-11 20:43:22 |
Rudolf wysłuchał Irona, jednak na wzmiankę o bezmyślnym siepaczu zmarszczył nieco brwi. -Przeciwnie, nie uważam ciebie ani za siepacza, ani tym bardziej bezmyślnego. Ktoś kto naraża swoje życie, w myśl wyższego celu nie zasługuje na miano bezmyślnego- Rudolf umiał docenić działania drugiego człowieka. Owszem zdawał sobie sprawę z tego, że czasami, aby dotrzeć do celu trzeba było złamać kilka zasad, czy nawet dopuścić się strasznych czynów. Jednak cel uświęcał środki -Nie chodzi mi o to, że źle dobrałeś sojusznika, a o to, że sięgasz po niego w złym momencie- Powiedział po czym podszedł do jednego barku i nalał do dwóch kieliszków czerwonego wina z czego jeden podał chłopakowi -Usiądźmy- Powiedział wskazując fotele przy kominku -Palisz?- Zapytał się wyciągając z kieszeni spodni paczkę papierosów, a na wypolerowany drewniany stolik postawił kryształową ozdobną popielniczkę. Sam się nie krępował przed paleniem, z resztą był mężczyzną w tym pałacu i mu było wolno znacznie więcej niż takiej Rhiannon -Widzisz, chodzi mi o to, że sojusze podczas rewolucji są trudne. Dzisiaj podpiszesz dokumenty, które zagwarantują ci wsparcie, a jutro będą nic nie warte, bo zmieni się władza - Powiedział i zaciągnął się papierosem, aby po chwili wypuścić delikatną chmurkę białego dymu, który rozszedł się po pokoju -Ten kraj się rozpada, i tylko zmiana może go uratować. A ojciec, cóż...ignoruje to wszystko, trzymając się starych zakurzonych przekonań, których nauczyła go jego matka. A nauczyła go tego, że sojusze działają w obydwie strony- Iron chciał czy nie, po przekroczeniu progu tego pałacu, nie wiedzieć nawet kiedy został wciągnięty w jakieś dziwne gierki, czy to polityczne czy rodzinne. Rhiannon miała rację, kiedy wspominała, że pałac jest niczym czarna dziura, która pochłaniała wszystko, i nie można było się z niej tak łatwo uwolnić. -Dlatego jestem ciekaw jednej rzeczy. Kiedy do sojuszu dojdzie, przybędziesz kiedy cesarz poprosi o pomoc w zduszeniu siłą rewolucji?- Nie trudno się domyślić, że twardy sojusz, nie był na rękę rewolucjonistom, a Rudolf w tej chwili poniekąd sam się przyznał do tego, że całym sercem jest za tym nagłym zrywem i go rozumie i popiera, a może nawet sam w nim uczestniczy Rhiannon chodziła po pokoju wściekła jak osa -Co za hipokrytka...sama wspomina, że przeżywała długo ślub z cesarzem, a teraz ma czelność mi mówić, że to TYLKO małżeństwo- Powiedziała, kiedy Masakaki się pojawił w jej pokoju -Wiedziałam, że ona ma serce z lodu, ale nigdy mi nie przyszło do głowy, że tak naprawdę wcale nie ma serca- Długo czekała na to, że ktoś ją wreszcie zrozumie i dostrzeże. Nie licząc brata, który doskonale ją rozumiał, ale nic nie mógł zrobić. Nikt nie mógł jej pomóc, i mogła liczyć tylko na samą siebie. Uważała, że i tak odmówiła grzecznie, nawet nie rzuciła w stronę Eryka żadnym epitetem a bardzo miała na to ochotę -Trzeba było go zabić, kiedy była ku temu okazja, ale nie zachciało mi się być litościwą, ale koniec tego dobrego. Muszę sama sobie utorować drogę do sukcesu, nawet jeżeli będą się musiała przerąbać przez ciała innych- Teraz dopiero wszyscy się przekonają, że ta Rhiannon, którą widzieli codziennie była naprawdę miła i rozsądna. -Dawaj mi tę umowę, czy co tam mam podpisać- Może był to błąd, ale chciała go popełnić na swoich własnych zasadach. Chciała wreszcie odzyskać kontrolę nad własnym życiem, a Masakaki był jej jedyną szansą na to.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-12-11 21:46:03 |
Iron chociaż tego nie okazał, był zaskoczony jak Rudolf podszedł do niego, nie traktował go jak zwyczajnego rzeźnika z areny a dostrzegł w nim człowieka dążącego do swojego celu, nie mniej jednak ta miła wymiana zdań miała zachęcić szarowłosego do dalszej konwersacji przy kieliszku wina oraz papierosach, sam Iron spokojnie podszedł do fotela, zdjął plecak i położył go obok po czym usiadł na wskazanym miejscu, zaś na pytanie o palenie chłopak nieco się uśmiechnął i sięgnął do plecaka. - Mam własne. Może to zabrzmieć dziwnie ale po pozyskaniu Alexandrii jako sojusznika w towarach dostajemy całkiem dobre papierosy i przywykłem do nich. Odparł sięgając po napoczętą paczkę i zapalniczkę po czym wyjął jednego papierosa i przyłożył go do ust a następnie odpalił go i spokojnie się zaciągnął by wypuścić w stronę komina biały dym, przy tym słuchając słów Rudolfa i jego przekonań, zdając sobie sprawę, że wpadł w ten roller coaster różnych pałacowych spraw. Szarowłosy spokojnie zaciągnął się kolejny raz, po czym po wypuszczeniu dymu z ust położył papierosa na popielniczce a następnie skierował swoje skupione spojrzenie na rozmówcy. - Wybacz za tę śmiałość... Palisz by się odstresować w tym momencie, prawda? Serce Ci przyspieszyło gdy opowiadałeś o wartości sojuszu, wówczas zaciągnąłeś się pierwszy raz papierosem, mam rację? Zapytał wskazując na papierosa w dłoniach bruneta. - Czujesz presję podczas tej rozmowy, mam rację? Zadał kolejne pytanie po czym ponownie sięgnął po swojego papierosa, by zaraz potem zaciągnąć się nim i spokojnie wypuścić kolejną chmurę białego dymu nie mniej jednak nie spuszczał przy tym wzroku z Rudolfa a on sam mógł odczuć jak jest wiercony tymi żółtymi oczami, ręce Rudolfa mogły zacząć się trząść, nie wiedzieć czemu jego ciało zaczęło tak reagować na wzrok Irona. - Wszystko się zmienia, trzeba się dostosować, nie mniej jednak, będąc następcą tronu, będziesz mógł te zmiany zaprowadzić, jeśli jednak czujesz, że wtedy będzie za późno, pragniesz tych zmian szybciej, wówczas chcesz dokonać czegoś, co sprawi, że te zmiany zostaną wprowadzone, nawet jeśli posuniesz się do konfliktu zbrojnego, tym jest rewolucja, czyż nie? Iron czuł, że niefortunnie trafił w punkt swoim wywodem, na chwilę przymknął oczy, lecz to nie sprawiło, że ciało Rudolfa się uspokoiło, wręcz przeciwnie, gdzieś z tyłu głowy brunet mógł odczuć wiele obaw względem szarowłosego, skąd się pojawiły? Czemu jego ciało tak reagowało w tym momencie? - Intryguje mnie jak szybko przeszedłeś do konkretów, jednakże fakt, że drżysz świadczy tylko o tym, że obawiasz się mojej odpowiedzi, pozostaje zapytać, dlaczego? Kto wie... W każdym razie. Iron spokojnie zaciągnął się papierosem po raz kolejny, skierował głowę w stronę kominka i przez moment spoglądał nieco przymrużonymi oczami w tlący się tam ogień. - Najchętniej bym wolał by jedna ze stron konfliktu wygrała przed końcem turnieju, wtedy jedno z was podpisało by sojusz z nami zapewniając tym samym obopólną korzyść, na ten moment nie wiem jak potoczą się dalsze losy, nie mniej jednak najpewniej podczas negocjacji zostanie wspomniane by moi towarzysze wyruszyli w obronę cesarskiej korony, wówczas nie będziemy mieć wyboru i chociaż najpewniej nie przybędę osobiście, to zostanie przysłana odpowiednia grupa, która specjalizuje się w infiltracji oraz eliminacji rewolucjonistów. Ale to dopiero przed nami, Rudolfie. "Zanim Cię zetnę, poproś o szklankę wody, nie wiadomo co się wydarzy kiedy będą ją nieść." Iron postanowił wyrazić swoją opinię a także jasno dać do zrozumienia, że nie jest zainteresowany takimi potyczkami, jednak gdy wszystkie formalności zostaną dopięte, to nie będzie to już w jego interesie co potoczy się dalej, jego cel był jasny a swoistym cytatem chciał jasno zakomunikować Rudolfowi, że dalsza przyszłość nie jest mu znana i dopóki wszystko się nie rozstrzygnie to nie może się określić, chociaż też jasno zakomunikował, że on sam chce po prostu osiągnąć sojusz, niezależnie czy to z cesarzem czy z drugą stroną, liczy się dla niego ta jasna polityczna strona. Chłopak wstał ze swojego miejsca i dogasił papierosa po czym chwycił swój plecak. - A teraz przepraszam, mam za sobą długą podróż i pragnę odpocząć oraz się przygotować, jutro drugi etap turnieju i wolałbym być w pełni sił. Oznajmił zarzucając plecak na ramię po czym spokojnie zaczął odchodzić w stronę drzwi, po drodze jednak zatrzymał się i odwrócił głowę w stronę bruneta. - Uważaj na siebie Rudolfie. Dodał na odchodne.
- Dokładnie Rhiannon! Ta kobieta zaprzecza wszystkiemu co mówi! Jest zepsutą i przegraną hipokrytką! Musisz działać i pokazać jej, że w przeciwieństwie do niej Twoje słowa mają jakąkolwiek wartość! Zawołał Masakaki jasno wspierając Rhiannon w jej humorze a gdy dziewczyna postanowiła w przypływie gniewu chwycić się swojej deski ratunkowej w postaci pełnego wsparcia tej bladej istoty i zawołała o kontrakt, który zaoferował Masakaki, ten uśmiechnął się szczerząc swoje zęby po czym klasnął w dłonie a kiedy je rozluźnił, między nimi pojawił się pergamin, który rozwinął się jasno ukazując ową umowę między nim a Rhiannon, mężczyzna zdjął cylinder i wyjął z niego gęsie pióro podając je dziewczynie. - Podpisz swoją krwią... Oznajmił swym tajemniczym głosem po czym podszedł do Rhiannon i stanął za nią. - Dalej Rhiannon, zerwij te kajdany przeznaczenia, chwyć swoje życie w swoje ręce, pokaż im, że tylko TY możesz decydować co zrobić dalej... Masakaki motywował ją, jasno podkreślając, że wraz z podpisaniem tego kontraktu życie Rhiannon będzie tylko jej a on wówczas będzie mógł wykorzystać swoje możliwości by ją wesprzeć w dążeniu do swojego celu, nawet jeśli przez to dziewczyna przeleje krew innych ludzi.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-12-11 22:11:42 |
Obawy Rudolfa były tak naprawdę prozaiczne i oczywiste. Stanął przeciwko rodzinie, przeciwko ojcu, który pomimo odmiennych poglądów od syna pokładał w nim nadzieje, że zostanie następca. Nie mniej Rudolf nie chciał i nie mógł czekać tak długo. Do czasu objęcia przez niego tronu tego kraju może już nie być. Wiedział, że pokojowe rozwiązanie w tej chwili nie wchodziło w grę, ale wierzył, że można to załatwić w taki sposób, aby nie posypały się wszystkie koronowane głowy. -To prawda, nikotyna pozwala opanować nerwy, które naturalnie w tak trudnej sytuacji się pojawiają. Mój ojciec zabija ten kraj własnymi rękoma. Codziennie na szubienicy giną niewinni ludzie, których jedynym grzechem było marzenia o inne lepszej przyszłości- Ludzie pokładali w nim dużą wiarę. Był w końcu jedynym łącznikiem pomiędzy nimi a pałacem, jednak ich wiara w końcu się wyczerpie, a Rudolf będzie musiał podjąć dużo bardziej drastyczne kroki, czego wolałaby uniknąć. -Nie ja rozpocząłem rewolucje, jeżeli o to ci chodzi. Chciałbym żyć w spokoju, ze świadomością, że kraj rozwija się prawidłowo, że ludzie nie głodują i nie cierpią. Próbowałem rozmawiać z ojcem wiele razy, uświadomić go co się dzieje, ale on...cóż nie jest postępowy i nie akceptuje tego, że zmiany są naturalną rzeczą- W końcu musiał wybrać po której stronie się opowie. Nie był ślepy i dostrzegał szereg źle podjętych decyzji, które uderzyły w społeczeństwo. Skoro to widział, nie mógł i nie chciał się od tego odwrócić. Odpowiedź, którą uzyskał, niestety nie wprawiła go w dużo lepszy nastrój. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego jakie warunku sojuszu przedstawi Makoto, w końcu rewolucja była jego największym utrapieniem, a teraz prawie z nieba spadła mu okazja do wzmocnienia swojego wojska, i zduszenia rewolucji. -Nawet jeżeli nie przybędziesz osobiście, to co może się wydarzyć stanie się na skutek twoich decyzji. Nie chcę mówić, że błędnych, bo rozumiem, że podejmujesz takie, które przysłużą się innym, to jest właśnie coś czego ojciec nigdy się nie nauczył. Nie mniej, dziękuję ci za szczerą odpowiedź- Rudolf nie chciał wyrokować, bo konflikt nadal trwał i póki co żadna ze stron nie zbliżyła się do wygranej. Natomiast kiedy dojdzie do rozstrzygnięcia, i teraz był czas na to, aby spróbować przechylić szalę na jedną ze stron. Masakaki starał się jak tylko mógł, aby podtrzymać wściekłość dziewczyny. Powinno być jej lepiej z myślą, że chociaż jedna osoba stoi po jej stronie, ale ten robił to w taki sposób, że była jeszcze bardziej zdeterminowana do podjęcia decyzji. Odebrała od niego pióro oraz pergamin. Podpis krwią, jakie było to oczywiste. Podeszła do sekretarzyka i wyciągnęła srebrny zaostrzony nożyk, którym otwierała listy. Przystawiła ostrze do swojej dłoni, i jednym płynnym ruchem przeciągnęła po skórze. Ze świeżej rany zaczęły wypływać krew, w której szybko zamoczyła końcówkę pióra. Tylko przez chwilę się zawahała. Zaczęła myśleć o tym co by powiedziała jej Rohni, gdyby się dowiedziała co właśnie miała zamiar zrobić. Pewnie by uznała, że już do końca jej odwaliło. Rudolf uznałby, że cel uświęca środki, a Iron...nie wiedziała czy by poparł jej decyzje, czy może wskazał jej inne możliwości. Teraz oni wszyscy nie mieli znaczenia, sama podjęła decyzje i poniesie potencjalne konsekwencje swoich działań. Kilkoma płynnymi ruchami podpisała pergamin swoim imieniem i nazwiskiem. Nie wiedziała czego mogła się spodziewać, jakimi zdolnościami tak naprawdę dysponował Masakaki, ale mógł pomóc jej przeżyć, a przynajmniej chciała w to wierzyć.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-12-11 22:37:41 |
Masakaki podjudzał Rhiannon, w końcu miał w tym swój interes a teraz ta sprawa się spełniała, na jego oczach księżniczka postanowiła podpisać ich kontrakt ofiarowując swoje losy w jego ręce, czy było to właściwe? Kto wie... Jedno było pewne, teraz ta istota mogła w pełni wesprzeć ją w jej działaniach i pozwolić jej zmienić swoją rzeczywistość. - Doskonale! A zatem... Zaczynajmy! Masakaki wyciągnął rękę w stronę swojej laski, która leżała na ziemi a ta uniosła się i wróciła do jego dłoni, chwycił ją i stuknął raz w ziemię, wtem rozległo się pukanie do drzwi od komnat księżniczki. - Przepraszam, że przeszkadzam, wasza wysokość... Do komnat weszła jedna ze służek, dziewczyna nieco zmieszana spokojnie podeszła i podała księżniczce dokument, który trzymała w dłoniach. - Wiem, że wasza wysokość dopiero wróciła, jednak miałam przypomnieć o tym, że zapowiedziała wasza wysokość wizytę u Iblee z rodu Drismorr dzisiejszego dnia... Wyjaśniła po czym ukłoniła się i spokojnie wyszła z komnaty ukazując dokument w którym faktycznie Rhiannon kilka dni wcześniej zapowiadała wizytę dzisiejszego dnia u Iblee w celu omówienia sytuacji na turnieju, sam Masakaki uśmiechnął się szeroko. - Nie ma co przeciągać tego Rhiannon, jeśli Iblee może Cię wyszkolić, zacznijmy to! Masakaki spojrzał na nią po czym schylił się i sięgnął pod łóżko, wyjął z niego miecz po czym podał go dziewczynie. - Jednakże... Hah! Iblee ukrywa swoje umiejętności fechtunku i nie ma zamiaru się ujawniać, gdy zapytamy ją wprost o naukę walki, zaprzeczy, że cokolwiek umie, ale jeśli po tym pytaniu zamachniesz się w jej stronę w celu ścięcia głowy... Zareaguje odruchowo, ratując się będzie musiała wykazać swój refleks! Wtedy ją mamy! Masakaki dosłownie podsunął jej cały plan i umówił spotkanie w kilka sekund dając Rhiannon jasne pole do popisu by mogła w szybki sposób przekonać Iblee do współpracy i zachęcić ją do nauki dziewczyny. - A jeśli to nie wystarczy... Heh... Możesz zawsze zapytać jej, czy dobrze wspomina Aluberta... Ot, tak na wszelki wypadek... Dodał po chwili przykładając złączone dłonie do ust i mrużąc nieco oczy, chciał w ten subtelny i tajemniczy sposób przekazać dziewczynie dodatkowego asa do rękawa by Rhiannon miała pewność, że Iblee nie odmówi w żaden sposób jej szkolenia, ot na wszelki wypadek. - Zatem... Wyruszamy?
|
Rhiannon Fukushima - 2022-12-11 23:06:37 |
Rhiannon nie była do końca pewna tego czego tak naprawdę oczekiwała po podpisaniu tego cyrografu. Liczyła na chociażby zawroty głowy, ale nic wielkiego się nie wydarzyło., Oczywiście o ile niczym można było kolejny ciąg dziwnych wydarzeń. Stała teraz z dokumentami, których była pewna, że nigdy nie podpisywała. Chociaż może tylko się jej tak wydawało. Widocznie faktycznie nie doceniła możliwości swojego nowego przyjaciela, który teraz w pełni mógł przejąć piecze nad jej przyszłością -Tak, oczywiście- Odpowiedziała służce, aby nie wzbudzać nie potrzebnych podejrzeń. Tylko tego jeszcze jej brakowało, aby po pałacu roznosiły się plotki, że księżniczka zaczyna tracić pamięć. Mimo to nie czuła się najlepiej z myślą, że musiała kogoś prosić o pomoc. Była to jej wada, zawsze musiała wszystko robić sama. Niestety wiedziała, że pewnie zwykli pałacowi nauczyciele fechtunku w tym wypadku mogą już nie wystarczyć. Widziała przecież pierwszą turę turnieju. Ona była uczona nieco innej walki bardziej estetycznej, oraz takiej w której panowały konkretne zasady. Turniej tych zasad nie posiadał, i to był jej największy problem -Tak, tylko pozwól mi się przebrać, mam dość tej kiecki- Powiedziała, po czym wyciągnęła z szafy strój w którym przeważnie chodziła po pałacu jak i ćwiczyła (pacz avek). Martwiła się jednak o to czy mogła jej zaufać. Nigdy nie poznały się bliżej niż wymagała tego sytuacja. Tak naprawdę zamieniły ze sobą tylko kilka zdań. Teraz był czas na to, aby nadrobić pewne zaległości towarzyskie. Z drugiej strony przecież Rhiannon nie będzie musiała jej od razu wyjawiać całego sekretu. Wszyscy w pałacu wiedzieli, że księżniczka miała ciągoty do walk wszelakich, więc i dla niej nie powinno być to niczym dziwnym. Dziewczyna wyszła z sali po czym ruszyła przed siebie -A tak w zasadzie- Powiedziała, korzystając z tego, że na korytarzu nikogo nie było -Kto to ten Alubert?- Zapytała się wyraźnie zaciekawiona tym tematem. Może przeszłość Iblee nie była tak nudna jak dziewczynie się do tej pory wydawało. Wyjście z pałacu jak zwykle nie stanowiło dla niej absolutnie żadnej przeszkody, a może było nawet łatwiejsze niż się wcześniej wydawało, bo po raz pierwszy mogła spokojnie wyjść przez główną bramę, i nikt nie zadawał zbędnych pytań, kiedy okazała stosowne dokumenty, które upoważniały ją w tej chwili do wyjścia, chociaż i tak typowo dostała eskortę, to nie mogła narzekać. W końcu nie musiała przeciskać się przez dziurę w ogrodzeniu. Znalezienie domu Iblee nie było wcale trudne. Szczególnie, że wiedziała gdzie ta mieszkała. Plotki szybko się rozchodziły, i utrzymanie swojej anonimowości, kiedy było się członkiem śmietanki towarzyskiej było niemal niewykonalne. Stanęła przed drzwiami i zastukała w nie kilka razy oczekując na to, aż ktoś zaprosi ją do środka.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-12-11 23:37:23 |
- Oczywiście, nie krępuj się. Odrzekł spokojnie Masakaki i nawet odwrócił się plecami do dziewczyny, by dać jej nieco prywatności oraz przestrzeni do przebrania się a gdy już to uczyniła, spokojnie opuścili komnaty pałacowe a następnie sam pałac by skierować się do posiadłości Drismorr w której pomieszkiwała sama Iblee, po drodze jednak Rhiannon postanowiła nieco podpytać o ich ostatnią atutową kartę. - Ach! To ciekawa historia! Rozpoczął Masakaki. - Widzisz, kiedyś Iblee była mile widziana w Akavirskim pałacu, jako długoletnia przyjaciółka królowej Rosemary pod której czempiona się podszywasz, była zapraszana na każde wydarzenie a sama królowa traktowała ją jak rodzinę, nic dziwnego, w końcu nawet Twój ojciec ją ubóstwia, ona umie się wkupić w łaski władców a królowa Rosemary miała w niej ogromne zaufanie i popierała każdą jej decyzję, no... Do czasu... Alubert, syn królowej Rosemary musiał poznać pewien język i sztukę kaligrafii a los zechciał, że Iblee znała ten język wręcz perfekcyjnie i zaoferowała swoje wsparcie Alubertowi a królowa radośnie przystała na tę propozycję, jak się domyślasz nie trwało to długo gdy wylądowali w łóżku... ALE tu ich relacja się nie skończyła, Alubert, który zasmakował w ciele Iblee chętnie odwiedzał ją ponownie i ponownie a ta relacja trwała 10 miesięcy. W końcu jednak nastała zaręczynowa kolacja między Alubertem a Kishatrą z rodu Shichiki, na kolacji była oczywiście sama Iblee, wówczas się zaczęło... Podczas tych oficjalnych zaręczyn Alubert dosłownie dał kosza Kishatrze i wyznał miłość Iblee. Ale co zabawne, królowa Rosemary nawet nie była wściekła, uznała, że Iblee jest idealną kandydatką na jej synową i powinna wyjść za Aluberta by oficjalnie zostać członkinią jej rodu, zgadnij zaś co zrobiła Iblee... Nie uwierzysz! Ze stoickim spokojem i lekkim uśmiechem Iblee dopiła herbatę, wstała i oznajmiła jasno Alubertowi, że ich relację traktowała jako odskocznię i nigdy nie planowała z nim być, w dodatku ośmieliła się określić go jako nudnego i kłaniając się przed królową pożegnała się. Rosemary w akcie złości wygnała ją i zakazała jej pokazywać się w Akavirskim dworze. Nie dziwię się, ślub Aluberta i Kishatry miał połączyć dwa zwaśnione rody a Iblee to dosłownie zrujnowała niszcząc po drodze przyjaźń z królową, nie jest to jej ulubiona historia do opowiadania na przyjęciach no ale przynajmniej wiemy, że dziewczę ma swoją małą rozpustną przeszłość. Masakaki opowiadał o tym ze swoistą satysfakcją i radością, chociaż historia w jego mniemaniu mogła być komiczna to może i sam fakt, że w końcu przekonał Rhiannon do współpracy, nie mniej jednak teraz sama księżniczka mogła dostrzec jak stał się bardziej otwarty i chętny do rozgrywania w imieniu księżniczki wszelkich możliwych zagrywek. - Na dodatek 7 miesięcy temu Alubert zginął w wojnie między Akavirem a Palansour, Iblee wyjątkowo została zaproszona na pogrzeb ale nie pojawiła się na nim, posłała jedynie bukiet czarnych surfinii, co w kulturze Akavirskiej jest traktowane jako zgorzkniałe pożegnanie. Dodał po chwili na zakończenie swojej historii. Gdy Rhiannon zapukała do drzwi, nie trwało długo gdy otworzył je lokaj który na widok szarowłosej uśmiechnął się i uchylając wrota posiadłości zaprosił do środka księżniczkę. - Proszę wejść księżniczko, panienka Iblee oczekuje na panią. Oznajmił spokojnym tonem po czym odprowadził księżniczkę do głównej sali, gdzie odsunął jej krzesło przy stole przy którym już siedziała Aiko, królowa Palansour i w spokoju piła herbatę. Gdy tylko Rhiannon zasiadła, lokaj podał talerzyk z filiżanką a następnie starannie nalał jej herbaty. - Proszę mi wybaczyć Wasza Wysokość za to roztrzepanie... Oznajmiła Iblee schodząc powoli ze schodów, w prawej dłoni trzymała swój wachlarz i spokojnie spoglądała na dziewczynę z delikatnym uśmiechem. - Prawdę powiedziawszy nie wiem jak to się stało, ale dopiero nie dawno sobie przypomniałam, że wasza wysokość miała przybyć, wierzę, że królowa Aiko nie będzie przeszkodą w naszej rozmowie. Oznajmiła spokojnie siadając przy stole, od razu podano jej filiżankę i nalano do niej herbaty a sama Iblee odłożyła wachlarz po prawej stronie i skierowała wzrok przed siebie patrząc na Rhiannon. - Więc... Cóż tak ważnego księżniczka pragnie omówić? Zapytała.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-12-12 17:00:09 |
Oczekiwanie na przyjście lokaja nie trwało długo. Z resztą, była do tego przyzwyczajona. Normą było, że nikt z wyżej postawionych ludzi, nie pozwalał innym na siebie czekać. Uśmiechnęła się więc lekko w stronę mężczyzny, który skłonił się elegancko, po czym gestem dłoni zaprosił ją do środka -Zaczekajcie na mnie- Poleciła straży, a ci od razu ustawili się pod domem, aby wypatrywać potencjalnego niebezpieczeństwa. -Dziękuję- Powiedziała w stronę lokaja po czym pozwolił się przeprowadzić przez posiadłość, aby wylądować w pokoju gościnnym, w którym ktoś już siedział. Może nie brylowała jeżeli chodziło o dobre maniery, to na lekcjach geografii uważała, i od razu wiedziała, że rozmowa z Iblee nie będzie ani prywatna ani łatwa. Mimo to księżniczka nie dała po sobie nic poznać. Skinęła lekko głową w stronę kobiety i uśmiechnęła -Miło waszą wysokość widzieć- Powiedziała oddając jej należna honory, po czym zajęła wskazane przez lokaja miejsce. Już wiedziała, że wpakowała się w rzecz, której za wszelką cenę chciała unikać w swoim życiu. Prywatne spotkania przy herbacie i plotki, które nie wnosiły nic nowego do jej życia. Musiała tym razem dać z siebie wszystko i spróbować pokazać się z jak najlepszej strony. W końcu swoją obecnością zaszczyciła ich pani domu, która od razu przeszła do przeprosić. Rhiannon uśmiechnęła się delikatnie i kiwnęła lekko głową dając jasno do zrozumienia, że przyjmuje przeprosiny. -Nic się nie stało. Przez ten turniej mam wrażenie, że wszyscy chodzą nieco spięci, oraz zdezorientowani- Rhiannon sięgnęła po filiżankę w której parowała świeżo nalana herbata, po czym najpierw powąchała ją, aby ocenić zapach, a zaraz potem upiła kilka drobnych łyków. -Tak właściwie jak mam być szczera, jest to bardziej wizyta czysto towarzyska, ale również ciekawi mnie kilka aspektów związanych z turniejem, a niestety nasz minister nie jest mi na tyle przychylny, aby chcieć o tym mówić- Już chciała powiedzieć, że udała się więc do osoby, która mogła być nawet lepiej poinformowana niż minister, ale w ostatniej chwili ugryzła się w język, zdając sobie sprawę z tego, że mogło być to niegrzeczne, i sugerujące, że Iblee jest po prostu zbyt wścibska. -Na przykład ciekawi mnie to czy istnieją remisy?- Zadała pierwsze pytanie, które przyszło jej do głowy
|
Iron Del Fugakushi - 2022-12-12 17:49:45 |
- Oczywiście... Z królową Aiko również spotkałyśmy się na czysto przyjacielską rozmowę, ot ploteczki, chociaż to ja więcej mówię... Tytuł cichej królowej pasuje do waszej wysokości. Zarzuciła żartobliwie Iblee i uśmiechnęła się w stronę białowłosej kobiety, która jedynie przymknęła oczy i delikatnie się uśmiechnęła, Rhiannon mogła spostrzec to milczenie nawet na przyjęciu w pałacu cesarskim, gdzie Aiko chociaż była osobiście to nie odzywała się gdy nie musiała i może stąd właśnie powstał jej królewski tytuł. Rhiannon postanowiła rozpocząć rozmowę od dość banalnego pytania, które jednak zaciekawiło Iblee, która uśmiechnęła się. - Hm... Generalnie tak, jeśli dwóch zawodników padnie jednocześnie, to uznany jest remis, gdzie obaj ponieśli porażkę. Szczerze powiedziawszy nie wyobrażam sobie innego scenariusza. Odpowiedziała spokojnie błękitnowłosa i uśmiechnęła się wesoło, sama Aiko zaś odłożyła filiżankę na talerzyk i delikatnie położyła swoje dłonie na stole uchylając swoje powieki i ukazując swoje czarne oczy, które skierowała na Rhiannon lecz wydawać by się mogło, że spoglądała nie na samą księżniczkę a na coś za nią, sam Masakaki delikatnie kucnął i schował się za szarowłosą czując ten wzrok na sobie. - 300 lat temu... Zaczęła cicha królowa co sprawiło, że nastała cisza przy stole. - Ryunen Usagi oraz Makoto Kuryu pojedynkowali się w finale, toczyli zacięty pojedynek, który trwał 6 godzin i 23 minuty a po tym czasie obaj władcy zgodnie uznali, że ich wojownicy nie są w stanie się wykończyć i zostali obaj uznani za zwycięzców tamtego turnieju. Opowiedziała po krótce historię, która zaprzeczyła teorii Iblee o jednostronnym remisie, najwidoczniej w przeszłości zdarzały się przypadki, gdzie dwóch wojowników zajęło pierwsze miejsce jednak powtórzenie tego wyczynu graniczyło z cudem, szczególnie, że wielu władców w tym roku było zmotywowanych do działania. - Huh... Intrygujące... A właśnie! Aiko, może Ty będziesz w stanie mi to wyjaśnić, Yunmei Xiao na widok Irona wycofał się z turnieju, wiesz może skąd u cesarza Wschodniej Prowincji pojawił się nagły przypływ strachu? Zapytała Iblee wspominając o tamtej zaskakującej sytuacji, sama Aiko znów kątem oczu wędrowała za Rhiannon, lecz zapytana skierowała swoje oblicze w stronę Iblee po czym westchnęła cicho, lokaj spokojnie przybył i nalał jej znów herbaty za co sama królowa podziękowała gestem dłoni. - Kiedy zaczęła się nagonka na użytkowników demonów cienia, wiele krajów oraz zakonów momentalnie rozpoczęła prześladowanie ich przedstawicieli, wiedząc, że bez Wszechpożeracza stali się bezbronni mogli zarzucić wszelkie zbrodnie im i ich wymordować, tym samym uzyskując solidne pozycje i nawiązując potężne sojusze, jak dobrze wiesz, Iblee, Akavir i Alexandria odmówiły prześladowania ich a sama Alexandria udzieliła azylu tym, którzy przeżyli i dotarli tam. Nie mniej jednak Wschodnia Prowincja brała czynny udział finansując zakony i sprzedając wszelkie informacje o miejscach pobytu tych osób. Około 6 lat temu Iron przybył do Alexandrii by zabrać swoich ludzi, wówczas spotkał się ze Skazą, któremu wyraził wdzięczność za opiekę nad nimi, zaś władca Alexandrii, który toczył długie wojny terytorialne z cesarzem Yunmei'em postanowił wspomnieć o głównym sponsorze wypraw na demony, wraz z Ironem postanowili podjąć walkę z Yunmei'em, wyruszył na Wschodnią Prowincję, a gdy tylko przekroczył granicę kraju zaczął sobie torować drogę do stolicy wybijając każdego żołnierza po drodze aż dotarł do głównego miasta. Jeśli to jest prawdą, to najstarszego syna cesarza Iron zabił przed pałacem, jednym cięciem łamiąc mu miecz i rozrywając gardło po czym wniósł jego zwłoki do pałacu i rzucił nimi w strażników, zaś drugi stając w obronie ojca zginął pod tronem, tracąc głowę, Iron następnie wbił cesarza Yunmei'a w ścianę i zagroził, że jeśli kiedykolwiek znów spróbuje stanąć mu na drodze, to straci ostatnich potomków swojego rodu. Wyjaśniła obszernie całą sytuację jasno kreując dlaczego tamtego dnia Yunmei momentalnie wycofał się z pałacu. - Czy-czyli Yunmei widząc Irona wolał się wycofać z obawy o stratę ostatniego syna i jedynej córki? Mimo że to turniej? Musiał potraktować poważnie tamtą groźbę... Skomentowała Iblee biorąc łyk herbaty i mimo wszystko uśmiechając się, wiedziała, że wybrała dobrego kandydata do tego turnieju, jednak nie spodziewała się aż takich wyników, sama Rhiannon mogła zdać sobie sprawę, że błękitnowłosa mogła wiele rzeczy nie wiedzieć o chłopaku, zaś królowa Aiko... Cóż, wydawała się być dobrze poinformowana.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-12-12 18:10:44 |
Odpowiedź, która jasno wskazywała na to, że na arenie były tylko dwie możliwości. Albo się wyjdzie w jednym kawałku, albo po prostu padnie z przyczyn różnorakich. Nie było to coś co dziewczyna chciała usłyszeć, a już zdecydowanie nie dodało jej to otuchy. Szybko, jednak zapomniała o swoich rozterkach, kiedy Aiko zmierzyła ją wzrokiem, a nawet nie tyle co ją, a spoglądała gdzieś ponad jej ramię. Dziewczyna miała przedziwne wrażenie, że kobieta doskonale zdawała sobie sprawę z tego kto stoi za nią, ale postanowiła nie pokazywać po sobie żadnego zdziwienia, czy chociażby obawy. W końcu może była to tylko jakaś dziwna jej paranoja, która mogła się pojawić nagle na skutek zetknięcia się z tak dziwnymi istotami jaką był Masakaki. Upiła więc łyk herbaty, aby ponownie posłuchać historii, ale tym razem wyjaśniło się, dlaczego jeden z uczestników tak szybko się wycofał. -Najwyraźniej mój ojciec miał rację- Powiedziała, odstawiając filiżankę na spodek. Słowa ta przeszły jej niezwykle ciężko przez gardło, ale faktycznie tym razem musiała otwarcie przyznać, że pewne przekonania ojca były słuszne -Jeżeli władca umyka w popłochu, to należy wziąć z niego przykład. Może faktycznie Murivel ma w tym roku szansę na wygraną- Sama bardzo chciała reprezentować swój kraj, ale zdawała sobie sprawę z tego, że nie miała na to szans. Cesarz by nigdy nie dopuścił dwóch zawodników, bo zwalczenie później plotek, że Murivel chce zwiększyć swoje szanse, byłoby niewykonalne. -Aczkolwiek nie ukrywam, że zaintrygował mnie ten chłopak. Z tej opowieści, oraz z tego co widziałam na turnieju mogę wywnioskować, że w walce daje z siebie sto procent, i nie odpuszcza. Natomiast prywatnie...cóż- Urwała na chwilę a na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech, który zaraz zamaskowała filiżanką z której ponownie napiła się herbaty -Spokojny, stonowany, wyrozumiały. Sporo w tym sprzeczności- Na samym początku oceniła go źle, i w końcu się do tego przyznała. Z resztą jej ocena była spowodowana rozgoryczeniem, za co z resztą Irona przeprosiła. Nie chciała, aby wziął ją za kolejną nadętą księżniczkę, która obraża się na cały świat o byle pierdołę, i chyba udało się jej to osiągnąć. -Z resztą nie tylko on widocznie ma ukryte złote cechy i talenty. Miałam okazję z nim porozmawiać i opowiedział mi o twoich zdolnościach Iblee- Powiedziała Rhiannon próbując delikatnie skierować tor rozmowy na właściwy powód dla którego tak naprawdę tutaj przybyła. -Szkoda jak marnuje się talent, a mi akurat takiego talentu obecnie brakuje- Powiedziała i skierowała wzrok prosto na dziewczynę obserwując uważnie jej reakcję.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-12-12 18:43:54 |
- Sprzeczności... Hm... Ja bym ujęła, że to ciekawy dualizm, skoro już mamy to określić. Skomentowała Iblee z uśmiechem delikatnie pochwytując wachlarz i otwierając go po czym spokojnie pomachała nim trochę przed twarzą. - Każdy człowiek ma kilka oblicz a najgroźniejsi są ci, którzy pragną tylko spokojnego życia. Dodała Aiko od siebie chwytając ponownie filiżankę i przykładając ją do ust w celu wzięcia kilku łyków herbaty, sama Iblee odłożyła wachlarz po czym spokojnie oparła łokcie o stół i ułożyła brodę na splecionych dłoniach z nieco przymrużonymi oczami i uśmiechem na twarzy obserwowała te ciekawe spotkanie. - To prawda, spotkałam go tylko trzy razy w swoim życiu a mimo to nigdy nie wydawał mi się być jakimś potworem, gdy pierwszy raz zaszłam do Akaviru by odkryć jaki wielki bohater pokonał Vandheer Lorde podczas trzeciej wojny, to zaszłam do Divy by poznać jej męża, uwierzcie mi lub nie ale na samym początku miałam wrażenie, że jest pantoflem, którego Diva sobie wytresowała... Huh... Potem odkryłam, że to nie on jest tym dominowanym... To mnie zaskoczyło. Dodała od siebie i cicho zachichotała, sama Aiko mimo wszystko wróciła do milczenia i nie planowała komentować tego zdania, wówczas Iblee spokojnie napiła się swojej herbaty po czym wróciła do poprzedniej pozycji. - Ale to dobrze o nim świadczy, mało ludzi potrafi się pozbierać po latach prześladowań i nieustannej walki. Dodała po chwili by nieco załagodzić atmosferę widząc jak białowłosa ku zdziwieniu nie była zachwycona jej historią, nie mniej jednak wówczas Rhiannon postanowiła się wtrącić i powoli kierować rozmowę na swoje tory, wzrok obu kobiet skierował się na nią. - Coś czuję, że teraz zacznie się gra blefu! Skomentował Masakaki, wówczas Iblee zdjęła dłonie ze stołu i chwyciła swój wachlarz, który otworzyła zasłaniając nim swoje usta. - Niesamowite... W końcu ktoś docenił moje umiejętności haftu. Jestem pozytywnie zaskoczona, byłam przekonana, że księżniczka raczej nie słuchała gdy opowiadałam o swoich dziełach w tej dziedzinie a tutaj taka niespodzianka. Odrzekła ze stoickim spokojem a także satysfakcją w głosie, jasno dając do zrozumienia księżniczce, że w tym się właśnie specjalizuje, białowłosa królowa jedynie przymknęła oczy i uśmiechnęła się delikatnie słysząc odpowiedź Iblee zupełnie jakby w ten sposób chciała powstrzymać śmiech a może po prostu była sama pozytywnie zaskoczona pozytywnym podejściem Rhiannon do zdolności Iblee. - No tak... Księżniczka nie długo wychodzi za mąż. Miły gest z Twojej strony by obdarować przyszłego męża ręcznie wyhaftowaną chustą. Dodała od siebie nie kryjąc podziwu Rhiannon.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-12-14 16:19:50 |
Kiedy Iblee zaczęła snuć historie o tym jak to spotkała Irona, Rhiannon w pewnym momencie zakrztusiła się wręcz herbatą, którą właśnie dopijała. Starała się zakaszleć jak najbardziej subtelnie tylko mogła, ale oczy, które o mało co nie wyszły jej z orbit wszystko zdecydowanie psuły. Dopiero po dłuższej chwili udało się jej uspokoić, a kiedy odzyskała głos -To Iron ma żonę?- Zapytała się, a raczej wychrypiała. Chłopak nie wyglądał jej na takiego, który mógłby się ustatkować. Oczywiście nie chodziło jej o to, że żadna go mogła nie chcieć, ale raczej o swego rodzaju sposób życia, który nawet jeżeli nie był zależny od niego, to do łatwych nie należał. Chociaż kobiety były różne, i nie każda musiała być tą łagodną kobietą, której najwyższą ambicją jest zostać panią domu i matką. Kiedy Iblee postanowiła odpowiedzieć na zaczepkę Rhiannon, dziewczyna miała nadzieję, że Masakaki się pomylił, i dziewczyna wcale nie będzie ukrywać swoich talentów, szybko przekonała się, jednak że jej doradca wcale się nie pomylił -Bo nie słuchałam- Mruknęła w swoich myślach, po czym dopiła do końca herbatę, a lokaj czym prędzej dolał jej kolejną porcję. -Nie do końca o to mi chodziło. Moje zainteresowania raczej są ulokowane z goła innej sztuce. W końcu na pewno wiesz, bo przebywasz na dworze tyle czasu. Czasami słyszę jak się plotkuje- Musiała zagrać nieco ostrzej, aby coś ugrać na tym wszystkim. Nie mogła od tak rzucić się na Iblee, nie z gołymi rękoma, bo w oczach królowej byłoby to wyjątkowo mierne przedstawienie. -No, ale skoro już przy plotkach jesteśmy- Ciągnęła dalej unosząc filiżankę do ust -Co tam u Aluberta?- Zapytała się unosząc znad filiżanki spojrzenie na dziewczynę.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-12-14 19:38:39 |
Reakcja Rhiannon na słowa Iblee była łatwo dostrzegalna, nic więc dziwnego, że przez moment oczy pozostałych kobiet przy stole były skierowane w jej stronę. - No Rhiannon, w gadce jesteś subtelna ale mowa ciała to zupełnie inna historia. Skomentował z dozą śmiechu Masakaki, który spokojnie przyglądał się całej tej sytuacji, nie mniej jednak szarowłosa postanowiła szybko zapytać o obecny stan cywilny Irona jasno wykazując zaskoczenie, że chłopak posiada już partnerkę przy swoim boku, sama Iblee przymknęła oczy i chwyciła filiżankę z herbatą. - Miał... Niestety, Diva zmarła dwa lata temu na chorobę krwi, tak to przybyła by tutaj, nie tylko po to by zabłyszczeć na każdym przyjęciu ale też by pilnować, żeby żadna kobieta nie łasiła się do jej męża. Odparła ze stoickim spokojem po czym przyłożyła filiżankę do ust, wówczas lokaj wniósł tacę z różnymi przystawkami na stół informując, że nie długo obiad zostanie podany, co tylko błękitnowłosa skwitowała lekkim kiwnięciem głową. Dalszy przebieg rozmowy Rhiannon kierowała do Iblee by jak najbardziej nastawić ją na otwarcie wszelkich kart, nie mniej jednak gospodyni posesji wydawała się nie reagować na te zaczepki aż do pewnego momentu... - Alubert? Zapytała Aiko gdy rozmowa potoczyła się w stronę zmarłego księcia Akaviru, sama Iblee dosłownie zamarła i znieruchomiała trzymając filiżankę przy ustach, wówczas jej spojrzenie w stosunku do Rhiannon znacznie się ochłodziło, można było mieć wrażenie, że gdyby wzrok mógł zabijać, to księżniczka już by padła trupem, nie mniej jednak nie trwało to długo a sama Iblee wydawała się szybko złagodnieć lub przynajmniej przyjąć taką postawę. - Wciąż nie żyje, nie mniej jednak domyślam się, że odkryłaś iż był we mnie zauroczony co doprowadziło do szeregu drobnych nieporozumień. Odrzekła spokojnie i mimo wszystko uśmiechnęła się lekko. - A skoro o drobnych nieporozumieniach mowa... Rhiannon, jak Twoja wyprawa z Ironem? Odparła bez krępacji, wówczas to Aiko dosłownie zakrztusiła się herbatą przykuwając uwagę błękitnowłosej na siebie. - Wyprawa? Zapytała, gdy mogła już mniej więcej mówić. - Owszem, nagle Rhiannon postanowiła wyruszyć na wyprawę z Ironem w bliżej nieznane miejsce, zupełnie jakby byli starymi przyjaciółmi... Chyba, że to kolejne... Nieporozumienie. Odparła subtelnie sugerując zebranym wokół, że nie tylko sama Iblee mogła mieć ciekawą historię do opowiedzenia a może raczej do utrzymania w tajemnicy, jednak to pokazuje jasno, że szlachcianka nie da się łatwo podporządkować i będzie grać w tę grę do samego końca. - Iblee... Jeśli mogę się wtrącić w wasz pojedynek, osobiście znam Irona i wątpię by... Doszło między nim a nowo poznaną dziewczyną do czegokolwiek. Wtrąciła się Aiko, jednak jej celem nie było wsparcie Rhiannon a wybronienie szarowłosego przed niepotrzebnymi plotkami. - Może przejdźmy do innej części planu, Rhiannon? Iblee raczej szybko się nie podda. Zasugerował Masakaki widząc jak błękitnowłosa zgrabnie stara się wybronić przed wszelkimi sugestiami i prowokacjami ze strony księżniczki.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-12-14 20:02:52 |
Rhiannon spodziewała się kontrofensywy. Chociaż nienawidziła spędzać czasu na bankietach, balach i innych przyjęciach, to z obowiązku musiała tam siedzieć. Nudząc się pomiędzy rozmowami, chciała czy nie w końcu nauczyła się pewnej sztuki, która nie była wcale taka łatwa. Mówienia prawdy w taki sposób, aby nikt więcej nie chciał zadawać już niewygodnych pytań. -To prawda, takowa wyprawa się odbyła- Przytaknęła i uśmiechnęła się lekko w stronę Iblee -Nie mniej została ona poparta przez cesarza jak i cesarzową. Był to ich prezent dla mnie. Jeżeli, jednak podważasz decyzje rodziny cesarskiej, zawsze możesz przedstawić mojemu ojcu swoje obiekcje- Nie uciekła wtedy, nie zrobiła niczego na własną rękę. Wszystko było zgodnie z zasadami i nie miała czego się wstydzić -Co do twoich podejrzeń co jest między mną a Ironem muszę zawieść twoje oczekiwania. Iron oprócz tego, że jest jak z resztą sama podkreślałaś świetnym wojownikiem, to jednocześnie niezwykle taktownym młodzieńcem, który nigdy mi w niczym nie uchybił- Wyjaśniła ze stoickim spokojem. Powiedziała całą prawdę, ale jednocześnie pozostawiła ten temat otwarty gdyby Iblee faktycznie zechciała kiedyś skonfrontować to z cesarzem. Ojciec Rhiannon nie lubił, kiedy ktoś podważał jego zdanie i każdy w pałacu o tym doskonale wiedział. Nawet najbardziej zaufani doradcy nie rzadko drżeli, kiedy musieli wskazać jakieś dziury w planach cesarza. -Iron na szczęście zna swoje miejsce prawda Iblee- Dodała po czym skierowała wzrok na dziewczynę posyłając jej dość sugestywny uśmieszek. Nie lubiła być złośliwa, ale kiedy ktoś próbował odwrócić kota ogonem, i zastosować to samo w stosunku do niej, cóż nie miała wyboru i potrafiła stawać się prawdziwie wyrachowaną księżniczką z salonów, która od czasu do czasu wbijała niewidzialne igiełki, obserwując uważnie reakcję swoich rozmówców, zupełnie tak jakby oczekiwała, że nagle zaczną wić się się z bólu -Poczekajmy za obiadem. Czym mam ją zaatakować łyżeczką od herbaty. Jeżeli jest taka arystokratyczna to noże do obiadu powinny być bardzo ostre- Powiedziała w myślach licząc na to, że Masakaki posiadał też i taką magiczną moc, że nie musiała mówić wszystkiego na głos.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-12-14 22:54:59 |
- Owszem, Iron zna swoje miejsce, nie to co niektórzy. Odparła Iblee spokojnie podczas gdy pozostała służba zaczęła przynosić wszelkie talerze oraz sztućce, sama błękitnowłosa uśmiechnęła się lekko, jakby nie patrzeć, na ten moment sytuacja chociaż napięta to wciąż była pod jej kontrolą i sama Iblee zdawała mieć tego pełną świadomość. - Nawiasem mówiąc... To intrygujące, że nagle wojowniczka Akaviru ledwo sobie poradziła podczas pierwszego etapu turnieju. Zagaiła spokojnie zaś sama Aiko przytaknęła delikatnie. - Podszywa się, chociaż nie sądziłam, że jest ktoś na tyle głupi by podczas żałoby narodowej Akaviru bezczelnie przyjść i udawać reprezentanta, ale najpewniej Rosemary i tak oskarży Palansour o próbę sabotażu jej dobrego imienia. Odparła spokojnie dając jasno do zrozumienia, że udawanie wojownika Akaviru raczej nikomu nie ujdzie na sucho, jednak i tu jest ciekawa sprawa, że szlachcianka nagle ot tak przypomniała sobie o tym tuż po konfrontacji z Rhiannon, nie mniej jednak sama Aiko wydawała się obawiać oskarżeń o to. - No tak... Królowa Akaviru nie umie wybaczyć tego, że podczas wojny z Twoim krajem padł jej syn i jest szansa, że wypowie kolejną. Wyjaśniła napięcie między tymi dwiema osobami a sama Aiko westchnęła cicho odsuwając filiżankę herbaty od siebie. - Uroki wojny i ogromnego ego, moja matka z tego powodu wytoczyła wojnę, królowa Rosemary zaś z tego powodu może wytoczyć drugą. Dodała po chwili Aiko, której sytuacja nie malowała się ciekawie, nie mniej jednak kobieta wydawała się być spokojna mimo takich zapowiedzi, co mogło sugerować, że była przygotowana na tę okoliczność i chociaż wizja wojny nie napawa optymizmem nie schowała się w swoim pałacu a przybyła do Murivel pokazując, że nie martwi się przyszłością swojej nacji.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-12-14 23:19:24 |
Na dość zaczepną odpowiedź Iblee, Rhiannon już nie odpowiedziała. Zacisnęła jednak, jedną dłoń pod stołem w pięść -Trzymaj mnie bo urwę jej głowę i to bez użyciu niczego ostrego- Wpadła dokładnie w to towarzystwo, którego tak bardzo nienawidziła. Sztuczne uśmieszki, brak szczerości i otwartości a to wszystko okraszone pięknymi rezydencjami, ubraniami, oraz droga biżuterią. Dla wprawnego obserwatora zgnilizna i tak w końcu wyjdzie na wierzch. Rhiannon umiała ją dostrzec od razu, jednak teraz pomimo swoich wszelkich uprzedzeń musiała cały ten teatrzyk dograć do końca. Jeżeli miała mieć jakieś szanse w turnieju, powinna była uśmiechnąć się łagodnie, co z reszta uczyniła. Temat, jednak dość szybko zszedł na dość nieoczywisty tor. Słuchała uważnie opinii obu kobiet odnośnie reprezentacji Akaviru, a tym samym usłyszała co nieco opinii na temat siebie samej, chociaż na szczęście jej rozmówczynie najwyraźniej nie wiedziały, że ich obiekt zaciekawienia siedzi w tym samym pomieszczeniu -Jeżeli faktycznie się podszywa, to musi być albo głupia, albo bardzo pewna siebie. Chociaż ja bym obstawiała to pierwsze - Odpowiedziała wiedząc, że jeżeli pozostawi ten temat bez odzewu na pewno stanie się podejrzaną, a jeżeli nagle by próbowała jakoś wstawić się tak naprawdę za samą sobą, również mogłaby się znaleźć na liście podejrzanych. Była to jedna z podstawowych zasad, uśmiechaj się i przytakuj, a dojdzie się dalej niż się chciało. -Wojny są, były i będą, ale czekam na moment, w którym ludzie zaczną zdawać sobie sprawę z tego, że nie ma tam wygranych. Są ci, którzy przetrwali, a w wielu sytuacjach nie jest to wcale powód do radości- Powiedziała cicho -Widziałam żołnierzy, którzy odnieśli takie rany, że nie mieli prawa żyć, a jednak jakimś cudem żyli, chociaż jak to samo zaznaczali, żałowali, że nie polegli wraz z innymi- Rhiannon nie była zwolenniczką wojen, wolała zdecydowanie pokojowe rozwiązania, ale jednocześnie zdawała sobie sprawę z tego, że nie zawsze było to możliwe.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-12-15 00:00:36 |
- Było wziąć miecz kiedy Ci go podawałem. Odparł Masakaki ze swoim szerokim uśmiechem widząc jak sytuacja się toczy, nie mniej jednak Rhiannon postanowiła pokazać, że umie znieść te złośliwości i z zaciśniętymi zębami postanowiła znosić dalsze dyskusje, które zostały poprowadzone a nawet wyrazić swoje prywatne zdanie na temat wojen, co nie było zbyt pocieszne dla samej Aiko, która mimo wszystko postanowiła na to nie reagować zbyt szczególnie. W końcu służba podała obiad na stół i mimo wszystko kobiety zaczęły jeść co jakiś czas wymieniając znów swoje poglądy na wszelkie nieznaczące tematy. - Swoją drogą, Aiko, wystawienie Bourmera to dość okrutna strategia, wyciąganie nieumarłego na walki żywych nie brzmi zbyt uczciwie. Zarzuciła królowej która jedynie wzruszyła ramionami. - Sam się zaoferował, skoro nie brał udziału na wojnie, to chciał to zrekompensować tym wystąpieniem, a ja chciałam pojawić się na tym turnieju i poznać innych władców. Odparła spokojnie biorąc kolejny kęs jedzenia do ust, po czym ostatecznie cicha królowa skierowała głowę w stronę samej Rhiannon i przez moment znów się przyglądała jej ze skupieniem lecz ostatecznie uśmiechnęła się i powróciła wzrokiem do talerza. - Nawiasem mówiąc, Iblee... Zaczęła białowłosa przykuwając uwagę gospodyni, która z zaciekawieniem skierowała głowę w jej stronę. - Tak? - Z czystej ciekawości, przeglądając dokumenty mojej matki natknęłam się na "Iblee o Nikłym Uśmiechu". W dalszym opisie moja matka wspominała, że musi przygotować się na atak na Murivel, gdyż obawiała się Twoich zdolności. Wyjawiła jasno stawiając sytuację w wyniku której sam Masakaki uśmiechnął się szeroko widząc jak cel Rhiannon zaczyna się nieubłaganie przybliżać w zastraszającym tempie, sama Iblee na te słowa zareagowała najpierw lekkim zdziwieniem a następnie... Ucichła, dziewczyna przez moment przyglądała się Aiko bez słowa aż w końcu wzięła głęboki wdech. - "Iblee" w moim ojczystym języku określa "Wygnańca tęskniącego za domem", można to imię nadać kobiecie i mężczyźnie, być może chodzi o kogoś, kto pochodzi z moich stron... Odparła spokojnie po chwili namysłu, a sama Aiko uśmiechnęła się jedynie i wróciła do jedzenia. - Teraz Rhiannon! Zaatakuj ją jakby była Twoim wrogiem!
|
Rhiannon Fukushima - 2022-12-15 00:40:02 |
-I tym samym dać się zdemaskować, jeżeli Iblee faktycznie zna się na fechtunku tak dobrze, to raczej oręż nie umyka jej uwadze. Inna kwestia, gdzie bym go miała ukryć? w kieszeni, a księżniczka paradująca z mieczem po ulicy i przychodząca z mieczem w gości raczej wzbudza podejrzenia nie uważasz- Wytoczyła mu przynajmniej dwa dobre argumenty, dla których zdecydowała się nie brać broni ze sobą. Owszem, wiele osób wiedziało, że je upodobania obracały się bardziej wokół walki, to nie chciała dawać nikomu dodatkowych argumentów, które miałyby poświadczyć o tym, że księżniczce zwyczajnie nie wypada zajmować się takimi rzeczami Nie umknęła jej również reakcja Aiko na jej wypowiedź odnośnie wojny, ale podobnie jak reszta towarzystwa ona również nie chciała się już w to mieszać. Ten temat bez względu na okoliczności spotkania był trudny, i mógł wywołać jeszcze więcej problemów. Dlatego Rhiannon postanowiła skupić się na reszcie rozmów, które były równie interesujące. Potrafiła być dobrą słuchaczką, może nie koniecznie rozmówczynią, ale umiała zapamiętać te części rozmowy, które mogłyby się jej przydać w przyszłości. W końcu, jednak podano obiad, a Masakaki dał jasny znak do tego, że był to ten moment, w którym dziewczyna powinna spełnić główny cel jej odwiedzin u Iblee. Księżniczka zacisnęła palce na srebrnym ostrym nożu. Poczuła jak serce jej zaczęło przyspieszać. W głowie nawet zaczęła już układać wyjaśnienia dla Aiko, która na pewno będzie wyjątkowo zdziwiona tą nagłą agresją. Mimo to nie mogła się już wycofać. Nie po tym jak zmarnowała tyle czasu na bezsensownych rozmowach. Dlatego dźwignęła się szybko z miejsca i dopadła do Iblee. Zamachnęła się krótko, a dłoń z nożem wędrowała prosto na jej szyję. Dziewczyna zaczęła modlić się w duchu o to, aby umiejętności dziewczyny nie były wcale tak przesadzone, jak Masakaki jej mówił. W przeciwnym wypadku nawet jej status nie uchroniłby jej od oskarżenia o morderstwo.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-12-15 01:10:27 |
Sytuacja zrobiła się dla Iblee napięta, wpierw Rhiannon chciała subtelnie ją nakierować na konkretne tory a później Aiko zaczęła dość dogłębnie dopytywać o jej przydomek, nic więc dziwnego, że błękitnowłosa mimo swojego gadulstwa postanowiła tym razem zamilknąć i zjeść w spokoju, nie mniej jednak kiedy Rhiannon nagle ruszyła w jej stronę z nożem ciało szlachcianki zareagowało automatycznie. Iblee momentalnie odskoczyła w bok robiąc szybki unik po czym złożonym wachlarzem uderzyła Rhiannon w nadgarstek strącając jej oręż z dłoni a następnie jeszcze szybszym ruchem przyłożyła wachlarz pod szyję dziewczyny jasno zostawiając ją w sytuacji podbramkowej, sama księżniczka mogła dostrzec jak oczy Iblee stały się puste, zupełnie jak u lalki podczas tej sekwencji a ona sama zdawała się tylko wyczekiwać aż księżniczka chociażby drgnie by zadać ostatni cios. - Lucifer... Powiedziała zatrzymując lokaja, który już dopadł do Rhiannon z tyłu wraz z nożem chcąc obronić swoją panią, mężczyzna momentalnie zastał w bezruchu po czym wyprostował się a oczy samej gospodyni wróciły do normalności, następnie Iblee opuściła swój oręż i odsunęła się spuszczając nieco głowę i wzdychając cicho. - Więc dobrze mi się wydawało, wachlarz jest tylko zrobiony na ozdobę, a tak naprawdę stosujesz go do samoobrony gdy nie masz miecza pod ręką. Aiko wydawała się nie być w żadnym wypadku poruszona całym zajściem, zupełnie jakby wyczekiwała reakcji jednej lub drugiej z dziewczyn i nie zawiodła się, najwidoczniej nie mogła uwierzyć w to, że akurat ta Iblee to inna osoba i teraz miała jasny dowód, dziewczyna przed nią zdecydowanie wiedziała jak walczyć. - Lepiej byś miała dobrą wymówkę, Rhiannon nim pójdę do Twojego ojca opowiedzieć jak targnęłaś na moje życie. Oznajmiła chłodno dziewczyna po czym odwróciła się plecami kierując wzrok w najbliższy obraz. - Dobrze się broniłaś przed zarzutami, może dlatego postanowiła jasno Cię zmusić do reakcji. Odparła białowłosa jak gdyby nigdy nic. - Musisz przyznać, że ma w sobie determinację, odkopała Twoją przeszłość nawet by mieć asa w rękawie a w ostateczności zaryzykowała swoje życie byś zaczęła ją szkolić. Aiko najwidoczniej postanowiła stanąć po stronie Rhiannon i jasno dać do zrozumienia jak wielkie ryzyko księżniczka podjęła, sama Iblee na te słowa odwróciła się po czym podeszła do dziewczyny, delikatnie wzięła ją za nadgarstek i uniosła nieco by mu się przyjrzeć. - Spójrz proszę Rhiannon, Twoja budowa nadgarstka jest pełna wdzięku ale i dość sztywna, Twoje ręce są idealne do trzymania chusty czy ładnych gestów, jakie mają księżniczki w naturze, nie do walki mieczem, gdzie potrzebujesz zrobić zamach w każdą możliwą stronę. Wyjaśniła Iblee puszczając jej rękę, chciała jasno dać jej do zrozumienia, że dziewczyna po prostu nie nadaje się do bycia wojowniczką. - Poza tym... Niezależnie od tego jakie masz powody by się uczyć walki, to tak naprawdę w żaden sposób mi się to nie opłaca, jeśli okaże się, że jesteś uczestnikiem turnieju, to jak królowa Akaviru się dowie, że Cię szkolę, dopadnie mnie, Twój ojciec jasno mnie zabije, wystarczy, że przegrasz, to stracę twarz w Murivel, a to mi się nie opłaca najzwyczajniej. Wyjaśniła, chciała zachować swoją pozycję w całej tej sytuacji. - Ty możesz umrzeć i tyle, nic Cię więcej nie obchodzi, jak przeżyjesz to pewnie się z tego wywiniesz bez konsekwencji, które spotkają mnie... Dodała. - To może w przypadku jej porażki, wymyśl jej konsekwencje? Zasugerowała nagle Aiko i uśmiechnęła się delikatnie przysłaniając palcami usta, chciała w ten sposób zakryć komizm jaki ją dopadł widząc całą tę sytuację lecz to jednak nadało Iblee dość dziwnych przemyśleń, dziewczyna spokojnie zaczęła krążyć wokół Rhiannon najwidoczniej zastanawiając się nad czymś. - A co do Aluberta... Uwierz mi, że seks z wyboru jest naprawdę przyjemny... Powróciła do tego tematu nagle otwierając wachlarz i przykładając go do ust. - Powinnaś kiedyś spróbować... Chociaż w Twoim przypadku, biorąc pod uwagę relacje z Erykiem będzie to zamknięcie oczu i liczenie, że skończy szybko... Ale... Iblee nagle stanęła przed Rhiannon odsuwając wachlarz od ust i przekładając go do lewej ręki. - Mam pomysł! Skoro możesz zaryzykować życie to chcę zobaczyć jak zdeterminowana jesteś! Jeśli przegrasz ale przeżyjesz to... Oddasz się zwycięzcy tego turnieju. Iblee z uśmiechem wyciągnęła rękę w stronę szarowłosej jako gest zawarcia układu, teraz jedynie czekała na odpowiedź ze strony księżniczki, czy będzie w stanie podjąć takie ryzyko byleby wygrać całą swoją sprawę, dla samej Iblee było to o dziwo korzystne, w razie jakiegoś skandalu lub niechęci Rhiannon będzie miała przyjemną kartę przetargową do zmiany sytuacji na dworze a może i nawet do wywołania małego skandalu, teraz jedynie pozostało zobaczyć czy księżniczka jest w stanie podjąć aż takie ryzyko.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-12-15 01:38:09 |
Ku uldze, ale również zdziwieniu dziewczyny Iblee zareagowała natychmiast. Rhiannon nie zdążyła nawet zarejestrować tego, kiedy jej broń została jej wytrącona z dłoni, a jej każdy kolejny ruch został udaremniony. Uniosła wyżej głowę, a wachlarz dziewczyny zatrzymał się milimetry nad jej brodą. Księżniczka uniosła dłonie do góry w geście poddania się. Wiedziała, że teraz zacznie się cała lawina pytań, i nie pomyliła się. Iblee od razu zażądała wyjaśnień całej tej sytuacji, jednak nim Rhiannon odpowiedziała, to Aiko się wtrąciła próbując wyjaśnić całą sytuację -Słyszałam, że dobrze walczysz, również słyszałam, że namówienie ciebie do szkolenia nie będzie łatwe, więc uznałam, że mały podstęp będzie skuteczny. Pałacowi nauczyciele są nieźli, ale jeżeli chodzi o artystyczną szermierkę, a raczej nie tego potrzebuje- Powiedziała opuszczając dłonie, kiedy poczuła się nieco bezpieczniej. Doceniała to, że Aiko poniekąd stanęła w jej obronie, doceniając determinację, ale ona wolałaby, aby cała ta scena rozegrała się tylko pomiędzy nią a Iblee, ale niestety to nie był koncert życzeń, aby mogła sobie wybierać wymarzony scenariusz. To wszystko zaczęła traktować jako test swojej determinacji. Czuła, że dopiero teraz życie powiedziała jej, że sprawdza czy rzucone jej słowa, nie były tylko słowami. -Kompletnie nie rozumiem skąd podejrzenie, że ja biorę udział w turnieju- Odpowiedziała, trzymając się tego, że milczenie, kiedy padnie niewygodny temat, jest najgorszym złem -Nie mogłabym być w dwóch miejscach na raz- Powiedziała, chociaż czuła, że to kłamstwo zaczynało już powoli upadać, mimo to trzymała się go tak długo jak tylko mogła. Iblee nie zamierzała, jednak tak łatwo odpuścić i jeszcze odniosła się do ich niedawnej rozmowy o Alubercie. Rhiannon jedynie uśmiechnęła się pobłażliwie -Widzisz, ja w przeciwieństwie do ciebie mam dużo większe ambicje, niż przygodny seks- Chociaż Rhiannon na temst samego seksu, jak i miłości nie mogła się wypowiedzieć bardziej. Ani jednego ani drugiego nie znała. Wiedziała, że seks nie musiał iść w parze z miłością, ale ona nawet nie wiedziała czym jest miłość. Nigdy się w nikim nie zakochała, nie odczuwała tej ciągoty. W końcu oprócz zwykłej gadaniny, złośliwości i innych mało przyjemnych zachowań, padły propozycje oraz cena zgodzenia się na to. Dziewczyna zawahała się przez chwilę. Miała wrażenie, że z każdą kolejnym dniem, jej działanie, które teoretycznie miało być proste i niewinne zaczęło się coraz bardziej komplikować, a los sprawdzał ile jest w stanie oddać za swoje upragnienia marzenia. Czy będzie w stanie poświęcić się całą, w razie porażki. Wiedziała, że to będzie tylko jedna z nielicznych kar, które spadną na jej kark. -Stoi- Powiedziała i ucisnęła Iblee dłoń. Zrobiła to szybko i instynktownie. Przeklinać siebie i swoją lekkomyślność będzie później, a i tak pewnie jak Rohni o tym usłyszy, to zrobi jej godzinny wykład o tym, jak głupie podejmuje decyzje.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-12-15 02:11:35 |
Iblee na stwierdzenie Rhiannon jedynie zmrużyła nieco oczy i uśmiechnęła się. - Nie znasz moich ambicji, Rhiannon. Odparła tajemniczym tonem po czym doczekała się odpowiedzi księżniczki na jej, jakby nie patrzeć, niemoralną propozycję, a jednak ku jej zaskoczeniu, dziewczyna postanowiła się zgodzić prawie od razu i podała rękę błękitnowłosej. Gdy tylko dziewczyny podały sobie dłonie Iblee momentalnie rzuciła w kąt swój wachlarz po czym złapała lewą ręką przedramię dziewczyny, sztywniąc je a prawą jednym mocnym ruchem wygięła jej dłoń w tył aż nie usłyszały pęknięcia w nadgarstku, wówczas Iblee puściła rękę księżniczki. - Lucifer. Zawołała a lokaj pojawił się wręcz od razu, podszedł do Rhiannon po czym przyłożył swoje dłonie do jej złamanego nadgarstka a ręce mężczyzny zaczęły obtaczać się zieloną energią, która po chwili ukoiła ból i sprawiła, że nadgarstek się zrósł, nie mniej jednak gdy tylko lokaj się wyprostował błękitnowłosa złapała za wyleczony nadgarstek księżniczki i przystawiła go bliżej swojej twarzy przyglądając się mu. - Nie, to wciąż nie to. Oznajmiła by potem od razu ponownie chwycić jej rękę i ponownie połamać nadgarstek. Czynność tę powtarzała sześć razy na prawej ręce Rhiannon i cztery razy na lewej aż w końcu nadgarstki dziewczyny przybrały odpowiedni kształt i formację, wówczas dopiero wtedy Iblee odpuściła dalsze katusze. - Stara metoda, a jednak wciąż skuteczna. Zarzuciła Aiko przypatrując się temu procesowi, sam fakt, że Iblee nie dawała nawet czasu księżniczce na przygotowanie się na ból był okrutny, nie mniej jednak Aiko rozumiała czemu podjęła taką decyzję, chciała by Rhiannon miała od razu poczucie jak wygląda prawdziwy ból i jak szybko można go zadać lub otrzymać. - I tak szybko poszło, kiedy miałam 9 lat łamano mi nadgarstki kilkanaście razy dopóki nie osiągnęłam perfekcji. Odparła Iblee ze spokojem po czym spokojnym gestem dłoni wskazała lokajowi by zaszedł do podziemi, co też uczynił, sama błękitnowłosa uśmiechnęła się delikatnie po czym skierowała ponownie wzrok na Rhiannon. - Nawiasem mówiąc, pamiętasz jak spotkaliśmy się na mieście przypadkiem? Ty, ja, Iron, Twoja żółta sukienka i próby przekonania mnie, że w pomarańczowej sukience możesz wychodzić? Zaszłam do sklepu krawieckiego z którego wyszłaś... Dasz wiarę, że dziewczyna w nim pracująca do złudzenia przypomina Ciebie? Gdyby tylko pomalować jej włosy lub dać perukę... A i podziwiam Cię za bycie spokojną na turnieju, zwykle nie chowasz temperamentu ale może to tylko zbiegi okoliczności... Zarzuciła swoje spostrzeżenia po czym obie mogły usłyszeć śmiech Aiko, która mimo wszystko była rozbawiona całą sytuacją, przyszła na zaproszenie Iblee by móc spokojnie spędzić dzień z dala od większych przemyśleń a stała się świadkiem zupełnie innej sceny i sytuacji. - Spokojnie... Nikomu nie powiem, no... Prawie nikomu. Odpowiedziała z uśmiechem, lecz tym razem był to uśmiech rozbawienia, co przy tej milczącej i dość tajemniczej osoby był znikomym widokiem a teraz chociaż na chwilę obie dziewczyny mogły zobaczyć, że jej natura nie jest tak oschła i poważna na jaką się kreuje sama królowa. W końcu lokaj przyszedł z dwiema katanami w rękach po czym wręczył jedną Iblee a drugą wręczył samej Rhiannon. - Ten miecz bardziej pasuje do wizerunku... Fawkes? Dobrze pamiętam? W każdym razie nie jest to imitacja miecza. Tak samo jak teraz nie będziesz miała imitacji nauczyciela. Oznajmiła spokojnie opierając swój miecz o ramię. - Więc... Chodźmy. Oznajmiła po czym spokojnie wszystkie trzy udały się do innego pokoju, o dziwo był on pusty a jedyne co mogły dopatrzeć do kolejne rozsuwane drzwi stylowane na japońskich drzwiach u szlachciców, Iblee podeszła do nich i spokojnie je rozsunęła ukazując za nimi polanę pełną trawy. - Gotowa?
|
Rhiannon Fukushima - 2022-12-15 14:53:50 |
Dziewczyna nie spodziewała się kompletnie tego, co nastąpiło po chwili ich krótkiej wymiany zdań. Poczuła jedynie silny uścisk palców Iblee na swoim nadgarstku, a jej ręka została wykręcona to tyłu. Przez chwilę Rhiannon miała wrażenie, że Iblee chce jej wyrwać całą rękę ze stawu, jednak trzask kości i nagły ból przyćmił wszystkie jej myśli. W oczach zebrały się łzy, które pociekły po jej policzkach, a z ust wyrwał się krzyk bólu. Na usta cisnęły się jej różne epitety, którymi chciała określić pozycje Iblee w jej oczach, a cała ta dziwna szopka nie miała dla niej najmniejszego sensu -Co z tobą nie tak- Jęknęła kiedy dziewczyna puściła jej dłoń. Nie przywykła do tego typu procedur. Wszyscy jej nauczyciele, nigdy nie zrobili jej żadnej poważnej krzywdy. Owszem, otarcia czy siniaki się zdarzały, ale to wszystko. Nikt nigdy jej niczego nie złamał, a i ona sama niczego sobie nie złamała. W końcu jak to mówią zawsze musi być ten pierwszy raz, jednak wolałaby zostać o tym uprzedzona. Na szczęście, ból dłoni nie trwał długo, kiedy lokaj na wyraźne polecenie Iblee, zaczął leczyć jej dłoń. Z czasem, kiedy zielona poświata otaczała jej dłoń, ból mijał, aż w końcu mogła ponownie odzyskać władzę nad dłonią. Wówczas dziewczyna postanowiła się jej uważnie przyjrzeć, a Rhiannon zmarszczyła lekko brwi -Co ty...- Nie dokończyła bo proceder ponownie się powtórzył i tak działo się to jeszcze po kilka razy z jedną i drugą ręką, aż dziewczyna ostatecznie uznała, że wystarczy tego znęcania się, co Rhiannon przyjęła z niesamowitą ulgą. Nie zaczęły jeszcze żadnego treningu, a księżniczka już czuła, jak kilka kropel potu spłynęło po jej twarzy. W końcu Iblee postanowiła się z nią podzielić jedną ze swoich historii z dzieciństwa -To by wiele tłumaczyło, w tym twój charakter- Powiedziała z lekko złośliwym uśmieszkiem. Ciężko powiedzieć dlaczego Rhiannon nie przepadała za Iblee. Faktem było to, że nie znały się zbyt dobrze. Dziewczyna była dla księżniczki niczym powietrze, które ją otaczało, ąle wcale nie zwracała na to uwagi. Dużo więcej na temat Drismorr mógłby pewnie powiedzieć jej braciszek Rudolf, który nie stronił od towarzystwa pięknych kobiet, a jeżeli wierzyć plotkom, które kiedyś krążyły po pałacu, to arcyksiąże był zainteresowany nieco bliższą relacją z Iblee, ale jak to wszystko się potoczyło, tego Rhiannon już nie wiedziała. Nie interesowały ją perypetie łóżkowe jej brata, który pomimo tego, że był żonaty i sprowadził na ten świat jedno dziecko, nie miał zamiaru powstrzymywać swoich rządz. Na wzmiankę o ich spotkaniu na ulicy dziewczyna uśmiechnęła się tylko lekko. Iblee rozszyfrowała ją i doskonale o tym wiedziała, ale nadal nie miała zamiaru się przyznać. Nie chciała dać jej do ręki kolejnej karty, której mogłaby użyć przeciwko niej -Na tym świecie jest pełno zbiegów okoliczności, a ta krawcowa akurat pracuje dla naszej rodziny- Wyjaśniła krótko. Nie miała zamiaru pociągnąć Rohni za sobą na dno. I tak dostatecznie mocno wpakowała ją w nie lada kłopoty i nie chciała nadużywać jej przyjaźni, aby w razie czego uratować swoją własną skórę. W końcu lokaj wrócił, a tym samym przerwał dość krepujące milczenie, które w połączeniu z napiętą atmosferą, stwarzało wyjątkowo ciężkie warunki. Dziewczynie się wydawało, że gdyby tylko chciała to mogłaby ponownie sięgnąć po nóż ze stołu, wykroić kawałek gęstego powietrza i posmarować sobie nim kanapkę. Księżniczka skierowała wzrok na katany, z których jedna okazała się być jej. Chciała coś powiedzieć na temat miecza, którym ona walczyła, ale doskonale wiedziała, że nie miała tutaj pola do popisu. Wybrała go tak naprawdę za dwóch powodów. Po pierwsze była to jedyna broń jaką posiadała, po drugie miała do tej broni sentyment. I chociaż duma jej nie pozwalała przyznać tego na głos, to faktem było to, że w pierwszej walce miała mnóstwo szczęścia, że trafiła akurat na Eryka, który podobnie jak ona nie był wcale prawdziwym wojownikiem. Gdyby wtedy zmierzyła się z kimś innym, jej koniec byłby wyjątkowo szybki i bolesny. Zacisnęła więc dłoń na rękojeści miecza, który został jej podany po czym ruszyła w milczeniu za Iblee. W trójkę weszły do pustego pokoju, który z początku Rhiannon wydawał się być tym właściwym, jednak dopiero po rozsunięciu drzwi zrozumiała, że trenować będą w bardziej przyjemnych warunkach. Rhiannon stanęła pod jedną ze ścian rozglądając się uważnie po pomieszczeniu, a kiedy Iblee zapytała się o jej gotowość lekko kiwnęła głową, chociaż nie bardzo wiedziała na co miała być teraz gotowa. Przywykła do tego, że zajęcia w pałacu zaczynały się od suchej teorii, a teraz dostała z marszu miecz i co, miała stoczyć pierwszą walkę? czy może pokazać co potrafi?
|
Iron Del Fugakushi - 2022-12-15 15:59:35 |
Dziewczyny weszły na polanę a drzwi zasunęły się za nimi, co przykuło uwagę Aiko, która odwróciła się za siebie, nie mniej jednak momentalnie odskoczyła gdy dostrzegła jak Iblee po przekroczeniu wrót po prostu odskoczyła do tyłu po czym zrobiła wyskok w górę, pochwyciła katanę w obie dłonie robiąc zamach w górę by przy opadnięciu momentalnie wykonać cięcie w dół, w kierunku Rhiannon, nie mniej jednak gdy ich miecze się skrzyżowały, błękitnowłosa jedynie uśmiechnęła się delikatnie, jej oczy znów wydawały się być puste, dziewczyna wykonała kopnięcie w brzuch by odepchnąć Rhiannon od siebie po czym natychmiast ruszyła robiąc kolejne cięcie poziome jednocześnie ruszając przed siebie w wyniku czego sama księżniczka mogła przyjąć atak jeszcze zanim zdołała podnieść miecz. Walka między nimi rozpoczęła się i już na starcie można było odczuć przepaść dzielącą między nimi a sama Iblee zdawała się pogrywać z dziewczyną bo nawet gdy dopuszczała Rhiannon do ataku, to parowała ją stosunkowo szybko wybierając taką pozycję by szybko skontrować co zostawiało ślady na ciele Rhiannon w postaci płytkich cięć, również same ataki Iblee dokładały nowych znamion na jej ciele gdy tylko księżniczka chociaż na chwilę spuściła gardę. Gwoździem do trumny był moment gdy Rhiannon próbowała wykonać cięcie z góry, wówczas Iblee zamiast się zasłonić ruszyła do przodu i... Złapała dziewczynę za nadgarstek stopując jej ruch dłoni, tym samym wykonała kolejne cięcie po czym kopnęła szarowłosą w brzuch by znów ją odepchnąć, tym razem jednak przewróciła ją a sama Rhiannon po otwarciu oczu mogła spostrzec dziewczynę stojącą nad nią i mierzącą mieczem w jej twarz. - W skali od 1-10 daję Ci solidne 1. Powiedziała jedynie po czym odsunęła się i uśmiechnęła mimo wszystko, słowa Irona potwierdziły się, Iblee zna się na fechtunku jednak zdaje się jest okrutną nauczycielką, która nie daje nawet sygnału na rozpoczęcie a tym bardziej nie dawała żadnej taryfy ulgowej. - Pewnie wiele razy w głowie wyobrażałaś sobie jak mnie miażdżysz swoim fechtunkiem, szczególnie gdy przymilałam się do Twojego ojca, a teraz gdy dostałaś tę okazje to wychodzi na to, że nie dałaś rady mnie nawet trafić. Dodała po chwili spokojnie siadając na pięcie i kładąc miecz przed sobą. - Brakuje Ci instynktu samozachowawczego, za dużo myślałaś o swoich następnych ruchach i zaczęłaś robić niepotrzebne wymachy aż pod naciskiem zaczęłaś się gubić. Gdybyśmy walczyły na poważnie, to umarłabyś 24 razy w ciągu tej małej potyczki. Wyjaśniła swoje spostrzeżenia spokojnie przyglądając się szarowłosej. - Musisz teraz pojąć, że nie jestem tylko Twoim nauczycielem, jestem Twoim wrogiem, każdy nasz trening będzie dla Ciebie katorgą, która przybliży Cię do upragnionego celu a każdy dzień treningu będziemy zaczynać od takiej walki, by zobaczyć czy pojęłaś lekcje dnia poprzedniego. Iblee wstała i spokojnie podeszła bliżej Rhiannon, zaczęła spokojnie krążyć wokół niej spokojnie, jednak po jej deklaracji nie można było być bezpiecznym gdyż błękitnowłosa jasno dała jej do zrozumienia, że będzie ją traktować jak przeciwnika i nie wiadomo czy nawet teraz nie odważy się zaatakować jej mimo iż w jej dłoniach nie było miecza. - O tyle dobrze, że masz niezłą kondycję, to jakiś początek. Co do ran i ciuchów... Nie przejmuj się, Lucifer uleczy Cię i naprawi Ci ubranie nim opuścisz moją posiadłość. Skwitowała na koniec z lekkim uśmiechem. - Posiadłość? Zapytała Aiko kierując palcem w stronę wrót by ukazać... Że owe drzwi którymi weszły są tylko drzwiami wokół których nie ma nawet ścian, wrota dosłownie stały na polanie zupełnie jakby były jej naturalną częścią, co samo w sobie było dość zaskakujące i mogło jasno sugerować to, jakim cudem Iblee mogła utrzymać formę bez wydawania jakichkolwiek dźwięków trenowania na swoim podwórku a tym samym skutecznie ukrywać swoje prawdziwe umiejętności. Sama błękitnowłosa uśmiechnęła się jedynie po czym wróciła po swój miecz a po podniesieniu go spojrzała na Rhiannon. - Czemu mnie nie zaatakowałaś gdy podnosiłam miecz? Zapytała udając zdziwienie by ostatecznie uśmiechnąć się i chwycić miecz w obie ręce. - Wpierw postawa... Musisz zawsze wyczuć pewność gruntu i nauczyć się by jak najszybciej tę pewność osiągnąć podczas wykonywania ataków i bloków, zachwianie równe jest śmierci. Wyjaśniła podstawę swojej filozofii walki po czym sama przybrała odpowiednią pozycję, mimo że wydawała się być swobodna, sama Iblee nieco ugięła kolana i jedną nogę wystawiła przed siebie a drugą za siebie, trzymając miecz pewnie acz nieco luźno przybrała dobrą pozycję zarówno do ataku jak i obrony. - I przyznaj, teraz nieco łatwiej jest Ci wykonywać zamachy, odkąd przestawiłam Ci nieco nadgarstki? Zapytała z uśmiechem nim ruszyła znów do przodu by zaatakować.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-12-15 16:41:51 |
Odpowiedź na wątpliwości dziewczyny przyszły szybko, i bez żadnego ostrzeżenia. Pierwsze ataku księżniczka nawet się nie spodziewała, na szczęście posiadała chociaż na tyle instynktu, aby w porę unieść miecz i osłonić się przed pierwszym ciosem. Spojrzała na Iblee szeroko otwartymi ze zdziwienia oczami. Nie spodziewała się tego, że tak szybko przejdą do konkretów. Jednak skoro udało się jej postawić na swoim, to musiała wejść w ten trening tak głęboko jak tylko mogła. Tym bardziej, że do następnej rundy nie było wcale dużo czasu. Musiała szybko podciągnąć swoje zdolności. Przystąpiła więc do ataku, a raczej prób ataku. Bywały momenty, kiedy Rhiannon wydawało się, że była blisko celu, że teraz uda się jej w końcu dosięgnąć swojego przeciwnika. Iblee jednak szybko kontrowała każdy jej atak, a zaraz potem odpowiadała na to swoim atakiem, który zawsze kończył się tak samo. Kolejne części materiału na ciele dziewczyny był rozcinany, a jego brzegi bardzo szybko barwiły się świeżą krwią, która wypływała z jej rany. Pierwszych kilka nacięć nie robiło na niej wrażenia, ale w końcu zaczynała powoli tracić rytm, gubić się w tym wszystkim, i jedyne o czym myślała o tylko o tym, aby jakoś ją trafić. Nie miała już żadnej taktyki, pomysłu nic. Po prostu machała mieczem na oślep, co musiało się ostatecznie skończyć jej porażką. Silne uderzenie Iblee prosto w jej brzuch sprawił, że zrobiło się jej niedobrze, a ból rozszedł się po jej ciele powalając na ziemię. Dopiero słowa niebieskowłosej sprawiły, że otworzyła oczy, a wtedy dostrzegła ją nad sobą. Miała ochotę zmyć jej z twarzy ten uśmieszek, jednak ból brzucha na razie nie pozwalał jej nawet się ruszyć. -Uwierz...- Jęknęła, kiedy odzyskała w końcu władzę nad swoim ciałem po czym przeniosła się do pozycji siedzącej -Byłaś tylko jedną z wielu. Po takim czasie można przyzwyczaić się do wszystkiego- Wyskoki ojca już dawno przestały ją w jaki kolwiek sposób szokować. Nikt w pałacowych murach nie był krystalicznie czysty, każdy miał swoje za uszami, i owszem z początku było to dla niej dziwne jak można tak funkcjonować, ale z czasem przyzwyczaiła się, i teraz widok wychodzących z gabinetu ojca młodych kobiet był czymś na porządku dziennym -Gdybym każdą kobietę, która przymila się do cesarza chciała zabić, to zabrakłoby mi na to życia- Po prostu odpuściła i tyle. Szczególnie, że właśnie między innymi na tej podstawie uważała, że ona też może decydować o swoim życiu, jeżeli ojciec wyciera sobie ryj przysięgą małżeńską niemal każdego wieczora. Rhiannon wstała z ziemi i podniosła swój miecz, słuchając przy okazji uważnie wywodu Iblee odnośnie tego, że nie powinna jej traktować jako nauczyciela, a jako wroga, którego należało zabić. Dla niej było to coś nowego. Owszem nie lubiła paru osób, owszem niektórym życzyła jak najgorzej, ale nigdy nie miała tak otwartej chęci, aby kogoś zabić. Nawet nie przypuszczała, że kiedykolwiek mogłaby się do tego posunąć. Chociaż skłamałaby, gdyby powiedziała, że nigdy się nad tym nie zastanawiała, jakie to uczucie, kiedy jej miecz przeszyłby kogoś na wylot. I chociaż metody Iblee były dość drastyczne to zdecydowanie był to inny poziom nauki, niż to co prezentowali jej wcześniejsi nauczyciele. Jasny sygnał od dziewczyny, że kiedy Rhiannon widzi przeciwnika sięgającego po broń, już powinien być dla niej impulsem do ataku stał w kompletnej opozycji do tego czego się uczyła. Wszystko w imię honorowej walki, w której to obydwoje przeciwnicy muszą trzymać już miecze. Dlatego Rhiannon tym razem nie miała zamiaru dać się zaskoczyć. Kiedy przyjęła podobną postawe co Iblee, kiedy ostatnie litery opuściły jej usta, księżniczka ruszyła w szarże prosto na swoją przeciwniczkę. Tym razem starała się panować nad swoimi emocjami, nie dawać się ponieść tak ferworze walki, aby nagle nie odkryć, że kompletnie nie wiedziała co robi. Owszem nie wszystkie ruchy były przez nią przemyślane. Co idealnie obrazowało to, że popełniła ponownie ten sam błąd, który polegał na tym, że kiedy ich miecze ponownie się zderzyły, zapomniała o tym, że Iblee może zawsze ją odepchnąć. Chciała utrzymać tempo, nadążać za Iblee, która nie była łaskawa dla niej. Czasami jej ataki były szybkie i nagłe, na skutek czego ciężko było przewidzieć jej kolejny ruch, a czasami ociągała się z atakiem, wzbudzając w Rhiannon fałszywą pewność siebie, która podpowiadała jej, że był to odpowiedni moment, aby przejść do ataku. Nic więc też dziwnego, że po chwili walki to ponownie księżniczka wylądowała na ziemi, z dodatkowymi ranami na ciele, w tym z kilkoma na twarzy.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-12-15 17:20:26 |
Iblee i Rhiannon ponownie ruszyły do walki i tym razem błękitnowłosa dostrzegła znaczącą różnicę w postawię Rhiannon nie mniej jednak wciąż widziała błędy dziewczyny i wykorzystywała je tworząc swoistą przewagę, czasami nawet sama Iblee wydawała się wykonywać cios by zatrzymać go dosłownie przed wykonaniem zamachu aby dać dziewczynie fałszywe poczucie ataku co zmuszało do odruchu obronnego tym samym dając jej szansę na kolejny ruch, nie rzadko też wykorzystywała obawy dziewczyny, że zostanie znów brutalnie kopnięta co Iblee wykorzystywała w swoisty sposób a każdy jej ruch prowadził do brutalnej przewagi nad szarowłosą, która ostatecznie znów wylądowała na ziemi, sama Iblee bezczelnie odkopała miecz od niej po czym... Po prostu usiadła jej na brzuchu i oparła brodę o swoją dłoń. - Mam wrażenie, że się w ogóle nie przejmujesz... Chyba podoba Ci się wizja naszej umowy podczas porażki. Zarzuciła beztrosko i uśmiechnęła się słodko w stronę dziewczyny. - Jeśli tak bardzo boisz się, że Cię kopnę, może sama mnie kopnij bym straciła równowagę lub odskoczyła? Pozwalanie sobie na to bym mogła trzymać na Tobie presję nie jest najlepszym rozwiązaniem. Dodała po chwili swoje przemyślenia nie powstrzymując się od tego słodkiego, acz na ten moment irytującego tonu, który jawnie pokazywał jaką przewagę posiadała, chęć ośmieszenia i lekkiego upokorzenia Rhiannon było jej kolejnym celem, chciała wybudzić w niej emocje do walki, pobudzić adrenalinę i niechęć, którą Rhiannon musi przekuć w swoją broń, na ten moment było dalekie, nie mniej jednak dziewczyna widziała ten cień szansy na sukces, jednak musiała jeszcze jej trochę pomóc. Iblee dostrzegła jak Rhiannon próbuje desperacko chwycić za miecz, wówczas wstała i spokojnie podeszła do oręża po czym delikatnie kopnęła go w stronę szarowłosej i sama zrobiła krok w tył. - Wiem, że to brutalne ale nie możesz ograniczać się do najlepszej kondycji, podczas walki nikt nie zapyta Cię czy jesteś gotowa, masz walczyć, będziesz walczyć w każdym stanie, to brutalne zasady, które są podczas walki. Wyjaśniła spokojnie po czym grzecznie obserwowała jak Rhiannon podnosi się i powoli sięga po miecz, zaś szarowłosa pod dotknięciu rękojeści mogła kątem oka dopatrzeć jak Iblee zrobiła płaski wyskok w przód wraz z zamachem, nie czekała aż szarowłosa obierze pozycję, dotknięcie oręża już było dla niej sygnałem do ataku i zmuszeniem dziewczyny do natychmiastowego wyprostowania się i obrony i chociaż zdążyła to siła z rozpędu wystarczyła by przygnieść Rhiannon, która mogła już tylko pytać samą siebie skąd Iblee w tym wątłym ciele miała tyle siły, lecz to nie był czas na myślenie, błękitnowłosa po skrzyżowaniu miecz kopnęła w bok Rhiannon i sama robiąc krok do przodu szybko przesunęła się za jej plecy wykonując długie i pokaźne cięcie po ich długości a następnie solidne kopnięcie w wyniku czego szarowłosa straciła równowagę, nie mniej jednak kiedy tylko ją utrzymała, mogła dostrzec przy swoim barku ostrze błękitnowłosej, które zatrzymało się nim zostało zatopione w jej ciele. - Równowaga jest ważna, ale nie skupiaj się tylko na niej, Twoje ciało musi reagować na atak w każdy sposób, te ułamki sekundy dają Ci czas na podjęcie kluczowych decyzji, mogłaś wybronić się przed cięciem i wiem, że następnym razem to zrobisz. Odparła spokojnie dziewczyna po czym odsunęła się i opuściła miecz. - Zabiłam Cię 73 razy podczas całego treningu ale teraz wiemy nad czym musimy popracować, nie jesteś tragiczna i myślę, że jutrzejszy trening będzie jeszcze bardziej owocny, na razie tyle powinno wystarczyć. Iblee uśmiechnęła się delikatnie po czym zaczęła się kierować w stronę drzwi, widząc, że księżniczka robi to samo spokojnie szła aż w pewnym momencie się zatrzymała. - Och... Zapomniałabym... Iblee nagle skoczyła w tył obracając się w stronę Rhiannon i robiąc zamach znów zmuszając ją do skrzyżowania mieczy, jej delikatny uśmiech na twarzy i te puste oczy lalki jasno sugerowały, że raczej nie skończyły jeszcze treningu mimo deklaracji błękitnowłosej. - Póki jesteśmy na polanie, jedyne co możemy tu robić to walczyć, jeśli chcesz wyjść... Musisz się przedrzeć. Iblee jasno ustaliła cel dając księżniczce do zrozumienia, że nawet wyjście stąd nie będzie łatwe, dopóki są na polanie Rhiannon musi dzierżyć miecz i być gotową na wszelkie możliwe okoliczności, nawet teraz by otworzyć drzwi i wyjść musi chociaż się do nich zbliżyć ale brutalne i szybkie ataki Iblee zmuszały ją do oddalania się, co było nie lada wyczynem, jak widać, nie ma nic za darmo.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-12-15 17:54:13 |
Rhiannon obrywała i to była jedna pewna rzecz. Kiedy udało się jej zapanować nad jednym aspektem walki, zaraz Iblee pokazywała jej, że dziura pozostawała w innym, i wykorzystywała to przełamując jej obronę i powalając ponownie na ziemię. Widziała co Iblee próbowała robić swoim zachowaniem. Wszystko to prowadziło do tego, aby Rhiannon wyprowadzić z równowagi, aby wyszła chociaż na chwilę z ram, w które siłą wcisnęli ją rodzice. Chociaż w tym wypadku czy to też była ich wina, że Rhiannon tak naprawdę stała się obojętna na wiele rzeczy, które działy się w jej rodzinie. Romanse ojca nie robiły na niej wrażenia, tak samo jak wyjazdy matki, które były jawnymi ucieczkami przed pałacowym życiem i obowiązkami cesarzowej. Nikt jej nie słuchał nie brał pod uwagę jej zdania, więc w końcu chciała czy nie na swój sposób musiała stać się egoistką, którą interesował tylko koniec jej własnego nosa, a przynajmniej w teorii. Czy to był plan Iblee, zrobić jej swoista psychoterapię, aby Rhiannon w końcu doszła do tego, że tak naprawdę wcale nie była obojętna, na różne plotki jakie roznosiły się po pałacu. Lekcje były szybkie, i bolesne, ale dość skuteczne, bo dziewczyna przy każdym kolejnym starciu potrafiła wyciągnąć pewne wnioski z wykładów Iblee. Nawet kolejne upadki jej nie demotywowały. Po prostu podnosiła się i próbowała po raz kolejny zaatakować Iblee, włączając tym razem również nogi, które w końcu nie powinny służyć jej tylko do trzymania równowagi. Kiedy zaczynała odrzucać myśl o honorowych walkach, było łatwiej. Nie była to walka turowa, gdzie czekała na atak Iblee, aby móc zastosować odpowiednią kontrę. Tym razem i ona atakowała, a kiedy była blokowana, to starała się szybko analizować możliwe ruchy przeciwnika, i nawet kilka razy udało się jej uniknąć kolejnych kopniaków od swojej nowej nauczycielki. Trening w końcu dobiegł do końca, a nawet niebieskowłosa uraczyła ją dość łagodnym i delikatnym komplementem, co było przyjemną odmianą po tym całym festiwalu zgryźliwości i złośliwości. -Cóż- Mruknęła -Jest to inny trening niż ten do którego przywykłam, ale dostrzegam w tym pewien sens- Rzuciła również dość nikłym i łagodnym komplementem, aby się odwzajemnić. Niestety mogła się domyślić, że komplementy i ta zwykła sugestia, że to koniec było wręcz za proste. Kiedy ich miecze ponownie się zetknęły Iblee postawiła jasne warunki na których księżniczka będzie mogła wyjść z tej sali. Chciała czy nie była w tej chwili w roli uczennicy i musiała się do tego dostosować, a to o dziwo mogła być cecha, która w wypadku księżniczki była niespotykana. Posiadała dyscyplinę, a to musiało być zasługą pałacowych nauczycieli. Szanowała tych, którzy wiedzieli od niej więcej, i nie próbowała się im przeciwstawić, a jeżeli chodziło o Iblee. Rhiannon wiedziała, że umiała od niej zdecydowanie więcej, i pewnie gdyby chciała mogłaby ją poszatkować jak kapustę. Ataki, które Iblee wystosowywała były faktycznie szybkie, a Rhiannon musiała mocniej zacisnąć dłonie na rękojeści miecza, aby podczas blokady nie upuścić go. Była przewidywalna. Każdy atak mieczem Iblee parowała swoim. Postanowiła przyjąć więc zgoła inną taktykę. Kiedy padł kolejny cios, nie broniła się mieczem. Zrobiła zwinny unik i stanęła za plecami niebieskowłosej. Pamiętała co mówiła o instynkcie, a instynkt powinien jej podpowiedzieć, aby się obronić. Rhiannon miała zamiar to wykorzystać. Zrobiła jeden mały ruch, obserwując uważnie jak klinga miecza dziewczyny układa się w odpowiednią pozycję do obrony. Ostateczny atak, jednak nie padł tam gdzie mogło się wydawać czyli w plecy. Rhiannon się schyliła po czym z impetem spróbowała podciąć dziewczynę, aby ta chociaż raz wylądowała na ziemi.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-12-15 18:24:12 |
Iblee dostrzegała Rhiannon i jej rozwój, dlatego chętnie prowadziła walkę na miecze i przedłużała ją, szczególnie teraz gdy dziewczyny zaczęły chociaż w drobnym stopniu się przybliżać do upragnionego celu, nie mniej jednak nie był to czas na komplementy, chociaż jasnym było, że szarowłosa wyciąga lekcje to nie można było jej teraz odpuścić. Kiedy Rhiannon zamiast się obronić postawiła na zgrabny unik a atak od tyłu w postaci podcięcia by stracić równowagę Iblee wskoczyła w górę po czym obróciła się w powietrzu wbijając miecz w ziemię na którym oparła swoją rękę, Rhiannon mogła spostrzec ten pełen gracji i zwinności ruch po którym Iblee ponownie obracając się wylądowała za nią robiąc kolejne dwa cięcia na jej plecach i momentalnie odskoczyła w tył nie dając jej szansy na kontratak, a gdy tylko wylądowała na stopach to znów ruszyła na przeciwniczkę, lecz nim ich miecze się zderzyły Iblee zrobiła krótki odskok w bok po czym dopełniając dwoma krokami zaszła Rhiannon od boku robiąc jej kolejną szramę przy żebrach a następnie drobne cięcie przy klatce piersiowej, korzystając z idealnej okazji złapała ją za nadgarstek lewą ręką by prawą w której dzierżyła miecz zamachnąć się i wykonać cięcie, które zatrzymała tuż przy szyi dziewczyny. - Ups... Zarzuciła tylko z drobnym uśmiechem po czym puściła Rhiannon i wycofała się po czym ponownie przyjęła pozycję do walki. - Jeszcze stąd nie wyszłaś. Oznajmiła patrząc nieco na drzwi, które były za szarowłosą, dla samej Iblee walka mogła trwać cały dzień i całą noc i wydawać by się mogło, że taki jest jej cel, gdyż bez większego ostrzeżenia Iblee ruszyła na Rhiannon w szarży lecz nim znów się zderzyły błękitnooka znów wykonała wysoki skok by pojawić się za księżniczką, nie mniej jednak tym razem nie wylądowała tuż za nią a odległość była znaczna, sama Iblee spokojnie wylądowała po czym odrzuciła miecz i otworzyła drzwi rozsuwając je po czym spokojnie spojrzała na dziewczynę i przeszła przez wrota. - Na dzisiaj już koniec. Zadeklarowała wracając do pomieszczenia z którego wyszły, tym samym jasno informując, że zdecydowała się zakończyć. - Więcej już Twoje ciało nie zniesie. Dodała po chwili lustrując wzrokiem po ciele szarowłosej i widząc jej wszelkie ślady, które zostawiła. W pomieszczeniu był już lokaj, który na polecenie Iblee miał przywrócić Rhiannon do poprzedniej formy, czym zajął się od razu, poprosił dziewczynę o położenie się po czym spokojnie obtoczył ją zieloną energią, która leczyła jej rany, sprawiała, że krew znów wnikała do środka jej ciała a na końcu odtworzyła jej ubrania, sama Aiko spokojnie spoglądała na Iblee, która jak gdyby nigdy nic stała i czekała aż leczenie Rhiannon się skończy. - Takie metody nauki są dobre, zamiast suchych treningów masz naukę podczas prawdziwej walki, wyrabianie odruchów i szlifowanie instynktu, ale rzadko znajduje się nauczyciel, który się tego podejmie, w końcu nie każdy zna swoje granice i wie kiedy cięcie będzie śmiertelne a kiedy nie. Skomentowała spokojnie wpatrując się w Iblee, która mimo wszystko kontrolowała swoje odruchy i potrafiła powstrzymać się przed zadaniem głębszej rany. W końcu leczenie dobiegło końca i wróciły one do głównej sali, gdzie spokojnie Iblee wraz z lokajem odprowadzili Aiko i Rhiannon do drzwi. - Będę musiała wymyślić jakąś wymówkę byś mogła przychodzić na treningi, ale bez obaw, Twój ojciec na pewno się zgodzi na to. Nie myśl jednak, że jutrzejszy turniej zwalnia Cię z treningu, po całym pokazie masz się tutaj stawić a teraz... Wróć odpocząć, coś czuję, że będziesz dzisiaj spała jak suseł. Iblee szybko wróciła do swojego normalnego charakteru a przynajmniej tego, który okazywała na co dzień, lokaj spokojnie otworzył drzwi i obserwował jak obie wychodzą, sama Aiko pożegnała się grzecznie i ruszyła przed siebie, przez chwilę szła z Rhiannon aż do skrzyżowania. - Zgaduje, że nie jestem dla Ciebie przyjemnym towarzystwem, więc nie będę Cię męczyć, poza tym... Aiko skierowała głowę w stronę wzgórza, gdzie zwykle przebywał i trenował Iron, sama Rhiannon mogła dostrzec na jej twarzy dość radosny uśmiech, który trwał przez chwilę, by zniknąć gdy wróciła swoim spojrzeniem na księżniczkę. - Wiesz czemu wybrał takie miejsce? To odruch który powstał przez ciągłą obronę, chce mieć na oku miasto, by na wypadek ataku ruszyć natychmiast. Odrzekła po czym skierowała się w prawo by po chwili zniknąć z pola widzenia księżniczki. - Ta kobieta jest... Dziwna... Masakaki spokojnie wyłonił się zza Rhiannon i uśmiechnął szeroko. - Nie mniej jednak udało Ci się znaleźć nauczyciela. I jak wrażenia? Zapytał spokojnie idąc obok księżniczki.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-12-15 18:44:47 |
Nikt raczej, a w tym sama Rhiannon nie spodziewała się tego, że po jednym treningu stałaby się nagle mistrzynią miecza, która powaliłaby dużo bardziej doświadczoną Iblee. Chociaż może księżniczka była dumną osobą, i uważała, że jej zdolność fechtunku nie jest na takim złym poziomie, to wiedziała jak do tego doszła. Pierwsze treningi też nie były łatwe. Owszem nauczyciele nigdy nie odważyliby się zrobić jej krzywdy, to jej ciało i tak było obolałe, kiedy musiała je zmuszać do przyjęcia pozycji, która nie była dla niej naturalna. Z czasem wszystko przeszło, a treningi pałacowe przestały stanowić dla niej jakiekolwiek wyzwanie, a co za tym idzie były dość nudne. Teraz chociaż czasami irytacja mieszała się z nagłą radością czuła, że ponownie robi to co lubi. Wcześniej wymachiwała tylko mieczem w pałacowym ogrodzie, bo wszystko czego szermierze ojca mogli jej nauczyć nauczyli. Zatrzymała się w miejscu, w pewnej bezpiecznej strefie, która jednocześnie pozwalała jej utwierdzić się w przekonaniu, że umie już wszystko. Dzisiaj zderzenie z rzeczywistością było dość bolesne oraz krwawe, nie mniej chyba potrzebowała tego, i na koniec treningu chociaż obolała i zakrwawiona oraz zdyszana uśmiechnęła się delikatnie. -Następcy tronu odbierają lepsze lekcje niż księżniczki- Odpowiedziała Aiko, kiedy lokaj zajął się leczeniem jej ran, tak aby mogła wrócić do domu i aby cesarz nie dostał nagłego zawału -Rudolf odbierał dużo gorsze treningi, ja miałam taryfę ulgową, bo księżniczce nie wypada przecież władać mieczem- Nigdy nie lubiła tego traktowania. W pałacu kobieta zajmowała niską pozycję i najważniejszym jej zadaniem było wyglądanie. Jedyne co mogła zrobić to ubrać się ładnie i uśmiechnąć. -Wymówka jest prosta- Powiedziała Rhiannon -Wystarczy, że powiesz, że postanowiłaś sama wziąć się za wytresowanie niesfornej księżniczki. Myślę, że jeżeli ojciec miałby komuś powierzyć naukę etykiety jego utrapienia i błędu życiowego, to właśnie tobie- Wiedziała, że Makoto cenił sobie Iblee i na pewno ucieszy się jeżeli ta wyjdzie z taką inicjatywą. -Jeżeli uda mi się przeżyć to przyjdę- Odpowiedziała i mimo wszystko uśmiechnęła się lekko po czym razem z Aiko wyszły z posiadłości Iblee. Szły tak kawałek przez miasto w milczeniu, aż królowa jako pierwsza postanowiła się odezwać. -A co to ma do...- Urwała swoją odpowiedź, kiedy Aiko po prostu zaczęła się oddalać. Nie bardzo rozumiała dlaczego jej o tym mówiła, i dlaczego ostatnio jakoś wszystkich nagle zaczęła interesować jej relacja z Ironem. Rhiannon podskoczyła nieznacznie w miejscu, kiedy nagle usłyszała głos Masakiego. -Przestań straszyć, nie wiem chrząknij, mruknij nim się tak pojawisz nagle- Powiedziała kierując wzrok na istotę -A co do niej, fakt dziwna jest. Przez chwilę miałam wrażenie, że ciebie widziała...ale pewnie to tylko moja wyobraźnia- Odpowiedziała obserwując jak Aiko znika za jednym z zakrętów. -A co do treningu...mogłeś mnie ostrzec, że i tak nie zrobi tego bezinteresownie. Wcześniej wydawało mi się, że wpadłam w gówno po uszy, teraz jestem w prawdziwym szambie- Chociaż nie mogła zaprzeczyć temu, że było to ciekawe doświadczenie, które chciała jeszcze raz przeżyć.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-12-15 19:12:05 |
- Cóż... Postaram się, ale nic nie obiecuję. Odparł na jej nagłą reakcję na jego zjawienie się, chociaż większość jego "klientów" reaguje podobnie to mimo wszystko nawyki Masakakakiego były silniejsze i zjawianie się w losowym momencie bez ostrzeżenia było w jego dziwnej naturze i najwidoczniej nie chciał on zmieniać tego przyjemnego dla niego nawyku. - Też miałem to wrażenie... Ale może tylko nam się zdawało, a może to jej się zdawało... Kto wie co tym królowym chodzi po głowie. Chociaż z początku dla niego samego było to nieprzyjemne to ostatecznie zignorował całe zajście skupiając się na tym co było dla niego ważne dlatego bez skrępowania szedł obok dziewczyny i nie czuł skrępowania by rozmawiać z nią na dowolny temat, chociaż teraz najważniejszy był trening i cel Rhiannon. - Ale myślę, że powiedziała Ci o tym w ramach ciekawostki, jak dobrze wiem, raczej nie chciałaby byś była blisko niego. Dodał po chwili aczkolwiek teraz dziewczyna postanowiła mu wyrzucić jak on doprowadził do całej tej nieprzyjemnej sytuacji a raczej do tego, że Iblee za darmo nie chciała jej szkolić sam Masakaki wzruszył ramionami i pokręcił teatralnie głową z rezygnacją. - Rhiannon Rhiannon Rhiannon... Ja nie siedzę w głowie każdej osoby, mogę czasem innym coś zasugerować czy opowiedzieć Ci coś pożytecznego o danej osobie ale nie mogę zajrzeć w ich myśli. Potrzebujesz wiedzieć kto Cię obgaduje, czy jakie brudne sekrety mają damy dworu lub kto był kochankiem Twojej matki, nie ma problemu ale co wpadnie im do głowy... To mogę Ci powiedzieć tylko to co im sam zasugeruję. Wyjaśnił na spokojnie Masakaki, chociaż chciałby móc wesprzeć dziewczynę w każdej sytuacji nie mógł zmienić nastawienia Iblee co do warunków umowy, nie mniej jednak wierzył, że dziewczyna podjęła się wyzwania będąc pewną tego, że nie będzie musiała ponosić odpowiedzialności czy konsekwencji. - Poza tym sama uparłaś się na Iblee, więc zrobiłem ile mogłem by do tego doszło, równie dobrze mogłaś poprosić o pomoc dziewczynę z areny z którą się dogadywałaś lub nawet tę tutaj. Masakaki odruchem wskazał na zielonowłosą dziewczynę jedzącą obiad przy stoliku na zewnątrz restauracji, przy dopatrzeniu się mogła spostrzec Elme, która była na przyjęciu wraz ze swoim ojcem, Ivanovem, nie mniej jednak klamka już zapadła i dziewczyna podjęła swoje decyzje. W końcu dotarli do pałacu i po dotarciu do pokoju Rhiannon Masakaki spokojnie ułożył się na łóżku dziewczyny kładąc się na boku i opierając twarz o swoją dłoń, po czym spokojnie odchylił poduszkę ukazując dwa karmelowe cukierki schowane pod nią. - Teraz o tym nie myśl, osłódź sobie swoje życie i odpocznij, dopięłaś dzisiaj swego a to dopiero początek. Rzucił z uśmiechem po czym podniósł się z łóżka, klasnął w dłonie i uśmiechnął się po czym spokojnie skoczył w tył by powoli opadając wyleciał przez okno, w trakcie lotu jedynie uniósł swój cylinder w geście pożegnania, nie mniej jednak oboje byli pewni jednego, nie długo znów się spotkają.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-12-15 19:42:49 |
-Podejrzewam, że nie tylko ona by tego nie chciała- Mruknęła i wzruszyła ramionami. W pałacu było przynajmniej kilka osób, które podobnie jak Aiko nie aprobowałyby bliskości Rhiannon z Ironem. Owszem krótkie rozmowy, powitania i tak dalej były akceptowalne, ale wyprawy we dwójkę. Dziewczyna chociaż u Iblee starała się zachować spokój, wiedziała jak to mogłoby wyglądać w oczach innych w pałacu. Plotki rozeszłyby się lotem błyskawicy, że księżniczka spławia narzeczonego na rzecz umawiania się z uczestnikiem turnieju. Lubiła Irona to prawda. Miała okazję poznać go z nieco innej strony, ale jednocześnie nie czuła potrzeby, aby wchodzić z nim w jakieś głębsze relacje, a na pewno nie zrobiłaby tego w chwili kiedy w całym pałacu każdy obserwowała uważnie każdy jej krok. Wystarczyłoby o jedno spojrzenie za dużo w stronę chłopaka, aby zaczął się istny Armagedon. -Czekaj co...kochankiem?- Zapytała się szybko wyraźnie wyłapując ten jeden szczegół, ale Masakaki szybko zmienił temat -JA SIĘ UPARŁAM!- Krzyknęła nagle a tym samym zwróciła na siebie uwagę przechodniów, którzy zmierzyli ją wzrokiem. W końcu stała na środku ulicy i zaczęła się wydzierać na powietrze, a przynajmniej innym tak się wydawało, że wydzierała się na powietrze. -Ja się uparłam- Powtórzyła zniżając nieco głos -"Nie ma co przeciągać tego Rhiannon, jeśli Iblee może Cię wyszkolić, zacznijmy to!"- Zacytowała jego własne słowa starając się gestykulując i modulując głos tak, aby brzmieć i wyglądać jak Masakaki. Z cytatu tego jasno wynikało, że to raczej on ją ponaglił do działania, ale Rhiannon nie miała zamiaru się kłócić dlatego też uniosła tylko lekko dłonie w geście poddania się -Dobra, jak kolwiek by dziwnie to nie wyszło to nie ukrywam, że ten trening był rozwijający- Dodała i uśmiechnęła się lekko -W końcu jak to mój brat mawia, wszystko ma swoją cenę- Jej była wysoka, ale musiała w końcu obudzić się z tego snu, że w życiu nie ma żadnych konsekwencji. Skoro chciała wyrwać się z pałacu, podejmować własne decyzje to i musiała liczyć się z tym, że efekt tych decyzji nie zawsze będzie pozytywny. -Dobra, mój aniele stróżu, chodźmy, bo zaraz zacznie mnie szukać cały pałac- Powiedziała i razem ze swoim towarzyszem ruszyli w stronę pałacu. Tak jak się spodziewała, nie uniknęła pytań od ojca o to gdzie się podziała, ale jego mina zelżała kiedy się dowiedział, że poszła odwiedzić Iblee, aby zjeść z nią i Aiko obiad. Widocznie uznał, że jego córka poszła po rozum do głowy i zaczęła się zachowywać tak jak na księżniczkę przystało. Weszła do swojej komnaty i rozejrzała się uważnie po pomieszczeniu. Zawsze to robiła, aby ocenić czy podczas jej nieobecności ktoś nie myszkował w jej pokoju. Służba, albo szpicle jej matki mieli ten brzydki zwyczaj otwierania różnych szuflad. -Ciężko nie myśleć o tym, że można umrzeć następnego dnia, ale masz rację. Jak to było...- Powiedziała i sama wskoczyła na łóżko obserwując swojego towarzysza rozmów -Wczoraj to historia, jutro to tajemnica, a dzisiaj to dar losu- Zacytowała. Nie pamiętała, gdzie dokładnie usłyszała te słowa, ale mimo to zapamiętała je dość dobrze, i dziwne że akurat teraz sobie o tym przypomniała. Kiedy Masakaki zniknął sama rozłożyła się na łóżku sięgając po jednego cukierka, którego od razu zjadła. Przez chwilę wpatrywała się w sufit zastanawiając się nad tym co przyniesie przyszłość, ale zmęczenie chwyciło ją szybciej niż sądziła. Nawet nie dała rady wstać, aby się przebrać. Po prostu zasnęła w ubraniu.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-12-16 19:22:14 |
Po skończonym treningu Iron jeszcze chwilę siedział sobie przy klifie, spoglądając na Murivel, chociaż pierwszego dnia był zachwycony tym miastem to ostatnie sytuacje sprawiły, że w jego oczach to miejsce zbladło a same ostatnie zachowania wszystkich dookoła zaczęło być dla niego nieco przytłaczające, mimo to wiedział czemu tutaj jest i jaki cel ma ku temu a jutrzejszy pojedynek będzie jedynie kolejnym płotkiem, który musi przeskoczyć w drodze do tego celu. - Cześć. Usłyszał głos Aiko przy czym momentalnie odwrócił głowę i uśmiechnął się a białowłosa podeszła bliżej i przysiadła obok. - Księżniczka Murivel narobiła dzisiaj namieszania u Iblee, było... Nawet zabawnie. Zaczęła i mimo wszystko delikatnie się zaśmiała a sam Iron jedynie delikatnie się uśmiechnął. - Więc poszła do niej, to dobrze. Odparł jedynie kierując głowę znów na horyzont by obserwować miasto, sama Aiko nieco się przysunęła do niego i mimo wszystko uśmiechnęła. - Wierzysz, że jej się uda wygrać? - Kto wie... Chociaż przy Bourmerze to mało kto ma szanse na wygraną. - No cóż... Też mogę być ambitna. Odparła jedynie po czym oboje się nieco zaśmiali, następne rozmowy prowadzili głównie o drobnostkach i pierdołach, które przyszły im do głowy, nie było to nic zmyślnego i chociaż mogło się wydawać, że królowa państwa umie rozmawiać tylko o sprawach oficjalnych to w tym wypadku było zupełnie inaczej, prowadzenie luźnej rozmowy szło im dość płynnie a sami lubili swoje towarzystwo. - No dobra, czas się zbierać... Muszę się wyspać na jutro. Oznajmił Iron wstając, sama Aiko tylko spojrzała na niego i uśmiechnęła się. - Powodzenia. Oznajmiła po czym szarowłosy odszedł, skierował swoje kroki do miasta a następnie do pałacu, gdzie bez większych problemów trafił do komnaty, którą zajmował a tam ostatecznie przebrał się w spokoju i po zanotowaniu swojego dnia w notesie ułożył go na szafkę obok łóżka a sam skierował się spać. Nastał następny dzień a wraz z nim kolejne zaaferowanie na temat turnieju, dlatego nic dziwnego, że każdy był zabiegany, samą Rhiannon zaś mogło obudzić delikatnie szturchanie a gdy się ocknęła Masakaki stał przy niej ze swoim szerokim uśmiechem. - Wstajemy. Dziś ważny dzień. Oznajmił jej radośnie.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-12-16 19:40:16 |
Zmęczenie wzięło nad Rhiannon górę. Przespała całą noc w jednej pozycji. Nawet ani razu się nie obudziła, aby się przekręcić. Po prostu tak jak się położyła tak zasnęła. Noc minęła jej zdecydowanie za szybko, a kiedy poczuła na swoim ciele wyraźne szturchnięcie mruknęła cicho, po czym nałożyła poduszkę na głowę -Jeszcze pięć minut- Lubiła spać, i nigdy nie mogła przyzwyczaić się do idiotycznych pałacowych zasad, że dzień rodziny zaczyna się zaraz po wschodzie słońca. Dzisiaj, jednak miała dużo poważniejszy powód do tego, aby zebrać się z łóżka. Kiedy do jej zaspanego umysłu to dotarło uniosła poduszkę i spojrzała na Masakiego, który stał przy jej łóżku z szerokim uśmiechem -Dobrze, że chociaż tobie dopisuje dobry humor- Powiedziała po czym usiadła na łóżku i przeciągnęła się ziewając przy tym przeciągle. Kiedy tylko spojrzała przez okno, za którym panowała dość ponura pogoda, bo po niebie przemykały ciemne ciężkie chmury zwiastujące deszcz, poczuła jak bryła lodu opada na dno jej żołądka. Nie stresowała się tak przed pierwszą walką, może dlatego że nie wiedziała co ją jeszcze czeka. Kiedy zapoznała się z częścią zawodników, wiedziała, że dojście do celu nie będzie łatwe. Teraz dodatkowo miała jeszcze dodatkową motywację, aby się postarać wygrać, i zostać w jednym kawałku. Księżniczka usłyszała pukanie do drzwi -Proszę- Powiedziała, a do pokoju weszła Rhoni, która trzymała już w dłoniach strój na dzień dzisiejszy -A ty nadal w łóżku- Powiedziała obrzucając księżniczkę gromiącym spojrzeniem -Pośpiesz się, bo nie zdążysz- Ponagliła ją, a Rhiannon kiwnęła tylko lekko głową, po czym wygramoliła się z ciepłej pościeli, aby sięgnąć pod łóżko gdzie znajdował się jej miecz. Od razu w oczy się jej rzuciło, że wyglądał dużo lepiej niż w dniu w którym go schowała. Klinga wydawała się być naostrzona i na pewno bardziej świecąca. -Opowiesz coś o tej waszej randce?- Ciągnęła Rhoni, a szarowłosa odwróciła się w jej stronę wyraźnie zdziwiona -Twoja i Irona- Sprostowała -To nie była randka, po prostu zrobił mi przysługę i to wszystko- Chociaż ostatnimi czasy jakoś tak wszyscy próbują jej coś sugerować. Nie mogła naturalnie powiedzieć, że chłopak nie był przystojny, oraz że nie posiadał cech, które kobietom mogły się podobać. Znali się, jednak krótko nie wiele o sobie wiedzieli, a i ona sama nie była teraz zainteresowana romansami. Poszła do łazienki po czym przebrała się w swój strój, oraz maskę a kiedy wyszła Rhoni również już była gotowa -Aaaa i jeszcze jedno- Mruknęła -W zamian za trening obiecałam, że jak przegram ale przeżyję oddam się zwycięzcy turnieju- Rhoni zakrztusiła się powietrzem, które akurat nabierała w płuca. Oczy zaszły jej łzami, a kiedy nieco się opanowała spojrzała w stronę Rhiannon -Nie, nie i nie nie zrobię tego za ciebie, z resztą czy ciebie już do reszty...czy ty zwariowałaś. Niedługo masz się zaręczyć, jak to wypadnie - Miała rację, mówiła o tym o czym Rhiannon już dawno wiedziała. Wpadła w gówno i to naprawdę konkretne -Jeżeli chodzi o obietnicę to spokojnie, nie mogłabym cię o to prosić, a co do całej reszty. Wiesz wszystko ma swoją cenę- Powiedziała uśmiechając się w stronę dziewczyny po czym założyła maskę na twarz i wyszła z komnaty przemykając przez pałacowe sale, aby w końcu dotrzeć do wyrwy w murze przez który jak zwykle wyszła.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-12-16 21:39:00 |
Dzień drugiego etapu w końcu nadszedł i wszyscy powoli zbierali się na arenę w tym sam Iron, który po oficjalnym śniadaniu spokojnie skierował się do miejsca przeznaczenia, nie mniej jednak wśród tych wszystkich osobników znajdował się jeden, który nie spieszył się aż tak bardzo... Zhou stał pod drzwiami szwaczki i zapukał, nie mniej jednak zamknięte drzwi i brak reakcji przekonały go do tego, że nikogo w środku nie ma, co skwitował spuszczeniem przez niego głowy w dół ze zrezygnowaniem, chłopak chciał przeprosić za swoją ucieczkę i spróbować jakoś wyperswadować by nie obrażała się na niego, nie mniej jednak los nie dał mu tej szansy, więc ostatecznie zrezygnowany chłopak udał się na miejsce, gdzie będzie odbywać się druga runda. Wszyscy już byli na swoich miejscach a na środek areny wyszedł Heimdall. - Witam na drugiej rundzie Turnieju Czterech Smoków! Na arenie pozostało 32 zawodników gotowych na wszystko by osiągnąć upragniony szczyt! Zawołał energicznie przez swój róg obracając się teatralnie, czym wywołał falę oklasków, nie mniej jednak dalsze słowa Heimdalla zniknęły gdzieś w tle, gdy sami zawodnicy zaczęli dyskutować między sobą, sam Zhou wydawał się być nieco przygnębiony przez co Ironiczny postanowił zareagować. - A Ty co mnichu nie w sosie? Ostatnio byłeś podekscytowany. Zarzucił spokojnie. - A... W sumie co mi tam... Widzisz, poznałem ostatnio pewną dziewczynę. - No to się zapowiada interesująco... - Ale w przypływie paniki uciekłem i teraz boję się, że nie chce mnie znać... Na początku w sumie miałem tylko wygrać ale uznałem, że byłoby miło z kimś się zapoznać i może później pokorespondować ale... Chyba wszystko schrzaniłem. Przybyłem dziś pod jej zakład krawiecki i chciałem przeprosić ale nikt mi nie otworzył... Rozpoczął swój zdołowany monolog, sam Ironiczny po prostu klepnął chłopaka w plecy. - Hah, kobiety... Słuchaj, nie ma się co łamać, po turnieju znów się udaj i może tym razem będzie w tym zakładzie, jak jest w porządku to Ci wybaczy a jak jakaś zadufana w sobie i obraźliwa to może i lepiej, że tak wyszło, a jakby co, zawsze możesz wpaść pogadać, nie ma co się łamać chłopie. Mimo iż byli wrogami, Ironiczny postanowił wesprzeć swojego rywala i zmotywować go do pójścia ponownie i przeproszenia dziewczyny na co sam zielonowłosy uniósł nieco swoją głowę. - Naprawdę tak uważasz? - Pewnie, zawsze warto spróbować. Dodał mu otuchy przez co Zhou uśmiechnął się i podziękował mu za to, sam Iron widział to i mimo wszystko uśmiechnął się na ten widok, ale nie trwało to długo, gdy zobaczył jak nagle cień zasłonił go, odwrócił się by spostrzec szeroko uśmiechniętego Ivanova. - Naprawdę nie mogę uwierzyć w to, że tu jesteś, jakby los dał mi szansę na zemstę i wgniecenie Cię w ziemię. Zawołał wciąż ukazując swój szeroki, złowrogi uśmiech, sam Iron wyciągnął rękę w jego stronę a gigant podał mu swoją i tak się przywitali, chociaż nie było to jedno z tych najmilszych powitań, to mimo wszystko potrafili się zachować właściwie w swoim towarzystwie. Sama Fawkes mogła spokojnie obserwować wszelakie interakcje między innymi zawodnikami, do czasu... - Cześć Fawkes. Nimue stanęła za dziewczyną i trzymała w objęciach swojego białego kota, Kyubeya, jednak gdy jej znajoma odwróciła się pomachała jej delikatnie i uśmiechnęła się nieśmiało. - Ja... Um... Szukałam Cię w kwaterach areny... Tak sobie myślałam... Czy byś... Nie chciała kiedyś... Wiesz... Wyjść na miasto wspólnie? Zapytała nieśmiało co jakiś czas uciekając wzrokiem, wojowniczką była niezłą, miała swoje umiejętności i siłę, nie mniej jednak widocznym było, że kontakty z innymi ludźmi były dla niej trudne, jednak próbowała się przełamać i chciała chociaż spróbować podjąć jakąś próbę poszerzenia tej znajomości. - O, znowu przyszłaś ze zwierzaczkiem. Zawołał Eredin spoglądając na brunetkę. - Tak... Kyubey jest moim motywatorem i... Jest pociesznym zwierzątkiem. Odparła i mimo wszystko wysiliła się na uśmiech, co sam Eredin odpowiedział uśmiechając się, na ten widok sam Ivanov wzruszył lekko ramionami. - Ja ze zwierzątek mam córkę... Rzucił pod nosem, lecz gdy kilka spojrzeń padło w jego stronę rozejrzał się po nich. - Co? Elme czasami tak się zachowuje, potrafi albo leżeć albo tarzać się po łóżku czy tylko jeść a czasami miauczy. Odparł na swoją obronę po czym mimo wszystko zaśmiał się a część osób poszła w tym za nim i również zaczęli się nieco śmiać, sam Iron również uśmiechnął się wesoło widząc to po czym nieco przechylił głowę w bok.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-12-16 22:03:50 |
Dziewczyna była już dużo bardziej zaznajomiona z atmosfera jaka panowała na turnieju. Teraz przynajmniej mniej więcej wiedziała czego się spodziewać, chociaż umiejętności niektórych uczestników nadal pozostawały dla niej tajemnicą, to i tak czuła się znaczniej swobodniej. Nawet sama w pierwszych krokach skierowała się do kantyny, aby chociaż coś zjeść, bo z tego wszystkiego kompletnie zapomniała o śniadaniu -Nie mógłbyś być jednocześnie budzikiem, który budzi wcześniej- Mruknęła w stronę Masakiego, chociaż gdyby nie on to tak naprawdę dziewczyna dzisiaj nawet by nie wstała. Chociaż nadal kompletnie nie pojmowała dobrego nastroju jej jak to lubiła ostatnio określać "anioła stróża" to jego nastrój i jej się nieco udzielił. Po zjedzeniu kanapki, która popiła ciepłą herbatą postanowiła udać się na loże dla zawodników, a tam jak zwykle sporo się działo. Oparła się plecami o barierkę i obserwowała niektórych uczestników, a nawet przez chwilę udało się jej podsłuchać dość ciekawą rozmową pomiędzy młodo wyglądającym chłopakiem a gostkiem z mięśniami większymi od głowy, a przynajmniej tak się Rhiannon wydawało -No proszę. Mnie nie ma a Rhoni nie próżnuje- Mruknęła w myślach, ale mimo wszystko się uśmiechnęła. Cieszyła się, że dziewczyna znalazła sobie nieco inne zajęcie niż szycie po nocach. Od czasu, kiedy cała jej bliska rodzina wyjechała za lepszym życiem, nie robiła nic innego. Często jej mówiła, że skoro jest młoda i ładna powinna była znaleźć sobie hobby, które było inne niż krawiectwo, ale jak to Rhoni uparcie twierdziła, że to całe jej życie i nie ma w nim już miejsca na zabawy. Widocznie mogła nieco zmienić zdanie. Kątem oka dostrzegła również jak za plecami Irona wyrosła dosłownie góra, a może nie dosłownie, ale dziewczynie tak się przez chwilę wydawało. Z zaciekawieniem obserwowała jak podają sobie dłonie, wsłuchując się również w to, czy może gdzieś w powietrzu nie rozniesie się dźwięk łamanych kości bo Ivanov zdecydowanie miał do tego predyspozycje, aby po przestawiać ludzki szkielet. Dziewczyna odchyliła głowę do tyłu i spojrzała w niebo nad areną. Nadal było pochmurnie, ale na szczęście jeszcze nie padało. Wiedziała, że walka na mokrej od wody arenie będzie trudna, szczególnie jeżeli chodziło o utrzymanie równowagi. Ostatecznie udało się jej odpłynąć myślami w bliżej nieokreślonym kierunku, kiedy to z zamyślenia wyrwał ją czyiś głos, tak niespodziewanie, że szarowłosa aż podskoczyła nieznacznie w miejscu. Nimue najwidoczniej postanowiła jej chwilę potowarzyszyć, a potem przedstawiła swoje zdolności w towarzyską konwersację, a raczej ich brak. Rhianno wpatrywała się w nią czując, jak z każdym kolejnym wypowiedzianym przez dziewczynę słowem i ona się męczy. Ostatecznie udało się jej wyartykułować całą propozycję spotkania się. Wtedy dziewczyna zdała sobie sprawę z tego, że tak naprawdę inni uczestnicy widzieli ją podczas turnieju. Potem znikała jak sen złoty. -Nie lubię ścisku, wolę spać gdzieś w terenie- Skłamał szybko, aby nagle nie zaczęły się niewygodne pytania, dlaczego nie można było jej nigdzie znaleźć. Jednak to nie rozwiązywało głównego jej problemu. Mianowicie zaproszenia spotkania. Nie sądziła, że na tym turnieju będzie nawiązywać jakieś znajomości. Z góry zakładała, że po prostu każdy z każdym będzie się nawalać i tyle, a jak się okazuje niektórzy byli naprawdę miłymi osobami. -Wiesz, ja...- Zaczęła chcąc na poczekaniu wymyślić jakiś dobry powód dla którego nie mogła się spotkać, ale widząc minę dziewczyny od razu zmiękła -Bardzo chętnie- I po raz kolejny się wkopała. Teraz jej podwójne życie będzie iście podwójne, a to wszystko za sprawą jej samej i możliwe, że błędnych decyzji. W końcu ku jej uldze temat zszedł na zwierzaczki a Ivanov postanowił się podzielić informacjami o swojej córce, co rozbawiło Rhiannon z resztą tak jak pozostałych. -Leżenie i jedzenie w łożku...brzmi nieźle- Powiedziała po czym ziewnęła. Sama oddałaby by wiele, aby móc teraz wrócić do łóżka, aby wszystko było dużo prostsze, aby nie musiała o to walczyć. Niestety życie nie było proste i nic nie oddawało od tak bez walki.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-12-16 23:45:07 |
Nimue słysząc zgodę Fawkes uśmiechnęła się wesoło a przynajmniej na tyle wesoło, na ile pozwalała jej nieśmiałość, mimo tego brunetka miała swój urok w tym i chociaż bała się kontaktów z ludźmi to jednak chciała ich poznać i podejmowała swoje próby by tego dokonać. - No proszę, myślałem, że królowa De Muerte trzyma chłodno i w dyscyplinie swoją córkę. Skomentował Eredin i mimo wszystko nieco się zaśmiał, prawdą było, że ta zimnokrwista piękność zawsze wykazywała się sporą oschłością oraz powagą, nie mniej jednak Nimue zdawała się mieć znacznie więcej swobody do swojego życia jak i do wyrażania uczuć a nawet miała zwierzątko, które samo w sobie było urocze i pełne radości. - Doradczyni mojej mamy zasugerowała, że skoro przebywałam tak dużo czasu z dala od ludzi, to powinnam więcej wychodzić by móc zyskać więcej pewności siebie i nie zamykać się w sobie. Odparła wyjaśniając skąd ma tyle swobody, najwidoczniej jej matka chciała aby córka mogła sama poznać świat i nauczyć się podejmować pewne decyzje, inaczej nigdy by się na to nie zgodziła. - Wydaje się naprawdę o Ciebie troszczyć, Nimue. Odparł szarowłosy aprobując dobre zachowanie matki w stosunku do niej na co sama Nimue nieco spuściła wzrok i uśmiechnęła się nieśmiało. - Tak... Chyba naprawdę widzi mnie w roli córki... No i mówi, że nie musiała rujnować sobie figury rodząc swoje dziecko. Odpowiedziała i zaśmiała się sama przypominając sobie jak jej matka w swoim wyniosłym tonie jej to powiedziała, co mimo wszystko odebrała pozytywnie. No ale w końcu przyszedł czas na obowiązki i Heimdall zaprosił pierwszą parę na arenę. - Dzisiejsze walki otwierają... Zhou Weijun i Jyaku Kaioh!! Młody geniusz sztuk walki kontra mistrz sztuki samoobrony! Który z nich wykaże się dziś wystarczającymi umiejętnościami by przejść dalej?! Zawodnicy na arenę! Zawołał z ekscytacją zapraszając wojowników do walki, z drugiej stron areny jeden z mężczyzn już ruszył do przejścia kierującego na środek a sam Zhou wpierw westchnął ciężko. - No wojowniku! Ostatnio nie mogłeś się doczekać, a teraz zaczynasz. Do dzieła! Mężczyzna klepnął go w plecy a chłopak spokojnie ruszył na dół. Idąc na środek Zhou rozglądał się po trybunach próbując zlokalizować Rohni jednak jego wzrok nie mógł jej nigdzie namierzyć. - Kurczę. Nie ma jej nawet na trybunach... Ech... Ale muszę skupić się na walce. Zhou podniósł głowę i spojrzał na swojego przeciwnika, który uśmiechnął się do niego, a gdy uderzył w gong, młody chłopak momentalnie zgiął kolana, nieco się zgiął w przód i przygotował dłonie do pozycji ataku, zaś sam Jyaku... Wyciągnął dłoń w geście powitania co nieco zdziwiło Zhou. Chłopak wyprostował się i podszedł bliżej po czym podał swoją dłoń i obaj uścisnęli dłoń rywala, wtedy Jyaku wciąż trzymając dłoń Zhou obrócił się w prawo by wykonać lewą ręką mocne uderzenie w głowę przeciwnika oraz przewrócenie go, jednak nim jego pięść dosięgnęła głowy Zhou, zatrzymała się. Okazało się, że Zhou ani trochę się nie wygiął, stał prosto i mimo nacisku swojego rywala utrzymał stałą pozycję przez co ciało Jyaku zatrzymało się na wskutek tej blokady. Następnie Zhou wygiął się do przodu robiąc pół kroku, przez co Jyaku w swojej pozycji uderzył plecami o ziemię, wówczas chłopak puścił jego rękę po czym zrobił dwa kroki w tył pozwalając przeciwnikowi momentalnie przejść do pozycji półklęczącej i wstaniu na proste nogi. - To było niezwykłe, jesteś naprawdę dobry. Pochwalił Jyaku ze zdumieniem po czym wyciągnął dłoń w stronę chłopaka w geście uznania, Zhou bez skrępowania podszedł i ponownie uścisnął jego dłoń. Tym razem Jyaku nieco wygiął mu dłoń w bok po czym uniósł swoją rękę i robiąc sowity krok do przodu wygiął mu rękę w tył, tym samym przerzucając masę Zhou za siebie by go przewrócić. Chłopak jednak uniósł jedną nogę i w ostatniej chwili zamachnął się w tył uderzając mocno w ziemię tym samym odzyskując stabilność i w ostatnim momencie zgiął się w przód przerzucając mężczyznę do przodu i przewracając go. W ostatniej chwili Jyaku zasłonił wolną ręką głowę przed uderzeniem o ziemię po czym ponownie wstał z ziemi i uśmiechnął się, tylko tym razem jego uśmiech był zdecydowanie bardziej podstępny. - Hej Zhou, uściśniesz mi dłoń? Zapytał ponuro zachęcając chłopaka do podjęcia trzeciej próby, a zielonowłosy bez skrępowania ponownie chwycił jego dłoń. Przez moment tkwili w tym uściska aż ostatecznie sam Zhou uśmiechnął się odprężony po czym zaczął uderzać mężczyznę pięścią drugiej ręki w brzuch nie dając mu żadnej okazji do obrony i zmuszając go do wygięcia się. Po kilku ciosach chłopaka Jyaku mimo wszystko ściskał jego dłoń a gdy salwa ciosów zwolniła mężczyzna popchnął Zhou do przodu przerzucając go na swoje plecy po czym opadł na niego i szybko przeturlał się w bok. Wciąż trzymając rękę chłopaka splótł ją swoimi nogami po czym pochwycił dłoń Zhou w obie dłonie i mocno pociągnął do siebie. Dźwięk wybicia kości rozległ się po arenie i dopiero teraz Jyaku wypuścił chłopaka po czym podniósł się z uśmiechem na twarzy, Zhou wstał z ziemi po czym spojrzał na wybitą rękę a następnie skierował swój wzrok na przeciwnika, zmrużył oczy po czym zamachnął się prawą nogą w górę zrzucając swój but a następnie to samo uczynił z lewą, ugiął bose nogi jedną wypychając w tył i wystawił lewą pięść przed siebie po czym ruszył na przeciwnika. - Udało mu się wybić mu rękę, więc dzieciak chce pozostałymi kończynami nadrobić tę stratę. Skomentował Ivanov widząc jak Zhou rozpoczyna od trzech kopnięć w bok, pierwszy w kolano, które Jyaku zasłonił drugą nogą, drugie w żebra, które udało mu się osłonić ręką ale trzecie zostało skierowane w jego ramię i tutaj mężczyzna nie osłonił się, sam Zhou kopnął po raz kolejny, trafiając w jego dłoń i zostawiając mocny ślad, co zaskoczyło Jyaku który spojrzał na uniesioną, bolącą rękę co wykorzystał Zhou, swoją stopą złapał jego dłoń i zacisnął palce u stóp wokół palcy Jyaku, po czym Zhou mocnym ruchem opuścił nogę przewracając mężczyznę do przodu po czym następnie kopnął go niczym piłkę i odrzucił kilka metrów dalej. - Ile on ma siły? Wygląda na chudzielca. Wtrącił niedowierzając Lei, który nie spodziewał się aż tak silnego zawodnika na turnieju, który bez większych trudności traktuje swojego rywala jak worek treningowy. Łysy mężczyzna zrobił salto do przodu w trakcie toczenia się i szybko przeszedł do stabilnej pozycji a następnie podniósł się z ziemi i ruszył na chłopaka, jednak ciosy mężczyzny nie mogły dosięgnąć go, gdyż zielonowłosy albo je blokował albo robił uniki, jednak wtedy Jyaku chwycił go za kostkę po czym ścisnął prostując palec wskazujący, perfekcyjnie wykonał tym nacisk na wiele połączeń nerwowych w tym miejscu, czym wywołał u Zhou ogrom bólu na który chłopak się skrzywił i zesztywniał co wykorzystał mężczyzna by unieść jego nogę w górę, przewracając go i w trakcie upadku zamachnąć się nogą i kopnąć Zhou w głowę. Chłopak jednak zareagował w ostatnim momencie i stopą pochwycił za brodę mężczyzny po czym pociągnął jego głowę w dół samemu stając na nodze i unikając upadku, zerwał też część brody mężczyzny swoim naciskiem nie mniej jednak to on ostatecznie ustał na nogach. Jyaku podniósł się z ziemi po czym westchnął ciężko. - Moja szkoła nie robi na Tobie żadnego wrażenia, nie mniej jednak chciałbym zobaczyć całą Twoją siłę. Podaj mi rękę. Mężczyzna wyciągnął dłoń w jego stronę. - Znowu ta sztuczka, tylko czy można mu teraz zaufać? Po trzech próbach tej zasadzki Zhou miał podstawy by nie ufać swojemu przeciwnikowi, nie mniej jednak widząc powagę na twarzy Jyaku chłopak zaryzykował, podszedł bliżej i wyciągnął kontuzjowaną rękę po czym ścisnął jego dłoń, wówczas Jyaku złapał drugą ręką w okolice łokcia a następnie z mocnym zaciskiem podrzucił Zhou robiąc nim okrążenie w powietrzu i chociaż na pozór wydawało się to być kolejną podstępną sztuczką, to ostatecznie chłopak wylądował na prostych nogach nie musząc się bronić. Mężczyzna puścił rękę chłopaka, który momentalnie zaczął ją swobodnie zginać i zaciskać pięść, obserwował to z niezwykłym zafascynowaniem po czym skierował swoją głowę z podekscytowaniem w stronę Jyaku. - Niesamowite! Muszę się tego nauczyć! Mógłbym nastawiać ręce innym w zakonie. Zawołał radośnie. - Ale wpierw... Chcesz zobaczyć mój potencjał? Proszę! Zhou wyskoczył w powietrze prosto na Jyaku po czym zaczął wściekle atakować go wszystkimi czterema kończynami, pięści kierował na tors mężczyzny i głowę a nogami co rusz okopywał jego żebra cały czas spychając go do tyłu, mężczyzna bronił się zaciekle osłaniając głowę gardą jednak gdy uderzył w ścianę jego ucieczka się skończyła, wówczas chłopak wyskoczył by z ugiętą nogą kopnąć go z kolana z brzuch a następnie wybił się drugą nogą w górę by wykonać drugie kopnięcie w podbródek mężczyzny i wtedy Jyaku korzystając z okazji próbował uderzyć chłopaka lecz ten sparował jego pięść swoją dłonią, Jyaku następnie robiąc przewrót w bok uciekł z pod ściany, ale Zhou podążył za nim, wykonując serię ciosów na jego plecy, wówczas Jyaku po zrobieniu przewrotu w przód przyjął pozycję na kolana, dłońmi zasłaniając tył głowy i zginając się w przód by zasłonić swój brzuch i tors. Zhou spojrzał na ten widok i nieco zdębiał. - Jyaku zrobił pozę jaką robią niewolnicy... To może dezorientować Zhou... - Ale jeśli go nie atakuje to mu odpuszcza co w turniejach liczy się jako poddanie się. Przybranie tej pozy przypomina błaganie o litość wówczas na turnieju ma również swoje znaczenie i chociaż pozycja na niewolnika była znana chłopakowi, to nie wiedział, że mógł tym samym przypisać sobie porażkę. - Co? Nie atakujesz? Czyli wygrałem? Jyaku zaczął wiwatować i podskakiwać z radości co obudziło zagubionego nieco Zhou, który nieco spanikował. - Nie! Poczekaj! Zhou ruszył energicznie na odwróconego do niego plecami mężczyznę, który zdawał się świętować, jednak Jyaku tylko czekał na ten moment, gdy chłopak był wystarczająco blisko, mężczyzna szybkim ruchem odchylił się w tył, uderzając tyłem głowy z całej siły w twarz chłopaka. Można było usłyszeć chrupnięcie a gdy Jyaku się wyprostował Zhou ledwo trzymał się na nogach, ze złamanego nosa płynęła mu krew a on sam drżał, szybko skierował wzrok na mężczyznę po czym zgiął się w przód i wyskoczył w powietrze, Jyaku znów przybrał swoją pozycję obronną i w ostatnim momencie zasłonił głowę przed uderzeniem z obu nóg które wyprowadził Zhou lądując. Następnie chłopak wylądował za Jyaku i zaczął energicznymi ruchami okładać plecy mężczyzny, salwa ciosów ich szybkość i zaciekłość można było porównać do gradu ciosów biczem, które spadały na plecy mężczyzny a chłopak wydawał się nie chcieć przestać, uderzał bez ustanku przez około 3 minuty by ostatecznie się wyprostować i spoglądać na Jyaku któremu po twarzy spływały łzy powstałe w wyniku bólu, jaki sprawił mu Zhou. Chłopak następnie wyciągnął pięść w stronę jego pleców i w wysuniętą kostką środkowego palca uderzył w kręgosłup, trafiając w idealne miejsce, przez które wywołał u Jyaku momentalne podniesienie się, a mężczyzna dosłownie wstał wyginając się w przód, nie wiedział nawet kiedy Zhou pojawił się przed nim. Chłopak zgiął się lekko robiąc zamach i otwartą dłonią uderzył w klatkę piersiową mężczyzny odrzucając go kilka metrów za siebie, mężczyzna już nie wstał. - Zwycięża Zhou Weijun! Zawołał Heimdall, zaś sam Zhou zaczął schodzić z areny z chłodnym nastrojem, po drodze jeszcze nastawił sobie nos.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-12-17 00:18:39 |
Kiedy w końcu pierwsza walka została zapowiedziana, śmiechy i luźne nastroje nagle się skończyły. Zamiast tego każdy skierował wzrok prosto na arenę, gdzie zaczęli ustawiać się kolejny zawodnicy. Rhiannon natomiast skierowała swój wzrok w nieco inną stronę. Spojrzała na lożę gdzie zasiadali wszyscy władcy wraz z tegorocznym organizatorem turnieju. Rhoni już zajęła swoją pozycję, ale tego akurat dziewczyna była pewna. Chciała dostrzec coś innego. I faktycznie reakcję o którą jej chodziło dostała szybciej niż się dziewczynie wydawało. Poprzedzało ją głośne chrupnięcie, które spowodowało, że nawet na trybunach przez chwilę zapadła cisza, a Rhoni zasłoniła dłonią usta. Nie był to zwykły gest przerażenia, ale kryło się za tym coś znacznie więcej. Kolejne minuty walki tylko utwierdziły szarowłosą w tym, że Rhoni zdecydowanie nie próżnowała, kiedy ona z Ironem zwiedzali demoniczne światy i nie tylko -A to świnia, i nic mi nie powiedziała...- Mruknęła, kiedy dostrzegła jak dziewczyna pochyla się nieco do przodu i zaciska usta w wąską linię w obawie o zdrowie i życie chłopaka. Wiedziała, że jeżeli ta runda się skończy będzie musiała sobie porozmawiać z przyjaciółką w cztery oczy, odnośnie braku miejsca w jej życiu na inne rozrywki. Jej zmienniczka po chwili również skierowała wzrok w stronę Rhiannon, a ta jedynie pokręciła lekko głową z wyraźnym głupkowatym uśmieszkiem na twarzy. Z tej odległości co prawda nie widziała, ale mogła się założyć, że Rhoni się zawstydziła, bo schowała twarz za wachlarzem. -Aż naprawdę jestem ciekawa ich spotkania- Walka chociaż bez sprzecznie wyczerpująca oraz widowiskowa tak samo jak pozostałe ostatecznie zakończyły się sukcesem dla Zhou co oczywiście wywołało falę wiwatów i oklasków. Nawet Rhoni przyłączyła się do tego aplauz mając na twarzy wyraźną ulgę -Jest coś co byś chciała porobić na mieście?- Zapytała się Nimue. Wolała już teraz przygotować, aby móc opracować jakiś sensowny plan w którym cały pałac nagle nie zostanie postawiony na równe nogi bo księżniczka nagle zaginęła. Inna kwestia, która ją zastanawiała to taka czy to nie będzie dziwne, jeżeli na spotkanie przyjdzie w stroju, no i co zrobić z niewygodnymi pytaniami. Będzie musiała się zdać na swoją pomysłowość i bujną wyobraźnię.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-12-19 11:43:05 |
Zhou spokojnie wrócił na swoją lożę gdzie czekali inni czempioni, którzy spokojnie spoglądali na niego a ten mimo wszystko uśmiechnął się w ich kierunku. - Ale Cię wrobił pod koniec. Zarzucił Ironiczny ze śmiechem a zielonowłosy jedynie spuścił głowę. - Tak... Ale to dlatego że jego poza mnie wybiła z rytmu... Wciąż myślałem o mojej gafie a fakt, że nie mogłem jej dopatrzeć na arenie tylko mnie dobił... Odrzucił nieco zdołowany, nie mniej jednak sam Ironiczny wesoło klepnął go w plecy. - Dobra dobra, dzisiaj to obgadasz z tą dziewczyną i skończymy z tymi smutkami. Dodał mu otuchy i mimo wszystko wywołał na twarzy młodego chłopaka wesoły uśmiech. - A skoro o dziewczynach mowa... Zaczął Eredin podchodząc bliżej Irona i uśmiechnął się do niego. - Kiedy z ojcem wpadliśmy po Ciebie to dostaliśmy informację, że wyruszyłeś sobie z księżniczką Murivel w podróż, no nie powiem, szybko działasz w końcu nie możesz być dłużej od nas tutaj niż parę dni... Zarzucił chłopakowi podryw księżniczki Murivel po czym klepnął go w ramię i puścił oczko sam Iron popatrzył na niego a potem na innych uczestników, którzy skierowali na niego swój wzrok po czym sam uśmiechnął się lekko a następnie skierował wzrok na Eredina. - Wiem co sobie myślicie ale nic z tych rzeczy, księżniczka chciała się wyrwać z pałacu a mi nie chciało iść samemu. Odparł w formie wymówki, nie czuł potrzeby wyjaśniania im wszystkiego a w szczególności faktu, że chciał po prostu być miłym, chciał jednak rozwiać wszelkie wątpliwości by nie powstawały niepotrzebne plotki, ani mu by to sławy nie przyniosło a tylko mogło pogorszyć sytuację samej Rhiannon. - Ja nie wierzę... Wtrącił nawet Lei, który tylko położył dłonie na biodrach. - Iron już sobie z księżniczkami pogrywa, mnich też już sobie jakąś dziewczynę przygruchał a ja wciąż bez żadnej dziewczynki przy boku, trzeba to nadrobić. Ej Hermes, chcesz wybyć ze mną? Przyda mi się jakiś cichy towarzysz jako skrzydłowy a i może Tobie kogoś znajdziemy. Zaproponował temu cichemu chłopakowi, który słysząc tę propozycję jedynie uśmiechnął się, było to dziwnym, że został doceniony właśnie przez swoje milczenie, nie mniej jednak o dziwo ta propozycja mimo wszystko stała się o wiele ciekawsza. - Mogę być Twoim skrzydłowym jak chcesz. Odparł na spokojnie co usatysfakcjonowała szatyna. - No i bosko, a Ty? Legato? Chciałbyś się na panienki wybrać? Zaproponował kolejnemu uczestnikowi. - Niech będzie, chociaż raczej nie chcę szukać sobie partnerki to męski wypad brzmi nieźle. - Miodzio. Iron? Lei najwidoczniej postanowił spontanicznie zebrać ludzi na męski wypad i póki co szło mu to dość gładko. - Zależy kiedy tak w sumie, bo jutro jestem umówiony z Aiko na małe wyjście na miasto. Odparł szczerze i uśmiechnął się. - No tak... Księżniczka z niepewnym statutem i z przemijającą urodą to za mało, dlatego już na celowniku jest wiecznie młoda i piękna królowa... Oj Iron Ty psie na baby... Zarzucił Eredin nie mogąc powstrzymać się od uszczypliwego komentarza, sam szarowłosy po prostu zrobił krok w tył delikatnie i uniósł swoje dłonie na wysokość klatki piersiowej w geście wycofania. - Ej ej ej to tylko moja przyjaciółka. Szybko odbił piłeczkę w swoją obronę. - Ta... Znam te "przyjaciółki". To co? Pojutrze koło 16 Ci pasuje? Lei szybko wrócił do tematu. - W sumie czemu nie. - Ironiczny? - Męski wypad z szansą na spotkanie jakiejś panienki? Wchodzę w to. - Eredin? - Szukanie towarzyszki która ogrzeje mi łóżko? Chętnie. - Ciebie mnichu nie pytam, Ty sobie najpierw rozwiąż wszystko z tą swoją a jak się nie uda to wpadaj przed knajpę przy arenie, tam się spotkamy. Oznajmił Zhou który jedynie z uśmiechem kiwnął głową na zrozumienie i mimo wszystko za to, że został wliczony do tej zabawy. - Blaise? Zarzucił spokojnie i uśmiechnął się do tego mężczyzny, który tylko zliczował go wzrokiem. - Nie interesuje mnie to. Odparł chłodno na co Lei wzruszył jedynie ramionami. - Samael? - Przedstawicieli mojego rodu nie... - Dobra dobra... Przerwał mu Lei machając dłonią przed swoją twarzą jakby odganiał muchę. - Wystarczy powiedzieć "nie", nie potrzebuję całej historii i genezy Twojego rodu. Zarzucił szybko przez co tylko Samael obdarzył go pogardliwym spojrzeniem. - Tristan... Uch... Wybacz stary ale w tych bandażach atrakcyjny nie jesteś, wolę nie ryzykować, że nasze seniority uciekną na Twój widok. - Przypomnij mi na arenie, żebym Ci za to spuścił dodatkowy wpierdol. Zarzucił i mimo wszystko chłopaki zaśmiali się i jak widać już ustawili się na spotkanie, co było zaskakujące biorąc pod uwagę całą atmosferę turnieju to jednak chłopaki nie wydają się być aż tak bezlitośni i nawet zechcieli się lepiej poznać i spędzić ze sobą więcej czasu. W całej tej atmosferze do Ivanova podszedł Sports Max który w dość swobodny sposób stanął przed gigantem i ułożył dłonie za głowę. - Skoro już się ustawiamy na spotkanie... To może pozwolisz mi się spotkać z Twoją córką? Zarzucił wyluzowanie. - Nie ma takiej opcji. Odrzucił krótko i treściwie olbrzym. - No weź... Obiecuję, że będę gentlemanem. Nawet po wszystkim ją odprowadzę. Tymi słowami Sports Max wywołał falę szoku wśród wszystkich zgromadzonych, którzy teraz patrzyli na niego z szeroko otwartymi oczami i wielkim niedowierzaniem na twarzy. - Po wszystkim? - No wiesz... "Po wszystkim. Blondyn uniósł dwukrotnie brwi w celi subtelnego zasugerowania mu o co mu chodziło, nie mniej jednak po krótkiej chwili ciszy po prostu się roześmiał i klepnął olbrzyma w klatkę piersiową. - Żartowałem! Spokojnie gigancie. Zarzucił wesoło, nie mniej jednak ten mord na twarzy Ivanova raczej sugerował, że mężczyzna nie do końca odebrał to jako żart, nie mniej jednak po chwili sam Ivanov zaczął się śmiać, nie mniej jednak czy to był ten radosny śmiech... Heimdall zaczął już zapowiadać następny pojedynek. - Następną walkę rozpocznie... Przerwał gdy nagle rozległ się huk, kamienna barierka przy loży czempionów nagle w jednym miejscu się rozleciała i coś uderzyło w środek areny prosto pod nogi mężczyzny. - S-sports Max?! Krzyknął nerwowo kiedy blondyn padł u jego stóp i zaczął się powoli podnosić, następnie Heimdall odsunął róg od ust i skierował się do blondyna. - Co Ty robisz? Zapytał zszokowany podczas gdy blondyn się podnosił powoli. - Chyba dostałem zakaz zbliżania się do jednej córki... Odparł zmieszany stając na równe nogi, jednak w tym momencie Ivanov podszedł bliżej barierki, oparł rękę o nią i przeskoczył lądując z mocnym uderzeniem na arenie po czym wyprostował się i spokojnie podszedł na środek tej areny przed Heimdallem i Sports Maxem. - Walczymy. Rzucił ku zdziwieniu innych. - Huh... Ivanov walczy z kim chce... Zarzucił ze śmiechem Ironiczny gdy Heimdall ogłosił walkę między tą dwójką. - Dobra... To tylko góra mięśni...Dobry strzał w głowę powinien wystarczyć. Mówił do siebie blondyn a kiedy uderzył gong, to wyskoczył, zaczął się obracać z wyciągniętą nogą by obracając się wypełnił swoją stopę energią i z całej siły wykierował w głowę olbrzyma, nie mniej jednak gdy cały błysk minął, spostrzegł jak Ivanov zablokował kopnięcie ręką po czym chwycił go za nogę i zaczął nim machać uderzając ciałem chłopaka o ziemię, wykonał około 10 takich uderzeń po czym zamachnął się i rzucił blondynem o najdalszą ścianę, Sports Max uderzył w nią mocno i z bólem jednak gdy tylko się odbił od niej to Ivanov już z rozpędu uderzył go dobijając go do ściany która pod naciskiem i siłą mięśni wywołał na niej spore pęknięcia. Mężczyzna puścił go i przez moment patrzył na zmiażdżonego chłopaka. - I "po wszystkim". Skomentował Ivanov kierując się do wyjścia z areny. - Zwycięża Ivanov Dragomir! Oznajmił energicznie Heimdall podczas gdy reszta obserwowała to z szokiem w oczach. - Tak nie nawiązując do tematu... Która to jego córka? Zapytał Lei próbując zlokalizować osobę, której wolałby nie podrywać. - Tamta zielonowłosa, która mu kibicuje. Wskazał na jedną z dziewczyn na trybunach która na stojąco podskakiwała i krzyczała coś radośnie podczas gdy Ivanov odchodził z areny w okryciu fali oklasków i wiwatów.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-12-19 23:17:31 |
Rhiannon podsłuchiwała dość interesujące plany męskiej części zawodników. -Spróbujcie zaprosić księcia Rudolfa- Powiedziała wtrącając się nagle w rozmowę -Jeżeli wierzyć plotkom, to ostatnio, kiedy książę zaplanował jakąś rozrywkę jego żona nie widziała go przez najbliższy tydzień- Iron mógł wiedzieć, że to o czym właśnie Rhiannon opowiedziała, wcale nie było plotką. W końcu kto zna lepiej pewne ciekawe historyjki o Rudolfie niż jego własna siostra. Rudolf interesował się wieloma rzeczami, a szczególnie potrafił zainteresować się urodą niektórych pań, które z racji jego pozycji społecznej lgnęły do niego niczym pszczoły do miodu, a on nie widział w tym niczego złego, chociaż zawsze zostawiał swoją żonę i dziecko. Luźny nastrój zniknął, jednak równie szybko co się pojawił. A wszystko to przez jednego odważnego, który postanowił w dość bezpośredni sposób wypowiedzieć się na temat córki Ivanova. Grobowa cisza, która zapadła zapowiadała nadchodzącą katastrofę, chociaż po śmiechu Ivanova i inni postanowili nieco się rozluźnić, jednak nie do śmiechu było Rhiannon. -Wiesz, jeżeli mogę na przyszłość dać ci radę. Takie teksty zostaw bezpośrednio dla dziewczyny, a nie mów tego jej rodzicom, a już zdecydowanie nie mów tego ojcu- Powiedziała, a jej słowa bardzo szybko znalazły odzwierciedlenie w rzeczywistości, kiedy nieszczęśnik nagle przeleciał przez arenę nim Heimdall zdążył zapowiedzieć kolejną walkę. -Mówiłam- Mruknęła i odwróciła się w stronę areny, gdzie miała zacząć się kolejna walka, chociaż Rhiannon nie była do końca przekonana o tym, czy można wybierać sobie następnego przeciwnika. Nie dostała też dużo czasu na zastanawianie się, bo wściekłość Ivanova sprawiła, że walka nie tylko zakończyła się bardzo szybko, to jednocześnie zakończyła się w dość brutalny sposób, który przez chwilę spowodował ciszę na trybunach, a potem wybuch euforii i radości. -Widzę, że rada na przyszłość mu się już nie przyda- Powiedziała i mimo wszystko zaśmiała się cicho -Następną walkę stoczą Fawkes z Akaviru, oraz Hayato Sato mistrz kontroli ognia. Przekonamy się czy nasz feniks faktycznie może odrodzić się z popiołów- Dobry humor Rhiannon szybko zniknął, kiedy została wezwana na arenę. Teraz nie będzie tak łatwo jak podczas pierwszej walki. Eryk był na podobny poziomie co ona, znała mniej więcej jego zdolności, teraz musiała walczyć z kompletnie obcą osobą. Spojrzała w stronę areny na której już pojawił się jej przeciwnik Wysoki młody chłopak ubrany w czarny płaszcz stanął na swoim miejscu. Rhiannon bez problemu dostrzegła jego czerwone tęczówki, które wodziły po publice. -Jeżeli Masakaki masz jakiś plan na tę rundę, to to lepiej zdradź mi go teraz- Powiedziała cicho, po czym chwyciła miecz i zeszła z loży, aby ostatecznie również pojawić się na arenie. Chłopak wyciągnął spomiędzy warg resztkę papierosa, którego palił po czym krótkim pstryknięciem palców, wyrzucił go gdzieś w bok. -Jeżeli będziesz grzeczna to skończy się może tylko na kilku poparzeniach- Mruknął a jego usta rozciągnęły się w złośliwym oraz pewnym siebie uśmiechu. Rhiannon zmarszczyła brwi, ale nie odpowiedziała na tę zaczepkę. Zamiast tego wolała skupić się na tym czego nauczyła ją do tej pory Iblee. Pierwszy punkt solidna postawa, i miecz w gotowości. Przyjrzała się uważnie chłopakowi, chciała zauważyć każdy jego ruch, nawet najmniejsze drżenie mięśni, które mogło go zdradzić. Wydawało się jej, że czas na chwilę się zatrzymał. Głosy z widowni ucichły. Nic innego nie miało już znaczenia. Dopiero odgłos rogu, który zapowiedział początek walki spowodował, że jej ciało zareagowała niemal sama, zupełnie tak jakby każdy cal jej mięśni przygotowywał się do tej jednej chwili. Ruszyła na swojego przeciwnika nie pozwalając na to, aby to on wykonał pierwszy ruch. Chciała przejąć inicjatywę, i z początku nawet jej się to udało. Chłopak chociaż wykonywał uniki był najwidoczniej zdziwiony tym jak szybko dziewczyna podjęła decyzję o ataku. Łamanie nadgarstków eiwdentnie przynosiło efekt. Ruchy były płynniejsze, oraz były wykonywane w pełnym swoim zakresie, bo Rhiannon w końcu nie odczuwała blokady, ani bólu. W końcu. jednak popełniła błąd, za który przyszło szybko jej zapłacić. Chłopak szybko wykorzystał jej błąd w ataku, który zablokował, a zaraz potem przebił się, chwytając ją mocno za gardło. Dziewczyna poczuła jak jego długie palce zaciskają się na delikatnej skórze, ograniczając dostęp do tlenu. Poczuła, jak jej nogi odrywają się od ziemi -Co powiesz na to, aby pokazać wszystkim swoją twarzyczkę- Powiedział chłopak, po czym zaczął wyciągać w jej stronę drugą dłoń, aby zedrzeć z twarzy maskę. Na to nie mogła pozwolić i instynkt zadział za nią. Zacisnęła mocniej rękojeść miecza, a zaraz potem ostrzem przejechała po przedramieniu chłopaka. Uścisk zelżał, a Rhiannon wylądowała na ziemi mogąc złapać swobodnie oddech. Szybko, jednak postanowiła zwiększyć dystans pomiędzy nimi. Atak nastał szybciej niż się spodziewała, a i również zaczęła rozumieć, dlaczego niektórzy byli ciekawi tej walki. Dłonie Hayato nagle zaczęły się rozgrzewać do czerwoności, a zaraz potem raz po raz wysyłał w stronę Rhiannon snopy ognia. Skakała po arenie niczym mała pchła starając się przeanalizować swoje szanse. Walka na dystans z tak ognistym przeciwnikiem stawiał ją w kiepskiej sytuacji, ale jeżeli zmniejszy ten dystans, również sporo ryzykowała. Musiała, jednak przerwać to przedstawienie uników, bo traciła jedynie siłę, kiedy jej przeciwnik jak gdyby nigdy nic stał w miejscu. Dlatego też ruszyła prosto na chłopaka, który zareagował szybko, wysyłając w jej stronę snop ognia. Rhiannon, jednak tym razem postanowiła zastosować nieco inna taktykę. Nie zwalniając tempa, prześlizgnęła się na kolanach pod płomieniem, czując jak ciepło nagrzewa jej maskę. Chciała podciąć chłopaka, aby zdezorientować go, ale ten wyskoczył w powietrze sprawiając, że Rhiannon na chwilę straciła go z oczu, a zaraz potem poczuła silne uderzenie pięści przy swoim uchu. Zapiszczało jej w głowie, a ona sama odleciała kawałek, aby uderzyć ciałem o twardą ziemię. Świat jej dosłownie zawirował, a po skroni zaczęła spływać jej ciepła krew. -I co ty tu robisz- Usłyszała nad sobą głos chłopaka, który najwyraźniej był gotowy, aby już świętować swój sukces -Po twojej pierwszej walce wiedziałem, że nie będziesz stanowić większego zagrożenia. Jesteś tylko słabą dziewczyną, z przesadzonymi ideami- Rhiannon poczuła, jak chłopak chwyta ją za włosy i zmusza do wstania, aby zaraz potem objąć jej ciało w niemal żelaznym uścisku. -Przynajmniej umrzesz widowiskowo- Dodał, a dziewczyna poczuła jak jego ciało się nagrzewa, sprawiając tym samym, że ona sama zaczynała się powoli palić. Wszystko było powolne. Zaczęło się niewinnie, aż w końcu doszło do tego, że Rhiannon czuła jak na jej skórze zaczynają tworzyć się bąble. Wiedziała, że musiała przejąć inicjatywę. Zebrała więc w sobie resztkę siły, a tak naprawdę całą siłę jaką miała w sobie, po czym odchyliła z impetem głowę do tyłu waląc chłopaka swoją czaszką prosto w jego nos. Usłyszała charakterystyczny trzask, a zaraz potem wylądowała na ziemi. Szybko, jednak się z niej podniosła, i korzystając z chwili zaskoczenia przeciwnika, tym razem to ona po rzuciła się na niego z pięściami uderzając go najpierw w brzuch, a kiedy schylił się z bólu uderzyła swoim kolanem prosto w jego brodę. -Coś mówiłeś?- Wydyszała po czym podniosła swój miecz -Ty dziwko, wyrwę ci serce i je spale na popiół- -Spróbuj- Powiedziała po czym ruszyła prosto na chłopaka. Walka tym razem przybrała nieco inny kształt. Rhiannon wydawała się faktycznie skupić na tym, a może jej ciało zaczęło reagować w odpowiedni sposób. Na każdy atak miała przygotowany blok, jak i kontratak. W końcu, jednak chłopak ponownie ją pochwyciła za fragment jej ubrania po czym wyciągał rozpaloną dłoń, aby uderzyć w jej klatkę piersiową. Rhiannon szybko zareagowała. Zamachnęła się mieczem, a ostrze przecięło rękę mężczyzny oddzielając dłoń od przedramienia. Księżniczka, jednak na tym nie skończyła. Korzystając z chwili bólu oraz dezorientacji, skierowała ostrze prosto w jego szyję, a to weszło w skórę jak w masło. Nawet ona była zdziwiona, kiedy dostrzegła jak głowa przeciwnika opadła na ziemię i poturlała się po arenie pozostawiając za sobą krwawą ścieżkę. -Wygrywa Fawkes z Akaviru- Czuła jak nogi drżały pod jej ciężarem, a zmysły za wszelką cenę chciały odpuścić, ona jednak nadal dzielnie stała, a przynajmniej do momentu, aż na arenę weszli medycy, którzy od razu ułożyli ją na noszach, aby zanieść do miejsca w którym mogli zająć się jej ranami.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-12-20 11:22:00 |
Walka Ivanova była dość szybka ale i efektywna, jasno dająca do zrozumienia, że olbrzym nie pojmuje tego typu żartów i chciał dać innym to do zrozumienia, dlatego nic dziwnego, że chłopaki spoglądali z nie małym szokiem, z drugiej strony... - No ale musicie przyznać, że każdy ojciec by tak zareagował, gdyby usłyszał takie słowa. Odparł Lei po ostatnim szoku i strachu. - Ty pewnie też, co, Ragnar? Zapytał drugiego giganta reprezentującego klan Dragomirów a czerwonowłosy gigant uśmiechnął się szeroko szerząc swoje zęby. - Moja córka sama by mu spuściła wpierdol. Odrzekł usatysfakcjonowany. - To co? Córka Ivanova nie jest w stanie się obronić? Zaciekawił się sam Iron kierując wzrok w stronę czerwonowłosego a ten odwrócił się w jego kierunku. - Elme chociaż nie jest powiązana krwią z nami to ma w sobie determinację i waleczność Dragomirów, jednak ona używa najważniejszego mięśnia w ludzkim ciele. Oznajmił i wskazał palcem na głowę by jasno dać do zrozumienia, że zielonowłosa zamiast walczyć była tą jedną wyjątkową inteligentną jednostką w tym klanie. - Dzięki niej Dragomirowie mogą spuścić wpierdol nie tylko fizycznie ale i intelektualnie. Dodał dumnie po czym sam się zaśmiał z tego aż ostatecznie Ivanov powrócił na aulę. - Czy ktoś jeszcze ma jakieś plany wobec mojej córki? Zapytał chłodno i jak na zawołanie każdy z chłopaków zaczął kręcić głową, wówczas Ivanov spojrzał na dziewczyny dając jasny komunikat, że im też nie pozwoli na jakieś zbereźności ze swoją córką, sama Nimue pobladła o tyle o ile to było możliwe i panicznie zaczęła kręcić głową. - Dobrze. Oznajmił i wówczas Heimdall postanowił kontynuować turniej wybierając kolejną parę w tym złapał Fawkes, która nie wybiła się wielkim entuzjazmem słysząc to. - Powodzenia, Fawkes. Zażyczyła jej Nimue a Kyubey zamiauczał radośnie by dodać otuchy dziewczynie. - Lepiej nie... Obstawiłem dwie stówki na jej upadek w tej rundzie. Oznajmił Legato opierając się plecami o ścianę nie mniej jednak początek walki był zupełnie inny niż ostatnio i sama Fawkes zaczęła wykazywać znacznie większe możliwości niż ostatnio, każdy z uczestników po jej stronie auli obserwował ją z zaciekawieniem w tym sam Iron, który sam polecił jej Iblee i chciał zobaczyć czy jej treningi się opłaciły i sam musiał przyznać, że postawa Rhiannon oraz jej ruchy były znacznie płynniejsze i o wiele bardziej bezwzględne niż ostatnio. - Jest już martwa. Zarzucił Ironiczny patrząc jak jej przeciwnik ją przechwycił jednak już po chwili dziewczynie udało się wyswobodzić i wykończyć jej przeciwnika. - A jednak nie. Zaśmiał się Eredin gdy Fawkes się uwolniła i wykończyła swojego przeciwnika. Gdy dziewczyna już odniosła sukces mogła dostrzec Masakakiego obok niej, który zdjął cylinder i obrócił go a z ciała jej wroga wydobyło się drobne światełko, które wleciało do środka cylindra, który następnie Masakaki ponownie założył na głowę. - Takie interesy to czysta przyjemność. Zarzucił radośnie. Gdy Fawkes wróciła na lożę, Nimue już czekała na nią z uśmiechem. - To skoro przeżyłaś... To możemy już obgadać całe spotkanie. Nimue chociaż kibicowała dziewczynie to jednak wstrzymywała się z dalszymi pomysłami na wypad dopóki nie upewniła się, że jej znajoma przetrwa dzisiejsze starcie co na szczęście się udało. - A ja jestem biedniejszy o dwie stówy... Skomentował Legato i mimo wszystko się uśmiechnął.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-12-20 11:42:17 |
Medycy szybko uwinęli się z zaleczeniem poważniejszych obrażeń, jakie Rhiannon odebrała od swojego przeciwnika. Chociaż nadal obolała, to mogła wrócić na lożę o własnych siłach. Miała drugą rundę za sobą, drugą, którą udało się jej jakimś cudem wygrać. Dziewczyna skierowałą wzrok w stronę przyjaciółki, której kolor twarzy był wręcz trupioblady. Rhoni przeżywała każdą walkę przyjaciółki. Kiedy ta tylko wchodziła na arenę, dziewczyna miała wrażenie, że serce zaraz jej stanie samo z siebie. Na szczęście zapas szczęścia księżniczki jeszcze się nie wyczerpał, chociaż musiała przyznać, że w pewnym momencie sama przestała wierzyć w to, że uda się jej wygrać to starcie. -Naprawdę miałaś, aż takie wątpliwości czy mi się uda, że wolałaś planowanie zostawić na potem- Powiedziała lekko oburzona i położyła dłonie na biodrach. Jej uwaga została, jednak odwrócona komentarzem Legato. Jak widać, hazard tutaj kwitł, tylko czemu ona dopiero teraz dowiadywała się o tym, że mogła jednocześnie na tym zarobić. -Szkoda, że nie ze mną- Odpowiedziała mu, opierając się o barierki -Byłabym bogatsza o dwie stówy- Powiedziała i sama się zaśmiała, chociaż ją bardziej rozbawiło to, że nagle dwie stówki to wydawało się dla niej dużo. W końcu miała cały pałac, pełen skarbiec, drogie ubrania, meble. Mogłaby ten ich zakład przebić kilkanaście razy. Najwyraźniej za bardzo zaczeła się wczuwać w udawanie zwykłej dziewczyny. -A co do wyjścia- Wróciła do Nimue -Mogę zdać się na ciebie- Trochę wstyd jej było, że spędzała tyle czasu w pałacu, że nie wiedziała dokładnie co można robić w Murivel. Chociaż działało to bardziej na jej korzyść. W oczach innych była tylko przyjezdną osobą, a przyjezdni też raczej nie znają zbyt dobrze miejsca, w którym się znajdowali.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-12-21 09:54:53 |
- Wiem jak to brzmi, ale wolałam się upewnić, że będzie co planować. Odparła mimo wszystko Nimue, która postanowiła się nie nakręcać na spotkanie, które mogło się nie odbyć z powodu śmierci na arenie Fawkes, lepiej było dmuchać na zimne niż potem niepotrzebne się rozczarowywać. - W każdym razie Zarya, doradczyni mojej mamy zrobiła mi małą listę rzeczy do zrobienia jak będę w Murivel, była tu kilka lat temu i spodobało jej się kilka rzeczy to mam udać się do tych miejsc. Oznajmiła spokojnie wyjmując z kieszeni kartkę papieru po czym rozłożyła ją i okazała szarowłosej z lekkim uśmiechem. - Mają tu azjatycką restaurację, którą prowadzi ponoć dobry kucharz i mam spróbować jego dań, potem jeśli chcesz to możemy do dzielnicy świateł i pójść tam do parku rozrywki a na końcu zobaczyć rzeźby z krzewów. Odparła z uśmiechem sugerując niektóre pozycje ze swojej listy, które chętnie by odhaczyła od razu wręcz, nie mniej jednak została jeszcze jedna kwestia. - Nie chcę być złośliwy ale jeszcze Ty musisz przeżyć by do tego doszło. Rzucił Lei z uśmiechem na twarzy. - Jestem pozytywnie nastawiona, ostatni tydzień był dla mnie wyjątkowo rozwijający. Odparła kierując wzrok w stronę szatyna, który wykazał się troską o jej spotkanie. - To co powiesz na jutro około 17? Zaproponowała brunetka z delikatnym i nieco zawstydzonym uśmiechem. Jednak obecne miejsce nie było miejscem schadzek ani klubem walki gdzie ludzie najzwyczajniej w świecie chcą się poznać, była to arena walki i Heimdall nie planował czekać aż każdy się z każdym poumawia na spotkanie, mężczyzna już ogłosił kolejnych zawodników. - Kolejną walkę rozpoczną Bourmer z Palansour oraz Ethan Pogrobowiec! Zawodnicy na arenę! Zawołał wywołując kolejną falę wiwatów. - O proszę, typ zbyt wściekły by umrzeć kontra zombie... Powodzenia umarlaku. Zaśmiał się Ironiczny kierując się w stronę Bourmera, który tylko obdarzył go obojętnym wzrokiem po czym odwrócił się i zaczął kierować w stronę zejścia do areny, po drodze jednak stanął obok Irona. - Uważaj na siebie. Rzucił szarowłosy a Bourmer uśmiechnął się jedynie po czym zszedł na dół. Stanął naprzeciw swojemu rywalowi, który już wyczekiwał z wielkim mieczem na uderzenie gongu a ten w końcu wybił, mężczyzna ruszył na Bourmera zamachując się mieczem, jednak nieumarły zrobił dość płynny unik, następne ataki również zostały uraczone płynnymi unikami wciąż wyraźnie wpatrując się w swojego przeciwnika i wyczekując na swój odpowiedni moment nie mniej jednak Ethan nie okazywał litości względem swojego przeciwnika i napierał bez ustanku zmuszając nieumarłego do ciągłego cofania się, nie mniej jednak mężczyzna cofając się zgrabnie przechodził na boki by nie skończyć pod ścianą. W końcu Bourmer znalazł swoją chwilę, po jednym uniku dosłownie zamachnął się a jego pięść zapłonęła po czym cisnął uderzenie w miecz przeciwnika a ten stopił się w połowie ku zdziwieniu Ethana, następnie Bourmer momentalnie doskoczył wykonując kolejny płomienny cios w stronę przeciwnika jednak Ethan nie cofnął się, zamachnął się i uderzył Bourmera chwilę przed jego ciosem, tym samym odrzucając go do ściany. Bourmer odbił się jednak zdołał ustać na nogach. - Dobra, znudziłem się. Oznajmił Bourmer po czym zaczął formować dziwne znaki rękoma by nieco później wziąć głęboki wdech a następnie wypuścił z ust falę płomieni, która rozeszła się po arenie w stronę przeciwnika pochłaniając go niemalże w sobie, jednak z płomieni wydobył się Ethan, który wyskoczył w górę i zamachnął się resztką swojego miecza uderzając Bourmera i wbijając się w jego głowę rozcinając aż do brzucha. - Koniec! Zawołał Ethan na którego skórze pokazały się już potężne poparzenia. - To wszystko? Usłyszeli wszyscy nagle na arenie i mogli dostrzec jak mężczyzna uśmiechnął się i pochwycił rękoma swoje połowy i docisnął do ciała, wszyscy mogli obserwować jak mężczyzna znów się składa wraz z uśmiechem na ustach, jedyna jego rana, która nie zrosła się, mianowicie ta, w której został miecz. Następnie Bourmer chwycił go za nadgarstek a drugą ręką zaczął układać kolejne formacje aż nagle zebrały się nad nimi ciemne chmury i nagle zaczęło padać tylko na nich. - To nie jest zwykły deszcze... Skomentował Iron obserwując wszystko po czym przymknął oczy. Tuż po chwili można było słyszeć agonalny krzyk Ethana a widownia mogła dostrzec jak krople, które spadały na jego ciało wypalało je i rozpuszczało tkanki, tym samym już po chwili jasno ustalając zwycięzcę i chociaż Ethan próbował się wyrwać to uścisk nieumarłego był nieubłagany. - Zwycięża Bourmer! Zawołał Heimdall gdy ciało Ethana opadło na ziemię rozpuszczone a chmury rozeszły się, sam nieumarły uśmiechnął się jedynie po czym wyciągnął z siebie resztki miecza i wbił je w zwłoki swojego przeciwnika a następnie spokojnie zaczął się kierować do loży. - Królowa Aiko nie żartuje... Chyba jej zależy na zwycięstwie. Skomentował wybór białowłosej widząc odchodzącego z areny Bourmera.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-12-21 10:24:41 |
Rhiannon te krzewowe rzeźby widziała już wiele razy. Cesarz uwielbiał w ciepłe dni organizować tam przyjęcia na powietrzu. Nic więc też dziwnego, że jedyne, z czym kojarzyła tamto miejsce to niebywały ścisk, i to nie w kontekście tłumów. Wiedziała, jednak że dla osoby, która tam nie bywała, mogła być to atrakcja, dlatego też się zgodziła. Całe ich planowanie przerwał jeden z uczestników, który postanowił przypomnieć, że jeszcze Nimue jest przed swoją walką. -Jestem pewna, że da sobie radę- Odpowiedziała -Już na pierwszej walce pokazała, że nie jest pierwszym lepszym uczestnikiem- Powinno jej być na rękę to, że dziewczyna przegra, bo w końcu wówczas oznaczałoby to, że będzie miała mniej przeciwników do pokonania, ale chociaż nie miały wielu okazji do rozmowy, to Rhiannon ją polubiła. Może była to kwestia jej nieśmiałości, która sprawiała, że ciężko było jej odmówić. Chociaż tak naprawdę chodziło bardziej o to, że Rhiannon nie była niemiła bez powodu. Lubiła nawiązywać nowe znajomości, tym bardziej że cały ten turniej był dla niej przygodą, z której chciała wyciągnąć, ile tylko się dało. Heimdall w końcu zapowiedział kolejną walkę, a na arenie pojawili się kolejny zawodnicy. Księżniczka przyjrzała się uważnie reprezentantowi Palansour i nie wiedzieć dlaczego ciarki przebiegły jej po plecach -Ten gościu mnie przeraża- Stwierdziła krótko, wzdrygając się przy tym lekko. Szybko również zrozumiała, dlaczego jej instynkt podsunął jej ciele taką reakcję. Zdolności Bournera były niesamowite, ale jednocześnie wzbudziły w niej wątpliwości czy miała z nim jakieś szanse. -Czy tego gościa da się w ogóle zabić- Mruknęła, kiedy ten nie robiąc sobie zbyt wiele, z obrażeń po prostu zaczął się składać do kupy. Nie tylko na niej zrobiło to wrażenie, bo kiedy skierowała wzrok na lożę, dostrzegła u swojego ojca szeroko otwarte oczy ze zdziwienia. Czyżby pomyślał o tym samym co ona, a tym samym po raz pierwszy pomyślał o tym, że Murivel może nie wygrać. Jednak dopiero prawdziwy pokaz siły miał się zacząć, chociaż też nie do końca. Rhiannon uniosła głowę do góry, aby spojrzeć na zbierające się chmury, z których po chwili lunął deszcz, a kiedy wśród dźwięku spadających krople rozniósł się krzyk, cofnęła się nieco od barierki. -Cholera...- Nie chciałaby spotkać się z nim na arenie, z resztą, gdyby miała być szczera, to każdy tutaj był poważnym zagrożeniem dla niej. Eredin postanowił, jednak powiedzieć na głos to, co pewnie każdemu chodziło po głowie. Spojrzała na niego i westchnęła ciężko. -Tak samo jak wszystkim innym. Widzę tutaj wielu silnych wojowników, którzy nie zostali wysłani na ten turniej od tak bez powodu- Odpowiedziała. Wszystkich głównie interesowało jedno, zwycięstwo, bo każdy miał w tym jakiś interes.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-12-21 11:40:41 |
- Nie, nie da się. Odparł Iron spokojnie na pytanie Fawkes po czym skierował się w jej stronę chowając ręce do kieszeni kurtki. - Nie wiadomo ile on żyje oraz jak zdobył nieśmiertelność, jednak prawdą jest to, że jest nieumarły i nie da się go zabić w żaden sensowny sposób, zniszczenie ciała też nie przyniesie rezultatu, przy pierwszych poważniejszych obrażeniach Bourmer zacznie stosować techniki spiritystyczne i przekształcać energię przeciwnika w zniszczone tkanki odtwarzając się, z technicznego punktu widzenia jest połączeniem doskonałym, wysoka siła oraz inteligencja, zdolność do walki wręcz jak i dystansowej a także korzystanie z potężnego wachlarza zaklęć i technik, walczyliśmy ramię w ramię z Vandheer Lorde i bez jego pomocy pokonanie go byłoby niemożliwe. Wyjaśnił treściwie tym samym przedstawiając całą sytuację, nie było to nikomu na rękę nie mniej jednak nie polepszył on sytuacji w jakiej się znaleźli, właśnie chwilę temu wszyscy na arenie mogli zrozumieć, że jest zupełnie inny nowy faworyt, który stanowi znaczące zagrożenie dla pozostałych uczestników walki i chociaż nie wszyscy to przynajmniej część z nich zadała sobie pytanie czy warto podjąć to ryzyko. Sam Bourmer spokojnie powrócił na aulę i rozejrzał się po wszystkich. - Wyglądacie jakbyście zobaczyli ducha. Skomentował jedynie po czym spokojnie zasiadł gdzieś z tyłu. - Co Cię w ogóle skłoniło do przystąpienia do turnieju? Zapytał nagle Ivanov kierując uwagę nieumarłego na siebie. - Wyjaśnijmy to sobie krótko. Nie szanowałem Destiny jako królowej, wprowadziła strach w Palansour i jej panowanie było koszmarem dla mieszkańców, dlatego nie wziąłem udziału w wojnie z Akavirem, gdy Iron zabił ją, władzę przejęła jej córka, Aiko i wbrew wszystkim obawom okazała się zupełnie inną władczynią, zdjęła nieprzyjemne prawa i zaczęła odbudowywać gospodarkę, zamiast strachu wzbudziła respekt i miłość swoich poddanych a ja zyskałem swoisty spokój, jakiego potrzebowałem, dlatego uznałem, że mogę chociaż w ten sposób się zrekompensować za nie branie udziału w wojnie. Wyjaśnił po krótce swoje motywy, również też opowiadając jak zmiana królowej wpłynęła pozytywnie na kraj w którym mieszkał i jaką wdzięczność czuł do samej Aiko, która nie narzucała mu zbyt wiele ograniczeń i pozwalała mu żyć swoim życiem, samo poczucie honoru mężczyzny wiele świadczyło o nim, bo skoro z własnej woli podjął się wzięcia udziału na arenie by móc się odwdzięczyć to jasno pokazywało, że jest on honorowym i uczciwym osobnikiem. - Następna walka odbędzie się między Tristanem Ryan a Rikielem! Zawołał Heimdall tym samym pobudzając widownię a zawodnicy spokojnie zeszli na dół, sam zabandażowany nieco patrzył na przeciwnika z lekkim przymrużeniem. - Co to za krowie wdzianko? Rzucił Eredin z lekkim niedowierzaniem. - Może jakiś pedał. Dorzucił od siebie Ironiczny jednak dźwięk gongu momentalnie Tristan przyklęknął na jedno kolano zupełnie jakby opadł z sił. - Hah! Już to poczułeś? Moje rodsy obtoczyły już Ciebie i wysysają ciepło z Twojego ciała. Skomentował ukazując jak malutkie różdżki zwolniły nieco tempo by ukazać się wokół faceta oraz otaczając Tristana tym samym jasno podkreślając całą sytuację dla niego. - Ciepło... Huh? Rzucił Tristan po czym zamachnął się mieczem przed siebie. - Zanka no tachi... Zawołał i nagle pogoda zmieniła się, zrobiło się zupełnie cieplej a słońce zdawało się mocno bić w ciało każdego a wszelka atmosfera przestała być wilgotna co mogli odczuć na swoich skórach czy delikatnie pękających wargach, sam Rikiel obserwował całą tę zmianę oraz jak jego rodsy rozlatują się we wszelką możliwą stronę nie wiedząc co się dzieje. - Już po za faktem że zrobiło się gorąco... Zauważyliście, że krawędź jego ostrza wydaje się tlić jakby dogasającym ogniem? Skomentował Ironiczny wskazując na ostrze które wydawało się być niczym drewniany pal na którym tlił się ostatni płomyczek, sam Tristan nie próżnował i wyskoczył przed siebie momentalnie zadając cięcie w przeciwnika który pod wpływem tego ataku... Zniknął. Para wodna rozeszła się po otoczeniu a rodsy się rozeszły wokoło uciekając. - Zanka no tachi, każda rzecz dotknięta mym ostrzem wyparowuje bezpowrotnie. Pogoda wróciła do normalności a Heimdall jasno ogłosił zwycięzcę tego pojedynku i chociaż była to szybka walka, jasno pokazała, że mężczyzna jest w stanie zakończyć każdy pojedynek jednym sowitym cięciem uwalniając płomienie tak potężne, że doprowadzają do wyparowania wszelkiej materii.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-12-21 12:06:34 |
Iron, który pospieszył Rhiannon z wytłumaczeniem, że Bourner jest tak naprawdę niepokonany, wcale nie dodał jej otuchy, na którą tak naprawdę szczerze liczyła. Miała przez chwilę nadzieję, że pocieszy ją jakas, chociaż wzmianka o tym, że chłopak może mieć słabe punkty. Niestety zamiast tego wyłonił się im wszystkim czarny koń tego turnieju. -Czy to nie przesada- Mruknęła, kiedy przedstawicie Palansour zszedł z areny -Jeżeli nie można go zabić, powalić ani nic z tych rzeczy, to wygraną ma w kieszeni. Walka z nim to samobójstwo. Rywalizacja tutaj wiem, że nie musi być równa i nie jest, ale walka z nieumarłym nie daje nawet cienia szans na wygraną- Na początku turnieju była wzmianka o tym, że nie ma tutaj twardych zasad co do walki, ale dla Rhiannon brzmiało to trochę jak ustawienie wyniku. -Nawet jeżeli walka będzie trwała długo, to w końcu któryś z zawodników padnie w wycieńczenia, albo od ran i na pewno nie będzie to Bourner- Chciało się jej powiedzieć, że to było wręcz nieuczciwe, ale w ostatniej chwili się powstrzymała. Nie chciała tego gościa wkurzać swoimi oskarżeniami o nieuczciwości, szczególnie po tym, jak zaczął wypowiadać się na temat Aiko. Ostatnie co chciała teraz robić to wygłaszać swoje mądrości, dlatego przygryzła sobie lekko język, aby uniemożliwić mu poruszanie się. Rhiannon musiała przyznać, że tak naprawdę największym wyzwaniem było panowanie nad swoim temperamentem, który na każdym kroku chciał dać o sobie znać, ale wyciągała z tego pewne wnioski. Może jej życie będzie lepsze, kiedy nauczy się panować nad emocjami...gdyby tylko to umiała przed przystąpieniem do turnieju. Kolejna walka, a raczej jeden z zawodników wzbudził wyraźne zainteresowanie, a zaraz potem wyraźna salwa śmiechu rozniosła się po arenie. Nic dziwnego, kostium uczestnika sprawił, że nawet dziewczyna zachichotała cicho. -Takie czasy- Powiedziała z wyraźnym rozbawieniem -Wolność, więc każdy ubiera się jak chce, ale może nas zaskoczy- Prawda stara jak świata, że nie powinno się oceniać ludzi po wyglądzie. Początek walki wydawał się korzystny dla krowiego faceta, ale role niezwykle szybko się odwróciły, kiedy z nieba dosłownie zaczął się lać żar. Wszyscy go poczuli, a Rhiannon nagle zapragnęła butelki zimnej wody. -Ale skwar...- Mruknęła, czując jak ciało zaczęło się pocić. Na chwilę przestała się skupiać na arenie, a bardziej na wachlowaniu swoją ręką ciała, aby chociaż trochę się ochłodzić. Wtedy, jednak Ironiczny zwrócił uwage wszystkich na jeden detal. A tak był szybki, celny a zaraz po nim pewna wygrana. -Zaraz, a gdzie ten...- Urwała, bo dostrzegła w końcu unoszącą się parę która została po przeciwniku, a Heimdall ogłosił kolejne zwycięstwo. -Tego nie da się zabić, ten wyparowywuje przeciwników, może ktoś ma na usługach szatana, jeszcze tego tu brakuje- Zażartowała starając się tym samym podtrzymać swój optymizm na wysokim poziomie, ale z każdą kolejną rundą było to trudniejsze.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-12-21 22:53:58 |
- Zanka no tachi... Technika użytkowników wiecznego ognia, polegająca na stworzeniu zwiększającego się skwaru i usunięciu wszelkiej wilgoci aż w ostatecznym rozrachunku do zapłonu. W skrócie gdyby ta walka się przedłużyła, całe Murivel stanęłoby w płomieniach. Wyjaśnił po krótce Legato obserwując jak Tristan schodzi z areny. - Jak było wspomniane, Tristan jest łowcą specjalnych mocy, skoro posiadł tę zdolność to musiał zabić jej użytkownika, a to już samo w sobie czyni go niebezpiecznym. Dodał Zhou swoją ocenę po usłyszeniu tych informacji, bądź co bądź miał rację, skoro udało mu się ujść z życiem i pozyskać taką zdolność to musiał już wcześniej być potężny a z każdym unikalnym przeciwnikiem jego siła tylko wzrastała, nic więc dziwnego, że sam Tristan był tak długo więziony w Evermore. - Może i lepiej że Rikiel wyparował. Był wielokrotnie oskarżany o liczne gwałty i najpewniej gdyby przeszedł dalej to w Murivel wzrosłaby liczba ofiar jego działań, teraz też przynajmniej wiemy jak jego zdolność działała, usuwanie ciepła z organizmu, łatwo kogoś unieruchomić lub zabić z pomocą tej mocy. Zarzucił Ivanov, który mimo chłodu na twarzy w duchu cieszył się, że ktoś taki jak Rikiel ostatecznie pożegnał się z tym światem, w jego mniemaniu zniknięcie jednej szumowiny było czymś pozytywnym dla społeczeństwa i chociaż sam Tristan nie był świętym to tym razem przysłużył się społeczeństwu. - Wzywałaś? Masakaki pojawił się nagle obok Fawkes gdy ta rzuciła tekstem o szatanie, mężczyzna spokojnie stał z lekko spuszczoną głową a obie dłonie miał splecione wokół swej laski, na ustach był oczywiście jego szeroki uśmiech jednakże zawsze był chętny i gotowy do pomocy swojej nowej klientce. - W każdym razie... Mam dobre wieści. Rozpoczął spokojnie odwracając głowę w stronę zamaskowanej dziewczyny. - Ale wpierw muszę Ci wyznać szczerze, że podziwiam Twoje podejście! Większość księżniczek z którymi pracowałem wolało upozorować swoją śmierć by się uwolnić ze swych rodzin a Ty mimo posiadania najważniejszych aspektów ku temu w postaci wiernej przyjaciółki, oddanej służce czy nawet dobrym znajomościom postanowiłaś wziąć sprawy we własne ręce i wywalczyć sobie drogę ku wolności! Jestem z Ciebie dumny! Nie do końca było pewnym czy Masakaki w całej tej nieprzyjemnej dla Rhiannon sytuacji postanowił ją faktycznie pochwalić czy w prześmiewczy sposób uświadomić, że miała zupełnie inną drogę, którą mogła obrać ku wolności, nie mniej jednak nie zjawił się tutaj by o tym rozmawiać. - W każdym razie mam kilka pomysłów w razie... Gdybyś chciała zmienić zdanie lub znaleźć rozwiązanie z kilku patowych sytuacjach, jeśli masz ochotę mnie wysłuchać oczywiście. Wyjaśnił na spokojnie ze swoim szerokim uśmiechem.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-12-21 23:22:13 |
Rhiannon podskoczyła w miejscu, kiedy nagle usłyszała obok siebie głos Masakiego. -Mówiłam ci już- Powiedziała przykładając teatralnie dłoń do klatki piersiowej -Abyś nie zwidywał mi się ni z tego ni z owego- Niby była świadoma tego co zrobiła, oraz tego, że skazała się na towarzystwo tej tajemniczej istoty, to jednak nadal nie mogła się przyzwyczaić do tego, że od tak ktoś w kompletnie losowych momentach jej życia pojawiał się obok. Tym razem Masakaki postanowił w dość specyficzny sposób okazać jej swoisty szacunek? dać pochwałę? nie bardzo wiedziała jak miała odebrać jego słowa, wzruszyła więc tylko lekko ramionami -Nigdy nie lubiłam drogi na skróty. Owszem, mogłabym udać swoją śmierć, porwanie czy wykombinować wiele scenariuszy, ale to spaliłoby za mną wiele mostów. Inna kwestia, że scenariusz z fałszywą śmiercią byłby tak naprawdę ucieczką, a ja nie chcę uciekać- Mimo wszystko myśli o załatwieniu tej sprawy w łatwiejszy sposób często przemykały jej przez głowę. Nawet po swojej pierwszej walce zaczęła się zastanawiać nad tym po co się w to wpakowała, mogła obrać łatwiejszą drogę, która szybciej doprowadziłaby ją do sukcesu, ale jaj charakter na to nie pozwalał. Była uparta, dumna, i nie wiedzieć po kim odziedziczyła wojowniczy charakter. Chciała z życia wyszarpać wszystko co chciała, albo kiedy się nie uda polec z myślą, że przynajmniej dała z siebie wszystko. -A co do przyjaciół, nie jestem fanką idei po trupach do celu, i to nie ważne czyich trupach- Były dla niej w życiu wartości dużo cenniejsze niż jej ambicje i marzenia. Nie była okrutna, ani samolubna i może była to jej słabość, sama często tak o tym myślała, bo w końcu w pałacu często się słyszało, że w samolubnym świecie samolubni wygrywają, ale chciała wierzyć w to, że nie było to prawdą. -Wiesz jaka jest w tej chwili największa patowa sytuacja- Powiedziała po czym skierowała wzrok na Bournera -Ten tu jest nieumarłym, którego nie da się zabić- Potem wskazała lekko brodą w stronę Irona -Ten ma na usługach demona. A ten...- Urwała i wskazała na Tristana -Zmienia ludzi w parę wodną- Mogłaby tak wymieniać zdolności reszty uczestników dość długo, a przynajmniej zdolności tych, których widziała -Patowość tej sytuacji polega na tym, że ja wśród nich wszystkich jestem zwykłym człowiekiem machającym mieczem. Jak myślisz, jakie mam szanse przy starciu z takim Ivanovem, który wsmaruje mnie w ścianę, albo tym typem zombie, który uleczy się po każdym ciosie?- Sytuacja nie wyglądała zdecydowanie kolorowo. Nawet jeżeli szczęście dalej będzie jej dopisywać to w końcu gdzieś się potknie i przegra. Pytanie tylko czy przegra będąc w stanie ciężkim, czy przegra będąc w stanie umarłym -Więc jeżeli masz jakiś pomysł na rozwiązanie tego drobnego problemu, to jest to odpowiedni moment, aby o nim opowiedzieć- Wszystko się skomplikowało i to tak, że nawet Rhiannon tego się nie spodziewała. A Masakaki stał się dla niej jednym z nielicznych sojuszników, którzy mogli realnie przechylić szle wygranej na jej stronę.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-12-21 23:56:55 |
- W zasadzie... Masakaki spokojnie zdjął cylinder po czym wyjął z niego pergamin a następnie skierował na niego wzrok, rozwinął delikatnie i spokojnie zaczął przejeżdżać wzrokiem po literkach. - W nowych zasadach użytkownicy demonów cienia nie mogą ich używać, ale o dziwo żadna z technik Bournera nie jest zbanowana, to się nazywa poprawność polityczna... O! Outsiderzy mogą używać swoich mutacji tylko w 33% to ci ciekawostka... Ale wiemy, że jeden problem z głowy. Odparł spokojnie chowając pergamin z powrotem do cylindra po czym spojrzał na samą Rhiannon. - No dobra... Mam kilka rozwiązań, oczywiście jeśli wchodzą w grę te najbardziej absurdalne! Otóż... 1. Możemy Cię oddać jednemu z tych gości a potem przenieść Cię 25 lat później, gdzie napotkamy Twoją córkę, którą przekonamy do związania się z dzieckiem Eredina, następnie znów przeniesiemy się o 25 lat w przyszłość i przekonamy Twoją wnuczkę do tego by wystąpiła na turnieju zamiast Ciebie, powinna zagwarantować Ci zwycięstwo. 2. Możemy uwieść Iblee, poza tym, że mogłaby Cię zastąpić, prawdziwie zakochana mogłaby doprowadzić do anulowania ślubu i zabrać Cię w dalekie miejsce. 3. Możemy pogadać z Ironem, który nie ma jeszcze swojego pomysłu na życzenie i napomknąć, że mógłby Cię wyratować gdyby wygrał. 4. Oczywiście możemy też poszukać pomysłu byś zyskała jakąś moc lub zdolność aby wyrównać jeszcze bardziej Twoje nieszczęsne szanse. 5. Możemy przekonać rewolucjonistów by najechali na arenę w trakcie turnieju, anulowałoby to cały turniej. Przedstawił pięć ze swoich pomysłów oczekując reakcji Rhiannon podczas której skierował wzrok na odwróconego do niej plecami Bournera, który sobie rozmawiał z Eredinem na jakiś temat, sam Masakaki nie zwykł do bycia nieuprzejmym jednak w tym momencie nie podobało mu się to, że dziewczyna przez kogoś takiego zaczęła mieć wątpliwości co do swoich decyzji. - Pieprzona poprawność polityczna! Zawołał po czym zdzielił nieumarłego po plecach swoją laską w wyniku czego mężczyzna odwrócił się po czym skierował wzrok na Fawkes. - Jak chcesz się bić Fawkes, to dawaj, bardzo chętnie zgnoję jeszcze jedną osobę. Rzekł wpatrując się swoimi oczami w dziewczynę, jego bojowe nastawienie i groźna mina jasno wskazywały, że nie podobało mu się to podejście, jakie dziewczyna mu zaprezentowała, sam Masakaki jedynie przyłożył dłoń do ust i nieco szerzej otworzył oczy. - Ups... Wydukał jedynie.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-12-22 00:27:14 |
-No o tym właśnie mówię- Powiedziała, kiedy i Masakaki wyraził swoje oburzenie tym, że ktoś taki jak nieumarły został dopuszczony do turnieju. -Gdzie tu jakaś sprawiedliwość- Dodała po czym skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. Czy Aiko jakoś przekupiła sędziów, czy po prostu ten turniej jak się okazuje w żaden sposób nie był uczciwy tego do końca nie była pewna, ale jedno wiedziała -Powinni jeszcze raz siąść do tych przepisów. Ja rozumiem turniej bez zasad, ale to albo tych zasad nie ma dla wszystkich, albo są dla wszystkich- Rhiannon wysłuchała wszystkich pomysłów Masakiego, który miał ich całkiem sporo, chociaż nie wszystkie plany były tymi, których dziewczyna chciała się podjąć -Iron na pewno coś wymyśli. Nie chcę, aby marnował swojej szansy poproszenia o coś wyjątkowego na mnie.- Może gdyby nie wiedziała o jego ambicjach, gdyby nie dowiedziała się traumatycznej historii jak go spotkała, to by go o to poprosiła, ale nie chciała wywierać na nim żadnej presji. Ostatnie czego teraz potrzebowała to jeszcze poczucia winy, że przez jej głupotę ktoś inny może stracić okazję na szczęśliwe życie, o ile było to możliwe. -Pierwsza opcja, brzmi jak strasznie dużo roboty, po za tym o ile faktycznie sprowadzę na ten świat jakieś dziecko, to wątpię, że będzie to łatwa osoba. Inna kwestia, że chyba wolę nie wiedzieć co przyniesie los- Ceniła sobie niespodzianki, i nie chciała znać nawet rąbka tajemnicy odnośnie tego co mogło ją czekać w przyszłość. Zdecydowanie bardziej wolała skupić się na tu i teraz. -Spróbujmy z tymi zdolnościami. Iblee zostawię jako plan awaryjny, a rewolucjonistów jako ostateczność- Chociaż do tej ostatniej opcji nie chciała się wcale uciekać. Wiedziała, że nie będzie to łatwa współpraca. Aby ci przystali na jej warunki musiałaby coś dać, i to więcej niż trochę pieniędzy. Masakaki nie miał, jednak zamiaru poprzestać jedynie na radach, a w dość brutalny i klarowny sposób pokazał, co myśli o przepisach, jakie regulowały przebieg turnieju, a tym samym dopuszczały do niego jedną konkretną osobę. Niestety cała wina spadła na Rhiannon, która momentalnie uniosła nieznacznie dłonie do góry i cofnęła się, opierając się plecami o barierki -Zatłukę cię- Szepnęła w stronę Masakiego, który jedynie umiał wydusić z siebie "ups" a to ona musiała teraz rozwiązać kolejny ze swoich problemów -Wiesz, myślę że może jeden trup dziennie to dostatecznie dużo. Nie ma co się przemęczać. W końcu znajomość umiaru to jedna z cnót, czy coś takiego- Powiedziała przeklinając sie w duchu, że na zajęciach z dyplomacji bardziej skupiała się na bazgroleniu po kartce niż faktycznej nauce.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-12-22 01:31:03 |
- Podoba mi się Twoja szlachetność Rhiannon względem niego, ale czy to Ci pomoże gdy staniecie naprzeciwko siebie na arenie? Zarzucił Masakaki i mimo wszystko uśmiechnął się po czym doszło do tego drobnego incydentu w wyniku którego nieumarły postanowił dość ostro jej zagrozić, nie mniej jednak sama Fawkes postanowiła podjąć dość obronne podejście by załagodzić całą sytuację. - Jeszcze raz mnie uderzysz bez powodu a zostaniesz kolejną Amelią Durfin. Rzucił z przekąsem nieumarły po czym spokojnie odwrócił się do swojego rozmówcy. - Nie chcesz wiedzieć. Szybko rzucił Masakaki nim dziewczyna postanowiła zadać pytanie o wspomnianą dziewczynę, nie mniej jednak groźba Bournera dość szybko wywołała dziwną falę zmieszania a nawet obrzydzenia wśród niektórych uczestników w tym Ironicznym czy nawet u Ivanova, co musiało jasno świadczyć, że nie było to nic przyjemnego. Ostatecznie Heimdall wezwał kolejnych uczestników do walki, tym razem został zwołany Samael a jego przeciwnikiem był Kushir a zawodnicy zaczęli spokojnie schodzić na dół, jednak sam blondyn postanowił zatrzymać się przy Fawkes i stojąc obok niej spokojnie skierował na nią swój wzrok. - Nie powinnaś się obawiać, na każdy atak jest obrona i na każdą obronę jest atak. Oznajmił jej cicho po czym sam ruszył na środek areny, widział reakcje dziewczyny względem poprzedników i postanowił chociaż trochę dodać jej otuchy przed następnymi rundami, dać jej to minimalne zapewnienie, że każdego można pokonać jeśli tego się pragnie. Zawodnicy stanęli naprzeciwko siebie. - Chciał bym obejrzał jego walkę, ciekawe jaki ma styl. Zarzucił Iron spokojnie opierając się o barierkę by móc swobodnie obejrzeć ten pojedynek. - A też jestem ciekaw. Jest jednym z nielicznych Viscontich który odstaje od reszty swego rodu, wiesz? W przeciwieństwie do swoich rodziców troszczył się o młodszego brata a gdy osiągnął pełnoletność zwiał z domu z nim by zapewnić mu porządne życie, zbudował sobie reputację i przejął władzę w swojej gałęzi rodu a na turniej najpewniej przybył by podtrzymać swoje stanowisko. Ironiczny postanowił wyrzucić kilka ciekawostek na temat blondyna, co przykuło uwagę samego Irona. - Fakt... Wydaje się być inny... Na przyjęciu wydawało się bić z niego oburzenie, jakby chciał mi wywrzeszczeć "jak śmiesz mnie porównywać do moich krewnych?!" Nie mniej jednak powstrzymał się. Miło poznać kogoś normalnego z tego rodu. Odparł Iron i mimo wszystko uśmiechnął się, dla niektórych było to nieznaczące ale on sam miał wiele przygód z tym rodem i miał o nim wiele różnych opinii jednak przedstawiciel, którego poznał obecnie wydawał się być pozytywną osobą mimo wcześniejszego zgrzytu. - Heh, musi panować nad emocjami, cały ród go obserwuje, zresztą... Każdy Visconti musi panować nad sobą, inaczej nie mieliby prawa przetrwać. Iron już kiedyś wspominał Rhiannon jak działa sfera emocjonalna u przedstawicieli tego rodu, nic więc dziwnego, że obowiązkiem u nich było panowanie nad wszelkimi emocjami by móc jakkolwiek funkcjonować w społeczeństwie a sam Samael wydawał się być wręcz okazem stoicyzmu. Gong uderzył a Kushir momentalnie wystrzelił z kuszy w stronę blondyna, który wyciągając miecz odbił momentalnie bełt po czym wyskokiem ruszył na przeciwnika próbując przeciąć go w pół, jednak mężczyzna zrobił odskok w tył unikając ataku Samaela, ten jednak zaczął przeć naprzód wykonując cięcie od dołu czym udało się wykonać sowity ślad na torsie mężczyzny. Walka się rozpoczęła i Samael zdawał się od początku osaczyć swojego przeciwnika nie dając mu możliwości załadowania broni czym dość szybko wywołał ogrom presji i chociaż Kushir próbował robić uniki, zrozumiał, że najlepszym rozwiązaniem będzie wyskok w górę. W powietrzu mężczyzna spokojnie załadował bełt jednak gdy spojrzał w dół, nie mógł zlokalizować swojego rywala. Dopiero gdy skierował głowę w górę dostrzegł twarz Samaela kilka centymetrów od swojej i chociaż zdążył wykierować broń w jego stronę to ostatecznie ostrze blondyna wbiło się w jego czaszkę. Samael wyciągnął miecz i odkopał ciało przeciwnika powodując upadek na ziemię, sam wylądował z gracją po czym machnął mieczem by pozbyć się z niego krwi i schował ponownie do pochwy. - Zwycięża Sa- Urwał nagle Heimdall gdy spostrzegł jak Kushir powoli i drżąc przechodzi do pozycji siedzącej mierząc broń w stronę Samaela, sam blondyn odwrócił głowę w jego stronę i swoim chłodnym spojrzeniem oglądał całą sytuację, jednak mężczyzna ostatecznie upadł na ziemię. - Zwycięża Samael Visconti! Ogłosił Heimdall. - No dobra... A wracając do tematu... Jak chcemy pozyskać dla Ciebie moc? A może inaczej... Jak dużo czasu chcesz na to poświęcić? Zapytał nagle Masakaki.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-12-22 01:58:08 |
-Spokojnie, następnym razem znajdę powód- Odpowiedziała bez chwili namysłu, pozwalając tym razem dojść do głosu temperamentowi, który tak usilnie starała się ukrywać -A nie powinno być to wybitnie trudne- Dodała już półgłosem po czym odwróciła się w stronę areny -Czy możesz przestać robić mi wrogów. Chcę dotrwać chociaż do końcówki tej rundy- Mimo wszystko nie wycofała się, chociaż wizja walki z zombie sprawiła, że nogi zaczęły jej drżeć, to kontynuowała to co zaczął Masakaki, a przynajmniej próbowała się wziąć w garść. Masakaki wydawał się naprawdę dobrze bawić tym, że wpakowywał dziewczynę w coraz to nowsze problemy, a potem tylko obserwował jak próbuje z nich wyjść. Podskoczyła lekko, kiedy usłyszała obok siebie głos. Przez moment myślała, że Bourner postanowił się do niej wrócić, ale ku jej wyraźnej uldze to nie był on a przedstawiciel Laruvii, który postanowił się podzielić nią dość osobliwą myślą -Emmmm...- Mruknęła wyraźnie zdziwiona -Dzięki?- Nie bardzo wiedziała co o tej radzie miała w tej chwili myśleć. Było to tak niespodziewane jak zakończenie większości walk dzisiaj -Gdybym jeszcze te ataki i obrony znała- Dodała do siebie, kiedy chłopak zszedł na arenę. W między czasie usłyszała rozmowę Irona z Ironicznym, którzy wymieniali się zdaniami na temat obecnego zawodnika. -Fakt...- Wypaliła nagle -Wyglądał trochę jakby dokuczała mu niestrawność- Powiedziała szybciej niż pomyślała. Przecież jej oficjalnie nie było na balu, a przynajmniej jej jako Fawkes. Zagryzła mocno wargi i przymknęła na chwilę oczy. Dlaczego była taką gadułą, która jak tylko poczuje się gdzieś swobodniej to musi od razu się wygadać. Na szczęście od niewygodnych pytań uwolnił ją dźwięk gongu, który zapowiedział początek nowej walki, której Rhiannon wyjątkowo uważnie się przyglądała, chcąc sprawić tym samym wrażenie, że nie warto jej przeszkadzać. -Czy on właśnie odbił pocisk mieczem, próbuje się tego nauczyć od trzynastego roku życia- Powiedziała wyraźnie zdziwiona. Wcześniej słyszała tylko historie o wojownikach tak uzdolnionych, że byli w stanie widelcem trafić mysz, która akurat przebiegała po podłodze, ale nigdy nie sądziła, że można swoje ciało wytrenować do takiego poziomu. Koniec walki nastał, jednak szybko i w równie brutalny sposób, chociaż była tutaj drobna różnica. Przeciwnik Samaela próbował jeszcze się podnieść, co w jego stanie było spisane i tak na porażkę -Czasu jest niewiele- Odpowiedziała Masakakiemu, który postanowił pociągnąć temat ich dalszego planu działania -Z każdą kolejną walką zmniejsza się ilość przeciwników, a to oznacza, że w następnej rundzie mogę mieć większe szanse na walkę z którymś z nich. Do następnej rundy musimy to ogarnąć- Nie widziała innego wyjścia, bo i czasu nie było wcale dużo. Więc musieli wszystko zrobić w trybie przyspieszonym, a by ona nagle nie obudziła się z mieczem w głowie, jak ten którego truchło właśnie zbierali z areny.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-12-22 03:34:32 |
- W dodatku odbił go wyciągając miecz, godne podziwu. Skomentowała sama Nimue która również była pełna podziwu dla Samaela za wyszkolenie. Blondyn spokojnie wszedł na aulę i przechodząc wśród innych uczestników zatrzymał się w pobliżu Irona, którego obdarzył swoim spojrzeniem. - I co sądzisz? Zapytał a w jego głosie można było odczytać nutkę ciekawości, bądź co bądź można było dostrzec na przyjęciu jak Samael minimalnie ale jednak zabiegał o atencję Irona i teraz dość otwarcie zapytał go o opinię na temat jego fechtunku. Sam szarowłosy przez moment spoglądał na niego a na jego twarzy tlił się lekki uśmiech. - Myślę, że nie powinieneś porównywać się do Isaira, jesteś znacznie lepszy, podoba mi się Twój styl i postawa, połączyłeś szybkie ataki z żelazną obroną, gdyby przeciwnik miał miecz sytuacja skończyłaby się tak samo. Odparł spokojnie wyjaśniając fechtunek Samaela i wyceniając jego podejście i sposobność do walki, sam blondyn kiwnął głową jedynie na potwierdzenie a następnie ponownie ruszył w swoim kierunku jak gdyby nigdy nic, zostawiając wiele pytań na twarzach innych, jednakże samemu zyskując odpowiedź na swoje pytania. - Nie martw się, po Twoim spotkaniu z Nimue już będę mieć plan. Odparł wesoło Masakaki. - A teraz... Czas na walkę na którą czekałem! Oznajmił z podekscytowaniem. - Kolejną walkę stoczą... Iron Del Fugakushi i Bjorgolf z Północy! Zawołał Heimdall dumnie tym samym zapraszając uczestników na arenę, nie mniej jednak słysząc imię przeciwnika szarowłosego obaj Dragomirowie unieśli się nagle. - To ten... - Ta... Zaczęli po czym stanęli przed Ironem. - Staruch upokorzył mojego ojca wiele lat temu w bitwie klanów... Jeśli go zmiażdżysz to pozwolę Ci się umówić z moją córką. Zaproponował Ragnar a Ivanov przytaknął. - Po prostu pierdolnij mu w moim imieniu. Dodał od siebie olbrzym, co jasno podkreślało jakie nastawienie mieli do samego Bjorgolfa, jak widać duma ich klanu nie pozwalała im zostać biernymi i od razu wpadli w swoisty gniew. - Ano, lepiej mu przyłóż, na naszą zamaskowaną dziewczynkę postawiłem dwie stówki ale na Twoje zwycięstwo dałem tysiaka plus jeszcze jednego, że wyjdziesz z walki bez szwanku a to naprawdę ma spory przelicznik. Dorzucił Legato i mimo wszystko się zaśmiał a Iron skierował na niego swój wzrok i nerwowo podrapał się po głowie. - Spróbuję, ale nie mogę obiecać, że wyjdziesz z tej rundy bogatszy. Odparł spokojnie kierując się na arenę. Gdy już dotarł na środek, jego oczom ukazał się przeciwnik, który... Był starszym mężczyzną. Na twarzy Irona momentalnie pojawiło się zażenowanie gdy patrzył jak staruch ledwo trzyma się na nogach, chłopak nawet zaczął się zastanawiać czy niej jest to jakiś głupi żart. - Liczyłem, że się spotkamy, chłopcze... Zaczął Bjorgolf z radosnym uśmiechem na twarzy. - Walka jest niczym taniec a wszelkie odgłosy są dla mnie muzyką... Nie mogłem się doczekać walki z kimś, kto w pierwszej rundzie zrobił aż tak spektakularne widowisko. Czuję, że odpływam z podniecenia... Mężczyzna z podniecenia przeszedł w błogi ton głosu, gdy nagle powoli opadł na kolana i położył się na plecy, sam Iron spokojnie zdjął kurtkę i rzucił ją gdzieś na bok. - Czy oni zawsze muszą sobie pogadać na starcie? Zapytał sam siebie w duchu, lecz nim spostrzegł ciało jego przeciwnika zaczęło drżeć aż nagle jego nogi nie spuchły nabijając się mięśniami niczym balon a zaraz potem nagle jego tors urósł sprawiając, że starszy mężczyzna całkowicie zmienił swoją postać i przybrał bardziej odpowiednią posturę do walki. Wówczas sam Iron nieco zmrużył oczy i w skupieniu zaczął obserwować Bjorgolfa co nie umknęło jego uwadze. - Hehe... Masz oczy prawdziwej bestii... Czuję już w środku strach... Dobrze! Zawołał podekscytowany i chociaż w swojej nowej postaci Bjorgolf zdecydowanie przewyższał Irona, obaj patrzyli na siebie jak na równych sobie. Gong uderzył, wówczas momentalnie staruch ruszył z wyskoku przygotowując pięść do pierwszego ciosu, wykonał zamach i wtedy... Iron odchylił głowę w bok robiąc unik w ostatniej chwili. - Nieźle! Zawołał po czym zaczął ponownie uderzać, jednak wciąż wykonywał to jedną ręką, sam szarowłosy wydawać by się mogło nie miał problemu z unikaniem każdego ciosu, mimo iż z każdą chwilą staruch przyspieszał swoje ataki, to Iron wydawał się bez problemu nadążać za nim a nawet być chwilę przed nim. Doszło do tego momentu, że mężczyzna uderzał z siłą i szybkością tak niespotykaną, że wydawało się iż na Irona lecą meteoryty, nie mniej jednak szarowłosy bez problemu robił uniki wciąż stojąc w miejscu i zostawiając za sobą powidoki, nie rzadko też odchylał głowę w tył by uniknąć poważniejszego ciosu, co nie umknęło uwadze jego przeciwnikowi, który w dobrym momencie zamachnął się nogą by wykonać solidne kopnięcie w żebra chłopaka, jednak Iron bez większego problemu ukucnął i wybijając się przeskoczył w ostatniej chwili nad gigantem lądując spokojnie za nim. - Oooch! Masz świetny refleks! Ale samymi unikami nie wygrasz tej walki dzieciaku! Zawołał podekscytowany staruch, sam Iron wyprostował się i odwrócił w stronę mężczyzny. - Wiem. Rzucił tylko po czym z wyskoku zadając cios, staruch w ostatnim momencie odchylił głowę jednak nie zdołał w pełni uniknąć tego ciosu przez co pojawiła się szrama na jego policzku z której zaczęła płynąć krew, następnie sam Iron wykonał kilka solidnych ciosów na brzuch, żebra i podbródek mężczyzny podbijając go nieco w górę po czym kopnięciem odrzucił go nieco, nie mniej jednak gdy gigant upadał Iron nie pozostawał bierny, doskoczył by szybko obić twarz mężczyzny i jedynie odskoczył w momencie gdy gigant chciał go skontrować, niestety, pozwalając mu się podnieść. Bjorgolf zaczął wykonywać dziwne ruchy stóp, zupełnie jakby zaczął stepować. - Zobaczymy jak długo wytrzymasz! Zawołał po czym nagle mignął, zaczął poruszać się z ogromną prędkością osaczając Irona, który wydawał się stać biernie i czekać a gdy kopnięcie z wyskoku w końcu nadeszło odchylił się w tył idealnie go unikając. Gdy Bjorgolf opadał Iron nie próżnował, wyskoczył w powietrze by wykonać idealne kopnięcie z półobrotu o takiej sile, która posłała giganta w ścianę, sprawiając, że uderzył z nie małym hukiem. - Co jest z nim nie tak? Myślałem, że bez demonów cienia te typy są bezbronne. Zarzucił Lei widząc to całe widowisko i niedowierzając w siłę i szybkość szarowłosego. - Bo są. Odparł skoncentrowany Ivanov. - Jednak był moment kiedy stracili możliwość korzystania z nich, wówczas wszelkie nacje prześladowały ich, przez co doszło do masowych morderstw na takich jak Iron, wyobraź sobie stracić broń, którą uczyłeś się walczyć całe życie i zostać z gołymi rękami nie mając żadnego pojęcia o walce. Jednak Ci, którzy przetrwali mimo nieustających ataków... Sami stali się swoją bronią a Iron jest wśród nich najgorszy. - To prawda. Podczas walki z Vandheer Lordem Iron nigdy nie okazał strachu, parł naprzód mimo utraty kończyn i nie wydawał się być zmęczony. Póki jego przeciwnik stał na nogach on sam nie pozwalał sobie na żaden moment zawahania czy pomyłki, ma wyczulone zmysły i bestialską naturę podczas walki, nie myśli, działa, póki ktoś zagraża jego życiu lub jego bliskim... Będzie próbował go wyeliminować aż w końcu się uda. Ci dwaj mężczyźni, którzy znali Irona na tyle by się móc wypowiedzieć dość osobliwie odnieśli się do jego sposobu walki jednak nawet ten opis nie ukazywał całokształtu, który teraz każdy widział na arenie, chłopak wydawał się nie mieć trudności ze swoim przeciwnikiem i wykorzystywał nawet te sekundowe okazje do kontrataku. Bjorgolf podniósł się z ziemi i mimo wszystko zaczął się śmiać. - O tak! To jest właśnie to! Czuję taką ekscytację! Mówił radośnie a jego ciało... Wydawało się rosnąć oraz nieco czerwienić, zupełnie nie oddawało uczuć jakie wyrażał staruch. Mężczyzna dmuchnął nagle w zaciśniętą pięść a ta zaczęła świecić, mężczyzna wręcz szczerzył się z radości. - Ileż to już lat minęło gdy użyłem tego ciosu! Krzyknął po czym... Rhiannon nagle poczuła pstryknięcie, Masakaki spokojnie odsunął się od niej by dziewczyna mogła dostrzec jak wszystko wokół pobladło, widziała już to zjawisko, czas stanął w miejscu, jedynymi którzy nie stracili barw była ona, Masakaki oraz sam Bjorgolf, który radośnie zaczął biec z tą świecącą pięścią w stronę szarowłosego, który był zamrożony w czasie, najwidoczniej jej towarzysz pozwolił jej obejrzeć przebieg tej sytuacji, jako jedynej. Bjorgolf już wymierzał cios, gdy nagle sam Iron odzyskał swoje barwy i nagle ruszył przed siebie, w ostatniej chwili zrobił unik i sam wymierzył cios w twarz przeciwnika. Czas ponownie ruszył a wszyscy na arenie mogli dostrzec jak Iron wykonuje potężny cios w twarz Bjorgolfa wykręcając mu głowę do tyłu, sam chłopak spokojnie ustał na miejscu a gigant upadł za nim na ziemię. Na arenie zapanowała dezorientacja, nikt tak naprawdę nie mógł powiedzieć co się stało, nikt poza samą Rhiannon, która jako jedyna mogła wyjaśnić nagłe przemieszczenie obu mężczyzn i upadek giganta na ziemię. Heimdall spokojnie podchodził obserwując leżącego giganta z wywróconą głową i samego Irona, który spokojnie stał. - Kim jest ten chłopak? W każdym razie, czas ogłosić zwycięstwo. Powiedział cicho do siebie po czym przystawił róg do ust. - Zwycię- Przerwał gdy nagle dłoń giganta wylądowała na jego głowie, służąc mu za podpórkę do wstania, Bjorgolf podniósł się z ziemi, jednak ilość potu która z niego wypływała, czy wątpliwa postawa jasno dawały znać, że jest już na granicy, mężczyzna ledwo dysząc wskazał palcem na Irona. - Je-jesteś potężny. Jeszcze nikt nie przeżył tego ciosu... Oznajmił chociaż ledwo, sam Iron odwrócił się w jego stronę wciąż ze skupieniem na twarzy, dla niego był to jasny sygnał, skoro jego przeciwnik stoi, to walka jeszcze nie była skończona. - N-nie chciałem t-tego r-robić... Uznałem że będzie to zbyt brutalne dla Ciebie ale... Bjorgolf nagle zaczął zgniatać swoje ciało, brutalnie i boleśnie a żółta energia gromadziła się wokół niego, wszyscy na widowni mogli obserwować jak zbija sobie ramiona, nogi i tors niczym ciasto aż nagle wybuch dymu zasłonił im widoczność zaś gdy tylko dym opadł ich oczom ukazała się kolejna forma mężczyzny. Na trybunach ludzie zaczęli drżeć i odczuwać niepokój, wielu wojowników również zaczęło drżeć nie rozumiejąc co się dzieje. - Ostatnia forma Bjorgolfa... Bóg wojny. Skomentował Ivanov zaciskając zęby, sam Iron nie drżał, lecz na ten widok odruchowo przyjął pozycję obronną i rękoma ustawił gardę by zaraz potem jeszcze mocniej zmrużyć oczy, skupił swój wzrok tylko na jednym celu, mężczyźnie, który nagle się przemienił, widział jak jego mięśnie pulsują próbując uwolnić całą zgromadzoną siłę. Bjorgolf wyskoczył mierząc cios, jednak Iron skontrował go wyskakując i uderzając go w podbródek w ostatnim momencie, kolejna próba również została skontrowana a walka zaczęła nabierać tempa, mimo wszystko szarowłosy wciąż wykazywał solidną przewagę i mimo, że jego przeciwnik zdawał się być coraz szybszy i silniejszy, chłopak doskonale unikał jego ataków oraz wyprowadzał kontratak. Podczas tych salw ciosów Iron zdołał uderzyć przeciwnika w podbródek, następnie kopnąć go w kolano, by zakończyć serię ciosów soczystym uderzeniem w twarz odrzucając przeciwnika, jednak ruszył od razu, nie dając czasu na pozbieranie się rozpoczął kolejną serię ciosów coraz bardziej przyszpilając do ściany Bjorgolfa aż w końcu głowa mężczyzny odbijała się raz od pięści Irona a zaraz potem od ściany i chociaż staruch chciał wyprowadzać kolejne ciosy, zaczął znacznie spowalniać. Bjorgolfowi udało się uciec spod ściany jednak Iron nie dawał mu odetchnąć, kolejne wymiany ciosów kończyły się zwycięsko dla szarowłosego a jego kopnięcia sięgały coraz wyżej kończąc na głowie przeciwnika by ostatecznie kolejnymi seriami uderzeń i wykopów powalać go na ziemię, Bjorgolf krozystał wówczas z okazji i wyskakiwał próbując ponownie zaatakować jednak Iron szybko przywracał go z powrotem do pozycji leżącej. - Dość! Krzyknął po pół godzinie tej walki, gdy padł na kolana i uniósł ręce w geście poddania się, wówczas znów fala dymu wybuchła lecz tym razem przywróciła go do jego starczej formy. - Poddaję się! Krzyknął nim pięść Irona uderzyła go w twarz, szarowłosy zatrzymał się w ostatnim momencie po czym wyprostował i tylko obserwował starucha, który zaczął drżeć. Wzrok Irona wyglądał niczym wzrok okrutnego drapieżnika patrzącego na bezbronną ofiarę, sam Bjorgolf czuł to napięcie, nie pamiętał kiedy ostatnio tak się bał o własne życie, nawet nie poczuł gdy opróżnił pęcherz w swoją tunikę a gdy Iron mrugnął, mężczyzna w panice zaczął uciekać... A przynajmniej próbował desperacko czołgając się po ziemi, gdyż dopiero teraz jego ciało poczuło ile kości miał połamanych, sam ten widok rozbawił obu Dragomirów i wiele osób na trybunach. - Zwycięża Iron Del Fugakushi, który już z drugiej walki z rzędu wychodzi bez szwanku! Zawołał Heimdall zaś sam Iron spokojnie podniósł swoją kurtkę z ziemi i zaczął wracać na trybuny.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-12-22 11:31:58 |
Kolejna walka, jaka została zapowiedziana była chyba tą, na którą czekali niemal wszyscy. Nawet Makoto, kiedy usłyszał kto będzie walczyć wychylił się nieco z loży na której siedział, aby zapewnić sobie lepszy widok. Od Irona teraz oczekiwano wiele, a wszystko to przez ostatnie widowisko jakie zapewnił wszystkim oglądającym turniej. Nawet Rhiannon była ciekawa jak ta walka przebiegnie. Zdziwiła się, jednak wyjątkowo kiedy na arenie zamiast wielkiego i potężnego przeciwnika zobaczyła zwykłego starca, który z resztą ledwo dotarł na środek areny -To jakieś żarty?- Mruknęła zastanawiając się nad tym czy temu dziadkowi było życie nie miłe. Iron mógłby go pokonać jednym dmuchnięciem, i to też nie musiałby się wcale wysilać. Jednak poruszenie jakie starzec wzbudził wśród innych uczestników, jasno wskazywało na to, że Rhiannon mogła go ocenić nieco zbyt pochopnie, i faktycznie tak było. Otworzyła jedynie szerzej oczy, kiedy starzec z tego niedołęgi zaczął zmieniać swoją postać, a zaraz potem walka się rozpoczęła. Księżniczka starała się obserwować uważnie każdy cios i każdy unik, ale Bjorgolf był tak szybki, że trudno było nadążyć z jego ruchami. Natomiast Iron nie miał najmniejszego problemu, aby unikać kolejnych ciosów. Rhiannon zacisnęła usta w wąską linię czując jak serce jej przyspiesza. Jeżeli chłopak popełniłby jeden błąd, i któryś z ciosów dotarłby do jego ciała mógłby być w sporych problemach. Zamiast tego wydawało się, że doskonale zgrał się ze swoim przeciwnikiem, a nawet to on przejął kontrolę nad sytuacją -Najgorszy...- Powtórzyła za Ivanovem -Chyba najlepszy- Powiedziała nie zdając sobie do końca sprawy z tego, jak mogło to brzmieć z jej ust. Była zbyt zafascynowana pojedynkiem, aby o tym myśleć. Starzec nie odpuszczał, nawet po tym jak Iron posłał go na ziemię. Nie był to koniec niespodzianek bo Bjorgolf po raz kolejny zaczął zmieniać formę w jeszcze większą i bardziej przerażającą niż wcześnie -Trzymaj się- Szepnęła cicho zaciskając dłonie na chłodnej barierce. Iron był jej konkurentem, ale nie życzyła mu źle. Turniej miał wyłonić najlepszego wojownika, a wierzyła w to, że Iron zasługuje na to, aby dojść chociaż do finału, co jak widać nie było takie łatwe. Podczas kolejnego ataku nikt nie wiedział co się wydarzyło. Nikt orpócz Rhiannon, która mogła dokładnie przyjrzeć się całej akcji a to wszystko dzięki Masakiemu, który tak jak wcześnie zatrzymał czas. -Nawet go nie drasnął- Iron zdecydowanie był niezwykły, a bez swoich zdolności nie był wcale mniej niebezpieczny co udowodnił zakończeniem walki, która na trybunach jak i wśród uczestników wywołała ciszę, tak samo jak podczas jego pierwszej walki. Rhiannon powiodła za nim wzrokiem, kiedy ten wrócił do pozostałych uczestników i kiwnęła tylko lekko głową w jego kierunku -Hej Masakaki, a zamiast kombinować, może podczas mojej następnej walki też mi zatrzymasz czas. Zrobisz swoje pstryknięcia, ja ubije przeciwnika i po problemie- Powiedziała i uśmiechnęła się lekko w stronę swojego towarzysza
|
Iron Del Fugakushi - 2022-12-22 22:28:32 |
Iron spełnił oczekiwania wszystkich wokół, podejmując walkę, która trwała nieco ponad 40 minut i wygrywając nie odnosząc żadnych obrażeń mimo natarczywości i upartości swojego przeciwnika. Szarowłosy spokojnie powrócił na trybuny, gdzie czekali już zadowoleni Dragomirowie, którzy na jego widok uśmiechnęli się a sam Ragnar podszedł od razu do chłopaka i radośnie klepnął go w plecy. - Tego się nie spodziewałem, dzieciaku! Ha! To mi się podobało! Może zamiast umawiać się z moją córką od razu przejdziemy krok dalej? Obiecuję, że się nie zawiedziesz! Ragnar dość jasno zaproponował chłopakowi ożenek z jego córką, nie robił sobie praktycznie nic ze zdziwionego spojrzenia Ivanova. - No co? Taki zięć to byłby skarb oraz ważna część naszego klanu! Odrzucił tylko w stronę drugiego olbrzyma, sam Iron delikatnie się wycofał i mimo wszystko uśmiechnął się wesoło. - Dzięki, ale na razie nie interesują mnie długoterminowe związki. Odparł spokojnie próbując powoli odsunąć się od mężczyzny, chociaż propozycja mu schlebiała, na ten moment nie chciał się wiązać z kimkolwiek nie mówiąc już o samym ślubie, poza tym, najpierw musiałby poznać dziewczynę zanim podjąłby aż tak dalekie kroki. - Zaś ja jestem bogatszy o jakieś 15 koła za ten zakład... Rzucił nagle Legato i uśmiechnął się, takie interesy lubił, szczególnie gdy jego towarzysz spełnił wszystkie możliwe warunki by uzyskać jak największą pulę pieniędzy, miał małą smykałkę do hazardu i lubił ten dreszcz emocji a jego zwycięstwo przyniosło nie tylko radość ale i przyjemny zarobek. - Heh... Wierzę, że nie tylko Ty się teraz cieszysz tak mocno. Iron miał nadzieję, że spełnił oczekiwania Makoto oraz pokazał Rudolfowi swoje możliwości, w końcu brunet jedynie słyszał o jego wyczynach ale nie widział ich na własne oczy zaś teraz miał pełną okazję spostrzec jak uzdolniony w walce jest sam Iron.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-12-23 00:39:25 |
-Czyli co- Wtrąciła się, kiedy usłyszała jakie propozycje zostały złożone Ironowi, a on zgrabnie starał się jakoś z tego wykaraskać -Interesuje cię tylko jednodniowe towarzystwo kobiet?- Powiedziała po czym zaśmiała się cicho. Arena była przez jeszcze jakiś czas pod wrażeniem zdolności chłopaka, ale dało się wyraźnie wyczuć swoiste przerażenie jego siłą. Rhiannon była niemal pewna, że chłopak właśnie zapewnił sobie bezpieczne poruszanie się po mieście. Każdy kto widział jego walkę na pewno doszedł do wniosku, że nie ma co próbować go okradać, czy w jakikolwiek inny sposób atakować, bo skończy się to źle. Sama skierowała wzrok na cesarza, który lekko się uśmiechał, chociaż cień obawy o swojego reprezentanta nadal gdzieś majaczył na jego twarzy. Dużo ciekawsza była, jednak reakcja Rudolfa, który z szeroko otwartymi oczami wpatrywał się nadal w środek areny. Dziewczyna zmarszczyła lekko brwi nie bardzo rozumiejąc z czego wynikało to przerażenie. Może dlatego, że zdał sobie sprawę z tego, że Murivel naprawdę ma szansę na wygraną, a on i ojciec nawet w tej kwestii mieli odmienne zdania. Rudolf wiele razy próbował przekonać ojca do tego, że Murivel powinno przestać brać udział w tym turnieju i poświęcać bez powodu ludzi, których umiejętności mogłyby się przydać w inny sposób. Makoto, jednak nie słuchał a wszystko przez to, że Murivel tylko kilka razy w historii całego turnieju zwyciężyło. Teraz kiedy nadarzyła się okazja na kolejny i to dość spektakularny sukces cesarz zrobiłby wszystko, aby go osiągnąć. Tak jak Rhiannon nie była zwolenniczką idei po trupach do celu, to jej ojciec stosował ją przez całe swoje życie i musiała przyznać, że stał się w tym mistrzem
|
Iron Del Fugakushi - 2022-12-28 17:51:18 |
- Nie bądź zazdrosna, może kiedyś i Ty się załapiesz na swój dzień. Odparł bez większego skrępowania Iron i mimo wszystko zaśmiał się, co prawda słowa Fawkes nie były bliskie do prawdziwych nie mniej jednak nie mógł sobie nie przepuścić okazji by się odgryźć. Cóż, w trakcie całej tej sytuacji jednak poza samym wychwalaniem Irona Rhiannon postanowiła zapytać Masakakiego o to, czy może on używać zatrzymywać czas podczas jej walk by dziewczyna mogła w spokoju zwyciężać, sam Masakaki uśmiechnął się po czym teatralnie pokręcił głową i wzruszył swoimi ramionami. - Oczywiście, że mógłbym, to dla mnie tak naturalne jak oddychanie dla Ciebie, pytanie brzmi, czy będziesz czuła się z tym w porządku oraz czy będziesz w stanie uznać, że wszystkiego dokonałaś sama? Odrzekł spokojnie po czym skierował swój wzrok na Irona za sobą. - Poza tym... Nie na każdego to działa... Dodał po chwili namysłu jasno komunikując dziewczynie, że skoro Iron raz już wyrwał się z bycia zatrzymanym w czasie to prawdopodobnie jest zdolny to powtórzyć a wtedy na arenie miałaby z nim nie małe problemy, szczególnie w momencie gdy zderzą się ze sobą. Heimdall zapowiedział kolejną walkę, tym razem na arenę wyszli Ragnar oraz Kaioh You. którzy spokojnie zeszli na arenę a gdy uderzył gong, mężczyźni przeszli do rękoczynów i chociaż to You pierwszy wykonał cios, to jego pięść nie dotknęła potężnego mężczyzny, który w ostatniej chwili chwycił go za twarz i siłą przewalił go w tył zmuszając do upadku prosto na głowę, przy czym dokonał małej dziury w ziemi przy tym działaniu, co tylko jasno określało siłę, jaką włożył do tego chwytu. Przez moment You był nieprzytomny by ostatecznie ocknąć się i wstać z ziemi. - A już myślałem, że to będzie koniec. Skomentował jedynie Ragnar z uśmiechem widząc jak jego przeciwnik ponownie wstaje z ziemi, po kolejnej próbie zadania ciosu jednak efekt był dokładnie taki sam, chociaż tym razem przedstawiciel i głowa klanu Dragomirów dość szybko go skontrował sowitym ciosem w podbródek. You ponownie wstał z ziemi i przypatrywał się swojemu przeciwnikowi, który jak gdyby nigdy nic schował ręce do kieszeni i zaśmiał się. - Moja siła i szybkość ciosu nie zrobią na Tobie wrażenia, jednak wiedz, że członkowie mojej szkoły walki specjalizują się w szlifowaniu ciała aż osiągnie twardość diamentu. Mężczyzna dumnie uderzył się w brzuch by podkreślić jak twarde jest jego ciało. - Spróbuj mnie uderzyć! Sprowokował Ragnara, który dość beztrosko podszedł do przeciwnika wyjmując ręce z kieszeni. - Więc raczej moje ciosy nie zrobią na Tobie większego wrażenia, huh? Zapytał po czym wystawił lewą rękę by namierzyć nią swój cel, jednocześnie przygotowując prawą do wykonania ciosu, nie mniej jednak gdy You oczekiwał solidnego ataku pięścią, Ragnar swoją lewą rękę usadowił na głowie mężczyzny co nieco go zdziwiło. - Jesteś idiotą... Ragnar nagle pchnął w dół swoją lewą rękę zgniatając przeciwnika niczym pustą puszkę po napoju, tym samym dosłownie miażdżąc go. - Wygrywa Ragnar Dragomir! Obwieścił Heimdall. - To było do przewidzenia po pierwszym ataku, ale widać, że Ragnar się z nim bawił. Skomentował Ironiczny a Ivanov tylko lekko przytaknął. - Mało jest przeciwników, którzy są w stanie zmusić Ragnara do bezpośredniego uderzania, dlatego też ekstremalnie rzadko można zobaczyć siłę jego uderzeń. Nie mniej jednak był silny, co jasno pokazał gniotąc swojego przeciwnika, teraz pozostało sobie wyobrazić jak potężny był w całym swoim potencjale a to wiedział już najpewniej tylko sam Ivanov lub ktoś z jego klanu.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-12-28 18:50:23 |
-Skąd ta pewność, że będę kiedykolwiek jedną z nich-Odpowiedziała Ironowi nie mogąc powstrzymać swojego ciętego języka -Kilka zwycięstw i ładna twarzyczka to trochę mało, aby mi zaimponować- Nie mogłaby tej zaczepki zostawić od tak bez żadnej odpowiedzi. W końcu nie zawsze była w stanie zapanować nad swoją naturą, która w końcu musiała dać o sobie znać Następna walka, która została zapowiedziana sprawiła, że Rhiannon niemal od razu była przekonana o tym kto wygra. Kaioh chociaż ewidentnie również wysportowany i umięśniony to przy Ragnarze prezentował się dość mizernie. I faktycznie już po pierwszym ciosie niemal każdy był przekonany o tym, że była to najkrótsza walka jaką oglądali. Kaioh, jednak szybko doszedł do siebie i podjął kolejną próbę na co Rhiannon przewróciła tylko oczami -Czy oni zawsze muszą tyle gadać, i przechwalać się. Już widzieliśmy ten schemat. Gadają, mówią o tym ile to nie trenowali a i tak na końcu dostają wpierdol- Powiedziała opierając się o barierki. I dziewczyna miała rację. Kaioh poległ, a Ragnar wydawał się nawet nie spocić podczas tej walki -Ten jego diament to chyba miał niezłą skazę- Mruknęła i uśmiechnęła się lekko pod nosem. -U was wszyscy są tacy przepakowani?- Rzuciła w stronę Ivanova. Była ciekawa czy każdy u niego w rodzinie wyglądał jak góra mięśni, która jak sie uprze to nic ani nikt nie będzie w stanie jej przestawić. Inna kwestia była taka, że fakt iż Ivanov miał taką córkę jak Elme stwarzało dość duży dysonans. Rhiannon wydawało się, że nawet dzieci takich osiłków są tymi, którzy budzą grozę, natomiast Elme...Rhiannon skierowała wzrok w stronę zielonowłosej dziewczyny, która podskakiwała na trybunach niczym mała pchła wzbudzała jedynie uśmiech.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-12-28 21:17:24 |
Walka zakończyła się pomyślnie dla Dragomira, który mimo wszystko nie wydawał się czuć satysfakcji po niej, nie było to nic spektakularnego i w ostatecznym rozrachunku był zawiedziony swoim przeciwnikiem w wyniku czego po prostu smętnie wracał na trybuny, zaś w międzyczasie Fawkes postanowiła zapytać drugiego przedstawiciela tego klanu o to czy każdy w ich rodzinie wygląda tak potwornie i groźnie, olbrzym skierował głowę w jej stronę i przez moment przyglądał się z uwagą dziewczynie. - Słabi w naszym klanie gryzą ziemię. Rzucił nagle. - Jesteśmy barbarzyńskim klanem z tradycjami sięgającymi tysiącleci, urodziliśmy się by walczyć, wychowaliśmy się w trudnych warunkach by nabrać siły, szybkości i odporności, żyjemy tak długo dopóki nie zostaniemy zabici przez kogoś silniejszego, u nas nie ma miejsca na słabych, dlatego każdy z nas trenuje swoje mięśnie, każdy z mężczyzn jest umięśniony i znaczna część kobiet i każde z nas pragnie toczyć potężne pojedynki do samego końca. Wyjaśnił dokładniej, jednak gdy spostrzegł że dziewczyna kieruje swój wzrok na jego córkę. - Elme jest inna, jest drugą cherlawą z rodziny Dragomirów i nie pała takimi ambicjami do walki co inni. Jednak nasz klan traktuje ją na równi, czego nie możesz zapominać. Dodał po chwili wyjaśniając odmienność dziewczyny, która w odróżnieniu do swoich krewniaków wydawała się być przyjazna i pełna uroku co było nietypowe dla przedstawicieli tego klanu, nie mniej jednak była zsolidaryzowana z nimi a oni z nią i zawsze byli gotów stanąć w obronie dziewczyny. - Poza tym udowodniła swoją siłę pokonując jednego z moich młodszych braci po tym jak ten wyzwał ją na pojedynek. Co prawda kopnęła go w jaja ale zwyciężyła w pierwszym ataku. Dodał po chwili i zaśmiał się głośno przypominając sobie tamtą scenę, kilka osób również zaczęło się śmiać z tej sytuacji bo rzadko kiedy zdarza się pozyskać szacunek jednym kopnięciem przeciwnika a zielonowłosa dziewczyna, która tak radośnie kibicowała swojemu wujkowi zdaje się miała nieco pary w nogach. Heimdall ogłosił kolejny pojedynek i na arenę wyruszyli Legato oraz jego przeciwnik Yami Akuma którzy spokojnie stanęli naprzeciwko siebie, przez moment na arenie zapanowała całkowita cisza. - Jeden z największych przestępców w światowej armii kontra największy zabójca z podziemi, to ci dopiero zderzenie. Skomentował Blaise, który mimo wszystko oparł się o barierkę by widzieć znacznie lepiej po czym uśmiechnął się pod nosem. Gong uderzył jednak ani jeden ani drugi nie wykonali żadnego ruchu, stali w spokoju obserwując się nawzajem. - Zaszczytem jest móc zmierzyć się z Tobą. Zaczął życzliwie czarnowłosy a jego przeciwnik skinął głową. - Wzajemnie. Odparł a następnie Legato nagle uchylił się w bok, zupełnie jakby robił unik i chociaż na początku wydawało się to dziwne, to nagłe uderzenie w ścianę za brunetem jasno uzmysłowiło, że uniknął on pocisku, którego nie dało się spostrzec podczas samego ataku. Następnie Legato spokojnie odskakiwał w tył i na boki robiąc kolejne uniki przed następnymi ataki, których zwykłe oczy nie mogły zobaczyć, to mogło w dość konkretny sposób wyjaśnić skuteczność jego zabójstw na przestrzeni jego kariery, niezdolność do dostrzeżenia lub usłyszenia ataku przeciwnika jasno tworzyły przewagę i szereg możliwości do zlikwidowania celu, jednak jakimś cudem Legato mógł płynnie je spostrzec i unikać w ostatniej chwili. - Były numer jeden najgorszej generacji, ponoć ma perfekcyjny wzrok i nic mu nie umyka, jak widać plotki nie są jedynie na pokaz. Skomentował Eredin widząc jak Legato robiąc kolejne uniki szuka sposobu na zbliżenie się do swojego rywala, brunet wyciągnął wojskowy nóż po czym ruszył w przód korzystając z okazji, jednak Yami płynnie wykonał unik odskakując w tył, przy czym sam Legato po podjęciu walki postanowił wycofać się. Walka wydawała się być ciągle na korzyść szarowłosego, który trzymał w mocnym szachu swojego przeciwnika, nie mniej jednak Legato nie planował się poddawać i wyszukiwał okazji do zbliżenia się do swojego rywala, jak widać, nie było to łatwe, obaj byli doświadczeni i trzymali dystans by zrobić unik w ostatnim momencie i chociaż Legato podjął walkę stosując nóż do obijania ataków to w ostatecznym rezultacie nie miał prostego podejścia do Yamiego, który znał swoje możliwości i nawet rzucony nóż nie stanowił dla niego przeszkody, jednak to w tym momencie sam Legato nieco się uśmiechnął po czym zaczął przyspieszać aż ostatecznie można było dostrzec tylko jego powidoki, które otaczały szarowłosego. Yami nie planował jednak się mu poddać, uniósł dłoń do góry a nagle z nieba zaczęły uderzać pociski zostawiając małe wgłębienia w miejscach lądowania, tworząc taką zaporę jasno blokował dojście do siebie jednak Legato. - Zostawiłeś słaby punkt. Skomentował stając dosłownie przed Yamim po czym przyłożył swój palec do jego klatki piersiowej a nagle biała błyskawica przeszyła ciało szarowłosego, Legato jednak nie próżnował, chwycił ranę w obie ręce i dosłownie prąc na przód rozerwał w pół swojego przeciwnika. - Zwycięża Legato Blusesummers! Oświadczył Heimdall gdy zwłoki Yamiego upadły na ziemię. - Najgorsza Generacja czeka na powrót swojego króla, Legato. Skomentował Ivanov kiedy brunet wrócił na trybuny, sam brunet jedynie uśmiechnął się. - Nie długo planuję swój wielki powrót, cierpliwości. Odparł spokojnie.
- Następną walkę stoczą Lei Yuen i Alfgeir Lingsberg! Zawodnicy przyszykujcie się do pojedynku! Zawołał Heimdall, a sam Lei uśmiechnął się. - No... Panowie, panie i wszyscy niebinarni, w końcu czas na mnie! Zawołał po czym zbił piątkę z Ironicznym schodząc na dół by ustawić się przed swoistym doktorem plagą a gdy gong zabił, Lei momentalnie ruszył skacząc w przód i wykonując kopnięcie z półobrotu czym posłał przeciwnika na koniec areny, sam spokojnie opadł na równe nogi i spojrzał z radością na Alfgeira. - To wszystko? Zawiodłem się. Rzucił jedynie prowokująco, gdy nagle otworzył szerzej oczy, jego ciało zesztywniało a on sam odczuł jak każdy najmniejszy ruch zaczął sprawiać mu wszelką trudność, sam Alfgeir spokojnie pozbierał się z ziemi i zaczął podchodzić do chłopaka, który chwycił się za gardło jasno pokazując jakie trudności zaczęło mu sprawiać oddychanie. - Nie ma sensu się opierać, im bardziej z tym walczysz tym gorzej dla Ciebie. Rzucił Alfgeir wyjmując spod płaszcza sierp i powoli podchodząc do szatyna. - Trucizna, albo ją wypuścił na starcie walki albo zatruł swój płaszcz, w każdym razie pozwolił by Lei go zaatakował wiedząc, że w ten sposób szybko go zatruje. Lei zdawało by się już zakończył swoją karierę na arenie, przybywając tutaj liczył na sławę i bogactwo a teraz przed oczami widział dosłownie śmierć, która zbliżała się powoli i nieubłaganie w postaci istnego doktora plagi, chłopak nie akceptował tego, co rusz rzucając pod nosem "rusz się" wymuszając wszelką reakcję organizmu. - Aaagh! Krzyknął po czym schylił się szybko uderzając pięścią w ziemię, wówczas Alfgeir zamachnął się sierpem by zadać to jedno, konkretne cięcie, jednak wtedy Lei dosłownie odskoczył by szybko dobiec i ponownie kopnąć swojego przeciwnika prosto w głowę, następnie zaczął uderzać błyskawiczną salwą ciosów w przeciwnika lecz Alfgeir ku jego zdziwieniu zaczął płynnie ich unikać po czym puścił bombę dymną. Lei w środku dymu zaczął jedynie przyjmować cięcia od przeciwnika i chociaż chciał ich uniknąć, nie mógł znaleźć ku temu sposobności, co jasno ustawiło go w pułapce z której nie mógł się wydostać. Alfgeir robił płytkie cięcia korzystając z okazji, wiedział, że dym był kolejną trucizną a im więcej ran otworzy tym szybciej rozejdzie się ona po krwioobiegu, co Lei zdecydowanie odczuwał aż za dobrze. Chłopak postanowił zamknąć oczy i zaczął się skupiać nad kolejnymi ruchami aż ostatecznie wyczuwając moment odkopał oręż z ręki przeciwnika po czym momentalnie wyskoczył w górę i zaczął obracać się wokół własnej osi, tworząc z dymu swoisty wir, następnie, gdy dym rozproszył się, Lei zaczął opadać z tej wysokości wciąż jednak obracając się, aż ostatecznie jednym, lecz potężnym kopnięciem powalił swojego zaskoczonego przeciwnika. - Zwycięża Lei Yuen! Zawołał Heimdall ogłaszając zwycięzcę, nie obyło się bez ran, cały spocony i nieco pocięty Lei zaczął powoli schodzić z areny by skierować się do punktu medycznego, wiedział, że bez odtrutki długo nie pociągnię. - Co jak co, ale był twardy. Ironiczny postanowił pochwalić uczestnika, który realnie wykazał się swoistą siłą i wytrzymałością oraz siłą woli.
- Kolejną walkę rozpoczną Eredin, książę Aleksandrii oraz Amadeus! Zawołał i zawodnicy zeszli z trybun po czym ustawili się na środku a gdy gong uderzył obaj momentalnie wyciągnęli miecze i ruszyli na siebie, skrzyżowali swe klingi po czym zaczęli wymieniać się atakami, chociaż Amadeus szybko zyskiwał przewagę nad swoim przeciwnikiem poprzez szybkie i brutalne cięcia, a Eredin nie mógł tego powtórzyć, ze względu na wielkość swojego claymore'u nie mniej jednak płynnie robił bloki wyczekując dobrego momentu, nie przeszkadzało mu nawet cofanie się a uśmiech przeciwnika sugerujący, że ten się dobrze bawi, nie zepsuł mu humoru, wręcz przeciwnie, sam Eredin bez większego nacisku bronił się aż znalazł swój moment, momentalnie uniósł miecz po czym wykonał sowite cięcie z góry robiąc piękną szramę na tułowiu przeciwnika. Z początku Amadeus był zaskoczony, przejechał palcem po ranie i spojrzał na krew po czym uśmiechnął się i ruszył w dalszy atak, nie mniej jednak teraz Eredin poczuł się pewniej i postanowił trzymać go na dystansie wymieniając ataki i jednocześnie trzymając przeciwnika na krawędzi swojego miecza, taki układ dość szybko przysporzył problemów samemu Amadeusowi, który z coraz większą desperacją zaczął atakować i próbować się zbliżyć. W końcu Eredin odepchnął go nieco po czym zamachnął się w powietrze a z miecza wydostała się żółta energia w kształcie półksiężyca która trafiła Amadeusa i posłała go na koniec areny. Amadeus padł na brzuch a krew zaczęła wypływać z jego ciała i rozchodzić się wokół, co mogło sugerować jak potężną ranę zadał mu Eredin. - Zwycięża książę Aleksandrii! Zawołał Heimdall. - To było proste. Skomentował jedynie odchodząc z areny.
- Następna walka! Tym razem pojedynek stoczą... Przedstawiciel rasy Outsiderów Toffee oraz barbarzyńca Rhengvold! Czy wszelkie mutacje pokonają okrutną siłę? Czy to jednak siła przezwycięży rozwój genetyczny? Za chwilę się przekonamy! Zawołał Heimdall. - Powodzenia, jaszczurze. Rzucił Ironiczny z uśmiechem na co nie dostał żadnej reakcji, zaś jedynie Toffee wyminął go po czym zszedł na arenę by stanąć przed swoim rywalem. - Jak z Tobą skończę gadzie, to będziesz pełzał. Zarzucił Rhengvold po czym gong uderzył a zawodnicy ruszyli na siebie, można było dostrzec jak ręce Toffeego zmieniają się w szpony otoczone łuskami po czym obaj zderzyli się ze sobą po czym można było usłyszeć dźwięk uderzenia i obaj kucnęli za swoim przeciwnikiem, z początku wydawało się, że nic się nie stało, gdy nagle z ramion i ud Rhengvolda zaczęła tryskać krew a on sam opadł na ziemię. - To Ty będziesz się wił... Skomentował Toffee prostując się a Heimdall ogłosił zwycięzcę.
Następne walki przebiegły dość szybko aż ostatecznie poproszono pozostałych 16 uczestników na zejście na arenę. - Tegoroczne pojedynki są zaciekłe a zawodnicy z całych sił starają się osiągnąć sukces! Dlatego już dziś przedstawimy wam pary na przyszłotygodniową rundę! Uwaga! Na ścianie areny zaczęły pojawiać się imiona i nazwiska kolejnych par. - Ragner Dragomir vs Ivanov Dragomir Iron Del Fugakushi vs Samael Visconti Fawkes vs Zhou Weijun Tristan Ryan vs Hermes Souryu Nimue De Muerte vs Bourner Legato Bluesummers vs Blaise Crane Lei Yuen vs Toffee Eredin vs Ironiczny! Na tablicy wyświetliły się następne paringi a na ich widok sama Nimue przełknęła głośno ślinę i drgnęła. - No tak... Szyszka mi w dziuplę... Rzuciła jedynie spuszczając głowę. - Czy ktoś ma jakieś pytania? Rzucił Heimdall kierując swój wzrok na zawodników i ku ich zdziwieniu Iron podniósł rękę. - Jeśli dobrze pamiętam, mogę zamienić się z innym uczestnikiem jeśli ten wyrazi zgodę, prawda? Zapytał spokojnie. - Tak, to prawda, a z kim chciałbyś walczyć w następnej rundzie? Zapytał zaciekawiony Heimdall a sam Iron skierował palec w stronę nieumarłego. - Z Bournerem. Wypalił tym samym sprawiając, że na trybunach nastała cisza, sam Samael skierował wzrok ku szarowłosemu. - Czyżbym nie był Ci godnym przeciwnikiem? Zapytał blondyn a Iron skierował na niego wzrok. - Nie o to chodzi... Po prostu uważam, że Ty okazałbyś litość przeciwnikowi a Bourner... Możesz się domyślać. Iron wzrokiem powędrował do przestraszonej Nimue, która czekała jedynie na werdykt, sam Samael obserwował jak brunetka drży po czym wypuścił powietrze z płuc. - W sumie... Jeśli przeznaczonym nam będzie się spotkać w walce to i tak się spotkamy. Odparł spokojnie a następnie wrócił do obserwowania dalszej sytuacji, sam Bourner tylko patrzył na Irona z nieco zmrużonymi oczami po czym uśmiechnął się. - Nie widzę problemu, mogę w następnej rundzie walczyć z Ironem. Odparł zgadzając się na te warunki a Heimdall przyłożył róg do ust. - Iron już nie może doczekać się pojedynku z drugim faworytem tego turnieju! Więc pary na przyszły tydzień zostają zapisane! Oto koniec drugiej rundy Turnieju Czterech Smoków! Zawołał dając sygnał na rozejście się, nie mniej jednak... - Fawkes... Dziewczyna mogła usłyszeć głos Zhou, który podszedł do niej bliżej. - Wcześniej nie wiedzieliśmy z kim walczymy ale teraz skoro mam okazję, chciałbym życzyć Ci powodzenia! Daj z siebie wszystko! Oznajmił radośnie po czym wyciągnął rękę w jej stronę a następnie po uściśnięciu sobie rąk zielonowłosy posłał jej przepraszający uśmiech. - A teraz wybacz... Muszę coś wyjaśnić z jedną osobą. Oznajmił i momentalnie wyleciał z areny jak poparzony.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-12-28 22:00:42 |
Na wzmiankę o tym, że u Dragomirów słabi już dawno odeszli z tego świata, dziewczyna jedynie przełknęła głośno ślinę. Wychodziło na to, że nie patyczkowali się nawet jeżeli chodziło o najbliższych. Z drugiej strony była w stanie to zrozumieć. Słabą gałąź należało czym prędzej odciąć, aby nie osłabiła całego drzewa. Podobną idee głosił jej ojciec, który nie widział niczego złego w skazywaniu swojej rodziny jeżeli ta zachowała się nieodpowiednio. Miało to pomóc dynastii i ją wzmocnić. Ona sama nie widziała w tym sensu, ale to przemyślenie wolała zostawić już dla siebie. Ostatnie czego potrzebowała to wkurzenie olbrzyma, tym bardziej, że nie dawno pokazał swoją siłę jeżeli ktoś go zdenerwuje. Chcąc więc powstrzymać swój cięty język postanowiła skupić się na kolejnej walce, która była właśnie zapowiadana. -Akuma- Powtórzyła -Słyszałam już to nazwisko- Nie była, jednak w stanie przypisać odpowiedniej sytuacji oraz osoby, która wypowiedziała wówczas to imię. Na szczęście reszta uczestników od razu przypomniała jej o kogo chodzi. O najgorszych generacjach nie wiedziała za wiele, ale kiedyś podsłuchała jak ojciec rozmawiał o jednym z jej przedstawicieli ze swoim doradcą. Walka wydała się być tym bardziej iteresująca bo Legato jak się dowiedziała również swego czasu reprezentował ową generacje. Dziewczyna mogła więc podejrzewać, że szanse będą co najmniej i wyrównane. Nie pomyliła się dużo, bo przez dłuższy czas Legato ale również jego przeciwnik pokazał dużo siły i zdolności. Aż w końcu to Legato wykonał ostateczny cios -Wygrał- Powiedziała Rhiannon obserwując jak Legato schodzi z areny, aby do nich dołączyć. Kolejne walki były już tylko formalnością, która przebiegła naprawdę szybko. Szczególnie szybko w wypadku Eredina, Tofee, którzy poradzili sobie ze swoimi przeciwnikami chyba najszybciej spośród wszystkich pozostałych uczestników. -Niby arystokrata, a coś potrafi- Mruknęła do siebie, kiedy Eredin zszedł zwycięsko z areny. To był koniec walk na dzisiaj, najbardziej stresujący moment był, jednak dopiero przed nią. Dobieranie par. Teraz miała dowiedzieć się z kim przyjdzie jej walczyć w kolejne rundzie. Stanęła więc wraz z pozostałymi uczestnikami na arenie i wpatrywała się w monitor, który losował kolejnych walczących. Serce jej łomotało za każdym razem, kiedy maszyna losująca ruszała, aż w końcu zamarło tak samo jak jej imię na ekranie zaraz obok Zohu. Zimny dreszcz przebiegł po jej plecach. Widziała już do czego chłopak był zdolny i nie mogła go lekceważyć. Spojrzała przez chwilę na niego, a ten kiedy do niej podszedł i pożyczył powodzenia kiwnęła tylko lekko głową w jego stronę -Ty również daj z siebie wszystko- Odpowiedziała i uścisnęła mu dłoń, chociaż tak naprawdę w głębi duszy wolała, aby Zohu nie dawał z siebie wszystkiego. Wiedziała, jednak że na to nie miała co liczyć -Hej poczekaj- Zawołała za nim, kiedy ten zaczął się oddalać mówiąc, że musi coś z kimś załatwić -Jeżeli chodzi o Rhoni, to poczekaj chwilę za nią na pewno przyjdzie, i wiem, że tu też na pewno gdzieś była. To moja stara znajoma- Widziała jak mu zależało, a ona postanowiła nieco pomóc szczęściu. W końcu Rhoni od kiedy ona pamiętała z nikim się nie spotykała, a teraz miała okazję to zmienić i poznać nie co innego życia niż tylko szycie. Skierowała więc wzrok w stronę loży na której siedziała Rohni, a ona postukała kilka razy w swój nadgarstek chcąc ją ponaglić. Kiwnęła tylko lekko głową po czym wyszła z areny, aby skierować się w stronę pałacu. Zawsze były to szybkie przebieżki. Chciała zdążyć nim reszta mieszkańców pałacu dotrze na miejsce. Miała wtedy wolną drogę, bo służba zajmowała się przygotowywaniem posiłków. Wpadła do swojej komnaty i umieściła od razu miecz pod łóżkiem. Nie musiała długo czekać, aż w drzwiach pojawiła się również Rohni -Mówiłam ci już, że się wkopałaś ale... -Czemu mi nie powiedziałaś, że spotkałaś się z Zohu?- Przerwała jej od razu, a dziewczyna otworzyła szerzej oczy ze zdziwienia -Wiesz, to było przypadkowe spotkanie, pomógł mi, a ja go z początku potraktowałam źle, więc chciałam się jakoś odwdzięczyć- Powiedziała i zaczęła ściągać z siebie biżuterię -Z resztą, masz tyle spraw na głowie, że nie chciałam ci jeszcze dokładać- Wyznała a Rhiannon zmarszczyła brwi -To nie prawda- Mruknęła podchodząc do dziewczyny i chwyciła jej dłonie -Jesteś moją przyjaciółką i chcę wiedzieć co się dzieje u ciebie. A teraz pospiesz się bo twój Romeo czeka pewnie pod twoim domem- Zażartowała, a twarz Rohni spłynęła rumieńcem. Dziewczyny jak zwykle przebrały się i pożegnały, aby tak jak zawsze rozejść się każda w swoją stronę. Rohni poszła prosto do domu, a Rhiannon pod pretekstem zwykłego spotkania towarzyskiego ruszyła w stronę domu Iblee. Nikt nie robił jej z tego tytułu problemu. Nawet ojciec wydał się zadowolony tym, że w końcu jego córka znalazła sobie zajęcie godne księżniczki -Masz jakiś pomysł jak pokonać Zohu. Ten chłopak chociaż wygląda niepozornie może być śmiertelnie niebezpieczny- Odezwała się do Masakiego, kiedy przemierzała ulice Murivel.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-12-28 22:44:19 |
- Zależy w sumie, czy chcesz przeciwko Zhou grać fair czy niekoniecznie. Odpowiedział Masakaki uśmiechając się szeroko, w jego głowie już podświetliły się wszelakie pomysły dotyczące przebiegu ich walki i tego, jak rozwiązać problem z chłopakiem, który już dwukrotnie podkreślił jakie różnice panują między nim a jego przeciwnikiem. - Już pomijając fakt, że mimo szat adepta chłopak walczy na poziomie mistrzów, w ciągu tygodnia opanował kolejny styl walki to jeszcze blokuje swoją moc i krępuje ruchy, ciężko coś wymyślić na takiego młodego geniusza, który wyciąga maksymalnie 30% swojego potencjału i nie wiemy jaką mocą dysponuje... Znaczy... Ty nie wiesz, ja w sumie już wiem. Dodał po chwili zarzucając swobodnie ręce za głowę, mimo patowej dla Rhiannon sytuacji on sam wydawał się dobrze bawić przez cały ten turniej i wspieranie szarowłosej dodawało mu mnóstwo rozrywki w wyniku czego ten tajemniczy stwór chętnie podążał za dziewczyną. - Jak się orientuje, w zakonie jest uznawany za reinkarnację założyciela zakonu co podkreśla jego wygląd a nawet i moce. O! I regularnie odmawia przejścia dalszych prób by awansować na wyższy stopień twierdząc, że pasuje mu bycie adeptem. To... Niewiele Ci pomoże ale spokojnie! Wystarczy, że machniesz raz mieczem i skończysz walkę, tylko teraz musisz odpowiednio machnąć mieczem. Chociaż Masakaki chciał dodać jej otuchy, to wydawało się, że w tym momencie po prostu swobodnie komentował cały przebieg zdarzeń unikając tych elementów, które mogły w jakikolwiek sposób wesprzeć dziewczynę w jej działaniu i osiągnięciu celu. - Z ważniejszych rzeczy, pamiętaj o jutrzejszym spotkaniu z Nimue, no oczywiście możesz ją olać i skupić się na pomyśle na Zhou, najwyżej dziewczyna, która nie czuje się akceptowana w społeczeństwie się rozpłacze, ot niewiele a... No i oczywiście! Jak mógłbym zapomnieć! Jaką chcesz moc? W końcu jednak Masakaki przeszedł do konkretów jasno dając dziewczynie do zrozumienia, że w kwestii mocy może zostawić jej pełen wybór i wachlarz możliwości, co dawało dziewczynie jasne pole do popisu w kwestii wyobraźni, teraz to już od Rhiannon zależało w jakim kierunku chciała się udać. W końcu dziewczyna dotarła pod drzwi posiadłości Drismorr i gdy tylko Lucifer otworzył drzwi, wpuścił dziewczynę a błękitnowłosa czekała na nią w salonie. - W końcu widać postępy u Ciebie, nawet odważyłam się założyć o sporą sumkę, że wygrasz i wiesz co? Zgarnęłam około 20 000 cesarskich koron! Bukmacherka to jednak przyjemność gdy wiesz na co obstawiać. Zaczęła delikatnie dziewczyna wachlując się swoim wachlarzem po czym uśmiechnęła się w stronę Rhiannon. - Ale teraz na głowie mamy Zhou który... Wydaje się nie mieć słabych punktów, analizując jego obie walki mogę śmiało stwierdzić, że ma więcej siły i szybkości niż pozwala mu na to jego własne ciało, nie dał się przewrócić mężczyźnie, który był znacznie cięższy oraz silniejszy od niego i łatwo go kontrował... Zdecydowanie będzie problemem dla nas... Wyjawiła swoje przemyślenia po czym wstała i podeszła do dziewczyny, delikatnie położyła jej swoją dłoń na ramieniu po czym westchnęła cicho, zdawała sobie sprawę z jak ciężkim przeciwnikiem teraz przyjdzie się mierzyć księżniczce nie mniej jednak musiały znaleźć na niego sposób. - W dodatku wydaje się dość inteligentny i ma dobrą umiejętność dostosowania się do przeciwnika, co utrudnia nam podjęcie konkretnej taktyki ale... Iblee zabrała swoją dłoń po czym delikatnie klasnęła w dłonie. - Ale zaraz mamy spotkanie przy obiedzie z Twoimi rodzicami i musisz pamiętać, by być oburzona, gdy będę proponować Twojemu ojcu bym uczyła Cię etykiety a potem... Przejdziemy do kolejnego treningu, wpierw napełnij brzuszek, zasłużyłaś. Oznajmiła i spokojnie zaczęła kierować w stronę wyjścia gdy nagle stanęła w pół drogi i skierowała głowę do księżniczki. - A właśnie... Wiesz może co odwaliło Ironowi? Czemu już na kolejną rundę wybrał Bournera? W oczach Iblee było to samobójstwo i chociaż gdyby Iron mógł wykorzystać swoje zdolności w pełni to walka byłaby wyrównana o tutaj jest to jednostronny wynik, dlatego błękitnowłosa postanowiła się dowiedzieć czy szarowłosy przypadkowo nie postradał zmysłów.
***************************************************
Zhou zgodnie ze wskazówką Fawkes spokojnie czekał przed drzwiami zakładu krawieckiego, było to mimo wszystko stresujące dla niego, z każdą minutą obawiał się tego, że dziewczyna postanowiła na jego widok po prostu zwiać a on jej nie zauważył nawet i chociaż Fawkes zapewniła go, że była nawet na arenie, to jednak chłopak miał wiele wątpliwości. W końcu jednak jego oczekiwanie się opłaciło, gdy spostrzegł znajomą mu sylwetkę zbliżającą się do zakładu, chłopak odwrócił się i na widok Rohni uśmiechnął się wpierw by zaraz potem ukłonić się nisko chyląc głowę przed dziewczyną. - Przepraszam, że wtedy uciekłem... Ja... Nie umiem tego wytłumaczyć i proszę Cię o przebaczenie i szansę na zrekompensowanie Ci Twego wysiłku. Wyrzucił jednym ciągiem, co tylko wskazywało, że długo układał w głowie te przeprosiny a pod wpływem stresu wyrzucił je z siebie przy pierwszej okazji. - Naprawdę chciałbym jeszcze kiedyś zjeść z Tobą pizze oraz spędzić czas ale zrozumiem, jeśli zraziłem Cię do mojej osoby. Kontynuował nie unosząc głowy nawet na chwilę, w pełni pokory czekał na jej ruch, odpowiedź, która jasno mu zakomunikuje co ma zrobić dalej, był gotów na każdy scenariusz a przynajmniej wierzył, że tak jest.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-12-28 23:34:44 |
- Jak kolwiek, mogę z nim walczyć. Uczciwie czy też nie, byle nie dać się zabić, a przy odrobinie szczęścia może nawet z nim wygrać- Przeczuwała, że powoli uczciwe podejście może przestać się sprawdzać. Przeciwnicy byli trudni, a jej na sam początek trafiło się naprawdę duże wyzwanie, z którym musiała sobie jakoś poradzić. -Każdy ma jakiś slaby punk, nawet założyciel ich zakonu musiał takowy mieć, wystarczy tylko go znaleźć- Odpowiedziała. W słowach brzmiało to prosto. W końcu co może być trudnego w doszukiwaniu się słabych punktów. W rzeczywistości wiedziała, że nie miała na to wiele czasu, i owy słaby punkt powinna była znaleźć już na arenie, a najlepiej jeszcze przed ich wejściem na plac walki. Na szczęście miała jeszcze trochę czasu, aby spróbować obmyślić dalszy plan działania, teraz musiała skupić się na nieco innych sprawach. Chociażby na tym, aby nie spóźnić się do Iblee -Pamiętam- Odpowiedziała -jakoś tg wszystko ogarnę- Spotkani z Nimue faktycznie było dość sporą przeszkodą w obecnej sytuacji. Musiała poświęcić trochę czasu z życia na chodzenie po mieście, ale uznała, że nawet ona tego potrzebowała. Chwilowej odskoczni od walk i przejmowania się tym co będzie następnego dnia -Co do mocy...czytanie w myślach by się przydało- Powiedziała i uśmiechnęła się lekko pod nosem. Byłaby w stanie wtedy wiedzieć o tym jaki ruch chce wykonać jej przeciwnik, i za wczasu sie obronić -Ale może dam się tobie wykazać. Przynajmniej miałabym kogo obwniać gdyby mi się nie udało- Powiedziała i zaśmiała się cicho -Żartuje- Za ewentualną porażkę mogła tak naprawdę obwinić tylko sama siebie. W końcu to ona wzięła udział w turnieju, który zdecydowanie przewyższa jej zdolności, a wszystko dlatego, że jej pewność siebie ją zgubiła Doszła w końcu do domu Iblee. Nie czekała pod drzwiami długo po po chwili otworzył jej kamerdyner z tą samą poważną miną -Hej. Widzę, że jesteś dzisiaj wręcz rozpromieniony- Powiedziała po czym weszła do środka, gdzie już czekała na nią Iblee -Jak na jeden trening to muszę przyznać, że był skuteczny, a i to...- Urwała nagle, bo dotarł do niej cały sens wypowiedzi dziewczyny -ILE?!- Krzyknęła wyraźnie zdziwiona, ale jednocześnie było jej miło, że Iblee w nią uwierzyła na tyle, aby poświęcić swoje pieniądze -Legato nie miał tyle szczęścia, on się założył, że przegram- Powiedziała z lekkim uśmiechem. Temat, jednak szybko zszedł na jej następnego przeciwnika -Wydaje się, o ile dobre odniosłam wrażenie, to ma chyba słabość do Rohni. Cały turniej o tym nawijał- Mruknęła sięgając po jedną z babeczek, które stały na ozdobnej paterze -Aczkolwiek nie wiem czy to jest w jakiś sposób pomocne- Może wykorzystanie Rohni mogłoby zapewnić jej wygraną, ale czy byłaby w stanie to zrobić. W końcu mówiła, że nie jest zwolenniczką idei po trupach do celu. Najwyraźniej ten turniej może sprawić, że będzie musiała zweryfikować swoje poglądy. -Jeżeli chodzi o oburzenie to nawet nie muszę tego udawać. Po tylu latach to już naturalnie wychodzi- Odpowiedziała po czym zjadła babeczkę, połykając ją niemal prawie w całości. -A co do Irona...cóż nie zwierza mi się więc nie wiem. Może uznał, że cała reszta nie jest dla niego wyzwaniem, albo może chce mieć walkę z nim już za sobą. Sama się go zapytaj, będziesz mieć okazje- Nie spędzała z Ironem dużo czasu. Widywali się tak naprawdę od czasu do czasu w pałacu, głownie na posiłkach, potem gdzieś w międzyczasie się mijali, a głownie widywali się na turnieju, ale wtedy też nie mogli ze sobą przebywać nie wiadomo jak długo, aby nie wzbudzać zbędnych podejrzeń. Księżniczka i Iblee ruszyły w stronę pałacu i po chwili siedziały już przy cesarskim stole, wraz z cesarzem, jego żoną oraz synem. Obok Rhiannon tradycyjnie zajął miejsce jej niedoszły narzeczony, na co ona odpowiedziała tylko cichym westchnieniem. -Dzisiejsza runda była pełna emocji, a Iron wydaje się być dla Murivel pewnym reprezentantem- Powiedział Rudolf, przerywając na chwile jedzenie. Cesarz jedynie skinął lekko głową, ale Rhiannon wiedziała dlaczego jego entuzjazm wydawał się opaść -Zdałeś sobie sprawę z tego, że inne kraje też wystawiły tak zwane czarne konie prawda- Nie była by sobą, gdyby nie wbiła delikatnej szpileczki ojcu, który zmarszczył jedynie brwi. -Iron świetnie sobie poradził, i nadal jestem pewien wygranej- Zmienić jego myślenie było trudno. Swój błąd zrozumiałby pewnie w momencie w którym Iron faktycznie by przegrał .................................................................................... Rohni, kiedy usłyszała o tym, że Rhiannon umówiła ja z Zohu na początku miała ochotę ją ukatrupić, ale ostatecznie nie chciała, aby chłopak czekał pod jej domem i odniósł wrażenie, że jest na niego zła czy nie chce już go widywać. Dlatego też prosto z pałacu udała się do swojego domu, a tam już z daleka dostrzegła siedzącą na schodach sylwetkę chłopaka, który wyczekiwał na nią. -Długo tu jesteś?- Zapytała się stając naprzeciwko niego, a ten momentalnie poderwał się, aby skłonić się przed nią nisko, co wprowadziło dziewczynę w lekki zakłopotanie. Uniosła lekko dłonie do góry i uśmiechnęła się wyraźnie zmieszana -Spokojnie nic się nie stało, widocznie miałeś swoje powody, a ja nie powinnam była się dopytywać- Była wtedy zbyt nachalna i zaczęła zadawać za bardzo osobiste pytania i była tego świadoma. Nie chciała, aby chłopak poczuł się przez nią osaczony. Była po prostu ciekawa i to wszystko -Cóż, w zasadzie miałam iść na targ, aby zrobić parę zakupów, a po za tym przywieźli nowe materiały a mi by się przydało ich kilka, to jeżeli chcesz możesz mi towarzyszyć- Zaproponowała z nadzieją, że chłopak się zgodzi -A potem będziemy mogli iść coś zjeść- Miło będzie spędzić czas nieco inaczej niż na siedzeniu na trybunach, w niewygodnej i ciasnej sukni, starając się odpowiadać na pytania cesarza i cesarzowej tak, aby ci nie zaczęli niczego podejrzewać.
|
Iron Del Fugakushi - 2022-12-29 00:31:52 |
- Skoro jesteśmy już przy tym temacie... Iron. Zaczęła Iblee odkładając sztućce i kierując głowę w stronę szarowłosego, na jej twarzy widniał ciepły uśmiech, nie mniej jednak temat, który chciała rozpocząć nie napawał zbyt wielkim optymizmem, szczególnie teraz gdy nawet sam cesarz nieco przygasł podczas tego obiadu. Szarowłosy skierował wzrok na dziewczynę i mimo wszystko się uśmiechnął. - Tak? - Podczas ogłaszania par, zmieniłeś swojego przeciwnika na Bournera, którego, jak wszyscy widzieliśmy, raczej nie da się zabić, wierzę, że masz jakiś plan. Iblee była pełna nadziei, że szarowłosy nie podjął pochopnie tej decyzji i mimo wszystko był gotów na przeciwnika, który w żaden sposób nie był ograniczony na tym turnieju, sam Iron skierował swój wzrok na talerz i spokojnie wziął kęs swojego posiłku nim udzielił odpowiedzi. - Będąc szczerym to nie. Chcę się z nim zmierzyć i sprawdzić czy dam mu radę, w ciągu tego tygodnia opracuje jakiś plan. Odparł tym samym jasno dając do zrozumienia, że sam nie był pewien co do wyniku następnej walki, nie mniej jednak nie planował on nic konkretnego i dopiero był na etapie tworzenia strategii przeciwko nieumarłemu, z którym przyjdzie mu się zmierzyć. - Można zaproponować królowej Aiko by zgodziła się na zdjęcie granic, ale wątpię by była skłonna, ta sytuacja zdecydowanie jej odpowiada. Chociaż nadzieja umiera ostatnia... - A skoro przy propozycjach jesteśmy... Wasza Wysokość. Iblee podniosła się ze swojego miejsca i skierowała się w stronę cesarza. - Jak Wasza Wysokość wie, ostatnio księżniczka Rhiannon przychodzi do mnie, by przedyskutować kilka pałacowych spraw, jednakże... Jej słownictwo oraz zachowanie wydaje się być wzięte prosto z rynsztoku a liczba zasad etykiety, które pogwałciła sprawiły, że moja młodsza siostra niemal zemdlała, chciałabym zaproponować więc bym to ja przejęła obowiązki nauki etykiety, my w rodzie Drismorr mamy swoje metody by pomóc w przyswojeniu wiedzy. Iblee ekstremalnie rzadko wspominała o swojej siostrze, sam cesarz mógł o niej usłyszeć zaledwie kilka razy a i sama dziewczyna nigdy nie pojawiła się na przyjęciu, nie mniej jednak błękitnowłosa zawsze podkreślała jak silna więź je łączy i jak to zrobi wszystko by jej siostrzyczka czuła się komfortowo, co jasno mogło podkreślić powagę sytuacji i krzywdę jaką Rhiannon wyrządziła swoim wulgarnym zachowaniem w jej posiadłości. Sam Iron obserwował całą tę sytuację ze spokojem a widząc Iblee i słysząc jej przemowę jedynie się uśmiechnął, doskonale wiedział co te dwie knuły, jednak wolał teraz milczeć, niech to się potoczy swoim torem. - A właśnie... Książę Rudolfie... Kilku chłopaków z areny chce sobie urządzić męski wypad na odstresowanie się i poszukanie jakiejś kompanki do towarzystwa na czas turnieju, zaproponowano też by zaprosić i Waszą Wysokość, co sądzisz? Zapytał i mimo wszystko uśmiechnął się do bruneta. - Tak mnie ciekawi... Masakaki nagle wyskoczył zza Rhiannon i stanął obok niej. - Do kogo Twój brat jest podobny? Zapytał wskazując laską na Rudolfa a następnie skierował ją na Mari a zaraz potem na Makoto.
***************************************************
Zhou został wybaczony jego występek, w wyniku czego chłopak szybko się wyprostował i uśmiechnął do dziewczyny. - Bardzo chętnie Ci potowarzyszę podczas tego wyjścia, w dodatku mógłbym tym razem ja coś przyrządzić! Robię świetną potrawkę wołową z ryżem. Zaproponował wesoło, cieszył się, że tym razem to on mógł jej coś przygotować i nawet może uda im się zjeść wspólnie, oczywiście nie miał zamiaru naciągać dziewczyny na składniki, planował sam kupić wszystko a następnie ugotować, taki był i nie planował się zmieniać, szczególnie że dobrze czuł się sam ze sobą. - Um... Więc... Prowadź. Zaproponował, sam nie znał jeszcze dobrze tego miasta a spotkanie z Rohni zawdzięczał temu, że po prostu się zgubił w trakcie spaceru, czego nie chciał mówić jej ze wstydu, nie mniej jednak tamtą noc zapamiętał szczególnie dobrze a teraz cieszył się, że mógł ponownie spędzić chwilę z tą dziewczyną.
|
Rhiannon Fukushima - 2022-12-29 01:06:32 |
Makoto słysząc o tym , żę Iron eksperymentalnie postanowił zamienić się przeciwnikiem odchrząknął jedynie znacząco - Byłoby lepiej, gdybyś dał mu radę- Powiedział cesarz spokojnym głosem, chociaż Rhiannon jak i Rudolf doskonale wiedzieli, że był to tylko pozorny spokój. Makoto niezwykle poważnie podchodził do turnieju, a wygranie w nim było dla niego niemal kwestią być, albo nie być. Tyle razy przegrywali, że teraz nie mogli sobie na to pozwolić. Tym bardziej w chwili, kiedy jego ojciec przyrzekł, że następny turniej będzie ich triumfem. Gdyby nie był w stanie spełnić obietnicy ojca, mógłby zostać przez innych uznany za słabego władcę, a tylko tego mu w tej chwili brakowało. -Szczerze wątpię, abym był w stanie ją przekonać do takiej ugody.- Powiedział Makoto. Sam zdawał sobie sprawę z tego, że ta przewaga jaką miała była jej na rękę -W końcu liczy się wygrana, a jeżeli można wykorzystać do tego poprawność polityczną, to Aiko wydaje się być w tym mistrzynią- Odpowiedziała, ale szybko usłyszała karcący głos matki, który kazał się jej opamiętać, i wyrażać się z szacunkiem do koronowanej głowy, albo nie mówić o niej wcale. Dziewczyna wzruszyła tylko lekko ramionami wiedząc, że za chwile będzie musiała przygotować się na swoją rolę życia. Nie sądziła, jednak że Iblee aż tak skłamie odnośnie ich spotkania, co spotkało się z natychmiastową reakcją -Sądziłem, że ten temat mamy już omówiony- Powiedział Makoto rzucając Rhiannon piorunujące społrzenie -Co się z tobą dzieje. Na turnieju zachowujesz się iście dystyngowanie, a potem zmieniasz się...- Urwała i wskazała dłonią na Rhiannon -W to- Dziewczyna zmarszczyła lekko brwi -Dziękuje matko, komplementy z twoich ust to istna przyjemność- Odpowiedziała nie siląc się nawet na uprzejmy ton. -Wybacz droga Iblee, jeżeli moja córka uchybiła ci w czymś. I myślę, że dodatkowe zajęcia z etykiety jej się przydadzą- Powiedziała Marii, a Rhiannon wydawała się faktycznie oburzyć. Zrozumiała, że nie miała w tej chwili żadnego sojusznika. Ojciec robił wszystko, aby uprzykrzyć jej życie, a teraz dołączyła się do niego jeszcze jej matka -Nie robię nic innego, tylko zajmuje się głupotami. Kiedy będę mogła robić to na co ja mam ochotę- Powiedziała, ale Makoto uderzył jedynie otwartą dłonią w stół -Jesteś księżniczką, a niedługo zostaniesz żoną i królową. Masz świecić przykładem dla innych i to jest jedyna rzecz na jaką powinnaś mieć ochotę. Skończyłem temat, a jeżeli nadal tego nie rozumiesz i zajęcia z Iblee nie pomogą, będziemy musieli pomyśleć o bardziej drastycznych metodach- Powiedział, a Rhiannon zacisnęła jedynie usta w wąską linię. Czuła jak niewidzialne kajdany na jej dłoniach z każdym kolejnym dniem zaciskały się coraz bardziej i bardziej, a ona nie mogła z tym nic zrobić. Iron, chociaż próbował zmienić temat, to w żaden sposób nie złagodził atmosfery. Kiedy Marii usłyszała tylko w jakim celu chce on zaprosić jej syna na wyjście do miasta, zakrztusiła się winem, które właśnie wypijała. -Mój syn jest następcą tronu, ma żonę i córkę. Dlaczego miałby wychodzić jak to określiłeś szukać kompanki do towarzystwa?- Zapytała się wyraźnie oburzona, ale nim Iron zdążył się odezwać Makoto się wtrącił -Jestem pewien, że Rudolf nie tego będzie poszukiwać, ale wyjście z pałacu dobrze mu zrobi. Pokaże naszym gościom miasto, rozerwie się trochę- Powiedział na co tym razem jego żona się oburzyła -A ja?- Zapytała się patrząc na swojego męża -Moje zdanie jako jego matki a twojej żony się nie liczy?- Powiedziała po czym wstała od stołu i wyszła -Brzmi znajomo- Skomentowała Rhiannon -Dlaczego on może wyjść od tak, a ja nie to nie sprawiedliwe- -To inna sytuacja, nie zrozumiesz tego -Ale -Koniec tematu- Powiedział Makoto, kończąc tym samym wszelkie dyskusje. Misakaki natomiast postanowił zwrócić uwagę Rhiannon na coś zgoła innego. Niby od tak wspomniał o tym, że Rudolf faktycznie w żadnym stopniu nie przypomina swojego ojca. Księżniczka słyszała plotki, ale nigdy nie chciała dać im wiary ,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,, Rhoni uśmiechnęła się po czym ruszyła w stronę targu na którym miała zamiar wydać trochę pieniędzy. -Widziałam twoją walkę- Powiedziała po chwili milczenia. Rhiannon wspominała jej o tym, że chłopak wydawał się być zawiedziony tym, że jej nie mógł odszukać na trybunach, dlatego uznała, że jeszcze jedno połowiczne kłamstwo przecież nie zaszkodzi -Przez moment martwiłam się, że ci sie nie uda- Walka Zohu była wyjątkowo emocjonująca i musiałą to przyznać. W końcu podczas pierwszej rundy pokazał się z naprawdę dobrej strony, a tym razem jego wygrana stanęła pod znakiem zapytania, który to udało mu się rozwiać. -A jak oceniasz swoje szanse teraz jak masz stanąć przeciwko Fawkes- Zapytała się wyraźnie zaciekawiona. Chciała poznać jakie zdanie na temat umiejętności Rhiannon miał jeden z uczestników. Może kiedy jej o tym powie to do dziewczyny w końcu dotrze to, że nie jest wojowniczką. Jest księżniczką, a wolność może zyskać na inne sposoby niż narażanie się na niebezpieczeństwo.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-01-03 15:49:30 |
- Nie nie, proszę się nie martwić, może po prostu moja młodsza siostra jest nieco przewrażliwiona na punkcie etykiety, ale spokojnie, przejdzie jej. Odparła Iblee siadając z powrotem na swoje miejsce i chociaż wiedziała, że zadziałała drastycznie to teraz miała pewność, że rodzice Rhiannon oddadzą ją pod jej opiekę w zakresie nauki "etykiety" a teraz mogły skupić się na swoim celu. Nie mniej jednak padła jeszcze jedna propozycja i chociaż Iron wyraził się jak najbardziej szczerymi intencjami to jego wypowiedź wywołała kolejne oburzenie, sam szarowłosy uśmiechnął się nieco niezręcznie. - Źle to ująłem, chociaż faktycznie kilku z nich chce poszukać sobie partnerek na czas pobytu to większość w sumie liczy na męski wypad, szczególnie teraz gdy każdy z nich przeszedł dalej... No... Może poza jednym, który dość szybko zrozumiał, że pytanie Ivanova Dragomira o spotkanie z córką nie jest najlepszym pomysłem. Dodał próbując jakkolwiek wyjaśnić całą sytuację i przypomniał o tym nagłym zdarzeniu gdy jeden uczestnik dosłownie wleciał na arenę a gigant podążył za nim i wymusił walkę miażdżąc go całkowicie bez większego problemu i chociaż tamten chłopak raczej się z nimi nie wybierze to reszta z nich miała co celebrować. - Więc jak? Czy książę zechciałby z nami wybrać się na miasto? Chociaż cesarz sam zaaprobował to wyjście, szarowłosy chciał mieć pewność, że sam Rudolf ma ochotę na to wyjście i chociaż pierwsze spotkanie Irona z Rudolfem było dość konkretnie nakierowane na jeden temat żółtooki stwierdził, że nie chce się szybko do niego zrażać dlatego mimo wszystko postanowił go zaprosić na ten wspólny wypad na miasto. - W każdym razie... Po obiedzie zabiorę Rhiannon od razu do siebie na pierwsze lekcje, im szybciej zaczniemy, tym szybciej księżniczka będzie gotowa na podjęcie należnej jej roli. Obwieściła spokojnie Iblee po czym wróciła do swojego posiłku, czasem zerkała jeszcze na pozostałych siedzących przy stole w tym na Eryka, który od dłuższego czasu się nie odzywał, co było dla niej dziwne, chociaż pewnie po ostatnich sytuacjach o których udało się jej usłyszeć książę nie miał ochoty już stosować tanich komplementów ani podejmować dyskusji dopóki sytuacja się nie unormuje. Po skończonym obiedzie Iblee wraz z Rhiannon od razu skierowały swoje kroki do posiadłości dziewczyny, nie mniej jednak nim wyszły z pałacu Masakaki stanął przed szarowłosą. - Wiem, że to może być dziwne ale czy mogłabyś przed wyjściem zbić tę wazę? Zapytał wskazując na piedestał przy drzwiach od ogrodu na którym znajdowała się ceramiczna ozdoba. Po dotarciu do posiadłości Iblee spokojnie zapukała a jej lokaj otworzył, nie mniej jednak jego mina była nieco bardziej strapiona niż zazwyczaj. - Panienko Iblee... Ma panienka gościa... Oznajmił Lucifer a Iblee delikatnie klasnęła w dłonie. - Znakomicie, uwielbiam gości. Oznajmiła po czym obie weszły do środka a w salonie mogły już na wejściu dostrzec około 12 strażników którzy stali dookoła pomieszczenia niczym zaczarowani, zaś przy stole siedziała kobieta która tylko nieco uniosła wzrok na widok dziewczyn. - No... Może nie takich gości... Rzuciła błękitnowłosa od niechcenia po czym rozłożyła wachlarz przykładając go do ust. - Dawno się nie widziałyśmy, Iblee. Zaczęła kobieta podnosząc się z siedzenia a sama gospodyni ukłoniła się przy czym gestem nakazała Rhiannon uczynić to samo, tym samym dając jej jasno do zrozumienia, że ich gość nie był byle kim.
****************************************
Zhou spokojnie podążał za Rohni co jakiś czas zerkając na poszczególne stragany i przyglądając się różnym artykułom, nie rzadko podchodził by znaleźć coś na dzisiejszą kolację i chętnie dokonywał zakupu lecz ostatecznie rozmowę zaczęła dziewczyna dając mu do zrozumienia, że była na arenie, chłopak skierował się w jej stronę i spokojnie słuchał jej opinii a nawet i małej troski. - Tak... Zaczął nieco zawstydzony. - W tradycji mojego zakonu była walka z niewolnictwem i pozycja, którą zrobił ten mężczyzna sprawiła, że trochę zgłupiałem a gdy zaczął krzyczeć że wygrał, spanikowałem i wystawiłem się... Złamał mi nos, na szczęście poskładali go na miejscu, nie spodziewałem się zagrania z takiej strony... Wyjaśnił swoje zachowanie na turnieju w którym oberwał prosto w twarz, nie był z tego dumny, że dał się tak podejść co już pokazał na arenie tłukąc swojego przeciwnika aż do zmęczenia a ostatecznie wykańczając go bez większej krzty litości. W końcu Rohni postanowiła zapytać go o swoje przemyślenia co do następnej walki, sam Zhou uśmiechnął się w jej kierunku po czym nieco skierował wzrok ku ziemi, próbując zastanowić się nad odpowiedzią. - Hm... Nie chcę by to zabrzmiało arogancko, nie jestem nie wiadomo jak doświadczony ale pierwsza walka Fawkes przypominała mi walkę dziecka, które chwyciło za miecz, jednak w drugiej walce znacząco się poprawiła, albo ukrywała potencjał albo rozwinęła się do tego czasu. Jeśli wykorzysta ten tydzień na doszlifowanie swoich umiejętności to myślę, że stoczę z nią naprawdę fascynujący pojedynek, może nawet sam wezmę jakąś broń by nie dać jej szansy na zbytnie zbliżenie się. Odparł spokojnie po czym uśmiechnął się do dziewczyny a następnie skierował wzrok na kolejny ze straganów. - Preferujesz dania z cebulą czy nie? Zapytał nagle.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-01-03 16:29:20 |
Jedyną spokojną osobą, która wydawała się kompletnie nie przejmować tą rodzinną przepychanką była Rudolf. Spokojnie spożywał on swój posiłek, a kiedy pojawiały się podniesione chociaż o ton głowy, to widelec na którym miał nałożonych trochę gotowanych warzyw nawet mu nie zadrżał. Musiał być już tak bardzo przyzwyczajony do rodzinnych awantur, że przestały one robić na nim żadnego wrażenia. Chociaż uniósł nieco wzrok, kiedy jego matka postanowiła oburzyć się na nagły pomysł jego wyjścia, który ojciec poparł. Rhiannon doskonale wiedziała, że jej brat nie potrzebował wcale aprobaty rodziców. Zawsze robił to na co miał ochotę, oczywiście pod warunkiem, że mieściło się to w granicach tolerancji. A o dziwo w owych granicach mieściło się zdradzanie żony. Jak to cesarz miał w zwyczaju mawiać, byli mężczyznami i zdarzały się im pewne...wpadki -Myślę, że to świetny pomysł- Odpowiedział odrywając się po raz pierwszy od swojego posiłku, aby spojrzeć na Irona i uśmiechnąć się lekko w jego stronę. Nie miał mu za złe jak potoczyła się ich rozmowa. Z resztą nie miała ona na celu wpłynąć na decyzje chłopaka. Rudolf po prostu chciał wyczuć na czym stoi, aby móc ewentualnie zaplanować pozostałe kroki -A księżna poradzi sobie bez swojego męża przez kilka godzin -Hmmm...chyba dni- Mruknęła Rhiannon grzebiąc widelcem w talerzu. Brat spojrzał na nią i zmarszczył brwi. Widocznie nie spodziewał się tego, że w tej chwili nawet jego siostra stanie przeciwko niemu. -Wybacz Iblee, ale liczyłem na to, że porozmawiam z księżniczką na osobności po posiłku- Rhiannon poczuła jak zimny dreszcz przebiegł jej po plecach. Była to jedna z chwili w której ucieszyłaby się naprawdę z zajęć etykiety, ba z jakich kolwiek zajęć, które uratowałyby ją od konieczności rozmawiania ze swoim póki co niedoszłym narzeczonym -Wybacz książę- Odezwała się -Jednak jako twoja przyszła żona powinnam była umieć się zachować, a mój ojciec uważa, że mam braki w tej dziedzinie. Dlatego o czymkolwiek chcesz ze mną porozmawiać, to na pewno może poczekać- Powiedziała po czym wstała razem z Iblee od stołu i skłoniła lekko głową w stronę pozostałych i ruszyła za dziewczyną prosto w stronę wyjścia. Szły w milczeniu przez korytarze pałacowe, a przynajmniej tak było do momentu, kiedy doszły do wyjścia, które prowadziło prosto do ogrodu. Na okrągłym wypolerowanym na wysoki połysk stoliku stała wysoka czarna waza, na której można było dopatrzeć się kilku pęknięć. Waza ta stała tam od kiedy Rhiannon pamiętała -Mam w tym wprawę- Odpowiedziała Masakiemu, po czym od niechcenia wyciągnęła rękę, aby pchnąć brzeg wazy, która przechyliła się a zaraz potem upadła z hukiem na posadzkę rozbryzgując się na drobne kawałeczki. Ruszyła dalej za Iblee udając, że kompletnie nic się nie wydarzyło. Z resztą często miała w zwyczaju niszczyć różne wazy, to i nawet służba nie była już tym zdziwiona. Kiedy dotarły do domu Rhiannon miała nadzieję, że od razu wezmą się do pracy. Na miejscu, czekała ich jednak niespodzianka, a mianowicie tajemniczy gość, który raczej Iblee nie ucieszył, ale i tak zmusił ją do okazania szacunku. Rhiannon przez dłuższą chwilę wpatrywała się w kobietę, a kiedy Iblee dała jej znak, aby się również skłoniła zmarszczyła brwi. Nie przywykła do tego, że miała się komuś kłaniać, to przeważnie inni kłaniali się jej, ale aby nie robić Iblee problemów schyliła się nieznacznie ..............................................................................................
-Myślę, że nie tylko ciebie to zdziwiło- Powiedziała chcąc dodać mu nieco otuchy, aby się nie czuł głupio przez to, że dał się tak podejść -Wielu ludzi na trybunach nie rozumiało co się wówczas działo, ale jestem przekonana, że jeszcze więcej osób nie wiedziałaby jak z tej sytuacji wyjść- Powiedziała po czym podeszła do jednego ze stoiska na którym znajdowały się wielkie bale różnokolorowych materiałów. Rhoni przez chwilę oglądała kilka z nich. Przesuwała delikatnie po nich dłonią, aby ocenić ich miękkość, przyglądała się z bliska zupełnie tak jakby chciała dostrzec budowę włókien. W końcu zdecydowała się na kilka brokatów, oraz klasyczne jedwabie w różnych kolorach, które na pewno upiększą kilka jej projektów. Kiedy usłyszała opinię Zohu o zdolnościach Rhiannon poniekąd potwierdziło się to co ona mówiła księżniczce wiele razy. Nie umie walczyć, nie zna się na tym, a kilka lekcji nie sprawi, że nagle stanie się mistrzynią miecza, a co za tym szło jej pomysł nadal był poroniony. -Cóż...- Westchnęła ciężko -Pozostaje mieć nadzieje, że wie co robi- Mruknęła bardziej sama do siebie niż do chłopaka. Zamyśliła się przez chwilę, i dopiero pytanie chłopaka wyrwało ją z zadumy -Nie mam nic przeciwko cebuli, o ile nie będziemy się całować- Zażartowała
|
Iron Del Fugakushi - 2023-01-03 20:54:46 |
Spotkanie wyglądało wręcz na niepożądane i chociaż Iblee wiedziała, że do niego dojdzie, liczyła, że w pierwszej kolejności kobieta skieruje się do pałacu i samego cesarza, jednak ta postanowiła od razu przybyć do jej posiadłości bez żadnej zapowiedzi a teraz obie musiały się skonfrontować. Błękitne tęczówki dziewczyny obleciały wpierw strażników kobiety a na samym końcu ją samą. - Twoja prywatna gwardia składa się z 13 żołnierzy a nie 12... Czyli jeden z nich jest niewidzialny i najpewniej czai się gdzieś w okolicy by zaatakować, gdyby sytuacja była nieprzyjemna. Rzuciła nagle dziewczyna, zaś kobieta, której elfie pochodzenie mogły zdradzać nie tylko uszy ale i sam strój jedynie delikatnie przytaknęła. - Jak zwykle zdajesz się nie być zaskoczona i znasz moje taktyki, nie mniej jednak najpewniej zastanawiasz się, skąd ta nagła wizyta. Odrzekła spokojnie królowa zaś sama Iblee zrobiła krok do przodu i uśmiechnęła się. - Zastanawiam się jedynie czemu Lucifer nie podał mi jeszcze miecza, zaś cel wizyty Waszej Wysokości jest mi mniej więcej znany. Odparła w dość jasny acz nieco bezczelny sposób, co było niepodobne do Iblee, która będąc w pałacu zawsze wykazywała się pełnym szacunkiem i spokojem, a teraz nie krępowała się przed jawnym zagrożeniem kobiecie, której status najpewniej był podobny do statusu ojca Rhiannon. - Nic się nie zmieniłaś, jak zawsze gorącokrwista Iblee chętna od razu do rozwiązania siłowego. - Nie jest to zaskakujące, biorąc pod uwagę fakt, że 13 Twoich żołnierzy nie jest mi wyzwaniem, może gdyby było ich 1300 mieliby jakieś szanse przeciw mnie. Jednakże pomijając już tę kwestię, co sprowadza Waszą Wysokość w moje progi, królowo Rosemary. Jak już można było się domyślić, najgorszy scenariusz ziścił się i kobieta okazała się być królową Akaviru, która najpewniej przybyła by wyjaśnić całą nieprzyjemną sytuację powiązaną z turniejem i fałszywym reprezentantem jej kraju, jednakże postanowiła zadziałać w zupełnie innym kierunku i zamiast zrobić ogromne zamieszanie na arenie, zdecydowała się wpierw zbadać grunt, stąd jej wizyta u Iblee. Kobieta wstała i podeszła bliżej chowając dłonie zza plecy i spokojnie spacerowała od lewej do prawej. - Chodzi o Fawkes... Kimkolwiek ta osoba jest, łamie moją tradycję i żałobę po stracie jedynego syna, Aluberta. Nie mam zamiaru przepuścić tej kobiecie i chcę wyciągnąć konsekwencję za jej grzech, zaś Ty jesteś... Kobieta zatrzymała się po czym skierowała głowę w stronę Iblee. - Jesteś w centrum zdarzeń, zawsze starałaś się być, byłaś oczami i uszami w każdym miejscu, w którym przebywałaś a skoro osiedliłaś się w Murivel kilka lat temu, to najpewniej już wiesz kim jest ta osoba i chętnie mi wyjawisz jej tożsamość. Najwidoczniej Iblee nie tylko dla Makoto była jedną z ulubionych szlachcianek w śmietance towarzyskiej, chociaż królowa Rosemary była bardziej bezpośrednia to doskonale znała i ceniła jej umiejętności pozyskiwania wszelkich informacji na dany temat, sama Iblee zmrużyła nieco oczy. - Oczywiście nie za darmo. W zamian za pomoc mojej rodzinie, zapomnę o tym incydencie sprzed lat, będziesz mogła powrócić do Akaviru i odzyskać swoją pozycję w moim pałacu. Chociaż gniew napędzał królową, jej głos był pełen spokoju a nawet i troski a twarz wydawała się przybierać obraz smutku i melancholii, jednakże sama Iblee znała ten wyraz i doskonale wiedziała, że Rosemary nie okaże chociaż przez ułamek sekundy emocji, jakie nią targają. - Kusząca oferta... Jak myślisz Rhiannon, zgodzić się? Iblee skierowała wzrok na swoją towarzyszkę po czym przyłożyła otwarty wachlarz do ust zasłaniając je.
*********************************************
Zhou spokojnie wyczekiwał odpowiedzi dziewczyny a gdy ją dostał, wpierw zamrugał kilka razy po czym sam nieco się zaśmiał z tego, następnie podszedł do straganu i spokojnie zakupił ową cebulę po czym sprawdził już jakie składniki pozyskał na dzisiejszy obiad by stwierdzić, że już wszystko ma. - A jak Twoje materiały? Wszystko zebrane? Zapytał zaciekawiony gdy wrócił do swojej partnerki zakupów. - Wierzę, że uda mi się dobrze tę potrawkę przyrządzić. Nie jestem mistrzem gotowania, ale się staram, w moim zakonie ważne jest by umieć nakarmić pozostałych. Dodał po chwili i uśmiechnął się, a sama Rohni mogła już nieco stworzyć obraz jak jego zakon funkcjonował, skoro ich przedstawiciel umiał gotować i opowiadał o pracy w polu, to tylko świadczyło, że są oni uczeni pracy oraz nie głoszą tylko nauk, sam Zhou wydaje się być chętny do nowych rzeczy i nie brzydzi się żadną pracą, co już wcześniej pokazał gdy zafascynował się zajęciem Rohni.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-01-03 21:28:59 |
Rhiannon chociaż przez dłuższą chwilę nie rozumiała o co chodzi, czemu miała służyć ta wizyta, to kiedy jej alterego zostało wciągnięte w to, zrozumiała jak bardzo pali się jej grunt pod nogami. Z początku sądziła, że królowej Akaviru nie będzie chciało się pokonywać takiej odległości, aby sprawdzić kto podszywa się pod rzekomego reprezentanta jej królestwa, a nawet jeżeli przez chwilę przemknęło jej to przez myśl, to była przekonana, że do czasu jej dotarcia tutaj turniej zostanie zakończony. Teraz wszystkie pozytywne scenariusze nagle się rozmyły. Dziewczyna podejrzewała, że kobieta nie była w Murivel długo, a już udało się jej zbliżyć do poznania prawdy niż ktokolwiek inny. Jej ruch był oczywisty, gdyby to ona chciała zdobyć informacje na czyiś temat również udałaby się do Iblee, dziewczyny, która chociaż niepozorna to wydawało się, że wiedziała wszystko o wszystkich, a nawet jeśli nie wiedziała, to wystarczyło jej trochę czasu, aby się dowiedzieć. -Skąd w ogóle podejrzenie, że pochodzi stąd?- Zapytała się Rhiannon starając się zachować jak najbardziej neutralny wyraz twarzy oraz ton głosu. Gdyby pokazała, że ta wizyta nagle zaczęła ją stresować mogłaby równie dobrze sama sobie założyć pętle na szyje. Ta, chociaż niewidzialna z każdym kolejnym wypowiedzianym przez królową słowem wydawała się zaciskać na jej szyi, a otwarciem klapy pod jej stopami była propozycja, jaka została wystosowana w stronę Iblee. Rhiannon już niemal widziała swoją własną egzekucje za zdradę stanu, ale również za obrazę innego kraju. Po raz pierwszy od zdecydowania o tym, że na turnieju zawalczy o swoje zrozumiała, że to nie była już zabawa, ani wyskok zbuntowanej księżniczki. Mimo to gra nadal się toczyła, a ona jeszcze miała głowę na swoim karku i nie miała zamiaru tak łatwo jej oddać -Myślę, że doskonale rozumiem gniew królowej- Powiedziała i schyliła ponownie głowę w stronę kobiety w geście szacunku -Jestem przekonana, że Murivel uczyni wszystko, aby złapać oszustkę i wymierzyć jej stosowną karę- Dyplomacja była tym co mogło pozwolić jej kupić sobie trochę czasu na przemyślenie swoich dalszych poczynań -Nie mniej zapewniam, że nikt nie wie kim ta dziewczyna jest. Mój ojciec próbował się dowiedzieć, ale na próżno. Znając wasze tradycje nawet posłał list do Akaviru -Obawiam się Masakaki, że nasze plany na przyjemne spotkanie towarzyskie trzeba będzie przełożyć na inny czas- Powiedziała w myślach. Wiedziała, że w tej sytuacji wystarczy, że chociaż zrobi krok w masce, a zaraz wpadnie w łapy gwardii królowej Akaviru .............................................................................................
Pewnie, gdyby Rohni wiedziała w jakiej sytuacji obecnie znajdowała się jej przyjaciółka, powiedziałaby na głos "a nie mówiłam" na szczęście błogo nieświadoma dziewczyna, robiła zakupy w najlepsze ze swoim nowym znajomym -Tak, ta tafta będzie świetnie pasować do sukni, którą zamówiła Cesarzowa Marii- Powiedziała i pokazała chłopakowi fragment sztywnej tkaniny, która w promieniach słońca zaczęła opalizować na niebiesko i zielono w zależności od ułożenia materiału -Dla jej córki też coś mam, chociaż znając księżniczkę nie będzie zachwycona- Rhiannon nie uwielbiała ciężkich, błyszczących sukien, które musiała zakładać na różne wydarzenia w pałacu. -No ale...- Powiedziała po chwili milczenia i schowała ponownie materiał -Po prostu mamy inne gusty, a to jeszcze nie zbrodnia- Chociaż nie ukrywała, że chciałaby aby dziewczyna czasami doceniła to jak stara się, aby wyglądała dobrze bez względu na okoliczności. Każdy strój czy to oficjalny, czy te do treningu dopracowywała ze starannością i oddaniem. Szybko, jednak się rozchmurzyła uśmiechając się w stronę chłopaka. Nie chciała, aby pomyślał, że jedyne o czym umie myśleć do o pracy. Chciała spędzić z nim miły dzień. -Zawsze mi się wydawało, że w takich zakonach życie przypomina bardziej tortury- Nie wiele wiedziała tak naprawdę o zakonach, bo wiele z nich prowadziło zamknięte praktyki. Czasami do uszu zwykłych ludzi przedostawały się tylko plotki, które z resztą nie musiały być wcale prawdą i teraz dziewczyna właśnie się o tym przekonywała -A smakiem się nie przejmuj. Od kiedy moja rodzina wyjechała przyjemnie będzie zjeść w czyimś towarzystwie, bez względu na wszystko- Chciała mu pokazać tym, że nie chodziło jej o wykorzystanie go do gotowania. Naprawdę chciała z nim porozmawiać, wymienić się doświadczeniami i chociaż wyznanie pewnie urocze, to było w nim coś smutnego. Rhoni od dawna musiała spędzać czas sama w swoim pustym domu. Nic więc też dziwnego, że zatraciła się w pracy, aby ostatecznie nie zwariować.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-01-04 00:49:26 |
- Nie wiem czy pochodzi stąd, jednak najpewniej przebywa w Murivel, skoro bierze udział w turnieju. Było to logiczne, dlatego królowa pofatygowała się aż tutaj a nawet jeśli nie spotkałaby w mieście osoby odpowiedzialnej za ten incydent, to wierzyła, że Iblee jej powie, kim jest Fawkes i gdzie się znajduje. Następnie Rhiannon postanowiła dać jasne zrozumienie, że cesarz już zajmuje się tą sprawą ale nie udało mu się tym ustalić, przy czym nawet i Iblee wiedziała, że to czyste kłamstwo, co wywołało u niej uśmiech na twarzy, nie mniej jednak pokazała dłonią by się zatrzymała po czym opuściła wachlarz, który trzymała przy ustach. - Daj spokój, Rhiannon... Po prostu jej powiem. Oznajmiła dając jasno do zrozumienia szarowłosej, że nie ma zamiaru nic ukrywać. Dziewczyna skierowała swoją twarz na królową Rosemary, która jedynie czekała na wyjaśnienie całej sytuacji, sama Iblee wydawała się być w pełni spokojna, wręcz niewzruszona całą sytuacją i gotowa do wyznania całej prawdy. - Otóż tą "Fawkes" jestem ja. Dziewczyna mówiąc to nieco przechyliła głowę w bok a gdy tylko skończyła swoje zdanie, strażnicy momentalnie znaleźli się przy niej przykładając ostrza do jej ciała, blokując jej ruchy i jednocześnie będąc gotowymi do zakończenia jej życia, czekali tylko na słowo od swej pani. - Więc po tym wszystkim wciąż się nie nauczyłaś, żeby mnie nie prowokować i dalej próbujesz robić mi na złość? Zapytała z dozą rozpaczy w głosie, sam wyraz twarzy Iblee diametralnie się zmienił, Rhiannon mogła dostrzec na jej twarzy chłód a w oczach powagę i swoisty mrok, mogła to spojrzenie porównać do oczu, które Iblee miała gdy walczyła z nią, ten mrok i chęć mordu wręcz biły z niej, tak jak podczas treningu. - A co jeśli wygram? Zapytała nagle zbijając samą elfią królową z tropy. - Słucham? - Czy jeśli wygram, to nie oddam hołdu Alubertowi? Iblee jasno dała do zrozumienia, że zwycięstwo w tym turnieju mogłoby oddać należytą cześć samemu synowi Rosemary, który zmarł na wojnie, teraz miała szansę by Akavir mógł zabłysnąć i zwycięstwem ukazać, że mimo ogromnych strat, ten kraj wciąż jest potężny. - Obie przecież wiemy, że ceniłaś mnie za coś innego, niż umiejętności szpiegowskie, ubóstwiałaś mnie za to, że wskazywałaś cel a ja go eliminowałam, niezależnie od tego jak silny był czy wielką armią dysponował, jestem najlepszym wyborem i obie o tym wiemy. A wycofanie się Akaviru z turnieju w tym momencie przypnie wam łatkę tchórzy. Wyjaśniła dokładniej a kobieta cofnęła się o krok po czym pokazała strażnikom, by wycofali się a ci wykonali spokojnie rozkaz. - Dlatego do Murivel wysłałaś Irona, bym nie mogła podać Ci teraz alternatywy... Dobrze więc, skoro pragniesz reprezentować Akavir, nie zabronię Ci, jednak gdy poniesiesz porażkę, to wrócę i rozliczę się z Tobą. Oznajmiła po czym schowała ręce za plecy i zaczęła się kierować w stronę wyjścia a jej świta ruszyła za nią. - Będę na następnej rundzie, pragnę zobaczyć Twój fechtunek. Przy okazji, kim jest ta dziewczyna? Zapytała zaciekawiona zatrzymując się, sama Iblee uśmiechnęła się jedynie po czym stanęła obok Rhiannon. - To księżniczka Murivel, Rhiannon Fukushima i... Moja obecna partnerka. Wtrąciła błękitnowłosa i uśmiechnęła się wesoło, sama Rosemary patrzyła na obie dziewczyny chłodno, podczas gdy pierwsi jej strażnicy wyszli na zewnątrz, następnie opuściła posiadłość a za nią pozostali członkowie jej gwardii, sama Iblee przyłożyła ponownie wachlarz do ust i zachichotała. - Jej mina była bezcenna. Rzuciła wstrzymując kolejną salwę chichotu, pragnienie by dogryźć królowej było silniejsze a świadomość, że Iblee odrzuciła jej syna dla jakiejś księżniczki z kraju, którego nawet nie kojarzyła musiała być niczym pstryczek prosto w nos.
********************************************************************
Zhou spokojnie słuchał dziewczyny na temat materiału, który pozyskała dla strojów cesarzowej a także nie omieszkała wspomnieć o strojach dla księżniczki i fakcie, że tej nie bardzo podobają się stroje uszyte przez Rohni, ta wiadomość dała chłopakowi kilka przemyśleń. - Myślę, że mimo wszystko docenia czas jaki poświęciłaś na ich stworzenie. Rzucił chociaż na pocieszenie, mimo to wierzył, że znajoma Rohni nie może być byle rozpieszczoną księżniczką, która wyrzuca za okno stworzone przez kogoś stroje. Rohni podczas dyskusji o zakonie chłopaka przyznała się, że widzi takie miejsce jako tortury na co sam Zhou odpowiedział jej uśmiechem. - Nie jest tak źle, poza naukami oraz treningami każde z nas ma swoje obowiązki. Nasz zakon z zasady nie przyjmuje pieniędzy za nauki czy udzieloną pomoc, więc żyjemy głównie z plonów i handlu z okolicznymi wioskami, ale żeby to funkcjonowało każde z nas musi wypełniać swoje obowiązki, można powiedzieć, że prowadzimy skromne ale spokojne życie. Niezależnie czy ktoś przyszedł tylko po nauki czy po pomoc w postaci opatrzenia ran, czy noclegu to ich zakon nie przyjmował pieniędzy za ich pomoc, stąd też musieli radzić sobie w inny sposób a dbanie o plony czy też wytwarzanie własnych dóbr, które szły na sprzedaż było w ich rutynie, jednak nawet z tego pozyskiwali naukę i osiągali dyscyplinę w swoich obowiązkach zaś mogli też pozwolić sobie na dostatni poziom życia. - Miło mi więc będzie Ci towarzyszyć przy posiłku.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-01-04 01:21:22 |
Rhiannon słysząc to co Iblee zaczęła mówić sprawiło, że Rhiannon dosłownie zamarła w miejscu. Całe życie dosłownie przebiegło jej przed oczami. Była pewna, że Iblee za chwile dokona transakcji swojego życia, a tym samym ukróci jej życie, jednak to co powiedziała sprawiło, że księżniczka otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia, co musiało tylko urealnić całą sytuację. Uznała, że teraz byłby jeden z gorszych momentów, aby wtrącać się w rozmowę dlatego po prostu milczała, a przynajmniej robiła to do momentu, kiedy wbrew swojej woli została wciągnięta w jakiś związek z Iblee -Że co...- Powiedziała chcąc się oburzyć, ale na to było już za późno, bo gość zdążył już wyjść. Dziewczyna wypuściła głośno powietrze po czym opadła ciężko na pobliską kanapę -Jestem skończona...- Powiedziała wyraźnie zdołowana. Do tej pory nie miała takiej presji jak teraz. Wcześniej wygrana owszem była jej celem, ale czy w obliczu tego co Iblee powiedziała mogła sobie pozwolić na przewidzenie innego scenariusza -Mam nadzieję, że masz jakiś pomysł na to wszystko. Jeżeli przyjdzie i zobaczy moją walkę to od razu się zorientuje, że ja to nie ty i proszę cię, następnym razem nie wplątuj mnie w część swojej zemsty- Póki co jej głowa była bezpieczna, ale zaczęła się zastanawiać nad tym, ile czasu minie nim ten stan rzeczy ulegnie zmianie -Tak czy inaczej- Dodała po chwili milczenia, kiedy jej emocje doszły do siebie -Będziemy musiały trenować dwa razy mocniej i więcej jeżeli mam mieć jakieś faktyczne szanse z Zohu- Wiedziała, że przed nią było dużo pracy i nie miała zamiaru zmarnować czasu na głupoty. -Raczej życie towarzyskie Fawkes jest już spalone, to będę mieć więcej czasu, aby ćwiczyć- Nie chciało się jej wierzyć, że gdyby wyszła na ulice Murivel to, któryś ze strażników królowej Akaviru nie próbowałby jej dopaść, a gdyby doszło do zdemaskowania, pociągnęłaby za sobą znacznie więcej osób. ............................................................ Rohni wiedziała, że Rhiannon nie była taką samolubną księżniczką, która wszystko wymuszała tupnięciem nogi. Chociaż nie ukrywała, że czasami mogłaby odpuścić. Miałą wrażenie, że dziewczyna rzuciła wyzwanie życiu, i każdy dzień traktowała jak przeciwnika, którego musiała pokonać. -No to wracajmy- Powiedziała i uśmiechnęła się lekko w stronę chłopaka, po czym skierowała się uliczkami prosto w stronę swojego domu. Wnętrze nie zmieniło się nic a nic, może przybyło tylko trochę nowych strojów, które Rohni musiała uszyć przez ten czas, kiedy się nie widzieli. Dziewczyna odłożyła kosz z zakupami na jeden ze stolików, po czym skierowała się schodami na górę, aby wejść do części mieszkalnej -Pomóc ci?- Zapytała się -Chyba, że to jakiś tajny przepis zakonny i nie powinnam znać dokładnej receptury- Powiedziała pół żartem pół serio. Nadal nie bardzo wiedziała jak miałby się zachowywać w obecności chłopaka, więc jej żarty bywały dość niezręczne. Może była to kwestia jej długiego odosobnienia, czy może tego, że przez swoją pasje nie znalazła miejsca na rozmowę z chłopakami, dlatego nie bardzo wiedziała o czym z nimi rozmawiać.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-01-04 14:20:46 |
Iblee grzecznie obserwowała jak jej uczennica bezradnie opada na kanapę widząc całą beznadziejność sytuacji, sama mimo wszystko ze spokojem a nawet i lekkim uśmiechem przyjęła wszystkie informacje i była w pełni świadoma tego, co powiedziała a raczej, co zadeklarowała. - Ty wmieszałaś mnie w swoje sprawy, więc mogłabyś chociaż czasami być wmieszana w moje, zresztą, bardziej przechlapane mieć nie będziemy, a przynajmniej Ty nie będziesz póki Rosemary myśli, że to ja biorę udział w turnieju jako Fawkes. Odparła ze spokojem po czym sama podeszła do kanapy i usiadła obok dziewczyny, chociaż sytuacja nie rysowała się najlepiej już wcześniej tak teraz była ona zwieńczeniem wszelkich koszmarów, co nie napawało optymizmem, mimo tego sama Iblee na pytanie dziewczyny czy ma jakiś plan wydawała się być optymistycznie nastawiona. - W zasadzie mam jeden pomysł. Odparła spokojnie na co sam lokaj odchrząknął. - Moja pani, uważam, że samobójstwo nie będzie rozwiązaniem, spadnie wartość nieruchomości a panienka Usagi przejmie pieczę pani obowiązki w Murivel. Odparł spokojnie po czym skierował swoje krytyczne spojrzenie na Iblee, która jedynie uśmiechnęła się przepraszająco. - No to zostaje nam trenować. Odparła jak gdyby nigdy nic i wstała ze swojego miejsca i zaczęła kierować się w stronę sali treningowej zaś w międzyczasie księżniczka postanowiła wspomnieć o tym jak jej życie prywatne właśnie poszło w cholerę, na co odwróciła się i uśmiechnęła. - Co to życie prywatne? Zapytała z uśmiechem, no tak, jej polityczna strona oraz ikona szlachcianki sprawiały, że dziewczyna w zasadzie nie miała żadnego prywatnego życia a wszelkie jej kroki były śledzone przez niezliczoną ilość osób czekających tylko na to by poznać jej najgorsze sekrety. W końcu dziewczęta udały się do sali treningowej, która robiła za drzwi do następnego miejsca, sama Iblee skierowała wzrok ku Rhiannon po czym przymrużyła nieco oczy. - Tym razem nie możemy okazać Ci litości. Oznajmiła po czym otworzyła drzwi i przeszły, jednak tym razem sceneria była inna, zamiast polany pełnej trawy dziewczęta znajdowały się pośród wulkanicznych skał a lawa rozlewała się w swoistym wodospadzie nieopodal, czarne chmury zasłoniły niebo mocno ograniczając wydostanie się światła na zewnątrz. - Gotowa?
|
Rhiannon Fukushima - 2023-01-08 15:26:17 |
-Jak zobaczy moją walkę, to coś czuję, że szybko się zorientuje- Mruknęła nieco zniechęcona. Szczerze wątpiła w to, że kilka treningów zrobią z niej nagle wojowniczkę, która swoimi umiejętnościami będzie w stanie dorównać Iblee. Co prawda zawsze mogła zrezygnować z dalszych walk i się poddać, ale nie byłaby sobą gdyby odpuściła. Chciała wierzyć w to, że chociaż nagle pojawiały się problemy, to ostatecznie uda się jej je przezwyciężyć. Dzwignęła się w końcu z kanapy po czym ruszyła za Iblee prosto w znane już sobie miejsce, jednak zamiast przyjemnej polany, którą widziała ostatnio tym razem jej oczom ukazał się widok, który w ogóle nie napawał ją optymizmem -Czy ty chcesz mnie spalić żywcem- Mruknęła Rhiannon wchodząc do środka. Nie wiedziała czym tak właściwie było to tajemnicze pomieszczenie w którym trenowała, ale już na samą myśl o tym co jeszcze mogło ją tutaj czekać, czuła jak przechodziły po jej plecach dreszcze. Mimo to chwyciła miecz w swoje dłonie, i tym razem nie czekając już na żaden sygnał ruszyła biegiem prosto na Iblee, aby zadać pierwszy cios. Wiedziała jednak, że dziewczyna i tak przed tym się obroni, dlatego już za wczasu przygotowała się na wykonanie uniku, kiedy ta tylko zaatakuje. Plan był prosty, a przynajmniej tak mogło się wydawać z założenia. Chciała przy pomocy ataków, ale i również uników doprowadzić Iblee jak najbliżej wodospadu, który stanowiłby dla niej swoistą blokadę ruchów, ale również zadziałaby na jej psychikę. W końcu myśl o tym, że za plecami ma się wodospad wrzącej lawy, nie mogła wpływać pozytywnie na podejmowanie decyzji, a przynajmniej Rhiannon miała nadzieję, na taki efekt, chociaż znając Iblee to pewnie nie da jej szans na wygraną, albo spróbuje udzielić jej kolejnej lekcji, w wyjątkowo bolesny sposób.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-01-08 17:07:28 |
W momencie kiedy Rhiannon zorientowała się, że ich miejsce na trening zmieniło się całkowicie, momentalnie zareagowała ze zdziwieniem oraz nie omieszkała skomentować całą sytuację, na co sama Iblee zareagowała uśmiechem na twarzy. - Nie byłabyś pierwszą księżniczką, która spłonęła w tym miejscu. Skomentowała jedynie wzruszając ramionami po czym momentalnie dobyła miecza by zasłonić się przed atakiem księżniczki a następnie blokowała kolejne jej ataki pozwalając się odpychać do tyłu zgodnie z planem dziewczyny, nie mniej jednak gdy były zbyt blisko wodospadu z lawą, dziewczyna płynnie blokując cios i przeskakując za nią by swobodnie kopnąć Rhiannon w plecy a następnie dobiegła by chwycić ją za włosy i pociągnąć do przodu dosłownie przystawiając jej twarz prawie pod spływającą w dół lawę. - Poprawmy Ci nieco urodę. Skomentowała jedynie złośliwie nie pozwalając Rhiannon poruszyć się dziewczynie ani uciec, zmuszając ją do szukania sposobności na uwolnienie się, nie było to lekkie zadanie jednakże mogło ono nauczyć dziewczynę, że z każdej sytuacji można wyjść. Po dłuższej walce dziewczyny w końcu wróciły do wymiany uderzeń a walka powróciła na właściwe tory, pozostało jedynie podjąć kolejne próby pokonania Iblee, która zdawała się traktować tę walkę coraz poważniej co podkreślały jej coraz to bardziej intensywne i szybsze ataki. W końcu Iblee zaczęła traktować Rhiannon znacznie poważniej i podczas ataków znajdując sposobność dosłownie rzuciła się na dziewczynę i chwytając za gardło wyskoczyła z klifu po czym rzuciła nią prosto w małą kamienną platformę, gdzie Rhiannon mogła szybko się zorientować, że reszta otoczenia była czystym morzem lawy, sama Iblee spokojnie wylądowała po czym wyprostowała się i momentalnie ruszyła na swoją rywalkę nie dając jej nawet szansy na odpoczynek. - Zapomniałam wspomnieć, że jak dzisiejszy trening pójdzie Ci dobrze, to jutro dostaniesz nagrodę. Rzuciła od niechcenia po czym wykonała kolejne kilka cięć prosto w stronę dziewczyny. Trening był wyczerpujący a sama Iblee zdawała się próbować posłać do grobu Rhiannon bez okazywania jej wszelkiej litości, w dodatku warunki i atmosfera były mało sprzyjające to sama błękitnowłosa zdawała się nie bawić w ogóle a na poważnie traktować ten trening, który zdawał się nie kończyć. Jednak i ten trening przebiegł pomyślnie i obie dziewczyny powróciły do posiadłości Drosmorr, gdzie Lucifer już wyczekiwał na ich przybycie, szybko opatrzył rany Rhiannon. - Panienka Usagi powróciła z karafką i planami podziemi. Oznajmił w końcu, co zwróciło uwagę samej Iblee, która zapytała o coś mężczyznę w nieznanym dla Rhiannon języku zaś lokaj jedynie odpowiedział coś w tym samym języku i jedynie kiwnął głową a sama gospodyni tego domu wzięła głęboki wdech. - Kurwa... Wymsknęło się dziewczynie, która nawet nie zdawała się wstydzić swoich słów a jedynie spuściła głowę. - Wiem, że to nieodpowiedni moment... Masakaki stanął obok Rhiannon i uśmiechnął się szeroko. - Ale gdybyśmy... Czysto teoretycznie poprosili Iblee o zapoznanie z jej siostrą, to może jeszcze dziś byśmy pozyskali dla Ciebie jakąś moc. Zaproponował jej, skoro okazja się nadarzyła postanowił od razu o niej wspomnieć i dać dziewczynie szansę na spełnienie jej ambicji, a skoro już i tak Rhiannon korzysta z pomocy rodu Drismorr to pozyskanie wsparcia od kolejnej z ich przedstawicielek nie byłoby niczym nadzwyczajnym a i sam ród Drismorr by podbijał swoje zasięgi w Murivel.
**********************************************************
Gdy dziewczyna zaproponowała pomoc, chłopak chciał już coś powiedzieć, jednakże Rohni ubiegła go zdaniem o tym, że jego potrawka może być istnym sekretem, nie mniej jednak chłopak słysząc to po prostu się zaśmiał wesoło. - Nie nie nie, to żadna tajemnica. Odparł Zhou z uśmiechem na twarzy po czym wypakował wszelkie składniki. - Chętnie przyjmę Twoją pomoc. Dodał po chwili i spokojnie zajęli się gotowaniem, sam Zhou poza krojeniem składników często pytał o to, czy może użyć jakiegoś naczynia czy noża, nie chciał sam się obsługiwać, uznawał to za niegrzeczne, dlatego w jego zachowaniu nie zdawało się być to niczym dziwnym. - Teraz już tylko ugotować, dodać ryżu i gotowe. Oznajmił wstawiając na ogień ostatni garnek po czym skierował swój wzrok na Rohni. - W sumie, gdzie byłaś na arenie? Nie mogłem Cię znaleźć. Wspomniał z zaciekawieniem, szukał jej wzrokiem podczas pojedynku nie mniej jednak nie mógł odnaleźć dziewczyny, która zdawała się być dobrze poinformowana o jego wyczynach podczas walki.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-03-30 18:04:35 |
Twierdza Smutku, rok wcześniej...
Rea De Muerte leżała spokojnie na łóżku w swojej pałacowej komnacie, opierając głowę o poduszkę czytała książkę z wyraźnym skupieniem gdy nagle mosiężne drzwi od jej komnaty zostały otwarte na oścież. Do pokoju weszła Zarya, prawa ręka królowej Twierdzy Smutku wraz z wiernym zwierzakiem różowowłosej kobiety, Kyubeyem który radośnie acz dumnie dreptał obok czerwonowłosej kobiety aż nie zatrzymali się przed łóżkiem, na którym spoczywała sama kobieta, wówczas Zarya uklęknęła na jedno kolano i spuściła głowę. - Moja pani, udało mi się odkryć, że jeden z pierwszych wampirów przebudził się i aktualnie prześladuje mieszkańców Murivel. Nozomi "Abyss" Kujo... Oznajmiła czerwonowłosa kobieta, podkreślając jednocześnie wzmiankę o wampirze chcąc nadać znacznie poważniejszy ton tej sytuacji, sama Rea jednak nieznacznie uniosła brew słysząc te wieści i chociaż nie wydawała się tym jakoś szczególnie poruszona to jednak była świadoma tego, jak dobra była to informacja. - Hm... Ciekawe, jej krew mogłaby znacznie wzmocnić moje wampirze zdolności, a może i nie tylko moje... Odrzekła ze spokojem i zaciekawieniem, mimo to wciąż nie odrywała wzroku od swojej lektury. - Teraz tylko pytanie, kogo wysłać by ją pochwycił? Zaczęła głośno myśleć o tym, wówczas Kyubey zaczął podskakiwać energicznie w miejscu i chociaż wielkością nie przekraczał rozmiarów małego kotka, to jednak każdy jego skok był wysoki i sięgał dzięki niemu ponad półtora metra wzwyż. - Ja! Ja! Ja ją pochwycę dla pani, Rea-sama! Proszę! Proszę! Ja się tym zajmę! Zaczął energicznie krzyczeć kotokrólik swoim dziecięcym wręcz głosikiem, skacząc przy tym bez przerwy a Zarya podnosząc się na równe nogi przyłożyła dłoń do ust by stłumić swoje rozbawienie na reakcję pupila królowej. - Ty Kyubey? Błagam Cię, nie masz nawet startu do tej wampirzycy. Skomentowała czerwonowłosa w międzyczasie gdy powstrzymywała się od śmiechu. - Zarya ma rację, jesteś silny ale nie masz podejścia do starożytnej wampirzycy. Dodała Rea tym samym studząc zapał swojego zwierzaka, który przestał skakać i smutno opuścił głowę. - A-ale ja... Ja zrobię wszystko dla Rei-sama! Naprawdę... Zaczął skomleć a w jego małych czerwonych oczkach pojawiły się łzy, na wieść, że został odrzucony jego serce zalał smutek. - No już, nie płacz... Blade dziewczęce dłonie pochwyciły kotokrólika w górę po czym sama Nimue delikatnie objęła go przyciskając lekko do siebie. - Pójdziemy razem, to pomożesz mi ją schwytać. Dodała po chwili i uśmiechnęła się delikatnie przymykając oczy, a na te wieści białe stworzonko momentalnie ożyło, obrócił się on w stronę dziewczyny i uniósł łapki, które sięgnęły do jej klatki piersiowej. Sama Rea widząc swoją przybraną córkę w komnacie oraz jej śmiałą deklarację odłożyła na bok książkę po czym podniosła się przechodząc do pozycji siedzącej, jedną nogę zgięła w kolanie i oparła na niej swój łokieć a jej wzrok spoczął na brunetce, również i Zarya skierowała głowę na dziewczynę delikatnie uchylając wargi, czym nie kryła swojego zaskoczenia. - Jesteś tego pewna, Nimue? Ta wampirzyca może być potężnym przeciwnikiem a Ty mogłaś jeszcze nie wydobrzeć po walce z Barilzarem. Zaczęła Rea upewniając się co do decyzji córki. - Nie martw się, mamo, poradzimy sobie z Kyubeyem. Poza tym muszę trochę rozprostować nogi a taka misja będzie w sam raz. Odparła z uśmiechem Nimue patrząc w stronę swojej matki a kotokrólik delikatnie obrócił się do swojej królowej i z radosnym uśmiechem kiwnął głową. Rea przez moment wpatrywała się ze skupieniem w Nimue, tym samym budując wokół napięcie, jednak tylko ona sama wiedziała, jak trudna była dla niej ta decyzja. - W porządku, jednak uważaj na siebie i pamiętaj, że musisz ją dostarczyć żywą. Zdecydowała w końcu po czym spokojnie zaczęła powracać do wcześniejszej pozycji leżącej i pochwyciła za swoją książkę po czym powróciła do swojej lektury, Nimue wraz z Kyubeyem uśmiechnęli się wesoło po czym dziewczyna odwróciła się i zaczęła wychodzić. - No to ruszamy! Rzuciła podekscytowana. - Weźmiemy jakieś przekąski na drogę? Zapytał kotokrólik. - Pewnie! Oboje opuścili komnatę, a Zarya po ich odejściu ponownie skierowała się w stronę królowej. - Jest Wasza Wysokość pewna, że Nimue sobie poradzi? Zapytała z lekką paniką w głosie. - Nimue nie jest głupia, nie pchałaby się do walki, gdyby wiedziała, że nie da rady, najwyżej ucieknie. Odparła kobieta, tym samym kończąc temat, Zarya jedynie ukłoniła się nisko po czym spokojnie wyszła z komnaty, modląc się w duchu, by Nimue wróciła zwycięsko z tej walki.
Murivel, poranek.
Nieopodal miasta-stolicy Murivel w lesie otworzyła się garganta z której wydostała się postać dziewczyny wraz z jej małym futrzanym towarzyszem, który spokojnie spoczywał na jej ramieniu, gdy tylko wrota uchyliły się dość szeroko, Nimue płynnie zeskoczyła na ziemię a garganta zamknęła się za nią by nie robić większego widowiska. Dziewczyna w pierwszej kolejności rozejrzała się a Kyubey wraz z nią by ostatecznie wskazać łapką jeden z kierunków. - Tędy. Oznajmił wesoło kotokrólik. - Jesteś pewien? Dopytała by upewnić się co do jego osądu, nie, że mu nie wierzyła, jednak była świadoma, że ten stworek poza umiejętnością mówienia ma też spore tendencje do utraty koncentracji w chwilę, był już taki, uroczy i nieco przygłupi, nie mniej jednak to właśnie te cechy sprawiły, że stał się on bliski dla Nimue. - Tak! Czuję zapachy z piekarni. - To zdecydowanie w tę stronę. Przytaknęła z uśmiechem po czym skierowali się we wskazaną przez niego drogę po czym ruszyli, w drodze sama Nimue jedynie nałożyła swój czerwony kaptur na głowę, by ukryć swoją tożsamość, wszak przybyła z innego kraju i to w dodatku bez zapowiedzi oraz jakiegokolwiek dokumentu, który pozwoliłby jej na pobyt, jej misja była tajna, więc lepiej by było, żeby władze Murivel nie dowiedziały się o jej istnieniu. Ominięcie straży miasta przy wejściu było stosunkowo proste, dziewczyna po prostu mignęła na drugą stronę i po cichu przeniosła się do stolicy a tam zaczęła wolnym krokiem spacerować po mieście raz po raz rozglądając się i podziwiając budynki oraz ludzi, Murivel zdawało się być malowniczym krajem a ludzie wydawali się być beztroscy, jednak było to dopiero pierwsze wrażenie, to już na wejściu Murivel zdawałoby się być przyjemnym miejscem. - Co to jest re-wo-lcja? Zapytał Kyubey kierując swoją łapką na jakiś plakat przyklejony do ściany, sama Nimue słysząc to uśmiechnęła się lekko. - Rewolucja, Kyubeyku, to taki ruch oporu, gdy ludziom nie podoba się obecny władca. Odparła wyjaśniając stworkowi. - Nie bardzo rozumiem... - To tak, jakby ludziom nie podobało się w Twierdzy Smutku i chcieliby zabić naszą mamę by dać innego władcę. - A niech spróbują! Osobiście bym im wszystkim nakopał do tyłków! Nie pozwolę skrzywdzić Rei-sama! - Nie martw się, w Twierdzy Smutku kochają mamę i nie myślą o tym, by doprowadzić do jej śmierci. - Ale nie kochają jej tak mocno jak ja. - To na pewno Kyubeyku, Ty kochasz ją najbardziej. Nimue zachichotała, wiedziała jak oddanym zwierzakiem jest Kyubey w stosunku do swojej pani i mimo bycia z natury tchórzliwym stworzonkiem, to jednak w jej obronie znalazłby tę odwagę do walki w imię Rei De Muerte. - Ludzie się na nas dziwnie patrzą... Zarzucił w trakcie drogi a Nimue rozejrzała się by, faktycznie spostrzec kilka osób, które przyglądały się jej personie po czym westchnęła, faktem było to, że wyróżniała się i to nie tylko ubiorem, który nie pasował do typowego stroju obywatela Murivel ale i także jej towarzysz dość wpadał w oko jak i w ucho, nie mniej jednak nie robili oni wielkiej afery, więc dziewczyna nie czuła się z tego powodu zagrożona, może jedynie nieco niekomfortowo, że tylu ludzi skupiało na niej swoją uwagę. Dotarcie do placu w centrum Murivel zajęło im trochę czasu, gdzie po drodze kotokrólik już kilka razy wspominał już o tym, że chciałby coś zjeść i za każdym razem dostawał jakiś przysmaczek ale w końcu dotarli, tam Nimue spokojnie schowała się w jednej z uliczek i przykucnęła, przystawiła palec do ziemi i zamknęła oczy a teraz wokół jej palca delikatnie zaczął drgać. - Wyczuwam kilka silnych energii w innej dzielnicy oraz dwa wampiry wampiry w mieście i... W górach jest jakaś ogromna energia ale nie umiem zidentyfikować jaka... Oznajmiła po czym wyprostowała się i skierowała głowę w stronę placu, a dokładniej w stronę pałacu królewskiego. - W każdym razie pierwszy sygnał jest w pałacu i tam się rozejrzymy. Po tych słowach dziewczyna zaczęła zwinnie skakać między ścianami budynków w alejce aż ostatecznie wskoczyła na dach jednego z nich, przebiegła szybko po dachu przeskakując na następny, płynnymi ruchami dotarła w pobliże swego celu, gdzie przy ostatnim budynku dosłownie mignęła pojawiając się na dachu jednej z pałacowych wież, stamtąd dość płynnie ześlizgnęła się i przytrzymując ręką osunęła się tuż pod jednym z pałacowych okien prowadzących do sali tronowej, gdzie podtrzymując się rękoma podciągnęła się by móc spojrzeć przez nie i obserwować służki, które starannie sprzątały całe pomieszczenie, dziewczyna przyglądała się jednej z nich uważnie. - Raczej mało prawdopodobne by terroryzująca miasto wampirzyca czyściła tron cesarza... Skomentowała po cichu obecną sytuację. - Kto tam wie te stare wampiry. Dodał od siebie Kyubey a brunetka przymknęła tylko oczy, próbując wyszukać znów energię drugiej wampirzycy. - Zniknęła... Powiedziała po chwili uchylając swe powieki i spuszczając wzrok, nie było to łatwe, jednak udało się jej celowi całkowicie zniknąć, co zostawiło ją w martwym punkcie. - Z drugiej strony, dobrze, że to nie ta tutaj, inaczej musielibyśmy przypuścić atak na zamek... Chociaż nie pocieszało ją w tej chwili, zdecydowanie wolała na ten moment odnaleźć swój cel i go zdobyć, niż błąkać się bez celu. - To... Skoro i tak nie możemy jej znaleźć, to może pójdziemy na śniadanie? Nic nie zjedliśmy przed wyjściem i jestem już głodny. - Ty zawsze myślisz o jedzeniu. Nimue skierowała głowę na Kyubeya, który spokojnie stał na jej ramieniu a ten jedynie radośnie pokiwał głową. - Jedzenie kocham prawie tak mocno, jak Reę-sama! Odparł bez skrępowania a dziewczyna mimo wszystko uśmiechnęła się i pokiwała głową. - W sumie... Też bym coś wsunęła... Oznajmiła po czym puściła się parapetu i ześlizgując się skoczyła w powietrze, by mignąć i znaleźć się na ulicy, a tam spokojnym krokiem szukała jakiejś kawiarenki, by móc spokojnie napełnić brzuch swój oraz jej małego towarzysza. Po dłuższej chwili oboje już zasiedli przy stoliku przed budynkiem i wyczekiwali na swoje zamówione posiłki, które chwilę później otrzymali i chociaż dziewczyna dostała dwa talerzyki na stół, jeden położyła na ziemi, by Kyubey mógł swobodnie dobrać się do swojej porcji, co zrobił niemalże od razu, sama Nimue jednak dłuższą chwilę grzebała w jedzeniu rozmyślając nad obecną sytuacją, która diametralnie się pogorszyła, dziewczyna liczyła, że szybko odnajdzie cel i go pozyska jednakże los postanowił zrobić jej na złość. Z tych rozmyślań wyrwało ją dziwne przeczucie, pociągnęła nieco nozdrzami i momentalnie się spięła podnosząc głowę znad talerza po czym odwróciła ją i zaczęła spoglądać na plecy białowłosej dziewczyny, która oddalała się w swoim kierunku, Nimue przez ułamek sekundy spoglądała na nią po czym momentalnie się podniosła przewracając krzesło, pochwyciła Kyubeya i od razu ruszyła w kierunku białowłosej. - Ej! co jest?! Zapytał spanikowany Kyubey widząc reakcję swojej towarzyszki, jednakże Nimue nie reagowała, biegła nerwowo za dziewczyną, która sama przyspieszyła kroku i zaczęła uciekać przed czarnowłosą dziewczyną. - Czekaj! Zawołała, jednak dziewczyna nie zareagowała, jedynie wbiegła w jakąś boczną alejkę a za nią wbiegła Nimue by odkryć jedynie, że.... - Zniknęła... Skwitowała załamana po czym rozejrzała się wokoło, jednak nic to nie dało, po białowłosej dziewczynie nie zostało żadnego śladu, co ponownie mogło ją zamknąć w kropce, nie mniej jednak nie tym razem... Na szczęście Kyubey poza byciem leniwym i wiecznie głodnym, miał wiele pozytywnych cech a jedną z nich był perfekcyjny węch. - Potrafisz ją odnaleźć? Zapytała Nimue unosząc Kyubeya na wysokość swojej twarzy a ten jedynie pokiwał radośnie głową po czym skierował łapkę w prawą stronę. - W tamtym kierunku. Odparł Kyubey a Nimue nie czekając więcej wyszła z alejki i ruszyła, między biegiem przeskakiwała mignięciami by skrócić cały dystans aż opuściła miasto i skierowała się do lasu, gdzie poruszała się w stronę którą wskazywał jej kotokrólik, nie mogła teraz odpuścić i musiała odnaleźć wampirzycę. Pośród drzew nieopodal Murivel spoczywała mała, kamienna kapliczka, której wejście było zasłonięte kamiennymi wrotami przed którymi stała Nozomi, która delikatnie dotykając dłońmi kamiennych wrót i uśmiechając się chciała już pchnąć w przód. - Kolejny zabawny dzień za nami. Skomentowała pod nosem, gdy nagle zza drzew wyleciały czarne błyskawice, uformowane w postaci półksiężyca, które uderzyły prosto w białowłosą aż eksplozja energii rozeszła się po całej długości kaplicy, sama Nimue wyskoczyła zza drzew z wyciągniętym mieczem i Kyubeyem na ramieniu. Jakież było zdziwienie dziewczyny, gdy spostrzegła, jak Nozomi nic się nie stało, a białowłosa wampirzyca jedynie stała przed nią z wyciągniętą ręką, którą zasłoniła się przed uderzeniem i swoim wrednym uśmieszkiem. - Mało brakowało. Skomentowała jedynie ale Nimue nie zniechęciła się, pochwyciła miecz w obie dłonie i zamachnęła się niczym doświadczony golfista, kierując ostrze w dół i uderzając nim lekko o ziemię, czym wywołała kolejną fale błyskawic, która leciała idealnie od ziemi w stronę celu rosnąc wraz z przebytym dystansem, nie mniej jednak i tym razem ta technika nie dosięgnęła celu a sama wampirzyca jedynie z uśmiechem na ustach uniosła nogę i wykopała pokład całej tej energii ku górze, po czym spokojnie opuściła kończynę i momentalnie ruszyła w stronę brunetki. Pojawiła się przed nią w oka mgnieniu i zamachnęła się, by pochwycić dziewczynę, lecz Nimue w ostatnim momencie mignęła uciekając jej, co wywołało zaskoczenie u Nozomi, która wyprostowała się i zaczęła się rozglądać wokoło, próbując odnaleźć swoją przeciwniczkę. Nimue stała na dachu krypty i gdy Nozomi jej szukała, dziewczyna bez wahania skoczyła na nią zamachując się mieczem z którego wydobyły się czarne błyskawice, nie mniej jednak w ostatnim momencie białowłosa wampirzyca odwróciła się i osłoniła dłonią, chwytając za jej oręż i zatrzymując atak ku zdziwieniu samej czarnowłosej, po czym wyprostowała drugą rękę z której wydobyła się fioletowa energia formująca się w kształt kuli, Nimue próbowała odskoczyć, lecz wampirzyca skutecznie jej to utrudniła trzymając uparcie jej miecz, przez co zmusiła ją do opuszczenia swojej broni i odskoku w ostatnim momencie nim kula wystrzeliła. Eksplozja wywołała spore zniszczenie na grobowcu, który w oka mgnieniu stał się ruiną a to jasno zasygnalizowało dziewczynie, że musi się mieć na baczności, szczególnie gdy jej przeciwniczka formowała kolejne pociski i wypuszczała je w stronę dziewczyny, zmuszając do ciągłego ruchu i oddalania się od niej. - Wygląda na to, że bez miecza nie jesteś już taka odważna. Skomentowała szyderczo wypuszczając kolejny pocisk od którego Nimue odskoczyła a krajobraz z kolejnym wybuchem powoli przestawał przypominać las a zaczynał pustkowie, co zaczynało znacznie utrudniać czarnowłosej schowanie się za jakąkolwiek roślinnością. Nie mniej w pewnym momencie Nozomi nagle zacisnęła dolną wargę, wykrzywiając się nieco z bólu i puściła drewniany miecz Nimue na ziemię po czym spojrzała na swoją dłoń w której trzymała oręż swojej przeciwniczki, była cała poparzona a ból zdawał się być niemiłosierny. - Co jest... To tylko drewniany miecz, prawda? Skierowała wzrok na leżącą broń, jednak w tym momencie Nimue mignęła i kucając pochwyciła swój miecz po czym znów zniknęła by momentalnie zaatakować od tyłu z pełnym zamachem, jednak w tym momencie Nozomi szybko odwróciła się i ruszyła na nią w ostatnim momencie chwytając dziewczynę za brzuch i nagle Nimeu zniknęła.... - Nimue? Nimue! Zaczął krzyczeć Kyubey nie widząc swojej towarzyszki.
W tym czasie....
Nimeu rozglądała się po miejscu, w którym była, było to pustkowie otoczone martwymi drzewami i wszelkimi ruinami, w oddali mogła dostrzec góry zaś za sobą mogła spostrzec miasto, wieczna noc z księżycem w pełni, który jako jedyne źródło światła rozjaśniało całe miejsce nie były nastrojowe a poczucie pustki i samotności można było odczuć wręcz od razu. -Witaj w moim świecie. Usłyszała nagle w swojej głowie po czym gałęzie drzew zaczęły się poruszać i wydłużając się nienaturalnie zaatakowały brunetkę, która odruchowo zaczęła je ścinać i odskakiwać w inne miejsce, nie mniej jednak od razu kolejne drzewa przypuszczały atak nie dając dziewczynie nawet chwili wytchnienia. -Nie ma to sensu, jesteś wewnątrz mnie, cały ten świat to ja i dosłownie wszystko tu pragnie Cię zniszczyć, czas się pogodzić ze śmiercią moja droga. Znów głos Nozomi rozbrzmiał w jej głowie, a nadlatujące kruki zaczęły pikować w stronę brunetki, która w ostatnim momencie rozcięła je w pół jednocześnie unikając kolejnych drzew, wówczas jednak ziemia rozsunęła się pod jej stopami tworząc krater, do którego dziewczyna wpadła. Spadając Nimue w ostatnim momencie wbiła miecz w jedną ze skał po czym wskoczyła na niego i skoczyła na ścianę, odbijając się od ścian udało jej się wrócić na powierzchnię po czym łańcuch zmaterializował się przy jej nadgarstku i kierował do krateru, dziewczyna pociągnęła za niego i wyciągnęła swój miecz by idealnie w czas zablokować kolejny atak ze stron drzew i kruków, nie mniej jednak w trakcie tej walki zdołała spostrzec jak zaczęły nadchodzić jakieś osoby, blade, pozbawione wyrazu i z pustymi oczami stworzenia przypominające ludzi kierowały się do niej, jednak brunetka nie chciała dać za wygraną, wskoczyła na drzewo i już chciała się zamachnąć gdy nagle jej ostoja zaczęła próchnieć, w ostatnim momencie odskoczyła w tył i zamachnęła się. - Ostrze Zniszczonego Króla! Czarne błyskawice w formie półksiężyca uderzyły w grupę istot, które się zbliżały, nie mniej jednak w trakcie tego kruki skutecznie zaczęły atakować podcinając w niektórych miejscach dziewczynę, która nie dostała szansy na osłonięcie się, opadła na ziemię i skierowała miecz w stronę ptaków po czym zaczęła się zbierać wokół czerwona energia kumulująca się w czarnym ostrzu by na jego czubku zaczęła się formować kula, która wystrzeliła czerwoną wiązkę a ta zmiotła ptaki, Nimue również kierowała wiązkę na drzewa i pozostałe kreatury po czym ruszyła przed siebie kierując się w stronę ruin miasta i unikając lub blokując kolejne ataki z wszelkich stron. - Przypominasz mi pewną osobę, wiesz? Może zamiast walczyć ze mną podejmiemy współpracę? Mogłabym Cię wychować i razem byśmy się dobrze zabawiły w tym świecie. Usłyszała propozycję po czym zacisnęła zęby. - Wybacz, ale mam już jedną mamę, która mnie dobrze wychowuje. Odparła jedynie gdy dostała się do miasta, jednak tutaj kolejne kreatury zaczęły się schodzić a zniszczone budynki zdawały się przesuwać w jej stronę formując się na kształt ogromnego kamiennego golema, Nimue spojrzała na ten twór i jedynie zacisnęła zęby. - No Ty se chyba jaja robisz?! Zawołała jedynie a jej miecz zmienił barwę z czarnej na śnieżno białą. - Biały Łabędź... Powiedziała jedynie.
Wróćmy na moment do rzeczywistości....
Kyubey rozglądał się wokoło szukając swojej towarzyszki, a sama Nozomi jedynie usiadła po turecku na ziemi i przyglądała się temu stworzeniu z uśmiechem na ustach, słuchała również jego wołań ku swojej przyjaciółce, która mu nie odpowiadała. - Nie ma jej już, mój drogi, ale za to masz mnie, może zostaniesz moim zwierzaczkiem dla odmiany? Zaproponowała z uśmiechem a Kyubey spojrzał się na nią, na chwilę zastygł w bezruchu po czym nieco zgiął swoje łapki i nastroszył się będąc gotowym do ataku. - Mam już jedną panią i nie zamierzam słuchać nikogo innego, oddawaj moją przyjaciółkę! Kyubey skoczył w kierunku Nozomi odwracając się w powietrzu i kierując ogon na nią w celu zaatakowania białowłosej, Nozomi jednak nie robiła sobie nic z tego i jedynie wyciągnęła rękę po czym złapała za ogon kotokrólika i odsunęła go od siebie trzymając go jednocześnie, zaś to małe stworzonko nerwowo zaczęło machać łapkami próbując bezskutecznie trafić wampirzycę. - Jesteś taki uroczy! Zawołała jedynie zauroczona i zaśmiała się, wówczas Kyubey otworzył swoją paszczę i wypuścił różową kulę energii, która uderzyła Nozomi w twarz wybuchając, nie spowodowało to wielkich obrażeń lecz sprawiło, że mina wampirzycy całkowicie zrzedła. - Nie zamierzam słuchać kogoś takiego jak Ty, idź se poszukać kogoś, bo najwyraźniej nikt Cię i tak nie kocha. Zawołał wkurzony kotokrólik, a Nozomi otworzyła szerzej oczy na te słowa, podniosła się z ziemi po czym wściekle zamachnęła ręką i rzuciła o ziemię kotokrólikiem, który odbił się od niej i padł kilka metrów dalej obolały, Nozomi zaś z gniewem na twarzy zaczęła podchodzić do niego. - Jak śmiesz mi coś takiego mówić?! Zawołała przykładając stopę do brzucha stworzonka. - C-co? P-p-prawda b-boli? Zapytał złośliwie a Nozomi zaczęła przyciskać swoją stopę coraz bardziej by zmiażdżyć wnętrzności kotokrólika, jednak w pewnym momencie nagle odchyliła się do tyłu, grymas bólu zawitał na jej twarzy a krzyk wydobył się z jej ust, na jej brzuchu nagle zaczęła robić pojawiać się biała szczelina, która poszerzała się a z której wydobywało się białe światło, gdy nagle wybuch tego światła oślepił wszystkich dookoła. Gdy światło zniknęło Kyubey i Nozomi mogli dostrzec Nimue, która stała przed wampirzycą, nogi miała lekko ugięte i ciężko dyszała a liczne rany były widoczne na jej ciele nie mniej jednak uwolniła się ze świata Nozomi, zaś jej białe ostrze zdawało się wydobywać z siebie białą poświatę. - C-coś Ty z-zrobiła? Zapytała Nozomi trzymając się za brzuch, w międzyczasie Kyubey uciekł od wampirzycy i dobiegł do swojej towarzyszki, która spoglądała na wampirzycę ze skupieniem wciąż ciężko dysząc. - Po prostu go zniszczyłam. Oznajmiła spokojnie a białowłosa zacisnęła zęby, jednak ostatecznie przymknęła oczy po czym uśmiechnęła się delikatnie, uchyliła swoje powieki i skierowała wzrok na Nimue. - Jesteś taka jak on... Teraz rozumiem... Oznajmiła jedynie po czym uniosła rękę do góry i wystawiła palec wskazujący ku górze. - Czarna Trumna! Zawołała a fioletowo czarna energia zaczęła otaczać brunetkę formując ową trumnę z energii. która zamknęła w środku dziewczynę by zmiażdżyć ją w środku, nie mniej jednak brunetka zamachnęła się białym ostrzem a cała ta mroczna moc po prostu rozpłynęła się, zupełnie jakby nigdy nie miała miejsca, co wywołało ogromny szok na twarzy samej Nozomi, Nimue zaś przystąpiła do ataku, ostrze jej miecza zmieniło barwę na czarną a dziewczyna ruszyła, lecz Nozomi mimo całego zaskoczenia nie dawała za wygraną, zmuszając za pomocą swoich pocisków Nimue do uników próbowała zwiększyć dystans, nie mniej jednak brunetka odskakując w końcu nadeszła z prawej strony wampirzycy a z jej ostrza zaczęły wydobywać się czarne płomienie. Nimeu z pozycji kucającej zamachnęła się a Nozomi zasłoniła się swoją fioletową energią, jednak nacisk czarnych płomieni zdawał się przekraczać możliwości białowłosej. - Zaćmienie... Zawołała jedynie Nimue, gdy zrobiła pełny zamach a czarna energia wręcz wystrzeliła wyrzucając Nozomi wraz z wiązką w górę i leciała dalej pod kątem. Mieszkańcy Murivel mogli dostrzec tego dnia nad miastem czarną tęczę, która zaczęła się gdzieś przed stolicą a skończyła za miastem. Nimue momentalnie ruszyła i migając przeskakiwała między miejscami tym samym przeskakując tak całe miasto aż dotarła za Murivel, gdzie w kraterze znalazła Nozomi, pozbawioną kończyn od dolnej części tułowia oraz z rozerwanymi aż do łokci rękoma, jednak wciąż żywą, co wskazywało ciężkie sapanie. - Dobrze, że wciąż żyjesz, inaczej mama by mi nie wybaczyła. Rzuciła jedynie powoli podchodząc do ledwo przytomnej wampirzycy, gdy nagle. - Zatrzymaj się! Delteros, dowódca straży w Murviel wraz ze swoim oddziałem zatrzymali się nieco dalej za brunetką, gotowi do walki wyciągnęli broń i czekali na ruch ze strony dziewczyny, która jedynie nieco odwróciła wzrok w ich kierunku po czym odwracając się zamachnęła mieczem z którego wydobyły się czarne błyskawice, które momentalnie wywołały zamęt i zmusiły ich do odskoku i schowania się, lecz kilku żołnierzy zostało przez nie rozerwanych, zaś gdy kurz opadł, spostrzegli, że dziewczyny i wampirzycy już nie było... - Zapamiętam Cię... Wycedził jedynie Delteros.
Dzień przed rozpoczęciem turnieju:
Nimue stanęła w komnacie Nozomi, było to małe pomieszczenie na środku którego uformowane z cierni drzewo trzymało wampirzycę a spływająca krew uzupełniała wyryte na ziemi symbole i spływała dalej, najpewniej do innego pomieszczenia, czerwone smugi obtaczały całe pomieszczenia a wampirzyca związana cierniami wydawała się zapaść w wieczny sen, jednakże uchyliła swoje powieki i skierowała głowę w stronę brunetki. - Dawno Cię nie widziałam... - Tak... Wybieram się do Murivel, wiesz? Idę na turniej Czterech Smoków. - Rozumiem... Chcesz więc mojej krwi do wzmocnienia? - Nie, po prostu się zastanawiałam... Czemu w sumie wybrałaś Murivel? - Wbrew pozorom to przyjemne miejsce, może nawet uda Ci się tam znaleźć jakiegoś przyjaciela, ludzie zdają się być wciąż przyjemni a krajobraz cudowny, chociaż mogłaś nie zwrócić uwagi. - Myślisz? Może spróbuję... - Nie ma się co łamać, Nimue! Nawet taki aspołeczniak jak Ty zasługuje na przyjaciela a kto wie... Może ktoś się trafi, kto przełamie Twoją nieśmiałość... Jednak... Gdybyś się nudziła... W mojej krypcie znajdziesz coś, co może pozwoli Ci zabić nieco czasu i Cię zaciekawi. Zasugerowała i uśmiechnęła się a Nimue odwzajemniła ten uśmiech. - Zobaczę, dzięki. Będę się zbierać już, muszę jeszcze się spakować. Oznajmiła po czym odwróciła się i zaczęła wychodzić. - Powodzenia Nimue, obyś wróciła szczęśliwsza... Odrzekła jedynie Nozomi po czym ponownie opuściła głowę i zamknęła swoje oczy, ponownie zapadając w sen.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-05-23 19:48:05 |
Trening był wyczerpujący jak zwykle, ale trudno było nie dostrzec postępów jakie Rhiannon poczyniła od pierwszej ich lekcji. Jej czas reakcji wydawał się być dużo szybszy, zaczęła próbować przewidzieć kolejny ruch przeciwnika a co najważniejsze przestała praktykować zasady uczciwej walki, które wpajano jej przez lata nauki szermierki. Naturalnie, aby pokonać Iblee musiała jeszcze dużo pracować, ale wystarczyło jej to, że kilka razy to ona wydawała się być o krok od zrzucenia swojej nowej nauczycielki prosto w ogniste przepaści. Nawet tajemniczy lokaj wydawał się mieć coraz mniej pracy jeżeli chodziło o leczenie jej ran -Muszę przyznać, że jesteś dobrą nauczycielką- Powiedziała i uśmiechnęła się lekko w stronę dziewczyny. Były to inne lekcje niż te, które pobierała do tej pory. W pałacowych ogrodach czuła, że jej nauczyciele często dawali jej wygrać, że hamowali się przed zrobieniem jej jakiej kolwiek krzywdy. Upadki również były potrzebne i teraz dostrzegała to tak wyraźnie jak nigdy wcześniej. Ich rozmowa, jednak została przerwana przez mężczyznę, który wspomniał o czyimś przybyciu, a potem przeszedł na język, którego Rhiannon nie rozumiała. Nie był to zdecydowanie jeden z tych, którego musiała się uczyć w pałacu. Podskoczyła, jednak nieznacznie, kiedy ponownie usłyszała przy swoim uchu głos Masakakiego. Wysłuchała dokładnie tego co ma do powiedzenia, ale dalej wpatrywała się w Iblee. -Tak sobie pomyślałam- Powiedziała i podeszła do dziewczyny, która wyraźnie była czymś zawiedziona -Może mogłabym poznać twoją siostrę. Dziwne ojcu może wydawać się to, że siedzimy tylko we dwie, a moje kontakty w żaden sposób się powiększają- Każde lekcje dobrego wychowania zawsze musiały w sobie zawierać część o spotkaniach towarzyskich, które często mogły być gwoździem do trumny kogoś, kto nie jest obyty w towarzystwie. W pałacu można było kogoś obrazić nie wypowiadając ani słowa, a Rhiannon zrobiła to już zdecydowanie za wiele razy ..................................................................... Dziewczyna obserwowała z zainteresowaniem to co robi chłopak. Chciała mimo wszystko zapamiętać ten przepis, aby może w przyszłości go odtworzyć. Lubiła gotować i można powiedzieć, że obok krawiectwa była to jej kolejna, ale już bardziej prywatna pasja. Jej uwaga została, jednak oderwana kiedy ten zaczął domagać się szczegółów miejsca w którym siedziała podczas turnieju. Kłamstwo nie było jej mocną stroną, w tym znacznie bardziej odnajdywała się Rhiannon. Chociaż sama do tego się nie przyzna, to intrygi dworskie na swój sposób opanowała. Rhoni zmieszała się przez chwilę i odchrząknęła po czym udała, że zainteresowało ją opakowanie po ryżu -Emm ja...gdzieś na tyłach, mogłeś mnie zauważyć bo siedziałam za takim masywnym gościem- Wymyśliła na poczekaniu najbardziej prostą i oczywistą wymówkę na jaką mogła tylko wpaść. Najchętniej powiedziałaby mu po prostu prawdę, z resztą nie chciała go oszukiwać nawet źle się z tym zaczęła czuć. Zaufał jej na tyle, aby chcieć spędzić z nią trochę czasu, a ona już na starcie nowej znajomości musiała go okłamywać. Może faktycznie powinna była posłuchać innych, kiedy jej mówili, aby nie rozpoczynała pracy w pałacu, że wcześniej czy później zostanie wciągnięta w jakąś intrygę, a ona ze względu na dobre serce nie będzie potrafić odmówić. Przyjaźń, jednak jak widać rządzi się swoimi prawami i niewiele w niej miejsca na zdrowy rozsądek. -Szukałeś mnie?- Powtórzyła za nim chcąc poniekąd zmienić temat, a poniekąd dlatego, że dopiero do niej dotarło co chłopak do niej powiedział. Naprawdę liczył na to, że ona tam będzie, że ją spotka, że zobaczy jego walkę.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-05-24 18:22:35 |
Rzadko się zdarzało by Rhiannon komplementowała Iblee, ich relacja była dość skomplikowana przez sprawy na dworze oraz zupełnie inne podejście do obecnie panującego cesarza, dlatego, gdy błękitnowłosa usłyszała jakiekolwiek miłe słowa ze strony księżniczki, odwróciła się do niej i nieco przechyliła głowę na bok uśmiechając się delikatnie. - Biorąc pod uwagę, że to pierwszy raz kiedy kogoś uczę, to miło to usłyszeć. Odparła spokojnym acz nieco podekscytowanym tonem po czym powróciły do posiadłości Drismorr w Murivel gdzie potoczył się dalszy ciąg zdarzeń, który najwidoczniej niezbyt sprzyjał samej szlachciance, która po raz pierwszy odkąd pojawiła się w Murivel przeklęła publicznie. Nie mniej jednak Rhiannon nie przejmując się jej reakcją postanowiła zabrnąć krok dalej i zaproponowała, że pozna młodszą siostrę Iblee, co zwróciło uwagę nie tylko samej zainteresowanej ale i jej lokaja, który delikatnie dłonią zasłonił usta by powstrzymać się od zbędnego i być może przykrego komentarza, sama gospodyni posiadłości uśmiechnęła się delikatnie i zrobiła krok w stronę szarowłosej. - Jeśli mam być szczera z Tobą, to... Moja siostra nie jest najlepszą osobą do zapoznania. Rzuciła po czym skierowała głowę gdzieś w bok. - Poza tym, gdyby chciała poznać kogokolwiek z pałacu, to pewnie bym ją chociaż raz przyprowadziła na jakieś przyjęcie... Dodała po chwili komentarz do swojej poprzedniej wypowiedzi, chcąc jasno zakomunikować, że raczej jej siostra nie jest chętna do poznawania nikogo i jedynie z opowieści Iblee ktokolwiek mógł chociaż minimalnie się o niej dowiedzieć, oczywiście pod warunkiem, że Iblee mówiła o niej samą prawdę, co można było już odkryć, nie było tak oczywistym w jej przypadku. - Jeśli mogę się wtrącić... Zaczął Lucifer chowając dłonie za plecy. - Jeśli kiedyś panienka Usagi miałaby zastąpić panienkę w roli reprezentanta rodu Drismorr w Murivel, to powinna poznać kogoś z rodziny królewskiej o wiele wcześniej, żeby już wyrabiać sobie wiarygodność na którą pani pracowała tyle lat. Oznajmił lokaj z pełną powagą na ustach, zaś jedynie Rhiannon mogła spostrzec, jak Masakaki stoi przy jego boku i szepcze mu coś do ucha, co jasno mogło dać do zrozumienia, że ten pomysł został przez niego zasugerowany a prywatny demon Rhiannon potrafi coś więcej niż zrzucać na nią coraz to większe problemy i nabijać się z niej. - Tak myślisz? Zapytała Iblee kierując wzrok na mężczyznę a ten jedynie kiwnął głową, co wywołało u dziewczyny ciężkie westchnięcia po czym skierowała się ponownie na księżniczkę. - Mogłaś powiedzieć to bym zapoznała Cię z innymi wartościowymi kontaktami przy najbliższej okazji. Jednak skoro już zapragnęła poznać jej siostrę, to Iblee z widoczną niechęcią postanowiła spełnić jej marzenia. - Zaprowadź księżniczkę Rhiannon do pokoju Usagi, ja... Cóż, chyba mam co robić. Oznajmiła kierując wzrok na stół gdzie stały odnalezione przez jej siostrę przedmioty po czym spokojnie odłożyła miecz i najwidoczniej zbierała się do wyjścia, w tym czasie Lucifer ruchem dłoni zaprosił Rhiannon by podążyła za nim, po czym skierował się na schody. Na wyższym piętrze było rozwidlenie korytarzy z przeróżnymi komnatami, mężczyzna udał się w północny korytarz, idąc spokojnym krokiem co jakiś czas zerkał za siebie upewniając się, że Rhiannon nigdzie nie zabłądziła lub nie zapragnęła zajrzeć do żadnego niepożądanego pomieszczenia. - Panienka Usagi bywa specyficzna, w przeciwieństwie do panienki Iblee jest bardzo oschła i niechętna do długich rozmów, nie rzadko unika kontaktu z ludźmi i rozmawia tylko wtedy, gdy naprawdę musi, proszę również zważać na swoje słowa, wbrew wszystkiemu jest drażliwa a jej podejście jest nieco bardziej bezpośrednie. Proszę również nie przejmować się, jeśli na księżniczkę nie spojrzy, niestety ma w swojej naturze ignorowanie ludzi wszelkiej maści i nie byłoby to dziwnym. Tłumaczył starając się przygotować dziewczynę na to spotkanie, najwidoczniej uznał, że przyda się jej to mentalne przygotowanie przed tą konfrontacją. Ostatecznie dotarli pod jedne z drzwi, gdzie mężczyzna zapukał delikatnie po czym chwycił za klamkę i otworzył je ukazując sporej wielkości komnatę która wyglądała niczym z opowieści o czarnoksiężnikach, następnie sam rozejrzał się by odszukać dziewczynę aż ostatecznie znalazł ją na jednej z półek przy suficie. Usagi siedziała spokojnie oparta o ścianę a na zgiętych kolanach trzymała otwartą książkę, którą sobie czytała, nie zareagowała na ich wejście do komnaty, zupełnie jakby to nie miało miejsca. - Przepraszam za najście, panienko Usagi. Pragnę przedstawić panience księżniczkę Murivel, która nalegała na spotkanie z panienką. Jeśli panienka pozwoli, oddalę się. Oznajmił spokojnie przykładając dłoń do piersi po czym ukłonił się i opuścił komnatę zostawiając dziewczyny same. Z początku sama Usagi wydawała się nie reagować, słowa Lucufera jej nie poruszyły a przy przedstawieniu księżniczki nawet nie skierowała na nią wzroku, jedynie przewróciła kartkę i powracała do swojej lektury. Lucifer zamknął za sobą drzwi dając dziewczynom odpowiednią ilość prywatności na rozmowę jeśli jakkolwiek uda się do niej doprowadzić. - Czego chcesz, Masakaki? Nagle zapytała szatynka nie odwracając nawet wzroku od książki, jednakże jasno dając do zrozumienia, że zna demona który sprzymierzył się z Rhiannon.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-05-24 18:48:10 |
Rhiannon słysząc słowa Iblee sama uchylała usta, aby jej na to odpowiedzieć. Jednak ponad jej ramieniem dostrzegła jak Masakaki szepcze coś w ucho lokaja, a ten po chwili sam z własnej woli postanowił przedstawić dość logiczny argument dlaczego Rhiannon powinna poznać siostrę Iblee. Szarowłosa stała w milczeniu oczekując w spokoju na odpowiedzieć jej obecnej mentorki, która zgodziła się. Księżniczka kiwnęła w jej stronę lekko głową w geście podziękowania po czym ruszyła z służącym, który prowadził ją przez korytarze posiadłości i przy okazji przedstawił krótki portret Usagi. Rhiannon słysząc to uśmiechnęła się lekko. -Całe życie ktoś się na mnie patrzy będzie to przyjemnym urozmaiceniem- Nigdy nie lubiła tego jak nagle wszystkie pary oczu były wlepiane w nią, kiedy tylko pojawiła się w jakimś pokoju w pałacu, albo kiedy odbywał się akurat jakiś bal. Można powiedzieć, że nawet ucieszyła się z tego, że porozmawia sobie z kimś, kto podobnie jak ona nie zwraca uwagi na dworskie ceregiele. Stanęła przed drzwiami i cierpliwie poczekała aż lokaj ją zapowie, i dopiero wtedy weszła do pokoju, chociaż nie mogła powstrzymać cichego westchnięcia zdziwienia, kiedy zobaczyła gdzie teraz się znajdowała. Spodziewała się zwykłego pokoju, a zamiast tego odniosła wrażenie, że przyszła po zaklęcie do jakiejś starej wiedźmy, która mogłaby pomóc jej spełnić jakieś dziwne i nierealne marzenie. -Dzień...- Urwała bo dziewczyna odezwała się szybciej, jednak to co powiedziała wprawiło Rhiannon w olbrzymie osłupienie. -Ona go widzi, wie o nim...- Jej myśli przyspieszyły gwałtownie uruchamiając tym samym uczucie zagrożenia. Masakaki był jej tajemnicą i nie sądziła, że ktoś tak szybko do niej się dokopie i to tak naprawdę w przeciągu sekundy. Miała, jednak pewną zasadę kłamać, nawet jeżeli czasami jej wina była oczywista. Zawsze byłą nadzieja, że znalazłaby lukę w wydarzeniach w którą jej kłamstwo wpasowałoby się idealnie -Nie wiem o kim mówisz jestem Rhiannon- Przedstawiła się, ale darowała sobie eleganckie dygnięcia, tym bardziej, że mało w niej było z księżniczki w tej chwili. Nadal była zmęczona i spocona, w dłoni trzymała miecz, szare włosy były nieco potargane. -Byłam ciekawa siostry Iblee, osoby, która kiedyś zajmie jej miejsce- Powtórzyła argument dzięki któremu stała tu gdzie stała. Jeszcze nie bardzo wiedziała gdzie to wszystko ją doprowadzi, ale wierzyła w to, że w odpowiednim czasie się dowie.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-05-24 19:20:35 |
Rhiannon chcąc uratować swoją sytuację zaczęła kłamać, na co Usagi zareagowała w dość stoicki sposób, nie mniej jednak szatynka pochwyciła książkę i zamknęła ją po czym zamachnęła się i rzuciła nią wprost w twarz szarowłosej, jasno dając tym gestem do zrozumienia, że nie ma sensu kłamać. - Czego chcesz, Masakaki? Zawtórowała patrząc przed siebie, wciąż nie zwracając uwagi na obecną tu księżniczkę. - Mogłabyś być choć trochę miła, wiesz? Odpowiedział Masakaki łapiąc książkę tuż przed nosem księżniczki, tym samym ratując ją przed zderzeniem z ciężką literaturą. - A Ty mógłbyś nieco lepiej wykonywać swoją pracę, wczoraj nabrudziłam w okolicy Molag Mar i jeśli jakiekolwiek podejrzenia spadną na mnie to Iblee będzie zła. Odparła niewzruszona opuszczając jedną nogę by ta swobodnie opadła poza półkę, zaś o kolano oparła swój łokieć i tak wpatrywała się nieco przymrużonymi oczami w wielkie okno. - Znowu wymordowałaś jakąś grupę ludzi? Mogłabyś chociaż zmienić hobby na szydełkowanie... Ech... Zrzucę to na jakąś zemstę klanów czy coś... W każdym razie... - Dokładnie 2000 żołnierzy, gdyby nie przyszli w obronie swojej pani to nie musieliby ginąć. Wtrąciła się szybko Usagi wyjaśniając sytuację, tym samym też jasno określając, że tak jak Rhiannon dziewczyna również była "klientką" Masakakiego tylko wykorzystywała go w zupełnie inny sposób niż szarowłosa i wymagała od niego znacznie mniej, jednak dając mu sporo pracy. Masakaki odchrząknął po czym mimo wszystko uśmiechnął się w stronę szatynki. - Tak jak już się przedstawiła, dziewczyna tutaj to Rhiannon i chciałaby Cię poznać oraz prosić o pewną przysługę. Mianowicie potrzebujemy dla niej mocy, jednak na tyle potężnej by... No nie wiem... Załóżmy, że ma być wystarczająco silna by wygrać Turniej Czterech Smoków. Wyjaśnił mimo wszystko, zaś sama Usagi w końcu odwróciła się opuszczając drugą nogę gdy nagle mignęła, pojawiając się wraz z pędem powietrza obok szarowłosej z niesamowitą prędkością, jednakże nie spojrzała na nią ani przez chwilę, odebrała książkę od Masakakiego i podeszła do swojej biblioteczki, gdzie odłożyła ją na miejsce. - Wyjdź Masakaki. Oznajmiła, a gdy demon chciał się wtrącić, tupnięcie jej kozakiem z obcasem dość skutecznie zniechęciło go do tego, demon jedynie spojrzał na Rhiannon i uniósł swój cylinder. - Powodzenia. Oznajmił jedynie po czym rozpłynął się w powietrzu zostawiając dziewczyny samym sobie. - Kiepskim sposobem jest zaczynać znajomość od kłamstw. Usłyszała Rhiannon głos Usagi, której osoba nawet na chwilę nie odwróciła się od półki z książkami a sama przejeżdżała palcami po różnych tytułach jakby szukała następnej lektury. - Po co Ci moc?
|
Rhiannon Fukushima - 2023-05-24 19:40:30 |
Dziewczyna szybko zrozumiała, że fortel jaki obrała nie był tym najlepszym, ale innego nie miała. Nie wyobrażała sobie tego, że miałaby tutaj wparować od tak i powiedzieć "dzień dobry ja przyszłam po moc" jak tak o tym pomyślała to pierwszy wniosek jak się jej nasunął to taki, że dziwnym było to, że tego nie zrobiła, a po drugie dobrze, że tego nie zrobiła, bo to zdanie o którym pomyślała zabrzmiałoby pewnie jeszcze gorzej wypowiedziane na głos. Jej rozmyślania, jednak przerwała książka, która wyleciała z dłoni Usagi i leciała prosto w jej stronę. Mięśnie dziewczyny się napięły, aby zrobić unik, ale od tego uratował ją Masakaki, który w ostatniej chwili pochwycił książkę w swoją dłoń. Rhiannon przełknęła głośno ślinę. Najwyraźniej kłamstwo w tym wypadku nie przyniesie jej większych sukcesów, z resztą rozmowa jej towarzysza z Usagi, chociaż jasno wskazywało na to, że ta dwójka też musi być związana jakąś umową, również nie wskazywała na to, że Rhiannon może odnieść jakiś sukces. Wybitnie w to zwątpiła, kiedy demon został w dość brutalny sposób wyproszony z pokoju, co wyraźnie zadziwiło księżniczkę. Czy on się jej bał, czy to specyfika ich umowy. Miała sporo pytań, chociażby dotyczących tego kim, a raczej czym tak naprawdę był Masakaki. Zgodziła się na jego warunki pod wpływem impulsu i swego rodzaju beznadziei. -Masakaki potrafi sporo załatwić, ale to wcale nie oznacza, że ufam mu bezgranicznie- Odpowiedziała spokojnie spokojnie na zarzut kiepskiego początku znajomości. Rhiannon w końcu ruszyła się z miejsca i podeszła do pierwszej lepszej zbroi po czym zaczęła się jej dokładnie przyglądać. Przez chwilę nawet jej się wydawało, że w otworach na przyłbicy dostrzegła jakiś ruch, ale zrzuciła to szybko na jej bujną wyobraźnie -Masakaki ci już powiedział. Wpakował się w coś z czego chciałabym chociaż spróbować wyjść żywa, a żeby to zrobić potrzebuje warunków. Obawiam się, że sama szermierka nie będzie w stanie mnie uratować- Widziała zdolności innych uczestników, widziała do czego są zdolni, a teraz miałaby efekt zaskoczenia na tyle mocny, że może nawet by udało się jej wygrać walkę z Zhou, a o potencjalnym starciu z Ironem nie chciała nawet wspominać, bo za każdym razem kiedy o tym myślała, kiedy wyobrażała sobie to, że doszłaby tak daleko, że musiałaby z nim zawalczyć nie widziała dla siebie szansy. Nie po tak krótkim czasie nauki, nie przy chłopaku, który walkę musiał mieć we krwi. -Wiem, że o dużo proszę, ale umiem się odwdzięczyć- Powiedziała po czym spojrzała na dziewczynę. Nie miała wielu alternatyw więc liczyła na to, że dziewczyna się zgodzi.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-05-24 21:03:13 |
Usagi po swoim pytaniu wróciła znów do przeglądania książek jednocześnie oczekując odpowiedzi na swoje pytanie. Delikatnie przejeżdżała na pozór delikatnymi palcami po tylnych okładkach tych druków słuchając jednocześnie słowa swojej rozmówczyni a gdy padło ostatecznie pełne wyjaśnienie wraz z obietnicą odwdzięczenia się, wówczas jej dłoń zatrzymała się w ruchu a następnie sama Usagi opuściła ją i odwróciła się w stronę Rhiannon. - Zgaduję, że to Ty podjęłaś wyzwanie Iblee w zamian za szkolenie w walce? Naprawdę zamierzasz się kurwić? Zapytała a ton jej głosu stał się nieco bardziej zgorzkniały czym chciała podkreślić jej kończące pytanie, które było wręcz bezpośrednim podkreśleniem jej podejścia do tego typu układów. - Nie gardzę, po prostu nie rozumiem, czemu podjęłaś aż tak desperackie kroki, jesteś aż tak zdeterminowana? I chociaż nie tylko dla Rhiannon warunek jej szkolenia wydawał się być absurdalny to mimo wszystko sama Usagi nie omieszkała wykazać nieco pogardy jej podejściu, z drugiej jednak strony mogło być jasne już czemu Iblee się nieco wzbraniała przed przedstawieniem swojej siostry a myśl, że któregoś dnia to ona miałaby pojawiać się na wszelkich pałacowych balach czy obradach była nieco przykra. Usagi spokojnie zrobiła krok do przodu by po chwili co krok zbliżać się w stronę Rhiannon, powoli acz stanowcze aż w końcu dotarła przed nią, była nieco niższa od księżniczki ale jej spojrzenie pełne chłodu i obojętności tworzyło niepokój, który z takiego bliska był niezwykle odczuwalny. - Chociaż muszę przyznać, że lepsze to niż ciągoty mojej siostry do wariata zamkniętego w posągu, który zaginął przed wiekami... Tylko, że nawet jakbyś chciała się odwdzięczyć to nie masz nic do zaoferowania., co chcę to zdobywam. Oznajmiła stanowczo nie mniej jednak po tych słowach wycofała się, odwróciła i spokojnie zaczęła się kierować do jednej z szaf, chwyciła za klamki i szybkim, energicznym ruchem otworzyła ją. - Ale wiesz co? Skoro obie podpisałyśmy kontrakt z Masakakim, to wypada wykorzystać to życie, w końcu po śmierci to on zdecyduje co z nami dalej. Poza tym, może kiedyś ja będę czegoś potrzebować, co Ty możesz zdobyć i wówczas mi się odwdzięczysz. Swoimi dłońmi sięgnęła po dębową, ozdabianą klejnotami szkatułę po czym przysunęła ją do siebie i odwróciła się w stronę szarowłosej. - Tutaj przechowuję moce, które zdobędę od moich przeciwników. Oznajmiła po czym uchyliła wieko szkatuły a oczom Rhiannon ukazały się kryształowe kości w różnych kolorach a w środku każdej z nich migały plazmo-podobne kule które krążyły wokół własnej osi, Usagi odwróciła wieko do siebie po czym jedną dłonią sięgnęła do środka co jakiś czas podnosząc jedną kość i przyglądając się niej po czym odkładała ją. W końcu zatrzymała się przy jednej kości, o kolorze szarego grafitu, w którym krążyła nieco jaśniejsza, szara kula. - Ta moc będzie Ci pasować, zobaczymy co z nią osiągniesz. Powiedziała po czym ustawiła kość na koniuszku pięści i podbijając kciukiem puściła kość, która poleciała prosto w Rhiannon i wpłynęła w jej klatkę piersiową. Dziewczyna od razu mogła poczuć dziwne zmiany i nagłą chęć omdlenia a z jej ciała zaczęła wydobywać się szara energia, która zaczęła wirować wokół niej, dziewczyna mogła odczuwać zmiany ciężkości w drastycznym przyspieszeniu jednak nie czuła by wpływały one na jej ciało. W końcu ta eksplozja energii która wywołała małe tornado w pokoju Usagi uspokoiło się a Rhiannon mogła odczuć powrót do normalności. - Kiedy się moc odbiera to jest to mniej efektywne. Skomentowała szatynka spokojnie podchodząc do szafy i odkładając na miejsce szkatułkę po czym zamknęła jej wieko. - W każdym razie od dzisiaj manipulujesz grawitacją na wszelkie możliwe sposoby, baw się dobrze. Oznajmiła wyjaśniając w końcu jakąż to moc postanowiła jej przekazać.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-05-24 21:37:46 |
Rhiannon nie zdziwiły pytania dziewczyny. Tak to co robiła, wszystkie układy jakie zawarła były conajmniej szalone, ale nie miała tak naprawdę innego wyboru -Możliwe, że tego nie przemyślałam zbyt dobrze- Powiedziała z głupkowatym uśmiechem -Ale mam pewne marzenie i nie odpuszczę bez względu na cenę jaką przyjdzie mi zapłacić za to, aby chociaż trochę się do niego zbliżyć- Tak długo jak starała się wierzyć w to, że ma realne szanse na wygraną to widziała sens we wszystkich podejmowanych przez nią decyzjach. Może się okaże z czasem, że ta nadzieja była płonna, ale wolała świadomość, że zrobiła wszystko co mogła, aby osiągnąć to co chciała, niż miałaby żyć ze świadomością, że po prostu stchórzyła. Nie była swoją matką i nie czekała na rycerza w lśniącej zbroi, który ją uratuje. Musiała to zrobić sama, a w przeciwieństwie do cesarzowej zdawała sobie sprawę z tego, że w takich chwilach nie ma miejsca na zawahania. Czasami trzeba było wszystko postawić na jedną kartę -No, ale przy pomocy Masakiego oraz twojej liczę na to, że nie będę musiała wypełniać warunków umowy- Dodała i klasnęła lekko w dłonie. Opcji zakończeń tej historii było kilka, ale nawet te z pozoru złe w oczach Rhiannon złymi nie były. Nie miała wiele do stracenia więc może dlatego tak łatwo ryzykowała. W końcu dziewczyna powołując się na ich powiązania z Masakakim zgodziła się jej pomóc. Szarowłosa odetchnęła z wyraźną uglą. Oczywiście, że miała inne perspektywy i inne opcje do wyboru, ale uznała, że ta może być najmniej inwazyjna i najprostsza. Oczywiście, gdyby Usagi wystawiłaby ją za drzwi bez niczego musiałaby zwrócić się ku innym opcjom. Na szczęście nie musiała tego robić. Obserwowała jak dziewczyna sięga po jakąś szkatułkę, i wyciąga z niej pojedyncze kości. Rhiannon nie bardzo rozumiała jak coś takiego miałoby im pomóc. Odebrane moce w formie kości i jak by ona miała tę moc przejąć, zjeść tę kość, jakoś wszczepić sobie w ciało. Zrobiła kilka kroków w stronę dziewczyny i uchyliła już usta, aby zadać jedno z wielu nurtujących ją pytań, kiedy Usagi posłała w jej stronę jedną z kośći. Szarowłosa nie zdążyła się nawet uchylić i poczuła nieprzyjemne ukłucie w okolicy splotu słonecznego czyli w miejscu w którym zniknęła tajemnicza kość. Nagły zawrót głowy sprawił, że zacisnęła powieki po czym przystawiłą dłoń do twarzy i oparła się ramieniem o pobliską ścianę. Poczuła się nagle tak, jakby zarobiła o kilka obrotów wokół własnej osi za dużo. Świat jej wirował, chociaż ona miała pewność, że stała w miejscu. A przynajmniej tak było do pewnego momentu, kiedy owa tajemnicza siła, która otaczała jej ciało zaczynała przyspieszać. Czuła się trochę jak na kolejce górskiej. Co jakiś czas czuła jak jej żołądek wydawałby się unosić i być leciutki jak piórko, a po chwili opaść i ciągnąć ją samą mocno w dół. Zacisnęła mocniej powieki modląc się o to, aby to uczucie się skończyło i tak się stało. Energia zaczęła wchodzić do jej ciała, a tym samym zamieszanie jakie zrobiła uspokoiło się. Rhiannon przez chwilę stała w miejscu z zamkniętymi oczami i dopiero po chwili osunęła się na kolana dysząc ciężko. -Może i mniej, ale może jednocześnie przyjemniejsze- Powiedziała, kiedy udało się jej powstrzymać zawartość swojego żołądka przed opuszczeniem wnętrza jej ciała. W uszach zaczęło jej piszczeć przez co jak przez grubą ścianę usłyszała słowa dziewczyny. Grawitacja mogła być faktycznie użyteczna, chociaż skłamałaby gdyby powiedziała, że nie liczyła na jakąś potężną bestię mroku czy coś takiego. Ważne, że jej szanse były teraz nieco większe. -Tak w ogóle- Zaczęła, kiedy zbierała się z podłogi co przyszło jej z trudem bo czuła drżenie własnych nóg. Pierwszy raz czuła się tak nie pewnie stojąc na ziemi. Zdała sobie z resztą sprawę z jednej bardzo ważnej rzeczy. Jeżeli w pałacu straci nad sobą panowanie i kogoś wyśle w powietrze, wzbudzi to na pewno zainteresowanie. Mogła o tym pomyśleć wcześniej, ale nie byłaby sobą -Skoro już jak się okazuje pracujemy dla tego samego osobnika, to kim właściwie Masakaki jest?- Była tego ciekawa, bo mężczyzna pod tym względem wydawał się być wybitnie tajemniczy, a może to jej wina, że nigdy o to jego samego nie spytała. -I jak on będzie decydować. Nie sprzedałam mu chyba duszy- Dodała, chwytając się za gardło zupełnie tak, jakby chciała się upewnić, że jej dusza nie wyjdzie jej nagle przez usta i nie pofrunie prosto w łapy Masakiego .........................................................................................................................................
W tym samym czasie Rudolf ubrany w długi czarny prochowiec oraz kapeluszem na głowie przemknął się przez pałacowe bramy. Dobrze, że udało mu się wejść w wygodny układ z jednym ze strażników, który zawsze odwraca wzrok, kiedy go widzi w tym przebraniu, albo wymyśla alibi kim jest. Tym razem obyło się bez niewygodnych pytań za co książę był wyjątkowo wdzięczny. Musiał przyznać, że miał znacznie przychylniej patrzyło się na jego wycieczki z pałacu niż gdyby miało tu chodzić o Rhiannon. Biedna jego siostra urodzona i wychowana w niewoli. Nic więc też dziwnego, że ciągnęło ją do wolności. W końcu wolność była prawem każdego człowieka i on to wiedział. W dzisiejszych czasach w Murivel kładziono na ty wielki nacisk. Byli jednym z nielicznych krajów, które nadal trzymały się utartej drogi monarchii, ale ta droga już dawno była przeterminowana. Królestwa upadały niczym zamki z kart, a lud odzyskiwał dawno utraconą wolność. w Murivel również w końcu tak się stanie. Pozostawało tylko pytanie kiedy oraz jak krwawo. Rudolf spokojnym krokiem przemierzał zatłoczone miasto, które pomimo wielu egzekucji i niespokojnych nastrojów próbowało wieść normalne życie, jednak tylko ślepiec nie dostrzegłby zwiększonej ilości ubranych na czarno wdów, osieroconych dzieci, czy zrozpaczonych matek, które straciły swoich synów i córki. Znał ten widok, i chciałby aby jego ojciec również go dostrzegł, ale z okien pałacu w końcu nie widać zbyt wiele, a cesarz obrał taktykę udawania, że problemu nie ma. Po chwili spaceru doszedł do jednego z budynków. Od razu w oczy rzuciła się zniszczona wystawa. Gazety, które niegdyś za szkłem były ustawione w symetryczne stosiki, teraz leżały rozrzucone niedbale po ziemi. Ziejące miejscami dziury w szybach jasno świadczyły o tym, że ktoś musiał ze sporą siłą cisnąć weń kamień, a osmolone drzwi...cóż widocznie komuś mogło być w nocy zimno i postanowił spróbować puścić z dymem akurat ten budynek. Jedynie bez szwanku ostał się szyld z napisem "Drukarnia braci Lightbringer od roku 1845". Rudolf zawahał się przez chwilę, ale ostatecznie zapukał kilka razy w osmolone drewno wybijając knykciami konkretny rytm. Drzwi uchyliły się, a kiedy tylko wślizgnął się do środka zamknęły się cicho za nim. Pomieszczenie było niewielkie. Na niektórych stołach stały wielkie maszyny drukarskie, a na innych walały się liczne notatki, które najpewniej miały być użyteczne w następnych egzemplarzach. -Zwyczajna historia- Usłyszał uniesiony męski głos z dołu schodów, które prowadziły do piwnicy -Wiele rzeczy może być zwyczajną historią, ale tutaj został otworzony zupełnie nowy rozdział- Drugi męski głos odpowiedział, a Rudolf w tym głosie poznał jednego z właścicieli drukarni. Zaczął powoli schodzić po schodach wsłuchując się w dialog -A czego się spodziewacie, jeżeli podjudzaczem jest tutaj doradca cesarza. Skłócić ludzi, obrócić ich przeciwko innym rasom to wedle niego dobry sposób na stłamszenie rewolucji- Kolejny głos sprawił, że książę uśmiechnął się lekko -A ojciec uważa to za świetny pomysł- Wtrącił się Rudolf, kiedy jego stopy opuściły ostatni stopień. Oczy wszystkich pięciu mężczyzn skierowały się na niego. Wśród jednego z blondynów z długimi włosami poznał jednego z braci Lightbringer, półelfa, który zgodnie z tradycją wraz ze swoim bratem przejął drukarnie. Drugi był szatynem i ewidentnie był najstarszy ze wszystkich. W trzecim mężczyźnie, który posiadał krótkie czarne włosy i błękitne oczy rozpoznał przyjaciela matki. Rewolucjonistę, który dla swojego kraju wywalczył niezależność od Murivel. -Moldark końcu przyjechałeś- Powiedział i panowie wymienili się męskimi uściskami. -Wtajemniczyliście już księcia w szczegóły- Powiedział Moldark, kiedy odsunął się od Rudolfa -Jeszcze nie, ale ja to chętnie zrobię- Kolejny męski głos rozniósł się po piwnicy, a kiedy wszyscy spojrzeli w stronę schodów dostrzegli wysokiego mężczyznę, z burzą włosów, które niegdyś musiały być brązowe, ale teraz przysypane zostały pasmami siwizny. Jego starannie przystrzyżona broda, również owe ślady siwizny nosiła. Ubrany był elegancko, a w dłoni trzymał czarną laskę, która wykończona została złotym łbem orła -Wasza wysokość- Powiedział Rudolf i skinął lekko głową w stronę mężczyzny, a ten uśmiechnął się lekko. Był to jeden z władców sąsiedniego państwa i również bliski sojusznik cesarza. Od jakiegoś czasu, jednak i jemu przestały odpowiadać rządy Makoto, widział dokąd zmierzał świat i wiedział, że będą musieli w końcu ustąpić. -Jak dobrze wiesz, że jeżeli chcemy być przywódcami jutra, musimy nawiązywać sojusze tu i teraz. Chcemy czy nie będziemy musieli ulec ludowi, który domaga się odzyskania tego co jego. Nasz czas już mija i teraz pytanie czy dotrwamy do tego, aby dojrzeć ten nowy świat a historia zapamięta na jako tych, którzy byli pomocni, czy raczej jako tych, których wściekły tłum zaprowadził prosto na szubienice- Powiedział, a jeden z mężczyzn podszedł do stołu na którym stała czerwona kasetka. -Tutaj w tej kasetce jest zamknięty nasz pokój i to w naszych rękach leży obowiązek, aby go Murivel jak i sąsiednim krajom zapewnić -Lud domaga się liberalnego Murivel. Jest im to teraz potrzebne niczym woda i powietrze- Wtrącił się Moldark -Nie możemy patrzeć spokojnie jak cesarz doprowadzi Murivel do wojny domowej, a potem kto wie może do wojny globalnej- Odezwał się elf -Wprowadzi nas to w erę mroku. Znamy sympatie waszej wysokości, ale musimy mieć pewność, że jest książę z nami- Rudolf wpatrywał się w elfa uważnie i słuchał każdego jego słowa. Nie spodziewał się, że to spotkanie przejdzie w tak poważne nuty. Zapadła przez chwilę cisza, która wydawała się wwiercać w jego umysł. W końcu odchrząknął cicho -Panowie ja również uważam, że nie możemy pozwalać cesarzowi na to co robi ale...- Nie dokończył bo nagle przerwał mu w Moldark -Rudolfie ci ludzie będą gotowi się wykrwawić, aby tylko wywalczyć swoje. Twój ojciec nie cofnie się przed niczym, nawet jeżeli miałby rządzić pustym krajem -W tym dokumencie są jasno postawione wymagania ludu ja już to podpisałem- Powiedział władca wyciągając ze czerwonej szkatuły kawałek zapisanej kartki -Ale, aby ten zwitek papieru miał jakąś moc potrzebujemy również twojego podpisu -Widzę co się dzieje, ale jak ten dokument ma nam pomóc, jeżeli nie mogę nawet głośno powiedzieć tego co czuje czy myślę- -Rudolfie mamy czasy w których trzeba działać, nie możemy się stać i przyglądać. Musisz być optymistą i patrzeć w przyszłość -Od drukarni się zaczęło, zaraz zaczną ścigać innych odmieńców. Książę wojna domowa jest u progu nie ma już czasu a na namysły. Proszę być realistą- Wtrącił się elf. Trudno było księciu nie widzieć beznadziei ludzi, strachu w oczach elfa. Co jeżeli następnej nocy znowu ktoś tu przyjdzie, ale tym razem będzie mieć na tyle szczęście, że go dopadnie i powiesi na szyldzie jego własnej drukarni. -Rudolfie, czy to nie ty zastanawiałeś się nad tym czy nie urodziłeś się do czegoś większego. Podpisz to, a te słowa staną się prawdą- Powiedział król i podsunął księciu papier oraz długopis. Rudolf spojrzał na tekst po czym odebrał pisadło. Przystawił już brzeg do papieru miał wykonać pierwsze kreski, ale w ostatniej chwili się powstrzymał -Jeśli to podpiszę...- -Jeśli...musisz zdecydować Rudolfie, ale nie czekaj zbyt długo- Powiedział król po czym skłonił się nisko i wszedł schodami do góry. Rozumiał, że książę mógł się poczuć osaczony i potrzebował czasu, ale nie miał go już zbyt wiele. Powoli też inni zaczęli opuszczać pomieszczenie aż w końcu został tylko Moldark i Rudolf -Czas pisania i marzeń się skończył Rudolfie to już nie wystarcza- Powiedział chowając dokument do szkatuły i zamknął ją na klucz, a klucz oddał księciu po czym również opuścił piwnicę.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-05-27 13:10:11 |
Po całym tym zamieszaniu z małym tornadem w pokoju, Usagi spokojnie zaczęła odkładać rzeczy na swoje miejsce, odstawiała wazy na piedestały lub kładła je na podłodze, gdzie było ich miejsce, ustawiała książki z powrotem na półki czy zaczęła odkładać pozostałe, dość niezwykle wyglądające przedmioty na biurko lub w wyznaczonych lokalizacjach, gdy nagle do jej uszu dotarł głos Rhiannon, która zamiast już wychodzić postanowiła jeszcze potruć swoją osobą życie tej młodej, oschłej dziewczyny. Usagi wyprostowała się trzymając jedną z większych waz w dłoni, przez moment spoglądała przed siebie bez żadnej namiętności na twarzy. - Czytałaś cyrograf? Zapytała nagle po czym zrobiła kilka kroków i postawiła wazę na ziemi, by następnie spokojnie podejść do półki z książkami. - Dusze wszelkich istot po śmierci podlegają swego rodzaju sądowi, od tego zależy czy udasz się do raju, na wieczne potępienie lub zostaniesz poddana reinkarnacji. To od tego osądu również zależy w co zostaniesz zreinkarnowana i w jakim świecie. Podpisując kontrakt z Masakakim, oddajesz mu pełne prawo do tego, by to on mógł po Twojej śmierci osądzić Cię i zdecydować co się stanie z Twoją i moją duszą. Szatynka spokojnie pochwyciła jedną książkę i otworzyła ją, przez chwilę przerzucała kartki by zatrzymać się na konkretnej stronie. - Masakaki pojawia się w wielu różnych okresach czasowych, przewala się wśród obrazów czy powieściach o różnych bohaterach lub wszelkich bitwach jak i również nie rzadko podczas ważnych królewskich decyzji. Wielu badaczy opisuje, że może on posiadać własny świat do którego sprowadza dusze tych, którzy wydają się być dla niego interesujący, coś jakby wystawiał wieczną sztukę do której dokłada aktorów, jednakże to tylko teoria, chociaż biorąc pod uwagę jego osobowość, prawdopodobna. Usagi zamknęła książkę i rzuciła ją w stronę Rhiannon by dziewczyna sama mogła zagłębić się w tym temacie, sama szatynka zaś pochwyciła kolejną i spokojnie oddaliła się od półki by zgrabnym, wysokim skokiem z obrotem wrócić na półkę na której siedziała gdy Rhiannon ją została w pokoju, dziewczyna usiadła zginając nogi w kolanach i ułożyła na nich książkę po czym otworzyła ją. - Zaś czym jest Masakaki? Nie można określić go jako bóstwo czy demona, jest czymś w ich rodzaju jednakże nie jest ani dobry ani zły, a może jest tak dobry lub zły jak jesteś Ty sama. Najpewniej przedstawił Ci się na początku jako Twój najlepszy przyjaciel i jest to prawda, teraz, gdy jesteś z nim związana kontraktem, będzie on przy Tobie tak blisko jak mu pozwolisz, będzie wierzył w Ciebie, nawet gdy Ty stracisz nadzieję, zadba byś doprowadziła swoje życie do szczęśliwego zakończenia i choćby cały świat się zawalił, będzie Cię wspierać, gdybym miała to porównać do współczesnego zachowania, możemy uznać, że w jego oczach jesteśmy początkującymi aktorkami a on naszym menedżerem, który przygotowuje nasze role i dba o samopoczucie a potem wystawi nas w kolejnych sztukach. Wyjaśniła swoje spostrzeżenia i podzieliła się nimi, by szarowłosa mogła chociaż w jakimś stopniu pojąć dlaczego ta istota postanowiła znikąd przybyć z ofertą pomocy dla księżniczki i chętnie angażuje się w jej życie ze wszystkimi swoimi komentarzami oraz w pełni swoją osobą. - Możesz już wyjść. Rzuciła, i chociaż jej słowa brzmiały jak pozwolenie to jej ton głosu jasno wskazywał, że obecność dziewczyny chociaż już wcześniej nie była mile widziana to teraz zdecydowanie była szatynce nie na rękę, więc chciała jej jasno zakomunikować, że już powinna iść. Po wyjściu z komnaty Usagi, Rhiannon już mogła spotkać Masakakiego, który stał przy drzwiach i grzecznie czekał. - No dobra... Zrzuciłem całą rzeź na drugi klan, zaczną teraz okrutne negocjacje i przez dwa tygodnie będą mieć takie "meh" na swój widok ale potem księżniczka klanu prześpi się z obecną głową rodu drugiego klanu, ogarną ślub i będzie zgoda! Więc alibi dla niej załatwione... Ehhh... Czasami mogłaby pomyśleć nad konsekwencjami czynów... W każdym razie, jak poszło? Zapytał z szerokim uśmiechem eksponując swoje białe zęby.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-05-27 14:47:26 |
W chwili, kiedy Usagi wspomniała o czytaniu cyrografu, Rhiannon zrozumiała jedną rzecz. Faktycznie nie przeczytała go. Była na tyle zdenerwowana, że po prostu podpisała nie myśląc o konsekwencjach jakie mogą ją czekać. Krótko mówiąc z każdą kolejną chwilę zdawała sobie coraz bardziej sprawę z tego jak bardzo weszła w bagno, a z którego wydostać się nie będzie już tak prosto i niestety jedynie samą siebie mogła o to wszystko winić, co było dość mało przyjemnym uczuciem. Miało by było mieć chociaż jedną osobę na której mogłaby się wyżyć, oskarżyć o jakieś niepowodzenie. W tej chwili całość swoich decyzji musiała przyjąć ona sama. -Dziękuje- Powiedziała w stronę Usagi, która dość dosadnie dała jej do zrozumienia, że wyczerpała się już jej cierpliwość i nie chce poświęcać Rhiannon więcej czasu. Dziewczyna przyjęła nawet tę wiadomość z ulgą. Jakoś nie miała zbytnio ochoty na przebywanie w jej towarzystwie. I nie chodziło wcale o to, że Usagi nie oddała jej należytych ukłonów i innych głupot. Po prostu sama dawała jasno do zrozumienia, że nie chce z nią nawiązywać jakiś znajomości, na co Rhiannon przystała. Odwróciła się i wyszła z pokoju, a a korytarzu spotkała od razu Masakiego. -Proszę, więc jest coś co nas łączy- Mruknęła, kiedy usłyszała z jego ust o przemyślaniu własnych działań. -Chyba dobrze, na tyle dobrze, że nigdy więcej nie podpiszę niczego bez czytania...panie menadżerze- Dodała, ale na jej ustach mimo wszystko pojawił się delikatny uśmiech. Pozytyw był taki, że teraz miała pewność, że Masakaki nie chciał dla niej źle, mieli w tej chwili podobne cele i ambicje, a to podnosiło ją na swój sposób na duchu -Tak czy inaczej, panuje nad grawitacją, co kolwiek to ma znaczyć, ale zawsze możemy to sprawdzić- Powiedziała ze złośliwym uśmieszkiem. Miałaby nawet kilka pomysłów na to, jak przetestować swoją nową moc. Wystarczyłoby się tylko zakraść do gabinetu ojca, i zrobić może mały misz masz w papierach, ot taka niewinna zabawa na odstresowanie się po ciężkim treningu.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-05-27 21:24:03 |
- Tak, zdecydowanie jesteście tu podobne, dużo planujecie i nie myślicie o konsekwencjach a to czyni was obie nieprzewidywalne i intrygujące. Odparł Masakaki na spostrzeżenie szarowłosej, po czym schował dłonie za plecy i nieco się pochylił by zbliżyć swoją twarz do twarzy dziewczyny, która teraz mogła z bliska podziwiać jego szeroki, radosny uśmiech i nieco wytrzeszczone wesołe oczy, chociaż było to często nienaturalne u ludzi, to ten wyraz twarzy pasował do Masakakiego, który wręcz kreował się na ambitnego, nieco przerażającego prezentera. - W tajemnicy Ci powiem, że jej prawdziwe imię to Sophie, ale nie używaj go przy niej, wpadnie w szał i rzuci się na Ciebie. Dodał po chwili, ujawniając rąbek tajemnicy o tej osobie, ale od razu ostrzegając przed konsekwencjami zastosowania tego sekretu. Po tej krótkiej wymianie zdań Rhiannon postanowiła rzucić swoimi przemyśleniami po rozmowie z Usagi, co było dla Masakakiego zaskakujące, w końcu nie każdy po odkryciu prawdy przyjmuje ją aż tak lekko i postanawia otwarcie powiedzieć, że ją zna, to zafascynowało tę istotę, zaś on sam się wyprostował i spokojnie stanął obok Rhiannon i razem zaczęli iść przez korytarz. - Skoro już wiesz co nieco o mnie, to pozwól, że wymienię Ci pozytywy tego układu. Po pierwsze: Daję Ci gwarancję, że nie zostaniesz potępiona po śmierci, co prawda, nie trafisz też do raju ale masz stabilną sytuację. Po drugie: Zapewniam Cię, że nie mam zamiaru zmienić Cię w jakieś zwierzę czy głupkowate stworzenie. Po trzecie: Daje Ci to drugą przygodę, z nowym startem oraz nowymi możliwościami, to tak jakbyś przeszła najprzyjemniejszą grę RPG na świecie po czym dostała możliwość zagrania od nowa w nowym, zupełnie innym świecie. Co prawda nie mógłbym Ci już wtedy pomóc ale hej... Widzimy jak uparcie dążysz do celu, nie? Raczej stworzysz nowe, dobre zakończenie. No i po czwarte: Nawet jeśli Cię nie interesuje to co będzie po śmierci, to uwierz mi, że zrobię wszystko by to życie skończyło się dla Ciebie jak najlepiej. zawsze stanę za Tobą, nawet jak cały świat zwróci się przeciwko Tobie. Masakaki postanowił nie kryć się ze swoimi zamiarami zapewniając dziewczynę, że przeczucia Usagi co do jego planu były prawdziwe, a jego cele nie były aż tak mroczne jak opowiadały wszelkie mity o kontraktach z demonami, chociaż intryga by pozyskać dusze do swojego świata nie była moralna, to demon wiedział jak wkupić się w łaski by jego "klienci" tego nie żałowali gdy odkrywali prawdę. - Tak czy inaczej i tak już podpisałaś kontrakt, więc pozostało nam się świetnie bawić razem. Dodał po chwili chowając ręce za głowę. - Kontrola grawitacji jest cudowna, uwierz mi, że to więcej niż Ci się wydaje, ale potrzeba wyobraźni do wyzwolenia pełnego potencjału, heh, pasuje do Ciebie, myślę, że to dobra moc dla kogoś tak kreatywnego jak Ty. Najwidoczniej Usagi też tak stwierdziła, skoro postanowiła przekazać jej taką moc, jeśli tak to dziewczyna musiała być dobrą obserwatorką skoro po krótkiej rozmowie w której wydawała się gardzić nią, to jednak doceniła jej kreatywność i postanowiła dać jej odpowiednią do niej moc. - O! Idzie nasz lokajek... Lucifer... Rodzice mieli fantazje... Pewnie zaproponuje Ci kąpiel przed wyjściem by nie wzbudzać podejrzeń. Skomentował Masakaki kiedy na schodach pojawił się czarnowłosy wysoki mężczyzna o bladej cerze, który stanął przed księżniczką i delikatnie się ukłonił przykładając dłoń do piersi. - Mam nadzieję, że zapoznanie się z panienką Usagi przyniosło pozytywne wrażenie, jeśli mogę zaproponować kąpiel przed wyjściem, nie chcielibyśmy żeby stan księżniczki wzbudzał podejrzenia. Zaproponował spokojnie by następnie spleść dłonie za plecami, Masakaki zaśmiał się wesoło słysząc jego propozycję.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-05-27 21:54:17 |
Rhiannon możliwe, że zareagowała by zupełnie inaczej na wieść o tym w co się wpakowała, gdyby nie jeden istotny szczegół. Polubiła tego swojego "duszka" który pojawiał się nagle znikąd, i podsuwał jej jakieś pomysły. Miło było pomyśleć o tym, że w każdej chwili tak naprawdę miało się do kogo otworzyć usta, i móc porozmawiać szczerze, bez żadnych zbędnych konwenansów. W końcu to Masakaki był w tej chwili tym, który wiedział o niej najwięcej. -Ja do raju raczej bym nie pasowała- Powiedziała po chwili milczenia -Nie jestem osobą, która po osiągnięciu celu jest w stanie usiedzieć w miejscu. Zawsze lubiłam stawiać sobie wyzwania, bezczynność mnie dobijała- Gdyby się nad tym zastanowić, raj dla Rhiannon byłby swoistym więzieniem. Jeżeli wierzyć temu czego ją uczyli, czekała ją tam wieczna szczęśliwość, brak problemów, zmartwień, rozterek, a ona...lubiła to. Właśnie te wszystkie cienie i blaski życia sprawiały, że chciała je poznawać. Jaki sens ma życie, bez doświadczeń. Czy miałaby całymi dniami przesiadywać na jakiejś chmurce...nie to nie była opcja dla niej. Ruszyła razem ze swoim towarzyszem przez korytarze domostwa. A Masakaki cały czas gadał. -Póki co oprócz zdemolowaniu gabinetu ojca to nie mam innego pomysłu na tę moc, ale improwizacja jest moją domeną- Rzadko kiedy miała na coś konkretny plan. Przeważnie wymyślała zalążek planu, a potem obserwowała tor wydarzeń starając się nie zderzyć z nimi czołowo. Często udawało się jej wyjść z problemów obronną ręką, więc może i teraz jakoś się jej uda. W pewnym momencie drogę zastawił im lokaj -Ciekawa z niej osoba- Odpowiedziała mężczyźnie, a kiedy padła propozycja kąpieli, spojrzała najpierw na Masakakiego, który wydawał się być bardzo z siebie zadowolony, że to przewidział, a zaraz potem na Lucifera -Chętnie bym się wykąpała- Miała wrażenie, że smród spalenizny nadal się za nią ciągnął, i chętnie by obmyła ciało z potu po treningu. Lokaj od razu zaprowadził księżniczkę pod drzwi łazienkowe i uchylając je wpuścił do środka. Łazienka różniła się zdecydowanie od pokoju Usagi. Tutaj było bardziej luksusowo i jakby to powiedział ojciec, było to miejsce w którym mogła przebywać księżniczka. Podłoga była wyłożona białym marmurem tak samo jak podłoga, a po środku łazienki stała masywna porcelanowa wanna, do której szarowłosa wlała gorącą wodę. Nie chciała nadużywać gościnności, więc nie była to godzinna kąpiel. Po kąpieli kiedy tylko wyszła z łazienki napotkała jak zwykle lokaja, który tym razem odprowadził ją prosto do drzwi wyjściowych. Dziewczyna kiwnęła lekko głową w jego stronę i wyszła z rezydencji na zatłoczoną ulicę -No dobra, mamy jeszcze trochę czasu masz jakieś plany Masakaki, czy wracamy do pałacowych murów i grzecznie kłaniamy się wszystkim?- Zapytała się i splotła dłonie za plecami.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-05-27 22:44:56 |
Masakaki na czas kąpieli grzecznie czekał na kąpiącą się Rhiannon już pod drzwiami rezydencji, gdy wyszła na zewnątrz postanowiła od razu zapytać czy nie ma on pomysłu na resztę dnia czy wracają do normalności, różowowłosy uśmiechnął się szeroko. - Liczyłem, że o to spytasz. Rzucił w odpowiedzi po czym zdjął cylinder odwrócił go i sięgnął do środka po czym wyjął z niego strój Rhiannon na turniej po czym podał go dziewczynie a następnie wyjął jeszcze maskę, którą już trzymał w dłoni zakładając cylinder z powrotem na głowę. - Sądzę, że skoro jutro chcesz potrenować, to możemy dzisiaj zrobić niespodziankę Twojej koleżance z areny i wykorzystać ten dzień w lepszy sposób. Zaproponował z uśmiechem po czym odwrócił się i nie wiadomo skąd zarzucił płachtę pod którą przykrył siebie i dziewczynę a ta obtoczyła ich niczym namiot, ze swojej perspektywy Rhiannon mogła dostrzec okolice, jednak nikt nie zwracał na nią uwagi, co jasno sugerowała, że pod tym płaszczem jest niewidzialna. - No, śmiało, przebieraj się, nie będę podglądał. Oznajmił Masakaki po czym odwrócił się plecami do dziewczyny i dłońmi zasłonił oczy, by zapewnić jej maksimum prywatności a gdy w końcu przebrała się, mężczyzna schował jej poprzedni strój do cylindra po czym spokojnie skręcili w prawo i natrafili na drogę główną. - Pokażę Ci gdzie się zatrzymała, zresztą i tak nie uwierzysz. Matka Nimue, Rea sprowadziła tu jeden ze swoich zamków i ukryła go między rzeczywistościami, przez co nie można nawet go dotknąć dopóki nie wie się jak go odsłonić. Ale wiem, gdzie Nimue trenuje, myślę, że warto się zapoznać, przynajmniej nie będziemy się nudzić. Wyjaśnił dość beztrosko, chociaż nie krył w swoim tonie podziwu dla tej kobiety, która była zdolna do czegoś takiego. Spokojnie przemierzali ulicę, raz po raz po różnych budynkach, ludziach, sprzedawcach i całym tym miastowym klimacie, sam Masakaki wspominał, jak miło jest czasem się chociaż przespacerować i jak odprężające jest to uczucie, jednak do czasu. Wraz z kolejnymi zakrętami ludzi było coraz mniej, nie było to nic nadzwyczajnego w tej części miasta, szczególnie o tej porze a najwidoczniej była to najszybsza droga do miejsca gdzie zatrzymała się Nimue, jednakże zanim Rhiannon tam dotrze minie jeszcze chwila. - RATUNKU! Nagle można było usłyszeć w jednej z uliczek przed dziewczyną, Masakaki wówczas szturchnął dleikatnie Rhiannon łokcie. - To Twoja okazja by się sprawdzić. Zasugerował po czym oglądał jak dziewczyna rusza z impetem do tej uliczki. Gdy Rhiannon wbiegła w uliczkę nagle wokół niej zawinęła się sieć która momentalnie uniosła ją do góry, nieco krępując ruchy, a wówczas do Rhiannon zaczął się ktoś zbliżać... Szarowłosa mogła rozpoznać Elme, dziewczynę, którą poznała na przyjęciu, lecz wówczas ubrana w elegancką sukienkę wydawała się być cichą, dostojną i zdyscyplinowaną dziewczyną, zaś teraz ubrana w przewiewną, długą zieloną koszulę, krótkie spodenki jeansowe oraz skórzane sandałki na rzemyki, wydawała się być o wiele bardziej frywolna niż się przypuszczało. Dziewczyna trzymała w lewej dłoni tekturową podkładkę na której trzymała przypięte kilka kartek, w prawej dłoni trzymała długopis, którym zaznaczała coś na kartce. - Przygotować sieć... Jest, Wyczekać na ofiarę... Jest, Wrzeszczeć wniebogłosy... Jest... Elme przewróciła kartkę po czym odwróciła podkładkę i wyciągnęła ją w stronę szarowłosej, tak samo zrobiła z długopisem, po czym uśmiechnęła się przyjaźnie w stronę Rhiannon. - Podpiszesz mi deklarację, że Cię pokonałam? Zapytała radośnie, zaś Rhiannon mogła za sobą spostrzec Masakakiego, który stał oparty jedną ręką o ścianę a drugą uderzał w nią śmiejąc się przy tym z całych sił.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-05-27 23:08:50 |
Rhiannon nie miała ochoty na powrót do pałacu. Tak naprawdę chciała odwlec ten moment tak długo jak tylko mogła. W końcu oficjalnie uczyła się teraz tego jak być dobrze wychowaną księżniczką, a to, że była trudnym uczniem nie powinno nikogo dziwić. Chciała już ruszyć ulicą przed siebie, ale Masakaki znienacka narzucił na nią jakiś płaszcz i kazał się przebrać. -Jak...czemu...tu na środku ulicy zwariowałeś- Może i sama miewała głupie pomysły, ale jeszcze na tyle nie oszalała, aby przebierać się tak publicznie. Jej towarzysz, jednak zapewnił ją, że nikt ich nie zobaczy. Szarowłosa rozejrzała się jeszcze dookoła po ludziach, którzy ich mijali i faktycznie nikt nie spojrzał nawet w ich stronę, a przecież gdyby była widoczna ludzie bez trudu dostrzegliby jakąś postać stojącą na środku pod peleryną. Poczekała, aż mężczyzna odwróci wzrok po czym zaczęła ściągać z siebie swoje typowe ubranie, i przywdziała ponowie strój turniejowy. -Mam nadzieję, że królowa Akaviru nie rozesłała za mną swoich sługusów- Domyślała się po tym jak wściekła była, że bez jej wiedzy ktoś śmiał reprezentować jej kraj i to ktoś zupełnie obcy, że nie zostawi tej sprawy w rękach cesarza. Sama będzie starała się dorwać tego, kto był odpowiedzialny za tę maskaradę. Pomimo wszystkich wątpliwości spacer był przyjemną odmianą dla niej. W masce i w stroju nikt nie widział w niej księżniczki. Zlała się z tłumem, była kolejną osobą wśród tłumu -Już dawno zapomniałam, jak to jest spacerować po ulicach tego miasta i nie zwracać na siebie uwagi- Powiedziała i uśmiechnęła się lekko pod maską. Sielankę, przerwał jednak czyiś krzyk, który wyraźnie wzywał pomocy. Dziewczyna zatrzymała się i spojrzała w stronę zaułku z którego owy krzyk dobiegał. Przez moment zawahała się nad tym czy chce się w to w ogóle pakować. Chciała wygrać tylko turniej, a nie stawać się kolejnym bohaterem, którym z resztą nie była. Masakaki, jednak ją zachęcił co skutkowało tym, że weszła do zaułku starając się stawiać ostrożnie kroki i rozglądać dookoła. Niestety czasami bywa tak, że wystarczy jeden zły krok, aby znaleźć się w tarapatach i w tej sytuacji dokładnie tak było. Dziewczyna nagle poczuła, jak coś podrywa ją w powietrze, a w drugiej chwili dostrzegła, żę dała się złapać w durną pułapkę. Kołysała się w siatce nie mogąc się zbytnio ruszyć. Wtedy dopiero dostrzegła zieloną czuprynę, którą widziała raz podczas balu. Skojarzyła kolor włosów z właścicielką. Wpatrywała się w Elme nie bardzo rozumiejąc co miał jej dać ten postęp. Jeszcze większe zdziwienie ją ogarnęło, kiedy wyciągnęła w jej stronę jakiś świstek papieru ogłaszający, że to Elme ją pokonała. Nie umknęło jej uwadze również rozbawienie Masakakiego. -okazja żeby się sprawdzić...ciesz się, że nie mogę się ruszyć- Rzuciła w jego stronę po czym skierowała wzrok na zielonowłosą -A do czego ci to?- Zapytała się chcąc dowiedzieć się jaki dziwny plan zrodził się pod tymi zielonymi włosami.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-05-27 23:50:04 |
- Wy...Wybacz Rhi....Rhia...Rhiannon... Zaczął dukać Masakaki podczas salwy śmiechu po czym ostatecznie odsunął się od ściany, wziął kilka głębokich oddechów, podniósł swoją laskę z ziemi i spokojnie splótł na niej dłonie. - Po prostu gdy tylko usłyszałem jej głos, to wiedziałem, że coś się stanie. Dodał po chwili, tłumacząc jego motywy działania, przynajmniej tyle dobrego, że dał jej się przebrać, przynajmniej nikt nie odkryje, że księżniczka wpadła w sieć w mieście. W końcu doszło to przepytania, czemu Elme postanowiła tak działać, zielonowłosa odsunęła ręce od klatki i przybliżyła do siebie. - Wiesz... Mój tatko i wujek Ragnar jakiś czas temu dyskutowali na temat siły klanu Dragomirów względem innych uczestników i wujek Ragnar powiedział, że najsłabszy Dragomir pokona przynajmniej jednego z uczestników turnieju, tatko raczej nie był tym przekonany ale wujek stwierdził, że mogą to sprawdzić, a że przyjechałam tu z tatkiem... No wiesz, akurat tak wypadło. Elme wzruszyła ramionami podczas swoich tłumaczeń po czym skierowała ją delikatnie w bok. - Poza tym wujek zaproponował, że jeśli pokonam któreś z was to dostanę najnowszą przenośną konsolę... Wyszła nowa gra o łapaniu stworków i walczeniu między nimi i jest na ten model a ja ostatnio wydałam za dużo na części do moich projektów i skusiłam się, zapytałam tylko czy mogę przynieść potwierdzenie w postaci podpisanej deklaracji a on się zgodził, to pomyślałam, że najlepiej byłoby was złapać i poprosić o podpisanie. Dodała po chwili, jasno pokazując, że to nie zażyłości z klanem ją przekonały do działania a jednak drobna zachęta w postaci nowej konsoli do gier. A słysząc to Masakaki zaczął delikatnie podśmiechiwać co próbował zakryć otwartą dłonią. - Niesamowite, ona dosłownie chciała Cię przehandlować za zwykłą konsolę. Zaśmiał się jednak po krótkiej chwili i kilku wdechach wrócił do swojej spokojnej postawy, Elme zaś ułożyła ręce na biodrach i uśmiechnęła się do szarowłosej. - Wiesz, nie chcę Ci grozić czy coś takiego, jak będziesz chciała to dam Ci pograć na konsoli jeśli mi to podpiszesz. Zaproponowała, dla niej było to dość uczciwym rozwiązaniem i chociaż jej metody działania były zdecydowanie dziwne i nierzadko ekstremalne to nie można było odjąć od nich swoistego uroku, który obtaczał tę wesołą i nieco pozytywnie zakręconą dziewczynę.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-05-28 12:38:00 |
Dziewczyna słuchała historii zieloowłosej z dość dziwną miną na twarzy, którą na szczęście obecnie zasłaniała maska. Przez moment miała nadzieję, że zaraz zza rogu wyskoczą realizatorzy jakiegoś dziwnego programu, w którym wrabia się przypadkowych przechodniów. Nic takiego, jednak się nie wydarzyło, a to jedynie potwierdzało słowa dziewczyny. Zaryzykowała tylko po to, aby dostać jakąś konsole. -Nie przeczę, że to dość sprytne, ale gorzej by było gdybyś trafiła na kogoś dużo mniej cierpliwego niż ja- Widziała na turnieju ludzi, którzy na pewno mieliby gdzieś jakąś tam konsole, a takie uwięzienie obudziłoby ich najgorszą stronę osobowości. Niektórzy pewnie nawet by nie zadawali jej pytań, tylko od razu by zmietli ją z powierzchni ziemi. -To nie jest do końca pokonanie, raczej uwięzienie, a to nie są podobne rzeczy- Mruknęła i zakołysała się kilka razy w siatce. W sumie to takie dyndanie nawet jej się zaczęło nieco podobać. Gdyby tylko miała nieco więcej miejsca to mogłaby nawet tutaj zostać. -Ale dobra, masz szczęście, że mam dzisiaj dobry nastrój- Mruknęła wyciągając rękę w stronę jej podkładki i długopisu. Nie była na tyle bezmyślna, aby faktycznie się podpisać. Mogła zmienić wiele rzeczy. Mogła się przebrać, ale charakteru pisma nie zmieni. A dziwne by było gdyby podpisała taki dokument i potem by to gdzieś wypłynęło. Dlatego narysowała jedynie w miejscu gdzie powinien być podpis feniksa po czym oddała dokument dziewczynie -Tylko tyle dostaniesz, a teraz wypuść mnie, bo już ta siatka mi się wrzyna- Powiedziała i zakołysała się ponownie w dość niespokojny sposób.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-05-28 13:38:02 |
Elme przewróciła oczami słysząc tekst o szczęściu, że spotkała akurat nią. - Ta... To nie tak, że celowałam w Ciebie od początku... Podstawą było zlokalizować Twoją kryjówkę, a że nie korzystasz z arenowych kwater to musiałam chwilę poszukać, odkryłam, że rzadko przebywasz na mieście, więc albo chowasz się w pałacu albo pomieszkujesz w lesie. No i właśnie wróciłam z rozstawiania pułapek po całym okolicznym lesie, akurat dostrzegłam jak idziesz a że miałam jeszcze sieć i trochę sznura... No wiesz. Mam nadzieję, że nikt inny w nie nie wpadnie... Odparła po czym uśmiechnęła się wesoło.
**********************************
W tym czasie w lesie:
Nimue spokojnie trenowała kolejne ruchy mieczem raz po raz przekształcając swoje kroki w swoisty taniec z ostrzami, czemu przyglądał się jej towarzysz, gdy nagle zrobiła jeden nieostrożny krok i... Sieć uniosła ją w górę. - Iiik! Co jest? Zawołała zdezorientowana widząc ziemię kilka metrów pod nią oraz swój miecz na trawie. - Nimue! Pomogę Ci! Zawołał Kyubey który bezskutecznie próbował doskoczyć do sieci, która mimo jego wysokich skoków była jednak zbyt daleko od ziemi, w wyniku czego kotokrólik zawsze opadał gdy był kilka centymetrów nad nią, Nimue jedynie westchnęła ciężko po czym oparła głowę o sieć. - No to mi się trening udał...
Iron spokojnie już zakładał swój golf, skończył swój trening na dzisiaj i powoli zbierał się do powrotu, chciał jeszcze pozwiedzać miasto a miał tę chwilę czasu dla siebie i pełną swobodę to uznał to za dobry pomysł, powoli zaczął schodzić ze szczytu góry gdy nagle... Wpadł w sieć, która uniosła go nad ziemię. - Co jest... Zapytał po czym mógł usłyszeć śmiech swojego towarzysza, Vaina. - Nawet tego nie komentuj... Odparł z zamkniętymi oczami po czym zmienił swoją dłoń w łuskowaty szpon i jednym świstem zerwał sznur po czym wylądował na ziemi, mimo wszystko poczucie zażenowania całą sytuacją przez chwilę z nim zostało.
Po skończeniu wspólnego posiłku Zhou zaproponował Rohni mały spacer i wspólną rozmowę, gdzie chętnie wyruszyli rozmawiając po drodze, chłopak był z małej wioski o czym opowiedział dziewczynie a życie w zakonie również nieco go odcinało od otoczenia i chociaż nie krępował się wyruszać do okolicznych wsi to jednak miasto było dla niego czymś nowym i chętnie poznawał nowe miejsca oraz ciekawe zawody, często też pytał, nie krył się ze swoją niewiedzą i chciał poznać coś więcej, nie chciał też przy Rohni palnąć żadnej głupoty dlatego też wolał od razu przyznać, że nie zna danego tematu niż udawać, że wie coś na ten temat. Oboje w końcu dotarli do lasu gdzie Zhou wydawał się być jeszcze bardziej zafascynowany i wydawać by się mogło że wstąpiła w niego nowa dawka energii. - Może wyda Ci się to dziwne, ale czuję, że to miejsce jest w doskonałym ładzie... Wyczuwam pozytywną energię i harmonię tu. Naprawdę przyjemnie... Odparł na chwilę zamykając swoje oczy po czym spokojnie wraz ze swoją towarzyszką szedł dalej gdy nagle... Zhou momentalnie wpadł w sieć która natychmiastowo uniosła go ku górze, jego zdziwione spojrzenie skierowało się na Rohni a następnie na okolicę, by zaraz potem jego twarz przybrała odcień czerwieni, niby zdolny wojownik, geniusz swojego zakonu a dał się w tak głupi sposób złapać.
Ivanov wracał ze szczytu najwyższej góry w Murivel, gdy nagle zatrzymał się w trakcie kroku, ustał w miejscu i spojrzał na ułożoną, przykrytą liśćmi pułapkę, spokojnie podniósł nieco większy kamień po czym zarzucił go w tę prostą sieć która podrzuciła kamień ku górze, mężczyzna patrzył na to chłodnym wzrokiem. - Gdybym miał obstawiać, założyłbym się, że to robota Elme... Obym jednak się mylił... Powiedział sam do siebie po czym przeszedł obok spokojnie idąc dalej gdy nagle kilka metrów po pierwszej pułapce nagle sieć obtoczyła go i uniosła ku górze. Z całej góry można było usłyszeć jedynie rozchodzącym się echem krzyk "ELMEEE!".
**********************************
Wróćmy do obecnej sytuacji:
- Ta... W każdym razie... Wiem, że raczej o pokonaniu nie ma mowy, z walki to najlepiej mi się ucieka, dlatego uznałam, że prościej byłoby to zrobić w taki sposób. Odparła po czym ponownie wzruszyła ramionami, nie mniej jednak ucieszyła się na wieść, że Fawkes postanowiła bez zbędnej walki podpisać jej dokument, więc spokojnym ruchem podała jej podkładkę i długopis czekając na zwrot wraz z usatysfakcjonowanym spojrzeniem, które zbledło, gdy tylko zamaskowana dziewczyna oddała dokument. - Wiem, że się czepiam, ale to to sama mogłabym narysować, w ogóle mam przyjaciółkę, która świetnie rysuje i mogłaby Ci pokazać... W każdym razie wolałabym, żeby tu był jednak podpis więc jakbyś mogła... Elme spokojnie oddaliła się nieco po czym chwyciła za torebkę leżącą za jakimś słupem, wzięła ją i wyjęła z niej dodatkowy dokument, który wpierw wpięła do podkładki po czym ponownie wyciągnęła rękę z nią i długopisem sugerując jasno, że potrzebuje pełnego podpisu. - Obiecuję, że poza wujkiem i tatkiem nikt tego nie zobaczy. Dodała by może nieco bardziej zmotywować dziewczynę do spełnienia jej prośby.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-05-28 14:05:31 |
-Czekaj co zrobiłaś...- Powiedziała, kiedy tylko Elme opisała przebieg swojego dnia. Wizja tego, że teraz las mógł być naszpikowany pułapkami wcale nie napawała optymizmem -Zdajesz sobie sprawę z tego, że po tym lesie chodzą ludzie. Wiedzie tam szlak, którym przemieszczają się kupcy- Oczyma wyobraźni widziała już kilku kupców, którzy dali się w równie głupi sposób co ona złapać. Widziała również to, jak już zmierzali na skargę do cesarza z żądaniem zadośćuczynienia za poniesione straty. A cesarz, pewnie usiłowałby znaleźć tego, kto odpowiada za ten wyjątkowo nieśmieszny żart. Szczerze zaczęła wątpić w to, że nikt więcej nie wpadał w pułapkę dziewczyny. Jeżeli ona dała się złapać, to co dopiero mowa o przypadkowym człowieku, który kompletnie niczego się nie spodziewał. Dziewczyna wydawała się być nieusatysfakcjonowana z "podpisu" jaki otrzymała. W dodatku jeszcze nie omieszkała skomentować zdolności artystycznych Rhiannon -Jestem uczestnikiem turnieju, a nie absolwentem akademii sztuk pięknych- Mruknęła. Trudno było się z Elme nie zgodzić, że jej zdolności artystyczne nie były wybitnie rozwinięte. Nigdy jakoś wybitnie nie uważała na zajęciach ze sztuki, bo nie uważała, że było jej to potrzebne. -Dobra, ale jak dowiem się, że ktoś jeszcze to zobaczył to nie ręczę za siebie- Tym razem podpisała się faktycznie swoim pseudonimem w nadziei na to, że dziewczyna w końcu uwolni ją z tej przeklętej sieci. ................................................................................. Rhoni po zjedzonym posiłku chętnie zgodziła się na spacer. Dziewczyna chętnie słuchała opowieści chłopaka, ale i sama nie omieszkała trochę opowiedzieć o sobie. Dowiedział się na przykład, że jej rodzina wyjechała jakiś czas temu uważając, że w Murivel nie jest już miejscem w którym można odnaleźć szczęście. Tylko ona postanowiła zostać ze względu na sentyment. Urodziła się tutaj i spędziła w tym mieście wszystkie swoje dobre i złe chwile. Nie była w stanie od tak z dnia nadzień tego wszystkiego zostawić. Z resztą los się do niej uśmiechnął, a rodzina cesarska była w stanie solidnie jej zapłacić za stroje jakie szyła. -Może to głupie, ale przywiązuje się do miejsca, a w tym spędziłam całe swoje życie. Trudno mi sobie wyobrazić jak mogłoby ono wyglądać w innym miejscu. Z resztą przeprowadzka oznacza zaczynanie wszystkiego od zera- Miała ułożone życie, tutaj miała znajomych i przyjaciół, znała to miejsce, wyrobiła sobie również renomę. Skłamałaby, jednak gdyby powiedziała, że nie obawiała się o swoje bezpieczeństwo. Rewolucja, póki co cicha i będąca jedynie plotkami, mogła wybuchnąć w każdej chwili a wtedy kto wie co się wydarzy. Kiedy doszli do lasu dziewczyna uśmiechnęła się lekko, kiedy chłopak ewidentnie odżył. -Niestety nie mam tyle czasu, aby tutaj przychodzić i...- Urwała nagle i otworzyła szerzej oczy, kiedy jej towarzysz nagle został poderwany z ziemi i zawisnął wysoko nad nią uwięziony w siatce, którą ktoś musiał specjalnie rozłożyć. Rozejrzała się dookoła w obawie, że może zaraz jakiś zbójnik na nich wyskoczy, ale nic takiego się nie wydarzyło. -Nic ci nie jest?- Zapytała się unosząc głowę do góry, aby spojrzeć na chłopaka. Teraz to ona bała się zrobić chociażby jeden krok, bo nie chciała skończyć w ten sam sposób, ale jednocześnie przydałoby się chłopakowi jakoś pomóc.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-05-28 14:54:58 |
Elme z dość stoickim spokojem wysłuchała tego jakie konsekwencje mogły mieć jej czyny biorąc pod uwagę jej ambitne zaangażowanie w zadanie, które dostała, sama Elme jedynie westchnęła cicho i wzruszyła na to ramionami po czym mimo wszystko się uśmiechnęła. - Wiem, dlatego planowałam je rano pozdejmować, najwyżej przeproszę osoby, które czekały całą noc w sieci. Odparła bez większego przejęcia, jej plan chociaż na swój sposób prosty to w przy większym polu rażenia mógł faktycznie zaszkodzić kilku innym osobom ale o tym wówczas zielonowłosa nie pomyślała, no cóż, czasami musiała pogodzić się, że nie tylko jedna osoba wpadnie w jej pułapkę. - Nawiasem mówiąc, jestem Elme, znaczy... W dowodzie mam Elmerra, tatuś chciał bym miała poważne i groźne imię, no i... W sumie każdy twierdzi że to jedyne co jest we mnie poważnego i groźnego. Przedstawiła się z lekkim uśmiechem po czym nerwowo podrapała się w tył głowy a gdy ostatecznie Fawkes postanowiła podpisać się prawidłowo, Elme bez skrępowania podała jej dokument i długopis, tym razem podpis ją uradował, schowała podkładkę do torebki i spokojnie podeszła do końca sznurka, który trzymał szarowłosą, powoli odwiązała go i spokojnie spuściła Fawkes na ziemię uwalniając ją z tej prymitywnej pułapki. - No i gotowe. Oznajmiła zadowolona kładąc dłonie na biodrach, wtem jej ucho poruszyło się drgając lekko a ona skierowała wzrok na najwyższą górę, zupełnie jakby usłyszała stamtąd coś, następnie skierowała wzrok na szarowłosą i ponownie się uśmiechnęła. - I tak ja bym się nie przejmowała tym, uwierz mi, że robiłam wiele podobnych rzeczy. Raz jak tatuś musiał z innymi dowódcami Korpusu wyjść na spotkanie zostawił mi cały swój oddział do zakończenia treningu, więc postanowiłam się za to zabrać. Jego mina była niesamowita gdy wrócił na plac treningowy i zastał cały swój oddział mięśniaków tańczący w rytm muzyki ze mną na czele. Jakby nie patrzeć... Kto by tego nie spróbował gdyby miał okazję. Opowiedziała jedną ze swoich licznych historii, w których postanowiła zrobić coś nieprzewidywalnego i na samo to wspomnienie uśmiechnęła się, najwidoczniej lubiła wykorzystać okazję a jej głowa była pełna wszelakich pomysłów, które postanowiła realizować w jak najszybszym czasie. - Wiem, że to może Ci się nie spodobać... Wtrącił się Masakaki, który stanął za Rhiannon. - Ale gdybyśmy zabrali ją na spotkanie z Nimue, to może ten wieczór byłby o wiele barwniejszy, oczywiście decyzja jest Twoja. Zaproponował uśmiechając się szeroko, brał pod uwagę nieśmiałość Nimue oraz jej problem z dogadywaniem się zaś Fawkes mogłaby przez to czuć niezręczność a taka postać zdecydowanie mogłaby ułatwić komunikację i roztopić pierwsze lody, jednak ostateczną decyzję pozostawia zawsze samej księżniczce.
*********************************************
Zhou spokojnie sobie dyndał w sieci, raz co raz spuszczając wzrok, poczucie upokorzenia i zażenowania całej sytuacji sprawiało, że głupio mu było chociażby spojrzeć na swoją towarzyszkę, która na szczęście postanowiła nie śmiać się z całej sytuacji a widocznie martwiła się o niego, jednak nieco bała się podejść ze względu na to, że w okolicy mogło być jeszcze więcej pułapek, które tylko czekały na kolejną ofiarę. - Spokojnie, ucierpiało jedynie moje ego... Odparł pół żartem po czym spuścił głowę a obawy młodej Rohni sprawdziły się, gdy tylko zlokalizowała sznur, który trzyma całą sieć i chciała podejść do niego to momentalnie kolejna sieć pochwyciła ją i uniosła ku górze, w tym momencie sam młodzieniec otworzył szerzej oczy po czym spoglądał na nią trzymając dłońmi sznur od sieci. - Rohni! Zawołał gdy dziewczyna zawisła w powietrzu a następnie wziął głęboki wdech po czym puścił sznur i sięgnął ręką do rękawa swojego stroju, wyjął z niego mały kluczyk, który najpierw włożył do jednej dziurki od kajdan i otworzył je, które spadły na ziemię, następnie od razu sięgnął po drugi i po chwili kajdany leżały już na ziemi, sam Zhou wykonał ruch otwartą dłonią a powietrze wokół nich zebrało się. Niczym ostrze pocięło całą sieć na drobne kawałki, a Zhou wylądował bezpiecznie na ziemi, momentalnie zamachnął się a wiatr rozciął sieć, unikając trafienia Rohni, która spadła prosto w ramiona chłopaka. - Wybacz za tę zbędną brutalność ale to chyba był nasz jedyny ratunek. Odparł delikatnie stawiając ją na ziemi. - Chyba ten spacer to nie był taki dobry pomysł. Dodał po chwili i mimo wszystko zaśmiał się z całej sytuacji.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-05-28 15:22:43 |
Dziewczyna poczuła ulgę, kiedy jej stopy dotknęły w końcu ziemi. Musiała przyznać, że zdecydowanie należała do tych ludzi, którzy pewniej się czuli, kiedy mieli pod sobą stabilny grunt. To bym tłumaczyło dlaczego nie przepadała za chociażby wodnym środkiem transportu. -Fawkes- Odpowiedziała jej poprawiając maskę a twarzy i upewniając się tym samym, że podczas poderwania z ziemi nie przekrzywiła się na tyle, aby chociaż trochę odsłonić jej twarz. W ostatniej chwili ugryzła się w język, bo chciała już powiedzieć, że przecież ją kojarzy, ale byłoby to dość podejrzane. W końcu była na balu, ale Fawkes już nie. Był to jeden z minusów podwójnego życia. Rhiannon musiała uważać na to która z jej osobowości posiadała jakie informacje. Tylko przy niektórych mogła być szczerą w stu procentach. W innych sytuacjach musiała analizować niemal każdego swoje słowo. Historia dziewczyny sprawiła, że księżniczka mimo zaśmiała się cicho. Trzeba było przyznać, że pomysłowości jej nie brakowało a to było nawet przydatne. W końcu wcale nie chodziło o to, aby każdy pomysł był wybitny i należał do tych skomplikowanych. Jeżeli coś było głupie, ale działało to wcale nie było głupie. -Ja zdecydowanie bym skorzystała z okazji. Tańczące mięśniaki to coś czego nie widuje się często- Ona również miewała głupie pomysły. Póki co najgłupszym pomysłem było zgłoszenie się do turnieju nie znając totalnie jego zasad. Rhiannon z góry założyła, że może będą jakieś typowe konkurencje jak rzut oszczepem, czy może jakieś łucznictwo. I nie, kompletnie nie doszła do tego, że turniej który ma w swojej nazwie smoka, raczej nie będzie polegać na jedzeniu na czas. -O tym samym pomyślałam- Odwróciła głowę w stronę Masakakiego zapominając przez chwilę o tym, że może dziwnie to wyglądać jak zacznie rozmawiać za pustą przestrzenią -Cholera raczy wiedzieć ile jeszcze tych pułapek nastawiała- Dodała po czym skierowała wzrok w stronę zielonowłosej -Idę spotkać się z Nimue to jedna z uczestniczek turnieju, jak chcesz to możesz iść ze mną, a przy okazji może zdemontujesz kilka pułapek, jak na jakieś natrafimy- Zaproponowała licząc na to, że Elme się zgodzi. Naprawdę nie chciała potem w pałacu słyszeć o tajemniczych pułapkach, bo obawiała się, że nie wytrzymałaby ze śmiechu ............................................................................ -Poczekaj...znaczy wiem, że nie masz opcji zbytnio, ale zaraz ci pomogę- Powiedziała po czym zaczęła się rozglądać, aby zlokalizować miejsce w którym musiała być przywiązana siatka. Zebrawszy w sobie odwagę ruszyła bardzo powoli do przodu, starając się kłaść najpierw na ziemi palce od stóp, aby wyczuć czy podłoże jest bezpieczne. Im bliżej była, jednak drzewa tym bardziej pewnie się poczuła. Na tyle pewnie, że nie przyszło jej do głowy to, że pod drzewem również jest rozłożona siatka. Poczuła jak nagle jej stopy odrywają się od podłoża, a ona wydała z siebie zduszony pisk i zacisnęła oczy. Dopiero po chwili uchyliła powieki odkrywając, że i ona dała się złapać -Komuś chyba się w życiu nudzi- Powiedziała spoglądając na Zohu, który zaczął coś majstrować przy swoich kajdankach. Obserwowała uważnie, jak te opadają a on wykonuje jakiś gest ręką, a jego sieć rozerwała się uwalniając go. Otworzyła szerzej oczy, kiedy podobne gesty wykonał w jej stronę i dostrzegła ten sam pęd ostrego wiatru. Osłoniła dłońmi twarz w obawie, że ostrza zaraz ją potną jak siatkę, ale zamiast tego poczuła jak spada w dół i ląduje miękko w ramionach chłopaka. Przez moment miała mocno zaciśnięte oczy i oplotła dłońmi jego szyję zupełnie tak jakby się bała, że zaraz spadnie jeszcze niżej. Uspokoiła się nieco w momencie, kiedy jej stopy dotknęły wreszcie ziemi. -No i o tym właśnie mówiłam- Odezwała się po chwili łapiąc głębszy wdech -To miasto jest dziwne, nigdy nie wiadomo co się wydarzy. Zwykły spacer może być emocjonujący- Po chwili sama zaczęła się śmiać z tej dość niecodziennej sytuacji. W końcu jaka szansa była na to, że zwykły spacer po lesie zakończy się nagłym uwięzieniem. -Ciekawi mnie, jednak to kto był na tyle ambitny. Skoro to nie zbójnicy to kto- Kłusownik to raczej nie był bo czemu miałby stawiać dwie pułapki tak blisko siebie.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-05-29 11:54:57 |
Elme przez moment spoglądała na zamaskowaną dziewczynę z lekkim zdziwieniem, gdy ta rozmawiała do pustej przestrzeni obok siebie, zielonowłosa nawet nieco przechyliła głowę w bok licząc, że pod innym kątem znajdzie rozwiązanie całej tej zagadki, niestety nie uzyskała żadnej satysfakcji ku temu, a Fawkes ni stąd ni z owąd zaproponowała jej dołączenie do wypadu na miasto. - Jeśli będzie jedzenie to chętnie, cały dzień rozkładałam te pułapki i zapomniałam cokolwiek zjeść, jestem głodna. Złapała się delikatnie za brzuch i spuściła głowę by okazać, jak bardzo jej ten stan przeszkadza, chociaż można pochwalić dziewczynę za determinację w dążeniu do celu, tak jej podejście było lekkomyślne i najwidoczniej stworzone na szybko, skoro nawet nie przygotowała sobie żadnego posiłku. - No to komu w drogę... Zaczął Masakaki zaś Elme jeszcze zwinęła sznur oraz odwiązała sieć po czym spokojnie zapakowała je do torby i tak spokojnym krokiem dziewczęta ruszyły w stronę lasu, gdzie rzekomo trenowała czarnowłosa. Po dłuższym spacerze w końcu dotarły do polany wśród drzew gdzie zastały Nimue, złapaną w sieć i jej kotokrókila, który za wszelką cenę próbował doskoczyć do niej nie rzadko robiąc rozpędy, jednak w pewnym momencie zatrzymał się i po prostu zaczął robić małe kółko wokoło po czym ułożył się obok miejsca, gdzie zwisała dziewczyna. - Zmęczyłem się, daj mi chwilę, zaraz spróbuję znowu. Oznajmił futerkowiec, na co czarnowłosa jedynie westchnęła cicho, na jej twarzy było widać już poddanie się i jedynie siedziała w sieci oparta o nią i spoglądała przed siebie lekko znudzona. Elme widząc tę sytuację i słysząc gadającego kotokrólika zamrugała kilka razy, po czym wyjęła ze swojej torebki podkładkę oraz długopis i podeszła bliżej. - Podpiszesz mi deklarację, że Cię pokonałam? Zapytała nagle a Masakaki obok Rhiannon zaśmiał się głośno, widząc jak Elme postanowiła wykorzystać sytuację bez żadnego skrępowania. - Co? Jaką deklarację? Zapytała Nimue, która zaskoczona skierowała głowę na zielonowłosą, a ta wyciągała ręce do niej z podkładką i długopisem, zielonowłosa jedynie odwróciła głowę w stronę Fawkes. - No co? Lepiej mieć dwa podpisy niż jeden. Skwitowała krótko tłumacząc swoją decyzję.
************************************************
Zhou musiał przyznać Rohni rację, to miasto było pełne niespodzianek, nieoczekiwany spacer zmienił się w małą przygodę z dreszczem emocji, nie mniej jednak, wizja, że takich pułapek jest więcej mogła dać do zrozumienia, że jakiś świr postanowił się zabawić wokoło. Chłopak spokojnie podniósł swe kajdany po czym spokojnie nałożył je z powrotem na nadgarstki i mocne zderzenie metalu jasno dawały do zrozumienia, że zatrzasnął je na nich. - Nie wiem, ale ta osoba zadała sobie sporo trudu by rozłożyć kilka pułapek obok siebie, ciekawe czy jest ich więcej w okolicy.... Skomentował po czym spokojnie skierował się w stronę Rohni i mimo wszystko się uśmiechnął wesoło, chociaż na początku poczuł wstyd przez swoją nieuwagę to mimo wszystko jego spokojna i dość wesoła osobowość szybko przywróciła mu należyte tory. Chłopak spokojnie podszedł do jednej z zawiązanych na drzewie lin po czym zaczął się jej przyglądać. - Wygląda to na kogoś z mniejszymi dłońmi, może to być kobieta, poprawiała supły kilka razy, więc musi być perfekcjonistką, może ktoś z rewolucji? Chociaż raczej by czekali aż ktoś się złapie, poza tym, chyba nie miałoby to dla nich sensu. Główkował gdy nagle mogli usłyszeć szelest trawy deptanej przez kogoś, Zhou momentalnie odwrócił się i wyciągnął ręce przyjmując pozycję do obrony, wówczas zza drzew wyłoniła się ogromna, umięśniona postać a im bardziej się zbliżała tym bardziej Zhou przybliżał się by stanąć przed Rohni by ją osłonić. W końcu postać się przybliżyła na tyle by można było ją poznać, oboje dostrzegli wówczas postać Ivanova trzymającego opartą o ramię sieć, który najwidoczniej kierował się w stronę miasta, Zhou wyprostował się i mimo wszystko posłał mężczyźnie przyjazny uśmiech. - Pan Ivanov! Też napotkał pan te sieci? Zapytał uprzejmie a jedynie mężczyzna coś chrząknął przez zaciśnięte zęby i poszedł dalej bez wymiany ani słowa. - Och? Chyba nie ma humoru. Skomentował chłopak obserwując jak mężczyzna odchodzi i znika w zaroślach, Zhou pamiętał, że na turnieju poza byciem groźnym potrafił też zażartować czy samemu się śmiać i mimo pokazu siły na Sports Maxxie to mimo wszystko wydawał się chętny do rozmowy, choć nie teraz.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-05-29 12:20:14 |
Przejście przez las razem z Elme było dobrym pomysłem. Na tyle dobrym, że Rhiannon czuła się znacznie bezpieczniejsza. Przynajmniej nie wpadnie drugi raz w te same sieci, a przynajmniej chciała wierzyć w to, że Elme w razie czego ostrzeże ją przed potencjalnym zagrożeniem. O ile zielonowłosa pamięta dokładnie gdzie rozstawiła te piekielne pułapki. Dziewczyny w końcu doszły do jednej z pustych przestrzeni w lesie, a tam w oczy dziewczyny rzuciła się Nimue, która podobnie jak ona wcześniej również wisiała kawałek nad ziemią uwięziona w siatce. Rhiannon westchnęła ciężko i pacnęła otwartą dłonią w maskę. Elme udało się pochwycić i na swój sposób unieszkodliwić dwójkę uczestników turnieju. I nie potrzebowała do tego żadnych mocy czy wybitnych zdolności. Wystarczył kawałek sieci i to wszystko. -No nie- Powiedziała podchodząc bliżej więzienia Nimue i uniosłą nieco głowę w górę, aby móc na nią spojrzeć -Ty też się dałaś- Mówiąc to dała jasno do zrozumienia, że sama niedawno znalazła się w podobnym położeniu, ale nim zdążyła powiedzieć coś jeszcze Elme już stała przy niej z dobrze znaną jej podkładką i dokumentem -Ile ty tego masz przy sobie?- Czy zielonowłosa zainwestowała w jakąś masową produkcję tych deklaracji. Musiała być bardzo pewna swojego działania, albo po prostu liczyła na zwykłe szczęście, które jak widać jej dopisało -Weź to podpisz bo inaczej nie uwolnisz się z tej siatki- Mruknęła i oparła się o pobliskie drzewo. .............................................................................................................................. Rhoni obserwowałą jak Zhou zaczyna prowadzić swoje śledztwo chcąc wyciągnąć jakieś wnioski -Rozstawianie pułapek nie dałoby rewolucjonistom żadnego zysku. Ich działania skupiają się na mieście i pałacu. Z resztą tędy przebiega szlak, którymi chodzą kupcy, którzy dostarczają sprzęt rewolucjonistom, oraz informatorzy. Głupim by było ryzykowanie ich uwięzienia- Inna kwestia, czemu rewolucja miałaby przenosić się również do lasu, miejsca w którym raczej nie spotka się żadnej koronowanej głowy. Cesarz kiedy musiał podróżować rzadko kiedy wybierał leśne trakty, a nawet jeśli to miał u swego boku tylu żołnierzy, że jakie kolwiek działanie byłoby samobójstwem. Dziewczyna sama zaczęła się zastanawiać nad tym kto mógł rozstawić tyle sieci, kiedy to nagle do jej uszu doszło szeleszczenie zarośli. Skierowała wzrok w tamtą stronę i zacisnęła usta w wąską linię. Wydała zduszony pisk, kiedy oczom jej ukazał się mięśniak, który z zarzuconą siecią na ramieniu zmierzał prosto w ich stronę. Przez chwilę miała wrażenie, że może uznał, że to ich sprawka, ale kiedy minął ich nie zważając na próby nawiązania kontaktu z Zohu odetchnęła z ulgą. -Wiesz...- Zaczęła, kiedy kupa mięśni zwana Ivanem ich minęła -Wydaje mi się, że nie tylko je napotkał, ale chyba również w nie wpadł. Sieć, którą miał ze sobą to ta sama w którą my wpadliśmy- Powiedziała i skierowała wzrok na chłopaka.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-05-29 13:27:05 |
- Ty też? Co to jest? Polowanie na uczestników turnieju? Zapytała zdezorientowana patrząc na zielonowłosą, która jak gdyby nigdy nic uśmiechnęła się wesoło, a wtedy też padło pytanie od Fawkes z ilością dokumentów, które zielonowłosa nosiła przy sobie, wtedy Elme skierowała wzrok na nią a z twarzy mimo wszystko nie schodził jej uśmiech. - Po kopii na każdego uczestnika, no poza oczywiście tatkiem i wujkiem, jestem niepoprawną optymistką. Odparła a wtedy Nimue pochwyciła od niej dokument i długopis po czym spokojnie zaczęła coś na nim pisać. - Niech będzie, byleby już stąd zejść... Odparła zrezygnowana Nimue po czym oddała arkusz zielonowłosej, ta spokojnie przejrzała go po czym z satysfakcją schowała go do torby, by potem spokojnie podejść do drzewa i rozwiązywać sznur, który trzymał sieć, następnie powoli opuściła Nimue na dół, a ta spokojnie ustała na nogach. - W końcu... Huh, w ogóle.... Co tu robicie? Zapytała gdy już się uspokoiła, pojawienie się ot tak Fawkes było zaskakujące, szczególnie, że dziewczyny były umówione na jutrzejszy dzień. - Robimy sobie babski wypad na miasto! Zawołała wesoło Elme unosząc pięść w geście radości, na co Nimue spokojnie skierowała swoje spojrzenie na zamaskowaną dziewczynę. - Więc przekładamy nasze spotkanie na dzisiaj? Jasne, chętnie! Oznajmiła i uśmiechnęła się rozentuzjazmowana, nie spodziewała się takiej zmiany sytuacji jednak wieść, że Fawkes już dzisiaj postanowiła z nią wyjść na miasto napawała ją pozytywnymi odczuciami, że mimo wszystko ktoś zdołał ją polubić na aż tyle. Dziewczyna kucnęła i sięgnęła po swój drewniany miecz, który schowała za plecy, następnie podeszła i pochwyciła swojego futrzastego towarzysza, którego spokojnie objęła dłońmi przyciskając delikatnie do klatki piersiowej. - Powiem tylko mamie, że wychodzę. Oznajmiła po czym wszystkie trzy ruszyły nieco głębiej w las by dotrzeć do kolejnej polany, Nimue wówczas zagwizdała a przed dziewczynami znikąd pojawił się istny zamek zajmujący prawie całą polanę, Nimue uśmiechnęła się nieśmiało do dziewczyn i spokojnie weszła do środka zaś Elme spoglądała na rozmiar budynku z nie małym podziwem. - Wooow... Ciekawe jak to przetransportowali. Zarzuciła zaskoczona. Dziewczyny czekały około 10 minut gdy z wrót zamku znów pojawiła się Nimue, która spokojnie zeszła i uśmiechnęła się. - To może najpierw coś zjemy? Zaproponowała a zamek stojący za nią znów znikł.
******************************************
Rohni miała rację, rewolucjoniści nie mieli żadnego interesu by rozstawiać takie sieci w okolicy lasu, dlatego jego teza wobec nich nie miała żadnego sensu a i ślady raczej wskazywały na pojedynczą jednostkę. - Też tak myślę, powiem Ci, nie współczuję tej osobie, jeśli ją dopadnie. Oj zdecydowanie Ivanov nie wyglądał na zadowolonego i najpewniej osoba, która rozrzuciła tę sieć nie mogła liczyć na taryfę ulgową z jego strony nie mniej jednak... - W każdym razie... Zhou ponownie skierował się w stronę Rohni, chłopak delikatnie uśmiechnął się i przechylił nieco głowę po czym wyciągnął dłoń w jej stronę. - Czy mimo pułapek chciałabyś kontynuować nasz spacer?
|
Rhiannon Fukushima - 2023-05-29 14:27:13 |
Rhiannon z lekkim uśmiechem obserwowała jak Nimue podobnie jak ona wcześniej podpisuje dokument, a zaraz potem Elme ściąga ją na ziemię. -Gdybyś się postarała możliwe, że mogłabyś wyeliminować sama część zawodników turnieju i wygrać go bez żadnej walki- Rzuciła w stronę Elme i zaśmiała się. To, że ona dała się złapać to jeszcze było zrozumiałe. Nie należała do zbyt ostrożnych osób, ale że Nimue się dała to już było coś ciekawego. Jej umiejętności na pewno znacznie przerastały zdolności Rhiannon, więc powinna mieć bardziej rozwinięte zmysły, a może po prostu tak skupiła się na treningu, że nie zwróciła na to uwagi. Z resztą kto normalny idąc do lasu mógłby chociaż wziąć pod uwagę to, że nagle wpadnie w czyjeś sidła. -Skończyłam wszystko co miałam dzisiaj do roboty i uznałam, że skoro resztę dnia mam wolną to czemu by jej jakoś nie spożytkować. W końcu nie samymi treningami człowiek żyje- Odpowiedziała dziewczynie i przechyliła lekko głowę w bok -Plus jakiś głos w mojej głowie podpowiedział, że może być ciekawie i nie pomylił się- Co ciekawe dzień jeszcze się nie skończył i była ciekawa co jeszcze może się wydarzyć. Domyślała się, że przy Elme raczej nudzić się nie będą, a Nimue chociaż wydawała się być nieco niezdarna i zamknięta w sobie, zyskała sympatię Rhiannon. Nimue zareagowała bardzo entuzjastycznie na wieść, że Rhiannon chciała spędzić z nią czas. Sporo to księżniczce już o niej powiedziało. Czy naprawdę była tak samotna, że takie proste gesty były dla niej czymś wybitnie radosnym. Najwyraźniej było to nieco smutne i cieszyła się, że posłuchała Masakakiego. -Hmmm kiedy władasz potężną mocą i możesz wszystko, pod warunkiem, że mama się zgodzi- Powiedziała żartobliwie idąc za dziewczyną. Brzmiało to z jej perspektywy trochę zabawnie, chociaż doskonale ją rozumiała. Ona była księżniczką i pewnie z punktu widzenia obserwatorów z zewnątrz też przecież mogła wszystko, ale tylko wówczas kiedy jej ojciec wyraził na to zgodę. Zatrzymały się w końcu w głębi lasu, a kiedy Rhiannon chciała powiedzieć, że przecież niczego tutaj nie ma, to wystarczyło krótkie gwizdnięcie, aby przed nimi dosłownie znikąd zmaterializował się sporych rozmiarów zamek. Dziewczyna otworzyła szerzej oczy ze zdziwienia -Przydatne, fajnie byłoby zabrać ze sobą cały dom- Powiedziała, kiedy pierwszy szok już minął. Razem z Elme czekały spokojnie, aż ich towarzyszka wróci co na szczęście nie trwało długo -Zjadłabym naleśnika i nawet wiem gdzie mają doskonałe naleśniki z czym się zechce a jak nam się poszczęści to może nawet załapiemy się na ich lemoniadę- Zaproponowała, a uzyskując aprobatę ruszyła przed siebie, chociaż w pewnym momencie się zatrzymała -Może ty idź przodem- Powiedziała i pozwoliła Elme iść przodem tak na wszelki wypadek. Na szczęście udało się im dotrzeć do miasta już bez żadnych zbędnych przygód, a Rhiannon zaprowadziła dziewczyny do ładnej kawiarni, której kolory były utrzymane w pastelach. Górował tam głównie róż i fiolet. Dziewczyny zajęły stolik przed kawiarnią, a po chwili doniesiono im menu. Rhiannon przejrzała je uważnie -Hmmm ja chyba wezmę naleśnika z czekoladą i roztopionymi piankami- Zamówiła, kiedy kelnerka ponownie do nich podeszła -I dzbanek lemoniady- Dodała a dziewczyna zapisała wszystkie zamówienia po czym zniknęła w środku. Lemoniada została podana w pierwszej kolejności. Przed każdą z dziewczyn zostały postawione szklanki wypełnione po brzegi kruszonym lodem, a po chwili dostały swoje zamówienia. Rhiannon dopiero, kiedy doszedł do niej zapach naleśnika zdała sobie sprawę z tego, że również była już naprawdę głodna, więc bez namysłu zaczęła jeść starając się robić to tak, aby jak najmniej odchylać maskę. Zaczęła żałować, że nie wybrała czegoś bardziej wygodnego, ale wcześniej nie sądziła, że będzie spędzać czas z pozostałymi uczestnikami turnieju. -No dobra...to co robimy dalej?- Zapytała się, kiedy zjadła ostatni kawałek naleśnika ...................................................................................................... Rhoni spojrzała na wyciągniętą dłoń chłopaka i lekko się zmieszała, ale po chwili chwyciła ją i zacisnęła nieco swoją dłoni na jego po czym również posłała lekki uśmiech -Takie pułapki raczej mnie nie zniechęcają, a zawsze jest to jakaś odskocznia od codzienności- Powiedziała wesoło. Jak jednego dnia nie spędzi na szyciu to przecież nic strasznego się nie stanie. Tym bardziej, że ze wszystkimi zamówieniami była tak naprawdę na bieżąco, i nie musiała się martwić o niezadowolenie klientów. Ruszyła dalej w las trzymając Zohu nadal za rękę, chociaż w pewnym momencie mogło się wydawać, że dobry nastrój Rhoni nieco opadł. Natrętne myśli o tym, że angażuje się emocjonalnie w relacje z kimś, kto przecież może zginąć na turnieju, a nawet jeżeli nie zginie to i tak po wszystkim wyjedzie zaatakowała ją nagle i bez żadnego ostrzeżenia, co gorsza w żaden sposób nie mogła pozbyć się tej myśli. Puściła dłoń chłopaka i podeszła do kępki kwiatków udając, że wzbudziły jej niesamowite zainteresowanie -Gdyby uszyć takie kwiatki mogłyby pasować do mojego najnowszego projektu- Powiedziała starając się skupić na czymś innym, aby odegnać ponure myśli.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-05-29 20:31:39 |
- Ma trochę racji, widać, że byłabyś w stanie coś wymyślić, żeby wygrać cały turniej. Dodała od siebie Nimue na co Elme jedynie machnęła ręką. - Nie, dzięki, takie rzeczy mnie nie kręcą. Odparła bez większego kłopotu zielonowłosa, zresztą na turnieju już było dwóch Dragomirów to nie był potrzebny im trzeci do walki, szczególnie tak wyróżniający się wśród pozostałych, poza tym sama Elme nie miała wielkich ciągotów do jakiejś rywalizacji czy turniejów walki, wśród klanu Dragomirów uchodziła za tą słabszą i mimo wszystko pobłażano jej z tego powodu, była też lubiana za swoje usposobienie dlatego też nikt nie kładł nacisku na to by była silna, zaś wielu lubiło w niej to, że była inteligentna i wesoła. - Zresztą miał kuzyn Enkidu jeszcze być na turnieju, ale cesarz Wschodniej Prowincji uznał, że nie chce jego pomocy a potem się wycofał, ale to byłoby już dużo rodzinki na samym turnieju. Dodała po chwili nim ruszyły w stronę miejsca gdzie zatrzymała się Nimue a gdy już wyszła, komentarz Fawkes wywołał na jej twarzy uśmiech. - W zasadzie to nie mój dom, po prostu mama nie chciała żadnych hoteli i wolała swoje klimaty. Rea jak na chłodną osobę przystało wolała swoje własne towarzystwo i zdecydowanie preferowała swoje miejsce, nic dziwnego, że sprowadziła jeden ze swoich zamków aż do Murivel tylko po to by móc w spokoju usiąść i odpocząć z dala od pozostałych, a Nimue musiała się pod to dostosować, co nie zdawało się być dla niej aż takim kłopotem. Ostatecznie Fawkes zaproponowała naleśniki, na co dziewczyny chętnie przystały, przy czym Nimue zaproponowała, żeby nie zapychały brzuchów gdyż mogłyby potem ruszyć na curry o którym dziewczyna wspominała na arenie turniejowej, skoro natrafiła się okazja to czemu by z niej nie skorzystać. Więc dziewczyny ruszyły spokojnie w stronę miasta. - Swoją drogą, Elme, czym się na co dzień zajmujesz? Poza łapaniem w sieci różnych osób? Zapytała po drodze zaciekawiona Nimue a zielonowłosa uśmiechnęła się w jej stronę. - Pracuje w Korpusie jak tatuś, tylko ja działam w oddziale badań i rozwoju, lubię budować różne mechaniczne rzeczy, szczególnie roboty. Odparła z satysfakcją dziewczyna. - A umiałabyś zrobić miecze świetlne? Takie jak w gwiezdnych wojnach? Zapytała czarnowłosa z zaciekawieniem zaś Elme spojrzała na nią nieco zainteresowana. - Musiałabym zobaczyć jak to wygląda. Odrzekła i tak sobie spokojnie szły, zaś gdy dotarły do miasta, Nimue już na wejściu założyła kaptur na głowę i spokojnie z Kyubeyem na rękach przechadzała się jego ulicami aż dotarły do wspomnianej kawiarni po której dziewczyny wpierw się rozejrzały po czym usiadły przy stoliku. - Huh, nic się nie zmieniła od ostatniego czasu jak tu byłam. Rzuciła Nimue czym jasno podkreśliła, że już raz była w Murivel i nawet zatrzymała się w tej kawiarni. Dziewczyny zaczęły zamawiać i tak jak Fawkes zamówiła jednego naleśnika, to Nimue wzięła dwa z owocami z czego poprosiła by każdy był na osobnym talerzyku, Elme zaś od razu przeszła do konkretów, zielonowłosa zamówiła siedem różnych naleśników bez żadnego skrępowania. - Elme, mówiłam Ci, żebyś zostawiła trochę miejsca na curry. Zarzuciła czarnowłosa widząc jej zamówienie na co zielonowłosa jedynie machnęła ręką. - Spokojnie, potrafię dużo zjeść a jestem też głodna, cały dzień ustawiałam te pułapki. Odparła i zaśmiała się wesoło.
*********************************************************
Zhou delikatnie uścisnął jej dłoń i mimo wszystko chętnie ruszyli dalej a przynajmniej do czasu gdy dziewczyna oddaliła się do niego by dotrzeć do sporej kępy kwiatków, chłopak przez moment wędrował za nią wzrokiem gdy ostatecznie postanowił podejść i kucnąć koło niej by przyjrzeć się owym roślinkom. - Nie znam się zbyt dobrze na krawiectwie ale myślę, że przy dobrych materiałach można by je uszyć. Odparł delikatnie dotykając palcami płatków jednego z kwiatków po czym skierował wzrok na dziewczynę. - Chciałabyś się podjąć tej próby? Zapytał zaciekawiony, Rohni wspominała, że lubi tworzyć wszelkie kreacje, Zhou był ciekaw czy dziewczyna lubiła kombinować i chciał ją zachęcić do spróbowania nowych rzeczy. - Są naprawdę śliczne. Dodał kierując znów wzrok na kwiaty, po czym wyprostował się i uśmiechnął w stronę Rohni, która mogła jedynie zgadywać czy chłopak mówił o kwiatach czy o jej oczach w które przez chwilę tak długo się spoglądał.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-05-29 20:54:05 |
Rhiannon obserwowała uważnie jak Elme wcina swoje porcje naleśników. Była ciekawa czy dziewczyna faktycznie zje taką ilość i będzie miała miejsce na jeszcze coś innego. Ona już po zjedzeniu swojej porcji czuła, że nie wciśnie w siebie nic więcej -Gdzie wy to wszystko mieścicie?- Zapytała się opierając się o oparcie krzesła układając dłonie na swoim brzuchu. Wyobraziła sobie Elme, gdyby miała zasiąść do pałacowej kolacji czy obiadu. Biorąc pod uwagę jak mikroskopijne czasami potrafiły być tam porcje to dziewczyna pewnie zrobiłaby spustoszenie w pałacowej kuchni, co nie było niczym dziwnym. Rhiannon również bywała tam niemal codzienną bywalczynią po kolacji, którą nigdy nie była w stanie się najeść. -Curry...wybacz Nimue, ale ja chce wejść na arenę a nie się na nią wtoczyć, ale chętnie poparzę jak wy jecie- Inna kwestia była taka, że nie mogła sobie pozwolić na to, aby przytyć. Gdyby jej matka odkryła to, że nagle suknie stały się na nią za ciasne mogłaby zacząć podejrzewać, że wymyka się z pałacu, albo oczyszcza pałacową kuchnie. Bez względu na wnioski do jakich by doszła, Rhiannon miałaby przechlapane, a nie potrzebowała kolejnej pogadanki na temat tego, że księżniczka z wystającymi boczkami to nie księżniczka. -Tak na marginesie- Powiedziała i skierowała wzrok w stronę Nimue -Twoja mama chyba lubi dość mroczne klimaty sądząc po tym jak wygląda jej domostwo. Z kolei ty w żaden sposób nie wydajesz się być tak mroczna. Chyba ciężko przy kimś takim zachować swoją osobowość- Była tego naprawdę ciekawa. Nimue w żaden sposób nie pasowała do ponurego zamczyska, które przywlekła za sobą jej matka. Wręcz przeciwnie. Byłą może trochę niezdarna i nieśmiała, ale do mroku było jej daleko ...........................................................................................................
Rhoni skierowała twarz w stronę chłopaka słuchając tego co ma jej do powiedzenia. Miała pewien pomysł na nowy projekt, ale faktycznie nie była pewna czy był to dobry pomysł. Zawsze przechodziła przez to samo, wątpiła w swoje własne zdolności. Czasami nawet odpuszczała w obawie, że efekt końcowy nie będzie tak wspaniały jak w jej głowie. Westchnęła ciężko po czym sama dotknęła płatków kwiatka i przymknęła oczy. Chciała wyczuć dokładnie ich fakturę oraz miękkość. Starała się tym samym przywołać z pamięci najbardziej delikatny i miękki materiał jaki znała. -Może mogłabym spróbować- Powiedziała po chwili milczenia i otworzyła oczy, aby raz jeszcze przyjrzeć się uważnie kwiatkom i zapamiętać każdy nawet najmniejszy szczegół -Chyba nawet gdzieś powinnam mieć resztki takiego liliowego materiału, tylko czy będzie odpowiedni- Wszystko zaczynało się właśnie na poziomie materiału, gdyby udało się jej uszyć coś tak miękkiego i delikatnego byłby ty przełom w jej życiu. -Tak są piękne, nigdy ich wcześniej nie widziałam, ale to dlatego, że nie mam już tyle czasu na spacery, a to z otoczenia najlepiej czerpać inspiracje. Szycie dla rodziny cesarskiej zajmuje mi więcej czasu niż bym przypuszczała- Można powiedzieć, że na rzecz dbania o dobrą prezencje cesarza jak i jego rodziny Rhoni poświęciła swoje życie oraz czas wolny.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-05-29 21:40:49 |
- Lata praktyki, poza tym wbrew wszystkiemu dużo się ruszam to idzie to jakoś spalić. Odparła Elme na pytanie Rhiannon jedząc swojego naleśnika, miała przy okazji dobrą przemianę materii co skutkowało tym, że przy dobrych ćwiczeniach mogła spokojnie utrzymywać wagę a ćwiczenia w jej domu były podstawą choćby przez fakt, że jej ojciec mógł na to naciskać by utrzymywała formę. Nimue zaś się uśmiechnęła lekko, fakt, wzięła dwa naleśniki jednakże jednego położyła na ziemi, gdzie leżał jej futrzany towarzysz i spokojnie go pogłaskała. - Kyubey... Zawołała delikatnie a ten kotokrólik otworzył swoje ślepia, wstał i zaczął kręcić się wokół siebie i rozglądać po okolicy, by ostatecznie się zatrzymać i spojrzeć na swoją panią. - Wydostałaś się! Zawołał potwierdzając wcześniejszą sytuację gdzie można było usłyszeć jak ten zwierzak mówi. - Tak i postanowiłam z dziewczynami coś zjeść, a tu jest dla Ciebie, bardzo się starałeś. I chociaż temu stworkowi nie udało się pomóc Nimue, to mimo wszystko jego próby zostały docenione. - Następnym razem mi się uda! Wiem, będę ćwiczył skoki! Zawołał radośnie po czym skoczył na wysokość stolika a po opadnięciu wziął się za pałaszowanie swojego naleśnika, sama Nimue tylko uśmiechnęła się do niego po czym zdjęła kaptur z głowy, chwyciła za sztućce i spokojnie wzięła się za odcięcie kawałka naleśnika i zjedzeniu go. - Heh... Doskonale to rozumiem, jak tylko nie zmieszczę się w jakąś suknię to moja mama urządziłaby mi głodówkę, muszę dbać o linię i rzadko pozwalam sobie na takie uczty ale czasem... Jak wiesz, że to spalisz... Odparła rozumiejąc jej podejście, wbrew wszystkiemu nie mogła sobie pozwolić na pełną swobodę i jej matka również miała sporo wymagań względem niej, w końcu Nimue z technicznego punktu widzenia jest księżniczką i mimo wszystko musiała umieć wyglądać, nawet jej obecny strój był schludny i reprezentował barwy Twierdzy Smutku. Temat ostatecznie zszedł na relacje z matką Nimue, która jak już niektórzy poznali po jej charakterze a teraz po guście zdecydowanie była zupełnym przeciwieństwem dziewczyny i stąd tworzyły się spekulacje jak dogadują się obie ze sobą, sama Nimue uśmiechnęła się lekko po czym oparła głowę o dłoń. - Wiesz... Czasami jest to trudne, moja mama pochodzi z innej epoki i spogląda na świat przez pryzmat swych doświadczeń, czasem ciężko ją przekonać do czegoś i rzadko okazuje jakiekolwiek uczucia, ale chyba udało nam się po prostu stworzyć taki niemy układ w którym ja zgadzam się na jej warunki zaś ona chodzi mi na ustępstwa w wielu kwestiach... Poza tym rozumie, że muszę poznawać świat... W końcu większość swojego życia spędziłam w podziemnym grobowcu jakby nie patrzeć... Wyjaśniła uciekając gdzieś wzrokiem, chociaż można było dostrzec u niej spore postępy, zdecydowanie mniej się jąkała i znacznie rzadziej przedłużała jakiś wyraz w poszukiwaniu następnego słowa, wcześniejsze ataki nieśmiałości mogły wynikać z ilości osób, które je otaczały i na nie patrzyły, w tym mniejszym gronie czuła się znacznie pewniej i od razu można było wyczuć tę różnicę. - A skoro o relacjach mowa... Ciekawi mnie Twoja, Elme, w sensie... Twój tata wydaje się być groźny i dość... Zdyscyplinowany a Ty.... Wydajesz się być zupełnie inna. Zagaiła kierując wzrok w stronę zielonowłosej, która kończyła już piątego naleśnika, dziewczyna wytarła serwetką usta po czym skierowała wzrok na brunetkę. - Generalnie to nie jestem jego rodzoną córką, adoptował mnie i wprowadził do klanu, poznał mnie wcześniej i wiedział jaka jestem, nie brał kota w worku, a poza tym nie zawsze taki jest, bywa oschły i zawsze jest twardy ale potrafił mi pokazać, że pokochał mnie jak swoją prawdziwą córkę a ja pokochałam go jak swojego prawdziwego tatę... Odpowiedziała i uśmiechnęła się wesoło przymykając przy tym oczy, tak dwie różne osobowości potrafiły odnaleźć złoty środek w swoim życiu i chociaż mogło wydawać się to trudne, to oni potrafili się idealnie odnaleźć i wpasować w swój styl życia by móc nazwać się prawdziwą rodziną. - A Ty Fawkes? Jakie masz relacje z rodzicami? Zapytała zaciekawiona Elme ponownie uchylając powieki i kierując zaciekawione spojrzenie na zamaskowaną dziewczynę.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-05-29 22:01:37 |
Dziewczyna słuchała z wyraźnym zainteresowaniem opisu relacji pomiędzy Nimue a jej matką. Co ciekawe w pewnych momentach była w stanie znaleźć pomiędzy nimi dość spore podobieństwa. Chociażby to, że jej rodzice również nie należeli do tych, którzy chętnie się zgadzali na jej pomysły. Dlatego więc czasami robiła coś po swojemu za ich plecami, albo musiała wymyślać specjalne wymówki i argumenty, aby ostatecznie ich przekonać do własnych racji. Niestety druga z metod rzadko kiedy się sprawdzała. Pozostawało jej więc tak naprawdę robienie rzeczy wbrew wszelkim zakazom. -Fakt życie w grobowcu na pewno ograniczało możliwości- Cały czas była pod wyrażeniem jak różne życia mieli ludzie. Teraz gdyby tak miała przyrównać historię Nimue do swojej to dziewczyna miała znacznie gorzej. W końcu zamknięcie w grobowcu było zdecydowanie gorsze od zamknięcia w pałacowych pokojach, z mnóstwem służby, która tylko wyczekiwała na rozkazy. Teraz, kiedy Rhiannon o tym myślała nie mogła pozbyć się wrażenia, że jest w pewien sposób niewdzięczna, ale czy to było coś złego, że chciała wolności, że chciała sama o sobie decydować. -Za to, że jest twardy ręczę osobiście- Powiedziała, kiedy temat rozmowy zszedł na Ivana -a początku turnieju sam wysłał swojego przeciwnika na arenę tylko dlatego, że ewidentnie wpadłaś mu w oko, i bynajmniej nie tylko w aspekcie ogólnym. Brutalne, ale widać było, że się o ciebie martwi i byle łajza do ciebie nie podejdzie- Wzbudzał respekt swoją masą, ale jednocześnie, kiedy słuchała rozmów między nim a innymi uczestnikami przekonywała się, że nie w głowie mu tylko miażdżenie wszystkich i wszystkiego dookoła. Szarowłosa akurat wzięła łyk lemoniady, kiedy nagle spadło na nią pytanie o jej rodziców. Zakrztusiła się w pierwszej kolejności i zakasłała głośno. Zbyt pewnie się poczuła i nie zdała sobie sprawy z tego, że jej życie też może kogoś interesować, a akurat tego nie wymyśliła dla swojego alter ego. -Wiecie...jakby to- Powiedziała, kiedy w końcu kaszel ustał -Najłatwiej nazwać je skomplikowanymi, na tyle skomplikowanymi, że nawet nie wiedzą o tym, że tu jestem- To co powiedziała teraz było totalną prawdą. Miała trudne relacje z rodzicami, a ci w dodatku nie mieli pojęcia o tym, że ich córka nie dość, że szlaja się po mieście to jeszcze ryzykuje życie oraz honor rodziny w turnieju. -A gdyby się dowiedzieli, to mój ojciec w najlepszym wypadku by mnie wydziedziczył, a w najgorszym zechciałby zmyć plamę na honorze rodziny moją krwią. Krótko mówiąc trochę sobie nagrabiłam- Dodała i zaśmiała się cicho. Owszem cały czas te myśli gdzieś krążyły jej po głowie, ale w końcu znała to ryzyko i mimo tej wiedzy dalej podejmowała decyzje. Po prostu już zaczynała się do tego przyzwyczajać i akceptować.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-05-29 22:41:56 |
Rhiannon postanowiła zatwierdzić Elme w przekonaniu, że nie jest ona obojętna jej ojcu i ten bez mrugnięcia okiem stanie w jej obronie czy to osobistej czy też godności, sama zielonowłosa słysząc to uśmiechnęła się wesoło po czym przełknęła końcówkę naleśnika. - Raz musiałam nocować u jednego przyjaciela i nie długo potem pogonił go na drzewo bo myślał że coś mi zrobił, dosłownie chłopak zwiał przed nim na wielki dąb a tata go złamał w pół. Opowiedziała jedną historię od siebie w której również Ivanov postanowił pokazać swoją nieco przesadzoną troskę o córkę, sama Elme wspominała to jako zabawne wspomnienie, chociaż zdecydowanie było wtedy nieco groźniej ale teraz potrafiła się z tego śmiać. W końcu i Fakwes postanowiła podzielić się swoimi relacjami, które opisała jako dość skomplikowane a jej uczestnictwo w turnieju było groźbą wielkiej zniewagi dla jej rodu, co już samo w sobie było potwornym ryzykiem. - To dość przykre, że nie możesz z nimi pogadać tylko musisz udać się do podstępu. Skwitowała Nimue która nieco pojęła jakie relacje musi mieć z rodzicami, sama nie mogła sobie wyobrazić by nie porozmawiać szczerze z matką i powiedzieć jej o wszystkim, zaś zamaskowana dziewczyna nie mogła mieć nawet oparcia nich i zapewniania, że może podzielić się swoimi myślami licząc, że zostanie wysłuchana. - Tak niektórzy mają, moja przyjaciółka, ta od asp też miała kiepskie relacje z rodzicami, nawet ich porzuciła, bo miała ich dosyć. Dodała od siebie zielonowłosa. - Może kiedyś Twoi zrozumieją, że nie tylko zasady i etykieta się liczą. Wspomniała mimo wszystko i posłała dziewczynie wesoły uśmiech by następnie dojeść kolejnego naleśnika. - W każdym razie... Miło, że udało Ci się wyrwać. Rzekła Nimue kończąc swój posiłek po czym skierowała wzrok na Kyubeya, który pochłaniał swoją porcję z radością na pyszczku. - Właśnie! On mówi! Przypomniała sobie Elme wskazując palcem na kotokrólika. - Tak, mama go stworzyła, był takim małym eksperymentem hybrydowym i udało mu się zyskać ludzką mowę i inteligencję, ale nie jest najbystrzejszy, jednak mimo wszystko jest bardzo radosnym stworzeniem. O dziwo w pałacu Rei De Muerte było mnóstwo pozytywnych osób, które otaczały ją i Nimue, sam Kyubey był pupilkiem królowej a jej prawa ręka, Zarya również lubiła spędzać wesoło czas i chętnie brała ze sobą księżniczkę, można by rzec, że mimo swojej chłodnej osoby, królowa otaczała się wesołymi osobami a przynajmniej takie miała najbliżej. - Jestem królewskim zwierzątkiem! Zawołał Kyubey skacząc na wysokość stołu by móc się pokazać przed dziewczynami i zyskać ich uwagę po czym ponownie wrócił do pałaszowania swojego naleśnika. Po skończonym posiłku dziewczęta wybrały się do restauracji, o której mówiła Nimue, po drodze dziewczyna wyjęła listę oraz mapę, którą rozłożyła by znaleźć dobry kierunek a następnie udały się w tamtą stronę. - Mam jeszcze kilka miejsc do zobaczenia na liście, ale myślę, że część przełożę na inny dzień, moja znajoma również chciała bym obejrzała pewien grobowiec za miastem, chciałybyście udać się ze mną któregoś dnia? Zaproponowała patrząc na dziewczyny, sama Elme przez moment spoglądała na nią z zaciekawieniem ale ostatecznie wesoło pokiwała głową na znak zgody, chciała też zabić czas w tym miejscu skoro i tak tutaj miała spędzić najbliższe tygodnie. W końcu dziewczęta dotarły do restauracji, gdzie spokojnie Elme i Nimue weszły by zamówić swoje porcje curry, również Kyubey dostał małą miseczkę i po nie długim czasie każdy dostał swoje porcje.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-05-29 23:02:28 |
Rhiannon zrobiła dość dziwną minę, kiedy Nimue wspomniała o podstępie. Zdecydowanie nie potrzebowała przypomnienia o tym, że okłamuje wszystkich dookoła siebie, nawet Elme i Nimue w tej chwili oszukiwała z czego nie byłą dumna. Właśnie w takich prostych chwilach zaczynała odczuwać brzemię swojej decyzji, a ta maska wydawała się jej naprawdę ciążyć. Chciałaby móc ją zerwać i tak jak każdy spokojnie dokończyć posiłek, ale czy właśnie nie o to chodziło w jej planie. Walczyła, aby móc kiedyś ten cholerny strój odwiesić na kołek i być po prostu sobą, bez żadnych nakazów czy zakazów. -Szczęściara- Skomentowała decyzję znajomej Elme i po chwili zdała sobie sprawę z tego, że musiało zabrzmieć to conajmniej dziwnie -Nie zrozumcie mnie źle, ale uważam, że jeżeli ma się rodziców, którzy nie są oparciem w życiu, a wręcz jego hamulcem to lepiej ich nie mieć w ogóle- Tylko czy ona byłaby w stanie porzucić rodziców. Przecież mogła, a mimo to nie zrobiła tego, bo jakaś jej zdziecinniała część miała nadzieję, że kiedy wygra turniej spojrzą na nią inaczej. -Musiałby się wydarzyć cud Elme, aby ojciec spojrzał na mnie inaczej- Chciała jego pochwały, życzliwego spojrzenia, chciała aby był z niej dumny za to, że jest jego córką, a nie w momencie, kiedy stawała się posłuszną księżniczką. Może tak naprawdę wzięła udział w turnieju, bo miała nadzieję, że jak stanie przed ojcem z mieczem w ręku jako zwycięstwa to w końcu doczeka się upragnionej pochwały. -Ostatnio byłam świadkiem tylu dziwnych rzeczy, że gadający zwierzak już mnie chyba nawet nie dziwi- Iron pokazał jej świat i ludzi o których istnieniu nie wiedziała. Poznała Masakakiego, dziwną istotę, która mimo wszystko jej pomagała. Na turnieju widziała zdolności o których nawet jej się nie śniło. Czym więc w tym wszystkim był gadający zwierz. Dziewczyny w końcu postanowiły ruszyć się z miejsca i po zapłaceniu za posiłek, ruszyły tym razem za Nimue, która obrała kierunek na kolejną restauracje wyciągając przy okazji mapę i jakąś zapisaną listę -Hmmm zwiedzanie ciemnego i wilgotnego grobowca- Powiedziała i zaśmiała się cicho. Nie brzmiał to jak plan dla trzech dziewczyn, które wychodziły na miasto. Prędzej by spodziewała się chodzenia po sklepach, ale jak miała być szczera sama ze sobą prędzej wybrałaby grobowce -Jeżeli nic mi nie wypadnie to dlaczego by nie- Dodała szybko. Nie chciała niczego obiecywać. Nie wiedziała co w jej życiu wydarzy się do tego czasu. Dlatego wolała zostawić sobie przestrzeń na ewentualne losowe przeszkody. Kolejne miejsce z jedzeniem i kolejna przerwa. Rhiannon tak jak mówiła odpuściła sobie pochłonięcie kolejnej porcji posiłku. Szczególnie w momencie, że czekała ją jeszcze kolacja w pałacu, chociaż może gdyby udało się jej udać, że śpi to by odpuszczono jej ten obowiązek. -Jak się nastawiasz na walkę z Ironem?- Zapytała się w końcu o to co od dłuższego czasu chodziło jej po głowie. Intrygowało ją to, że chłopak sam wybrał sobie przeciwnika, byłą również ciekawa tego kto może wyjść z tej walki zwycięsko. Trudno było jej określić kogo wolałaby widzieć jako wygranego. Lubiła i Nimue i Irona oraz ani z nią, ani z nim nie chciałaby spotkać się na arenie.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-05-29 23:31:19 |
Dziewczyny zaczęły jeść a w międzyczasie Fawkes postanowiła zapytać o to jak dziewczyna widzi swoją walkę przeciw szarowłosemu chłopakowi, który zyskał już w oczach wielu tytuł faworyta za ostatnie pojedynki, Nimue na chwilę zatrzymała się w jedzeniu, odłożyła miskę po czym przez moment pusto w nią spoglądała. - Tak szczerze... To ciężko, jest silny a znając moją mamę pewnie sama by zaproponowała zdjęcie granic, by mógł użyć pełnej mocy abym mogła się sprawdzić, skoro już teraz potrafi tyle, co będzie jak uwolni swojego demona cienia? Rea była wymagająca i nawet w kwestii walki postawiłaby Nimue najwyższą poprzeczkę by zobaczyć jak wiele może znieść dziewczyna, to też nie napawało jej optymizmem, widziała jak Iron walczy, mogła w pełni zobaczyć jego siłę, szybkość a nawet czas reakcji, które wykraczały poza normę ludzką, nie chciałaby myśleć co by się stało gdyby musiała się z nim zmierzyć, ale wcześniej czy później natrafi się taka okazja. - Tata mówi, że Iron jest bestią w ludzkiej skórze, że w trakcie walki nie myśli a oddaje się instynktowi niczym prawdziwy drapieżnik i że do końca walki nie odzywa się, bo całą siłę koncentruje na zabicie swojego przeciwnika. Wspomniała Elme cytując słowa swojego ojca, Ivanova, który nie ukrywał, że chce się na nim odegrać za ostatnią porażkę, którą poniósł i nic dziwnego, że pokusił się nawet o analizę swojego przeciwnika by wiedzieć jak lepiej się przygotować do następnej walki z nim. - Jednakże to nie Irona się obawiam najbardziej... Wtrąciła Nimue skupiając wzrok w miskę, którą trzymała w dłoniach. - Aiko Morri, królowa Palansour pochodzi z rodu De Muerte, tak jak moja matka, z tym że Aiko jest dziedziczką rodu czystej krwi. Jej dziadek, Victor De Muerte był mistrzem mojej mamy w czasach swojej świetności, to również i on założył i Palansour i Twierdzę Smutku, jak i również to on sprowadził Bourmera do Palansour, z jego notatek wynika, że Bourmer zanim stał się nieumarły nie był również człowiekiem tak do końca... Narodził się długo przed powstaniem człowieka na tej planecie i jest starszy niż cała ludzkość... Ktoś taki... Musi być potężny... Opowiedziała Nimue, tłumacząc kto wzbudza jej największe obawy tak naprawdę, nie tylko dlatego, że Bourmer nie może umrzeć, ale też jest szansa, że spotkał przedstawicieli jej rasy, Wyklętych i sam potrafił ich zabić, co mogło wskazywać, że znał nawet jej możliwości i wiedział jak ją pokonać. - Starszy niż cała ludzkość... To w ogóle możliwe? Zapytała zaskoczona Elme.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-05-29 23:48:35 |
Rhiannon była świadoma tego, że konkurencja będzie rosła, chociaż paradoksalnie maleje. Na koniec zostaną tylko najlepsi z najlepszych, a tym samym jeżeli jej się uda jakimś cudem dotrwać do końca sama będzie musiała się z którymś z czempionów zmierzyć. Wysłuchała spokojnie słów Nimue, a raczej ich prawdziwych obaw. Skłamałaby gdyby powiedziała, że uczestnictwo teoretycznie nieumarłego w turnieju zaczęło spędzać jej sen z powiek. Nie mnie przy stole zapadła dość ponura atmosfera podszyta ewidentnym strachem. -Dajcie spokój- Odezwała się w końcu -Nie ma na tym świecie tworu idealnego i na każdego znajdzie się jakiś haczyk, z resztą za potęgą często lubią stać legendy i plotki, w których tylko jakaś część informacji jest prawdą. Wedle mnie idealnym przykładem jest Iron- Powiedziała i skierowała wzrok najpierw na Elme a potem na Nimue. Chciała chociaż trochę poprawić dziewczynie nastrój i podnieść ją na duchu, może zagrzać chociaż trochę do tego, aby uwierzyła w swoje zdolności -Nazywanie Irona bestią jest bardzo na wyrost. Bestia nie myśli i nie czuje. Nie wydaje mi się, aby sensem walki dla niego było zabicie przeciwnika. Nie w momencie gdyby miał wybór- Poznała jego inną stronę niż to co wiele osób widziało podczas turnieju. Ostatnie co by zrobiła to nazwałaby go bestią. A w tej chwili wyjątkowo cieszyła się z tego, że maska zakrywała jej twarz i dziewczyny nie były w stanie dostrzec jej rumieńców, które zaczęły palić jej policzki. -Tak czy inaczej z tym osiłkiem może być podobnie. Legenda urosła przez te wszystkie lata, a ludzie ze strachu nie chcieli jej sprawdzać. Inna kwestia skoro mówisz, że to te same rody, to twoja matka powinna chyba znać chociaż jeden skuteczny sposób, aby go unieszkodliwić- Chciała wierzyć w to, że nie było na tym świecie rzeczy nie do pokonania. Owszem niektóre było trudniej pokonać od innych, ale nie było to niemożliwe.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-05-30 10:01:56 |
Fawkes postanowiła stanąć w obronie Irona i jego osoby, która przez większość została odebrana jako brutalna i bezlitosna, a ona sama wydawała się dostrzec w nim coś więcej niż tylko chętnego przelać czyjąś krew zabijakę i tutaj również zastosowała go jako przykład ale to przykuło uwagę Nimue pod innym kątem. - Nie dziwię się, że go bronisz, na trybunach zawsze był uprzejmy a gdy trzeba było to i złośliwy ale... Bronisz go jakbyś jednak przystała na jego propozycję krótkoterminowej znajomości. Odparła i zaśmiała się wesoło. - Wybacz... Dodała po chwili delikatnie zniżając głowę, mogło być to nie na miejscu ale chociaż trochę znała ona Fawkes by wiedzieć, że proste złośliwości nie sprawią, że się obrazi na nią, przynajmniej taką miała nadzieję. - Coś mnie ominęło? Zapytała zaciekawiona Elme, nie była w loży dla wojowników tu też nie wiedziała o czym oni rozmawiają a potrafiło się dziać a ostatnio każdy przyjął dość pozytywną i wesołą postawę to bez żartów się nie obyło. - Ostatnio chłopaki umawiali się na męski wypad i niektórzy zamierzali też uwieść kobiety, wywiązała się dyskusja między Fawkes i Ironem bo on stwierdził, że nie interesują go długoterminowe związki a ona mu rzuciła, że może preferuje relacje na jedną noc a Iron powiedział, że może kiedyś nadejdzie jej kolej i wtedy Fawkes nie była zainteresowana tym ale może to się zmieniać. Odparła i mimo wszystko zachichotała przypominając sobie tamtą chwilę i obecne podejście dziewczyny do chłopaka. - Więc Fawkes ma ciągoty do szarowłosych, huh, ale może podpytaj w pałacu o niego, może cesarskie dzieci będą wiedzieć o nim więcej. Odparła i uśmiechnęła się po czym wróciła do pałaszowania swojej porcji curry, zaś w tym czasie Nimue postanowiła wrócić do poprzedniego tematu. - Co do plotek i legend... Raczej dziadek królowej Aiko nie bazował na tym, był badaczem, nie byłoby więc dziwne gdyby wszystkiego dowiedział się od samego Bourmera... Jednakże nigdzie nie było zapisane jak można go zatrzymać. Wytłumaczyła źródło swoich obaw, wolała chociaż wyprostować kilka kwestii nim przyjdzie do zmierzenia się między nimi a tym nieumarłym. - Jak się tak boicie to mogę wam pożyczyć sieć. Rzuciła nagle Elme z pełnymi ustami po czym skierowała głowę w ich stronę i grzecznie przeżuwała swój posiłek, skoro na te dwie dziewczyny metoda z siecią zadziałała to czemu by nie spróbować jej na kimś innym, ona wychodziła z założenia, że raczej pozostali byli na podobnym poziomie to czemu by nie spróbować tej samej sztuczki.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-05-30 10:22:51 |
Kiedy Nimue zaczęła wysnuwać swoje wnioski Rhiannon podskoczyła nieco w miejscu i wyciągnęła od razu dłonie przed siebie zupełnie tak, jakby chciała obronić się przed tymi zarzutami. -To nie tak, nie o to mi chodziło- Powiedziała gorączkowo, czując jak teraz nie tylko policzki, ale również cała twarz po same uszy ją piecze. -Po prostu jest miły i to wszystko- Starała się wybrnąć, jak tylko mogła z tej dość niewygodnej dla niej sytuacji. Nie chciała, aby nagle gdzieś rozeszła się informacja, że jedna z uczestniczek nagle w takich superlatywach zaczęła wypowiadać się o innym uczestniku. Szczególnie w momencie, że Iron był jedną z osób, które znały jej mały sekret. -Inna kwestia czy to długo terminowy, czy krótko terminowy związek, to między nami się to nie uda- Wiedziała, że Iron nie zrobiłby niczego, co mogłoby, w jaki kolwiek sposób zagrozić jego dalszym losom na turnieju. A romans z księżniczką zdecydowanie by należał do tej kategorii, a nawet jeśli Rhiannon by założyła, że był na tyle nierozważny, to ona by się na to nie zgodziła. -Po prostu pewne rzeczy są niemożliwe- Dodała i upiła łyk wody, który sobie zamówiła. Lubiła Irona, nie wykluczała również, że w innych okolicznościach... -O czym ty myślisz Rhiannon...weź się w garść- Skarciła sama siebie w myślach, chcąc odsunąc od siebie dziwne fantazje o tym, jak ich znajomość mogłaby się potoczyć gdyby ona nie była księżniczką, gdyby nie byli dla siebie teraz tak naprawdę przeciwnikami. To wszystko było tylko gdybanie i nie miało ono najmniejszego sensu. Dlatego z ulgą przyjęła nagły powrót do tematu Bournera -To, że nie było nic napisane, nie oznacza, że nie ma sposobu. Może gdyby poodcinać mu kończyny. Bez nóg i rąk i głowy nie będzie w stanie zrobić zbyt wiele- Rzuciła pierwszy pomysł z brzegu, który przyszedł jej do głowy, który wydał się w pewien sposób logiczny. Elme również postanowiła zaproponować coś od siebie, ale ten pomysł wydawał się być Rhiannon dużo bardziej ryzykowny -Wiesz...- Urwała nagle i spojrzała na zielonowłosą -To może być nawet niezłe, oczywiście biorąc pod uwagę, że nie będzie dysponował, niczym co pomoże mu rozerwać sieci, ale gdyby zrobić taką, która przy każdym dotknięciu raziłaby prądem- Chciała powiedzieć, że pomysł Elme był głupi, ale w końcu dwie osoby dały się złapać w ten "głupi" pomysł.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-05-30 10:56:21 |
Dziewczyny widząc obronną reakcję Fawkes odpaliły się, obie skierowały się w stronę dziewczyny i z uśmiechami oglądały jej zmieszanie i słuchały jej obronnych tłumaczeń. - Miły... Zwykle od tego się zaczyna... Zarzuciła wesoło Elme podłapując jej tonację, widząc jak dziewczyna wciąż się wycofuje, po prostu zaśmiała się głośno. - Uda czy nie uda, zawsze warto spróbować. Nimue zawtórowała za nią i uśmiechnęła się do Fawkes by dziewczyna nie czuła od niej takiej złośliwości jaka płynęła od Elme w tym momencie, następnie czarnowłosa odwróciła się i wróciła do jedzenia swojej porcji, nie mniej jednak wciąż pozostawała w temacie relacji zamaskowanej. - Wiadomo, że ruszyłaś z jakimś celem, ale poza nim też Twoja droga się liczy, Fawkes, jak ją przejdziesz zależy od Ciebie. Dodała po chwili ze swoim delikatnym, nieśmiałym uśmiechem na twarzy, sama szła tym tropem i próbując pokonać swoją nieśmiałość postanowiła poza ciągłymi walkami i treningami poznać kogoś by zdobyć chociaż jednego znajomego do wspólnej wymiany listów czy też wspólnych spotkań po jakimś czasie, mimo fobii społecznej była w stanie przełamać się i spróbować. - Poza tym jeśli boisz się o jakiś mezalians to przecież jak jego kraj oficjalnie powstanie to on raczej dostanie wysoki tytuł szlachecki, wówczas to tylko kwestia aranżacji a do tego czasu... Jak nie wiesz jak zacząć możesz zawsze zaproponować mu wspólny trening w lesie... Wiesz, Ty i on podczas wspólnych zderzeń, nagle rzucasz się na niego, przewracacie się, staczacie tak z górki, Ty leżysz na nim, on na Tobie i... BUM! Zawołała teatralnie rozstawiając ręce, czemu przyglądała się sama Nimue z lekkim niedowierzaniem. - Elme... Ale tak w lesie? Zapytała a zielonowłosa jedynie z uśmiechem jedynie kiwnęła. - Co się stało w Murivelskim lesie, zostaje w Murivelskim lesie. Zarzuciła ze śmiechem a Nimue pokręciła głową. - Mówisz tak tylko dlatego, że w lesie wciąż są rozstawione przez Ciebie sieci. - Może... A skoro była mowa o sieci, to Fawkes postanowiła podłapać pomysł zielonowłosej i zaczęła kombinować z użyciem tego narzędzia w prawdziwej walce, snując swoje pomysły na to jak powinno to wyglądać by miało być skuteczne, sama Elme również wyglądała na zainteresowaną. - Z prądem tak średnio, ale można by zastosować sieć z drobinkami stali blokującej magię, byłaby wytrzymalsza i nikt nie mógłby w niej używać mocy. Zastanowiła się na głos nad swoim rozwiązaniem tej broni.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-05-30 11:11:19 |
Rhiannon przewróciła oczami, kiedy dziewczyny dalej snuły swoje możliwe scenariusze zbliżenia się do Irona przez nią. Znały tylko fragmenty prawdy więc nic dziwnego, że z ich perspektywy mogło wydawać się być to proste. Ona, jednak wiedziała, że takie nie było, a przynajmniej jeszcze nie teraz -Tu nie chodzi o mezalians, ale to historia na inną rozmowę- Odpowiedziała, chcąc już raz na zawsze zakończyć ten temat. Co się jej udało, bo sama Elme chętnie podchwyciła temat potencjalnej broni, jaka mogłaby się przydawać podczas turnieju, a to wzbudziło jeszcze większe jej zainteresowanie. -Masakaki czy myślisz o tym samym co ja?- Pomyślała sobie, licząc na to, że jej towarzysz postanowi z nią przez chwilę porozmawiać. Pomysł, jaki jej wpadł wydawał się być nawet niezły. W końcu jeżeli los jej zesłał dziewczynę, która najwyraźniej dobrze odnajdywała się w technologii, to aż żal byłoby z tego nie skorzystać. -Walka walką, moce mocami, ale troche technologii nie zaszkodzi. Może zgodzi się nieco pomóc- Nie potrzebowała żadnych wielkich modyfikacji, ale trochę pomocy, może kilka zabawek, które pomogłyby jej wyrównać szansę podczas krytycznych sytuacji -Taka sieć na pewno by się przydała podczas walki z Bournerem. Chociaż pytanie czy na niego by to zadziałało- Skomentowała w końcu pomysł Elme i skierowała wzrok na Nimue, która wydawała się wiedzieć na temat tego gościa dużo więcej -Skoro został stworzony, z powiedzmy jakiegoś rodzaju magii, to chyba taka blokada powinna na niego zadziałać prawda?- Chciała pociągnąć ten temat dalej, bo może własnie udało się im wykombinować jakiś w miarę dobry plan działania odnośnie chociażby jednego z uczestników.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-05-30 11:38:30 |
Blady mężczyzna niemalże momentalnie zjawił się obok niej stukając laską o ziemię by zakomunikować dziewczynie, że już się zjawił co by nie wywoływać u niej kolejnego ataku serca, już się nauczył, że dziewczyna nie przepada za jego losowymi wejściami. - Na pewno blokada magii zadziała na jego zaklęcia ale czy na niego samego? Raczej nieśmiertelność to nie to samo co magia. Ale coś takiego plus Twoje moce grawitacyjne, mogłabyś go ścisnąć i uniemożliwić dalszą walkę. Zasugerował i chociaż nie było to idealne rozwiązanie to chociaż w jakimś stopniu ułatwiło by ono jej samą walkę z nim, jeśli do takowej walki by doszło. - Stal blokująca magię mogłaby zabronić mu używać jego technik, widać, że są potworne i on sam wie jak ich używać... To mogłoby zadziałać. Nimue utwierdziła Fawkes w tym co powiedział Masakaki, dając jakiekolwiek nadzieje, że walka mogłaby być naprawdę równa pod takim kątem, oczywiście jeśli sam Bourmer nie ma w zapasie jeszcze jakichś sztuczek, które mógłby wykorzystać nawet podczas takich okoliczności. - Ale to przy założeniu, że Bourmr wygra z crushem Fawkes. A Ty masz jeszcze tego mnicha do pokonania. Skwitowała Elme przywracając dziewczynę do świata realnego, gdzie jej przeciwnik był zupełnie innym osobnikiem niż sobie wyobrażała. - Ja mam jeszcze Samaela, nie żebym narzekała ale ponoć jest uczniem głowy rodowej Viscontich, Alcadiasa Visconti, nie może być słaby. Poza tym... Widziałyśmy to, jest szybki i precyzyjny, jeden zły ruch i... Nimue nie mogła sobie wyobrazić tego, jej przeciwnik nie był słaby, co prawda na początku miała nieumarłego ale Iron uratował ją przed tym paskudnym losem, co nie zmienia faktu, że mimo wszystko na słabego nie trafiła i musiała przygotować się do walki z nim na arenie. - To ja mam nieco więcej szczęścia, że nie biorę w tym udziału... A jeśli któraś z was chce taką sieć to mogę zrobić, tylko... Potrzebowałabym około pół kilo tej stali blokującej magię a nie mam kasy, bo nie oszukujmy się... Gdybym miała pieniądze na tę stal to nie musiałabym rozkładać sieci by ugrać konsolę od wujka. Elme nie miała problemu ze zrobieniem takiej rzeczy poza problemem finansowym, który już dziewczyna miała zanim spotkała Fawkes i usadowiła ją w swojej pułapce, najwidoczniej ta stal bywała droga na rynku ale jej efektywność zdawała się być warta swej ceny. - A jakby co to zatrzymałam się w hotelu blisko areny, gdyby któraś chciała sprawdzić czy faktycznie się tym zajmuję. Przynajmniej mogła dać pewność, że nie przehula tych pieniędzy na głupoty i zawsze będzie można sprawdzić jak jej idzie to. - Oho! Zaczyna się. Palnął nagle Masakaki i wskazał na coś za dziewczynami, nie długo potem za Elme zjawił się Ivanov ze swoją posępną miną, dziewczyna akurat zaczęła mówić o jakichś pomysłach technologicznych gdy wyczuła, że ktoś stoi za jej plecami a gdy się odwróciła i ujrzała olbrzyma uśmiechnęła się i pomachała mu wesoło. - Cześć tatku! Oznajmiła wstając z krzesła, mężczyzna skierował wzrok na sieć przerzuconą przez jego ramię a następnie na samą dziewczynę. - To Twoja sieć? Zapytał a zielonowłosa pokiwała głową, nie minęła nawet chwila gdy mężczyzna nagle zdjął sieć, zarzucił ją na Elme po czym podniósł i niczym worek ziemniaków przerzucił ją sobie za plecy po czym odwrócił się i ze swoją zdobyczą zaczął powoli wychodzić. - Musimy porozmawiać. Oznajmił jedynie odchodząc a Elme jako iż była za plecami jedynie westchnęła cicho po czym pomachała wesoło do dziewczyn. - Jakby co wiecie gdzie mnie znaleźć! Do zobaczenia! Zawołała mimo wszystko wesoło i w ten oto sposób opuściła pozostałe dziewczyny.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-05-30 11:55:47 |
Rhiannon możliwe, że wybiegała już myślami zbytnio w przyszłość, ale nie mogła już podchodzić do przyszłych walk tak lekceważąco jak na samym początku. -Wiem, że muszę pokonać Zohu po prostu myślę pozytywnie i zakładam, że mi się to uda. Wizualizacja sukcesu podobno pomaga- Wyjaśniła i zaśmiała się cicho. Chociaż prawda była taka, że nie miała zielonego pojęcia czy uda się jej pokonać chłopaka. Póki co nie miała żadnego pomysłu na to, jak mogłaby sprawić, aby był dla niej mniejszym zagrożeniem. W najgorszym wypadku będzie improwizować już na arenie, licząc na to, że szczęście się do niej uśmiechnie. -Załatwić pewnie się da, ale pytanie ile czasu by ci zajęło zrobienie czegoś takiego- Domyślała się, że nie było to jakieś zwykłe szydełkowanie, a już dość poważna i skomplikowana praca, chociaż jeżeli Elme miała już wprawę w tym co robiła, to może nie potrzebowała na to długich tygodni, których zresztą ona dać jej nie mogła, bo sama nie miała na to czasu. Dziewczyny skupiły się w dalszej części rozmowy na wymianie pomysłami odnośnie jakiś ciekawych gadżetów, które mogłyby ułatwić im walkę na arenie. Masakaki, jednak zwrócił uwagę Rhiannon na coś, co nagle pojawiło się za plecami zielonowłosej. Szarowłosa wzięła głębszy wdech i zacisnęła usta w wąską linię. Mina Ivana nie zachęcała do interakcji, a sieć, którą miał przerzuconą przez ramię, szybko wyjaśniła Rhiannon co i jego musiało spotkać. -A więc ty też- Powiedziała, walcząc z samą sobą, aby nagle nie parsknąć śmiechem. Trzeba było przyznać, że Elme miała dzisiaj niezłe żniwa. Udało sie jej w sieć zgarnąć trójkę uczestników w tym własnego ojca. Księżniczka drgnęła lekko, kiedy olbrzym zamachnął się i tym razem to Elme znalazła się w swojej własnej sieci, ale dziewczyna wydawała się nie robić sobie z tego zbyt wiele. Widocznie takie zachowania u nich były codzienne. -Nie zapomni dać mu deklaracji do podpisania- Krzyknęła w stronę oddalającej się w sieci Elme. -Kompletnie zapomniała gdzie rozstawiła pozostałe sieci- Zwróciła się w stronę Nimue, kiedy Ivan wraz z Elme zniknął im z pola widzenia. Nie mogła się wyzbyć dziwnego wrażenia, że jej dziwny pomysł ze wspólnym treningiem z Iron był tylko po to, że miała nadzieję, że to oni przez przypadek będą odnajdywać jej pułapki.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-05-30 15:20:15 |
Fawkes postanowiła podtrzymać humorystyczny nastrój i wraz z zabieraniem Elme wspomniała jej by ta pamiętała by dać deklarację do podpisania, co rozbawiło Nimue, chociaż ona sama nie tak dawno była więźniem w tej sieci to mimo wszystko wizja jak ten gigant wpadał w nią sprawiła, że dziewczyna sama się uśmiała a nie długo potem szarowłosa ponownie skwitowała, że ich towarzyszka mogła również zapomnieć o tym gdzie rozstawiła te pułapki to mimo wszystko czarnowłosa uśmiechnęła się. - Mi się wydaje, że raczej mogła zapomnieć by mu powiedzieć o swoim planie i stąd taka niespodzianka. Odparła i mimo wszystko zaśmiała się po czym chwyciła szklankę z wodą i spokojnie popiła swój posiłek po czym odstawiła szklankę i skierowała swoje oczy na dziewczynę. - W każdym razie... Myślę, że Iron przegra następną rundę. Powiedziała nieco poważniejąc. - Stoczył wiele bitew i można go przeanalizować, tak samo jak większość wojowników stąd, nie ma on talentu do magii i nie dysponuje żadną mocą, w walce opiera się na atutach swojego demona cienia, teraz jest skazany sam na siebie i swoją siłę fizyczną. Bourmer zaś ma pełnię możliwości i w dodatku jest obdarzony nieśmiertelnością, myślę jak sama mam z nim podjąć walkę bo jest większym zagrożeniem niż inni, z tej analizy jednak możemy wywnioskować wynik ich pojedynku, nawet jeśli Iron ma szanse, są one nikłe. Wyjaśniła swój osąd względem szarowłosego, który mimo tego, że znał ryzyko to postanowił je podjąć byleby jak najszybciej zawalczyć z nieumarłym, znał to ryzyko ale nie wiedzieć czemu chciał niemal natychmiast je podjąć, pozostaje jedynie pytanie skąd ten pośpiech. - Ale jeśli mogę zapytać... Czemu w sumie nie dopuszczasz do siebie myśli małego romansu? Nie, że była wścibska, uszanowałaby jeśli Fawkes nie chciałaby mówić na ten temat i nie drążyłaby tego dalej, sama nie szukała związku i nie chciała jakoś się wychylać w tę stronę ale jeśli zamaskowana dziewczyna miała swoją okazję, zastanawiało ją co trzymało ją z daleka od tego.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-05-30 15:43:45 |
Rhiannon wysłuchała w milczeniu opinii Nimue na temat przyszłej walki Irona. Teoretycznie powinna była się ucieszyć z tego, że Iron miał szansę przegrać. W końcu naprawdę nie chciała walczyć z szarowłosym, ale jego nadchodząca walka, a raczej przegrana tej walki mogła zakończyć się tragicznie. Bourner nie wyglądał na takiego, który odpuszczał kiedy jego przeciwnik straci przytomność, bądź przestanie być zdolny do walki w jaki kolwiek inny sposób. Obawiała się tego, że zechce Irona po prostu zmieść z powierzchni ziemi. -Może nas zaskoczy. Nie ma sensu odsłaniać od razu całego wachlarza swoich umiejętności, aby nie stracić efektu zaskoczenia- Może Iron chował w rękawie jakieś specjalne zdolności o których wiedzieli tylko nieliczni. Gdyby udało mu się wygrać zrobiłby olbrzymią przysługę reszcie uczestników, jeżeli niestety przegra Rhiannon obawiała się, że zwycięzca byłby już określony. -Jedyne co możemy zrobić to poczekać i liczyć na to, że Iron wyeliminuje jedno z większych zagrożeń dla nas- Dodała po chwili milczenia po czym dopiła resztkę wody. Nimue postanowiła, jednak ponownie wrócić do tematu potencjalnego romansu. Rhiannon od dłuższego czasu stroniła od relacji z których mogłoby wyniknąć coś więcej. Może widząc związek swoich rodziców oraz jego brata, wiedząc na jakich fundamentach były te relacje zbudowane miała świadomość tego, że to chore i tak być nie powinno. Tyle wystarczyło, aby jej obrzydzić wszelkie relacje damsko-męskie. A może po prostu wiedziała, że w życiu księżniczki nie ma miejsca na pięknego księcia, który zakocha się w niej bez pamięci za to jaka jest. Zawsze w tle będą przewijać się polityczne korzyści, a ona będzie niczym ta klacz na targowisku, którą trzeba sprzedać za jak najlepszą cenę. -Posłuchaj- Powiedziała i odsunęła od siebie pustą szklankę -Wszyscy chcemy wygrać, bo taki jest nasz cel, to są nasze główne zadania. Pakowanie się w romanse i to jeszcze z uczestnikami sprowadzi tylko same problemy. Zacznie ci zależeć, a kiedy ci będzie zależeć osłabniesz, będziesz gotowa wycofać się, aby tylko temu na kim tobie zależy pomóc poświęcając swoje ambicje i marzenia. Znam siebie na tyle, że gdyby między mną a nim coś się pojawiło...Nie Nimue ten turniej i wygrana jest jedyną moją szansą, aby odzyskać kontrolę nad życiem. Nie mogę zaprzepaścić tej szansy z powodu jakiegoś uczucia- Nie mogła sobie pozwolić teraz na miłostki. Wiedziała, że jeżeli nie zamknie głupich myśli i uczuć to w końcu zrobi coś głupiego na tyle głupiego, że poświęci sama siebie. Może było to egoistyczne, ale nie widziała innego sposobu -Po za tym Iron nigdy by nie doprowadził do niczego. Wie, że jaka kolwiek bliższa relacja ze mną sprowadzi mu na głowę same kłopoty- Dodała i wzruszyła lekko ramionami.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-05-30 16:17:01 |
Nimue wsłuchiwała się w słowa Fawkes starając się rozumieć ich przekaz i część z nich rozumiała dość dobrze, każdy przybył tu z celem wygrania dlatego nikt nie chciał pakować się w żadne romanse czy związki z innym uczestnikiem by odpuścić podczas walki z nim. Nie było to zaskakujące, rozsądna decyzja której nikt nie powinien zaprzeczać. - Um... A po turnieju? Zapytała nagle odsuwając już pustą miskę po curry i wyjmując pieniądze na stół. - W sensie... Gdy jedno z was już przegra albo całkowicie po turnieju, Vestroya, ich pierwsze miasto jest dość daleko stąd, to fakt ale od Akaviru to nie jest tak daleko i mogłabyś z nim się spokojnie spotykać. Może warto zaryzykować szansą na poznanie jak to jest kochać i być kochaną. Zaproponowała po czym wyjęła mapę na której wskazała gdzie znajduje się miasto, które budują. - Nie było to takie trudne, budują miasto na miejscu starej Vestroyi, uznali, że to najlepsze dla nich miejsce. Wyjaśniła jak szybko udało się jej ustalić położenie tego miasta, po czym spokojnie schowała mapę z powrotem do kieszeni po czym podniosła miskę Kyubeya, która była już pusta i również odłożyła na miejsce po czym spokojnie wstała i uśmiechnęła się wesoło. - W każdym razie, muszę się już zbierać powoli. Ale mam nadzieję, że powtórzymy ten wypad, gdybyś mnie szukała to skieruj się na jedną z tych polan, raczej zamku nie wywołasz ale jak wykrzyczysz "Lody" czy "Słodycze" to najpewniej Kyubey wyskoczy a ja wraz z nim. Wyjaśniła powoli się zbierając, sięgnęła po swojego futrzastego towarzysza i spokojnie objęła go rękoma. - Lubię słodycze! Rzucił Kyubey uśmiechając się radośnie po czym dziewczyna powoli wyszła z restauracji wcześniej żegnając się ze swoją towarzyszką. - Te dwie dziewczyny były... Intrygujące! Zawołał nagle Masakaki przysiadając się, spokojnie oparł łokieć o blat stołu po czym oparł policzek o dłoń i wpatrywał się radośnie w Rhiannon. - Jakie wrażenia po pierwszym babskim wyjściu na miasto? Zapytał.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-05-30 16:47:46 |
-Nie wiem co będzie po turnieju- Odpowiedziała szczerze. Nie zastanawiała się nad tym co by mogła zrobić z wolnością, gdyby udało się jej wygrać. Nie wybiegała aż tak daleko w przyszłość, nie chciała się również nie wiadomo jak nastawiać na to, że na pewno wygra. Na tyle nierozsądna nie była. Nie chciała potem odkryć przykrej niespodzianki w momencie, kiedy będzie leżała na arenie a jej przeciwnik będzie nad nią górować. Wolała liczyć się z każdym możliwym scenariuszem i nie planować zbytnio przyszłości, ale jednocześnie oczekiwać jak najlepszego zakończenia. Pożegnała się z Nimue i przez chwilę obserwowała jak dziewczyna odchodzi. Skierowała wzrok w stronę pałacu. Ona również będzie musiała w końcu wracać. Jakby na to nie spojrzeć spędziła po za murami pałacu niemal cały dzień, a nie oszukujmy się nawet tak odporna na wiedzę odnośnie etykiety osoba jak ona, w końcu musiała coś zrozumieć, co pozwoliło na zakończenie zajęć. Nagle przed nią ponownie pojawił się Masakaki, który najwyraźniej był bardzo z siebie zadowolony. Rhiannon nie mogła zaprzeczyć, że to spotkanie było nie dość, że ciekawe to jeszcze miała okazję poznać kolejną barwną osobę i to osobę, która nie była nadętą szlachcianką. -Fakt były dość ciekawe- Mruknęła i uśmiechnęła się lekko -Nie sądziłam, że takie wypady wiążą się z psychoanalizami emocjonalnymi- Dodała i zaśmiała się cicho. Pierwszy raz mogła porozmawiać z kimś o swoich odczuciach bez obawy, że wzbudzi tym jakiś skandal, albo usłyszy, że to niewłaściwe dla osoby o jej pozycji. Była to przyjemna odskocznia, ale w końcu trzeba było zejść na ziemię. -Ale chcę zrobić coś jeszcze...chodź- Powiedziała i poderwała się z miejsca po czym wybiegła z restauracji. Biegła przez ulice tak szybko jak tylko mogła czym wzbudziła wyraźne zainteresowanie ludzi, ale nie dbała o to. Zmierzała w stronę pałacu i zatrzymała się dopiero w momencie, kiedy dotarła do dobrze jej znanej wyrwy w murze i przecisnęła się przez nią. Przemknięcie się przez pałacowe korytarze jak zwykle nie stanowiły dla niej problemu i bezpiecznie dotarła do swojej komnaty w której przebrała się w bardziej księżniczkowate ubrania. -Nie miałam okazji, aby wypróbować nowych zdolności, więc musimy to nadrobić- Powiedziała i wyszła zza parawanu. Miała pewien pomysł, których chodził jej po głowie już od dłuższego czasu. Wyszła z komnaty i poszła długim korytarzem wyściełanym czerwonym dywanem, który skutecznie tłumił jej kroki. Zatrzymała się dopiero przy pewnych pojedynczych drzwiach z pozłacanymi elementami. Nacisnęła delikatnie klamkę i uchyliła je nieznacznie. Dzięki szparze w drzwiach dostrzegła plecy swojego ojca, który siedział na fotelu przy swoim biurku, a przed nim siedział jakiś wyjątkowo sztywny minister zdający właśnie raport. Spojrzała na kartki, które trzymał jej ojciec w dłoniach. Machnęła krótko ręką, a kartki wyrwały się z jego uścisku i rozsypały się po całym gabinecie. To samo zrobiła z jednym ze stosików dokumentów. -Co to za czary?- Powiedział przerażony minister, a cesarz zaczął się rozglądać gorączkowo, aby zlokalizować źródło dziwnych zjawisk. Dziewczyna skierowała wzrok na krzesło na którym przed chwilą owy minister siedział i uniosła je nieco nad ziemią, po czym odwróciła do góry nogami i posłała prosto pod sam sufit. Minister blady ze strachu zmierzał już w stronę wyjścia, ale zatrzymał się kiedy z piedestały poderwała się stara waza z białe porcelany i śmignęła mu koło ucha, po czym rozbiła się tuż ad głową cesarza obsypując go kawałkami porcelany. Rhiannon zakryła dłonią usta, aby powstrzymać cichy śmiech i wycofała się szybko spod drzwi -To wymaga poważnej interwencji, może pójdę po łowcę duchów?- Usłyszała jedynie przerażony głos ministra, kiedy odchodziła spod gabinetu. Dopiero kiedy poczuła się całkowicie bezpieczna oparła się o jedną ze ścian i zaczęła się cicho śmiać zakrywając dłonią usta. Od zawsze chciała to zrobić, a teraz nie dość, że spełniła jedno ze swoich marzeń to w dodatku nikt nie powiąże jej z tym zamieszaniem. -Przyznaj, że to było niezłe- Rzuciła w stronę Masakakiego
|
Iron Del Fugakushi - 2023-05-30 18:25:30 |
Masakaki z radością słuchał jej relacji z doświadczeń ze spotkania, szczególnie, że radość Rhiannon dość szybko pokazała mu, że pomógł jej podjąć dobrą decyzję i spędziła dzięki niemu miły dzień a przy okazji mogła wyrzucić z siebie swój mały roller coaster emocjonalny przy czym poznała opinię innych dziewcząt niż dam dworu czy jej jedynej przyjaciółki, Rohni. Mężczyzna słuchał tego z uwagą i co jakiś czas kiwał głową aż ostatecznie podniósł się szybko i uniósł swoje ręce ku górze z radości, jednak dla samej księżniczki ten dzień to było jeszcze mało, dlatego też kazała mu ruszyć za nim, bo miała jeszcze swój mały plan. - Jestem tuż za Tobą. Zawołał entuzjastycznie i momentalnie ruszył za dziewczyną aż dotarli do pałacu, z radością oglądał jak Rhiannon przerabia biuro swojego ojca na małe rumowisko, które wywołało nie małe zdziwienie w samym cesarzu i nie małym przerażeniu w oczach jego ministra. Masakaki radośnie spoglądał na to wszystko po czym gdy już księżniczka zakończyła to postanowiła spytać go o opinię co do jej działań a on wesoło pokiwał głową i stuknął radośnie laską. - Po tych wszystkich rażących słowach zdecydowanie zasłużył na znacznie więcej, jednakże to wszystko było i tak wspaniałym przedstawieniem! Zawołał poprawiając swój cylinder, był zadowolony i dumny z dziewczyny, jej czyny chociaż okrutne to były niesamowicie kreatywne i to mu się podobało w dziewczynie, miała głowę pełną pomysłów i korzystając z okazji momentalnie ruszyła do działania. - Mam nadzieję, że planujesz powtarzać tę czynność regularnie, w końcu skoro mamy tę okazję na małą wendettę... Zasugerował delikatnie unosząc palec po czym pokiwał delikatnie głową. - A teraz w drogę! Nie długo ruszamy na kolację! Oznajmił po czym spokojnie ruszyli w stronę komnaty księżniczki, które przechodziły przez skrzyżowanie a tam siedział sam Iron na ławeczce i wczytywał się w jakąś książkę, nie mniej jednak gdy księżniczka przechodziła obok, chłopak uniósł wzrok. - Jeśli Wasza Wysokość planuje w najbliższej przyszłości ruszać do lasu, radzę uważać, jakiś wariat rozstawił pułapki po całej okolicy. Ostrzegł po czym mimo wszystko uśmiechnął się jasno sygnalizując to, że również spotkał się z jedną z tych sieci a może nawet i on w nie wpadł, sam Masakaki tylko wyszczerzył się szeroko eksponując swoje nieskazitelnie białe zęby. - Pozwolę Ci zgadnąć jak to odkrył. Rzekł jedynie potwierdzając przemyślenia Rhiannon co do tego jak chłopak napotkał owe pułapki. - Mam nadzieję, że Wasza Wysokość spędziła dzisiejszy dzień radośnie. Dodał po chwili nieco przechylając swoją głowę na bok.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-05-30 21:27:24 |
Dziewczyna poczuła się nieco lepiej po zdemolowaniu gabinetu ojca. W końcu mogła się wyżyć i zrobić to co chciała zrobić już od dawna. Naturalnie jeszcze więcej satysfakcji przyniosłoby jej to gdyby mogła zrobić bałagan własnymi rękoma, ale jak się lubi czego się nie ma to się lubi co się ma. Masakaki z resztą słusznie przypuszczał, że dziewczyna nie miała zamiaru zatrzymywać się tylko na tym jednym wybryku. Chciała poznać swoje nowe zdolności i to może w sposób nie do końca dobry, ale czy jej rodzina nie zasłużyła na mały pstryczek w nos. -Oj uwierz, że mogą przygotować się na dni pełne atrakcji- Odpowiedziała mu i zaśmiała się wesoło. Naprawdę miała dobry nastrój, zawsze tak było, kiedy nie musiała spędzać całego dnia za murami pałacu. A dzisiejszy dzień, nie tylko był produktywny pod wieloma względami, to jeszcze naprawdę zabawy. Chyba pierwszy raz przemierzała korytarze nucąc pod nosem a i nawet czasami zdarzyło się jej lekko podskoczyć do góry. Po prostu cieszyła się z tego jak sprawy się układały. Z tej euforii wyrwał ją znajomy głos. Zatrzymała się nagle w miejscu po czym spojrzała prosto na Irona, który jak zawsze siedział z książką w dłoni. Uśmiechnęła się lekko w jego stronę i podeszłą nieco bliżej i usiadła obok. -Nie tylko w lesie, w mieście też i owy wariant posiada długie zielone włosy, chociaż w tym wypadku lepiej pasuje słowo wariatka- Powiedziała z wesołym uśmiechem dając chłopakowi jasno do zrozumienia, że i ona natrafiła na dziwne pułapki. -Nimue i Ivan też dali się złapać, ale że ty...taki wielki wojownik- Powiedziała szturchając go lekko w bok zapominając na chwile o wszelkich zasadach etykiety. Może był to jej dobry nastrój, który wyjątkowo ciężko będzie dzisiaj popsuć. Nawet kolacja z nadętymi minami rodziców nie rozwieje jej dzisiejszej radości -Dość produktywnie i sympatycznie wyjątkowo sympatycznie- Opisała w dość sporym skrócie. Kiedy będą mieć więcej prywatności będzie mogła mu opowiedzieć więcej szczegółów. Tutaj nie chciała mimo wszystko zbytnio się wychylać.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-05-31 11:24:43 |
Rhiannon na ostrzeżenie Irona zareagowała o dziwo dość entuzjastycznie po czym sama zaczęła opisywać wygląd tego "wariata" podając kolor włosów, który szarowłosy skojarzył z uczestnikiem turnieju, Hermesem, jednak szybkie wyjaśnienie jakiej płci jest ta osoba szybko dementuje te domysły i nakierowuje na konkretną osobę. - Widzę, że i Ty ją spotkałaś. Pokrzepiało go to, że nie był jedynym osobnikiem, który wpadł w tę pułapkę, nie mniej jednak wciąż uczucie zażenowania panowało w jego głowie od tamtej chwili i chociaż szybko zanikało, to następne złośliwości Rhiannon, która radośnie go szturchnęła w bok sprawiło, że mimowolnie szarowłosy się uśmiechnął po czym sam szturchnął w bok dziewczynę. - A weź... Zawsze wracam tą samą drogą do pałacu, nie spodziewałem, że nagle wyrośnie jakaś sieć w międzyczasie. Odparł zamykając książkę i kierując swoją głowę w stronę księżniczki, sam wyglądał na nieco rozbawionego tą sytuacją i pierwsza irytacja wywołana tym zdarzeniem już dawno zaniknęła zostawiając dość typowy dla szarowłosego, pozytywny nastrój, który trzymał aż do tej pory. - I nie jestem wielkim wojownikiem, po prostu raz na jakiś czas muszę w prymitywny sposób wyjaśnić niektórym osobom, dlaczego powinny zostawić mnie w spokoju. Dodał i mimo wszystko zaśmiał się z tego, pierwszy raz w życiu opisał tak swój sposób bycia i mimo wszystko bardzo mu się spodobał, szczególnie, że pozwalało mu to nie kreować się na wielkiego rzeźnika, za którego pewnie część osób go uważała, on sam patrzył na siebie z goła inaczej i chciał wierzyć, że nie jest jeszcze aż tak zepsuty. - W każdym razie, widać, że to był dobry dzień, a Ty wyglądasz o wiele promienniej z tą radością wypisaną na twarzy. Chłopak przymrużył delikatnie oczy a na jego twarzy wciąż panował ten delikatny uśmiech, chciał, by dziewczyna wiedziała jak widoczna jest jej radość i jak pozytywnie wpływa na jej wygląd i postrzeganie przez inne osoby, a przynajmniej on mógł dostrzec tę nagłą zmianę. Masakaki spokojnie stał przy tej dwójce i z ogromną radością obserwował ich, przy czym oparł laskę o ścianę i ułożył dwie twarzyczki ze swoich rąk które delikatnie złączał ze sobą. - Kiss kiss kiss! Wołał radośnie co chwilę śmiejąc się po czym przy wzroku Rhiannon chował ręce za siebie i odwracał głowę udając, że nic nie robił, ot niewinne żarciki. - W każdym razie nie długo kolacja... Gotowa? Zapytał szarowłosy, bał się, że dziewczyna może stracić cały ten pozytywny nastrój w ciągu chwili, ale mimo wszystko wierzył, że szarowłosa jest i na to przygotowana i nie pozwoli sobie zrujnować całego udanego dnia przez swoich rodziców.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-05-31 11:43:20 |
Zawsze, kiedy miała okazje wyrwać się ze sztywnych ram, których musiała się trzymać jej dzień jak i nastrój od razu stawały się lepsze. Robienie tego, na co się ma ochotę, naprawdę poprawiało nastrój. A zakończenie tego dnia jedynie przypieczętowało wszystko. -Prawda, tylko czasami komuś zedrzesz twarz- Powiedziała z uśmiechem. Cały czas na swój sposób bawiła ją ta sytuacja. Był to wielki dysonans pomiędzy tym co Iron pokazywał na arenie, a tym jaki był. Tym bardziej Rhiannon utwierdziła się w tym, że jej ocena w stosunku do niego nie była błędna. Nie mógł być potworem, nawet jeżeli kilka osób tak uważało. Kiedy usłyszała nagły komplement z jego ust, spuściła lekko głowę wyraźnie zawstydzona tym, a na jej policzkach pojawił się rumieńce. Był to prosty komplement, ale czuła, że był szczery, a o taki w pałacu było ciężko. Czasami miała ochotę ubrań na siebie, chociażby worek po ziemniakach i tak wyjść. Była ciekawa czy nadal wszyscy dookoła powtarzaliby jej, że wygląda pięknie. -Oh przymknij się...- Rzuciła bez namysłu w stronę Masakakiego, który postanowił dorzucić swoje kilka groszy do ich rozmowy. Mimo wszystko uśmiech nie schodził z jej ust, a kiedy zdała sobie sprawę z tego, że wypowiedziała owe słowa w przestrzeń, to mogły zabrzmieć dość dziwnie w obliczu niedawnego komplementu -To nie było do ciebie. Cieszę się, że ci się podobam...znaczy cieszę się...znaczy...- Zaczęła się sama plątać w tym co chciała mówić. Chwyciła w palce kosmyk włosów i zaczęła go nerwowo okręcać wokół palca wskazującego. -Chciałam powiedzieć, że dziękuje za komplement- Wydusiła w końcu z siebie, a jej twarz poczerwieniała po same uszy. Ogłada nie była jej mocną stroną. Często wypowiadała myśli szybciej, niż udawało się jej zdać sprawę ze znaczenia swoich słów. Z ulgą przyjęła zamianę tematu na kolacje. -O ile na coś takiego można być gotowym- Powiedziała i faktycznie nieco jej uśmiech opadł, ale pokręciła szybko głową -Nie mniej nie pozwolę, aby co kolwiek popsuło mi dzisiejszy dzień- Dodała i wstała z miejsca. -Zechcesz mi towarzyszyć w drodze do jadalni?- Zapytała się z lekkim uśmiechem. W końcu jak przyjdą w dwójkę to nic się złego nie stanie. Rhiannon nie miała zakazu rozmowy z Ironem, a sama rozmowa o niczym nie musi przecież świadczyć.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-05-31 15:33:44 |
Rhiannon wciąż złośliwie wypominała chłopakowi incydent z pierwszej rundy turnieju, gdzie szarowłosy postanowił w dość brutalny acz dosadny sposób okazać swoją przewagę na polu bitwy i chociaż jego przeciwnik był znanym i szanowanym wojownikiem, to w bardzo szybki sposób stracił twarz w dwojaki sposób a wspomnienie o tym na pewno weszło w pamięć niejednej osobie, chociaż zdarzyło mu się to po raz pierwszy w życiu, fakt, że na arenie dokonał czegoś takiego przed tysiącami osób długo pozostawi mu łatkę zrywacza twarzy, do czego musiał wcześniej czy później po prostu przywyknąć. Jednak to co najbardziej zaskoczyło chłopaka to nagłe zmiany zachowań u księżniczki, po jego komplemencie w pierwszej kolejności kazała mu się przymknąć po czym jak gdyby nigdy nic zaczęła się gubić we własnych słowach próbując sklecić z nich coś sensownego a na samym końcu już zupełnie normalnie podziękowała za ten komplement, szarowłosy wbrew wszystkiemu uznał to zachowanie za całkiem urocze i mimo wszystko posłał dziewczynie, zastanawiał się jednak nad stwierdzeniem, że pierwsze zdanie nie było do niego, jednak nie chciał sobie teraz tym zaprzątać zbytnio głowy. - Proszę. Odparł krótko i dość prosto, w sposób w jaki odpowiedziałby normalnie, bez wyszukanych słów bez większej elokwencji i prób przypodobania się, był taki, dość prosty w swoich słowach i czynach ale przy tym zawsze starał się być miły i przyjacielski bez szukania jakiegokolwiek problemu, wydawać by się mogło, że gdyby nie umiejętności jakimi dysponował i respekt oraz rozgłos wśród innych, byłby zupełnie normalnym, pozytywnym chłopakiem jakiego często można spotkać na ulicy, jednak były te szczegóły i doświadczenia, które go wyróżniały i mimo przebytej drogi męczennej wciąż potrafił z uśmiechem na ustach iść przed siebie, to właśnie nadawało jego osobie swoistego charakteru. Temat zszedł na zbliżającą się nieubłaganą kolację, na którą Rhiannon musiała się powoli nastawiać, nie mniej jednak dziewczyna nie pozwoliła sobie na to by ta myśl zepsuła jej nastrój i postanowiła zaproponować chłopakowi by wspólnie na nią ruszyli, sam Iron widząc jej entuzjazm podniósł się i spokojnie odłożył książkę na ławeczkę, na której siedzieli, licząc, że zgarnie ją po drodze gdy będzie szedł do swych komnat. - Chętnie. Odparł lekko przechylając głowę na bok po czym spokojnym krokiem ruszyli w stronę jadalni, gdzie najpewniej już czekali rodzice dziewczyny z najpewniej najnowszymi wieściami na wszelakie tematy, które większości z nich nie interesowały ale dla Rhiannon muszą być ultra ważne, dlatego oczywiście jak na prawidłową księżniczkę przystało, ta nie chciała nawet o tym słuchać. Zejście na dół, przywitanie się i podejście do stołu nie trwało długo, tak więc wszyscy spokojnie usiedli i czekali aż przybędą służący z daniami na dzisiejszy dzień, nim jednak dotarli, Masakaki momentalnie ułożył się przy stole i w pozycji leżącej, gdzie zgiął jedno kolano oraz oparł głowę o dłoń spokojnie skierował twarz na Rhiannon. - Tak mnie zastanawiam... Zaczął powoli po czym skierował swój wzrok na Irona a potem na Rhiannon, na jego twarzy wciąż pojawiał się ten szeroki, wesoły uśmiech, którym zadręczał biedne dziewczę niemalże od początku. - Bo masz ten układ z Iblee, oczywiście nie będę tu ingerować ale czysto teoretycznie, co jeśli przegrasz którąś walkę a cały turniej wygra on? Zapytał kierując palec w stronę szarowłosego, który akurat dyskutował o czymś z cesarzem. - Byś musiała po turnieju realnie wyjaśnić mu całą sytuację a potem prosić by pomógł Ci dotrzymać warunków umowy, nie czujesz presji przed tą myślą? Zapytał zaciekawiony opuszczając dłoń i spokojnie wyczekując odpowiedzi, czy zależało mu na niej? Średnio, o dziwo Masakaki umiłował sobie oglądanie Rhiannon w różnych stanach emocjonalnych a zawstydzenie było u niej dość ciekawe, gdyż dziewczyna była wręcz nieprzewidywalna a to ten chochlik lubił najbardziej.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-05-31 15:57:13 |
Księżniczka wyraźnie się ucieszyła z tego, że chłopak zgodził się jej towarzyszyć. Wędrówka przez pałacowe korytarze zawsze była znacznie przyjemniejsza w dwójkę i tym razem również tak było. Rhiannon po drodze po krótce opowiedziała chłopakowi o tym jak minął jej dzień, jak poznała Elme, oraz jak później wraz z zielonowłosą i Nimue poszła na miasto, aby nieco odpocząć -Chociaż nie ukrywam, że podczas tego wyjścia zdałam sobie sprawę z tego jak ciążące jest to kłamstwo. Wcześniej nie zakładałam, że będę z kimś się zaprzyjaźniać. W planach miała pojawiać się tylko na walki, a potem znikać. To było proste, a wszystko się skomplikowało- Zwierzyła mu się ze swoich przemyśleń, oraz swoistych wyrzutów sumienia -Ciężko okłamywać kogoś, kogo się lubi, żyć w obawie, że kiedy już będę mogła ściągnąć maskę, to co się wydarzy, czy Nimue dalej będzie chciała się ze mną kolegować- Jej dość spokojna głowa zaczynała być pełna sprzecznych myśli. Do tego wszystkie doszły jej decyzje o których nie mogła i nie chciała mówić absolutnie nikomu. Chciała dźwigać swoje brzemię sama, chociaż to z każdym kolejnym dniem wydawało się być coraz cięższe. Kiedy weszli do sali jadalnej wszyscy już na nich czekali. Makoto zlustrował wzrokiem córkę, która to dygnęła elegancko i zasiadła za stołem oczekując w milczeniu na nadchodzący posiłek. Jej myśli przerwał, jednak głos Masakakiego, który postanowił poruszyć tak trudny temat w najmniej odpowiednim momencie -Chcesz szczerości?- Powiedziała w myślach starając się walczyć ze sobą, aby po prostu nie wpatrywać się w miejsce gdzie przesiadywał jej niewidzialny towarzysz. Jeszcze tego jej brakowało, aby rodzina uznała ją za wariatkę -Gdybym mogła wybierać, to właśnie jego bym wybrała. Wiem, że by mnie nie skrzywdził, a pomógłby mi spełnić obietnicę- Chciała w to wierzyć, czy inni uczestnicy by potraktowali ją poważnie gdyby powiedziała, że zgodziła się podwyższyć swoje szanse w zamian za złożenie obietnicy, że jeżeli przegra będzie musiała oddać swoje ciało zwycięzcy niczym pierwsza lepsza ulicznica, tego nie wiedziała, ale była przekonana, że Iron potraktowałby ją z należytym szacunkiem. Rhiannon skierowała wzrok na Irona, który słuchał tego co mówi jej cesarz. Na chwilę straciła kompletnie zainteresowanie otoczeniem, oraz ludźmi którzy siedzieli z nią przy stole. Wpatrywała się w szarowłosego, a jej myśli pognały w tylko jej znanym kierunku. -Co o tym myślisz?- Usłyszała nagle męski głos, który przedarł się przez falę jej myśli. Zamrugała kilka razy po czym nieco nieobecnym wzrokiem próowała odszukać właściciela głosu. W końcu jej wzrok spoczął a Eryku, który wpatrywał się w nią wyczekując odpowiedzi -Emmm...ja...- Zaczęła się plątać nie bardzo wiedząc co miała odpowiedzieć. Skupiła się na czymś...na kimś innym a to już nawet ją samą zaczęło niepokoić -Wybacz nie słuchałam cię- Powiedziała szczerze i uśmiechnęła się przepraszająco. -Księżniczka wydaje się być dzisiejszego dnia wyjątkowo zamyślona- Odezwał się Rudolf upijając łyk wina z kryształowego kieliszka, a na jego ustach można było dostrzec wyraźnie złośliwy uśmiech -Chętnie poznał myśli waszej wysokości- Powiedział Eryk kładąc swoją dłoń na dłoni Rhiannon. Dziewczyna, kiedy tylko poczuła jego skórę od razu cofnęła dłoń i schował ją pod stół, po czym uśmiechnęła się lekko. -Zastanawiałam się nad tym co ubrać na kolejną rundę turnieju- Skłamała na poczekaniu, a po minie ojca stwierdziła, że chyba taka odpowiedź usatysfakcjonowała nawet samego cesarza. -Widzę, że zajęcia z Iblee w końcu przynoszą rezultat. Nie wiem co zrobiła, że tak szybko uświadomiła tobie, że dla księżniczki są inne priorytety, ale chyba muszę jej podziękować- Odezwał się kończąc swój posiłek.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-05-31 16:51:24 |
Iron chętnie słuchał historii z dnia Rhiannon przy okazji odkrywając, kto stał za całą intrygą z siecią, chociaż z początku rzekoma Elme nie przyszła mu do głowy to jednak fakty się zgadzały, chociaż nie mógł w pełni uwierzyć, że córka Ivanova mogłaby być tak frywolna i robić aż takie rzeczy, z początku nawet wolał myśleć, że jest to intryga olbrzyma ale wspomnienie jak sam Ivanov wpadł w sieć a potem zabrał w nią Elme szybko rozwiała te wątpliwości kreując postać dziewczyny na dość nierozgarniętą acz wesołą. - Powiem Ci szczerze mnie też zaskakuje to jak tutaj ludzie podchodzą do wszystkiego, na początku każdy wydawał się być dość poważny i gotowy do walki a na ostatniej rundzie wszyscy niemalże się wyluzowali i zaczęli snuć plany na wspólne wypady. W końcu i on został zaproszony na męskie wyjście, na co się zgodził, jednak było to dla niego niesamowite, dotąd w jego życiu wszystko było dość czarno-białe pod kątem walki, przeciwnik był przeciwnikiem, nie lubili się i chcieli się pozabijać nawzajem na wszelkie sposoby a teraz mógł spędzić z nimi czas, poznać ich, wspólnie porozmawiać i nawet się pośmiać, było to ciekawe doświadczenie, którego Iron nie zapomni zbyt szybko. Kolacja w końcu się zaczęła i tak jak Iron zaczął spokojnie prowadzić dyskusję z rodzicami Rhiannon a szczególnie ojcem, tak książę Eryk postanowił zapytać o coś samą księżniczkę, która jak gdyby nigdy nic była pochłonięta swoimi myślami. - Oj no... Myślałem, że spalisz buraka a tutaj... Niesamowicie dojrzała odpowiedź. Czasem mnie zaskakujesz Rhiannon ale za to Ciebie lubię. Oznajmił po czym nagle przeskoczył by rękoma utrzymać się na stole a następnie zgiąć je i zwinnym skokiem wylądować z prostymi, złączonymi nogami za dziewczyną po czym schował je za siebie, w tym momencie to jednak księżniczka wzbudziła sensację gdy wyrzuciła wprost, że nie słuchała księcia, co wywołało nie małe zamieszanie przy stole, nie mniej jednak udało się całkiem zmyślnie wybrnąć z całej sytuacji wywołując nie małą satysfakcję w oczach swojego ojca, który otwarcie skomentował, że praktyki z Iblee dobrze jej służą. - Ród Drismorr wbrew pozorom ma w wysokim priorytecie dyscyplinę i etykietę, mają swoje metody nauki i przyswajania, których uczą od najmłodszych lat i zachowują je w tajemnicy, ale ich skuteczność jest widoczna gołym okiem chociażby patrząc po samej panience Iblee i teraz księżniczce. Odparł Iron z lekkim uśmiechem, podtrzymując zdanie o tym, jak dobrze idzie im szkolenie dyscyplinarne i chociaż chłopak wcześniej o tym nie wiedział, szybko dostosował nabyte informacje i postanowił nieco wesprzeć dziewczynę w taki oto sposób. - Zmieniając temat... Widziałem na jednym z holów ostatnie dzieło Ulricha Von Ridgierda, "Powstanie Augustusa" i muszę przyznać, że jestem niesamowicie zaskoczony móc zobaczyć ten obraz na własne oczy. Jednym z mało znanych faktów o tym dziele jest to, że Ulrich namalował ten obraz po kłótni ze swym ojcem i nie trudno dostrzec podobieństwo w twarzy demona z tego dzieła do twarzy jego własnego ojca. Rzucił chłopak kierując wzrok na cesarza a później jego żonę, ukazując tym samym jego chociaż minimalną znajomość sztuki, którą zobaczył, chociaż też obraz miał swoje lata to mimo to potrafił nawet wymienić tak mało znaną ciekawostkę przy tym chwaląc gust cesarskiej pary co do wyboru dzieł w pałacu.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-05-31 17:12:38 |
-Swoich myśli nie mam co się wstydzić. Gorzej gdyby wyszło to na jaw- Odparła i mimo wszystko uśmiechnęła się lekko pod nosem. -Nie dość, że zamyślona to mogłoby się wydawać, że nawet w doskonałym nastroju, a to rzadko się zdarza- Kontynuował Rudolf ewidentnie wystawiając pomysłowość Rhiannon na dość poważną próbę. Wiedziała, że nie robił tego z czystej złośliwości, po prostu był jej bratem, kimś kogo kochała, ale jednocześnie kimś kogo chwilami miała po prostu ochotę zamordować. Przepychanki, czy docinki słowne między nimi były na porządku dziennym. -Owszem drogi bracie. Dzisiejszy dzień był faktycznie wybitnie udany. Iblee pokazała mi, że bycie księżniczką może być nawet ciekawe, w dodatku nie ukrywam, że naprawdę jest doskonałą nauczycielką- Rhiannon kochała mówić półprawdy, bo w końcu Iblee naprawdę się sprawdzała jako nauczycielka, tylko na zgoła innym polu niż cała jej rodzina przypuszczała. Rudolf zmarszczył lekko brwi i przyjrzał się uważnie siostrze. Czyżby wyłapał tę subtelną nutę fałszu? być może, ale nie pociągnął dalej tego tematu, bo Iron szybko postanowił się wtrącić i jeszcze szybciej zmienić temat za co Rhiannon była wdzięczna. -Powiada się, że posiadał niezwykłe zdolności. Potrafił zajrzeć w duszę człowieka i odkryć to kim naprawdę jest. Jego ojciec rzekomo był potworem jakich mało, ale gdzie leży prawda tego się raczej nie dowiemy- Wtrąciła się czym najwyraźniej zaskoczyła nawet swoją matkę, która wytrzeszczyła na nią oczy. To, że Rhiannon nie przykładała się do zajęć wcale nie oznaczało, że była głupia i niczym się nie interesowała. -Nie przypominam sobie tego obrazu- Powiedział wprost cesarz zastanawiając się przez chwilę nad tym gdzie mógłby on wisieć, ostatecznie machnął krótko dłonią zupełnie tak jakby chciał odgonić natrętnego owada -Wiele tutaj jest obrazów, jedne wiszą od początku istnienia tego pałacu, inne były dokładane później. W każdym bądź razie, po tylu latach mieszkania wśród nich nie zwraca się już na to takiej uwagi- Odpowiedział a Rhiannon mimo wszystko uśmiechnęła się lekko, czując poniekąd dumę, że mogła zabłysnąć swoją wiedzą i w końcu powiedzieć coś czego sam cesarz nie wiedział, a to przecież jego pałac -Bez obrazy ojcze, ale będąc zamkniętym ciągle w jednym pokoju, raczej ciężko poznać własne domostwo- Powiedziała a Mari o dziwo mruknęła tak jakby chciała przyznać jej rację. -Akurat Rhiannon ma tutaj rację. Powinieneś trochę zwolnić, nie jesteś już młodym cesarzem- Powiedziała i dość otwarte wytknęła Makoto jego wiek -Niestety Mrurivel nie zatrzyma się bo ja jestem zmęczony. Muszę stać na straży bezpieczeństwa -Bezpieczeństwa, oczywiście...- Prychnął Rudolf a Rhiannon westchnęła ciężko. Wiedziała dokąd to wszystko mogło prowadzić -Myślałem, że mamy już zamknięty ten temat- Powiedział, a księżniczka posłała ostrzegające spojrzenie swojemu bratu. Nie chciała, aby ten ponownie wchodził w kłótnie z ojcem, nie przy kolacji i nie w dniu, kiedy miała tak dobry nastrój. -Dziękuję, skończyłem- Powiedział książę dopijając resztkę wina i odszedł od stołu wychodząc z jadalni. Przez chwilę zapadła głucha cisza, która była przerywana jedynie brzdękiem widelcy o talerze -Te rodzinne kolacje- Odezwała się w końcu, a na jej ustach mimo wszystko pojawił się lekki uśmiech.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-05-31 17:39:49 |
Iron pomimo swojego spostrzeżenia względem obrazu spokojnie spoglądał na pozostałych uczestników tej dyskusji, mimo że chciał wywołać neutralny temat a ostatecznie powstała spora dyskusja, która prawie zakończyła się kłótnią, ta rodzina jednak nie umiała obyć się bez kłótni co już nie raz było tutaj pokazane a co Iron starał się ignorować, nie chciał ingerować w tę rodzinę i dzielić się swoimi małymi poglądami, nie w momencie gdy w grę wchodził przyszły sojusz, poza tym konflikty rodzinne powinny być rozwiązywane przez rodzinę w jego mniemaniu i nie planował się wtrącać. Nie mniej jednak gdy Rudolf zaczął podsycać atmosferę, Iron skierował na niego swoje żółte oczy, pamiętał ich ostatnią rozmowę na osobności i chociaż nie powiedział o niej nikomu to przeczuwał, że coś zaczynało się dziać i nie długo powstanie coś wielkiego. Iron podążał wzrokiem za odchodzącym Rudolfem w pełnym skupieniu i powadze aż ostatecznie ten zniknął mu z oczu, nie mniej jednak w tym momencie kieliszek Rudolfa, który stał na stole dosłownie pękł, wówczas szarowłosy zamknął oczy i na wziął głębszy wdech. - Znów to zrobiłeś... Skomentował w głowie chłopaka Vain, nie mniej jednak sam Iron po chwili uchylił powieki i skierował wzrok ponownie na cesarską parę. - Przepraszam, że się wtrącę... Zaczął niepewnie, nie mniej jednak na jego twarzy znów zagościł delikatny uśmiechem i spokój, czym chciał odwrócić uwagę od zdarzenia, które miało miejsce chwilę temu. - Dzień po umówionym spotkaniu chciałbym wyruszyć do Palansour, a dokładniej do miejsca, gdzie zwykle przebywa Bourmer, by się czegoś o nim dowiedzieć. Nie mniej jednak pod nieobecność Aiko byłoby to problematyczne, chyba, że wybiorę się tam w celach dyplomatycznych, nie mniej jednak musiałoby pójść ze mną jedno z pańskich dzieci, Rhiannon lub Rudolf, oczywiście jeśli się zgodzą na taką wyprawę. Iron przeszedł do konkretów pokazując zaangażowanie w pokonaniu swojego przyszłego przeciwnika, chciał poznać jego miejsce, odkryć jakąś metodę na pokonanie go i przy okazji na chwilę odciąć się od tego miejsca przy okazji zabierając ze sobą jedno z ich dzieci, raczej można było się domyślić kogo szarowłosy chciał zabrać, sam Masakaki jedynie klasnął w dłonie słysząc tę propozycję, ale Iron nie mógł bezpośrednio powiedzieć tylko o jednej osobie, byłoby to zbyt podejrzane. - Książę Rudolf już odszedł od stołu, nie mniej jednak nie omieszkam go zapytać o to, jednak skoro jest okazja, czy mógłbym prosić księżniczkę Rhiannon o towarzyszenie mi w tej podróży? Zapytał kierując głowę w jej stronę po czym skierował ją znów na cesarza i jego żonę, miał świadomość, że to od nich zależała decyzja, jednak widząc postępy ich córki po pierwszej wyprawie mogliby pozwolić jej i na drugą, skoro poprzednia przyniosła aż takie efekty.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-05-31 17:57:53 |
Dziewczyna drgnęła lekko, kiedy kieliszek Rudolfa tak nagle pękł. Wpatrywała się w niego przez dłuższą chwilę, a zaraz potem skierowała wzrok na twarz Irona. Może i jego te rodzinne przepychanki zaczynały już doprowadzać do wściekłości, nie zdziwiłaby się. Powróciła do kończenia swojej kolacji, kiedy to Iron postanowił wyjść z dość nietypową propozycją. Otworzyła szerzej oczy, a wino, którym właśnie popijała ostatnie resztki posiłku zaczęło ciążyć w gardle doprowadzając do głośnego kaszlu. -Ja?- Powiedziała zachrypniętym głosem, kiedy w końcu kaszel ustał, chociaż jej twarz nadal była czerwona niczym pomidor. Uchylała już usta, aby coś odpowiedzieć, ale ojciec ją ubiegł -Rudolf z tobą się wybierze- Zarządził, a księżniczka zrobiła wyraźnie rozczarowaną minę. Wizja zobaczenia kolejnego kawałka świata właśnie przeszłą jej koło nosa, i kiedy to Rudolf będzie się doskonale bawić, ona będzie kisiła się w pałacu. -Rudolf ma żonę i dziecko, którymi powinien był się zająć- Zaoponowała Mari, a tym samym nadzieja wróciła do serca Rhiannion. -A ja jako matka chciałabym spędzić z nim więcej czasu, skoro był łaskaw na tyle, aby pojawić się w pałacu po swoich podróżach- Kontynuowała dalej próbując przekonać własnego męża do zmiany zdania -Rhiannon ma również obowiązki, powinna spędzić czas z Erykiem -Dyplomacja jest ważna, i powinna była się jej uczyć. Jeżeli Rhiannon wyrazi chęć podróży nie będę miał nic przeciwko- Powiedział, a dziewczyna skierowała na niego zdziwione spojrzenie. Była pewna, że odegra scenę zazdrości, a może był to jakiś zawiły podstęp. Nie ufała tym przepełnionym przychylności słowom. Makoto westchnął ciężko. -Wcześniejsza podróż wyszła jej na dobre, może ta podróż nauczy ją, że nie zawsze warto mówić wszystkiego co się myśli- Dodała Mari kładąc dłoń na ręce męża. Rhiannon zauważyła, że wyjątkowo często robiła ten gest, kiedy chciała przekonać do swoich pomysłów cesarza, i o dziwo działało to. -Matka wie najlepiej co jest dobre dla jej córki. No dobrze zgadzam się- Powiedział, a w oczach dziewczyny aż zatańczyły iskierki radości. Gdyby mogła to by wstała tu i teraz od stołu i po prostu poderwała pierwszą lepszą osobę do tańca, aby odtańczyć jakiś dziwny taniec radości. -Bardzo chętnie będę ci towarzyszyć- Skierowała słowa w stronę chłopaka, po czym odsunęła od siebie pusty talerz -Pozwólcie więc, że już udam się na spoczynek, to był męczący dzień- Dodała i wstała z krzesłą, po czym idąc śladem swojego brata wyszła z jadalni. Dopiero w pewnym momencie podskoczyła wysoko z radości i o mało co nie pisnęła z podekscytowania. -Znowu wyjdę z pałacu, znowu wyjdę z pałacu- Zaczęła powtarzać raz po raz do wymyślonej wesołej i dość dziecinnej melodii.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-06-01 13:10:45 |
Iron spokojnie słuchał tej wymiany zdań, wiedział, że tym razem może być trudniej i sam cesarz udowodnił to twardo trzymając się tego, żeby Rudolf wyruszył z nim na tę podróż, chłopak nie miał nic przeciwko niemu, nawet chętnie by go wziął ze sobą, jednakże w tej rodzinnej relacji to Rhiannon była najbardziej pokrzywdzona i możliwość chociażby wyrwania jej na chwilę byłaby jego zdaniem chociaż uczciwe. Ku jego zaskoczeniu, cesarzowa Mari obrała stronę swojej córki i w ostateczności udało się przekonać Makoto do współpracy, nie mniej jednak nawet sam Eryk zgodził się na to, by jego narzeczona wyruszyła z szarowłosym, co było jeszcze większym zaskoczeniem. Po usłyszeniu tych wieści Iron wstał z miejsca. - Dziękuję, obiecuję, że zadbam o to, by księżniczce nie spadł włos z głowy podczas tej wyprawy i zadbam o jej jak największy komfort. Oznajmił kierując się w stronę cesarskiej pary po czym skierował się w stronę księcia Eryka, przyłożył dłoń do piersi i spokojnie zniżył nieco swoją głowę. - Obiecuję, że zwrócę pańską narzeczoną w nienaruszonym stanie. Oznajmił chcąc ukazać jak bardzo ceni też zdanie księcia, który mimo wszystko pozwolił jej na tę wyprawę. Następnie Iron ponownie skierował się w stronę cesarza, znów przyłożył dłoń do piersi, wiedział, że musi jeszcze o jedną rzecz poprosić, inaczej ta podróż byłaby znacznie trudniejsza. - Wiem, że prosiłem o wiele, nie mniej jednak muszę prosić o jeszcze jedną przysługę. Jeśli ta wyprawa miałaby przejść pomyślnie, potrzebowałbym listu oficjalnego dokumentu potwierdzającego, że jest to podróż dyplomatyczna. Wyjaśnił spokojnie, niefortunnie jeśli mieliby iść pod przykrywką, musiałaby to być naprawdę dobra przykrywka a potwierdzenie ich celu podróży pozwoli im przejść przez granicę niemalże bez żadnego problemu i wykrycia, a to dałoby im pełną swobodę poruszania się po stolicy. W tym czasie Rhiannon już powoli świętowała swoje wyjście z miasta, Masakaki również szedł za nią i sam podskakiwał radośnie, radość księżniczki była jego radością więc nie było zaskakujące, że i on napawał się pełnią radości z tego powodu. - Kolejne wyjście, kolejne legalne opuszczenie kraju! Tyle wygrać jednego dnia! Zawołał radośnie. - Oczywiście pomijając fakt, że pchamy się w paszczę lwa! Ale bez ryzyka to co to za zabawa! Dodał po chwili pełen entuzjazmu, wiedział, że księżniczka lubi ryzykować i te skoki adrenaliny mimo wszystko jej pomagały w cieszeniu się życiem, nic więc dziwnego, że ostatecznie i on podchodził do tego z taką ekscytacją. - Już pomijając fakt, że królowa Aiko Cię nie lubi, to wejście do ruin, które kiedyś były miastem starożytnej cywilizacji istniejącej przed powstaniem człowieka jest czymś co każdy powinien chociaż raz w życiu zrobić! Skwitował już przedstawiając ciekawy program podróży, która nie długo się odbędzie.
*****************************************
Zhou i Rohni w tym czasie spokojnie zwiedzali las, tym razem chłopak był o wiele bardziej ostrożny względem pułapek rozstawionych wokół i kilkakrotnie uchraniał dziewczynę przed wpadnięciem w jedną z nim po czym sam je rozbrajał by nikt już po drodze w nie nie wpadł. Zbliżał się wieczór, więc wspólnie ustalili, że powoli czas się zbierać do domu, a chłopak bez większego kłopotu odprowadził dziewczynę pod same drzwi. - Dziękuję, że postanowiłaś spędzić czas ze mną mimo napiętego grafiku, było cudownie. Oznajmił jej z delikatnym uśmiechem po czym spokojnie się ukłonił. - Mam nadzieję, że któregoś dnia to powtórzymy. Dodał na pożegnanie i spokojnie zaczął się wycofywać by wrócić do kwater w arenie, gdzie obecnie pomieszkiwał. Żadne z nich nie wiedziało, że od pewnego momentu byli obserwowani z ukrycia, w ciszy i w cieniu Nimue podążała za nimi, zakrywając usta Kyubeyowi, by ten nie mógł się odezwać, spokojnie przemieszczała się, bezszelestnie, bez żadnych oznak życia, natknęła się na nich po drodze powrotnej ze spotkania i ku zdziwieniu futrzastego towarzysza po prostu za nimi podążała obserwując aż do tego momentu.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-06-01 13:36:22 |
-Naturalnie- Odparł Makoto na prośbę chłopaka -Zaraz po kolacji zajmę się spisaniem odpowiedniego dokumentu- W rzeczywistości cały ten pomysł z ponownym wyjazdem Rhiannon w żaden sposób mu nie odpowiadał. Ugiął się już raz i pozwolił jej zobaczyć kawałek świata, ale drugi raz jak to świadczyło o nim jako o cesarzu. Mimo wszystko nie był w stanie odmówić swojej żonie racji. Rudolf ostatnio wyjątkowo zaniedbywał swoją żonę. Bardziej od spędzania z nią czasu, i starania się potomka, który mógłby w przyszłości objąć tron, wolał zgoła inne rozrywki. Rhiannon weszła do swojej komnaty i od razu wyciągnęła swój plecak, chcąc zacząć pakowanie -Śmiem twierdzić, że znalazło by sie sporo koronowanych głów, które mnie nie lubią, bądź nie polubią- Odpowiedziała mu i uśmiechnęła się lekko. Księżniczka miała specyficzny styl bycia. Ciężko było się jej wpasować w cały ten arystokratyczny świat, chociaż spędziła w nim przecież całe życie. -Gdybym miała się przejmować tym, że ktoś mnie nie lubi, to bym nigdy nie opuściła progu tej komnaty- Dodała i wrzuciła do plecaka jedną bluzkę. -A ryzyko, zawsze jakieś się pojawi, ale jak dla mnie to nawet dobrze- Nie uciekała od wyzwań czy nawet niebezpieczeństw. Chciała ich w swoim życiu jak najwięcej, dostać wreszcie okazje, aby móc wykazać się w ciekawszy sposób. ............................................................................... -Nie był w cale tak napięty- Powiedziała i założyła pasmo włosów za ucho. Mimo wszystko dobrze się bawiła. Spędziła czas w ciekawym towarzystwie, ale również w zgoła inny sposób niż zazwyczaj. Była to przyjemna odskocznia od codzienności. -Może kiedyś powtórzymy. Przeżyj następną walkę, to się dowiemy- Odpowiedziała i uśmiechnęła się do niego zadziornie. Może chłopak dostanie dzięki temu motywacje, aby się postarać, z drugiej strony Rhoni zrozumiała, że mogła w ten sposób utrudnić życie Rhiannon. Przymknęła na chwilę oczy i położyła dłoń na klamce od drzwi do swojego domu -Dziękuję ci za miło spędzony czas- Dodała, po czym odprowadziła wzrokiem chłopaka. Co ona najlepszego w tej chwili robiła. Pakowała się w jakieś dziwne relacje, które mogą być bardzo nietrwałe. -Chyba wariactwo księżniczki mi się udziela- Mruknęła do siebie po czym weszła do domu zamykając za sobą drzwi. Po chwili przez okna można było zobaczyć zapalające się po kolei światła, a jeszcze później można było usłyszeć charakterystyczny dźwięk maszyny do szycia.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-06-01 14:57:52 |
Makoto dość szybko przystał na propozycję Irona, co znacznie ułatwiało mu całą sprawę, nie, że by sobie nie poradził ale fałszowanie dokumentów wolał zostawić na ostateczność i wpierw zadziałać w pełni legalnie, jednak wiedział też jak cesarzowi zależało na zwycięstwie i nie było dziwnym, że chciał pomóc chłopakowi, który do tej pory go nie zawiódł, w końcu ostatnie dwie rundy zakończył bez choćby jednej rany czy trafienia co było godne podziwu, teraz zaś rzucił się na głęboką wodę i taki obrót spraw był mu potrzebny by poznać swojego wroga. - Dziękuję Wasza Wysokość. Znacznie ułatwi mi to dalsze działania. Odrzekł z pełną elegancją po czym ukłonił się ponownie. - Jeśli Wasza Wysokość teraz pozwoli, oddalę się, dzisiejszy dzień również i dla mnie był dość męczący a muszę jeszcze zaplanować całą podróż. Oznajmił po czym spokojnym krokiem odszedł od stołu i ruszył w stronę swojej komnaty, gdzie w spokoju usiadł przy biurku, z plecaka wyjął potrzebne materiały, w tym mapę Palansour gdzie zaczął kreślić trasę, którą będą musieli obrać, zajęło mu to nieco czasu, jednak około północy skończył po czym wybrał się do ogrodu, gdzie w spokoju mógł sobie zapalić. Przy papierosie chłopak spokojnie oglądał ogród w nocy, gdy jego uwagę przykuła zbliżająca się postać. - Nie sądziłem, że służki pracują do tak później pory. Skwitował widząc bladą młodą kobietę ubraną w płaszcz, dziewczyna zaś uśmiechnęła się do niego. - Czasem się zdarzy ale nie przejmuję się tym. Odpowiedziała a szarowłosy gestem dłoni zaproponował jej by przysiadła się obok niego na ławeczce co ta chętnie uczyniła i tak zaczęli ucinać sobie krótką pogawędkę. W tym czasie Masakaki grzecznie obserwował jak Rhiannon bezlitośnie pakuje swoje rzeczy do torby, spokojnie ułożył się na łóżku na brzuchu i spoglądał na jej starania wyczekując wręcz dobrego momentu. - Ale Ty wiesz, że Iron ma to spotkanie pojutrze? Dopiero za trzy dni ruszacie. Oznajmił w pewnym momencie spoglądając z ciekawością na dziewczynę by następnie spokojnie ułożyć rękę na jednej z poduszek. - Poza tym co to za wyprawa jak nie możesz nawet kupić pamiątek, ale na szczęście myślimy i o tym. Masakaki uniósł poduszkę a pod nią na łóżku ukazały się dwa karmelowe cukierki oraz banknot o wartości 50 cesarskich koron. - Powinnaś czasem zaglądać pod poduszkę, no i przynajmniej mamy pewność, że w pałacu służki robią zakłady którą wazę zbijesz jako pierwszą, przynajmniej Twoja cicha pomocnica zdecydowała się podzielić wygraną. Skwitował ze swoim szerokim uśmiechem przypominając zdarzenie z rana, gdzie poprosił ją o rozbicie wazy przy ogródku, kto by pomyślał, że taki drobny gest mimo wszystko zostanie jej wynagrodzony i to w dość przyjemny sposób, chociaż to i tak nie była wielka kwota, zawsze miała coś na otwarcie a przynajmniej świadomość, że ktoś mimo wszystko chętnie dzieli się z nią swoją wygraną w tym pałacu mogła być pocieszna.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-06-01 15:42:29 |
-Wiem- Powiedziała i rzuciła w połowie wypełniony plecak gdzieś w kąt zaraz obok szafy -Wolę, jednak być chociaż częściowo przygotowana, tak aby nie tracić potem zbędnie czasu na zastanawianie się nad tym co powinnam ze sobą zabrać- Wyjaśniła i opadła na jedno z pobliskich krzeseł. Wbrew pozorom nie we wszystkich aspektach życia lubiła improwizacje. Pakowanie było właśnie jednym z tych aspektów. Gdyby robiła to na szybko i bez żadnego konkretnego planu, w chwili podróży przypomniałaby sobie, że o czymś zapomniała, a znając życie to przypomniałaby sobie o tym w takim momencie w którym nie mogliby zawrócić. -Po za tym po prostu się cieszę i to pomaga mi to utrzymać. Nawet jeżeli wydarzy się coś co mi popsuje nastrój, będę mogła trzymać się myśli, że po powrocie tutaj będę mogła kontynuować pakowanie- Byłą to może głupota, ale takie proste rzeczy potrafił ludzi utrzymywać przy zdrowych zmysłach. Do połowy spakowany plecak, będzie jednocześnie jej przypomnieniem o tym, że czasami lepiej ugryźć się w język niż mieć racje. W końcu gdyby postanowiła ponownie odpyskować ojcu, pewnie jej wyjazd nie doszedł by do skutku. Masakaki postanowił pokazać jej coś jeszcze. Podeszła do łóżka i otworzyła szerzej oczy, kiedy dostrzegła cukierka, oraz trochę pieniędzy pod nią. Przez chwilę kompletnie nic nie rozumiała z tego, ale kiedy jej towarzysz zaczął wyjaśniać to wszystko złączyło się w jedną całość -Wiedziałeś, że nadchodzi kolejna wyprawa, dlatego kazałeś mi zbić tę wazę- Powiedziała i zgarnęła z prześcieradła krówkę oraz pieniądze, którym się uważnie przyjrzała, a zaraz potem schowała do jednej z kieszonek plecaka, a cukierka rozwinęła i wsadziła sobie do ust przeżuwając. -I niech zgadnę pewnie mi nie powiesz, kim owa cicha pomocnica jest- Weszła za parawan, gdzie zaczęła ściągać swoje ubrania i zakładać piżamę. -Przesuń się...- Mruknęła i odgoniła go nieco ręką, aby zrobił jej miejsce. Księżniczka wskoczyła na łóżko czując jak materac się pod nią nieco ugiął. -Znając ciebie to pewnie sama będę musiała dojść do tego kim jest ta tajemnicza fundatorka słodkości i gotówki- Zdziwiłaby się gdyby Masakaki powiedział jej wprost o kim mowa.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-06-01 17:25:27 |
- Rhiannon Rhiannon Rhiannon... Masakaki zaczął kręcić głową i grzecznie się przesunął w bok, by zrobić dziewczynie miejsce, co by mogła się usadowić na łóżku i zgarnąć swoje fanty po czym schować pieniądze do plecaka i wrócić przeżuwając swoją krówkę, sam Masakaki grzecznie czekał aż wróci by móc kontynuować. - Naprawdę myślałaś, że Twoje akcje uchodzą Ci na sucho, bo wszystkie idealnie zaplanowałaś? Czasem byłaś o włos od wpadki, a to damy dworu chciały się przewietrzyć a to Twoja suknia nasiąknęła krwią od rany. Zresztą nie zauważyłaś, że szpara w dziurze wydawała się być nieco szersza byś mogła swobodnie się przedostać a krzaki ją zasłaniające dziwnie urosły, jakby nie były przycinane? Masakaki wymieniał niektóre przykłady po czym sam podniósł się z łóżka, księżniczka postanowiła podrążyć temat jednak miała też świadomość, że ten złośliwy duch czy czymkolwiek on by nie był nie ma zamiaru jej nic powiedzieć, czasem i takie nutki tajemnicy są potrzebne, by dziewczyna się nie rozleniwiła. - W pałacach jest to dość typowe, są pewne osoby, których Ty nie widzisz a które są wokół Ciebie i nie każdy ma dostęp do Twojej komnaty, pogłówkuj jeśli chcesz poznać prawdę. Oznajmił wesoło po czym zdjął cylinder i wyjął z niego klepsydrę. - W każdym razie moja słodka Rhiannon, czas spać. Widzimy się rano. Oznajmił po czym przewrócił klepsydrę by zaczął z niej przesypywać się piasek po czym ponownie schował ją do cylindra a następnie pochwycił za pelerynę doczepioną do jego garnituru i owinął się nią po czym puścił z impetem a gdy peleryna opadła, Masakakiego już nie było w pokoju. Iron w tym czasie prowadził sobie krótką pogawędkę ze służką, która jak określił, jest jedyną uśmiechającą się osobą w tym pałacu, dziewczyna mu jasno wytłumaczyła, że poza natłokiem pracy dziewczyna znalazła swoje rozrywki w pałacu i mimo wszystko całkiem przyjemnie spędza tam czas, na co chłopak zareagował uśmiechem. - Generalnie przypominasz mi dwie bliskie osoby. Wyrzucił nagle z siebie spoglądając na bladoskórą dziewczynę o karmazynowych oczach a ta założyła kosmyk włosów za ucho i uśmiechnęła się. - Cóż... Mam nadzieję, że masz z nimi przyjemne wspomnienia. Odparła a szarowłosy z uśmiechem to potwierdził. Kilka minut później dziewczyna ostatecznie zadeklarowała, że wraca do domu i po chwili zebrała się z ogrodu i zniknęła za drzwiami, sam Iron wrócił do spoglądania na ogród i zapaleniu kolejnego papierosa, by nie długo potem powrócić do swojej komnaty i samemu przygotować się do snu.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-06-02 21:32:45 |
-Oczywiście, że nie- Odpowiedziała mężczyźnie robiąc przy tym lekko obrażoną minę. Doskonale wiedziała o tym, że jej pomysł przypominał w dużej mierze delikatny szkic pomysłu. Z resztą Rhiannon nigdy nie była mistrzynią jeżeli chodziło o planowanie. Najczęściej w jej wypadku planowanie wyglądało tak, że planowała, realizowała plan a ostatecznie i tak wszystko diabli brali. Dlatego improwizacja i umiejętność dostosowania się do panującej sytuacji jak i warunków wydawała się być jej najlepszą opcją, ale jednocześnie nie idealną. -Wiem, że miałam wiele potknięć, ale sądziłam, że to wszystko było twoją sprawką- Ostatnie o czym pomyślała to o tym, że mogła mieć w tym pałacu jakiś sojuszników. Większość służek, za podniesione wynagrodzenie często donosiło jej matce o wszystkim tym co Rhiannon robiła. Między innymi dlatego musiała zrezygnować z pisania swojego dziennika, bo był regularnie zabierany z jej sekretarzyka i przekazywany w ręce cesarzowej. Jednak słowa Masakakiego zaciekawiły dziewczynę. Nim zasnęła zaczęła się zastanawiać, która ze służek nie miała dostępu do jej komnaty. Było ich kilka, ale która z nich była tą właściwą tego nie wiedziała. W końcu postanowiła, że zastanowi się nad tym, kiedy jej umysł będzie bardziej wypoczęty. Przekręciła się więc w końcu na bok i wtuliła twarz w przyjemnie miękką poduszkę. Kiedy jej ciało wyraźnie poczuło ciepło kołdry, zdała sobie sprawę z tego, że była naprawdę zmęczona dzisiejszego dnia, bo wystarczyło, aby zamknęła tylko oczy i odleciała w sen. Ranek nastał zdecydowanie zbyt szybko, a wraz z nim rozległo się głośne pukanie do komnaty Rhiannon. Dziewczyna mruknęła jedynie coś niezrozumiale przez pół sen, po czym nakryła głowę poduszką licząc na to, że intruz odpuści, niestety tak się nie wydarzyło. Księżniczka usłyszała jak drzwi do jej komnaty się otwierają, a charakterystyczny stukot obcasów jasno sugerował, że do pokoju weszły służki przydzielone do jej komnaty -Wasza wysokość powinna już wstać i przygotować się- Powiedziała jedna z nich i dygnęła elegancko unosząc nieco brzegi swej czarnej sukni, na której znajdował się biały fartuszek. -Jeszcze pięć minut- Powiedziała lekko zachrypniętym głosem, ale dźwięk rozsuwanych zasłon jasno sugerował, że skończył się jej czas snu -Która godzina?- Zapytała się przecierając zaspane oczy -Tak jak zawsze piąta rano- Powiedziała służąca i obserwowała jak księżniczka wygramala się z łóżka. Później odbyła się typowa dla Rhiannon toaleta. Umyła się, a kiedy to zrobiła od razu odpowiednie osoby doskoczyły do niej, aby osuszyć i rozczesać włosy. Nawet podczas ubierania otrzymała pomoc, aby tylko nie musieć nadwyrężać sobie swoich dłoni. -Dziękuję, możecie odejść- Powiedziała odprawiając swoją służbę, a kiedy drzwi do jej komnaty się zamknęły okręciła się w miejscu i ponownie rzuciła na łóżko -Wstawanie o tak wczesnej godzinie powinno być karalne. Chciałabym móc chociaż raz się wyspać- Rzuciła to mogłoby się wydawać w przestrzeń, ale ona wiedziała, że jej nowy przyjaciel na pewno ją słyszy -Mamy jakieś plany na dzień dzisiejszy?- Zapytała się zaciekawiona. Masakaki wydawał się mieć głowę pełnych pomysłów na to, aby urozmaicić jej nieco dzień, a ona cóż zgadzała się, bo w końcu ile można siedzieć w pałacowych ogrodach.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-06-02 22:46:49 |
Po tym jak Rhiannon postanowiła puścić w eter swoje pytanie o dzień dzisiejszy, odpowiedziała jej głucha cisza i dopiero po dłuższej chwili nagle drzwi od jej szafy otworzyły się z mocnym impetem a z niej wyszedł sam Masakaki rozstawiając teatralnie ręce. - Dzień Dobry Rhiannon! Zawołał pełen radości po czym rozejrzał się i widząc, że księżniczka już jest na nogach, nieco się zdziwił, następnie sięgnął do wewnętrznej kieszeni swojej marynarki i wyjął z niej kieszonkowy zegarek by sprawdzić godzinę. - Och... 5:48... Trochę się spóźniłem... No nic! Odrzekł po czym ponownie schował swój zegarek a następnie zdjął z głowy cylinder, wpierw przejechał delikatnie dłonią po swoich jak zwykle idealnie ułożonych włosach po czym wyjął z cylindra podkładkę z jakimś dokumentem, który szybko zlustrował wzrokiem. - Więc plany na dzisiaj... O! Dziś udajemy się na wyspę w chmurach gdzie mamy odnaleźć ciało martwej boginii i z jego pomocą rozbijamy kult martwego boga... Zaraz... Masakaki przeglądał papiery nieco przechylając głowę na bok, spokojnie przerzucał kartki zastanawiając się nad czymś. Chociaż było to intrygujące jakie rzeczy do zrobienia mieli inni ludzie, z którymi mężczyzna współpracuje i było widać, że poza opieką nad Rhiannon Masakaki zdecydowanie się nie nudzi. - Och... Zła osoba, skąd mi się wzięły dokumenty Larissy... Hm... No nie ważne! Masakaki schował podkładkę do cylindra po czym nałożył owy cylinder spokojnie na głowę, chwycił swoją laskę, którą na ten czas odstawił po ścianę i uderzył nią w ziemię. - Otóż nie mamy dzisiaj zbytnich planów, no... Może ewentualnie możemy złapać Elme i podpytać o tę sieć ale tak to... Cały dzień jest tylko Twój a przygody czekają! Odparł swobodnie jak na niego przystało po czym delikatnie zsunął z siebie pelerynę, by na moment zasłonić Rhiannon widok a kiedy zabrał ją z przed oczu dziewczyny ta mogła się zorientować, że jest... Na jakimś pirackim statku! Ciuchy też zostały nagle zmienione a przypięta do pasa szabla stanowiła dopełnienie jej nowego pirackiego stroju. - Możemy dziś rabować inne statki! Znów zarzucił jej pelerynę a gdy ją zdjął, Rhiannon mogła poczuć obcisły strój z maską szermierczą na głowie, przed nią stał mężczyzna w tym samym stroju celujący do niej z szabli, sam Masakaki stanął i wymierzył laską przed nią niczym szablą, z gracją i wdziękiem. - Pojedynkować się o honor i przelewać krew dla glorii! Znów peleryna na jej głowie by zaraz potem zjawić się na jakimś balu na wielkim tarasie, wśród wystrojonych ludzi, nocna pora oraz efekty lamp i świateł tworzyły niesamowite wrażenie a w akompaniamencie muzyków, którzy przygrywali melodię zapraszającą do wolnego tańca budziło to przyjemne wrażenie cudownego balu, sama Rhiannon miała wieczorową suknię, jej fryzura była odpowiednio ułożona a na twarzy mogła poczuć maskę, która zakrywała jej tożsamość, zaś mogła spostrzec jak podchodzi do niej mężczyzna w masce, delikatnie się kłania po czym gestem dłoni zaprasza ją do wspólnego tańca. - Lub przeżyć płomienny romans z tajemniczym nieznajomym! Zawołał Masakaki delikatnie obejmując ją i obracając, a w trakcie tego księżniczka mogła dostrzec jak zmienia się otoczenie i ostatecznie wraca do swojego pokoju, znów w swoich ciuchach zaś sama Masakaki nakładając pelerynę usiadł sobie na krawędzi łóżka. - Oczywiście jeśli wydostaniesz się z pałacu. Dokończył i uśmiechnął się.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-06-02 23:13:17 |
Księżniczka poderwała się do pozycji siedzącej, kiedy nagle huk otwieranych drzwi od szafy zakłócił ciszę panującą w pokoju. Zrobiła dość dziwną minę, kiedy odkryła, że to nikt inny jak sam Masakaki nagle się jej pokazał, aby powiedzieć co mają zaplanowane na dzisiaj. Znacznie bardziej wolała wykonywać jego zadania, niż zadania rodziców, które i tak opierałyby się na kolejnych nudnych lekcjach. Kiedy, jednak usłyszała dzisiejsze plany mężczyzny otworzyła szerzej oczy. Po pierwsze nie bardzo widziała sobie w takiej misji, chociażby przez wzgląd na to, że nie była pewna czy by sobie poradziła, a po drugie kompletnie nie widziała związku ze sobą. -Czekaj, dlaczego niby...- Nie dokończyła bo Masakaki najwyraźniej sam doszedł do tego, że to nie jest coś przeznaczonego dla księżniczki. To co wydarzyło się później przekroczyło wyobrażenia Rhiannon. W jednym momencie znajdowała się na pirackim statku w typowo pirackim stroju, takim jaki opisywany zazwyczaj był w legendach. W następnej chwili dzięki pelerynie jej towarzysza, stała przed przeciwnikiem, który mierzył prosto do niej z szabli. Dziewczyna odruchowo sięgnęła po swój oręż, i kiedy chciała zadać pierwszy cios, sceneria znowu się zmieniła i tym razem znajdowała się w dobrze znanym sobie miejscu. Sala balowa, z mnóstwem sztywnych i eleganckich ludzi, a jeden z nich tajemniczy gość właśnie wyciągał ku niej rękę -O co wam wszystkim chodzi z tym romansem- Powiedziała w końcu, a sceneria się rozmyła przyjmując ponownie kształt jej komnaty. Właściwie to sama zaczęła się zastanawiać nad tym dlaczego nie chciała wejść w żaden niezobowiązujący układ. Może było to spowodowane złym doświadczeniem związku rodziców, a może chciała za wszelką cenę pokazać, że jako kobieta nie potrzebuje wcale mężczyzny u swojego boku. A może najzwyczajniej się bała, bo nigdy nie wchodziła w podobną relację. -Ja mam pomysł- Oznajmiła i uśmiechnęła się lekko -Śniadanie- Klasnęła lekko w dłonie, po czym ruszyła w stronę drzwi i wyszła z komnaty. Miała nadzieję, że jak raz nie zjawi się na "rodzinnym" śniadaniu to nic się stanie wielkiego. Najwyżej skłamie, że po prostu źle się rano czuła. Szła powoli korytarzami, aż w końcu doszła do schodów, które prowadziły przez wąziutki korytarz na sam dół. Kuchnia jak się okazało ulokowana została w piwnicach i jak zawsze panował tam harmider. Służba krzątała się układając na talerzach i tacach chleby oraz wędliny, bezsprzecznie do śniadania. Rhiannon celowała, jednak w coś zgoła innego. Przemknęła się między służbą i dotarła do szafki, z której wyciągnęła pudełko płatków śniadaniowych. -Księżniczka nie woli poczekać na rodzinne śniadanie?- Zapytał się kucharz z opasłym brzuchem oraz bujnym wąsem -Mam trochę roboty na głowie- Powiedziała i zalała płatki mlekiem, aby po chwili zacząć je jeść -No dobrze- Odezwała się po chwili, kiedy upewniła się, że wszyscy są na tyle zajęci, aby nie zwracać uwagi na księżniczkę gadającą sama do siebie -Pójdziemy do Elme i wywiem się szczegółów o tym metalu. Jeżeli nic z tego nie będzie, to przynajmniej pogadam z ciekawą osobą- Powiedziała z lekkim uśmiechem. Po zjedzonym posiłku udała się ponownie do swojej komnaty, gdzie przebrała się w strój swojej drugiej osobowości -Przemknąć się teraz tylko przez pałac- Powiedziała i uchyliła drzwi, aby sprawdzić czy nikt nie idzie korytarzami. Odczekała chwile, aż kilku lokai minie jej drzwi, a kiedy była pewna, że jest sama wyszła z pokoju i po cichu, ale jednocześnie dość płynnie przemieszczała się po korytarzach chowając się co jakiś czas w różnych zakamarkach, kiedy dostrzegła na horyzoncie inne osoby. Wyjście było już tylko formalnością, której dokonywała już nie raz. Przejście przez wyrwę w murze było proste i już mogła cieszyć się ponowną wolnością. -Zaraz gdzie ona mówiła, że mieszka- Mruknęła do siebie na głos -No tak hotel przy arenie- Powiedziała po czym gwałtownie zmieniła kierunek ruchu. Znalezienie hotelu nie było trudne, jeszcze mniej trudne okazało się zlokalizowanie pokoju Elme, bo zielonowłosa dziewczyna z dziwnymi pomysłami raczej rzucała się w oczy. W recepcji od razu ją skojarzyli i bez większych problemów wskazali numer pokoju, pod który Rhiannon się udała i zapukała do drzwi czekając, aż jej nowa znajoma postanowi je otworzyć.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-06-03 00:05:41 |
- Oj, nie powinnaś już tego brać tak do siebie... Po prostu rzuciłem ot tak przykład z romansem... Odrzekł Masakaki z lekkim przekąsem gdy dziewczyna znów postanowiła zrobić małą aferę o jej życie uczuciowe, faktem było to, że on sam po prostu chciał jej pokazać ile może przyjemnych rzeczy dokonać a jego starania jak zwykle spęłzły na niczym, jednak ostatecznie dziewczyna postanowiła podjąć pierwszy krok jakim było śniadanie i ruszyła z pokoju a Masakaki niechętnie poszedł za nią. - Wolałbym jednak piracki statek... Rzucił nieco zdemotywowany idąc za dziewczyną i tak spokojnie dotarli do kuchni, gdzie szarowłosa szybko opędzlowała płatki z mlekiem a następnie wróciła do komnaty by się przebrać po czym ukrywając się powoli kierowała się w stronę wyjścia i chociaż Masakaki nie musiał, to również z nią chował się po zakamarkach pałacowych, robił to chociażby po to, by dziewczynie dotrzymywać towarzystwa aż do samego wyjścia gdzie już postanowił chodzić normalnie obok szarowłosej i spokojnie rozglądać się po mieście. Dotarcie do hotelu zajęło chwilę ale na szczęście potem wszystko poszło z górki i Rhiannon mogła bez skrępowania odnaleźć pokój zielonowłosej, do którego zapukała jednakże w odpowiedzi zastała względną ciszę. Stali tak obok siebie przez dłuższą chwilę aż sam Masakaki nie podszedł i nie zapukał mocniej w drzwi, jednak znów przez chwilę nie było żadnej odpowiedzi. - Może ma kamienny sen? Zapytał Masakaki jednakże ostatecznie Rhiannon zobaczyła jak klamka z jej strony zaczyna się przeciągać w dół aż ostatecznie drzwi się otworzyły a za nimi stała sama Elme. Dziewczyna miała na sobie... jednoczęściowy strój tygryska z kubusia puchatka od stóp do aż głowy z opuszczonym kapturem uformowanym na kształt twarzy tej bajkowej postaci, sama Elme przecierała leniwie oko i jeszcze w pół śnie spoglądała na osobę, która ją zwlokła z łóżka. Mogło w oczy rzucić się też to, że włosy Elme, które nie były teraz w żaden sposób spięte były wyjątkowo długie i proste, sięgały aż za uda dziewczyny a kosmyki jej włosów, które okrywały ramiona o dziwo nadawały jej nieco bardziej kobiecych cech, aniżeli jej codzienny wygląd który wraz z jej usposobieniem ukazywał bardziej dziecinną wersję dziewzyny. - Jeszcze nawet nie ma siódmej... Czy Ty sypiasz w ogóle? Zapytała zielonowłosa przeciągając się i ziewając po czym spokojnie wróciła do pokoju, zapraszając tym samym Fawkes by weszła do środka. Hotelowy pokój był schludny a rzeczy dziewczyny były całkiem poukładane ukazując tym samym, że mimo iż była dość dziecinna to jednak była zorganizowana. Sama Elme podeszła do szafy i wyjmowała z niej powoli ciuchy na przebranie po czym ułożyła je na łóżku i chwyciła ze stolika gumkę do włosów, którą szybko splotła swoje włosy w wysoki kucyk, po czym zaczęła poranne ćwiczenia. W pierwszej kolejności Elme robiła serię przysiadów, następnie zajęła się robieniem pajacyków i potem kilka przeciągnięć obu rąk jak i obroty bioder. Dopiero po tych ćwiczeniach ponownie chwyciła swoje ciuchy i weszła do łazienki, gdzie można było usłyszeć dźwięk lecącej spod prysznica wody. - No proszę... Samodyscyplina! To zaskakujące! Skwitował Masakaki w pewnym momencie po czym spokojnie rozglądał się po pomieszczeniu aż w końcu po około 20 minutach dziewczyna wyszła z łazienki już w swoich normalnych ciuchach oraz spiętych w swoim normalnym tylu włosach, złożyła swoją piżamę i spokojnie położyła ją na łóżku, po czym skierowała wzrok na Fawkes a następnie klasnęła w dłonie. - Śniadanie! Zawołała i uśmiechnęła się wesoło po czym wzięła kartę magnetyczną i spokojnie ruszyły z pokoju do jadalni. Tam jedzenie było istnym szwedzkim stołem, na blatach były postawiane tacki z różnymi wędlinami, serami, owocami czy sałatkami, na palnikach były garnki z wszelkimi smażonymi czy gotowanymi potrawami a na stołach wszelakie pieczywa oraz dżemy czy kilka rodzajów miodów do nich, zielonowłosa wzięła talerz i grzecznie zaczęła nakładać sobie kilka rzeczy po drodze dokładając do tacki z talerzem szklankę do której nalała soku i po przygotowaniu sobie całkiem zbilansowanego posiłku zasiadła przy jednym ze stolików i zaczęła grzecznie jeść. - Tak więc... Co Cię sprowadza o tak nienaturalnie wczesnej godzinie? Zapytała po czym jak gdyby nigdy nic uśmiechnęła się wesoło.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-06-03 13:04:51 |
Rhiannion dłuższą chwilę stała przed zamkniętymi drzwiami, czekając aż obecna właścicielka tego mieszkania zdecyduje się w końcu otworzyć, jednak nic takiego się nie wydarzyło. Zastukała do drzwi jeszcze kilka razy -Może nie ma jej w domu- Powiedziała wzruszając lekko ramionami. Dziewczyna była przyzwyczajona do tego, że wstawała skoro świt. Kompletnie nie wzięła pod uwagę tego, że dzień zwykłego człowieka może zaczyna się znacznie później. W końcu i chyba Masakaki stracił cierpliwość bo załomotał znacznie agresywniej w drzwi. Zza nich można była usłyszeć stłumione szelesty, aż w końcu rozległ się szczęk zamka, i drzwi się otworzyły, a Rhiannon zobaczyła najdziwniejszą piżamę. Przez moment stała w milczeniu wpatrując się w to co założyła na siebie Elme. Było to dziwne i na swój sposób dziecinne, ale nie mogła zaprzeczyć temu, że pasowało to do zielonowłosej. -Czasami się zdarzy- Odpowiedziała na pytanie zaspanej Elme i weszła do jej mieszkania. Musiała przyznać, że wnętrze wyobrażała sobie zgoła inaczej. Sądziła, że zastanie istny bałagan, chociaż nie zdziwiłaby się gdyby Elme nazwała go po prostu nieładem artystycznym. Zamiast potykać się o rozrzucone ubrania okazało się, że wszystko było ułożone wręcz idealnie, zupełnie tak jakby dziewczyna z linijką mierzyła odległości pomiędzy ułożonymi ubraniami -Chciałabym umieć zachować taki porządek- Powiedziała rozglądając się po pomieszczeniu. Pewnie gdyby nie to, że miała służbę do sprzątania, to jej komnata zostałaby zagracona w przeciągu kilku minut. -Jakoś nigdy nie nauczyłam się sprzątać- Mogło brzmieć to głupio, bo w końcu mogłoby się wydawać, że tak prosta umiejętność jest wrodzona. Jak się okazuje, wcale nie. Owszem wiedziała, że ubrania chowa się do szafy a książki odkłada na półki. Chodziło jej raczej o to, że nie miała opanowanych żadnych systemu sprzątania, które później pozwoliłby się jej rozeznać w tym co gdzie się znajduje. W końcu Elme się przebrała i zarządziła śniadanie -Mogłam nie jeść nic w pałacu- Mruknęła sobie w myślach, aby zapamiętać, że następnym razem jak przyjdzie w odwiedziny do Elme to najlepiej na głodniaka, i to może nawet bardzo na głodniaka. Księżniczka otworzyła szerzej oczy, kiedy zobaczyła jakim wyborem posiłków dysponowała dziewczyna. Rhiannon siadła razem z nią przy jednym stoliku i przez chwilę siedziała tak w milczeniu obserwując jak Elme je, aż w końcu ta postanowiła się odezwać i zapytać o powód wizyty -Tak myślałam nad tą pułapką- Powiedziała od razu wprost -Mogłabym spróbować zdobyć dla ciebie trochę tego metalu, ale kompletnie nie wiem gdzie go szukać- Skoro miała trochę wolnego, to mogła pouganiać się za jakimiś rudami.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-06-03 19:58:47 |
Elme spokojnie rozbijała sobie gotowane na twardo jajko ze skorupki, przy okazji co jakiś czas spoglądając na Fawkes, która w końcu wyrzuciła z siebie, że przyszła w sprawie tych pułapek a i przy okazji postanowiła zaproponować, że znajdzie dla niej trochę tej stali jak to ujęła, sama zielonowłosa przez moment spoglądała na nią jakby nie do końca rozumiała co Fawkes do niej właśnie powiedziała a następnie wydawać by się mogło, że czekała aż szarowłosa się po prostu zaśmieje i powie, że to żart, ale to się nie wydarzyło. - Chyba nie za bardzo wie o co Ci chodzi. Szepnął dziewczynie Masakaki do ucha, który jak gdyby nigdy nic stał obok i grzecznie ze swym uśmiechem przyglądał się całej rozmowie, sama Elme po obraniu całego jajka spokojnie wzięła gryza i przez chwilę je przeżuwała, następnie wzięła kromkę chleba i również ugryzła, po czym spokojnie powtarzała te czynności aż jajko ostatecznie zniknęło w jej żołądku. - Przyznam Ci szczerze, że z początku myślałam, że żartujesz z tym szukaniem, ale podobają mi się Twoje ambicje. Oznajmiła i uśmiechnęła się wesoło po czym chwyciła za szklankę z sokiem i spokojnie zaczęła pić a po odstawieniu wróciła wzrokiem do szarowłosej. - Ja powiem Ci szczerze nie miałabym odwagi udawać się na dno oceanu i z ciężkim wiertłem szukać rud tej stali ale hej! Jeśli masz akurat odpowiedni skafander i gotowe wiertło to możemy zacząć szukać lokalizacji! Może gdzieś w okolicy Murivel będzie... Oznajmiła wesoło dziewczyna jasno komunikując, że wydobywanie tej stali nie jest w żaden sposób łatwe ani przyjemne, nie mniej jednak dla zielonowłosej, która jednak uwierzyła, że Fawkes jest gotowa zaryzykować dla odrobiny metalu życie i poświęcić ogrom czasu, nie mówiąc już o sprzęcie było dla niej niewiarygodne. - Ale to dobrze, bo na ten miesiąc i tak wyczerpałam dozwoloną ilość stali w Korpusie, to myślałam, że po prostu gdzieś ją kupimy ale znaleźć też byłoby w porządku. Dodała po chwili a Masakaki zaczął się cicho śmiać próbując jeszcze zatuszować ten śmiech dłonią, co nie bardzo mu wychodziło a może nie chciało mu w ogóle wychodzić, wizja jak Rhiannon schodzi na dno oceanu i próbuje odkopać kawał metalu była całkiem niezła w jego oczach.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-06-03 21:06:23 |
Rhiannon obserwowała przez chwile w milczeniu Elme. Oczekiwała tego, że zaraz odpowie jej coś co mogłoby pomóc popchać ich rozmowę na przód. Podskoczyła nieznacznie w miejscu, kiedy usłyszała nad swoich uchem głos Masakakiego. Uchylała już usta, aby bardziej doprecyzować powód swojej wizyty, jednak zielonowłosa ją uprzedziła -Mam dzisiaj wolniejszy dzień, to pomyślałam sobie, że poszukam jakiegoś zajęcia- Odpowiedziała i uśmiechnęła się lekko. Byłaby w stanie zrobić naprawdę dużo, aby tylko wyrwać się z pałacu, jednak kiedy Elme zaczęła opowiadać o tym w jaki sposób wydobywa się owy surowiec, to mina jak i zapał Rhiannon odrobinę opadł. Nie przypuszczała, że ten metal jest wydobywany w tak ciężkich warunkach. Oczami wyobraźni widziała jaką kopalnie do której wystarczyło zejść, ale z drugiej strony gdyby byłoby to takie proste to Elme mogłaby sama sobie załatwić dostawę tego metalu -Może pomysł z piractwem nie był taki złyRzuciła w stronę Masakakiego, chociaż z perspektywy Elme odezwała się właśnie gdzieś w przestrzeń. Na szczęście księżniczki okazało się, że metal można było również zakupić, ale i tutaj pojawiał się pewien dość spory problem -Ile coś takiego kosztuje?- Zapytała się zaciekawiona. Coś czuła, że jak usłyszy cenę to zleci z krzesła, dlatego oparła się dłońmi o stół tak na wszelki wypadek. Możliwość wydania pieniędzy była u niej dość mocno ograniczona. Wszystkie jej wydatki były skrupulatnie śledzone, z resztą i tak nie mogła sama dysponować skarbcem pałacowym. Cesarz musiał wyrazić na to zgodzę, a ojciec na pewno nie zgodziłby się zainwestowanie w jakiś dziwny metal, który do niczego mu się nie przyda.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-06-04 10:07:30 |
Elme przez moment spoglądała na Fawkes zaskoczona gdy ta odwróciła głowę w bok i zaczęła mówić do siebie coś o piractwie, z początku była nieco zdziwiona, jednak może fakt o tym jak to się wydobywa nie jest dla niej aż tak korzystny jak sobie to widziała, nie dziwiło jej to, ona sama raczej nie chciała się pchać pod taką głębokość. - Wiesz... Zawsze możemy włamać się na platformę wiertniczą ale jak włamiemy się i nas złapią to zrobimy mały konflikt krajowy, a jak włamiemy się na Korpusową platformę to Ciebie prawdopodobnie aresztują a w moim przypadku poskarżą się tacie że "Elme znowu coś odwala" a po wczorajszym wolałabym dać mu odpocząć... Uszy Elme nagle opadły, kierując spiczastą stronę w dół, co miało sugerować dość negatywne podejście do tego planu i niechęć do zawiedzenia swojego tatka swym zachowaniem, wolała dać mu odpocząć aniżeli ciągle przyprawiać problemy jakimiś durnymi pomysłami. - Właśnie! Uszy Elme znów się uniosły a ona nagle się uśmiechnęła. - Wujek Ragnar dotrzymał obietnicy i dostałam konsolę! Ale tata mi ją skonfiskował i powiedział, że dostanę ją po turnieju... Wyjaśniła przy okazji udowadniając, że jej plan sprawdził się i wszelkie starania nie poszły na marne, nie mniej jednak dopadły ją konsekwencje jej własnych działań, nie mniej jednak zielonowłosa nie wydawała się być tym jakkolwiek bardziej załamana, zresztą dalej widać, że radośnie podchodziła do kolejnego dnia. - Co do piractwa... Miałam kiedyś taki pomysł, nawet rozrysowałam plan i zrobiłam plany statku a także pierwsze trasy... Jeszcze by tylko ogarnąć załogę... Hm... Wiesz, możnaby spróbować innej kariery. Najwidoczniej ambicje Elme kierowały się w każdy możliwy sposób i dziewczyna nie była tylko pomysłowa w konstruowaniu dziwnych pułapek ale również chciała zostać wielką piratką a że Elme najwidoczniej do każdej swojej ambicji podchodzi bardzo poważnie to już miała rozrysowane plany działania. Jednak ostatecznie temat wrócił do stali i Fawkes wprost przyznała, że wolałaby to kupić, to też zapytała o cenę, Elme przez moment główkowała nad odpowiedzią po czym ostatecznie uśmiechnęła się. - To będzie jakieś 5000 ayenów za kilogramową sztabkę a tyle nam starczy. W przeliczeniu na cesarskie korony to będzie może ze 2000-2500 cesarskich koron... Oznajmiła po chwilowym namyśle. - Ale spokojnie, nie policzę Ci za robociznę! Chociaż mogłabym bo na całym świecie jest może ze 400 metalurgów od tej stali. Dodała na pocieszenie kierując palec wskazujący ku górze. - Dokładnie 437 oficjalnych i koło 133 nieoficjalnych. Sprecyzował Masakaki, nie wiadomo czy na pocieszenie czy jako informację, nie mniej jednak sama Rhiannon mogła zrozumieć, że wartość tego metalu jak i wartość osób zajmujących się nim była na wagę złota, nic więc dziwnego, że nawet kilogram był po prostu drogi. - Ale widziałam królową Akaviru, to może poproś ją o pieniądze na to? Jeśli oczywiście masz kłopot finansowy, chociaż... Chyba Akavirscy wojownicy dostają spore wynagrodzenia. Zasugerowała Elme a Masakaki aż podskoczył wesoło. - CHCĘ TO ZOBACZYĆ! Zawołał podekscytowany.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-06-04 20:51:27 |
-Gdyby mnie zapali, to podejrzewam, że wcześniej czy później musieliby mnie wypuścić- Powiedziała spokojnie. W momencie gdyby wyszło na jaw kogo aresztowali, oraz gdyby ojciec uruchomił kilka ze swoich znajomości, może udałoby się jakoś wykaraskać z kłopotów, ale mimo wszystko nie chciała w praktyce sprawdzać tego czy ojciec faktycznie byłby w stanie wyciągnąć ją z niemal każdego kłopotu, dlatego szybko odrzuciła pomysł z kradzieżą. Lubiła ryzykować, ale nie aż tak. Przez moment zapadła cisza, którą to Elme wykorzystała, aby pochwalić się, że udało się jej dostać obiecaną konsole -Nie dziwię się- Powiedziała, kiedy okazało się, że nim dziewczyna zdążyła się nią nacieszyć to ta została jej zabrana -Iron też wpadł w twoją pułapkę- Poinformowała ją o kolejnej ofierze jej genialnego pomysłu. Elme miała naprawdę sporo szczęścia w tym, że w jej zasadzki wpadli ludzie dość pokojowo nastawieni. A przynajmniej nie rzucali się z pięściami, kiedy wydarzyło się coś co im nie odpowiadało. Gdyby w jej sieć wpadł taki Bourner sytuacja mogłaby wyglądać zupełnie inaczej. -Dzisiaj rano rozważałam piractwo, ale zebranie załogi nie byłoby takie łatwe. To raczej nie jest coś co trwa kilka godzin. Po za tym narysowanie planu statku to jedno, zbudowanie go to inna sprawa- Dodała i opadła nieco na oparcie krzesła czując już lekką rezygnację. Jeszcze większa rezygnacja weszła w nią, kiedy usłyszała ile kosztuje taka stal. -Wiesz...- Mruknęła lekko zakłopotana, kiedy Elme uznała, że dobrym pomysłem będzie poproszenie o pożyczkę królową Akaviru -Jedyne co od niej bym dostała to podpisany wyrok śmierci- Już to mogło Elme dać do zrozumienia, że Fawkes najwyraźniej wystartowała w turnieju nie pytając nawet o zdanie królowej -A gdybym miała być z tobą szczera to ona mnie nawet nie zna. ale moje głowa zdecydowanie by ją ucieszyła- Dodała i zaśmiała się nerwowo. Cały czas miała nadzieję, że nie wpadnie na pomysł, aby jej ludzie patrolowali ulice Murivel w nadziei na odnalezieniu tego, kto śmiał w imieniu Królowej bez jej wiedzy wystartować w turnieju -Jedyne co mam to pięćdziesiąt koron trochę brakuje- Zażartowała po czym utkwiła wzrok w talerzu dziewczyny. Poproszenie ojca o pieniądze byłoby równie samobójczą misją, co poproszenie królowej AKaviru. -Tooooo jaki miałaś pomysł z tym piractwem?- Zapytała się po chwili milczenia chwytając się jednego z najbardziej realnych do zrealizowania pomysłów
|
Iron Del Fugakushi - 2023-06-04 21:45:55 |
- Czyli moje pułapki działają lepiej niż się spodziewałam. Odparła dumna z siebie Elme widząc jaką efektywność przyniosły jej sieci, co prawda po prostu dała ich ogromną ilość ale jednak pokonała kilku czempionów z areny za jednym zamachem i nie było to dla niej ani trochę problematyczne, ot po prostu poświęciła jeden dzień, gdzie większość z nich poświęciła życie na doskonalenie się by móc dotrzeć do tej smutnej trzeciej rundy, dla zielonowłosej było to po prostu spore osiągnięcie, nie mniej jednak jej przygody nie raz sprowadzały się do tego, że przypadkowo pokonywała znacznie silniejszych od niej osobników, więc dla samej Elme... Było to dość normalne. Fawkes jednak postanowiła wyjaśnić też skąd się wziął jej pomysł na bycie piratem jak i również stwierdziła, że plan Elme jest ładny na papierze ale w rzeczywistości to sporo roboty i raczej nie uwiną się w kilka godzin, sama Elme słysząc to nieco przechyliła głowę w bok i wydawało się, że zastanawiała się nad czymś. - O nie! Rzucił Masakaki po czym momentalnie zasłonił sobie usta dłonią próbując powstrzymać się albo od śmiechu albo od wypaplania czegoś głupiego jednak Fawkes fartownie zmieniła temat jasno ukazując zacięte relacje z królową Akaviru, zresztą nie mogło być inaczej, nawet Elme wiedziała, że panowała tam żałoba narodowa i zamaskowana dziewczyna raczej nie należała do ulubieńców kobiety po tym jak złamała tamtejsze prawo biorąc udział w turnieju mimo tejże żałoby, nie mniej jednak zielonowłosa nie wypytywała o to, głównie dlatego, bo myślała, że się jakoś dogadały a tu taka niespodzianka. No i dziewczyny dotarły do kłopotów finansowych Fawkes, które jak się okazało były całkiem spore. - Na jakąś pamiątkę w innym kraju starczy... Na stal blokującą magię już nie bardzo. Skwitowała kiedy usłyszała jakiż to majątek ma dziewczyna przy sobie, sam Masakaki uśmiechnął się szeroko i zabrał dłoń z ust. - Wiesz Rhiannon, moja słodka... Iblee nieco śmierdzi groszem a i ten Legato ma spore sumki, które mógłby pożyczyć na procent... Jakieś rozwiązanie byś znalazła. Zasugerował różowowłosy, sam nie wiedział czy to bardziej by wesprzeć dziewczynę w jej bezradności czy raczej żeby obejrzeć scenkę jak Rhiannon prosi Iblee o drobną pożyczkę licząc, że kiedyś jej zwróci, to również byłoby dość ciekawe. - Ewentualnie... Może Iron? Dodał po chwili kierując wzrok na szarowłosą. Temat jednak ciągle wraca do piratów i nic dziwnego, że słysząc to Elme zaczęła wyjaśniać pomysłowość samego statku, jednak w międzyczasie Masakaki spokojnie słuchając Elme przybliżył się nieco do swojej zakontraktowanej przyjaciółki i przysunął swoją twarz do jej. - Dzisiaj masz jeszcze trening z Iblee, miała być niespodzianka! Przypomniał z wesołym tonem w głosie.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-06-04 22:07:58 |
Krótko mówiąc obydwie dziewczyny były po prostu spłukane, co w wypadku Rhiannon było jakimś żartem ze strony losu. Ona księżniczka, która żyła w pałacu, nosiła suknie oraz biżuterię których ceny mogłyby czasami może nawet przewyższać ten cholerny metal o który wszystko się teraz rozbijało, a mimo to nie miała przy duszy nawet złamanej korony. Nagle w najmniej oczekiwanym momencie odkryła jeden z kolejnych minusów bycia księżniczką. Tak naprawdę nie miała nic. Cały majątek należał do jej ojca, a jej jedynie łaskawie pozwalano z tego korzystać, o ile wizja była wspólna. -Świetny pomysł- Dopowiedziała Masakakiemu w myślach -Iblee raczej nie będzie na tyle głupia, aby dać mi pożyczkę i liczyć na to, że kiedyś oddam. Nie wiadomo co wymyśli, może będę musiała przespać się z przypadkowo spotkaną osobą, a Legato...hmmm podejdę do niego i co powiem, cześć pożycz mi pieniądze- Może i miewała durne pomysły, może i często improwizowała, ale jeszcze na tyle ją nie pogięło, aby obcą osobę prosić o dofinansowanie. Z resztą też nie wiadomo jakie pomysły Legato by miał na spłatę długu. Chociaż bez sprzecznie łatwiej byłoby przed nim uciec. Nie wiedział, że Fawkes to ona. Wystarczyło ściągnąć maskę i po problemie, natomiast Iblee, tu mogłoby wszystko się komplikować -Ale na budowę też potrzeba pieniędzy, a z moimi pięćdziesięcioma koronami raczej świata nie zwojujemy- Zauważyła przerywając tym samym wywód Elme dlaczego jej plany bycia piratem są dobre. Może i były, ale ponownie wszystko rozbijało się pieniądze, których żadna z dziewczyn nie miała -Spójrzmy prawdzie w oczy. W naszych kieszeniach jest takie ubóstwo, że już bieda przestała piszczeć- Powiedziała i zaśmiała się. Mimo wszystko cała ta sytuacja była dość zabawna. Spotkały się dwie dziewczyny, które chciały zrobić coś ciekawego, ale jedynie aspekt finansowy ich blokował, bo fantazji odmówić im nie można -Tak wiem, pamiętam- Rzuciła mimochodem w stronę Masakakiego, który postanowił przypomnieć jej o nadchodzącym treningu z Iblee. Rhiannon spojrzała na Elme i wstała od stołu -Mam pewną rzeczy do zrobienia, ale w między czasie pomyślę nad znalezieniem jakiś funduszy, jeżeli się nie uda zbudujemy najwyżej tratwę- Powiedziała i zaśmiała się wesoło. W końcu kto powiedział, że statek musi być od razu okazały. Zetną kilka drzew, przywiążą sznurem i też jakoś to powinno się utrzymać, a jeżeli nic najwyżej będą mieć okazję do wykąpania się. Pożegnała się z Elme i wyszła z hotelu. Słońce już na dobre weszło na niebo, a po mieście zaczęło kręcić się zdecydowanie więcej ludzi -Nie uważasz, że to jest naprawdę ironia losu. Żyje w pałacu, za który można by kupić całe wory tej cholernej stali, a sama mam przy sobie marne grosze i to z resztą nie moje- Odezwała się w stronę Masakakiego idąc w stronę domu Iblee. Znała już dobrze trasę, na tyle dobrze, że mogłaby iść z zasłoniętymi oczami. Zastukała w drzwi wybijając jakiś bliżej nieokreślony rytm i czekała aż Lucifer otworzy i powita ją z tą samą grobową miną.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-06-04 22:51:05 |
Fawkes postanowiła ostatecznie, że się zbiera, co oznajmiła zielonowłosej a ta jedynie pokiwała głową. - Bez problemu, ja i tak dzisiaj muszę pościągać pozostałe pułapki. Odparła i pożegnała się po czym szarowłosa ruszyła w swoim kierunku a Masakaki podążył za nią bez większego ociągania się, jedynie schował ręce za głowę i spoglądał ku górze rozmyślając sobie nad czymś podczas tego spokojnego spaceru. - W sumie nie odpowiedziałaś czemu nie poprosisz Irona o pomoc, może on miałby po prostu trochę tej stali? Ponowił wcześniejszą sugestię, nim jednak dostał odpowiedź już stali przed drzwiami posiadłości Drismorr w Murivel gdzie księżniczka po zapukaniu oczekiwała tego przyjemnego kamerdynera, który nie zawiódł jej i otworzył drzwi po czym z należytym szacunkiem i elegancją przywitał po czym wpuścił dziewczynę do środka. Po przejściu przez przedpokój w salonie dziewczyna mogła zastać siedzącą na kanapie Usagi, która pijąc kawę czytała sobie książkę, nie zareagowała w żaden sposób na Rhiannon, nawet nie drgnęła gdy dziewczyna stanęła w salonie. - Panienka Iblee właśnie się przebiera, proszę poczekać. Oznajmił Lucifer po czym spokojnie odsunął dziewczynie krzesło przy stole a następnie przyniósł filiżankę z herbatą. Minęła nieco dłuższa chwila gdy Iblee zeszła na dół, błękitnowłosa posłała dziewczynie swój uśmiech po czym przymknęła oczy. - Jesteś wcześniej niż zwykle, nie zdążyłam się przygotować, ale pytanie brzmi... Czy Ty zdążyłaś? Zapytała spokojnie po czym wraz z Rhiannon skierowała się do znanego już im pokoju, skąd pójdą do kolejnej sali treningowej, nim jednak opuściły salon Iblee zatrzymała się i skierowała swoje oczy na Usagi. - Idę potrenować z księżniczką, popilnujesz domu w tym czasie? Zapytała a jedyną odpowiedzią, jaką uzyskała był gest ręki Usagi, jakby odganiała muchę od siebie, co wystarczająco uspokoiło Iblee która ruszyła dalej. Dojście do pokoju zajęło chwilkę a gdy tylko przekroczyły próg tych magicznych drzwi Rhiannon mogła się zorientować, że jest między pasmem górskim a całe otoczenie było pokryte lodem i śniegiem. Iblee nie próżnowała i rozpoczęła trening w swój ulubiony sposób, rzuciła pod nogi miecz dziewczynie po czym sama ruszyła na nią wykonując atak jako pierwsza, nie chciała dawać jej w żaden sposób fory i jasno okazywała swoją brutalniejszą stronę podczas tych treningów, gdzie refleks, szybkość i precyzja miały największe znaczenie.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-06-05 20:05:57 |
Rhiannon weszła posłusznie, kiedy drzwi do domostwa Iblee się otworzyły. Nie myliła się co do tego kto je otworzy oraz z jaką miną. Chciała powiedzieć coś na temat tego, że gdyby Lucifer się chociaż trochę uśmiechnął to byłoby lepiej, ale z drugiej strony nie chciała sprawdzać co się wydarzy, kiedy ten z pozoru spokojny facet się zdenerwuje, dlatego wolała przemilczeć sprawę. Poszła posłusznie za przewodnikiem w stronę salonu, a tam dostrzegła już znajomą jej osobę, która jak zwykle kompletnie ją zignorowała. -Hmmm ciebie też miło widzieć- Mruknęła w stronę Usagi, a kiedy nie uzyskała żadnej odpowiedzi wzruszyła ramionami i oparła się plecami o jedną ze ścian czekając aż Iblee zejdzie w końcu na dół. Na szczęście nie trwało to długo, bo cisza, jaka panowała w salonie w pewnym momencie aż wwiercała się w czaszkę Rhiannon. Nie była przyzwyczajona do takiego spokoju. Przeważnie wokół niej toczyły się jakieś rozmowy a i nie rzadko sama była częścią toczącego się dialogu. Teraz po prostu stała i nie bardzo wiedziała co miałaby ze sobą zrobić -Wreszcie- Skomentowała, kiedy Iblee weszła do salonu. -Dzisiaj jakoś przeważnie jestem wcześniej- Mruknęła i omiotła wzrokiem salon zupełnie tak jakby chciała znaleźć kogoś jeszcze. Masakaki jak na luźny dzień, dość mocno ją poganiał do działania na skutek czego faktycznie pojawiała się w różnych miejscach znacznie wcześniej niż powinna normalnie. A może to wina tego, że zaczynała za wcześnie dzień. Wzruszyła tylko lekko ramionami bardziej do samej siebie i ruszyła za Iblee, która tym razem wyczarowała dla niej iście górskie klimaty. Kiedy tylko przekroczyła próg jednych z wielu drzwi poczuła jak mroźny przejmujący wiatr podrywa jej włosy i uderza z całą siłą w jej ciało, utrudniając ruszenie się. Świeża warstwa śniegu sprawiała, że nieco się zapadała przez co ciężko było utrzymać jej z początku równowagę. Natomiast pomimo tej zamieci bez problemu dostrzegła miecz treningowy, do którego dopadła od razu, i zablokowała pierwszy atak Iblee i nie czekając na jej reakcję sama przeszła do ataku starając się zagonić ją nad przepaść tak szybko jak tylko mogła. Nie omieszkała przy tym również wykorzystać otoczenia. Śnieg świetnie się sprawdzał w roli chwilowego oślepiacza. Rzucony prosto w twarzy przeciwnika dawał jej chwilę na zmienienie pozycji na bardziej korzystną, natomiast sama zamieć jak i głębokość śniegu utrudniały ruchy, co można było w odpowiedni sposób wykorzystać.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-06-06 09:59:19 |
Trening się rozpoczął zaś sama Iblee podobnie jak Rhiannon dość szybko przeszła do ofensywy i poza kopaniem śniegiem w twarz dziewczyna szybko przechodziła do kolejnych ataków i jeszcze szybciej powracała po odskokach do pozycji walczącej czy skoków tym samym pokazując swoją zwinność. - Musisz nauczyć się zapanować nad kontrolowaniem swojej ciężkości moja droga... Inaczej ON na Ciebie nigdy nie spojrzy jak na kobietę. Rzuciła w pewnym momencie gdy obie dziewczyny skrzyżowały ponownie miecze po czym puściła oczko do Rhiannon i kopnięciem w brzuch odepchnęła ją od siebie, cały trening zajął o wiele więcej czasu niż zwykle ale mimo chłodu dziewczyny dość szybko się rozgrzewały cały czas walcząc ze sobą do utraty tchu a z każdą godziną Rhiannon o wiele lepiej szło kontrolowanie swojej ciężkości i coraz szybsze reagowanie na ataki Iblee oraz odbijanie się nawet od śniegu, z jej drobnymi wskazówkami dziewczyna całkiem nieźle opanowała tę sztukę i zdołała kilka razy zaskoczyć błękitnowłosą która w ostatniej chwili zdołała się zasłonić i szybko skontrować ale wtedy stawała się o wiele szybsza i jeszcze bardziej agresywna zmuszając Rhiannon do pobudzenia swoich największych granic. W końcu nastało południe, dopiero wówczas Iblee odpuściła dziewczynie znęcanie się nad nią i ogłosiła koniec opierając miecz o ramię. - No... To czas na niespodziankę. Oznajmiła po czym kątem oka spojrzała za siebie, konkretniej w dół, gdzie Rhiannon z pasma górskiego mogła dostrzec małe miasteczko, Iblee jeszcze podeszła do drewnianych drzwi, z których przyszły i wsunęła między nie miecz, który wpłynął niczym do wody a następnie przekręciła a drzwi zniknęły. - Tylko jak się tam dostać... Udawała, że myśli nad rozwiązaniem po czym uśmiechnęła się, wzięła rozpęd po czym wyskoczyła z góry i opadając zgięła nieco nogi po czym dosłownym ślizgiem zaczęła zjeżdżać z góry zupełnie jakby była na nartach, jasno informując Rhiannon, że musi zrobić to samo. W końcu udało im się zjechać na dół i sama Iblee wydawała się całkiem dobrze bawić co wskazywał nawet jej uśmiech, który tym razem nie wydawał się być tak sztuczny jak zazwyczaj i wykazywał ogrom satysfakcji i swoistą radość, było to rzadkie zjawisko gdzie błękitnowłosa wykazywała swoje prawdziwe swoje emocje chociażby na chwilę bo uśmiech Iblee jak szybko pojawił się na jej twarzy tak szybko wróciła do swojego naturalnego, przyklejonego uśmieszku. Dziewczyny dotarły do wioski a następnie stanęły przed drzwiami wielkiej gospody, zanim jednak weszły... - Zdejmij maskę i schowaj miecz, zachowuj się jak na cywilizowaną osobę przystało. Najwidoczniej miejsca, w które Iblee zabierała Rhiannon nie były sztucznie stworzone i księżniczka nieustannie walczyła w różnych miejscach na ziemi które akurat błękitnowłosa sobie upatrzyła, mogło być to po prostu zaskakujące, z drugiej strony widać było, że mimo iż trening był wymuszony to Iblee z zaangażowaniem oddawała się szkoleniu księżniczki. W końcu weszły do środka a drewniana lecz całkiem przytulna gospoda z dość prostymi ozdobami oraz ciepłem od razu mogła skojarzyć się z przytulnym i bezpiecznym miejscem. - Aloha! Już po wejściu dotarł do nich głos mężczyzny za ladą barową, który pomachał w ich stronę, Iblee uśmiechnęła i spokojnie podeszła do lady po czym spokojnie oparła się rękoma o nią. - Aloha! Dawno się nie widzieliśmy! Nie sądziłam, że tu pracujesz, Hawajczyku! Zawołała wesoło a mężczyzna tylko przytaknął i uśmiechnął do niej radośnie. - Taka praca, czasem trzeba przejść do innego lokalu i poprowadzić biznes samodzielnie, wiesz jak to jest ale powiem Ci, że całkiem przyjemne to miejsce, miejscowi przyjaźni a nocą można oglądać zorze polarne, człowiek tu może odpocząć od trosk. Polecam! Odparł bez skrępowania. - A dziewczyna z Tobą to...? - Och... Poznaj Rhiannon, moją nową koleżankę i uczennicę. - O proszę, wiele się pozmieniało od naszego ostatniego spotkania, nie tak dawno temu zarzekałaś się, że nigdy nie będziesz nikogo trenować a tu niespodzianka. Odparł mężczyzna uśmiechając się szeroko i oparł ręce o ladę a Iblee tylko nieco przechyliła w bok swoją głowę. - Tak wyszło... W każdym razie! Widzisz... Ostatnio zrzuciłam sporo wagi i pomyślałam, że czas to sobie wynagrodzić, zapragnęłam więc gorącej czekolady z mnóstwem pianek, a lepszej niż ta nie ma, pomyślałam więc, że zamiast sobie sprowadzać, po prostu przyjdę na miejsce i skosztuję jej. Wyjaśniła po krótce a mężczyzna klasnął w dłonie. - Oczywiście! Trafiłaś idealnie akurat mam świeżą dostawę kakao z lasów tropikalnych! - Tak się cieszę! Iblee o dziwo podskoczyła w miejscu z radości i klasnęła w dłonie. - Jeśli pozwolisz, zasiądziemy w tamtej sali przy kominku by w spokoju się nacieszyć naszymi napojami... A! I nie szczędź pianek! Wyjaśniła wskazując palcem na drzwi po jej lewej stronie a Hawajczyk spojrzał na nią wymownie. - W tamtej sali mówisz... Powtórzył nieco tajemniczym głosem a Iblee pokiwała głową i uśmiechnęła się, mężczyzna jedynie chwycił za coś pod ladą i spokojnie podszedł do drzwi po czym otworzył je kluczem i zaprosił dziewczęta do środka, a Iblee i Rhiannon spokojnie się tam skierowały. To pomieszczenie było nieco gorzej oświetlone, na ścianach wisiały świeczniki a na końcu sali był kominek, sama sala była pełna okrągłych stolików z krzesłami a dziewczyny wybrały najbliższy przy kominku, gdzie zasiadły czekając na swoje napoje.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-06-06 11:11:28 |
Rhiannon dostrzegała gołym okiem swoje postępy. Zaczęła myśleć zdecydowanie na przód, już nie była tak pewna swoich ruchów, aby nie analizować tego, że każdy jej atak można w jakiś sposób zablokować. Dlatego, była w stanie odpowiedzieć na kilka ruchów Iblee tak, że parę razy dziewczyna miała spore kłopoty z obroną. -Musiałby najpierw w ogóle na mnie spojrzeć- Odpowiedziała na jej zaczepkę. Nie mogła dać się wyprowadzić z równowagi, bo przecież o to w tym chodziło, i na arenie również może się z tym spotkać. Gadanina, tylko po to, aby zburzyć logiczne myślenie przeciwnika, było dość powrzechnie stosowaną taktyką. W końcu trening się zakończył i przyszedł czas na ową tajemniczą "niespodziankę" jaką obiecała jej Iblee. Dziewczyna obserwowała, jak ta wyrzuca swój miecz przez drzwi, a zaraz potem bez słowa ostrzeżenia, wskoczyła w przepaść. Rhiannon otworzyła szerzej oczy i podeszła do krawędzi i spojrzała w dół. Spodziewała się dostrzec gdzieś na dole majaczącą krwawą plamę, a zamiast tego zobaczyła Iblee, która szusowała radośnie po zboczu góry. -No chyba nie- Powiedziała do siebie, kiedy dotarło do niej, że powinna była zrobić dokładnie to samo. Rozejrzała się dookoła, aby się upewnić, że nie ma żadnej łatwiejszej drogi zejścia. Niestety ku jej rozczarowaniu żadnych schodków nie znalazła. -No dobra, przynajmniej przed śmiercią będę miała niezłe przeżycia- Mruknęła i poszła w ślady Iblee zeskakując prosto w dół. Napięła mocniej mięśnie w nogach, kiedy wylądowała na miękkim śniegu i podobnie jak dziewczyna wcześniej, tak teraz ona zjeżdżała prosto w dół. Na ostatniej prostej nogi już odmówiły jej posłuszeństwa i resztę trasy pokonała na własnym tyłku zatrzymując się tuż pod nogami Iblee. -No to niezła była przejażdżka- Powiedziała, wstając i otrzepując tyłek z pozostałości śniegu. Ruszyła za dziewczyną, która zaprowadziła ją do jakiejś gospody Na prośbę Iblee schowała miecz oraz zdjęła maskę. Po wejściu do środka od razu uderzyło ją przyjemne ciepło, i dopiero wtedy poczuła jak bardzo zmarzła podczas treningu. Skinęła tylko lekko głową w stronę mężczyzny, który stał za barem, a kiedy została przedstawiona uśmiechnęła się lekko w jego stronę. Ruszyła za Iblee w stronę sali i usiadła obok niej przy jednym z okrągłych stolików -Myślałam, że te wszystkie tereny to tylko iluzja. Chcesz mi powiedzieć, że w swoim domu masz coś w rodzaju portali do różnych lokacji?- Zapytała się wyraźnie zaciekawiona tym tematem.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-06-07 22:55:46 |
Iblee spokojnie sobie siedziała wpatrując się w ogień wydobywający się z kominka gdy nagle Rhiannon postanowiła wspomnieć o tym, jak zaskoczył ją fakt, że całe te scenerie, które dziewczynie przedstawiono nie są wyłącznie iluzjami a sama arystokratka ma w swojej posiadłości portal do dosłownie każdego miejsca. Błękitnowłosa skierowała swój wzrok na księżniczkę i uśmiechnęła się delikatnie. - A jak myślisz, jakim cudem udało mi się w jeden dzień sprowadzić naszego czempiona do Murivel? Myślisz, że pozwalają byle komu przechodzić przez ten swój wymiar cienia? Zapytała nieco złośliwie, nie mniej jednak jej słowa jasno określiły, że nawet tak ważna persona jak Iblee w oczach ludu Irona była dosłownie nikim i nie patrząc na jej statut nie miała ona wstępu jeśli nie zostałaby przeniesiona przez któregoś z nich, z tego punktu widzenia sama Rhiannon mogła czuć się mimo wszystko wyróżniona na tle innych. - Ale przejść to jedno, bezpośrednio do ich miasta nie mogłam wejść, zaatakowaliby mnie na miejscu, lepiej dostać się do granicy i stamtąd pójść licząc na to, że osoby strzegące granic chcą Cię wysłuchać i potowarzyszą Ci w mieście by inni wiedzieli, że jesteś gościem, najlepiej się zapowiedzieć... Dodała w gwoli wyjaśnienia pokazując tym samym jak towarzysze Irona byli nieufni wobec nieznajomych, nie było to dziwne, z opowieści szarowłosego już można było wywnioskować, że ciągłe wojny odcisnęły na nich piętno i brak zaufania czy nagłe pojawienie się bez zapowiedzi mogli potraktować jako atak i bez większego namysłu ruszyli by w walkę chociażby dla obrony swoich dóbr. - W każdym razie byłyśmy już na niebiańskiej łące, świętym terenie gdzie trenowałyśmy pierwszego dnia, jednym z najspokojniejszych miejsc na świecie. W środku aktywnego wulkanu a dziś jesteśmy na północy, powiem więcej, gdybyśmy ruszyły w przód to po kilku godzinach dotarłybyśmy na tereny klanu Dragomirów ale nie ma co się tam zapędzać, żeby się u nich szkolić trzeba przejść ich rytuały wstępu a bez tego nie potraktują Cię jak swojaka. Zresztą mało kto tam przebywa jak nie ma żadnego spotkania lub święta. Iblee spokojnie tłumaczyła Rhiannon dokąd już zawędrowały oraz gdzie mogły się dostać gdyby stąd ruszyły, wybór wszelkich miejsc był dość trudny ale zmiany terenu pozwalały lepiej przyswajać metody poruszania się i o wiele prościej przystosowywać do zmiany sytuacji, ciekawe jednak mogło być to jakie jeszcze atrakcje mogła przygotować Iblee w przyszłych treningach. - Iluzje byłyby czasochłonne a te portale miałam pod ręką, zresztą... Jak spróbujesz tutejszej czekolady to zrozumiesz, że jest to prawdziwe i zapragniesz tu zostać... Dodała i przymknęła oczy po czym uśmiechnęła się wesoło.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-09-11 02:09:21 |
Elme: Pościg za Snem
Elme nie wiedziała co się wydarzyło, że znalazła się w tym dziwnym zaułku, przez moment rozglądała się zdezorientowana wokół siebie by dostrzec wysokie, na około 10 metrów w górę postawione ściany, które były po obu jej stronach oraz za nią, zdając sobie sprawę, że jedyna droga, jaką miała to droga przed nią. W tym miejscu panował półmrok, jednak mimo tego dziewczyna całkiem dobrze mogła spostrzec okolice, ponure miejsce wraz ze skalistymi ścianami, które wskazywały jej jedyny korytarz było otoczone mgłą. Elme spojrzała w górę by dostrzec niebo, zasłonięte kłębami czarnych wręcz chmur z których nie mogła dostrzec nawet jednego samotnego snopu światła, to miejsce było niemalże bez życia. Zielonowłosa powolnym krokiem zaczęła iść przed siebie raz po raz rozglądając się w około i przebijając się przez tę mgłę, która chociaż wydawała się gęsta, to jednak przepuszczała przez siebie widok co pozwalało dziewczynie na dostrzeżenie tego co kryje się przed nią, jednak to nie napawało większym optymizmem, gdyż dziewczynie nie zajęło długo by zrozumieć, że jest w labiryncie. Po pierwszym rozwidleniu i napotkaniu pierwszej ściany zorientowała się, że jest to pułapka przez co nieco przyspieszyła kroku by móc powrócić do wcześniejszego miejsca i obrać drugą drogę. Elme błąkała się tak przez dłuższy okres, próbując jakkolwiek zapisać w głowie, gdzie już była by nie wracać przypadkiem do poprzednich miejsc a w międzyczasie starała się zwalczyć uczucie wyobcowania i chłodu jakie to miejsce roztaczało wokół siebie lecz nawet gdy starała się o tym nie myśleć, ponurość i samotność potrafiły ją dopaść, szczególnie gdy towarzyszył im fakt, że nie wiedziała nawet skąd się tu wzięła i dlaczego tutaj się błąka... Elme kierowała się do kolejnego rozwidlenia, gdy nagle z oddali dostrzegła jakąś postać, która przechodziła przez ową drogę, zielonowłosa poczuła w duchu ulgę, że nie jest tutaj sama i momentalnie przyspieszyła kroku machając ręką by zwrócić na siebie uwagę tej osoby. - Hej! Poczekaj! Ciebie też tu wciągnięto? Zaczęła wołać by zwrócić na siebie uwagę, co wydawać by się mogło udało się, postać zatrzymała się zaś Elme im bliżej była, tym bardziej mogła spostrzec, że była to dziewczyna, miała długie, poza pas włosy oraz luźną koszulkę odsłaniającą ramiona i długie spodnie, przez mgłę Elme nie mogła jeszcze spostrzec twarzy nie mniej jednak widziała, że ta dziewczyna skierowała głowę w jej stronę. Gdy już była blisko, Elme wyraźnie odetchnęła z ulgą, nawet na jej twarzy pojawił się uśmiech, jednak wówczas mogła usłyszeć delikatny, radosny a zarazem niewinny chichot ze strony dziewczyny, która momentalnie zaczęła biec uciekając na moment Elme sprzed oczu, zielonowłosa jak na zawołanie ruszyła w pościg za tą dziewczyną. - Czekaj! Nie zrobię Ci krzywdy! Wołała biegnąc za tajemniczą dziewczyną, która zdawała się nie chcieć zatrzymać a jej radosny chichot, który wydawała z siebie od czasu do czasu, odbijał się echem od ścian, długie, jak Elme spostrzegła białe włosy dziewczyny falowały w pędzie a ona sama wydawać by się mogło ani myślała o zatrzymaniu się. Dziewczyny tak biegły do skrzyżowania, gdzie tajemnicza dziewczyna skręciła w prawo a Elme ruszyła tuż za nią, jednak po około 200 metrach odkryła... Ścianę przed sobą, przez moment wpatrywała się w nią próbując zrozumieć co się stało, gdy za sobą usłyszała znów ten radosny dziewczęcy chichot, odwróciła się by spostrzec dziewczynę, która znów uciekała przed nią skręcając tym razem w inną stronę. Elme nie wiedziała czemu ją ściga, może to poczucie samotności w tym miejscu a może miała przeczucie, że dziewczyna zna odpowiedź skąd się tu wzięły? Nie mogła tego wyjaśnić, w tym momencie jedynie liczyło się dla niej by złapać tę tajemniczą postać i domagać się wyjaśnień. Biegły tak przez dłuższy czas aż na chwilę Elme straciła dziewczynę z oczu, jednak korytarze były teraz proste, bez żadnych rozwidleń co pozwoliło jej łatwo namierzyć dokąd ta tajemnicza persona mogła się udać, wówczas po prostu ruszyła za nią aż odkryła schody na górę, przez chwilę wahała się czy iść, jednak ostatecznie zaczęła wchodzić po stopniach aż dostała się na wyższe piętro. Ściany były niższe oraz węższe na tym piętrze, miały około 5 metrów wysokości zaś były szerokie na tyle, by dwie osoby mogły stać obok siebie, mgła również była bardziej przejrzysta przez co dziewczyna mogła o wiele łatwiej dostrzec dalszą okolicę a i dzięki temu dostrzegła sylwetkę tajemniczej dziewczyny, która akurat skręcała w lewo, Elme ponownie za nią ruszyła z rozpędem by w nie długim czasie znów mieć ją na widoku i próbować pochwycić ale uciekinierka zdawała się wręcz nie męczyć tym ciągłym biegiem i wciąż trzymała dystans między nimi. W pewnym momencie Elme wyciągnęła rękę przed siebie a z jej rękawa wyleciały trzy białe, błyszczące wstęgi, którymi chciała opleść ciało białowłosej, nie mniej jednak gdy już je owijały, postać rozpłynęła się, wówczas Elme dostrzegła ją przed sobą, lecz nieco dalej, wciąż uciekającą. Na ten widok Elme otworzyła szeroko oczy. - W-widmowy krok? Skąd znasz tę technikę? Zapytała bardziej siebie po cichu niż dziewczyny, w głowie zielonowłosej pojawiły się najczarniejsze scenariusze a ilość pytań drastycznie wzrosła, Elme momentalnie ruszyła przyspieszając nawet swój pęd by zmniejszyć dystans jaki je dzielił, zmrużyła nieco swoje oczy a na jej twarzy pierwszy raz od dawna pojawiła się powaga a nawet i determinacja połączona z gniewem, co mogło sugerować tylko jedno... Żarty się skończyły. Chociaż na początku Elme zdawała się dalej ścigać dziewczynę to w pewnym momencie zielonowłosa po prostu błyskami teleportowała się tuż przed nią lub za nią, by próbować pochwycić uciekinierkę, która niemalże w ostatnim momencie odskakiwała i zmieniała kierunek swojego biegu, jednak zielonowłosa nie przestawała, do pewnego momentu ścigała ją teleportacją lecz ostatecznie postanowiła nieco zmienić swoją strategię, szybkimi skokami odbijała się od ścian aż w końcu wylądowała na ich górze, zgrabnie biegnąc po niej przeskakiwała od jednej do drugiej aż w końcu wyprzedziła uciekinierkę i skoczyła na nią z wyciągniętymi rękoma by ją schwytać. - Mam Cię! Zawołała gdy była już blisko, lecz wówczas ciało białowłosej rozpadło się niczym rozbite szkło a zielona energia rozleciała się wokół. Elme opadła na ziemię z ugiętymi nogami po czym wyprostowała je, zaczęła się rozglądać wokół siebie widząc tę zieloną energię, która nie opadała, wciąż unosiła się wokół niej aż w pewnym momencie zaczęła się zbierać przed nią by uformować jasno-zielone światełko, które delikatnie unosiło się przed dziewczyną. Zielonowłosa delikatnie wyciągnęła ręce a światełko niemalże opadło na jej dłonie, wciąż lekko unosząc się nad nimi zatrzymało się, w tym momencie mgła oraz otaczające ich ściany zniknęły a miejsce oświetliło promieni słońca, zamiast kamiennej podłogi Elme poczuła trawę pod stopami i gdy rozejrzała się kątem oczu, spostrzegła, że jest na jakimś wzgórzu a pogoda na niebie była wręcz wymarzona, zielonowłosa szybko wróciła wzrokiem do światełka, znała je, dusze które otaczają ten świat pojawiają się często w takich postaciach, szczególnie te nowe. Sama Elme nie raz trollowała swoją przyaciłkę, Sumire wmawiając jej, że jest w ciąży i podkładając takie dusze, lecz też raz pokazała jej dusze jej przyszłego dziecka aż w końcu Sumire wraz ze swoim partnerem, Otoshim, doczekali się swojej małej istotki. Teraz jednak miała przed sobą, dosłownie w dłoniach zupełnie inną duszę, była większa niż te, które zazwyczaj widziała, pełna życia, sił i ciekawości, mnóstwo pozytywnych uczuć się z niej wydobywało, nigdy nie czuła tego tak wyraźnie jak teraz, było to niesamowite uczucie. - Jeszcze nie czas, byśmy się spotkały, ale będę na Ciebie czekać, Mamo. Usłyszała z wnętrza tego światełka ten dziewczęcy głos, wówczas wszystko się rozjaśniło, oślepiając zszokowaną zielonowłosą.
************************************************
Elme obudziła się słysząc głośne walenie do drzwi od jej pokoju hotelowego, leniwie wstała z łóżka i otworzyła je by ujrzeć Fawkes, która najwidoczniej nie mogła spać, wpuściła dziewczynę do środka i szybko pochwyciła swoje rzeczy by móc się przebrać po czym poszła do łazienki. Po zdjęciu piżamy wskoczyła pod prysznic i spokojnie puściła wodę, lecz jedna myśl nie mogła opuścić jej głowy. - "Jeszcze nie czas, byśmy się spotkały, ale będę na Ciebie czekać, Mamo" - Rozbrzmiewało w jej głowie. - Czy to był tylko sen? W tym pytaniu bardziej próbowała przekonać samą siebie że tak było, niż odkryć odpowiedź, ta myśl nie dawała jej spokoju i nawet po wyjściu spod prysznica i udaniu się na stołówkę próbowała zachowywać się normalnie, jak to zwykła Elme, jednak humor jej nie dopisywał, myślami zdawała się być gdzie indziej i chociaż wspominała o piratach w ramach żartu, to jednak gdzieś ciągle uciekała do tego snu, na szczęście Fawkes nie spostrzegła tej zmiany w zachowaniu, chociaż mogło tak być przez to, że dziewczyny ledwo się znały. Po pożegnaniu się Fawkes uciekła za kolejnymi planami a Elme w spokoju dojadała swoje śniadanie. - "Będę na Ciebie czekać, Mamo." Powtórzyła po cichu do siebie po czym spuściła wzrok, westchnęła cicho po czym wzięła gryza tosta i popiła sokiem. - Muszę pozbierać te cholerne sieci....
|
Rhiannon Fukushima - 2023-12-14 22:02:29 |
Rhiannon wysłuchała Iblee w milczeniu. Wszystko to co słyszała wydawało się być wręcz nierealne. W przeciągu tak krótkiego czasu musiała przyznać, że o świecie nie wiedziała absolutnie nic, no oprócz tego co udało się jej wyczytać z książek dostępnych w pałacowej bibliotece, ale i te były zawsze starannie dobierane tak, aby wśród nich nie znalazły się tytuły, które mogły zostać uznane za niewłaściwe dla księżniczki. -Nie jestem pewna czy znajdzie się miejsce w którym chciałabym zostać- Mruknęła i zapatrzyła się przez chwilę w pobliską ścianę -Mówię, że Murivel to mój dom, ale z domu przecież nie chce się uciekać, a ja robię to przy każdej możliwej okazji.- Westchnęła ciężko i odchyliła się na krześle opierając się o jego oparcie. Wyciągnęła spokojnie nogi przed siebie i złączyła ze sobą dłonie kładąc je na brzuchu -Nawet teraz...ryzykuje życiem i godnością...wszystkim co tak naprawdę mam, aby się wyrwać- Powinna być przecież wdzięczna, często to słyszała od ojca. Każda prosta dziewczyna z Murivel chciałaby być na jej miejscu, pływać w luksusy...tylko one Rhiannon nie wystarczały. Miała wrażenie, że miała wszystko, ale tak naprawdę nie miała nic -Zrobić wszystko, aby tylko nie popełnić błędu matki i nie uschnąć jak ona...wredna jędza- Dodała i uśmiechnęła się lekko do siebie. Kiedyś jeszcze zabiegała o względy cesarzowej, chciała być przez nią kochaną, ale boleśnie zrozumiała, że ta kobieta kochała tak naprawdę tylko siebie. Dla nikogo więcej tej miłości już nie starczało.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-12-15 20:04:16 |
Ible skierowała swój wzrok na Rhiannon i cierpliwie słuchała jej wypowiedzi na temat domu, który niby kocha ale ucieka od niego oraz o tym, że nigdzie nie zagrzeje miejsca, po słowach księżniczki, szlachcianka spokojnie skierowała głowę w stronę kominka i przyglądała się tam trzaskającemu płomieniowi. - Rozumiem Cię... Też tak kiedyś myślałam. Zaczęła spokojnym głosem, jej ton był zupełnie inny niż zwykle, ta zazwyczaj pełna entuzjazmu i ambicji kobieta o podekscytowanej tonacji pełnej wdzięku dzisiaj zabrzmiała wręcz melancholijnie po wypowiedzi Rhiannon a jej wzrok skupiony na ogniu wydawał się tonąć w tych płomieniach. - Też kiedyś tak myślałam, w pewnym momencie mojego życia też tak myślałam. Byłam zagubiona i samotna wówczas... To był jeden z najgorszych okresów w moim życiu, wtedy też podliczałam ile błędów zrobiłam podczas tego życia... W każdym razie. Iblee odwróciła się do Rhiannon i posłała jej ku zaskoczeniu, ciepły uśmiech, nie był on jednak tym samym uśmiechem, który księżniczka przywykła widzieć w pałacowych komnatach, jej spojrzenie było pełne swoistych uczuć, nie było takie puste i sztuczne, wystawione na pokaz a kąciki ust nieco bardziej uniesione, całość Iblee teraz nadawała jej prawdziwy urok i stwarzały otoczkę ciepłej i wrażliwej osoby, która nie powinna zgrywać nawet arystokratki. - Tak naprawdę nie znasz jeszcze tego świata, nie wiesz jaki jest piękny, ile miast, metropolii, wiosek i krain jest przed Tobą... Nie będzie to łatwe, znaleźć nowy dom, ale uwierz, w końcu go znajdziesz... Miejsce gdzie będziesz się dobrze czuć. Odpowiedziała spokojnie po czym skierowała wzrok na stół a jej spojrzenie i uśmiech nieco wygasły, wydawała się myśleć, a wówczas to księżniczka postanowiła mówić dalej, wtedy Iblee ponownie uniosła swój wzrok i przechyliła delikatnie głowę na bok. - Źle się z tym czujesz? Z faktem, że stawiasz wszystko na jedną kartę i w dodatku niepewną? Łatwo postawić życie, ale z godnością jest trudniej... Zgodziłaś się na ten układ, podejmując tę decyzję pokazałaś swoją determinację i idziesz na przód by pokazać, że nie są to tylko słowa na pokaz. Chcesz być lepsza od matki? Moim zdaniem już jesteś, bo miałaś odwagę zrobić pierwszy krok a nie tylko czekać. Dodała gdy znalazła okazję, chcąc uzmysłowić jej to jakie decyzje podjęła podkreśliła również diametralną różnicę między nią a jej matką, która też przyczyniła się do porażki Mari z jej marzeniem a rozpoczęciem Rhiannon realizowanie jej celu. W końcu do pomieszczenia wszedł Hawajczyk, mężczyzna niósł z elegancją w dłoni drewnianą, okrągłą tackę na której były ułożone dwa duże kufle i mała miseczka wypełniona piankami, mężczyzna podszedł spokojnie do stolika dziewczyn i położył tackę na nim, po czym przysunął sobie krzesło i usiadł opierając od razu łokcie na stole, nieco się zgarbił a następnie skierował głowę w stronę Iblee, która niczym na zawołanie zmieniła mimikę twarzy na swoją dość standardową i skierowała wzrok na mężczyznę. - Więc... Co Cię tu sprowadza? Zapytał z zaciekawieniem, delikatnie mrużąc oczy obserwował dziewczynę mierząc ją od czubka głowy aż do talii.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-12-15 20:20:13 |
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko na dźwięk słów Iblee. W zasadzie nie spodziewała się po niej takiego wyznania. Przywykła do tego, że była raczej dość wyniosła, czasami uszczypliwa, no i jako nauczycielka dość surowa i brutalna. -Nie wiem...- Mruknęła. Nie doszła jeszcze do jednoznacznych wniosków odnośnie tego czy źle się czuła ze swoimi decyzjami -Najgorszy był chyba moment uświadomienia sobie, że oprócz głośnego tupania nogami, podważaniem słów rodziców, oraz rozbijaniem o ściany kolejnych waz nie mogę zrobić wiele więcej- Tak przez jakiś czas wyglądało jej życie. Kiedyś jeszcze miała nadzieję na to, że jak stanie się najgorszą wersją siebie dla jej rodziców, to problem rozwiąże się sam. Wydziedziczą ją, wyprą się...zrobią co kolwiek. Niestety to uparcie nie następowało, a jej zaczynało brakować pomysłów. -Natomiast, kiedy pojawiła się inna okazja w postaci tego turnieju nie mogłam z tego nie skorzystać, a ja mam w zwyczaju to, że jak już coś robię to na sto procent...a przynajmniej się staram. Wbrew pozorom nie uważam, że od życia należy mi się wszystko na srebrnej tacy i czasami po prostu trzeba sobie coś wywalczyć ale to zawsze oznacza poświęcenie- Nigdy nie zastanawiała się nad tym aż tak mocno. Po prostu podjęła decyzje wierząc w to, że przynajmniej nie zginie, wtedy by oznaczało, że poniosła totalną porażkę, bo zginęłaby wiedząc, że nie była w stanie pokierować swoim własnym życiem, że ja zmarnowała. Zamilkła, kiedy do ich stolika powrócił mężczyzna z kubkami z gorącą czekoladą. Rhiannon od razu pochwyciła swój i dosypała na górę napoju trochę pianek. Spojrzała na Hawajczyka, który najwyraźniej wydawał się być zainteresowany osobą Iblee, a ta niezwykle szybko powróciła do swojej typowej miny, którą ona znała już nawet aż za dobrze. Wniosek mógł nasunąć się sam. Może Iblee nie była taka zła jak się jej wydawało. W pałacu też mogła nosić maskę tak jak robili to inni, ale prywatnie mogła wydawać się być zupełnie inną dziewczyną.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-12-15 23:07:53 |
- Wiesz, czasem wypada odwiedzić dawnych znajomych i dobić jakiś interes, nie uważasz? Zaczęła subtelnie Iblee delikatnie pochwytując w swoje zgrabne dłonie kufel i unosząc go po czym biorąc delikatnego łyka, mężczyzna zaś uśmiechnął się wyraźnie, czym ukazał swoje zainteresowanie na słowo "interes", mogło to jasno podkreślać jego status oraz ogólne zainteresowanie dobiciem targu. - W każdym razie, jak się sprawy mają? Zapytała zaciekawiona a mężczyzna delikatnie się uniósł, zaś na jego twarzy pojawił się dumny uśmiech, co sugerowało tylko jak dobrze sobie radzi. - A... Widzisz, po podpisaniu kontraktu z Sidorowiczem i dostaniu dostępu do jego asortymentu to już sielanka, zebrałem kilku świetnych ludzi do odnajdywania cudeniek i teraz opływam powoli w bogactwie. Jeśli dobrze pójdzie to za 5 lat mógłbym przejść na emeryturę, kupić prywatną wyspę i żyć na niej jak król... Ale jeszcze popracuję, ktoś musi ogarniać ten interes. Odpowiedział rozochocony swoimi osiągnięciami,. - Nie będę Ci dokładnie mówił ile obecnie zarabiamy dziennie, ale po tygodniu moje konto dostało 8 cyfrową wartość. Dodał po chwili szczerząc nieco swoje zęby zaś sama Iblee jedynie słuchała go w milczeniu i z widocznym zaciekawieniem, chociaż nie mogło być pewnym to, czy faktycznie była tym zainteresowana, czy słuchała z czystej grzeczności? - I to wszystko przez to, że wstąpiłeś do wojska, bo dziewczyna dała Ci kosza... Pewnie teraz tego żałuje. Odparła delikatnie chichocząc a sam Hawajczyk zaśmiał się z tej anegdotki, nie mniej jednak dla samej Rhiannon mógł się już rysować obraz relacji między tą dwójką, znali się, na tyle dobrze by móc nawet przy obcej osobie rozmawiać swobodnie i chociaż zdawać by się mogło nie widywali się często, to jednak ta relacja była dla nich trwała. - W każdym razie... Zaczęła spokojnie Iblee wyjmując spod materiału swojego stroju złożoną na dwa razy karteczkę po czym podała ją mężczyźnie, który niemalże od razu ją rozwinął i skupił wzrok na tekście. - Będę tego potrzebowała, na jak najszybciej. Wyjaśniła w pełni a mężczyzna jedynie wczytywał się w "zamówienie" co jakiś czas nieznacznie kiwając głową z odruchu, w myślach odhaczając co z tej listy może mieć od razu na stanie. Dopiero po chwili skierował wzrok na błękitnowłosą i nieco przechylił głowę w bok. - Planujesz wojnę, Iblee o Nikłym Uśmiechu? Zapytał już znacznie poważniej podczas gdy jego rozmówczyni spokojnie brała łyki gorącej czekolady przymykając przy tym swoje błękitne oczy, dopiero gdy odstawiła kufel na stolik, delikatnie splotła swoje dłonie i posadziła je spokojnie, to otworzyła swoje oczy skupiając wzrok na mężczyźnie. Na jej twarzy widniał wesoły, niemalże niewinny uśmieszek, który w normalnych sytuacjach nie wzbudzałby żadnych podejrzeń, jednak teraz mogło być jasne, że to oznaczało coś więcej, plus zamówienie, które składała sama Iblee... To było naprawdę coś podejrzanego, jednak milczenie kobiety tylko dawało do zrozumienia, że nie ma zamiaru się tłumaczyć. - W każdym razie, około 60% z tych rzeczy mamy na stanie, resztę mógłbym dostarczyć do około tygodnia, odpowiada Ci to? Zapytał a błękitnowłosa kiwnęła delikatnie głową po czym skierowała się do Rhiannon. - Hawajczyk jest handlarzem współpracującym z gildią kupiecką, dosłownie może sprowadzić każdy towar w dobrej cenie, gdybyś czegoś potrzebowała, wystarczy zapytać. A właśnie! Powróciła z powrotem do Hawajczyka i uśmiechnęła się. - Rhiannon ma... Drobne problemy w swoim życiu rodzinnym i stara się nieco odciąć od tego, jest młoda ale całkiem zdolna i jak uda się jej wyrwać to potrzebowałaby sensownej pracy z dreszczykiem... Mógłbyś dać jej swoją wizytówkę? Gdy wszystko się unormuje, mogłaby pracować dla Ciebie, nawet mogłabym poświadczyć o niej, nie padnie zbyt szybko. Zaproponowała a mężczyzna od razu skierował wzrok na dziewczynę, wzrokiem zjeżdżał raz po raz od góry do dołu aż ostatecznie zatrzymał się i swoim wzrokiem świdrował oczy księżniczki próbując doszukać się czegoś w nich, jednak ostatecznie uśmiechnął się lekko i z kieszeni swojej hawajskiej koszuli małą wizytówkę i podał ją szarowłosej. - No cóż... Skoro możesz za nią poświadczyć, to można spróbować. Rhiannon, tak? Odezwij się gdy będziesz czegoś potrzebowała lub szukała pracy, chętnie pomogę. Odparł z dość pozytywnym akcentem po czym spokojnie wstał i przeciągnął się. - Pójdę stanąć za barem, gdybyście czegoś potrzebowały, przyjdźcie. Oznajmił i spokojnie udał się do wyjścia zaś Iblee tylko w ramach podziękowania kiwnęła delikatnie głową po czym odwróciła wzrok i znów skierowała się w kominek obserwując palący się w nim ogień.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-12-15 23:20:23 |
Rhiannon przysłuchiwała się w milczeniu tej rozmowie. Czasami nie było sensu bez powodu się wtrącać, a po prostu poobserwować i wyciągnąć pewne wnioski, a te nasuwały się szybko same. Iblee musiała znać tego mężczyznę, może nawet nieźle o ile nie bardzo dobrze nawet. Drgnęła, jednak lekko, kiedy temat rozmowy został skierowany na nią. Zmarszczyła lekko brwi i spojrzała na dziewczynę, która ewidentnie próbowała załatwić jej jakąś robotę na przyszłość. Czy naprawdę wierzyła w to, że jej się uda...nawet jeżeli jej szanse wygrać cały turniej były cholernie niskie. Ona nie wybiegała myślami tak bardzo w przyszłość, nie mogła tego zrobić bo nie wiedziała tak naprawdę co wydarzy się następnego dnia, czy nie zrobi czegoś głupiego i całą maskaradę szlag nagły trafi. Mimo wszystko odebrała od niego wizytówkę i przyjrzała się uważnie. Kolejna wizytówka, pierwsza którą przyjęła sprawiła, że doczepił się do niej tajemniczy gość, który nie była jeszcze pewna czy był do końca przyjacielem, ale jak na razie jej nie zawiódł, ale to był dopiero początek ich wspólnej drogi. -Sensowna praca z dreszczykiem...- Mruknęła i przekręciła wizytówkę w palcach -Czyli co konkretniej?- Zapytała się wyraźnie zaciekawiona -Czym on się zajmuje, oprócz tego, że pracuje dla wojska- Przynajmniej tak wywnioskowała z toku rozmowy, której się przed chwilą przysłuchiwała.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-12-16 01:54:50 |
Iblee i jej towarzysz skończyli sobie pogawędkę na temat interesów oraz wymienili kilka grzeczności a gdy Hawajczyk opuścił ich pomieszczenie Rhiannon od razu postanowiła podpytać o co chodziło w jej zatrudnieniu, sama błękitnowłosa oderwała wzrok od ognia i ponownie skierowała go na księżniczkę, uśmiechnęła się delikatnie. - Pracował dla wojska. Poprawiła ją po czym odwróciła się nieco bardziej w stronę swojej rozmówczyni, pochwyciła kilka pianek z miseczki a następnie wrzuciła je do kufla z czekoladą, po czym uniosła go delikatnie trzymając w obu dłoniach i przyłożyła do ust, przechyliła delikatnie by móc zaczerpnąć kilka łyków a następnie spokojnie odstawiła kufel z powrotem na miejsce. - Był oficerem w jednostce podczas 10-letniej wojny rodów, tej samej, w której brał udział jeden z uczestników - Ironiczny. Jednakże on i jego oddział byli po... Niewłaściwej stronie i zdezerterowali, założyli małą działalność handlową i wspierali mniejsze kraje na tej wojnie, co podbiło im reputację. Następnie został handlarzem od wszystkiego i dobijał znaczące kontakty... A teraz robi ogromne biznesy wraz z kilkoma siedzibami w różnych krajach. Wyjaśniła po krótce jak życie potoczyło się u tego mężczyzny i doprowadziło go ze złamanego serca do osiągnięcia ogromnego sukcesu finansowego, przez co można by rzec uczynił swoje życie niemalże sielankowe i postanowił dalej w nim brnąć. - Co do pracy... Hawajczyk musi zdobywać niektóre surowce i znaleziska, jednak nie ma zamiaru kłopotać się tym osobiście. Zbiera on grupki "Poszukiwaczy" którzy mają za zadanie pozyskać konkretny przedmiot z danego miejsca i powrócić. Dużo podróżowania, zwiedzania i nierzadko sporo okazji do walki, gdyż często wiele organizacji lubi posłać swoich ludzi po to. Ale Hawajczyk naprawdę dobrze płaci swoim ludziom, to bardzo wdzięczna praca, szczególnie dla kogoś, kto zaczyna swoją przygodę w życiu. No i najważniejsze... Wszystko jest legalne. Nie masz obaw o to, że ktoś nagle Cię wsadzi do więzienia. Dodała wyjaśniając również i to jaką pracą mogłaby zająć się Rhiannon, pominęła mimo wszystko fakt, że dziewczyna mogłaby pozyskać spore kontakty z wpływowymi ludźmi dzięki tej pracy, nie mniej jednak nie chciała w pełni przedstawiać jej plusów, nie wiadomo czy szarowłosa zyska szansę na takie życie ani czy by się podjęła tej pracy, mimo wszystko Iblee postanowiła z jakiegoś powodu pomóc jej w jej przyszłości, chociaż do nie dawna nawet nie było pewnym czy dziewczyna faktycznie wierzy w zwycięstwo księżniczki.
*********************************************************
Rohni kompletnie nie spodziewała się, że ten spokojny dzień mógłby kryć za sobą jakąś niespodziankę gdy.... - Robisz za duże przerwy między szwami. Usłyszała nagle męski głos a gdy odwróciła się, ujrzała bladego mężczyznę o różowych włosach i żółtych oczach, ubranego w garnitur z cylindrem a w prawej dłoni trzymał on laskę, mężczyzna uśmiechnął się szeroko po czym odwrócił wzrok gdzieś indziej. - Oczywiście odkryłabyś to jutro podczas przeglądu stroju, który masz wydać na sprzedaż i robiłabyś poprawki na szybko licząc, że zdążysz przed klientem, który zamówił ten płaszcz... Ale to z góry mogę powiedzieć, że nie zdążysz... I.... Masakaki zaczął chodzić od lewej do prawej raz po raz obracając w dłoni swoją laską. - I zaczęłabyś wyjaśniać to natłokiem pracy i pomyłkami w planach a następnie zaproponowałabyś dodatkowy dzień w zamian za zniżkę, a klient by na to przystał i mimo uratowanej sytuacji byłoby Ci źle, w końcu robisz to od dawna i nie zdarzała Ci się żadna pomyłka od wielu wielu lat... No ale... W końcu mężczyzna się zatrzymał, delikatnie pochylił się w przód opierając obie dłonie o laskę, którą teatralnie postawił przed sobą, wpatrując się w oczy dziewczyny wydawał się czytać z jej serca i duszy a jego wzrok mimo iż przerażający, sprawiał, że dziewczyna mimo wszystko nie mogła się tak łatwo oderwać. - Ale Ty teraz myślisz o czymś zupełnie innym, prawda? Zapytał z pewną nutką dociekliwości.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-12-16 02:12:39 |
Rhiannon wysłuchała spokojnie całej historii. To czy poznanie tego mężczyzny będzie dla niej korzystne okaże się dopiero w przyszłości. Teraz było zdecydowanie za wcześnie, aby nad tym się zastanawiać. Powiodła wzrokiem w jego stronę i ukradkiem przyjrzała się uważnie. Zrobiła wyraźnie zamyśloną minę mrużąc przy tym delikatnie oczy. -A gdyby tak...- Pomyślała sobie, chcąc samej w swojej głowie rozwinąć bardziej zalążek pomysłu, który zaczął kiełkować. -Myślisz, że byłby w stanie coś dla mnie zdobyć?- Zapytała się zaciekawiona. Jeszcze nie tak dawno była przekonana o tym, że raczej pomysł z wykorzystaniem umiejętności Elme raczej pójdzie w zapomnienie, ale teraz mogła mieć swoją szansę. Pozostawał tylko jeszcze jeden problem, nawet gdyby mógł jej pomóc, to nadal przy sobie miała jakieś marne grosze. Skierowała spojrzenie ponownie na Iblee, wzięła głęboki wdech, aby w końcu przełamać głupi głos, który mówił jej, że to się nie uda. -Nie będzie to łatwe...i pewnie cholernie drogie...potrzebowałabym tylko jakiś 2000 może troszkę więcej cesarskich koron i tak sobie pomyślałam, że może ty byś mogła- Powiedziała to po czym uśmiechnęła się niewinnie zupełnie tak jakby poprosiła o najnormalniejszą przyjacielską przysługę. -Słuchaj mam plan...znaczy jak na razie pomysł na ten plan, ale jeżeli wejdzie w życie to wygraną w następnej walce mogę mieć w kieszeni i nie tylko w następnej. Wszystko zależy od pomysłowości- Wyjaśniła na tyle na ile umiała .................................................................................................................... Dziewczyna skupiła się uważnie na doszywaniu detali, ale kiedy usłyszała za swoimi plecami czyiś głos podskoczyła w miejscu, a zaraz potem syknęła cicho, kiedy ostrze igły dotknęło skóry na jej palcu i w dość bolesny sposób wbiło się w niego. -Cholera...- Mruknęła i przystawiła od razu palec do ust, aby złagodzić nieco ból. Spojrzała uważnie na mężczyznę i wstała z krzesła. Zmarszczyła lekko brwi słuchając jego wywodu, który wydawał się być wysoce prawdopodobny. Faktycznie jej tempo pracy się zmniejszyło, a na rozkojarzeniu cierpiały jej zdolności. Utkwiła wzrok w mężczyźnie. Był dziwny...za dziwny jak na przeciętnego mieszkańca tego miasta. -Kim jesteś?- Zapytała się odsuwając palec od ust -I czego chcesz?- Dodała, po czym przysunęła się nieco bliżej stołu, aby móc ukradkiem chwycić w dłonie długie i ciężkie krawieckie nożyce. Od czasu, kiedy grupa rewolucjonistów postanowiła ją napaść na ulicy, stała się może nawet zbyt przewrażliwiona. Wcześniej czuła się bezpiecznie, ale od czasu tamtego incydentu zrozumiała, że jej bliskie relacje z Rhiannon mogły ją kosztować może nawet życie i pewnie wtedy by tak było, gdyby Zohu się nie pojawił i jej nie uratował. -Nie wiem o czym mówisz...
|
Iron Del Fugakushi - 2023-12-16 03:01:43 |
Iblee w spokoju popijała sobie czekoladę gdy nagle Rhiannon postanowiła zwrócić na siebie jej uwagę pytając o mężczyznę i jego możliwości pozyskania danego towaru, dziewczyna odsunęła kufel od ust mimo to dalej trzymając go w dłoniach gdy szarowłosa postanowiła nieco bardziej rozwinąć swój plan a raczej wspomnieć o jego istnieniu oraz potrzebnym wkładzie finansowym. Z początku Iblee zdawała się być zmieszana słysząc to, co zaczęła wyjaśniać jej Rhiannon, nie przypuszczała, że zostanie poproszona o pomoc przez nią, była pewna, że księżniczka raczej widziała ją jako dwulicową i podstępną arystokratkę, która wkupuje się w łaski cesarza wszelkimi metodami i gdyby nie jej umiejętności, to te dwie nigdy by się do siebie nie odezwały. Jednak to się stało i początkowe zmieszanie Iblee na jej twarzy przekształciło się w ponowny niecodzienny widok, znów ten ciepły uśmiech na twarzy dziewczyny, której błękitne oczy spoglądały ze swoistą radością oraz troską. - Już samo to jak mówisz, że masz plan, brzmi, jakby był on absurdalny... Ale wiesz co? Iblee spokojnie wstała delikatnie odsuwając od siebie fotel, odwróciła się całym ciałem w stronę Rhiannon i wpatrywała się w nią z uśmiechem. - Pomogę Ci, tylko, że... Błękitnowłosa delikatnie potrzepała dłońmi po swoim stroju. - Nie mam przy sobie portmonetki. Odrzekła z niewinnym uśmieszkiem po czym delikatnie zachichotała, jednak chichot Iblee nie brzmiał teraz jak jej w pełni typowy śmiech, był nieco piskliwszy i bardziej dziewczęcy, nie przypominał już tego stonowanego, wymuszonego chichotu, który zwykle towarzyszy dziewczynie, ten teraz wydawał się bardziej naturalny i pełen emocji. - Po prostu chodź, dodam to do listy od razu a jeśli masz szczęście to pewnie mają od razu to na magazynie... Teraz jak wiesz czym on się zajmuje to raczej się domyślasz, że pod tawerną ma magazyny, czyż nie? Zarzuciła i spokojnie odwróciła się w stronę drzwi, powoli zaczęła iść, gdy nagle zatrzymała się, odwróciła i pospiesznym krokiem skierowała do stolika z którego wzięła swój kufel z czekoladą w dłonie, spojrzała jedynie na Rhiannon i uśmiechnęła się wesoło. - Naprawdę chciałam przyjść tutaj napić się czekolady. Wyjaśniła po czym dziewczyny ruszyły w stronę lady.
****************************************************
Masakaki niemalże ze stoickim spokojem i wesołym uśmiechem słuchał słów Rohni nie poruszając się nawet o milimetr, zastygł w miejscu obserwując jej nagłe zachowania i próby utrzymania zimnej krwi przy takiej sytuacji. Dopiero gdy dziewczyna skończyła, Masakaki wyprostował się i delikatnie wyszczerzył swoje śnieżnobiałe zęby. - Lepszym stwierdzeniem byłoby... "O KIM mówisz?" Nie uważasz? Zapytał z nutką satysfakcji w głosie, jakby zgadł jej myśl a może po prostu znał jej myśli? - Ale po kolei... Nazywam się Masakaki. Mężczyzna ukłonił się nisko jedną rękę chowając za plecy a drugą przyłożył wraz z laską do piersi, następnie ponownie się wyprostował. - Jestem... Och... Inaczej! Jesteśmy oboje przyjaciółmi naszej kochanej Rhiannon! I ja właśnie przyszedłem w jej sprawie. Widzisz, nasza przyjaciółka naprawdę stara się osiągnąć swój cel, wiesz to tak dobrze jak ja! Ale... Nie każdy jest tak życzliwy dla niej jak my... Coś może się... Zepsuć i to nie długo. Masakaki zaczął znów chodzić od lewej do prawej jednak tym razem spokojnie trzymał laskę blisko siebie. - Już pomijając jej życie uczuciowe, to jednak dużo może się zdarzyć przed samym turniejem, a że ja, jako jej przyjaciel nie chcę by coś jej się stało, muszę temu zapobiec. Różowowłosy zatrzymał się przed Rohni i spokojnie wpatrywał się w nią, zupełnie jakby czekał na potknięcie dziewczyny by móc spokojnie kontynuować. - I pomyślałem, że Ty jako jej przyjaciółka również byś chciała jej pomóc... A że przy okazji masz dobre kontakty z mnichem... To może moglibyśmy połączyć w tym swoje siły! Zawołał na końcu wręcz i uśmiechnął się szeroko.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-12-16 03:21:46 |
Rhiannon przez chwilę obawiała się, że ten miły wyraz twarz nie wróży niczego dobrego. Prędzej spodziewała się tego, że Iblee zaraz powróci do swojej starej wersji siebie i w typowy dla siebie sposób po prostu wyśmieje jej pomysły. Otworzyła, jednak szerzej oczy, kiedy ta po prostu zgodziła się na to nie wnikając nawet w głębsze szczegóły jej pomysłu. -Bo jest absurdalny...- Mruknęła i upiła nieco zakłopotana nieco czekolady -Dlatego ma szansę się udać- W jej wypadku głupie pomysły zazwyczaj znajdowały swoje szczęśliwe zakończenia, a ona spadała na cztery łapy z najwyżej niewielkimi zadrapaniami. Tym bardziej, że teraz miała okazję i głupio byłoby z tego nie skorzystać, a zawsze jakieś dodatkowe zaskoczenie przeciwnika było przydatne. Dziewczyna ruszyła za Iblee i już po chwili opierała się swobodnie o ladę wpatrując się może nawet zbyt nachalnie w mężczyznę, a w jej złotych tęczówkach było widać ewidentne podekscytowanie. -Mam...dość nietypową sprawę- Zaczęła starając się dobierać w miarę rozważnie słowa -Potrzebuje pewnej rzadkiej stali, którą wydobywa się z dna oceanu. Chodzi o stal blokującą magię...tak gdzieś z pół kilo- Dziwnie się czuła mówiąc czego potrzebowała, ale i tak starała się zachować jak najbardziej neutralny ton głosu zupełnie tak, jakby właśnie chciała zrobić najnormalniejsze zakupy w pierwszym lepszym warzywniaku. -Dał byś radę to załatwić?- W duchu zaczęła się modlić o to, aby odpowiedź była twierdząca, posiadanie broni wykonanej przez Elme naprawdę mogłoby jej ułatwić życie...a na pewno nieco je przedłużyć ................................................................................................................................................... Rohni trzymała cały czas nożyczki w pogotowiu, chociaż nadal nie wiedziała co miałaby z nimi tak naprawdę zrobić. Przysunęła się jeszcze bliżej stołu, kiedy jej tajemniczy gość postanowił się do niej zbliżyć -Nie wiedziałam, że Rhiannon ma życie uczuciowe- Stwierdziła siląc się na to, aby głos jej nie zadrżał. Księżniczka raczej nigdy nie wykazywała zainteresowania romansami. Nie przypominała sobie, aby kiedy kolwiek w jej życiu pojawiła się osoba, którą by obdarzyła głębszym uczuciem. Wszystko zazwyczaj zatrzymywało się na poziomie przyjaźni. -Próbowałam już przepytać Zohu, ale nie wiele mi zdradził...jest skryty...może trochę nieśmiały- Powiedziała. Już teraz nie podobał się jej ten pomysł, chociaż nawet go jeszcze nie usłyszała. Domyślała się, że propozycja jaką miał dla niej Masakaki nie należała do tych, które mieściły się w granicach jej moralności -Chcę jej pomóc, ale nie wykorzystam w ten sposób mojej znajomości z Zohu...to okrutne i nieuczciwe- Nie chciała go w żaden sposób wykorzystywać. Domyślała się, że jej zadaniem byłoby zbliżenie się do mnicha, sprawienie, że jej zaufa a co za tym idzie może będzie bardziej skory do wyznań, ale gdyby nawet się zgodziła i przekazała informacje Rhiannon to Zohu podczas walki najpewniej domyśliłby się, że ta tajemnicza dziewczyna na arenie wie o nim za dużo, a wtedy wszystkie podejrzenia padłyby na nią.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-12-16 04:06:21 |
Dziewczyny dotarły do lady przy której stał Hawajczyk, a Rhiannon szybko przeszła do konkretów tłumacząc to, czego chciała, sama Iblee spokojnie stała obok dziewczyny i popijając swoją czekoladę obserwowała jak radzi sobie jej uczennica z nowym znajomym. Hawajczyk wpierw słuchał z uwagą prośby dziewczyny a następnie skierował wzrok na samą Iblee. - Bez obaw, zapłacę za nią. Do końca tygodnia dostaniesz pieniądze za wszystko. Odparła już wracając do swojej arystokrackiej postaci, w pełnym wdziękiem i nienaganną postawą a sam Hawajczyk słysząc jej słowa zdawał się poczuć o wiele swobodniej. - Dajcie mi chwilę. Powiedział i zniknął za drzwiami za barem, by po dłuższej chwili wrócić z prostokątnym zawiniątkiem, które postawił na ladzie i przysunął bliżej do dziewczyny. - To najczystszy stop jaki mam obecnie. Zwykle sprzedaje to w hurtowych ilościach, więc dam Ci tę sztabkę za darmo. Oznajmił i uśmiechnął się do szarowłosej a sama Iblee delikatnie się uśmiechnęła odstawiając pusty już kufel na blat i robiąc krok do tyłu. Niezależnie od tego czy to przychylność mężczyzny, jego sposób na pozyskanie cennego klienta lub dobrego pracownika, czy po prostu rachunek jaki zostawiła Iblee był tak ogromny, że wartość takiej sztabki nic nie stanowiło, to jedno było pewne, Rhiannon sprzyjał los i udało się jej pozyskać surowiec potrzebny do zrealizowania planu. - Dziękujemy za czekoladę ale musimy się już zbierać. Oznajmiły dziewczyny i po pozyskaniu sztabki stali wyruszyły w stronę wyjścia. Iblee skierowała się na główną ulicę spokojnie przemierzając wioskę, raz po raz stąpając po ubitym śniegu, chcąc wrócić dziewczyny znów muszą dostać się na szczyt góry, więc mimo wszystko czekała je jeszcze krótka podróż.
**********************************
- Ta... Ja również byłem zaskoczony... Odparł Masakaki robiąc zażenowaną minę i przykładając lewą dłoń do policzka. Następnie opuścił rękę gdy Rohni postanowiła zacząć tłumaczyć i wyjaśniać, że nie chce wykorzystywać Zhou do wygranej na arenie, sam Masakaki po końcu jej słów westchnął cicho po czym zaczął kręcić palcem przed twarzą dziewczyny. - Nie nie nie nie nie, kompletnie mnie nie zrozumiałaś! Ponownie opuścił rękę i uśmiechnął się szeroko w stronę szwaczki. - Niech Rhiannon się bije z Zhou na arenie, to absolutnie mi nie przeszkadza! Wynik tej walki i tak już znam... Chodzi mi o jego pomoc... Z profesji! Widzisz... Pewna osoba, której imienia nie mogę zdradzić, ożywiła inną osobę, której nie powinno się ożywiać... I jeśli ta ożywiona osoba dotrze do Rhiannon, to do walki na arenie nawet nie dojdzie... No a że nie chcesz raczej walczyć z super silnym ożywieńcem, to potrzebujemy kogoś, kto zna się na odpędzaniu nieumarłych... I jakimś dziwnym trafem mnisi się tego szkolą. Rozumiesz? Wyjaśnił po krótce całą sytuację, pozostawiając wiele tajemniczych niewiadomych, których nie powinien odkrywać i wypuszczać na światło dzienne. - A co ważniejsze... Masakaki przystawił palec do ust. - Rhiannon nie może się o tym dowiedzieć, to będzie nasza mała sekretna misja ratunkowa.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-12-16 04:18:00 |
Oczy Rhiannon aż się zabłyszczały, kiedy przed nią spoczęła paczka. Nie sądziła, że to będzie takie proste, może czasami sama aż za bardzo komplikowała proste rzeczy. -Cholera...- Mruknęła przysuwając pakunek bliżej siebie -Dzięki...naprawdę...ratujesz mi życie, no a przynajmniej może sprawisz, że będzie ono nieco dłuższe- Dodała i uśmiechnęła się do niego wesoło. W zasadzie to chciała zobaczyć minę Elme, kiedy przyjdzie do niej z drobnym prezentem. Pożegnała się jeszcze raz z mężczyzną i ruszyła razem z Iblle wychodząc na ulicę, gdzie chłód od razu ją otulił. -Jednak w środku było milej- Mruknęła i spojrzała w stronę góry. Zejście z niej nie było takie trudne, ale wejście...tu domyślała się, że już mogą pojawić się schody, a ona raczej mistrzynią wspinaczki nie była. Nigdy nie wspinała się na nic wyższego niż drzewo, ewentualnie dach jakiegoś niewysokiego budynku. ................................................................................................................... Cała historia, którą usłyszała wydawała się być jej naprawdę grubymi nićmi szyta, ale z drugiej strony powaga z jaką wypowiadał się mężczyzna sprawiała, że była skłonna mu uwierzyć w naprawdę wiele rzeczy. Chociaż nożyczki nadal miała przygotowane w dłoni tak na wszelki wypadek. -Po co na nią ktoś miałby wysyłać jakiegoś nieumarłego, przecież nikomu nie zawadza...no oprócz swoich rodziców, ministrów, i pewnie połowie służby- No może, jednak Rhiannon miała talent do robienia sobie wrogów, ale raczej nie byli to wrogowie na tyle groźni, aby za jakies uchybienia od razu chcieliby ją zabić. -I co mam mu powiedzieć?- Powiedziała nieco niepewnie. Nie była pewna tego czy Zohu zgodzi się pomóc, w końcu to nie musiało leżeć w jego interesie -Hej na księżniczkę właśnie idzie jakiś ożywiony truposz...ratuj?- Jak by miała mu przekazać tę informację jednocześnie nie zdradzając tego skąd to wiedziała, a nawet gdyby powiedziała to możliwe, że prędzej zostałaby uznana za wariatkę, gdyby przyznała się, że w jej domu pojawił się znikąd tajemniczy mężczyzna z takimi rewelacjami.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-12-17 02:05:46 |
- Tak naprawdę nie musimy tam wchodzić. Odrzekła Iblee zatrzymując się na moment i odwracając się w stronę Rhiannon po czym uśmiechnęła się do niej lekko. - Wrota mogę otworzyć nawet i tutaj, jednakże... Twoja kondycja jest tragiczna a górskie powietrze oraz ciśnienie na górze będą dla Ciebie dobrym treningiem by poprawić oddech oraz nauczyć się skoncentrować siłę na najważniejszych mięśniach. Wyjaśniła swoje motywacje dla których postanowiła utrudnić im powrót do domu, chociaż nie musiały, to jednak błękitnowłosa postanowiła jeszcze nieco wesprzeć na swój okrutny sposób Rhiannon w jej drodze do celu, nie było to jednak podyktowane złośliwością, sama Iblee zdawała się być znacznie milszą osobą niż była zazwyczaj, skorupa pustej arystokratki została tymczasowo rozbita pokazując jej nieco milsze oblicze, które rezerwowała dla konkretnych tylko osób. - Ale jeśli chcesz możemy umilić sobie ten spacer rozmową... Dla przykładu... Nie dawno pierwszy raz opuściłaś Murivel, jakie to uczucie poznać zupełnie inny, nowy kraj gdzie byłaś losowym człowiekiem na ulicy? Zaczęła i uśmiechnęła się wesoło po czym znów ruszyła przed siebie jednocześnie idąc na równi z Rhiannon by mogły obie sobie swobodnie porozmawiać.
**********************************************
Masakaki miał dar przekonywania, był niezwykle charyzmatyczną osobą i dzięki temu wiele osób wręcz zabiegało o jego uwagę i z łatwością dało się mu pozyskać nowych "klientów". Teraz jednak jego niezwykła osobowość pomogła mu dać Rohni do zrozumienia, że jej przyjaciółka może być w niezłych tarapatach. Nie mniej jednak i tutaj dziewczyna zachowała niesamowitą powagę i zimną krew chłodno kalkulując jak realnie mogłaby to zrobić, co sam mężczyzna skwitował uśmiechem. - Wiesz... Lubię Cię, Rohni, pośród tych wszystkich absurdalnych osobowościach o różnych ambicjach, maniakalnych pragnieniach czy po prostu zatopionych w szaleństwie jesteś jedną z nielicznych, które wciąż myślisz racjonalnie. Czasem mam wrażenie, że jesteś jedyną osobą, która ma chociaż trochę oleju w głowie w tym mieście... Zakończył swoją wypowiedzieć zmęczonym westchnięciem, lecz mimo tego odczucia znów pokazał dziewczynie swój szeroki, lisi uśmiech. - Jednakże teraz ten racjonalizm nie pomoże nam w niczym i uwierz mi, że naprawdę chciałbym uniknąć całego tego zamieszania. Masakaki zrobił krok bliżej w stronę Rohni. - Wiem, że wyjaśnienie tej całej sytuacji nie będzie łatwe, ale gdybyś sobie nie poradziła, nie zwróciłbym się do Ciebie o pomoc. Więc jako sojusznicy rozwiążmy tę sprawę wspólnie, nim wymknie się ona spod kontroli... Nie pożałujesz. Nie chcąc tylko wykorzystywać dziewczyny do pomocy, Masakaki jasno dał jej do zrozumienia, że chodzi tutaj o wspólne dobro i jest jedyną, która może coś zdziałać, jednocześnie dając jej zapewnienie, że jej trudy się opłacą. - Jeśli wszystko skończy się dobrze, spełnię jedno Twoje życzenie. Mężczyzna uniósł palec wskazujący w geście, jakby składał ofertę nie do odrzucenia. - Więc... Mogę prowadzić? Zapytał upewniając się, czy dziewczyna podejmie właściwą decyzję, tą sugestią chciał również subtelnie nakierować Rohni do zgodzenia się, nie mniej jednak czy robił to w złej wierze? Drobna manipulacja, która pozwoli dziewczynie móc zacząć działać śmialej i wesprzeć swoją przyjaciółkę, w końcu to nic złego w obecnej sytuacji.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-12-17 02:22:19 |
Dziewczyna spojrzała na szczyt a zaraz potem na Iblee, która wyjaśniła dlaczego nie miała zamiaru ułatwić jej zadania -I o to powróciła- Mruknęła, ale na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech -Miłośniczka obserwowania jak wypluwam płuca- Zażartowała i zaśmiała się cicho. Mogłaby się sprzeciwiać i uprzeć, że nie ma zamiaru wracać tam na piechotę, ale wtedy wykazałaby typowe dla księżniczek zachowanie, a tego zawsze starała się unikać jak ognia. Z resztą bez względu na to jakie ambicje miała Iblee, Rhiannon wierzyła w to, że nie chciała dla niej wcale źle, a skoro to akurat ją wybrała na nauczycielkę, to powinna była się słuchać, aby zobaczyć dokąd ją to doprowadzi. Zaczęły iść w stronę góry, na którą powoli zaczynały się wspinać, co już po jakimś czasie okazało się trudne, szczególnie, że dziewczyna była nieco cięższa o pakunek, który cały czas trzymała w dłoni -Dziwnie...- Odpowiedziała łapiąc głębsze oddechy, a lodowate powietrze sprawiało, że odczuwała nieprzyjemne drapanie w gardle -Ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Nikt mi się nie kłaniał, nie dostawałam wyjątkowych względów, nikt mnie nie znał. Ludziom się wydaje, że bycie przeciętnym to coś złego, ja jestem zgoła odmiennego zdania. Widocznie już taka ludzka natura, że zawsze jest nam mało- Powiedziała i przystanęła na chwilę, aby złapać trochę oddechu, którego zaczynało jej już powoli brakować. Chwyciła się jedną dłonią za bok, w którym zaczynała odczuwać nieprzyjemne kłucie. -Ja w pałacu mam wszystko, czego nie mają przeciętni ludzie i oni pewnie chętnie by się ze mną zamienili, a ja z nimi. Po prostu pragniemy tego czego nie mamy lub mieć nie możemy .................................................................................................................................................... Dziewczyna nie była do końca przekonana do tego co miałaby w tej sytuacji zrobić. Oczywiście chciała pomóc przyjaciółce, ale sama nie mogła rzucać się w wir niebezpieczeństwa. W przeciwieństwie do wielu osób, które zjechały tu na turniej nie umiała walczyć, nie posiadała żadnych nadludzkich zdolności. Była po prostu prostą krawcową, która chcieć spokojnie zarabiać na życiem tym co kochała robić i robiła najlepiej jak tylko mogła. Zacisnęła usta w wąską linię, a jej uścisk na nożyczkach nieco zelżał, aż w końcu odłożyła je na stół. Rozsądek podpowiadał jej, że powinna zostać w swoim życiu i na nim się skupić. Ta szara strefa była dla niej wystarczająca, ale widocznie w chwili kiedy poznała Rhiannon nieco bliżej chciała czy nie porzuciła tę strefę i powrót do niej może być utrudniony. -Dobrze...pomogę jej- Zgodziła się -Ale nie robię tego, aby mieć z tego jakieś korzyści- Zaznaczyła to dosadnie. Nie interesowało ją spełnianie przez kogoś jej marzeń, bo sama to robiła. Z resztą tak naprawdę miała wszystko czego potrzebowała.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-12-17 02:52:27 |
Iblee i Rhiannon zaczęły powoli wchodzić na górę a szarowłosa zaczęła opowiadać swoje wrażenia z podróży, które wywarły na niej pozytywne odczucia oraz przemyślenia na temat tego jak ludzie zawsze pragną posiadać więcej niż im potrzeba, sama Iblee spowolniła nieco swój chód widząc jak jej uczennica zaczyna się męczyć, jednak o dziwo, błękitnowłosa nie miała nawet zadyszki. - To naturalne, wierzymy, że jesteśmy wyjątkowi i możemy posiadać więcej, pragniemy władzy oraz uznania, jednakże dopiero po zdobyciu tego zdajemy sobie sprawę, że nie potrzebowaliśmy tego w swoim życiu by być szczęśliwymi. Dlatego też nie zaskakuje mnie, że doceniasz tak proste życie, jakie poznałaś, no i nie długo znów go doświadczysz, prawda? W końcu jak dobrze kojarzę, znowu wyruszacie nie długo. Odparła z lekko podejrzliwym uśmiechem, zupełnie jakby w jej głowie snuły się już drobne teorie co księżniczka może wyprawiać z mężczyzną z innego kraju, który na dodatek miał już okazję dać się poznać jej z tej innej, pozytywnej strony. Chociaż Iblee nie wierzy, że mogłoby to się stać, to jednak wizja tego niesamowicie ją bawiła. Kiedy ciało Rhiannon zaczęło niedomagać, Iblee zrobiła kilka kroków przed nią i zatrzymała się by delikatnie się obrócić w jej stronę i położyła rękę na biodrze. - A przy okazji, jak było z Ironem? Mam nadzieję, że zorganizował wam jakiś nocleg. Diva opowiadała, że potrafi zasnąć w każdym miejscu i nie ma problemu z zasypianiem nawet pod drzewem. Zapytała zaciekawiona przy czym wspomnienie o tej ciekawostce rozbawiło ją co okazała delikatnym chichotem.
**************************************************
- Nawet bym nie pomyślał, że byś zrobiła to dla korzyści. Odparł spokojniej już po czym uśmiechnął się, spokojnie odsunął od dziewczyny i delikatnym gestem dłoni wskazał jej drzwi do wyjścia. Ruszyli spokojnie na ulicę miasta i skierowali się w stronę areny a konkretniej kwater wojowników, gdyż jak zakładał Masakaki tam właśnie zatrzymał się młody mnich. - Zdaje sobie sprawę, że chciałaś go delikatnie zmotywować, że znowu spotkacie się dopiero po następnej walce, nie mniej jednak myślę, że nie tylko on ucieszy się, że spotkacie się znacznie wcześniej. Zagaił wesoło mężczyzna kierując wzrok na dziewczynę. Ten nieco dłuższy spacer w końcu dobiegł końca a dziewczyna mogła spokojnie dostać się do kwater zaś jej nowy znajomy, spokojnie ją doprowadził pod jedne drzwi. Mężczyzna szturchnął ją lekko w bok, by wywołać u niej lekki odruch, co by dziewczyna mogła się obudzić. - To tutaj, no... Śmiało! Zawołał spokojnie robiąc dwa kroki w tył i dając dziewczynie pole do popisu.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-12-17 03:06:08 |
Kiedy temat zszedł na Irona dziewczyna przewróciła oczami i pokręciła głową -Ostatnio coś sporo osób się mnie o niego pyta- Stwierdziła pochylając się nieco do przodu. Głównie dopytywania padały ze strony Elme czy Nimue, które podczas ich wypadu na miasto widocznie postanowiły utwierdzić ją w tym, że mały romans jeszcze nikomu nie zaszkodził, a Nimue nawet doszła do tego, że przecież po turnieju nie będą musieli już ze sobą walczyć i będą mogli spojrzeć na siebie nieco inaczej. -Było...- Powiedziała wyraźnie zakłopotana i w duchu dziękowała, że mróz zdążył już zaczerwienić jej policzki, bo była niemal pewna, że właśnie zaczęła się lekko rumienić -Miło- Dodała wybierając chyba najbardziej ogólnikową odpowiedź na jaką było ją stać. Nadal trzymała lalkę, którą jej kupił tamtego dnia. Co prawda musiała ją ukrywać, ale czasami wracała do niej, kiedy czuła, że to wszystko na nowo ją przygniata. Taka drobna rzecz, a jednak miała w sobie to wspomnienie, że przecież udało się jej wyrwać na jakiś czas z pałacu, więc może i uda się jej to zrobić już na stałe -Tak załatwił nocleg...- Odpowiedziała -Ale spaliśmy w oddzielnych pokojach- Dodała pośpiesznie po czym ruszyła dalej przed siebie. Wolała już wyprzedzić jakiś dziwny ciąg myślowy, który mógłby się pojawić, a nie chciała odpowiadać na kolejne dość krępujące ją zaczepki. Jej relacja z mężczyznami była trudna i to było chyba najlepsze określenie na to wszystko ......................................................................................... Rhoni bez słowa ruszyła za swoim nowym znajomym, chociaż wątpliwości nadal w niej walczyły chcąc zmusić do tego, aby jeszcze się wycofała nim będzie za późno. Nim, jednak zdążyła podjąć jakąś decyzję stała już pod drzwiami w kwaterze w której urzędowali wszyscy zawodnicy turnieju. No może prawie wszyscy. Jeden z nich miał zapewnione luksusy w pałacu. Westchnęła ciężko, ale nim zdobyła się na to, aby zapukać w drewnianą powierzchnię drzwi, przygładziła dłonią swoje ubranie, i przeczesała kilka razy palcami włosy, aby nieco bardziej je ułożyć. Dopiero wtedy zdobyła się na zapukanie. Schowała dłonie za plecami i oczekując zaczęła kołysać się lekko do przodu i do tyłu wspinając się lekko na palce i pięty. -Cześć- Powiedziała, kiedy chłopak otworzył jej drzwi i uśmiechnęła się ciepło -Tak sobie pomyślałam- Ciągnęła dalej starając się, aby jej głos brzmiał jak najbardziej naturalnie -Po co czekać ze spotkaniem do kolejnej walki. Kto wie co wydarzy się do tego czasu, więc warto z tej szansy skorzystać
|
Iron Del Fugakushi - 2023-12-17 03:52:09 |
Na początku tej rozmowy Iblee wydawała się być rozbawiona, jednak im więcej Rhiannon tłumaczyła, tym bardziej na jej twarzy namalowało się zaskoczenie aż w końcu jej uczennica postanowiła ruszyć dalej, sama Iblee od razu się obróciła i uśmiechnęła pewnie po czym zrównała krok z szarowłosą. - Chyba mnie nie zrozumiałaś... Ja tylko chciałam zapytać o to, czy zorganizował wam normalny nocleg. O nic więcej. Odparła rozbawiona tym, jak Rhiannon na samo wspomnienie o chłopaku momentalnie zaczęła się rozgadywać więcej niż powinna, ba, nawet więcej niż zapytana. - Ale to dobrze, że się świetnie bawiłaś. W końcu każdy z nas zasługuję na chwilę relaksu, czyż nie? Dodała po chwili i puściła oczko do dziewczyny. Reszta drogi ku zaskoczeniu zeszła im szybciej, w tym czasie Iblee objaśniała Rhiannon metody oddychania, nabierania powietrza i kilka ćwiczeń na wzmocnienie płuc, które powinna praktykować na codzień, aby jej organizm o wiele szybciej przyswajał tlen aż ostatecznie dotarły na sam szczyt. - Udało nam się... Nawet nie zeszło tak długo. Skomentowała uśmiechnięta Iblee otwierając wrota prowadzące do jej posiadłości, stanęła przed nimi, lecz nie zaczęła ich otwierać ani iść dalej, odwróciła się i spojrzała na Rhiannon. Jej twarz była chłodna, szarowłosa mogła pierwszy raz dostrzec powagę na jej twarz a nieczułe spojrzenie, którym Iblee obdarowywała teraz Rhiannon było czymś nieznośnym. - Rhiannon... W przyszłym tygodniu, po następnej rundzie poddam Cię ostatecznemu wyzwaniu. Przygotuj się na to. Oznajmiła po czym odwróciła się i zaczęła otwierać wrota, gdy już ruszyła, w ostatnim momencie zatrzymała się i delikatnie odwróciła głowę w stronę księżniczki a na jej twarzy znów widniał ten delikatny, ciepły uśmiech wraz z oczami pełnymi troski, po czym Iblee zniknęła za drzwiami. Dziewczyny wróciły do posiadłości, gdzie czekał na nie Lucifer, który przywitał je ukłonem a błękitnowłosa swoim swobodnym tonem oznajmiła, że na dzisiaj koniec ćwiczeń.
******************************************
Po krótkiej chwili czekania drzwi zaczęły delikatnie się uchylać aż dziewczynie ukazała się dobrze znana postać chłopaka, Zhou wpierw spojrzał z niedowierzaniem po czym uśmiechnął się delikatnie na widok Rohni, która postanowiła złożyć mu niezapowiedzianą wizytę. - Cześć. Odparł na jej przywitanie nieco zmieszany ale i delikatnie podekscytowany, aż szwaczka nie zaproponowała mu w dość subtelny sposób, że chciałaby spędzić z nim czas jednak szybciej niż zapowiadała, na te słowa chłopak jeszcze bardziej się rozpogodził. - Moglibyście iść do parku... Wziąłbym kosz piknikowy! Jest dość późno więc doniosę jeszcze świece, nada to świetnego klimatu! Proponował za plecami Rohni podekscytowany Masakaki. - Ja... Bardzo chętnie. Odparł Zhou z uśmiechem na twarz. - Daj mi tylko chwilę. Poprosił po czym zniknął za drzwiami, by po około 3 minutach powrócić i spokojnie wyjść z kwatery i zamknąć za sobą drzwi. - Medytowałem jeszcze więc i tak bym szybko nie zasnął a przyznam Ci szczerze, że chciałem wyjść na świeże powietrze i trochę odetchnąć przed snem. Oznajmił wesoło chcąc zapewnić dziewczynę, że nie miał żadnego problemu z wyjściem i chętnie wyruszył na ten spacer, szczególnie teraz, gdy dostał tak przyjemną propozycję. Lubił Rohni, może nawet sam jeszcze do końca nie wiedział jak bardzo, ale już czuł, że cieszy go jej widok, nie umiał zrozumieć jak tak szybko mógł z kimś nawiązać taką więź, nie mniej jednak nie obchodziło go to, chciał po prostu w to brnąć a teraz miał naprawdę przyjemną okazję znów spotkać ją i spędzić nieco czasu. - Ale zastanawia mnie... Skąd taka decyzja? Zapytał z zaciekawieniem delikatnie kierując wzrok na dziewczynę.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-12-17 11:32:02 |
Rhiannon przymknęła lekko oczy wyraźnie zażenowana tym co przed chwilą palnęła, ale ostatnio naprawdę jego temat wracał do niej jak bumerang. Nawet w pałacu często na niego wpadała, co teoretycznie było wręcz dziwne. W tak wielkim budynku widywała go częściej niż własnych rodziców...ba rzadko kiedy zdarzało się, że dwa razy w ciągu jednego dnia widywała tę samą służącą. -Wybacz...- Mruknęła -Po prostu ostatnio, kiedy pojawia się jego temat słyszę co chwila jakieś dziwne insynuacje- Niektórzy mogli ją nazwać nudziarą, która nie umiała wyluzować. Mogło być w tym naprawdę sporo racji, ale ona jakoś nigdy nie czuła, że do szczęścia potrzebna jest jej druga osoba. Może dlatego, że pałacowe miłości wyglądały zgoła inaczej. Nie było w nich szczerości czy prawdziwego uczucia. Przeważnie miało być to dobrym interesem i niczym więcej. W końcu udało się im dotrzeć na szczyt w miejsce z którego tak naprawdę wyruszyły. Chciała już wejść przez portal, ale Iblee ponownie się w jej stronę odwróciła, a kiedy dostrzegła jej minę i usłyszała jej słowa poczuła jak po karku przebiega jej zimny i nieprzyjemny dreszcz. Zrobiła dość dziwną minę. Ostateczne wyzwanie z ust Iblee nie brzmiało jak coś przyjemnego. -Jasne...- Wydusiła w końcu z siebie i dość niepewnym krokiem ruszyła za dziewczyną. Przyjemne ciepło od razu ją ogarnęło, kiedy tylko przekroczyła portal i znalazła się ponownie w przyjemnie ciepłej posiadłości. Lucifer jak zwykle wyrósł jak spod ziemi, a przynajmniej ona za każdym razem miała takie wrażenie -Będę się zbierać, mam jeszcze jedną rzecz do załatwienia- Powiedziała z lekkim uśmiechem, po czym zaczęła kierować się w stronę wyjścia. Nałożyła swoją maskę na twarz przed wyjściem i dopiero wtedy zdecydowała się wyjść na ulicę. Ruszyła w stronę hotelu w którym zatrzymała się Elme, ale uznała, że przecież nie pójdzie do niej tylko z tą stalą. Nie chciała, aby dziewczyna pomyślała, że ją w jakiś sposób wykorzystuje. Dlatego po drodze wstąpiła jeszcze do cukierni i kupiła kilka różnych pączków. Dojście do hotelu nie zajęło jej dużo czasu i już po chwili stała przed drzwiami zielonowłosej i zapukała w nie cicho czekając cierpliwie, aż dziewczyna jej otworzy. ............................................................................................................................ Rohni starała się zachować kamienną twarz, kiedy Masakaki za jej plecami zaczął planować ich wspólny piknik, ale w sumie nie był to najgorszy pomysł. Nie chciała, aby Zohu pomyślał, że chciała się z nim zobaczyć tylko po to, aby prosić go o przysługę, bo w zasadzie faktycznie nie tylko o to chodziło. Polubiła go, jego spokój się jej udzielał. Nie musiał nawet dużo mówić. -Więc dobrze, że przyszłam- Powiedziała i uśmiechnęła się lekko w jego stronę -Pójdziemy do parku, o tej godzinie jest tam spokojnie.- Jeszcze nie wiedziała jak rozegra to wszystko. Na razie chciała po prostu postarać się, aby było miło. Całą resztą będzie martwić się później, jednak Zohu najwyraźniej trudno było uwierzyć w to, że po prostu nagle zmieniła zdanie. Zatrzymała się na chwile, kiedy usłyszała jego pytanie. -Nie mówmy teraz o przykrych rzeczach...za dużo ich ostatnio- Dobrała dość rozważnie słowa. Chciała dać mu do zrozumienia, że faktycznie coś sie stało, ale to nie był główny powód ich spotkania -Chodźmy- Dodała i chwyciła go za nadgarstek i pociągnęła za sobą. Chłopak teraz bez trudu mógł dostrzec, że jej nadgarstku nadal była srebrną taśmą przewiązana poduszka w której były wbite szpilki, a we włosach miejscami można było dostrzec cząstki brokatu, pochodzące najpewniej z materiałów. Oznaczało to jedno...coś oderwało ją od pracy na tyle szybko, że nie miała czasu, aby ściągnąć z siebie te wszystkie rzeczy.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-12-17 13:02:23 |
Zhou spokojnie szedł za Rohni, która najwidoczniej ucieszyła się, że chłopak znalazł dla niej czas bardzo szybko, jednak na pytanie dlaczego przyszła również się zatrzymał widząc jak dziewczyna myśli nad znalezieniem odpowiedzi na to pytanie, wówczas mógł zacząć przyglądać się delikatnie niej, dostrzegając również ślady po jej pracy, co tylko oznaczało, że musiała wyjść nagle w trakcie swojego zajęcia, nie skomentował tego, gdyż dziewczyna odpowiedziała mu, że nie czas na przykrości i złapała go za nadgarstek po czym razem popędzili przed siebie wychodząc z areny. Sam Masakaki uśmiechnął się szeroko eksponując swoje białe zęby zanim zniknął gdzieś w cieniu za nimi. - Muszę przyznać, wybrałaś naprawdę ładny park. Skomentował jej wybór uśmiechając się i rozglądając po okolicy, stali przy drodze nieopodal stawu a Zhou nieco podszedł do niego by rozejrzeć się jak zapalające się powoli latarnie odbijają się w tafli wody. Sama Rohni mogła dostrzec coś zaskakującego, pod jednym z drzew jarzyło się kilka ładnie ułożonych w kręgu świeczek a w środku leżał kosz piknikowy, sam Masakaki delikatnie wychylił się zza drzewa i uśmiechając się uniósł kciuk w górę po czym ponownie schował się za swoją kryjówką. - Mam tylko nadzieję, że nie zmarzniesz. Rzucił Zhou podchodząc ponownie do Rohni i uśmiechając się delikatnie.
*************************************************
Nieco wcześniej...
Iron wybył na trening stosunkowo wcześnie, nie był typem osoby, która lubi bezczynność i po zjedzeniu śniadania momentalnie wyszedł, jego następny przeciwnik byłby znacznie silniejszy, więc i on musiał być gotowy, chociaż za nie długo będzie mógł poznać jakieś sekrety z życia Bournera, to teraz i tak musiał zadbać by ciało nie zawiodło go. Dotarł na swoje ulubione miejsce i spokojnie rozpoczął trening. - Nie panujesz jeszcze nad tym. Skomentował Vain a szarowłosy westchnął cicho. - Wiem, ale i tak robię postęp, mam nadzieję, że nie będę musiał tego używać w następnej walce. - Lepiej być gotowym na wszystko... - Spokojnie, nie przegram. - Jesteś zmotywowany... Po tej krótkiej rozmowie po treningu Iron spokojnie zaczął iść w stronę miasta, gdy nagle z drzewa spadła... Sieć, chłopak skierował wzrok ku górze by dostrzec... Elme ściągającą najwyraźniej kolejną sieć z drzewa, chłopak przez moment spoglądał na nią a dziewczyna patrzyła na niego, raz po raz wymieniając się szybkimi mrugnięciami. - Więc jednak to Ty rozrzuciłaś te sieci? Zapytał spokojnie. - Ta... To trochę skomplikowane, chciałam złapać konkretną osobę i nieco mnie poniosło, chodziło o konsolę przenośną, wujek mi obiecał, że jak pokonam kogoś z turnieju to ją dostanę, no i wpadłam na to... Ale tata się złapał w jedną i... Skonfiskował mi ją, głupio wyszło... A co? Wpadłeś w nią? Wytłumaczyła swoje motywy i zapytała na końcu by potem zgrabnie zeskoczyć z drzewa i opaść na ugięte nogi, wyprostowała się i uśmiechnęła wesoło w jego kierunku. - A jeśli tak to czy... Podpiszesz mi deklarację, że Cię pokonałam? Dodała wesoło, dostając taki wpis mogłaby uradować Ivanova i może nawet by odzyskała konsolę. - Nie. Odrzekł krótko i stanowczo a dziewczyna spuściła głowę, no tak, nie mogło być tak łatwo. - No... W każdym razie mam pozbierać te sieci teraz ale przez całą tę sytuację Fawkes postanowiła, że skorzysta z mojego pomysłu i kombinujemy by zrobić jej specjalną broń, albo założyć grupę piracką... Sama nie jestem pewna, w każdym razie potrzebujemy stali blokującej magię a jak na razie piszczy bieda w kieszeniach. No... Poza tym nie bardzo mam co tutaj robić, więc uznałam, że pomogę jeśli znajdę sposób. Wyjaśniła i mimo wszystko zaśmiała się, sam szarowłosy nie skomentował tego w żaden sposób a jedyne wysłuchiwał do końca kładąc prawą rękę na biodrze, przez moment obserwował Elme z uwagą. - Nie drżałaś nieco wcześniej? Zapytał znienacka a dziewczyna nieco zaskoczona pokręciła głową w zaprzeczeniu. - A miałam? Zapytała zaś Iron jedynie uśmiechnął się. - Nie... W każdym razie, na moich terenach jest mnóstwo złóż tej stali, mamy demony, które je wydobywają, więc mogę Ci dzisiaj wieczorem przynieść sztabkę. Odparł spokojnie i posłał dziewczynie delikatny uśmiech a ta wpierw popatrzyła na niego zaskoczona a potem wesoło pokiwała głową. - Byłoby super! - A gdybyś potem się nudziła, to po skończonej pracy możesz tu wpaść po południu, może znajdziemy jakieś wspólne zajęcie. Zaproponował wesoło, na co dziewczyna zareagowała ze sporym entuzjazmem, uśmiechnęła się radośnie i pokiwała głową. - Dobra! Więc bądź tutaj wieczorem ze sztabką! Zawołała, pochwyciła z ziemi linę i zarzuciła sobie na ramię po szybkim obwiązaniu jej, następnie odwróciła się i ruszyła dalej, a raczej chciała ale w połowie zatrzymała się, odwróciła się ponownie w stronę szarowłosego. - Wiesz... Uwielbiam surfować... To taki mój mały sekret, przybyłam tutaj bo plaże w Murivel mają super wielkie fale i chcę z tego skorzystać... Czy po następnej rundzie chciałbyś posurfować ze mną? Zapytała, chociaż nie tak naturalnie jak zwykle, gdzieś w głosie dziewczyny była schowana nieśmiałość oraz niepewność, co u tej wesołej, pełnej energii i pewności siebie osoby było wręcz nienaturalne, jedynie cieszyło ją to, że Iron nie wiedział o niej praktycznie nic i mógł założyć, że taka po prostu jest. - Kiedyś chyba ślizgałem się po jednej fali w trakcie walki.... To nie to samo co surfowanie chyba... Ale jeśli byś chciała mnie nauczyć, to bardzo chętnie. Odparł spokojnie wpatrując się w nią a dziewczyna wesoło pokiwała energicznie głową. - Dobra! To wieczorem przynieś mi tę sztabkę i przeżyj następną rundę to Cię nauczę! Zawołała po czym szybkim krokiem ulotniła się stamtąd.
Wieczór....
Na wieczór Iron i Elme znów spotkali się na wzgórzu, chłopak już na przywitanie podał jej sztabkę a dziewczyna wzięła ją w swoje drobne ręce. - Tylko pamiętaj, masz mi potem pomóc w surfowaniu. Rzekł wesoło Iron a dziewczyna spojrzała na niego i uśmiechnęła się złośliwie. - O to się nie martw! Nauczyć to Cię nauczę, że szybko wygrasz konkursy w tym, lepiej wpierw przeżyj kolejną rundę. Odrzekła mu delikatnie wystawiając język a żółtooki tylko nieco przechylił głowę na bok. - Bez obaw, dam radę. Odrzekł po czym oboje zaczęli powoli schodzić ze wzgórza, po drodze prowadzili wpierw krótkie wymiany zdań, które z czasem przechodziły w nieco dłuższe rozmowy i opowiadania o swoich dziwnych przygodach aż w końcu rozeszli się na skrzyżowaniu. Elme spokojnie wpierw zaczęła iść w swoim kierunku ale gdy Iron zniknął jej z pola widzenia momentalnie ruszyła biegiem przed siebie trzymając w dłoniach sztabkę. Dotarcie do hotelu zajęło jej chwilę ale ostatecznie już szła korytarzem do swojego pokoju, gdy przy swoich drzwiach spotkała... Fawkes - O... Ciebie się nie spodziewałam, ale super! Udało mi się zdobyć sztabkę! Zawołała wesoło wymachując przedmiotem w dłoni, by móc ukazać swoją zdobycz.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-12-17 13:21:48 |
-Za dnia ciężko tu wytrzymać- Powiedziała, kiedy Zohu stwierdził, że to ładne miejsce -Zawsze kręci się tu sporo ludzi, dlatego wolę wieczorem tutaj przychodzić- Nie była raczej typem duszy towarzystwa. Oczywiście lubiła spędzać czas wśród ludzi, którzy byli jej bliscy, ale zbyt duży natłok obcych dookoła często ją przytłaczało. Z resztą jej praca poniekąd zmuszała ją do tego, aby umiała spędzać czas w swoim własnym towarzystwie. Często zamykała się w swojej pracowni na długie godziny i przebywała tak naprawdę tylko z samą sobą i dźwiękiem maszyny do szycia. Jej wzrok w pewnym momencie spoczął na jednym z drzew, a raczej na tym co pod nim się znajdowało. Masakaki szybko wyłonił się ze swojej kryjówki -Co z nim jest nie tak...- Mruknęła cicho do siebie. W zasadzie to nie planowała żadnej randki, ale jej nowy znajomy najwyraźniej miał zgoła inne plany na to wszystko. -Nie jest tak zimno- Powiedziała i uśmiechnęła się lekko -Chodźmy pod to drzewo- Powiedziała i wskazała na misternie przygotowany koc -Usiądziemy na chwilę- Doskonale wiedziała jak to wszystko w tej chwili wyglądało. Zohu mógł pomyśleć i pewnie pomyśli, że to ona to wszystko przygotowała, aby go wyciągnąć na spotkanie. Pooczuła się z tym trochę źle, bo prawda była zupełnie inna. .............................................................................................................................. -Hmmm...może wyszła...- Mruknęła do siebie opierając sie plecami o ścianę, kiedy drzwi się nie otworzyły. Uznała, że poczeka jeszcze chwilę i może Elme się zjawi, a jeżeli nie spróbuje wpaść do niej jutro. Czas się jej dłużył i w zasadzie już miała podjąć decyzję o powrocie do pałacu, kiedy na korytarzu usłyszała znajomy głos. Skierowała głowę na zielonowłosą i odetchnęła z wyraźną ulgą. Nie mogła, jednak powstrzymać się od wyraźnego zdziwienia, kiedy ta z widoczną radością poinformowała ją, że udało się jej zdobyć trochę stali. -Cóż...to masz już dwie- Powiedziała i uniosła dłoń z dość ciężkim pakunkiem -I nie uwierzysz, ale do mojej były dołączone pączki z napisem "zjedz mnie"- Dodała i uniosła drugi pakunek, którym lekko pomachała. Nie spodziewała się tego, że Elme postanowi na własną rękę poszukać dla niej tego metalu. Nie oczekiwała od niej tego i nie ukrywała, że było to naprawdę miłe, że poświęciła trochę czasu ze swojego życia na jej sprawy.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-12-17 14:54:14 |
Zhou nie spodziewał się tego spotkania, wyjście wspólne do parku było spontaniczne, nie mniej jednak młody mężczyzna chętnie na nie przystał a ostatecznie znów został zaskoczony przez Rohni. - Nie przepadasz za ludźmi? Zapytał zaciekawiony patrząc na nią, zastanawiał się tak naprawdę jak Rohni czuje się na co dzień w swoim towarzystwie oraz w towarzystwie innych ludzi, czy może jego osoba jej przeszkadza? A może jest tym wyjątkiem, któremu pozwala się zbliżyć? Zastanawiało go to ostatnimi czasami. Kiedy zaś dziewczyna zaproponowała mu by usiedli pod drzewem, chłopak dopiero wtedy zwrócił uwagę na przygotowany koc i kosz piknikowy, było to zaskakujące, pora już późna a mimo jarzących się świateł nie dostrzegł czegoś takiego, chociaż nie było to aż tak dziwne z jego perspektywy, jego wzrok spoczął na koszyku otoczonymi świeczkami. - Woow... K-kiedy Ty to przygotowałaś? Zapytał zaciekawiony kierując ponownie wzrok na dziewczynę, Masakaki zaś delikatnie się wysunął znów zza drzewa. - Mnie bardziej ciekawi, co w jego oczach błyszczało tak jasno, że nie zauważył tego od razu... Wypalił i zaśmiał się chowając się z powrotem. Zhou spokojnie podszedł i usiadł na piętach delikatnie również wskazał Rohni by się przysiadła naprzeciwko niego, jedynie by kosz oddzielał ich od siebie. Chłopak delikatnie uchylił wieko koszyka a następnie zaczął powoli wyciągać drobne poczęstunki, które były w środku. - Są nawet onigiri! Moje ulubione! Zawołał wesoło trzymając w dłoni ryżową kulkę delikatnie owiniętą od spodu papierkiem.
************************************************
Elme nie ukrywała zaskoczenia, gdy zobaczyła, że Rhiannon również posiada sztabkę, nie mniej jednak uśmiechnęła się wesoło szczerząc swoje ząbki i pochwyciła drugą sztabkę w ręce. - No a do mojej był dołączony pewien szarowłosy chłopak. No ale nie wzięłam go ze sobą. Odrzekła wesoło powoli podchodząc do drzwi, przez moment spoglądała na Fawkes a potem na pączki i oblizała dolną wargę ze smakiem, następnie kluczem otworzyła swoje drzwi od pokoju hotelowego i wpuściła dziewczynę do środka. Na półce w szafie odłożyła sztabki po czym spokojnie odsunęła krzesło przy stole by jej towarzyszka mogła spokojnie usiąść. - Wiesz... Tatko mi opowiadał, że Iron jest naprawdę straszny, na przyjęciu również był dość spokojny ale teraz jak z nim porozmawiałam wydawał się bardzo... Wyluzowany i miły. Zarzuciła spokojnie zdejmując swoje sandałki, które odłożyła w przedpokoju w swoistym ładzie. - Dużo z nim rozmawiałaś? Mi udało się go wyciągnąć na surfing po następnej rundzie. Dodała po chwili i zaśmiała się cicho, co prawda nie planowała brać towarzysza do tego ale skoro się napatoczył ktoś, kto równie dobrze szuka sobie zajęcia to postanowiła to wykorzystać, była też ciekaw jak Fawkes ma się z tym chłopakiem i czy w ogóle są tak blisko jak ona i Nimue ją podejrzewały.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-12-17 15:36:34 |
-Nie o to chodzi- Powiedziała -Lubię ludzi, przebywać z nimi, ale na dłuższą metę to męczy. Jestem raczej typem osoby, która ceni sobie spokój- I dlatego właśnie dała się wrobić w cały szalony pomysł Rhiannon. Niestety odmawianie przychodziło jej z trudem, nie lubiła tego robić i w sumie też chyba nie umiała. Była pomocna i zawsze starała się komuś pomóc o ile miała ku temu odpowiednie warunki i możliwości. -Miejsca gdzie jest dużo ludzi, hałas...zdecydowanie wole takie okoliczności do spotkań- Z resztą wychodziła z założenia, że w prywatnej rozmowie można było dowiedzieć się dużo więcej o drugiej osobie. Usiedli pod drzewem, Rohni usiadła po turecku i zaczęła się rozglądać uważnie dookoła, a przynajmniej do momentu, aż Zohu postanowił wyrazić swoje zdziwienie tym co przygotowała -Wiesz...- Zaczęła nieco zakłopotana i założyła sobie za ucho pasmo włosów -Miałam drobną pomoc...znajomego- Powiedziała w zasadzie prawdę, ale na tyle umiejętny sposób, aby nie zdradzać od razu całej prawdy. Uśmiechnęła się lekko, kiedy chłopak ewidentnie ucieszył się z zawartości koszyka. ..................................................................................................................... Rhiannon weszła zaraz za Elme do jej pokoju hotelowego i odstawiła pakunki na pobliski stolik, a sama usiadła na fotelu rozwalając się na nim wygodnie. -Wyście się wszyscy na tego Irona uparli czy o co chodzi...- Powiedziała lekko zdenerwowana, kiedy zielonowłosa ewidentnie próbowała dowiedzieć się jaka relacja łączyła ją i chłopaka. -Kilka razy z nim rozmawiałam i to wszystko- Skłamała. Przecież nie powie jej, że niemal codziennie wpada na niego w pałacowych korytarzach, oraz, że miała ostatnio okazje spędzić z nim sam na sam trochę czasu. -I fakt jest sympatyczny, co kompletnie nie pasuje do tego co pokazuje na arenie, ale to tylko kolejny dowód na to, że nie wolno ludzi oceniać pochopnie- Pewnie gdyby nie miała okazji poznać go nieco bliżej nadal trwała by w przekonaniu, że jest jedynie kimś kto czerpie jakąś dziwną satysfakcję z brutalności, ale im bardziej go poznawała tym bardziej musiała zmieniać zdanie na ten temat. Może gdyby znajdowali się w innych okolicznościach mogliby się nawet zaprzyjaźnić...chociaż kto wie co jeszcze się wydarzy.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-12-17 16:31:48 |
- Rozumiem to... Rozpoczął Zhou delikatnie biorąc gryz ryżowej kulki, spokojnie przeżuł nim jego oczy z powrotem zatrzymały się na Rohni. - W zakonie spokój jest podstawą, jednak... Przyznam Ci szczerze, czasem po prostu lubię zgiełk, kiedy wychodzimy handlować naszymi uprawami chętnie rozmawiam z ludźmi oraz wchodzę w cały ten chaos, ciszę i spokój mam na co dzień, więc taka odmiana dla mnie jest po prostu czymś niesamowitym. Wyjaśnił swój punkt widzenia, w końcu już było wiadomym, że poza spokojem, Zhou również był ciekawski świata i ludzi, poznawanie ich, rozmowa, odkrywanie ich historii, to wszystko było dla niego niesamowitym przeżyciem, które tylko pogłębiało jego ciekawość i sprawiło, że podjął się tego turnieju, pragnął odwiedzić nowe, jeszcze dalsze miejsce niż te kilka wiosek wokół jego zakonu, które znał. Dotarł do tego miejsca i zapragnął odkryć jeszcze więcej a teraz poznał nową osobę, która go zafascynowała. - Ale nawet i ja czasem potrzebuję wyciszenia, samokontrola i spokój to coś, czego potrzebuje każdy mni... Ej! Zawołał nagle przerywając swoje zdanie i wskazał palcem za Rohni, by ta się odwróciła, wówczas dziewczyna mogła spostrzec nieco w oddali małą postać, która przechadzała się powoli po kablach wysokiego napięcia zamieszczonych między słupami, raz po raz stawiając kroki, aż w pewnym momencie postać zachwiała się. Zhou momentalnie wystrzelił, przechodząc z pozycji siedzącej wykonał wyskok odbijając się od drzewa by zwiększyć prędkość, jego skok idealnie pokrył się z tym, jak postać straciła równowagę i zaczęła spadać, młody mnich złapał ją w ręce i zgrabnie wylądował na ziemi. - Nic Ci nie jest? Zapytał a gdy podeszła Rohni, oboje mogli dostrzec małą dziewczynkę która zdawała się nie do końca rozumieć tego, co się właśnie stało, a przynajmniej to można było wyczytać po jej minie. - Huh? Nie... Nic. Odparła delikatnym głosem i zaczęła rozglądać się wokoło, zatrzymując się na twarzach dwójki dorosłych, którzy właśnie stali przed nią. - Wyczułam tutaj mamę... Dawno jej nie widziałam i przyszłam by się spotkać, myślałam, że dostrzegę ją jak będę wysoko... Dziewczynka spuściła wzrok a na jej minie namalował się smutek.
************************************************
- Nie to, że się uparłam... Po prostu trochę miałam o nim inne zdanie ale wydaje się fajny. Zarzuciła biorąc jednego pączka i dosiadając się na przeciwko dziewczyny po czym oparła drugą rękę o brodę i wydawała się zastanawiać nad jakąś rzeczą. - Tylko mnie zastanawiało jeszcze... Czemu myślał o cieście brzoskwiniowym w trakcie ostatniej rundy... To trochę dziwne. Dodała wracając wzrokiem do swojej towarzyszki pałaszowania pączków i knucia dzikich intryg. - No... Poza tym nie chciał podpisać mi deklaracji, że go pokonałam ale tak to całkiem miło mi się rozmawiało z nim, chyba wpadł w moją pułapkę ale zdawał się nie mieć żalu... Albo mam farta do ludzi, którzy wpadają w moje pułapki. Elme była dumna z siebie za swój pomysł, mimo iż był prosty ale wzięła go zbyt poważnie, to ostatecznie zakończył się on dobrze w jej mniemaniu, w końcu znalazła sobie koleżanki do spędzania czasu a także dostała zajęcie, zaś w przyszłym tygodniu zacznie się okres surferski i będzie mogła wejść na falę. - I się nie uparłam, po prostu mówię co myślę, jestem też zaskoczona, że ot tak chciał pomóc... W prawdzie powiedziałam mu, że coś dla Ciebie robię, ale nie miał problemu by pomóc a jesteście przeciwnikami. Wyrzuciła z siebie zarzuty Fawkes po czym w końcu zaczęła zajadać się słodkim przysmakiem, dopiero gdy skończyła, otrzepała ręce z lukru i wstała by podejść do szafy, otworzyła ją i wyciągnęła z niej strój surferski, kombinezon z długimi rękawami, który zakupiła na tę okazję. - Poza tym, nie chcę byś mi nagle wypaliła, że masz jakieś "ale" że umawiam się z nim za Twoimi plecami... Albo... Może chcesz pójść z nami? Mają wypożyczalnie desek więc byśmy coś zorganizowały dla Ciebie. Zapytała po czym szybkim krokiem wślizgnęła się do łazienki, a po powrocie była już ubrana w kombinezon. - I jak? Mam wrażenie, że jest dobry, tylko lekko mnie uciska przy... Klatce piersiowej... Oznajmiła delikatnie obracając się by pokazać się w tym stroju z każdej strony, jednak raz po raz chwytała za suwak by pilnować co by nagle nie zjechał jej w dół.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-12-17 16:54:24 |
-Fakt...- Zgodziła się z nim -Zawsze brakuje nam tego czego nie mamy- Domyślała się, że gdyby i ona żyła w swoistym odizolowaniu najpewniej zmieniła by swoje nastawienie, może nawet głupie pomysły Rhiannon przyjmowała z radością, że w końcu coś będzie się działo. Zohu zaczął kontynuować swoją myśl, ale w połowie urwał zwracając jej uwagę na coś co znajdowało się ponad nimi. Dziewczyna uniosła głowę do góry i otworzyła szerzej oczy, kiedy dostrzegła małą dziewczynkę, która jak gdyby nigdy nic spacerowała sobie po liniach, szybko jednak zmarszczyła brwi, bo uświadomiła sobie, że wystarczyłoby delikatne dotknięcie tych kabli, aby usmażyć dorosłą osobę, a co dopiero mowa o małym dziecku. Nim, jednak wyciągnęła dalsze wnioski, dziewczynka zachwiała się, a chłopak zareagował niemal od razu ratując ją przed upadkiem. Dźwignęła się z koca i podbiegła do tej dwójki. Spojrzała na dziecko, które trzymał chłopak -Nikogo innego prócz nas tu nie ma...przynajmniej nie widziałam- Wyjaśniła na tyle spokojnie jak tylko umiała -Jak ty tam weszłaś?- Nie mogła powstrzymać się od tego pytania kierując wzrok ponownie na linie -I jakim cudem prąd ciebie nie usmażył? ..................................................................................................................................................... -Nie wiem, może je lubi- Mruknęła odchylając nieco głowę do tyłu. Nie czuła się zbyt komfortowo, kiedy temat rozmowy najwyraźniej zaczął kręcić się wokół Irona. Sporo wysiłku wymagało od niej to, aby się samej nie zakręcić w swoich zeznaniach. Nie chciała przez nieuwagę zdradzić czegoś czego nie powinna, a niestety znała siebie na tyle, aby wiedzieć, że kiedy się rozgada to rzadko była w stanie powstrzymać wypowiadane słowa. -Może nie widzi po prostu we mnie żadnego przeciwnika i dlatego uznał, że bez względu na to czy pomoże czy nie i tak ma wygraną w kieszeni- W sumie ona sama nie bardzo rozumiała dlaczego zgodził się na pomoc. Na arenie faktycznie byli przeciwnikami, którzy któregoś dnia będą mogli stanąć naprzeciwko siebie. Może faktycznie nie widział w niej zagrożenia, z resztą najprawdopodobniej słusznie. Skierowała wzrok na Elme, kiedy ta postanowiła zaprosić ją na plażę. -A umawiaj się z kim chcesz...mi to nic nie stanowi- Stwierdziła i uśmiechnęła się lekko -I dzięki za zaproszenie, ale nie wydaje mi się, aby był to dobry pomysł- Paradowanie w stroju swojego alter ego nie było już tak bezpieczne jak wcześniej. Nie w chwili, kiedy królowa miasta, które ona bez konsultacji z nikim reprezentuje najwyraźniej chciała rozpocząć śledztwo. Drugi powód też zdawał się być dość mocny -Nie powinnam się z nim spoufalać...nie chcę go polubić tak będzie lepiej. Mam jasny cel i ambicje to na nich powinnam się skupić-
|
Iron Del Fugakushi - 2023-12-17 19:43:54 |
Dziewczynka podniosła głowę na stwierdzenie Rohni, że nikogo innego tutaj nie ma, przez moment patrzyła na nią aż w końcu odrzekła. - Ale ja wiem, że jest gdzieś tutaj, wyczułam ją... Jest w tym mieście... Zaczęła nerwowo odpowiadać raz po raz powtarzając tę sekwencję, sam Zhou delikatnie ukucnął przed nią i spokojnie położył dłoń na jej ramieniu i uśmiechnął się lekko. - Hej... Już, spokojnie, wierzymy Ci, Rohni miała na myśli, że nie ma jej nigdzie w tym parku najpewniej. Bez obaw, pomożemy Ci szukać mamy. Jak masz na imię? Zhou mimo energiczności przy Rohni, teraz był bardzo spokojny i wykazał się niezwykłą opiekuńczością, sama dziewczynka spoglądała na niego i słuchając jego słów równała oddech aż w końcu zdawała się już być nieco spokojniejsza i wyciszona. - Keiko. Odparła spokojnie a Zhou posłał jej ciepły uśmiech. - Jesteś głodna, Keiko? Zapytał a dziewczynka wpierw złapała się za brzuch a potem delikatnie pokiwała głową. - Więc chodź, nie daleko zrobiliśmy mały piknik i chętnie się podzielimy z Tobą. Zaproponował a Keiko spokojnie przystała na tę propozycję, przy czym sama Rohni zaczęła wypytywać ją o sprawy, które powinny mieć odpowiedź w obecnej sytuacji. - Po prostu się pojawiłam na słupie od razu. Odparła dziewczynka patrząc na niebieskowłosą. Oboje wraz z Zhou mogli spostrzec przy świetle świeczek, że ubrania dziewczynki były schludne i dopasowane, a jedynie jej nieuczesane włosy mogły dawać do myślenia, nie mniej jednak sama Keiko zdawała się być spokojna i zadbana, co mogło oznaczać, że nie była bezdomnym dzieckiem. Przy kolejnym pytaniu Keiko przez dłuższą chwilę patrzyła na Rohni, myśląc nad odpowiedzią. - Usmażył? Umiem przewodzić energię, patrz. Palcem skazującym dotknęła Zhou a dźwięk strzelania wydobył się momentalnie zaś włosy młodego mnicha uniosły się pod wpływem porażenia, nie mniej jednak sam Zhou delikatnie dotknął ich rękoma i spokojnie zaczął ponownie układać śmiejąc się przy tym lekko, zupełnie jakby nic złego się nie stało. - Zatem Keiko... Co byś zjadła? Zapytał gdy teraz we trójkę zasiedli przy piknikowym stole, dziewczynka wpierw patrzyła na niego a potem na koszyk. - Muszę zawsze zjeść coś z mięsem, tata mówi, że mięsto podstawa mojej diety i nie powinnam jeść czegoś, póki wpierw nie zjem mięsa. Wyjaśniła patrząc na chłopaka a Zhou tylko przytaknął wesoło i zaczął szukać czegoś w koszu piknikowym co by zaspokoiło potrzeby tej małej osóbki. W tym czasie obok Rohni usiadł Masakaki, widocznie nie przeszkadzało mu towarzystwo, które właśnie dołączyło i mężczyzna bez skrępowania postanowił teraz dodać coś od siebie. - Wiesz Rohni... Kompletnie o niej zapomniałem, nie, że mi się to zdarza często ale akurat ta mała Keiko jest... Bardziej wyjątkowa niż inne wyjątkowe osoby... Ale to dobrze! Bo i tak nie mam pojęcia gdzie szukać naszego celu, za to ona... Właśnie jest do tego zdolna. Odpalił wesoło spoglądając na niebieskowłosą i uśmiechnął się szeroko, mimo swojego drobnego błędu poznawczego, jednak znalazł jakieś rozwiązanie, które wręcz pasowało do tego, co właśnie mają robić, teraz kwestia tego, jak całą tę sytuację rozegra sama Rohni.
**************************************************************
- Czy ja wiem... Zaczęła Elme przeglądając się w lustrze i obracając jeszcze kilka razy, by upewnić się, że kombinezon dobrze leży. - W sensie... Ja próbuję z każdym się zaprzyjaźnić a przynajmniej dobrze zakolegować, czy miałabym walczyć czy nie, uważam, że można takie sprawy rozdzielać, porównałabym to do pracy adwokata i obrońcy. Na sali rozpraw muszą się nienawidzić i udowodnić swoje racje ale po rozprawie mogą być najlepszymi przyjaciółmi. Chodzi mi o to, że wbrew wszystkiemu jeśli kogoś lubisz, to nie ważne czy jest Twoim wrogiem na arenie czy nie, po co sobie zabierać szansę na wspólną przygodę? Stwierdziła bez większego problemu, logika Elme była tutaj prosta, ona lubiła zadawać się z ludźmi a im są weselsi, tym lepiej dla niej, chociaż ciężko było przebić jej poziom, to lubiła ludzi, którzy chętnie zgadzali się na jej plany i wchodzili do jej małego świata, nie widziała więc problemu w tym jaką sytuację ma Fawkes. Elme znów schowała się w łazience by po chwili wrócić z niej ze złożonym kombinezonem i normalnych ciuchach, odłożyła kombinezon do szafy i wróciła do stolika chwytając za kolejnego pączka. - W każdym razie... Jak się przebierałam to wpadłam na pewien pomysł z naszym małym dziełem... Troszeczkę to ulepszę... Znaczy, sieć będzie ale mam jeszcze jeden pomysł a te dwie sztabki dadzą nam wystarczająco materiału. Oznajmiła uśmiechając się niczym lisica i mrużąc lekko oczy, dając Fawkes do zrozumienia, że sieć, którą przygotuje nie będzie już taka zwykła jak planowały, w głowie tej zwariowanej dziewczyny zrodziło się coś nowego i teraz tylko pozostało jej się szykować do roboty, ale to po pączkach.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-12-17 22:51:20 |
Rohni wpatrywała się uważnie w dziewczynkę. Zawsze czuła się nieco zakłopotana w towarzystwie dzieci. Nie miała doświadczenia co się z nimi tak naprawdę robiło. Z resztą nie ma co się dziwić. W jej rodzinie już od dawna nie urodziło się żadne dziecko, większość było już nastolatkami, albo młodymi dorosłymi. Z resztą jej odosobnienie musiało wpłynąć na jej relacje z otoczeniem. Zohu z kolei zdawał sobie radzić z Keiko wyjątkowo nieźle. Dość szybko również okazało się, że Keiko faktycznie nie była taką zwykłą dziewczynką i bardzo szybko rozwiała jej wszelkie wątpliwości, ale przy okazji rodząc kolejne. Odnosiła wrażenie, że chyba przez to wszystko w co się pakowała zaczynała coraz mniej ufać otaczającemu jej światu. Może była faktycznie już zbyt przewrażliwiona. Przecież małe dziecko nie mogłoby zrobić niczego złego, a przynajmniej chciała mieć taką nadzieję. Podskoczyła lekko w miejscu, kiedy usłyszała obok swojej głowy głos Masakakiego, który dosiadł się do nich, a pozostali nawet na to nie zareagowali. Więc oni nawet go nie widzieli. -No dobrze...- Odezwała się przerywając chwilę milczenia -Kim jest twoja mama?- Zadała chyba najbardziej oczywiste pytanie jakie tylko się jej nasunęło. Gdyby dostali więcej informacji na temat tajemniczej kobiety na pewno szybciej ją zlokalizują. .............................................................................................................................................. Rhiannon wysłuchała Elme w milczeniu. Nie mogła odmówić jej racji, ale jednocześnie ona znała prawdę o samej sobie. Nie była wojownikiem, który na drodze swojego życia nauczył się oddzielać prywatność od pracy. Była w tym wszystkim nowa i obawiała się właśnie tego, że kiedy stanęłaby naprzeciwko Irona nie byłaby w stanie nic zrobić. Z resztą i tak obudził w niej wątpliwości, kiedy zaczął opowiadać o swoich planach i ambicjach. Chciał stworzyć dla innych ludzi dom, miejsce do którego mogliby wrócić, ułożyć sobie jakoś życie. Ona co najwyżej chciała wyrwać się z pałacu, a na to na pewno była cała masa innych opcji. -Pewnie masz rację Elme...ale to wszystko jest trochę bardziej skomplikowane- Odpowiedziała jej i przerzuciła nogi przez poręcz fotela na którym siedziała. -Przydałoby się zrobić z tego metalu coś co łatwo ukryć...nie wiem jakieś małe ostrze? czy coś w tym stylu- Rzuciła luźny pomysł. Zawsze był to jakiś środek zaskoczenia, który mógł sie jej podczas walki cholernie przydać, i jednocześnie mogło stanowić jej zabezpieczenie, że w razie niepowodzenia nie zostanie tak naprawdę kompletnie bezbronna.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-12-18 16:53:04 |
Zhou spokojnie przeszukiwał koszyk, gdy Rohni postanowiła w końcu zapytać ich nową towarzyszkę o to, kim jest jej mama, z początku Keiko przyglądała się jej z zaciekawieniem i swoistym zakłopotaniem, przez moment nie odzywała się aż w końcu wzięła nieco głębszy oddech. - Moją mamą... Odpowiedziała równie prosto, co zostało zadane pytanie, mimo to Zhou delikatnie się zaśmiał z tego po czym wyjął jedną z zawiniętych kanapek z szynką i serem i podał ją dziewczynce, Keiko wzięła ją delikatnie w ręce i przez moment przyglądała się jej aż w końcu wzięła kęsa. - A jak ona wygląda? Zapytał nieco konkretniej a Keiko spokojnie odsunęła kanapkę od ust, w tym czasie Zhou wyjął szklanki i sok po czym położył delikatnie na kocu i zaczął nalewać płynu do szklanek i spokojnie podał Rohni jedną z nich, następną przysunął bliżej Keiko a sam wziął swoją i spokojnie pociągnął jeden łyk. - Jest podobna do pani. Keiko wskazała palcem na Rohni. - Tylko trochę chudsza. Ma czarne włosy i niebieskie oczy, jest blada i jest piękna. Odpowiedziała nieco dokładniej Keiko na pytanie o wygląd, przynajmniej na tyle na ile umiała odpowiedzieć w swoim mniemaniu, jako dziecko myślała prosto, chociaż zapamiętanie tylu szczegółów i tak było intrygujące z punktu widzenia Zhou, który mimo wszystko nie miał wiele do czynienia z dziećmi. - I jesteś pewna, że jest gdzieś tu w mieście? Dopytał dla pewności a Keiko spokojnie kiwnęła głową. - Tak. Wyczułam ją.
*****************************************************
- Spokojnie Fawkes! Mam już swój plan i będziesz zachwycona. Odrzekła Elme klaszcząc w dłonie, w których znajdował się pączek o czym zielonowłosa zapomniała a nadzienie z pączka wystrzeliło prosto w jej koszulkę na co Elme zareagowała najpierw zdziwniem, popatrzyła na swoje brudne od lukru ręce a potem na koszulkę i zaczęła się śmiać. - Pójdę się przebrać... Znaczy... Nie miałabym problemu przy Tobie ale... Nie noszę stanika i... To byłoby dla mnie dziwne... Zrobiła głupkowatą minę a delikatny rumieniec zawstydzenia pojawił się na jej policzkach, co mogło sugerować, że ta otwarta i radosna dziewczyna była po prostu wstydliwa w tematach związanych z nagością. Elme szybko pofrunęła do łazienki a dźwięk wody dało się z niej po chwili usłyszeć. Po chwili zielonowłosa delikatnie uchyliła drzwi i wysunęła swoją głowę zza nich bacznie pilnując by inna część jej ciała nie została ujawniona. - Um... Podasz mi z szafki jakąś koszulkę? Zapytała lekko zakłopotana.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-12-18 22:57:49 |
Rohni westchnęła ciężko, kiedy usłyszała odpowiedź dziecka. No tak, mogła się spodziewać takiej odpowiedzi. Dziewczynka, jednak podała im rysopis, ale to też na chwilę obecną nie było zbyt pomocne. Takich osób mogło być w tym mieście dość sporo, a przecież nie będą podchodzić do każdej pasującej do opisu kobiety z pytaniem czy nie zgubiła przypadkiem dziecka -A coś więcej?- Chciała się jeszcze bardziej dopytać, aby może zaoszczędzić trochę czasu -Jak ma na imię i nazwisko, czym się zajmuje? co tutaj w ogóle robi?- Miała sporo pytań, chociaż pod skórą czuła, że zdobycie na nie odpowiedzi nie będzie wcale takie proste. -A twój tata?- Zadała kolejne -Wie, że zniknęłaś? .................................................................................................................................................... -No tutaj to już wszystko zostaje w twoich rękach- Odpowiedziała jej, jednak otworzyła szerzej oczy, kiedy Elme widocznie podekscytowana myślą o działaniu, po prostu rozpłaszczyła pączka w swoich dłoniach -Ale nie mówiłam dosłownie...- Stwierdziła i zaśmiała się cicho. Powinna była przyzwyczaić się już do tego, że Elme była pełna życia, ale dziewczyna na każdym kroku niemal zawsze ją zaskakiwała. -Jeżeli ciebie to w jakiś sposób pocieszy, oprócz siebie samej nigdy nie widziałam nikogo innego nago...i raczej mi do tego nie śpieszno- Powiedziała odprowadzając ją wzrokiem do łazienki. Spojrzała na zegarek. Niedługo powinna wracać do swojego życia, chociaż tak bardzo nie chciała tego robić. Mogłaby tu siedzieć nawet i całą noc, ale gdyby na tak długo zniknęła w pałacu najpewniej zaczęłaby się nie lada panika, i wszystkie pałacowe straże wyszłyby na ulice w jej poszukiwaniu, a nie chciała robić aż takiego zamieszania. Dźwignęła się z fotela, kiedy Elme poprosiła ją o podanie koszulki. Podeszła do najbliższej komody i zaczęła w niej grzebać przewalając ubrania, aż w końcu znalazła jakąś bluzkę -Porszę...- Powiedziała podchodząc do niej i podając rzecz.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-12-19 19:16:03 |
Keiko spokojnie dojadała kanapkę, mimo jej celu poszukiwań dziewczynka postanowiła skupić się na jedzeniu posiłku, nie mniej jednak gdy jej nowa znajoma postanowiła zapytać o więcej szczegółów, dziewczynka skoncentrowała na niej wzrok po czym spuściła lekko głowę w dół a na jej twarzy pojawił się smutek. - Tata powiedział, że mama mimo, że nie chciała to poszła do lepszego miejsca i już jej nie spotkam. Ale... Tęsknię za nią i gdy wyczułam, że jest tutaj... Przybyłam więc ale gdzieś tutaj coś zagłusza moje zmysły i nie mogę jej wyczuć dalej. Odpowiedziała nieco rozpaczliwym głosem a Zhou spojrzał ze zmartwieniem na Rohni. - Jej mama umarła... Potwierdził oczywiste, co nie zmieniało faktu, że jednak dziewczynka odnalazła jej ślad w tym mieście i postanowiła przybyć by ją spotkać, emocje dziewczynki były silne i determinacja jej poprowadziła ją w to miejsce, chociaż nawet nie było pewnym, czy w ogóle jest tu bezpieczna. Na pytanie o tatę, Keiko podniosła wzrok i zamrugała kilka razy po czym nieco zawstydzona ponownie spuściła głowę. - Nie... Chociaż tata też tu jest! Keiko uniosła głowę i mimo wszystko uśmiechnęła się lekko. - Tata przybył tutaj jakiś czas temu, by zdobyć nowych przyjaciół, powiedział, że musi iść, by zrobić to dla mnie i dla innych, byśmy mogli żyć bezpiecznie i w dostatku! Mój tata jest prawdziwym bohaterem i powiedział, że zrobi wszystko bym nigdy nie musiała się o nic martwić. Wytłumaczyła nie ukrywając swojej dumy z własnego ojca, który najwidoczniej był jednym z uczestników na arenie, co mogło chociaż znacznie ułatwić poznanie jej rodziców, skoro liczba osób drastycznie się zmieniła.
**********************************************************
Fawkes przeglądając szafę Elme mogła odkryć, że dziewczyna ma każdą koszulkę z długim rękawem, nie miała żadnych topów lub podkoszulek, które odsłaniały ramiona i ręce. Dziewczyna delikatnie wysunęła dłoń po bluzkę i momentalnie pochwyciła ją, mimo to szarowłosa mogła dostrzec jej nadgarstek wokół którego był obwiązany delikatny łańcuszek na którego zakończeniu zwisał drobny biały podłużny ostro zakończony kryształ, który został wykonany z należytą starannością oraz drobnymi runami wyrytymi na kamieniu. Nieco za naszyjnikiem, mogła dostrzec na nadgarstku dziewczyny dziwny ślad, zupełnie jakby była to część dłuższej blizny, która zachodziła dalej, jednak Elme nie wysunęła bardziej swojej ręki by można było się temu przyjrzeć i po pochwyceniu koszulki momentalnie wciągnęła ją do środka zamykając drzwi łazienki. Po chwili wróciła i delikatnie przeciągnęła się. - Znacznie lepiej... Czasem się zapomnę i z ekscytacji odwalam! Zawołała wesoło biorąc kolejnego pączka do ręki tym razem jednak w ciągu kilku gryzów sprawiła, że ów przegryzka dosłownie zniknęła. - Raz nawet pod wpływem emocji uruchomiłam mechanizm do uzbrojenia głowic i... No, udało się to dezaktywować! Ale jestem zdolna. Pochwaliła się wesoło po czym ponownie się dosiadła. - A w ogóle... Weź mi powiedz, bo jesteś Akavirijką, nie? Ale nie jesteś czysto z Akaviru? Twój akcent jest zupełnie inny a i nie masz problemu z wymawianiem "R" jak Akavirijczycy. Spostrzegła nagle i skierowała swój wesoły wzrok na Fawkes, jednak teraz w jej wzroku było coś dodatkowo, jakby próbowała prześwietlić jej niecny plan.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-12-19 19:33:35 |
Rohni wysłuchała słów dziewczynki, a kiedy Zohu postanowił przetłumaczyć to na bardziej ludzki otworzyła szerzej oczy ze zdziwienia. To czego dowiedziała się ostatnio w jakiś dziwny sposób zaczynało się składać w jedną logiczną całość, o ile w ogóle o logice można mówić przy ożywionych trupach. Starała się nie pokazywać po sobie tego, że coś jest nie tak, chociaż ewidentnie rysy jej twarzy się wyostrzyły, a ona sama przeniosła wzrok na Zohu zupełnie tak jakby miała nadzieję, że samo spojrzenie wystarczy, aby ten się wszystkiego domyślił. -No dobrze...- Powiedziała po chwili milczenia, chociaż znalezienie odpowiednich słów szło jej cholernie ciężko. Teraz zaczynała rozumieć co Masakaki miał na myśli przez swoje gadanie. -A twój ojciec kim jest? jak się nazywa?- Próbowała wyciągnąć z niej chociaż te informacje. Gdyby udało się im odnaleźć chociaż ojca to wszystko mogłoby pójść już z górki. Przystawiła kubek z sokiem do ust i upiła go trochę bo zaczynała coraz bardziej odczuwać to jak bardzo zasycha jej w gardle. ........................................................................................................................... Rhiannon uśmiechnęła się lekko, kiedy Elme postanowiła podać jeden z kilku przykładu co się może zadziać, kiedy jej ekscytacja za bardzo przejmie nad nią kontrolę i dziewczyna w głębi duszy zaczęła się cieszyć, że w Murivel tak naprawdę nie było wielu rzeczy do zniszczenia...chociaż pewnie gdyby się postarać to coś by się znalazło. Jej uśmiech, jednak szybko zszedł z jej twarzy, co na szczęście nadal zasłaniała maska, kiedy padło dość niewygodne pytanie. Musiała coś szybko wymyśleć, a jako, że doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że kłamstwo pod presją czasu nie było jej specjalnością, bo zawsze coś wtedy musiała głupiego palnąć, chwyciła się jednej z najbardziej oczywistych opcji -Wiesz...to długa historia i nie chcę o tym zbytnio rozmawiać- W zasadzie gdyby się nad tym zastanowić to nie skłamała. To faktycznie była dość długa historia i nie chciała o niej mówić tym bardziej, że pomimo swojej sympatii do Elme nie ufała jej na tyle, aby od razu zdradzać wszystko. Z resztą była córką jednego z zawodników, jaką mogła mieć pewność, że zachowa tę rewelacje dla siebie i Ivanov nie będzie kolejną osobą, która pozna jej mały sekret. Im mniej ludzi o tym wiedziało tym lepiej dla niej samej.
|
Iron Del Fugakushi - 2023-12-19 20:00:13 |
- Tak naprawdę nie mogę wam teraz powiedzieć... Jeszcze nie wiem, czy mogę wam ufać i uważać za przyjaciół a nie chcę robić tacie problemów. Odrzekła Keiko jasno dając do zrozumienia, że jej odpowiedzi były celowo wymijające, dlatego dziewczynka myślała nad większością z nich zanim cokolwiek konkretnego powiedziała, miała na uwadze, że każdy może być wrogiem lub być wrogo nastawiony na jej ojca i postanowiła na swój sposób obronić go, nawet gdy poszukiwała mamy w pełni swoich obaw, podejmowała rozsądne decyzje. - Keiko, poczekasz tu chwilkę? Zapytał wesoło Zhou a gdy dziewczynka kiwnęła, chłopak wstał i gestem dłoni poprosił Rohni by ona również to zrobiła i odeszli kawałek od dziewczynki ustawiając się tak, by mieć ją jednak na oku. - Rohni... Jeśli Keiko mówi prawdę, jej mama może być nieumarłą, mógłbym ją odesłać jeśli ją znajdziemy... Ale... Robi się naprawdę późno a nie zostawimy chyba Keiko samej na noc na zewnątrz. Też nie wyciągniemy nic od niej dzisiaj. Więc czy... Mogłabyś ją przenocować? Zapytał wyjaśniając swój punkt widzenia, dostrzegł, że Keiko po prostu pilnuje się z tym co ma mówić i wydobycie konkretnych informacji nie będzie łatwe ale jednak wciąż martwił się o tę dziewczynkę i postanowił jednak podjąć najrozsądniejszą decyzję, szczególnie, że jego kwatera była mała a widok innych wojowników nie był tym najlepszym dla małych dzieci.
******************************************************
Wbrew wszystkiemu co powiedziała Fawkes, Elme pokiwała jedynie głową ze zrozumieniem, dziewczyna miała prawo do prywatności i Elme to o dziwo rozumiała i nie dopytywała jakoś konkretniej o szczegóły, w końcu skoro jej znajoma ciągle nosi maskę, to musi być tego jakiś powód. - Każdy ma swoją historię, może kiedyś mi wyjaśnisz swój cel w tej całej zabawie w wojownika. Odparła wesoło po czym sięgnęła do plecaka i wyjęła napój z niego, spokojnie postawiła na stoliku a potem ruszyła po dwie szklanki. - Zasłodziłam się już nimi trochę... Muszę popić. Wyjaśniła spokojnie.
|
Rhiannon Fukushima - 2023-12-20 13:03:35 |
Rohni posłusznie poszła z Zohu, aby porozmawiać z nim na spokojnie. W sumie cieszyła się, że sam zaczął temat matki Keiko, co ułatwiło jej dalszy ciąg, ale to co powiedział, na zakończenie sprawiło, że otworzyła szerzej oczy ze zdziwienie. -Co...- Mruknęła wyraźnie nieprzekonana -Ja nie znam się na dzieciach, poza tym mam mały dom...nie miałaby gdzie...poza tym muszę pracować- Zaczęła wymieniać. Myśl o tym, że po jej domu będzie kręcić się mała dziewczynka, na swój sposób ją przerażała. Wiedziała, że nie mogłaby zostawić ją ot tak samą sobie. Wyjrzała przez jego ramię, aby spojrzeć na Keiko i przymknęła na chwile oczy i westchnęła ciężko. -Dobrze...- Zgodziła się w końcu, kiedy szybko przeanalizowała wszystkie inne możliwe opcje, których w zasadzie nie było -Niech zostanie- Dodała. -A co do tej nieumarłej tak się składa, że wiem, czego tu szuka- Skierowała temat na właściwy tor -Tylko proszę, nie pytaj się, skąd to wiem ani od kogo...spróbuj zaakceptować fakt, że wiem- Nie chciała odpowiadać na szereg kolejnych pytań, które mogłyby paść z jego ust, bo jak by miała to wytłumaczyć. Nagle w jej domu pojawił się tajemniczy mężczyzna, który zdawał się znać Rhiannon. Gdyby tak powiedziała to stąd już prosta droga do tajemnicy, jaką posiadała księżniczka. -Jest tu, aby odszukać księżniczkę...Rhiannon może grozić niebezpieczeństwo- Wyjaśniła na tyle szybko i prosto na ile tylko umiała. .................................................................................................................................... -Może kiedyś...- Powtórzyła za nią, chociaż szczerze wątpiła, że będzie miała ku temu okazję. Jeżeli uda się jej wygrać, najpewniej wyniesie się z tego miejsca jak najszybciej, tylko mogła, zostawiając za sobą wszystko, jeżeli przegra i zostanie zdemaskowana...może nie mieć nawet czasu na wyjaśnienia. -Wiesz...- Zaczęła niepewnie -Ja powinnam już iść...robi się dość późno. Przyjdę do ciebie może jutro, albo jakoś w najbliższym czasie- Zerknęła ukradkiem na zegarek. Czas wspólnej kolacji zbliżał się nieubłaganie, a ona miała go jeszcze mniej na dotarcie do pałacu, przekradnięcie się, przebranie i dojście do sali w której jak zawsze wszyscy się zbiorą.
|